Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2018, 10:47   #61
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gabrielle czuła jak jej serce chce wyskoczyć z piersi. Każdy krok po metalowych stopniach zdawał się trwać wieczność, a odgłos ciężkich butów na metalowych stopniach - ogłuszać. WIedziała, że gdy tylko dobiegną do szczytu poleci ołów. Nie spodziewała się niczego innego po pierwszym ostrzale. Wpadła na ostatni stopień i wycelowała, gotowa na ból który miał się zaraz pojawić. Odgłos walącego w szalonym tempie serca zniknął, zagłuszony dźwiękami wystrzałów. Gabrielle wpadła w rytm. Ostrzelać, przeryglować, ostrzelać… Charakterystyczne odgłosy zaskoczenia spustu, serii, odkliknięcia karabinu przy przeryglowaniu; zapętlone niczym klatki jakiegoś tandetnego filmu, zostały przerwane nieprzyjemnym stuknięciem pustego magazynku. Francuzka poczuła jak szalejące do tej pory serce stanęło.

Teraz to poczuje, ten ból… Wzięła trwający ułamek sekundy oddech. Ból jednak nie nadszedł. Nie oberwała. Jeszcze chwilę powalczy… jeszcze tylko trochę. Musiała działać. Szybko. Jeśli miała to przeżyć to tylko dzięki zaskoczeniu.
- Casse-toi! - Wzięła zamachnęła się w kierunku najbliższego niemca, używając Mausera jak pałki.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-04-2018, 23:05   #62
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Nagły okrzyk w języku angielskim zaskoczył Johna. Pomimo iż wiedział, że brytyjski oddział abordażowy - a raczej ta jego część, która przeskoczyła przez burtę Altmarka podczas pierwszej kolizji z Cossackiem - rozproszył się po statku i jego członkowie mogli być w zasadzie wszędzie, to nie spodziewał się, że zaplączą się akurat tutaj. W dodatku nakryli go na czynności, którą John zwykł był wykonywać najpierw w zaciszu oficerskiej kabiny, a później w pokojach, w których mieszkał jako pracownik ambasady. Nie pozostało mu nic innego, jak z godnością dostosować się do sytuacji wymuszonej niecodziennymi, bojowymi warunkami. A poza tym myśleć - i to szybko.
- Miej oko na niego - rzucił do Curtisa wskazując gestem głowy Niemca - a ja zobaczę, kto to.
Oficer szybkim ruchem narzucił na siebie brytyjską pelerynę i włożył na głowę charakterystyczny, talerzykowaty hełm Brodiego. Wystające spod peleryny spodnie różniły się nieco odcieniem od brytyjskich, ale niezbyt mocno - John miał nadzieję, że napotkani brytyjscy marynarze nie będą zwracali zbyt wielkiej uwagi na kolor spodni, widząc ponad wszelką wątpliwość brytyjski hełm, pelerynę i karabin... a na dokładkę słysząc najprawdziwszą gwarę z Estuary, absolutnie nie do podrobienia przez ewentualnych niemieckich szpiegów.
- 'Ere, lads!* - krzyknął przez wpółotwarte drzwi. Karabin miał w pogotowiu - to mogła być niemiecka prowokacja. Jeśli do pomieszczenia wejdą Niemcy, John miał zamiar strzelać, jeśli Brytyjczycy - wyjaśnić powód zamieszania i poprosić o wsparcie w zdobyciu mostka.

__________________________________________________ ___________
* (ang.) Tutaj, chłopaki!
 
Loucipher jest offline  
Stary 12-04-2018, 23:36   #63
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
Sytuacja robiła się coraz mniej korzystna. Norweg był niemalże przyparty do muru. Wykonanie polecenia Niemca oznaczało niepowodzenie misji, lecz z drugiej strony żołdak miał w ręku dobry argument. Ważną kwestią było jeszcze pojawienie się Anglików.
Sekunda na zastanowienie. Może nawet krócej. Cios wymierzony w brzuch aryjczyka.
- Help me, lads! - wrzasnął mając nadzieję, że Tommy's mu pomogą i przebiją się przez niemiecką obronę.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline  
Stary 13-04-2018, 16:09   #64
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17

Czas: 1940.II.16; godz. 23:45
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład “Altmark”, śródokręcie
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



st.ag Baumont, mł.ag Gulbrand; poziom IV; galeryjka



Atak francuskiej agentki Spectry spotkał się z twardą, niemiecką obroną. Gdzieś w pobliżu usłyszała i rozpoznała okrzyk Edvarda więc też gdzieś tu był ale nie miała czasu się rozglądać. Jej zdobyczny karabin zderzył się z karabinem niemieckiego marynarza który zdołał się nim zasłonić przed nadchodzącym ciosem. Po nim nastąpiło szaleńcza seria trzasków, stuków i przyspieszonych oddechów gdy dwójka przeciwników toczyła ze sobą pojedynek. Gabrielle udało się zdzielić kolbą przeciwnika na co ten ugiął się od siły ciosu i cofnął o krok. Ale zaraz zrewanżował się jej i jego karabin trzasnął Francuzkę mocno i boleśnie. Ostatecznie jednak agentka Spectry zdołała trafić go jeszcze raz i wreszcie chyba jej przeciwnik miał dość. Rzucił swój karabin, podniósł ręce do góry i krzyknął - Nicht schießen! Ich gebe auf!* - wyglądało więc na to, że choć Baumont nie wyszła z tego pojedynku bez szwanku i trafienie piekło ją i bolało to jednak przeciwnik oberwał gorzej i miał dość.

