Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2007, 21:53   #1
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
[Spotkanie] Dzieci Inkwizycji

Okazuje się jednak, że istnieje trzecie dno. Może coś straszniejszego i mroczniejszego, niż to, co można było odkryć przypadkowo.
Często jednak, ujawnia się niezwykła, czasami optymistyczna prawda.

To tylko nieznane wydaje się straszne i mroczne.
Poznanie tego zawsze odkrywa tajemnicę i zdziera cały mrok i strach.


Gdy wszystko przechodzi do normalnego trybu życia, łatwo się jest uśpić. Mija kilka dni, przygoda się ulatnia, a doświadczenia gdzieś znikają. Mają swoje życie, gdzieś w pamięci.

Rozwija się plan, plan życia, siejący wokół własne ziarna owocujące opowiastkami ucieleśniającymi się szybciej niż można pomyśleć.

Wszystkie marzenia gdzieś przebywają.
I czekają na spełnienie.
Które na pewno nadejdzie.

24 kwietnia, 2007
9:00



Co by się stało, gdyby inaczej wszystko się potoczyło...
... tak naprawdę, to by się było w tym samym miejscu, w którym się jest.


Wernachien

Obudziła się, na dźwięk telefonu. Więcej niż tydzień temu ten telefon zmienił bieg jej życia oraz poglądowego postrzegania rzeczywistości. Coś głęboko w niej kazało jej zostawić ten telefon tak jak jest.

„To może być nieprzyjemne”, pomyślała.


To, że nic się nie dzieje przez długi czas, może albo okazać się początkiem wiecznego pokoju, albo zwiastunem wielkiej burzy.

Tammo

Czasami nic nie jest tak jak dawniej. Człowieka dopada stan apatii, jakiego wcześniej jeszcze nie czuł. Nazywa się to trudnym okresem w życiu. To właśnie dopadło Janusza.

Najbardziej dobijało go to, że jakiś wysoki człowiek wypytywał o niego oraz kontaktował się z księdzem i siostrą. To go najbardziej przeraziło. Zaraz to konfrontował i wiązał z tę dziwną postacią, jaką spotkał tydzień temu. Tydzień minął.

A ta mroczna postać znowu pojawiła się w jego życiu. Dokładnie przedwczoraj. Wczoraj dowiedział się od księdza i siostry, że był ktoś u nich wieczorem, 22 kwietnia, wypytując o niego. Przy okazji podali opis postaci bardzo podobny do tego, co sam miał okazję zobaczyć, bodajże 14 kwietnia.

„Czemu?”, zapytał. Myślał, że już się go pozbył.

„Trzeba wstać”, wyrwała go myśl z chmur rozmyślań.


Przegrana czasami oznacza coś innego niż przegraną.
Skąd wiemy, co wygrywamy przegrywając, albo co przegrywamy wygrywając?


Szusaku

Nic go bardziej nie wybiło z dotychczasowego spoglądania na wszystko, jak słowa „Skalski nic nie wie”. To go napędziło do szukania odpowiedzi, z podejmowaniem ryzyka.

Pewnego, kwietniowego dnia, obudził się w swoim łóżku, ale zauważył coś niezwykłego. Obok, na półce, leżał medalion.

Co za medalion!

Biały orzeł na czerwonej metalu, czerwony łańcuszek.

Zdziwiło go to kompletnie, dopóki dzisiejszego poranka, obok siebie, zobaczył...
20:00, 25 kwietnia, Skrzyżowanie W. Reymonta i H. Reymana
Załóż medalion.
 
Solfelin jest offline  
Stary 12-03-2007, 23:14   #2
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Joanna


Zegarek wskazywał 9:00. Joanna otuliła się lepiej kołdrą i zamknęła oczy mając nadzieję na spokojny sen.

"Rozleniwiłam się straszliwie" - pomyślała przypominając sobie jak kiedyś o świcie była już na nogach. Ten mały wyjazd do rodziców dobrze jej zrobił - oderwała się od krakowskich spraw, od strzelnicy i tego cholernego nocnego życia. Dom rodzinny może nie był szczególnie relaksującym miejscem, ale pozwalał jej wrócić do czasów szkolnych, gdy jeszcze nie miała o świecie pojęcia.

