Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-03-2022, 22:14   #51
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Hans widział różne dziwne zachowanie ze względu na dobór kompanów. Wśród nich była cała masa szemranych typów, a wielu z nich miało swoje drobniejsze i większe szaleństwa. Tak już to było na tym świecie, na którym istniały elfy, krasnoludy i jeszcze cała masa innego tałatajstwa. Pamiętał chociażby jednego człowieka z Teoffen, który opowiedział mu, że swojego pierwsze elfa ujrzał w wieku czterdziestu lat i posrał się, bo myślał, że to demon udający człowieka. Hans czasem zastanawiał się, czy to cały ten świat nie był jednym wielkim ponurym żartem. Nie dość, że ludzie chuje to jeszcze była cała masa nieludzkich chujów. Chuj chujem chujał - jak to mówił jeden z kompanów Grubera z przeszłości. Zmarło mu się na ostry przypadek porąbania.

Takie to myśli towarzyszyły Hansowi, gdy raz po raz słyszał (a nawet i widział) jak Greger walił po głowie porwanego woźnicę. Nadal zagadką pozostawała myśl na kiego chuja zabrali tego typa, a i jeszcze większą było do czego był im potrzebny żywy. Jedyna wartość woźnicy to było tyle ile można było zgarnąć za jego skórę w środowisku porywaczy zwłok, a Hans nie działał w tym fachu (choć szanował).

Na pytanie wieśniaków w dawnych czasach zareagowałby krwawo, ale widać było, że jego aktualni kompani to tak bardziej w stronę hodowców marchwi podchodzili ze swoją "krwiożerczością", więc nie zamierzał wyróżniać się z tłumu. Trzymał mordę zamkniętą na kłódkę, gdy Rust przemawiał do wieśniaków, a potem trzymał się Rusta, Gregera i tego typa o takim dziwnym imieniu co to niby coś wie. Może i wiedział naprawdę, bo ładnie konie dobierał. Hans był jednym z lepszych jeźdźców (z pewnością spośród starych weteranów piechoty). Co prawda tak nie bardzo słuchał, więc do końca nie rozumiał czy kradli konie, czy pożyczali, konfiskowali, czy co tam jeszcze można było nazwać taką czynność. Nie było jednak czasu na dokładne definicje. Trzeba było działać. Ale na razie to trzeba na spokojnie: usiąść i pomyśleć. Jednak nie za dużo, więc po prostu Hans trzymał się Gregera (choć w sumie to Leo dowodził, a i Rust pewnie będzie miał wiele do powiedzenia). Waldemar jakby został trochę z boku, ale on może robić za woźnicę teraz jak już zdobyli więcej koni. Wszakże na wozie jest piękny ładunek, który szkoda byłoby marnować na wiochę, w której znajdowali się.

Rzut (kości Zew): 69, 37, 29, 34, 98
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-03-2022, 09:00   #52
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Teoffen:

- Semen, żyjesz? Lanwin? Dexter? Któryś potrzebuje pomocy? - zapytał Philippus, ścierając dłonią krew, która puściła mu się z nosa i rozglądając się po pobojowisku. Tupik i Lanwin zdawali się cali, choć po niziołku widać było jak odkrztusza raz po raz i pluje gęstą, zmieszaną z krwią, plwociną. Semen przysiadł i smętnie spoglądał na otwartą ranę w nodze. Krew spływała mu po rozdartej nogawicy, spod której wyzierał spory kawał porwanego mięsa. Dexter siedział bok w bok z nim, przyciskając przesiąknięty krwią gałgan do obojczyka. Może nie najszczęśliwsi, ale żywi. Czego nie można było powiedzieć o góralach. Ich zwłoki leżały w miejscach w których padli. Zakrwawione, a w przypadku ich wodza, niemal rozpołowione z wylewającymi się na wierzch wnętrznościami. I okrwawione truchło druida. Krew płynęła wciąż obficie ze wszystkich otworów jego ciała, jakby wciąż żył. Ciemna i gęsta, wsiąkająca w poczerniały wokół niego mech i powykręcane korzenie martwych roślin. Philippus czuł niemal namacalną martwotę okalającej trupa roślinności. Z trudem odwrócił oczy od zastygłej w mieszaninie zdumienia i strachu maski, w którą zmieniło się oblicze zabitego.

-Muszę was… Opatrzyć. - powiedział z trudem Hohenheim zbliżając się do kamratów. Czuł wracające, wyraźnie nadwyrężone pojedynkiem z druidem, siły.

-Znam się na tym, wiesz. Pomogę ci. - Tupik podszedł do medyka i wespół zabrali się do dzieła. Lanwin przysiadł na kamieniu, ładując ponownie swą broń i smętnym wzrokiem spoglądając na zbliżających się drwali. Musieli uwolnić się z więzów, bo szli rozcierając wyraźnie ślady po pętających ich jeszcze przed chwilą powrozach.