Zorientowała się, że te kilka widocznych sylwetek też nie wydaje się zbyt skorych do otwarcia ognia i wznowienia walki. I chyba byli ranni. Ocalały brytyjczyk za jej plecami też przykląkł ciężko opierając się o balustradę galeryjki i mniej więcej uniósł swój karabin w stronę reszty żywych na tej galeryjce. Pewnie mierzył do Niemców i im miało to dać do myślenia jednak w osłabionych ranami i pogodą karabin chwiał się podobnie jak te w niemieckich rękach. Za to statek już prawie zatrzymał się całkowicie. Dudniący dotąd gdzieś przez grodzie i pokłady rytm silnika zamilkł. Na całej galeryjce zostało już tylko jedno ognisko walki. Dwóch ludzi przy schodach okładało się pięściami tarzając się po pokładzie galeryjki.

Edvard mógł się przekonać, że bliżej mu do wykładowcy z jakiejś katedry niż do jakiegoś zakapiora z ulicy. Nie dość, że niemiecki oficer postrzelił go gdy Norweg go zaatakował to jeszcze okazał się wymagającym przeciwnikiem. Kula która rozerwała ubranie norweskiego agenta Spectry podobnie potraktowała bok agenta. Zapiekło i zabolało ale mimo to Niemiec dał się zaskoczyć gdy nieuzbrojony człowiek w brytyjskim mundurze rzucił się na niego z gołymi rękami. Z początku więc Gulbrand zdobył na tyle przewagi by trafić pięścią w żołądek Niemca. Potem trafił jeszcze raz ale w końcu przeciwnik zrewanżował się trafiając go na odlew lufą pistoletu. Udało mu się wykorzystać moment by zdobyć przewagę i trafić w Norwega jeszcze raz i rzucić go o barierkę. Edvard poczuł na plecach twardą barierkę za jaką niedawno się chował przed Niemcami ale zaraz pięść Niemca wylądowała w jego żołądku. Zaraz wylądowała by pewnie ponownie ale akurat statek bujnął nieco mocniej na jakiejś fali i niemiecki oficer stracił równowagę na śliskim pokładzie. Edvardowi udało się więc zyskać moment na oddech i doskoczyć do niego ponownie.


---

*Nicht schießen! Ich gebe auf! - (niem.) Nie strzelaj! Poddaję się!



mł.ag Wainwright; poziom II; nadbudówka



Miny brytyjskich marynarzy wyrażały mieszaninę zaskoczenia, podejrzliwości i niedowierzania. Co prawda głos odpowiadający po angielsku zwabił ich do suszarni jednak trójka nie do końca ubranych ludzi, z czego dwójka mająca na sobie mieszaninę różnych ubiorów z dwóch zwalczających się stron i jeden bez żenady przebierający się w ubrania strony przeciwnej wzbudzały w nich ostrożność. Zwłaszcza te zmięte i przemoczone brytyjskie mundury widoczne na podłodze przykuwały ich wzrok.

- Hej, chłopaki, to ja. - przełomem okazała się znajomość Curtisa. I to, że czy suchy czy mokry, czy w pełni brytyjskim ekwipunku czy nie to i rozpoznawał i był rozpoznawalny przez chłopaków ze swojego oddziału. Trójka marynarzy z tej samej jednostki szybko wyjaśniła sobie ten niecodzienny powód do przebieranek w niemiecką garderobę i porzucenie przemoczonych, brytyjskich mundurów.

