|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-10-2022, 14:59 | #131 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
30-10-2022, 07:51 | #132 |
Highlander Reputacja: 1 | Trudy niełatwej podróży przez trudny teren i w warunkach nie sprzyjających tego typu wyprawom powoli zaczął się wszystkim dawać we znaki. Davandrell zauważyła, że sama miała lekki stan podgorączkowy co u niej zdarzało się rzadko. Magnus i Goli radzi sobie dobrze, ale na ich twarzach widziała już pierwsze oznaki zmęczenia. Znając ich zbyt dobrze wiedziała jak wysoki były granice ich wytrzymałości i skoro oni sięgali pomału kresu to pozostali musieli być na granicy wytrzymałości. Nikt jednak przecież nie obiecywał, że będzie to lekki spacerek lub też wycieczka krajoznawcza. Elfka wiedziała, że od totalnego fiaska i załamania się całego tego przedsięwzięcia chroniło ich jedynie to, że Bastion był już na wyciągnięcie ręki, już prawie w zasięgu wzroku.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
03-11-2022, 21:42 | #133 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 33 - 2520.04.08; abt (2/8); przedpołudnie Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Steinwald - Liedergart; zamek Liedergart Czas: 2520.04.08; Aubentag (2/8); przedpołudnie Warunki: - na zewnątrz: jasno, powiew, pogodnie, chłodno Wszyscy Rankiem każdy z wyprawy do Bastionu mógł sobie zaliczyć kolejną noc w górach. Upłynęła spokojnie i okazała się całkiem sucha - nic w nocy ani rano nie padało. A przy budzeni, przygotowywaniu śniadania i samym śniadaniu towarzyszyła przyjemna świadomość, że to dzień odpoczynku, kiedy zaraz po porannym posiłku nie trzeba zaprzegać wozów i pakować dobytku na wozy tylko można sobie poleniuchować. Dla karawaniarzy oznaczało to w większości wypadków robienie prania, dokonywanie drobnych naprawa wozów, uprzęży, ubrań i ekwipunku jaki przy tej wczesno wiosennej aurze i surowej górskiej krainie był poddany ciężkiej próbie. Podobnie jak użytkownicy. Melissa też skorzystała z dnia przerwy i chciała uzbierać ziół w okolicy co ostatnio zwykle robiła z Inez. Ale jak ta miarkowała sobie wizytę na starym cmentarzu to ostatecznie cyruliczka udała się za stare mury w towarzystwie jej pożyczonego zielnika, dwóch górali Eryka no i swoich ochroniarzy. W podobnym czasie po śniadaniu także uczona szatynka zebrała wokół siebie ochotniczki i ochotników na wizytę na cmentarzu. - Szkoda, że tutaj nie ma takich dzielnych pustelniczek. - westchnęła nieco z żalem blondwłosa kapłanka gdy stała w obrębie zamkowej kaplicy. Ta była podobnej wielkości jak ta w Steinwald tylko poświęcona była Urlykowi, władcy zimy i pana wilków. No i była tak samo bezpańska jak reszta tutejszego zamku. Kontrast z wysiłkiem jaki Ilse i Gretchen włożyły w odbudowę świątyni swojego patrona był uderzający. I działał na młodą kapłanke nieco przygnębiająco. Co prawda wczoraj już tutaj się nieco rozejrzeli ale dzień już wówczas się kończył i dopiero dzisiaj, w świetle nowego dnia można było zrobić to porządnie. Pewnie dlatego służebnica Sigmara pochodząca ze stepowych kresów Ostlandu rozmawiała z obiema szefowymi aby tutaj też kogoś zostawić jako bezpieczną przystań dla przyszłych podróżnych. W końcu bowiem obecnie mieli być pierwszą falą kolonizacji górskiej krainy no i w przyszłości powinni przybyć kolejni ochotnicy. Przy śniadaniu jednak do konsensusu nie doszły. Bo jak mówiła Petra zostało im już tylko osiem wozów wraz załogami. Jakby tutaj też zostawić ze dwa to do Bastionu miałaby szansę dotrzeć z połowa tych co opuściły Lenkster. Dwa zostały w Zelbad, dwa w Steinwald no i teraz jak jeszcze tutaj zostawić dwa no to połowa. Póki co więc odłożyły tą dyskusję na później