Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2011, 17:21   #61
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili Markus nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć na skierowane pod jego adresem pytanie. Z jednej strony - złoto i drogie kamienie kusiły. Znaleźć coś takiego i człowiek jest ustawiony na całe życie. Rozsądny człowiek, oczywiście. Krasnolud czy niziołek oczywiście też.
Istniał jednak pewien problem, wielki jak szafa, w zbroi, z toporem i tarczą, broniący tych skarbów przed zwykłymi śmiertelnikami, takimi jak Markus i jego towarzysze.

- Dostaniesz się sam na górę?

Potem odwrócił się do Eckhardta, by podzielić się wątpliwościami i przemyśleniami.

- Moim zdaniem na razie powinniśmy sobie darować tamtą okolicę. Przed nami ładny kawałek podziemi, w których nie szaleją takie potwory, które wzięły się nie wiadomo skąd. Dopóki mamy szanse zdobyć coś w nieco bezpieczniejszy sposób, to ja bym się tam nie pchał.
- Sprawdzimy ten igrek na mapie, a dopiero gdy nic z tego nie wyjdzie, to zobaczymy. Albo, w ostateczności, zorganizujemy większą kompanię. Tamten skarb jest dostatecznie wielki, jak się wydaje.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-02-2011, 20:30   #62
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Po zakupieniu wszelkich potrzebnych rzeczy, mogli w końcu rozpocząć swoją małą wyprawę. Alessa nie znała się na sztuce czy architekturze, ale krasnoludzki styl był na tyle charakterystyczny, że rozpoznawała go bez problemu. Nie nawykła do wnętrz tak przestronnych i musiała przyznać, że chętnie zobaczyłaby, jak wyglądało to miejsce za czasów swej świetności. Wtedy musiało robić jeszcze większe wrażenie, teraz zaś było jedynie cieniem samego siebie. Wszyscy okazali glejty i ruszyli w głąb Karak Azgal.

Dziewczyna czuła się nieswojo, spoglądając w dół, obrzeżami którego prowadziły schody. Maszerowali długo. Czas ten zdawał się rozciągać w nieskończoność. Jednocześnie im niżej schodzili, tym robiło się chłodniej. Dotarłszy w końcu na dno otworu, znaleźli się sporym korytarzu. Dało się tu czuć wyraźny przeciąg. Na ile Alessa się orientowała, takie podmuchy były naturalne raczej w miejscach, które posiadały wyjścia na zewnątrz. Wszak w zamkniętych pomieszczeniach powietrze pozostawało nieruchome. Płomienie lamp, dające chwiejne światło, wprawiały w taniec cienie, wyławiając z mroku potężne, krasnoludzkie rzeźby.

Zachowanie Zachariasa nieco niepokoiło Alessę. Ledwie tu zeszli a już zdążył nieźle nahałasować. Na szczęście pozostali też to rozumieli i zaczęli tłumaczyć niziołkowi, że nie powinien się w ten sposób zachowywać. Dziewczyna z kolei próbowała przyzwyczaić się do podziemi. W zasadzie nie bywała wcześniej w takich miejscach. Jaskinia w lesie to też całkiem co innego niż korytarze tak głęboko pod ziemią. Przy okazji, wraz z pozostałymi, przyjrzała się mapie.
- Przypomnij mi gdzie, mniej więcej, zginęli poprzedni Twoi towarzysze? - zapytała Jurgena.
Na słowa Markusa pokiwała lekko głową, bowiem to samo przeszło jej przez głowę, gdy myślała o sprawdzaniu podziemi. Wtem dosłyszeli czyjeś powolne kroki.

Nim zdążyła cokolwiek zrobić, na skraju światła lamp i pochodni dojrzała mężczyznę. Wyglądał na tak słabego, że nie mógł stanowić zagrożenia. Trudno było ocenić na ile jego słowa mogły być prawdziwe, ale w tych podziemiach niczemu nie powinni się dziwić. Gdy człowiek stracił przytomność, Alessa zajęła się jego ranami. Przynajmniej tymi na które była w stanie coś zaradzić. Jak się okazało pomysł zabrania bandaży i spirytusu nie był pomysłem nietrafionym. Przydały się już na początku ich wyprawy. Przemyła i opatrzyła rany, wyraźnie nie robiła tego pierwszy raz. Niestety w tych warunkach nie mogła poradzić nic na złamane żebra czy inne wewnętrzne urazy.

