Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2011, 13:33   #141
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Twardy wiedział że sztylet może wiązać się z pułapką w końcu nie było to byle co. A sztylet z najprawdziwszego Gronmilu. Krasnolud znał się na górnictwie nie gorzej od samych górników. Poszedł i ostrożnie chciał wyciągnąć sztylet okazało się że będzie musiał go zabrać razem z czaszką bowiem nie chciał on wyjść. Okazało się też że był tam przymocowany dzwoneczek. Który delikatnie zadzwonił jednak mógł tu kogoś zwabić. Pięknie pomyślał Twardy pułapka niczym na tępaka a i tak nie udało mi się jej uniknąć. Cóż tak bywa a to piękny łup szkoda by go nie zabrać.... Schował sztylet póki co z czaszką pozbędzie się jej później teraz nie było czasu.

-Zbierajmy się z powrotem póki jeszcze możemy. Zwiad zakończony teraz spotkajmy się z resztą i ustalmy co dalej. Miejcie broń w pogotowiu. Szczególnie tą strzelecką kto ma powrót może już nie być taki łatwy.
 
Icarius jest offline  
Stary 12-04-2011, 09:55   #142
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nim Zacharias uwinął się z wypakowaniem prowiantu z plecaka, decyzja o wyruszeniu została podjęta. Przez chwilę mruczał coś pod nosem, jednak w końcu zapał i ciekawość wzięły górę i spakował się z powrotem. Zgodnie z ustaleniami przypadła mu ciekawsza rola - nie musiał siedzieć przy rannym Gynterze i wypatrywać czających się w ciemności wrogów, wyruszał z kompanami na zwiad. W jedną rękę chwycił latarnię, w drugiej ścisnął siekierę i pomknął za oddalającymi się już towarzyszami.

Zacharias ostrożnie posuwał się naprzód, zaledwie dwa kroki przed podążającymi za nim mężczyznami. Ostrożnie stawiał kroki, starając się nie robić hałasu i bacznie rozglądał na boki, w poszukiwaniu jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Nic się nie działo. Monotonia skalnych korytarzy, ciemność i cisza w nich panująca powodowały, że z czasem traciło się czujność i nie zwracało uwagi na ewidentnie widoczne ślady. I tak stało się tym razem.

Niziołek nie wierzył, że ot ta prostu wleźli na drogowskaz zielonoskórych. Przecież wcześniej musiały być jakieś oznaki bytności goblinów w tej części korytarzy, jakieś ślady, zapach, cokolwiek. Teraz stali naprzeciw stosu starych kości, z zatkniętym na wierzchu błyszczącym sztyletem i jakimś piktogramem. Nowo poznany krasnolud rozpoznał znak jako symbol klanu Złamanego Kła i natychmiast zabrał sztylet, wraz z czerepem, w którym był osadzony. Niziołek już miał wyrazić swoje obawy, co do zabierania własności orków, ale co innego przykuło jego uwagę.
- Takich chyba orki nie robią... - Podszedł bliżej i przyświecił sobie latarnią. Wpatrywał się w wielką, brunatną i cuchnącą kupę. Odchodów było więcej, znaczyły podłogę jaskini w kilkunastu miejscach.

Wyglądało na to, że musieli się wycofać. I to jak najszybciej, zanim zielonoskórzy zorientują się, że intruzi wkroczyli na ich terytorium. Twardy dał znak do odwrotu, a niziołek czym prędzej podążył za krasnoludem.
 
xeper jest offline  
Stary 12-04-2011, 14:43   #143
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Thrunmir maszerował z młotemrzygotowanym do użytku w każdym momencie. Rozglądał się uważnie po okolicy, wyszukując możliwego zagrożenia. Na nieszczęście dla Zabójcy, droga okazała się być bezpieczna.

Kolejny korytarz, prowadzący bogowie wiedzieli dokąd, kończył się jaskinią. Krasnolud wszedł tam pierwszy, gotowy do odparcia ewentualnego ataku. Kiedy teren okazał się być pusty, Eckhardt rozświetlił całość pomieszczenia swoją latarnią. Na środku znajdował się stożek, ułożony z czaszek. Na samym wierzchu znajdował się symbol, który Twardy szybko i trafnie zidentyfikował. Na samą myśl o dużej ilości orków na twarzy Zabójcy pojawił się uśmiech. Pokręcił przecząco głową, dając do zrozumienia, iż nie popiera pomysłu Twardego. W końcu jak długo można unikać walki, szczególnie jeśli ma się możliwość skrzyżowania broni z tak paskudnym wrogiem.