-I co teraz panie? - drwal, który szedł na czele, pochylił głowę w czymś na wzór ukłonu, miętosząc miast zwyczajowej czapki, kawałek powroza w ręku. Na opuchniętej od konsekwencji spotkania z górskimi rabusiami twarzy wykwitły mu już sinofioletowe siniaki. Reszta jego kamratów, czterech tęgich chłopów, stało zbitych w kupę wyraźnie czekając rozkazu co dalej czynić. Każdy z nich nosił ślady oporu. Lanwin pamiętał ich sprzed kilku dni. Jak w wesołej atmosferze pokpiwali z niego i dwóch innych gajowych, których jaśnie wielmożny pan wyznaczył do strzeżenia wyrębu. Wtedy było ich więcej, teraz ci co ocaleli, kupili się niczym owce, gdy w obejściu niesie się wycie wilczej sfory. - One, górskie kurwie syny, Jontka i Grubego Jule zerżnęli jak prosiaki jakie. A nas powiązali i kazali cicho siedzieć byśmy życie zachowali. Dobrze im tak, kurwim synom. Tfu! - przewodzący drwalom splunął siarczyście na zwłoki klanowego.

-Pobili nas, pany! A my przeca niewinowate. - ospowaty, żylasty drągal widać nie do końca ufał wyzwolicielom, bo pozbywszy się powrozów z rąk znalazł już gdzieś swoją utraconą siekierę i teraz zaciskał sękate dłonie na jej trzonku.

-Dobrze, żeście im odpłacili! Ale one wrócą. Kunie ostawili przeca! - prowodyr wskazał na spętane kuce. Trzeba było przyznać, że miał łeb na karku…


Serrig:

Stajnia Starego Zimbera przylegała do oberży o nazwie “Mokra Panna”. Drewniany szyld wiszący na dwóch zardzewiałych łańcuchach przedstawiał dziewoję obficie wyposażoną przez matkę naturę. Fakt, “artysta” tworzący to dzieło z całą pewnością uznać musiał, że strój kąpiącej się niewieście jest zbędny, bo też pozbawił ją go zupełnie skupiając się innych interesujących detalach. Prowadzeni przez Rusta minęli jej ganek dostrzegając jedynie, że zamęt ogarniający wioskę i w oberży zbudził służbę, która uwijała się zbierając rozstawione w podcieniu gliniane wazy i donice. “Kogo obchodzi co stanie się z wiechciami?” przemknęło biegnącym do stajni przez głowę, ale widocznie komuś los rosnących w donicach kwiatów nie był obojętny. Leo czując stajnię wysforował się do przodu komenderując kompanami, wóz prowadzony pewną ręką Waldemara turkotał za nimi.

Wrota do stajni rozwarte były szeroko, więc Fretka od razu rzucił się do środka oceniając wprawnym okiem stłoczone w boksach wierzchowce. Było na czym oko zawiesić! Widać Zimber, choć może i był stary, znał się na rzeczy. Wierzchowce były wyczyszczone, stały na świeżym sianie, zadbane. Rzędy ułożone na żerdziach również lśniły czystością.

-Ktoś wy? Oberża zamknięta, wojna! Uciekajta chłopy! - do stajennego, który z całym naręczem uprzęży wychynął właśnie spod stryszku stodoły widać dotarły hiobowe wieści, bo spieszył się co widać było z czerwieniejącego z wysiłku pyska.

-Konie rekwirujemy! W Teoffen odbierzecie! - Rust się nie patyczkował, tylko wyrwał uprzęże z rąk zaskoczonego chłopa i skoczył do Fretki, który już wyprowadzał co piękniejsze zwierzęta. Szczególnie w oko wpadła mu para solidnych srokaczy o szerokiej piersi i kłębie, którego pozazdrościć by im mogły i destriery rycerskie.

-Jak to rekwfie…ru?-stajenny stał z rozdziawioną gębą. Rust i Greger wyprowadzali kolejne wierzchowce. Hans stał z boku, ale dłoń nerwowo błądziła mu wokół rękojeści sztyletu. Waldemar siedzący na koźle czujnie rozglądał się po okolicy nie wprowadzając wozu na podworzec stajni. Wolał być gotów do odjazdu bo wieśniacy już toczyli swoje małe boje o wózki, taczki, kuce i muły. Pośród chałup słychać było wrzaski kumoszek pieklących się o jakieś duperele, płacz dziatek i wściekłe kurwowanie chłopów. Jeśli do tego dodać kwik przeganianych z zagród świniaków, pianie wpychanych do wiklinowych klatek kur, kaczek i gęsi, to obraz wioski przypominać zaczynał burdel w trakcie pożogi. Nad wszystkim górował władczy ryk Jeremiasza, który niósł się od placyku, który w tym siole musiał uchodzić za rynek.

