Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2018, 12:21   #331
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Brak Lotki nieco zdenerwował Wilhelma, na szczęście jednak nie była to robota koniokrada. Lavina, jak się okazało, znała się na koniach, a Wilhelm nie miał nic przeciwko temu, by klacz się nieco rozruszała przed wyruszeniem w dalszą drogę.
Ale propozycji podwiezienie nie powtórzył. Uznał, że raz wystarczy. No chyba że dziewczyna padnie na szlaku. Wtedy przerzuci ją przez grzbiet wierzchowca.
No, ewentualnie gdyby poprosiła...
Widząc jednak, jak dziewczyna sobie dzielnie maszeruje, przestał o niej myśleć, poświęcając swą uwagę potencjalnym rozbójnikom.

Do gospody dotarli cało i zdrowo.
Przed jednak udaniem się na odpoczynek należało podjąć decyzję co do wyboru dalszej drogi.
- Wodą zapewne byłoby wygodniej - powiedział - ale nie wiem, jak by wyglądała sprawa koni. Lepiej więc ruszyć Kamiennym Traktem.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-11-2018 o 12:27.
Kerm jest offline  
Stary 06-11-2018, 13:04   #332
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Poskromienie złośnicy

Wieczór w karczmie.

Panowie brodacze okazali się jedynie kolejnymi rzemieślnikami do ochrony, i choć cyniczna natura Reinmara próbowała znów doszukiwać się w ich zachowaniu jakichś podłości, tym razem ich wyjaśnienia brzmiały uczciwie. Kiwnął głową i rozluźnił się, koncentrując swoje zainteresowanie na siedzącej przy nim dziewczynie. Erika wydawała się wręcz upojona jego towarzystwem. Coś, co nieco otrzeźwiło umysł rajtara, nieco już osłabiony pitym trunkiem i kazało mu być ostrożnym.
Reinmar poszedł do karczmarza, aby zamówić kolejny kufelek piwa, i aby oderwać się na moment od towarzystwa dziewczyny i chwilę pomyśleć, kiedy znów go dopadła, natrętnie i nachalnie domagając się uwagi. Rajtar widział w swoim życiu takie kobiety i raczej nie przepadał za ich towarzystwem. Dziwki lepiły się do szlachty w poszukiwaniu srebra z ich sakiewek, a mieszczki i chłopki dosyć ochoczo wskakiwały szlachcie do łóżek, mając nadzieję na lepsze życie, gotowe ryzykować swoją cześć. Na oba typy kobiet Reinmar nie miał dziś najmniejszej ochoty. Zamierzał jak co dzień się upić, a dziewczyna nieco mu w tym przeszkadzała. Jednak został z nią przy kontuarze, zamawiając jej solidną porcję mocnej gorzałki, wiedząc, że dziewka powinna się przed nim nieco otworzyć, a być może i upić wybawiając go od problemu.
- Ach, a więc rodzice oddali Cię sami...ciekawe – pokiwał głową udając smutek, a jednocześnie klnąc w myślach na Hagena, który najwyraźniej skupywał te dzieciaki. Cel wydawał się szczytny, ale handel ludźmi był odrażający.
-Tak...ale nie mów o tym innym – dziewczyna spojrzała na rajtara z nadzieją
- Dobrze, będę milczał jak grób. Opowiedz mi o reszcie dzieciaków. Ich też Hagen kupił na gościńcu? - dopytywał Reinmar a Erika, uspokojona zapewnieniem rajtara, i ośmielona nieco trunkiem opowiedziała mu o reszcie.

Tak spędzili większą część wieczoru i choć ona rzucała mu płomienne spojrzenia, które bezczelnie odwzajemniał, bawiąc się nimi, okazał się nieprzejednany i odprowadził dziewczynę do stajni, do reszty dzieciaków.
"Gdybym nie miał siostry w jej wieku...któż to wie" zastanawiał się Reinmar zamykając za sobą odrzwia od stodoły i idąc prosto.

Wyboje Sudenlandu

Droga minęła spokojnie i Reinmar mógł podziwiać krajobraz południowego Sudenlandu siedząc wygodnie w siodle swojego wierzchowca. W oddali, jakby na horyzoncie kłębiły się chmury które już niejeden raz widział. To były znajome dla niego tereny i odwiedzane ledwie kilka miesięcy temu miejsca, pełne starych skarbów, potworów i krasnoludów. I wspomnień. Mnóstwa wspomnień. Miał mnóstwo czasu na przemyślenia, i mimo szczebiotu Eriki, który w pewnym momencie zaczął ignorować i który po pewnym czasie zamilkł, jakby zniechęcony miał też do tego odpowiednie warunki. Nic tak nie nastraja do refleksji jak koń pod tyłkiem, melancholijny krajobraz dokoła i butelka gorzałki, z której Reinmar co jakiś czas pociągał sobie, aby poprawić jakość myślenia i odpowiednią fantazję.