Ranny odzyskał przytomność i zaczął swoją opowieść. Dziewczynę aż przeszły ciarki, gdy wyobraziła sobie co spotkać musiało tamtą grupę. O ile była to prawda... Co do tego nie mogli mieć pewności. Mało to było na świecie mend i kłamców, którzy najgorszą historyjkę wymyśliliby tylko po to, żeby innych przed odnalezieniem własnej żyły złota powstrzymać? A poza tym - jaki mieli wybór? Wylądować na powrót w Martwych Wrotach i tam próbować godnie żyć? Jakoś Alessie określenia 'Martwe Wrota' i 'godne życie' w zbytniej opozycji ze sobą stały. Skinęła lekko głową, zgadzając się ze słowami Markusa.
- Podziemia są wielkie. Nie musimy iść akurat tam, gdzie spotkali tego wojownika... To co na mapie, zostało już sprawdzone. Ale jestem pewna, że tego co poza mapą, jest znacznie, znacznie więcej... - rozejrzała się po wielkim korytarzu - Przy odrobinie szczęścia może nie trafimy na tego strażnika czy cokolwiek i ktokolwiek to jest... - powiedziała, choć miała wrażenie, że szczęście opuściło ich gdzieś mniej więcej przy zagładzie karawany.
 
Amanea jest offline  
Stary 25-02-2011, 14:03   #63
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ranny człowiek podziękował Alessie za pomoc, całując ją po dłoniach. Kiedy Markus spytał czy człek trafi sam po schodach na górę ten tylko pokręcił głową i zrobił skwaszoną minę.
-Dobrodzieju, błagam nie odsyłajcie mnie tam. Jedyna cenna mojemu życiu rzecz przepadła gdzieś po drodze jak uciekałem przed rycerzem Mrocznych Bóstw. Szabla po moim ojcu, którą on dostał niegdyś od swego ojca. Nie ruszę się stąd póki jej nie znajdę nawet jakby mnie stado trolli ganiało!- zaklinał szczerze. Najwyraźniej broń miała dla niego faktycznie wielkie znaczenie. Być może był to jeden wielki szwindel. Może ranny odgrywał cały czas ukartowaną rolę, mając sprowadzić niedoświadczonych podróżników w pułapkę, którą zastawił wraz ze swoimi kamratami. Trudno było jasno stwierdzić.

-Jeśli nie zechcecie bym wam towarzyszył moi dobroczyńcy i zbawcy, to samotnie pójdę. Tylko o skromną pochodnię chciałbym was prosić gorąco. W mroku nie widzę wszak żaden ze mnie elf, czy khazad, a szabla moja nie spowita magią tajemną, co by świeciła w mroku. Błagam. Jeśli nie chcecie bym z wami szedł to zróbcie jeszcze dla mnie tylko to i dajcie mi pochodnię.- prosił uparcie.
-Jeśli chcecie to zaprowadzę was na skraj korytarza, gdzie to wszystko się działo i wy pójdziecie inną drogą ja zaś wejdę w mrok samotnie po pamiątkę rodzinną modląc się do Sigmara o wstawiennictwo.- Nie był to głupi pomysł, a i nawet dawał pewne zaplecze bezpieczeństwa grupie.

Gdyby uznali iż droga, którą chce się udać człek jest niebezpieczna, zwyczajnie zostawili by go i ruszyli własnymi ścieżkami. Grupa ostatecznie zgodziła się na taki układ.
-W całym tym chaosie nie przedstawiłem się wam wybawcy moi. Nazywam się Gynter Shreick. Przybyłem tutaj z niewielkiej osady niedaleko Altdorfu.- przedstawił się, wstając z wyrazem bólu na twarzy.
-Dzięki Ci miłościwa pani za pomoc.- znów zwrócił się do jedynej w grupie kobiety, która zadbała o jego ranę, szczególnie tą na nodze.
-Jak Imperatora kocham, nigdy żem czegoś takiego nie widział, choć słyszałem wiele opowieści o wojakach chaosu.- syknął.

