Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-11-2012, 14:49   #131
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Eryk – Latarnia ***


Jak też im Eryk polecił, tak też zrobili. Weiss odwrócił wzrok na latarnię, by po chwili znieruchomieć… To co ujrzał spowodowało, że poczuł jak jego serce zawitało niemal w jego gardle.
- Na Sigmara! – krzyknął. - Na Sigmara! – z przerażeniem w głosie dodał po chwili jeszcze głośniej.

A tym, co spowodowało taką reakcję, akolity czekającego z niecierpliwieniem na święcenia kapłańskie, było to, że na horyzoncie… w chwilach, gdy był on oświetlany przez świecącą na złowieszczo-zielony kolor latarnię… ujrzał… ujrzał statki… norsmeńskie drakkary.



Nie znał się Eryk wiele na walkach i okrętach morskich, ale o tych już kiedyś czytał. Wiosłowo-żaglowe okręty norsmeńskie, budzące strach wśród floty Imperium. Wiedział, że zwiastują one nie nic więcej, jak tylko śmierć.

Co gorsza, odgłosy dochodzące od strony kasztelu, mogły świadczyć że Synowie Mannana są zajęci, bardzo zajęci i mogą nawet nie zwrócił uwagi na nadciągające od strony morza niebezpieczeństwo.


*** Khazady – obrona kasztelu ***

Tak to już ten świat skonstruowany jest, że khazady mistrzami skradania się nie są. Przygarbiony Aliquam, nie był na tyle zwinny i zgrabny by dostać się niezauważonym do mniejszego działa. Jago ociężałe ruchy zostały dostrzeżone, gdy zbliżył się do krasnoludów. Tak samo mogli też oni dostrzec, bełt wystrzeliwany przez Jemiołę, w ich kierunku. Na ich szczęści nie ujrzeli go z bliższej odległości niż powinni, gdyż minął on głowę khazada stojącego przy dziale i poszybował gdzieś dalej.

No cóż należało zadziałać, jak khazady zwykle działają. Dłonie mocniej ścisnęły oręże i bez okrzyku, ale zdecydowanie zaszarżowali w kierunku obsługujących działo. Jemioła minął swego kuzyna i celnym cięciem, krótkim mieczem przeciął szyję khazadzkiego zdrajcy. Aliquam wkroczył też do boju. Jednak w jego ciężkim stanie potyczka nie trwała długo. Dzielny khazad, nie zważając na ból i nie do końca zaleczone rany, odważnie napierał. Najpierw młot przeciwnika opadł mu na ramię, by następnie przy kolejnym uderzeniu go ogłuszyć.

Jemioła po powaleniu pierwszego, szykował się do kolejnego przeciwnika, kątem oka zobaczył jednak, jak Aliquam pada ogłuszony. Z gniewem więc rzucił się na tego co go ogłuszył. Parę szybkich ataków, niestety przeplecionych i celną kontrą i drugi krasnolud Choasu gryzł już glebę.

Może cicha, walka im nie wyszła, ale Kargun skutecznie walczył, jak widać przewyższając umiejętnościami pozostałych. Do tego , teraz jeszcze ujrzał, jak w sukurs im nadchodzi armia salkalteńska, a przynajmniej ta część, która ostała się przy mieście. Za moment tu będą i z pewnością wesprą ochotników walczących właśnie przy kasztelu. Trzeba było tylko przez ten czas swe życie też utrzymać.

Przy dziale na nogach ostał się ostatni wróg. Który już przymierzał się do ataku na Karguna. Jemioła spostrzegł też, że przy pozostałych dwóch armatach zapanowało większe poruszenie, jakby przygotowywane były one do wystrzałów.

Aliquam za to zaczynał się powoli poruszać, na powrót zaczął odzyskiwać przyjemność. Kto wie, czy się ucieszy, jak zobaczy, że znowu jest w centrum bitwy, wybudzony ze swych sennych marzeń. Oj chyba trzeba było zostać w szpitalu…


*** Sprzątanie po przyjęciu – Wujek i Piórko ***

Kusznik nie nabrał się na fortel Wujaszka, nie odwrócił się, a na domiar złego ustrzelił Wujaszka. A przynajmniej tak się początkowo Anzelmowi wydawało… na szczęście jednak bełt minął tego dzielnego męża. Wujaszek więc natarł i kolejny raz pokazał swój kunszt nieumiejętności posługiwania się mieczem. Kusznik bez problemu zszedł z linii ciosu, odrzucając kuszę i wyciągając jednym ruchem zza pasa sztylet. Do tego owym sztyletem śmiał Wujaszka zranić i pociąć jego wyjściowe ubranie. Tego było już za wiele! Krew wezbrała w żyłach Anzlelmowi! Ataki może były i chaotyczne, ale były i one gniewne, pełne agresji i siły, co jednak nie zmieniało faktu iż wciąż one były niecelne. Aż w końcu ujrzał pierwszą krew, która trysnęła z ramienia wroga. Po chwili kolejne trafienie sięgnęło celu. Riposta walczącego o życie kusznika, rozcięła kolejna skrawek materiału w ubiorze Wujaszka. Jednak ten zapobiegł kolejnym, prostym pchnięciem doprowadził do zagłębienia się miecza w trzewiach wroga.

Niemal w tym samy czasie skończył się żywot drugiego z kuszników. Ten początkowo zainteresowany starciem swego kompana ruszył mu z pomocą, by po chwili dostać w łeb karawką. Tak niefortunnie się on odwrócił, że potknął się o jedne ze zwłok leżących na karczemnych dechach. Wiele więcej nie trzeba były Felixowi, by doskoczyć szybko, a zarazem sprytnie i umieścić sztylet w tchawicy przeciwnika. Ten w akompaniamencie charczenia padł i po chwili przestał się już poruszać.

