Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2012, 19:52   #31
 
Pan Błysk's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Błysk ma wyłączoną reputację
POST WSPÓLNY CAŁEJ GRUPY CZĘŚĆ 3


Kolejna śmierć, nieco rozproszyła uwagę bandytów na tyle, że konstrukt zamanifestował pancerz otulający jego “ciało”. Mocno już zresztą uszkodzone ciało.
Nie na długo jednak... bo wkrótce ponowili ataki, a ci którzy dotąd nie mieli styczności z wrogiem ruszyli. I tak modliszkowaty został zaatakowany. Z dwóch stron na raz. Taka zresztą była taktyka tych osiłków. Dwóch na jednego...
Pierwszy z nich chybił, omal nie nabijając się na własny oręż. Lecz kto wie, czy nie uczynił tego specjalnie. Bowiem drugi przeciwnik wykorzystał okazję i wykonał szybkie pchnięcie pomiędzy chitynowe szczeliny naturalnego pancerza modliszkowatego zadając poważną ranę Pik-ik-cha.
Elfka zaś przyglądając się sytuacji, sięgnęła po arsenał swych magicznych sztuczek, uznając że należy unieszkodliwić najgroźniejszego przeciwnika. I za cel swej magii wybrała Ingvara. Wszystkie “elfki” strzeliły z palca promieniem, tak więc nie wiadomo było która jest prawdziwa. Ale ów prawdziwy czarny promień mrocznej mocy uderzył w barbarzyńcę rozlewając po jego ciele przenikliwe zimno. Owo zimno wysysało siły z ciała Ingvara i sprawiając że potężny miecz który dzierżył stawał się coraz bardziej... ciężki.

- Raaaaaar! - Potężny mężczyzna ryknął z wściekłości czując na swym ciele palce przeraźliwej magii. Wyszczerzył zęby, niemalże warcząc na przeciwników, a w jego oczach znów pojawiły się iskierki obłędu. Najwidoczniej zaklęcie elfki rozwścieczyło go na tyle, by wpadł w szał. I nawet zaczął mieć zwidy albo elfka przyprowadziła koleżanki. Żadna z tych opcji mu się nie podobała.
Zrobił krok w kierunku Kreatora Efemery i wrogów, którzy próbowali go zaatakować, po czym ciął najbliższego, zamierzając pozbawić go głowy.
Thri-kreen oberwał i to dość poważnie. Ostrze jednego z bandytów wbiło się między szczelinę jego chitynowego pancerza. Modliszkowaty zawył przeciągle. Nie było do końca jasne, czy to z bólu, czy też z wściekłości.
Pik-ik-cha nie czekając na reakcje pozostałych najemników rzucił się ku atakującym ich bandytom. Zamierzał skoczyć pierwszemu z bandytów na klatkę piersiową i obalić go tym samym na ziemię. W locie uniósł włócznie i cisnął nią w drugiego wroga.
Wola Kreatora Efemery skupiła się tworząc myślokształt pomiędzy nim a przeciwnikami. Otworzył się na prądy astralne przepuszczając do tego świata półrealną substancję. Ektoplazma natychmiast wypełniła myślokształt powołując go do istnienia. Przed Kreatorem pojawiła się nowa istota, przedłużenie woli swego stwórcy. Wzrostem i kształtem przypominała człowieka jednak na tym podobieństwa się kończyły. Ramiona bez stawów przechodziły w twory podobne to grubych macek, nogi o podwójnych kolanach kończyły się stopami wyposażonymi w cztery grube “palce” ustawione niczym ramiona krzyża dając istocie sporą stabilność. Stwór bez wahania rzucił się do ataku na pozór bezładnie okładając przeciwnika mackami.

