Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2024, 15:47   #211
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


Otto westchnął.
- Chciałem się jego poradzić w jednej sprawie, ale powinienem sobie dać radę. - mnich rozejrzał się po piwnicy - Mam nadzieję, że nie będą mieli problemów po drodze. - spojrzał na mutantkę - Nie potrzebujesz czegoś? Albo nie zaprowadzić cię gdzieś wieczorem? Wątpię, abyś chciała spędzać całe dnie.

- Sigismundus zostawił mi tu co potrzeba. Ale jutro jest dzień handlowy. Zwykle garbus tam chodził aby coś kupić. Ja się do tego nie nadaję. Za bardzo rzucam się w oczy. A przydałoby się kupić parę rzeczy. - odmieniec w przeciwieństwie do jej liliowłosej koleżanki z jaskini rzucała się o wiele bardziej w oczy z powodu swojej ziemistej cery i kolcowłosów na głowie. Przez co trudno jej było się ukryć w miejskim tłumie. A jutro faktycznie był dzień handlowy jaki co tydzień pozawalał kupić coś więcej niż na co dzień.

- Dobrze, to powiedz czego ci potrzeba. Jeżeli będę na siłach, aby udać się do hospicjum to odwiedzę cię po. - mnich przyjrzał się - Natomiast jakby narzucić ci chustę na głowę i zabrać po zmroku, to raczej nie byłoby problemu. Mógłbym cię zabrać do Fabianne albo Pirory i lady Sorii.

Dorna zaczęła powoli wymieniać co by jej się przydało. Wychodziło, że głównie żywność. Jakiegoś kuraka czy kaczkę do ugotowania, jakąś większą rybę. Może jakieś ser i jajka, mleko to by mogła coś z tego zrobić na parę dni. Bo poza dniem handlowym to najłatwiej było kupić ryby właśnie i w portowym mieście nie było z tym kłopotu. Ale do tej pory zajmował się tym Strupas a jej trudno było ot tak wyjść na zewnątrz i przemierzać ulice.

- To chyba lepiej do Pirory. Bo jak rozmawiałam z Fabienne to u niej ciężko by było się ukryć jak wszyscy ją tam szpiegują. I byłoby miło chętnie bym się z nimi spotkała ale nie chciałam robić kłopotu. - przyznała na koniec uśmiechając się blado i nieśmiało.

Otto spędził jeszcze kilka godzin z Dorną, po czym pożegnał się i wrócił do domu. Ten dzień postanowił wziąć na spokojnie. W domu jeszcze chwilę popisał i położył się spać.
Jutro powinien czuć się na tyle dobrze, aby wrócić do hospicjum, zahaczy potem o Pirorę ostrzec ją o wizycie z Dorną, pójdzie po zakupy tak jak obiecał i uda się do apteki.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-04-2024, 22:42   #212
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 53 - 2519.07.21; abt; popołudnie

Miejsce: Nordland; pd od Neues Emskrank; droga Dahlem - Neus Emskrank; zajazd “Pod podkową”; główna izba
Czas: 2519.07.21; Aubentag; południe
Warunki: jasno, ciepło; dość cicho na zewnątrz: dzień, mżawka, łag.wiatr; chłodno (0)


Joachim



Znów siedzieli w głównej sali karczmy. Na zewnątrz znów się rozpadało. Chyba jakaś mżawka. Ale przez to wyglądało ponuro na dnie ciemnego lasu. W środku było o wiele przyjemniej. Solidne ściany z drewnianych bali zapewniały ochronę przed słotą. Przy stole zebrała się grupa różnych osób. Oprócz Joachima i Gunthera siedziało pół tuzina osób. Część z nich wiedzieli wcześniej podczas posiłku lub w piwnicy gdy magister się ocucił a potem jak się sprawa nieco wyjaśniła wybudzono też jego ochroniarza. Okazało się to nie takie łatwe ale możliwe. Sen był wywołany ziołami nasennymi jakie podano im w posiłku. Obie strony wydawały się być sceptyczne i nieufne co do tej drugiej. Ale póki co siedzieli przy wspólnym stole. Jeden ze spiskowców szybko wyszedł z sali mówiąc, że będzie miał na oku czy ktoś się nie jedzie drogą. Była już druga połowa dnia ale pomimo mżawki jacyś podróżni mogli zacząć dobijać się do zamkniętej bramy szukając schronienia przed niepogodą. Dopiero teraz Joachim miał okazję przyjrzeć im się dokładniej.

Ten wygadany wyglądał najbardziej reprezentacyjnie i wydawało się, że on jest tu szefem. Nazywał się Fenk. Był też wielki spaślak jaki wcześniej zajmował się kuchnią to Gotthard i Sabine, ta ładna blondynka jaka robiła tu za kelnerkę. I jeszcze dwóch o jakich trudno było powiedzieć jaką pełnią rolę. Byli też ciekawi z kim mają do czynienia. Na stole postawiono dzban z winem a w dłoniach pojawiły się kubki.




link: https://i.imgur.com/HFgSbf4.jpeg


- Dość niezręczna sytuacja. Nie spodziewliśmy, że trafi nam się brat w wierze. - zaczął Fenk uśmiechając się przepraszająco. Inni pokiwali głowami.

- Na tym to polega. Jakby nas się dało rozpoznać na pierwszy rzut oka to dawno by nas wyłapali. - Darcy wzruszyła ramionami i nie wydawała się mieć poczucia winy z powodu tej “niezręcznej sytuacji”.

- To prawda. - zgodził się z nią Fenk. Podrapał się po policzku zastanawiając się nad tym wszystkim. - No ale mimo wszystko to nie mamy całego dnia. Wasze przybycie trochę opóźniło nasze plany. A jeszcze dzień to w każdej chwili ktoś może zacząć łomotać do bram. A chcielibyśmy zrobić swoje i stąd dać dyla zanim to się stanie. - rzekł ich lider wskazując brodą w kierunku frontu karczmy za jakimi było zalewane mżawką podwórze i brama wejściowa. A jeszcze za nią reszta traktu.




link: https://i.imgur.com/VqDUken.jpeg


- No i sennik przestaje działać. Zacznie budzić się ta hołota. To może nam utrudnić zadanie. - odezwał się ten grubas co wcześniej pracował w kuchni. Na to jego szef pokiwał głową na znak zgody.