-Zamknij mordę chmyzie i pomóż konie kulbaczyć!- krzyknął do wieśniaka Greger a dla dodania swym słowom powagi wyciął wieśniaka w ucho. Nie za mocno, ale na tyle, by wyrwać go ze stuporu. Co też przyniosło skutek, choć nie do końca taki jakiego oczekiwał Bedhof.

-Panie Zimber! Panie Zimber!! Konie kradną!! - ryknął wieśniak rzucając uprzęże na ziemię pod nogi osiłka i pędem ruszył do oberży, ale ubiegł ledwie trzy kroki bo zatrzymał go Hans. -Tak nie wolno! - stęknął wycięty w dołek i uderzył plecami o drzwi stodoły, po czym zgiął się wpół i wyrzygał na ziemię, pod buty najemnika. Jednak jego wrzask doszedł do kogoś, bowiem boczne drzwi oberży rozwarły się z hukiem i wypadł z nich…


Teoffen:

Kuców było równo tuzin. Tupik pozbierał się w sobie i ruszył w ich stronę chcąc dokładniej przyjrzeć się wierzchowcom i zawrtoci i sakw. Szybko ustalił, że tak po prawdzie nie było w nich nic ciekawego. No może poza kilkoma bukłakami w których znalazł pierwszej jakości okowitę. Szybko poniósł je Philippusowi. Z doświadczenia wiedział, że gorzałka przydatna jest medykom w ich pracy. Dla oczyszczenia ran i dla kurażu, gdy ranom nic już nie pomoże. Dwa bukłaki podał drwalom, którzy jakby nabrali nieco odwagi, bo już szerszym kręgiem podeszli do ogniska i przeglądali ciała zabitych klanowych. Pod czujnym wzrokiem siedzącego i czekającego w kolejce do zabiegów medyka Dextera.

-Trza by w dyrdy pany. Bo przeca wszystkich nie usieczecie? - w głosie prowodyra słychać było lęk pomieszany z ciekawością. Pytanie skierowane było do Semena chyba, który zbryzgany posoką klanowego wydawał się ze swoim leżącym pod ręką toporem istnym rzeźnikiem.

-Bierzcie co wasze, siadajcie na koń i uciekajcie. Ostrzeżcie po drodze wszystkich. - Lanwin który przecie był z zamku i czuwać miał wcześniej nad bezpieczeństwem wycinających las drwali, zakomenderował. Nie z tego powodu by poczuwał się do tego, ale z drugiej strony przeczuwał że ocalenie tych kilku chłopów może podnieść jego notowania. Sam spiesznie ruszył do spętanych, górskich koników wybierając co lepsze sztuki dla swych kompanów i odprowadzając je na bok. Góralom nie trzeba było długiej gadki, bo w te pędy rzucili się na wierzchowce klanowych i nieporadnie wspinali się na ich grzbiety. W innych okolicznościach ich wysiłki musiałyby wzbudzić rechot oglądających te manewry, ale teraz nikomu nie było do śmiechu. Myśl, że mogą powrócić tu właściciele wierzchowców nikomu nie dodawał odwagi.

-Z bogiem pany! Powiemy wszystkim co tu się działo! - Krępy góral który już siedział w siodle skinął poważnie głową swoim wyzwolicielom. Dexter podświadomie czuł, że pozbywanie się tych kilku rębaczy nie jest najlepszym pomysłem, ale ból obojczyka nie pozwalał mu się skupić.

Philippus czuł, że wracają mu siły. Mechanicznie opatrywał kozaka z rutynową wprawą upychając porwane mięśnie do środka nogi kozaka. Podświadomie widział strukturę materii, nienaruszoną na szczęście, czuł że mógłby wspomóc proces leczenia kozaka, bo krwawienie już udało mu się opanować, ale bał się. Bał się skutków, bał się bólu. Z tego też względu ograniczył się do konwencjonalnych metod i sięgając po podręczną nić i igłę zszył czysto ranę po czym ją zabandażował. To samo uczynił z Dexterem, choć ten znosił jego zabiegi dużo ciężej, jęcząc i krzycząc na przemian, dopóki nie pociągnął kilka razy okowity. Palce medyka głęboko weszły w ranę sprawdzając nienaruszalność organów, kości i mięśni, po czym przyszła pora na dezynfekcję i szycie.

