Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2015, 17:52   #1
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
[Pathfinder] RotR: Burnt Offerings [18+]



CZĘŚĆ 1: BURNT OFFERINGS


Sandpoint nie kojarzyło się z niczym szczególnym dla kogoś, kto wiele życia spędził na morzu. Umiejscowione tuż przy spokojnej zatoce, ściągnęło głównie prostych ludzi z ich prostymi interesami. Joshua dowiedział się przy okazji wypytywania o drogę i rozmowy z kupcami, że najważniejszym wyrobem z tego miejsca, oprócz zdobyczy morza, było szkło, często bardzo dobrej jakości i misternej roboty. Nie dla niego się jednak tam wybierał. Swojego czasu, będzie z rok temu, poznał pewną poszukiwaczkę przygód. Ameiko, bo tak się nazywała, była pełną życia, energiczną młodą kobietą. Przypadli sobie do gustu, ale zbyt szybko przyszło się rozstać. Pozostało jednak zaproszenie, które po sobie zostawiła jakiś czas później, w jednej z tawern, w mieście, które regularnie odwiedzał statek Northcliffa. Zapraszała na Swallowtail Festival, odbywający się podczas przesilenia jesiennego, 22 dnia miesiąca Rova.
Nie mając już okrętu, na którym musiałby służyć, Joshua postanowił zacząć nowe życie właśnie od tego miejsca.

Podróżując z północnej części Varisii, spóźnił się odrobinę z załapaniem się do ochrony karawan zmierzających do Sandpoint. Wyszło już prawie, że będzie musiał ruszyć sam, licząc, że kogoś dogoni, gdy spotkał Starego Gobbo. Kupiec posiadający zaledwie wóz z fajerwerkami i łakociami zaprzężony w dwa kuce, również był nieco spóźniony, co doskonale nadawało się do negocjacji. Stanęło na jedzeniu i złotej monecie na dzień, co przekładało się na dziesięć łącznie plus pięć jak wóz uda się doprowadzić w całości i bezstratnie.
I tak więc jechali, wymieniając się opowieściami, w czym gadatliwy Gobbo był bardzo dobry. Pogoda wciąż była letnia, delikatna bryza docierała na trakt z zatoki, a słońce przygrzewało przyjemnie. Nic ani nikt nie zaatakowało, okolica od dość dawna nie uznawana była za niezwykle niebezpieczną.

Zbliżał się zachód, 21 dnia Rovy. Idealny czas, aby dotrzeć do miasta przed zaczynającym się następnego dnia festiwalem. Wjechawszy na jedno ze wzgórz, ujrzeli już nie tak odległe zabudowania Sandpoint i zjeżdżając w nieduży zagajnik wiedzieli, że wieczorem napełnią brzuchy ciepłą strawą i dobrym napitkiem, a nocować przyjdzie im w znacznie wygodniejszych łóżkach. O ile znajdą się takowe dla spóźnialskich.

Zanim tak się stało, wjechali do lasu, mijając kolejny zakręt. Kilkadziesiąt metrów przed nimi rozgrywała się scena klasycznej zasadzki. Przewrócone drzewo blokowało stojący przed nim, zaprzężony w jednego konia kryty wóz, a z lasu wyskakiwały małe, bure istoty w łachmanach i fragmentach zbroi.
- Gobliny! - pisnął Gobbo, ściągając wodze i zatrzymując wóz. Kuce prychały zdenerwowane, ale nie wyglądało na to, że małe istoty chcą ich atakować. Skupiały się na tamtym wozie, z którego wyleciał jakiś pocisk, a wkrótce też zeskoczyły dwie osoby. Kobieta i mężczyzna sądząc z ich odmiennych postur, ale z tej odległości niewiele więcej dało się stwierdzić. Napastników było więcej, pewnie około dziesięciu, ale nie dało się ich wszystkich dokładnie zliczyć.
 
Lady jest offline  
Stary 15-04-2015, 15:23   #2
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Sandpoint już sama nazwa go intrygowała. Nie był specjalistą od języków ale “punkt na piasku” brzmiał dość wymownie. Zważywszy, że kilka miesięcy temu obudził się na piasku plaży właśnie… Co było punktem zwrotnym jego życia. Czyżby to miasto miało być kolejnym ważnym miejscem? Cóż z pewnością było punktem nowego startu w jego życiu. Do miasta jechał spóźniony i ze sporym szczęściem, Gobbo był ratunkiem dla jego nóg jak i kiesy. Na szybko zawarta umowa wydawała się igraszką. Ochrona na trasie która była uważana za bardzo bezpieczną. Gdy dotarli do zaatakowanego wozu, uśmiechnął się pod nosem. Musiało trafić na niego..

- Masz jakąś kuszę albo łuk?-zwrócił się do Gobbo, jednocześnie zrzucił z siebie swój podróżny ciemnozielony płaszcz. Chwycił tarczę, dużą stalową stalową z eleganckim malunkiem okrętu płynącego w powietrzu. Wtajemniczeni wiedzieli, że to okręt pani piractwa. To właśnie na nim udawała się na łupieżcze rajdy, do krain nieba i samego piekła. Wiernych było jednak niewielu, cześć piratów i kilku kapłanów. Nigdy nie lubił być tam gdzie wszyscy… Zeskakując z wozu wylądował na równych nogach. Lubił eleganckie rzeczy, skórzane buty oficerki były bardzo wygodne. Skóra dobrej jakości roboty jakiegoś elfa, ciekawe czy sprawdzą się równie dobrze w walce. Odruchowo poprawił swoją łuskową zbroję, kaptur i hełm miał zdjęte nigdy nie lubił gdy mu coś przysłaniało widok. Bezpieczeństwo jednak na pierwszy miejscu i teraz szybko to poprawiał czekając na odpowiedź kupca. Gobbo bardziej zajęty był zastanawianiem się jak tu zawrócić wóz na wąskim trakcie. Do odważnych i bojowych pomniejszy kupiec nie należał. Machnął ręką za siebie.

- Gdzieś tam z tyłu! - odpowiedział gorączkowo na pytanie. Joshua przegrzebał prywatne rzeczy kupca, spod jakiś ubrań wyciągając lekką kuszę. Stracił też kilka sekund na odnalezienie pęku bełtów. Sytuacja przy zaatakowanym wozie nie była kolorowa, dwójka broniła się przy jednej jego burcie, odpierając ataki stworów. Ktoś tam jeszcze stał na koźle, zasłoniony przez plandekę wozu, ale widać było wystrzeliwane bełty. Jeden właśnie powalił jednego z goblinów. Nie zmieniało to jednak ogólnej sytuacji tam.

-Masz i strzelaj, zawracanie nic tu nie da. Dorwą nas jak z nimi skończą.-wskazał na grupę przy pierwszym wozie. Sam nie tracił już więcej czasu. Ruszył w las i kierował się w stronę wozu, jeśli więcej goblinów chowało się między drzewami będzie miał okazję je spotkać i być może zaatakować z zaskoczenia. Jeśli nie na co w duchu liczył, zaatakuje od tyłu grupę która przyparła obrońców do burty.

- Ss...strzelać? - zawahał się, ale odłożył wodze i wziął broń, drżącymi dłońmi próbując naciągnąć cięciwę. Joshua w tym czasie zdążył przesunąć się do przodu, wchodząc do lasu. Gobliny były głośne, zagłuszały większość wydawanych przez niego odgłosów. Zbliżał się, widząc jak padają kolejne dwa stwory, ale kobieta odniosła przy tym ranę, a z barku mężczyzny sterczała strzała. Podejście do walczących goblinów od tyłu miało być jednak trudne - w krzakach przy drodze zauważył jeszcze trzech, szyjących z łuków.
Nie zastanawiał się długo, najpierw po błogosławił swoją broń, następnie siebie. Na końcu wypowiedział modlitwę mającą zmusić trójkę goblińskich łuczników do walki między sobą. Wypowiedzenie trzech łask bogini trwało kilka chwil. Walcząca krótkim mieczem ciemnowłosa, młoda kobieta zarobiła w tym czasie kolejną ranę od długiego, zakrzywionego noża, którymi to posługiwała się większość potworów. Joshua wyciągnął dłoń w kierunku jednego z łuczników i niemal poczuł jak moc wnika w głowę goblina, który kwiknął i obrócił się nagle ku stojącemu obok towarzyszowi, napinając łuk i wypuszczając strzałę. Trafił, wywołując u pobratymca pisk bólu i odwet, choć niecelny. Trzeci z nich zaczął coś głośno krzyczeć do nich obu, potrząsając łukiem. Wszyscy trzej chwilowo stracili zainteresowanie walką przy wozie, gdzie padł jeszcze jeden goblin, ale dziewczyna ledwo się już trzymała na nogach, a towarzyszący jej mężczyzna nie prezentował się wiele lepiej. Northcliff zauważył fragment starszego człowieka ponownie napinającego kuszę. Gobbo wystrzelił gdzieś od strony swojego wozu, raz pudłując, ale raz trafiając jednego z potworów, który krwawiąc zwrócił się w tamtym kierunku i zaczął pokrzykiwać coś w swoim języku, wskazując w kierunku kupca.

~ Muszę ich od niego i ich odciągnąć~ pomyślał. Zajął pozycję by zaszarżować w plecy jednego z goblinów. Po czym rzucił się do szaleńczej szarży. Miał nadzieje, że atak od tyłu wprowadzi zamieszanie w szeregach goblinów. W końcu to strachliwe stworki, a nie wiadomo ilu jest nowych napastników.

Ten odwrócony w stronę Gobbo goblin zauważył szarżującego i zdążył coś krzyknąć, przez co cel ataku Joshuy także obrócił swoją szeroką, pełną kłów gębę. Małe stworzenie pisnęło i odskoczyło przed rapierem. Mimo tego niecelnego ataku, część potworów zwróciła się ku nowemu zagrożeniu, dając trochę odetchnąć ranionej dwójce obrońców wozu. Trzy z sześciu zwróciły się bowiem właśnie w stronę Northcliffa, a co gorsza, kątem oka zauważył, że łucznicy powoli dochodzą do jakiegoś porozumienia i znowu kierują swoją uwagę w stronę potyczki.