-Bo to chyba jeden z nich był. Tak mi się zdaje. U jego pasa wisiały ludzkie czaszki i skalpy krasnoludów... To zwykły człek pewnie w strachu przed boskim gniewem takich plugawych talizmanów by nie nosił. Z resztą. Obym go już nigdy nie spotkał...- pokręcił głową. Ruszyli na przód. Mając świadomość, iż gdzieś tam w ciemności przebywa mroczny rycerz wszyscy byli spięci. Nawet milczący jak do tej pory konsekwentnie Thrunmir ściskał kurczowo drzewiec swego młota, rozglądając się uważnie. W końcu korytarz doprowadził grupę do skrzyżowania.
-Tu w lewo. Do wielkiej komnaty moi drodzy.- rzekł Gynter, po czym wraz z całą grupą skręcili w lewo. Faktycznie rysunek z mapy zgadzał się z rzeczywistością.

Kompani wkroczyli do tak wielkiej jaskini, że nie widać było żadnej ściany, ani nawet sufitu. Jedyne, co dawało grupie dowód na to iż miejsce to zamieszkiwały krasnoludy była wspaniała posadzka, gładka i odbijająca obraz, niczym zakurzone lustro. Echo tutaj niosło się jeszcze bardziej a odgłosy kroków roznosiły się na wiele metrów w przód. Nie mieli jednak wyjścia. Zarówno z opowieści Gyntera, jak i obrazu na mapie, była to jedyna droga by wejść w dalsze jaskinie. Po kilkunastu minutach wartkiego marszu dotarli do wyjścia z potężnej komnaty. Znów znaleźli się na rozstaju trzech dróg. Tutaj już korytarz nie był ociosany i zadbany a ściany jaskini były naturalne jak zaraz po uformowaniu skorupy ziemskiej.


-Rubin znaleźliśmy gdzieś tutaj...- syknął człek wskazując palcem na mapie okolice, gdzie może znajdować się zarówno skarb, jak i jego broń, na wojowniku zaś kończąc. -Jeśli chcecie ominąć te jamy, musicie iść na około.- rzekł. Po kilku chwilach grupa dotarła do ujścia z jaskini. Tym razem stali na korytarzu jeszcze większym niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Jama była szeroka na kilkadziesiąt metrów zaś według mapy tak długa, że nikt jej nie zbadał.
-Ciii!- syknął Eckhardt -Słyszycie?- spytał szeptem. Dopiero gdy kompani wytężyli słuch udało im się dosłyszeć rozmowę dwóch mężczyzn, jednak trudno było dokładnie określić, gdzie oni mogą się znajdować.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 25-02-2011, 17:12   #64
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Prośby rannego mężczyzny, który przedstawił się jako Gynter, aby pozwolono mu towarzyszyć drużynie, zostały spełnione. Chyba nikt, a szczególnie niziołek, nie miał serca, aby pozostawiać rannego i do tego wyzutego z najcenniejszej dla siebie rzeczy, jaką była ojcowska szabla, mężczyznę samemu.
- Jasne, że możesz z nami iść. Jeśli tylko dasz radę - odpowiedział Gynterowi. - Jeśli nie to pewnie ktoś będzie Ci w stanie pomóc. Nie, nie ja... Za mały jestem, aby pomagać Ci iść. Ale na pewno Markus albo Eckhardt Ci pomogą.

Wręczył mężczyźnie jedną ze swoich pochodni, które miał schowane w plecaku i ruszyli w drogę. Prowadzeni przez Gynthera, cały czas konsultowali swoją drogę z mapą. Głupio byłoby się zgubić tak na samym początku - pomyślał Zacharias i zachichotał. Gdy weszli do potężnej jaskini, niziołek oniemiał. Podziemna sala była tak ogromna, że nie widać było ani ścian ani sufitu. Światło pochodni nie napotykając żadnych przeszkód, po prostu rozpływało się w mroku, tworząc wokół idącej ostrożnie grupy, blady krąg. Zacharias był nieco przestraszony ogromem otaczającej go rzeczywistości. Aby poczuć się pewniej, dreptał tuż przy nogach swoich większych kompanów, Eckhardta lub Markusa. Od krasnoluda i Jurgena starał się trzymać w miarę daleko. Wciąż milczący krasnolud wydawał mu się nieco podejrzany, a Jurgena wolał unikać, po ostatniej utarczce słownej.