bo Inez właśnie miała zamiar ruszyć za mury ze grupą ochotników i ochotniczek. - Dobrze, że już jesteście. To chodźcie na mury, pokażę wam gdzie to jest. Poprzednio też je widziałam z murów no ale mówiłam wam, już nie mieliśmy czasu aby tam schodzić. - ta bardziej oczytana i uczona z obu szefowych przywitała się z Gretą, Davadrell i Erykiem co mieli jej towarzyszyć. A ranek okazał się całkiem pogodny chociaż chłodny jak większość poranków w górach. Jednak noc spędzona przy ognisku, świadomość, że można się wyspać za względnie bezpiecznymi murami, wśród prastarych kamiennych ścian no i to, że nie trzeba było zrywać się do drogi z samego rana pomogła. Inez też chyba nie chciała zasuwać z samego rana i już przy śniadaniu dała im znać, że zamierza ruszyć przed południem ale nie tak, że już zaraz. Potem zaprowadziła ich małą grupkę na porośnięte mchem, czasem z kępami suchej, górskiej trawy mury mocno nadkruszone stuleciami upływu czasu i górskiej niepogody. Chociaż z innej strony niż wczoraj gdzie Petra pokazywała im kierunek gdzie miał być Bastion. No i Inez wychyliła się z blank i pokazała na dół. A tam, pod murami widać było urwisko a potem szczyty drzew porastających górę na jakiej wzniesiono to orle gniazdo. - O tam. Widzicie? Tam pójdziemy. - wskazała im kierunek. Właściwie to z murów niewiele było coś widać. Jakieś regularne kształty znamionujące, że to pewnie resztki jakiejś budowlo a nie kolejny skalny rumosz. Do tego wciśnięty między urwisko na jakim wznosił się zamek a skraj lasu. Więcej pewnie było na dole, porośnięte tym lasem. Ale dało się dostrzec prostokotnę, nieco zaokrąglone płyty jakie kojarzyły się właśnie z nagrobkami. Tylko, że Inez poprzednio też wypatrzyła to właśnie z tego miejsca ale tam nie była. Więc nie znała drogi. Zgadywała, że trzeba wyjść przez jedną z dwóch bram i jakoś obejść to urwisko. Pewnie w dzwon czy dwa powinni tam dotrzeć. Ale, że zapowiadała się droga po zboczu i to porośniętym lasem to cieszyła się, że zarówno obie rangerki jak i herszt górali będą jej towarzyszyć. Od tajemniczego spotkania z górskimi dzikowilkami minęło parę dni i byli o dolinę dalej no ale to mocno wskazywało, że nawet w tak dziewiczej, dzikiej i bezludnej krainie są tu jeszcze niebezpieczeństwa i tajemnice na jakie można się natknąć każdego dnia. --- Wyszli przez bramę. Co prawda na blankach Eryk z zapałem dowodził, że lina czy dwie i dałoby się tam zejść po niej na dół no ale uczona nie była zainteresowana takim karkołomnym rozwiązaniem. W końcu ruszyli na dół trzymając się dość blisko podnóża urwiska. Idea była dość prosta, skoro cmentarz miał być u jego podnóża to idąc wzdłuż niego w końcu musieliby się na niego natknąć. I faktycznie minęło chyba góra parę pacierzy gdy pomiędzy drzewami dostrzegli pierwsze płyty nagrobne i kanciastą bryłę jaka pewnie kiedyś była kapliczką cmentarną. - Dzikie miejsce. Chyba dawno tu nie było żadnego kapłana Morra. - Eryk nieco trwożliwie przeżegnał się wkraczając na te dawne ogrody patrona snu i śmierci. Las, trawa i krzaki skuteczenie zatarły granicę dawnej nekropolii. Ale wyglądało to dość dziko i odstręczająco. https://cdnb.artstation.com/p/assets...jpg?1547831398 - Wszystko zarosło… A kapłana to tu nie było pewnie… No odkąd porzucono zamek… - Inez rozglądała się dookoła jakby próbowała ogarnąć ten chaos jaki poczyniły tu eony czasu. Gdy już wiedzieli, że są na właściwym miejscu dało się rozpoznać krzyże, tablice nagrobne, rzeźby, wazony… I kości. Ludzkie kości. Jeden z górali je odkrył gdy potknął się o coś i ze zduszonym krzykiem odskoczył gdy okazało się, że nie zaczepił nogą o jakąś starą gałąź tylko kość. Ludzką kość. Którąś z tych długich z kończyn. - Bez