|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-04-2017, 13:52 | #231 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 20-04-2017 o 15:04. |
20-04-2017, 15:58 | #232 |
Reputacja: 1 | Oleg krążył między budynkami spoglądając z daleka na miejsce zostawił żebraków. Niestety nie pojawili się, a czas już naglił. Baron i reszta pewnie już na niego czekają. Włóczęga naparł mocno na ciężkie drzwi karczmy i wszedł, jak do siebie. Rozejrzał się marszcząc twarz i choć zauważył towarzyszy to nie skierował swych kroków w ich stronę. Zdjął plecak i posadził go na dopiero co zwolnionym stołku przy szynkwasie. - Dwie flaszki wina - zamówił nurkując w czeluściach plecaka by sięgnąć dwa srebrniki i trzasnąć nimi o blat. Schował jedną, drugą odkorkował trzonowcami i dopiero wtedy ruszył do pozostałych. Oparł się o ścianę i pociągnął łyka. Stał z boku starając się nie wyglądać na członka grupy. Mając w pamięci, że część z oddziału może być obserwowana starał się wypatrzeć osoby zachowujące się podejrzanie. Wysłuchał wszystkich w milczeniu od czasu do czasu zwilżając usta kwaśnym winem. - Ustalamy jakiś sygnał do ataku? rzucił ukradkiem nie odwracając się w stronę pozostałych. Gdy dyskusja wyglądała na zakończoną zakorkował butelkę i schował ją za pazuchę. - Spotkajmy się na tyłach naszej kamienicy - dodał zbierając się do wyjścia. ------ Gdy tylko Oleg wyległ na ulicę szybkim krokiem ruszył wzdłuż ulicy by znaleźć swych niedawno zapoznanych znajomych. Mirona i Marię. Koniecznie musiał się dowiedzieć, czy wraz z kilkoma znajomymi mogą się zamelinować na tyłach kamienicy, w której trzymany był ten pożal się boże Estalijczyk. Obmyślona na szybkości bajeczka - o tym, jak podpadł strażnikom i teraz niema gdzie się ze znajomymi napić, a tam jest takie fajne miejsce - w połączeniu z poczęstunkiem i nawet zaproszeniem na libacje mogła ułatwić przedostanie się na tyły budynku. No i Naszego cacy Barona trzeba było przebrać za menela bo pozostałych dwóch wystarczyło poczochrać i ubrudzić mordy. Może Mironek opchnie swoją katanę za parę pensów, jak mu powie, że kumplowi straże podarli kurtę. |
21-04-2017, 01:57 | #233 |
Reputacja: 1 | Dzień przepustki zaczął się wcześnie. Karl aka Otwin przyszykował się do wyjścia zostawiając w barakach mundur i zakładając na siebie miejskie ubranie. Diuk cenił sobie ciuchy dobrej jakości, po tym jak spędził miesiące w zakonnym habicie z oślego włosa. Podobnie musiał uczynić z halabardą i ze zbroją. Ogolony na całej głowie ruszył z poselstwem. Dzielnica Schlosfels była najokazalszą w całym Nuln, to tu Diuk winien szukać kogoś kto zaprowadzi go do Świętych. Święci bo tak nazywał się gang, który rządził półświatkiem w tej części miasta znany był z tego, że jego członkowie byli najlepszymi kieszonkowcami na całym Reiku. Tak przynajmniej słyszał Diuk, Karl usłyszał też, że do nich należy całe Altestadt. Pierwsze kroki Karl skierował w stronę opery, ochotnik szukał strażników na patrolu, sprawdzał ich ścieżki. Diuk zatrzymał się przy elfim agitatorze. - Zbierzcie się nadobni państwo na koncert jedynej i niepowtarzalnej Aelinor Springsing zwanej Słowikiem Ulthuanu! Tylko dziś wieczorem w Operze Miejskiej!