- No właśnie, to kolejny powód. Więc przyjacielu no chyba by wypadało to załatwić po dobroci aby rozstać się w zgodzie. Ty masz swoje sprawy, my mamy swoje. Nie musimy sobie wchodzić w drogę. - zwrócił się do Joachima aby zaznaczyć, że na razie bogowie im sprzyjali ale nie wiadomo ile potrwa ich łaska. W każdej chwili do bram mógł zapukać jakiś podróżny albo co gorsza strażnicy dróg.

- Poczekaj Fenk. Widziałeś co on potrafi? Może nam się przydać. - rzuciła blondynka. Co prawda przyzwany chochlik Mergi już musiał wrócić w zaświaty ale jednak to musiało dać spiskowcom do myślenia co może zdziałać nieznajomy.

- No i mówił coś o jakimś zborze w mieście. Więc może być ich więcej. - przypomniał Gothard. Głos miał dziwnie delikatny w stosunku do jego ogromnej sylwetki. Fenk zastanowił się chwilę nad słowami towarzyszy i znów spojrzał na rozmówcę po drugiej stronie stołu.

- No tak, oczywiście, jak służymy temu samemu panu to możemy sobie pomóc nawzajem. Chciałem tylko zaznaczyć, że nie mamy czasu bawić się w konwenanse do białego rana. - dodał wyjaśniającym tonem.

- Ja tam służę innemu panu. Ale chwilowo nam po drodze, że tak powiem. - Darcy znów zaznaczyła swoją odrębną pozycję.

- Mój panie. Jeśli chcemy wrócić do miasta przed zamknięciem bram to nie możemy zbyt długo tu bawić. Inaczej będziemy musieli nocować w “Bramnej” albo gdzieś na trakcie. - Gunther nachylił się aby powiedzieć swoje na ucho Joachima. I chciał mu przypomnieć, że co prawda było lato więc zmierzch przychodził dość późno. A wraz z nim zamknięce miejskich bram. Ale też mieli jeszcze całkiem spory kawał do przejścia do tej bramy i im później by wyruszyli tym później by tam dotarli.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Centralna; ul. Kazamatów 12; mieszkanie Otto
Czas: 2519.07.21; Aubentag; południe
Warunki: jasno, ciepło; dość cicho na zewnątrz: dzień, mżawka, łag.wiatr; chłodno (0)


Otto



Spędził sporo czasu w aptece Sigismundusa i miał okazję chyba więcej niż kiedykolwiek wcześniej porozmawiać z szaroskórą, kolczastą mutantką. Ta odkąd przybyła do miasta najczęściej właśnie mieszkała u niego w aptece dokładając kobiecej ręki do utrzymania tego miejsca. Przez co jej dwaj koledzy wyznający Pana Much mogli się skupić na hodowli i innych sprawach kultu. Tam przez swój zwracający uwagę wygląd i słabą znajomość miasta niezbyt mogła im pomóc. Ale okazała się całkiem uważną obserwatorką.

- Te tutaj są już dorosłe. Sigismundus liczy, że będą rozmnażać się między sobą. Dlatego niektóre zostawił. - pokazała mu na muchy w klatkach na drób. Nawet korpus miały podobnej wielkości chociaż proporcje ciała miały podobne do zwykłych much a nie ptaków. - Jakby się udało mielibyśmy świeże dostawy jaj. Ale mówił, że jak wróci to spróbuje aby zasiały tą związaną. To by mogło uprościć sprawę. Bo o ochotniczkę to chyba nie byłoby tak łatwo. Może ta Laura z zamtuza. Chyba lubi takie rzeczy. Ja też bym mogła ale Sigismundus chciał sprawdzić najpierw na jakiejś innej. Nawet jakby się nie udało to nadal by mogły produkować same jaja i dalej jak teraz byśmy używali strzykw do zasiania. - rzekła jakby mimochodem o czym pewnie jeszcze tu rozmawiali we trójkę nim obaj jej koledzy dziś rano opuścili aptekę i miasto.

- I jeszcze mówił, że na targu to możesz sprawdzić czy ta co lubi z knurami czy tam kozłami to by nie przyszła. Chyba ci o tym opowiadał kiedyś. Tak mówił. No ona już nie mieszka w mieście to pewnie byś musiał popatrzeć za jakaś ładną wieśniaczką z kozami albo świniami. Mówił, że można by ją spróbować zagadać i zasiać. Albo chociaż przedstawić reszcie dziewczyn to może by były dla nas łaskawsze. Chociaż ja lubię te nasze dziewczyny. Są dla mnie bardzo miłe. Nawet Pirora i Fabienne a przecież to szlachcianki. - wspomniała w pewnym momencie o lubieżnicy na jaką wcześniej aptekarz za bardzo nie zwrócił uwagi i wydawała się być tylko tematem zabawnej anegdotki z jego kariery felczera ale teraz jak szukał możliwości powiększenia wydajności swojej hodowli to wydawał się być coraz bardziej zdesperowany aby zasiać jakąkolwiek kobietę dającą szanse na dodatkowy miot. Widocznie uznał, że jak owa wieśniaczka już wcześniej zdradzała takie odchyły od poprawności obyczajowej to może są większe szanse, że uda się ją przekonać do takiego czynu. Ale jak sam wyjechał to już nie mógł tego dopilnować.

W każdym razie w końcu się pożegnali. Dorna pomachała mu i posłała ciepły, delikatny uśmiech na pożegnanie. A potem zamknęła drzwi jakie miały ją chronić przed wścibskim światem jaki tu w mieście był dla takich odmieńców jak ona bardzo złowrogi. Jednooki mnich przeszedł z południowych rejonów miasta do centralnych aby wrócić do siebie do domu. I tu mógł odpocząć i zająć się swoimi sprawami. Zdążył już zatopić się w lekturze i piśmie gdy usłyszał pukanie do drzwi. Rozpoznawalnym sygnałem więc to pewnie był ktoś z kultu. Jak otworzył drzwi okazało się, że to jeden z najlepiej wykształconych członków kultu czyli Tobias.