Odchody potworów, które oglądał Zacharias, świadczyły o dość licznej grupie przeciwnika, co jeszcze bardziej rozweseliło Thrunmira. Chwycił za ramię odwracającego się już Twardego, po czym kiwnął głową w kierunku ciemnych, tajemniczych korytarzy, w których mogła czaić się śmierć. Wyraz twarzy dawał jasno do zrozumienia, iż chce iść dalej, i to samo proponował swojemu współziomkowi.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 12-04-2011 o 20:48.
daamian87 jest offline  
Stary 12-04-2011, 16:41   #144
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Rozumiem co chcesz ale nie możemy zostawić Maruksa i kobiety samych. Wiemy co chcemy idziemy do nich. Potem tu wrócimy honorowej śmierci szukasz już trochę czasu, dasz radę jeszcze chwile. Obiecuje stać u twego boku w odpowiednim momencie.
 
Icarius jest offline  
Stary 12-04-2011, 19:20   #145
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Czas wlókł się niemiłosiernie. Alessa siedziała przy Gynterze, raz po raz przecierając mu czoło kawałkiem materiału. Woda była skarbem, ale jego życie wisiało na włosku i nie mogli mu jej żałować. Nie byłby pierwszym, który zmarł praktycznie na jej rękach. Nie mogła jednak na to pozwolić. Wiedziała, że jeszcze długo prześladowałoby ją poczucie winy, wspomnienie jego prośby, uścisku dłoni, spojrzenia... Ktoś już kiedyś tak na nią patrzył. W tamtych oczach był ból spowodowany nie tylko raną. Stare dzieje, warte zapomnienia. Cóż jednak mogłaby uczynić, gdyby bogowie zdecydowali, że Gynter ma odejść? Nic. Pozostawało mieć nadzieję, że nie będą tak bezlitośni. A skoro jeszcze żył, była nadzieja.

- Dziękuję, że zostałeś... - szepnęła do Markusa, pochylając się po raz kolejny nad rannym - Pomaga już sama obecność. Reszta w rękach bogów. W tej chwili nic więcej dla niego nie zrobimy.
Skupiała całą swoją uwagę na Gynterze, badając regularnie jego puls, podając wodę, ścierając krople potu z czoła. Spodziewała się, że będzie gorzej, tymczasem radził sobie całkiem nieźle mimo upływu takiej ilości krwi. Dziewczyna pozostawiła Markusowi obserwację okolicy. Postanowiła przy okazji sprawdzić jak goi się rana na udzie. Odsłoniła ją i zdębiała. Odgarnęła włosy za ucho i przyjrzała się uważniej.
- Niemożliwe... - mruknęła pod nosem.
Miała ochotę dotknąć rany, sprawdzić czy aby na pewno jest tak, jak to widzi. Pierwszy raz zdarzało jej się, by ktoś, kogo opatrywała tak szybko doszedł do siebie.

Przez chwilę walczyła ze sobą, czy sprawdzić jak wygląda rana w piersi. Jeśli blizna na udzie była dla niej zaskoczeniem, to teraz przeżyła prawdziwy szok. Kim był ten człowiek?
- Będzie żył. Niech odpoczywa, stracił wiele krwi, ale będzie żył. - powtarzała to kilka razy, wskazując Markusowi ranę jeszcze niedawno śmiertelną.
- Kim on jest? - syknęła, mrużąc różnokolorowe oczy i przeczesując drżącymi dłońmi włosy - Przecież ja nic nie zrobiłam. Musi być niezwykle wytrzymały... Albo ktoś nad nim czuwa. Nie mam pojęcia. To nie jest normalne zjawisko...
Przyłożyła dłoń do czoła Gyntera. Temperatura była w normie. Oddech miał spokojny. Puls był równy. Alessa przyglądała się z niedowierzaniem człowiekowi, kompletnie nie wiedząc co o tym sądzić. O Jurgenie nawet nie myślała. Miała tylko nadzieję, że pozostali wrócą cali i bez kolejnych ran do opatrywania. Na pewno ucieszą się, widząc stan Gyntera... A może zmartwią?
 