Rozejrzeli się. Na Sali było jeszcze więcej trupów, niż po samym truciu. Z kilku nowych wystawały bełty, żywych nie było widać, ale pewnie część się po prostu z przerażenia pochowała. Niepewnie zerknęli na drzwi, nikt jednak już nimi nie wchodził.
 
AJT jest offline  
Stary 22-11-2012, 15:35   #132
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Alex zaklął, widząc mniej niż mierne efekty strzałów.
Co prawda okazało się, że ani mag, ani jego ochroniarze nie są odporni na ciosy, pociecha jednak z tego była niewielka, skoro zaden z przeciwników nie został utrupiony. Albo chociaż ranny na tyle, by obrażenia wyłączyły go z walki.

- Wy do pierwszego, który wyjdzie - rzucił, zanim wszyscy się rozproszyli - my do drugiego.
- Odsunąć się bardziej od ściany - syknął do swojej grupki.

Im dalej od jaskini, tym szybciej można było dostrzec nadchodzących. No i nie groziło im ostrzelanie siebie na wzajem.

- Rolf, Dieter, Sieger, na ziemię - polecił. - Orwin, przyklęknij. - Sam zrobił to samo.

Teraz pozostawało czekać na sprzyjającą okazję i ponownie zaatakować.
A okazja zbliżała się i to, sądząc z odgłosów, dość szybko. Na dodatek była zła. Bardzo zła.
Dobra strona tej sytuacji była tylko jedna - strażnicy widzieli wejście do jaskini, oświetlone od środka. Ktokolwiek by tam stanął, był widoczny jak na dłoni. Ci natomiast, którzy wychodzili z jaskini, byli w gorszej sytuacji - nie dość, że stanowili świetny cel, to jeszcze ze względnego światła wychodzili w ciemność.
Chyba że tamci widzieli jak koty...
 
Kerm jest offline  
Stary 22-11-2012, 22:33   #133
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
~ do kroćset, co to znowu za parada...straże dały się tak podejść jak dzieci?...wróg rozpierzchł się po dziedzińcach...co tu się u licha dzieję? ~

Matthias ścisnął mocniej rękojeść miecza widząc rozwój sytuacji. Wyraz jego twarzy zmieniał się konsekwentnie, z zaskoczenia, przez złość, aż po maskę strachu. Mordrin rzucił szybko okiem w stronę wykrzykującego rozkazy sędziwego krasnoluda, który pomimo swych... pewnie kilku wieków i ran, uparcie biegł w kierunku ryczących dział. Khazad na prawo i lewo wykrzykiwał komendy...gdyby nie to że Matthias zauważył posłuch jakim dażyli go inni nadciągający do walki...pewnie by go zignorował i posłuchał swego wewnętrznego dowódcy, mówiącemu teraz ~ Matthias, walcz i zabijaj, ale tylko to co stoji na drodze twej ucieczki ~. Jednak ze starego i zaprawionego w bojach brodacza biła pewność swych decyzji i sądów, Matthias postanowił go posłuchać, a resztki niepewności wzbudzone wiedzą o tym że khazadzi lubują się w bohaterskich czynach i śmierci oczywiście, rozwiał całkiem Jemioła, który bez słowa puścił się biegiem za władczym przedstawicielem górskiego ludu, którego sam był obywatelem.

~ niech Sigmar uchowa...przy khazad'ach bym został, pewniejsze to ramie niż jakieś pospolite ruszenie tych mieszczuchów, ale widać tam dla mnie miejsca nie będzie ~

Matthias spochmurniał na ułamek sekundy, został sam pośród nieznajomych twarzy...ściągnął z pleców tarczę, widząc że z kuszy użytek tu żaden nie będzie...nie biegnąc w takiej ciżbie ludzi. Mordrin ukrył głowę za tarczą i pocałował jej wewnętrzną stronę, po czym rozpoczął głośną modlitwę...nie musiał modlić się w ciszy, hałas jaki panował w całym mieście był potworny, ludzkie krzyki, odgłosy wystrzałów i bicie dzwonów, co chwila odzywał się jakiś róg sygnałowy. Prosta i bardzo stara modlitwa do Vereny przyprawiła go o ciarki na plecach.

- Niech opłaci się uczciwość,
Zło i kłamstwo niech wypłynie,
Niech się stanie sprawiedliwość!
A występek niechaj zginie!


- Niech ma Pani Wysławiona,
cała w tarcze obleczona...


Od strony zatoki dało się słyszeć jeszcze większą wrzawę niż tu gdzie sam się znajdował...~ tam też pewnie łatwo nie mają ~ Mury kasztelu zbliżały się nieubłaganie, nieopodal, niskie sylwetki najeźdźców zaczeły odwracać się się w stronę nadbiegającej czeredzi, której częścią był Mordrin. - Jestem Uwe, na mą mać, zerkaj przyjacielu na me plecy, jeśliś łas... Mężczyzna który zagadnął do Matthiasa nie dokończył swego zdania...grubawy blondyn, Uwe, znoszony mundur straży miejskiej, skórzany pątnik i długa włócznia...wszystko to zaległo u stóp Matthiasa zbryzgane krwią. Dał się słyszeć dźwięk zwalnianych mechanizmów kusz wroga...ale dźwięk umarł pośród wrzasku ludzi, którzy jak wspomniany dźwięk umierali szybko. Pierwsze szeregi wroga pluneły krótkimi bełtami, które zasiliły zastępy boga zmarłych, przynajmniej o liczbę równą tego co pomieścić może miejska kapliczka tegoż boga. Straszne, ale można było też usłyszeć pojedyńcze wystrzały z broni palnej...szczęściem pewnie, wycelowane w inna część obrońców miasta. Matthias nie dostrzegał dobrze wroga będąc za plecami strażników miejskich i zbrojnego mieszczaństwa, ale jego piąty, a może szósty szerego przerodził się w drugi...by po kilku metrach zostać pierwszym, kiedy człowiek przed nim został rażony w czaszkę metalową kulą, ciśniętą pewnie z jakiejś procy czy innego wynalazku przeklętych Dawii Zharr. Tak...bo to oni właśnie byli przeciwnikami z jakim zaraz zderzy się Mordrin...nazwa przeklętych krasnoludów chaosu była znana Matthias'owi dobrze...jako że są to słowa, które po uważnej obserwacji krasnoludów przez Matthias'a...nie były często tłumaczone. Krasnoludy mówiły często, przeklęci, zdrajcy, mroczni, zhańbieni...ale Dawii Zharr, to równie często się pojawiało nad kuflem pijanego i stroskanego krasnoluda.

