Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2022, 18:15   #121
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 - 2520.04.02; bct (4/8); południe

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe
Warunki: - na zewnątrz: jasno, b.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5)



Greta



Wiał mocny wiatr. Łuczniczka odruchowo zarejestrowała, że nie wpływa to korzystnie gdyby chciała skorzystać ze swojej głównej broni. Zbiegła truchtem w dół zbocza porośniętego lasem zostawiając za plecami zrujnowane, kamienne ruiny, górali Eryka i tą Petrę co coś od nich chciała przy wagonie. Po tym jak przeszło tędy sporo osób jakie kierowały się pewnie z albo do bramy, po wodę czy jak te kobiety teraz, do kąpieli, to łowczyni nie miała większych trudności z kierowaniem się tym szlakiem pozostawionym przez ciżmy i bose stopy. Tak dotarła do górskiego strumienia. Nie była tu wcześniej ale pamiętając przez jaką bystrzycę przeprawiali się poprzedniego dnia to ta tutaj wydawała się być nikłą strużyną. To, że była na miejscu tej kąpieli świadczyło nieco dymiące, niewielkie ognisko i żerdzie na jakich pewnie coś wisiało do gotowania. Jakaś zgubiona w trawie chusta no i mnóstwo śladów stóp i butów.

Jednak nikogo tu nie było. Ani żadnej z kobiet co tu miały być, ani Davadrell, ani Uty no w ogóle nikogo. Nie było też nic słychać poza szumem lasu, stukaniem gałęzi o gałąź i szumiącymi liśćmi. Żadnych dzikich ryków o jakich mówił strażnik na wieży. Ani wskazówki skąd by mogły pochodzić. Śladów było sporo, w sam raz do większej grupy osób, pewnie tych kobiet o jakich mówił strażnik. Ale jak żadnej tu nie było ani nie spotkała ich po drodze to już musiały zdążyć wrócić do wewnątrz stanicy zanim wróciła tam z Erykiem i góralami.

Rozglądała i nasłuchiwała to miejsce przerwanej kąpieli próbując zorientować się gdzie się udać i gdzie mogły zniknąć koleżanki z łukami gdy usłyszała jakieś ni to ujadanie, ni to warkot. Jakieś zwierzę, pewnie drapieżnik. Gdzieś za strumieniem chociaż niezbyt blisko.




Davandrell



Coś się działo ale przez chwilę nie było wiadomo co. Silny wiatr zamiatał trawą, liśćmi i gałęzi utrudniając także strzelanie z łuku. Przed sobą miały dwa postawione w stan czujności drapieżniki. Patrzyły czujnie gdzieś właśnie w ich stronę, do tego nasłuchiwały i węszyły. Wypatrzą ich? Czy nie? Bo mogło chodzić o tego kogoś za ich plecami. Jeśli to o tego kogoś by chodziło to też obaj zabójcy dorosłej pumy i jej kocięcia też powinny sprawdzać właśnie ten sam kierunek. Uta zamarła w milczeniu w swojej kryjówce za pniem drzewa. Trzymała łuk w pogotowiu i założyła strzałę na cięciwę. Ta jednak była jeszcze wycelowana w ziemię a sama brunetka obserwowała czujnie to te dwa dziwne zwierzaki to tego kogoś za ich plecami. I ten ktoś tam uparcie szedł. Chyba się zbliżał bo dźwięki ekwipunku nie cichły. Ale niezbyt dokładnie prosto na nich. Tylko gdzieś bokiem ale nie widziały kto to. Dopiero jak pojawili się na skraju polany. Wyższa sylwetka w długiej szacie podobnej do habitu i niższa za to bardziej krępa i z brodą. Magnus i Goli. Zatrzymali się na skraju polany dostrzegając te wilki, psy czy co to tam było. Te zaś śledziły ich wzrokiem i słuchem już znacznie wcześniej. Zaczęły na nich warczeć chcąc pewnie odstraszyć konkurencję od właśnie zdobytego posiłku. Ani druid ani krasnolud nie mieli broni zasięgowej więc raczej nie mogli działać na odległość. A przy tym silnym wietrze także i użycie łuków stawało się problematyczne.

Davandrell nie zdążyła jeszcze zastanowić się jak zareagować na przybycie swoich towarzyszy którzy właśnie dostrzegli te dwa górskie drapieżniki. Pewnie nie widzieli zabitych pum bo wysoka trawa zasłaniała ciała. Zresztą teraz to i obie łuczniczki ich nie widziały. A dwa drapieżniki zaczęły gardłowo warczeć chcąc odstraszyć intruzów od swojej zdobyczy. Wtedy właśnie Uta klepnęła w ramię elfki aby zwrócić jej uwagę. I w milczeniu wskazała dłonią kierunek. Mniej więcej tam gdzie stał druid i krasnolud. Chociaż białowłosa zorientowała się, że nie dokładnie tam. Tylko trochę obok. Chociaż tam wszedzie ten silny wiatr zamiatał krzakami, trawą, opadłymi zeszłej jesieni liśćmi i gałęziami drzew to wszystko tam się ruszało. Ale… Ale w pewnym momencie elfka zorientowała się co jej chciała pokazać łowczyni nagród. Dostrzegła sylwetkę okrytą w brązy i zielenie. Z dwa czy trzy tuziny kroków za plecami Magnusa i Goliego. Ci zachowywali się jakby nie tylko nie dostrzegli tego kogoś ale i obu łuczniczek. Absorbowały ich te dwa dziwne wilki czy co to tam było i chyba zastanawiali się co teraz zrobić. Zaś ta tajemnicza sylwetka chowała się przed ich wzrokiem za pniem jednego z drzew i ich obserwowała nie zdradzając swojej obecności. Od obu łuczniczek cała trójka była z pół setki kroków ale w dwóch miejscach.


