|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-01-2018, 22:24 | #371 |
Reputacja: 1 | Kapral Thorvaldsson odchodzący z miejsca kłótni z niezadowolonym tłumem przystanął, usłyszawszy słowa jednego z miejscowych. Obrócił się raz jeszcze i szybko namierzył wzrokiem podżegacza. - Skoro magazyny są pełne materiałów, to czegoś dwa dni cicho jak wesz w urkowym zadzie siedział!? - ryknął wzburzony i postąpił w kierunku człowieka. - Czegoś milczał, gdy w pocie czoła deski pozyskiwaliśmy na budowę tych pieprzonych barykad!? Przecież łatwiej byłoby gotowy materiał wziąć!- kolejne kroki przybliżały go do mężczyzny. - Czegoś z zapałem szafy z domów wynosił, żeby barykadę usypać!? Może dlatego, że to nie był TWÓJ dom, tylko twoich sąsiadów, co!? Takiś ty bohater teraz i odpowiedź na wszystko masz!? - krasnolud nie zamierzał odpuścić. - I tak. Rację masz, że bogaci sobie poradzą. Pewnie nawet wtedy, gdy te psy z południa przyjdą i wedrą się do miasta. Pewnie bogaci dalej będą bogaci, a biedni zginą od ognia i ostrzy wrogiej armii. - Mówił ciszej, ale wciaż słyszalnie dla zgromadzonych ludzi. - A wiecie dlaczego tak będzie!? - Znowu ryknął. - Dostaliście coś kiedyś od bogaczy? Pewnie, że nie. I dlatego wiecie równie dobrze jak ja, że jeśli sami o siebie nie zadbacie, to pewni być możecie być jednego, że bogaty tego za was nie zrobi! Chciecie wierzyć, że bogaty przyjdzie was bronić, gdy najemnicy Wernicky'ego wedrą się do portu i zaczną rzeź? Myślicie, że od waszego biadolenia i narzekania barykada sama się zbuduje, a wy będziecie tylko w szynku piwo żłopać i się przyglądać? Jesteście aż tak naiwni, czy to durnota zwykła?- zapytał. - Myślicie, że kim ja jestem? Kapralem zwykłym. Przymusem do armii wcielonym, bo się komuś ubzdurało, że armię przeciw Wernicky'emu chce wysłać, a jakoś żołnierzy brakuje. Myślicie, że ja tutaj jestem, bo mi świetnie za to płacą? Że gdyby armia broniła bogatych, to użerałbym się z wami o każdą pieprzoną deskę i krzesło? Tam, przy przeprawie - wskazał ręką w kierunku, skąd przymaszerowali - razem z tuzinem i jeszcze trzema dziesiątkami poborowych, dla których w większości była to pierwsza walka, odparliśmy sześć setek wroga. Bezlitosnych i zaprawionych w boju najemników i weteranów. Połowa z nas poległa. Większość pozostałych przy życiu miała rany, często takie, że nie było wiadomo, że w ogóle wydobrzeją. - przerwał na chwilę. - Wiecie po co wam to w ogóle mówię? - Znowu zapytał. - Bo te wszystkie młodziaki, którzy życie oddali tam nad rzeką oddali to życie za Wissenland. Za swoją ojczyznę. Za wasze miasto też. Bo Wernicky już przechadzałby się przy stosach trupów mieszkańców Meissen, gdybyśmy wtedy nie zatrzymali jego lewej flanki. Nie byłoby żadnego żołnierza, który przybyłby tutaj, żeby was i waszego miasta bronić. Gryźlibyśmy piach, a was dorzynaliby południowcy i zdradzieckie psy Brocka. - I ty mi mówisz, że armia broni tylko bogatych? - zwrócił się do podżegacza. - Mylisz się. Armia, a przynajmniej Czwarta Kompania Trzeciego Regimentu Armii Wissenlandu nie służy bogaczom. Służymy wszystkim mieszkańcom prowincji! - Podniósł głos, żeby wszyscy dobrze usłyszeli. - Ja nawet nie jestem poddanym waszego cesarza. A jednak jestem tu, walczyłem za was... i będę walczył za was. - Powiedział z przekonaniem. - Potrzebuję jednak waszej pomocy, żeby w ogóle obrona miasta miała jakiekolwiek szanse powodzenia. - Oznajmił. - Dlatego ty... - wskazał podżegacza. - Zostajesz od teraz moim doradcą i koordynatorem budowy fortyfikacji. Będziesz doradzał w kwestiach pozyskania materiału na budowę barykady. - Ściszył głos, aby słyszał go tylko zaskoczony podżegacz. - Dobierzesz sobie dziesięciu ludzi spośród was. Takich, którzy mają wśród was posłuch i