Ranny, niemiecki marynarz zachowywał się spokojnie kończąc obwijanie swoich ran czym się dało by zatamować krwawienie. I wcale nie wydawał się skłonny ani do ucieczek ani w ogóle do opuszczania tego przyjemnie ciepłego i suchego miejsca. Dwaj nowo przybyli członkowie zespołu abordażowego po wyjaśnieniu z Curtisem aktualnej sytuacji popatrzyli na agenta Spectry. - To co teraz sir? Chyba zastopowaliśmy wreszcie tą krypę. - zapytał jeden z nich czekając na zdanie oficera. “Altmark” rzeczywiście zwolnił już do tego stopnia, że bez widoku na morze ciężko było się zorientować czy jeszcze płynie czy już tylko biernie dryfuje na falach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 19-04-2018, 22:36   #65
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
John odetchnął z ulgą widząc, że udało się po pierwsze znaleźć suche ubrania, które powinny zabezpieczyć wychłodzonych Brytyjczyków przed zamarznięciem, po drugie wyjaśnić powód tej nagłej przebieranki przybyłym marynarzom i po trzecie wyraźnie wzmocnić oddział, który mógł się przydać do przechylenia szali zwycięstwa w bitwie na mostku na stronę aliantów. Jedyne, co należało teraz zrobić, to wrócić na mostek, do Gabrielle i jej ludzi.
Kapitan zakończył zakładanie suchego, niemieckiego munduru marynarskiego, który przykrył brytyjską peleryną i hełmem Brodiego. Przemoczony brytyjski kombinezon i bieliznę zostawił w suszarni - sorty mundurowe nie stanowiły tajemnicy państwowej i było jasne, że Abwehra ma na stanie kilka własnych na okoliczność tajnych misji, w dodatku w lepszym stanie niż te, które angielski oficer jeszcze niedawno miał na sobie.
- Wracamy na górę, chłopaki - powiedział John. - Na mostku są nasi ludzie, potrzebują pomocy w walce z Niemcami.
- A co z nim, sir? - Curtis kiwnął głową wskazując niemieckiego marynarza, który zaprowadził brytyjskich żołnierzy do suszarni, a który nadal obwiązywał sobie rany kawałkami podartych mundurów.
John o czymś sobie przypomniał.
- Pomóżcie mu. - zakomenderował. - Zaprowadził nas tu i dał świeże ciuchy, obiecaliśmy mu, że za to opatrzymy mu rany.
Brytyjscy żołnierze, używając osobistych zestawów opatrunkowych i kawałków materiału wyciętych z rozwieszonych tu i ówdzie mundurów, wprawnie opatrzyli rany niemieckiemu marynarzowi. Po paru minutach Niemiec wyglądał już jak żywa reklama oddziału urazowego szpitala Jej Królewskiej Mości w Haslar. Rana postrzałowa brzucha została fachowo zaopatrzona, strzaskane ramię przybandażowane do klatki piersiowej, mniejsze rany i zadrapania przemyte oraz przewiązane bandażami i kawałkami tkaniny.
Opatrzywszy rany, John utkwił wzrok w niemieckim marynarzu.
- Gibt es hier vielleicht irgendwo ein Lazarett? Medikamente?* - zapytał.


__________________________________________________ ___________
* (niem.) Jest tu gdzieś w pobliżu lazaret? Lekarstwa?
 
Loucipher jest offline  
Stary 19-04-2018, 23:57   #66
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
"Jest różnica między królem Salomonem a Jørgenem Hattemakerem" - to tradycyjne przysłowie z rodzimych rejonów pasowało w tym momencie idealnie do Edvarda. Dobrze wyszkolony żołnierz wymierzał celne ciosy, a trzydziestoośmioletni Norweg przyjmował je niczym worek treningowy. Widać było, że Edvard Christian Gulbrandsen nie był zawodowym żołdakiem. Okrętem jednak zakołysało, co pozwoliło zmienić nieco charakter pojedynku. Skandynaw wyprowadził cios w trzewia, a następnie go powtórzył.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline  
Stary 20-04-2018, 09:48   #67
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gabrielle oddychała ciężko, ściskając w dłoni Mausera. Przyglądała się stojącym niedaleko Niemcom. Była pewna, że ich broń na więcej naboi niż jej, tak samo jak tego że jeśli zechcą bez trudu ją trafią.

- Meine Herren ... das macht keinen Sinn. - Starała się mówić spokojnie, uważnie obserwując swoich przeciwników. - Dein Schiff ist langsamer geworden, unser nächstes wird das nächste sein und damit mehr von uns bekommen. - Powoli opuściła trzymaną w ręku broń i zerknęła w kierunku wciąż walczących mężczyzn. Wir wollen dich nicht töten, weil es keine Notwendigkeit gibt. Lege deine Waffe ab. Wir werden tun, wofür wir gekommen sind, und wir werden gehen, und Sie werden Ruhe haben.*

Zapadła cisza, cisza wypełniona hukiem fal i odgłosami zawiei. Gabrielle czuła jak podczas tej chwili odpoczynku, zaczyna do niej docierać zimno. Palce zaczęły robić się skostniałe. Zimne powietrze przebijało się przez mokry już sweter i cięło delikatną skórę. Jak tak dalej pójdzie padnie nim mężczyźni podejmą decyzję.

Na szczęście po chwili Niemcy poddali się. Agentka z ulgą obserwowała jak składają na pokładzie swoją broń. Obróciła się w kierunku trwających w zwarciu mężczyzn.
- Es betrifft Sie auch!- Starała się przebić swym głosem przez szum fal, ale nazbyt świadoma była tego, że wychodzi jej to z coraz większym trudem. Policzki były zmarznięte. Głos drżał od zimna. -Es ist genug!**

Musiała się ogrzać. To nie był koniec. Nadal nie znaleźli tego po co przyszli. A jej pomału zaczynało brakować sił. Zacisnęła dłonie w pięści zmuszając mięśnie do wysiłku.

_____________

*Panowie… to nie ma sensu. Wasz statek wyhamował, nasz zaraz będzie obok, a wraz z nim dotrze to więcej naszych. Nie chcemy was zabijać bo i nie ma takiej potrzeby. Złóżcie broń. My zrobimy to po co przyszliśmy i odpłyniemy, a wy będziecie mieli święty spokój.
**Was też to dotyczy! Wystarczy już!
 