Gdy opuszczali wielką grotę, Zacharias odetchnął. Wkraczali do tuneli nie wyciosanych krasnoludzkimi narzędziami a utworzonych przez naturę, na co wskazywały nierówne powierzchnie ścian i podłogi. Przeszli tymi korytarzami do szerokiego, długiego tunelu, którego końce niknęły w ciemnościach. Eckhardt coś usłyszał. Zacharias wsłuchał się w ciszę, jaka zapadła po uwadze górnika i też usłyszał męskie głosy.
- Schowajmy się - szepnął i wycofał się wgłąb korytarza, tak aby światło jego pochodni ginęło za jakimś załomem i nie było widoczne z szerokiego korytarza.
 
xeper jest offline  
Stary 25-02-2011, 22:48   #65
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Uparty człowiek, pomyślał Markus, wysłuchując słów Gyntera. Albo taki zdesperowany lub przywiązany do rodzinnej pamiątki, albo też w wielu fragmentach swej opowieści mijał się z prawdą. Innymi słowy - łgał jak najęty. A jeśli tak... trzeba było zwracać na niego baczniejszą uwagę.

- Oczywiście pomożemy w miarę naszych możliwości - powiedział Markus. Dość dyplomatyczna forma poinformowania rozmówcy o tym, że w razie poważnych problemów będzie musiał radzić sobie sam. Ale to był wybór Gyntera.

Wędrówka wykutymi przez krasnoludy korytarzami nie nastręczała większych problemów. Światło pochodni w dostatecznym stopniu rozjaśniało mrok, ale nawet bez niego posadzka była na tyle gładka, że nie było mowy o potknięciu się. Z drugiej strony sama myśl o poruszania się bez światła była mało wesoła. Mieli co prawda maga, na czarną godzinę... ale lepiej, by ta podwójnie czarna godzina nigdy nie nadeszła.

Szmer odległych głosów sprawił, że Markus zatrzymał się i gestem nakazał innym, by zrobili to samo. W podziemnych korytarzach dźwięk się roznosił w najdziwniejszy sposób. Tamci mogli być o pięćdziesiąt metrów, mogli o sto. I to niekoniecznie prosto przed nimi.

Cóż... Zrobili pewien błąd. Zanim zeszli na dół powinni byli się dowiedzieć, ile osób, grup, jest w ruinach, od jak dawna.
Jeśli przebywali tam mieszkańcy Martwych Wrót, to równie dobrze mogli się tam znaleźć tacy, którzy - jak na powierzchni - żyli z napadów na innych poszukiwaczy przygód.

Gestami wytłumaczył, że mają tu na niego czekać, a on podejdzie kawałek do przodu. Cichutko, na palcach, w ciemność.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-02-2011, 12:10   #66
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Niechaj Shallya zawsze spogląda na Ciebie przychylnym okiem!- Gynter podziękował niziołkowi za szczodrość w postaci przyzwolenia na wędrowanie mrocznymi korytarzami historycznego miasta krasnoludów, jak i pochodnię, która tak wiele znaczyła dla człeka, który szukał utracony skarb.
-Jeśli uda mi się jakoś was kiedyś wspomóc, to zrobię to bez wahania.- zapewnił po chwili. Gdy grupa dotarła na skraj wyjścia z jednej jaskini do drugiej, a do ich uszu dotarły odgłosy rozmowy Markus nakazał absolutną ciszę, potem sam, choć nie miał w tym jakiegoś szczególnego doświadczenia ruszył powoli na zwiad. Starał się być cicho niczym mysz w spichlerzu. Szedł powoli, wytężając słuch. Rozmówcy stali niedaleko. Było ich widać z daleka, gdyż jeden z nich miał górniczą lampę, która dawała dość dużo światła.

Stała ich tam trójka. Dwoje z nich było ludźmi, zaś jeden krasnoludem. Markus nie miał tak dobrego wzroku jakby chciał, by przyjrzeć się z takiej odległości osobnikom. Dostrzegł jednak kilka szczegółów. Jeden z mężczyzn miał przy sobie kislevską szablę, zaś potężne wąsisko pod nosem tylko potwierdzało północny rodowód człeka. Drugi z mężczyzn miał na sobie niezłej jakości kolczugę, a taka zbroja to nie tania sprawa. Krasnolud zaś z brodą podzieloną na dwa grube warkocze, oślepiony na jedno oko, o czym świadczyła spora blizna. Khazad gestykulował intensywnie starając się mówić cicho, jednak z jego tonem było to trudne zadanie. Z tego też powodu kislevczyk co chwila uciszał ton brodacza.

