Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2016, 23:07   #61
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Dobra ja to zrobię. - powiedział krótko i zwięźle Jasper. Zrzucił z siebie zbędny ekwipunek, poruszał głową na boki tak że chrupnęły chrząstki w karku, a potem ruszył przed siebie, prychając na odchodne - Zaopiekujcie się moimi betami.
Początkowo szedł spacerowym krokiem, by chwilę później przejść do truchtu. Dwie chwile później pędził z prędkością nie wiele mniejszą niż bełt Kaczora. Cały czas podczas tego szalonego biegu Snow nie spuszczał wzroku z Hrabiego, gotów w każdej chwili do nagłej zmiany kierunku biegu, gdy tylko zauważy że półork zamierza uwolnić pocisk balisty.
 
Komtur jest offline  
Stary 08-01-2016, 22:14   #62
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Wciąż żyję. Wciąż żyję. Wciąż żyję!

- Kurwa, żyj! - Gaspard wrzeszczał do Roberta, jednak wiedział, że ten bez odpowiednich środków już nigdy się nie ocknie. To samo tyczyło się rycerza, od którego dziewczynka nie odstępowała na krok. Oczywiście, mimo śmierdzącej sytuacji, nie obyło się bez kolejnej fali gówna, która przybyła do nich aż z Ratiku. Musieli dostać tą łódź. Musieli.

Oczywiście, on nie musiał biec na spotkanie olbrzymiego pocisku z balisty. Nie ma głupich... - nie zdążył dokończyć myśli, gdy na ochotnika zgłosił się blondyn.
Oho….
Jednak i Gaspard nie zamierzał stać bezczynnie. Nie, kiedy ktoś inny zamierzał odwrócić uwagę Hrabiego. Wraz z pierwszym krokiem Snowa, Gaspard sięgnął po strzałę. Jednak ta strzała, którą błyskawicznie uwolnił z osobnej przegrody w kołczanie, różniła się od reszty. Nieco inny kształt, a nawet dziwny zapach nadawał jej odmiennego charakteru.
Naciągając cięciwę, Gaspard nie był pewien czy w jakikolwiek sposób strzała dymna pomoże Jasperowi, jednak okryty dymem Hrabia z pewnością będzie miał większy problem z dokładnym wymierzeniem w niego. O ile Jauffretowi uda wystarczająco wcześnie się trafić w półokra.
Zwolnił cięciwę.
 
Hazard jest offline  
Stary 09-01-2016, 03:06   #63
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Wszystko przebiegało według planu… No, tego drugiego planu. Pierwszy nie wiadomo dlaczego zawiódł, ale to nie było jeszcze do końca przesądzone.

Kaeasa stanęła w gotowości przy balustradzie na górze i z ubawem patrzyła na nieudolne starania pijaków na dole, których wreszcie przywitali krasnolud z paladynem u szczytu schodów. W międzyczasie nakierowała myśli na jednego z gburów i podesłała mu pewną zabójczą sugestię, mamrocząc przy tym niezrozumiałe nawet dla niej słowa… Chyba podchwycił, bo zaraz wpakował topór w kolesia za sobą i sam chwilę potem padł, brocząc z kilkunastu ran kłutych…

To była sztuka. Dwa trupy i nawet palcem nie kiwnęła… Spróbowała jeszcze zasugerować innemu, że należy wiać – byłoby to przekomiczne, gdyby się odwrócił i próbował się przebić przez tłum za sobą – jednak ten wykazał się nieco mniejszą podatnością na sugestie. Szkoda.

Tyralyon w końcu padł pod naporem ciosów, ale natarcie wieśniaków zostało przerwane. Pięć trupów, tamci chyba naprawdę nie chcieli ginąć, albo ten prostak Hrabia nie był skończonym kretynem… Elfka zmierzyła półorka spojrzeniem, którym mogła oceniać kurczaki na straganie. Kupa mięsa.

Nie mieli zbyt wiele wytchnienia, bo trzeba było zająć się fiutami kombinującymi przy koniach.
Wraz z Lairiel zręcznie wyskoczyły przez dziurę wyrąbaną przez młodego niekumatego; tamta strzeliła dwa razy, a Kaeasa pokusiła się o rzut sztyletem. Niewyspanie nadrabiała niezłym szczęściem, bo ostrze wbiło się w plecy jednego, a dwóch innych powaliła towarzyszka.