- Wolałbym trakt przez wzgórza. Szczególnie, że już raz zdarzyło mi się tamtędy jechać. W Kroppenleben wypadło mi się nawet kurować po zwadzie, a samo miasteczko u stóp przełęczy dobre na wywczas jest. Wurst mają dobry i piwo też. Karczmy zacne.To dobra droga– dodał od siebie rajtar.

Przed stajnią spotkał Lavinię, która najwidoczniej zatroskana całą sytuacją z podróżą i dzieciakami zainteresowała się o dziwo losem dziewczyny.

- Pani Lavinio, to naprawdę przeurocze, że martwi się pani o moje sprawy, o które zamartwiać się waćpanna nie musisz wcale. Cokolwiek się jednak stanie, nie stanie się z krzywdą ani dla dziewki, ani dla przytułka, ani kupca, masz moje słowo – doparł spokojnie rajtar, patrząc niewzruszony na Lavinię, po czym zdjął swoje rękawice z długimi mankietami i poszedł do stajni oporządzać konia.


Przytułek Sióstr Miłosierdzia, świt

Reinmar zaklął szpetnie, przeklinając nieco mglisty poranek, od którego skóra jego koletu robiła się nieprzyjemnie śliska. W takich warunkach pistolety musiały być w olstrach, bo dłuższe trzymanie ich w ręku powodowało, że proch zamakał i często nie wypalał właściwie. Rajtaria i wilgoć miały ze sobą wiecznie na pieńku. Po za tym, było najczęściej chłodno, a jego skórzany kolet nie zapewniał takiego ciepła jak wełniany kubrak. Co prawda miał w jukach zapasową odzież, i to nie jedną, ale szykowali się znów do drogi, a skórę łatwiej było czyścić z brudu gościńca i ewentualnej krwi niźli aksamit. Potarł ręce, wilgotne od podnoszącej się mgły i usłyszał dźwięk końskich kopyt. "Zgodnie z planem" pomyślał.

-O, jesteś już. Mam konia – oznajmiła dziewczyna a jej oczy płonęły dzikością. Siedziała na niezbyt wyrośniętym cisku. "Mogłaby go lepiej osiodłać" pomyślał Reinmar.
- Och, a już myślałem, że zamierzasz uciec be ze mnie – uśmiechnął się pod nosem chwytając jej konia za wodze.
- No coś ty. Kocham cię – powiedziała naiwnie mrużąc oczy i uśmiechając się szeroko.
Reinmar podjechał do dziewczyny, strzemię w strzemię. Pochylił się w siodle ko niej, chwycił ją jedną ręką mocno w pasie, drugą przygiął jej głowę w swoją stronę, kradnąc jej długi, namiętny pocałunek który bezwiednie oddała. Na chwilę przerwał, wciąż trzymając ją za kark, patrząc w jej błyszczące oczy, rozognione.Wydawała się odurzona, niczym po nocnym korzeniu, który wtarty w dziąsła wywoływał podobne, zamglone spojrzenie. Pocałował gwałtownie drugi raz, sięgając po nią drugą ręką, wyrywając ze strzemion i przesadzając na kulbakę. Następnie wciąż patrząc w jej oczy podjechał pod same drzwi przytułka.

- Co? Jak to?. - Zapytała zdziwiona. Najwyraźniej inteligencja nie była jej najmocniejszą stroną dziewczyny, która rozejrzała się próbując zrozumieć co się dzieje. Drzwi skrzypnęły, a rajtar bezceremonialnie zsadził Erikę niemalże prosto w ramiona dwóch wychodzących z przytułku, wysokich kobiet i jednej, nieco starszej, o spokojnym, twardym spojrzeniu i twarzy zasuszonej niczym stare jabłko.
- Eriko, na pewno poznałaś już wczoraj panią Giessen, siostrę przełożoną? Odprowadzi Cię do twojej nowej...kwatery. –
Oznajmił z uśmiechem rajtar patrząc na zdumioną dziewczynę, która momentalnie wykrzywiła twarz w grymasie wściekłości rozumiejąc podstęp. Próbowała uciekać, ale silne dłonie dwóch siostrzyczek pochwyciły ją szybko i usadziły w miejscu a Reinmar dodatkowo tak operował koniem, że zasłonił dziewczynie jedyną drogę ucieczki. Przez chwilę rajtar upajał się jej krzykami i oporem. Jej ciżmy chlupotały w rozmokłej ziemi, kiedy mocowała się przez chwilę z dwoma rosłymi, najpewniej przyzwyczajonymi do fizycznej pracy kobietami i poczciwych, chłopskich twarzach. Twarzach bez wyrazu, jak i bez wielkiej litości dla Eriki.

