|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-01-2020, 21:47 | #141 |
Reputacja: 1 | Bergamo, 27 czerwca 2595 Spała. Albo udawała, że tak było. Oczywiście była podesłana przez ród Lombardich, oczywiście była ich czujnym okiem i oczywiście Abdel nie potrafił się oprzeć, by mimo tego wszystkiego nie zaznać nieco smaku prawdziwej włoszczyzny. W końcu dni posuchy spędzone w nerwowej atmosferze podczas nudnej i nieprzyjemniej podróży należało w końcu na kimś rozładować, i to najlepiej na kimś urodziwym. A trzeba było jej przyznać, że była piękna no i całkiem obeznana w temacie nocnych harców. Choć dziedzic nie mógł w pełni pofolgować sobie by przetestować cały wachlarz jej umiejętności tak jak by chciał naprawdę. Jak zrobił to z córką swego rządcy. Musiał niestety nieco tuszować swoje potrzeby, chcąc sprawić odpowiednie wrażenie na Lombardich, a był pewien że informacja o jego seksualnej kondycji dobiegnie do uszu władców Bergamo. Potrzebował być postrzegany jako mężczyzna z normalnymi potrzebami i bez cielesnych wad, co zostało właśnie wiarygodnie sprawdzone i potwierdzone organoleptycznie. Rozsiewanie tego typu informacji dawało mu możliwość ubiegania się o względy, a docelowo o rękę jakiejś córki, wnuczki, siostry lub kuzynki Białego Wilka. Co finalnie scementowało by ewentualny sojusz obu zacnych rodów, gdyby ten doszedł do skutku jak spodziewał się dziedzic. Rozwój takiego scenariusza wydarzeń uniezależnił by go z kolei nieco od wpływów z głowy rodu z Montpellier. Choć głęboko w duchu Abdel szczerze wątpił by ten zgodził się na tego typu mariaż, wymuszający zmieszanie świętej wyselekcjonowanej krwi Sanguine z jakimś purgarysjskim rodem nic nie szkodziło spróbować wydobyć się nieco spod władzy swego "kochanego" ojca. Dumając o kolejnych ruchach oraz o faktycznej przyczynie zbywania jego osoby przez władcę Bergamo wyszedł na taras gdzie pierwsze blaski wschodzącego słońca zmieszały się ze śpiewem wezwania na poranną modlitwę https://www.youtube.com/watch?v=mUHDYlJHaOQ Dziedzic przez chwilę stał wsłuchując się w melodyjne tony płynące przez poranne, rześkie powietrze. Niosły się swobodnie przez miasto z wież umieszczonych przy kopulastych Jehammadzkich świątyniach i zabrzmiały w całym mieście niemal równocześnie. Dziwne. Przecież nie zamawiałem budzenia. Pomyślał złośliwie, mieszając przy tym srebrną łyżeczką kubek parującej kawy, pachnącej silnym palonym aromatem wyselekcjonowanym wprost z najlepszych neolibijskich upraw. Lubił ten gorzkawy smak. Wolał go nawet od smaku kobiet. Chyba pora by wysłać mojego świętojebliwego kuzyna, by bliżej zapoznał się z zasadami wiary Świątyni Pasterza. Skoro ród rządzący mieni się ich przyjaciółmi, ci klerycy muszą mieć spore wpływy w mieście. Pora się i nam z nimi zaprzyjaźnić, w sposób stosowny. Jeszcze dzisiaj każę posłać stosowną jałmużnę, pod pozorem dziękczynienia za bezpiecznie przebytą podróż. Coś godnego, coś co zrobi wrażenie...
