Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-12-2010, 01:53   #11
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację


Jeździec z zakłopotaniem sięgnął i szybkim gestem wyrwał pismo z rąk Niziołka. Zdziwił się niezwykle widząc taką różnorodną kompanię wpatrzoną w niego. Jego wzrok po kolei przebiegł od Niziołka, który zrobił minę urażonego dziecka pozbawionego zabawki, po dwóch krasnoludów, jakiegoś rzezimieszka, elfa celującego w niego zabójczą strzałą, po jakimś rzezimieszku kończąc. Przeraził się na początku iż trafił w ręce szabrowników na szczęście po chwili wyłonił się brat Konrad. Serce uspokoiło się delikatnie. Widocznie i Sigmaryta dostrzegł w nim posłańca. Umęczony prawie zleciał z koni jednak szybko oprzytomniał. Na twarzy znów zagościł nie pokój i nie pewność. Z lękiem rozpoczął paplaninę słów.
- Pędzę panie prosto z północy z wieściami dla wojsk stacjonujących pod stolicą. Widziałem znaki świetlne dochodzące z tej strony, dałbym sobie rękę uciąć, że ktoś dawał mi znaki ogniem. Byłem święcie przekonany, że jakiś pułku tutaj stacjonuje i przybyłem. W tej wiadomości są wszelakie ważne strategiczne dane dla głównodowodzącego. Muszę je dostarczyć, ale nawet odpocząć nie mogę, wciąż mnie gonią, powinniśmy stąd ucie…
W powietrzu coś świsnęło i po chwili z głuchym chrupnięciem zwaliło posłańca z konia, ten spłoszył się coś wietrząc nosem zerwał i pognał gdzieś w ciemność. Mężczyzna dostał strzałą idealnie między łopatki, czarna lotka oznaczała tylko jedno. Na szczęście zapieczętowany zwój tkwił w dłoni martwego posłańca. Butch stojący obok z niedowierzaniem spoglądał na zabójczą precyzję łucznika. Wszyscy dosłyszeliście jak ciemności rozdziera dziwny odgłos kilku stworzeń, chrypliwy i bulgotający. Kreter nigdy nie zapominał tego dźwięku. Po chwili jego przypuszczenia okazały się słuszne. W zasięgu światła z płonącego krzaku stanął wielki warchlak z długimi ostrymi kłami, umazany w szarej sadzy i zdobiony kolorowymi glinami. Dosiadał go jeździec, ork z pewnością wyżej postawiony, ubrany był tylko w przepaskę na biodrach, a pierś zdobił mu dziwny tatuaż, zapewne wypalony jakimś gorącym narzędziem. Jego prawe oko pokrywało bielmo i zdobiła szrama przeciągnięta w dół. W ręku za to dzierżył bardzo wymyślną broń. Długi kij uwieńczony z jednej strony długim i ostrym sierpem z drugiej ni to toporem ni kolcami. Całość lekko pode rdzewiała, co z pewnością przy bliższym kontakcie zapewniało kilka dodatkowych i wspaniałych doznań. Zaraz obok niego pojawił się kolejny jeździec również ork z dwiema małymi siekierkami przy pasie, po lewej stronie na mniejszych warchlakach pojawiły się dwa gobliny, by na samym końcu mogli dołączyć jeszcze dwaj orkowi łucznicy. Sytuacja nie wydawała się zbyt wesoła. Przywódca zeskoczył ze swego … hmmm wierzchowca(?) i podszedł bliżej, po czym nie zwykle kanciastym imperialnym przemówił.
- Myśleliście pomazadła, że uciekniecie przed nami wielkimi?! Zginiecie z ręki Har-Arela! Syna wodza plemienia Twardych Kłów!
Złapał zręczniej broń i ruszył po woli ku Butch’owi, który stał najbliżej.
- Stawiajcie opór! Lubię jak mięso walczy o żałosne życie!
Gobliny zaryczały śmiechem i wyciągnęły zakrzywione szable.

( Przypominam każdy deklaruje tylko jedną akcję! Co robi i reszta już jest w rękach kości i losu. Nie chcę łańcuszków po kroju, walę mu z kopa a jak trafię to rzucam nim przez płot chyba że mi się nie uda to wtedy uciekam. Jasne? No to super XD. )

Załączniki nr 2 i 3


PS. To tylko moja wizja orka. Liczy się tatuaż i broń.
 