Wyglądało to nieźle, ale kto by mógł przewidzieć, że wysadzą im ŚCIANĘ spod budynku?! Przez chwilę nawet ona straciła rezon – balista (?!), pożar, i w mgnieniu oka znaleźli się na dole. Z trudem utrzymała równowagę. Tym razem i ona musiała się włączyć do gry…

- Koniec drzemki. Koszmar – powiedziała cicho głaszcząc swój elfi miecz - A jednak nie obejdzie się bez ciebie...

Dalej wszystko zmyło się w śmiertelnym, acz pięknym tańcu. Kaeasa poczekała kilka uderzeń serca, aż ci co bardziej napaleni skoczą naprzeciw otaczającym ich z każdej strony wrogom, potem i ona skoczyła w bój. Zawsze zdawało się jej, że miała szósty zmysł do walki – jakiś instynkt, który mówił jej nogom: “Krok w bok”, “Obrót”, “Doskok”; i sprawiał, że jej ramiona żyły własnym życiem.

Wkraczając w wir walki w drugim tempie przebiegła tuż obok Gnorriego i otaczających go zbirów, cięła jednego przez plecy, i nieustając pomknęła dalej, ku Lairiel i jej wielbicielom. Okręciła się wokól jednego z napaleńców, po czym przeciągnęła klingą po obnażonej szyi, ciesząc oczy fontanną tryskającej krwi.

Spojrzała ku Revaldowi, była pod sporym wrażeniem, co rycerz… tworzył. Mając trochę wolnego miejsca dała szybkiego susa i celnym kopnięciem podcięła podnoszącego się z błota rannego, a następnie zakończyła jego marny żywot, zatapiając miecz w jego barku.

Kaczor zdawał się mieć problemy z swoma pachołkami, więc zaszła jednego od tyłu i dzierżąc Koszmar w półchwycie przyprawiła go o szeroki szkarłatny uśmiech. Dobiła jeszcze kilku innych, którzy niewiedzieć czemu nadal dychali, ale było pozamiatane. Jedynie Robert leżał, krwawiąc, ale to nie były duże straty.

Problemem natomiast był fakt, że Hrabia spieprzył na łódź, która zamiast miała odpłynąć. Kaeasa nie poświęciła nawet chwili, by rozważyć pomoc spod bram. Ratik? Pff. Spóźnienie, złamasy.

Chaos jest drabiną, po której trzeba umieć chodzić – zawsze myślała. Teraz wpadł jej do głowy desperacki pomysł. Popatrzyła szybko na łódź w stronę znajomego jej kapitana. Jak on miał… Grum.

Sięgnęła ku ziemi i sypnęła garść w stronę łodzi… Przywołała z grubsza znajomą Barnetowi wizję i przesłoniła mu nią oczy teraz, na jawie. W momencie, gdy Gaspard strzelał, wrzasnęła:
- Teraz, Wybrany! Zostań panem własnego losu, wykończ zielonego parszywca!

Byłaby zła, gdyby cały ten nocny teatrzyk pozostał niewykorzystany...
 
Ryder jest offline  
Stary 09-01-2016, 23:28   #64
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Cytat:

Pomiędzy dwiema małymi osiami znajduje się spojenie z mocnej i szerokiej sztaby żelaznej, wydłużonej niby jakaś długa belka. Z tej okrągłej rynienki (…) wystaje kwadratowy pal z wydrążonym, prosto biegnącym, wąskim rowkiem (…) jest przywiązany liną zrobioną z wielu poskręcanych ścięgien. Do niego dopasowano dwa drewniane kołowroty. Przy jednym z nich stoi mistrz celowniczy i w wydrążone pale starannie wkłada drewniany pocisk zaopatrzony w duży ostry bełt. Po wykonaniu tej czynności dwaj silni młodzi ludzie po obu stronach energicznie obracają kołowrotami. Kiedy napięcie lin osiągnie swój najwyższy punkt, wówczas pocisk, wyrzucony wewnętrzną siłą machiny, leci dalej niż sięga wzrok (…) niekiedy z powodu nadmiernego ciepła sypie iskry.
Ammianus Marcellinus, Dzieje rzymskie, XXIII, 4, 2-3

Cytat:

Zasady balist są różne i odmienne, jednakże wszystkie zmierzają do jednego celu. (…) Z tej przyczyny nie wszyscy mogą się tym zajmować, lecz jedynie ci, co znają geometryczne prawa liczb i ich mnożenia. .
Marek Witruwiusz, O architekturze ksiąg dziesięć, X, 10, 1-2, 6

Cytat:

- Chędożony w zad matkojebco, wyrwę ci jaja, razem z kręgosłupem!
Hrabia z Devren
Faktoria Derven

- Teraz! Brać rannych i biegiem, zanim otworzą bramę. -

Revald wypadł na pomost gdy tylko padł strzał. Teraz poganiał resztę do biegu przez chybotliwe, śliskie deski nadbrzeża, prosto na łódź. Nad trupem przeskakiwali bez słowa. Były zbędne. Ważniejsze było uważać, aby się nie poślizgnąć na rosnącej ciągle kałuży krwi. Izabel odwróciła twarz mijając ciało. Tristan zasłonił oczy niesionej dziewczynce. Wszyscy znaleźli się na łodzi. Najtrudniej było z rannymi, ale tak na dobrą sprawę, prawie każdy z nich był ranny. Rycerz szybko sterroryzował załogę i stateczek zaczął odbijać od brzegu.

- Krull! -
Głos należał do krasnoluda, który miał coraz większe problemy z mówieniem.
- A Snow? Nie możesz... - brodacz nie dokończył, zachłystując się krwią z przebitego płuca a Revald po raz ostatni odwrócił wzrok w kierunku pomostu...

Faktoria Derven, pomost cumowniczy. Chwilę wcześniej.

30 metrów

Jasper ruszył. Początkowo szedł spacerowym krokiem, ale zaraz przeszedł do truchtu. Kaczor naciągnął kusze, krzywiąc się przy tym z bólu. Gaspard sięgnął po swą specjalną strzałę i nałożył na cięciwę. Kaeasa schyliła się po garść piachu.
- No wreszcie... - syknął przez zęby Hrabia na łodzi.

20 metrów

Pełny bieg. Buty uderzają o przegniłe deski pomostu. Hrabia spogląda przez otwór celowniczy. Snow widzi jego świńskie oko wpatrzone w siebie. Widzi krzywy uśmiech na orczym ryju. Koło ucha przelatuje mu strzała i uderz o osłonę balisty, tuż obok głowy herszta. Zielonoskurego i machnę spowijają kłęby dymu, w których za moment znika bełt wystrzelony przez Kaczora. Spoza kłębów dymu nie widać już nic. TAK!

10 metrów

Jeszcze kilka kroków. Strzał nie pada. Co zrobić jak półork nie strzeli? Gdzieś tam w kłębowych dymu stary Grum podchodzi od tyłu do wielkiego bydlaka, wściekle machającego wielkim łapskiem, aby choć na chwile rozwiać dym. Ogień płonącej faktorii odbija się w klindze sztyletu. Hrabia wyje, kiedy ostrze zagłębia mu się w plecach. Wciąż za mało. Kręgosłup Gruma pęka jak zapałka skręcony potężnymi łapskami. Od rzeki nadchodzi powiew wiatru.

5 metrów

Snow jest prawie na długość włóczni. Dym zasłania wszystko. Stąd czuje już nawet zapach krwi płynącej z ran Hrabiego. Słyszy jego ciężki, urywany oddech. ~~ Przebite płuco, jak nic. ~~ myśli. ~~ I tak by nie pożył. ~~ Muśnięcie wiatru na twarzy. Rzeczna bryza przynosi chłód od rozgrzanego pożarem powietrza i na monet rozwiewa zasłonę dymu. Ich wzrok się spotyka. Hrabia z Derven i Jasper Snow. Grot wielkiej strzały jest idealnie na wprost biegnąc człowieka. Unik? ~~ Nie zdążę... Szkoda. ~~

Zwolniona cięciwa nadaje pociskowi impetu. Stalowy grot pruje powietrze na spotkanie celu. Wchodzi w czaszkę nieco poniżej oczu, miażdży wszystko po drodze i wychodzi z drugiej strony. Pozbawione kontroli ciało nieruchomieje, by majestatycznie przewrócić się na plecy i znieruchomieć. Szkarłatna krew spływa między deskami do wody...

.
.
.
.
.
.


Lairiel opuściła łuk. Jesper z całym nagromadzonym impetem, aż wskoczył na piekielne urządzenie. Teraz z wysokości z niedowierzaniem spoglądał na ciało hrabiego z elfią strzałą wystającą z czaszki. Czy to jedna z tych, znaleziony przy powozie? Przeleciała idealnie przez otwór strzelniczy. Akurat w momencie, kiedy wiatr znad rzeki na moment rozwiał dym. Snow odwrócił się w stronę Faktorii i zobaczył jak elfka stoi na dachu jakiegoś budynku z opuszczonym łukiem. Płonące Derven dało całej scenie malowniczą oprawę a gęsty dym zaraz zakrył wszystko.