- Witaj przyjacielu. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chciałem z tobą o czymś porozmawiać. - rzekł na wstępie z uprzejmym uśmiechem jaki tak irytował łotrzyce bo dopatrywały się w nim poczucia wyższości nad nimi.

- Słyszałem, że byłeś w aptece? No też byłem. Widocznie się rozminęliśmy. Szkoda, że Sigismundus wyjechał. Przydałaby mi się jego ekspertyza. Wpadłem na pewien pomysł. A ty z tego co widziałem też jesteś mocno zaangażowany w ich projekty. - rzekł gdy już został zaproszony przez gospodarza do środka. I uśmiechnął się ponownie tym razem niezbyt wesoło bo i jego wyjazd aptekarza i garbusa musiał zaskoczyć.

- Chodzi mi o Akademię. Nie wiem czy wiesz ale tym naszym dwój ulicznicom udało się tam dostać jako modelki. Nie chcę im psuć humorów ale szepnąłem swoje trzy grosze gdzie trzeba, że półnagie modelki na galiony to znakomity pomysł. Na pewno i tak one tego nie docenią no ale mówię ci to tak na wszelki wypadek. - rzekł gdy usiadł przy stole kładąc na stole swoją skórzaną torbę z jaką zwykle chodził na zajęcia.

- Liczę, że przydadzą się na coś jak będą się tam kręcić. Ale mam jeszcze inny pomysł. Związany z Fabienne. Ona jest żoną kapitana a on z kolei jest w radzie akademickiej. Sprawdziłem to i okazuje się, że ona chyba by mogła go reprezentować pod jego nieobecność. A z tego co wiem to go w tej chwili nie ma. To nam daje okazję wprowadzić ją na teren Akademii. Jeszcze nie wiem po co no ale zawsze to jedna osoba więcej. Może nawet więcej niż jedna? W końcu taka szlachcianka może zabrać ze sobą jakąś osobę czy dwie na taką wizytę prawda? - uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu jak zwiększyć poziom inflitracji uczelni przez członków ich kultu.

- Ale Sigismudnusa chciałem się poradzić czegoś innego. Wpadłem na pewną teorię. - rzekł nie mniej zadowolony z siebie jakby chciał przygotować grunt pod to co teraz powie.

- Pamiętasz jak Merga mówiła, że nosicielka z larwami w środku może być przepustką przez strażnika na bagnach? - zagaił do jednookiego mnicha. A temu świtało, że rzeczywiście ten temat się pojawiał gdy omawiali możliwość wyprawy na Diabelskie Bagna aby spróbować odnaleźć dziedzictwo Vesty. Tylko wtedy to się rozbijało o brak odpowiednich nosicielek.

- No więc wpadłem na pomysł, że można by jej użyć także w Akademii. Bo jeśli ten strażnik miałby ją jakoś wyczuwać i rozpoznawać to czemu to zamknięte w skrzyni światło nie? To światło też ma być jakąś przepustką do dziedzictwa naszej patronki. Więc może i ono może wyczuwać “kogoś swojego” w takiej nosicielce? W końcu to może zaprojektowała Oster ale wedle słów Mergi wszystkie Siostry dorzuciły swój pierwiastek. Kto wie? Właściwie nic byśmy nie tracili jakbyśmy zabrali tam do piwnic Akademii taką nosicielkę. Tylko właśnie chciałem się poradzić Sigismudnusa czy to brzmi sensownie. No i skąd wziąć taką nosicielkę co akurat by była pełna dziedzictwa. Bo to po parę dni te pseudociąże trwają i trzeba by dobrać którąś tak aby akurat była pełna jakbyśmy robili ten włam do Akademii. Ale jak jego nie ma to pomyślalem o tobie. - przedstawił główny powód dla jakiego odwiedził swojego młodszego kolegę. Ale w kulcie widocznie Otto dał już się poznać po swoim wielorakim zaangażowaniu w różne wątki i sprawy.




Miejsce: Nordland; na zachód od Neues Emskrank; skraj Teufelsumpf; plaża;
Czas: 2519.07.21; Aubentag; południe
Warunki: jasno, ciepło; dość cicho na zewnątrz: dzień, mżawka, łag.wiatr; chłodno (0)



Egon



Łódź bujała się na falach a ze stalowego nieba mżyło. Raz dziób wędrował w górę, następował moment kulminacyjny a po chwili spadał w dół w morską dolinę. Zaraz jednak cały cykl powtarzał się. Widać już było brzeg. Chociaż ten nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Nic dziwnego. To był północny skraj Teufelsumpf. Kapitan uznał, że to najbliższe miasta miejsce gdzie można bezpiecznie i niepostrzeżenie przybić do imperialnego brzegu. Bo o tym aby norsmeński statek mógł sobie wpłynąć do portu Neus Emskrank nie było w ogóle mowy. Z tego samego powodu odpadały wody zatoki. Wschodni brzeg był zorany klifami gdzie pod nimi zwykle była wodna kipiel więc odpadał. A na zachodnim było płasko ale wciąż było ryzyko, że ktoś ich dojrzy z brzegu albo rybackiej łodzi. Dalej było wrakowisko jakie nawet Norsmenowie znali i omijali z daleka. Więc wychodziło, że najbliższy fragment wybrzeża gdzie można wylądować to właśnie ten niezbyt przyjaźnie wyglądający skraj Diabelskich Bagien. Tutaj więc kapitan przybił do brzegu ile uznał za bezpieczne po czym spuścił niewielką łódź. Na nią załadowali się podróżni co mieli być tam wysadzeni no i wioślarze co po tym zadaniu mieli wrócić na swój statek.