- Elf mówił gładko i donośnie, tak że było go słychać w cały zaułku Bankierów, Diuk słuchał. Może nie wyglądał, ale był koneserem muzyki klasycznej. Być może uda mu się jeszcze zobaczyć koncert jeśli załatwią to szybko. Nagle uwagę Diuka zwrócił podejrzany typ. Przeciętny "frajer," gdyż tak w slangu ulicznym nazywano kogoś kogo można łatwo okraść, nawet by go nie zauważył dla Karla jednak rzucał się on swoją niepozornością w oczy. Karl ruszył za podejrzanym typem do zaułku bankierów. Mężczyzna skręcił w prawo przy mennicy i minął strażnicę. Diuk kojarzył jednego ze strażników strojącego przy drzwiach strażnicy z twarzy, miał chyba na imię Lukas. Gruby Karl musiał przyznać, ze mennica była źle strzeżona, nic więc dziwnego, że nie znalazł od razu znalazł kogoś z branży. Podejrzany typ ruszył na południe wzdłuż muru, a Karl idąc za nim dotarł go Bramy Gryfa, zaraz na przeciwko miał "Klinikę Doktora Koln'a" z wielkim szyldem przed, którą stał mężczyzna w masce doktora zapraszający na jak to określił "profilaktyczne puszczanie krwi" i coś zwanego enemą. Karl zatrzymał się przy nim i zakupił maść na ramię oraz składniki o których usłyszał od Medyka. Karl śledząc podejrzanego typa przeszedł jeszcze raz obok opery i zerwał jedną z ulotek. Następnie przeszedł obok Teatru Krańca Świata. Na placu przed teatrem mężczyzna spotkał się z żebrakiem podał mu coś co wyglądało jak skrawek materiału który żebrak szybko wepchnął w bandaż, który miał na ręce. Najstarszy trik w podręczniku. Pomyślał Gruby Karl. Podejrzany typ przeciął Dzielnicę Turmhugel i wyszedł wprost na świątynię Vereny. Diuk przypomniał sobie Inkwizytora z tego kościoła, który ścigał go w Altdorfie i aż dreszcz go przeszedł. Karl szedł za nim Nordstrasse aż doszedł do świątyni Handricha. Mężczyzna wszedł do środka. Karl rozejrzał się wokół budynku. Na jednym z filarów znajdował się dziwny symbol. Nie mając nic lepszego do roboty Karl postanowił też wejść. Świątynia Handricha przypominała bardziej giełdę niż miejsce kultu. Pod olbrzymią kopułą budynku dochodziło do głośnych i tłocznych negocjacji biznesowych natomiast pod ścianami mieściły się kantory i filie banków. W powietrzu było czuć pieniądz, a Diuk zaciągnął się nim głęboko nim ruszył dalej za podejrzanym typem. Diuk niemal stracił go z oczu w tym tłumie, ale mężczyzna odnalazł się w jednej z bankowych kolejek. Karl śledząc podejrzanego typa dotarł w końcu na tył świątyni gdzie znajdował się ogród. Typ rozejrzał się wokół siebie, ale Karl zdążył się schować za krzakami. Diuk zobaczył jak mężczyzna wszedł do kanałów używając studzienki i odczekawszy parę chwil ruszył za nim. Karl szedł tunelami ściekowymi pozostając w bezpiecznej odległości od poświaty jaką dawała pochodnia podejrzanego typa idącego przed nim. Nagle , gdy Karl wychodził z zakrętu coś uderzyło go w głowę. Topher stracił przytomność. Karl ocknął się w wysuszonym zbiorniku ściekowym, był otoczony przez ludzi w czarnych kapturach. Diuk rozejrzał się po pomieszczeniu. W centrum zbiornika stał olbrzymi pozłacamy pomnik młodego mężczyzny. Idol w jednej ręce trzymał mieszek złota, w drugiej natomiast wytrychy. Diuk mimo, że zamroczony zrozumiał, że to posąg Ranalda. - Kurwa, moja głowa.- Powiedział Diuk. - Kim jesteś i czego tu szukasz?- Zapytał jeden z zakapturzonych. - Jestem...Karl przysyła mnie garnizon.- Powiedział. - Jesteś szpiegiem? Zapewne nie miałeś nas aresztować w pojedynkę.- Powiedział inny zakapturzony. - Nie jestem jebanym szpiegiem. Przyszedłem negocjować.- Odpowiedział Karl. - Negocjować?- Zapytał kolejny zakapturzony wyraźnym kobiecym głosem.- Co masz negocjować?