|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-10-2021, 20:39 | #91 |
Reputacja: 1 | - Ech, czart by to porwał. - Rust spojrzał na Darię i spuchł w oczach, jakby rozmazali go z realnej tkanki i przerzucili na rzewną akwarelę. - Naprawdę mi przykro. I już nawet czasu nie mam, aby mi było przykro za ten dodatkowy brak kindersztuby, ale widzisz sama, czas goni. De Groat załadował się z Lupusem i Darią na jedną z łódek. Część kompanów poszła za nimi, część musiała chyba porwać się na drugą porcję transportu. Zrozumiała sprawa, Rust chciał tylko zadbać, żeby obaj kompani mademoiselle nie wpakowali się na tę samą łódkę. - Hop, odbijamy - sapnął Rust, z całych sił odpychając się od doku i rozprostowując kolana odskokiem od brzegu. Dobrze, że ręce miał dość silne, by wybalansować chwilę nad łodzią i zwalić się do suchego środka dopiero moment po. - Wybacz stary, wskakuj do następnej, nie chcemy wszyscy zatonąć! Jeden osiłek dał radę załadować się z Darią, Lupusem, Klemensem i Rustem, ale drugi musiał już pakować się na łódkę z Gregerem, Ripem i Tossem, nisko oceniany w opcji 3-1. Wszystko było grane na poczekaniu i wszystko przypominało żonglerkę pochodniami. Wszystko dobrze, dopóki płomyki latały nad głową. Na razie - było widowiskowo, dopadały kolejne przeszkody, ale siły starczało. Tylko - na ile jeszcze? |
01-11-2021, 12:23 | #92 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Tosse bez zbędnej zwłoki wlazł do łodzi, lecz usadowiwszy się nieco odpłynął. Zagapił się na damulkę, której uroda obiecywała wiele, ekploatując mordercze myśli. Tak się zagapił, że dłoń trzymajaca linę mu posiniała a materiał tuniki nieznacznie się uniósł. Odbili od zadaszonej przystani w komplecie i ruszyli z prądem. To właśnie nurt rzeki w tym mieście sprawiał, że wszystko, prędzej czy później, lądowało na Trapach. Dlatego też ktoś z bandy pomyślał, że lepiej wybrać poprzeczny kanał prowadzący do małego portu na zachodnim brzegu. Port Durnia miał dwa kanały na wodnym szlaku i dwie bramy na drogach. W porcie obsługiwani byli głównie kupcy od handlu zbożem oraz ci, którzy nie mieli wystarczającego zaplecza na podróż w dół rzeki, gdzie towary zwykle można było sprzedawać drożej. Nie zatrzymywał się tu też nikt z bardziej ekskluzynej klienteli, bowiem obok Portu Durnia lokalizowała się osada Smoluchy, z której dzień i noc śmierdziało dymem a wytwórcy dziegciu chętnie bywali w portowej kantynie. Basler ocenił, że Darii nie spodobał się obrany kierunek. Choć może zwykle po prostu miała taką wykrzywioną minę? A może to dlatego, że spojrzała na niego? Tosse nie mógł wyrwać się z zamyślenia. "Szmata, żesz, zajebać..." Ostatnio edytowane przez Avitto : 01-11-2021 o 13:24. |
02-11-2021, 08:57 | #93 |
Reputacja: 1 | Do łodzi zapakowali się sprawnie, choć jednemu z bysiów Darii wyraźnie nie w smak było, że musi płynąć drugą łodzią, ale Rust zadziałał sprawnie i szybko. Łódź zakołysała się, gdy do niej wskakiwał i szlus, już odbili od brzegu. Chcąc, nie chcąc, z kwaśną miną wpakował się do drugiej łodzi, gdzie usadawiali się Greger, Ripp i Tosse. Daria widząc wrzucanego do łodzi kupca obrzuciła Rusta zaciekawionym spojrzeniem. Nie było w niej lęku, podejrzliwości ni obawy. Widać