Te skacząca po morskich falach podróż dawała ostatnie chwile wytchnienia przed powrotem do domu. Wyruszyli w Festag rano z rodzimej wioski Mergi. Ona i większość imperialnych towarzyszy Egona jeszcze tam została. Jak przybyli tam w połowie zeszłego tygodnia. Więc on sam był tam ze trzy czy cztery dni nim ruszył w podróż powrotną. Niemniej był swiadkiem prestiżu jakim cieszyła się rogata, złotooka wyrocznia i jej imperialni goście. Chociaż Norsmeni wydawali się ich tolerować tylko ze względu na nią. Potem rogata rzuciła się w wir różnych, dyplomatycznych zabiegów aby zebrać jak najwięcej chętnych do wsparcia grupki kultystów z południa. Wcale nie było to takie łatwe. Norsmeni wydawali się patrzeć na nich podejrzliwie i z góry, jak na słabeuszy i źródło do plądrowania. Ci zaś uważali ludy północy za dzikusów, prymitywów i barbarzyńców. I też często patrzyli na nich z góry chociaż z innych powodów. Trudno było z dnia na dzień przeskoczyć nad wielopokoleniowymi uprzedzeniami. Coś co ich łączyło to Merga, Cztery Siostry no i oddanie Mrocznym Bogom. Na pewno przydał się ten skarb jaki w zeszłym tygodniu zrabowali ze świątyni Mananna i zapakowali na pokład przemytników. Rogata traktowała to jak walutę na podarki i zyskanie przychylności wojowników północy aby ich zjednać dla sprawy. I pokazać, że także dla zysków można by się pokusić o taką wyprawę aby wesprzeć wyznawców tych samych bogów. Nawet jeśli wyznawcami byli południowcy.




link: https://i.imgur.com/j4CujKU.jpeg


Oprócz tego spore wrażenie zrobiło na tybylcach rzeczowe dowody jakie przywiozła ze sobą ich wyrocznia. Alabastrowy posążek z wyuzdanego posągu Soren jaki udało się kultystom znaleźć na dnie starorzecza Salt w głębi lasu. Albo jaja, larwy i nawet muchę wielkości kota albo małego psa jakie były częścią dziedzictwa Oster. No i zwoje z odpisami jej manuskryptów jakie Merga zdążyła przetłumaczyć przed wyjazdem. Oryginały bowiem zostały w Neus Emskrank. Albo żywy, mały wąż jaki był jednym z warkoczy Sorii. Ponadnaturalną istotą żyjącą i od wieków wodzących śmiertelników na pokuszenie wzorem swojej nieśmiertelnej matki. To też zapewne miało wzmocnić siłę przekonywania złotookiej przed jej ludem i przekonać ich, że południowcy nie są tacy bezużyteczni i sami też potrafią osiągnąć jakieś sukcesy w poszukiwaniu dziedzictwa czczonych tu Sióstr. Ale jak przekonywała razem mogli osiągnąć więcej. Przynajmniej tak to potem tłumaczyła swoim gościom bo z współplemieńcami rozmawiała po norsmeńsku. Coś chyba zaczęło się dziać bo widać było jakiś konnych wyjeżdżających czy przyjeżdżających go wioski. A potem odbywały się spotkania z jarlem, wyrocznią lub innymi tutejszymi ważniakami.

Swoje też robiła bariera językowa. Mało kto z południowców znał norsmeński. Co nie pomagało w komunikacji. Ale o dziwo całkiem sporo tubylców mówiło chociaż trochę w kislevskim, bretońskim czy reikspiel. Co prawda większość to były przekleństwa, wyzwiska albo coś z żeglarstwa i wojaczki. Potwierdzało to niejako pewna kosmopolitycznsc ludu północy. Gdyż na południu w spokojniejszych czasach byli nie tylko jacy straszliwi, łupieżcy z północy ale także jako najemnicy czy kupcy. I co niektórzy mówili całkiem dobrze w tych południowych językach.

Ale skala deprawacji tego ludu zapewne przyprawiły kaznodziei i kapłanów z południa o palpitacje serca i ślinotok. Odmieńce jakie w Imperium musiały się ukrywać tutaj jawnie chodziły pomiędzy domami stanowiące cześć społeczności. Kobieta z krabimi szczypcami czy mężczyzna z rogami nie wywoływali zdziwienia. Jawnie noszono bransolety, naszyjniki, brosze z gwiazda Chaosu lub podobnymi symbolami Mrocznych Potęg jakie w Imperium były zakazane i posiadanie ich wiązało się z ryzykiem długiej, bolesnej śmierci z rąk władz. Ba! Była nawet świątynia poświęcona bogom Chaosu. A co ciekawe ci byli reprezentowani przez posągi Czterech Sióstr. Musiały być stare bo drewno było już zaokrąglone na krawędziach i poczerniałe. Merga wyjaśniła i na co patrzą. Kobieta o połowie dziobatej a połowie gładkiej twarzy to Osten. Na ręku miała kosz lub kocioł. Tubylcy wierzyli, że w nim miesza i tworzy nowe zarazy na cześć swojego Ojca Plag. Mimo to poza tym była to szczupła sylwetka. Być może dlatego, że każda z Sióstr była wyrzeźbiona z jednego pnia drzewa. Biisciasta ślicznotka że śmiałym dekoltem i jeszcze śmieszym wycięciem sukni aż za biodro wywołają by skandal na Imperialnych ulicach. Podobnie jak lubieżny, kpiąco - kuszący uśmieszek i trzy pary ramion z czego jedne w pełni ludzkie, jedne krabie a jedne pośrednie. To był wizerunek Soren, Matki i Bogini potworów jaka je rodziła ze swojego lubieżnego łona. Kobieta ze swojej w dłoni, zamaskowana częściowo chusta lub szalem, z jedną stroną głowy naznaczona rogiem lub podobną naroślą. To była Vesta, patronka tajemnicy, wiedzy i magii oddana Ptasiemu Bogowi. No i wojowniczka śmiało patrzącą w dal, z obnażonymi kłami jakie dodawały jej drapieżności. Z dwoma toporami w dłoniach. Być może stąd Norma to Axe wzięła inspiracje do takiego stylu walki. To właśnie była Nora, patronka łowów, walki, krwi i wojowników.

