|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-05-2021, 12:47 | #181 |
Reputacja: 1 | - Podobne korytarze odkrył pewnego razu niejaki Jan Bluber z Wolfenburga – perorował niziołek przeciskając się między wąskimi ścianami. – Znajdowały się za fałszywą ścianą jego domu, którą to przypadkowo otworzył sprzątając piwnicę z bramborów co mu spleśniały przez zimę. I źle się ta historia skończyła, bo zamiast przejście zamurować, dać na mszę u Sigmara i zapomnieć o sprawie, nasz bohater postanowił spenetrować nieznane. Wziął latarnię i wlazł w ciemnicę. I więcej go wśród żywych nie widzieli. Jego żonka, Helga z Puppów zaniepokojona zlazła na dół, ale wystraszył ją smród dobywający się z tajemniczego otworu w ścianie. Zawiadomiła swego brata, Joachima Puppa, dowódcę straży miejskiej i ten z swoimi chwatami zeszli do dziury. Potem jeden zmysły postradał, drugi zaniemógł, a Joachim najdzielniejszy z nich narobił pod siebie. Sprawę szybko zamknięto, wejście zamurowano, a dom Bluberów, mimo prostestów Helgi zrównano z ziemią. I nikt nie wie, co tam w piwnicy siedziało, a co pana Jana zeżarło… Ale przecie ne muvim, że tutaj też coś takiego będzie. Kiedy stanęli przed zamkniętymi, oznaczonymi runą drzwiami, Zachariasz pokręcił się na wszystkie strony, parę razy z zastanowieniem wskazał kierunek rękami w powietrzu, po czym z zadowoloną miną orzekł: - Widzi mi się, że znajdujemy się po przeciwnej stronie tej części kompleksu, do której tamte drzwi z kuchni prowadziły. Na pewno nie są to te same drzwi. Ale chyba tak samo jak z tamtymi jest problem, że nie dają się otworzyć. Widzi mi się, że naszemu drogiemu runiarzowi może chwilę zająć rozwikłanie zagadki otwarcia, więc może wybralibyśmy się na mały rekonesans, sprawdzić te miejsca, gdzie jeszcze nie zaglądaliśmy. - A może… - coś mu przyszło do głowy, bo puknął się pięścią w hełm. – Może jednak ten kołowrót do czegoś się przyda. Może jakie stawidło przestawia i woda z zalanych tuneli zejdzie . Sprawdzić by można było, co? |
11-05-2021, 18:24 | #182 |
Reputacja: 1 | - Co ty nie powiesz - rzucił nie odwracając się Bardin do Zachariasza. - Ty wiesz, jeden z moich stryjów, Bladin, kapłan Grimnira zaginął lata temu. Mój stary i jeszcze Tladin, inny stryj, szukali go po całym Imperium. Stary twierdzi, że stryj wyruszył do Kislevu, a może nawet do bram chaosu. Natomiast stryj Tladin mówił, że ostatni pewien ślad był właśnie w Wolfenburgu. Tak sobie myślę, może właśnie próbował zbadać tę tajemnicę? Jak będę kiedyś w pobliżu, to będę musiał się wywiedzieć. To by była checa, gdyby udało mi się to, co nie udało się memu ojcu. Ale by wszystkim szczęki opadły - i zagwizdał z wrażenia. |
12-05-2021, 10:47 | #183 |
Reputacja: 1 | Galeb dotknął runy dłonią, wciąż czując płynącą od niej moc. Została naniesiona perfekcyjnie i permanentnie. I tak, jak khazad się spodziewał, by ją pokonać, należało spełnić warunek. Dla Galeba czy Bardina banalny, ale dla Torgocha i jego bandy nie do spełnienia, a przynajmniej nie w momencie, gdy o tym nie wiedzieli. W czasie pracy nad runą mistrz, który umieścił ją w drewnie, ukrył w niej cenną tajemnicę - drzwi mógł otworzyć tylko krasnolud. Galvinson nacisnął więc na klamkę, mocno i