|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-06-2021, 18:34 | #221 |
Reputacja: 1 | Czekając z kuszą na towarzyszy Galeb nie wiedział czego się spodziewać. O ile kobiety w opałach to tak to gromnilowego ostrza... nie. Przyjrzał się mu uważnie. - Wątpię by to wykuli. To bardziej wygląda jakby dorwali się do fragmentu blachy lub pancerza... i go zaostrzyli. Spróbuję coś z tym zrobić. - stwierdził chowając nóż - Acz wolałbym móc go przetopić i zrobić z niego grot lub ostrze do toporka lub nadziaka. Póki co zrobię z niego nóż. Runiarz zgodził się że wystarczy by Striganie opowiedzieli im o okolicy. Postanowił też pójść z Bardinem i Zachem. Nie mógł pozostawić takiej sprawy pozostałym. Nie pozwalał mu na to honor i obyczaj. |
03-06-2021, 10:16 | #222 |
Reputacja: 1 | Zach, Bardin, Galeb Wszyscy Gdy Zach, Bardin i Galeb wrócili z lasu, bohaterowie mogli ruszyć dalej. Kolejne pół godziny drogi minęło spokojnie i bez problemów. W końcu Katrin pokazała, by odbić w wąską ścieżkę ciągnącą się od głównej drogi i mniej więcej po kwadransie drzewa przerzedziły się i już z daleka widać było łunę płonącego ogniska. Docierając do obozu Strigan rozbitego na sporej polanie, awanturnicy dostrzegli najpierw kilka dziwnych, kolorowych wozów stojących przy ścianie lasu oraz wypasające się konie. Następnie kilkanaście rozbitych wokół dużego paleniska namiotów o bladozielonej barwie. Na pniakach przy ogniu siedziało sporo osób a jeszcze więcej kręciło się po całym obozie. Na oko mogło być ich trzydzieści, może nawet trochę więcej. - Abantu, dufite isosite! - Zakrzyknął nagle w ich stronę jeden z mężczyzn w języku Strigan. Rozmowy w moment ustały a w stronę awanturników odwróciło się ponad tuzin twarzy. Wszyscy wyglądali osobliwie. Mieli ciemniejszą karnację i czarne, z reguły długie, włosy. Kobiety nosiły kolorowe, zwiewne sukienki a na głowach chusty. Mężczyźni odziani byli w białe tuniki, na które zarzucone mieli czarne kubraki. Ich cechą wspólną były zwisające z szyi, przegubów dłoni złote bransoletki i naszyjniki oraz inne dziwne ozdoby. Niektóre kobiety nosiły w uszach duże kolczyki, a ich palce ozdobione były przeróżnymi pierścionkami i sygnetami. Niemalże od razu ci, co siedzieli wstali a w ich dłoniach pojawiły się widły i siekiery. - Gabh gu furasta, dìreach mise! - Odkrzyknęła Katrin, również w ich języku, czym nieco zaskoczyła bohaterów. Przez chwilę nic się nie działo. Spomiędzy Strigan wyszedł w końcu wysoki, całkiem dobrze zbudowany, śniady mężczyzna, który podszedł do grupy. Przyjrzał się wszystkim podejrzliwie i zawiesił wzrok na Katrin. Mógł mieć nie więcej, niż pięćdziesiąt lat. Przy pasie dyndała mu zakrzywiona szabla. - Co to za ludzie? - zapytał. - Uratowali mnie przed dzikusami w lesie - odpowiedziała młoda kobieta. - Gdyby nie oni, tamci by mnie zabili. Biedna Roda nie miała tyle szczęścia, zdołali ją dopaść. Przynieśli jej ciało, żebyście mogli pochować ją zgodnie z tradycją. Striganin zagwizdał i machnął ręką, nie spuszczając ich z oka. Po chwili przy jego boku pojawiło się dwóch krępych mężczyzn. Mruknął do nich coś w strigańskim, a ci odebrali od Galeba zwłoki martwej kobiety. - Dziękuję wam za pomoc dla Katrin i przyniesienie ciała naszej siostry Rody - powiedział. - Jestem Ionut Moisa, przywódca tego taboru. Prawem gościny i w ramach podziękowania, zapraszam was do naszego obozu. Możecie