Mimo pewnych uprzedzeń, dzięki pozycji gości wyroczni i własnym talentami przybysze z południa jakoś starali się integrować. Vasilij starał się zawiązać nowe znajomości i wymienić się na towary jakie przywiózł ze sobą w łodzi a nie było ich zbyt wiele w Neus Emskrank. Aaron jak zwykle pił sporo i chyba dzięki temu integracja szła mu dość gładko. Versana właściwie nie był pewien jak spędzała czas. Kurt zwykle trzymał się blisko portu i odnalazł się w łowieniu ryb jakie miejscowi też uskuteczniali. Egon zaś chyba jako jedyny z gości mógł śmiało równać się z tutejszymi na rękę czy zapasy. No i jeszcze mógł się pochwalić znamieniem swojego patrona na plecach. A miejscowi cenili takie rzeczy.

Jednak parę dni temu Merga wezwała go do siebie. Okazało się, że jakiś statek płynie na wschód Morza Szponów a kapitan mógł zabrać kogoś do Neus Emskrank. Co tam się działo tego nie wiedzieli. Ostatnie swoje wspomnienie mieli z nocy rabunku świątyni Mananna. Wtedy ci co mieli płynąć z rogatą wiedźmą załadowali się na statek Vasilija i odpłynęli póki jeszcze było ciemno. Wszyscy jeszcze przed akcją spodziewali się, że reakcja władz będzie potężna. Zapewne nie mniejsza niż w zimie gdy uwolnili Złotooką. Chociaż teraz chyba nie powinni zamknąć miasta i portu skoro był środek sezonu. Do końca jednak nie było wiadomo czego się spodziewać po bluźnierstwie jakim było splądrowanie najważniejszej i najbogatszej świątyni w mieście. Obie łotrzyce były zdania, że będą szukać przede wszystkim zrabowanych precjozów stąd był to zbyt gorący towar aby go tam trzymać. Właściwie tam był on bezużyteczny. I dlatego padł pomysł aby Merga zabrała go ze sobą do swojej ojczyzny co miało jej pomóc przekonać współplemieńców do swoich racji. No ale ostatecznie co się w mieście działo po ich odpłynięciu tego nie wiedzieli. I to był jeden z powodów jakie skłoniły wyrocznię aby wysłać kogoś tam z powrotem.

- Egonie mnie jeszcze trochę czasu zajmie zebranie więcej ochotników na tą wyprawę do was. Dobrze idzie, jarl jest nam przychylny. Te prezenty ze świątyni się przydały. Ale na razie dobrze by było aby ktoś od nas tam wrócił i zobaczył co tam się dzieje. Zaś trafiła się okazja bo jeden z naszych kapitanów będzie płynął na wschód i zgodził się kogoś tam podrzucić. - coś w ten deseń powiedziała mu właścicielka złotych oczu i rogów jakie robiły takie wrażenie na Lilly. Chociaż dzięki magii potrafiła przemienić się w dość zwyczajnie wyglądającą dziewczynę jaka rysami twarzy była trochę podobna do jej prawdziwego oblicza.

Wyrocznia miała też wizje. Wizje dotyczące czarnego rycerza. Egonowi też on się już śnił parę razy. Chociaż tutaj w Norsce to jakoś nie. Zdaniem Mergi tutaj zew Sióstr jaki objawiał się głównie poprzez sny i wizje był słabszy niż w niewielkim, nordlandzkim porcie i okolicy. O ile wiedział to póki tam byli to chociaż niektórzy kultyści mieli jakieś nietypowe sny a Starszy uczulał aby mieć na nie baczenie.

- Ten czarny rycerz objawi się we krwi. On poprowadzi nas do walki. Myślę, że może mieć to coś wspólnego z tym odwołanym turniejem. Możliwe, że mimo wszystko się odbędzie. Zwracaj uwagę na męża w czarnej zbroi. Z krwawym słońcem na piersi. Chociaż może i będzie to i czerwona Gwiazda Chaosu. Tego nie jestem pewna. Słuchaj zewu Norry Egonie. I miej baczenie na innych. Ten czarny rycerz już tam może być. Zapewne też słyszy zew Sióstr jeśli jest ich wybrańcem. - zdaniem rogatej zebranie tych porozrzucanych w czasie i przestrzeni elementów było niezbędne aby pewnego dnia czy nocy można było wezwać Siostry z powrotem na ten ziemski padół. I to właśnie gdzieś tam, w na w pół zapomnianym miasteczku portowym które zbudowano na terenie dawnej wioski. A ta powstała jeszcze zanim Siostry dostąpiły unieśmiertelnienia w Eterze i wciąż stąpały po tym świecie. No i jako wsparcie dla siebie i reszty kultu miał przywieźć grupkę ochotników jacy do tej pory dali się przekonać wyroczni lub wyczuwali zew którejś z Sióstr. Widział ich teraz na sąsiednich ławkach bujającej się na zimnych, stalowych falach łodzi.

Lars. Dokładniej Lars Half Oks. Czy jakoś tak. Pochodził z którejś z dalekich, południowych kolonii Norsmenów. W swojej kolczudze, hełmie, tarczy w neutralnych barwach, mieczu i toporze u pasa wyglądał jak zawodowy żołnierz dowolnej armii. Niezbyt dobrze mówił w reikspiel. Właściwie dość słabo. Za to nieźle w estalijskim czy tileańskim więc mógł uchodzić za marynarza czy najemnika z dalekich stron. Bo wojował równie często jak handlował i żeglował. Wydawał się mieć w sobie coś z kupca i miał żyłkę do interesów. Okazało się, że nawet parę lat temu był w Neus Emskrank tylko wówczas był częscią bretońskiego statku i nie spędził tam kilka dni gdy uzupełnianio zapasy i handlowano winem. On sam pamiętał głównie wizyty w zamtuzach i tawernach to nawet trochę był ciekaw co się tam zmieniło od tamtego czasu. W kwestiach wiary wydawał się nie poświęcać za bardzo żadnemu z patronów.

