Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2012, 21:14   #11
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Trzeba było przyznać, że przyjaciele Petrosa Lorrimor mieli wygadane. Podniosła przemowa Ivora na początku zdawała się odnieść skutek. Przyłączyli się do niego jeszcze Azubuike, Amaliari Thardahar.

Test wsparcia dyplomacji: Azubuike: 14 + 9 = 21 vs 10! Sukces!
Amaliar: 9 + 5 = 14 vs 10! Sukces!
Thardahar: 16 + 5 = 21 vs 10! Sukces!
Łączna premia = +6
Wynik końcowy: 16 vs 20! Porażka!

- Bah, patrzcie! Wiedźma znalazła wygadanych sojuszników! Ale jak mówią święte księgi, diabeł zwodzi często w postaci zacnego rycerza! Nie dajcie się zwieść, ludzie! Poplecznicy nekromanty, żadni paladyni, mówię wam! – krzyknął przywódca wściekłego tłumu.

- Rzeczywiście… miałam wrażenie, że świeciły mu się oczy gdy mówił… pewnie jakiś urok na nas rzucał! – krzyknęła jakaś kobieta.

- A ten święty symbol… jakiś taki ponury jakby… najwidoczniej nie ma łaski swojej patronki! – krzyknął ktoś inny.

Mitwicki test blefu: 18 + 6 = 24
Test wsparcia blefu: Vilgret: 13 + 6 = 19 vs 10! Sukces!
Wynik końcowy: 24 + 2 = 26 vs 25! Sukces!

- Ale to co powiedział ten gnom… moja mama chyba mi coś takiego mówiła…- ktoś się nagle wtrącił.

- Co? To jakieś głupoty! Zbezczeszczą nasz cmentarz! Zabiorą spokój naszym bliskim! – przywódca tłumu zaczął gniewnie wymachiwać rękoma.

- Bo ja wiem… ten tam – kobieta wskazała na Vilgreta- mówi z sensem. Nekromanci to śmierć, nie mogą więc życia tworzyć! – dodała pewnie.

Wkrótce niemal cały tłum podłapał kłamstewsko gnoma i diablęcia. Kendra tylko patrzyła zdziwiona i słuchała coraz to dziwniejszych tez. O tym, że nekromanta po śmierci zamienia się w kruki, o tym, że gdy nekromanta, nawet po śmierci, stanie na świętej ziemi to pozostawia za sobą zgniły szlak, o tym, że dzieci nekromantów mają kruczoczarne włosy i długie nosy, o tym, że w dzień po śmierci nekromanty wrony zaczynają śpiewać głosem ludzkim dopóki ktoś nie zniszczy plugawego ciała, i tak dalej i tak dalej.

Cała ta zbieranina różnych przesądów i absurdalnych tez prowadziła jednak to jednego, wspólnego wniosku: profesor nie mógł być nekromantą. Jedyną osobą, która w to nie wierzyła był przywódca tłumu, ale nawet on był bezradny wobec puszki pandory, którą otworzył gnom.

- Przykro nam, że przeszkodziliśmy w procesji, Kendro. Już sobie pójdziemy. – z tłumu wyszła kobieta w średnim wieku, nieco przy tuszy. Eks-przywódca tłumu tylko prychnął, ale nie sprawiał więcej kłopotów i poszedł za resztą.

- Przykro mi, że musieliście widzieć to akurat dzisiaj…- zaczęła Kendra.

- Nie tłumacz się, Kendro. To nie twoja wina. – przerwał jej jeden z mężczyzn w procesji.

- Dziękuję za wsparcie, Radny Gharen, Radny Hearthmount, Zokarze, Pevrinie i Jomindo, bardzo wiele dla mnie znaczy. I oczywiście wam...przyjaciele - wskazała na was. Radny Gharen kiwnął głową.

- Gdyby nie wy… nie wiem czy dalibyśmy radę ich powstrzymać… co prawda byli to tylko okoliczni wieśniacy, ale żaden z nich nie ma zbyt dobrej reputacji w Ravengro. Nie wiem czy by nas posłuchali, ani czy dalibyśmy radę ich obezwładnić. Szczególnie Gibbsa, był chyba kiedyś żołnierzem. To ten co przewodził tłumowi. – wyjaśnił radny.

Nagroda: 1200 xp dla drużyny, +1 punkt zaufania

Dalsza część procesji przeszła bez problemów. Grupa dotarła do grobu wykopanego w wilgotnej ziemi gdzie czekał na nich Ojciec Grimburrow.


Grimburrow był mężczyzną w podeszłym wieku, naznaczonym troskami, których los mu nie oszczędzał. Twarz kapłana wyglądała jak obraz malarza, który cały czas nanosi kolejne warstwy farby na płótno z każdym kolejnym rokiem: liczne zmarszczki, zapadnięte oczy, duży nos, szerokie brwi i łysa czaszka - wszystko to sprawiało, że jego twarz była jedną wielką mieszaniną rowów i wzniesień. Niebieskie oczy kapłana skrywały jednocześnie smutek jak i srogość, którymi częstował zgromadzonych w różnym stopniu. Srogość zachowywał głównie jednak dla was. Miał na sobie prostą czarną szatę z wyszywanym świętym symbolem Pharasmy na klatce piersiowej, w jednej dłoni trzymał święty symbol bogini, w drugiej opasłą księgę.