posilić się i napić z nami, a potem zostać na noc, jeśli oczywiście chcecie. Odwrócił się w stronę swego ludu i krzyknął coś krótko w strigańskim. Tamci momentalnie opuścili broń i wrócili do poprzednich zajęć. Ktoś tam zaczął grać na bałałajce. - Widziałeś może Esme, Ionucie? - Zapytała Katrin. - Tak, wciąż chyba zajmuje przydzielony wam wóz - odparł. - Dziękuję, muszę ją odwiedzić - powiedziała do mężczyzny i zaczęła się oddalać. Spojrzała po bohaterach, uśmiechając do nich. - Zostańcie chociaż na wieczerzę, jeśli nie chcecie nocować. Niebawem dołączę do ogniska. - Uśmiechnęła się, zwłaszcza do Felixa i Klausa. - Zapraszam. - Ionut odsunął się, wskazując wyciągniętą ręką drogę do paleniska, przy którym trwały wesołe rozmowy, jakby Striganie zupełnie zapomnieli, że jeszcze przed chwilą stanęli naprzeciw bohaterom z bronią. - Co was właściwie sprowadza w te strony? |
04-06-2021, 09:31 | #223 |
Reputacja: 1 | Milczał przez całą drogę do obozu Strigan, pogrążony w rozmyślaniach. Nie podobało mu się to wszystko, dlatego wszyscy musieli pozostać czujni. Skoro na tych ziemiach można było spotkać kanibali, co w Imperium właściwie było niespotykane, równie dobrze można było trafić na cokolwiek, co by chciało ich zabić. I to naprawdę cokolwiek. Wyglądało na to, że Księstwa Graniczne były bardziej dzikie, niż mu się z początku zdawało. W sumie skoro co chwilę jedno samozwańcze królestwo tłukło się z drugim, to kto miał zająć się tym, co kryło się po lasach? |
04-06-2021, 16:24 | #224 |
Reputacja: 1 | - Rób, jak uważasz za słuszne - oznajmił krótko pobratymcowi, dając mu wolną rękę w działaniach z gromrilem. * * * Bardin słyszał co nieco o Strzyganach. Jedno było pewne, nie zaskarbili sobie ciepłych uczuć i byli postrzegani źle. Kradzieże, kontakty z wampirami... niezbyt go to zachęcało. Może w innych okolicznościach? Słyszał wszak o tym, że byli również weseli i skorzy do zabawy, a to mu się uśmiechało. No ale chyba nie wtedy, gdy właśnie dostarczyli im trupa jednej z nich? Okazji do zjedzenia nie odmówił. No przecież chyba ich nie otrują? A zapasy warto oszczędzić. Chciał też skorzystać z okazji by wypytać o dzikusów. Czy mieli z nimi wcześniej styczność. Te wiadomości mogły ich naprowadzić do źródła metalu, a to mogło z kolei być powiązane z ich poszukiwaniami. Chciał też skorzystać z okazji i nauczyć się paru słów po strzygańsku, bo to był jego pierwszy kontakt z tym językiem. Nie miał jakoś okazji do nauki języków, ale w sumie to pociągały go. A potem ruszą sobie dalej i zanocują gdzieś po drodze. |
04-06-2021, 17:35 | #225 |
Administrator Reputacja: 1 | Początkowe zachowanie Stirgan nie mogło nikogo dziwić - wszak nie wita się chlebem i solą kogo, kto zjawia się niespodziewanie w środku lasu i przynosi zwłoki krajanki gospodarzy. Na szczęście sprawa szybko się wyjaśniła. - Felix - przedstawił się. Striganie nie cieszyli się najlepszą opinią. Czy uzasadnioną? Tego Felix nie wiedział. W każdym razie nie dziwił się decyzji, jaką podjęli jego towarzysze. Sam, zapewne, skorzystałby z zaproszenia i na poczęstunek, i na spędzenie nocy w obozie, ale nie miał żadnych argumentów, które mogłyby przekonać kompanów. Ale nawet jeśli nie zamierzali nocować, to na kolacji mogli zostać, szczególnie jeśli zapraszała na nią Katrin. Można było coś zjeść, no i dowiedzieć się czegoś ciekawego o okolicy. Wszak mogło się okazać, że Stirganie słyszeli nie tylko o wieży, ale i o innych ciekawych miejscach w okolicy. No i o orkach. Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-06-2021 o 17:59. |