Bjorn za to w ogóle nie mówił w reikspiel. Chyba nie mówił żadnym południowym językiem. Dorównywał masą i gabarytowi Egonowi i ze swoim ponurym, dzikim spojrzeniem, zaniedbaną brodą wydawał się ucieleśnieniem barbarzyńcy z północy. Całkiem słusznie. Był jednym z niesławnych berserkerów i walczył dwuręcznym toporem. Ale jednoręcznym czy mieczem, maczugą, pięściami i zębami też ponoć był równie skuteczny. Miał zapewnić siłę argumentów gdyby jej było potrzeba. Ale Merga wybrała go ze względu na poświęcenie Normie. Nawet na dalekiej północy wydawał się być czuły na jej zew. Zapewne ze względu na swoją dzikość. Ponoć też umiał obłaskawiać wilki i niedźwiedzie a nawet z nimi rozmawiać. Co pasowało do jego ledwo zszytego futra jakie na sobie nosił jakby gardził bardziej cywilizowanymi ubraniami. Więc nawet na tle swoich współplemieńców wygladał barbarzyńsko.

Raisa zaś była rodowitą dziewczyną z Imperium. Ale to musiało być z pół wieku temu jak to jeszcze w porcie zażartował Vasilij. I nic dziwnego wyglądała jak stara, pomarszczona, wredna jędza. Wypisz wymaluj stereotym wioskowej guślarki. Podobno przed dekadami została porwana z przybrzeżnej wioski czy też sama ścigana przez prawo za czary uciekła do Norsci. A może jeszcze jakoś inaczej. Woniała równie nieprzyjemnie jak Strupas i była wredną jędzą. Jednak zachowała pamięć o reikspiel jakim gardziła. Bo w Norsce uważano go za język niewolników. Zdaje się, że Merga nakłoniła ją do powrotu do znienawidzonego Imperium kusząc ją wizją odegrania się na ciężmiężycielach z dawnych lat. Bo myśl o wrzodach i czyrakach jakie pokryją słabeuszy z południa rozgrzewała jej stare serce. Bardzo radowała się też na możność poznania miejsc po jakich stąpała sama czcigodna Oster. Słowa wyroczni o odnalezieniu jaskini w jakiej przed mileniami ta półboska istota pracowała rozpalał wyobraźnię starej wiedźmy.

Astrid zaś była córką jarla. Właściwie jedną z jego córek. Dorodna, pełna kobiecości piękność była zbyt daleko od dziedziczenia aby liczyć na jakiś poważniejszą schedę po ojcu jaki przecież miał całkiem sporo potomków z różnymi kobietami. Więc musiała polegać na dobrym ożenku albo zdobyciu własnej sławy i chwały. Poza atrakcyjnym wyglądem miała talent do języków obcych. I czasem służyła ojcu jako tłumacz. Z całej grupki ona chyba najlepiej mówiła w reikspiel. Chociaż na imperialne ucho Egona to czy dałby się nabrać, że jest z Imperium czy nie to trudno było mu ocenić. Napewno miała zbyt prosty język aby uchodzić za szlachciankę czy osobę z wyższych sfer. Całkiem nieźle mówiła też w kislevskim i bretońskim. Więc w Neus Emskrank mogła jeszcze udawać kobietę z którejś z tych nacji. Bo imperialni rzadziej znali te języki chociaż w porcie trzeba było spodziewać się przedstawicieli tych nacji. Choćby Fabienne von Mannlieb była rodowitą Bretonką. Ostatecznie za kogo by miała podszyć się w mieście mieli zdecydować na miejscu. W reikspiel mówiła chyba nawet lepiej niż Lars i Raisa. Z tą ostatnią w naturalny sposób tworzyły żywy kontrast. Młodość, jędrnośc i ciekawość z jednej oraz starość, zmarszczki i złośliwość z tej drugiej strony. Astrid i chyba Lars jako jedyni zdradzali ciekawośc miejsca do którego płynął i traktowali to niczym awanturnicy nową przygodę. Córka jarla koniecznie chciała poznać tą niesamowitą istotę jaką była Soria, córka samej boskiej Soren. A i opowieści o jej koleżankach też wydawały się ją ciekawić.

Ostatnim pasażerem był Zog. O nim trudno było coś powiedzieć. Egon ujrzał go dopiero w porcie gdy przyszedł aby odpłynąć na południe. Pomimo trzech dni podróży morskiej w odkrytej łodzi ani razu nie widział jego twarzy bo zawsze miał na głowie kaptur. A pod nim głowę obwiązaną szalem, chustą albo jakąś maskę na twarzy. Wszystko to kryło się w cieniu kaptura a i on sam chyba ani razu się nie odezwał. Niemniej wedle słów chociaż był niewidomy to Ptasi Bóg błogosławił mu innymi zmysłami i jego strzałom także. Pomimo braku standardowych oczu był w stanie dostrzec rzeczy niewidoczne dla innych. Był też wytrawnym strzelcem, tropicielem i łowcą jaki potrafił siać w pojedynkę postrach w szeregach wroga jeśli miał swobodę działania. Zwłaszcza w lesie. I właściwie na tych słowach Egon musiał bazować bo przez całą podróż Zog nie zwrócił się do niego ani razu. Zresztą chyba do nikogo. W każdym razie nie słyszał aby kapturnik coś mówił do kogoś albo ktoś do niego.

Rozmyślania i wspomnienia przerwał mu gwałtowniejszy ruch łodzi. Byli już blisko brzegu i fale stały się bardziej odczuwalne. Jeszcze ostatni wysiłek wioślarzy i dobili do plaży. Ta jednak była mało reprezentacyjna. Nie tak biała jak ta w pobliżu Neus Emskrank. Zaś w głębi widać było szary, niegościnny krajobraz Diabelskich Mokradeł. Niezbyt daleko bo tam wiecznie wisiała mgła. Trzeba było wyskoczyć za burtę i zabrać z łodzi swoje rzeczy. Na razie nie było widać żywego ducha. I nie powinno tak blisko słonych bagien. Ale licho nie śpi jak mawiali w Imperium. Egon nie do końca był pewien jak daleko stąd jest do miasta. Na oko to chyba powinno być dzień lub pół do wylotu zatoki nad jaką położone było miasto. Stamtąd jeszcze około pół dnia wzdłuż jej niskiego, zachodniego brzegu aby dotrzeć do samego miasta. Wcześniej najdalej był w okolicach wrakowiska, tutaj na pograniczu bagien był pierwszy raz. Gdyby doszli do wrakowiska to już by wiedział gdzie są. A aby tam dojść właściwie wystarczyło iść brzegiem morza na wschód. Do zmroku mieli jeszcze z kilka dzwonów ale póki co byli pomiędzy morzem a owianymi złą sławą bagnami zaś z nieba padała monotonna mżawka.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Portowa; Aleja Mew; tawerna “Wesoła mewa”
Czas: 2519.07.21; Aubentag; południe
Warunki: jasno, ciepło; dość cicho na zewnątrz: dzień, mżawka, łag.wiatr; chłodno (0)