Tasselhof jest offline  
Stary 31-12-2010, 14:16   #12
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Duchowny słuchał słów posłańca co chwila kiwając głową. Osobnik był ważny pod względem militarnym, jak z resztą każdy goniec. Przenosił ważne informacje, które jeśli dostałyby się w ręce niepowołanych osób, mogłyby zadecydować o losach wielkiej bitwy a może nawet całej wojny.
-Znaki świetlne?- Sigmaryta zastanawiał się w duchu. Wszak żadne z nich nie miało czasu na takie coś. Z resztą oni nawet nie wiedzieli o tym iż obok miał pojawić się goniec. Świst strzały mógł oznaczać tylko jedno. Ktoś musiał śledzić gońca i korzystając z chwilowego jego postoju postanowił w końcu dopaść to, co wiózł mężczyzna. Gdy ten ranny spadł z konia Brat Konrad błyskawicznie do niego podszedł unosząc mu głowę lekko nad ziemię. Pocisk wszedł za głęboko a zmęczony i wycieńczony organizm nie miał szans.

Duchowny zamknął oczy człeka kręcąc głową.
-Niechaj droga do królestwa Sigmara będzie dla Ciebie szybka i prosta synu.- pobłogosławił ducha nieboszczyka, po czym wstał z klęczek i wejrzał w stronę, z której nadleciał śmiercionośny pocisk. Ciekaw był czy mroczne siły walczące z Imperium tego dnia przybędą w postaci zwierzoludzi, mutantów, orków czy zwykłych barbarzyńców z dalekiej północy. Cokolwiek się nie stanie, kapłan miał świadomość iż grupę czeka walka na śmierć i życie. Wciąż odczuwał lekki ból w ranie, która pozostała po potyczce z zwierzoludźmi. Wtedy Sigmar, miał jakieś plany wobec swego wyznawcy i pozostawił go cudem przy życiu. Kleryk modlił się w duchu, aby i tym razem tak było. Nie znał tak dobrze swoich obecnych kompanów i nie wiedział na co może ich stać.

Wiedział natomiast iż sam da z siebie wszystko, aby potyczka zakończyła się zwycięstwem słusznej i sprawiedliwej potęgi Młotodzierżcy, którego wola sprawiła iż to Konrad miał w jego imię walczyć tu, na ziemskim padole.
-Obdarz mnie łaską i spraw by pod twym świętym symbolem mój wróg padał gęsto...- syknął pod nosem, a chwilę później niebiańska moc wypełniła duszę Konrada. Moc tak silna i tak wspaniała, że żaden a żyjących na świecie artystów nie byłby w stanie jej opisać słowami. Moc, która w jednej chwili ulokowała się w głowicy zabójczego, dwuręcznego młota, który dzierżył Kapłan. Moc, która przybrała jaskrawe barwy żywego ognia. Moc, dzięki któremu Konrad będzie mógł przekuć słowa swej modlitwy w czyny.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 01-01-2011, 17:57   #13
 
Samphenion's Avatar
 
Reputacja: 1 Samphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodze
Elf ustosunkował się do polecenia Konrada, by opuścić broń. Nie zdjął jednak strzały z cięciwy, wolał mieć coś w pogotowiu „w razie jakby”. Patrzył na posłańca i słuchał jego słów ze zdziwieniem, które znalazł również na twarzy Sigmaryty. Nie widzieli przecież żadnych świetlnych sygnałów. Nie stacjonował tu żaden pułk. W końcu uszu Sampheniona dobiegło zdanie o dostarczeniu ważnej wiadomości do wojsk. I znów banita spojrzał z niedowierzaniem na umęczonego posłańca, no bo jak ona chciał gdziekolwiek dalej pojechać, gdy nagle usłyszeli świst, a człowiek osunął się na ziemię. Półelf spojrzał na czarne lotki strzały. Mogły oznaczać tylko jedno: „Zielonoskórzy”, pomyślał.

- No to dostarczyłeś wiadomość – powiedział z ironią w głosie.

Kapłan zaczął odprawiać modły nad poległym, kiedy w zasięg światła padającego od stojącego w płomieniach krzaka wjechał na ohydnym, spaczonym wierzchowcu ork. Zaraz za nim w zasięgu wzroku pojawili się inni zielonoskórzy w tym zapewne genialnie precyzyjny łucznik. Wielki ork przemówił coś, czego Samphenion nie chciał nawet zrozumieć, nawet jeśli rozszyfrowałby kaleczoną odmianę staroświatowego. Zrozumiał tylko ostatnie zdanie:

- Stawiajcie opór! Lubię jak mięso walczy o żałosne życie!