05-06-2021, 17:19 | #226 |
Reputacja: 1 |
|
05-06-2021, 20:55 | #227 |
Reputacja: 1 | W przeciwieństwie do pozostałych runiarz przedstawił się pełnym nazwiskiem. - Jestem Galeb Galvinson. - skinął dowódcy tego taboru. Klaus przedstawił sytuację jak się miała - nie mieli ochoty korzystać z gościny Strygan, co najwyżej z miejsca przy ognisku. Dobrze jednak że chociaż część drużyny przejawiała ciekawość lub chęć dowiedzenia się czegoś. Nie wyjdą przez to na kompletnych buraków. Stryganie natomiast pewnie doceniliby gest jakim była obrona członkini ich społeczności, lecz kto wie czy w nocy nie odezwałaby się ichna "lojalności" wobec siebie i jej absolutny brak wobec "tych spoza". Gdy Bardin poruszył kwestię dzikusów Galeb dołączył do rozmowy wypytując się w ogóle o okolicę, tutejsze lasy i czy przypadkiem nie gnieżdżą się tutaj jakieś monstra albo inne niebezpieczeństwa które lepiej omijać. |
07-06-2021, 20:34 | #228 |
Reputacja: 1 | - No ja się chyba przesłyszałem – warknął z emfazą na Klausa Zachariasz, kiedy mężczyzna oznajmił, że ich grupa nie przyjmie gościny. – Mluv sam za sebe! Jestem Zachariasz Jablounec i z chęcią zostanę z Wami dobrzy ludzie. Uwielbiam dobrą zabawę, muzykę, jadło i opowieści. I napitki też, oczywiście! Nie to co te gbury – wskazał innych brodą. - O tej wieży, to dobrze mówią. Szukamy tu w okolicy ruin zamczyska – niziołek znalazł się w swoim żywiole, kiedy zasiadł przy ognisku, z kubkiem w dłoni. Nad ogniem wisiał bulgoczący, uroczo pachnący kociołek ze strawą. – Wy lud podróżny, wiele widzicie. Wiele wiecie. Możeście słyszeli o wieży? Albo i o innych dziwach w tej dolinie. Ja sam Wam powiem, że niedawno temu ktoś mi opowiadał, że tędy ponad trzysta lat temu przeciągnął tabor sławetnego Włada Bezrękiego, nie żeby obu rąk nie miał, oj nie! Tylko jednej mu brakowało – pociągnął z kubka i zagryzł kawałkiem wędzonej słoniny. – Nie wiem czy li to prawda, ale ponoć on z Waszego ludu był. Daleko na południe pociągnął, jakiejś krainy obiecanej szukając. Prawda to, że Wy wciąż po świecie wędrujecie, bo nigdzie nie możecie ojczyzny odnaleźć? Opowiedzcie trochę jak to jest – poprosił, a zaraz potem wygrzebał z bagażu okarynę i postukał ją palcem. – A potem coś sobie razem wspólnie pogramy i budeme tančit przy ogniu. Dziewczyny piękne macie, aż miło będzie potańcować! Hej! |
09-06-2021, 07:46 | #229 |
Reputacja: 1 | Iotun zakręcił wąsa, słysząc zdystansowane podejście bohaterów - Znam naszą reputację wśród imperialnych i innych nacji - powiedział ciężkim reikspielem. - Spodziewałem się, że nie przyjmiecie zaproszenia na noc, ale musielibyśmy być ludźmi całkowicie pozbawionymi honoru, gdybyśmy chcieli was okraść czy zabić podczas snu w momencie, gdy ocaliliście Katrin i przynieśliście nam ciało naszej siostry. Nie wszystko, co się o nas mówi, jest prawdą, wierzcie mi. Niemniej nie zamierzam was do niczego przymuszać. Miejsce przy ogniu się znajdzie, tak samo jak jadło dla tych, którzy chcą spróbować dobrze przyprawionej dziczyzny. - Tutaj starszy taboru spojrzał na Bardina i Zachariasza. - Nasza kucharka, Irma, robi najlepszą dziczyznę stąd do Altdorfu. A i czas na odpowiedzi na wasze pytania się znajdzie. Chodźcie, chodźcie. Zwierzęta