|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-08-2018, 09:32 | #231 |
Reputacja: 1 | Wiatry magii skupiły się wokół wycelowanych we wiedźmę rąk magów. Dwie świetliste kule uformowały się na palcach i ze świstem, ciągnąc za sobą warkocze eterycznego wiatru pomknęły do celu. W locie wyprzedziły jeszcze dwie tradycyjne strzały wystrzelone przez Berwina i Gisele. A potem uderzyły w ciało niczego nie spodziewającej się czarownicy. Kobieta wrzasnęła z bólu, gdy magiczna energia wypaliła dziury w jej ciele i gdyby nie jej towarzysz, upadłaby na ziemię. Dosięgnęła ją jeszcze jedna ze strzał, a potem Maria Luisa i jej towarzysz padli na ziemię, znikając z pola widzenia. Zza ruin rozległy się krzyki. To Morryci przystąpili do ataku, z wzniesionymi wekierami biegnąc w stronę schronienia nekromantki. Na ich spotkanie w zupełnej ciszy pobiegł Boyko. Nie miał szans. W efekcie jego szarży jeden z zakonników padł na ziemię ranny, a potem niemy Stirganin został powalony lawiną ciosów. Widać było jak von Mackensen wskazuje swoim towarzyszom ruinę, w której schroniła się dwójka ludzi. |
28-08-2018, 15:55 | #232 |
Administrator Reputacja: 1 | Wilhelm starannie ukrył radość z tego, że jego plan tak dobrze się powiódł. Pozostała jeszcze odrobina, by dokończyć dzieła. - Za chwilę twoja zemsta się dopełni, Gisele - zapewnił dziewczynę. - Chodźmy jak najszybciej wspomóc Morrytów - dodał. - Zanim wiedźma i jej towarzysz otrząsną się z szoku. Ostrożnie ruszył w stronę ruin, gotów w każdej chwili użyć magii, by definitywnie rozprawić się wiedźmą. Gisele i Berwin, z bronią gotową do strzału, ruszyli wraz z nim. |
30-08-2018, 18:08 | #233 |
Reputacja: 1 | Elmer wyszarpnął nadziak zza pasa i ruszył za Wilhelmem. O ile do granicy ruin prawie biegł, to później trochę zwolnił, by nie nadziać się na jakąś czarnoksięską sztuczkę. Wiedźma dostała ostro, ale nikt nie był pewny co do mocy tego drugiego gagatka. Rozglądał się uważnie wchodząc do ruin, gotów przywalić draniowi, gdy tylko wystawi swój heretycki łeb. |
30-08-2018, 21:03 | #234 |
Reputacja: 1 | Sprawy nieco się pokomplikowały w momencie gdy Wilhelm, Elmer, Berwin i Gisele dotarli na szczyt wzgórza. Po pierwsze znacznie spadła widoczność. Wierzchołek pagórka i ruiny stojące na nim spowiła gęsta mgła, utrudniająca wręcz poruszanie się. Awanturnicy słyszeli gdzieś przed sobą Morrytów, ale nie byli w stanie dostrzec ani ich, ani ukrywających się Stirganki i jej kompana. Drugą rzeczą jaka się wydarzyła, był gwałtowny podmuch magicznej energii, który wyczuli dwaj magowie. Niestety nie miał ładnego koloru i wręcz śmierdział rozkładem, a to ewidentnie wskazywało na praktyki nekromantyczne. Chwilę potem gdzieś na dole, u stóp wzgórza rozległ się wielokrotny plusk i wolno przybliżające się ciężkie człapanie. Coś ruszało na pomoc dwójce ludzi uwięzionych w ruinach. - Niech to kruki podziobią! - krzyczał gdzieś we mgle von Mackensen. - Zróbcie coś z tą przeklętą mgłą! Gdzie oni są? Gdzie Wy jesteście? |
02-09-2018, 07:44 | #235 |
Administrator Reputacja: 1 | Sprawy nie miały się tak dobrze, jak by sobie tego Wilhelm życzył. Przeklęta nekromantka nie dość że uszła z życiem, to jeszcze użyła swej plugawej magii i skierowała ją przeciw tym, co chcieli jej śmierci. Co, oczywiście, nie było niczym dziwnym, ale (co równie oczywiste) Wilhelma nie ucieszyło. - Ogień warto by skrzesać - powiedział do towarzyszących mu osób. - I musimy znaleźć morrytów - dodał, ruszając w stronę, skąd dobiegał głos von Mackensena. - Idziemy! - zawołał. Co prawda informował wiedźmę o tym, gdzie jest, ale wolał nie oberwać od morrytów, gdyby się na nich natknął we mgle. |