Chwilę później ze zdziwieniem stwierdziła, że sen do 9:00 nie jest kwestią rozleniwienia a zwalczenia bezsenności. Uśmiechnęła się do tej myśli i ponownie zasnęła.
 
Wernachien jest offline  
Stary 12-03-2007, 23:36   #3
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Adam

Dom, zwykle miejsce kojarzone z cieplem i bezpieczenstwem. Jednak Adam, ktory od czasu gdy wyprowadzil sie od rodzicow zapomnial o cieple, w ostatnim czasie zdal sobie rowniez sprawe, jaka iluzja jest bezpieczenstwo jego mieszkania. Najpierw kartka dotyczaca dziwnego, "szachowego" spotkania, pozniej rownie niespodziewany medalion, teraz kolejna wiadomosc. A co gdyby ktoras z istot pojawila sie tutaj noca zamiast "doreczyciela"? Wolal o tym nie myslec. Pomimo ze sleczal nad papierami bardzo dlugo w nocy, "poslaniec" przybyl jeszcze pozniej i nawet go nie zbudzil. Czul ze kartka nie jest zaporoszeniem, to rozkaz, kosekwencja jego przegranej.

Siadajac na lozku, przeczytal wiadomosc jeszcze kilkakrotnie, niejako z nadzieja, ze znajdzie wiecej informacji. Zreszta podobnie spedzil dni od czasu feralnego spotkania z "orlica". Spedzil je na probach odkrycia prawdy, trzeciego dna. Jednak jego doskonale zrodla, niezawodne do tej pory notatki, nic nie zawieraly. Zwykle mial w takich chwilach zwyczaj zwracania sie do swojego mentora, do Skalskiego. Jednak wiedzial, ze ONA sledzi pewnie jego ruchy. Nie chcial go narazac. A poza tym ...

- Skalski, nic nie wie. ... - Slowa kobiety niemal huczaly w jego glowie. Czlowiek, ktorego szanowal za jego niemal wszechwiedze, jezeli chodzi o historie i wampiry, nic nie wie... Adam nie chcial sie do tego przyznac, nawet przed soba, ale jego mysli podpowiadaly ze skoro Skalski nic nie wie, to co wiesz TY sam? Jeszcze mniej. Rownoczesnie bardzo cichy glos proznej dumy podszeptywal, ale za to wkrotce bedziesz wiedzial wiecej.

Bardzo dyskretnie staral sie czegos dowiedziec od roznych histrykow i pojedynczych lowcow. Czegokolwiek na temat orla. Jednak wszystko na prozno. Zaczelo go to draznic. Jego intensywne badania nie przynosily rezultatow, a przez to i jego ksiazka cierpiala. Na to nie mogl sobie pozwolic. Dlatego po nocach kontynulowal prace nad ksiazka. Jednak sam fakt odkrycia istnienia jeszcze jednego swiata mroku, pod plaszczykiem tego ktory choc troche poznal, nie dawal mu spokoju i postepy byly mierne.

Czytajac wiadomosc, czul ze przerwie ona to bledne kolo. Bedzie mial szanse, dowiedziec sie wiecej. Obawial sie tej wiedzy. Samo polecenie zalozenia medalionu napawalo go pewnym lekiem. Czyzby mial go chronic przed czyms nadprzyrodzonym? Mial nadzieje, ze to prosty znak rozpoznawczy, jednak ... Obawial sie tej wiedzy, ale jeszcze bardziej jej pragnal. Bo przeciez nie fakt, ze przegral w szachy z kobieta najbardziej go przesladowal. Ale jej pelny pewnosci siebie smiech, smiech osoby ktora wie duzo wiecej niz Ty i bawi sie z Toba.

- Dosc tych mysli, nic nie pomoga - powiedzial na glos wstajac z lozka. Wskoczyl pod prysznic, nastepnie ubral sie lekko, ale do plecaka wrzucil tez cieplejszy sweter, na wszelki wypadek gdyby spotkanie sie przedluzylo. Wlozyl tez swoj nieodzowny notatnik. Otworzyl lodowke z nadzieja ze znajdzie cos jadalnego, ale oczywiscie nie. Spedzal tak duzo czasu na uczelni i w bibliotece, ze nie mial czasu zrobic porzadnych zakupow. Trudno, zje cos na miescie.