Krasnoludy chaosu...nie sposób było sobie przypomnieć nic Matthias'owi co by wcześniej o nich słyszał...nic takiego co pomóc by mu mogło w tym starciu, ich taktyka, rodzaje wojska, używana broń...to wszystko pozostawało tajemnicą, jej kawałek dziś będzię ukazany, a Matthias już tę wiedzę przekaże dalej, jeśli tylko siostra Verena pozwoli mu jutro złożyć datek w świątyni Pani.

Matthias dostrzegł że od strony artylerii wroga, gdzie pobiegły rezolutne krasnoludy, dochodzą głośne ryki...szybkie spojrzenie i Matthias wiedział że nie dzieje się tam dobrze ~ niech boskie moce natchną twe ramie Kargun i niech mają cię w opiece ~ pomyślał Mordrin... ~ było już za późno by przedzierać się z odsieczą...zresztą, z jaką odsieczą do cholery?...co ja gadam? nie mam swoich zmartwień ~

Przeciwnicy którzy byli zaledwie o krok od Matthias'a, cechował straszliwy wygląd, ich pancerze wygladały na takie których zwykłe ostrze nie przebije. Głowy chronione kutą stalą i symbolizujące straszliwe maszkary przyłbice...rogi i kolce...ostrza i brody pokryte pyłem, wystające spod hełmów. Topory i miecze, młoty i kiścienie, maczugi i nadziaki...cały asortyment śmiercionośnych narzędzi stworzonych by drzeć ciało i je miażdżyć... - powinienem być teraz Derhaffen...chronić fortu i walczyć za swoich, a gdzie ja jestem? głośno powiedział Mordrin i dodał nie celując tym słowem w nikogo - bez urazy, oczywiście.

Dawii Zharr stały hardo, ale w ostatnich sekundach ruszyły naprzód z przeraźliwymi sapnięciami wymachując bronią...zderzenie metali i umiejętności bojowych...Matthias nie musiał być marszałkiem żeby wiedzieć że jeśli nie nadejdzie pomoc to wkrótce może tylko jakiś bard w Averlandzie zanuci do piwa jakąś krótką piosnkę na ich temat. Jeśli będą mieli szczęscie, oczywiście. Jednak na razie zrobią co w ich mocy...trzeba wierzyć.

Natarł na niego, szeroki w barkach, ze wstrętnym ostrzem zdobionym w nieznane znaki...hełm jego przyozdobiony rogami byka...za dużymi w mniemaniu Matthias'a jak na tak niską postać, ale przysadzista budowa oponęta faktycznie przypominać zaczeła rozjuszonego byka...i ten ryk.

Matthias sięgnął pamięcią wstecz. Przed oczyma przelatują mu obrazy bitwy w okolicach Korbuth, było tak dawno że daty nie sposób sobie przypomnieć, ale zdarzenie...zdarzenie, już tak. Młody Erneld, żołnierz z Wissenlandu, sam na sam ze swym wrogiem. Erneld dzierży swój wyszczerbiony miecz, w drugiej dłoni, długi sztylet, przyjmuje niską pozycję...Matthias wie że przed Erneld'em jeszcze długa droga na polach treningowych pułku Wissenlandzkich pikinierów, trzeciej drużyny...ale w oczach Erneld'a nie ma strachu. Kilku zimków Erneld'a rzuca mu się z pomocą ale on już rozpływa się w powietrzu, niczym duch, niczym błyskawica, z niesamowitą prędkością i precyzją, mija miecz swego przeciwnika, który chybia Erneld'a zaledwie o cal. Erneld zatapia sztylet, w lewym oku napastnika i tnie ile my starczy sił, ostrze ześlizguje się z oczodołu i rozcina prawe oko...straszliwy cios, wróg przeraźliwie krzyczy lecz po chwili milknie na zawsze, to miecz Erneld'a spada na głowę wrogiego żołnierza i kończy jego egzystencję. Matthias wraca myślami do rzeczywstości i już wie co ma robić. Najpierw dystans, tego zostało mało, krótki rozpęd...już gorszej jakości skok i szaleńczy atak na wrogiego krasnoluda chaosu...z góry, troszkę z ukosa spada cięcie...~ trafiłem...trafiłem coś ~ Matthias przyjmuję niską pozycję i zasłaniając się tarczą, cofa aż nie natknie się na ścianę ciał walczących po jego stronie żołnierzy, ścianę która dodaje otuchy i mówi że plecy ma chronione. - co ja do cholery jasnej trafiłem...nawet nie wiem czy dostał! Matthias zbiera potężne ciosy na tarcze, cofając się nieznacznie.