- Słodkich snów - powiedział Xan, gdy jego czar zaczął działać. Lecz nie tracił czasu na nic więcej, sytuacja była poważna i mogła się skończyć dość problematycznie... Podszedł za stół i rzucił kolejny czar. Ogień wydawał się być dobrym rozwiązaniem...
Thaeir był nieco zaskoczony działaniem kuszy. Do tej pory nie strzelał z niej do nikogo. Pomyślał, że warto by teraz unieszkodliwić czarodziejkę (albo choć część jej odbić) zanim naprawdę zdąży zrobić poważne szkody. Niestety ciągle zasłaniał mu ją zbir, który raz już oberwał. Może drugi strzał przemówi mu do rozumu.
- Heironie, jesteś magiem - Faerith mówiła powoli i wyraźnie wprost do ucha zbierającego się z podłogi stwórcy Księgi - potrafisz mi powiedzieć, która z tych sześciu elfek jest tą właściwą? -
Wiedziała, że w walce bezpośredniej niewiele pomoże, ale gdyby jednak udało jej się trafić w tę co trzeba przywódczynię bandy... ręka, na której się podparła wstając natrafiła na jakiś twardy, kanciasty kształt. Jeden z kałamarzy, który sturlał się z przewróconego stołu, szczęśliwie nie rozpryskując się w drobny mak. Odruchowo zważyła go w dłoni - ciężki... za dzieciaka całkiem nieźle rzucala kamieniami. Odkorkowała naczynie i wzięła zamach, celując w jedną z elfek ale tak, żeby inkaust rozchlapał się po jak największej części pomieszczenia - oczywiście tej “wrogiej”.
Rzucenie czaru trochę trwało, ale w końcu Xanowi się udało. Niemniej przeciwnicy byli twardsi niż przypuszczał, bo... jedynie dwóch uległo jego magii.
Bełt wystrzelony przez Thaeira pognał w kierunku jednej z wrogich elfek. I pocisk dosięgnął celu, trafiona elfka rozsypała się niczym rozbite lustro, a jej fragmenty zmieniły w migoczący pył i znikły.

Zaś krzyki Faerith jakoś chyba nie docierały do Heirona, ponieważ zszokowany patrzył na przeciwniczkę i z przerażeniem wydusił z sibie. -Na czeluście Othłani, to... Jezrene!
No i miło, poznali imię swej przeciwniczki. I chyba była dość groźna, skoro na jej widok Życiodawca omal nie narobił w spodnie ze strachu.
Natomiast ciśnięty przez tropicielkę atrament poszybował szerokim łukiem. Trafione nim iluzje zostały “nieochlapane”. Pozwoliło to na mgnienie oka niemalże zwiększyć szanse trafienia, bowiem Jezrene mogła być tylko jedną z trzech elfek. Na moment, bowiem iluzje znów zaczęły się przemieszczać, by ukryć prawdziwą. Należało więc skorzystać z tego łutu szczęścia, bo drugiego całego kałamarza już nie było.
Pik-ik-cha nie skorzystał, rozwścieczony zgrabnie przeskoczył nad stolikiem by spaść z góry na przeciwnika. Śmiały manewr i trudny do przeprowadzenia. Włócznia ciśnięta w jednego przeciwnika chybiła, co gorsza rzut oddany w gniewie sprawił że modliszkowaty cisnął ją zbyt daleko i musiałby się wysilić żeby do niej doskoczyć. Tym bardziej, że jego skoki ograniczało otoczenie, sufit był za nisko.
Także i drugi przeciwnik znalazł się poza zasięgiem Pik-ik-cha, bowiem nie czekał, aż ten mu skoczy na klatkę, tylko odsunął się. Modliszkowaty znalazł się więc pomiędzy swoimi wrogami i bez włóczni w łapach.

Jeden z bandytów blisko Ingvara ciął bok barbarzyńcy, ale pancerz nie dał się zagłębić wystarczająco głęboko ostrzu, by cios ten był dla niego specjalnie odczuwalny. Choć krew popłyneła. Ale barbarzyńca skupiony na wrzącej w nim wściekłości przekuwał ją w broń.
Xan podszedł do stołu, tak jego zaklęcie wyrządziło jak najmniejsz szkód jego drużynie, a jak najwięcej szkód wrogom. Nie było to łatwe, chaos bitewny pomieszał wrogów i przyjaciół ze sobą. Mag wypowiedział słowa magii i z jego wyciągniętych w przód dłoni wystrzeliły płomienie zapalając bandytów jak i kartki leżące na ziemi. Przez chwilę płomienie zasłoniły pole widzenia magowi i wywołały spory chaos.
Heiron zaś uderzył jednym ze swoich najsilniejszych czarów, wykrzykując słowa magii i próbując zdezintegrować wrogą Jezrene. Niestety... nie trafił w tą elfkę co powinien. I w panice zużył bardzo przydatny czar. A Ingvar wpadł w szał i rycząc wykonał drobny krok w kierunku jednego z bandytów. To wystarczyło, osiłek patrząc z szeroko otwartymi oczami nie wytrzymał nerwowo i rzucił się do ucieczki.
Rozwścieczony barbarzyńca rzucił się na kolejnego wroga wykonując szeroki zamach mieczem. Tym razem chybiając.
 
