Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-09-2014, 12:57   #51
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Roran zaraz potym jak dowiedział się, że zostali okradzeni wpadł w jakiś podłym nastrój. Szedł szybkim krokiem gdzieś z przodu zanurzony w swoich myślach.
"Obudził się" dopiero jak znaleźli wieżę. Bez wiekszego namyślu Roran otworzył w sposób siłowy drzwi jednak starał się to zrobić tak by nie poszły w drzazgi ale mogły im jeszcze służyć.
Sam najchętniej ruszyłby śladem złodziei jednak nie chciał opuszczać drużyny. Czuł się za nich poniekąd odpowiedzialny a zostawieni sami sobie nie wiadomo jak by skończyli. Nie namyślając się długo Roran zostawił niepotrzebne rzeczy w wieży, biorąc tylko broń i szykował się do polowania.

Bardzo się zdziwił jak okazało się, że wiekszość drużyny, nawet Jochen był chętny na rozprawienie się, że złodziejaszkami!
Czując, że humor mu się poprawia klepną z czułością kupca i Ivana po plecach: Dorwiemy sukinsynów! - podniecony rzekł
Gwizdnął na Bhazer'a i po chwili gdy był pewny że pies złapał trop machnął na towarzyszy i sam pobiegł za nim.
W Górskiej Straży biegali nie raz, nie dwa po górach z pełnym ekiwpunkiem, zbroją i bronią a do tego po kolana w śniegu. Szybko wystartowali zapominając na chwilę o kompanii, mając nadzieję na szybkie odzyskanie ich rzeczy i dorwanie odpowiedzialnych.
 
Dnc jest offline  
Stary 24-09-2014, 08:25   #52
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Odnalezienie bezpiecznego kąta Moritzowi dało pewną ulgę – przez chwilę myślał, że w okolicy nie ma nic, co mogłoby ich skrzywdzić, w przeciwieństwie do wulgarnych przesądów górali. Jednak spoglądając ze szczytu strażnicy na wzgórza, rozciągające się na horyzoncie długim, niskim pasmem, otrząsł się ze złudzeń i jego wyostrzone, pierwotne zmysły raz po raz niespokojnie omiatały okolicę, której tajemniczość wzbudzała jeszcze potworniejsze podejrzenia i mroczne opowieści. Spojrzał na oślepiające słońce, w duchu prosząc o jeszcze jedną możliwość ujrzenia, jak zachodzi za graniami.

Chwilę później stopy zachrzęściły na żwirze i kamieniach wokół kryjówki, a on, oddalając się od mamroczącego inkantacje Thurina i przygotowujących się do pościgu towarzyszy, zniknął w gęstych i głębokich zaroślach. Przemierzał puste, opuszczone miasto, które uległo żywiołom, jak duch zapomnianej i dawnej przeszłości. Gdy nie poruszał się prędko i bezdźwięcznie, stał w ciszy, wstrzymując oddech i wytężając słuch, spięty bardziej, niż tropiący ofiarę tygrys. Wiedział, że rozpoczęło się polowanie, w którym mógł być zarówno myśliwym, jak i zwierzyną, w zależności od woli bogów, którzy ostatnimi czasy ciskali jego losami na oślep, jak fechtmistrzowie we mgle. Ponury gaj zdawał śmiać się z niego, a jego śmiech najeżony był groźbą, która doprowadzała do szału.

Z mniejszą finezją poruszała się grupa pościgowa, zmierzająca w przeciwnym kierunku. Szelest ciężkich peleryn, szmer prowadzonej szeptem rozmowy i pojedyncze szczeknięcia psów płoszyły pardwy, przepiórki i kaczki, które podrywały się z piskiem w powietrze. Drogę przez miękkie grunty pokonywali wyjątkowo powoli, zmuszeni do omijania tworzących się wszędzie bajor wypełnionych mętną wodą. Ślimacza prędkość denerwowała popędliwców, lustrujących spod ściągniętych brwi splątane, ciemne i posępne gąszcze. Mimo że było południe, kory drzew tworzyły miejscami gęstwinę, którą światło przenikało z trudnością. Konary i gałęzie były zdeformowane, rosły jakby w dół, ku ziemi, a nie w górę. Kora drzew miała barwę czarną lub ciemnobrązową, a listowie było rzadkie.