Mgła zaczęła już powoli ustępować i opadać kiedy trumna z ciałem Petrosa została opuszczona do grobu za pomocą grubej konopnej liny a Ojciec Grimburrow rozpoczął krótkie kazanie. Opowiadał on o ulotności życia, o Wielkim Cmentarzu gdzie po śmierci wędrują dusze zmarłych gdzie Pharasma je osądza a potem odsyła do odpowiedniego planu. Opowiadał o cierpieniu bliskich, które jest zupełnie nieuzasadnione, gdyż od dnia narodzin towarzyszy nam Pharasma, pani śmierci, narodzin i losu, i ocenia życie śmiertelnika.

-To nie więc śmierci, a życia powinniśmy się obawiać. Nie trwonić go na próżne rozrywki, a żyć w prawy sposób pomagając bliźnim.- stwierdził na koniec.

Kazaniu towarzyszył płacz, westchnięcia i kraczenie kruków. Najgorzej z grupy wyglądała jednak Kendra, która mimo wszystko starał się być silna.

Kapłan ustąpił miejsca Kendrze po zakończeniu kazania.

- Mój ojciec… – zaczęła ale jej głos nagle się urwał, łzy zaczęły zbierać się w kącikach jej oczu.- Mój ojciec… – wzięła głęboki oddech i otarła łzy. - Mój ojciec był dobrym i prawym człowiekiem, zawsze miał na myśli dobro innych – stąd temat jego badań. Chciał aby wszystkim było lepiej… chciał… chciał… – po raz kolejny głos dziewczyny się urwał. Radny Gharen podał jej ramię, na którym się oparła i wróciła na swoje miejsce, ciągle ocierając łzy.

Potem były kolejne przemówienia, historie poważne i żartobliwe o Petrosie, historie jego przygód i dowody jego przyjaźni. Nie każdy się jednak wypowiadał. Radny Hearthmount i Jominda postanowili nie dawać przemowy, nie było takiego wymogu i nie każdy był w stanie na tyle opanować emocje aby cokolwiek powiedzieć.

Również wy zostaliście po proszeni o wypowiedzenie parę słów jeśli macie chęć.


~*~


Pogrzeb skończył się, a wraz z nim zniknęła mgła. Kendra podziękowała zebranym za przyjście i poprosiła was o powrót z nią do jej posiadłości. Wraz z wami udał się jeszcze Radny Vashian Hearthmount.

Z zewnątrz, dom rodziny Lorrimor nie wyglądał zbyt okazale. Była to niewielka posiadłość, o raczej skromnej prezencji. Szary budynek był zbudowany na planie prostokąta otoczonego niewielkim podwórkiem. Ci, którzy mieli ze sobą wierzchowce mogli je schować w niewielkiej stajni tuż przy domu. Było tam sześć boksów, ale ewentualnie można było przywiązać konia do jakiejś belki przy sianie.

Kiedy weszliście do środka od razu zauważyliście, że mieszkał tutaj Petros Lorrimor! Miejsce to było wręcz zawalone książkami. Większość z nich znajdowała się na regałach, które stały parami w każdym pokoju. Wiele z książek leżało również na stolikach, podłodze i w kątach pokoju. Miejsce to prędzej przypominało bibliotekę, choć nieco zaniedbaną, niż czyjeś mieszkanie.


- Proszę, usiądźcie w pokoju gościnnym, pierwsze drzwi na prawo. Zaraz do was przyjdę... tylko zaparzę herbatę… rozgrzeje was. – dodała Kendra uśmiechając się słabowicie.

Do pokoju zaprowadził was radny, który przyszedł z wami. Usiadł przy niewielkim stoliku, wyciągnął okulary i sięgnął do teczki, która leżała przy oknie. Musiał ją tu zostawić przed pójściem na pogrzeb.

Radny Hearthmount był mężczyzną na skraju wieku średniego i starości, o zgrabnie przyciętym wąsiku, pojedynczych siwych włosach i o grubej posturze. Mimo otyłości, jego ruchy były pewne i celowe zdradzając żołnierskie wyszkolenie. Miał na sobie czarny garnitur, ale kamizelkę odłożył na oparcie krzesła.


Po chwili Kendra wróciła z herbatą, choć musiała dwa razy się po nią przejść ze względu na ilość zebranych i pojemność srebrnej tacy.

-Dziękuję, moja droga. – grzecznie podziękował radny po czym zwrócił się w waszą stronę.

- Kendra i ja zaprosiliśmy tu was z jeszcze jednego powodu oprócz pogrzebu świętej pamięci PetrosaKendra spuściła lekko wzrok na dźwięk imienia ojca.- W ręku trzymam testament Petrosa Lorrimor, wasze godności również się w nim znajdują, a przynajmniej tak mi powiedziano. – dodał powoli i spojrzał krytycznie na was. Wyglądało na to, że przyjaźń z profesorem niewiele dawała wam w jego oczach. Co więcej, wyglądało na to, że był lekko zawiedziony waszymi osobami.

- Cóż, w każdym razie. Teraz gdy tu jesteście mogę odczytać ostatnią wolę Petrosa Lorrimor – dodał uroczyście i złamał czerwoną pieczęć na trzymanym w ręku dokumencie, otworzył zwój…

Metaliczny dźwięk nagle wypełnił salę. Ze zwoju wypadł niewielki żelazny kluczyk. Radny spojrzał na niego nieco zdziwiony, wziął do ręki i odłożył na stoliku. Wrócił do czytania zwoju jakby nie było to nic istotnego.

- Ekhem… „Ja, Petros Lorrimor, będąc zdrowym na ciele i na umyśle, niniejszym uznaję ten dokument za moja ostatnią wolę i testament. Niech będzie znane wszem i wobec, że zostawiam swój dom i wszelkie moje mienie mojej córce Kendrze. Używaj ich albo sprzedaj, jak ci wygodniej moje dziecko.