Czas płynął a wieczór coraz wyraźniej kładł się nad doliną. Ciemne smugi dymu zaczynały tonąć w mroku co jeszcze bardziej wzmogło czujność Lanwina i Tupika. Przyczajeni wśród głazów na skraju doliny wpatrywali się w ścianę lasu wypatrując zagrożenia. Dzięki temu udało się im pierwszym, kiedy Hohenheim cucił opatrzonego już Dextera a Semen przymierzał się właśnie do górskich koników, dostrzec postać, która wysunęła się z lasu. Czujnie rozglądający się na boki góral, odziany jak jego pobratymcy w kubrak z owczej skóry, szedł przyczajony dzierżąc w dłoniach na poły napięty łuk, jakby spodziewał się w każdej chwili zasadzki. Jedno jednak można było o nim powiedzieć ponad wszelką wątpliwość. Zmierzał do doliny…


Serrig:


-Co tu się dzieje do jasnej cholery! - Stary Zimber, jeśli to on był właśnie, był rzeczywiście stary. Siwe włosy kosmatego koniucha sterczały we wszystkie strony i śmiesznie podrygiwały gdy świńskim truchtem gnał od oberży ku stajni. Na jego pocerowanym w setkach miejsc kubraku widać było ślady całego jadłospisu oberży i nie przysparzało jej to chluby. Fretka właśnie siodłał dwa wielkie wierzchowce znajdując w stajni pasujące do nich siodła. Greger z Rustem nieśli dwa kolejne a Hans wyprowadzał co lepsze konie. A było wszak w czym wybierać bo w stajni było ich łącznie prawie tuzin. Sporo, jak na taką wiochę.

-Imieniem Panicza Detlefa rekwirujemy wasze wierzchowce. Odbierzecie je na zamku! - DeGroat pospieszył z wyjaśnieniem, choć w sumie w dupie miał co o tym myśli utytłany w owsiance dziadyga. Wolał jednak nie wszczynać burdy, widział bowiem rękę Hansa, która nerwowo trącała rękojeść wiszącego u pasa miecza.

-Pospieszcie się! - krzyknął z kozła wozu Waldemar nerwowo rozglądając się po okolicznych chałupach i drodze. Widział kose spojrzenia jakimi objuczeni wieśniacy obrzucali stojący, gotowy do drogi i pustawy wóz. Oj przydałby im się on, przydał.

-Nie, kurwa! Obiad właśnie zamierzałem zamówić i z pannami pofiglować! - odkrzyknął mu Rust wyraźnie zniesmaczony wołaniem kompana. Otarł pot z czoła po czym skupił się na Zimberze, który już stał przy stajni. - Kwity dostaniecie! I rekompensatę! Na zamku!

-Co mnie tam zamek, panie, toż to gości konie! Ja za nie głową… - Zimber zacietrzewił się, poczerwieniał i wściekle zaciskał pięści. Greger minął go obojętnie niosąc ostatnie, wybrane przez Fretkę siodło. Cztery wierzchowce już były osiodłane i ostał się ostatni. Luzak zapewne, na wszelki wypadek. Hans dociągał popręg jednego z tych wielkich z wyraźnym zadowoleniem przesuwając palcami po lśniącej skórze zdobionej miedzianymi guzami uprzęży.

-O to to! Głową! Lubisz ją mieć na karku dziadku? - Hans wesoło krzyknął do starucha obnażając dla dodania słowom wagi miecz. Stary cofnął się i nadział się na pierś Gregera, który odcinał mu właśnie drogę odwrotu.

-Na koń chłopaki i dzieweczki, koniec tych zabaw. - rozkazał Rust, choć nic mu było do rozkazywania, ale wiedział że chociaż Greger go posłucha a potem może i reszta. Leo troczył właśnie luzaka do swego wierzchowca. W zapadającym zmierzchu powoli zaczynały niknąć tumany ciemnego dymu unoszące się znad obozowiska dyplomatycznego.


-No proszę Gustafie! Zaprafdę rację miałeś mufiąc, że czekają nas tu przygody! - donośny głos doszedł wszystkich z drzwi oberży w których stanął szpakowaty jegomość odziany cały na czarno, ze szkarłatnym płaszczem zarzuconym na plecy. Nieznajomy spokojnie ruszył w stronę wsiadających na koń “dyplomatów z Serrig” dobywając długiego miecza z wiszącego u pasa jaszczura. Idący za nim, zapewne Gustaw, ledwie przecisnął się przez wąskie wejście. Odziany w biel łysol z postury przypominał Gregera. Tyle, że pod białą jaką i płaszczem widać było solidny szmelcowany napierśnik. A blizny zdobiące jego łeb dowodziły, że musiał od czasu do czasu sięgać się do przemocy. Takie już były czasy. - Dobrzy ludzie, ostawcie te konie po dobroci. Jesteśmy pokornymi sługami Pana i nic nam do waszych sporów i wróżd. - głos łysola był doniosły, podobnie jak doniosły efekt wywoływać musiała na postronnych trzymana przezeń w garści buława.