__________________
Jemu co góry kruszy jemu nie | Jemu co słońce jego zatrzyma jemu nie
Jemu co młot jego rozbija jemu nie | Jemu co ogień jego przerazi jemu nie
Jemu co głowę jego podnosi nad jego serce | Jemu diament
On diament
Pan Błysk jest offline  
Stary 28-11-2012, 20:13   #32
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
część czwarta (ostatnia)

Kreator Efemery mógł dzięki temu wykorzystać kurczące się siły swego umysłu do przywołania potwora, który jednak bezładnie i nieporadnie atakując nie trafił swego oponenta.
A bandyci osaczający Pik-ik-cha, zaatakowali go z obu stron. Byli skuteczni, atakując niczym sfora wilków i tnąc celnie. Możliwe, że ich niedocenie było jednym z większych błędów Pik-ik-cha.Oby nie ostatnim. Po chitynowym pancerzu popłynęła krew.
A Jezrene wyraźnie rozwścieczyła ta sytuacja. Ona i jej “kopie” zaczęły rzucać kolejny czar.
Z koniuszków jej palców wystrzeliła błyskawica. Na szczęście dla bohaterów, pomiedzy nimi a błyskawicą była drewniana osłona. Ów przewrócony stół, który jako pierwszy stawił czoła uderzeniu pioruna przyjmując impet ciosu. Błyskawica wyrwała w nim sporą dziurę i osłabła, niemniej atak owej przeszedł dalej przez Xana Heirona i Faerith, nim piorun całkiem wygasł.

Pik-ik-cha był ranny. Ciężko ranny. Walka w tym świecie nie szła mu zbyt dobrze. Może popełnił błąd w taktyce. Może za bardzo zlekceważył swoich przeciwników. Może za bardzo zaufał reszcie g’tok (rój) w którym przyszło mu działać.
Na pewno popełnił błąd i teraz za to płacił słoną cenę. Osaczony przez dwóch rozwścieczony przeciwników musiał się dobrze zastanowić nad swoim kolejnym posunięciem. Kolejny błąd mógł zakończyć się tragicznie.
Pik-ik-cha nie bał się śmierci. Żaden thri-kreen nie bał się śmierci. Śmierć była rzeczą naturalną, jak oddychanie. Przykro mu będzie umierać z dala od ukochanych pustynnych krajobrazów Athasu, ale tylko tyle. Nic ponad to. Strach i żal były mu obce. Jeżeli jednak tutaj miał nastąpić jego koniec to modliszkowaty zrobi wszystko, by zabrać ze sobą jak najwięcej wrogów, by jego g (towarzysze) mieli większe szanse na wygranie bitwy i pokonanie czarującej elfki.
Chwycił prawą górną kończyną wisząca u pasa chatkcha i uderzył na odlew stojącego po jego prawej stronie przeciwnika. Drugą kończyną spróbował chwycić stojącego po lewej zbira, szczypcami za gardło.
Był wściekły na siebie i na okoliczności w jakich się znalazł. Przy uderzeniu zawył przeciągle, a dźwięk ten rozniósł się po sali.

Tymczasem Ingvar śmiejąc się szaleńczo, najwyraźniej niezwykle rozbawiony miną uciekającego przeciwnika, postanowił pozbyć się kolejnego. Trep podpadł mu tym, iż próbował go zranić. Widząc, iż za bandziorem tli się ogień... po prostu pchnął go swym silnym ramieniem. Następnie pobiegł w kierunku źródła dziwnego dźwięku, oczywiście zważając na płomienie.