poważanie. Cała dziesiątka dostanie żołd równy temu, jaki dostają ci chłopcy, którzy oddają za was życie z mieczem w ręku. To chyba uczciwa zapłata, co? Dla ciebie podwójna stawka, bo i odpowiedzialność większa. Chciałbym, żebyś wskazał wszystkie miejsca, skąd można pozyskać materiały do budowy, a także siłę roboczą i inne zasoby, które mogą się przydać. Potrzebna także pomoc tutejszych mieszkańców przy budowie i pozyskaniu materiałów. Przecież wy wiecie najlepiej co można zabrać, a co skrzywdzi kogoś i pozbawi środków do życia. Zorganizujemy konfiskatę dla celów obrony miasta i urządzimy wam taką barykadę, że psy Wernicky'ego podkulą ogony i uciekną na sam widok. Wszystkie tematy wykraczające poza wasze możliwości zgłaszacie do mnie, czyli kaprala Thorvaldssona i ja działam dalej. Przecież chodzi nam o to samo. Żeby obronić to miasto przed wrogiem i żeby wszystko wróciło do normalności. Zgoda? - Wyciągnął rękę do mężczyzny chcąc przypieczętować układ. * * * Jakiś czas później napotkał Barona, gdy ten latał w te i we wte po garnizonie. Gdzieś krasnoludowi mignęli niektórzy Ostatni, więc może to zebranie jednak miało miejsce? - Sierżancie. - Zwrócił się do przełożonego. - Ptaszyny ćwierkają, że mamy tutaj niezły bajzel. - Wyszczerzył się. - Tak widzę, że dowódca obrony załatwia różne sprawy, często osobiście, przez co rozłazi mu się całokształt tego, co się dzieje w mieście. - Powiedział. - Ja jestem prostym krasnoludem i nie znam się na polityce. Na zarządzaniu miastem, ani jego obroną też nie. Ale tak sobie myślę, że może sierżant skorzystać z doświadczenia pewnego kowala, któremu interes szedł tak dobrze, że w ledwo dwadzieścia lat sześć kuźni postawił. - Mój dziad, Ingvar, bo to o nim mowa mawiał tak: są ci od wydawania poleceń i ci od ich wykonywania. I jedni i drudzy muszą znać się na swojej robocie. Ci od wydawania poleceń muszą wiedzieć co się dzieje i jak reagować na sytuację. Ci od wykonywania muszą być możliwie świetnymi specjalistami od swojej działki, ale nie muszą znać się na wszystkim. Bo to fucha tego, kto ogarnia całość i wydaje im właściwe polecenia. - Powierdział kapral. - Na koniec dodawał, że czeladnik odpowiedzialny za miech nie powinien mówić kowalowi jak ma kuć. A czeladnik machający młotem nie powinien się zastanawiać co wykuć, bo to robota kowala. Dziad Ingvar zrobił jeszcze więcej - każdy zakład kowalski robił co innego. W jednym wstępnie formowano pasy metalu, w drugim wykuwano ostrze, w kolejnym hartowano i szlifowano, następny dostarczał głowice, kolejny jelce, a w ostatnim składano wszystko do kupy i dostarczano gotowy miecz do składu handlowego. W tej sytuacji nawet kowal nie byłby w stanie zorganizować wszystkiego sam. A zapas surowca w każdym zakładzie musiał być pod ręką, bo transporty szły regularnie i każde opóźnienie kosztowało krocie oraz groziło utratą klienta. Tym właśnie zajmował się dziad Ingvar - organizacją pracy wszystkich zakładów. Sam nie kuł, choć znał się na tym jak nikt. Po prostu nie miał na to czasu. - Wyjaśnił. - I tak sobie myślę, że sierżant musi być jak dziad Ingvar - przestać latać jak ze sraczką od bramy do bramy, tylko wskazać konkretnych ludzi do konkretnej roboty i wyznaczyć regularne pory składania raportów. Ci ludzie muszą być odpowiedzialni za swoją część, a przy tym mieć ten luksus, aby pozostałe obszary mieć w zadku, bo to sierżanta robota, żeby ogarniać całość. - Siedzieć za biurkiem i wydawać jasne polecenia. Nie dziesięć naraz każdemu, bo tego nikt nie ogarnie. Rozkaz, czas na wykonanie, zasoby w ludziach i sprzęcie do realizacji, raport z wykonania i od nowa. Przecież jak przyjdzie do szturmu, to dowódca obrony chyba sam nie będzie na murach stawał? Co, jeśli zostanie ranny albo zginie? Kto będzie wydawał rozkazy by trzymać za wszelką cenę, albo wycofać się ze straconych odcinków? - No dobra. Zagadałem się i tera w brzuchu mi burczy. Sierżant przemyśli i zrobi jak uważa. Ja tam zawsze słuchałem dziada Ingvara, bo złota miał tyle, co reszta klanu razem wzięta. Wiedział co mówi dziadyga. - Detlef mrugnął porozumiewawczo i chciał ruszyć w kierunku kantyny, ale zastygł w pół kroku. Cofnął się i zasalutował regulaminowo. - Kapral Thorvaldsson prosi o pozwolenie na aprowizację! - Detlef poczekał na pozwolenie i skierował się do kuchni.