Na łodzi

- Pakujesz się czy zostajesz do cholery! -

Ryk Revalda potrafił wyrwać z zadumy każdego, tak więc i Jasper nie był na niego obojętny. Został na pomoście jako ostani czekając na ostatnie osobę z ich drużyny. Ta się jednak nie pojawiła.

- Co z Lairiel? Gdzie elfka? -
- Ona z nami nie płynie. -
- Co? Dlaczego? -
- Jej decyzja, nie moja. Masz. -
Revald wcisnął w dłoń Jaspera ośmiokątną monetę.
- Znalazła to przy tym typie spod Wijącego się Węgorza. -
Revald sprawiał wrażenie jakby przez chwilę chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w końcu zrezygnował.

Na łodzi trwały przeszukiwania ciała Hrabiego i jego rzeczy. Znaleziono broń różnoraką, kilka mikstur i olejów, które Revlad sfalsyfikował, jako "z całą pewności nie lecznicze", trochę złota i taniego alkoholu. I jadaną małą fiolkę, której zawartość rycerz podzielił między Tyralyona i Roberta. Ich rany nie zasklepiły się magicznie, ani nie wstali rześcy jak po dobrze przespanej nocy, ale ich oddechy się ustabilizowały i obydwaj mieli obudzić się w ciągu godziny. Obolali i póki co ledwo mogący unieść łyżkę, ale żywi. Reszcie musiały wystarczyć nieco bardziej profesjonalne opatrunki, w zakładaniu których, ku zdziwieniu wszystkich, sporą wprawę miała Izabel.

- Masz, zasłużyłeś. - Revald wyciągnął w kierunku Jaspera dłoń, na której spoczywał metalowy pierścień. Całkiem zwyczajny, bez żadnych ozdób czy znaków szczególnych - Znalazłem to przy nim.. Nie wiem co to, ale wyczuwam w tym jakąś magie. Może uda Ci się odkryć jaką, albo spotkamy po drodze kogoś, kto będzie to potrafił. -

Łódź, pewnie prowadzona przez Grega, do niedawna zastępce nieodżałowanego Gruma, mknęła w dół rzeki. Załoga, na początku mocno przestraszona, z biegiem czasu robiła się nico bardziej rozmowna, choć w oczach całej ocalałej czwórki widać było strach. Szczególnie przed Revladem.

Tym czasem ciało Hrabiego, rozgrabione z dosłownie z wszystkiego co miało wartość, zostało bez zbędnych ceregieli rzucone rybą na żer. Tuż za nim na dno powędrowała sławetna korona. Tak oto odszedł bezpotomnie Hrabia z Derven. Pokój jego duszy powiedzieliby niektórzy. I chuj mu w dupę, dodali by inni.

---------------------------------------------

Komtura proszę o niepostowanie. Więcej info w komentarzach
 
malahaj jest offline  
Stary 13-01-2016, 00:09   #65
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie - chciałoby się rzec, jednak Gaspard nie miał złudzeń, że był to dopiero początek ich podróży i problemów. Teraz im się udało. Fartem. Ostoja szlachetności i “ten na R” uszli z życiem, choć Jauffret nie przypuszczał, by prędko mogli wrócić dawnej formy, zaś długoucha piękność, po snajperskim strzale, poszła po rozum do głowy i zwiała. On również chciałby mieć taką możliwość.

- Cóż zrobić… - mówił do siebie, spoglądając melancholijnie na ciągle przewijający się brzeg. - Trzeba korzystać z chwili wytchnienia póki można.

Odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i bystrym wzrokiem zaczął taksować wzrokiem byłych ludzi hrabiego. Spokojnie w myślach szacował, który z nich mógłby zasłużyć na miano największego debila. Wybór był trudny, ponieważ nominowani do tego tytułu, stanowili przytłaczającą większość załogi, jednakowoż tajne zawody, bezkonkurencyjnie wygrał krótko ścięty brunet, ogrzewający ręce przy zawieszonej wysoko na belce latarni.

Gaspard porwał jedną z zarekwirowanych bandytom butelek z tanim trunkiem. Zbliżył się do “bystrego” jegomościa i bezceremonialnie klepnął go w ramę. W duchu miał nadzieję, że najbardziej “napalone” zbiry zginęły w Devren i rozmowa nie przyjmie bardzo niezręcznego toru.

