|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-01-2020, 21:55 | #131 |
Reputacja: 1 | Wysłane z Genui |
24-01-2020, 06:59 | #132 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
24-01-2020, 21:18 | #133 |
Reputacja: 1 | Droga do Bergamo, dwunasty dzień podróży Barthez zanotował w pamięci informacje jakimi dzielił się na temat grześcijan młody Lombardi. widział już kilkukrotnie kawalkady biczowników, a z tego co słyszał od wędrownych Anabatystów grześcijanie rośli w siłę. Ponoć krew biczowników zapewniała płodność, a niektórych ze zmarłych mumifikowano, wystawiano w ołtarzach i traktowano jak świętych, a same miejsca ich spoczyku stawały się obiektami pielgrzymek. Dlatego zdziwiła go opinia młodzieńca jakoby szaleni asceci z biczami byli na wymarciu. Kiwnął jednak tylko nieznacznie ramionami. Teraz nie miało to znaczenia. Alpejczyk dyskretnie odbezpieczył broń i spokojnie, choć gotów w każdej chwili do akcji, obserwował grupkę grześcijan. Nim zdążył kiwnąć Yuran i Dragan wyłonili się zza wozów zabezpieczając tę stronę karawany. Nathan wolał aby obeszło się bez awantury. Bo choć kilku szaleńców nie mogło stanowić realnego zagrożenia, dla świetnie wyszkolonej i wyekwipowanej grupy najemników wspieranej ludźmi Perraulta i Lombardi, to wiedział, że miejscowi traktowali biczowników z nabożną czczcią i trupy mogłyby być tylko niepotrzebną skazą na wizreunku ekspedycji dyplomatycznej. Pewno obyłoby się bez niczego, ale najemnik nie wykluczał, że skarga mogłaby dotrzeć i do samego Bergamo, stając się bolesną drzazgą w rzyci Sanguinów. |
26-01-2020, 11:00 | #134 |
Reputacja: 1 | Droga do Bergamo, dwunasty dzień podróży - Wprawdzie jak mówiłem, nigdym się nie zajmował religiami nazbyt szczególnie ale zawsze jest czas by pogłębić wiedzę temacie. Powiem szerze, że ich Praktyki jak się nad tym dobrze się zastanowić są bliskie przekonaniom jakie sam wyznaję, i jakie sam odkryłem. Otóż mój drogi Gianni, twierdzę że cierpienie to czasem jedyna rzecz jaka nas uprzytamnia na to, że nadal żyjemy na tym wyjątkowym świecie. Jeśli cierpisz znaczy że żyjesz. Choć powiem szczerze, że jestem raczej teoretykiem w tym zakresie, a praktyki zyskuję z doświadczeń jakimi się dzielą ze mną inne osoby. Abdel zamyślił się przywołując w umyśle ostatnią noc w Toulonie. Jej czarne zapłakane oczy, policzki po których ciekły łzy oraz ciche cykliczne jęki tłumione przez knebel w ustach. - Wolałbym też nie tracić części ciała tylko po to by się przekonać o tym fakcie. No i co do cielesnych powstrzymań, raczej mi od tego daleko, a panu? - Zapytał rozbawiony, wyłapując łapczywy wzrok Lombardiego po raz kolejny ślizgający się po wdziękach jego siostry. - Niemniej jednak warto zamienić z nimi parę słów, może coś wniosą w moje skromne przemyślenia na temat morza cierpień na tym świecie i jego oczyszczającej roli. Tym bardziej drogi Gianni, że pokutują oni za grzechy i nasze, azaliż się mylę? - Rzucił Abdel wydobywając się z powozu. Jednakże ostatecznie zatrzymał się w pół drogi by nieco cichszym głosem powiedzieć do zgromadzonych blisko niego. - Jednakże.... Kojarzę jedną rzecz jaką zdaje się słyszałem na temat tego właśnie kultu. Podobno... - ściszył głos bardziej - Jeszcze przed Eshatonem.... zjedli swego własnego boga i upijali się jego krwią na ceremoniach i obrzędach w ciemnych podziemnych salach. - powiedział groźnie. - To musiało wyglądać niesamowicie ekscytująco. - Zakończył uradowany - Ah... Panie Gianni, pana ziemia ma więcej pozytywnych niespodzianek niźlim się spodziewał. Abdel niczym małe rozentuzjazmowane dziecko zeskoczył z powozu. Poprawił odzienie i stanął godnie, stosownie do rodowej funkcji ambasadora jaką pełnił. - Błogosławieni bądźcie bracia bogaci w wiarę prawdziwą, czcigodni zjadacze grzechów.... - Zaczął dziedzic rozkładając ręce puste ręce i idąc w kierunku pątników z uprzejmym uśmiechem.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