paniki. Oni od dawna nie żyją. Nic nam nie zrobią. Spokojnie, trzeba się tu rozejrzeć. Pomogłyby mi napisy. Spróbujcie oczyścić jakieś nagrobki z zielska tak aby było widać napisy. Może coś się da odczytać. - uczona spróbowała zachować spokój i to tak aby udzielił się on pozostałym. Chociaż brakowało jej spontaniczności i bezpośredniego podejścia jaka cechowała się jej przyjaciółka lubująca się w kuszach i skórzanych spodniach. Ale zdradzała zaciekawienie typowe dla uczonychy gdy stoją u progu jakiegoś interesującego odkrycia. Wyjęła z torby niewielką księgę, jakiś rysik i była gotowa coś tam uwiecznić. Eryk zaś dał znać swoim ludziom aby ci nie panikowali tylko wzięli się w garść i zrobili co sobie szefowa życzy. Ci zaczęli więc podchodzić do bardziej obiecujących nagrobków aby posągów co wszystkie tonęły w wiekowym mchu, grubej warstwie przegniłych liści, krzakach i spomiędzy tego wystawały kamienne resztki. - Jakby się udało złapać daty, albo jakieś nazwiska to może by to wyjaśniło od jak dawna ten zamek pozostaje pusty. Nasz markgraf też nie wie wszystkiego. - tłumaczyła im kasztanowłosa elegantka szkicując czy zapisując coś z wejścia do niewielkiej kaplicy. Jeden z górali wspiął się na jakis kawałek murku aby go oczyścić z zielska i coś już było widać, chyba faktycznie były tam jakieś płaskorzeźby i napisy ale wciąż dość słabo widoczne. - Oh… Tu są kości… Więcej… - rzekł jeden z górali jaki wszedł do środka dość mrocznej kaplicy. Okna były niewielkie i w sporej mierze zarośnięte krzakami i bluszczem. - Mogła tam być jakaś krypta. Pewnie się rozpadła to kości wyleciały na zewnątrz. - Inez pokiwała głową na znak, że to raczej normalne znalezisko w takim miejscu. Sama skupiła się na odcyfrowaniu zapisów nad wejściem. Przerwała bo góral z jakąś kością wyszedł szybkim krokiem i podszedł do Eryka wyraźnie mu ją pokazując. Ten oglądał ją w skupieniu. A ten coś mu powiedział cicho wskazując na wnętrze niewielkiego budyneczku z jakiego właśnie wyszedł. - Co się stało? - zapytała uczona czując, że coś pewnie się stało. Zresztą pozostali też. Eryk podszedł do niej i podał jej kość, znów którąś z tych dłuższych. - Są na nich ślady zębów. Podobnych do ludzkich. Kości są stare ale ślady w miarę świeże. Ktoś tu był niedawno. - herszt górali wyjaśnił uczonej na co patrzy. Ta zamrugała oczami z zaskoczenia. Oglądała tą kość próbując chyba dopasować ją do tego co właśnie jej powiedział. On zaś wszedł do środka tej kaplicy. - Rozejrzyjcie się. Ktoś tu chyba zrobił sobie ucztę. - rzucił ponuro gdy wyszedł z jakąś czaszką i na niej też pokazał ślady w miarę świeżych rysów jak od noża, paznokci czy podobnego narzędzia. Jak się rozejrzeli po tym cmentarzu to odkryli więcej takich makabrycznych odkryć. Ktoś kopał ziemię tu czy tam, pewnie aby się dobrać do dawnych nagrobków. A potem ucztować na ich kościach. Może nie ostatniej nocy. Ani poprzedniej. Musiało już parę dni, wiatrów i deszczu upłynąć ale też to nie było coś wiekowego jak reszta tego zapomnianego przez czas i ludzi cmentarza. I nagle ten cichy i ciemny, dziewiczy las jaki wyrósł przez wieki na tym cmentarzu zrobił się jakiś groźniejszy a chłód pogodnego dnia zimniejszy. Inez i górale rozglądali się po nim jakby miały ich obserwować jakieś złowrogie oczy.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
12-11-2022, 12:57 | #134 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
12-11-2022, 14:20 | #135 |