- To jest o wiele lepszy sposób na rozgrzanie - machnął butelką przed oczami Bystrego, odciągając z trudem jego uwagę od latarni. - Napijesz się?

Altruizm nie stanowił oczywiście głównej motywacji Gasparda. Szlachcic miał nadzieję, nieco “zmiękczyć” Bystrego i wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji. Sam zamierzał ograniczyć tani sikacz do minimum, pozwalając bandycie pochłonąć niemalże całą zawartość butelki. W tym czasie Jauffret zaczął wyciągać od niego wszelkich informacji o popularnych zagrożeniach na drodze, którą mieli przebyć, plotkach, najbliższych osadach jakie mieli odwiedzić i innych mniej istotnych bzdetach. Aż w końcu, gdy uznał, że bandyta jest już odpowiednio pijany, szlachcic zapytał konspiracyjnym szeptem:

- Ten wasz Hrabia, to nie lada skurwysyn był - zaczął ostrożnie. - Pierwszy raz w życiu takiego bydlaka widziałem i mam nadzieje więcej nie spotkać podobnych. Mogę się założyć, że trzymał was wszystkich w garści i chował przed wami wszystkie najcenniejsze łupy, jakie zdobyliście…

Gaspard starał się za wszelką cenę umniejszyć wagę ostatnich słów, jednak zaakcentował je na tyle, by Bystry podchwycił temat. Oczywistym było, że przy takiej zgrai obwiesi i złodziei, półork musiał ukrywać najcenniejsze skarby. Przy czym Jauffret nie wątpił, że większość musiała domyślać się, gdzie dokładnie na statku się znajdują.

W chwili gdy Hrabia odszedł na wieki, wszystkie jego skarby przestały mieć właściciela.

Nie na długo - pomyślał Gaspard.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 13-01-2016 o 07:09.
Hazard jest offline  
Stary 13-01-2016, 10:44   #66
 
pppp's Avatar
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
Robert mniej więcej do półgodziny się obudził, za kilka następnych
mógł obolały chodzić. Potłuczony i zniechęcony do życia młody Tumuliz
zszedł do pomieszczenia na barce, gdzie świętej pamięci Hrabia schował
swoje łupy:
- Solidnie oberwałem, dziadku - zezując na sufit Robert
poskarżył się na głos, ponieważ Malcolm już tutaj siedział i
pracowicie katalogował zbiory bandziora.
- Na przyszłość będziesz bardziej uważał - stwierdził dziadek
i zaraz nakazał - Siadaj tutaj i pomóż mi przejrzeć te rzeczy.
Pholtus się do nas uśmiechnął przekazując tak dużą darowiznę. Wyszukuj
cennych, a drobnych rzeczy, które będzie łatwo spieniężyć, w końcu za
coś musimy postawić kościół naszemu bóstwu na tych bezbożnych
ziemiach. Pamiętaj, w ubraniach mogą być zaszyte pergaminy, w skrzynkach drugie dna. Bądź dokładny
- Malcolm pouczył wnuka, po czym wrócił do badania osobistych rzeczy Hrabiego, również przeszukując je na okoliczność pomysłowych skrytek.
 
pppp jest offline  
Stary 14-01-2016, 02:46   #67
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Dzień można było uznać za zakończony. Zmożona całym dniem podróży i nocnymi wariactwami Kaeasa udała się pod pokład na spoczynek. Przed zejściem na dół wskazała jedynie jednego z ludzi Hrabiego.

- Ty. Idę odpocząć, jak ktoś z waszych mnie będzie niepokoić, oderżnę ci fiuta i ci go w dupę wsadzę. Rozumiemy się?

Nieszczęśnik tylko pokiwał głową jęcząc coś... Chyba rozumiał.

W myślach elfka zaczęła już układać raport na jutro. Szło im nieźle, żadnych trupów jak na razie, ryzyko tylko trochę ponad zdrowe normy. Westchnęła, moszcząc się w nieco stęchłym hamaku, który obrała sobie za miejsce spoczynku. Dopóki ona nie łamie paznokci, jest dobrze. Potem zamierzała skrzętnie wyliczać każdy uszczerbek na własnym zdrowiu i ile będzie to kosztować jej mocodawcę...

W końcu wyczerpanie wzięło górę i długo oczekiwany sen nadszedł.
 