I zobaczył jak gobliny stojące z tyłu wyjmują szable. To nie pozostawiało wiele do myślenia. Jak można się było spodziewać, najeźdźcy chcą i zabić. Cóż za niespodzianka! Elfa denerwowało tylko wspomnienie zabójczej strzały posłanej w łopatki posłańca. Dlatego postanowił olać przywódcę i zlikwidować niebezpiecznych łuczników stojących nieco dalej. Podniósł łuk i napiął cięciwę. Uśmiechnął się lekko słysząc delikatne stęknięcie drewna. Nabrał powietrza do płuc. Głęboki spokojny oddech. Wycelował w orka po prawej stronie nad Kreterem, gdyż wydawał się on (ork) nieco bardziej odsłonięty, i stał nieco bliżej. Wymierzył chwilę dłużej i wypuścił strzałę wraz z powietrzem z płuc.


(Samphenion używa zdolności "strzał mierzony")
 
__________________
Oto jest pięść moja, zna ją świata ćwierć! Kto ją ujrzy z bliska, ujrzy swoją śmierć!

Ostatnio edytowane przez Samphenion : 02-01-2011 o 19:43. Powód: Przyzwyczajenie wspólny=staroswiatowy ;)
Samphenion jest offline  
Stary 02-01-2011, 23:46   #14
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Kreter nic sobie nie zrobił z polecenia Konrada. Broń cały czas trzymał w pogotowiu. To co powiedział posłaniec trochę go zdziwiło. Nie wysyłali żadnych znaków świetlnych. Gdy posłaniec zwalił się na ziemię ze strzałą w plecach. Sigmaryta podszedł do niego i odprawił te swoje modły. Jedyne co trochę zmartwiło Kretera to, że posłaniec zmarł całkowicie nie honorowo. No i to, że ktoś go zabił. Po chwili krasnolud usłyszał dźwięk którego nigdy nie zapomniał, dźwięki orka. Chwycił mocniej topór. Największy ork wykrzyknął kilka słów. Kreter splunął, uniósł topór. Popatrzył na orka:
-Takich jak ty to ja zjadam na śniadanie
Krasnolud zaszarżował w kierunku orka. Uniósł topór nad głowę i pobiegł rycząc dziko.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 03-01-2011, 17:10   #15
 
Kiep_oo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znanyKiep_oo nie jest za bardzo znany
Jatka, rzeź, rozpierducha czy krwawa łaźnia. Wszystkie z tych słów wyśmienicie oddają charakter akcji, która właśnie rozgrywała się na mostku. Strzały, wrzaski i gorączkowe modlitwy. Pełne patosu okrzyki bojowe i przeszywające do szpiku kości, obłąkane wycie rannych. Mimo, że siły obu stron nie były zbyt liczne, wystarczyło to by Butch zapamiętał ten obraz do końca swojego życia. Bardzo prawdopodobne, ze nastąpi to całkiem niedługo.
Stojąc zdezorientowany na samym środku mostu, tuż obok rozciągniętych na deskach zwłok posłańca, gapił się to na trupa, to na obleśnych orków. Spoglądając z przerażeniem w stronę, z której nadeszła cała ta zielona zgraja, gorączkowo rozmyślał nad tym, jak wyrwać się ze szponów śmierci.
Dudnienie kroków i ryczenie zielonoskórych bestii... Pętla na szyi niziołka zaciska się...

"Co robić... Dokąd, dokąd?" - gorączkowo myślał miotając się to w jedną, to w drugą stronę mostku. "Strumyk... Znowu ta lodowata woda..." - na samą myśl o ponownej kąpieli wzdrygnął się, jednak perspektywa ponownego zanurzenia się w lodowatej toni była o wiele korzystniejsza od zostania poszatkowanym na kawałeczki przez zielonych dzikusów.