Aiko jest offline  
Stary 20-04-2018, 19:13   #68
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 - Koniec 1-ej Misji :)

Czas: 1940.II.16; godz. 23:50
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład “Altmark”, śródokręcie
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



st.ag Baumont, mł.ag Gulbrand; mł.ag Wainwright; poziom IV; galeryjka



Niemiecki oficer stawił zacięty opór. Nieświadom a może nie chcąc przyjąć do wiadomości kapitulacji najbliższej grupki podwładnych mu marynarzy. W tych zmaganiach z Norwegiem przyłożył mu, i jeszcze raz, a potem znowu. Wreszcie zrzucił go z siebie i choć słaniał się i ciężko oddychał ustał na własnych nogach.

- Was machst du?! Aufstände! Nimm Gewehre!* - krzyknął na swoich ludzi ponaglająco. Edvard leżał gdzieś u podnóża mokrych, metalowych i cholernie zimnych schodów wciąż zbierając się po ostatnich ciosach niemieckiego oficera. Gabrielle było coraz trudniej ustać na nogach z przez dreszcze jakie ją złapały miała problem wymówić coś więcej niż kilka rozproszonych sylab naraz. Karna niemiecka załoga z ociąganiem i dość niemrawo pod krzykiem i wzrokiem oficera zaczęła ponownie sięgać po rzuconą dopiero co pod wpływem głosu rozsądku Francuzki broń. Wtedy huknął strzał. Mocny, karabinowy wystrzał.

Ciężko ranny brytyjski marynarz pozostający wciąż w pobliżu zabitego kolegi i schodów jakie niedawno szturmowali przypomniał o sobie wystrzałem z karabinu. - Don’t do this. - powiedział z trudem marynarz trochę oparty a trochę zawieszony na barierce galeryjki. Niemcy, oficer też zawahali się. Co prawda Anglik nie wyglądał zbyt dobrze i karabin wyraźnie mu się chybotał w dłoniach. Ale z pozostałej dwójki aliantów kobietę w żółtym olejaku rozłożyła febra z panującego zimna a mężczyzna dopiero łapał oddech przy schodach. Ich zaś była podobna ilość i mieli broń w zasięgu ręki. Ale też i ołów i pogoda dała im się we znaki. Najlepiej wyglądał ten niemiecki oficer ale w starciu z Edwardem stracił gdzieś swój pistolet więc teraz musiałby doskoczyć do któregoś z karabinów swoich ludzi. Przez chwilę więc ważyły się szanse i losy tak Niemców jak i aliantów. Obie strony były podobne liczebnie i podobnie oberwały podczas walk na niemieckiej jednostce zalewanej norweską, zimową burzą.

Przełomem okazały się kroki na schodach. Każdy bez względu na rany zdawał sobie sprawę, że są zbyt wymęczeni by stawiać opór nowym siłom. Ktoś kto nadchodził mógł właśnie przeważyć szalę na korzyść swojej strony. Tym kimś okazała się trójka Brytyjczyków w talerzykowatych hełmach. Dwóch marynarzy pod przewodem agenta Wainwrighta, względnie cali i z bronią w gotowości przeważyła wreszcie ten moment niepewności. Niemiecki oficer w końcu uniósł ręce do góry i skapitulował nie mogąc dłużej stawiać oporu przeważającym obecnie siłom aliantów.


*Was machst du?! Aufstände! Nimm Gewehre! - (niem) Co robicie?! Powstań! Łapcie karabiny!


---



Niedługo potem sytuacja się odmieniła całkowicie. Na pokład “Altmarka” dotarła kolejna partia oddziału abordażowego i rozproszyli się po zastopowanym tankowcu w którego groźnie były wycelowane lufy wszelakie z zacumowanego obok brytyjskiego niszczyciela. A gdy pozwalały na to nocne ciemności i władzctwo lutowej śnieżycy także i kolejną bojową sylwetkę odcinającą ewentualne manewry niemieckiej jednostce. Kolejną była bliskość norweskiego brzegu co jak wiedział zwłaszcza Edward były bardzo zdradliwe i niesprzyjające żeglowaniu, zwłaszcza w takich warunkach.

Brytyjscy marynarze uwolnili brytyjskich marynarzy. Okrzyk “Navy here!” wznosił się to tu, to tam ale pokład niemieckiej jednostki w końcu zalała ciżba w brytyjskich mundurach stopniowo przeładowywanych na brytyjskie niszczyciele. Wydawało się, że tych alianckich właśnie uwolnionych jeńców jest nadspodziewanie dużo. Czyli pierwotne podejrzenia wywiadu co do prawdziwej roli “Altmarka” jako jednostki współpracującej z niemieckimi rajderami okazała się słuszna.

W podobnym czasie trójka agentów Spectry też mogła poszczycić się wykonaniem głównego zadania. Udało im się przechwycić tajemniczy artefakt. Choć dostali cięgi jak nie od niemieckiej załogi to od norweskiej burzy. Dowodząca operacją z ramienia Spectry, st. agentka Baumont i mł. agent Wainwright byli w stanie poruszać się tylko dzięki pomocy innych. Hipotermia zawładnęła ich ciałami całkowicie. Trzęśli się jak w febrze i mieli trudności z koncentracją myśli i słowa. Na szczęście osłabienie dopadło ich gdy już zdołali zabezpieczyć artefakt i z pomocą mogła im przyjść część grupy abordażowej.