---



Mecha 29


Podchody (ZRĘ vs ZRĘ)


ZRĘ

Skradanie +10 (Davandrell; Uta, Obcy)
Spostrzegawczość +10 (Davandrell, Uta, Obcy)
Ukrywanie się +10 (Uta)
Silny wiatr +20 (wszyscy)

Davandrell 50+10+10-20=50 vs Obcy 45+10+10-20=45; 50+50-45=55; rzut: https://orokos.com/roll/956199 22; 55-22=33 > śr.suk = dostrzega postać z ok 30 m

Uta 40+10+10+10-20=50 vs Obcy 45+10+10-20=45; 50+50-45=55; rzut: https://orokos.com/roll/956200 3; 55-3=52 > du.suk = dostrzega postać z ok 40 m
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 04-10-2022, 18:09   #122
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Chwile oczekiwanie i niepewności zostały nagrodzone dobrą wiadomością. Nierozpoznane odgłosy, które słyszeli to były odgłosy wydawane przez przedzierających się z dużą szybkością przez las jej towarzyszy. Davandrell ulżyło na widok Goliego i Magnusa choć nie była pewna czy przewaga czterech ludzi do dwóch stworzeń, które w trójkę - a potem w dwójkę - poradziły sobie z dorosłą górską pumą. Nie rozpoznawała tych stworzeń więc nie mogła posiadać wiedzy na temat ich możliwości oraz determinacji. Nie było aż tak zimno, żeby były tak głodne aby atakować w końcu nie najłatwiejszego i bardzo niebezpiecznego przeciwnika jak górski kot.

Davandrell zorientowała się, że jej towarzysze nie zauważyli obu dobrze ukrytych łuczniczek. Nie miała pomysłu ani sposobu na powiadomienie ich o tym, żeby nie zdradzić swojej pozycji względem zwierząt, które mogły zareagować w sposób nieprzewidziany.
Uta klepnęła elfkę w rękę skinieniem głowy pokazując jej kierunek, w którym chciała, żeby spojrzała. Chwilę potem Davandrell zamarła. W pewnym oddaleniu za towarzyszami w głębi lasu jej elfi wzrok dostrzegł niemalże perfekcyjnie ukrytą postać. Perfekcyjnie ukrytą być może dla ludzkich czy krasnoludzkich oczu jednak nie dla oczu elfa Choć Uta ją wypatrzyła. Jednak mogło to być związane z treningiem strzeleckim, które jednak rozwija zmysł wzroku mocno ponad przeciętną.
Mimo dużej odległości elfka potrafiła z głębi ciemnego lasu wyłonić dość dużo szczegółów. Mężczyzna był ubrany w brązy i zielenie także niemalże zlewał się z otoczeniem.

Elfka nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Nie miała możliwości ani ostrzec towarzyszy ani pokazać swojej pozycji, żeby nie zmienić patowej sytuacji w jakiej wszyscy się znaleźli. Jednak coś trzeba było zrobić. Myśli elfki pędziły jak oszalałe. W każdej innej sytuacji powierzyła by rozwiązanie łukowi i swoim umiejętnością strzeleckim, żeby zmienić status quo. Jednak w tych warunkach pogodowych liczenie na oddanie celnego strzału było szaleństwem i posunięciem co najmniej nieprofesjonalnym.

Coś jednak trzeba było zrobić. Davandrell podjęła decyzję. Nie wiedziała czy słuszną czy nie, jednak jak to mówią nie nauczysz się chodzić bez kilku upadków. Porozumiawszy się krótka z Utą ustaliła, żeby podążała blisko za nią. Postanowiła zdradzić swoją pozycję.
Nie zachowując już środków ostrożności opuściły swoje schronienie i pozycję strzelecką i zdecydowanym krokiem przesuwały się w kierunku Goliego i Magnusa. Jednocześnie trzymając łuki cały czas w pogotowiu przesuwały się tak, aby przez cały czas być ustawione przodem to tych dziwnych stworzeń, które wydawały się przynajmniej w równym stopniu zaskoczone zmianą sytuacji jak człowiek i krasnolud.

Mniej więcej w połowie drogi Davandrell krzyknęła do towarzyszy.
- Za wami. Mamy towarzystwo.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 05-10-2022, 21:49   #123
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Steinwald, okolice strumienia

Greta ewidentnie znajdowała się na miejscu strzeżonej przed męskimi spojrzeniami kąpieli, ale brzeg strumienia ział niepokojącą pustką. Łowczyni obejrzała uważnie pozostawione w wilgotnym gruncie ślady, podniosła porzuconą w trawie chustę pocierając ją w palcach w zamyśleniu. Chociaż przybyła z pustelni nad strumień możliwie jak najprostszą drogą, nie zauważyła wcześniej wracających do obozowiska niewiast, co stawiało dość niespokojne pytanie na temat ich losu.

Niewyraźne odgłosy wydawane przez jakąś zwierzynę - na pewno znacznie większą od susła - zaważyły na decyzji łuczniczki. Zamieniając swój ulubiony oręż na rzadziej noszony w dłoni, aczkolwiek znacznie praktyczniejszy w gęstwie toporek, Greta ruszyła bezszelestnie na drugą stronę strumienia; w stronę, z której dobiegały powtarzające się dźwięki.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 07-10-2022, 00:34   #124
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 30 - 2520.04.02; bct (4/8); południe

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; okolice stanicy Steinwald
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); południe
Warunki: - na zewnątrz: jasno, b.sil.wiatr, pogodnie, zimno (-5)



Wszyscy



- O. Poszły sobie. - Magnus pierwszy dojrzał, że te dziwne pół dziki, pół wilki odruchtały przez polanę. Do tej pory powarkiwały, nasłuchiwały i obserwowały coraz większą grupę dwunogów na jej skraju. Ale nie atakowały. Trzymały się swojej świeżo upolowanej zdobyczy. Na zmianę wydzierały z niej krwawe ochłapy a z pysków ściekały im krew, wnętrzności i kawałki poszarpanego mięsa pumy. Chyba zorientowały się, że dwunogi coś ich nie atakują lub chciały nażreć się ile się da póki jest okazja. Więc dość dziwne było, że nagle odpuściły i zaczęły truchtać przez polanę. Teraz wszyscy to widzieli jak ich grzbiety czasem kryły się a czasem wystawały pośród szarpanych wiatrem traw. Kierowały się ku ścianie lasu.

- Nie skończyły jeść? Przecież tam leży cała puma. - Uta też wydawała sie zdziwiona. Co prawda stąd nie było widać tych pum i powalonego przez matkę kamrata ale raczej za krótko to żerowanie trwało aby drapieżniki zdążyły się nasycić zdobyczą.

Manewr zaproponowany przez elfkę był dość ryzykowny. Nie było wiadomo ani jak zareagują te dwa drapieżniki jakie chciały odstraszyć jej towarzyszy ani ten ktoś kto chyba ich śledził. Wyszły z Utą pilnując obu czworonogów na wypadek gdyby te się na nich rzuciły.