- albo wy.....albo ja! krzyczy Matthias i umiejętnie zastawia się tarczą, starając się zmienić kąt uderzającej o jego ochronę broni wroga i zmniejszyć tym impet ciosów.

-za Imperium bracia, za imperatora Karl'a Franz'a! krzyczał Matthias...co prawda, co drugi zbrojny krzyczał to zawołanie...ale to nie było teraz ważne, ważna była gotująca się krew i szybki miecz i nie zaszkodzi mieć odrobinę szczęścia.
 
VIX jest offline  
Stary 23-11-2012, 22:47   #134
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Przynajmniej tym razem nie nabawił się amnezji po omdleniu... Już i tak słabował na umyśle. Mocno. Może i dlatego po przebudzeniu wcale się nie bał, właściwie najchętniej by zignorował tę ranę.
- Szybko! Zajebać ostatniego i walnąć z działa w te większe! Juuuuż!! - Wrzasnął do nowego kuzyna, który radził sobie w tej walce lepiej niż Aliquam. Co prawda staruch był poważnie ranny i przed walką, jego stan pozostawiał wiele do życzenia, ale i tak młodemu wilkowi należało się uznanie. Ale może nie dopóki nie odniosą zwycięstwa.
Khazad próbował się podnieść na nogi i pomóc w zabiciu ostatniego strażnika małego działa, a potem wystrzelić ze zdobytej armaty, w jedną z tych maszyn zagłady, brudnych, durnych, czarnych krasnoludów. Ale łatwo nie było... żeby tak odjąć sobie trochę lat i trochę ran...
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 24-11-2012, 18:54   #135
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Kargun nie potrzebował zachęty ze strony starszego ziomka. Z pełną furią natarł na przeciwnika, zalewając go gradem ciosów. Zresztą wyjścia innego nie było, wóz albo przewóz, albo my albo oni. Krasnolud czuł że jeśli działa wypalą i rozbiją mury kasztelu to będzie po walce.

Cięcie, blok, pchnięcie, pot zalewał mu oczy, ale nie czuł wahania, po prostu wiedział że musi dopaść skurwiela. Unik, odskok, kopnięcie, przycisnąć gada, aż flaki wyjdą mu gardłem.
 
Komtur jest offline  
Stary 25-11-2012, 22:48   #136
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Felix & Wujaszek

Ten drugi kusznik mógłby zażądać o wiele więcej od swojego pracodawcy (zakładając, że takowy istniał). Niby przyozdobił kilku gości bełtami, ale gdzie w tym powód do dumy? Ustrzelił płotki - rozhisteryzowane pannice i pacyfistów o kupieckich krągłościach, którzy w życiu nie trzymali żelaza w dłoni. Grubsza ryba natomiast, kontynuując metaforę, pochłonęła go jednym kłapnięciem szczęk. Mowa, rzecz jasna, o Felixie.

Karafka zadziałała znakomicie, o wiele lepiej niż jako naczynie na płyny; jedno potknięcie skutecznie przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść chłopaka. Pawie Piórko wleciał na niego z rozpędem, wbijając kolano w miejsce wysoce prywatne i runęli razem na karczemne deski, posłuszni prawom fizyki. Felix zgrabnie i lekko, zachowując równowagę. Strzelec, z felixowym nożem w gardle, na taką elegancję nie mógł sobie pozwolić. Nie mógł w sumie pozwolić sobie na wiele rzeczy - jedynie na podziwianie wyszczerzonych zębów młodziaka, podczas gdy życie uciekało z niego gęstą strugą czerwieni.

Felix wyszarpnął nóż z gardła nieszczęśnika, opierając się drugą dłonią o jego, drgającą w ostatnich konwulsjach, klatkę piersiową. Krzywiąc się na widok dłoni ubabranej w krwi, wyprostował się i rozejrzał po karczmie. Musiał przyznać, impreza miała finał iście efektowny.

- To co, lecimy po straż? - Spytał Wujaszka, zatrzymując się kilka kroków przed nim i wycierając zakrwawione ostrze o już nie tak śnieżnobiały obrus.

Wujaszek zasapał się i musiał złapać głębszy oddech. Widząc że jego świetnej jakości ubranie zostało zniszczone pokręcił głową i ze złością kopnął trupa:
- Kurwa to już drugie … pójdę znów...ach ty podły. - kopnął raz jeszcze a potem zaczął przeszukiwać zwłoki w poszukiwaniu złotych Franców a także innych rzeczy, które można uznać za ciekawe lub wartościowe. Sygnety, pierścienie, łańcuszki, jakieś listy...wszystko co mogło mieć wartość lub doprowadzić Wujaszka do zleceniodawcy tych zbirów. Przy każdym znalazł około dziesięciu złotych koron, które od razu powędrowały do pękatej sakwy Wujaszka. Jednak poza tym nie było przy nich nic, co mogłoby naprowadzić na ewentualnego zleceniodawcę.
Następnie wziął z podłogi kuszę gdyż jeśli była dobra można było ją sprzedać. Może to wystarczy na nowe ubranie. Spojrzał raz jeszcze z żalem na ciało Markizy i otarł łzę z oka. Uśmiechnął się do Felixa i rzekł:
- Pierw straż a potem... trzeba się dowiedzieć kto jest trucicielem... - rzekł poważnie - Ruszajmy szkoda czasu..

Felix jedynie skinął głową na wujaszkowe słowa i ruszył do wyjścia, chowając nóż oraz zbierając po drodze kuszę swej ofiary. Ostały się może ze dwa bełty, ale jeśli szczęście dopisze, reszta wieczoru minie mu w błogim spokoju. Co, po wyjściu z "Wielkiego Kufla", okazało się jedynie płonną nadzieją. Ogólny rwetes panujący na zewnątrz skonfundował na chwilę chłopaka, który jedynie ściągnął brwi i przekrzywił głowę niczym kot.