Brytyjczycy z Navy pomogli przenieść agnetom wywiadu i pakunek i ich samych. Francuzcej oraz mł. agentowi Gulbrandowi w lazarecie brytyjskiego niszczyciela musiała zostać udzielona pomoc medyczna. Ona miała rany i stłuczenia tam gdzie trafiło ją uderzenie niemieckiego Mausera on był obity niemiecką pięścią, butem i postrzelany z niemieckiego pistoletu. Brytyjskiemu agentowi Spectry też musiała być udzielona pomoc bo z hipotermią na morzu podczas takiej pogody nie było żartów.


---




Czas: 1940.II.17; godz. 07:30
Miejsce: Morze Północne; otwarte morze; pokład “HMS Cossack”, śródokręcie
Warunki: poranek, mroźno, deszcz, dość silny wiatr, średnie fale

Cała trójka dostała w kość podczas tej może dwugodzinnej eskapady w głąb norweskiego fiordu i na pokład niemieckiej jednostki. Gdy odespali w swojej kabinie w suchych łóżkach, ubraniach, pościeli okazało się, że jest już widno a z pokładu widać były Wyspy. Pokład po przyjęciu wielu uwolnionych jeńców był przepełniony. Ale wszyscy znosili to bez zgrzytu i dominowała atmosfera triumfu, satysfakcji i radości z powodu dokopania wreszcie tym cholernym Hunom i uwolnienia marynarzy z zatopionych brytyjskich jednostek. Norweg najbardziej fizycznie ucierpiał podczas ostatniej nocy więc był najbardziej obolały z całej trójki. Francuzka choć cierpiała na pewien dyskomfort mogła jeszcze uznać, że mniej więcej jest w porządku. jedynie Brytyjczyk wyszedł z ostatniej nocy bez szwanku. Teraz o ponurym ale jednak poranku, gdy przespali resztę nocy w łóżkach jakie im użyczono w kajucie oficerskiej hipotermia wydawała się nocną marą. Więc mimo, że parę godzin temu mogła w pechowych okolicznościach wykończyć ich na dobre teraz całkowicie straciła nad nimi swoją władzę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-04-2018, 15:10   #69
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
Post wspólny, vol. 1

Zadane niemieckiemu marynarzowi pytanie trafiło najwyraźniej w próżnię. Otępiałym z bólu wzrokiem wpatrywał się w Johna, jakby nie rozumiał, o co pyta angielski oficer. John zrozumiał, że strach i ból wywołały u Niemca szok. Nie mając czasu zajmować się nim dalej, gestem ręki wskazał swoim towarzyszom wyjście z pomieszczenia. Po chwili buty brytyjskich marynarzy dudniły nierównym rytmem po schodach prowadzących na mostek. Dotarli tam w samą porę, by usłyszeć strzał oddany przez rannego brytyjskiego marynarza i ujrzeć Gabrielle usiłującą pertraktować z niemieckimi marynarzami oraz Edvarda leżącego u stóp niemieckiego oficera obok tajemniczej skrzyni.

John ostatkiem sił uniósł karabin, tuż za nim zrobili to jego towarzysze. Wystarczyło. Niemieccy marynarze jeden po drugim zaczęli rzucać broń i unosić ręce do góry, a niemiecki oficer, który jeszcze chwilę temu dziarsko okładał Norwega pięścią i ponaglał swoich ludzi do ponownego ostrzelania Brytyjczyków, zapadł się w sobie bezsilnym gestem, po czym powoli, niechętnie również podniósł ręce do góry. Walka była skończona.

Edvard zrozumiał, że walka się skończyła dopiero, gdy niemiecki oficer wstał z uniesionymi do góry rękoma. Norwega bolało całe ciało, a w szczególności miejsce, w którym nabój rozerwał skórę. Przez chwilę leżał jeszcze na zimnym pokładzie absorbując jego chłód. Dopiero z pomocą jednego z marynarzy udało mu się osiągnąć pionową pozycję. Po kilku głębszych oddechach z niemal stoickim spokojem spytał, czy anglicy zawsze muszą się spóźniać. Na widok zdziwionej miny wybawiciela spróbował się zaśmiać.

Gabrielle spięła mięśnie wsłuchując się w kroki na schodach. W każdej chwili była gotowa skoczyć w stronę pozostałych niemców, by kontynuować walkę. Gdy tylko na pokład wybiegł John wraz z towarzyszącymi mu marynarzami, Francuzka uznała, że czas najwyższy pozwolić ciału zrobić to na co ma ochotę od dłuższego czasu. Powoli osunęła się na pokład siadając tyłkiem na zimnej kracie i podciągnęła kolana pod brodę trzęsąc się. Początkowo delikatne drgawki z każdą sekundą nabierały na sile do momentu, w którym Gabrielle musiała się całkowicie skupić na tym by utrzymać pozycję siedzącą.