Northcliff ponowił atak i za cel wybrał rannego goblina, o ile miał taką możliwość. Starał się zająć ich uwagę odciągnąć od kobiety a nawet przesuwać w jej stronę by móc ją osłonić własnym ciałem gdyby otrzymała kolejną ranę. Niestety skaczące i pokrzykujące, irytujące gobliny uniemożliwiały mu taki manewr, stojąc na drodze do kobiety, którą jednak starał się chronić uzbrojony we włócznię mężczyzna. Tymczasem Joshua przebił rapierem rannego stwora, wbijając ostrze w jego pierś. Stworzenie zacharczało i z paszczy popłynęła mu krew, a ciało zwaliło się na ziemię zaraz po tym, jak kapłan wyciągnął swoja broń. Czarnowłosa trafiła też jednego z przeciwników, a ataki goblinów nie trafiały lub odbijały się od tarczy Northcliffa. Szala zwycięstwa jeszcze nie przechyliła się na stronę ludzi, ale to były tylko tchórzliwe potwory. W jednej chwili wszystkie zaczęły uciekać do lasu. Joshua zranił jeszcze jednego, gdy te odwracały się plecami i pędziły co sił w krótkich nogach. Kobieta przyklęknęła ze zmęczenia i ran, krew ciekła jej po odsłoniętym udzie. Mężczyzna na wozie wystrzelił jeszcze raz, a ten z włócznią postanowił pogonić gobliny przez chwilę, bo ruszył za nimi z bojowym okrzykiem.

- Jestem Joshua, pani pozwól, że się przyjrzę ranie znam się na tym.

- Nie jestem żadną panią - dziewczyna zaśmiała się krótko i szybko zasyczała z bólu. Miała ranę także na brzuchu, gdzie nóż rozciął jej skórzany strój. Raczej skąpy, biorąc pod uwagę jak bardzo wyeksponowane były jej duże piersi. - Nazywam sie Isha i dziękuję za pomoc.

“Panią może nie jesteś ale dziewczynką już też nie”- pomyślał mężczyzna i choć starał się zachowywać przyzwoicie, jego wzrok co jakiś czas wędrował na wyeksponowany atrybut. Starał się wtedy odruchowo poprawiać i patrzeć w twarz dziewczynie.

- Ratować tak ładne kobiety to czysta przyjemność.- powiedział uprzejmie i kurtuazyjnie.- Zajmę się tobą bądź spokojna.- dotknął jej choć nie musiał jak również symbolu swej bogini. Poprosił ją o łaskę i chwilę później pierwsza fala uzdrawiającej magii spłynęła na dziewczynę.

Magia wpłynęła w ciało Ishy i rany powoli zaczęły się zasklepiać. Dziewczyna aż westchnęła z ulgi, chociaż moc bogini nie zasklepiła ich do końca. Zatamowała natomiast krwawienie. Kobiece udo było ciepłe i umięsnione, a ona nie uciekała przed tym dotykiem.

- Dziękuję - powiedziała z szerszym uśmiechem. - Marcus także został zraniony, gdybyś mógł mu pomóc - miała na myśli mężczyznę w średnim wieku, z trójkątną bródką i włosami związanymi u góry głowy, który właśnie wracał ze swojego krótkiego pościgu za goblinami, wycierając z krwi grot włóczni. Miał nietypową dla tych rejonów urodę i styl, ale nie aż tak obcy.
Z kozła zszedł najstarszy z nich, szpakowaty, chudy i niski mężczyzna. Miał swoje lata, co widać było na pomarszczonej tu i ówdzie twarzy. Oparł się o wóz, łapiąc oddech i rozcierając obolałe od ładowania kuszy ramiona.

- To kupiec Harlo - przedstawiła go dziewczyna. - Dla niego pracujemy z Marcusem do momentu dotarcia do Sandpoint. Gobbo opanował już swoje zdenerwowanie na tyle, żeby ruszyć wóz i powoli się zbliżać.

- Joshua Northcliff powtórzył tym razem już do wszystkich zgromadzonych.- pomógł wstać dziewczynie delikatnie ją obejmując i stawiając na równe nogi. Uśmiechnął się do niej przy tym szczerze i miło. Potrafił robić wrażenie gdy chciał a teraz bardzo się starał. -Tam dalej to kupiec Gobbo dla niego pracuje, również w eskorcie do Sandpoint. Proponuję końcówkę drogi przebyć wspólnie. Marcusie jesteś ranny, Isha również nie do końca ozdrowiałą. Stańcie przy mnie postaram wam się ulżyć. Wypowiedział kolejne słowa modlitwy, gdy mężczyzna podszedł.
Isha odwzajemniała jego uśmiech, na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec.

- Oczywiście, to już niedaleko. Wybaczcie dobry człowieku, za stary już jestem na takie zabawy - w głosie Harlo słychać było zmęczenie. Drugi z mężczyzn podszedł i uścisnął dłoń Joshuy.

- Marcus Flint. Dziękuję za wsparcie - rzekł prosto, z obcym akcentem w głosie, a następnie pozwolił zadziałać magii. Tym razem rany Ishy wyglądały na zupełnie wyleczone, mężczyzna natomiast tylko zerknął na swoje zranienie, również na udzie, nieprzejęty zupełnie.

- No no, wszyscy cali? - Gobbo odezwał się zanim porządnie się zbliżył. - Nie ma co mitrężyć czasu, kto wie czy ich tu więcej nie ma!

- Jestem zdania, że powinniśmy zabrać ciała do miasta. O ile panowie kupcy pozwolą i użyczą nam miejsca na wozach. Razem z tym ich szmelcem- podniósł jeden z zakrzywionych noży- Kowal jakieś złoto da za materiał, straż nam bez dowodów w obecności goblinów może nie uwierzyć. Ostrzec miasto trzeba a ciało dowód pewny - zawyrokował - a kto wie może i nagrodę od głowy wypłacą, w końcu to tak blisko miasta.- zasugerował kapłan.
Nóż był bardzo słabej jakości, podobnie jak skórzane zbroje goblinów, często złożone z niedopasowanych fragmentów.

- Nie warto brać ciał. Jedno możesz, dobry człowieku, ale nie warto więcej - rzekł Harlo, kiwając na powitanie Gobbo, który zatrzymał swój wóz. - Bywałem już w Sadnpoint, zawsze w okolicy gobliny były. Bardzo rzadko atakowały wozy w biały dzień, prawda, ale zawsze były.
Isha schyliła się i podniosła jedną z broni, oglądając ją uważnie.

- Bardzo zanieczyszczone żelazo, muszą sami to wyrabiać. Wątpię, by kowal chciał to kupić.

Po słowach dziewczyny Northcliff wyrzucił nóż przez ramię i wzruszył ramionami.

- Warto było spróbować - znów się do niej uśmiechnął - Panie Harlo skoro gobliny zawsze w okolicy były to nie ma czasem stałej nagrody za ich głowy? Wiele miast tak sobie radzi z takimi szkodnikami.

- Może, ale do miasta niedaleko, a ani ja, ani zapewne pan Gobbo nie chcemy brudzić nimi naszych wozów, gdy straż sama może przyjechać i sprawdzić - kupiec nie był przekonany. - Jak będzie nagroda, możesz dobry człowieku wrócić, pokazać.

- Zgadzam się, nie ma co mitrężyć czasu - wtrącił Marcus, pomagając kupcowi wejść na wóz.

- Marzę o kąpieli i gorącej kolacji - roześmiała się Isha. - Mogę pojechać z wami, gdyby gobliny wróciły i chciały zaatakować jadący z tyłu wóz - dodała, spoglądając na Gobbo, który tylko wzruszył ramionami.

- Przegłosowany- zaśmiał się Joshua- Truchła zostają tylko zrzucę je z drogi w jakieś krzaki a jedno do wora i na wóz zgodnie z sugestią. Pomoc na tyłach się przyda -pokiwał głową entuzjastycznie- wszak gdyby mieli znów zaatakować to właśnie stamtąd. Usiądziemy na tyle wozu i będziemy obserwować okolicę.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 15-04-2015 o 15:26.
Icarius jest offline  
Stary 16-04-2015, 18:37   #3
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ciała szybko trafiły do rowu, już gdy wóz Harlo się oddalał, a i Gobbo swój powoli rozpędzał, nie chcąc ze strachu zostać na miejscu. Isha zabrała tylko swój łuk z pierwszego powozu i pomogła ściągać gobliny z drogi. Nie była taką delikatną dziewczyną jak mogłaby wskazywać jej delikatna twarz. Usiedli na tyle jadącego już wozu. Czarnowłosa rozglądała się, majtając nogami w powietrzu. Gdy się siedziało obok niej i zerkało w tę stronę, to trudno było nie zauważyć dekoltu.
- Jak to dobrze, że nie tylko my się trochę spóźnialiśmy na festiwal - odezwała się pierwsza.
- Prawdziwy dar bogów- popatrzył na nią rozpromieniony. - Dobrze, że się pokazałem, dzielna z ciebie wojowniczka, ale wyglądało to już nie za ciekawie.- trochę się pochwalił.
Roześmiała się szczerze, zerkając na niego na chwilę.
- Bardziej to ze mnie tropicielka, wychowałam się w lasach. Gdybym mogła do nich szyć z łuku to poszłoby mi lepiej!
Las za nimi wyglądał spokojnie, gobliny nie pojawiały się, a oni już zostawiali za sobą ten zagajnik. Słońce powoli zachodziło za wzgórzami na zachodzie, a z przodu widać było zbliżające się zabudowania Sandpoint, w tym mur wybudowany z tej lądowej strony umiejscowionego na półwyspie miasta.
Northcliff ujął dziewczynę za rękę dość nieśmiało. Po czym wskazał punkt jak najbliżej plaży z dobrym widokiem na morze.
-Tam gdzieś jest karczma w której zjemy wspólnie jutro kolację. O ile zechcesz mojego towarzystwa. Trzeba uczcić nasz dzisiejszy sukces.
- Tam jest tylko plaża, co się dobrze składa, bo z tego co mówił Harlo, to jutro jedzenie będzie darmowe, wystawiane na stołach na zewnątrz - Isha nie zabrała swojej ręki. - Za to dzisiaj na pewno zjemy w karczmie, jestem głodna jak wilk i nie wytrzymam aż do jutra z czekaniem! - pokazała mu język w przyjaznym, chociaż trochę dziecinnym geście. Mimo wszystko była jeszcze młodą dziewczyną.
-Skąd jesteście?- zapytał zaciekawiony kapłan, trochę zmieniając temat- Marcus wygląda dość egzotycznie.- wciąż jednak trzymał dziewczynę za rękę.
Dotyk musiał się jej podobać, bo nawet się trochę przysunęła.
- Ja jestem z okolic Churlwood, na północ stąd. Mogłeś nawet mijać po drodze - odpowiedziała. - Marcusa poznałam razem z Harlo. Pochodzi z północy, ze stepów jak mówił. A ty, skąd jesteś?

