Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2016, 09:57   #141
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Krasnoludom sekundy wydawały się niemalże godzinami, kiedy przysłuchiwali się krokom zbliżających się strażników. Zbliżały się, krok za krokiem powiększając zdenerwowanie, które maskowały kamienne twarze braci z klanu Breakadder. Żołdaki Dhimis rozmawiali cicho, najpewniej o normalnych, trapiących każdego żołnierza trudach służby. Anbar mógłby niemalże wkładać w ich usta słowa, przypominając sobie lata służby w zimnych, wilgotnych wieżach i korytarzach Harlending. Tymczasem jednak czekanie zdawało się opłacać. Oskar, wciąż wpatrzony w otwór kloaczny w podłodze wypatrzył w końcu wóz konny, zaparkowany w pobliżu wieży. Poblask pochodni z pobliskiego okna pozwalał z trudem wyodrębnić z ciemności jego kontur, ale Oskar nie miał wątpliwości, że widzi na nim pękate, jasne worki, zawierające najpewniej zapasy przeznaczone dla strażników. Wóz stał nieopodal jednej z wąskich uliczek, jakby ktoś w ciągu dnia albo zapomniał go wyładować, albo nie starczyło mu na to czasu. Umysł czarodzieja, pracujący sprawnie niczym abakus poborcy podatkowego wysokiego króla Harlending szybko obliczył, że jest możliwe, przy odpowiednim rozbujaniu liny skoczyć z niej wprost na wyładowane zapasami worki, amortyzując jednocześnie skok z wysokości. Z drugiej zaś strony, jeśli skaczący nie trafiłby w wóz......upadek miałby najpewniej daleko większe konsekwencje, niż wpadnięcie do zanieczyszczonej fosy, to jednak umożliwiałby szybkie ukrycie się w jednej licznych, ciemnych o tej porze dnia uliczek miasta.

-Hej! Co tam robicie we dwóch świńtuchy? Sodomię czynicie?! - głośny, skrzekliwy głos, w którym wytrawny wojskowy jakim był Anbar mógł rozpoznać kogoś przyzwyczajonego do wrzeszczenia na podwładnych nagle wybudził ich z rozmyślań. Brzęk zapinanych najpewniej sprzączek od pasa sugerowało, że cokolwiek chcą zrobić krasnoludy, muszą to zrobić szybko. Kroki na korytarzu przystanęły.....a krasnolud zaczął mieć niemiłe wrażenie, że patrol zaczyna się interesować tym, co dzieje się w wychodku.


***

Most chwiał się niebezpiecznie, wstrząsany raz po raz gwałtownymi ruchami walczących. Zelda próbowała walczyć, ale uścisk stwora był zbyt silny. Pochyliła się w bok, nie próbując nawet walczyć z ciężarem, mając nadzieję, że chociaż jednego z przeciwników zabierze ze sobą. Czuła, że leci głową w dół, z przyczepionym do niej potworem, który jednak natychmiast zwolnił uścisk i skrzeknął triumfalnie. Kobieta zamachała ramionami, próbując pochwycić otulonego ciemnością przeciwnika, jednak równie dobrze mogłaby walczyć z powietrzem......



Thalgor przerzucił swojego mackowatego przeciwnika nad barierkę rozedrganego mostu, po czym odepchnął silnie, mając nadzieję, że tak duże i ciężkie stworzenie spadnie w przepaść jak kamień....
Zdumiał się jednak niezmiernie, widząc, że stwór rozpostarł swoje macki, niczym płaszcz na wietrze i z głośnym łopotem wzbił się wysoko, między kamienie sufitu, skrzecząc z bólu i zawodu i niknąc w ciemnościach. Ciemność ustąpiła całkowicie z mostku jednak Zeldy nie było przed nim. Jej włócznia, zaklinowana między deski huśtającego się mostku tkwiła niczym nieme epitafium paladynki, której los był dla wojownika aż nadto oczywisty. Widniejąca w ciemności bryła zdewastowanej wieży naprzeciwko obiecywała nieco bezpieczeństwa przed tymi dziwnymi stworzeniami jednak walka jeszcze się nie kończyła....