- O! Tam są! Szukaliśmy was! - krzyknął Goli gdy wyszły z kryjówki i wyraźnie się ucieszył. Ruszyli ku sobie i spotkali się mniej więcej w połowie drogi. Może tej bliższej strony obu kolegów bo Magnus zrównał krok z wolniejszym, krasnoludzkim towarzyszem. Wilki czy dziki obserwowały te manewry ale póki dystans nie został skrócony to nie atakowały.

- Nikogo nie widzę. - Magnus rozejrzał się po lesie gdy usłyszał o towarzystwie. Byli już niedaleko siebie i wciąż szli ku sobie. Goli też przystanął ale woleli się już spotkać razem i rozmawiać na spokojnie. Z większych odległości trzeba było krzyczeć aby dało się słyszeć przez ten wiatr co zamiatał nawet grubymi konarami tak smao jak broda Goliego czy włosami reszty.

- Ale był tam ktoś. Chyba szedł za wami. - odparła Uta bo podobnie jak Davadrell miała oko na te drapieżne bestie na wypadek gdyby się na nie rzuciły. Albo na chłopaków. Więc nie mogły obserwować tamtej leśnej sylwetki. A gdy się spotkali i razem mogli się rozejrzeć to już tamtej nie było. A teraz te dwa wilki odtruchtały przez polanę porzucając upolowaną zdobycz. A jeszcze chwilę potem dotarła do nich Greta. Podobnie jak i reszta, od strony strumienia. Przez jakiś czas szła na słuch, pomimo trzaskania gałęzi i szumu liści słyszała co jakiś czas powarkiwanie. I chyba się tam zbliżała. Potem jeszcze natrafiła na solidne, ciężkie ślady buciorów. Krótkie kroki oznaczały przy takiej masie prawie na pewno krasnoluda. Więc ruszyła ich tropem. I tak trafiła na całą czwórkę stojącą na polanie. Davandrell, jej dwóch towarzyszy i Uta. Wyglądali cało i chyba nic im nie było. Nie widziała jednak żadnych stworzeń jakie mogłyby wydawać te warczące dźwięki jakie co jakiś czas słyszała od strumienia.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-10-2022, 20:52   #125
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Steinwald, okolice strumienia

Odnalezieni w gęstwinie kompanie wprowadzili Gretę w szczegóły dramatu, jaki rozegrał się całkiem niedawno na polanie. Słysząc opowieść o dziwacznych mieszańcach wilków z dzikami zdolnych zabić pumę i na dodatek ewidentnie mięsożernych łowczyni poczuła mało przyjemny dreszczyk niepokoju. Nigdy wcześniej nie natrafiła wokół Walbecku na podobne stworzenia, nigdy nawet o czymś takim nie słyszała z ust odwiedzających jej ojczyma i przybranych braci myśliwych. Przygryzając w zamyśleniu usta obejrzała najpierw zabitą pumę i szczątki jej młodych, później zaś padłego w boju cudacznego drapieżnika.

Obejrzała go bardzo uważnie, starając się zapamiętać każdy detal wyglądu i odkryć w aparycji tego nieznanego stworzenia coś, co mogło się kojarzyć z nienaturalnym pochodzeniem. Sigmaryccy kaznodzieje nie bez powodu nauczali w miastach o zgubnych wpływach Mrocznych Potęg, o bluźnierczej esencji zła sączącej się z nocnych przestworzy, kiedy królował na nich przeklęty księżyc. Podszepty Ciemności zagrażały nie tylko rozumnym śmiertelnikom, ich straszliwa moc potrafiła wszak wypaczać i wynaturzać zwierzęta i rośliny, a czasami nawet skały! Choć Greta mimowolnie obawiała się nawet w myślach sięgać po pewne słowo, wiedziała z grubsza, co oznaczały terminy mutacje i mutanty.

Zadrżała ponownie, kiedy wyobraziła sobie, że wilkodzik jest niczym innym jak najprawdziwszym pomiotem Chaosu zesłanym do Imperium z piekielnych czeluści po to, by zabijać i kaleczyć, kusić i wodzić na pokuszenie i mutować!

- Lepiej będzie jak nikt nie spróbuje tego jeść - powiedziała trącając truchło znalezionym w krzakach wielkim kijem - Nie wiadomo, czy nie jest zatrute. Widzieliście już kiedyś podobnego stwora? Pani elfko, zacny krasnoludzie? Wyście w świecie bywali, wiele podróżujecie. Cóż to może być podle was?

- To może wiedzieć ten psi syn, który się za nami skradał - sarknęła Uta przypominając wszystkim, że przykuwający spojrzenie wilkodzik nie był jedyną niespodzianką kryjącą się w górskich ostępach - Może to jego ogary?

Słysząc sugestię łowczyni nagród Greta odstąpiła od rzekomego pomiotu Chaosu i zaczęła rozglądać się z wielką podejrzliwością wokół siebie.

- Najlepiej wracajmy od razu do obozowiska - zaproponowała - W kupie raźniej i bezpieczniej.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 16-10-2022, 16:20   #126
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Davandrell w pełni zgadzała się ze słowami Grety czym dała wyraz mówiąc.

- Masz rację Greto, że lepiej trzymać się w kupie, bo kupy nikt nie ruszy jak to mawiają krasnoludy. - To mówiąc puściła oko do Goliego.

Rozejrzała się jeszcze raz dokładnie dookoła jednak jej elfi wzrok nie wyłonił już niczego podejrzanego w lesie. Tajemniczy osobnik zniknął tak jak te dziwne stwory, które zabiły dziką pumę. Wszystko to było dziwne, jednak składało się mniej więcej w jedną historię choć nie znali więcej szczegółów. Bez wątpienia należało zachować wzmożoną czujność. W duchu postanowiła, że po powrocie niezwłocznie porozmawia z Petrą i z Inez o tym wszystkim co się tu wydarzyło. Zaproponuje wzmożone środki ostrożności nawet z podwojeniem wart, przynajmniej do czasu gdy nie dotrą do Bastionu. Potem też trzeba będzie zachować czujność. Coś tu się działo, a nie lubiła nie rozumieć ciągu wydarzeń.

Upewniwszy się jeszcze raz, że nikt ich nie obserwuje i nikogo nie widać w zasięgu wzroku skupiła swoją uwagę i umiejętności na miejscu zdarzenia. Stwór który z bliska wyglądał jak połączenie wilka z dzikiem był rzeczywiście czymś czego jeszcze w życiu nie widziała. Zgadzała się z Gretą, że nie należy tego ruszać. Nawet zastanawiała się czy nie zaproponować spalenie truchła i zrobiła by to gdyby nie groziło to pożarem lasu.