- Fuj! Co za smród! Na pewno odbije się to na stanie moich płuc. – splunął Roran, nachylając się do wejścia jaskini, której człowiek pewnie nie odwiedził od miliona lat. Rozległ się dziwny zapach, którego nie mógł zidentyfikować, choć jego nozdrza rozszerzały się jak u dzikiej bestii. Psy warczały w stronę ohydnie cuchnących ciemności.

- Suka próbowała nas zmylić – powiedział Jochen, jak gdyby już pewny wersji „matka z dziećmi”, którą tak chorobliwie zafascynowany był Iwan. Jeszcze raz sprawdził ślady. Przebiegła sztuczka niemal się udała. Widocznie ścigana musiała wiedzieć o jaskiniach coś, czego oni nie wiedzieli.

- Faktycznie, ślady odbijają na północ, w kierunku ruin miasta – przytaknął Iwan. Zmęczony wojnami, intrygami, a nawet w pewnej mierze ideałami stary bohater, jakim był Jochen, po raz kolejny okazał się bardziej spostrzegawczy od towarzyszących mu osób.

W każdej linii architektonicznej ruin, w każdym kształcie, w każdej barwie zawierało się coś nienaturalnego – jakby po latach przyroda próbowała udowodnić zbiorowy obłęd łączący wszystkich starożytnych mieszkańców miasta. Pożerając kilometr za kilometrem, szli zniszczonymi chodnikami, gdzie w szczelinach między płytami rosła trawa, by za chwilę porzucić je dla krętych, wąskich ścieżek między bagnami. Bezpieczne przejścia były trudne do odnalezienia. Mijali sklepienia dawno przegniłych bram. Dusze płonęły chciwością na myśl o skarbach, które mogły pozostać nietknięte w klasztorze albo dalszych częściach zrujnowanego miasta, ale świeże powietrze przesycone było już strachem – strachem przed demonicznymi pazurami i szczękami kryjącymi się gdzieś w tej plątaninie pradawnej natury i resztek cywilizacji. Cierpliwość ścigających powoli ulegała wyczerpaniu, jak z resztą i czas, który zamierzali poświęcić na poszukiwania. Przejmująca, zaklęta cisza nie zdradzała obecności natury, a co dopiero ludzi.

Aż nagle, usłyszeli bezlitosny jak brzęk stali niski śmiech i piskliwe krzyki wydawane w lęku przed śmiercią. Zaintrygowani, podbiegli i przycupnęli za grubymi pniami, obserwując z daleka rozgrywającą się tragedię.

- Bękarci pomiocie o niewiadomym pochodzeniu – mruknął cynicznie przez ukryte pod brodą usta Roran. Było to z pewnością jedno z nadających się do powtórzenia wyzwisk.

Pomiędzy szkieletami budowli poruszały się dwa okazy ocalałe z dawnych, ponurych wieków – ogry, występujące w wielu starożytnych legendach. Ponury dowcip stwórców, którzy wyposażyli je w prymitywny umysł, wielkie cielsko i niekończący się apetyt, podobnie jak ulepionych z tej samej gliny niziołków, których dla odmiany obdarowali sprytem i filigranowymi rozmiarami, pozostawiając tę samą żarłoczność. Szczęki bestii były niezwykle masywne, a kształt głowy wskazywał na niewielki mózg, w którym mógł zmieścić się tylko instynkt śmierci. W szerokich oczach płonął straszliwy głód – pragnienie nie tylko napełnienia brzucha, ale też żądza zadawania cierpienia. Kark, barki i nogi mieli tak potężnie umięśnione, że nadawały im dziwny wygląd, jak gdyby ciążyli ku przodowi. Z niewytłumaczalnym, absurdalnym podziwem tropiciele obserwowali grę żelaznych strun pod spaloną słońcem skórą.