- Karl miał już wyraźnie dość tego całego przesłuchania. Wstał i z wkurwionym wyrazem twarzy odpowiedział. - Mam negocjować waszą pomoc. Doszło do ataku na garnizon halabardników, jeden fagas myśli, że może wejść na wasz teren. Pomyśleliśmy z chłopakami, że może będziecie chcieli nam pomóc w pozbyciu się wspólnego wroga.- - Hmm...- Pierwszy zakapturzony zamyślił się chwilę.- Jeśli to co mówisz jest prawdą to naprawdę poważna sytuacja. My jednak nie możemy wam pomóc. Ranald zabrania zabijania. Jesteśmy złodziejami, a nie mordercami. - Wy se chyba kurwa jaja robicie.- Diuk odpowiedział zaskoczony. Kilka godzin później Diuk wracał do kryjówki Barona. Z negocjacji nic nie wyszło, ale udało mu się załatwić kontakt u pasera świętych. Baron i inni opracowali już plan, a Diuk dowiedział się, że Estalijski bękart dał się złapać. Plan Barona był genialny w swej prostocie. Diuk i Detlef mieli zaatakować od frontu, Karlowi podobał się ten pomysł. Gdy nadeszła pora Diuk wyszedł z budynku. Topher miał zamiar złapać jednego ze strażników przy drzwiach i skręcić mu kark, w tym samym czasie krasnolud powinien uporać się z drugim frajerem. Diuk przyszykował również majher który wepchnął za pas nad dupą, by ewentualnie wbić małe ostrze w gardło celu.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 22-04-2017 o 22:02. |
22-04-2017, 21:59 | #234 |
Reputacja: 1 | Truskawa ruszył z resztą oddziału w pobliże miejsca akcji. Mieszanka podniecenia i strachu wypełniała jego duszę. Czuł już taki stan nie raz i nie raz zastanawiał się czy będzie to ostatnie wrażenie w jego życiu. Zasłonił usta maską, a głowę kapturem. Napięta kusza lekko drgała w jego ręku, gdy zajmował pozycję. Za chwilę się zacznie i zdenerwowanie rozwieje się jak poranna mgła, ulegając pierwotnym instynktom i żądzy mordu. |
22-04-2017, 23:59 | #235 |
Reputacja: 1 | Walter wyszedł, razem z niziołkiem Niklausem, z "Odpoczynku wojaka" i zaczął szukać miejsca, z którego można by się wspiąć na dach. Szukał uważnie, przypominając sobie szczegóły z poprzedniego rekonesansu. W końcu znalazł budynek, wyglądający na opuszczony, znajdujący się po tej samej stronie ulicy co kamienica oprychów. Ściany miał poniszczone, brakowało w nich kilku cegieł. W sam raz, by znaleźć oparcie podczas wspinaczki. Skierował się na tyły budynku, obserwując, czy nikt ich nie widzi. -Wejdę pierwszy, na wypadek gdyby dach miał pierdyknąć.- powiedział do niziołka, po czym zwinnym ruchem wszedł na górę. Spojrzał na dół, na boki, upewniając się, czy nikt niepożądany go nie widzi. Nikogo nie zauważył, więc ostrożnie zaczął przesuwać się po starym dachu. Doszedł do krawędzi. Tuż pod nim rozciągała się ponura, wąska uliczka. Teraz najtrudniejsza część. Nie wiadomo w jakim stanie jest następny dach. Może złamać się pod ciężarem akrobaty. Ale trzeba zaryzykować. Możliwe, że od tego będzie zależeć misja, jaką zlecił im Gruber a także życie estalijczyka. Walter nie skoczył. Zamiast tego poczekał na Niklausa, aż ten do niego dołączy. Spytał się malca, czy zdoła przeskoczyć ulicę, czy będzie potrzebna mu będzie pomoc. |
24-04-2017, 15:53 | #236 |