Highlander Reputacja: 1 | Odkrycie było rzeczywiście dość dramatyczne. Jednak bardziej dramatyczne było by gdyby zostało odkryte gdzieś bliżej osad ludzkich i bardziej zamieszkałych miejsc niż tutaj na dzikim niemal szlaku z daleka od cywilizacji. Jedynie fakt, że było to o dzień drogi od Bastionu, miejsca do którego zmierzali, miejsca gdzie wkrótce miało się osiedlić więcej osób i zacząć powolny acz nieustępliwy proces osadnictwa i ucywilizowania coraz większych obszarów wyrywając je metr po metrze dziczy, mógł stanowić poważny powód do zmartwienia.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
12-11-2022, 23:14 | #136 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 34 - 2520.04.08; abt (2/8); południe Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Steinwald - Liedergart; zamek Liedergart Czas: 2520.04.08; Aubentag (2/8); południe Warunki: - na zewnątrz: jasno, łag.wiatr, pogodnie, ziąb Wszyscy Zaskakujące odkrycia na starym cmentarzu mocno zniechęciły chyba większość co tam była do przebywania na nim. Gdy tylko Greta i górale skończyli sprawdzać okolicę Inez wolała wrócić na szczyt góry do zamku. Do ludzkich głosów i za względną osłonę pradawnych murów. Na samym cmentarzu ani w okolicy nie znaleziono zbyt wiele śladów mogących powiedzieć coś więcej. Zapewne nie aż tak strasznie dawno temu. Może parę dni temu ale nie dawniej niż z tydzień. Deszcze padające ostatnio całkiem często zdążyły zebrać się na dnie rozkopanych grobów, zatrzeć i zniekształcić ich obrzeża. I zmyły też większość śladów jakie mogły pozostawić dłonie, stopy czy narzędzia. W końcu parę dni to całkiem długo przy takich sprawach. Mimo to Greta znalazła parę szczegółów. Na płycie nagrobnej a raczej na mchu jaki ją porastał znalazła podłużne rysy jakby ktoś przejechał tamtędy dłonią zakończoną pazurami. I mech jeszcze nie zdążył odrosnąć w tym miejscu aby zalepić ten ubytek. Na krzaku tam czy tu znalazła odłamane gałązki. Gdzie indziej znalazła porzucone patyki z czymś zaschniętym jakby w czymś to maczano. Nie znalazła śladów ogniska jakie zwykle rozpalali ludzie podczas rozbijania obozowiska czy choćby południowy popas. A parę dni temu czy tydzień to ich karawana była jeszcze w Steinwald albo w drodze stamtąd tutaj. Gdzieś wtedy musiał ktoś tutaj buszować po tym cmentarzu. - W Bastionie nie ma kapłana. Właśnie dlatego tak się ucieszyliśmy jak Yvonne zgodziła się do nas dołączyc. - Inez powiedziała nieco z rozstargnieniem. Wydawała się być skonsternowana i zaskoczona tym odkryciem. I to bynajmniej nie była dla niej radosna niespodzianka. Wcale nie ukrywała, że wolałaby jak najprędzej wrócić do zamku do reszty ale zgodziła się aby zwiadowcy poszperali jeszcze trochę po cmentarzu i okolicy. W końcu był dopiero środek wiosennego dnia. Nawet całkiem słonecznego chociaż chłodnego. - Też słyszałem o takich stworzeniach. Chociaż nigdy ich nie spotkałem. Żerują na trupach. Wykopują je z cmentarzy albo ściągają do pól bitewnych albo miast objętych zarazą. No tam gdzie jest dużo trupów na jakich żerują. - herszt górali przyznał, że też coś słyszał podobnego co Greta. Nawet jeśli takich poczwar nigdy nie spotkał osobiście. - Dobrze jak wrócimy to porozmawiam z Yvonne. Może zgodzi się tu przyjść i odprawić odpowiednie rytuały i modły. Chodźmy już stąd. - widząc, że Greta i większość górali już skończyła swoje przepatrywanie uczona dała znak do powrotu. Znów obchodzili podnóża urwiska jakie wznosiło się na szczycie góra a na nim ściany prastarego zamku. A potem pomiędzy drzewami trzeba było wspiąć się pod górę. Niegdyś pewnie prowadziła do bramy droga przez ten las ale dawno temu pochłonął ją czas i pogoda. Teraz po prostu szło się przez las jaki porastał zbocza góry prawie aż do samych murów zamku. A pojedyncze drzewa wyrosły nawet pomiędzy tymi murami. - Tylko proszę was abyście o tym nikomu nie mówili. Nie ma co siać paniki. Najpierw porozmawiamy z Yvonne i Petrą. Trzeba się zastanowić