Dokument ten ma jednak jeszcze inną funkcję niż tylko zabezpieczenie moich spraw rodzinnych. Na moją prośbę czytanie tego dokumentu zostało opóźnione do czasu gdy zjawią się wszyscy interesanci, gdyż nie tylko spadek jest jego tematem. Mam też dwie ostatnie prośby.

Do moich starych przyjaciół, z ciężkim sercem proszę was o to, ale na tym świecie nie mogę zaufać zbyt wielu osobom poza wami. Osobom, które są w stanie sprostać i wziąć sobie tę sprawę do serca. Jak wiecie, przez wiele lat badałem wszelkiej maści zło - aby poznać swojego wroga i dostarczyć cenne informacji tym, którzy są w stanie z nim walczyć. Wiedza o swoim wrogu jest najpewniejszą ścieżką do pokrzyżowania jego planów.

Przez lata moich badań zdołałem zebrać kolekcję szczególnie drogocennych i niebezpiecznych ksiąg, które w niepowołanych rękach w niesprzyjających okolicznościach mogłyby doprowadzić do…”
– radny westchnął jakby właśnie powtarzał wiele razy swojemu przyjacielowi że nie powinien czegoś robić - prawnie skomplikowanych sytuacji. Większość tych ksiąg jest przechowywana w sejfie pod kluczem w Uniwersytecie w Lepidstadt, ale obawiam się, że parę z nich mogło zostać w skrzyni w moim domu w Ravengro. Choć były bezcenne podczas moich badań, wolałbym nie obciążać mojej córki niebezpieczeństwem ich posiadania. Tak więc, składam w wasze ręce bezpieczne dostarczenie tychże ksiąg do moich kolegów z Uniwersytetu w Lepidstadt, mając nadzieję, że przyczynią się do sukcesu naszej sprawy.

Zanim jednak opuścicie Ravengro, mam jeszcze jedną prośbę: zanim wyruszycie w podróż, proszę zostańcie jeszcze miesiąc w Ravengro z moją córką, aby upewnić się że nic jej nie grozi i da sobie radę. Nie ma teraz na kogo liczyć, po tym jak ja odszedłem, a może potrzebować pomocy w pierwszym miesiącu mieszkania samej w domu. Jeśli się zgodzicie macie moją dozgonną wdzięczność, jak i również tą po zgonie. Z moich oszczędności chciałbym wam też przekazać każdemu z was sumę 100 sztuk platyny, które przechowuje moja zaufana przyjaciółka Embreth Daramid – została poinstruowana żeby przekazać wam należność po dostarczeniu wszystkich ksiąg i nie krócej niż po miesiącu od czytania tego testamentu.

Ja, Petros Lorrimor, niniejszym zaświadczam, że niniejsza wola została spisana w Ravengro pierwszego dnia Calistril, w roku 4694 AR.”


Radny wziął głęboki wdech. Całość była naprawdę długa i tylko raz zatrzymał się podczas czytania.

- To wszystko. Wybacz Kendro, ale muszę już wracać. Gharen będzie pewnie chciał porozmawiać na temat kary dla tych wieśniaków…- w głosie radnego wciąż kryło się oburzenie.

- Nie szkodzi, Radny Hearthmount. Dziękuję za pomoc. Dam sobie już sama radę z resztą. – uśmiechnęła się ocierając łzy.

- Wystarczy Vashian, dziecko. I czy jesteś pewna…? – spytał spoglądając z ukosa na was.

- Tak, dziękuję. – radny westchnął, jeszcze raz podziękował i wyszedł.

- Zaraz pójdę po skrzynię wspomnianą w… – zrobiła krótka pauzę - testamencie. Mamy wystarczająco dużo wolnych pokoi jeśli zechcecie zostać… na razie jednak chętnie posłuchałabym skąd znacie mojego ojca. Trochę mi o was opowiadał, ale nigdy nie wchodził w szczegóły. Starał się mnie nie obciążać swoją pracą… – dodała cicho ostatnie zdanie.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 11-11-2012 o 23:47.
Qumi jest offline  
Stary 12-11-2012, 12:48   #12
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Pogrzeb skończony, smutek mnie tknął nawet lekkawo. Potem dom profesora, jego po-umarłe prośby, testamenta. Słuszna to rzecz ich wysłuchać, choć ten radny jegomość gruby jakoś mnie do smaku nie przypadł. Knigi dostarczyć rzecz prosta, wszak w drodze kocham być. Jednako to drugie proszenie mnie troszki zraziło na umyślę, aż się mocno po łbie podrapałem. Księżyc cały cykl mieć miał a ja w miejscu znajdować się miałem, jako nic w alkohol wpadnę po moje lekko szpiczaste uszy; Na moją matkę wiedźmę, taki mam wybór!

Panienka Kendra wypytuje, a widocznie strapiona, małom gadał to się teraz pierwszy odzywam.

-Ja Dorthul Ghan panienko najdroższa!...- skłoniłem siem jako cham nie byłem- Ojca twego poznałem w drodze. Rzadko podążam gościncami, ale los tako zdziałał. Na skale stoję i patrzam , mężczyzna jedzie, twój ojciec znaczy. Jako jedzie, tako dobrze. Ale to okolica banitów była, a ja ich widzieć po troszki już widziałem. Z ciekawości z wzniesień schodzę, jeszczem w krzakach, a tu! Na koniach galopują bandyty. Ja tam nie wiem czemu, z mym mieczem drogim ruszam- aż jeno wskazałem moją cenność co mi plecy stroiła- i tnem z zaskoczenie. Koń i człek przecięty, drugi szarżuje , łapę całą traci i pada w czerwoności. Trzeci tylko pies chędożony, kuszą się sługuje i mnie trąca ... o tu- odsłaniam trochę zbroi i bliznę blisko prawej łopatki pokazuje, tyle , że z przodu- a ja psowi! Dumą mą rzucam, trochę z ukosa i jak mu flaki nie wylatują , jak wnętrzności nie padają na ubitą ziemię! - panienka lekko się krzywi, chyba robię coś źle.

