22-11-2009, 21:14 | #1 |
Reputacja: 1 | [Wampir: Maskarada] Kaprysy Losu -Z jakiego to roku?- spytał młody student w białym fartuchu, z lateksowymi rękawiczkami na dłoniach, papierową maską na ustach i plastikowymi goglami na oczach. Chłopak stał za plecami czterdziestoletniego mężczyzny, który przystawiwszy ogromną lupę na mechanicznym ramieniu do twarzy, przyglądał się w milczeniu pogniecionemu, umazanemu sadzą i kurzem pergaminowi. –To dokument z drugiej połowy pierwszego wieku naszej ery.- odpowiedział w końcu pracownik laboratorium. –Jerry wspominał o treści dokumentu. Ponoć mówi coś o jakimś grobowcu.- Młody człowiek poprawił gogle na twarzy, po czym przybliżył się do obserwowanego dokumentu –Co w tym dziwnego?- w końcu spytał nie mogąc dojść do odpowiedz samemu. –Grobowiec jest pod Rzymem. Co człowieka z Popmeji obchodził jakiś grobowiec pod Rzymem?- Młody wzruszył ramionami, wciąż nie wiedząc o co chodzi doświadczonemu pracownikowi laboratorium –Nic. Rzecz w tym, że nic go to nie powinno obchodzić…- Nikt pracujący w budynku nie wnikał w prywatne życie osób zamieszkujących pokoje hotelu. Nikt nie ingerował w ich sprawy, spotkania, bankiety i przyjęcia. „Najważniejszy jest klient”, od lat to hasło stanowiło domenę pracowników Thomsona. Tej nocy nie było inaczej. W apartamencie na ostatnim piętrze trwało spotkanie, w którym udział brało wiele osób. Jedni ubrani elegancko z teczkami, inni ubrani w swoim stylu, nie zważając na otoczenie. Wszyscy przybyli na prośbę Alfonso Black sprawującego „rządy” w ośmiomilionowej metropolii – Ventrue. W ogromnym salonie, z stołem bilardowym i mini barkiem znajdował się przedstawiciel każdego klanu, szanującego Camarillę. Wampir o włoskich korzeniach, objął Nowy York swą opieką na początku dwudziestego wieku. Nikt nie zna jego faktycznego wieku, jednakże mimo młodego wyglądu zasłużył sobie na szacunek wielu starszych. Jego ciemna karnacja świetnie maskuje wampiryczną naturę. -To jakiś absurd!- krzyknął Jerremy Kerry, nieokrzesany Gangrell o obfitym zaroście. –Skąd w ogóle takie podejrzenia? Jesteśmy silni i wpływowi, nie da się nas tak po prostu pozbyć. Nawet Sabatyści nie mogą nam jakoś szczególnie zaszkodzić.- dodał z pewnością siebie. –Jerremy ma rację, nie możemy popadać w paranoję.- zauważył Andre. Brzydki Nosferatu był jednym z nielicznych, którzy przyjmowali zaproszenia Black’a. -Pół roku temu, archeolodzy zajmujący się wykopaliskami ciał z Pompeji natrafili na dokument mówiący o położeniu grobowca Aureliusza Kapadocjana.- wyjaśnił Ventrue. Nastała chwila ciszy. –E! Kapadocjanie od dawna nie istnieją. To zwykła jednostka, którą może zabić przeciętny „sprzątacz”.- odezwał się znów Gangrell w szarym, pogniecionym garniturze. Alfonso napił się whisky z grubej szklanki. Picie alkoholu nic mu nie dawało, jednak uważał, że wygląda bardziej wpływowo sącząc brunatną wódkę. –To przedpotopowiec.- dodał w końcu. Znów nastała długa chwila ciszy. –Nie możliwe, oni też wyginęli…- jęknęła Liss Milwall z klanu Brujah. –Masz na to dowody?- rzekł pytającym tonem. –Co by się stało, jeśli ten wampir zbudziłby się i okazałoby się, że inne wampiry wymordowały cały jego ród…- Mężczyzna znów wlazł w usta trochę wódki –Nie chcę wiele. Wyznaczcie zaufane persony waszych klanów, by odzyskali dla mnie ten dokument. Musimy zdobyć go wspólnymi siłami i razem zastanowić się co z nim zrobimy.- kontynuował –Muzeum Historii Naturalnej jest genialnie chronione. Więc wybierzcie każdego kto może się przydać.- Wampiry pokiwały głowami, wstały z miejsc i kolejno żegnając się z „Księciem” opuszczały apartament. Rozkaz był jasny. Każdy z Starszych miał wyznaczyć jedną personę do wykonania niełatwego zadania. –Niech zjawią się u mnie jutro przed północą.- rzucił jeszcze do wychodzących. Ostatnio edytowane przez Nefarius : 22-11-2009 o 21:30. |