Amanea jest offline  
Stary 12-04-2011, 20:04   #146
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Poszli.
W gruncie rzeczy trudno było mieć jakiekolwiek pretensje do tych, którzy wyruszyli na zwiedzanie okolicy. W końcu nikt nie przyszedł tutaj po to, by zajmować się rannym, tylko po to, by zebrać całe worki skarbów.
Skoro ktoś był na tyle nierozsądny, by nie korzystać z okazji, to już była tylko i wyłącznie jego strata.
Mimo tych nader logicznych rozważań Markus nie był w stanie zostawić ani Gyntera, ani tym bardziej opiekującej się rannym Alessy. Skoro wystąpił przeciw pomysłowi skrócenia życia Gyntera, to jak mógł odmówić pomocy czy ochrony. Nawet jeśli fakt jego pobytu w tym miejscu w niewielkim jedynie stopniu zwiększał bezpieczeństwo rannego i jej opiekunki. Wystarczyłby kolejny przerośnięty pająk i cała ich trójka stanowiłaby pyszne jedzonko dla potwora.

Uspokajającym (takie przynajmniej miał nadzieję) spojrzeniem obdarzył Alessę, chociaż sam aż tyle spokoju nie odczuwał.
- Nie mógłbym cię zostawić samej - odparł na podziękowania dziewczyny.
- Zjesz coś? - spytał.
Chociaż zdawać się mogło, że opieka nad rannym, polegająca tylko i wyłącznie na wycieraniu potu z jego czoła, nie jest męcząca, to jednak czas upływający przy Gynterze nie były dla Alessy chwilami odpoczynku.
- Zastąpię cię na chwilkę - zaproponował.

Czas płynął.
Markus przespacerował się raz w jedną, raz w drugą stronę aby sprawdzić, czy czasem nie nadciąga jakiś przeciwnik. W środku jednego z takich spacerów zaskoczyły go słowa Alessy. Natychmiast przyklęknął obok niej
- Nie do wiary... - powiedział na widok tego, co się stało z raną Gyntera. - To niemożliwe. Albo łaska któregoś z bogów na niego spłynęła, albo nie jest człowiekiem.
Rzucił okiem w stronę przepaści. Czasami był to najlepszy sposób na pozbycię się problemów. A może trzeba by było go związać? Kto mógł wiedzieć, co zrobi ktoś wyrwany z objęć śmierci? Może tam, w środku, nie ma już Gyntera, tylko jakiś stwór Chaosu, demon czy nie wiedzieć co?
Na wszelki wypadek odsunął od rannego wszelką broń, jaką tamten posiadał.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-04-2011, 18:14   #147
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ucieczka, była złym określeniem, na to co robili skupieni w grupę mężczyźni. Jakże była to barwna pod wieloma względami kompanija. To, co właśnie zrobili można było nazwać taktycznym odwrotem. Było to mądre posunięcie, gdyż kilka chwil po tym jak opuścili jaskinię, z tamtego kierunku uszu kamratów dobiegło warczenie jakiegoś stwora, lecz czym dokładnie on był mogli tylko zgadywać. Powarkiwanie i sapanie jakby zmęczonego zwierza ustało w połowie drogi między jaskinią w której znaleźli sztylet z czaszką a miejscem, gdzie odbyła się bitwa z pająkiem. Zastanawiali się, czy Jurgen, który zachował się niczym najzwyklejszy szczur, parszywy zdrajca. Po kuszniku nigdzie nie było śladów po drodze, jak Zacharias słusznie kilkukrotnie podkreślił. Być może pognany osobistymi wizjami wpadł wprost w łapy zielonoskórych. A może po prostu krewniacy rosłego pająka szukając swego natrafili na Jurgena w jednym z korytarzy, uznając go jako rekompensatę za straty członka rodziny.