nie pierwszy raz widziała takie „pakunki”. Kanał był w tym miejscy jeszcze szeroki. Port widziany za rufą bielił się żaglami płynących jednostek, krzyczał walczącymi o żer mewami i ludźmi o tych samych zamiarach tylko czyniących to bardziej brutalnie. Greger wiosłował równymi pociągnięciami wioseł, choć manewrowanie łodzią nie przychodziło mu lekko i w porównaniu do innych łodzi ta, w której on wiosłował, płynęła jak „byk szczy”. Czyli o klasę lepiej od tej w której siedział Rust z Darią, Klemensem i Lupusem. Oraz osiłkiem ewidentnie nie palącym się do wioseł. Lupus z rusznicą na kolanach i Klemensem u boku wzięli się za wiosła, ale łódź to nie powóz, przez co płynęli od nadbrzeża do nadbrzeża. -Widzę Rust, że ostro gracie. - zagaiła Daria, kiedy już na dobre odpłynęli od knajpy Oswalda, pozostawiając za sobą obserwujących przeszukanie oberży gapiów. -Wiesz jak jest. - mruknął nie chcąc wdawać się w szczegóły. Ochroniarz siedzący na rufie milczał. Milczeli też wiosłujący Klemens i Lupus. Fale wywoływane przez mijające ich łodzie rozbijały się o burtę od czasu do czasu mocząc ich wszystkich. Druga łódź z Gregerem przy wiosłach radziła sobie dużo lepiej. -Powinieneś gdzieś się przyczaić. Poślę do Orsiniego dziewkę. Jak się czegoś dowiem dam ci znać. - Daria puściła do niego porozumiewawczo oko. Trzeba przyznać, że czuła się swobodnie. - Ale muszę ci przyznać … - ciągnęła nie zrażona - … że randka z tobą potrafi sprawić, że dziewczyna jest mokra. Tosse z zadowoleniem przyjął kierunek w którym zmierzali. Do Portu Durnia wiodły dwa szlaki wodne, oba znał doskonale. Neuestadt było wybudowane na solidnych podwalinach poprzecinanych siecią podziemnych kanałów wyprowadzających nieczystości do Reiku. Tosse znał większość z nich. Wiele z nich uchodziło do kanału, którym właśnie płynęli. Zamknięte ryglowanymi kratami wypluwały odpadki bytowania bogatych mieszkańców. Kraty dla niego nie były problemem. Umiał je pokonać. Pokonywał nie raz. Ale Port Durnia i Trapy dawały więcej możliwości. Mijali płynące w przeciwnym kierunku łodzie. Niektóre wyładowane towarami, inne pełne pasażerów. Ludzie idący nadbrzeżem mieszali się ze sobą podążając w swoich sprawach w te ciepłe jak na wczesną wiosnę popołudnie. Na mostku przerzuconym nad kanałem kilkoro strażników bacznie przyglądało się przechodniom, ale nie niepokoili nikogo. Może zresztą było -Jungfrau von Nogaj! Co za spotkanie! - stojący na brzegu fircyk odziany był zgodnie z najnowszą modą w bufiaste, pasiaste gacie i pełną koronek koszulę, która wystawała spod pikowanego, obszytego złotą lamówką czarnego kubraka. Elegancik. Towarzysząca mu grupa podobnych do niego młodych bogaczy skłoniła się elegancko zamiatając ustrojonymi w pióra kapeluszami kamienny bruk i szczerząc do Darii zęby. Ta odmachała do nich radośnie. Rust wiedział od razu co się święci, ale na oczach strażników niewiele mógł zrobić. -Wysadź mnie tu Rust, stąd mam najbliżej do „Imperialnej” - powiedziała Daria wstając i wołając do elegancika. - Detlef ty łajdaku! Jak mogłeś mnie tak zostawić ostatnio!? Liczę, że dziś, przy kolacji, wynagrodzisz mi tamten wieczór. - Detlef spąsowiał, jego towarzysze wybuchnęli śmiechem szturchając się łokciami i zbliżając