Półelfka wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. Porażenie prądem nie należało do najprzyjemniejszych. Siła wyładowania uszkodziła deski stołu, Faerith przeszedł dreszcz na myśl co by się stało, gdyby piorun uderzył bezpośrednio w któreś z nich... elfka była zbyt niebezpieczna, żeby pozostawić ją samą sobie. Teraz już nie liczyły się koszty - ważne było, żeby próbować do skutku...
Zachwiała się wstając, ale szybko odzyskała równowagę. Kolejny głęboki wdech i powolny wydech. Skupiła się na celu, usiłując ignorować krzyki walczących wojowników. A raczej dwóch celach - Jezrene była jedną z dwóch nieubrudzonych postaci.
Wdech, wydech, strzał.
Wdech, wydech, strzał.
Dwa bliźniacze pierzaste pociski poszybowały bezszelestnie w stronę dwóch bliźniaczych elfek.

Korzystając z chwili kupionej przez myślokształt Kreator oszacował stan bitwy a to co zobaczył nie było optymistyczne. Wielki mag przegrywał w pojedynku na czary w dodatku obrażenia odnieśli towarzysze konstrukta. Zdecydowanie w najgorszym położeniu był modliszkoid. Jego to właśnie zdecydował się wspomóc. Wychodząc z założenia, opartego na obserwacji otoczenia, że to właśnie dla thri-kreena najtrudniej będzie znaleźć pomoc w razie poważnej awarii funkcji motorycznych. Uniósł prawe ramie. Postronnym obserwatorom mogło by się wydawać, że zamierza użyć włóczni jednak Kreator wyprostował palec wskazując przeciwnika. W ułamek sekundy później powietrze przeciął blado-niebieski promień.

Genasi jakoś uchował się w bitewnym zmieszaniu. Nie miał nawet zadrapania. Kolejny raz napiął cięciwę. Teraz miał większą szansę zwrócić na siebie uwagę.

Chaos jaki panował na polu... cóż... w pokoju bitwy utrudniał nieco walkę i ogarnięcie sytuacji. Dymy z dogasających papierów, palące się drewno stołu... chaos, chaos.
W tym wszystkim pocisk z kuszy Thaeira mógł być zabójczym ciosem kończącym tą bitwę. Języczkiem u wagi... Ale nie był. Genasi posłał pocisk w kierunku lub jej widma. I chybił haniebnie nie trafiając w cel. Faerith poszczęściło się niewiele lepiej. Nałożywszy strzałę za strzałą na cięciwę, posłała dwa pociski w stronę znienawidzonej elfki... elfek. Wiedziała bowiem, że wybierając oba cele, na pewno trafi Jezrene. Cóż... iluzję trafiła, ale prawdziwa Jezrene była znacznie zwinniejsza. I mimo, że usunęła kolejną ilzuję, to dwie wcześniej rozpoznane skryły elfkę ponownie utrudniając rozpoznanie prawdziwej.
Utraciwszy włócznię Pik-ik-cha musiał sięgnąć po oręż znacznie gorzej nadający się do walki bezpośredniej. Niełatwo bowiem skoordynować kilka ataków tak by były skuteczne, mając do dyspozycji jedną głowę, nawet jeśli kończyn ma się więcej. Jednak coś mu się udało...
Co prawda nie trafił ani jednego, ani drugiego bandyty, ale zdołał utrzymać ich na dystans.
Na szczęście niektórym bandytom szło równie kiepsko. I twór Kreatora Efemery nie ucierpiał. Natomiast rozwścieczony Ingvar miał gorzej... Choć udało mu się spłoszyć jednego z nich. To dwaj inni zaczęli go osaczać. Xan zaś zszokowany dosłownie i w przenośni ładunkiem błyskawicą która przeszła przez jego ciało, wycofując się rzucił czar defensywny osłaniając się iluzją podobną do Jezrene. Robienie jednocześnie kilku czynności, w tym i wyciągania miecza sprawiło że... cóż... Ilość pseudo-Xanów ograniczyła się do zaledwie dwóch kopii elfa.
Także i Heiron postawił na defensywę rzucając czar, który sprawił iż jego skóra nabrała kamiennej faktury. I także jak Xan, zaczął się wycofywać w kierunku okna.
Ingvarowi co prawda udało się odepchnąć najbliższego bandytę, ale nie dość mocno by ten wpadł w ogień, natomiast na drodze do wrogiej elfki stanął mu ostatni osiłek. Jeśli zdołałby go pokonać, droga do Jezrene byłaby otwarta.
Zaś z palca Kreatora Efemery wystrzelił lodowaty promień mrożący wszystko na swej drodze. Niestety na tej drodze nie znalazł się bandyta, który w ostatniej chwili zdołał się uchylić.
Podobnie poszło stworzonemu przez niego astralnemu konstruktowi, których wybił atakiem swych macek nie sięgając odskakującego od niego przeciwnika.
Sytuacja nadal była nieciekawa dla drużyny, choć już bardziej wyrównana. Tak przynajmniej mogło się zdawać, ale czy tak będzie dalej.
Poirytowana elfka zaczęła bowiem rzucać kolejny czar...
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein

Ostatnio edytowane przez Viviaen : 29-11-2012 o 08:06. Powód: wyprostowanie myśli ;)
Viviaen jest offline  
Stary 29-11-2012, 14:36   #33
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jezrene, elfka której widok przeraził Heirona. Kobieta, która w przeciwieństwie do jej podwładnych wydawała się osobnikiem o wiele potężniejszym od atakujących ją członków drużyny. I jak dotąd zdołali ją tylko drasnąć. I zirytować.
Owa Jezrene szykowała się by rzucić czar.
A kolejne jej zaklęcie mogło zmiażdżyć obrońców maga i księgi... i Jyssona. Kot i lim-lim mocniej wtulili się w kąt pokoju. Reszta awanturników również szykowała się na niechybny i dewastujący atak elfki, który...

Podłoga i zapewne ziemia, zaczęła się nagle trząść pod ich stopami.

… nie nastąpił.
Trzęsienie ziemi zaskoczyło wszystkich. Mało kto miał bowiem okazję go przeżyć, tym bardziej w Automacie. Bowiem, jak Thaeir dobrze wiedział, trzęsienie ziemi nie miało prawda się zdarzyć w tym mieście.
Nagle coś przebiło ścianę obok, właściwie burząc ją na dwóch trzecich jej długości. Dziwne stworzenia wielkości gnoma. Żelazne sfery z pojedynczym okiem i ustami.


Z małymi i skrzydełkami i patyczkowatymi nóżkami, dosłownie staranowały ścianę i wbiły się na pole bitwy. Z początku wszyscy zamarli nie wiedząc po czyjej stronie są owe stworzenia.


Dopiero po chwili zorientowali się, że po żadnej. Mechaniczne stworki ruszyły przez pole bitwy nie przejmując się niczym. Tratując wszystko jak duże stado rozpędzonego bydła. A było ich wiele. Prawdziwa rzeka tysięcy identycznych stworków przebijająca się przez budynek, czyszcząc drogę dla kolejnych dziesiątek dziwacznych mechanicznych stworków.
Heiron pierwszy zauważył okazję. Czarodziej wypowiedział zaklęcie i pokrył pole walki delikatnym mglistym oparem. A potem krzyknął. -Chodu!
I rzucił się do ucieczki zaklęciem robiąc dziurę w ścianie tuż obok okna otwartego przez Faerith. Ydemi Jysson także poszedł w jego ślady. Z typową dla kotów zręcznością wskoczył w otwarte okno i wylądował na ulicy.
A budynek którego ściany nośne zostały dość mocno uszkodzone przez wędrujące wielkie stado mechanicznych istot wydawał się chwiać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-11-2012, 15:31   #34
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie przedstawiała się zbyt dobrze. Wróg zaskoczył ich, miał przewagę liczebną i wsparcie potężnego maga. G’tok (rój) w którym przyszło działać thri-kreenowi był nie tylko źle zorganizowany, pozbawiony głębokich więzi, ale także pozbawiony g’’tok-hoz (przywództwa). Na dodatek wydawało się, że nad wszystkimi g (towarzyszami) modliszki ciążyło złe fatum. Nic im się praktycznie nie udawało.
Najwyraźniej wbrew pozorom nie tylko Pik-ik-cha czuł się zagubiony w tym obcym świecie.