Northcliff wykorzystał przysunięcie dziewczyny i już trochę śmielej objął ją ramieniem
-Pochodzę z Riddleport, to portowe miasto dość daleko stąd. W młodości zaciągnąłem się na statki, potem miałem trochę przygód. Na ich końcu zostałem kapłanem.-rzucił dość tajemniczą i zdawkową odpowiedź, by pobudzić ciekawość dziewczyny -Moja bogini nie jest zbyt popularna ale daje mi dużą swobodę.- nie mógł już oderwać własnego wzroku od dziewczyny.
- Spotkałam już kapłanów, ale nigdy takiego jak ty - uśmiechnęła się spoglądając mu w oczy. - Zwykle byli bardzo poważni, często starsi. W mojej okolicy w zasadzie byli prawie sami tacy. Ty zachowujesz się całkiem inaczej. Kto jest twoim partronem? - spytała, nie rozpoznając znaku na tarczy.
-To sekret który będziesz musiała ustrzelić moja piękna łuczniczko. Może przy dzisiejszej kolacji? Zdaje się że dojeżdżamy już do miasta. -rzucił ze śmiechem Joshua.
- Bardzo chętnie cię ustrzelę - Isha roześmiała się także.
Jadący jako pierwszy wóz Harlo zatrzymywał się już przy otwieranej bramie, wymieniając jakieś uwagi ze strażnikami. Gobbo podjechał tam również i usłyszeli strzępki rozmów o goblinach na trakcie.
- Harlo ma miejsce w jakiejś gospodzie? - Stary spytał Ishy, która pokręciła głową.
- Chyba nie, mieliśmy czegoś poszukać.
Joshua domyślał się, że Ameiko mogła coś małego dla niego trzymać w pogotowiu na wypadek, gdyby się zjawił, ale raczej nie tak dużego, żeby pomieścić wszystkich. No i jego umowa z kupcem kończyła się na dobrą sprawę zaraz za bramą.
Joshua zeskoczył z wozu i podał rękę dziewczynie. Nie wątpił by nie miała wręcz więcej zręczności od niego chodziło jednak o sam gest.
-Chodź ze mną, Markusa też zabierzemy o ile będzie chciał. Załatwię nam jakiś nocleg. Wpierw jednak formalności. Panie Gobbo cały zdrowy towar pełen i za bramą miasta, tu nasza umowa się kończy.- Kupiec pobudzony ostatnimi wydarzeniami bez zwłoki wypłacił mu piętnaście złotych monet.
- Tak tak, bardzo dziękuję. Może dogadamy się też jak będę wracał? Zobaczymy, zobaczymy… - machnął mu na pożegnanie.
-Dziękuję, życzę udanych interesów w Sandpoint.-powiedział Northcliff chowając sakiewkę. Skierował się od razu do strażników miejskich kupca Harlo i Marcusa.

-Czy możemy liczyć na nagrodę za zabicie goblinów w zagajnika kilka kroków od miasta?- powiedział podchodząc do rozmówców. Nie kierował swoich słów do nikogo nie wiedział bowiem na jakim etapie jest rozmowa. Chciał jednak jak najszybciej znaleźć się w karczmie, więc przeszedł do sedna.
Jeden strażnik spojrzał na drugiego i obaj pokręcili głowami.
- Nic mi o tym nie wiadomo, trzebaby panią burmistrz spytać.
- Wątpliwe, żeby to łatwe było, ten cały festiwal spędza wszystkim sen z powiek.
-Rozumiem- pokiwał głową i poszedł do wozu- Część z nich uciekła więc chyba obowiązkiem straży jest kogoś wysłać by zajęto się problemem. Możemy rozmawiać z jakimś sierżantem lub kapitanem? Mam tu dowody rzeczowe, które należy zabezpieczyć.- zwalił worek u ich stóp. Nie dając się spławić.
- Zajmiemy się tym - strażnik nie wyglądał na zachwyconego zachowaniem Joshuy, w szczególności przypominaniu o obowiązkach. Istniało duże prawdopodobieństwo, że wśród nich nie zrobił sobie przyjaciół. - Jak chcesz… zabezpieczyć… cokolwiek związanego z goblinami - mówiący był bardzo sceptyczny odnośnie zawartości torby - to musisz poszukać szeryfa Hemlocka. On odpowiada za bezpieczeństwo Sandpoint i jest naszym przełożonym. “Nie lubił jak ktoś go ignorował a tak właśnie chcieli na początku postąpić strażnicy. Po kolejnych odpowiedziach nadal miał ich za leni. Może ich jednak wyręcz o ile wykażą wolę minimalnej współpracy. W końcu to było w jego interesie nie ich”
-Gdzie go znajdziemy teraz?
- Normalnie wskazałbym ci ratusz, ale dzisiaj to kto wie. Kręci się wszędzie i dogląda spraw - odpowiedział strażnik.

-Trochę ciężko się biega ze zwłokami gobina po całym mieście. Gdzie przechowujeie ciała? Tam to zostawię wraz z informacją dla kapitana.
- Trzymamy ciała? - z niedowierzaniem zapytał młodszy z nich.
- Chyba nie chcesz gobliniego truchła trzymać tam, gdzie naszych zmarłych! - dla obu wydawało się to niewiarygodne, nawet Harlo zakasłał cicho słysząc to. - Przecież każdy uwierzy, żeś goblina przytargał. Widzieliśmy już ich trochę. Zostaw go tu, sprawdzimy przynależność plemienną i porównamy z tą co ich zabiliście, więcej teraz zrobić i tak nie możemy.
-Gdzieś go schować i tak będziecie musieli- przetarł dłonią twarz w wyrazie irytacji- Miejsca do przechowywania zmarłych z reguły mają i mniej reprezentatywne pomieszczenia przeznaczone do przechowywania wszelakich odpadków przed spaleniem.-wskazał worek- Przecież nikt nie wyobraża sobie goblina na katafalku- pokręcił głową. Po czym nagle się rozpromienił. Uznając sprawę za załatwioną. -Zostawiam go w takim razie wam panowie, grasują w zagajniku przed miastem.
Po czym zwrócił się do pana Harlo.
-Zna pan miasto, mógłby mi pan wskazać gdzie są tawerny i ile ich w mieście jest? Moja koleżanka po fachu Ameiko pewnie coś dla mnie zarezerwowała i zostawiła wiadomość.
Strażnicy wzruszyli ramionami, ale jeden z nich odstawił worek w jakieś ukryte miejsce i ruszył w kierunku centrum miasta, zapewne po to, by znaleźć przełożonego. Wpuszczono ich przez wąską bramę i zamknięto ją, gdy Harlo zastanawiał się, pocierając policzek.
- Ameiko? Ameiko Kajitsu? - zdziwił się kupiec. - Nigdy nie sądziłem, że jest kapłanką. Zatrzymałem się kiedyś w “Rdzawym Smoku”, jest jego właścicielką. To w głębi miasta - wytłumaczył Joshui jak dotrzeć na miejsce. - Należy do tutejszej wyższej klasy jeśli dobrze pamiętam. A innych tawern w mieście kilka jest, najbliższa tuż pod katedrą, Miejsce Risy. Tam planowałem się zatrzymać, bo zwykle miała jakieś wolne miejsce.
- Mając na myśli fach awanturnika -zaśmiał się do Harlo- Do kapłanki jej raczej daleko, choć ktoś mi kiedyś powiedział że i mi do standardu co nieco brakuje- mrugnął do Ishy. - Na arystokratę też nie wyglądała. Wyższa klasa mówisz, kto by pomyślał nie pochwaliła się. To jak zabierzecie się ze mną do “Rdzawego Smoka”? -zapytał Ishę i Marcusa. Choć reakcji dziewczyny był już pewien.- Po znajomości mamy większą szansę na nocleg -zasugerował.
Dziewczyna chętnie pokiwała głową, Marcus zastanowiał się przez chwilę.
- Spróbuję dzisiaj razem z Harlo, mam też jeszcze coś do załatwienia po drodze. Chętnie jednak spotkam się z wami w Rdzawym Smoku jutro na śniadaniu.
-Dobrze zatem powodzenia Markusie, gdyby z Harlo się nie udało zajrzyj do nas jeszcze dziś coś wtedy wymyślimy.-uścisnął mu dłoń na pożegnanie, skinął głową kupcowi. Po czym ruszył wraz z Ishą do Rdzawego Smoka.
Dziewczyna rozglądała się ciekawie po okolicy. Zaraz po przekroczeniu bramy przy bramie stały głównie pojedyncze, mniejsze domy, które przeradzały się szybko w zwartą zabudowę stojących tuż przy sobie jedno i dwupiętrowych budynków. Kamiennych zwykle na parterze , drewnianych wyżej.
- Nie bywałam wcześniej w takich dużych miastach - powiedziała zachwycona Isha, kiedy zbliżali się do karczmy. Jej swobodny dekolt przyciągał spojrzenia miejscowych, ale ona zdawała się tego nie zauważać. - Tyle osób w jednym miejscu!
“Rdzawy Smok” był już widoczny - dwupiętrowy, duży budynek ciężko było ominąć wzrokiem. Przed drzwiami wisiał blaszany smok, skrzypiąc przy każdym powiewie wiatru.
 