- Nie...nie! Nie! Mieliśmy razem uciekać! Kocham Cię!. -
Wydyszała czując, że słabnie i prawie nie ma siły się już wyrywać. Czy chciała w ten sposób wzbudzić litość w rajtarze, czy też może usprawiedliwić swoją ucieczkę przed kobietami, jej słowa nie zrobiły na nikim wrażenia.
- Oh, jakże niefortunnie się złożyło. Bo wyobraź sobie pani, że ja nie kocham pani wcale. Choć bawiłem się pani, wybornie, w gustach moich nie jesteś, przykro mi – uśmiechnął się ironicznie – Pani Giessen? Proszę ją dobrze zamknąć i przez jakiś czas trzymać na smyczy. Dziewczyna świeci cyckami przed każdym łotrem i wstyd dla was będzie wielki. Słyszałem, że dyscyplina dobra na takie, co chutliwe są – ukłonił się siostrze i wręczył jej monety otrzymane od Hagena – na te dzieciaki od domokrążcy, niech im nie będzie skąpo – siostra nieco się uśmiechnęła, widząc pieniądze.
- Jak pan radzi. Dziękuję. Jeszcze przyjdzie czas, że i ona podziękuje panu – odparła znów surowym głosem siostra przełożona. Widać było, że ma pewien pomysł co do wychowania dziewczyny.
- O, najpewniej, ale chyba nie dziś. –
Zgodził się rajtar patrząc na szarpiącą się dziewczynę.
- Ty bałamutniku! Ty łotrze! Ty kłamco! - Erika obrzucała rajtara obelgami wysokim i piskliwym głosem.
- Oj...to prawda...na Sigmara, oj prawda. –
Wzruszył ramionami i podjechał koniem do dziewczyny, która momentalnie przestała się szamotać, jakby w nadziei, że w ostatniej chwili Reinmar ocali ją z rąk jej oprawców i przymusowych opiekunów. Ten jednak chwycił dziewkę za kark, i przechylając się w siodle skradł jej kolejny namiętny pocałunek, po którym dziewka zmiękła na moment, który wykorzystały skwapliwie obie kobiety, odciągając Erikę do tyłu, i mocno wykręcając jej ramiona, kończąc jej opór.
Reinmar uśmiechnął się, zmrużył oczy, poprawił kapelusz i łowiąc na chwilę piorunujące spojrzenie siostry przełożonej wyjaśnił – Cóż, na Sigmara, jestem pobożny, a nie święty, łaskawa pani. O konia nie musicie się kłopotać. Odprowadzę go. Właściciel zażywszy ze mną gorzałki wczoraj legł, i pewnie jeszcze nie doszedł do siebie, to i kradzieży nie zgłosi - uśmiechnął się lekko pod nosem do siostry przełożonej.
- Miłego dnia życzę – ukłonił się, uchylając na odjezdnym kapelusza i pociągnął konia ukradzionego przez dziewczynę w stronę stajni,nie oglądając się, żegnany jej rozpaczliwymi krzykami, urwanymi, kiedy drzwi przytułku zatrzasnęły się za nią.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 06-11-2018 o 13:11.
Asmodian jest offline  
Stary 06-11-2018, 16:02   #333
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Limhandil dojadł i dopił co jego. Z rozmowy wynikało, że ludzie, którzy do nich się dosiedli nie są łotrami i chcą się dla bezpieczeństwa dołączyć. Elfowi było wszystko jedno. Wzruszył ramionami gdy ktoś spojrzał na niego z pytaniem.


Wyruszyli z rana. Pogoda dopisywała a dzieciaki nie sprawiały problemów. Moonlight gdy zagłębili się w las a na horyzoncie pojawili się zwiadowcy zbójów czmychnął w las z zamiarem sprawdzania drogi przed i po bokach. Jego bystre oczy i lata spędzone w lesie zazwyczaj go nie zawodziły.
Jak się okazało nie był to zabieg potrzebny, ale przynajmniej zasłużyli na zapłatę od domokrążcy.

- Na górach niezbyt się znam. Kamienny szlak bym wybrał licząc na łaskę bogów.- Wyraził swoje zdanie po czym wrócił do zwilżania swojego gardła czerwonym winem.
 