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
01-02-2018, 02:26 | #372 |
Reputacja: 1 | Karl Topher uśmiechnął się, gdy usłyszał o planie okradnięcia Silber Hause przez Loftusa i jego nową przyjaciółkę, na szczęście dla młodego czarodzieja Diuk miał kilka rad. - Słuchaj młody, bo Cię lubię więc podzielę się z tobą mądrością półświatka Meissen w tej sprawie. NIE RÓB TEGO. Ostatni mądrala jaki tego próbował miał ciekłe srebro wlane do gardła. Nawet z magią po swojej stronie tego nie przeżyjesz. Jeśli jednak to Cię nie odstraszy pamiętaj o tych rzeczach.- Diuk wyjął swoją łapę z kieszeni i zaczął liczyć na palcach. - Po pierwsze załatw sobie plany budynku, powinieneś je dostać w ratuszu. Powiedz, że Gustaw chcę zobaczyć, czy można ich budynku użyć do przechowywania jedzenia w razie dłuższego oblężenia. Wiesz, dobrze pilnowany budynek, a w przypadku głodu chleb będzie wart więcej niż srebro. Może nawet załatw sobie wycieczkę po ich skarbcu. Po drugie jeśli chcesz użyć fałszywego srebra, żeby je dać Brockowi, przy okazji zgarnąć sztabki z huty srebra, czy co tam wymyślisz, pamiętaj, że każdy. Brock, Wernicky, cwaniaki z Silber Hause będą je liczyć, będą je dotykać, ważyć i testować. Ci z Meissen nawet bardziej od tych z południa. Jeśli jednak będziesz mieć okazję, schowaj kilka sztabek, nie trzymaj ich z resztą kradzionego towaru, najlepiej podziel cały łup na mniejsze łupki. Chyba uczyli się w tym kolegium o wkładaniu wszystkich jaj do jednego wora.- Karl roześmiał się z własnego żartu po czym kontynuował. - No i ostatnia, najważniejsza rzecz. Jeśli was złapią, ja nic o tym nie wiedziałem. Heh, jeśli robicie to dziś w nocy to przynajmniej mam wymówkę, że nie było mnie w mieście, jakby ludzie z gildii zaczęli zadawać pytania. O świcie powinniśmy być z powrotem, więc wtedy mogą wam pomóc. Niemniej przydała by nam się jakaś dystrakcja, co by Graniczni nie zauważyli łódki. Mam już mundury, a ten plan obozu wroga.- Diuk zaczął kopiować schemat.- To mapa do zwycięstwa.- Karl poklepał czarodzieja po ramieniu.- Jeśli masz jakieś pytania to dawaj. Ja na twoim miejscu poszukał bym kogoś kto próbował tego samego i przeżył. No chyba, że potrafisz zapytać o to trupy.-
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 01-02-2018 o 02:29. |
01-02-2018, 09:09 | #373 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 01-02-2018 o 10:05. |
01-02-2018, 13:56 | #374 |
Reputacja: 1 | Włóczęga kucając przy jednej z szerszych szczelin między starymi, zmurszałymi deskami drapał się po brodzie nasłuchując rozmów i myśląc intensywnie. Spędził w ten sposób tak dużo czasu, że na brodzie pojawił się wyskubany plac pozbawiony włosów. Wraz z wyrwanym kolejnym zakręcającym się kędziorkiem wpadł mu w końcu jakiś tam pomysł na ucieczkę. Zerwał się na równe nogi i dopadł do leżącego pod ścianą siennika, który sądząc po zapachu i łaciatej barwie dość już widział w swoim życiu. Zacisnął złamany nożyk w dłoni i zaatakował z góry wbijając ostrze w materiał. Kilkoma szarpnięciami wybebeszył go z zawartości, a pozostałe płótno rzucił na ziemię. Następnie zebrał wszystkie narzędzia jakie znalazł w pomieszczeniu. Na brudnej podłodze lądowały