Stukot ciężkich, żołnierskich butów na bruku zmobilizował go jednak do działania. Odwrócił się do Wujaszka i wskazał miejsce gdzieś przy rogu ulicy, gdzie tłum zdawał się rozstępować i mignęły im strażnicze sylwetki. Felix zaczął przebijać się w tamtą stronę, obdarzając co bardziej opornych kopniakami, łokciami i, od czasu do czasu, uderzeniem ciężkiej kuszy. Mało kto zwracał jednak na to uwagę, najwidoczniej coś o wiele ciekawszego bądź niepokojącego miało miejsce w mieście. Pawie Piórko słyszał jedynie jakieś strzępki, zupełnie pozbawione sensu. Coś o kasztelu, jakimś ataku, czyichś synach. Odpowiedź przyszła w chwilę później, kiedy wypadł przed tłum i zatrzymał jakiegoś strażnika.

- Mord! W "Wielkim Kuflu". Potruli i zastrzelili gości na przyjęciu. - Wydarł się Felix, by przekrzyczeć hałas generowany przez tłuszczę. - Trza nam pomocy!

- Ni ma ludzi, synu. - Odparł siwy już strażnik, zarabiając sobie tym ostatnim słowem na felixowy grymas. - Kasztel Synów atakowany, tam wszystkie strażnice ślą ludzi. Ni ma czasu na latanie po karczmach.

I tyle było go widać. Felix nie ruszył się z miejsca, to zaciskając, to poluźniając ucisk na kuszy. Nie miał pojęcia, co robić. Instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, aby spieprzać z miasta jak najdalej się da i nie spoglądać w tył. Rozum podpowiadał, że jeśli Salkalten rzeczywiście jest atakowane, to raczej nie ujedzie daleko. Jedynym wyjściem było... "Szlag by to," rzucił w myślach i westchnął. "Bohaterstwo się, kurwa, we mnie odezwało."

Odwrócił się na pięcie w nadziei, że Wujaszek nadążył za młodzieńczym tempem i załapał się na informacje od strażnika. Felix nie był na tyle cierpliwy, by wszystko mu powtarzać. A teraz, gdy już podjął decyzję, korciło go by mieć jej wykonanie jak najszybciej za sobą. Wolał skoczyć w wir wydarzeń, niż rozwodzić się nad bezcelowym gdybaniem.

Wujaszek myślał. Jego myśli zaczęły kłębić się pod kopułą i zaczynać wyciągać wnioski.
- Do latarni Felixie!! Do latarni...Zaufaj Wujaszkowi...Ratować przyjaciół - rzekł wyraźnie podniecony Wujaszek.

Tak. Wyciąganie wniosków ostatnim czasem szło mu gładko i miał nadzieję że i tym razem nie popełni błędu. Życie przyjaciół, i jego przyszłość od tego zależała. Zbyt wiele czynników nadal pozostawało nie wiadomych a dzisiejszy mord dodał kolejną zagadkę do układanki.
Nawet jeśli Felix udał się do kasztelu to on musiał biec do przyjaciół. Ciężki los Wujaszka a Filipka znów ominie walka. Filipek może poczuć się opuszczony. Wujaszek pokręcił głową, i coś tam mruknął do siebie, bowiem zrozumiał że teraz jest za późno by lecieć po Filipka i mityczny Wujaszkowy wózeczek.

Felixowi w sumie było wszystko jedno tak długo, jak nie będzie musiał stać w miejscu i myśleć nad tym, co się dzieje wokoło. Kłopoty zawsze się znajdą, gdziekolwiek się nie pójdzie, więc mógłby i potowarzyszyć Wujaszkowi. W końcu - we dwoje raźniej.

- To do latarni. - Mruknął chłopak pod nosem i ruszył za swym towarzyszem.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 25-11-2012 o 22:54.
Aro jest offline  
Stary 26-11-2012, 12:33   #137
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Weiß wstał od ciała, z którego zerwał mundur aby się opatrzyć. Rany bolały niemiłosiernie. Był w stanie jednak przezwyciężyć fizyczny ból. Bardziej martwił go widok jaki ukazały mu jego oczy. Osiem norsmeńskich drakkarów wypełnionych barbarzyńskimi wojownikami. Do tego ten blask latarni. Źle się działo. Gońcy ruszyli, sam Eryk natomiast kulejąc udał się do kasztelu. Gdy tylko mógł być usłyszany krzyknał:
- Najazd! Norsmeni! Z zatoki! - i wskazał na nadpływające drakkary.
Chciał dotrzeć do broniących się tam oddziałów, zorganizować obronę lub też po prostu podnieść na duchu ludzi słowem Sigmara.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 27-11-2012, 14:37   #138
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Alex ***

Bełty wyleciały, jak tylko dostrzegli wybiegających z jaskini. Strażnikom wciąż musiały jednak drgać ręce, a strach przesłaniać celne oczy, gdyż kolejny raz nawet połowa bełtów nie doszła celu. Dwa odbiły się tylko od płytowej zbroi jednego z wojowników, jeden wbił się w nią mocniej, a ostatni z celnych zagościł w ciele najsłabiej uzbrojonego kultysty.