zostawcie przy naszych, nic im nie będzie. Iotun zawołał młodego, śniadego chłopaka siedzącego przy koniach, w kilku słowach w strygańsku wyjaśnił mu, o co chodzi, a ten odebrał wierzchowce od Vessy i Felixa. Klaus, zgodnie z postanowieniem zamierzał trzymać swego karosza z dala od wypasu stigańskich koni i Ionut nie miał z tym problemu. Awanturnicy przeszli do sporego ogniska wokół którego zebrali się Striganie, a bystre spojrzenia Felixa i Weghorsta wychwyciły kilka naprawdę pięknych, smagłych kobiet raczących się winem. Ionut opuścił ich na chwilę, zapewniając, że niebawem wróci a awanturnicy mogli przyjrzeć się otoczeniu. Część osób zgromadzonych przy palenisku była już w mocno zabawowym nastroju; pili, rozmawiali głośno i śmiali się, nie zwracając właściwie uwagi na nieznajomych. Na dużym, metalowym ruszcie opiekał się spory, przyprawiony przeróżnymi ziołami dzik, a zapach był taki, że aż kiszki marsza grały. Gdzieś z boku dochodziła całkiem przyjemna dla ucha muzyka. Dwóch młodych Strigan grało na bałałajkach a trzeci uderzał w tamburyn. Kilku zgromadzonych wokół nich braci i sióstr klaskało im w rytm wygrywanej nuty. Wszystko przerywane głośnymi okrzykami i polewaniem wina. Kobiety tańczyły, zatracając się w tym, jakby świat wokół nie istniał. Tych z bohaterów, którzy chcieli, poczęstowano gorącym mięsem ze świeżym chlebem oraz kubkiem mocnego wina. I ci, co spróbowali, byli zachwyceni i jednym i drugim. Mięso było miękkie, idealnie doprawione i soczyste, a co do alkoholu, to nawet Galeb z Bardinem nie mogli odmówić Strigańskiemu winu głębi, smaku i mocy. Starszy taboru wrócił w końcu i usiadł na pieńku nieopodal drużyny, zaciekawiony tym, co powiedział Zachariasz. - A niech mnie, ktoś o Władzie słyszał. I to niziołek! - Zaśmiał się. - Różne opowieści o nim chodzą wśród naszych. Ponoć na jesieni życia w Arabii osiadł na stałe, ale kto tam wie, jak naprawdę było. A co do nas, Strigan, to prawda, że nie możemy nigdzie na stałe osiąść. Nie dla nas takie życie, gdy duch rwie się za nowymi przygodami, nowymi miejscami do odwiedzenia. Chyba nigdy to się nie zmieni. - Pytaliście o wieżę? - Zaczął pykać z fajki. - Jest tu taka. Od naszego obozu to ja wiem… z pięć kilometrów będzie. Trza na wschód iść cały czas, aż do węższego ujścia rzeki Yetzin. Przeprawić się przez nią a tam to już prosta droga, bo wieża na wzniesieniu stoi i widać ją od razu po wyjściu z lasu - powiedział. - My tam się nigdy nie zapuszczali, ale dużo się mówi rzeczy na jej temat. Ponoć nekromanta ją kiedyś zajmował. Wiecie, taki co trupy do życia przywraca. No i podobno coś mu źle poszło i wszystko w okolicy wieży umiera, jak tylko znajduje się w obrębie tego nieudanego czaru, czy co on tam napsuł. Czarownika drugie stulecie ponoć tam nie ma, a zaklęcie cały czas się utrzymuje. Ale to równie dobrze mogą być opowieści z dupy wzięte. My interesu żeby tam iść nie mamy, to powtarzam tylko to, co żem słyszał jak tu wędrujemy. Potem rozmowa zeszła na inne tematy. Iotun wspomniał, że w tych lasach spotkać można przeróżne dzikie zwierzęta i stwory, o których istnieniu ludziom się nie śniło. - Kiedyś, tak z parę lat już będzie, my bazyliszka spotkali- powiedział. - Takie jaszczuropodobne coś, co zamienia ludzi w kamień. Możecie wierzyć, albo nie, ale prawdę mówię. Zdążył mi dziesięciu chłopa zamienić, nim my go przegonili. Szczęście