Ryder jest offline  
Stary 15-01-2016, 13:02   #68
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Tyralyon unosił się spokojnie, gdzieś na falach oceanu. Nie było tu przeszłości, nie było przyszłości. Łagodne olbrzymy kołysały go delikatnie okazując troskę, która przynosiła rycerzowi na myśl objęcia matki.
Nieoczekiwanie do uszu rycerza dotarły Głosy:
-"...i żyć będziesz..."
-"...powstań, jeszcze nie ukończyłeś..."
-"...bądź posłuszny..."
-Zostawcie mnie w spokoju... -Tyralyon jęknął przez sen - Pragnę spokoju...pozwólcie mi...
Głosy zamilkły, powoli odchodząc w nieznane...

*****

Rycerz ocknął się powoli owinięty szarością, raz jeszcze na falach oceanu. Łagodne nienapastliwe kołysanie przywodziło na myśl raj, do którego Tyralyon, zdawałoby się, raz na zawsze utracił klucz.
-Nie śpisz.
Mężczyzna drgnął, głos który dotarł do jego uszu był głosem dziecka.
-Pić.. - rycerz wychrypiał przez zdarte gardło. Mała zakrzątnęła się, obracając się w jego stronę podała mu flaszę z wodą, przytrzymała głowę podczas picia. Było to konieczne bo Tyralyon był słaby jak kocię.
Szarość okazała się być kocem.
-Dziękuję...jak się nazywasz?
Dziewczynka odpowiedziała mu. Jej głos Kriskaven zabrał ze sobą w ciemność.
Klara. Klara de Malvar.

*****

Parę godzin później Tyralyon, wciąż jeszcze mocno osłabiony, siedział na dziobie barki. Jego dłonie zajęte były kawałkiem sznura splatając go, raz po raz, w rozmaite węzły. Klara spała obok. Nutka wierciła się obok niej.
Jednak się udało. Raz jeszcze udało się przeżyć.
Tylko koni żal.
Kolejny węzeł. Tyralyon prawie nie zwracał uwagi na pracę swych rąk, pracował podświadomie splatając i rozplatając kolejne węzły.
Co jakiś czas przesuwał palcami po piersi wyczuwając szorstkie szarpie, przesiąknięte zaschniętą krwią.
To było już za nim. A przed nim? Przed nim było wszystko.
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 15-01-2016 o 18:56. Powód: Bo mg sieją wiatr...
Jaśmin jest offline  
Stary 15-01-2016, 21:41   #69
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Jasper odpoczywał, wylegując się na pokładzie i oglądając zdobyty pierścień. Zastanawiał się jaką magię kryje w sobie ten kawałek metalu. Myślał też o czarnowłosej elfce, która uratowała mu życie. Nie lubił mieć długów, a to co zrobiła długoucha stanowiło poważny dług.

Spojrzał na drugą elfkę. Będzie musiał ją w wolnej chwili zapytać o pierścień, w końcu chyba elfy znają się na magii.
 
Komtur jest offline  
Stary 17-01-2016, 17:07   #70
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Gnorii upewniwszy się, że dziewczynka dotarła na barkę i czuje się już lepiej, ruszył na poszukiwani łupu, zgodnie z wojennym prawem.

Spostrzegł też, iż "młody" również się w tym celu rozgląda. Na takie zachowanie krasnolud pokręcił głową. Nie tak wszak powinien zachowywać się szlachcic, i to taki, który ma się wyróżnić. Na szczęście powinność wobec jego rodu, można przesunąć na następne pokolenie.

Wróciwszy na pokład ujrzał, iż dziewczynka troskliwie opiekuje się Tyralyonem.
podszedł rozczochra włosy dziecka. Na co on żachnęła się i prychnęła jak kotka.
- Tak opiekuj się nim Klaro. - wojownik pamiętał imię dziewczynki z rozmowy w karczmie, w której spotkali się po raz pierwszy.
- On to cię na własnych rękach wyniósł wpierw z ciemnego lasu i bagien a potem z niszczonego i płonącego zajazdu. Opiekuj się swoim rycerzem.
Po tych słowach uśmiechała się "pod brodą".
~"Czy to los kształtuje drogę, czy my ją wybieramy, a może ktoś nas na nią pcha."~~ Pomyślał jeszcze.
Potem ruszył w poszukiwaniu kogoś kto mógłby go opatrzyć. Następnie miał zamiar przyjrzeć się baliście, potem popracować nad swoja zbroją. Wszak nie potrzebowała ona wiele pracy, ale parę rys można było usnąć. Nie odmówiłby też pomocy. gdyby ktoś zgłosił się po to by naprawić jego pancerz.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172