Ci jednak, przetrwawszy salwę, przystąpili do kontrataku. Dwa wystrzały z garłacza i dwóch z dzielnych strażników zawyło z bólu. Nie zostawali oni jednak dłużni. Alex zdążył już przeładować, jednak działając pośpiesznie, jego bełt jedynie lekko przedarł kolczą zbroję jednego z napastników. Liebert za to skutecznie ugodził jednego z tych, którzy jeszcze trzymali garłacz. Orwin natomiast kolejny raz połechtał bełtem biegnącego ku niemu mężczyznę z mieczem.

Garłacze zostały rzucone na bok, kusze też. Teraz zaczęła się prawdziwa walka! Walka na śmierć i na życie! Jako pierwszy stracił je Sieger, padając w kałużę pełną jego włąsnej krwi. Rolf wyrównał jednak rachunki, śmierć za śmierć i obrońców czarnoksiężnika zostało czterech. Alex tylko minimalnie pchnął swego oponenta, a Adolf nie zdołał przebić płyty swego. Ten za to miał przewagę, tnąc solidnie biednego Adolfa. Bok zapiekł z bólu, ale wciąż stał na nogach

Jako kolejny padł jednak Hans. Z Karla w tym czasie upuszczono za to nieco posoki. Całe szczęście wojownik w płycie potknął się i głowa Dietera ostała się na miejscu. Adolf za to kolejny raz nie zdołał przebić jego porządnego pancerza. Karl padł! Rolf zaczął krwawić! A Helmut krzyczeć z bólu po wymianie kolejnych ciosów. W rewanżu Alex celnie pchnął w serducho jednego z parszywców. By po niespełna chwile po tym, po kolejnym swym ataku spoglądać, jak śmierć zawitała do oczu, mężczyzny ubranego w kolczą zbroję. Ostało ich się tylko dwóch, przy siedmiu salkalteńskich obrońcach. Sześciu… Rolf, z pomocą kultysty, wyruszył właśnie do krainy Morra.

Przy takiej przewadze reszta walki przeszła jednak sprawnie. Alex pełen złości i natchnienia bojowego ruszył na mężczyznę w płycie. Przy ruchach pełnych gracji, oraz celnych atakach, czuł że miał przewagę. Po kolejnym uniku zwietrzył szansę na zakończenie tego pojedynku. Zebrał w sobie siły, zebrał ich niesamowitą ilość. Potężny zamach, furia w oczach i ku jego zdziwieniu, po chwili na ziemi znalazła się zakuta w hełm głowa. Pokonał go! Może nie tak efektownie, ale ostatniego z czarnoksięskich obrońców życia pozbawił w tym samym momencie Orwin.

Strażnicy stanęli dymni, w większości poranieni, jednakże zwycięzcy. Z życiem pożegnało się kilku z nich, z życiem musiała się pożegnać jeszcze jedna osoba… przeklęty czarnoksiężnik Chaosu. Ten jednak, nie zważywszy na to co się dzieje za jego plecami, wciąż odprawiał swój rytuał. Był on dla niego w tym momencie najważniejszy! Musiał do skończyć! Był ważniejszy niż jego życie, które zaraz niechybnie miało się zakończyć. I zakończyło się. Czarnoksiężnik do końca był oddany sprawie w którą wierzył. Jednak Alex i jego ludzie również, nie zaryzykowali zbliżania się do maga, szybko podnieśli bronie dystansowe, które leżały pod ich nogami. Mag, jak się okazało, odporny na grad bełtów i zawartości garłacza nie był…

Nie zastali jednak teraz ciszy i spokoju, wcześniej w ferworze walki nie dostrzeglii tego co teraz. Norsmeńskie drakkary zaraz przybiją to brzegu… a z nich wyskoczy z pewnością około czterystu straszliwie groźnych wojowników…

Walka jak widać dopiero się zaczęła…


*** Piórko, Wujaszek ***

Te same drakkary ujrzał Felix i Anzelm, gdy tylko dotarli w pobliże plaży. Serce stanęło im w gardle. To nie było teraz dobre miejsce, by w nim teraz przebywać, oj nie. Szczególnie, że latarania świeciła na dziwny, zielonkawy kolor. Do tego Wujaszek zauważył, że przy latarni nikogo nie ma. Musieli już opuścić to miejsce. Choć nie… teraz Wujaszek coś dojrzał… ciała… kilka, może kilkanaście ciał leżało pod latarnią. Czy wśród nich byli i jego towarzysze? Z tego miejsca jednak tego nie widział... Niemal cumujące jużdo brzegu drakkary, podpowiadały mu, że nie ma czasu na to, by to sprawdzać.

Czas szykować się do obrony miasta… Czas szykować się do obrony życia…


*** Kasztel ***


Siły nikczemnych khazadów z każdą chwilą ulegały zmniejszeniu. Widocznie nie byli oni przygotowani na taką walkę i opór przy kasztelu. Jak się część obrońców domyśliła, wedle planów Synów Mannana miało tu nie być… mieli być pod Ferlangen… ale zostali tutaj i z pomocą armii nie dopuszczali do przejęcia kasztelu. W związku z tym artyleria krasnoludów Chaosu nie osiągnęła pełni swych możliwości. Pewnie mieli osłaniać norsmeńskich wojaków, pewnie mieli i bombardować miasto. Ale raczej im się to nie uda…

Aliquam i Jemioła walczyli, by pozbyć się kolejnej armaty. Mordrin również ciął jednego wroga za drugim, walka wrzała na całego. Kończyny latały na lewo i prawo. Walczyli dzielnie, walczyli by po raz kolejny pokonać parszywą armię Chaosu. Walczyli by ocalić siebie i miasto.

Z obrony kasztelu Salkalten z pewnością wyjdzie zwycięsko, ze stratami ale zwycięsko. Ale już wśród oddziałów roznosiła się wieść, że to dopiero początek, że do plaży przybywają drakkary pełne norsmeńskich wojowników.