Iwan nie poświęcał swej uwagi małpoludom, lecz jeńcom, którzy leżeli związani pod kruszącą się ścianą dawnego budynku. Zahipnotyzowany był zimnym pięknem pojmanej kobiety, której histerycznie drobnym ciałem wstrząsało łkanie. W jego oczach zapłonęło uwielbienie, kiedy spojrzał na jej giętkie i szczupłe kształty, drżące ze strachu i wyczerpania. Na alabastrową skórę, widoczną nad cholewami butów. Uśmiechnął się twardo, a jego dzikie oczy płonęły blaskiem, który zrozumiałaby każda kobieta. Ogr porwał ją do góry i przerzucił sobie przez ramię. Elfka szamotała się na próżno. Krępujące ją sznury zdawały się być nie do rozerwania. Razem wyglądali jak ciemnoskóry satyr z białą nimfą w ramionach. Mimo że była bezbronna, ciało martwego ogra nieopodal wskazywało, że bestie tym razem zamiast królika w pułapce schwytały, i to z wielkim trudem, szablozębnego tygrysa.

Drugi z potworów wziął związane jednym sznurem czworo dzieci, wszystkie łudząco do siebie podobne i elfiej urody prócz jednego. Najeżone żółtymi kłami szczęki się śmiały, a w oczach płonęło piekło. Zaczęły kierować się gdzieś na wschód.

Thurin pod nieobecność towarzyszy zajął się to ćwiczeniem wymachów toporem, już naznaczonego nową runą, to popijał gorzałkę, czy sam ze sobą grał w karty. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanął Moritz, pokazując cielsko leżącego na zewnątrz białego kozła wielkości kucyka.

- Mamy co jeść – powiedział dumnie, mimo że polowanie zajęło mu wiele czasu. Zastanawiał się, gdzie teraz podziewali się jego towarzysze...
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 24-09-2014 o 09:23.
Lord Cluttermonkey jest offline  
Stary 24-09-2014, 14:54   #53
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Thurin uśmiechnął się szeroko. Runa wyszła perfekcyjnie. Zajął się więc zagospodarowaniem sobie czasu.

Tymczasem słońce coraz bardziej zbliżało się ku nieboskłonowi. Cienie zaczęły się wydłużać, szmery nabierały nowego wydźwięku. Łyknął więc tęgo gorzałki i wrócił do rozkosznego nicnierobienia.

Zbliżała się noc, zaczęło się ochładzać. Thurin założył na siebie płaszcz z niedźwiedziego futra, kurtę z bobrowym kołnierzem. Wrócił do gry w karty z samym sobą. Wyglądało na to, że wygra tę partię.

Po jakimś czasie złowił uchem dźwięk czyichś kroków. Moritz.

Uśmiechnął się na widok zwierzyny i, jeszcze bardziej, Moritza.

Jego oczy pytały. Thurin odpowiadał.

- Nie, jeszcze nie wrócili - rzekł

I dodał: - Może trza by ich poszukać?
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 26-10-2014 o 16:52.
Fyrskar jest offline  
Stary 24-09-2014, 22:38   #54
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Góral wzruszył ramionami. Nie to że nie obchodził go los towarzyszy, wręcz przeciwnie. Ale wierzył, że sobie poradzą. Chciał wierzyć. Zresztą bieganie teraz za nimi mogłoby się skończyć rozminięciem albo nawet zagubieniem w ruinach miasta i tak by się potem nawzajem wszyscy szukali.
- Nie ma sensu - mruknął. - Lepiej oprawić zwierzynę. Jak nie masz nic lepszego do roboty, to zajmij się koziołkiem a ja pójdę sprawdzić wnyki.