Walka przebiegała zdecydowanie na ich nie korzyść.
Przebiegła elfka szykowała się do rzucenia kolejnego zaklęcia, gdy ziemia zatrzęsła się w posadach, a z sufitu posypał się tynk. Gdzieś w oddali słychać było potężne dudnienie kroków, jakby właśnie obok maszerowała wielka armia.
I tak właśnie było.
Dziwne blaszane stwory wybiły boczną ścianę pokoju i przedefiladowały między elfką, a ich g’tok.
Początkowo Pik-ik-cha myślał, że to magia podstępnej elfki. Szybko jednak się okazało, że nie miała ona z tymi stworami nic wspólnego. Była równie zaskoczona, co inni.

Pierwszy z szoku otrząsnął się Heiron i zarządził ucieczkę.
Thri-kreen nie chciał opuszczać pola bitwy, ale w tej sytuacji wydawało się to najlepszym wyjściem. W głowie modliszki zalęgł się pomysł, że jego pierwszą ofiarą i zdobyczą w tym obcym świecie będzie właśnie ta elfka imieniem Jezrene. Thri--kreen zapragnął zaczepić sobie jej czaszkę u pasa, a resztę mięsa zjeść.
- Zemsta będzie słodka - pomyślał. i napinając mięśnie nóg skoczył w kierunku okna. Troszkę żałował, że nie może zabrać swojej gythka (włóczni), ale życie było cenniejsze niż najlepsza choćby broń.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 29-11-2012 o 23:52.
Pinhead jest offline  
Stary 29-11-2012, 16:56   #35
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
-W nogi! Szybko! - krzyknął genasi. Co jak co ale teraz żadna walka nie była już ważna. Stary mag uciekł, a pokój wypełnił tłum modronów. Wiedział, że tych mieszkańców Mechanusa nic nie odwiedzie od postawionego zadania, więc lepiej było nie stać im na drodze.

Gmach trząsł się jakby zaraz miał runąć, dlatego Thaeir nie czekał długo tylko wyskoczył przez wybitą w ścianie dziurę. Miał tylko nadzieję, że reszta jego towarzyszy się pośpieszy przy opuszczaniu budynku.
 
Quelnatham jest offline  
Stary 29-11-2012, 23:50   #36
 
Pan Błysk's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Błysk ma wyłączoną reputację
Nieoczekiwane zdarzenie przerwało walkę która niechybnie zmierzała do zakończenia funkcjonowania drużyny. Kreator nie miał żadnych wątpliwości, że przeciwnik przewyższał ich potęgą. Bez wahania udał się śladem Heirona wybiegając przez dziurę wybitą przez maga.

To krótkie starcie sporo go nauczyło, przede wszystkim, że nie należy oceniać przeciwnika według standardów jakie znał ze swego świata.
Trudno się jednak dziwić pomyłce konstrukta biorąc pod uwagę, że potężni magowie stanowią rzadkość w Eberronie.

Zapamiętał by gdy znajdą bezpieczne schronienie przeanalizować przebieg starcia i wyeliminować błędy w razie kolejnego spotkania z elfka.
 