równo obok siebie grabie pozbawione głowy, które stały się samą rękojeścią, łopaty, dziabki, motyki i haczki. Dobrze zawinięte w materiał zostały obwiązane dratwą, której żołnierze postanowili go nie pozbawiać. Całość nabrała słusznych rozmiarów i ciężaru. I tak sobie leżała na brudnej podłodze. Oleg stanął nad nią wspierając ręce o biodra i z uznaniem skinął głową. Zdjął swój płaszcz i rzucił w bok. Zdjął także koszulę, przewrócił ją na druga - czystą - stronę i włożył z powrotem, a włosy związał ciasno resztką oderwanej dratwy. Napluł na kawałek znalezionej tkaniny i obmył mocno zabrudzoną do tej pory twarz. Otrzepał spodnie i dumnie pomyślał `no inny człowiek`. Wszak to nietypowy, ale jednak kamuflaż. Po raz kolejny przykucnął przy jednej ze ścian i z uwagą wyglądał przez liczne szczeliny. Przyłożył bok twarzy do desek i postukał delikatnie w kilku miejscach. Raz jeszcze wyjrzał przez szczeliny, chwycił zimny kawał żelastwa, który zapewne w poprzednim życiu był elementem pługu ornego, ale dziś stał się prowizorycznym łomem. Z mokrym chrzęstem deski jedna po drugiej ustępowały na wysokości ud tworząc niewielkie wyjście, przez które Oleg mógł wyjść z łatwością i jedynie z niewielkim trudem wyciągnąć za sobą swój pakunek. Będąc w końcu na zewnątrz rozejrzał się szybko i sięgnął przez otwór po wyrwane deski by uzupełnić nimi ubytek w ścianie. Przywarł do pachnącej wilgocią ściany i zerknął ukradkiem za róg. Na szczęście wraz zachodem słońca spada aktywność żołdaków, zupełnie, jakby byli jakoś spokrewnieni z jaszczurkami. W sumie też są zimnokrwiści. Kiedy spacerująca parka rozprawiająca o planowanych inwestycjach zrabowanego majątku zniknęła z widoku jęcząc zarzucił swój pakunek na plecy, by nie zostawić śladów ciągnięcia i przemknął do sąsiedniego namiotu. Tam zrzucił go na ziemię wzbijając chmurę pyłu i czekał. Po krótkiej chwili, w której nawet nie zdążył dobrze złapać oddechu w zasięgu głosu pojawił się niewysoki, krępy najmita wiążący właśnie spodnie. - Hej kolego! - Oleg wrzasnął unosząc dłoń i zmierzając na spotkanie. Zaskoczony najemnik rozejrzał się upewniając się, czy to do niego skierowane było zawołanie, ale nie widząc nikogo innego kandydata również ruszył w kierunku Olega błyskając pokaźną łysiną odbijającą światło nieśmiało wnoszącego się Mannslieb. - Przepraszam cię, możesz mi pomóc, bo ja już kurwa nie mam siły - Frietz wskazał przy tym leżący na ziemi pakunek. - Ja tu miałem żarcie roznosić, a kazali mi jakieś graty dźwigać. To miało gdzieś na północ jechać, a ja nawet nie wiem która to strona. Jak tego na wóz nie załaduje to mnie wybatożą. Pomóż proszę..odwdzięczę się. - Dodał z uśmiechem widząc niechętną minę najmity i sięgając ze spodni woreczek z zielem fajkowym. - Najwyższa jakość, nie jakieś tam chwasty. Ostatnio edytowane przez Morel : 01-02-2018 o 14:01. |
01-02-2018, 19:53 | #375 |
Reputacja: 1 | Bert zgodził się na plan Loftusa, a właściwie na swój udział w sprawie, choć właściwie żadnego planu nie było, tylko ogólna wizja i czary-mary. Na razie jednak o tym nie myślał, musiał przygotować obronę przed siłami Brocka, zwłaszcza że po awansie wreszcie mógł działać jak się należy. Zebrał ludzi, palącą się mieszankę oraz pancerny wózek i ruszył do fortu. Po drodze dyskretnie rozlewali miksturę na pomoście, ale tak by można było później z powrotem przejść, czyli wylewali tylko z jednej strony pomostu. Potem pogadał z Walterem. |
01-02-2018, 20:46 | #376 |
Reputacja: 1 | Mag był zadowolony z efektu jaki wywarł jego pomysł, teraz mógł pokazać też jego minusy. Wszak uzyskał już zapewnienie pomocy w jego realizacji. Zaczął tym razem bardziej oficjalnie
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
02-02-2018, 03:08 | #377 |