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
29-01-2020, 19:31 | #142 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
29-01-2020, 20:29 | #143 |
Reputacja: 1 | Bergamo, 27 czerwca 2595 |
30-01-2020, 22:41 | #144 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
03-02-2020, 21:09 | #145 |
Reputacja: 1 | Bergamo, 27 czerwca 2595, sniadanie, Hotel Drewniane drzwi jadalni stanęły otworem, ukazując oczom biesiadników postać wypoczętego, uczesanego i upudrowanego wedle najnowszej mody dziedzica Sanguine. Dobrotliwie uśmiechnięty, Abdel pozdrowił swą rodzinę i zauszników zdawkowym ruchem ręki, potem zaś usiadł na odsuniętym przez lokaja krześle u szczytu niewielkiego stołu. Przyrodnia siostra, ekscentryczny kuzyn i szef ochrony odpowiedzieli mu skinięciami głowy, skarbnik zaś w wyrazie wielkiej uprzejmości podniósł się na chwilę z ławy i skłonił na dworską modłę. - Tuszę, iż wszyscy wypoczęliście równie dobrze jak ja - oznajmił rozparty na ławie pierworodny sycąc swe oczy obfitością jadła. Nieszczęsny Jambon dwoił się i troił od brzasku w kuchni, teraz zaś najpewniej przycupnął za sąsiednimi drzwiami czekając, aż niezadowolony pan wezwie go do siebie na połajankę. Lecz wyjątkowo Abdel nie był tego dnia w nastroju do strofowania świty; tego rodzaju rozrywki mogły chwilę poczekać. Dziedzic jął w zamian smarować kromkę świeżego białego chleba masłem z podstawionej mu pod nos maselniczki. - Wybaczcie, że musieliście tak długo na mnie czekać, teraz jednak nie musicie już pościć - dziedzic wskazał nożem na półmiski i koszyki ze śniadaniem - Proponuję uznać nasz wspólny posiłek za śniadanie robocze, jestem bowiem niezmiernie ciekawy waszych spostrzeżeń z wizyty w tym mieście. Nie jest to rzecz jasna Montpellier, więc pomińmy kwestie estetycznej dominacji Rubinu nad nieco toporną architekturą Bergamo. Poproszę o konkrety. Panie Barthez, wasza miłość panie Dumas? Dziedzic spokojnie smarował swoją kromkę chleba skrobiąc masłem. Choć nie spoglądał na szefa ochrony, cała uwag była skupiona nim właśnie i na jego reakcji. Lavelle, to on naraił mu Bartheza i to on nie dał informacji od swoich źródeł jak należało. Abdel był pewien, że ten stary lis gra swoją grę, zapewne przeciw jego ojcu. Dyskretnie lecz celowo powodując, by misja mu nie wyszła. Gdyby dziedzic tylko napomknął o braku informacji w Bergamo, tamten wywinął by się sprytnie twierdząc, iż cała jego siatka szpiegów została rozbita. Zapewne kilka mniej cennych osób faktycznie nie zawahał by się poświęcić by nadać kłamstwu choć lekkie zabarwienie prawdy. Jednakże nie Lavelle nie przewidział jednego... Uprzejmości dziedzica. Całą drogę Abdel starał się, by biorąc pod uwagę okoliczności i trudy podróży, mimo wszystko być dla swych podwładnych sympatyczny. Oczywiście, zdał ten egzamin z bardzo dobrym wynikiem. Oczywiście, w swoim własnym mniemaniu. Postarałem się, no teraz pora odebrać plony. A jeśli im nie smak były moje wszystkie starania to, cóż... Jak mawiali starożytni: szanuj szefa swego bo możesz mieć gorszego. Na przykład takiego jak Krwawy Pierre, albo ten staruch La Fayette... Na samo wspomnienie tego ostatniego okrutnika, dziedzica mimowolnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Kromka zazgrzytała, kiedy nóż raz po raz jeździł po jej spieczonej powierzchni. Dziedzic pozornie skupiony na pieczywie, czekał na odpowiedź.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
04-02-2020, 15:59 | #146 |
Reputacja: 1 | Bergamo, 27 czerwca 2595 Kilka dni niespodziewanego "wolnego" Nathan spędził w większej części włócząc się pod byle pretekstami z przewodnikami po mieście. Powody były najzupełniej trywialne: od niezbędnych zakupów, przez sprawdzenie ciekawostek jakie kiedyś zasłyszał, po wizytę w łaźni, czy chęć spróbowania miejscowych przysmaków. Nieoficjalnie jednak, Helweta chciał jak najlepiej poznać miasto. Wpojone przez lata praktyki nakazywały być przygotowanym na wszystko i Alpejczyk wolał dmuchać na zimne. Wiedział, że dyplomatyczna misja raczej nie będzie musiała uciekać z miasta, ale pod pozorem uzupełniania zapasów zdążył ocenić siłę straży i najbezpieczniejsze drogi do awaryjnego wydostania się z miasta. Ta sama