pewnie, a drzwi ustąpiły z przeciągłym skrzypieniem. Nie chciały tego zrobić chwilę przedtem, gdy przejście sprawdzali Klaus z Felixem. Pomieszczenie, w którym znaleźli się bohaterowie wyglądało na swego rodzaju pracownię. Pomimo tego, że przestrzeń zajmowały stoły, stare narzędzia inżynieryjne i kowalskie, nie było tutaj nic wartościowego, jakby nagle nakazano wynieść wszystko, co mogłoby wpaść w ręce orków. Ostała się jedynie mała beczułka, na dnie której spoczywała sakiewka wypełniona - jak się okazało - złotymi monetami. Nie były to jednak imperialne korony, a wspaniałej jakości krasnoludzka waluta (którą Galeb i Bardin od razu rozpoznali), zawierająca stylizowaną księgę na awersie a obraz gór na rewersie. Oprócz niej awanturnicy odkryli trzy mikstury o tym samym, mętnym zabarwieniu i paskudnym zapachu - specyfiki lecznicze, które z pewnością przydadzą im się w dalszej drodze. Wciśnięty między jeden stół a drugi, w rogu pokoju spoczywał szkielet wyglądający na krasnoludzki, odziany w resztki szat i zardzewiałą koszulkę kolczą. Przy pasie wisiał mu zrolowany, zwilgotniały pergamin, a obok szczątków leżał nie nadający się już do niczego topór. Galeb sięgnął po zawiniątko, otworzył je i przejechał wzrokiem. Był to list napisany w khazalidzie. Po przeczytaniu podał go Bardinowi, a ten przeczytał go pozostałym, przekładając na reikspiel. - “Do dowódcy grupy ratunkowej: jeśli czytasz ten list, oznacza to, że Gnarok przedostał się z wiadomością. Zaopiekujcie się nim, jest moim synem i dziedzicem. Przyjmuję również, że orkom nie udało przedostać się przez drzwi na których zostawiłem runę zamknięcia z warunkiem ich otwarcia. Nie sądzę, by były tak sprytne, by zorientować się, że do otwarcia drzwi potrzebny jest którykolwiek z naszych braci. Żałuję, że nie mogę was powitać: jestem paskudnie ranny i czuję, że umieram; wyrycie runy zabrało mi kolejne siły i wiem, że niedługo dołączę do mych przodków. Orki muszą myśleć, że Kryształ Powietrza jest przy nas, a nie przy Yazerze. Zajadłość, z jaką ścigała nas banda Torgocha świadczy o tym, że czarny ork naprawdę poznał ich niesamowitą moc. Sądzę, że zdobyli już ten, który panuje nad ziemią. Nie możecie pozwolić zdobyć im kolejnych! Powinniście natychmiast udać się za nimi w pościg; przekroczyć rzekę Yetzin i udać się na południe. Upewnić się, że nie zaniosą zdobyczy do swojej ojczyzny. W was jedyna nadzieja na pokrzyżowanie ich planów. Czuję, że tracę siły, więc będę już kończył. Niech bogowie będą z wami i oby wasza misja zakończyła się sukcesem. Hadrin z klanu Strażników Kuźni.” Spojrzeli po sobie. Musieli podjąć decyzję, co dalej. |
12-05-2021, 20:43 | #184 |
Reputacja: 1 | - Klaus, czy potrafisz to przeczytać? - Bardin po raz kolejny wyciągnął szkło z plecaka i wskazał na napis w khazalidzie. Jego naukowa ciekawość kazała mu badać działanie znaleziska. - I co? - niecierpliwie oczekiwał odpowiedzi. Potem zaczęli się zastanawiać, co zrobić dalej. - No jednak wydaje mi się, że udamy się do Karak Hirn. Trop tej Yazery też tam prowadzi. Ale zanim to zrobimy, to wolałbym przebadać ten kompleks. Mijaliśmy po drodze kilka odnóg. I nie zapominajcie o pierwszych drzwiach, których nie otworzyliśmy. Potem - wyliczał dalej - spróbowałbym z kołowrotem. A na sam koniec zostawił sobie badanie, co jest pod wodą. I tak zmoczymy się wychodząc, więc najlepiej tuż przed tym przebadać zatopione pomieszczenia, co? |