Wychodzac z domu wsunal medalion i kartke do kieszeni spodni. Spojrzal na zegrek i przeklal swoje poranne "filozofowanie".

Byla juz 11.15.
 
Szusaku jest offline  
Stary 13-03-2007, 19:01   #4
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
24 kwietnia, 9:45 - 13:00

Codzienna poranna rutyna. Miejsce i czas, gdzie (i kiedy) można doprowadzić się do porządku. Jakoś przekonać umysł, że rozpoczęcie kolejnego dnia jest dobrym pomysłem; ciało, że koniec snu to właśnie to, o co chodzi.

Zbudować swoje codzienne zamki na piasku i wszechobecne domki z kart. Plany na dziś.

Dla większości ludzi to właśnie jest poranną rutyną.

Dzieci, nawet te nastoletnie, co swoje już widziały, nigdy nie podpadały pod tą kategorię.

- Chrzanię to. Dziś nie idę do szkoły.

Obróciwszy się na drugi bok Janusz począł zasypiać. Trwało to może 15 sekund.

- Chryste! Dziś wtorek, dwudziesty czwarty! Ojciec Jarosław wraca, na pewno będzie pytał! Jaka ze mnie gapa!

Rozpoczęło się pobijanie rekordu dotarcia do szkoły z domu, w możliwie najbardziej szaleńczy sposób, przy możliwie największych oszczędnościach czasowych... a przynajmniej tak to wyglądało, kiedy chłopak miotał się po mieszkaniu robiąc możliwie dużo rzeczy naraz, pragnąc zdążyć na zaczynającą się za kwadrans lekcję.

Rekord ustąpił, uznając wyższość (lub głupotę, bo ponoć szaleństwo niczym innym nie jest) Janusza, który maksymalnie zdyszany i zmęczony stanął przed pustą klasą z notatką... że ojciec Jarosław dziś będzie nieobecny.

- Gapa to mało powiedziane. Wczoraj wszyscy o tym trąbili i ja jeden nie zapamiętałem, że mamy wolne dwie matmy i fizę. Psiakrew. Mogłem się kurna wyspać, wstać na szkolny obiad a pierwszą lekcję to mamy o pierwszej, jaka maniana... Janusz... ty głupcze... aaaaa!

Autentyczna samokrytyka chłopaka znakomicie wyładowała frustrację.

Czarny koleś czy nie, niech się cholera jedna odczepi. Mam czym się zająć, a nie kombinować co i jak, a potem zapominać o takich kurczę okazjach. Argh. Jak ktoś mnie tu teraz zobaczy, to będą się dopiero śmiać... Spływam. Ale gdzie?

Pytanie było zaiste na miejscu. Klasa była zamknięta, poza tym siedzieć w pustej klasie średnio pociągało chłopaka. Nie miał żadnych specjalnych spraw do załatwienia, mógł wrócić do domu ale... jakoś mu się nie chciało.

Biblioteka!

To było coś. Gimnazjum ojców Pijarów miało rewelacyjną bibliotekę, z którą mógł równać się (w gronie przybytków gimnazjalnych i licealnych) jedynie księgozbiór Nowodworka, najstarszej takiej szkoły w Krakowie. W przeciwieństwie jednak do Nowodworka, gimnazjum Pijarów miało w bibliotece trzy komputery, z podłączeniem do Internetu, dostępne dla uczniów.

- Może nawet znajdę coś o biało-czerwonych? - wymruczał cicho chłopak ruszając do biblioteki.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 13-03-2007, 20:31   #5
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Joanna

Gdy Joanna otworzyła oczy zegar wskazywał godzinę 11:16. Przeciągnęła się mocno i leniwie usiadła na brzegu łózka. Firanka lekko kołysała się pchana podmuchami powietrza wpadającego przez uchylone okno do pokoju. Było chłodno. Opuszczenie wygrzanej przez godziny pościeli groziło zawsze potwornym nastroszeniem włosków na ciele.

"Brrr.... gęsia skórka" - pomyślała pocierając ramiona.