-Ostatnio Prawodawcy robiyli łapanki, koło wyjscia za chatą Berty. Trzia nam znaleźć innją drogie.- syknął wąsacz, poprawiając przypiętą do pasa pochwę z szablą.
-Nie wkurwiał mnie nawet. Co ja tera kurwa zrobie z tymi fantami?!- khazad był mocno zirytowany.
-Spokojnie. Bruno. Ty wróć do naszej kryjówki. Pilnuj rzeczy. Ja z Wasylem poszukamy nowego wyjścia. Jutro przyniesiemy Ci wodę i żarcie.- sytuację starał się uspokoić mąż w kolczudze.
-I kurwa gorzałę. Ja nie koń czy świnia, żeby wode pić...- przerwał mu krasnolud.
-Dobra, będzie i wódka. Tylko uzbrój się w cierpliwość. Jeśli uda nam się to wynieść, to zarobimy może i po dwadzieścia złociszy na łeb. To kupa monet, będziesz mógł żłopać te swoją wódę ile tylko chcesz.

Markus miał świadomość, że nie może zapuścić się za daleko. Wyjący głośno wiatr skutecznie jednak utrudniał podsłuchiwanie. Chciał zrobić jeszcze tylko kilka kroków. Leżący pod nogami kamień wszystko zepsuł. Mąż zrobił zirytowaną minę, gdy kopnięty przypadkiem kamień potoczył się kilka metrów, zwracając uwagę trójki rozmówców.
-Job twoja mać. Szto to bylo?- burknął Kislevczyk.
-Sprawdź to wąsata pało...- warknął w odpowiedzi khazad. Wąsacz znów poprawił szablę na pasku i ruszył ostrożnie w stronę ciemności, gdzie czaił się Markus.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-02-2011, 10:26   #67
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak to się niekiedy zdarza - pewne myśli czasami znajdują swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Co prawda nie trafili na rozbójników, żerujących na innych poszukiwaczach przygód, tylko na zwykłych przestępców, którzy znaleźli jakieś nielegalne wejście do podziemi, ale w gruncie rzeczy różnica była niewielka. I jedni, i drudzy z pewnością nie pozostawiliby przy życiu jakiegokolwiek świadka swoich zbrodni. W tym przypadku - przestępstw, ale Prawodawcy z pewnością surowiej potraktowaliby nielegalnych poszukiwaczy skarbów, niż morderców.

Jak powiadali niektórzy, ciekawość to pierwszy krok na drodze prowadzącej w objęcia Morra. I, jak się okazało, Markus zrobił o jeden krok za dużo. Nieuważnie trącony kamień zaalarmował tamtych...

Powiadają, że z każdej sytuacji są dwa wyjścia. Tutaj było ich nawet więcej. Uciekać, walczyć, spróbować porozmawiać, schować się w cieniu i nie oddychając, udawać posąg...
Markus stracił dwie sekundy na odszukanie kamienia, potem najciszej jak potrafił cofnął się o parę kroków. Zamachnął się i rzucił kamień, by kolejnym hałasem zdezorientować nieco przeciwników.
Potem zamierzał jak najszybciej wrócić do swoich i poinformować ich co do zaistniałej sytuacji.
Osobiście sądził, że nie da się uniknąć walki.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-02-2011, 16:22   #68
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ciśnięty gdzieś w przestrzeń kamień upadł i to z znacznie większym wydźwiękiem niż wcześniej, gdy przypadkiem kopnął w niego Markus. Była to sztuczka stara jak świat i osamotniony członek drużyny szczerze wątpił by ktokolwiek dał się na nią nabrać. Jak widać mylił się, za co w duchu podziękował bogom i szczęściu.
-Tam kurwa! Tam wąsaczu!- wycedził przez zaciśnięte zęby jednooki khazad wskazując paluchem kierunek, z którego dobiegał dźwięk czyjejś obecności. Kislevczyk odwrócił się by spojrzeć na krasnoluda. Nie był pewien, co powinien zrobić. Na ich nieszczęście mrok obejmował tak wielki obszar olbrzymiego korytarza, że nawet najbardziej wytężony wzrok nie dostrzegłby gdzie i kto tak na prawdę czyha.