Rosalia



Zew jaki sprowadził ją na ten imperialny krańce świata ucichł. Co prawda nie słyszała go regularnie. Ale raz na tydzień, parę dni, może rzadziej lub częściej miała jakiś sen. W nim widziała jakieś obrazy, postacie, słyszała głosy, zabawę, śmiech. A wydawało się to ledwo zapowiedzią tego co powinna znaleźć na miejscu. I tak dotarła aż tutaj. Do mieściny nad brzegiem morza o jakiej wcześniej nigdy nie słyszała. Miasto też było dziwne. Nie spotkała jeszcze miasta w którym tyle budynków byłoby pustych. Zresztą wcześniej też nie widziała morza. Dopiero tutaj. Chociaż miejscowi mówili, że to co widać z portu i w ogóle z miasta to tylko zatoka wrzynająca się w ląd. A prawdziwe morze jest za nią. Ale tego prawdziwego morza to już z brzegu miasta nie było widać.

Jednak straciła ślad. Miała wrażenie, że przybyła do miejsca jakie widziała w snach. Ale gdy wydawało jej się, że “to tu” jakoś nie mogła odnaleźć kolejnego tropu czy kroku. Nikogo tu nie znała. Niewielkie pieniądze jakie miała przy sobie się skończyły szybciej niż by chciała. Jak nie chciała żebrać na ulicy czy kupczyć tam własnym ciałem to musiała znaleźć sobie jakieś zajęcie. I tak zakręciła się wokół jednej z portowych karczm jakie tutaj nazywano tawernami. Czym różniła się karczma od tawerny tego właściwie nie umiała powiedzieć. Chyba tym, że było w niej wiecej marynarzy. W głębi lądu nie było ich prawie w ogóle. Może poza wielkimi, spławnymi rzekami ale tamci to rzeczni marynarze. A ci tutaj pływali po prawdziwym morzu.

W “Wesołej mewie” w jakiej znalazła pracę jako kelnerka było wesoło i gwarno. Chociaż klientela to była mieszanina zwykłych marynarzy, żołnierzy okrętowych, ladacznic i typów spod ciemnej gwiazdy. Wciąż była na etapie poznawania nowych ludzi i twarzy. I czekania. Na to aż coś się stanie. No i się dzisiaj stało. Wracała ze sklepu w jakim była pierwszy raz i wydawało jej się, że jak skręci w nową dla siebie ulicę to szybciej wróci do swojego domu. Jeszcze była dość wczesna pora, w sam raz aby jeszcze po powrocie coś zjeść czy odpocząć przed swoją zmianą w “Mewie”. A tu się okazało, że w plątaninie pustawych zaułków i opustoszałych kamienic nie może wrócić do znajomych rejonów. A jeszcze zaczęło mżyć. Nie był to pełnowymiarowy deszcz ale nie był to czynnik jaki zachęcał do pozostania na zewnątrz. Co robić? Próbować wrócić do sklepu i iść tak jak poprzednio? Próbować dalej dotrzeć w znajome okolicy wynajmowanego mieszkania albo “Mewy”? Rozglądała się dookoła próbując wyłapać z tej pustawej okolicy jakiś znajomy element który mógłby jej pomóc zorientować się gdzie się dokładnie znajduje. Właściwie to nic strasznego się nie stało. W którąkolwiek stronę by nie poszła pewnie w końcu trafi na coś znajomego co pozwoli jej wrócić do domu. Tyle, że zajmie jej to więcej czasu a ta mżawka nie była zbyt przyjemna. I jak się rozglądała dojrzała syrenę.




link: https://i.imgur.com/v9oZyCz.jpeg

W końcu to miasto było nad morzem więc te morskie motywy były tu powszechne a w głębi lądu skąd pochodziła prawie nieznane. Więc rzeźba syreny chyba nie była aż taka dziwna. Ale jak się jej przyjrzała to miała wrażenie, że jest w niej coś znajomego. Czyżby widziała coś takiego w swoich snach? Nie była tak do końca pewna. Może. Może tak, może nie. Widywała w tych snach różne rzeczy ale niewiele z tego utrwalało się w pamięci. Ale jakaś wilgoć była w tych snach. Teraz co prawda mżyło więc nic dziwnego, że ją czuła na skórze. Czy we śnie też mżyło? Czy to może krople tryskające z fontanny?

Zorientowała się, że ta kamienna syrena jest wewnątrz jakiegoś zarośniętego podwórza kamienicy. Widziała ją przez kraty okna parteru. Te już były stare no ale nie aż tak by je wygiąć gołymi rękami. Drzwi frontowych od dawna nie było. Więc bez trudu dało się przejść na drugą stronę. Gdy znalazła się wewnątrz opuszczonego podwórza mogła się lepiej przyjrzeć rzeźbie. To musiała być niegdyś fontanna. Teraz od dawna nieczynna była zarośnięta trawą, zleżałymi liśćmi i błotem. Aż dziwne, że ten posążek półryby był od nich w miarę czysty. Kobieca połowa rzeźby wydawała się mieć obce ale piękne i dostojne rysy twarzy. A i na biuście artysta nie oszczędzał i aż miło było na nich oko zawiesić. Przez moment Rosali wydawało się, że znów słyszy kuszący szept w swojej głowie. I może sięgnąć ku tym pięknym piersiom. Tylko jak najbardziej żywym i pełnym życia a nie twardym, zimnym i kamiennym. Nawet się nie zorientowała kiedy dłoń spoczeła jej na jej biuście posągu. Miała wrażenie, że zaciska dłonie na piersiach żywej kochanki a ta jęczy z zadowolenia. A kolejna jest tuż za nią i podobnie traktuje jej własne. Nie widziała jej twarzy bo ta była za nią ale czuła jak zanurza dłoń w jej miękkich, przyjemnych w dotyku włosach. Jak przez chwilę mignął jej przed oczami ich nietypowy, granatowy odcień. Dopiero perlisty, dziewczęcy śmiech zza jej plecami ją otrzeźwił.