__________________
Jemu co góry kruszy jemu nie | Jemu co słońce jego zatrzyma jemu nie
Jemu co młot jego rozbija jemu nie | Jemu co ogień jego przerazi jemu nie
Jemu co głowę jego podnosi nad jego serce | Jemu diament
On diament
Pan Błysk jest offline  
Stary 02-12-2012, 09:45   #37
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Ingvar ryknął po raz kolejny, rozwścieczony tym, że coś oddzieliło go od celu. W pierwszej chwili miał zamiar rzucić się na dziwne stworzenia, porąbać je na kawałki, zniszczyć, a potem tańczyć na ich martwych ciałach, lecz potem... zrozumiał. Te stwory szły, niszcząc wszystko przed sobą. Były częścią natury, jak sztorm albo lawina. Jakże z nimi walczyć?
Usłyszał krzyk genasiego, krzyk nawołujący do odwrotu. Ale przecież prawdziwy wojownik nigdy nie ucieka, prawda? Chyba że... Tak! Wejdą od drugiej strony budynku i tam załatwią elfkę! Sprytne!
Odwrócił się i pobiegł w kierunku najbliższego okna, chcąc przez nie wyskoczyć. Po drodze ciął jeszcze mieczem trepa, który wcześniej nie chciał wpaść do ognia. Właściwie walka się skończyła, ale wiking był mściwy i nie zamierzał odpuścić.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 05-12-2012, 08:54   #38
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Xan nadal odczuwał efekty działania błyskawicy. Z trudem powstrzymywał tiki. Przynajmniej udało mu się przeżyć, choć z drugiej strony oznaczało to tylko to, że prawdopodobnie zginie w kolejnej walce w jeszcze brutalniejszy sposób. Raczej powoli ze względu na częściowy paraliż ruszył za starszym magiem. Po drodze przywołał myślami lim-lima, a ten wskoczył mu na ramię. Biedny zwierzak, wystraszył się tym wszystkim. Polizał Xana swoim ogromnym językiem po policzku, co było obleśne, ale w jakimś sensie miłe. Elf obejrzał się jeszcze na chwilę, przyglądając się tym dziwnym istotom. Taka masa konstruktów! Ten świat nie przestanie go zadziwiać. Nawet podróżując z Dzieckiem Bhaala nie doświadczył takich widoków. Tyle tu było do odkrycia, tyle do zbadania! Z drugiej strony, to tylko pogłębiało tęsknotę za rodzinną Evereską. Czy kiedykolwiek uda mu się tam wrócić?
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."
Issander jest offline  
Stary 05-12-2012, 20:42   #39
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
W pierwszej chwili myślała, że stado tego... czegoś... pojawiło się w wyniku czaru rzuconego przez tę upartą elfkę, ale okazała takie samo zdziwienie i zaskoczenie, co oni...
Faerith nie zamierzała się specjalnie zastanawiać, co robić w takiej sytuacji. Bolało ją wszystko, wypuszczone strzały i tak już uznała za stracone a budynek chwiał się zdecydowanie zbyt mocno jak na jej preferencje.
Kiedy pole walki pokryła mgła, pólelfka już wyskoczyła przez otwarte wcześniej okno śladem Ydemiego. Póki co, zamierzała się trzymać jak najbliżej swojego pracodawcy i - oczywiście - czarodzieja, którzy byli jej jedyną szansą na powrót do domu...
Może i w tym obcym jej świecie były lasy, w których mogłaby znaleźć dom. Ale ten świat z każdą chwilą stawał się coraz bardziej obcy, dziwny, nieprzewidywalny. Zdecydowanie nie dla niej.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
Stary 06-12-2012, 22:48   #40
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Miasto zostało zranione. Modrony maszerując przez Automatę parły naprzód niczym fala powodzi burząc budynki i tratując żywe istoty. Jeden po drugim budowle padały pod naporem nieustępliwych automatonów, które wylewały się z bramy do Mechanusa. Setki, tysiące błyszczących korpusów.
W Automacie zapanował chaos i panika. Marsz Modronów zaczął się zbyt wcześnie, Marsz Modronów obrał błędną trasę. Jeśli to nie zwiastuje końca uniwersum to co?
Wszak modrony były jednymi z najbardziej przewidywalnych nacji. Wszystkie ich plany i działania były precyzyjne i z góry ustalone. Zawsze postępowaały tak samo... Każdy marsz następował 289 lat po poprzednim, zawsze tą samą trasą. W Automacie wędrowały szeroką aleją zwaną Drogą Modronów przeznaczoną właśnie na te marsze.
Ale nie tym razem. Marsz Modronów niszczył miasto, burząc budynek za budynkiem i przedzierając się pokrętną drogą w głąb Zewnętrza.



Pozostawili za sobą zgliszcza, miasto zasnuły pyły opadające po gwałtownie burzonych budynkach.
Wszędzie ganiali w panice mieszkańcy i przybysze. Należało wszak odgruzować budynki, ratować uwięzionych w ich zgliszczach mieszkańców. Potrzebni byli medycy, potrzebni byli kapłani, potrzebna była woda i żywność, potrzebna była pomoc. A był tylko chaos i szabrownicy.

A bohaterzy …
Dzielna drużyna spoglądała właśnie na ruiny budynku z którego uciekli. Jakimś cudem połowa pokoju i połowa piętra nad nim jeszcze stała.