Skok. Chwila zderzenia się z taflą wody skutecznie orzeźwiła niziołka. Wydostając się ze strumienia, czym prędzej usiłował skryć się jak najdokładniej pod mostem i czekać na najgorsze. A nuż nikt nie zauważył jego desperackiej próby ucieczki... Wtem jednak dostrzegł szansę ratunku. Nie tylko dla niego, ale i dla wszystkich jego kompanów.
Liny obwiązane wokół palików, podtrzymywały całą konstrukcję mostu. Gdyby udało mu się wdrapać ponownie na stronę obozowiska i przeciąć obydwa sznury, most zawaliłby się, a oni mogliby spokojnie uciec na przykład do lasu. Tylko problem z Konradem, który popędził już na most. Ale trudno, może jakoś sobie poradzi, a nawet jeśli nie, to uratuje nam życie.

Po chwili trzymając w dłoni swój myśliwski nóż, piłował już linę na jednym ze słupków podtrzymujących konstrukcję mostu.
- Panie krasnoludzie! Zrób użytek ze swojego toporzyska i potraktuj nim ten sznur...
 
Kiep_oo jest offline  
Stary 11-01-2011, 19:12   #16
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację


Gobliny z lękiem zmrużyły oczy, przed blaskiem broni Sigmaryty. Zatrzymały się nie pewnie przed mostkiem i przełknęły głośno ślinę. Har – Arel odwrócił się i z rykiem pełnym pogardy wycharczał w plugawym języku zielonych.
- Mar werlhe! Warr yhsh ze datt?!
Gobliny zgarbiły się i wyjąkały na przemian łamanym staroświatowym.
- Ale… ale mieliśmy zabić zwykły goniec. Nie w…walczyć z plugawa menethere!
Arel podszedł do jednego z nich bliżej i potężną dłonią chwycił za szmaty jednego z pokracznych stworzeń. To skuliło się biednie jeszcze bardziej spuszczając już i tak oklapnięte uszy.
- Martheee!!! Ten żałosny menethere, nie jest w stanie nam podołać!
Po czym z całej siły cisnął nieszczęśnikiem o ziemie. Ten z tępym łomotem odbił się od ziemi plecami i po chwili z grymasem bólu podczołgał się z powrotem na nogi. Tymczasem powietrze przedarł ryk pędzącego krasno ludzkiego wojownika. Kreter z obnażoną bronią rzucił się na przywódcę bandy, lecz ten z nie zwykła szybkością i wprawą sparował cios brodacza. Ich bronie zakleszczyły się razem w śmiertelnym boju, a obydwaj przeciwnicy naprężyli stalowe mięśnie próbując siebie nawzajem przepchać. Tymczasem w powietrzu zaświergotała strzała, a cięciwa z wysiłkiem stęknęła. Samphenion wypuścił zabójczy pocisk wysyłając go w kierunku nie przygotowanego na atak łucznika. Elf miał praktycznie czysty strzał i ogromne szanse

( Bazowe US 60 + 20 ).

Strzała świsnęła nad głową jednego z goblinów

( k100 - wynik rzutu 48 TRAFIONY, miejsce* - rzut k6 wynik 1 GŁOWA )

i trafiła zaskoczonego orka prosto w głowę. Grot wszedł w lewy oczodół zaskoczonego łucznika niczym nóż w ciepły bochen chleba, by po chwili wyłonić się z drugiej strony przebijając potylicę nieszczęśnika. Siła uderzenia była tak potężna, że martwy korpus z impetem odleciał do tyłu i zawisł za prawą nogę na jednej z ostróg warchlaka. Wielki świniak spłoszył się i pędem pogalopował gdzieś za budynki wlekąc martwe cielsko za sobą. Dla jednego z Goblinów było tego za wiele, z lękiem rzucił szablę na ziemię i popędził ścieżką w stronę, z której przybyli. Ork, który stał dotychczas nie ruchomo odwrócił się, wyjął zza pazuchy mały sztylet i rzucił nim za uciekinierem. Nóż ugodził uciekającego goblina między łopatki a ten padł na ziemię bez życia. Drugi z goblinów przełknął ślinę głęboko gdy siłujący się z krasnoludem Arel wrzasnął.
- Bierz zasrańcu tą małą kurwę co przy linach siedzi!
Goblin w panice rzucił się do wody i po chwili dopadł halflinga, złapał go za nogę i ściągnął na ziemię. Okazało się, że Butch i jego przeciwnik byli prawie tego samego wzrostu. Szykowała się w miarę wyrównana walka. Tymczasem drugi łucznik nie próżnował i już obrał Sampheniona za cel. Naprężył niezwykle szybko łuk i puścił zabójczą strzałę.

( Bazowe US 40 ).