-Na miecz Pana, oddajcie co pochopnie uznaliście za fasze i idźcie sobie gdzie fas nogi poniosą. Póki noszą! - sepleniący śmiesznie szpakowaty zbliżał się spiesznie i nieubłaganie. Rust poświęcił chwilę uwagi, by przyjrzeć się wiszącemu mu na szyi, srebrzystemu wisiorowi przypominającemu krótki miecz lub krzyż. Nie znał tego wyznania, ale też sprawom duchowym nie poświęcał wiele swej uwagi. Teraz również. Wszyscy już byli w siodłach, ale Rust widział zachodzącego go z boku stajennego, który skądś wyczarował zardzewiałe widły. A dwóch nieznajomych było coraz bliżej idąc tak, by zamknąć ich wszystkich w podworcu stajni i odciąć drogę ucieczki. Byli kurewsko szybcy.

Waldemar siedzący na koźle wozu, trzymając nerwowo wodze w garści, przyglądał się wszystkiemu z coraz większym napięciem. Które wzmogło się jeszcze, gdy dostrzegł biegnących od głównego wejścia do oberży trójkę odzianych na czarno knechtów. Oni również mieli miecz czy krzyż wyszyty na piersiach, ale dla Waldemara dużo ważniejsze zdawały się naciągane przez nich kusze…



***

5k100 prosiam


p
b&a
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 21-03-2022 o 10:24.
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-03-2022, 16:13   #53
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Zdawało się, że topili się w tym przysłowiowym gnoju głębiej i głębiej. Najpierw Greger spierdolił sprawę pozwalając jakiemuś wieśniakowi wszcząć alarm. Potem Hans zamroczony tymi dyplomatycznymi dyrdymałami swoich kompanów zamiast po cichu wykończyć wieśniaka to pozwolił mu krzyczeć. Jeszcze dalej wyszedł jakiś karczmarz, a oni zamiast poderżnąć mu gardło to słuchali co ma do powiedzenia i jeszcze wpadli w nim jakąś niepojętą dyskusję. Hansa bolała już głowa od tej całej dyplomacji, więc chwycił pierwszą lepszą płonącą pochodnię i rzucił ją na stóg siana składowany przy ścianie oddzielającej karczmę z drewnianym dachem od stajni (w całości z drewna). Wsiadł na konia i już miał zresztą odjeżdżać, gdy nagle z karczmy wypadły jakieś pajace. Hans uśmierciłby sepleniaka z kuszy, ale zbyt zabawnie mówił, żeby mu przerywać. Pierdolił coś co pozornie nie miało sensu, ale używanie przez niego odwołania do jakiegoś "Pana" ewidentnie kojarzyło się z religią, a nie służbą władzy. Symboliki Hans nie znał, ale nie było to zbyt ważne, bo ewidentnie mieli tutaj do czynienia z jakimś nowym kultem. Ciekawe było, że jak na nowy kult to ci tutaj wozili się jakby byli znaczyli dużo i mogli blokować chociażby rekwirowanie koni w imię księcia. To wszystko miało niewiele sensu. Hans kontemplował, w którego z nich wystrzelić z kuszy, gdy pojawili się jacyś jeźdźcy z tymi samymi symbolami. Ewidentnie wsparcie pajaców. Hans niewiele myśląc krzyknął do nieznajomych:

- Pan jest wielki, a jego miecz nawet większy! - a po chwili dodał: Okażcie miłosierdzie sługom Pana, którzy nie wiedzieli jakim możnym rekwirują konie. Choć sprawa nasza naprawdę jest wielce istotna, gdyż wrogowie zaczynają łupić ten kraj, który tyle krwi przelał dla pokoju i teraz tenże pokój jest zaprzepaszczony. Cuda, cuda, cuda widziałem dziś, gdy ogień Pana spadł z nieba i spalił złych ludzi.

W tym czasie nikt nie zorientował się, że ogień ładnie rozprzestrzenił się po części stajni i zajął się dach karczmy. Dopiero jak jakiś pozostawiony w stajni koń przebudził się w płomieniach to tak ludzie zwrócili uwagę na to co się dzieje.

- Ogień Pana spadł ponownie na złych ludzi! - krzyknął Hans gotując kuszę na pierwszego pajaca, który porwie się do bitki.

Gruber miał już dość dyplomatycznego załatwiania spraw, choć jednocześnie teraz sam zaangażował się w ten jakże nudny proceder. Ale poczynił to dla większego dobra - dla odciągnięcia uwagi od rozprzestrzeniających się płomieni. Blefu o "Panu" były całkiem niezłe i jeżeli taka będzie wola jego kompanów i ubiją tych pajaców to z pewnością zabierze sobie wisiorek z krzyżem - co prawda nie wiedział co to za nowy kult, ale może jakieś ciekawe kontakty osiągnie dzięki temu. Mordował już w imię wielu panów, więc może warto było w imię Pana z dużej litery "P", bo nawet w głosie tych pajaców słychać było dużą literę.