***

Dwadzieścia minut później wracała już ze sklepu ze świeżymi bułeczkami w papierowej torbie i twarożkiem na śniadanie, szczypiorek i kawa czekały w domu. Była w dobrym nastroju - dzień był jasny, w sklepie nie było kolejki, a samochód stał tam gdzie go wczoraj w nocy zostawiła - "100tys. powodów by na wstępie nie nazwać dnia spieprzonym" - uśmiechnęła się do tej myśli i obiecała sobie, że od dzisiaj będzie te powody uwieczniać na zdjęciach i wieszać na lodówce. Myśl o kupnie aparatu ucieszyła ją jeszcze bardziej, kupowanie sprzętu zawsze wprawiało ją w dobry nastrój.

***

Usiadła na kanapie dopijając kawę. Za oknem dało się słuszeć dzwony oznajmiające południe. Krytycznym okiem zlustrowała mieszkanie mając nadzieję, że znajdzie się dla niej jakieś zajęcie. Było czysto. Może tylko walizka w przedpokoju czekała na rozpakowanie, po wyjeździe.

-Najwyższa pora wrócić do pracy Jo. Mózg poćwiczyć trochę. No i cholera zaczęłam rozmawiać ze sobą. Do ludzi!

Sięgnęła po telefon wybierając numer. Oczekiwanie na połączenie... Już!
- Dzień dobry, panie Karolu, Brzeziecka Joanna z tej strony. Chciałabym zobaczyć rozliczenie za luty. Będę kawiarni około godziny 14. - odczekała standardowe tłumaczenia, że takich rzeczy nie da się przygotować w godzinę, po czym najbardziej entuzjastycznym tonem, nie zważając na słowa pana Karola dodała - Do zobaczenia o 14.

Odłożyła słuchawkę i usiadła z paskudnym uczuciem satysfakcji z powrotem na kanapie. Pan Karol był mężczyzną po pięćdziesiątce, od dwunastu lat prowadził księgowość i zajmował się kawiarnią po wuju. Poczciwy mężczyzna, spokojny i obowiązkowy. Spisywał się doskonale. "Jeśli dziś się nic nie zmieni, to zasłużył na podwyżkę."

Joanna odstawiła pusty kubek i poszła wziąć poranny prysznic.
 
Wernachien jest offline  
Stary 13-03-2007, 20:55   #6
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Czas pospiesza, przypomina, nawraca, gryzie, goni, wymyśla, łączy z przestrzenią, pomaga, przeszkadza, daje się zabijać, pokonuje, wyprzedza.
Robi o wiele więcej rzeczy.
Kto powie, że czas jest jak jeszcze mało znany zmysłom wymiar.


Wernachien

Z dala usłyszała kolejny raz dzwonienie, lecz po chwili zostało urwane. Dokładnie po jednym dźwięku. Zdziwiła się tym, bo kto mógł ją tak sprawdzać? Przypomniała sobie, że jutro ma ważne spotkanie.

To dzwonienie było właśnie jak przypominanie.
Z drugiej strony, miała dziwne przeczucia. Z jednej strony ją to przerażało, z drugiej ciekawiło. Z innej jeszcze strony była bez pojęcia, dlaczego te dwie rzeczy ze sobą kojarzy.


Jeśli coś się dzieje, to znaczy, że ktoś staje się obserwatorem.
A gdy ktoś zaczyna obserwować, to staje się uczestnikiem.


Szusaku

W jego głowie odzywał się jakiś głos. Wcześniej jakby milczący, szumiący, teraz znów nasilający się, ale wciąż słyszał tylko bełkot.

Głos był niewyraźny, jakby to on sam go przekształcał.
Po chwili stał się przejrzyście wyraźny, niemal wyrazisty.

„Niczego się dowiesz”. „Od nas, przynajmniej teraz i w najbliższej przyszłości”.

Inna myśl, tym razem, jakby jego, odpowiedziała, „Co, dlaczego...”, ale przerwano jej brutalnie słowami „Nie teraz, bez pytań”.

Pomyślał, że jest coś z nim nie tak. Ten głos w głowie był podejrzany. Po chwili wyczuł słodycz i miękkość w jego głowie. Jak gdyby to ona mówiła.


Brak informacji oznacza tyle, co konieczność bycia pionierem i wynalazcą. Tą pierwszą ofiarą, która musi odkryć nieznane ogółowi lądy.