Potem przyjrzała się dokładnie doświadczonym wzrokiem łowcy ciału pumy. Z jednej strony było mocno poszarpane, ale z tego co udało jej się dojrzeć dużo było jeszcze do wykorzystania. Takiej zdobyczy nie zostawia się w lesie na pastwę padlinożerców.

- Futro z jednej strony mocno poszarpane, ale z reszty myślę, że wyjdzie przynajmniej na czapkę i rękawiczki. Poza tym mięso górskiej pantery jest smaczne i bardzo pożywne. Nie ma co zostawiać tego na zmarnowanie. Chłopaki pomożecie z niesieniem? - Odezwała się elfka po zakończeniu oględzin.

Goli zamiast odpowiedzi dobył swojego toporka i już zaczął docinać i oczyszczać z gałęzi kawał drąga żeby łatwiej się niosło ciało pumy.

- Widziałeś kiedyś coś takiego? Spalić to czy lepiej nawet patykiem nie ruszać? - skierowała swoje pytanie do druida polegają tym razem na jego wiedzy. Jej się skończyła.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 16-10-2022, 21:53   #127
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 - 2520.04.02; bct (4/8); zmierzch

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Zelbad - Steinwald; stanica Steinwald
Czas: 2520.04.02; Backertag (4/8); zmierzch
Warunki: - na zewnątrz: jasno, d.sil.wiatr, mgła, mroźno (-15)



Wszyscy



Wraz z końcem dnia nad tą góską krainą podniosła się mgła. Ale do tego czasu grupka jaka wyprawiła się za strumień zdążyła już wrócić i do tego strumienia i potem pod górę w stronę prastarych, kamiennych murów górskiej stanicy. Do tego czasu krótki tunel pod wieżą bramną odrzwi z prawdziwego zdarzenia nie karawaniarze nie zdążyli zbudować. Ale już taka mała bramka sięgająca do pasa stała. Raczej stanowiła dość symboliczną zaporę przed prawdziwym przeciwnikiem ale jednak i tak lepsza niż żadna. Na pewno dodawała otuchy jak chociaż tak symbolicznie można było “zamknąć drzwi” odcinając się od tego co na zewnątrz.

A dźwigając truchło zagryzionej pumy i to po górskich bezdrożach, przez strumień i cały czas pod górę, szło się nieźle zmęczyć. Więc Magnus i Goli z ulgą zrzucili truchło na dziedzińcu stanicy. Po drodze sarkając jeden na drugiego, że ten drugi jest za niski albo za wysoki albo ten drugi ma za długie lub krótkie nogi. Bo różnica wzrostu między nimi była oczywista. I nie szło im się razem zbyt wygodnie.

Kim była tajemnicza postać którą przez chwilę widziały tylko Uta i Davandrell nie było wiadomo. Czym były te dziwne wilcze dziki czy dzikowe wilki tego ani paradawna mądrość starych las ani leśna druida niezbyt mogła pomóc. Magnus rzekł tylko, że to może jakieś lokalne, górskie stworzenia co nie występują na nizinach z jakich pochodzili. A Goli chociaż z nizin nie pochodził to w tych górach też był po raz pierwszy i tutejszego zwierzyńca uczył się tak samo jak pozostali. Wiedział jednak, że w górach występują stworzenia jakich trudno znaleźć na nizinach. I na odwrót.

Z bliska te dziwne truchło wyglądała jak mieszanka dzika i wilka. W kłębie masywna jak u dorodnego odyńca, z mocną grzywą. Łeb z początku płaski jak u dzika przechodził w dość szczupły, wilczy pysk. Zakończony jednak znów wystającymi szablami jak u odyńca. A grzbiet i tył znów jak u dużego psa czy wilka. Stworzenie miało też stare blizny pewnie od kłów i pazurów innych stworzeń. Tam i tu przez skórę przebijały się drobne kostne wyrostki. Co raczej nie było zbyt częste wśród zwierząt. Magnus nie miał pojęcia czym może być to stworzenie ale ogólnie wydało mu się podejrzane na tyle, że lepiej tego wolał nie dotykać. I cieszył się, że coś takiego go nie użarło.

- Ja bym to tak zostawiła. Jakiś dziwny. Ale spalić to szkoda czasu. - brunetka z łukiem pokręciła głową jak się przyjrzała bliżej temu truchłu górskiego, drapieżnika jakiemu puma rozszarpała trzewia powodując jego bolesną i nie tak szybką agonię. Wyglądało na to, że nikt z ich grupki nie spotkał się wcześniej z takimi stworzeniami więc niezbyt widział co to może być.

Ale do stanicy poza trudnościami z dźwiganiem truchła górskiego kota to wrócili bez przygód. Wreszcie wewnątrz kamiennych, porośniętych mchem i a tam i tu kępkami trawy murach można było się poczuć bezpiecznie. Także ludzkie postacie, głosy i ta normalność obozowa mogła dodać otuchy.

Zrobiło się mglisto a wraz z końcem dnia karawniarze po tym dniu odpoczynku szykowali się do kolacji. Nad ogniskami stały kotły w jakich gotowano wodę albo strawę. Zwykle doglądane przez kobiety. Część z nich elfka rozpoznała jako te co brały zimną kąpiel w górskim strumieniu.

- O, jesteście. Dobrze. Bo tu panie wróciły ze strumienia i rabanu narobiły, że coś tam ryczy i warczy w lesie. To ta puma? - Petra szybko znalazła się w środku zamieszania jakie spowodował powrót tak mieszanej i pstrkatej grupki. Do tego z truchłem górskiego kota na drągu. Z ciekawością oglądała tą zdobycz ale też czekała na relację tego co tam się wydarzyło. Zresztą szybko zrobiło się zbiegowisko bo każdy chciał zobaczyć co za łup przynieśli łowcy do stanicy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 17-10-2022, 10:20   #128
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Stanica Steinwald w dolinie Zelbadu

Wchodząc w półmrok wieży bramnej Greta obejrzała się raz jeszcze ponad ramieniem, obrzuciła podejrzliwym spojrzeniem ciemniejące górskie łąki, czarne zagajniki i biorące całą okolicę w swoje władanie wstęgi lodowatej mgły. Chociaż łuczniczka nie wyczuwała w tej scenerii niczego nadnaturalnego, w połączeniu z wspomnieniami niedawnych wydarzeń wywierała ona jednak upiorne wrażenie rażąc ciało dziewczyny ciarkami.