Po jakimś czasie Moritz przytaszczył jeszcze dzika.
- Głodny dzisiaj spać nikt nie pójdzie. Jak dobrze podwędzimy, to i na jutro trochę zostanie. Zaraz się za to zabiorę, tylko zerknę, czy nie widać czegoś nowego z góry.
Moritz miał na myśli oczywiście przyjaciół, ale nie powiedział tego głośno. Wdrapał się na wieżę i rozejrzał wokoło stając tak, żeby samemu nie być widocznym.
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 25-09-2014, 11:41   #55
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po kolejnej godzinie pościgu Jochen ponownie zaczął się zastanawiać, czy skórka warta jest wyprawki, innymi słowy - czy warto szukać dalej złodziejaszków. Nie dość, że ścigani nieźle mylili tropy, to na dodatek jasną rzeczą było, że po złapaniu złodziei niewiele da się odzyskać.
Z drugiej strony - danie tamtym solidnej nauczki było warte odrobiny trudu.
Na dodatek pościg odbywał się w całkiem niezłym otoczeniu - malownicze acz dziwaczne ruiny zawsze stanowiły odpowiedni podkład do snutych przy ognisku lub w gospodzie opowieści.
Co prawda nie liczył na to, że znaleźć by się dało w tym opuszczonym i zrujnowanym mieście jakieś skarby, Ale nie garść znalezionego złota świadczyła o sukcesie, przynajmniej w opowieści, którą i tak bez problemu można było ubarwić.

Jak się wnet okazało, opowieści nie trzeba było nawet ubarwiać, bowiem banda złodziejaszków wpadła w gorsze tarapaty, niż dostanie się w ręce ścigających.

- Odciągnijmy jednego ogra - zasugerował cicho Jochen. - Z jednym powinniśmy dać sobie radę w jakimś ciasnym, ograniczającym jego ruchliwość miejscu. A potem spróbujemy dorwać tego drugiego.

Skoro elfka położyła trupem wielkiego ogra, to oni nie powinni być wszak gorsi.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-09-2014, 16:40   #56
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Roran na widok wielkich ogrów aż uśmiechnął się radośnie
- Już myślałem, że przyjdzie nam z elfką się siłować a tak te kolosy będą w sam raz powiedział wyciągając kuszę
- Pomysł dobry kiwnął głową na słowa Jochena tylko kto odwróci uwagę jednego z nich? Dobrze by było byśmy nie mieli zbyt duży strat w sile ognia jeśli mamy rozwalić jednego z nich raz dwa a potem zabrać się za drugiego nim tamten dopadnie "przynętę". W takim razie proponuję magika, sprytny jest jak coś nie wyjdzie to będzie kombinował. Jak nie on to może psa wyślemy? Wtedy my w trzech go szybo położymy.
 
Dnc jest offline  
Stary 27-09-2014, 17:09   #57
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Thurin patrzył jak Moritz zajmuje się zwierzyną. Ma chłopak wprawę, trza przyznać.

Wsadził topór za pas, a karty za pazuchę. Gorzałkę podsunął Moritzowi, niemo proponując mu łyknięcie sobie.

- Słuchaj Moritzie - zaczął rozmowę - jakiś czas już razem podróżujemy. Mimo to jakoś nie było czasu opowiedzieć sobie jak to drzewiej bywało. Może opowiesz mi coś o sobie. Jeśli chcesz rzecz jasna.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 26-10-2014 o 16:52.
Fyrskar jest offline  
Stary 27-09-2014, 18:23   #58
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Deszcz padał już długo, płaszcz przemókł pierwszy, nie przejął się, okrył się płachtą namiotu. Nawoskowany materiał długo walczył, ktoś wykonał tak dobrą robotę, za jaką wziął pieniądze. Felixowi się to bardzo podobało, za rzadko ostatnio trafiał na uczciwe osoby.
Jak ten arabski kupiec. O ile był kupcem, co to za kupiec, co nie chce sprzedać swojego jedzenia. Zrozumiałby bretonśkie jasne 2450, przepiórki faszerowane grzybami, ale brak suchego mięsa?
Brak racji na sprzedaż nie był szczytem nieuczciwości.
Obiecał strażnicę, miejsce dobre do spania i skierował tam, dwóch krasnoludów i trzech ludzi z jego karawany. Jak dobrze liczył a liczyć potrafił powinien już być na miejscu jakiś czas temu.
Do wad araba dochodziła jeszcze bezczelność, chciał kupić jego własną małpę. Jego własnego chowańca, towarzysza samotnej podróży, oraz niezastąpiony rekwizyt teatralny. Otworzył boczną sakwę.
-Sucho ci?
Małpa tylko zasyczała na deszcz i właściciela nim ten zamknął jej sakwę. Koń też się oburzył.
-Zazdrościsz? Ja też moknę.
Poklepał konia po szyi myśląc czy już czas nałożyć na siebie schowany gdzieś jeszcze suchy koc.