-W każdym razie Pan Petros mnie uleczył, sam zrobić tom umiał , ale medykamenta miał, bowiem uczony i mądry człowiek to był- pokiwałem z przekonaniem łepetyną- i tako z dwa miesiące podróżowaliśmy, bo to długa podróż była, a ja jak zawsze tylko włóczyć się potrafię. Ano zwykła historya. Panienko Kendro, a niżeli jakiegoś mocniejszego trunku piwniczki nie posiadają? Te smutki chowania mom duszę trapią.
 
Pinn jest offline  
Stary 12-11-2012, 16:39   #13
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Mitwickey wielce się uradował, iż jego pomysł rozbudził aż tak ognistą dyskusję. Tyle że człowieki gadały i gadały, a trumienki nadal nikt otworzyć nie zechciał, by gnom mógł choć z raz niuchnąć! Tak to już bywało z wyższymi rasami i Mitwickey musiał się najwyraźniej z tym pogodzić. Kto wie? Może będą mieli szczęście i nawącha się jeszcze człowiekowych trupków w późniejszym czasie? Bardzo by sobie tego życzył.

Tak gdzieś w połowie tego całego zamieszania przypomniał sobie, że chyba mu się coś pokićkało i to przecież licz, a nie nekromanta się po śmierci rozpadał, ale człowieki tak dobrze bawiły się w opowiastki w swoim gronie, że nie chciał im przeszkadzać. Puknął się tylko w głowę chichocząc radośnie.

Gdy wszyscy stanęli nad grobem ściągnął swój kapelusz spod którego momentalnie wystrzelił gąszcz ognisto-rudych włosów. W końcu wszyscy inni robili to samo, więc pewnie prezentacja owłosienia cieszyła w jakiś sposób opuszczanego pod ziemię trupka. Swoją drogą, gnom zastanawiał się, czy obecne człowieki wiedziały, iż ten cały ojciec Grbrrww, czy jak mu tam, był goblinem? Gnom rozejrzał się kontrolnie po pobliskich żałobnikach, nie chciał się jednak wychylać, a najwyraźniej nikt inny nie widział w tym nic złego. Zapewne łapano go w pobliskim lesie i wyświęcano specjalnie na tę okazję. Mitwickey musiał się jeszcze tyle nauczyć... Spuścił głowię, zawstydzony troszkę własną nieznajomością obowiązujących zwyczajów.

Gdy zaproponowano im wyjście przed zgromadzony tłum nie wahał się ani chwili. Zatupał niecierpliwie nogami, po czym znalazł się na docelowym miejscu w trzech żwawych podskokach.

- Ja... -
spojrzał na wszystkich żałobników, posyłając im przyjazny uśmiech. - Profesor... - popukał lekko nerwowo we własny podbródek. - No... - przebrał nogami. - Chciałem tylko powiedzieć, żeee... żeee... - wydłużył ostatnią samogłoskę niemal do nieskończoności. - Ze wszystkich człowieków, jakich pamiętam... - spojrzał na trumnę i zachichotał. - Był jedynym, o którym nie mogę powiedzieć nic złego! Dziękuję! - pisnął, po czym wrócił pospiesznie do tłumu. Przemawiał na człowiekowym pogrzebie! Aż cały zatrząsł się z radości, ściskając nerwowo rozgrzane z entuzjazmu piąstki.

Gdy dowiedzieli się, że będą mogli mieszkać we wspaniale tajemniczym, pełnym zakamarków domu pisnął tylko:
- dobra!
I już go nie było. Miał tyle do odkrycia!

Gnom miał zamiar spędzić następne godziny na wciskaniu się we wszystkie niedostępne, ciasne kąty w poszukiwaniu tajemnic, tajnych przejść, skarbów i zapomnianych komnat. Miał nadzieję, że po tym zostanie mu jeszcze trochę czasu na zajęcie się imponującą biblioteką Profesora - to znaczy na pociągnięcie za każdą z książek, w nadziei, że wtedy stanie się coś fajniuchnego! W tak wspaniałym miejscu musiało być coś ukryte!
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 12-11-2012 o 16:48.
Tadeus jest offline  
Stary 12-11-2012, 19:33   #14
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Wpierw przemowa paladyna potem jeszcze wywód ciemnoskórego mężczyzny po jego lewej zaś na koniec przydługi wywód uczonego półorka ładne słowa ale widać nie trafiło to do prostych ludzi. Za to otrzymali kilka obelg i zniewag zwłaszcza o braku łasku bogini musiała skaleczyć rycerską dumę, mimo wszystko już od jakiegoś czasu skóra go świerzbiła zapewne błogosławiona aura rycerza. Zresztą nie wszyscy lubili Iomeadea niektórzy uznawali wycofanie się Krucjaty za zdradę ale nie było czasu na rozważania o przeszłości i religii.

Za to zagranie na ludzkiej ignorancji wyszło spektakularnie, słowa gnoma rozpoczęły reakcję zaś jego argument o rzekomej bezpłodności nekromantów przelały czarę i po chwili zaczęło się przedstawienie. Zaklaskał by w wyrazie uznania dla siebie i gnoma oraz ludzkiej głupoty ale miał zajęte ręce, tak wiec z głęboko skrywaną satysfakcją wysłuchiwał kolejnych zabobonów i opowieści oraz bezskuteczne próby zapanowania nad chaosem niedawnego przywódcy motłochu. Ba niektórzy nawet przeprosili za swoje zachowania, nawet zastanawiał się czy jest przyzwoite mieć taki ubaw z ludzkiej głupoty w czasie pogrzebu przyjaciela ale Petros by mu wybaczył.

