| *** Abelard, Robin, Rudolf, Wolfgang*** - Muciek, droga panienko, muciek - usłyszała Robin w odpowiedzi. - Po prostu wpadnijcie do Weilerbergu, gdzie hrabina będzie rankiem witał generała Hintera.
***
Dwie godziny przed świtem usłyszeli wzmożone muczenie, które ich przebudziło. Krowy zostały wyprowadzone. - Wracają do właściciela - przekazał z uśmiechem Konrad. - Ja dotrzymam wam towarzystwa do świtu, wtedy zgodnie z obietnicą, odejdziecie. Więcej się nie zobaczymy. Mam nadzieję. Jeśli jednak tak się stanie, znaczyć to będzie, że postanowiliście mnie ścigać i pod hrabiego osąd wystawić. Mam nadzieję, że tak nie będzie i szkodliwość mego czynu uznacie za niewielką. Jedynie duma złego człowieka na tym ucierpi. Zobaczycie.
***
Zgodnie z tym, co rzekł o świcie byli wolni. Wskazał im kierunek do wsi, jak i kierunek do miasta. Sam udał się w nieco innym. - Bywajcie zdrów, rozsądni i dzielni, jak do tej pory. Zapomnijcie o mnie, a ja zapominam o was - pożegnał się. *** Vermin ***
Roztrzęsiony Drago nie miał zamiaru wracać już sam. Poszedł za Verminem, ale całą drogę mu narzekał, żeby wracali do wsi. Że on już tu nie chce... Że coś ich zaraz zje… Że tamci sobie poradzili…
No widzisz, już ich tu nie ma. Są w domu. Rannych nie ma. Trupów nie ma. Wszyscy szczęśliwi śpią. Zauważył Drago, gdy dotarli na miejsce. Vermin denerwował już się na przyjaciela. Próbował dociec śladów, zrozumieć co się stało i gdzie są pozostali. Szukał, analizował, ale nic z tego nie wychodziło. Vermin był człowiekiem gór, nie lasu i tu nie widział szczegółów, śladów, znaków. Niemniej jednak, mimo protestów przyjaciela, nie poddawał się. Chodził po okolicy, chciał wołać… ale no właśnie… wołać nie mógł... A Drago do krzyków się nie kwapił. Ona tu przyjdzie, jak będzie wrzeszczał… Uważał. Tak więc poszukiwania się przeciągały i przeciągały, a nic do przodu nie szło. Chcąc nie chcąc musiał w końcu zrezygnować i poddać się. *** Borys ***
Ocknął się związany i zakneblowany w budce. Prawdopodobnie w budce, bo miał też wór na głowie i nic nie widział. Ale siedział na czymś twardym i czuł że jest w pomieszczeniu, więc prawdopodobnie była to ona.
Postanowił spróbować się wyswobodzić. Trzeć sznur, by pękł. - Będziesz dalej machał tymi rękoma, to cię zdzielę przez łeb - usłyszał głos za sobą. - A uwierz mi, zrobię to z wielką przyjemnością w podzięce za mą rękę.
- Zwęszyliście mnie. Musiałem się bronić i próbować uciekać. Niestety się nie udało. Jak mnie twoi koledzy przypilnują mogę ci ją opatrzeć. Skoro jeszcze żyje to wypada zapytać co dalej i co z moimi przyjaciółmi? - chiałby rzec Borys, ale z ust wydobyło się jedynie ~mmmhmmhmmmhmhhhhmmm amhmhmmmmmm mmm~, gdyż miał je związane kneblem. - Cicho bo zdzielę pałą! - warknął na próby mówienia zakneblowanego Borysa. Nic co kislevita miał zamiar powiedzieć nie doszło jego uszu. Borys więc zamilkł i odpuścił.
***
Czuł, że robiło się już jaśniej. Od dłuższej chwili nie słyszał już rozmów, a wcześniej zdawało mu się, że mężczyźni opuścili stanowisko. Zaczął ponownie próbował się oswobodzić. Tym razem pałą go nikt nie zdzielił. Kontynuował więc, aż do skutku. Udało się. Rzeczywiście był już sam. *** Cathelyn
Krążyła po cmentarzu i jego okolicach. Szukała, wypatrywała, próbowała wczuć się w umysł hieny cmentarnej. Parę miejsc, gdzie można ukryć ciało znalazła, ale w żadnym z nich go nie było. Mimo więc chęci, nie znalazła więc tej nocy, ani złodzieja zwłok, ani też samych ukradzionych ciał. Dopiero zauważyła, jak czas zleciał, gdy zaczęło się rozjaśniać. Wtedy się zreflektowała i wróciła do gospody. *** Fay ***
Fay zatrzymała się w gospodzie Pod Czarnym Orłem. Dotarła do miasta chwilę wcześniej, niż banda krasnoludów. Może gdyby wiedziała wcześniej, że i oni upodobają sobie to miejsce, wybrała by inne lokum. Niemniej jednak już pobyt opłaciła, a jak opłaciła, to i skorzysta.
