|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-01-2015, 14:03 | #541 |
Reputacja: 1 | Karl słuchał wypocin dziewczynki jednym uchem gdyż nie wierzył że to może w czymś pomóc. Bardziej zastanawiał się co można zrobić w tej sprawie jego rozważania przerwał alarm. Zdziwł się bardzo gdyż nie wiedział na co można bić w środku dnia, raczej nikt nie atakuje o takie porze. Dopiero po chwili do niego doszło jak wielkim zagrożeniem może być podpalenie spichlerza - Pewnie mści się, za najazd jaki mu urządziliśmy w nocy może lepiej się tam nie pokazywać...- powiedział Karl Oswald tak szybko wyskoczył do przodu że Miller nie był pewien czy Bosh słyszał co powiedział. Chcąc nie chcąć widząć że Randluf się nie wybiera zaczekał na Hargroma i razem z krasnoludem ruszył w stronę w którą pobiegli sołtys z Oswaldem gdyż sam nie wiedział gdzei znajduje się spichlerz. Miał zamiar raczej trzymać się z daleka i zareagować dopiero gdy Bosh nie będzie mógł zapanować nad sytuacją. |
08-01-2015, 13:39 | #542 |
Reputacja: 1 | Część bohaterów wraz z sołtysem wyruszyli bezpośrednio w kierunku spichlerzu. W karczmie pozostali Randulf, Hargrom i Amelia. - On przyszedł po mnie, on chce mnie zabić. - powiedziała płacząc, wtulając się do Randulfa Nie byli oni jedynymi osobami będącymi w karczmie bowiem leżał tam także Helmut, który jak się okazało zaczął się budzić. Przy spichlerzu pierwszym pojawił się Oswald na swym rumaku. Chłop, któremu zapłacił, w prawdzie nie zdążył wyczyścić konia do końca, ale i tak prędko uwinął się z dobrą połową. Chiwlę później na miejsce dotarli pozostali. Spichlerz jest otoczony przez tłum gapiów i strażników. Pod spichlerzem stoi Walter ubrany w eleganckie szaty. W jednym ręku trzyma miecz, w drugim zaś płonącą pochodnię. U jego stóp leży martwy strażnik. - Szłyszeliście mnie, nie będę się powtarzał, macie wydać mi dziecko, które nosi znamię na ręce, w przeciwnym wypadku spalę ten przeklęty spichlerz. - krzyczał wymachując pochodnią |
08-01-2015, 18:56 | #543 |
Reputacja: 1 | Oswald już z daleka dostrzegł tłumek otaczający spichlerz. Gdy podjeżdżał, ludzie rozstąpili się na dźwięk rozpędzonego konia. Wszak nikt nie chciał skończyć poturbowanym przez jeźdźca. Gdy Bosch podjechał bliżej, ściągnął lejce, a koń wrył się kopytami w ziemię, wzniecając mały tuman kurzu. Zeskakując z wierzchowca, Bosch rozeznał się w sytuacji. Wyglądało na to że strażnik próbował powstrzymać szlachcica, lecz ten zabił go nim biedak zdążył zareagować. Czyli nie spodziewał się takiego obrotu spraw. A kto by się spodziewał? Oswald wystąpił przed wszystkich, samemu dobywając broni. - Cużeś panie uczynił? Czym zawinił ten człek, że go to spotkało? No i jakież to znamię i czemu ktokolwiek miałby wydać Ci swe dziecię i w jakim celu? Zapytał Oswald i patrząc w oczy Walterowi. - To istne szaleństwo. Ludzie, zabierzcie rannego! Może uda się go jeszcze uratować! Powiedział podniesionym głosem do wszystkich i kontynuował zwracając się już do szlachcica. - Zapasy są potrzebne aby wieś mogła przetrwać zimę. Na dobrą sprawę zapasy są również Pańskim majątkiem i utrata ich podobnie odbije się na Panu co na wszystkich mieszkańcach. Czemu grozi pan głodem, a może nawet zagładą wsi? Mówiąc, Oswald cały czas obserwował bacznie Waltera i jego ruchy. Rana zadana przez jednego z nich z pewnością nie była groźna dla wilkołaka, lecz człowiekowi mogła sprawiać pewne trudności w poruszaniu się, albo choćby sporo bólu, odciskającego swe piętno na aparycji rannego.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
08-01-2015, 19:08 | #544 |
Opiekun działu Warhammer Reputacja: 1 | Otwin chciał przypodobać się Oswaldowi, był również gotów wyciągnąć broń, lecz gdy ten tego nie zrobił, chłop również zaniechał dalszych działań. Zareagował dopiero na jego wyraźnie polecenie i doskoczył do strażnika aby odciągnąć nieszczęśnika bądź jedynie jego ciało. Oczywiście nie miał zamiaru rzucać się w paszcze lwa, zbliżając się obserwował zachowanie szlachcica. |
09-01-2015, 09:04 | #545 |