Hakon jest offline  
Stary 07-11-2018, 21:11   #334
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Widać już że raczej droga Kamiennym jest już przesądzona. To dobrze. Nie cierpię pływania i rejsów, a kamień zawsze jest pewny. - swoje trzy grosze dorzucił Ragnar.

Nie mówiąc o tym, że jeszcze bardziej niepewnie na łodziach czuł się Baragaz. Te kilka srebrników to była niezła zapłata jak za przechadzkę z przerwą na małą rozrywkę w postaci siekania goblinów. Pozostałe atrakcje, tak jak potencjalny atak zbójców czy tam ględzenie dzieci można było sobie pominąć.

Odpoczną, napiją się i najedzą, a potem ruszą w dalszą drogę.

Dobrze było podróżować. Przemieszczać się. Walczyć

Ragnar nie mógł się doczekać co ich spotka następnego dnia i jakie jeszcze atrakcje spotkają ich w drodze do Karak Hirn.
 
Stalowy jest offline  
Stary 08-11-2018, 18:38   #335
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Elmer był zadowolony, że wybór szlaku padł na Kamienny Szlak. Podróż wodą źle mu się kojarzyła, a poza tym mył się parę dni temu i kolejna kąpiel nie była mu potrzebna. W miasteczku uzupełnił zapasy jedzenia i kupił trochę miodowych pierników. To ostatnie wziął dla Bargaza, planował po cichu z nim się zakumplować.
 
Komtur jest offline  
Stary 08-11-2018, 21:18   #336
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
W odróżnieniu od wcześniejszych doświadczeń, kolejny dzień podróży minął dziwnie spokojnie. W Wortenbach odstawili Handlera do klasztoru, a później ten wypłacił należność za ochronę. Pozostało wybrać kierunek dalszej drogi, która nieuchronnie zmierzała w stronę krasnoludzkich ziem. A właściwie gór...

Santiago był nieco zaskoczony niechęcią większości do podróży rzeką. Przecież nie było niczego wspanialszego od okrętu pod pełnymi żaglami... no, może poza piękną niewiastą... albo butelką wina powstałego z gron winnych wygrzanych w słońcu padającym na łagodne stoki wzgórz Estalii... albo... no dobra, były wspanialsze rzeczy, ale okręty były pośród tych najlepszych.

Z drugiej strony niespecjalnie mu to przeszkadzało, bowiem traktował swój pobyt na ziemiach Imperium jako wiecznie trwającą przygodę. Któż inny o zdrowych zmysłach pchałby się ze słonecznego południa Starego Świata na zimne i nieprzyjazne ziemie północy zamieszkałe przez nieokrzesanych ludzi, którym bliżej było do norskańskich barbarzyńców, niźli do cywilizowanych, wyedukowanych i kochających poezję, sztukę i dobre jedzenie mieszkańców Estalii, a nawet, niech im będzie, Tilei?

Tak, wyprawa do Imperium była przygodą, czasem niebezpieczną, czasem zabawną albo straszną - kawalerowi de Ayolas pasowało to jednak znakomicie. Nie licząc utraconej części ciała, której nieobecność skrywała skórzana opaska. Stawił jednak czoła straszliwemu demonowi odciągając jego uwagę na tyle długo, by towarzysze mogli go pokonać mocą swej magii. A przynajmniej tak pamiętał to wydarzenie, z którego ledwo uszedł z życiem.

Doprawdy przebywanie na tych ziemiach zamieszkałych przez ponurych ludzi było zajęciem wymagającym, a przy tym dość niebezpiecznym.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 09-11-2018, 13:48   #337
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
W Wortenbachu od kompani odłączył się Urgrim Harginsonn, który na ulicy spostrzegł jakiegoś znajomka, wdał się z nim w rozmowę i już po chwili miał nowy pomysł na spędzenie najbliższego czasu. Żegnając się wspomniał coś o podróży do Marienburga…

Po porannym incydencie z Eriką, grupa wyruszyła dalej, mijając klasztor z przytułkiem i cudownym źródłem, zacną gospodę Biała Pani, w której spędzili noc i pękaty budynek składu celnego, drogą na zachód, w kierunku Torrach. Dzień był pogodny, choć zimny. Z rana na Środkowej Drodze minęli kilku kupców w objuczonych wozach, których ze względu na tempo poruszania się wkrótce zostawili za sobą. Przez jakiś czas gościniec był pusty, a około południa, już za malutkim Navis znów pojawili się podróżni – handlarze i pielgrzymi, którzy rozpoczęli swoją wędrówkę w Torrach.