się na wyprzódki by służyć damie ramieniem. Ochroniarze Darii w obu łodziach również wstali bujając łodziami na wszystkie strony. Greger mimowolnie zbliżył swą łódź do brzegu. -Löwenstein!! - jeden z fircyków rozpromienił się na widok Klemensa. Bez wzajemności. Klemens winny był Horstowi Dumgard nie małe pieniądze, które przegrał do niego dwa tygodnie w vista. Dotychczas udawało mu się go unikać, ale los jak widać, lubił płatać figle. - Gdzie to żeś zniknął? Chciałem dać ci się odegrać, ale przestałeś zaglądać ostatnio do „Kupiera”. Cóż, dług wobec Horsta był jedną z przyczyn. Drugą był dług wobec Juliusa Merengera. Trzecią dług… Niektórzy strażnicy na moście leniwie obrócili się ku kanałowi sporo swej uwagi poświęcając Darii, bo było czemu. Tyle, że uwaga strażników była ostatnią rzeczą, jaka była im potrzebna. *** 5k100 .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon Ostatnio edytowane przez Bielon : 02-11-2021 o 08:59. |
02-11-2021, 10:02 | #94 |
Reputacja: 1 | "Biednemu to zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę," skonstatował Klemens, wywołany przez Horsta. Miał ochotę zazgrzytać zębami na dźwięk swojego nazwiska, ale ograniczył się jedynie do przelotnego skrzywienia. Nieco głębszego, gdy jungfrau von Nogaj uśmiechnęła się w jego kierunku z błyskiem w oku. Działanie incognito chuj strzelił. Karty kiepskie, ale rozdania nie szło spasować. |
02-11-2021, 20:12 | #95 |
Reputacja: 1 | Gdyby nie adrenalina ze zdrową domieszką zapału do pieniądza, ale i przyrodzonym pesymizmem, który wrośnięty w tkankę studził emocje, wszystko na podbudowie lojalności wobec pryncypała, Rust już dawno rzuciłby to w pizdu. Nie nawykł do odbierania życia tak od ręki i bez ważnego powodu, ale karuzeli z Sotoriusem miał już serdecznie dosyć. Jebnąłby mu między oczy, rzucił dziada do kanału i dał w długą, tyle go widzieli. Jeden mały spacer, ale po drodze atrakcji jak w lunaparku, albo i lupanarze. Burdel był i to z pożarem. - Dzięki za towarzystwo, Daria. – Rust podał damie rękę, pomagając jej wygramolić się na nabrzeże. Wiedział, że skoczyłaby jak kózka i bez jego pomocy, ale była łasa na grzeczności. – Przemiłe spotkanie. Jakby co, możemy się złapać koło dziesiątej u Merliniego. Dziś ma świeże owoce morza. Wymienili serdeczne uśmiechy - co by nie mówić, dziewczyna naprawdę potrafiła zakłuć w serducho, kiedy tak perliła się i trzepała rzęsami – i wiosło pchnęło łodzią na środek kanału. Ledwo co zbir z anturażu madame zdążył władować się na bruk alejki. Ostatecznie, źle nie wyszło. I on, i oni uszli z tego suchą nogą i mogli wziąć kurs na melinę Tossego. * * * - No, stary, miałeś rację. – Rust pokiwał głową z uznaniem i zasłonił nos chustą, uderzony mieszanką smolistego dymu bijącego się o prym ze smażono-nieświeżą rybą. – Tu chyba nikt już nam dupy zawracać nie będzie. Składowisko zdezelowanych barek wyciągniętych i wyrzuconych na brzeg piaszczystej łachy robiło za przedsionek Portu Durnia. Całość łączyła się rozchybotanymi mostkami z barkami, które jeszcze pływały, choć mocno już połatane i dawno wycofane z ruchu. Tam zaczynały się Trapy, do których prowadził Basler. Pajęczyny sieci, sterty śmieci zaległe na wysepkach wyrosłych pomiędzy splątanymi barkami i tratwami, dryfujące w gęstej zawiesinie beczki i odpadki. - Przyczajcie się… Ja ruszę posłać kogoś kumatego, żeby wybadał, czy lalka cisnęła nam farmazon, czy faktycznie jesteśmy w dupie. - A jak jesteśmy… – zapytał Lupus. – To co? - To zagramy w plan pana Sotoriusa. 