Lady jest offline  
Stary 17-04-2015, 00:55   #4
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
“Ona jeszcze nigdy nie widziała świata. Pokaże go jej i zasmakujemy go razem. Uczyni moje życie pełniejszym, sama zyska równie wiele.”- dodał trochę dla usprawiedliwienia samego siebie. Chwilę później był już mniej krytyczny. “Dziewczyna warta zdobycia. Nieskalana światem i piękna”-bogini nakazywała mu być zdobywcą i brać co się chce. Cóż nadarzała się pierwsza okazja… dogmat nie precyzował o jakie łupy chodzi.

- Byłem już w niejednym, z chęcią pokaże ci to miasto i wiele innych. Jeśli będziesz chciała.- powiedział trochę zaczepnie, tuż przed samą gospodą.- Trzymaj się blisko mnie- dodał wchodząc do środka.
Pomimo zaciekawienia, Isha nie wyglądała na zupełnie zagubioną. O ile już zdążył zauważył, nie była istotą nieśmiałą.

- Chętnie! Chciałabym poznać jak najwięcej świata, to takie fascynujące!
Po wejściu do karczmy uderzył w nich gwar rozmów. Praktycznie wszystkie stoliki były zajęte, o ile Joshua mógł oceniać - głównie przez przyjezdnych. Tacy ludzie zwykle byli łatwo rozpoznawalni, a tu zebrała się cała ich mieszanka. Kilka osób zwróciło uwagę na ich wejście, ale miejsce to juz na pierwszy rzut oka wyglądało na spokojne i bezpieczne. Kelnerki uwijały się między stołami, za barem natomiast Northcliff ujrzał widok niespodziewany dla siebie jeszcze jakiś czas temu.

Uśmiechnięta Ameiko w prostej sukience i fartuchu uwijała się, pomagając obsługiwać klientów. Joshua skierował się zatem prosto do baru. Stanął naprzeciwko Ameiko i przywitał ją wesołym.

- Co pani poleca?

Zatrzymała się i spojrzała na niego, a na jej szerokich ustach pojawił się szczęśliwy uśmiech. Odgarnęła biały kosmyk włosów z twarzy i zwinnym ruchem, który znacznie lepiej pamiętał od fartucha, przeskoczyła przez bar i serdecznie uścisnęła.

- Joshua! Cieszę się, że przyjechałeś. Nie mogę powiedzieć, żeby moje zaproszenie było wyjątkowo atrakcyjne - mrugnęła do niego i zerknęła na Ishę. - Twoja znajoma?

- Oh twoje wesołe towarzystwo wspominam wystarczająco dobrze. -odwzajemnił uścisk przyjaciółki- Tyle w zupełności mnie przekonało. Tak to Isha poznaliśmy się na trakcie przed miastem podczas ataku goblinów na wóz którego dzielnie broniła. Isha to moja przyjacióla Ameiko Kajitsu choć nazwiskiem i pochodzeniem nie zwykła się chwalić.- powiedział wesoło.
Ameiko uściskała i ucałowała w policzek także Ishę, trochę zaskoczoną takim obrotem spraw. Właścicielka karczmy pociągnęła ich za sobą, do małego stolika w alkowie, trzymanego pewnie dla specjalnych gości.

- Dzisiaj jecie i pijecie na mój koszt, a jutro na koszt miasta - roześmiała się.

- Niestety przez ten festiwal mam urwanie głowy. Usiąść na spokojnie będę pewnie mogła dopiero po jutrzejszym dniu przez co nie będę mogła ci dłużej potowarzyszyć i powypytywać - uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale mam też nadzieję, że szybko nie uciekasz. Mam też dla ciebie pokój na samej górze. Łóżko ma szerokie, ale tylko jedno…

- Dziękujemy za gościnę.- powiedział Joshua siadając.- Rozumiem sytuację doskonale, znajdziemy dla siebie czas gdy się już trochę uspokoi. Wiadomo gorący okres dla właścicielki lokalu takiego jak ten, wszystkie ręce na pokład te sprawy...- pokiwał głową wyrozumiale- Za pokój również dziękuje jakoś sobie poradzimy.- uśmiechnął się do Ishy.

Czarnowłosa jakby coś właśnie zrozumiała, bo się zarumieniła uroczo, odwracając wzrok i wywołując śmiech u starszej dość znacznie, co nie znaczy starej Ameiko.
- Jutro wieczorem albo pojutrze rano, obiecuję - zarzekła się Kajitsu. - Co tylko zechcecie zamówcie u którejś z kelnerek. Może jutro w dzień znajdzie się chwila, teraz muszę do kuchni, przygotowywać potrawy na jutrzejszy konkurs - mrugnęła i pomachała, oddalając się znowu w stronę baru.
- Bardzo żywiołowa kobieta - Isha powiedziała patrząc na odchodzącą, kołyszącą biodrami właścicielkę gospody.
- To prawda, będziecie miały okazję się poznać, jest bardzo miła. Skorzystajmy z jej gościnności i najedzmy się, zasłużyłaś sobie na to po dzisiejszym dniu. - Northcliff zaczął zaczął się rozglądać za kelnerką by mogła im coś polecić, chciał też zamówić wino. Dobre półsłodkie takie powinno odpowiadać Ishy.

Albo to miejsce, albo Ameiko zdążyła już jakoś to przekazać swoim pracownicom, ale jedna z nich, młoda jasnowłosa dziewczyna z długim warkoczem stanęła przy stoliku i z promiennym uśmiechem odebrała zamówienie. Oprócz wina poleciła lokalne ryby przyrządzone w stylu orientalnym na pikantnie.

- To była pierwsza moja poważna walka - przyznała sie Isha, kiedy już zamówienie zostało złożone. - I mogło pójść lepiej. Wcześniej polowałam z łukiem, zamiast walki bezpośredniej starając się raczej uciekać - zachichotała. - Skoro mamy pokój, może odniesiemy tam nasze rzeczy? - wskazała na dość pokaźny ekwipunek obojga z nich.

- Do pokoju przydałaby się jeszcze balia gorącą wodą po kolacji. O ile jest to możliwe- zasugerował kelnerce, mając nadzieje że się uda. Ishy natomiast odpowiedział.
- Pewnie, ten cały balast trzeba gdzieś zostawić. Na rybę przyjdzie nam chwilę poczekać , patrząc na ruch.
 
Icarius jest offline  
Stary 18-04-2015, 10:55   #5
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kelnerka z uroczym uśmiechem zapewniła, że zrobi co się da, na razie przynosząc klucz do pokoju na poddaszu. Udali się tam zaraz, odkrywając, że to faktycznie małe pomieszczenie z jednym małym oknem, pochyłym dachem oraz skromnym wyposażeniem w postaci skrzyni, szafy i jednego łóżka.
- Nie mam nic przeciwko spaniu z mężczyzną w jednym łóżku - powiedziała zarumieniona Isha widząc to. - O ile twoja wiara nie zabrania…
Zdjęła z siebie płaszcz, odłożyła rzeczy i zsunęła żelastwo. Odpięła nawet pas, pozostając w tym swoim uwypuklającym krągłości gorsecie, skórzanej spódniczce i długich butach.

-Moja wiara w żadnym razie.- zaprzeczył energicznie głową.- Odłożył swoje rzeczy, głównie ciężki plecak. Pomożesz mi z tą zbroją?
- A coś innego? - spytała z psotnym uśmiechem i podeszła, pomagając mu rozwiązywać rzemienie przytrzymujące zbroję, a potem ściągać ją przez głowę. Mimo słodkiej twarzyczki, miała całkiem dużo siły.
-Coś innego?-odpowiedział roześmiany -Przypomnę ci to przed kąpielą. Na razie zjedzmy, na dole. Nacieszysz oczy karczmą i nabierzesz sił. Ściąganie rzeczy potrafi być męczące- teraz to on się uśmiechał -Zbroja lekka nie jest - dodał mrugając okiem.
Isha potrząsnęła zdjętym metalem jakby chcąc udowodnić, że jest inaczej.
- Tak, jest bardzo ciężka, jesteś bardzo dzielny i silny, że tak ją nosiłeś cały dzień - zachichotała i odłożyła ją, kierując się do wyjścia z pokoju. Czy jemu się wydawało, czy kręciła przy tym trochę swoją pupą?
Schodził po schodach zaraz za Ishą.
-Poruszasz się z dużą gracją moja droga- jeśli przykucie jego wzroku było jej celem udało się się całkowicie. Obcisła sukienka nienagannie podkreślała co trzeba. Po czym po chwili dodał- Było to widoczne.. dziś podczas walki.- uzupełnił.
- Dziękuję - odpowiedziała, odwracając się na chwilę. - Będziesz musiał zobaczyć jak się wspinam albo ujeżdżam - zrobiła krótką przerwę - wierzchowca.
Isha czuła się w jego towarzystwie coraz swobodniej, łatwo wyczuwało się to w jej ruchach, zachowaniach i słowach. Stolik czekał na nich, stały na nim już kielichy, butelka wina, a uśmiechnięta kelnerka ruszyła do nich z jedzeniem zaraz po tym, jak usiedli.
Joshua coraz bardziej z kolei ulegał urokowi młodej dziewczyny. Spodziewałby się po sobie więcej hmm odporności. Jednak naturalność i właśnie szczera swoboda urzekały go coraz mocniej.
-Co cię sprowadza tak daleko od domu?- zapytał podczas jedzenia.
Stanęły przed nimi talerze, parujące potrawy pachniały iście wybornie, zwłaszcza po ponad tygodniu spędzonym w podróży.
- Przygoda - odpowiedziała po prostu Isha zanim zabrała się do jedzenia. - Chęć poznania czegoś nowego, poznania świata… nie było dla mnie wiele do zrobienia w rodzinnej wiosce, nie chciałam tak żyć. Jestem strasznie nudna jak widać.