-Jednak chyba będziemy spać w suchym miejscu. I może znajdę towarzystwo zanim z wami zwariuję do końca.
Uśmiechnął się do wyłaniających się zza zakrętów „traktu” ruin i ponaglił konia w stronę jednego z wyższych kształtów, czegoś co powinno być strażnicą.


Zgodnie z obyczajem zatrzymał się na odległość strzału z łuku i wyciągnął ręce pokazując w ponadnarodowym geście brak broni w nich i brak złych intencji.
-Jest kto?
Nie czekając na odpowiedź zsiadł z konia i prowadząc go ruszył do wieży.


-Dzień dobry, Felix von..-zaczął nim poznał do kogo mówi.- a to wy, szukałem was. Jednak arab mnie nie okłamał. Cieszę się, że was widzę.- Zaczął wesoło by szybko spoważnieć.
-Co się stało z resztą? Gdzie jest Mathias? Potrzebny mi jest, muszę z nim omówić co widziałem, z wami. Nie jest dobrze, co się dokładnie stało z naszą karawaną?
 
Matyjasz jest offline  
Stary 27-09-2014, 22:30   #59
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Świeże zakąski!
- Yh? Te, popilnuj tych bachorów – upuszczony pęk dzieci upadł na zarośnięte resztki kafelków. Piskliwy krzyk elfiej latorośli oświadczył światu ból, gdy głowę rozcięła ostra krawędź kamiennej płytki. Tytan, obserwując szczekającą ścianę drzew, zaczął kołysać się na absurdalnie krótkich nóżkach. Gigantyczny tors z niemal szorującym po ziemi baryłkowatym brzuchem zbliżał się, nie zdając sobie sprawy z przerażającego losu. Złapał oburącz ogromny buzdygan. Miał wielkie ręce, na których potężne muskuły prężyły się przy każdym, najmniejszym ruchu – ani Jochen, ani Iwan nigdy nie widzieli większych dłoni. Kupiec gmerał w brodzie i taksował broń. Iwanowi zdawało się, że odgłos bijącego serca niesie się na mile. Dla towarzyszy mógł wyglądać jak porażony strachem posąg, jednak nie była to prawda. Stał jak zaklęty, gdyż płonął żądzą pochwycenia wspaniałego ciała elfki i zmiażdżenia go w swych żelaznych ramionach. Tymczasem Roran, z jakąś dziwną, obojętną lekkością, czekał z przygotowaną kuszą. Podczas swej służby w Górskiej Straży spotkał się już z ogrami i zdawał sobie sprawę z tego, co go może czekać. Wiedział też, że każde stworzenie mające materialne ciało można zabić materialną bronią, niezależnie od jego rozmiaru, czy też upiornej formy. Dla niego, tak jak dla codziennie budzących się o świcie chłopów, to był tylko plon, który w tym wypadku trzeba było skosić nie sierpem, lecz toporem. Nikt z całej trójki nie zwracał uwagi na osowiałego Mathiasa, którego stan wcale się nie poprawiał od kilku dni, tylko coraz bardziej pogarszał – ociekał potem i sapał bez przyczyny. Mimo że znał się poniekąd na leczeniu, nie potrafił sobie pomóc, upatrując przyczyny słabej kondycji w nadużywaniu magii.

Wielkolud był zaskoczony oślepiającym atakiem. Brzęknęły cięciwy i trzy białe błyskawice przecięły powietrze ze straszliwym świstem. Bełty zatopiły się w szerokim cielsku ogra, a strzała weszła aż po lotkę w muskularną rękę, która eksplodowała posoką. Oczy Jochena wyszły na wierzch, gdy salwa, która zmiotłaby każdego legendarnego rycerza Starego Świata lub zmieniłaby go w skomlącego o życie psa, nie sprawiła, że bestia padła trupem, a jedynie tryskała obrzydliwie juchą. Z daleka widzieli, jak ścisnęła buzdygan z taką siłą, że pobielały jej kłykcie łapsk, oczy gorzały jak złoty ogień piekielny, a zęby błyskały złowrogo. Olbrzym, dławiąc się krwią, wydał najbardziej przeraźliwe wrzaski, jakie kiedykolwiek słyszeli. Był to diabelski ryk, pełen obrzydliwego triumfu, jakby zapowiedź kresu żywota napastników. Z zagrody utworzonej przez rzędy ociekających śliną kłów wydobyło się gardłowe wycie:

- Świeże zakąski!