droga mogła zresztą też posłużyć komuś, żeby dostać się do Sanglierów i Barthez wolał być świadom tego co może wykorzystać ktoś inny w niekoniecznie przyjaznych zamiarach. Ubolewał nad tym, że Lavelle nie dał mu żadnego kontaktu w Bergamo, więc nie próżnował i dużo rozmawiał. Niezależnie czy była to uliczna jehammedańska handlarka ziół, podoficer miejskiej milicji, czy jego własny przewodnik starał się wypaść bardzo przyjaźnie, odpowiednio komplepmetując, zostawiając sute napiwki i przedewszystkim dużo słuchając. Nigdy nie było wiadomo, czy powtarzana na ulicach Bergamo plotka mogła przydać się w przyszłości, czy jeden uśmiech mógł umożliwić wręczenie odpowiedniej łapówki, lub otworzyć wejście do jurty któregoś z pasterzy. Zresztą skoro nie dostał niczego podanego na talerzu, to musiał się zatroszczyć o to sam. A umiał rozmawiać i przede wszystkim słuchać, toteż chłonął wszytko co inni mu nieświadomie przekazywali. Siedząc na kwaterach nie dowiedziały się tyle, a musiałby trwonić czas na bezcelowe wyczekiwanie na audiencje u Białego Wilka. Zupełnie poza nawiasem informacji, interesowała go jedna kwestia, którą kilka razy delikatnie podjął. Chodziło o relacje z Helwetami. Już zdążył zauważyć, że miejscowa milicja, choć z zazdrością patrzyła na broń palną ludzi Bartheza (on sam notabenne z zachwytem patrzył na automaty obu Polan. Ci jednak nigdy nie wyjawili mu, skąd weszli w posiadanie cacek niemal dorównujących technologicznie rodzimym Trailblazerom), to wytrenowana była na modłę Helwecką. Skąd inąd wiedział, że Alpejczycy niechętnie dzielili się swoimi procedurami z obcymi, więc albo Bergamo z racji swojego położenia cieszyło się specjalnymi względami któregoś z Kantonów, albo weszło w posiadanie takiej wiedzy w inne sposoby. Było ich co najmniej kilka, ale na tę chwilę Nathan brał to za dobry omen, pozwalający łatwiej przewidywać możliwe posunięcia Purgaryjczyków. |
04-02-2020, 17:13 | #147 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
04-02-2020, 17:40 | #148 |
Reputacja: 1 | Bergamo, 27 czerwca 2595 Barthez wstał sztywno, zdecydowanie na wojskową modłe, odchrząknął i zaczął zdawać raport: - Siły wojskowe Białego Wilka są liczne, jednolicie umundurowane, dobrze uzbrojone w broń białą. Arsenał strzelecki w przeważającej mierze ogranicza się do kusz, rzadko widać u niektórych milicjantów ręcznie wyrabiane strzelby, u szlachty częściej jednostrzałowe pistolety. Nowoczesnej broni strzeleckiej nie zauważyłem, chociaż to wcale nie musi oznaczać, że Lombardi jej nie posiadają - być może chowają nowoczesny arsenał na czarną godzinę. Liczebność miejskiego garnizonu szacuję z grubsza na co najmniej kilkuset gwardzistów. Nie wiadomo jakie siły przebywają w rodowej fortecy Lombardich na północ od miasta. Całkiem też możliwe, że w razie potrzeby miejscowa szlachta wystawia dodatkowe siły złożone ze swoich popleczników i wasali. Napływowa ludność jehammedańska też jest nieźle wyposażona,a wiem ze słyszenia, że to bitna i hołubiąca męstwo religia. - Miasto jest dobrze ufortyfikowane, nie tylko murami zewnętrznymi i solidnymi bramami - wiele kamienic zostało zbudowanych tak, by w razie potrzeby można je było przeistoczyć w miniaturowe kasztele. Gdybym miał się pokusić o czysto teoretyczne analizy, to typowa armia anabaptystów, z w przeważającej mierze uzbrojona w broń białą, miałaby ogromny orzech do zgryzienia próbując najechać na Bergamo. Armia Sanglierów, myślę, że kapitan Perrault się ze mną zgodzi, zdobyłaby miasto dzięki posiadanej broni palnej, ale kosztem ogromnych strat. - Dodam jeszcze, że miejska milicja sprawia wrażenie dobrze wyszkolonej, a szczegóły operacyjne ich działań bazują na wyraźnie obcych, nie miejscowych metodach. Jest na to kilka hipotez, ale powstrzymam się od gdybania, póki nie wejdę w posiadanie bardziej konkretnych danych. - zakończył raport Helweta, zrobił chwilę pauzy i dodał jeszcze: - Nasi opiekunowie nie odstępują nas na krok, a miejscowa ludność jest też bardzo nieufna w stosunku do obcych. Tyle ode mnie, dziękuje. |
04-02-2020, 18:34 | #149 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
04-02-2020, 19:07 | #150 |
Reputacja: 1 | Bergamo, 27 czerwca 2595 |