Gdy jakieś silne ramiona podźwignęły ją do góry, nie była w stanie stawić jakiegokolwiek oporu. Trzęsąc się, wtuliła się w męskie ciało, mając nadzieję że kimkolwiek jest jej wybawca niesie ją właśnie na rodzimy niszczyciel, a nie do jakiejś ciemnej kajuty na Altmarku.

John wpatrywał się w skuloną, siedzącą na pokładzie Francuzkę. Miał ochotę podejść do niej i narzucić na nią choćby pelerynę, którą miał na sobie, ale ze zdumieniem odkrył, że jego własne kończyny odmówiły mu posłuszeństwa. Najwyraźniej mimo włożenia suchych ubrań jego organizm nie był w stanie poradzić sobie z dojmującym mrozem, jaki musiał tak długo znosić. Ciałem Anglika wstrząsały dreszcze równie gwałtowne jak te, które miotały siedzącą nieopodal Gabrielle. John nie protestował, gdy silne marynarskie ręce wzięły go z obu stron pod ramiona i poprowadziły w stronę wąskiego trapu przerzuconego między Altmarkiem i przycumowanym doń Cossackiem. Gdy oboje znaleźli się w lazarecie Cossacka, John pozwolił lekarzom zająć się poważniej wychłodzoną Gabrielle, sam zaś, przywróciwszy krążenie w zmarzniętych kończynach przy pomocy ciepłego koca i dwóch szklanek letniej wody przyniesionych przez młodego sanitariusza, udał się do kabiny. Upewnił się, że zapasowy battledress spoczywa w zawieszonym przy koi marynarskim worku, buty postawił nieopodal wejścia do kajuty, po czym w samej bieliźnie wślizgnął się pod koc z wielbłądziej wełny na górnej koi kabiny. Tej nocy miał zamiar porządnie się wygrzać.

Edvard Christian Gulbrandsen o własnych siłach, lecz pod czujnym okiem obywateli wysp brytyjskich, ruszył za wojskowymi w kierunku Cossacka. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z nazwy okrętu. Zabawnym zdało mu się, że mieszkańcy Związku walczyli z jego sąsiadami, co spotkało się z żywą reakcją w strukturach norweskiego wywiadu.
Gdy przekroczył wejście do lazaretu jego obecnością zainteresował się jeden z sanitariuszy. Z Edvarda szybko został zdjęty sweter, a on sam został usadzony na jednej z koi. W trakcie odkażania rany zastanawiał się dlaczego znajduje się na okręcie brytyjskiej marynarki, a nie w Berlinie. Przy zszywaniu próbował znaleźć powód dla którego zdecydował się na pracę dla wywiadu.
Po zabiegu włożył podany mu sweter i szybkim krokiem udał się do kajuty. Mimo tego jako ostatni tam się znalazł. Półnaga Gabrielle zaskoczyła go nieco, lecz chyba nie dał po sobie tego poznać. Sam zrzucił z siebie brytyjski mundur i pod ciepły koc wsunął się w samej bieliźnie. Mężczyzna był całkiem umięśniony i mógł podobać się kobietom.

Świadomość nie do końca wróciła jej nawet gdy skulona siedziała w lazarecie. Na szczęście doskwierały jej tylko siniaki, więc obeszło się bez kombinacji jak tu ją opatrzyć w pomieszczeniu wypełnionym nieraz postrzelonymi i poważnie rannymi marynarzami. Teraz liczyło się tylko dotrzeć do kajuty i przebrać się w suche ciepłe… bardzo ciepłe rzeczy. Wizja grubego swetra była tak kusząca, że opuściła lazaret nim lekarz skończył jej oględziny.

W kajucie szybko zrzuciła mokre rzeczy nie zważając na to czy ma jakieś towarzystwo. Dopiero gdy na podłodze wylądowała sterta mokrych rzeczy dopadła swoich bagaży i wydobyła nowe suche ubrania. Dopiero przebrana wskoczyła pod koc, zwijając się w kulkę. Dreszcze nie chciały ustać. Cholerni niemcy i ich pomysły z polewaniem wodą. Takie zabawy są dobre ale gdy się jest na plaży w Prowansji, a nie na lodowatym Bałtyku. Kusiło ją by wypowiedzieć co sądzi o całej niemieckiej nacji, ale drżące usta skutecznie to uniemożliwiły. Gdy jej towarzysze znaleźli się w kajucie uznała, że ma stanowczo dość ciągle dręczącego ją chłodu. Chwyciła koc i bez skrupułów wgramoliła się do niższej koi nawet nie będąc do końca pewną który z jej podopiecznych ją zajmuje.
- Śpię z tobą. - Wtuliła się w męskie ciało i już dużo spokojniejsza zamknęła oczy.

- Strasznie zmarzłaś - szepnął do francuzki Edvard. Starając się ukryć, że boli go całe ciało także ją przytulił.