Niemniej połowa w której walczyli obróciła się w perzynę. Dobrze że uciekli, bo mogli zginąć pod gruzami. W normalnych warunkach pewnie zostaliby zaczepieni przez strażników, ale... straż miejska miała większe kłopoty na głowie niż grupa obcych gapiąca się na ocalały fragment urzędu miejskiego.
Wspominali.
Uciekli przed elfką, ten nagły metaliczny żywioł okazał się dla nich zbawieniem. Uratował im skóry. Zdołali uciec przed Jezrene. Co prawda nie wszyscy planowali dać drapaka. Przepełniony szałem barbarzyńca chciał... zajść od tyłu, ale przekroczenie tej rzeki ze stali nie było możliwe. Ingvar uciekł tuż przed runięciem dachu. Jeszcze chwila, a skończyłby przysypany gruzem. Jezrene spoglądała z wściekłością na uciekinierów. Coś do nich mówiła, pokazywała palcem... Nie dosłyszeli, nie zrozumieli, ale cokolwiek im chciała rzec, na pewno nie było miłe. Po chwili znikła w błysku teleportacji.
A oni w miarę bezpieczni, mogli obserwować tą olbrzymią armię godną podboju królestwa ruszającą w nieznane. Wielki mechaniczny pochód setek modronów poruszający się z niemożliwą dla żywych istot synchronizacją. Niczym w gigantycznym dziwacznym balecie. I widzieć kolejne budynki walące się pod ich naporem.
Gdzie szła ta armia, w jakim celu? Nie wiedzieli.

Gdy już przeszła, Heiron przełknął ślinę i rzekł.- No to teraj skurlowate pierwszaki, śpiewajcie co to znów za napastowanie mnie urządzacie? Takie ładne leże przez was straciłem? O co więc chodzi?
Jego słowa splotły się z Księgą, która o dziwo znów się odezwała.-Ojej... coś przegapiłam? Tak nagle bowiem... wszystko znikło i nic nie czułam... czy to tak wygląda sen?
-Nie... tak wygląda trzepnięcie magicznego przedmiotu za pomocą rozproszenia magii, ale nie w tym rzecz!-
pieklił się stary mag.- Czego wy ode mnie chcecie skurkowańce?!
-To ja może wyjaśnię.-
odezwał się kot. -Heironie, pewnie mnie nie poznajesz. Ale to ja Ydemi Jysson.
-Nie znam żadnego ko...-
burknął mag, ale oczekujący wtrącił mu się w słowa.- Bo i nie jestem, to znaczy nie byłem kotem. Za życia byłem urzędnikiem w Sigil, zakupiłem u ciebie Księgę w zamian regularne opłaty... Nie spłaciłem jej do końca, bo umarłem. Więc w ramach spłaty owego długu, chcę ci zwrócić Księgę.
-Acha... No cóż... To zrozumiałe, że w takim przypadku twój dług nie może być spłacony wedle umowy. Niech ci będzie. Przyjmę Księgę i będziemy kwita.- rzekł w odpowiedzi Heiron.


Godzinę później awanturnicy ruszyli wraz z kotem z powrotem do Sigil. Ydemi był w dobrym humorze, choć ciężko było określić powód owego uśmiechu na jego pyszczku. Może dlatego, że spłacił dług? A może dlatego, że wracał do domu na Ziemie Bestii.
Niemniej drużyna po przejściu przez portal, wróciła z powrotem pod drzwi domu Jyssona. Kot zaprowadził awanturników do skrytki umieszczonej w szczelinie ściany zamaskowanej trwałą iluzją.
Stamtąd drużyna wyjęła akt własności budynku i niewielką kasetkę zawierającą oszczędności Jyssona. Były to aż 1734 sztuki złota w różnych monetach.
Oraz akt własności budynku.
-Teraz, gdy już wszystkie sprawy związane z poprzednim życiem załatwione, czas mi wrócić do nowego.- rzekł Ydemi na pożegnanie.- Powodzenia życzę wam wszystkim... i dziękuję za pomoc.
Po czym znikł w portalu prowadzącym do Ziem Bestii.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172