Reputacja: 1 | Sierżant zdecydował i rozeszli się, próbując nie sprawiać wrażenia, że się znają. Detlef nie był najbystrzejszym krasnoludem, z pewnością nawet najbystrzejszym krasnoludem w Nuln, ale jakoś tak dziwnie miał przeświadczenie, że jeśli ktokolwiek zainteresował się nimi w pobliżu ich tymczasowego lokum, to teraz pęka ze śmiechu widząc całe te starania mające na celu utrzymanie tajemnicy. Prawda była taka, że pomimo doświadczenia kilku z nich w przestępczym półświatku nie byli jeszcze zgranym zespołem, który takie zadanie potrafiłby przeprowadzić sprawnie i bez wzbudzania nadmiernej ciekawości otoczenia. Pozostawało mieć nadzieję, że ich braki nie spowodują strat w oddziale, bo weź tu, kurna, wytłumacz podporucznikowi, że z przepustki na miasto ktoś nie zdołał wrócić. Karcer dla pozostałych jak nic. Chustę mającą służyć za maskę przekazaną przez Barona przyjął, ale nie zamierzał korzystać. Już dawno stwierdził, że człowieki mają problem z odróżnieniem jednego nieludzia od drugiego. Dla nich był po prostu krasnoludem i tyle. A choćby im się z imienia i nazwiska przedstawił, to nie zapamiętają. Po prawdzie trudności w zapamiętywaniu szczegółów różniących osoby spoza własnej rasy miały też krasnoludy, ale przecież nie będzie na własną rasę narzekał, co nie? W pobliżu meliny bandytów zwolnił i zachowując dyskrecję (czyli zezując okrutnie spod kaptura) próbował zorientować się, czy pozostali znajdują się na pozycjach. Zniknął na chwilę w bocznej uliczce, by przymocować do przedramienia nieco zdezelowany, ale wciąż pełniący swą funkcję puklerz i przygotować toporki - po jednym w każdej ręce. Gdy ponownie ruszył w kierunku pilnującej domu dwójki mężczyzn uważał, by toporki pozostawały za jego plecami. Był już całkiem blisko, trzymając się środka ulicy tak, by bandyci nie znajdowali się w jednej linii z podchodzącym z przeciwnego kierunku Diukiem (posrało ich na te szlacheckie tytuły - Baron, Diuk, zaraz jakaś księżna elektorka się znajdzie, kutfa...). Krasnolud ponownie miał okazję do narzekań na człowieków, bo żadnego znaku nie ustalono, żeby skoordynować działania. Czyli trzeba było zrobić hałas na tyle duży, żeby tamci usłyszeli. Ale to za chwilę. Gdy był już kilka kroków od bliżej stojącego oprycha wyciągnął zza pleców toporki i cisnął nimi w mężczyznę. Nie czekając na efekt sięgnął po młot, żeby dokończyć to, co zaczął.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... Ostatnio edytowane przez Gob1in : 25-04-2017 o 11:14. |
25-04-2017, 13:24 | #237 |
Reputacja: 1 | Loftus Ritter miał złe przeczucia, nie wyrażał ich jednak na głos. Nie chciał siać defetyzmu. Zgodnie z sugestią mia udzielić wsparcia grupie uderzeniowej, więc podążał za nimi w odległości paru kroków, idąc drugą stroną ulicy.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
25-04-2017, 17:18 | #238 |
Reputacja: 1 |
|
25-04-2017, 17:40 | #239 |
Reputacja: 1 | Oleg widząc mężczyznę wychodzącego z klopa postanowił nie zmarnować okazji. Sięgnął po sztylet zza pasa i podszedł ostrożnie stawiając kroki. Gdy był tuż za nim chwycił go za usta i przystawił ostrze do gardła - Piśnij choć słówko, a utopisz się w swojej krwi - wyszeptał mu do ucha dociskając ostrze do krtani. Ostatnio edytowane przez Morel : 25-04-2017 o 17:43. |
26-04-2017, 21:14 | #240 |