Leżący na górnej koi Wainwright otworzył szeroko oczy i usta z niedowierzaniem. Przez chwilę ukłuła go igiełka zazdrości, że to Edvard, a nie on, leży teraz z piękną Gabrielle pod jednym kocem. Szybko jednak zrozumiał, że widocznie zbyt krótko służy w tej całej Agencji i nie do końca orientuje się jeszcze w układach i zażyłościach łączących starszych stażem agentów. Po namyśle uznał, że jedynym wyjściem godnym angielskiego gentlemana będzie nie przeszkadzać pozostałej dwójce. Sięgnął do wiszącego na brzegu koi worka i wyjął z niego umieszczony tam wcześniej battledress. Po ciemku włożył go na siebie - podczas alarmów bojowych opanował tą sztukę do perfekcji, więc zajęło mu to raptem parę minut. Sprężystym ruchem wyskoczył spod koca, lądując bosymi stopami na podłodze, po czym nie zważając na zdziwione spojrzenia towarzyszy opuścił pomieszczenie zabierając po drodze buty, które włożył i zasznurował już na korytarzu.

Nawykłemu do znajdowania drogi w labiryncie okrętowych korytarzy kapitanowi trzeba było raptem dziesięciu minut, by zlokalizować bosmanmata Barnesa, marynarza Curtisa i resztę przydzielonego im zespołu. Dalsze dwie zajęło wyjaśnianie, że agentka Beaumont zajmuje się obecnie poważnie rannym agentem Gulbrandsenem i potrzebny jej jest absolutny spokój. Gościnni marynarze zaoferowali oficerowi hamak we wspólnej sali i szklankę doskonałego marynarskiego grogu dla upamiętnienia poległych na akcji marynarzy, w tym nieszczęsnego marynarza Gordona. Godzinę później John, rozparty w hamaku kołysanym sztormowymi falami Morza Północnego, przykryty kocem z wielbłądziej wełny i kompletnie pozbawiony czucia wypitym alkoholem, spał równie słodko i beztrosko jak ponad ćwierć wieku temu, gdy okutany w czysty, wykrochmalony becik leżał na porodówce szpitala w Lymington.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline  
Stary 27-04-2018, 18:44   #70
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post wspólny Vol. 2

- Hmmm… - Gabriele uniosła się na łokciu by spojrzeć na zamknięte drzwi. - Chyba John stara się nam zapewnić chwilę na osobności. - Przeniosła wzrok na leżącego w łóżku mężczyznę. Chwilę przyglądała się Norwegowi. Normalnie może skorzystałaby z okazji, ale biorąc pod uwagę stan w jakim byli… Ułożyła się ostrożnie na mężczyźnie pozwalając by jej piersi delikatnie się rozpłaszczyły. Był ciepły i tego teraz potrzebowała. - Niemcy oblali nas lodowatą wodą. Bardzo oberwałeś?
- Bywało gorzej - skłamał Edvard - Tamten oficer tylko lekko mnie drasnął. Dawno się nie biłem. Za to ty cała drżysz, to było nieludzkie.
- Owszem… - Gabrielle wsunęła dłoń pod sweter norwega, szukając opatrunków. - Dobrze, że udało nam się znaleźć coś do przebrania bo byłoby dużo gorzej.
- Gabrielle w niemieckim mundurze? - spytał z nieukrywanym zaciekawieniem.
- W niemieckim golfie i olejaku, na wszelki wypadek zostawiłam nasz mundur. A i tak nasi prawie mnie postrzelili. - Gdy jej dłoń przesuwała się po męskim torsie, coraz bardziej kusiło ją by przylgnąć do niego gołym ciałem. - Ogrzejesz mnie?
- Z przyjemnością
- szepnął norweg starając się zapomnieć o bólu.

Francuska uśmiechnęła się pod nosem. Ciekawe jak bardzo nie powinna w ten sposób obchodzić się ze swoim podopiecznym. Rannym podopiecznym. Uniosła się na tyle na ile pozwalała jej ciasna koja i zdjęła pospiesznie narzucony sweter odsłaniając nagie ciało. Wsunęła się pod koc i zabrała się za sweter norwega.
- Kiedy bywało gorzej? - oparła się nagimi piersiami na torsie mężczyzny. Dreszcze sprawiały że całe jej ciało było napięte ale teraz było to nawet przyjemne. - Kiedy pobito cię bardziej?
- Czy to ważne? - zrobił chwilę przerwy, było mu przyjemnie - To chyba w Monachium było.
- Staram się tylko wybadać jak bardzo mogę cię wykorzystać. - Ucałowała podbródek agenta. Było jej teraz przyjemnie ciepło. Mogła spokojnie zaczekać na ruch mężczyzny.
- Nie musisz się tym przejmować - on także ją pocałował, a po chwili szepnął jej do ucha - Pomożesz mi ze swetrem?
Gabrielle bez słowa sięgnęła do ubrania mężczyzny o ostrożenie pomogła mu je zdjąć.
- Z czymś jeszcze ci pomóc? - Uśmiechnęła się choć norweg chyba nie mógł tego widzieć.
- Bokserki mogą nie chcieć zejść same - lekko syknął - cholerny nazista.
Gabrielle sięgnęła do bielizny mężczyzny i zsunęła,ją w dół, pomagając sobie nogą by skopać ją w kąt koi.
- W każdej chwili możemy przerwać, jeśli zbyt bardzo boli. - Wyszeptała układając się na nim. - pocałować gdzieś by przestało boleć?
- Bardzo romantyczny pogląd
- znów dało się słyszeć ukrywany ból w głosie. Koja była dość specyficznym miejscem, bo znacząco ograniczała zarówno ruchy, jak i wszelką kreatywność.
Gabrielle zaśmiała się cicho.
- Owszem, całkiem romantyczny. - Wtuliła się w męskie ciało, czując jak w miejscach gdzie ich skóra się styka, nieprzyjemne dreszcze przechodzą.
Mogłaby tu skończyć i tak robili coś czego nie powinni, tyle że chciała by było jej jeszcze cieplej. Nie czuć tego irytującego zimna wewnątrz. Poruszyła biodrami upewniając się, że Edvard jest gotowy i pomalutku się na niego nabiła. - Tak… Tak jest dużo cieplej.