Walka, ucieczka, dyskusja - wszystko tylko nie śmierć - ten wybór pozostawił swoim kompanom, bo nie chciał tutaj uchodzić za jakiegoś lidera grupy. Mógł być podpalaczem, a nawet łajzą, ale liderem nie. Zbyt duża odpowiedzialność, której i tak nie brał na siebie. Po prostu żywi kompani to lepiej niż martwi, a to dowódca odpowiada za głupie rozkazy.

Z kuszy strzeli, gdy zagrożenie dla niego lub któregoś z jego kompanów będzie iście realne i bezpośrednie. Na ten czas było jedynie realne. Oczywiście strzelać będzie do wrogów.

Rzuty (czarne kostki): 55, 67, 19, 56, 15
 
Anonim jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-03-2022, 16:30   #54
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Czas pędził szybciej niż kochanek przyłapany na cudzołóstwie. Nim się obejrzeli a nie mieli już ani mięsa armatniego w postaci drwali, ani czasu na sprawne przygotowanie zasadzki. Zreszta Tupikowi na jakiś czas odechciało się bojów – zwłaszcza z bliskiej odległości. Wśród trupów uważnie przeszukał jeszcze druida licząc że znajdzie przy nim choćby zioła – nie pomylił się choć nie było czasu by dokładnie im się przyjrzeć gdyż Theo potrzebował pomocy – której Tupik udzielał o tyleż chętniej iż miał okazję uczyć się od prawdziwego mistrza. Trzeba było przyznać że niziołek czerpał wiedzę z różnych źródeł – gdzie się dało i ile się dało, tacy jak on musieli umieć sobie radzić w różnych okolicznościach…

- Walczymy czy spierdalamy … a może negocjujmy? – usłyszał od towarzysza który schylony w zaroślach dostrzegł wraz z Tupikiem klanowca – zwiadowcę.

Tupik nie próżnował… w zasadzie nigdy – wyrył szybko znak rodu szlachty z Serrig na czole zabitego szefa klanowców. Pozostawiając wiadomy znak tym którzy go znajdą. Jeśli mieli się mścić lepiej, aby skupili się na konkurencji.

- Zmywajmy się , nie ma czasu , teraz oni mogą nas okrążać, to klanowcy bić się potrafią a widać że i w dziczy sobie radzą doskonale. – zaszeptał do pozostałych , broń co prawda miał w pogotowiu ale już przesuwał się w stronę wierzchowców. Nie chciał zostać ostatni na placu boju.

Nastroju do walki nie poprawiała wciąż bolejąca szyja choć doskonale wiedział że mogło skończyć się znacznie gorzej. W tej chwili musieli jednak myśleć o jak najszybszym powrocie do Teoffen i zdaniu raportu a nie na wykrwawianiu się w dziczy. Poza tym nie znany mu był los Detlefa , mogło się okazać, że przelewali już krew na darmo i nie ma już Panów – po której stronie początkowo się opowiedzieli.


5k100: 82, 46, 38, 46, 84

 
Eliasz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21-03-2022, 18:15   #55
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Ospa, cholera i wrzody żołądka, na deser dżuma i trzęsienie ziemi. Rust zaklął w duchu, przebiegł go dreszcz, a twarz zadrgała w bezbrzeżnej wściekłości jakby złapało go potygodniowe delirium. Nieszczęścia go sobie upodobały, czepiały się jak rzepy. Jaka to była szansa, że po tym jak wydrwili się wieśniakom, w oberży będzie rezydować rycerski oddział? I to jeszcze jacyś zakonni rębacze? Gdzie, jak? W tym Piździchowie, gdzie mycie zębów robiło za wielkoświatowe fanaberie?

Rust spiął się w sobie, złagodził oblicze i spojrzał na sepleniącego.

- Panowie… Nie słyszeliście co się dzieje? Nie wiecie?

- Co niby? Nam tu nic po waszych sprawach – wciął się ten łysy, poprawnie akcentujący.

- Górale napadli, idziemy z bitwy! Mamy rozkaz na mocy pana tych ziem, panicza Detlefa!

- So za rozkaz?

- Odeskortujcie tych ludzi do Teoffen, na zamek, albo jedźcie z nami! Wrócimy konie, dajemy rękojmię…

Rust spojrzał na oberżę, dopiero teraz dostrzegając, że Hans dojebał do pieca i ogień zaczął tańcować w stajni. No jasne, gest dobrej woli i wzmocnienie w negocjacjach. Było po ptakach.