2000 karli piechotą nie chodzi. - Słyszałeś przecież… – Rip spojrzał na zwiniętego w pokrowiec jak cygaro kupca i nie mówił nic więcej. Brat Gustaw? Ech, czart by to... - Słyszałem. Co zrobisz? – żachnął się Rust. - Ktoś pójdzie ze mną, kawałek za mną, żeby sprawdzić, czy nie posadzą kogoś na ogonie… Pójdzie, czy nie pójdzie? Rust popatrzył po towarzyszach, wyraźnie już zmęczonych całym tym berkiem. - Jak wpadnę, wrócicie, powiadomicie resztę… No i zrobicie z nim, co uznacie – De Groat pomnożył ich w zdaniu, ale nie spodziewał się, żeby wielu chciało się za nim rwać. Zresztą, więcej niż jedna osoba to było niepotrzebne ryzyko. Dla nich i dla pozostałych przy kupcu – gdyby i tutaj lokalsom przyszła ochota żerować na przybyszach. – Trzeba to sprawdzić szybko… Rzuty: 98, 37, 82, 76, 18. |
02-11-2021, 20:35 | #96 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 02-11-2021 o 21:13. Powód: Format |
02-11-2021, 21:16 | #97 |
Reputacja: 1 | Rust uśmiechnął się pod chustą. Ktoś jednak się zgłosił, dobrze. Byleby mieli do czego wracać. Jeśli wrócą. - Tak, to przy placu. - De Groat układał w głowie możliwe ścieżki dotarcia na miejsce bez ładowania się w nazbyt tłoczne zakątki. Albo przeciwnie - drogę przez tłum, gdzie łatwiej było zaszyć się wśród zmęczonych twarzy. - I słusznie prawisz. Aktor się nada, ale żeby już się zabezpieczyć ode złego na mur-beton, poślemy po aktora jeszcze kogoś. Niech wiedzą tylko, że mają pójść z przesyłką. Całkiem legal, nic trefnego. - No, jak tam chcesz. Owijasz bułkę przez bibułkę, ale dobra. - Klemens pokiwał, że rozumie. - Jak siedzi u niego Oswald, to faktycznie kapota. - Jak go rzeczywiście dojechali... - De Groat splunął odchyliwszy chusty. - No to czarno to widzę... Strażniki będą miasto przeczesywać za grubasem, musielibyśmy się z nim wtedy lokować za murami. A sam nie wiem, czy warto życie ryzykować dla przegranej sprawy... - No ale... - Podciągnął się na sznurową drabinkę i dalej zjechał po pochyłej belce na pokład zbitych w pomost tratw. - Ducha nie gaśmy. |
03-11-2021, 07:15 | #98 |
Reputacja: 1 | "A już myślałem, że niżej upaść się nie da" pomyślał Greger rozglądając się po wielkim śmietnisku Trapów, gdzie ludzkie odpadki walczyły ze szczurami o odpadki innych ludzi. Smród był niewyobrażalny i ktoś z delikatniejszym powonieniem musiałby zemdleć. Root tylko przełykał ślinę powstrzymując cisnącą mu się na usta treść żołądkową. I z niedowierzaniem spoglądając na Tosse, który szczerzył się, jakby znalazł się w z dawna wyczekiwanym domu. Może zresztą tak było? - Co się tak cieszysz? - powiedział do niego, przyjmując fakt, iż Rust i Klemens pójdą na przeszpiegi. Wcale im się nie dziwił, że się zrywają z tego miejsca. Sam by poszedł z chęcią, ale decyzja już zapadła. - Prowadź do tego swojego przybytku luksusu. Musimy gdzieś zwalić "towar". Po czym rozglądając się uważnie po otaczających ich plątaninie łajb, kryp, łodzi, tratew i gór śmieci