Reputacja: 1 | Baron minął Olega i tylko szepnął tak by trzymany usłyszał. - Wydobądź informacje. Jak będzie współpracować to ogłusz. Jak nie to pozbądź się go i tak taki w przewrocie nie pomoże.- Po czym ruszył do drzwi opierając się plecami o ścianę i czekając na znak od Olega. Oleg poczuł falę niezdrowego podniecenia, zachichotał po cichu mocniej przytulając do siebie trzymanego mężczyznę, po czym z całej siły wcisnął podeszwę buta w tył kolana oprycha tak by ten musiał przed nim klęknąć i przytłoczył go ciężarem swojego ciała. - Proszę daj mi tę radość i zacznij się drzeć - wyszeptał - albo mów jak tam wejść i ilu was jest - dodał nieco głośniej delikatnie odsłaniając usta trzymanemu mężczyźnie. Gustaw tylko pokiwał głową na poczynania Olega. Przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał. Nie wyglądało, by przekonywanie ze strony Olega czy Gustawa zadziałało, ale na szczęście gość chyba chciał sobie pogadać. Był nadzwyczaj przystojny, twarz - gładka jak u niemowlaka... - Kim jesteście? Czego chcecie? - Przejmujemy ten teren kolego. Chcesz żyć to gadaj gdzie jest nasz człowiek i kto go pilnuje. - Który to wasz? Oni wszyscy w piwnicy są - dodał szybko by zostać uznanym za przydatnego* - Estalijczyk. Tego Alfonsa z piwnicy też bierzemy. Lepiej dla was, żeby jeszcze żyli obaj. - Jak srać wychodziłem to jeszcze żyli. A co chcecie od Alfa?* - Rozmowny jesteś jak na kogoś kto może zachłysnąć się za chwilę swoją juchą. Ilu ich pilnuje. Mów, albo zrobię Ci wzorek na tej ładnej buzi - Oleg przystawił krawędź sztyletu do policzka. - Słuchaj, koleżko. Nawet nie wiecie z kim zadzieracie. - Wy też. Mów jak tam wejść. - Normalnie, drzwiami. - im bardziej wychodziło na to, że przesłuchujący nie zna się na swoim fachu tym bardziej jeniec się rozluźniał.* - Dziękuję. - Oleg odszepnął i wepchnął sztylet w miękkie miejsce między chrząstkami krtani przyciskając mężczyznę mocniej do ziemi. Ten chciał jeszcze krzyknąć nim spokojnie udał się do ogrodów Morra, ale stal w gardle uniemożliwiła wydobycie pełnego głosu. Zagulgotał krwią i osunął się na bruk zalewając go gęstą posoką. Oleg patrzył przez chwilę oszołomiony i zdziwiony, jak mały opór dla ostrza stanowi ludzkie ciało. Gdy jego stopy zaczęły taplać się w krwi - której ilość również wprawiła go w zdumienie - szarpnął kubrak martwego mężczyzny i zawlókł jego ciało do wychodka. Nie bez trudu wpakował zwłoki na tron i zamknął drzwi. Idąc w stronę Barona patrzył z niedowierzaniem na szeroki pas krwi pozostawiony na ziemi. Gdy opał się o ścianę budynku dyszał ciężko, jakby przerzucił cztery wozy drwa. - Obaj. Żyją.. Są w piwnicy. - Wydusił półgłosem między świszczącymi oddechami. Oczy miał szeroko otwarte, aż powietrze szczypało go w spojówki. Rozwartymi nozdrzami wdychał metaliczny zapach krwi i, która była wszędzie. Spojrzał na dłonie całkowicie pokryte ciemną, gęstą cieczą. Wytarł je w płaszcz, ale ona nie schodziła. Ubranie również było nią przesiąknięte i skóra dłoni ślizgała się po materiale. Oleg nie przestawał ich jednak wycierać i robił to coraz bardziej nerwowo, coraz szybciej i mocniej, aż krew była roztarta na całym jego ubraniu i twarzy. Choć krwi nie było aż tak wiele, gdyż ostrze nie trafiło tętnicy, to oczy włóczęgi widziały nienaturalne może posoki, która zdawała mu się rozprzestrzeniać po jego ciele z każdym ruchem. Im bardziej ją z siebie zcierał tym więcej jej na sobie miał. Oddech przy tym stawał się nierówny, szybki i zdecydowanie za krótki. Pojawiły się mroczki przed oczami a nogi ugięły się pod włóczęga. Osunął się po ścianie i błądzącym mętnym wzrokiem spojrzał na Barona. Wyglądał tak, jakby przed chwilą znalazł wymordowanych rodziców. W oczach można było zobaczyć błaganie o pomoc, ale usta zdawały się rozciągać w uśmiechu kiedy nie łapały powietrza. Ostatnio edytowane przez Morel : 26-04-2017 o 22:50. |