Poranek

Kapitan Wainwright obudził się równo z marynarzami z porannej wachty - bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby. Gdy tylko marynarze z sąsiednich hamaków plasnęli bosymi stopami o podłogę kabiny, John uczynił to samo. Doprowadzenie się do porządku zajęło przepisowe dziesięć minut, po czym John ruszył na poszukiwanie czegoś do jedzenia i picia. Do mesy oficerskiej dotarł tuż przed śniadaniem, co pozwoliło mu zająć dość odosobnione miejsce przy oknie, z którego widać było doskonale sterburtę i prawą część dziobu. Zjadłszy z apetytem zaserwowane mu przez stewarda śniadanie, siedział ze szklaneczką whisky w ręce i patrząc na morze powoli popijał ze szklanki, zatopiony w rozmyślaniach, które przerwało dopiero wejście do mesy francuskiej agentki. Na jej widok John uśmiechnął się i grzecznie ukłonił.

Gabrielle wygramoliła się z łóżka gdy tylko pozwoliło na to wymęczone mrozem ciało. Ucałowała swój kaloryferek i wyruszyła na poszukiwanie niezbędnych rekwizytów. W messie było o tej godzinie dosyć pusto, bo większość marynarzy dawno zjadła śniadanie. Zgarnęła trzy szklanki i zadowolona z siebie wróciła do kajuty. John, zaciekawiony zabranymi przez Francuzkę utensyliami, wstał od stolika i udał się za swoją przełożoną, zmierzającą - jak trafnie odgadł - do ich kabiny.
Widząc go Gabrielle pomachała entuzjastycznie i gdy podszedł wręczyła mu jedną ze szklanek i chwyciła mężczyznę pod ramię.
- Gdzie się wymknąłeś wieczorem? - Przyjrzała się uważnie swemu podopiecznemu. W jej głosie pojawiła nuta troski. - Wyspałeś się? Ogrzałeś?
- Uznałem za stosowne uczcić pamięć poległych z naszymi chłopakami z oddziału.
- odparł John z zagadkowym uśmiechem na twarzy. - A ponieważ uznałem, że moja obecność w kabinie mogłaby Wam przeszkadzać, wolałem zostać z nimi. Na szczęście tam też mają koce, a spanie w hamaku też ma swój urok. Zatem, jak widzisz, jestem wyspany i w świetnej formie.
Gabrielle roześmiała się swym melodyjnym głosem.
- Och to raczej twój brak obecności mógł nam co najwyżej pomóc. - W jej oczach pojawiły się radosne iskierki. - Troszkę się obawiałam, szczególnie gdy przypomniałam sobie twoją minę na Altmarku. - Mrugnęła do niego.
Kapitan przybrał najbardziej nieprzenikniony wyraz twarzy, na jaki było go stać.
- Jaką minę? - zapytał.
- Całkiem zadowoloną. - Uśmiechnęła się szeroko. - Wtedy gdy zobaczyłeś mnie półnagą.
- Zadowoloną?
- John otworzył oczy ze zdumienia, w duchu napominając siebie samego, by na przyszłość bardziej panować nad mimiką twarzy. - Szczerze mówiąc, byłem raczej zakłopotany. Po prostu nieczęsto zdarza się, by dama w moim towarzystwie równie swobodnie pozbywała się stroju. Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię zbytnio moim zachowaniem. - zakończył lekko przepraszającym tonem.
- Wybacz musiałam to mylnie zinterpretować. - Z twarzy Gabrielle nie schodził uśmiech. - Pewnie nie będzie to zbyt dobrze świadczyło o mojej osobie, ale pracuję w agencji głównie dlatego, że tak “swobodnie pozbywam się stroju”. Nie czuję się urażona.
Kapitan odetchnął z ulgą...a przynajmniej miał nadzieję, że tak to wyglądało.
- Przynajmniej nie zamarzłaś podczas misji. - skwitował. - W przeciwnym razie potrzebowałabyś czegoś więcej niż suche ubranie i szklaneczka czegoś na rozgrzewkę. A propos... - urwał patrząc na trzymane przez niego i Gabrielle szklanki. - Pokażesz mi, jaki miałaś pomysł z tymi tutaj?
- Tak tylko wrócimy do kajuty.
- Mrugnęła do niego.
John otworzył przed Gabrielle drzwi kabiny i z teatralną rewerencją zaprosił Francuzkę do środka gestem ręki.
- Panie przodem!
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172