-Uważam, że nie jesteś nudna. Znalazłbym wiele określeń na twoją osobę czarująca, piękna, żywiołowa. Nudnej by jednak tam nie było. - komplementował dziewczynę. -Przygody mówisz- zamyślił się na chwilę -to właśnie motywowało mnie gdy zaciągnąłem się na statek. Jedz śmiało opowiem ci co nieco… -Northcliff podczas jedzenia opowiedział Ishy swoją historię. O służbie na statku, o z zajęciu go przez piratów. O przystąpieniu do nich pod przymusem i tym jak żył i starał się łagodzić ich naturę. Maksymalizować zyski i minimalizować zniszczenia… Pod koloryzował czasami swój udział, choć nieznacznie by opowieść była dla dziewczyny jeszcze ciekawsza. Pełno w niej było portów, statków i przygód. Opowieść zakończył na sztormie i zatopieniu okrętu. O tym jak modlił się o ocalenie… nie powiedział jednak do kogo ani jak przeżył. Opowieść zakończył gdy skończyli jeść tę pyszną kolację, a butelka wina była już w połowie pusta. Tymi historiami chciał pobudzić zainteresowanie dziewczyny nim jeszcze bardziej. Choć wyraźnie pokazała, że myśli o nim tak samo mocno jak on o niej.
Najpierw się zarumieniła, potem wpatrzyła w swój talerz, a na sam koniec słuchała z lekko rozdziawionymi ustami. Nawet nie do końca dojadła swoją porcję, za to wypiła cały kielich wina, które wydawało się bardzo jej smakować.
- Niesamowite! - powiedziała wreszcie, kiedy skończył. - Przeżyłeś już tak dużo, a wcale nie jesteś jeszcze stary! - pokazała mu język, zdaje się trochę już pod wpływem alkoholu. Była silna i wytrzymała, ale chyba nieprzywykła do picia.
Northcliff miał nadzieję, że ktoś zaniósł im balię na górę i przygotował wymarzoną kąpiel jak prosił kelnerkę.
-Dojedz i zbierajmy na górę.-zasugerował- Kąpiel by się nam przyda, zresztą obiecałaś mi pomóc- uśmiechnął się przysuwając się do dziewczyny, tak że zaczęli się już lekko dotykać.
Przygryzła dolną wargę, jej ponętny dekolt był dla Joshuy w tej pozycji doskonale widoczny. Isha chyba miała tendencję do czerwienienia się, bo znowu to zrobiła.
- Już się najadłam - wyszeptała jakby nieśmiało.
Joshua wstał od stołu i ujął dziewczynę za rękę.
-Chodźmy zatem.

Pozwoliła się mu delikatnie pociągnąć na górę. Jej stwardniała odrobinę od łuku i broni dłoń pociła się, zdradzając zdenerwowanie nagle cichej dziewczyny. Ciągle zagryzała wargę. Weszli do małego pokoju i prawie trafili na młodego chłopaka, który właśnie z niego wychodził z pustymi wiadrami.
- Jest pełna. Jak trzeba będzie więcej to trzeba powiedzieć na dole - rzekł i tyle go było. Faktycznie, do połowy wypełniona gorącą wodą balia wypełniała resztę wolnego miejsca w małym pokoju.
-Pięknie się rumienisz- powiedział dotykając jej policzka i muskając go delikatnie palcem. -Balia już gotowa to jak z tą obiecaną pomocą?- medalik z symbolem jego bogini był tuż pod jego koszulą. Mogło to choć trochę dodać odwagi dziewczynie z drugiej strony nie można było wyczuć czy Joshua nie żartował.
- Naprawdę ci się podobam…? - spytała cichutko, nie patrząc w jego oczy. - Ja… spotkałam się już z różnymi reakcjami na moją… swobodność. W lesie nie przyjmowaliśmy się tym co naturalne, jak nagość i kochanie się…
-Naprawdę- podniósł podbrudek dziewczyny tak by spojrzała mu w oczy.. i nie zastanawiając się wiele po prostu dziewczyne pocałował, by to udowodnić. Objął ją w tali i przyciągnął do siebie, drugą ręką gładził ją po włosach aż dotarł do szyi którą zaczął delikatnie muskać palcami.
Przez chwilę chyba była zaskoczona, ale zaraz potem uniosła się na palcach i objęła go za szyję swoimi ramionami, przytulając się swoim miękkim, obfitym w pewnych miejscach ciałem. I oddała pocałunek, wsuwając zwinny języczek do jego ust. Na pewno robiła to już wcześniej.*
Joshua nie był nowicjuszem ani w tej, ani w innych kwestiach związanych z kobietami. Choć nie był też wybitnym specjalistą. Namiętnie całował dziewczynę przez dłuższą chwilę. Jego ręka zsunełą się z jej tali i wykorzystała urokliwość krótkiej spódniczki, lądując na pośladkach. Przerwał w pewnej chwili pocałunek i skierował swoje zainteresowanie w stronę jej ucha a następnie szyi. Delikatnie je całując i pieszcząc językiem. Cicho westchnęła, gdy jego język wsunął się do jej uszka, a dłonie spoczęły na jędrnych pośladkach. Jej własne dłonie przesunęły się na jego pierś, szukając guzików koszuli.

Ugryzł ją delikatnie w ucho i odskoczył od niej zwinnie niczym szermierz. Obrócił się do niej plecami, pozostawiając na chwilę za pewnie lekko oszołomioną nietypowym obrotem sprawy. Northcliff tym czasem zdjął koszulę jak i całą resztę swojego przy odzienia bardzo szybko i wskoczył do bali. Obrócił się w niej tak by widzieć dziewczynę, symbol jego bogini wciąż tkwił na jego szyi. Jednak znajdował się obecnie pod wodą, wciąż pozostając nie dostrzeżony.
Po tym co się wydarzyło czerwień pokrywała nie tylko jej policzki, ale również dekolt. Oddychała szybciej i patrzyła na niego trochę zagubiona. Szybko jednak odzyskała rezon. Wzięła się pod boki.
- To niesprawiedliwe. Teraz musiałabym się rozebrać na twoich oczach ciebie nie widząc.
Wstał wyprostowany z przyklejonym uśmiechem do twarzy, jedyne co zasłonił... to medalion. Stał tak chwilę patrząc na dziewczynę, śmiejąc się w końcu. Widać było jego umięśnione ciało i dobra rzeźbę. Widać było również inne rzeczy, pozostające dość pobudzone na widok pięknej dziewczyny. Wrocił na swoje miejsce w balii.
-Proszę bardzo, co prawda życie sprawiedliwe nie jest i warto to zapamiętać. Dla tak uroczej osoby zrobię jednak wyjątek.
- Może i nie jest sprawiedliwe, ale potrafi być przyjemne… - pochłonęła go prawie wzrokiem, zaciekawiona i coraz mniej speszona. Postawiła jedną stopę na łóżku i powoli zsunęła jeden z butów. Zaraz też zrobiła to samo też z drugim i podeszła do balii. W tej pozycji jej spódniczka wydwała się jeszcze krótsza, ale ona odwróciła się plecami do Joshuy.
- Ten gorset trzeba rozwiązać z tyłu.

Wstał, dotykał jej wilgotnymi choć rozpalonymi rękoma. Woda delikatnie kapała na jej ciało, prosto z jego dłoni. Rozpinał gorsecik powoli, jego usta ponownie zawitał na jej szyję. Gdy jej piersi, zostały uwolnione zaczął je gładzić ręką i delikatnie ściskać zza jej pleców. Druga ręka wciąż odpinała gorset tylko jakby już wolniej. W końcu po dłuższej chwili wylądował na ziemi.
Bez gorsetu jej piersi wydawały się jeszcze większe. Mimo wielkości były też jędrne i krągłe, miękkie w dotyku, o nie za dużych, ale twardych sutkach. Isha westchnęła głośniej, oddychając szybciej i głośniej.
- Chcesz zdjąć resztę? - spytała szeptem.
 
Lady jest offline  
Stary 19-04-2015, 17:37   #6
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Nie od powiedział, jego pocałunki zaczęły schodził wzdłuż jej pleców. Ręce opadały wzdłuż jej ciała zmysłowo go dotykając. Delikatne pieszczoty wprawionym językiem, były przyjemne i pobudzające. Dobrze się nim posługiwał nie tylko w mowie. Dotarł do spódniczki i delikatnie ją zsunął. Ponownie zaczął podążać w górę jej ciała, ręce na piersiach wylądowały już bardziej zdecydowanie. Zajął się jednym uszkiem, potem szyją i nie zaniedbał drugiego. Rozpoczął ponowną wędrówkę wzdłuż jej ciała ku apetycznemu dołowi. Zsunął jej majteczki jednym ruchem w dół, swobodnie opadły na ziemię.

Przełknęła ślinę, nie odwracając się. Miała silne, zgrabne lecz raczej szerokie pośladki, tak samo zresztą jak biodra. Dotykając gładkiej skóry jej ciała poczuł także krótkie łonowe włoski. Poruszyła nogami, aby zarówno spódniczka, jak i majteczki zostały na ziemi. Odrobinę drżała.
- Nadal ci się podobam? - spytała cicho i niepewnie.