-Oszalałeś Bruno? Toż to zwykła podpucha! Mrok i wilgoć na łeb Ci źle działają?- człek w kolczudze próbował wyprowadzić khazadzkiego kompana z błędu, tamten jednak mając aspiracje na przywódcę skromnej grupki ufał swoim zmysłom i instynktowi nie dając się przekonać.
-Nie mąć mi w głowie! Wąsacz, idźże tam! Stoisz jak gamoń jaki!- ponaglił kislevczyka. Wasyl wzruszył ramionami i udał się w zupełnie innym kierunku, niż miejsce, gdzie ukrywał się Markus. Po chwili zniknął on z oczu mężczyzny. Tylko najemnik w kolczudze nie odrywał wzroku od ciemności, tam gdzie kamień został pierwszy raz trącony. Markus wycofywał się powoli w stronę kompanów, jednak chwilowe szczęście hazardzisty opuściło go równie szybko, co się pojawiło.

Mężczyzna idąc pod kamienną ścianą korytarza zahaczył tym razem nogą o żeliwny przedmiot, najprawdopodobniej hełm, lub jakiś garnek, który ktoś porzucił - bogowie wiedzą kiedy – robiąc jeszcze większy rumor niż przed chwilą. Teraz już jednookiego krasnoluda nie trzeba było przekonywać.
-Dawać skurwieli!- krzyknął rzucając się biegiem w stronę Markusa. Kompani brodacza nie czekali na rozkaz swego przywódcy zarówno mąż w kolczudze jak i wąsaty kislevczyk również zerwali się w pogoń za Markusem. Ten na szczęście zdążył dość szybko schować się we wnękę korytarza, gdzie ukrywała się reszta jego ziomków.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-02-2011, 17:50   #69
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hełm...
Markus zaklął.
Niech to szlag. Kolejny pech... Miał nadzieję, że już ostatni. W końcu ile razy może się coś nie udawać? Szczególnie uwzględniając fakt, że za chwilę miała wybuchnąć walka. Ci, którzy go ścigali, nie wyglądali na pokojowo nastawionych. Tak przynajmniej sugerowały okrzyki.

Tym razem nie miał na co czekać. Skradanie się, poruszanie się po cichutku... teraz nie było to do niczego potrzebne. Trzeba było szybko przebierać nogami, by dotrzeć do kompanów i uprzedzić ich, że nadciągają nieprzyjaciele.
Z drugiej strony... Alessa i towarzysze musieliby być głusi i nierozgarnięci żeby nie zorientować się, że zbliżają się kłopoty. I to zbliżają się bardzo szybkimi krokami.

Skręcił za róg. Na szczęście żaden z jego kompanów nie strzelił...
- Kłopoty... - wysapał. - Strzelamy.
Miał tylko nadzieję, że tamci, pewni iż ścigają pojedynczego człowieka, nie zachowają odpowiedniej ostrożności i wpakują się prosto na bełty czy kamienie z procy.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-02-2011, 21:03   #70
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zacharias czekał skulony za załomem korytarza, ciałem zasłaniając płonącą pochodnię. Przeklinał w duchu Marcusa, który poszedł sprawdzić co się dzieje. Po co on się tam pcha, jeszcze jakie nieszczęście sprowadzi - myślał. Tak, to byśmy tu cichutko niczym myszy pod miotłą przeczekali. Tamci by poszli i po sprawie, a tak...

I właśnie wtedy niziołek, jak i pozostali członkowie drużyny poszukiwaczy skarbów, usłyszeli krzyki obcych ludzi, poprzedzone łoskotem żelaznego garnka, toczącego się po kamiennej posadzce. Echo tych odgłosów niosło się daleko i długo po korytarzach. Zacharias wiedział, że będą kłopoty. Wyciągnął zza pasa siekierkę i kilka razy podrzucił ją w dłoni. Usłyszał kroki i przygotował się do rzutu. Oby tylko to był Marcus...

Nie rzucił, wzniósł tylko siekierę w zamachu nad głowę i czekał. Zza załomu korytarza wyłonił się zziajany Markus. Ktoś go gonił, wyraźnie słychać było tupot kilku par ciężkich butów. Skupiony niziołek wciąż czekał, aż zza rogu wyłoni się wraży łeb. Siekiera była gotowa aby się w ów łeb wbić.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172