co z tym zrobić. - poprosiła ich Inez jak już widać było mury i łukowatą framugę dawnej bramy. Minęli ją, potem kolejną po wyższej części wewnętrznego zamku i wrócili do reszty karawany. Wyglądało to dość sielsko. Ludzie gotowali obiady, sprawdzali czy pranie wyschło, rozmawiali ze sobą stukali młotkami dokonując drobnych napraw czy wymieniając podkowy koniom. Zwykle jakoś tak to wyglądało podczas postojów, zwłaszcza jak było wiadomo, że danego dnia nie wznawiają podróży. Inez poprosiła ich aby się nie rozchodzili a sama podeszła do Petry, Melissy i Yvonne jakie chyba też dopiero co wróciły do zamku i rozmawiały o czymś przy ognisku oglądając chyba świeżo zerwane zioła. Młoda uczona porozmawiała z nimi chwilę i widać było, że zrobiło to wrażenie. Wszystkie rozmówczynie spoważniały i widać było, że o czymś deliberują. - Pozwólcie tu na chwilę kochani! - Petra przyzwała ich trójkę słowem i gestem. Jak podeszli do ogniska popatrzyli po sobie nawzajem. - Inez powiedziała nam co tam znaleźliście na cmentarzu. Zaraz pójdziemy tam z Yvonne żeby temu się przyjrzeć no i spróbować jakoś to naprawić. Ale potrafilibyście wytropić te stworzenia? Macie jakieś propozycje? - Petra która zwykle wydawała się mniej wyniosła i bardziej swojska zdaniem większości karawany pierwsza podjęła temat. Pytanie o tropienie wydawało się zrozumiałe i oczywiste. Ale odpowiedź nie była taka prosta. Pół tygodnia czy tydzień, w okolicy gdzie prawie co dzień albo drugi padały deszcze stawiało możliwości tropienia pod dużym znakiem zapytania. Trzeba by mieć bardzo wiele farta, teren musiałby sprzyjać zachowaniu śladów na przykład przez odcisk w błocie jaki potem zaschnie, ślady ognisk, nawet ślady po posiłkach jak obgryzione kości i inne takie. Albo po prostu jak to było coś po sąsiedzku. Ale im dłuższy czas mijał i zwiększała się odległość między tropionym a tropiącym to szanse na sukces tego ostatniego gwałtownie malały. - Myślicie, że te stwory są bardzo niebezpieczne? No ja myślałam, żeby tu też zostawić ze dwie załogi wozów. Ale teraz to nie wiem. Chociaż tutaj w zamku jest chyba dość bezpiecznie. No i chyba poszły stąd te poczwary? Sama już nie wiem… - Inez zdawały się miotać sprzeczne emocje. W końcu już wieczorem i rano dyskutowała z Petrą czy zostawić tu kogoś czy nie. - Teraz już ich tam nie ma. Z parę dni, może tydzień jak tu były. - odparł krótko Eryk skubiąc się po brodzie i też zastanawiając się nad tym wszystkim. - Dobrze to wy tu porozmawiajcie a ja pójdę przygotować swoje rzeczy aby poświęcić ten cmentarz. I będę potrzebowała paru ludzi z łopatami aby posprzątać tam i zrobić porządny, ponowny pochówek. - Yvonne przeprosiła szacowne grono i oddaliła się. Musiała przygotować swoje kapłańskie przybory. - Eryk, możemy na ciebie liczyć? - kuszniczka póki co nie miała przy sobie swojej kuszy ale nie traciła swady. Herszt górali skinął głową i poszedł do swoich ludzi aby ich też przygotować do tych prac porządkowych na zbezczeszczonym cmentarzu. --- Mecha 34 Tropienie (ZRĘ + skille) ZRĘ + Tropienie 35 bystry wzrok +10 przeszukiwanie +10 spostrzegawczość +10 Greta 35+10+10+10=65-30=35; rzut: 51; 35-51=-16 ma.por > coś widać ale w sumie niezbyt wiadomo co
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
13-11-2022, 17:08 | #137 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
19-11-2022, 06:18 | #138 |
Highlander Reputacja: 1 | Ghule czy inaczej mówiąc trupojady... od zawsze budziły grozę i obrzydzenie. Pomijając kwestię, że z pewnego punktu widzenia pełniły pewną ważną funkcję w środowisku, a szczególnie w erze wielkich masowych bitew. Nie wszystko można było pochować tak jak na to zasługiwali zmarli. Resztę załatwiały ghule.