- Ciągle oto pytasz. Jesteś cudowną dziewczyną, jeśli ktoś ci powiedział kiedykolwiek inaczej zwyczajnie ci zazdrościł.- podał jej rękę i wprowadził do balii- W trakcie obdarzając ją soczystym pocałunkiem. Ich języczki delikatnie się pieściły, usadził dziewczynę w jednym rogu balii sam przemieścił się w drugi. Jej odwaga ciągle mieszała się z nieśmiałością, chciał ją mocniej ośmielić. Zdjął medalion i ścisnął go w ręce.
- Moja bogini jest zdobywcą i pochwala takich. Jeśli chcesz zobaczyć jej znak, musisz również być zdobywcą- żartował bardziej niż trochę, prowokując dziewczynę do wykonania ruchu.
Kiedy oboje siedzieli w balii, woda podchodziła prawie pod rąbek. Mocniejsze ruchy pewnie będą trochę wylewać na podłogę, ale żadne z nich się nie miało tym przejmować. Duże piersi Ishy prawie unosiły się na wodzie, jasne i pełne.

- Przepraszam… - powiedziała cicho. - To dlatego, że zdarzali się tacy… co czynili mi krzywdę swoimi słowami i zachowaniem. Ale wiem, że teraz będzie inaczej - dodała z nagłym uśmiechem, przypatrując się jego ręce.

- Zdobywcą? A co powinnam zdobyć? - spytała ciekawie i zalotnie, zawijając sobie kosmyk włosów na palcu.

- Gdy jesteś razem, każdy kto spróbuje cię skrzywdzić będzie miał zemną do czynienia. Potrafię sobie radzić z takimi.-zacisnął rękę na bali aż drewno lekko gruchnęło - Co jest do zdobycia? -spojrzał w wodę prosto na swoje krocze.- Trzeba się wdrapać na szczyt i go osiągnąć.- aluzja zarówno dotyczące fizyczności jak i przeżyć zapewne.

Zawahała się na moment, a następnie poruszyła, zbliżając się powoli do niego. Poczuł jak jej dłonie dotykają jego ud, sunąc w górę. Ominęła biodra i przeniosła je na tors, delikatnie drapiąc paznokciami i wywołując u niego przyjemne dreszcze.
- Słyszałam o wysokich szczytach. Podobno są niezwykle piękne - uniosła się trochę, nad wodą pojawiły się duże, mokre, pełne piersi dziewczyny. - Trochę się boję, czy doprowadzisz mnie na jeden z nich, nie porzucając w połowie drogi…

- Myślę, że sobie poradzę- pocałował ją delikatnie w obie piersi- Chwaliłaś się wspinaczką i jeździectwem, skoro masz je opanowane... O mnie się nie martw, ja sobie radę dam.- poprawił się w balii, jego ręce chwyciły dziewczynę za pośladki i zaczął ją przyciągać do siebie.

Nie opierała się, wręcz przeciwnie. Jej pełne, miękkie ciało zbliżało się chętnie, aż pochyliła się i wzięła jego twarz w swoje dłonie i pocałowała delikatnie w usta. Rozchyliła wargi i wysunęła język, pogłębiając pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny. W tym samym czasie obniżyła biodra, znowu w pełni zagłębiając się w wodzie. Dotknęła sobą jego krocza i przyrodzenia, lekkimi ruchami przesuwając się po nim.

Całując ją objął ją za pośladki i uniósł w górę tak by w nią wejść. Był cały napięty z przyjemności, całował ją coraz intensywniej. Pochłaniali się wzajemnie, świat wokół nich nie miał najmniejszego znaczenia. Woda wypływająca z balii radośnie pluskała na boki.
- Jesteś cudowna- wyszeptał jej do ucha w przerwie między kolejnymi pocałunkami. Nie odpowiedziała, a zamiast tego jęknęła, bo główka penisa wreszcie odnalazła wejście do środka. Woda ułatwiała poruszanie, ułatwiła także penetrację, Isha bez trudu nasunęła się na niego, zastygając na moment w tej pozycji. Zamknięte oczy, mocny rumieniec i przyspieszony oddech dziewczyny wskazywały dokładnie na to co czuje. Jej całe miękkie ciało, szczególnie piersi, opierały się teraz o kochanka, czującego dokładnie na swoim przyrodzeniu jak gorąca i ciasna jest w środku.

Jego twarz przybrała obraz pełnego szczęścia. Jakby po wielu trudach ostatnich tygodni w końcu zaznał przyjemności i wytchnienia. Napięcie a nawet zmęczenie ustąpiło miejsce pasji i pożądaniu. Joshua trzymając ręce na pośladkach partnerki, przyciskał ją rytmiczne do siebie wspomagając jej naturalne ruchy. Nie było sensu się śpieszyć, delektował się zarówno ją jak i chwilą i doznaniami. Całował zarówno ją jak i jej piersi, do których miał swobodny dostęp w zależności od nachylenia głowy. Wiedział , że rozpędzony ogier szybko może doznać zadyszki. Najlepiej jest rozpocząć od delikatnego stepu, i tak właśnie zrobili.

Isha istotnie umiała ujeżdżać. Silne uda bez trudu unosiły się, zostawiając ją na skraju członka, zaraz opadając w dół, pozwalając zagłębić się w pełni w gorącą kobiecość. Oddychała coraz szybciej i głośniej, a po nieśmiałości nie pozostał ślad. Odchyliła się do tyłu, mokre włosy pływały po powierzchni wody, a eksponowane piersi znajdowały się idealnie przed jego twarzą.
- Ty też jesteś cudowny, ogierze - wyjęczała podczas poruszania się powoli przyspieszającego do galopu. Woda w balii kołysała się i z pluskiem wylatywała na zewnątrz, ale czarnowłosa ani trochę nie zwracała na to uwagi.

Głowa Northcliffa nie wynurzała się już z pomiędzy piersi dziewczyny. Przy tym tempie całowanie było niemożliwe, pieszczoty sutków i krągłości natomiast jak najbardziej. Skwapliwe korzystał z atrybutów kochanki. Po dłuższej chwili uniesienie obojga było już tak duże, że zaprzestał tych pieszczot. Skupił się na wspomaganiu dziewczyny w tym szaleńczym pędzie ku rozkoszy. Galopowała na nim, jęcząc otwarcie i głośno, oraz wychlapując z balii wodę. Świat dookoła przestał się liczyć. Jej duże piersi kołysały się szaleńczo, aż do chwili, gdy przywarła do niego całym swoim ciałem. Ugryzła go namiętnie w szyję i zaraz po tym nabiła się z całym impetem i zaczęła drżeć z przeciągłym jękiem. Poczuł jak pulsuje na nim, przeżywając intensywną rozkosz.

Chciał by szczytowała jak najdłużej i intensywniej. Był wprawionym kochankiem nie zielonym młokosem. Skupił się na niej, nie sobie i przez dłuższy czas powstrzymywał swój szczyt. Osiągneli go razem, gdy i dziewczyna wyraźnie doznawała ekstazy. Zwolniła zaraz on też… Spojrzał jej w oczy uśmiechał się i namiętnie pocałował. Odpowiedziała tym samym, z bardzo wyraźną błogością przyjmując głęboko w siebie jego wytrysk. Oddała pocałunek, powoli i namiętnie, delektując się chwilą i wzajemną miękkością. Oderwała się od niego dopiero po dłuższej chwili.
- Dobrze, że wiem jak zrobić wywar, który zapobiega ciąży - uśmiechnęła się, radośnie i psotnie.

- Zaradne dziewczyny znają się na takich rzeczach- odpowiedział- Mam gdzieś tu mydło, wyszorujemy się- pomaszerował przez cały pokój do plecaka. Po czym z chłopięcą radością rzucił nim w Ishę, lekko lecz zaczepnie. Traf chciał, że odbiło się od jej piersi i z pluskiem wpadło do balii ochlapując dziewczynę. Ups- roześmiał się z zamierzonego częściowo poniekąd efektu.
Chlapnęła na niego wodą, kiedy się zbliżył, ze śmiechem wciągając do balii. Wyciągnęła mydło i zaczęła go powoli myć. Dłonie dziewczyny nie omijały żadnego fragmentu jego ciała, najpierw skupiała się jednak na tej części wystającej nad wodę. Z wyraźną przyjemnością gładziła jego mięśnie na ramionach, tors i plecy, zjeżdżając co chwilę na pośladki.

- Podobasz mi się - wyznała, chociaż mógł już to zauważyć wcześniej.
Z lubością oddawał się zabiegom pielęgnacyjnym. Podniósł się nawet i elegancko obrócił, by niczego nie pominięto. Chwilę później już sam czyścił dziewczynę. Co prawda wyjątkowo długo zajmował się jej piersiami w międzyczasie kilka razy całując ale najwidoczniej to kwestia jego dokładności.

-To bardzo dobrze- skwitował z uśmiechem który nie schodził z jego twarzy odkąd weszli na górę - Zrobimy z tego dobry użytek- mrugnął zaczepnie. Po czym westchnął przypominając sobie o czymś- Miałem iść do tego cholernego kapitana straży. Teraz jednak już mi się odechciało. Wolę zostać z tobą- kolejny pocałunek jakby nie mógł skończyć się nią cieszyć lub chciał jej okazać jak największe zainteresowanie -Miejmy nadzieję, że strażnicy są choć trochę obowiązkowi.- zakończył wypowiedź powoli wstając i szykując się do wyjścia z balii.

- Jutro także będzie można o tym wspomnieć. Jest festiwal i przyjechało dużo ludzi, wydaje mi się, że będzie im zależeć na bezpieczeństwie. To miejsce wyglądało na takie, które od dawna zaznaje głównie spokoju, dlatego strażnicy mogli tak zareagować. Nie martwmy się na zapas, Marcus mówił, że będzie jutro bardzo dużo gier i zabaw, sporo śmiechu, fajerwerki no i samo poświęcenie świątyni.