Ta ze świstem niestety dosięgła celu nim elf zdążył zareagować

( k100 - wynik rzutu 26 TRAFIONY, miejsce - rzut k6 wynik 6 LEWA NOGA ).

Czarny badyl wbił się nad kolanem banity i konkretnie go unieruchomił. Elf wrzasną z bólu i upadł na jedną nogę. Tymczasem do Kretera dobrał się drugi ork i szybko okazało się, że jeśli ktoś mu nie pomorze, będzie miał kłopoty.

( Podaje już na przyszłość )
* miejsce rzut k6

1 - Głowa
2 - Prawa Ręka
3 - Lewa Ręka
4 - Korpus
5 - Noga Prawa
6 - Noga Lewa
 
Tasselhof jest offline  
Stary 12-01-2011, 18:31   #17
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
To, co działo się na oczach Brata Konrada było do przewidzenia. Gobliny, które wystraszyły się majestatu prawdziwego kapłana, wzywającego na pomoc moc Sigmara próbowały uciec, zaś sfrustrowane takim zachowaniem orkowie wartko pozbyli się tchórzliwych pokurczy. Konrad nie miał nic przeciwko takiej eksterminacji. Gobliny choć słabe, były bardzo sprytne (przynajmniej niektóre) i podczas ferworu walki mogły wiele namieszać pozostając niezauważonymi i nie branymi pod uwagę pod względem niebezpieczeństw. Kapłan obrał sobie za cel orka, który przed chwilą wbił upaćkany suchą już krwią nóż w plecy swego niższego kuzyna. Głowica młota duchownego wciąż lśniła magią, którą napełnił ją Konrad. Przeciwnik był co prawda odwrócony plecami do duchownego, jednak ten stan rzeczy miał się lada chwila zmienić.
-Zaraz odeślę Cię w niebyt parszywa bestio...- syknął mąż, zaciskając dłonie na trzonku bojowego młota.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-01-2011, 15:00   #18
 
Samphenion's Avatar
 
Reputacja: 1 Samphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodzeSamphenion jest na bardzo dobrej drodze
Ból przeszywał go niemiłosiernie. Miejsce, gdzie czarny pocisk wbił się w nogę elfa zdawało się pulsować, sącząc delikatną strużkę krwi. Samphenion postanowił zostawić strzałę na miejscu, gdyż wyjęcie drzewca mogło skutkować powiększeniem rany i obfitości krwotoku.

- Kurwa… ! - wycedził przez zęby. – No zabije cię za to ty suczy synu!

Półelf skupił myśli na drugim łuczniku. Oparł się pewniej na prawej nodze. Nałożył strzałę. Łuk znów stęknął delikatnie. Grot skierowany w przeciwnika. Samphenion opanował przyspieszony oddech i zacisnął zęby. Wypuścił pocisk, po czym nie patrząc, czy ten w ogóle trafił, pochylił się, by skontrolować stan swojej nogi. Miał ochotę się położyć i pokrzyczeć, ale wiedział, że musi się skupić i opanować, aby w razie niebezpieczeństwa być w stanie pomóc towarzyszom.
 
__________________
Oto jest pięść moja, zna ją świata ćwierć! Kto ją ujrzy z bliska, ujrzy swoją śmierć!

Ostatnio edytowane przez Samphenion : 16-01-2011 o 10:25.
Samphenion jest offline  
Stary 16-01-2011, 05:07   #19
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Kreter uderzył na orka, ich bronie starły się ze sobą. Krasnolud nigdy nie ustępował, miał teraz swoją szansę na honorową śmierć. Śmierć z ręki syna wodza orków, to jest śmierć. Na krasnoluda uderzył drugi ork, dwóch na jednego. Walka nieuczciwa, jeśli jest się człowiekiem. Kreter nie z takich opresji wychodził cało. Jego topór posmakował krwi wielu orków, kilkunastu trolli, a nawet olbrzyma. Krasnolud przestawił jedną stopę do tyłu jednocześnie unosząc ręce, w ten sposób uwolnił swoją broń z zakleszczenia, natychmiast też opuścił ręce, uderzając w orka z którym siłował się przed chwilą.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 23-01-2011, 22:39   #20
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację


Starcie na moście było niezwykle efektowne, kątem oka dostrzegliście jak Drax i drugi krasnolud dają nogę w kierunku wsi. Musieli przeprawić się w pław przez fosę bokiem i w cieniu za blaskiem ognia przedrzeć się nie zauważenie. Parszywe tchórze. Tymczasem Konrad na nic nie zwracając uwagi, z jarzącym się młotem wbiegł na most. Tupot jego ciężkich opancerzonych stóp odbił się echem i zwrócił uwagę Orka, który był celem. Niestety mógł już tylko parować, nie przewidział jednak ataku na tak potężnego. Potężny cios ( krytyk) trafia go w pierś. Żebra nie przyjemnie chrupnęły, ork z rykiem pada na belki mostu, wypuszcza broń i zwija się z bólu. Konrad może teraz bez problemu go dobić. W tym czasie Kreter siłuje się z przywódcą orków, niestety jego akcja przynosi mu nie zamierzony skutek. Krasnolud nie docenił okra, Har-Arel nie był pierwszym lepszym zielonoskórym. Do tego był niespodziewanie szybszy, jego broń niczym błyskawica spadła na prawą nogę krasnoluda. Długie ostrze wbiło się w udo i przeszyło je na wylot ( krytyk ). Krasnolud zamarł, ból był nie miłosierny. Atak Har- Arela pozbawił Kretera możliwości kontrataku. Gdy Ork wyszarpnął ostrze z nogi, krasnolud zaryczał z bólu i upadł na lewe kolano dysząc ciężko. Przywódca z paskudnym uśmiechem chełpił się zwycięstwem nad brodaczem po chwili jednak uniósł broń aby ostatecznie pozbawić go głowy. Wziął ostry zamach i cisnął broń w dół. Kreter zachwiał się lekko i ostrze jedynie zadrapało go w prawe ucho i skroń. Krasnolud nagle odżył, zapłonęła w nim krew jakże gorąca i pamiętająca krzywdy wyrządzone jej przez lud zielonych. Kreter z rykiem uderzył bronią do góry i poczuł jak zrasza go krew wroga ( krytyk ). Łeb Har-Arela upadł z mlaśnięciem na drewniany podkład mostu a truchło zwaliło się z łoskotem w dół. Kreter odsapnął z ulgą i rozejrzał się. Samphenion z bardzo niewygodnej pozycji oddał strzał, niestety jego pocisk daleki był od trafienia w cokolwiek. Łucznik widząc śmierć przywódcy pędem rusza w tył na warchlaku i bardzo szybko znika wam w ciemnościach z oczu. Czujecie chłodną ulgę już po wszystkim.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5uCDgiRClYs[/MEDIA]

Gdy nagle słyszycie cichy krzyk Niziołka. Zwracacie oczy na Butcha lecz już nic nie możecie zrobić. On i Goblin walcząc ze sobą w końcu we dwóch ugodzili się ostrzami w brzuch. Krzywa mała szabelka wyszła z tyłu pleców halflinga. Na jego twarzy zamarł wyraz przerażenia i lęku. Jego pusty wzrok utkwił w Samphenionie, wyciągnął ku niemu małą dłoń lecz jego ciało zachwiało się podcięte nurtem do tyłu. Ujrzeliście jak pod Goblinem ugięły się nogi i że z jego piersi wystaje nóż Butcha pchnięty prosto w serce kreatury. Jej ścierwo zniknęło w odmętach. Niziołek padł na plecy tuż po swoim przeciwniku. Płynąca woda poderwała jego ciało, kto wie może jeszcze żywe. Przez krótki moment było go jeszcze widać, aż w końcu zniknął za rogiem i wiedzieliście już, że nic nie możecie na to poradzić. Walka dobiegła końca, jeden tylko Ork raniony przez Konrada jęczał żałośnie i leżał skulony na moście. Byliście przybici i zmęczeni, a Kreter poważnie ranny. Do tego dwójka z waszych towarzyszy uciekła nie podejmując nawet próby walki. Co gorsza prawdopodobnie przypłacił za to życiem Butch. Krzak po woli dogasał, elf zauważył obok niego fajkę halflinga, którą ten prawdopodobnie zgubił podczas starcia. Utrata towarzysza zawsze bardzo boli, co odczuliście po raz kolejny. Ale nie było czasu na rozpaczanie, wroga armia kroczyła w waszym kierunku, w rękach waszych spoczywały być może losy imperium, a z pewnością jego stolicy, dodatkowo uciekający łucznik może wskazać reszcie trop do was. Należało szybko podejmować decyzję.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 23-01-2011 o 23:03. Powód: pomyłka co do miejsca trafienia u Konrada
Tasselhof jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172