Odkryty w mglistym lesie sarkofag i dziwnie niepokojące runy oraz żyjące w pobliskich lasach stworzenia, o jakich nikt nigdy wcześniej nie słyszał musiały budzić słuszny niepokój. I do wszystkiego tego dochodził jeszcze tajemniczy człowiek, który śledził członków wyprawy na miejscu starcia drapieżników. W głowie Grety wrzał istny kocioł gorączkowych myśli, pod wpływem których jej dłoń opadała co chwila mimowolnie na wsadzony za pas toporek. Czy ten człowiek - o ile naprawdę był człowiekiem, a nie jedynie człekokształtną istotą o nieznanym pochodzeniu - mógł być właścicielem groteskowych mieszańców krwi czy też raczej przypadkowym samotnym myśliwym, który szedł ich śladem? i Jak duże stado wildzików mogło się kręcić w okolicy szukając następnych ofiar? Wtapiające się w gwar ludzkich głosów beczenie kóz przyprawiło Gretę o kolejny dreszcz, bo kiedy karawana wyruszy w dalszą drogę i w zrujnowanej stanicy pozostaną jedynie dwie pustelniczki, odgłosy domowych zwierząt mogły skusić dzikie drapieżniki do niezapowiedzianej wizyty w tym miejscu, wcześniej być może nie wzbudzających ich większego zainteresowania.

Potrząsając głową w głębokim zamyśleniu, łuczniczka przeszła pod bramą na dziedziniec stanicy, pomiędzy kręcących się tam towarzyszy podróży. Przystanęła na chwilę opodal grupki gapiów oglądających truchło pumy, przysłuchała się rozmowie Grety z kompanami wypadu w górę strumienia. Po prawdzie zamierzała dołączyć do rozmowy w chęci podzielenia się swoimi uwagami na temat dziwnych górskich zwierząt, ale na widok niosącej cerber gorącej wody Ilse natychmiast zmieniła zdanie.

Pustelniczka sprawiała wrażenie niesłabnącego zachwytu obecnością tak wielu gości w ruinach, które przez całą zimę dzieliła wyłącznie z Gretchen. Tłok, ciżba i rwetes wydawały się nie sprawiać jej żadnego kłopotu, wręcz przeciwnie - tworzyły atmosferę, w której Ilse z lubością się zanurzała czerpiąc przyjemność z każdego dźwięku, z uśmiechów mijanych ludzi i kierowanych w jej stronę gestów.

- Ja pomogę - powiedziała łuczniczka wyrastając u boku sigmaryckiej służki i ujmując za jeden ze sznurów wplecionych w uchwyty cebra - Nie lza samej dźwigać takich ciężarów, kiedy wokół mnóstwo pomocnych dłoni. Ale po prawdzie nie jeno z dobroci serca podeszłam, mam ważkie pytanie.

Ilse uniósła znacząco brwi słysząc słowa łowczyni, opuściła nieco niżej niesiony wspólnie ceber wskazując głową na starą, ale wciąż szczelną beczkę, do której spływała z popękanego muru deszczowa woda.

- W pobliżu kręcą się dzikie zwierzęta, które nie lękają się nawet pumy - powiedziała Greta przyjmując milczenie gospodyni za zachętę do dalszej konwersacji - Natrafiliśmy na nie w górze strumienia… a także na człowieka, który szedł ich śladem, lecz na nasz widok czmychnął. Te zwierzęta przypominają krzyżowkę dzika z wilkiem, nigdy wcześniej niczego takiego nie widziałam, a wy, pani? Przychodziły wam już wcześniej pod mury? Albo znacie jakowegoś człeka, który poluje w tej okolicy? Lękam się, aby nie spotkała was jakaś krzywda, kiedy my już stąd odjedziemy.

MG, Greta będzie chciała wypytać Ilse o dziwne stworzenia, o być może widzianych w okolicy myśliwych. Później zmieni temat i za pomocą patyka nakreśli dyskretnie w wilgotnej ziemi runiczne znaki widziane w krypcie w mglistym lesie, oczywiście mocno z grubsza. Będzie ciekawa, czy te znaki cokolwiek Ilse mówią, a na koniec rozmowy albo na widok zbliżającego się intruza zadepcze je stopami. Jeśli ze strony MG pojawi się możliwość dania odpisu w wyżej wymienionym temacie szybciej niż do końca tygodnia, byłbym niezmiernie wdzięczny, napisałbym wówczas ciąg dalszy tej sceny.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 19-10-2022, 03:15   #129
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Powrót do obozowiska odbył się już bez dalszych kłopotów choć nie bez problemów. Problemy te były jednak zwyczajne dotyczące codzienności, a nie nieznanych stworzeń czy tajemniczych postaci. Dotyczyły ciężaru dzikiego kota niesionego przez człowieka normlanego wzrostu oraz krasnoluda również normalnego wzrostu. Różnica wysokości razy masa pumy nie pomagały ani w efektywnym ani w wygodnym sposobie niesienia. Grunt, że dotarli w końcu na miejsce, a Goli nawet za dużo nie przeklinał.

Ledwo dotarli na miejsce w ich szeregach od razu pojawiła się Petra zaniepokojona informacjami od kobiet, które wróciły znad rzeki. Przyjęła krótkie i zwięzłe streszczenie wydarzeń po czym w raz z Davandrell oddaliły się na bok na dłuższą dyskusję. Elfka opowiedziała szczegółowo i precyzyjnie o wszystkim co się wydarzyło i czego byli świadkami. Dodała również swoje obawy i przemyślenia. Zaproponowała również tak jak zamierzała wzmożenie czujności i podwojenie straż przynajmniej do momentu dotarcia do bastionu. Działo się tu coś dziwnego, a nie lubiła niewyjaśnionych zjawisk czy tajemnic.

Po zakończeniu rozmowy z Petrą elfka wróciła do swoich towarzyszy. Nie tracąc dłużej czasu z wprawą wytrawnego łowcy wzięła się za oprawienie pumy. Nie zajęło jej to dużo czasu gdyż robiła już takie rzeczy i znała się na tym. Skóra z dzikiego kota została zdjęta szybko i fachowo. Teraz trzeba było już tylko czasu żeby podeschła i będzie można myśleć o wykorzystaniu futra, a przynajmniej tego co zostało nieuszkodzone.