26-01-2020, 12:34 | #135 |
Reputacja: 1 | Droga do Bergamo, dwunasty dzień podróży Ostatnio edytowane przez Nanatar : 26-01-2020 o 12:39. |
26-01-2020, 13:26 | #136 |
Reputacja: 1 |
|
26-01-2020, 13:29 | #137 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
26-01-2020, 22:10 | #138 |
Reputacja: 1 | Droga do Bergamo, dwunasty dzień podróży Abdel przybrał pozę stosowną do postaci ambasadora i starannie unikając okazania pychy bądź wyższości zaczął uprzejmym głosem: - Żałuję ale nie mogę. Przynajmniej na razie, póki moja misja nie zostanie skończona no i póki z czasem nie dowiem się więcej na temat waszej wiary. Wybaczcie moje potknięcia i nietakty bowiem pochodzę z dalekiego kraju gdzie nie spotyka się waszego obrządku tedy niewiele mi o nim wiadomo. Jednakże, podróżując po trakcie niecom już się osłuchał o waszej czcigodnej wierze. Niewiele lecz dość by żywić do niej szacunek. Jestem Abdel z rodu Sanguine i pochodzę z Montpelier we Frankori. - skłonił się lekko - i co prawda jestem obcy na tej ziemi ale mamy więcej wspólnego niźli się nam wydaje.Wiele uwagi poświęcamy krwi, jest ona jakoby to powiedzieć święta na swój sposób, podobnie jaka dla was. My Sangliere przywiązujemy do niej szczególną uwagę i wartość. Ja osobiście dodam zaś, że idąc przez życie również spostrzegłem szczególną wagę bólu i cierpienia w ludzkim życiu, ich oczyszczającej stronie. Łączy nas jeszcze jedno. My, którzy przetrwaliśmy Eshaton cieszymy się wielką boską łaską, mogąc zgodnie z jego wolą i planem żyć dalej. Mam tu na myśli nas wszystkich ludzi. - Dziedzic potoczył dłonią wskazując szerokim gestem po obecnych by w końcu położyć ją na swym sercu. - Myślę też, że zostaliśmy wystawieni przez boga na wielką próbę wiary, woli przetrwania oraz sprawdzian umiejętności wzajemnego wspierania się. Czyli idei bez których chcieli obyć się starożytni, za co srodze zostali pokarani pogromem. Tylko pielęgnując te trzy piękne, fundamentalne podstawy ludzkiej egzystencji możemy przetrwać dzisiejsze trudne czasy i udowodnić że jesteśmy godni dalszego żywota zgodnie z boskim planem. Dlatego Mój ojciec, głowa rodu Sanguine śle mnie z poselstwem bym wyjednał sojusz z tym oto szlachetnym rodem z Bergamo. - wskazał ręką na Lomabrdiego - W braterski sposób jednocząca się ludzkość może pokonać wszelką ciemność. W jedności i współpracy jest bowiem siła, której żadne zło nie przemoże. Ci zaś, którzy się nie połączą, będą odsiani i odrzuceni niczym plewy od dobrego zboża. Czy zgadza się pan ze mną panie Gianni? - spojrzał wymownie na Lombardiego czekając na jego potwierdzenie - Dlatego pierwszeństwo ma teraz powierzona mi misja, od niej bowiem zależy los wielu dobrych ludzi. Niemniej jednak, choć teraz czasu nam nie staje, zapraszam was do mego miasta byście mogli szerzyć tam słowo swej świętej wiary. W czasie zaś pobytu w Bergamo, mam nadzieję pogłębić wiedzę na temat waszego obrządku, o święci mężowie.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
27-01-2020, 20:27 | #139 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
28-01-2020, 19:50 | #140 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|