Tammo

Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań znalazł nic o „biało-czerwonych”. Sprawdzał też informacje o czarnych postaciach oraz o samym symbolu.

W większości były to wiadomości o tym, że orzeł to godło Polski, itd. Czyli same bezużyteczne informacje, truizmy dla Polaka we własnej osobie.

Jednak po pewnych poszukiwaniach dotarł do legendy o Czechu, Lechu i Rusie. Stanęła mu ta scena w głowie, wyobrażał sobie białego orła, w gnieździe, na tle zachodzącego słońca.
Coś go na chwilę olśniło, bo pochłonięty został w tej wizji.
 
Solfelin jest offline  
Stary 26-03-2007, 00:25   #7
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Post Janusz, bliżej nie wiadomo gdzie i kiedy.

Pewnych rzeczy się po prostu nie zapomina. Z pewnych sytuacji wynosi się wspomnienia takie, które mogą najwyżej powoli, latami, blaknąć. Co pewien czas się odświeżyć, boleśnie opinając klatkę piersiową ciasną obręczą, która powoduje, że ma się wrażenie jakby ucisku, braku oddechu, duszenia się. Potem znowu blakną. Aż znowu wydarzy się coś, co wywoła słowa klucze. Otworzy drzwi. Odświeży je ponownie.

Janusz w chwili odzyskania przytomności poczuł tak niesamowity przypływ adrenaliny, że miał wrażenie, że potrzeba czynu go rozsadzi od wewnątrz. Czuł wewnętrzną ochotę, nie, przymus, by natychmiast, już teraz zaraz absolutnie bez nawet setnej sekundy zwłoki, zerwać się, zerwać opaskę z oczu, wyswobodzić ręce i wiać.

Skupił się, a raczej próbował się skupić, opanować, zachować kontrolę nad sobą... Próba skazana na porażkę.

Panika zalała chłopaka potężną falą. Głuchota pomieszczenia spotęgowała tylko wrażenie, że jego serce bije tak głośno, że wszyscy je słyszą, gorąc uderzył na skronie i policzki. Chłopak zerwał się maksymalnie szybko, wyskakując do góry, na wypadek gdyby ręce miał związane z tyłu, by móc je przełożyć. Nie panował nad ruchami, nie panował nad samym sobą, pierwszym pragnieniem było widzieć. Nie wziął pod uwagę gdzie się znajduje, nie zważał na to, że może jest do czegoś przywiązany, że może sufit jest nisko, że może gwałtowny ruch zwróci uwagę ewentualnych strażników. Sam skok też był fatalny. Na dziko, bez dbałości o lądowanie, bez odpowiednio podkurczonych nóg, nieuważny.

Zaciśnięte w szpony ręce przejechały po twarzy w konwulsyjnym ruchu, wydrapując czerwone szramy na czole i policzkach, zsuwając opaskę. Ból przeszedł właściwie nie zauważony, chłopak gotów był autentycznie wyłamywać sobie przeguby by natychmiast i w tej chwili zrzucić więzy. Był skoncentrowany na ucieczce każdą częścią swojej istoty, opanowany, wręcz przytłoczony strachem.

Coś w głębi duszy chłopaka zawyło: "Boże błagam, pozwól mi uciec!!! Uratuj mnie!! Panie!!"
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 26-03-2007, 11:27   #8
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Adam, ok 19.45

Kolejna wizyta jej glosu w jego glowie znowu go zaskoczyla, sparazlizowala. Jednak juz nie tak jak za pierwszym razem. Jego umysl po chwili otrzasnal sie z jej drwiacego krzyku. Ruszyl dalej, a jego dlon poslusznie powedrowala pod ubranie i wysunela medalion tak aby byl widoczny. Nie zastanawial sie jak wyglada orzel na jego szyi. Wolal nawet nie myslec po co mial go zalozyc. Jednak stal sie niesamowicie swiadomy jego wagi na szyi. Zdawal sie mu ciazyc, nie tyle swoja masa, co uswiadomieniem. Nic nie wiesz. Niczego sie nie dowiesz.