Wśród podróżujących było też trzech mężczyzn w wysokich, charakterystycznych kapeluszach. Jechali wolno gościńcem i już z daleka było widać, że wzbudzają w ludziach jeśli nie strach to respekt, bo inni użytkownicy drogi ustępowali im miejsca. Jadący na czele mężczyzna rozglądał się na boki, lustrując twarze. A gdy spojrzał do przodu, jego wzrok padł na oblicza awanturników. Wilhelm, Santiago i Elmer też zwrócili na owych ludzi uwagę, bo wydawali się dziwnie znajomi. Przyglądali się sobie ze sporej, acz z każdym krokiem malejącej odległości usiłując rozpoznać, aż w końcu, gdy pomiędzy oboma grupami było nie więcej niż pięćdziesiąt kroków, Wilhelm skojarzył twarz. Naprzeciw nich jechał spotkany w Eppiswaldzie przy okazji święta sigmarycki inkwizytor, Klaus Werner.
 
xeper jest offline  
Stary 09-11-2018, 15:47   #338
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem...
Jak widać stare powiedzenie mówiło prawdę, chociaż człowiek, który stanął na ich drodze nie był osobą, której Wilhelm rzuciłby się w ramiona. Ani nawet nie zaprosiłby go na piwo. Kto bowiem miałby ochotę z własnej i nieprzymuszonej woli zadawać się z łowcami czarownic czy inkwizytorami, nawet jeśli Klaus Werner nie był fanatykiem.
Najwyżej w wyjątkowym wypadku, a ten wypadek akurat nie zachodził.

Ominąć ich się nie dało, jedyną więc rzeczą, jaką można było zrobić, było zrobienie dobrej miny do złej gry i spokojna jazda dalej. Tudzież uprzejme powitanie Wernera, choćby za pomocą skinienia głową.
Ale pierwszeństwo w tej materii miał Santiago, który - jak by nie było - już wcześniej, w Eppiswaldzie, zdążył zamienić z Klausem Wernerem parę słów, zdając relację z wyprawy do przeklętego lasu.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-11-2018, 09:41   #339
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Lavina, jak zwykle wstałą wczesnym rankiem. Przeciągnęła się i przygotowała do drogi. Chłód brzasku zawsze był dla niej najlepszy impulsem wzbudzającym, podobnie jak świtanie podrażniające jej powieki. Zaplatając warkocz zastanawiała się jak będzie wyglądać dzisiejsza podróż. Uznała że reszta będzie chciała przejechać jak najdalej pierwszego dnia, a ona i reszta nie posiadająca wierzchowców pewnie będą to utrudniali.

Jako osoba który nie lubiła czekać aż pomyślność rozwiąże jej problemy, sama postanowiła się tym zająć. Udała się na śniadanie a potem czekała, aż odpowiednia osoba powstanie po nocy.
- Herr, Santiago, mam sprawę. - powiedziała do Estalijczyka, - Czy mogę jechać z tobą? Pewnie będziemy chcieli przebyć trakt jak najszybciej, a niektórzy z nas będą spowalniać idąc na swoich nogach. - Prośba była prosta i bezpośrednia i dziewczyna zaproponowała dodatkowo wymianę. - W zamian mogę pomóc przy opiece nad koniem.
- Claro Senhorita. Nie mam nic przeciwko. - Odparł. - Z pewnością egua także nie będzie miała nic przeciwko dodatkowej parze rąk do opieki. - Uśmiechnął się.
- Egua?! To jej imię czy słowo oznaczające konia lub klacz w twoim rodzimym? - Zapytała dziewczyna upewniając się, nie znała innych języków, u Santiago cześć rzeczy dało się zrozumieć z kontekstu sytuacji albo z jego zachowania. Nie działało to jednak z pojedynczymi słowami. Pytanie było przedsmakiem kolejnych jakie w czasie kompletnej nudy Lavina zadawała Santiago.
Część była związana z jego krajem rodzinnym, cześć z tym co robili z kompanami wcześniej. Nie omieszkała też, bez ogródek, spytać co się stało że nosi na uchu opaskę.

 
Obca jest offline  
Stary 12-11-2018, 17:46   #340
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Elmer nie licho się wystraszył gdy rozpoznał wśród podróżnych inkwizytora, sukinsyn na pewno ich szukał. Szkoda że tak późno się to stało bo mogliby się gdzieś ukryć i przyczaić na jakiś czas. Mleko jednak się rozlało i trzeba teraz udawać głupiego z amnezją, a w odwodzie szykować drogę ucieczki.
 
Komtur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172