Dalsza część pogrzebu przebiegła bez żadnych problemów standardowe kazanie i przemowy, Vilgret wystąpił zaraz po gnomie i jego "treściwej" przemowie. Stanął nad grobem zbierając myśli odkasłując kilka razy, cholera teraz naprawdę musiał wyglądać jak jakiś niedoświadczony młodzian. W końcu zebrał się w sobie i zaczął:
- Petros Lorrimor był dobrym człowiekiem i przyjacielem, miał też otwarty umysł i niez...łomnie... - tak to było właściwe słowo, przez chwilę chciał powiedzieć niezmordowanie ale to był by nietakt w tych okolicznościach -...dążył do prawdy i wiedzy. Swoją wytrwałością zawstydził by niejednego świętobliwego rycerza, na wiele spraw potrafił spojrzeć w inny sposób niż inni i z niezwykłą przenikliwością. Poświęcał się w swej pracy dla dobra innych i dlatego należy mu się szacunek. Dobrego snu, przyjacielu.

***

Po ceremonii wraz z innymi udał się do domu Profesora gdzie wysłuchali ostatniej woli swego przyjaciela. Prośba o dostarczenie ksiąg była słuszna biorąc pod uwagę że mimo wszystko jego badania ocierały się o dość niebezpieczne obszary, a wiedza mola służyć tak w słusznym jak i niecnym celu. Prośba o pozostanie w miasteczku była nietypowa choć patrząc na Kendrę widać było że przyda się jej przyjacielskie wsparcie, a miesiąc przerwy od szlaku będzie jakąś odmianą zresztą czuł coś że nie będzie to spokojny okres przy gościnności tutejszych mieszkańców. Po wyjściu radnego zostali oni, Kendra i herbata, już wiadomo było że córka miała podobny gust do ojca. Trzeba było się należycie przedstawić i zastanawiał się w myślach czy wyjawić swoją naturę reszcie zebrany ale biorąc pod uwagę że będzie tutaj przez miesiąc i tak zaczęli by coś podejrzewać no i ciekaw był reakcji wielce świętobliwego rycerza. Wpierw jednak przyszło mu wysłuchać jakże barwnej i okraszonej krwią i chwałą opowieści pół orka.

- Vilgret Chorster twego ojca poznałem poprzez mojego nauczyciela Davtilna Gellantarna wędrownego kapłana Desny, często przekazywał twemu ojcu opowieści ze szlaku oraz z całego Ustalav. Sam też pomogłem mu w badaniach w pewnej dziedzinie chyba nawet wymienił mnie w podziękowaniach za pomoc w swej pracy. Było to jednak dość dawno temu trzydzieści lat już będzie, widzisz jestem starszy niż na to wyglądam. - mówiąc to zdjął rękawice ukazując swe dłonie pokryte z wierzchu specyficzną niezwykle gładką różowawą skórą przypominającą świeże i dotkliwe poparzenie, poprawił się też lekko w fotelu a za jego plecami pojawił się długi i smukły ogon pokryty taką samą skórą. Splótł palce dłoni i kontynuował opowieść - Petros był dla mnie dobrym przyjacielem może dlatego że nie ulegał uprzedzeniom i stereotypom, sam pomogłem mu znacząco w badaniach w końcu trudno jest spotkać żywego i skorego do współpracy Tieflinga. Większość którą zbadał często nie żyła i jeszcze częściej nie przypominała żywej istoty po tym jak ktoś zdecydował się rozprawić z "plugastwem". Mam nadzieję że podobnie do ojca dasz mi szansę i mi zaufasz.

Zakończył swój trochę przydługi wywód bacznie obserwując nie tylko Kendrę ale i resztę zebranych, wypatrując wszelkich znaków wrogości lub złych intencji.
 
Rodryg jest teraz online  
Stary 12-11-2012, 22:55   #15
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Ivor z pustym, nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w filiżankę, kurczowo ściskaną w twardych, szorstkich dłoniach. Pocięte kawałki liści opieszale opadały na dno, ustępując miejsca gęstej, smętnej cieczy.

Herbata. Woda ze smakiem. Ambicje aspirowania do bycia czymś lepszym, aniżeli jest się w rzeczywistości.

Jednak czy aby na pewno warto?
Kosztem przejrzystości i krystaliczności otrzymujemy egzotyczny aromat, gorzki posmak, ciemną barwę i syf na dnie.
Zupełnie jak w życiu...

Wydarzenia na cmentarzu dały do myślenia paladynowi. Sprzeciw wieśniaków powinien wywołać nagłą falę gniewu, lecz zamiast tego młody Firefist czuł tylko lekkie ukłucie żalu. Wieśniacy otwarcie kwestionowali jego rycerskość i wierność wobec bogini. Gdyby nie łgarstwa, którymi "przyjaciele" Petrosa tak rozrzutnie szastali na prawo i lewo to z całą pewnością incydent ze zwłokami profesora mógł przybrać niekorzystny obrót... Cóż to za świat w którym kłamstwo triumfuje nad prawdą, a honor miesza się z błotem?
Im bardziej stara się być kimś lepszym, zrobić coś dobrego dla świata, tym coraz głębiej zanurza się w tym aromatycznym szambie. Czy misja ludzi takich jak on, ma jakikolwiek sens? Czy paladyni są w ogóle potrzebni? Czy to nie relikt przeszłości?