Alessa i Markus cierpliwie czekali przy ciele Gyntera, którego niemal każdy z członków grupy zwiadowczej uznał już za martwego. Choć nikt nie mówił tego na głos, podejrzewali, że przyjdzie im powrócić do dwójki kompanów i trupa. Jak bardzo musieli być zaskoczeni, gdy Gynter okazał się żyć. Mało tego, leżał spokojnie, choć nieprzytomny, to jednak jego czoło i lica nie były czerwone, a pot dawno przestał występować na jego skórze, co z kolei oznaczało iż gorączka ustała. Miny mężów były tak samo niewyraźne jak Markusa i Alessy, gdy pierwszy raz spojrzeli na gojącą się ranę. Zdziwione spojrzenia spotkały się z spojrzeniami męża i kobiety, którzy czuwali nad rannym kamratem. Ich miny również były nie tęgie, jakby ani jedno ani drugie nie pojmowali, z jakiej racji ich kompan przeżył.

Wciąż ich sytuacja nie była klarowna ani zbyt pozytywnie nastrajająca. Długi i męczący zwiad nie przyniósł żadnych rezultatów z wyjątkiem zdobycia cennej broni, która de facto i tak prawnie będzie musiała zostać zwrócona Prawodawcom przy wyjściu z sztolni, jako element kultury krasnoludzkich mieszkańców wymarłej na jakiś czas twierdzy. Wciąż nie wiadomo było, co z Gynterem, choć jego stan był zaskakująco dobry i obiecujący. Wciąż mieli przed sobą możliwość wyruszenia korytarzem, z którego przybył Twardy i wraz z nim ośmionożny kolos, żądny pożywienia. Twardy jednak uciekając przed pająkiem nie miał zbyt wiele czasu na rozglądanie się i badanie okolicy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-04-2011, 18:38   #148
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Markusie, droga pani, panowie.... Mamy dwa wyjścia. Zagłębić się w tereny orków. Na co nalega nasz przyjaciel zabójca ze względów oczywistych... Co może nam przynieść profity w postaci łupów. Podobnych do tego sztyletu tu pokazał zdobyczne cacko. Jednak oznacza to również pewną walkę. A sądząc że to ziemie całego klanu orków również pewną śmierć. Możemy też iść w kierunku z którego przyszedłem jest tam wiele niezbadanych miejsc. A co najważniejsze, jeśli się postaram być może znajdę przejście którym tu wszedłem. A to oznacza brak kontroli ze strony organów władzy.

-Zostaje jeszcze kwestia co z waszym cudownie ozdrowiałym towarzyszem. Bo jego powrót do zdrowia może uznać za cud. Ale również za przekleństwo patrząc na zwyczaje panujące choćby w imperium..
 
Icarius jest offline  
Stary 14-04-2011, 12:12   #149
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Udało sie bezpiecznie wrocić do opiekujących się rannym Gynterem, Markusa i Alessy. W drodze powrotnej nie natknęli się ani na orków ani na oszalałego Jurgena. Wszelki ślad po nim zaginął. Może orki go zjadły, albo pająki, dobrze mu tak, niziołek cały czas źle życzył Jurgenowi. Cały czas też wypatrywał jego śladów, nie chciałby się z nim spotkać w ciemnych korytarzach. Co chwilę obracał się na boki, jakby spodziewając, że coś uchroni go lub ustrzeże przed nadlatującym z mroku bełtem wystrzelonym przez kusznika.

Nic się jednak nie stało. Zacharias z radością powitał migoczące w oddali światło z latarni, jakim oświetlone było prowizoryczne obozowisko.
- I jak Gynter? Żyje? - z niepokojem wypytywał niziołek. Raczej nie spodziewał się odpowiedzi twierdzącej, już w myślach przygotowując jakąś sentencję, którą mógłby wygłosić nad ciałem zmarłego. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że Gynter nie dość, że żyje to jeszcze w błyskawicznym tempie wraca do zdrowia.