Resztą ciała zwierzęcia elfka również się zajęła. Kot był duży także i mięsa wyszło z niego całkiem sporo. Davandrell oczyściła i poporcjowała wszystko najlepiej jak potrafiła. Resztą zajął się już Magnus. Nigdy nie próbowała poznać szczegółów ale mężczyzna poza tym, że był druidem był również znakomitym kucharzem, a jego wiedza o ziołach najróżniejszych przekładała się na późniejszy niezapomniany smak potraw, a w szczególności dziczyzny.

Elfka obmyła się ze śladów krwi po oprawianiu pumy. Po obozowisku zaczął rozchodzić się zapach pieczonego mięsa dzikiego kota. Przynajmniej tyle dobrego z tych dzisiejszych wydarzeń, że najeść się będzie można do syta świeżo przygotowanego i upieczonego mięsa pomyślała sobie elfka.

W oczekiwaniu na kolację jeszcze raz odszukała Petrę by zamienić z nią jeszcze kilka słów. Próbowała uzyskać informację czy następnego dnia ruszają niezwłocznie w dalszą drogę do Bastionu - na co sama nalegała - czy jakie inne plany są przewidziane już na dalsze dni.
Jednocześnie zgodnie ze swoimi wcześniejszymi sugestiami zaproponowała, że razem z Golim może objąć pierwszą wartę tej nocy.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 21-10-2022, 21:40   #130
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 32 - 2520.04.07; wlt (1/8); zmierzch

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Steinwald - Liedergart; zamek Liedergart
Czas: 2520.04.07; Wellentag (1/8); popołudnie
Warunki: - na zewnątrz: jasno, powiew, pogodnie, zimno (-5)



Wszyscy



Ten dzień wczesnej wiosny okazał się pogodny. Co prawda w końcówce nocy spadł deszcz ale to jeszcze poza wartownikami reszta jeszcze spała w swoich wozach i namiotach. Potem jak karawana stopniowo budziła się do życia i robiło się jasno to było już słonecznie i malowniczo. Chociaz buty dalej ochoczo zagłębiały się w nasiąkłej po nocnym deszczu ziemi. No i mimo ładnych widoków było zimno. Trzeba było iść w kurtach, płaszczach i pelerynach aby nie zmarznąć. To był kolejny dzień podróży ze Steinwald. Dzień postoju chyba wszystkim pomógł odsapnąć i zregenerować siły. A szefowe ogłosiły przy wieczerzy, że dobrze by było jakby ktoś tu z obiema Porzuconymi został. Widocznie uznały, że dwie osoby na środku tego dzikiego pustkowia to trochę mało. Łatwo przeciąć ten drobny punkt, czy też choroby, przyroda albo pogoda mogą bez większych trudności pokonać tak małą społeczność jaką tworzyły tylko dwie osoby. Do rana zgłosiły się dwie obsady wozów, że całkiem chętnie zostaną na miejscu. Gorliwa wiara obu sigmarytek, ich wkład włożony w odbudowę świątyni swojego patrona, życzliwość z jaką przyjęły wędrowców na wielu zrobiła duże wrażenie. Wydawało się, że potrafiły stworzyć dom, okruch cywilizacji w tej dzikiej, górskiej krainie gdzie najbliższą osadą było Zelbad co też mieściło może z pół tuzina gospodarstw zagubionych w górach. Dlatego parę dni temu karawana wyruszyła uszczuplona o dwa kolejne wozy. Więc dalej jechało ich osiem.

I tak te wozy turkotały się i chybotały po górskich bezdrożach. Żadnej drogi to nie było. Zapewne niegdyś jakaś musiała tu być skoro nawet ruiny tych stanic, czasem jakichs resztek farm w postaci wystających z ziemi drewnianych kikutów świadczyły, że niegdyś musiała tu być jakaś górska cywilizacja. No ale tak dawno, że dziś nie sposób było odnaleźć tej drogi. Więc nie szło się zbyt lekko. Podobnie było z woźnicami i końmi. W efekcie drobne wypadki, zmęczenie, lekka gorączka były stałymi współtowarzyszami podróży.

Pierwszego dnia jak wyruszyli ze Steinwald pożegnawszy się z Gretą, Ilse i nowymi osadnikami jacy tam zostawali zjechali z tej góry na jakiej stała kamienna stanica. Przejechali może z pół dnia gdy niebo zachmurzyło się i spadła taka ulewa, że właściwie utopiła w niej się cała karawana. Dalej już nie ruszyli z miejsca tego pierwszego dnia. Ludzie sarkali, że to pewnie gniew bogów i zły omen i może trzeba będzie zawrócić do Steinwald gdzie był dom bozy i dwójka pobożnych jego opiekunek. Inez i Petra musiały trochę się natrudzić aby uspokoić nastroje.

A kolejny poranek zaczął się od wykopywania kół wozów z grząskiej ziemi w jaką zapadły się po wczorajszej ulewie. Ze dwa to się zagłębiły po osie. Trzeba było użyć łopat i podłożyć nacięte gałęzie aby się wydostały z tej błotnistej pułapki. Ktoś podczas tych prac był nieuważny i pechowo trafił łopatą wyrzucanej ziemi w skroń kolegi. Zrobiło się zamieszanie i zraniony trafił pod czujne oko Melissy. Na szczęście okazało się, że przypadkowe trafienie nie jest samo z siebie zbyt groźne. Ale cyrulik obawiała się, że może wdać się zakażenie krwi. Które wcale nie było iluzorycznym niebezpieczeństwem. Mogły się tym skończyć nawet drobne rany. Potem ledwo ruszyli okazało się, że jeden z wozów nadwyrężył koło przy tych błotnych zapasach z górską ziemią. Trzeba było zrobić postój i wspólnymi siłami wymienić koło na zapasowe. Też to zjadło z parę pacierzy tego dnia. Za to zwiadowcy jako ciekawostkę przynieśli w południe jakąś starą rohatynę. Drzewce tej broni myśliwskiej już było w kiepskim stanie i poszła do grzebania w ognisku. Ale ostrze było ciekawsze. Krzemienne. Spekulowano kto mógł używać takiej rohatyny. Pierwsze co to przychodziły do głowy jakieś orki, gobliny czy zwierzoludzie bo takie poczwary kojarzyły się z czymś tak prymitywnym. Jednak po namyśle rozmówcy doszli do wniosku, że ludzie też. W końcu jak gdzieś nie było rudy metalu oraz kowala to i o metalowe wyroby było trudno. A czy kowal był w Zelbad czy nie teraz nie byli pewni. Jak był to całkiem daleko stąd a jak nie to dopiero w Lenkster był punkt w którym obrabiano metal i można było nabyć takie wyroby jak metalowe groty rohatyn i podobne przedmioty.

Kolejny dzień czyli chyba przedwczoraj też był trudny. Głównie dlatego, że w pewnym momencie dolina jaką podróżowali szła lasem. Czy też raczej las praktycznie pożerał strumień jaki ciekł dnem tej doliny. I zrobiła się trudna jazda wozami przez las. Przez te wszystkie krzaki, paprocie, gałęzie i korzenie. Też zeszło im dużo dłużej niż gdy jechali po w miarę odkrytym terenie. Ale przynajmniej tak jak mówiły szefowe “to tylko kawałek”. I może nie tak dosłownie ale tuż przed zmierzchem wydostali się wreszcie z tego lasu na pustą przestrzeń. I można było na niej rozbić wieczorny obóz. Do tego jeszcze ta mgła. Chociaż nawet ładna dla oka. Nawet trwała dyskusja, że może są już tak wysoko, że chmury sięgają ziemi. Trudno było to rozstrzygnąć bo każda z tych wersji mogła być prawdziwa. Ale na oko widok był całkiem ładny. Jakby rzeka mgły no albo chmur spłynęła w dolinę a oni byli ponad tym. Chociaż w końcu i ich objął ten mglisty opar.

Wczoraj za to raczej poszła ta podróż dość gładko. Ani pogoda ani teren nie utrudniały jakoś życia. A znaleziono jakąś starą lampę oliwną. Kto wie od kiedy leżała w ziemi. Jak ją oczyszczono z ziemi a potem opłukano w strumieniu to może nie wyglądała jak nowa i wyraźnie widać było tą odbarwioną część jaka wystawała na słotę pogody. Ale poza tym szepczącym efektem okazało się, że ten gliniany czajniczek jak się tam naleje oliwy i wsadzi knot to wciąż można używać.

A dziś przed porankiem padało. Wszystko co na zewnątrz o poranku było mokre. Na szczęście jednak od rana świeciło słońce. Chociaż było zbyt zimno aby liczyć, że szybko wysuszy mokra ziemię. Właśnie na niej poślizgnął się jeden z chłopców jaki poszedł z wiadrem po czystą wodę do strumienia. Zapłakany trafił do Melissy która znów okazała się właściwą osobą na właściwym miejscu do niesienia tej pomocy. A przy popasie w południe znaleziono bryłki krzemienia. I trochę z ciekawości próbowano skrzesać nim ognia. Wcale nie było to takie proste ale w końcu udało się komuś rozpalić parę naciętych, spróchniałych wiórów aby się zatliły od iskry. I stało się zarzewiem umiejętnie podtrzymywanego ogniska. Chociaż wydawało się to znacznie bardziej pracochłonne i czasochłonne w porównaniu do metalowego krzesiwa wykonanego przez kowala nie mówiąc już jakie to było proste od odpalaniu przy zachowanym żarze.

- To już tam, na tamtej górze. Tam jest zamek Liedergard. Tam się zatrzymamy. - mówiła pokrzepiająco Petra gdy wskazywały na widoczną w oddali w górę. Przy popasie jednak nie różniła się ona za bardzo od tylu innych jakie ich otaczały albo minęli w ciągu ostatnich dni. Po tym postoju i obiedzie znów zaprzęgnięto konie do wozów a cała karawana ruszyła dalej. Z dobre kilka dzwonów później znaleźli się u podnóza góry na jaką zaczeli wjeżdżać i sie wspinać. Drogi też dawno nie było więc wspinaczka, zwłaszcza dla wozów była trudna. Petra posłała grupkę zwiadowców aby sprawdzili jak to się sprawy mają w zamku. Bo już od podnóża góry to ten zamek na szczycie było widać.




https://quiltripping.com/wp-content/...2-1024x478.jpg


Na tle pogodnego nieba to te mury wyglądały całkiem malowniczo. Chociaż porastająca mury górska trawa i krzaki wyraźnie sugerowały, że nie jest to zamieszkałe miejsce. Tak samo jak gołe, kamienne ściany bez dachów. Ale jak zwiadowcy a potem kilka pacierzy później reszta karawany wjechała przez krótki tunel wieży bramnej to okazało się, że jest to znacznie większy obiekt niż Steinwald. Tamto to faktycznie musiała być tylko stanica na niewielką załogę. A Liedergard zasługiwał już na miano zamku.

Zbliżał się już zmierzch gdy karawaniarze wtoczyli swoje wozy na dawny dziedziniec zamku. A potem zaczęli rozprzęgać konie i rozbijać obóz. Te parę dni podróży w górskiej dziczy mogło dać w kość. Davandrell, Greta a także miejska łowczyni nagród Laura nie czuły się zbyt dobrze. Jeszcze nic strasznego ale pulsowanie w skroniach i siąpienie z nosa obwieszczało łagodną gorączkę. Druid Magnus i kapłanka Yvonne byli nieco nie w sosie. Może ich tak to nie osłabiła ta podróż ale też trudy dały im się we znaki i nie byli pewni czy tego jeszcze nie odchorują. Goli, Petra i Uta wydawali się być znużeni podróżą przez tą dziką, bezludną krainę ale czasem tylko któreś z nich splunęło flegmą czy smarknęło i raczej większych trudności nie przeżywali z tego powodu. Jedynie Inez i Olga zdawały się trzymać fason i zachowywać dobry humor jakby na nich ta podróż nie wywarła większego wrażenia.

Dlatego jak szefowe obwieściły, że jutro też zrobią sobie dzień przerwy w podróży to powitano te wieści z entuzjazmem. Steinwald i okoliczne tajemnice pozostały daleko za nimi. Górale jak dotąd nie wysypali się, z wieściami o podziemiach w mglistych ruinach ani fantami jakie tam znaleźli. Kim była tajemnicza postać jaką przez moment Davandrell i Uta widziały przy polance z pumą i dziwnymi drapieżnikami nie było wiadomo. Wycieczka zajęła się truchłem pumy i wolała wrócić do stanicy niż iść tropem tamtej postaci. Podobnie te dziwne dzikowilki nie było pewne co to jest. Uta potem zagadnęła ich szefowe o te stworzenia. Ale te też nie umiały powiedzieć więcej niż to, że takich stworzeń tu nie spotkały. Ani jesienią, ani zimą, ani teraz na wiosnę. Z drugiej strony jesienią i wiosną tylko przeszły przez tą okolicę podróżując do a potem z Bastionu. I nie zwiedziały okolicy. Może więc po prostu nie natrafiły wtedy na takie drapieżniki a może wtedy ich tu nie było. W każdym razie chociaż wtedy szefowe zgodziły się wystawić podwójne warty na blankach stanicy to przez całą noc nic się nie wydarzyło co by sugerowało jakiś atak. Kolejnego dnia jak opuszczali Steinwald też nie. Ani przez kolejne dni. Zdaniem Petry to jako karawana stanowili całkiem duży cel. Musiałaby być już albo spora i silna banda aby ich zaatakować, albo zuchwała no albo zdesperowana. Co innego jakiś patrol czy mniejszą grupę. A jak się kryli za murami nawet mocno zrujnowanej stanicy to jeszcze ich szanse rosły. Ale jak wyszli z tych murów i podróżowali doliną przez kolejne dni to jakoś nikt i nic ich nie zaczepiało. Poza wczesnowiosenna aurą i górami.