13-05-2021, 08:27 | #185 |
Reputacja: 1 | Otworzenie drzwi poszło Galebowi bardzo sprawnie. Wystarczyło, że nacisnął na klamkę. Klaus zapytał krasnoluda, co było powodem tak szybkiego poradzenia sobie z wejściem, a gdy usłyszał o warunku, uśmiechnął się pod nosem. |
13-05-2021, 12:10 | #186 |
Administrator Reputacja: 1 | Jak się okazało, nie siła ani spryt czy wiedza potrzebne były do otworzenia drzwi. Felix zastanawiał się przez moment, czy ręka nieprzytomnego krasnoluda również mogłaby otworzyć te drzwi, jednak postanowił nie wypytywać o takie drobiazgi. W końcu najważniejsze bylo to, że Torgoch nie dostał się do środka, a ich grupa - tak. W pomieszczeniu stosu złota nie było, lecz nie skarby byly ważne, ale pismo, wyjaśniające parę kwestii. - Magiczne szkiełko wszystko tłumaczy - powiedział, zabierając na chwilę lupę i pismo i odczytując pierwsze zdania. - Świetna rzecz - dodał, oddając oba przedmioty Bardinowi. - Zabierzmy stąd złoto i mikstury - zmienił temat. - Chyba nie jesteśmy w stanie zamknąć z powrotem tych drzwi? - Spojrzał na krasnoludy. - Potem pozostaje nam zwiedzenie reszty tych jaskiń. Gdzieś tam powinno być drugie wyjście... A potem trzeba będzie ruszyć śladami Torgocha. Raczej nie dotarł do swego plemienia, skoro orki nie rządzą całym światem. |
13-05-2021, 21:12 | #187 |
Reputacja: 1 | - Ciekawe, ciekawe... - mruczał Gladinson obracając w rękach szkło. - Wydaje się tłumaczyć inne pisma na reikspiel. Nie spodziewałem się, że orki mają własne pismo, własny alfabet no, no... i że tylu z nich potrafi pisać i czytać. Swoją drogą, to bardzo ciekawe. Szkło tłumaczy pismo orcze z błędami. Będę musiał napisać coś w khazalidzie z błędami i zobaczymy, co wtedy... A - nagle pacnął się w głowę. - Tego jeszcze nie przetestowałem... - po czym wziął szkło i przyłożył je do pergaminu napisanego w khazalidzie. Był ciekaw, czy pismo zmieni się w staroświatowy, czy pozostanie w khazalidzie... - Południe, południe... na południe to było 200 lat temu. Przecież zgodziliśmy się z Galebem, że trzeba ostrzec Karak Hirn. I Yassera też ponoć była w Kara Hirn. To chyba ważniejsze? A trop sprzed 200 lat może poczekać parę tygodni co? - inżynier pokręcił głową nad pochopnymi zmianami planów swoich towarzyszy. To pewnie z powodu ich krótkowieczności. - Tak czy inaczej, dla bezpieczeństwa zbadajmy cały kompleks. Potem należałoby pochować bardziej godnie Hadrina. A potem... - Bardin już nie dokończył, a tylko machnął ręką. Dla niego ta wyprawa już się opłaciła, bo znalazł niezwykły przedmiot. Miał tylko nadzieję, że Galvinson przemówi pozostałym do rozsądku. Korcił go jeszcze ten kołowrót. Pewnie potrzeba będzie naprawić drugi łańcuch, ale powinien sobie z tym poradzić. Ostatnio edytowane przez Gladin : 14-05-2021 o 10:17. |
14-05-2021, 09:13 | #188 |