Walka się nie kończy… Walka się zaczyna…
 
AJT jest offline  
Stary 28-11-2012, 20:07   #139
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Zdobycie małej armatki się udało, jednak czy rozsadzanie za jej pomocą większej się opłacało? Aliquam nie wierzył, żeby te krasnoludy były wszystkim co Chaos rzuci przeciw Salkanten. Lepiej je zachować, zepsuci kuzyni Aliqa i tak już byli na przegranej pozycji, Synków Mannana miało nie być... Tak czy siak byli uparci, walczyli do ostatniej krwi, każdy. Żołnierze. Tak, jako wojownicy zasługiwali na szacunek, jako istoty - na splunięcie na ich zwłoki.

Khazad chciał sobie przygotować taki stos zwłok. W głowie mu świszczało, ale przynajmniej nie słyszał tak bardzo ogłuszających odgłosów walki, szczęku metalu i huku armat. Jednak krzyki i jęki umierających, słyszał doskonale i czerpał z nich niemałą radość. Podły uśmiech wstąpił mu na usta, kiedy krasnolud się wyprostował, poprawiając uchwyt na tarczy i toporze. Już od jakiegoś czasu zbierał w sobie furię. Ostatni raz wpadł w swój szał, pozbawiający go rozumu, jeszcze przed ich przybyciem do Salkanten. Teraz zaś, cały ten zapach krwi, posoki, dymu, taka bitwa... prawdopodobnie ostatnia tak wielka, której był świadkiem, była tą po której stracił pamięć. Nie pozwoli historii się powtórzyć.

Ruszył z rykiem w stronę najbliższych wrogów, tuż przy kolejnej mniejszej armatce. Gdy go zauważyli, krzyknęli coś do siebie i sięgnęli szybko po bronie, jeden miał miecz, drugi topór, oby Aliquam się nie przeliczył, wciąż nie czuł się najlepiej, ale jego krew płonęła, a oczy i umysł szalały.

Zamachnął się potężnie swoim podwójnym toporem, trafiając jednak prosto w tarczę przeciwnika z mieczem, który wyciągnął ją zza pleców jednym, sprawnym ruchem. Od razu musiał odskoczyć przed kontratakiem i cięciem miecznika, który już na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie znacznie gorszego niż jego kompan. Dlatego też Aliquam unik wykonał w prawo, tak by skrócić dystans do lepszego przeciwnika i oddalić się od drugiego. Tym razem gdy topór leciał w stronę Aliqa, cięcie nie było zbyt dokładne, zdecydowanie silne, ale lepszy mroczny krasnolud, za bardzo się odsłonił. Khazad zamiast blokować cios, uderzył tarczą w przecinający powietrze topór, odtrącając rękę wroga na bok, dodatkowo wypuścił on broń. Zaskoczenie jego skończyło się w momencie, gdy topór starego krasnoluda zatopił się w jego czaszce, rozłupując ją na pół.

Drugi poplecznik Chaosu nie stał jednak bezczynnie, gdy Aliq uśmiercił jego towarzysza, poczuł nagły ból w lewym ramieniu, skubany trafił go! Płytko i niedokładne to było cięcie, pół kroku do przodu i byłoby po ręce, ale przeciwnik był zbyt nerwowy. Mimo wszystko pod wpływem impulsu tarcza wyleciała mu z ręki. Od razu przekręcił się w stronę miecznika, wraz ze swoim toporem. Ich bronie zderzyły się, jednak miecz mrocznego nie mógł równać się z wciąż świeżo zakupionym toporem, dodatkowo Aliquam może i stary, ale ile dzięki temu wiekowi zdobył krzepy! Miecz wyleciał z dłoni, trzymany wyraźnie za słabo, jego właściciel otrzymał niespodziewany cios z czoła w nos. Zatoczył się do tyłu zamroczony, do tego doszło jeszcze kopnięcie w kolano, pod wpływem którego zawył z bólu i padł na drugą nogę. Gdy spojrzał w górę, zobaczył zamazany obraz lecącego na niego podwójnego ostrza.

Aliquam wyszarpnął broń z głowy krasnala, z równą łatwością co z poprzedniego. To dopiero była broń! Szkoda, że do tej pory nie mógł jej przetestować! Teraz jednak widział sporo okazji. Wziął tarczę i ruszył dalej. Ktoś stanął mu na drodze, potężny zamach od boku do boku, przeciwnik zablokował, ale zatoczył się do tyłu. Kolejne uderzenie, ledwo wyrobił się z gardą, teraz Aliq okręcił się wokół własnej osi i trafił w prawy bok przeciwnika, który trzymał tarczę w lewej ręce i po ostatnich dwóch trafieniach, nie wyrobił się z blokiem. Pomiędzy żebra. Gdy Aliq ruszył dalej, przeciwnik jeszcze żył. Próbował oddychać przez dziurawe prawe płuco, potrwa to minutkę-dwie.

Do wielkiego działa. Tak! Dalej! Szybciej! Mocniej! Uderzył tarczą w następnego przeciwnika, który akurat szykował się do uderzenia swoim młotem. Zatoczył się dwa kroki do przodu, ale uniknął topora. Spróbował trafić zamachując się młotem, zza głowy, jednak zrobił zbyt głęboki zamach, co Aliquam wykorzystał, ciągnąc topór z powrotem, od nieudanego cięcia, wywalając bebechy wroga na wierzch.

Bieg, krzyki, bród. Istota walki, bitwy.