- Jazda! Na Teoffen! – De Groat krzyknął do kompanów, dał koniowi po bokach i przywarł do grzywy, schylając się, ile się da. Srokacz ruszył żywo i pozostawała nadzieja, że ma dość pary, żeby szybko wyrwać w długą. Biorąc pod uwagę rosnące płomienie i ogólny chaos, możliwe, że drużyna z Serrig kupi sobie dość czasu na ucieczkę.

Rzuty: 03, 32, 42, 15, 64.
 
Panicz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-03-2022, 08:44   #56
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
- Jazda! Na Teoffen! -krzyknął Rust dając koniowi ostrogę i kładąc się w siodle. "Do diabła!" pomyślał Greger próbując pójść w jego ślady. Nie miał zamiaru dyskutować z jego planem działania, tym bardziej że Hans już podpalił stajnię a ogień zgrabnie przeskoczył na dach oberży rozświetlając zapadający mrok. Greger widział wykrzywione w gniewie oblicza uzbrojonych właścicieli koni, widział ich gotową do użycia broń i wiedział z całą pewnością, że umieją jej używać. Wskoczył na konia najlepiej jak umiał, ale wiedział że jego umiejętności były w tej materii więcej niż mizerne. O tak, mógł dosiąść konia uprzednio karmiąc bydle jabłkami czy marchewką, by nie porzuciło go w wybranej przez się chwili. Mógł przejechać się chwilkę, nawet kilkukrotnie to czynił zwiedzając wioski w okolicy Nuln po których to wycieczkach dupsko bolało go niepomiernie. Ale na Ranalda Podstępnego nie zrywał się nigdy do galopu! Tyle, że nie był to czas na dyskursy o wybranym do realizacji planie. Co to, to nie.

Greger miał przeczucie, że całą sprawę lepiej będzie wyjaśnić w drodze, tym bardziej że w ślady Rusta już poszedł Gruber a i Waldemar zaciął konie i wóz ruszył z kopyta. Bedhof wbił pięty w bok konia mocno łapiąc wędzidła i pognał za nimi. Nie należał bowiem do ludzi, którzy słysząc nawoływanie "Pali się! poświęcałby czas na dopytywanie, co się pali, gdzie się pali i czy aby na pewno się pali i rozpoczynali dyskusję jakie w tej sytuacji należy przedsięwziąć środki bezpieczeństwa. Należało brać nogi za pas, gdyż ucieczka z całą pewnością nie mogła mu w niczym zaszkodzić a dla dyskursu znaleźć inną, dogodniejszą chwilę. Tym bardziej że do twierdzenia "honor droższy niż życie" miał szereg wątpliwości. Wcisnął więc koniowi pięty w bok naśladując gnających już w skok kompanów uchodząc sprzed obnażonego miecza i buławy pozostających za nim nieznajomych. Trzymał się lejców, grzywy a gdyby miał pewność że w ten sposób nie udusi litościwie wynoszącej go z całego zamieszania gadziny, objął by i wierzchowca za szyję, byle nie wylecieć z siodła na pośmiewisko wszystkich, którzy zechcieli by poświęcić mu stosowną porcję uwagi.


5k100: 00, 21, 73, 80, 95 (nie, nie i jeszcze raz nie!!!)
 
Bielonek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-03-2022, 19:12   #57
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Wbrew temu, co chciał widzieć Bedhof, Waldemar nie zaciął koni do gwałtownej ucieczki. Widząc niepokój przed oberżą nie czekał, bo choć zdrowia dawno już na rejterady nie miał, to śliskie sprawy wyczuwał na milę, jak gończy pies zwierzynę.

Wsunął się pod plandekę chwilę wcześniej i ściągnął tunikę z nieprzytomnego wozaka. Była na niego za duża, więc przywdział ją na swoje ubrania. Wrócił na kozła i ruszył drogą na północ.

Na obrzeżach wsi panował rwetes podobny bijatyce siłaczy występujących w cyrku. Mieszkańcy wsi widząc płomienie podzielili się na spieszących do pożaru i w przeciwnym kierunku. Waldemar zatrzymał się tylko na chwilę między tymi pierwszymi a drugimi by znów wleźć na wóz. Otworzył tylną burtę, ujrzał skarpę rowu. Westchnął nad Hansem, Gregerem, Rustem i Leo, a następnie wraził nóż w serce wozaka mocno go keblując. Rannego i nieprzytomnego zrzucił z wozu. Bezwładne ciało potoczyło się po trawie, zostawiając na niej co 180 stopni ciemny kleks.
Nóż, wytarty w czyste płótno, wylądował w medycznej torbie.