my mieli, że Grigore i Antun wdrapali się wtedy na wzniesienie i spuścili mu wielki kamień na łapę. Jak zawył, to aż uszy bolały! A potem odgryzł se tą łapę i w las uciekł. Takie tu cuda można spotkać. Jakbyśta komu opowiedzieli, to by was za obłąkanych wziął. - Twarz Iotuna przybrała poważny wyraz. - Dlatego najlepiej trzymać się głównych traktów, bo w lesie to niebezpiecznie jest. Co do tych dzikusów, to ponoć jest ich tu trochę, ale odkąd my im dali do wiwatu parę lat temu, to żaden nie raczył zaatakować strigańskich wozów. Chyba łatwiej zapytać, czego w tych lasach nie ma, niż co jest. - Ionut uśmiechnął się szeroko, ukazując przy tym kilka złotych, przednich zębów i upił wina z kubka. - Orki? Mieliśmy jedno spotkanie kilka dni temu - powiedział. - Mała banda, tak z siedmiu wielkich zielonych w dziwnych, czerwonych tatuażach. Wpadli przypadkiem na polanę, gdzie się mieliśmy rozbijać. Złapali my od razu za broń i rabanu narobili, żeby wiedzieli, że z nami żartów nie ma. Co dziwne, nie chcieli się bić. Powarczeli i poszli, w nocy też nie zaatakowali. Mnie się zdawało, że oni czegoś albo kogoś tu szukają i nie w smak im bitka była. Ale może się po prostu wystraszyli potężnych Strigan. - Zaśmiał się i dopił wino a potem wytarł przedramieniem wąsiska. - Chcecie do tej wieży iść, a nie chcecie nocować w naszym obozie, chociaż niczego złego się od nas nie musicie obawiać. Dziwni jesteście… Razem lepiej nocować, większa grupa to mniejsze zagrożenie. Ale jak nie chcecie, zmuszał was nie będę. - Starszy taboru rozłożył ręce. Moment później w miejscu, gdzie znajdowali się rozmawiający pojawiła się wysoka, zgrabna i ładna kobieta. Odziana była w stylowe, bogate szaty podróżne w kolorze szkarłatu i czerni - wysokie buty jeźdźca, dopasowane spodnie, kubrak i tunikę. Przy pasie nosiła wspaniale wykonany rapier. Robiła świetne pierwsze wrażenie. Była zdecydowanie starsza od Katrin, która stała teraz za nią, splatając palce obu dłoni przed sobą. - Katrin mówiła mi, żeście ją uratowali - powiedziała kobiecym, ale dość władczym głosem. - Dziękuję wam za to. Nazywam się Esme van der Groot i miałabym do was interes. Iotunie, będziesz tak miły i zostawisz nas sam na sam z naszymi gośćmi? - Spojrzała na starszego taboru, a ten skinął głową. - Oczywiście, pani. Gdybyś mnie potrzebowała, będę w swoim wozie - powiedział, po czym usłużnie ruszył w stronę wozu. Klaus, Felix i Vessa wyczuli w jego głosie coś więcej, niż tylko kurtuazję. Jakby… strach? Esme odprowadziła go wzrokiem, po czym przysiadła na pieńku. Niósł się od niej wspaniały zapach jabłkowych perfum, które na pewno mało nie kosztowały. - Katrin powiedziała mi, że szukacie wieży w lesie. - Zaczęła, patrząc po ich twarzach swymi ciemnymi oczyma. - Tak się składa, że ja również. Jestem na pewnej ważnej misji dla mojego rodu z Ostermarku. Podczas podróży kilka razy zostaliśmy zaatakowani. Straciłam ochroniarzy, których wynajęłam jeszcze w Imperium; zostałam sama z Katrin. Droga do wieży podobno niebezpieczna, a nie chciałabym ryzykować utraty życia, gdy jestem już tak blisko. Czy możemy więc zabrać się z wami? Jeśli trzeba, zapłacę za ochronę. Dwie korony na głowę wystarczą? - Spojrzała po twarzach zebranych. - A Strigan nie musicie się obawiać. Nocuję z nimi kolejną noc z rzędu i nic mi jeszcze nie zginęło... |
09-06-2021, 12:18 | #230 |
Reputacja: 1 |
|