__________________ Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku? - Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma. Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć. |
19-11-2022, 15:45 | #139 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
20-11-2022, 00:35 | #140 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 35 - 2520.04.08; abt (2/8); wieczór Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Steinwald - Liedergart; zamek Liedergart Czas: 2520.04.08; Aubentag (2/8); wieczór Warunki: - na zewnątrz: zmierzch, łag.wiatr, pogodnie, mroźno Wszyscy https://c.pxhere.com/photos/63/6e/su...-1066522.jpg!d Prace na cmentarzu zajęły większą część drugiej połowy dnia. Była to zwykła, fizyczna praca z łopatami i kilofami jako głównymi narzędziami. W mokrej i zimnej ziemi, co jakiś czas oskard czy sztych łopaty natrafiał na jakiś kamień, korzeń czy kawałek nagrobka zagrzebany gdzieś w głębi ziemi. Albo kość. Zajęcie niby proste ale jednak cała sceneria i świadomość tego co i dlaczego to robią nie poprawiała humorów. Górale jacy przyszli do tej roboty pracowali dość nerwowo, rozglądali się często po zarośniętych mchem i krzakami nagrobkach i okolicznym lesie jaki tu wyrósł przez milenia, że właściwie pochłonął dawny cmentarz i ten teraz był jego częścią. Obecność blondwłosej kapłanki i ciemnowłosej kuszniczki chyba dodawała im otuchy, że ktoś nad nimi czuwa. Ludzie zdawali się być przytłoczeni tą atmosferą. Niewiele ze sobą rozmawiali a jak już to półgłosem. Jakby obawiali się ściągnąć jakieś nienazwane zło na swoje barki i karki. Pracami kierowała Yvonne i jak już zeszła z zamku, obeszła stromizmę i weszła na ten dawny cmentarz to aż jęknęła i przyłożyła dłoń do ust jakby chciała powstrzymać okrzyk. Ale wzięła się w garść i zagłębiła się między nagrobki, drzewa, korzenie i krzaki. Petra też tu była pierwszy raz bo Inez zdecydowała się zostać w zamku nie bardzo mając ochotę tu wracać. Eryk robił więc im za przewodnika. Pokazał te znalezione kości i zbeszczeszczoną kapliczkę. One naradzały się chwilę ale w końcu zdecydowały się na ponowny pochówek. Wtedy właśnie trzeba było rozkopwać ziemię w jeden, wielki dół i tam złorzyć znalezione szczątki. Były tak mocno rozczłonkowane i przemieszane, że nie szło tego przywrócić do pierwotnej formy. A i tak nie było wiadomo które kości pochodzą z którego nagrobka. Więc wspólna mogła wydawała się najrozsądniejszym i najszybszym rozwiązaniem. W miarę jak górale pracowali w pocie czoła i grzbietu, często rozbierając się do samych koszul to Yvonne mozolnie żłobiła nożem jedną z pękniętych płyt nagrobnych aby wyryć na niej nowe słowa. Nie wyszło jej tak jak to zwykle wychodziło zawodowym kamieniarzom no ale nawet dłuta ani młotka nie miała. Tylko ten zwykły, uniwersalny nóż. Więc napisy wyszły dość płytko i składały się z liter wyrytych kilkoma pociągnięciami noża. No ale były. Nikt jej nie mógł pomóc bo ani Petra, ani Greta, ani Eryk ze swoimi górlami nie byli piśmienni. Wyrobiła się mniej więcej w podobnym czasie co oni. Więc gdy udało się pozbierać te szczątki do wspólnej mogiły kapłanka