- Łaska bogów czy może przekleństwo... - nie dokończył, bojąc się wymówić owo słowo w zdradzieckich, mrocznych korytarzach. - To co tu widzimy, stawia pod znakiem zapytania wszystko co on nam powiedział do tej pory, prawda? A czy i poprzednim razem zbyt szybko do zdrowia nie wrócił? Może lepiej go związać, albo tutaj zostawić póki nieprzytomny i czmychnąć czym prędzej?
 
xeper jest offline  
Stary 14-04-2011, 17:02   #150
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Przez całą drogę milczał, jedynymi wypowiedzianymi przez niego słowami były te określające nazwę kruszcu, z którego wykuty był sztylet. Broń ta wbita została do czaszki jako część symbolu miejscowego plemienia zielonoskórych. Górnik skrzywił się wyraźnie, ale nie powiedział nic. Grymas tylko się poszerzył, kiedy Twardy wyciągnął to ostrze uruchamiając tym samym bardzo prymitywną pułapkę-alarm. Ale i tym razem nie odezwał się ani słowem, obrócił się tylko parę razy rozglądając po okolicy i wypatrując ewentualnego zagrożenia, które mogło zostać zwabione dźwiękiem dzwonka. Dzięki bogom nic na nich nie ruszyło, przynajmniej w tej chwili.

Na propozycję taktycznego odwrotu pokiwał głową, najwyraźniej się zgadzając. Bo i owszem nie miał zamiaru czekać aż zleca się tutaj twórcy ponurego proporca stojącego przed nimi. Ruszając za krasnoludami rozmyślał w ciszy ile wart mógłby być taki sztylet. Gromnil był bowiem wielce rzadkim kruszcem, znalezienie go graniczyło niemal z cudem. Zaś szerszy dostęp do niego miały jedynie krasnoludy. Gwiezdny metal, jak lubiono go zwać, słyszał opowieści, że pochodzi on właśnie z gwiazd i jest zsyłany przez samych bogów. Na temat jego właściwości krążyły więc prawdziwe legendy.

Poprawił plecak jednocześnie oglądając się przez ramię. Warczenie i sapanie dochodzące z jaskini, w której jeszcze kilka chwil temu się znajdowali jasno świadczyło o tym, że dobrze zrobili wracając.
Miał tylko nadzieję, że to coś, czymkolwiek jest, nie ruszy za nimi. Na szczęście niepokojące odgłosy wkrótce ustały, oni zaś byli coraz bliżej celu. Czyli dotarcia do swoich towarzyszy oraz, zapewne już martwego, Gyntera.
Jakież było zdziwienie Eckhardta, kiedy to na miejscu okazało się, że ich towarzysz nie tylko żyje, ale na dodatek wygląda jakby odbywał popołudniową drzemkę. A jeszcze jakiś czas temu trzymał się kurczowo za brzuch, pocąc niczym dorodny prosiak zaś jego oblicze było blade jak Księżyc w pełni. Z początku nie wiedział czy to zasługa Alessy, ale po zobaczeniu jej, i Markusa, miny domyślił się, że tak nie jest.

Podszedł do leżącego Gyntera oświetlając jego twarz latarnią sztormową. Brwi górnika zmarszczyły się potężnie, tak samo jak jego czoło. Po chwili przeniósł on pytający wzrok na Alessę i Markusa. Po słowach niziołka zaś w końcu i on sam się odezwał
-Nie wiem jaka plugawa magia spacza to miejsce, ale to nie jest normalne...Spotykamy jegomościa ledwo żywego, a on po kilku kroplach wody staje na równe nogi i podróżuje dalej z nami. Później odłącza się, jakby nigdy nic samemu ruszając w mroki tych jaskiń, tylko po to aby powrócić do nas z czeluści podziemi jakiś czas później, nie dość, ze nie draśnięty zupełnie, ale na dodatek żywy.- przebiegł wzrokiem po wszystkich towarzyszach upewniając się, że słuchają po czym kontynuował
-Teraz zaś leży przed nami niemal zdrowy po otrzymaniu rany, która mogłaby odesłać w objęcia Morra niejednego tęgiego woja. Bogowie brońcie, ale...może jego kompanów nie zabił wcale żaden plugawy wojownik...albo, to on nim jest?- wrócił wzrokiem do spoczywającego na ziemi Gyntera i odsunął się o dwa kroki ponownie ściągając brwi.
-Może lepiej go zwiążmy i dokładnie przeszukajmy póki jest nieprzytomny...- zasugerował ponuro.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 14-04-2011 o 17:05.
Blackvampire jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172