Reputacja: 1 | Zachariasz obadał laboratorium zaglądając w zakamarki i sprawdzając, czy przypadkiem nie było z niego jakiegoś wyjścia innego niż to, którym weszli. - Wypadałoby staruszka jakoś godnie pochować – wskazał na zwłoki krasnoluda. – Jakie Wy macie zwyczaje pogrzebowe? – spytał krasnoludzkich kompanów. – Bo na przykład pewien lud, Panczi-Piki, żyjący na wyspach daleko na Morzach Południowych to swoich zmarłych zjada. Szczególnie lubią serca, bo w nich ponoć męstwo siedzi i kuśki, wiadomo dlaczego – wyszczerzył się w uśmiechu. – Znałem bretońskiego pirata Claude de Monsun’a, któren to sam na własne jedno oko widział. Ba! Owi wyspiarze sami mu oferowali surowego fiuta jakiegoś wojownika, żeby mu męskość wzrosła przed tym, jak mu za żonę córkę wodza Bar-baluga oferowali. Długa historia... - Tu już chyba nikogo nie ma. I się pomyliłem, bo tu nie ma drugich drzwi i drogi do kuchni. Widocznie musi się tam iść tym korytarzem, cośmy go po drodze ominęli. Teraz bym tam poszedł, a kąpiel na koniec, tak jak mądrze Bardin zaproponował. A co do dalszych planów, to chyba trzeba czcigodnego nieboszczyka posłuchać. Jasno w tym liście pisze, że na południe nam trzeba, za rzekę Yetzin. |
14-05-2021, 21:01 | #189 |
Reputacja: 1 | Gdy Galeb zobaczył szkielet runmistrza i zostawił Baldinowi do przeczytania ukląkł nad kośćmi, złożył dłonie i zaczął się modlić do Gazula, Valayi i Thungniego całkowicie ignorując pytania i dyskusję towarzyszy. Wolał zamknąć uszy na ich gadaninę by nie popaść w gniew wobec braku szacunku wobec poświęcenia Runiarza i jego syna. Najbardziej zawiodła go postawa Gladinsona. Krasnolud powinien okazać dużo większy szacunek wobec tych którzy poświęcali swoje życie dla większej sprawy. Po skończeniu modlitwy rozebrał się i zdjął spod skórzni koszulę, którą rozłożył na podłodze, aby ułożyć na niej kości Hadrina Strażnika Kuźni. Związał koszulę sznurkiem i tenże pakunek wziął do ręki. Wstając rzucił przeciągłe spojrzenie towarzyszom (jego wzrok zatrzymał się na dłużej na Bladinie). - Podzielcie złoto po równo. Niech dwie mikstury weźmie Bladin w końcu wypiłem te należące do niego. - rzekł poważnym tonem - Gdy wszystko sprawdzimy zejdę do wody i przeszukam zatopioną komnatę. Galeb miał zamiar pilnować listu i kości runmistrza jak oka w głowie dopóki nie będzie okazji do pochowania go zgodnie z obyczajem. Może nawet być tak że się cofną i pochowają go obok jego syna, to by było dobre miejsce. - Udamy się na południe, tropem orka. Jeżeli to było dwa wieki temu to gdzieś tam jest ten Kryształ. Jeżeli natomiast okolicy grozi jakieś teraźniejsze niebezpieczeństwo to musimy je zbadać. Ostrzeganie kogokolwiek bez pełnego rozeznania to jak z bajką o dziecku i wilku. Jak wcześniej zadeklarował chciał zbadać zatopioną komorę. Oczywiście trzeba się było zabezpieczyć przy pomocy liny, miał też zamiar rozebrać się z pancerza, przywiązać do nadgarstka sztylet (nigdy nic nie wiadomo). Był ranny i pokryty bandażami, ale jakoś nie widział by ktoś inny się kwapił do kąpieli. Czy by w ogóle umiał pływać. |
15-05-2021, 09:18 | #190 |