Herbata...

Ze smutkiem spojrzał na Kendrę, uważnie przysłuchującej się opowieści orka.
Skąd Lorrimor wytrzasnął te zakazane gęby? Po burdelach stary pryk nie hulał, w kasynach nie grywał... Może zoo?
Widok diablęcia zdawał się tylko umacniać rycerza w tym przeświadczeniu.

Cóż... Najwidoczniej będzie musiał sobie pogadać z kuzynką na osobności. O ile nie widzi problemu w przetransportowaniu ksiąg, o tyle miesięczna gościna tych zakazanych buziek... Na spokój zmarłych! To nie może się dobrze skończyć.

Z jeszcze większą rezygnacją powrócił do kontempletowania herbaty...
 
Glyswen jest offline  
Stary 14-11-2012, 00:47   #16
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Amaliar wystąpił ledwie krok przed szereg.
- Odnoszę wrażenie, że choćbym bardzo chciał, to nie potrafiłbym powiedzieć złego słowa o profesorze Lorrimorze. Zapamiętałem go jako człowieka budzącego szacunek i podziw, a we mnie także sympatię. Dla swoich pracowników, a miałem przyjemność być jednym z nich, był niczym ojciec: wymagający, ale i dbający. Był bardzo oddany swojej pracy i podchodził do niej z wręcz zaraźliwą pasją. Gdybyż wszyscy podchodzili w ten sposób do swoich obowiązków, świat byłby pełen słońca. Wiem, że sam muszę jeszcze wiele zmienić w swoim życiu i właśnie porównując się z nim to zauważyłem. Zawsze będzie mi drogowskazem.
To powiedziawszy skrył się na powrót pomiędzy innymi żałobnikami.

Gdy dotarli do domu Kendry odprowadził swojego wierzchowca do stajni. Sam zaś zdjął zbroję i umieścił ją razem z tobołkiem tak, żeby nikomu nie wadziła. Wszedł do pokoju w białej, długiej szacie z żółto-złotymi zdobieniami i wyhaftowanym na piersi symbolem Sarenrae i stanął przy oknie. Nie odzywał się dopóki do pokoju nie wróciła Kendra i nie został odczytany testament Petrosa. Poczuł w sercu ukłucie, gdy dotarło do niego, że profesor ma dla nich zlecenie. Właśnie tak: nie prośbę do przyjaciół, tylko zlecenie dla najemników. Warte sto sztuk platyny. Owszem, trudno było się nie cieszyć z perspektywy uzyskania takiego bogactwa, ale poczuł się po prostu dotknięty takim potraktowaniem.

- Ja zwę się Amaliar Reed i służę Sarenrae, jak widać zresztą. Profesora Lorrimora miałem szczęście i zaszczyt spotkać, gdy zatrudnił mego mistrza Hergrana Desmarda i mnie do wsparcia duchowego i medycznego swoich ekspedycji. A stał się dla mnie też mentorem - wiele z tego co wiem dziś, zawdzięczam właśnie jemu. Ciebie zaś, Kendro, poznałem gdy miałaś ledwie pięć wiosen. Gościłem wtedy przez pewien czas w tym domu, choć domyślam się, że tego nie pamiętasz. W każdym razie jestem teraz do Twej dyspozycji. Dołożę wszelkich starań, żeby wypełnić misję, jaką pozostawił nam profesor, a jeśli będziesz potrzebowała czegoś więcej, wystarczy że rzekniesz.

- Chciałbym przy tej okazji zapytać Panów - potoczył wzrokiem po reszcie zgromadzonych - jakie są ich zamierzenia. Przyznam bez ogródek, że nie wszyscy są takimi kompanami, jakich zwykle bym szukał, ale jeśli nasz cel jest jeden, to nie zamierzam oglądać się na jakieś uprzedzenia i choćby przez wzgląd na pamięć profesora zaakceptuję ich towarzystwo, jeśli i oni będą skłonni zaakceptować moje. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem moimi słowami, ale nie lubię owijać w bawełnę. Myślę, że szczerość jest podstawą współpracy.

Wygląd Amaliara z dokładnością do skrzydeł i symbolu na ubraniu
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy

Ostatnio edytowane przez Radagast : 14-11-2012 o 00:52.
Radagast jest offline  
Stary 14-11-2012, 21:52   #17
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Razvan oddał hołd zmarłemu profesorowi w ciszy. Nie wyszedł przemówić do innych żałobników. W ogóle się nie odzywał. Po prostu stał, z nieprzeniknioną miną i kapeluszem naciągniętym na oczy. Stał i wpatrywał się w trumnę.

Już dawno pozbył się jakichkolwiek uczuć. W jego pracy skrupuły nie były czymś dobrze widzianym. Mimo tego, czuł coś dziwnego... Jakieś takie dziwne wrażenie. Coś mu się kojarzyło, z poprzedniego życia, kiedy jeszcze był w stanie cokolwiek odczuwać. Czyżby to było ukłucie żalu?
Możliwe. Profesor był niewątpliwe wielkim człowiekiem. Był jego nauczycielem.
To on wyjawił mu prawdę. Opowiedział o stworzeniach nocy, pladze nawiedzającej ludzkie społeczeństwa, chorobie która toczyła całe krainy.
Odsłonił przed nim jego mroczne dziedzictwo i pomógł się z tym oswoić. Pomógł mu przekuć pogardę dla samego siebie w nienawiść do najgorszego z wrogów ludzkości.
Szczerze powiedziawszy, Petros był jedną z dwóch osób na całym świecie, którą mógł nazwać przyjacielem. Drugą był Roself (którego zresztą poznał dzięki Lorrimorowi), ale on też już nie żył... Został sam.
Sam będzie musiał uwolnić ludzkość od plagi.