Z bijącym mocno sercem i zimnym potem na twarzy Waldemar ponownie chwycił za lejce. Gdy dotarł do uchodźców starał się ich wyminąć. Zajęło to dłuższy czas, od pożaru doszedł go dzwięk rogu. Dla oczu starego mężczyzny było zdecydowanie zbyt szarawo. Zwolnił więc, rozpalił pochodnię i zwrócił się do pieszych.
- Na wozie mam miejsca na 4 osoby, jakie dziatki czy kobiety mogę wieźć. Potrzebny mi ktoś taki, kto ma zdrowe oczy.

Niewielu zwróciło na niego jednak uwagę. Od tyłu pochodu doszedł wrzask i zrozumiały okrzyk.
- Górale! Zeszli ze stoku i wieś palą!
Być może tak było. Dla cyrulika horyznt przypominał, jakby na barszczu mak rozsypać.


 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 22-03-2022 o 19:43.
Avitto jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-03-2022, 21:26   #58
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Chodu!

Piękne napięte nogi, czyściutkie kopyta, lśniące zdrowe boczki, Leo był pewien, że wierzchowce nie należą do wieśniaków. jedno mu było czyje, były najlepsze i widać wytrzymałe i prędkie. Wyznawał zasadę, że jak kraść to tylko co najlepsze, a owe zwierzęta aż kusiły, by je przywłaszczyć. Kiedy pojawili się obcy roszcząc sobie pretensje do koni, kompletnie to wyparł. Fakt, że gotowy był do konfrontacji słów, gróźb i argumentów, ale nie gotowy oddać zdobyczy, która tak łatwo do niego przyszła.

Rozważał, jak pomóc rycerzowi z wada wymowy, oczywiście jeśli nie było to spaczenie chaosem.

Ze spokojem skończył zaciskać popręg i wślizgnął się na grzbiet srokacza. Poczuł spaleniznę, zwierzę delikatnie drgnęło, to przekonało go, że to nie przebłyski eteru, przylgnął nisko do szyi wierzchowca uspakajając. To pozwoliło mu ukryć rozpalone romansem z ogniem oczy. Za stylisko siekiery, kontem oka łowił Hansa z kuszą.

Na sygnał zareagował ostatni, może do końca miał nadzieję, że wytłumaczy tym ludziom. Nie był na taką sytuacje jednak nieprzygotowany. Wytypował miotaczy jako potencjalnie najłatwiejszy do wyeliminowania i zarazem najbardziej naglący problem.

Krótkim ruchem siekiery odciął uzdę luzaka i klepnął zwierzę posyłając wprost w grupę kuszników.

Kobiety przychodzą i odchodzą
i bosonogie sługi też..
- przypomniał sobie utwór barda Kosmy

W jakimś absurdalnym porywie braterstwa, czasem tak działa na ludzkie serca Aqshy Fretka postanowił osłaniać odwrót towarzyszy, co mogło się zdawać szalone, bo nigdy rębaczem nie był.

Nieoczekiwanie, kiedy czuł się już pewny, srokacz zatańczył rodeo, jeździec dla balansu wymachiwał siekierą, ta niespodziewanie utknęła między zębami wideł, wyrywając oręż obu mężom. Leonidas spiął konia, mając na uwadze żeby nie wysforować nad to do przodu przed towarzyszy.

Celem osłony kolegów przezbroi się na łuk, lub lasso w zależności od sytuacji. Może się uda założyć na rękę małą tarczę.


72/02/07/01/40

 
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-03-2022, 21:34   #59
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Semen za bardzo był zajęty raną by dostrzec w porę dzieło pokurcza. Teraz faktycznie tylko dało się zniknąć. Cicho wyrychtował kuszę, coby zapewnić spokój odjazdu, bo że klanowy będzie natarczywy było nader oczywistym.

k100: 93, 75, 12, 01, 56

 
Mike jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-03-2022, 21:08   #60
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Dexter miał wizję. Piękną, wspaniałą. Widział w niej jak to przekonuje dzikusów do obrania Semena jako swego wodza. Zjednoczone klany i potencjalnie nowe górskie szlaki dla jego znajomych z Tileii, a nawet Estalii, które wolne były by od cła i nieprzychylnego spojrzenia kapłanów i innych takich ważniaków... ten to znaczy wolne od tego chuja Głosiciela ma się rozumieć i innych złodziei chcących się wzbogacić cudzym kosztem.
Bogactwo, cześć...

Potem... potem jednak spojrzał na swój opatrzony dopiero co obojczyk i podsumował swój genialny plan krótko.
- Pierdolić to. Wyjdę krzyknę to ten jełop od razu mi strzałę wpakuję- koniec myśli.

Tak więc Schlejer ruszył ku kucykom wybrać se wierzchowca i pogalopować, jakby to było w ogóle możliwe, ku bezpiecznemu, albo raczej bezpieczniejszemu miejscu.

Rzuty: 95,44,83,02,93
 
Lynx Lynx jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172