Deszcz zdawala sie przykrywac wszystko jakas odrobine tylko przezroczysta materia, sprawiajac ze swiat zdawal sie rozmywac. Nawet dzwieki byly wygluszone, slyszal tylko jednostajne chlapanie spadajacych kropel i wlasne, rownie jednostajne, kroki. Pochylil glowe i tylko jego oczy nadal patrzyly wprost przez niego. Ten deszcz go rozstrajal, podsuwal mu mysli, ktore zawsze odsuwal od siebie. Nigdy nie czul, ze duzo wie o NICH. Porostu wiedzial wiecej niz olbrzymia wiekszosc. To budzilo w nim poczucie dumy i usypialo zdroworozsadkowe - "Wiem ze nic nie wiem". Teraz sam, otulony nieprzyjemnymi strugami deszczu, odczul to na nowo.

- Skad jej pewnosc ze niczego sie nie dowiem? Jej ciagle zapewnienia o tym? - wyszeptal do siebie nieslyszalnie. Wciaz nie byl gotow jej uwierzyc. Jego umysl odmawial wspolpracy z ta idea. Gotow byl pogodzic sie ze swoja niewiedza. Jednak pogodzenie sie z niewiedza, to co innego niz pogodzenie sie z niemoznoscia zdobycia wiedzy. Lata spedzone w biliotekach, nad ksiazkami, wymagaly od niego cierpliwosci. Nie zamierzal teraz jej tracic. I choc pierwsza ksiazka prawie nigdy nie zawierala odpowiedzi, prowadzila do nastepnych. I gdzies na koncu tego dlugiego nieraz lancucha czekala odpowiedz. Tak bedzie i tym razem! Tak bedzie i tym razem ... Tak bedzie i tym razem ...?

Z ponura determinacja kontynuowal marsz w deszczu, z kazda chwila zblizajac sie do skrzyzowania. Az wreszcie zobaczyl je ... Rozgladnal sie za nia. Za kimkolwiek kto zdawal sie oczekiwac na czlowieka z medalionem orla na szyi.
 
Szusaku jest offline  
Stary 26-03-2007, 12:55   #9
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Joanna, 20:00-21:45

Leżała a łóżku, oddychała spokojnie i głęboko. Powietrze wypełnione zapachem delikatnie drażniło jej wrażliwy węch. Za oknem dało się słyszeć szum wiatru i ciche, wieczorne śpiewy wiosennych ptaków.

Myślała, kalkulowała, tak chłodno, jak tylko potrafiła - w głowie powoli wyłoniła się lista 'za i przeciw'. Nie miała nic do stracenia. Zamknęła oczy i dała dojść do głosu emocjom, niewygodnym wspomnieniom kłębiącym się w jej głowie.

Jadę.


Jedną myślą wyznaczyła sobie plan działania
kolacja, espresso, prysznic, ciuchy, sprzęt

Wstała z łóżka i zabrała się do przygotowywania sensownej kolacji. Głód jej nie dokuczał, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że ten stan nie utrzymuje się w nieskończoność.

***

Godzinę później stała już ubrana w czarne jeansy i bluzę z kapturem, włosy zaczesała do tyłu i spięła, by nie opadały jej na twarz.

Skompletowanie sprzętu nie zajęło jej dużo czasu. Zawsze trzymała go w należytym porządku - pistolety, magazynki pełne i puste, naboje, kastet, noże o wymyślnych kształtach, małe i wielkie jak kosy, paralizator - jej osobisty arsenał zamykany w szafie pancernej obok nocnej szafki.

-Brakuje tylko granatów i miotaczy ognia -uśmiechnęła się do siebie sprawdzając stan broni i przypinając kaburę do pasa - Dwa zapasowe magazynki powinny wystarczyć.

Wzięła głęboki oddech, jakby starając się zapomnieć o tym, że jest wyłącznie słabą kobietą i że teraz musi zapomnieć o strachu. Noc to nie ludzka pora, a Joanna wolała się do niej przygotować. Wybrała nóż z dużym na 15 cm ostrzem i odłożyła go obok skórzanego płaszcza na łóżku. Resztę sprzętu owinęła w płótna i schowała do szafy.

Wskazówki zegara nieubłaganie przesuwały się do 10...
 