Sigmara stanęła u krawędzi jamy i odprawiła mszę pogrzebową. Ku chwale Morra, Sigmara i dobrych bogów aby przyjęli dusze tych zbezczeszczonych szczątków do swojej domeny. Wszyscy powtarzali znajome wersy psalmów żałobnych razem z nią. Na koniec dała znak aby zakopać tą dziurę. To też trwało ze dwa czy trzy pacierze. Na wierzch w sam środek siostra Yvonne poprosiła aby wbić tą przygotowaną przez nią płytę nagrobną. A wokół niej ułożono kilka kolejnych aby chociaż symbolicznie zrobić z tego nagrobek. No i czas było wracać pod górę na zamek. Dzień nadal był chłodny i pogodny ale już się kończył. Ponadto żołądki domagały się swoich praw. Gdy byli już u szczytu wzgórza i dało się wyczuć zapach ognisk i strawy to humory góralom wyraźnie się poprawiły. Greta podczas całej tej wyprawy powrotnej na cmentarz i z powrotem nie dostrzegła czegoś czego nie zauważyła już wcześniej. Zbocze porośnięte dziewiczym lastem. Stare nagrobki porośnięte mchem, krzakami i korzeniami. Pracujący łopatami i kilofami mężczyźni. Yvonne siedząca na murku i mozolnie żłobiąca nożem nagrobną płytę. Petra była chyba najbardziej ruchliwa bo chociaż głównie też lustrowała tą leśną okolicę to pogadała pare razy z młodą kapłanką, Erykiem czy rzuciła jakąś żartobliwą uwagą jakby chciała ich podnieść na duchu i rozładować tą napiętą atmosferę. Pomogło jak obiecała wszystkim dodatkową dniówkę za ten dzień. - No i to rozumiem! Ale nie chciałbym tego robić drugi raz. - roześmiał się Eryk gdy otarł pot z czoła nim zaatakował łopatą kolejną grudę ziemi. Wszyscy się roześmiali mniej lub bardziej wesoło. No ale w końcu ta ponura sceneria znów wzięła górę jakby tłamsząc ich wszystkich do tej zbeszczeszczonej, cmentarnej ziemi. Więc gdy przekroczyli białawy łuk dawnej bramy w zamkowych murach to chyba wielu duszom ulżyło, że chociaż symbolicznie wrócili do cywilizacji. https://wallpaperaccess.com/full/633957.jpg O ile dzień był słoneczny to o zmierzchu zebrały się chmury z jakich zaczęła siąpić drobna, monotonna mżawka. Chłód jaki dominował w górski, wiosenny dzień przeszedł w całkiem zimny wieczór. Z blank zamku widok na okoliczne doliny i góry nawet w nocy był całkiem majestatyczny. Chociaż nie było widać tej dalszej okolicy gdzie w dzień Petra pokazywała im gdzie miał leżeć Bastion jaki był celem tej wyprawy osadniczej. Właśnie w takiej scenerii Greta zastała odzianą w płaszcz i kaptur postać. - To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytała Yvonne widząc nadchodzącą postać. Po wewnętrznej stronie murów widać było ciepłe plamy ognisk rozpalonych wewnątrz gołych ścian dawnych budynków. I obozowe życie jakie się wokół nich koncentrowało. Większość już szykowała się do snu bo dzień przerwy minął i jutro powinni ruszyć dalej. Na blankach wewnętrznego zamku stało paru strażników ale koncentrowali się wokół obu bram. W ciemnościach trzeba było się dobrze przypatrywać aby ich dojrzeć. I najłatwiej było gdy się przemieszczali nieśpiesznie. Bo gdy któryś stał w miejscu to łatwo zlewał się z plamami czerni i granatów na tle murów i budynków.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |