Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-01-2011, 18:31   #21
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Żyjecie?- burknął do kamratów. Widział kątem oka jak ciało niziołka płynęło z nurtem rzeki być może wprost do dziedziny Morra. Kapłan pokręcił głową i wypuścił powietrze z płuc. Był bezsilny, gdy śmierć brała kogoś w swoje objęcia. Z resztą, nawet rannym nie potrafił pomóc, po za opatrzeniem rany i pocieszeniem dobrym słowem. Konrad podszedł do krasnoludzkiego towarzysza, który mocno krwawił. Opancerzoną dłonią wyjął z pod napierśnika, przy szyi haftowaną chustę, którą podał krasnoludowi.
-Przyłóż proszę i zaciśnij a jeśli ból Ci nie straszny obwiąż nią udo.- zwrócił się do brodacza, dobrze wiedząc, iż ból nawet tak silny nie jest dla niego ni problemem ni przeszkodą. Nie martwił się o Kretera ze względu na jego wytrzymałość.
-Dobrze mieć Cię po swojej stronie.- dodał po chwili uśmiechając się nieznacznie do khazada.

Konrad miał gdzieś głęboko w duszy zaszczepiony optymizm, którym potrafił zarażać innych. Oczywiście nie liczył na to iż jego towarzysz nagle zacznie tryskać radością, jednak każdy czuje się lepiej, gdy docenia się jego starania. Nagle kleryk spoważniał i wejrzał z pod byka na powalonego przez siebie orka, który wciąż miał trudności z oddychaniem. Potężny cios młota, który dodatkowo wzmocniony był mocą samego Sigmara z pewnością złamał kilka żeber i potłukł narządy wewnętrzne. Nie interesowało to jednak Brata Konrada. Każdy ork był wrogiem Imperium, a dla wrogów nie można było mieć litości. Gdyby miał, byłby głupcem. Spokojne kroki kleryka, skierowane w stronę zielonoskórego zwiastowały tylko zbliżający się ból i cierpienie, dla jedynego, ocalałego orka.

Konrad stanął nad nim i zmrużył oczy.
-Boli co?- spytał, choć odpowiedź dla niego była oczywista. Nadzieja na to iż ork potrafi rozmawiać w mowie ludzi była tak wielka jak wiara kleryka. Niespodziewanie mąż w zbroi podniósł nogę i nastąpił nią na pokiereszowaną pierś zielonoskórego.
-Mów psie parszywy, gdzie zmierzają wasze oddziały, jak bardzo są liczne i kto wami dowodzi! Mów, bo nie ukrócę twego cierpienia przez najbliższe kilka dni!- warknął złowrogo, jak nigdy dotąd.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 28-01-2011, 15:12   #22
 
Samphenion's Avatar
 
Reputacja: 1 Samphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodze
Samphenion podniósł wzrok na dźwięk głosu niziołka. Spojrzał w jego mętniejące oczy. Chciał podbiec i chwycić go, ale było już za późno. Butch odpłynął wraz z nurtem rzeki. Nie znali się długo, ale strata towarzysza wstrząsnęła elfem tak, że zapomniał nawet o bólu w nodze.

Nagle oprzytomniał i znów skupił się na rannej kończynie. Przeklął w duchu orka odpowiedzialnego za strzał, ale tak naprawdę cieszył się, ze to tylko noga, a nie głowa. Krew spływała po łydce. Półelf już chciał zawołać kapłana, gdy uświadomił sobie, że sigmaryta nie zna się wiele lepiej na leczeniu niż on sam.

- Uspokój się, wszystko będzie dobrze. – pocieszył się.

Usiadł wygodniej na trawie i wyciągnął nogę przed siebie. Delikatnie chwycił palcami drzewce strzały. Samphenion wolał się najpierw upewnić, czy da się wyjąć strzałę bez powodowania dodatkowych uszkodzeń ciała, i czy strzałą nie przebiła kości, albo tętnicy. Elf miał nadzieję, że nie wpłynie to na możliwość poruszania się. Skrzywił się, gdy kolejna fala bólu przeszyła nogę.
 
__________________
Oto jest pięść moja, zna ją świata ćwierć! Kto ją ujrzy z bliska, ujrzy swoją śmierć!
Samphenion jest offline  
Stary 29-01-2011, 00:20   #23
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Kreter wydarł się tryumfalnie. Dopiero po chwili krasnolud spostrzegł się, że krwawi, szał bitewny dopiero opadał. Sigmaryta podszedł do niego i wręczył mu kawałek materiału. Krasnolud obwiązał nią udo. Ciało niziołka spływało w dół rzeki. "Przynajmniej umarł w bitwie, godnie."- Pomyślał Kreter. W tym czasie łucznik i kapłan zaczęli przesłuchiwać orka. Krasnolud z trudem podźwignął się na nogi. Utykając, nie forsując nogi podszedł do orka. Splunął na jego twarz.

-Za to co zrobiliście krasnoludom czeka was śmierć.- Wycedził przez zaciśnięte zęby i opuścił topór na orka...
 
pteroslaw jest offline  
Stary 24-02-2011, 18:26   #24
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację

Ork jeszcze chwilę jęczał i gdy spojrzał na kapłana od razu było jasne, że nie rozumie nic z tego co Konrad do niego mówi. Splunął mu obleśną czarną juchą zmieszaną z krwią na szatę i zacharczał przeciągle.
- Mene… there…
Gdy Kreter podszedł do leżącego przeciwnika zauważył, że jego słowa trafiły w pustkę, albowiem zielona kreatura wyzionęła wreszcie ducha od okropnej rany jaką zadał jej sigmaryta. Czarne ślepia zastygły wlepione pusto w nocne niebo, krzak w końcu wypalił się do reszty i znów zapanował półmrok.
Samphenion mógł odetchnąć z ulgą, strzała nie uszkodziła ani tętnicy, ani kości, zahaczyła tylko o mięsień pachwinowy. Niestety nie da się wyjąc strzały w całości, z pewnością będzie trzeba ją złamać na pół. To będzie bolesne, acz nie skomplikowane zadanie. Elf pewnie jeszcze będzie długo kulał, ale jedyną pamiątką będzie wyłącznie maleńka blizna. Choć jedna pocieszająca wiadomość. Wreszcie nastała cisza. Nie trwała jednak zbyt długo. Konrad wreszcie otrzymał odpowiedzi na niektóre z pytań.
Nad lasem od strony północy niebo delikatnie jarzyło się czerwoną łuną, jakby ogromny pożar wędrował z tamtej strony, a w głuchym powietrzu zawirowały setki rogów, w które dęły płuca nie przyjaciela, oznajmiając swoje przybycie. Tak na słuch mogliście od razu wywnioskować, że horda oddalona jest zaledwie o kilka stajen od was. Jak nigdy czas zaczął gonić, a łuna po woli powiększać.

****


Cała armia orków i ich rasowych krewniaków maszerowała równo przez ciemny las, a każdy z nich dzierżył pochodnię w ręku. Szli tak w ciszy nie rozmawiając i tylko potężne warchlaki jeźdźców z tyłu porykiwały co jakiś czas w rytm zadętych rogów. Mozolnie i po woli pomiędzy nimi kroczyły wielkie i napuchłe trole, wlekąc za sobą maczugi wyrzeźbione z pni i konarów drzew, nabijane grubymi ćwiekami i metalowymi prętami, powyginanymi i zakrzywionymi we wszystkie strony. Pomiędzy ich nogami przebiegały małe gobliny z paskudnym wyrazem mordu na twarzy. Gdy piechota przeszła za nią wreszcie pojawili się pierwsi jeźdźcy. Ich warchlaki wszędzie porośnięte były długi kościstymi naroślami i przypominały skrzyżowanie dzików z jeżami, wielkości potężnego byka, wszystkie były osłonięte w czułych punktach starymi kolczymi narzutami, a na górze za garbem miały siodło. Dosiadający ich orkowie dzierżyli w dłoniach podłużne drewniane piki obite metalem. Gdzieś dalej w głębi, strzeżony przez najsilniejszych wojów jechał ciągnięty przez cztery warchlaki ogromny powóz z siedliskiem w kształcie prymitywnego tronu obitego skórami niedźwiedzi i wilków chaosu. Nad tronem wznosiły się cztery długie szpiczaste kolce, na które nadziane było jakieś ludzkie ciało, przegniłe już do granic możliwości. Zasiadający tron ork najwyraźniej nic sobie nie robił z robaków co rusz wypadających ze śmierdzącego korpusu i spadających mu na głowę. A głowę miał okrytą niezwykłym hełmem. Był on podłużny przyozdobiony rogami i okuty ćwiekami, na gołej piersi zwisały mu podłużne pióra z talizmanu noszonego na szyi. Między hordę wpadł jeździec, najwyraźniej łucznik. Zeskoczył ze swojego warchlaka i padając na twarz woła orkowe powitanie. Wódz krzywi się, najwyraźniej dostrzegł, że jest sam. Łucznik podnosi głowę wciąż klęcząc przed przywódcą i w plugawym języku zielonych zdaje relacje z wydarzeń na moście.
- Panie mój Har – Osh!!! Wybacz mi złe wieści…
Przywódca zmrużył oczy, musiał być już stary gdyż na jego paskudnej skórze pojawiły się nowe zmarszczki.
- Czyżby mój syn Arel zawiódł i nie miał odwagi powiedzieć własnemu ojcu o porażce?! Jeśli nie dopadł gońca gorzko pożałuje, że mnie zawiódł!!!
Zagrzmiał ciężkim tubalnym głosem stary ork nie przestając mrużyć wzroku. Łucznik przełknął głęboko ślinę, czując jak serce staje mu kołkiem w piersi.
- Mój panie! Twój syn… - ork zawahał się chwile, w końcu drżąc cały wyszeptał – Twój syn panie nie żyje…
Ork otworzył szeroko oczy, na czole i mięśniach wystąpiły pulsujące żyły, a złość zdawała się kipieć. Zeskoczył z tronu i z łoskotem upadł na ziemię. Cała armia zamarła spoglądając uważnie na to co się dzieje przy powozie.
- Kto!? Gdzie!? I kiedy!? Mów !!!!!
Wydarł się zielonoskóry kopiąc łucznika w twarz. Ten cicho stęknął, zdawać by się mogło, że zmalał nagle.
- Krasnolud panie, przeklęty menethere, jeden plugawy elf i pokraczny halfling! W tamtym kierunku jest wieś i przy niej dwór, to właśnie tam zabili twego najstarszego syna panie!!!
Ork zaczął z całych sił kopać leżącego u stóp łucznika, po czym wyrwał bat poganiaczowi warchlaków i chłoszcząc nim w powietrzu zaczął ciąć skórę na plecach, żałośnie łkającego łucznika. Gdy z pleców nieszczęśnika pozostała krwawa miazga zaprzestał chłosty i oddychając ciężko zwrócił się do reszty.
- Każdy, który przyniesie mi choć jednego z tych łachmytów i psich synów zajmie miejsce mojego syna i obsypię go czym tylko zapragnie!!!
Wodzowi odpowiedziało dzikie wycie z setek gardeł a jeźdźcy niczym błyskawice popędzili w kierunku wskazanym wcześniej przez łucznika.

Załącznik nr 4 Hak-Osh Warel


 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 24-02-2011 o 18:29.
Tasselhof jest offline  
Stary 25-02-2011, 16:19   #25
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Duchowny wyprostował się. Miał nadzieję, że zielonoskóre ścierwo odpowie na jego pytania. W zamian usłyszał jakieś żałosne stękanie w rodzimym języku orka. Braciszek rozejrzał się uważnie. Nie było wiele czasu do stracenia. Elfi łucznik był ranny, co dodatkowo spowalniało jego marsz, na szczęście grupa znalazła to, czego szukała.
-Łódź. Szybko. Musimy spłynąć tam, gdzie nas czekają.- rzucił głośno. Kompani prędko wsunęli łódź do wody, po czym wsiedli do niej, dając się porwać wartkiemu nurtowi rzeki.
-Gdzieś tu powinni być...- syknął rozglądając się uważnie. -To drzewo, pochylone nad rzeką. Tam czekali... Ale zaraz?- zrobił zdziwioną minę -Gdzie też oni wszyscy się podziali?- spytał, lecz żaden z kompanów nie mógł udzielić mu odpowiedzi.

Wieśniacy, którzy mieli tu czekać na ratunek w postaci łodzi najprawdopodobniej rozbiegli się po okolicy, szukając ratunku w inny sposób. Pewnie wielu rzuciło się do wody tonąc po przegranej walce z żywiołem. Konrad pokręcił głową. Szkoda było tylu dusz. Przecież można je było uratować.
-Widocznie Sigmar miał wobec nas inne plany.- zwrócił się do kamratów. Łódź płynęła szybko w dół dorzecza, zostawiając daleko za sobą czerwoną łunę zwiastującą nadejście zielonoskórych. Niedługo po tym jak wpłynęli do wód Reiku na brzegu rzeki dostrzegli patrol Imperialnych żołnierzy. Kamień spadł Konradowi z serca. -Niechaj kometa z dwoma ogonami rozświetli wam drogę!- krzyknął na powitanie, by patrol nie uznał ich w mroku za wroga.

Łódź dobiła do brzegu a kompania wyszła by porozmawiać z zatrzymanymi żołnierzami.
-Nazywam się Brat Konrad. Moi przyjaciele, sytuacja w górę rzeki fatalna.- chciał wartko zdać raport -Była tam grupa uciekinierów, jednak nim odnaleźliśmy łódź w opuszczonym dworku, ci rozpierzchli się po okolicy. Udało nam się rozbić niewielki oddział zielonoskórych, jednak obawiam się, że to dopiero zwiastun przeklętych wojsk.- kontynuował celowo nie wspominając o gońcu, którego wiadomość miał przy sobie -Którędy panowie do stolicy? Nasz kamrat ranny i potrzebuje opatrzenia!- rzucił wskazując dłonią na elfa. Wolał osobiście wręczyć komuś wieści od posłańca. Wszak taki patrol mógł paść ofiarą napadu ukrytych orków, albo jeszcze bardziej plugawych bestii.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 03-03-2011, 00:12   #26
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Nawet poszło, orkowie ubici, Kreter trochę co prawda ucierpiał, ale się z tego wykaraska, jak zwykle. Później popłynęli w dół rzeki na jakiejś znalezionej łodzi.

Patrol ludzi, no cóż, krasnolud żałował trochę, że to nie przeciwnicy, ale musiał szukać jakichś pozytywów, może mieli gorzałkę. Dlatego też zaraz gdy tylko kapłan skończyć gadać, Kreter odezwał się:

-Ma tam który poratować gorzałką? A tak oprócz tego macie tam jakiegoś medyka, bo mnie noga boli jak jakby ją dzik rozorał, a wiem coś o tym.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 11-03-2011, 09:52   #27
 
Samphenion's Avatar
 
Reputacja: 1 Samphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodze
Samphenion odetchnął z ulgą widząc, ze rana nie jest aż tak poważna. Będzie musiał jednak wyjąć strzałę, co było dość bolesnym zadaniem. Chwycił drzewce i wykonał kilka szybkich oddechów. Złamał strzałę, po czym zacisnął zęby, by nie odgryźć sobie języka i szarpnął strzałę wyjmując ją z rany. Krzyknął przeklinając orczego strzelca w każdym znanym mu języku. Musiał zatamować krwotok. Spojrzał na leżących zielonoskórych.
"Są za brudni", pomyślał "Jeszcze wda si gangrena, czy inne dziadostwo."
Jego wzrok powędrował ku posłańcowi leżącemu kilka kroków dalej. Półelf podczołgał się do niego, urwał czystszy kawałek koszuli i owinął go wokół nogi. Urwał sobie jeszcze kilka dodatkowych kawałków materiału. Posłaniec już ich nie potrzebował, a opatrunki trzeba zmieniać.

Konrad wzywał do odpływania łodzią. Samphenion pokuśtykał za towarzyszami mając nadzieję, że niedługo będą siedzieli w ciepłej karczmie lub koszarach popijając ciepłe napoje. Płynęli długi czas nim dotarli do celu. Kapłan wysiadł od razu zdając raport.
"Nasz kamrat ranny i potrzebuje opatrzenia!" na te słowa Półelf zdołał podnieść rękę i wymówić: "potwierdzam". Usiadł na kamieniu i zaczął zmieniać opatrunek na nodze. Był wyczerpany z powodu krwawiącej rany. Postanowił dalej czekać an kamieniu na dalsze rozkazy któregoś z wyżej postawionych oficerów, lub Konrada spełniającego, dzięki odwadze i duchowemu wsparciu Sigmara, swoistą rolę przywódcy.
 
__________________
Oto jest pięść moja, zna ją świata ćwierć! Kto ją ujrzy z bliska, ujrzy swoją śmierć!
Samphenion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172