Reputacja: 1 | -Odsuń się, jeśli życie Ci miłe. Chcę dziecko, niczego więcej. Niech Cię nie interesuje mój cel, to moja sprawa - krzyczał mając dostatecznie blisko pochodnię, że gdyby upadł to ogień z pochodni zajmie spichlerz. Wszystko działało na niekorzyść bowiem od dobrych kilku dni nie było deszczu przez co jest bardzo sucho. -Odsuńcie się, nikt nikogo nie będzie zabierał, najpierw dziecko, później możecie robić co chcecie. - wygrażał się trzymając miecz w pogotowiu - a więc wszyscy umrzecie z głodu, albo dacie mi dziecko. Czyż to nie jest proste? Otwin nie mógł podejść ciała strażnika, bo było zbyt blisko szlachcica, który wyglądał na zdesperowanego. Sołtys stał niedaleko Oswalda, wyglądał na załamanego -Daj nam czas, nie wiemy nawet co to za dziecko. -Przyprowadźcie wiec wszystkie dzieci z całej wsi! - wykrzyknął szlachcic Sołtys ze zdumieniem wziąwszy głęboki oddech zwrócił się ku Oswaldowi - Co mamy robić ? W karczmie ocknął się Helmut, usiadł na ziemi i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu znajomej twarzy. Gdy tylko zauważył Randulfa odezwał się do niego. -Co, co się stało? Gdzie, gdzie ja jestem? - powiedział zaskoczony W celi nie działo się zasadzie nic ciekawego, Ketil stał oparty o jedną ze ścian. Starzec usiadł na ziemi zaprzestając tego co robił do tej pory. W całym budynku panował spokój i cisza. Starzec podjął miskę i zaczął jeść, uniósł swój wzrok ku krasnoludowi, a tej ponownie usłyszał słowa: -Co byś dał aby odzyskać to co straciłeś? Pomyśl, a ja to usłyszę. Ketil był niemal że pewny, że człek nie otworzył ni razy buzi, a doskładanie słyszał jego słowa. |
09-01-2015, 12:30 | #546 |
Administrator Reputacja: 1 | W karczmie było nudno, ale za to człowiek mógł sobie posiedzieć i spokojnie poczekać na rozwój sytuacji. W zasadzie powinien porozmawiać z Alicją, ale nie bardzo wiedział, o czym. Ponowić zapewnienie, że się o nią zatroszczy? Raczej nie umiał rozmawiać z dziećmi. Na szczęście z owego zastanawiania się, co by tu rzec, wybawił go Helmut, który odzyskał przytomność. - Jesteś w gospodzie - objaśnił, tłumiąc nieco uśmiech, jako że pytanie go rozbawiło. - Łowca czarownic chciał cię aresztować i zemdlałeś - wyjaśnił, nie wdając się w szczegóły. |
09-01-2015, 14:46 | #547 |
Reputacja: 1 | Karl podszedł blizej do zbiegowiska i gdy zobaczył co się dzieje odszedł trochę na bok by nie zwracać na siebie uwagi. Następnie wyjął kuszę, naładował i stał z nią w gotowości. Miał nadzieję, że Oswald nic głupiego nie zrobi. Nie miał zamiaru ginąć. Tym bardziej za tą wioską czy za niekompetentnych towarzyszy...bał się, że cokolwiek zrobią i tak zostanie to zaliczone na jego rachunek również. W końcu działali razem więc pewnie będą też ponosić konsekwencje razem. Karl znał takie myślenie, niestety nie mógł zrobić nic by uciec od tego stereotypu. Jedyne co mu pozostawało to czekanie na rozwój wypadków Ostatnio edytowane przez Dnc : 09-02-2015 o 00:41. |
10-01-2015, 21:53 | #548 |
Reputacja: 1 | - Jeśli jeszcze nie przygotowaliście wiader z wodą to nie wiem na co czekacie. Bosch odpowiedział sołtysowi i skupił całą swą uwagę na Walterze. - Więc tylko chcesz dziecko i nic innego cię nie obchodzi? Bestyja też w sumie tylko dziećmi się interesuje. Dlaczego zarówno potwór jak i Ty pożądacie niewinnych dzieci i mordujecie tych którzy wejdą wam w drogę? Czemuż to na bestyji znaleźliśmy kawałki tkanin z jakich zrobione są twe koszule? Wszak nikogo w okolicy nie stać na tak drogie sukno. Oswald wyciągnął zza pasa strzęp materiału zebrany w lesie i rzucił go pod nogi szlachcica. - Skąd to szaleństwo, w tak zacnej rodzinie o której wiele dobrego się słyszało? Przecież oczywistym jest że jeśli podpalisz spichlerz to stracisz jedyną przewagę jaką masz, a chłopi nie będą mieli żadnych oporów aby zatłuc cię na miejscu. Do tego jeszcze ta zbrodnia. Czemu więc poświęcać wszystko? Zresztą i tak pewnie nie odpowiesz. Oswald będąc już dość blisko Waltera przyjął postawę szermierczą. - Więc stań ze mną na ubitej ziemi jak mężczyzna, a nie jak tchórz będziesz groźbami rzucał. Na to Ci chyba odwagi starczy? Czyś psu spod ogona wypadł? Czekam! Po tych słowach przygotował się do obrony.