Wernachien jest offline  
Stary 27-03-2007, 01:02   #10
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Czasami potrzeba zahamowania, by dodać gazu.
Dnia normalnego, by przygotować się na dzień nienormalny.


Wernachien

Coś głęboko w niej wołało, jakby jej matka, albo opiekuńczy duch: „Zostań!”

Słodki głos, jakby kobiecy, po raz kolejny się w niej odezwał: „Stój!”
Osłupiona, stała przez chwilę. Przemyślała całą sprawę jeszcze raz, ale gdy miała wziąć pod uwagę to nowe zjawisko, męski, szepczący, mruczący głos odezwał się:

”Jedź, jeśli wolisz”. Dodawało jej to odwagi, wbrew pozorom.

„Jedź...” - zabrzmiało jak echo w jej głowie.


Czasami zaskoczenie jest większe, niż samo jego uczucie. Sytuacja, zbieg, wszystko. Zaskoczenie to coś innego niż uczucie. To zdarzenie samo w sobie.

Tammo

Podskoczył i zerwał z siebie opaskę. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak lekko była mu zawiązana na oczach. Przez chwilę widział nadal ciemność.

Po chwili zobaczył kontury, a po kilku kolejnych momentach pokój. Szary, betonowy, jakby szczelnie przeciwdźwiękowy - poznał po tym, że ściany wyglądały w swej surowości i wyważeniu niemal jak mury.

Dojrzał nagle siedzącego na kanapie obok drzwi, po drugiej stronie pokoju, mężczyznę w wieku około trzydziestu lat. Obserwował go.

Gdy go dostrzegł, ten uśmiechnął się w odpowiedzi.

Widział jak na dłoni, że w jednej chwili potrafiłby mu zagrodzić mu drogę przez drzwi. Nic wiedział o nim i kim właściwie jest. Przypomniał sobie, że właściwie znalazł bezwartościowe informacje o tym orle i o legendzie.

Już miał obmyślać jakikolwiek fortel, by z tej opresji wyjść, gdy nagle spostrzegł cieniutką, całkiem jasno-żółtą aurę wokół mężczyzny. Cały jego wygląd zaś zlewał się z otoczeniem, dlatego wcześniej go ominął wzrokiem.


Odpowiedzi na pytania przychodzą.
Okazuje się jednak, że duża część naprawdę cennych, przychodzi bez spostrzeżenia, bo uznaje się je za drugorzędne lub poboczne.


Szusaku

Stał tak na deszczu kilkanaście minut. Rozglądał się intensywnie po kilku minutach, po czym spacerował to tu, to tam. Nagle zobaczył osobę, stojącą trochę w oddali, jakby patrząca za nim.

Krople deszczu po nim spływały. Patrzył wprost, słysząc w dalszym ciągu tylko miarowy stukot kropel - doprowadzało to jego cierpliwość do granic wytrzymałości, a jego samego niemal do szaleństwa.

Nagle postać znikła, jakby się rozpłynęła. Rozejrzał się. Była nigdzie. W jednej chwili zobaczył ją kilka metrów od siebie. Był to ktoś zupełnie inny. Widział przez mgłę wody postać kobiecą, ale z włosami blond.

Po kilku sekundach znowu musiał jej szukać. Przeszedł po nim dreszcz. Odwrócił się.

Stała za nim.

Inna kobieta. Patrzyła na niego uważnie. Wyczuł bijący od niej chłód. Przez chwilę stali w milczeniu. Po chwili usłyszał w głowie JEJ głos - „szachistki” głos - „Idź za nią”.

Popatrzyła na niego ta blondynka. Miała długie włosy, była także wysoka. Wydawało mu się, że raczej arogancka w zachowaniu. Tak jakby jej wyprostowanie było znakiem jej dumy. Popatrzył na nią, ona skierowała swoją głowę w boczną uliczkę, musiał więc pójść posłusznie za nią.

Stali gdzieś pod dachem, gdzie deszcz przestał padać.

Blondynka popatrzyła na niego ostro i znowu przeszyło go zimno.
- Niczego się dowiesz.

A po chwili dodała.

- ... Zobaczysz. - zmarszczyła brwi, jakby gniewnie i złośliwie. Rozglądnęła się wokół, kręcąc tylko głową, jakby czekała na coś.
 
Solfelin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172