W następnego krasnoluda, uzbrojonego w dwa topory, Aliq po prostu wbiegł. Zasłonił się tarczą i rozpędzony skoczył na niego gdy znalazł się dość blisko. Obaj się przewrócili, upadając ze sporym impetem. Jeszcze leżąc, powalony próbował zamachnąć się na Aliqa, akurat jeden topór mu wypadł, ale niestety nie ten z tej ręki, po której stronie był Aliquam. Broń zahaczyła znów o lewą rękę, tworząc na niej kolejną ranę, na szczęście niezbyt głęboką, bo akurat Aliq jeszcze nie skończył upadać, kiedy nadszedł atak. Wstał jednak pierwszy, bo przeciwnik okazał się idiotą i spróbował sięgnąć po drugi topór, gdy nie poczuł go ręką, rozejrzał się za nim. Chwila nieuwagi starczyła by szalony Aliquam odciął mu łeb.

Resztę bitwy zapamiętał jako owinięty w czerwoną mgłę, czarny obraz rzezi. Pięknej, upajającej i satysfakcjonującej masakry.
Ale tym razem to zapamięta.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 28-11-2012, 23:15   #140
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Huk wystrzału!
Liebert aż się cofnął, gdy garść siekańców opuściła lufę garłacza. Być może strażnik zbyt wprawnym strzelcem nie był, ale z takiej odległości chybić nie mógł. Ciałem czarownika targnął wstrząc, w chwili gdy ostre kawałki metalu wbijały się w jego ciało. A niemal w tej samej chwili pozostali strażnicy wysłali w jego kierunku pięć bełtów.
Na stal i ołów czteroręki mag odporny jak się nie był. Zwalił się na ziemię nie dokończywszy zaklęcia. Żył jeszcze, ale gdy wpakowano w niego kolejną porcję bełtów jego czarna dusza opuściła swe ziemskie domostwo. Helmut, tak na wszelki wypadek, uciął magowi głowę, oprzędzając w tej czynności Alexa.
- Zostawmy to wszystko, żeby kapłani to obejrzeli - zaproponował Orwin, machnięciem ręki obejmując całą jaskinię.
- Masz rację - potwierdził Alex. Co prawda może by i znaleźli kilka ciekawych rzeczy, ale... - Dieter, Orwin, opatrzcie nieco wszystkim rany. Ja sprawdzę, co z naszymi.
Nie było komu pomagać. Sieger, Rolf, Karl i Hans nie żyli. Pozostawało tylko zadbać o ich odpowiedni pochówek.
- O kurwa! - zaklął Adolf, który w ślad za Alexem wyszedł z jaskini. - Widzisz to, co ja?
Wskazał w stronę morza. Mimo nocy wyraźnie było widać zbliżające się do brzegu norsmeńskie okręty.
- Siedem, nie - poprawił się - osiem tych cholerstw. Co robimy? - spytał.
- Ty pędź do miasta. Trzeba ostrzec mieszkańców. Może nikt ich jeszcze nie zauważył. A my...
Zanim dokończył Adolf ruszył biegiem w stronę miasta.

- No, chłopcy - Alex wszedł do jaskini. - Czeka na nas kolejna robótka. Niedługo na brzegu wyląduje banda żądnych krwi i łupów Norsmenów.
- Banda Norsmenów? - Liebert spojrzał na Alexa, jakby ten wyskoczył niczym królik z kapelusza. - My? - spytał uprzejmie. Coś w stylu “Nie denerwuj szaleńca”.
- A co to dla nas te parę drakkarów - lekceważąco odpowiedział Alex. - No dobra - zmienił ton. - Nie powstrzymamy ich, to jasne, ale możemy narobić nieco zamieszania. Oni sobie pójdą w stronę miasta, a nam zostaną ich drewniane stateczki.
- Taaaa... jasne... zostaną. Z pewnością bez nadzoru - mruknął Helmut. - Zostanie pewnie z trzydziestu chłopa, a my raczej jesteśmy w stanie... dość kiepskim.
- Pożyjemy, zobaczymy - odparł Alex. - Podkradniemy się. Z pewnością nie spodziewają się ataku. Jeśli nam się uda, podpalimy dwa, trzy okręty i rozpłyniemy się w mroku. Mamy, jak widziałem, dwie lampy. No i trochę prochu. Liebert, znasz się na tym? Na prochu?
Zagadnięty skinął głową.
- A zatem, jak mówiłem, podkradniemy się - powtórzył Alex. - Osłonięty ogień, idziemy cicho jak myszki. Jeśli będą straże na brzegu, to się wycofamy. Trudno. Ale jeśli się nam uda, to może zostaniemy bohaterami. Dostaniemy posąg na rynku.
- Po co posąg wdowie po mnie? - spytał Orwin. - Nawet renty po mnie nie dostanie.
- Uważaj, żebyś wdowcem nie został - odparł Alex - jak tamci wejdą do miasta.

W końcu ruszyli w trójkę - Alex, Liebert i Dieter. Pozostała dwójka pobiegła w stronę miasta, za wszelką cenę starając się tam dostać przed napastnikami.

Norsmeni nie okazali się aż takimi głupcami, by nie zostawić warty. Jednak strażnicy bardziej byli zajęcie narzekaniem, że nie wezmą udziału w rzezi, gwałtach i rabunkach.
Cóż, każdemu według gustu...
I nawet nie zauważyli, gdy dwie latarnie, niczym spadające gwiazdy, przecięły powietrze i rozbiły się na pokładzie.
Oliwa rozlała się, a żarłoczne płomienie zaczęły pożerać wysmołowane deski. A dodatkowej rozrywki dostarczyły wrzucone w ogień woreczki z prochem.
Gdy Norsmeni usiłowali zwalczyć płomienie trzy cienie rozpłynęły się w mroku.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172