Reputacja: 1 | Wszyscy Bardin spojrzał przez lupę i odkrył, że khazalid nie zmienił się na reikspiel. Czyżby więc lupa rozpoznawała w jakiś sposób pochodzenie tego, kto przez nią patrzy i tłumaczyła tylko niezrozumiałe dla niego języki? Na to wychodziło. Galeb zajął się szczątkami Hadrina, podczas gdy Felix na szybko przeliczył złote monety - było ich dokładnie 130. Zabrał ze sobą dość sporą, brzęczącą sakiewkę i po dłuższej chwili ruszyli w drogę powrotną, przy rozgałęzieniu wybierając korytarz biegnący w lewo. Przeszli przez niego, schodząc w końcu schodami w dół i po kilku krokach odkryli na ziemi stos kamieni i gruzu, które spadły z sufitu. Przy bliższym przyjrzeniu okazało się, że pod kamieniami leżały zmiażdżone zwłoki zwierzoczłeka. Nawet pomimo niższych niż na zewnątrz temperatur czuć było paskudny odór od rozkładających się szczątków i nie było to przyjemne doświadczenie ani dla oczu, ani dla nosa. Awanturnicy pokonali kopczyk kamieni i gruzu a tuż za nim odkryli kolejny, podobny. I pod nim również truchło zwierzoczłeka. Najwyraźniej krasnoludowie zamontowali tutaj pułapki, których nie uaktywniły orki, a zrobili to zwierzoludzie, którzy chcieli stworzyć w tym miejscu swoje schronienie. Tuż za pułapką korytarz zakręcał ostro na wschód, prowadząc do delikatnie uchylonych, drewnianych drzwi. Galeb pchnął je dłonią i wszyscy weszli do przestronnego pomieszczenia, do którego zdecydowanie nie pasował wielki, zaostrzony na końcu bal drewna, podwieszony linami do sufitu i prowadzący liną do klamki przy drzwiach naprzeciwko. Jak szybko można było wydedukować, były to te same drzwi, które bez powodzenia próbował wcześniej otworzyć Klaus. I wyszło mu to na dobre, gdyż jasnym było, że ktokolwiek otworzyłby zamek i wszedłby do pokoju, oberwałby wielkim balem drewna. Bardin swym inżynieryjnym okiem ocenił mechanizm na prymitywną w budowie, acz skuteczną pułapkę bazującą na ruchu posuwisto-zwrotnym. Oprócz wiszącego na linach bala drewna, pokój był niemal pusty, tak samo jak stojaki na broń znajdujące się pod północną ścianą. Gdzieniegdzie można było tylko dostrzec zakurzoną, zardzewiałą broń zatrzymaną w czasie, czekającą na dłonie, które już nigdy za nią nie chwycą. Nie znalazłszy tu nic ciekawego, bohaterowie cofnęli się do serca jaskini, gdzie czekały na nich schody do zalanych partii kompleksu. Galeb zamierzał sprawdzić, co znajduje się pod wodą, więc rozdział się, zabezpieczył liną i zszedł po schodach w zimną, otulającą szybko jego ranne ciało toń. Po chwili zniknął pozostałym całkowicie z oczu. Galeb Wszyscy Galeb w końcu wrócił na powierzchnię i wycierając mokre ciało zdał relację o tym, co znalazł pod wodą. Wkrótce awanturnicy ruszyli w drogę powrotną, przez zniszczoną kapliczkę poświęconą Khorne’owi i dalej, aż do wysepki z kołowrotami. Tym razem ciekawość Bardina zwyciężyła i wraz z Zachariaszem, który już wcześniej chciał sprawdzić urządzenie, zakręcili lewarem. Kołowrót zaczął się z mozołem obracać, a towarzyszyły temu zgrzyty torturowanego metalu. W pewnym momencie łańcuch napiął się, stawiając opór i w końcu jedno z jego ogniw pękło. Bardin z Zachariaszem zostali szarpnięci w przód przez siłę odśrodkową, końcówka zerwanego łańcucha zniknęła z impetem w otworze w ścianie. Słychać było zgrzyt i przenikliwe skrzypienie, a wisząca nad wejściem kratownica opadła nagle, zatrzymując się kilka centymetrów nad wodą. W północnej ścianie wciąż dało się słyszeć dźwięki prężącego się metalu. Być może to była ostatnia szansa, by wydostać się na zewnątrz, nim krata zupełnie opadnie. |