podniósł Sotoriusa i pod ramię wyprowadził go z łodzi. Jego czujny wzrok wypatrywał potencjalnego zagrożenia, bo o Trapach krążyło wiele opowieści a on, choć miasto zwiedził chyba całe, tu starał się nie zaglądać. Bo i po co? Klientela tu żadna a zarazić się można było na każdym kroku. Ot, jakaś drzazga, drobne skaleczenie a tutejszy syf mógł zrobić swoje i raz dwa mogło być po chłopie. Słyszał o takich przypadkach. I gorszych. Już lepszy byłby Port Durnia, ale w tej handlowej norze zawsze mógł się trafić ktoś o zbyt dociekliwym wzroku. Na Trapach pewnie też, ale wiedział, że tu rządzi niepisane prawo. Co było na Trapach, zostaje na Trapach. Tutejsi mieszkańcy nie byli na mieście w cenie. Nikt od nich nic nie chciał, póki trzymali się swojego śmietnika. Nikt ich nie zauważał, dopóki nie poczuł. Nikt z nimi nie gadał, więc i oni nie gadali z nikim. Aż dziw, że pochodzący stąd Tosse znalazł sposób na normalne życie. -Jak nie wrócicie do zmroku zwiniemy się stąd i zostawimy wam informację u Oswalda. - Powiedział do Klemensa i DeGroata wiodąc Sotoriusa, do którego chyba dotarł cały bukiet Trapów bo wstrząsały nim konwulsje, za Tosse. |
03-11-2021, 18:33 | #99 |
Reputacja: 1 | Ciągłe przemieszczanie się owocowało kolejnymi niespodziankami. Już dawno nie przebył takiego kawałka miasta w takim tempie jak dziś. A dzień się przecież jeszcze nie skończył. Przynajmniej nie dla niego. Żachnął się wspominając kompana. Na wspominanie przeciwników nie poświęcił ni chwili. – Słyszałeś , szefuncio mówi że być może ubijemy z tobą interes. Tylko zachowuj się grzecznie bo inaczej z umowy nici. - Rip zachęcił pakunek do posłusznej kooperacji , jak do tej pory zapewne na skutek wcześniejszych obiecanek Sotorius zachowywał się całkiem przyzwoicie , przestał się przelewać przez ręce i posłusznie machał nóżkami w drodze na łódź. - Wiesz nawet dam ci się napić bo pewnie spragniony jesteś i przypominam co się stanie jeśli czegoś spróbujesz. Miał wrażenie że wizja łyknięcia płynu ożywiła nieco pakunek, wszak musiało mu już ostro zaschnąć w gardle po całym dniu tułaczki. Musieli jednak najpierw dojść … gdzieś. To już był ewidentnie nie jego rewir. Tutaj rządził Tosse choć oczywiście w takim miejscu jakiekolwiek rządy były sporym niedopowiedzeniem, albo hiperbolą albo czymś tam. Rip nie zamierzał dawać kupcowi nawet krzty okazji na krzyknięcie lub inne głupoty cały czas pilnując i trzymając go wraz z Rootem zamierzał uchylić worek tylko na tyle by odsłonić usta, pozwolił się nieco napić kupcowi po czym szybko go zakneblować z powrotem. Tak czy inaczej dopiero na miejscu. Póki co musiał się obejść obietnicami… w połowie pustymi… |
03-11-2021, 21:35 | #100 |
Reputacja: 1 | Ciągłe obcowanie z transportem wodnym zaczynało wychodzić bokiem Lupusowi. Na słowa Roota, o znikaniu wieczorem przytaknął. Najwyraźniej taszczenie grubasa, może zaowocować tylko przepukliną. Pewne kasa, zrobiła się nie pewna, a do tego rozpływać się zaczyna. Stanął koło Ripa gotującego się do zadbania o ich inwestycję. Wyjął nóż i przetarł go o rękaw. - Jak zamiast sobie chlapnąć zaczniesz się drzeć, to będziemy mieli za chwilę co wysłać twojej rodzinie - delikatnie posmyrał czubkiem noża po uchu grubasa. |