Było głośno i gwarno, a większość uwagi zwracały khazady. Niemniej jednak i tak dało udało się jej posłyszeć miejscowe plotki. Zasięgnęła też języka na temat interesujących ją tematów. I tak…
Właściciel gospody Johann Silber mógłby ją zatrudnić na kilka dni. Przyjazd krasnoludów spowodował, że karczma potrzebuje dodatkowych mocy przerobowych, jak to nazwał. Szczerze jej jednak rzekł, że gdy zmniejszy się obciążenie, na ten moment, nie widzi dla niej pracy.
Dowiedziała się, że jest też w Kreutzhofen zajazd “Pod Żeglarzem”. Mogłaby tam też podpytać o robotę. Z tego, co ludzie słyszeli Ralf Grass kogośwłaśnie szukał. Usłyszała też, że właściciel, ku niezadowoleniu miejscowego piwowara Saufera, zamówił kilka beczek Bugman Ale.
Interesował ją również sam Saufer. Andreas i jego żona warzą piwo i sprzedają je okolicznym mieszkańcom, jak i również handlarzom. Konkurencja importowanego Bugmana zachwiała ich pozycję na miejscowym rynku. Możliwe, że Saufer przyjąłby teraz do pracy pomoc, szczególnie taką znającą się na fachu.
Dziewczyna uznała, że pierwszym krokiem musi być sprawdzenie z czym dokładnie ma do czynienia. Zamówiła najpierw piwo Saufera, ale zaraz zapytała też o Bugman Ale. Oceniła smak i inne walory, a że piwo smakuje najlepiej w dobrym towarzystwie zignorowała krasnoludzki zapach i dosiadła się do nich wypytując o drogę i przygody.
Oba piwa były porządnej jakości. Różnicę w smaku i sposobie wykonywania dało się odczuć. Krasnoludzkie smakowało nieco inaczej, czy lepiej, zależy od gustów. Jedno i drugie z pewnością znajdzie swego miłośnika. Krasnoludy opowiadały, że długa droga już za nimi. Idą z północy, przez całe Imperium i właśnie dotarli na same południe, gdzie cel ich podróży jest. ”Fortec krasnoludzkich tu najwięcej, a my dziedzictwa naszego poznać pragniemy.”*
Fay nigdy nie słyszała o krasnoludach studiujących historię przodków, ale i niewiele słyszała o zwyczajach krasnoludów w ogóle. Pokiwała więc głową z zainteresowaniem zachwaliła krasnoludzki wyrób i opowiedziała o swojej podróży i szukaniu pracy jako piwowar lub kucharz. Tak jak oni porzucili swoje domy szukając nowej wiedzy, tak i ona zostawiła to co było szukając nowego życia, chcąc stworzyć coś co zadziwi świat. I będzie się dało na tym zarobić, zakończyła z uśmiechem.
Krasnoludy pożyczyły spełnienia jej misji. Powiedzieli jej, że mają nadzieję spróbować piwa jej roboty. Zastrzegli tylko, żeby zrobiła go dużo.
Dziewczyna dokończyła niespiesznie kufel jeden, a potem drugi w miłym towarzystwe. Odbyła długą podróż więc należało jej się trochę odpoczynku. W między czasie zaglądnęła do Silbera przy ladzie zgadzając się, że jeśli potrzebuje na kilka dni pomocy to może na nią liczyć. Przynajmniej jutro i pojutrze. Dodała jednak, że rankiem, kiedy pewnie nie będzie dużo roboty chciałaby przejść się po mieście, aby poszukać czegoś na dłuższy czas i dowiedzieć się jak wygląda sytuacja w okolicy. - Zatem na te dwa dni dostaniesz pracę. Dostaniesz też pokój teraz za darmo, a po skończonej umowie zniżkę na niego. Do tego zaoferuję ci pój korony. Oczywiście rano możesz mieć wolne, będziesz potrzebna najbardziej wieczorem - przekazał jej właściciel gospody. |