Z uwagą słuchał testamentu profesora (choć dało się zauważyć, że jego wzrok błądził po stosach książek, jakby szukając czegoś ciekawego). Nie żeby liczył na to, że coś dostanie w spadku - po prostu był ciekaw ostatnich słów zmarłego. Może będą zawierały jakąś wskazówkę, która pomoże mu w jego walce?

Pierwsza prośba była całkiem sensowna. Razvan rozumiał zagrożenie jakie mogło płynąć z ksiąg - wszak spotkał się podczas swych podróży z kilkoma nekromantami, którym odbiło właśnie przez czytanie nieodpowiedniej literatury.
Za to druga kompletnie mu się nie podobała. Miał pilnować córki Petrosa? Przez miesiąc? Oczywiście, gotów był poświęcić się dla starego przyjaciela, lecz uważał to za kompletną stratę czasu. Lecz z drugiej strony... Sto sztuk platyny na pewno się przyda podczas podróży.

Nie odpowiedział jako pierwszy na pytanie zadane przez Kendrę. Poczekał aż wpierw wypowiedzą się inni goście. Nie zamierzał się wyrywać przed szereg, nie kiedy nie wiedział czego mógł się po nich spodziewać.
Podobnie jak on sam, nie byli zbyt normalni. Petros miał najwyraźniej dziwny gust, jeśli chodzi o dobór znajomych. Chyba po prostu przyciągał do siebie kłopoty.
- Twój ojciec niegdyś mnie uratował - zwrócił się do dziewczyny. Nie, nie był to ratunek w ścisłym sensie. Ale bez wsparcia Lorrimora młody Harrenton zapewne by już nie żył. - Był także moim nauczycielem - dodał. Nie był zbyt rozmownym typem. Nie zamierzał się tu uzewnętrzniać i opowiadać o tym kim jest. Na zakończenie rzekł:
- Spełnię jego wolę. Zostanę tu, ale tylko przez miesiąc, a potem zabieram księgi do Lepidstadt.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 15-11-2012, 12:51   #18
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Wieśniacy cofnęli się, wewnętrzna iskra zgasła i poczuł się jeszcze gorzej, niż przedtem. Tłum co prawda odstąpił, ale nie przekonał nikogo - ostatecznie to kłamstwa wzięły górę. Nawet nie miał siły się gniewać na kłamców - ostatecznie chcieli dobrze, nawet jeśli nie był to właściwy sposób, cóż, skoro skuteczny. Sam zawiódł. Zmęczenie po podróży i brak posiłku dał o sobie znać w zimnym dreszczu jaki przebiegł mu wzdłuż karku. W tej walce zamierzał jednak wytrwać i ani przygiął karku, ani nie skurczył się z zimna, przeciwnie - poprawił chwyt na trumnie i wyprostował się sztywno i po chwili ruszyli dalej.
Pogrzeb był... Właściwy. Nie stało się nic nieoczekiwanego - trumna wylądowała w grobie, kapłan wypowiedział krótkie, surowe kazanie, potem zaś każdy mógł powiedzieć coś od siebie... Nie każdy chciał. On również, choć przecież powinien... Dopiero gdy przebrzmiały już wszystkie słowa i niektórzy już powoli odchodzili, wydobył z siebie pieśń. Była krótka, cicha, pełna żalu i słów, których znaczenia i on już nie znał... Gdy przebrzmiał ostatni wers, unosząc się ponad szarymi nagrobkami, tak samo uszła zeń cała tocząca go rzpacz. Poczuł się lepiej, sam dla siebie i uczcił pamięć profesora - niezależnie czy komuś się to podobało, czy nie. Spokojniejszy już, ruszył z resztą grupy.
Wysłuchawszy testamentu nie powiedział nic, choć jego treść zasmuciła go - miał wracać, a okazało się, że jeszcze tu zostanie... Będzie musiał napisać kolejny list... Póki co po prostu poszukał pokoju dla siebie i postanowił uporządkować sprzęt i odpocząć, skoro już nie był potrzebny.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline  
Stary 15-11-2012, 19:57   #19
 
Balzamoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Balzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputacjęBalzamoon ma wspaniałą reputację
Kłamstwa zadziałały tam gdzie zawiodła dyplomacja. *No cóż i jedno i drugie mieści się w granicach prawa. Swoją drogą wiele praworządnych istot traktuje kłamstwo jak coś podłego i niegodnego. Głupcy, wystarczy przecież przeczytać choć kilka ksiąg o polityce i historii żeby przekonać się że kłamstwo zawsze było przydatnym narzędziem w rękach władców i rządzących. Skoro osoby które tworzą prawo używają kłamstwa, zatem jest ono dozwolone. O ile oczywiście nie kłamie się po to, by to prawo łamać. Tak czy inaczej profesor spocznie godnie.* Pomyślał Thardahar gdy tłum rzucał coraz to nowe brednie na temat nekromantów. Ważne że mogli ruszyć dalej.

Podczas pogrzebu czuł prawdziwy smutek i żal. Przeżył z profesorem wiele i choć różnili się w wielu poglądach, to zdawała się łączyć ich nić prawdziwej przyjaźni. Oczywiście miał zamiar powiedzieć kilka słów pożegnania. W końcu przyjaciel na to zasługiwał. Podczas „przemowy” gnoma omal nie roześmiał się głośno, zdołał się jednak powstrzymać. Ciekawe czy ktokolwiek zauważył że malec stwierdził iż tak ogólnie to ma strasznie dużo do zarzucenia każdemu człowiekowi jakiego zna. Podobało mu się to. Gdy nadeszła odpowiednia chwila wystąpił z tłumu i przemówił.