Bhazer potrząsnął głową, jak lew potrząsa grzywą i ryknął, wyrażając niezaspokojoną żądzę krwi. Smok skoczył do przodu, przypominając błyskawicznymi ruchami tygrysa. Jednak nie zdążył nawet doskoczyć do rozwrzeszczanego diabła, gdy opadający buzdygan zrównał go z ziemią, pozostawiając z ukochanego towarzysza Iwana krwawy kadłub, który tylko odlegle przypominał psa. Widząc to, Bhazer w jednej chwili z oszalałej pantery zmienił się w panicznie uciekające zwierzątko. Złowrogi ogrzy ryj, nasycony pierwszą ofiarą, roześmiał się ponuro, mimo poważnie napuchniętej i poranionej powłoki, która już wysyłała do mózgu sygnały budzące bezsensowną, desperacką dzikość.

- Na Sigmara, nie tym razem! – dysząc Mathias strząsnął z oczu pot. Pochłonięci koszmarem nierównej walki przyjaciele nawet nie zauważyli, jak wokół czarodzieja drzewa zaczęły czarnieć, przypominając dziwaczne, nienaturalne formacje skalne. Gąszcze usychały i rozsypywały się w nicość, a mętne kałuże parowały w niesłychanym tempie, zostawiając po sobie nieprzyjemny odór brudnej wody.
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-09-2014 o 10:48.
Lord Cluttermonkey jest offline  
Stary 28-09-2014, 21:27   #60
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Moritz przerwał na chwilę oprawianie zwierzaka, by łyknąć podsuniętej przez Thurina gorzałki. Przytrzymał ją przez chwilę w ustach, nim przełknął i zaczął opowiadać.

- Czas, płynie dla was inaczej, khazadzie. Macie wieki, na to, by znaleźć swoje miejsce i szczęście w życiu. Ja po dwóch dekadach na szlaku, jako zwiadowca, przepatrywacz, kurier, myśliwy, czuję się zmęczony. Zmęczony, nie znużony. Mógłbym to robić przez następne dwie dekady. Budzić się co rano w nowym miejscu, pierwszy raz widzianym w świetle wschodzącego słońca i nie wiedzieć, jak będzie wyglądało to, w którym pójdę spać. Ściskać się na sianie z dziewką wiedząc, że nigdy więcej jej nie spotkam. Odkrywać, co kryje się za następnym zakrętem, drzewem, wzgórzem...
Góral ponownie przepłukał gardło gorzałką, po czym wznowił urwaną myśl.

- O mnie czas zaczął się już upominać. Czuję to z każdą kolejną pokonaną milą, z każdą kolejną nocą spędzoną na twardej, zimnej ziemi. Czuję to, gdy zmienia się pogoda, kiedy echa starych ran pohukują w kościach. Dlatego chciałbym się ustatkować. Znaleźć dobrą kobietę. Nie tę jedyną. Takich miałem na pęczki. Wystarczy mi dobrą. I żeby dała mi potomka, któremu będę mógł przekazać wszystko, co widziałem na szlaku i czego się nauczyłem. Wciąż jednak odwlekam ten dzień, w którym swojego kostura użyję, jako podpałki. A to dlatego, że...
Głos Moritza zaczął się rwać, jakby nie był pewny od czego zacząć. Albo czy powinien.

- Jest sprawa... ważna dla mnie... niedokończona. Ludzie. Oni są najważniejsi. Każdy. Ty, ja, Arab, kobieta, która ukradła nam jedzenie. Wszyscy. I oni... - góral potarł zroszone potem czoło - ostatnio gdzieś znikają... znaczy ktoś ich skupuje...

Thurin musiał chyba pomyśleć, że Moritz bredzi, ale wtedy właśnie usłyszeli z zewnątrz znajomy głos.
 
dzemeuksis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172