__________________ Our sugar is Yours, friend. Ostatnio edytowane przez Cattus : 10-01-2015 o 22:01. |
10-01-2015, 23:57 | #549 |
Reputacja: 1 | Karl słysząc nawoływanie do walki. Przeklął w myślach Oswalda, spichlerz, szlachica no i oczywiście sołtysa. Temu durniowi nie miał zamiaru przepuścić przy żadnej okazji. Właśnie takie zachowanie Karl nazywał głupim. To się mogło źle skończyć. WIdział Bosha w akcji, jeśli szlachcic podejmie walkę to pewnie przegra. O ile w ogóle przeżyje. Nie uśmiechało mu się uchodzić z tej wsi z wypisanym listem gończym za zabicie arystokraty...a tak to się mogło skończyć. Nikt nie będzie pytał czy brał w tym udział czy nie. Widział takie rzeczy już nie raz.. Bycie zwierzyną gdy wcześniej było się łowcą mogło być ciekawym doświadczeniem ale miał nadzieję, że jeszcze uda się to jakoś zażegnać. Co raz częściej mu się zdawało, że wszystko co się dzieje w okół niego zakrawa na chichot losu.... Karl wyszedł z tłumu niosąc gotową do strzału kuszę. Obszedł w okół zbiorowisko przechodząc za plecami arystokraty by tego go nie widział i stanął mniej więcej za nim ale tak by mieć również czysty strzał do drugiego pojedynkowicza. Uśmiechnął się do Oswalda lekko ruszając kuszą dając znak że jest tutaj obecny i w razie czeka gotów do strząłu. Wolał by ten wiedział o jego obecności. Nie wiedział jeszcze co uczyni. Zabicie Waltera nie było mu w smak... rozważał też drugą możliwość. Taki możny Pan pewnie sowicie obdaruje tego kto zabije jego przeciwnik gdy ten będzie miał przewagę. Nie miał nic do Bosha, w gruncie rzeczy uważał go za dobrego człowieka, którym chciał kiedyś zostać jednak życie się potoczyło inaczej.....Tak czy siak nie miał nic do Bosha ale to przeccież tylko interes i chęć przetrwania... - No zobaczymy...zobaczymy jak to się teraz rozwinie.. - powiedział cicho do siebie chcąc odegnać myśli o zdradzie i skupić się na tym co się dzieje pod jego nosem. |
11-01-2015, 23:45 | #550 |
Reputacja: 1 | Hargrom całemu zajściu w karczmie przyglądał się z boku. Bardzo mu się nie podobało to, co się działo, zwłaszcza zachowanie Ketila, ale wolał nie dolewać oliwy do ognia wtrącając się. Zwłaszcza stając przeciwko łowcy czarownic. Na szczęście drugi z łowców miał więcej oleju we łbie i zażegnał konflikt, przynajmniej tymczasowo. Krasnolud zamówił śniadanie, by w końcu uciszyć czymś kiszki odgrywające marsza. Siadł przy stoliku możliwie blisko Helmuta i zajął się nieśpieszną konsumpcją. Skończył ją akurat gdy na zewnątrz rozległ się dźwięk rogu, a po chwili do gospody wszedł Randulf z zapłakaną Alicią. - Co się dzieje? To alarm, czy polowanie? - zapytał Frosta. Gdy usłyszał wyjaśnienia, pobiegł do pokoju po swój ekwipunek bojowy. Wrócił równie szybko, przywdział kolczugę i hełm, a do ręki chwycił tarczę. Tylko topora jeszcze nie dobywał. - Zostaję z Wami, na zewnątrz pewnie już ich wystarczy - powiedział. Po chwili milczenia dodał: - Chcesz tu siedzieć, czy wyprowadzimy ją gdzieś poza wieś? - Wskazał głową w kierunku dziewczynki. Oba rozwiązania były złe. W karczmie łatwo ją było znaleźć, za to w lesie nie byliby ani chronieni przez ściany, ani nie mogli liczyć na czyjekolwiek wsparcie.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution. Because I must not allow anyone to stand in my way. -DN Dyżurny Purysta Językowy |