Choć o zaletach Petrosa Lorrimora można by długo rozprawiać, to mnie najbardziej pośród jego cech poruszała prawość. Umowę z nim można było przypieczętować uściskiem dłoni i mieć pewność że jest to bardziej pewne niż dokumenty podpisane przez dziesięciu prawników. Nigdy nie uchylał się od obowiązków, niezależnie od tego czy zostały mu one dane, czy też sam zdecydował się wziąć je na swoje barki. Pomimo trudów, znoju i przeciwności, nie poddawał się i nic nie mogło zawrócić go ze ścieżki którą obrał. Nie wiem skąd brał na to siły, których miał często więcej niż ludzie o połowę młodsi niż on. Dawał przykład swą nieugiętością, wytrwałością w dążeniu do celu, mądrością i prawością. Mam nadzieję że w swym życiu zdołam inspirować tak mocno jak on, choć dorównanie mu ociera się o zadanie niemal niemożliwe do wykonania.

Po wyjściu z cmentarza, gdy żałobnicy nieco się rozproszyli, zgodnie z daną sobie obietnicą splunął siarczyście. Zwykł dotrzymywać słowa, nawet w błahych przypadkach. Kiedy przybyli do posiadłości Lorrimorów, muła zostawił w stajni, na razie nie rozkulbaczając. Nie wiedział ile czasu przyjdzie mu tutaj spędzić. Co prawda ze strony profesora mógł się zawsze spodziewać gościny, ale do Kendry mogły dojść pewne plotki i nie był pewien czy ta nie odeśle go od razu. Kiedy został odczytany testament, uśmiechnął się drapieżnie. To rozumiał, co prawda nie był to kontrakt jaki zwykł z profesorem spisywać, ale warunki były wyznaczone jasno, a zapłata godna, więc nic nie stało na przeszkodzie aby go tak potraktować. Nie wiedział tylko jak będzie się na to zapatrywać sama gospodyni. Wysączył do końca herbatę, słuchając opowieści innych. Niech to wszyscy diabli z Dziewięciu Piekieł! Paladyni, kapłani i inne paskudztwa. Całe szczęście że przeciwwagę stanowił tiefling, nieprzewidywalny gnom i on sam. Półork wyglądający na woja starał się zachowywać jak rycerz, co niezmiernie Thardahara rozbawiło, gdyż ponure spojrzenia rzucane przez paladyna wyraźnie wskazywały że najchętniej wykopałby wszystkich za drzwi. Pewną tajemnicę stanowił enigmatyczny mężczyzna z kuszą, próbujący zachowywać się jakby tylko on się tutaj liczył, a reszta była na doczepkę. Firestorm poczekał aż większość się wypowie zanim sam zabrał głos.

Jestem Thardahar Firestorm, uczeń profesora Iovenira Sternderra z Uniwersytetu w Lepidstadt. Z profesorem Lorrimorem poznałem się kilka lat temu, towarzysząc mu na jednej z jego wypraw. Później jeszcze kilka razy współpracowaliśmy. Jeżeli chodzi o moje zdolności, to powiem tylko tyle że profesor Sterndarr jest dziekanem Wydziału Sztuk Magicznych, reszty chyba nie muszę precyzować? Jeżeli chodzi o pytanie Reeda, jeżeli dobrze zapamiętałem, to mam zamiar nie zawieść oczekiwań profesora co do mojej osoby i spełnić obydwie prośby. O ile Kendry nie zdenerwujemy na tyle, że nas wykopie, to znaczy nie pozbędzie się nas z domu. Tak swoją drogą kapłanie, czy zauważyłeś że dobre maniery, przedstawiając się innym zaprezentowałeś tylko ty, tiefling i półorkowie? Cóż za ironia, nieprawda?

Oczywiście powiedział prawdę, a co do sposobów jakimi miał zamiar spełnić prośbę nieżyjącego przyjaciela, to już inna sprawa. Postanowił że później znajdzie sobie jakiś przytulny pokój, z wygodnym łóżkiem i dobrym oświetleniem. Akurat w tym domu dostęp do książek nie był problemem, więc trzeba było to wykorzystać. Na razie nie spieszył się z wychodzeniem,miał jeszcze kilka pytań do Kendry.

Powiedz mi moja droga, jak twój ojciec umarł, bo mam wrażenie że niekoniecznie ze starości? Dlaczego napisał ten testament niewiele ponad miesiąc temu? Czemu się tak obawiał o swe życie? No i czym na wszystkie ognie piekieł jest Harrowstone?

Rozsiadł się wygodnie i oczekiwał na odpowiedzi. Może był zbyt obcesowy, pytając o to wszystko tuż po pogrzebie, ale doświadczenie mówiło mu że lepiej przygotować się za wcześnie, niż nie być przygotowanym w porę.
 
__________________
"Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą."
Fryderyk Nietzsche
Balzamoon jest offline  
Stary 15-11-2012, 20:54   #20
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
-Z całą pewnością zauważyliście panie ork... - Paladyn podniósł wzrok znad filiżanki stygnącej herbaty. - ... że dobre maniery nie są ostatnio w modzie.

Zbroja stęknęła żałośnie, jakby z politowaniem dla zielonoskórego inteligenta.
-Jestem Ivor Firefist, bratanek profesora Lorrimora i jak słusznie zauważyłeś w swej sarkastycznej, pretensjonalnej wypowiedzi, służę Iomedae, Wielkiej Pogromczyni pomiotów Tyrana. Czy teraz czujesz się usatysfakcjonowany?
 
Glyswen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172