Reputacja: 1 | Diuk zasalutował i opuścił zebranie. Karl Topher przeszedł się po karczmach, poszedł też po ochotnikach z gildii. Wszyscy mieli obserwować i zgłaszać podejrzanych typów i sympatyków Wernickego, Brocka. Głównie chodziło o agitatorów, osiedlowych mówców i kultystów szukających okazji. Żołnierzom, nie tylko w porcie, ale i w całym mieście. Dodatkowo Diuk zabrał dwa oddziały żołnierzy i kilkunastu ochotników z miasta do przeszukania magazynów. Oficjalnie? Rekwizycja w imieniu Księżnej Emanuele. Diuk nawet zorganizował papier, żeby świecić nim jeśli ktoś stawiał opór. - Narzędzia na barykady do Detlefa. Dla was koty młodszego sierżanta. Wszytki olej i alkohol do Berta na most, a tkaniny co ich mole nie pożarły do kwatermistrza w garnizonie. Na mundury będzie. Jak jakieś żarło będzie to do świątyni zanoście.- Oczywiście u kwatermistrza już czekali na transport ludzie z czwartej kompanii i siepacz z gildii. Jedna część trafiała do Loftusa w nieoznaczonych skrzyniach, a dwie trzecie do kontaktów z gildii, a do kupców czeki za towar, który armia zabrała i które księżna spienięży po oblężeniu. Gildia miała odsprzedać towar po oblężeniu, ale Diuk bierze 30% w kamieniach szlachetnych z góry, za towar. Gildia ma 70% zysku i towar, który nic jej nie kosztował i może odsprzedać go właścicielom, którzy oprócz towaru po złodziejskich cenach otrzymają odszkodowanie od Wissenlandu w formie złota za czeki jakie dał im miły pan oficer z armii. Problem w tym, że Nuln mogło po prostu nie zaakceptować czeków, ale by się tego dowiedzieć trzeba by tam pojechać. Prosty plan, który Diuk obmyślił po tym jak pił piwo w karczmie i mówił siepaczom od zorganizowanej, że wycieczka się przesuwa bo szpiedzy. Do zmroku Diuk w asyście ponad pięćdziesiątki osób szabrował wszystkie przemysłowe budynki i magazyny w mieście. Jeśli trafiała się broń, dobry pancerz lub coś ciekawego Karl kazał to zabierać do garnizonu, ale do kwatery Ostatnich.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 02-02-2018 o 03:15. |
02-02-2018, 08:44 | #378 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
02-02-2018, 09:47 | #379 |
Reputacja: 1 | -No dobra- powiedział Walter, wysłuchawszy słów Berta- Do wieczora będzie wszystko zrobione. Chociaż mówiąc szczerze, to wolałbym sam to nadzorować. Boję się dać im cokolwiek do zrobienia, ale dobrze, przybędę na naradę. -Dobra żołnierzy, są rozkazy z dowództwa, więc słuchać uważnie!- krzyknął do obrońców fortu, którzy zbliżyli się do niego, słuchając.-Macie tutaj te beczki. Jest w nich łatwopalna ciecz. Powtarzam łatwopalna. Czyli jak dotknie ognia to pierdyknie, podpalając cały fort. Do wieczora macie zrobić dwie rzeczy: po pierwsze, rozlać ją po budynkach fortu! Tylko przedtem macie zabrać stąd cały ogień! Po drugie, cofnąć się do wylotu mostu i zacząć budować barykadę. Tutaj jest pancerny wózek, używajcie go do osłony swoich poczynań. Lepiej żeby wróg nie wiedział co my tutaj robimy. Mnie niestety wzywają na naradę do dowództwa. Zostawiam was z tym samych. Ty będziesz nadzorował pracę!- wskazał palcem do żołnierza wyglądającego na najbystrzejszego - Jeśli coś się stanie, ty będziesz za to odpowiadał. Wszyscy rozumieją? To dobrze, wrócę przed wieczorem... A i zapomniał bym o najważniejszym. Później będę potrzebował kilku odważnych ochotników... do specjalnej misji, niezbyt trudnej, ale dla osób które nie uciekną w panice. Powiedzmy, że będę potrzebował czterech. Zastanówcie się i potem was wybiorę. Zadowolony z siebie cyrkowiec-kapral ruszył do miasta. Złożywszy krótki raport Baronowi, czekał na rozpoczęcie narady. |
03-02-2018, 21:19 | #380 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 03-02-2018 o 22:12. Powód: Przegapiłem post Avitta:( |
| |