- Chodźcie, pokażę wam Bastion. Znaczy murów to stąd nie widać. Może po zmierzchu jakieś światła by było widać. Ale górę na jakiej stoi Bastion już widać i w dzień. Zwłaszcza taki klarowny jak dzisiaj. - Petrze poprawił się humor jak wjechała konno na dziedziniec zamku. A potem radośnie niczym mała dziewczynka zabrała kto chciał na stare, kamienne blanki. I tam wskazała zdawałoby się losowy kierunek. Trochę nie było pewne którą z okolicznych gór pokazuje no ale wreszcie chociaż w ten symboliczny sposób było już widać kres ich podróży. Wedle szefowej to jeszcze parę ostatnich dni i będą na miejscu. Między innymi dlatego dała znać aby jedno z ognisk rozpalić na jednej z wież tak aby dać znak tym w Bastionie, że już tu są i wracają. Ale póki co można było rozpakować się na noc i odpocząć.

Jak się okazało zamek nie był tak potężny jak Lenkster. Ale o wiele większy niż stanica Steinwald. Składał się jakby z trzech pięter czy pierścieni jakie wznosiły się na szcycie góry. Raczej to chyba było wymuszone niewielką ilością miejsca na dość skromnym obszarowo szczycie. Więc niejako kolejne warstwy budowano do dołu i na zewnątrz. Sam szczyt otaczało strome urwisko wysokości kilku pięter. Co już samo w sobie stanowiło naturalny mur obronny. A jeszcze na szczycie wznosiły się kamienne mury. Nawet ten najłaodniejszy stok miał ze 45* podejścia. I w nim właśnie zamontowano bramę. Samych odrzwi oczywiście od wieków nie było, została tylko framuga bramy. Za nią dziedziniec z resztkami jakichś budowli i od dawna porośnięty trawą a nawet pojedynczymi drzewami co nadawało mu zdziczałego wyglądu. Potem kolejny pas murów i brama. Kolejny dziedziniec, drzewa i trawa. I ostatni, ten największy i pewnie najstarszy obręb murów zbudowany na kawałku w miarę płaskiego terenu na samym szczycie góry. Tu były ruiny potężnego budynku mieszkalnego, pomniejsze kamienne budynki pewnie jakieś pomocnicze, jakieś może stajnie czy magazyny, trudno było zgadnąć co to kiedyś teraz mogło być. A na samym końcu potężny donżon w postaci pasywnej wieży.

- Po drugiej stronie doliny jest pomniejszy fort. Widzicie tutaj te resztki? Nasz markgraf mówił, że kiedyś był tu wiszący most jaki łączył oba te punkty. Można było nim przejść ponad doliną bez schodzenia do niej. - Petra pokazała im ciekawostkę jaka nie rzucała się w pierwszej chwili w oczy. Ot, na szczycie jednej z wież jakieś resztki zaśniedziałego, porośniętego mchem żelastwa w postaci prętów, kołków i tego typu rzeczy. Trudno nawet było się domyślić co to kiedyś mogło być. Ale jak im powiedziała to nabierało to sensu. Po przeciwnej stronie doliny widać było w zapadającym zmierzchu wystające pomiędzy drzewami kikuty jakichś prastarych ścian. Pewnie to był ten fort co mówiła. I jak kiedyś był tu wiszący most to musiał to być niezwykły widok a i przeprawa po nim musiała być niesamowitym przeżyciem. Przynajmniej Petra bardzo żałowała, że już go nie ma bo chętnie by się nim przeszła. Ale na razie zbliżał się wieczór, pogodny chociaż jak teraz było zimno to wieczorem i w nocy temperatura spadnie jeszcze bardziej.

- Macie ochotę na małą wycieczkę jutro? Na zboczu jest chyba jakiś cmentarz albo coś podobnego. Widziałam go poprzednio jak szliśmy do Lenkster. Ale spieszyliśmy się i nie miałam go jak zbadać. Teraz jest okazja jak i tak robimy jutro tu postój. - zapytała Inez przy ognisku gdy już zmrok zaczynał przejmować władzę nad tą górską krainą a światło dnia zaczynało wyraźnie przegrywać tą walkę. Ogniska już jednak rozpraszały ten mrok. A od nich zaczynały dochodzić zapachy gotowanego jedzenia i gwar wieczornych głosów.



---



Mecha 32


Odporność pogodowa (ODP + skille)

nocleg w wagonie +20 (Petra, Inez)
mocna głowa +10 (Inez, Goli)
odp.choroby +10 (Magnus)
surwiwal +10 (Davandrell, Greta, Uta, Laura)
surwiwal +20 (Olga, Magnus)
konno +10 (Petra, Inez, Yvonne)
mikstura wzmacniająca Inez +20 (wszyscy)

doba w terenie -5 x5= -25
zimno -5


Davadnrell 35+40-30=45; rzut: https://orokos.com/roll/958171 72 > 45-72=-27 > ma.por = minimalna gorączka (-5)

Greta 40+30-30=40; rzut: https://orokos.com/roll/958172 58 > 40-58=-18 > ma.por = minimalna gorączka (-5)

Magnus >>> -3 > remis = nie jest lekko ale może być (0)

Goli >>> 14 > ma.suk = jakoś to będzie (0)

Petra >>> 21 > ma.suk = jakoś to będzie (0)

Inez >>> 41 > śr.suk = jest w porządku (0)

Olga >>> 46 > śr.suk = jest w porządku (0)

Laura >>> -26 > ma.por = minimalna gorączka (-5)

Uta >>> 20 > ma.suk = jakoś to będzie (0)

Yvonne >>> 9 > remis = nie jest lekko ale może być (0)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172