02-09-2018, 12:53 | #236 |
Reputacja: 1 | Elmer starał się zachowywać cicho. Ktoś przywołał za pomocą nekromancji coś dużego i lepiej było nie zdradzać swej pozycji. Niestety nie rozumieli tego ani morryci, ani Wilhelm. Elmer przylgnął do jakiegoś drzewa i uważnie nasłuchiwał, lepiej było wiedzieć skąd to coś nadchodzi. |
03-09-2018, 09:33 | #237 |
Reputacja: 1 | W magicznej mgle poruszać się można było tylko po omacku. I jedynym plusem takiej sytuacji było to, że przeciwnik także niczego nie widział. Wolno, bardzo wolno awanturnicy szli w kierunku głosów, które wskazywały na obecność zakonników. Po jakimś czasie z mgły wyłoniły się sylwetki von Mackensena i braci zakonnych. Byli równie skołowani jak Elmer, Wilhelm i reszta. Jeden z Morrytów skrzesał ogień i zapalił pochodnię, jednak na niewiele się to zdało. Pochodnia mogła rozproszyć ciemności, jednak w przypadku mgły była bezużyteczna. Skwierczała tylko w wilgotnym powietrzu. - Jakieś pomysły? – zapytał von Mackensen. Widać było, że jest mocno zbity z tropu. – Gdzie oni są? Jak ich wywabić z kryjówki? Mgła niosła odgłos ciężkich kroków. Coś, co wylazło z bagna za sprawą plugawych czarów nieubłaganie się zbliżało. I najwyraźniej nie przejmowało się mgłą, bo parło wprost do miejsca, w którym obecnie przebywali pogromcy czarownic. Wkrótce w oparach pojawiła się zwalista sylwetka jakiegoś humanoida, ale z odgłosu kroków można było wywnioskować, że nie jest to jedyna istota we mgle. |
03-09-2018, 12:21 | #238 |
Administrator Reputacja: 1 | Bez wątpienia sytuacja należała do gatunku "nie najlepsza", na to jednak niewiele można było poradzić. Mgła (taką przynajmniej Wilhelm miał nadzieję) w końcu musiała się rozwiać, a przywołane plugawą magią stwory były do pokonania - magią, ogniem lub żelazem. - Schowali się tam, w ruinach - Wilhelm poinformował von Mackensena. - Musimy tam iść za nimi, jak tylko uporamy się z tymi przywołańcami. Tylko warto by znaleźć lepsze miejsce do obrany. - Gisele, wiesz coś o tym miejscu? - zagadnął dziewczynę. Poczęstował nadchodzącego potwora magicznym żądłem. |
06-09-2018, 18:51 | #239 |
Reputacja: 1 | - Ja bym tam raczej wiał z tego miejsca - powiedział Elmer - Czary wiecznie nie trwają, bez mgły będzie nam łatwiej. Gdyby nie ten stwór to przeczekalibyśmy na obrzeżach ruin i czekali aż wyjdą. Wiedźma ostro dostała, więc jeśli tamten ją chce ocalić to musi wystawić łeb z kryjówki. Od stwora też bym się trzymał z daleka, magiczne bestie są bardzo niebezpieczne. Elmer dobrze pamiętał walkę z demonem i wolał tego nie powtarzać. |
06-09-2018, 21:36 | #240 |
Reputacja: 1 | - To stara osada. Nazywali ją chyba Glandsbach - odpowiedziała wystraszona dziewczyna Wilhelmowi. - W opowieściach o tym miejscu wspomina się o orczym napadzie. Czy myślisz, że to tam, to ożywiony ork? - zapytała i wycelowała w ledwo widoczną sylwetkę. Stwór miał długie niemal do ziemi ramiona, krótkie kabłąkowate nogi i pokaźną łepetynę z wielkimi, wystającymi z dolnej szczęki kłami. W sumie mógłby być orkiem. Takim, który długo leżał w bagnie. Gisele wypuściła strzałę, która dołączyła do magicznego pocisku von Dohna. Oba trafiły w cel. Ożywieńcem wstrząsnęło, ale parł dalej. Von Mackensen i jego ludzie rzucili się do ataku na wyłaniającą się z mgły postać. Już po chwili jeden z zakonników leżał kilka metrów dalej, odrzucony siłą ciosu mocarnej łapy. W rzedniejącym oparze widać było co najmniej cztery pokraczne sylwetki. Elmer wycofał się. Dołączył do niego Berwin, który posyłał w orkozombie strzałę za strzałą. - Masz rację, musimy poczekać - verenita zgodził się z Elmerem. - Tylko, oni wtedy zdołają uciec. Masz jakiś pomysł? |