Ona również wstała, nieskrępowana już swoją nagością. Bujne, piękne ciało, ładnie wyrzeźbione mięśnie i łagodne krzywizny tam gdzie powinny być, z biodrami i piersiami na czele, bardzo przyciągały wzrok. Oddała mydło kapłanowi. Na zewnątrz zapadły już zupełne ciemności, ale nie było jeszcze strasznie późno.

- Tak, tak ja to wszystko wiem. Zwyczajnie staram się trzymać jakąś samodyscyplinę.- choć gdy tak popatrzył na dziewczynę resztki tej samodyscypliny jakoś ulatywały. Jedynie jego męskość ponownie zaczynała twardnieć. Rzucił medalion na łóżko. Dziewczyna jeśli będzie chciała go zobaczyć będzie musiała się zmysłowo wypiąć by go sięgnąć lub wejść bezpośrednio na łóżko. Cieszył swój wzrok jej osobą. Pociągnął solidny łyk wina z butelki jaką wziął z dołu z ich stołu. Czerwony trunek również się kończył.

- Bardzo mi się podobała twoja samodyscyplina - zachichotała Isha, wycierając swoje ciało. Nie była bardzo zaciekawiona jego medalionem, jakby nie interesowało ją jego bóstwo, a tylko on sam, bo także prawie nie spuszczała z niego wzroku.

- Nowa butelka wina i wyniesienie wody oznaczałoby, że musimy się ubrać…-zasugerowała dziewczyna.

- Do tego mi na razie nie śpieszno. -poczuł, że przerwa była już wystarczająco długa.

- Jeszcze nie skończyliśmy- podszedł do dziewczyny i spróbował wziąć ją na ręce.

- Taką miałam nadzieję - wymruczała. Joshua na szczęście był całkiem silny, bo Isha wcale nie ważyła tak mało. Nagą jednak podniósł, a ona ze śmiechem objęła go ramionami za szyję. - Chcesz mnie teraz porwać do lasu i tam posiąść jako brankę?

- W lesie jeśli będzie okazja też nie dam ci spokoju.- zaniósł ją na łóżko i tam położył.- Jednym ruchem rozwarł jej nogi, dziewczyna wszak oporu nie stawiała… i chwilę później jego głowa była już między jej udami. Delikatnie wsunął języczek, gdzie trzeba. Było to z początku niczym lekka bryza. Delikatne miłe i spokojne. Isha się relaksowała i była coraz bardziej wilgotna. Wtedy Joshua wszedł nieco głębiej i zaczął wspomagać się palcem stymulując łechtaczkę. Wzmagając doznania kochanki.

- Och! - wyrwało się z jej ust, gdy uniosła głowę, aby zobaczyć co robi Joshua. Włosy łonowe miała przycięte, lecz było ich sporo, ale wcale wiele nie zasłaniały. Wilgotna, pachnąca szparka przyjmowała jego pieszczoty, Isha zaś wyglądała na zafascynowaną i zaskoczoną.

- Jeszcze nigdy mi nikt… tak nie robił… - wysapała, kładając się wygodniej i mimowolnie poruszając biodrami.

Wziął ręce je uda i przesuwał rękami wzdłuż nich. Poświęcił na pieszczotę kilka minut dziewczyna pojękiwała co jakiś czas. Gdy uznał, że była gotowa. Przesunął się wzdłuż niej głowę zanurzył w jej piersiach, skupiając się na lizaniu i delikatnym ssaniu sutków. Wszedł w nią równocześnie członkiem. Rozpoczynając delikatne posuwiste ruchy, jednak bardzo głębokie. Zamknęła na nim swoje nogi, obejmując ściśle i dociskając do siebie, jeszcze bardziej wpychając w duże, miękkie półkule. Rękami sięgnęła daleko, aż do jędrnych męskich pośladków, wbijając w nie paznokcie. Wyraz jej twarzy wskazywał na przyjemność jaką odczuwała, podobnie jak ciche jęki i stęknięcia, powoli nabierające głośności. Dociskała go w rytm jego pchnięć, kiedy członek wchodził aż do końca w gorącą grotę.

Tempo kochanków wraz z upływem minut narastało. Z delikantych posuwistych pchnięć, przeszli do szybkich ruchów a potem wręcz szaleńczego tempa. Głębokie i szybki ruchy niczym cięcia ostrego rapieru, dosięgały dziewczyny raz za razem. Joshua przytrzymywał dziewczynę jedną ręką za bark od góry, by nie przesuwała się zanadto na łóżku. Drugą trzymał na jej jędrnych pośladku, wspomagając swoje wysiłki i wzmacniając częstotliwość stosunku. Nawet Nortcliff zaczął wydawać z siebie pojedyńcze jęknięcia. Ostre tempo wcale nie przeszkadzało Ishy, coraz głośniej wyrażającą swoją przyjemność. Silne ruchy bioder kochanka poruszały intensywnie jej piersiami, jęki przeradzały się w krzyki. Zapominała o całym świecie w tej chwili, pozwalając się słyszeć wszystkim w sąsiednich pokojach. Przygotowana językiem Joshuy i spragniona tego typu przyjemnej aktywności, szczytowała ponownie. Ścisnęła pupę mężczyzny z całej siły, wbijając w niego paznokcie i wygięła swoje ciało. Poczuł jak pulsuje na jego twardym członku.

Northcliff doszedł na skraj swojej wytrzymałości gdy poczuł orgazm dziewczyny pod sobą. Wytrzymał jeszcze chwilę, powstrzymując wytrysk i wzmagając doznania u partnerki. W chwili gdy zobaczył na jej twarzy błogą radość, jaką widuje się u kobiet chwilę po ich szczycie sam wbił się w nią ostatni raz. Obfity wytrysk świadczył o zadowoleniu mężczyzny a spora ilość o nie lichym zdrowiu i kondycji. Niemniej nawet Joshua miał swoje ograniczenia, padł wtyczerpany. Prosto na upatrzoną poduszkę złożoną z obfitych piersi dziewczyny. Dochodziła do siebie równie powoli jak on, spełniona, przynajmniej na razie i szczęśliwa. Jego ciężar nie wydawał się przeszkadzać, kiedy gładziła go po włosach, nie wypuszczając z objęć swoich ud. - To takie przyjemne i cudowne - wymruczała.

- I jak ludzie mogą nie wierzyć w bogów? Mi moja bogini podarowała na drodze ciebie. Skoro taka jest cześć jej łask. Może zacznę się modlić jeszcze gorliwiej.- zaśmiał się na końcu.

- Uważasz, że jestem twoją zdobyczą zesłaną przez boginię? - również się roześmiała. - Może to ty jesteś moją? Zaciągnę cię do jamy w ziemi i uwiężę. Słyszałam sporo opowieści o driadach.

- Może i tak jest. Sprawdzimy tą teorię w lesie mała driadko.- pogładził ręką jej ciało. - Dokonam zaraz heroicznego czynu.- zaczął się podnosić

- Wystawię balię przed drzwi i zdobędę dla nas trochę sera i wina. Powinniśmy się wzmocnić po takim maratonie, podróż tu była przy tym przechadzką- mrugnął okiem i zaczął się ubierać.- Jutro czeka nas moc atrakcji, przydałoby się być na nie w pełni gotowym.

Leżąc wcale się nie zakryła, ani nawet nie złączyła nóg, pozwalając mu podziwiać całą swoją postać. Skoro się zadeklarował, ona pozwoliła sobie na leniuchowanie.
- Nie wiem jak ty, ale kobieta po każdym razie ma więcej energii. Wysysamy ją z was - wyszczerzyła się radośnie i pokazała mu język.
Niestety balia była problemem. Zbyt szeroka na drzwi i zbyt wypełniona wodą, aby postawić ją bokiem i wynieść.

- To prawda, niczym małe wampirki- zmrużył oczy. Bo u niego i większości mężczyzn energia po wyraźnie spada. - Woda wygrywa z marynarzem- rzekł przyglądając się balii. Machnął na nią ręką -Zostanie z nami w takim razie. Idę zapolować- rzucił gdy wychodził przez drzwi. Nie śpieszył się jednak sycąc się widokiem dziewczyny. Skierował swoje kroki na dół, po ser może jakieś inne przystawki i butelkę wina.

Wspólna izba karczmy była już mniej zapełniona niż wcześniej, wielu gości udało się na spoczynek przed jutrzejszym dniem, gdzie będą się bawić lub pracować, w zależności z jakiego powodu zjawili się w Sandpoint. Joshua bez problemu zdobył jedzenie i picie, złowiwszy przelotny uśmiech Ameiko, ciągle zajętej przygotowaniami do jutrzejszego dnia.

Normalnie zaczepiłby Ameiko mimo, że była zajęta. Zamienił kilka zdań trochę pożartował. Był jednak z Ishą i mimo, że dostał od niej co chciał. Nie mógł pozwolić by czekała na niego nudząc się na górze. Szybciutko pokonał drogę powrotną po schodach i wrócił do pokoju. Ciekawe co Isha myślała o poligamii? Ameiko pomachała mu przelotnie, ale nie miała czasu się zatrzymać. Czarnowłosa dziewczyna czekała natomiast przy małym okienku, wyglądając na miasto. W pomieszczeniu paliła się tylko jedna lampka oliwna, ładnie oświetlając ciągle zupełnie nagie ciało. Postawił dwa kielichy na malutkim stoliku w pokoju. I zaczął rozlewać wino, które na dole przezornie otworzył. Położył też ser i zaczął kroić go sztyleten na mniejsze kawałki.

- Wydaje się duże prawda?- powiedział do dziewczyny nawiązując do miasta na które właśnie patrzyła.