- Tylko się nie zakochaj w niej bo będzie to bardzo nieszczęśliwa miłość! - zawołała prześmiewczo jakaś kobieta. Gdy Rosalia się odwróciła ujrzała jak tamta opiera się o parapet okna na pierwszym piętrze. Była tam od początku? Czy teraz skądś się tam wzięła? Tego dziewczyna z Ostermarku nie była pewna. Póki się tamta nie odezwała wydawało jej się, że jest tu sama.

- I co się tak sama tu szwendasz? Nie wiesz, że to nie jest zbyt bezpieczne? I to kobiecie. Takiej młodej i samej? Prosisz się o kłopoty. - tamta kontynuowała nie zmieniając swojej pozycji. Dzieliło ich z pół podwórza no i piętro. A brzmiało to trochę jak zaczepka nie zwiastująca nic dobrego. Zwłaszcza takim bezczelnym, kpiącym tonem. Jakby trafiła na kogoś z jakiejś bandy. Mrok piętra sprawiał, że poza twarzą jaka się wychylała poza parapet Rosalia niezbyt widziała resztę. Ale przez chwilę wiatr zawiał trochę mocniej więc zwiał kosmyk jej włosów. W nietypowym granatowym odcieniu. Tamta jednak po tym jak ją zagaiła czekała teraz na odpowiedź.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-04-2024, 07:59   #213
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Potężna sylwetka wojownika majaczyła na burcie łodzi. Egon był odziany w swój zwykły płaszcz podróżny, pod którym skrywał się skórzany kaftan, a także zaczepiona na żelaznym łańcuchu, podbita metalem pała. Obok zaś, oparty o burtę, okutany w czarny kawałek szaty, znajdował się pokaźnej wielkości topór, który Egon kiedyś miał nadzieję wbić w karki zapatrzonych w siebie i zadufanych rajców miejskich. Gniew i nienawiść kierowały wielkim wojownikiem, lecz szał bojowy zawsze zachowywał na bitkę.

Podróż łodzią sprzyjała rozmyślaniom nad tym, co przed nimi, choć znalazł się także i czas na wspomnienia.

Wizyta w dalekiej Norsce była niczym powrót - choć Egon nie był tam nigdy - powrót do kraju, który należał do niego. Do kraju, w którym, tak jak jego mroczny patron, wyznawał siłę i dostrzegał piękno bitwy, a także piękno strumieni krwi lejących się z rozciętych arterii wrogów. Wojownicy z Norski, tak samo, jak i on, doceniali siłę ramion i doceniali także, ile może zdziałać zaciśnięta pięść, rozbijająca się na wrażej czaszce. Imponowało to Egonowi. Wiele by dał, żeby Merga, zapatrzona w swe guślarskie zapędy zawierzyła zwyczajnej wojence i pozwoliła zebrać zbrojną drużynę, która miałaby obalić zakłamane rządy ręki imperatora.

Nie zapowiadało się na to jednak. Aby opanować miasto, potrzeba było sprytu, knucia i dobrej dozy cierpliwości. Nie było to Egonowi w smak, jednak prawdą było, że czysto kalkulując siłę miasta, przewyższali ich. Nie miał jednak wątpliwości, że kiedy Neues Emskrank spłynie krwią, on będzie tam pierwszy.

Podczas pobytu w Norsce, Rogata zdawała się być zajęta przede wszystkim swoimi, pokrętnymi sprawami. Było to po myśli Egona: sam wolał zapoznać się z ziemiami północy na swój sposób.

Wieści o czarnym rycerzu przyjął ze skinieniem głowy, a także misję, którą powierzyła mu Merga. Wszelkie gusła, w ogóle, Egon traktował z niepewnością. Wizje z pewnością były przydatne, ale z drugiej strony, mogły oznaczać cokolwiek. Toteż zaakceptował misję Rogatej bez większego entuzjazmu. O wiele bardziej podobała mu się perspektywa powrotu do miasta i szkodzenia raz jeszcze szlachcie.

Poznani niedawno towarzysze sprawiali, że wierzył, że wkrótce jego cele ziszczą się: Zog, Astrid, Lars, Bjorn i Raisa zdawali się być dobrymi nabytkami dla kultu. Podczas podróży czasem wdawał się w rozmowę, przede wszystkim z Bjornem i Larsem, którzy byli mu najbliżej z powodu ich fachu: wydawało się, że Lars widział jeszcze więcej bitki, niż on sam, zaś Bjorn dorównywał mu i być może przewyższał siłą. Astrid i Raisa, jak to kobiety, chodziły swoimi ścieżkami, zaś Zog nie gadał z nikim.

Wreszcie, przetrawiwszy wszystkie swoje rozmyślania i kiedy postanowił, że dość planowania i wracania do przeszłości, przemówił do swoich nowych kamratów:

– Kamraci! - Egon podniósł głos. Szum fal rozbijających się o brzeg nieomal zagłuszał go. – Czas naszej zemsty zbliża się i wkrótce carskie szumowiny utoną we własnej krwi. Ale! Trzeba fortelu i cierpliwości. Jestem poszukiwany w Neues Emskrank i powrót do miasta może zagrozić naszej misji. Tedy trzeba rozeznać się w zaprzyjaźnionej wiosce odmieńców, na południowy wschód od miasta. Znają mnie tam, będziemy tam bezpieczni. Któż wie, może znajdzie się tam i Strupas. Nie raz tam zajeżdżał.

– Zog, na tropieniu i przepatrywaniu znasz się najlepiej z nas. Pójdziesz przodem. Za tobą będę ja, Bjorn i Lars, żeby doskoczyć w razie niebezpieczeństwa. Astrid i Raisa pójdą na samym końcu. Ich też będziemy ubezpieczać. Omińmy bagna lub trzymajmy się ich obrzeży, a dalej puśćmy się prosto do wioski. Chodźmy!
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 26-04-2024 o 12:41.
Santorine jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172