- Nigdy wcześniej w takim nie byłam. Słyszałam, że mieszka tu ponad tysiąc osób! - w głosie Ishy wyczuwało się zachwyt. - Cieszę się, że tu przyjechałam. Chociaż pewnie nie mogłabym wiecznie żyć w takim miejscu, za bardzo lubię las.

- Cywilizacja ma swoje plusy, tak samo jak leśne ostępy. Każde miejsce jest przyjemne o ile nie jesteśmy w nim uwięzieni. To miasto natomiast… będziemy bywać w większych moja droga.- powiedział lekko mentorskim tonem

- Planujesz mnie zabrać gdzieś daleko? - odwróciła się, pytając w połowie kokieteryjnie, w połowie radośnie. - Ja jeszcze nie zastanawiałam się nawet co zrobię po tym festiwalu.

- Zobaczymy co przyniesie los. Myślałem tylko, że po festiwalu zabierzesz się zemną. Choć i ja sam nie wiem jeszcze gdzie pójdę.- powiedział podając kielich dziewczynie.

- Za wspólną zabawę?- wzniósł kielich do małego symbolicznego toastu.
Przyjęła od niego naczynie i uniosła je.

- Za wspólną zabawę - odpowiedziała.

Po jednym toaście przyszedł kolej na kolejny. Potem zaczęły się opowieści Joshua o wielkim świecie jaki widział. Nawet jeśli części miejsc które opisywał nie wiedział a jedynie słyszał o nich od marynarzy bądź kamratów. Chodził o wywołanie dużego wrażenia na dziewczynie. Słuchała go chłonęła opowieści a jej buzia ciągle wypisywała nowe emocje w zależności od tego co opisywał. Chciał jej również pokazać, że świat jest duży i jeszcze bardzo wiele przed nią… Koniec końców ser został zjedzony, wino wypite a dziewczyna zasnęła na ramieniu Northcliffa. Moment przed tym jak zasnął on sam.

Kiedy obudził się rano, już po świcie znacznie, bo słońce wpadało przez małe okno do pokoju, ich pozycja nie zmieniła się wiele. Nagie ciało Ishy, ciepłe i miękkie, przytulało się do niego. Dziewczyna oddychała spokojnie, śpiąc jak małe dziecko z niewielkim uśmiechem na ustach. Jej pierś unosiła się i opadała, stanowiąc niezwykle przyjemny obiekt do podziwiania.
Tkwił tak kilka minut niczym człowiek podziwiający wschód lub zachód słońca. Wpatrzony w dziewczynę i jej piękne ciało. Z czasem delikatnie ją odsunął i wstał. Zaczął się ubierać najciszej jak potrafił. Kiedy jednak tylko odsunął się od niej, Isha otworzyła oczy i zamruczała.
- Mmm… nagle zrobiło się tak chłodno i pusto…

- Chciałabyś bym cię rozgrzał?- przesunął ręką bo jej udzie - Czy poczekamy do wieczora?-zaśmiał się. -Dziś jest sporo atrakcji w mieście. Szkoda byłoby je przegapić. Obawiam natomiast, że nie mam tak mocnej woli… Jeśli zaczniemy zostaniemy tu na dłużej- pocałował ją na dzień dobry.
Odpowiedziała na jego pocałunek, tak miękko i ciepło jak to zawsze robią rozespane osoby. Zamruczała z przyjemności.

- Przyjemnościom trudno odmówić - wymruczała, kiedy się od siebie oderwali.

- Też chcę wziąć udział w festiwalu, ale te kilka chwil… - zachichotała.
Ręka wędrując wzdłuż uda, zatrzymała się natomiast dotykając szparki. Jeden z palcy wszedł w nią od razu głęboko. Rozpoczęły się poranne pieszczoty, większość mężczyzn z rana jest dość pobudzonych do tego typu rozrywek. Joshua nie był tu wyjątkiem. Jego reakcja była też swoista odpowiedzią na słowa Ishy. Northclifowi taka postawa dziewczyny nad wyraz odpowiadała. Nie obudził jej pieszczotami tylko dlatego, że chciał wyjść na dżentelmena. Skoczyć po śniadanie na dół…Stymulował ją powoli nadając temu tempo.
Pojękiwała, opadając zupełnie na pościel i odprężając się. Cipka wydawała się gotowa na tę inwazję, potwierdzając też teorię, że bardzo wiele kobiet pragnęło porannego seksu. Dłoń Ishy po omacku prawie odnalazła członka Joshuy i objęła go delikatnie, przesuwając się po nim w górę i w dół, w rytmie tych samych ruchów, jakimi on ją penetrował.

Pieścili się tak dłuższą chwilę. Joshua w tym czasie ściskał i masował jej piersi, całował ją także namiętnie. Gdy poczuł, że jest już gotowy a Isha mokra tak, że powoli wilgotniała również pościel wokół niej niej. Przesunął się na pozycję między jej nogami. Delikatnie obrócił dziewczynę na brzuch. Później oboma rękami objął ją w biodrach i podciągnął tak by klęczała. Wszedł w nią z błogą satysfakcją. Rozpoczynając zbliżenie powolnymi z początku ruchami, jednak bardzo głębokimi.

Stęknęła z rozkoszy. Cieplutka szparka przyjęła go całego, bez trudu wślizgującego się w wilgotne wnętrze. Uniosła się na rękach, oddają mu się w tej pierwotnej pozycji.
- O tak… o tak…

Dokładniej i lepiej nie mogła pokazać, że się jej to podoba. Każde pchnięcie wywoływało ruch jej ciężkich piersi. Tymczasem Joshua zwiększał prędkość pchnięć. Raz za razem wchodził głęboko w dziewczynę. Chwycił ją również za długie włosy, pociągając za czasami co powodowało odchylanie jej głowy do tyłu. Jakby ściągał wodze koniowi, okazywał w ten sposób swoją całkowitą dominację nad kochanką. Mijały minuty Northcliff był już nie tylko rozpalony, po jego plecach zaczynały spływać pierwsze stróżki potu. Pochłonięta w przyjemności Isha nie wyglądała na taką, która ma coś przeciwko takiemu traktowaniu. Była teraz jego klaczą, coraz głośniej okazującą zadowolenie i przyjemność. Przyjmowała go w swoją mokrą, gorącą grotę, ciasną i rozkoszną, wyginając głowę za każdym razem, gdy mocniej pociągnął jej włosy. Wyglądało na to, że w każdej chwili może osiągnąć swoje spełnienie.

Joshua tymczasem czuł, że jego nadchodzi wielkimi krokami. Klepnął ją na odlew w tyłek by wywołać dodatkowe bodźce u dziewczyny. Sam przeszedł z kłusa do galopu, klacz pod nim żywiołowo reagowała. Utrzymał to tempo jak długo mógł po czym w ich wspólnej końcówce przeszedł do dzikiego cwału. Kiedy wymierzył klapsa, Isha już krzyczała otwarcie i głośno. Drżała i tylko dłoń na jej włosach sprawiała, że nie opadła na łokcie albo i na twarz, tak mocno i szybko brana od tyłu. Piersi kołysały się bardzo intensywnie, uderzając w jej ciało, a ona sama jeszcze wypychała biodra w tył. Doszła bardzo gwałtownie, gdy przeszedł do cwału, ale jako posłuszna klacz ciągle poruszała się i zaciskała na męskości kochanka, próbując całym ciałem wyzwolić jego wytrysk.

Sperma wylała się w nią obficie gdy Northcliff osiągnął spełnienie. Chwycił ją wtedy jedną ręką za pierś i ścisnął w euforii. Miał nadzieję, że zioła są skuteczne patrząc na ich poczynania w przeciągu ostatnich godzin. Puścił kochankę a ta opadła na brzuch, on sam legł obok niej na plecach. Popatrzyła na niego, z trudem łapiąc oddech. Była równie zmęczona jak on, ale oboje wiedzieli, że ten rodzaj zmęczenia szybko minie. Uśmiechnęła się z rozkoszą.
- Poczułam się twoja…

- Byłaś przed chwilą moja i tylko moja. -odpowiedział dziewczynie. Leżał i oddychał ciężko powoli dochodząc do siebie.

- Podobało mi się - wyszeptała i zbliżyła, składając miękki pocałunek na jego ustach.
Oddał jej pocałunek, ręką delikatnie dotykając jej twarzy.

- Bardzo mnie to cieszy, mi również było przyjemnie -odpowiedział dziewczynie wpatrując się w nią jak w obrazek.

- Aż szkoda, że ten festiwal nie jest dopiero jutro - roześmiała się. - Słyszałam jednak, że przemowy będą dopiero w południe - mrugnęła do niego i pocałowała raz jeszcze. Z taką dziewczyną, w takim miejscu, można było zapomnieć o większości problemów.

- Zaostrzasz apetyt. Może zejdziemy na śniadanie? Jeśli mam tu zostać z tobą do południa przyda mi się przypływ dodatkowej energii.- uśmiechał się dno niej cały czas. Uśmiechnęła się i dała mu całusa, zsuwając się z łóżka i rozprostowując. Wyjrzała przy okazji przez okienko.
- Już teraz na ulicach jest dużo ludzi.-niespiesznie zaczęła się ubierać.

Joshua zrobił to samo.
-Czy czasem Markus nie miał do nas rano przyjść na śniadanie? Miejmy nadzieje, że jest cierpliwy. Trochę się nam zeszło.- powiedział dopinając pas z rapierem. Broń lubił mieć zawsze przy sobie. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Zbroję zostawił w kącie tam gdzie wczoraj została rzucona. Co prawda w tej karczmie dominowały dla niego dźgnięcia innego rodzaju. Jednak kawałek stali to jednak kawałek stali.

Isha założyła ponownie swoje długie buty, spódniczkę i gorset, nie zakładała jednak nic poza tym. No, oprócz majteczek, bo jak skomentowała czuła dokładnie, jak wszystko z niej wypływa. Z broni zabrała jedynie długi sztylet przypięty z tyłu do pasa.
 
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172