Za plecami Thalgora gnom i niziołek walczyli z wściekłą bestią. Płomienny pocisk rzucony wprawną ręką czarodzieja uderzył w masywnego stwora, który stracił zainteresowanie plecami orka. Macki śmignęły jednak w stronę małego czarodzieja, który mógłby zostać niemalże połknięty w całości przez tego ogromnego potwora. Jednak kamień ciśnięty z wybitnym kunsztem niziołka, który jakimś trafiem instynktownie wiedział, gdzie celować. Kamień, ciśnięty z morderczą precyzją prosto w oko stwora wbił się w jego ciało w cichym plaśnięciem. Macki stwora momentalnie wyprostowały się, zadygotały, po czym wyprężony jak struna potwór przechylił się przez balustratę mostku i runął w dół, brocząc krwią aby po chwili zniknąć w ciemności.

Łowca rzucił się na przód, w ciemność młócąc mieczem na prawo i lewo, próbując dosięgnąć wciąż skrytego w ciemności potwora jednak daremnie. Stal przecinała jedynie mroźne powietrze jaskini.
Miecz zaczął ciążyć mu coraz bardziej, a ciemność zdawała się pochłaniać go całkowicie. Zachwiał się i poczuł ogromną senność, przed którą rozpaczliwie próbował się bronić....daremnie. Łowca upadł w końcu na deski mostu.

Lucinda dokończyła zaśpiew, uwalniając moc snu i uderzając w ciemność w której ukrył się ich przeciwnik. Zaklęcie potwora momentalnie ustąpiło, ukazując ciemnosiną, mackowatą ohydę która opadła na most i dziwnie kołysząc się na boki rozpłaszczyła się na nim. Jej czarne jak noc błony między mackami opadały między linami niczym ogromny płaszcz, a zakończone rogowymi hakami macki, którymi przyklejały się do sufitu i ofiar zwisały bezwładnie i bezsilnie....

Ucieknierzy dotarli w końcu do podstawy wieży, na okalającą ją skalną półkę. Wprawne oko Griegera wyłowiło z mroku po lewej stronie schodzące w dół kamienne schody, najwyraźniej prowadzące na dno ogromnej jaskini. Wieża była bramna, ale broniąca dostępu do przejścia przez wieżę brona, zrobiona z grubo ciosanych bali okutych metalem leżała pogruchotana. Drewno zdążyło już zacząć butwieć. Za przejściem widać było kolejny most, wiszący na linach którego koniec niknął w mroku. W przejściu, w jednej ze ścian znajdowały się solidne, okute żelaznymi ćwiekami drzwi, prawdopodobnie prowadzące na wyższe kondygnacje wieży.

 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 09-12-2016 o 10:59.
Asmodian jest offline  
Stary 10-12-2016, 12:34   #142
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik odetchnął z ulgą gdy okropny stwór zginął pod gradem jego pocisków i niewielkiej pomocy gnomiej magii. Maszyna śmierci dopiero się rozkręcała, lecz czas zabawy najwyraźniej się skończył. Nie zamierzał ruszać uśpionego potwora który zasnął na mostku, choć kusiło go by zepchnąć go w przepaść.

Skupił się na celu jaki był przed nim - kolejnej strażnicy która oferowała choć chwilowe bezpieczeństwo a już na pewno lepsze miejsce do obrony niż chwiejący się mostek na którym byli narażeni na atak z każdej strony.

Dopiero w wieży zorientował się, że dupa palladynki gdzieś się zapodziała. Rozglądał się chwilę wśród stłoczonych kompanów a nawet wyjrzał w kierunku mostku, nigdzie jednak nie mógł dostrzec Zeldy. - Co się stało z Zeldą? - zapytał nieśmiało, w zasadzie znając już odpowiedź, czy tez raczej przeczuwając ją.

Trzeba im było wejść na wyższe kondygnacje wieży, z pewnością lepiej osłonięte przed intruzami. Wyważenie drzwi broniących dostępu na wyższe partie nie było najlepszym pomysłem, mogli ich potrzebować by osłonić się przed tym co na zewnątrz. Znalezienie improwizowanego wytrycha na pewno pochłonęłoby trochę czasu, alternatywna wspinaczka do okna zdawała się najlepszym wyjściem a z pewnością najszybszym.

- Podsadź mnie i ubezpieczaj - zakomenderował Thalgorowi obwiązując się dla bezpieczeństwa liną. Po chwili namysłu dodał drobne słówko którego niespecjalnie lubił używać, ale które czasem robiło ogromna różnice - proszę.

- I ty też miej baczenie, nie chce spaść gdyby lina zawiodła czy coś... - rzucił jeszcze do gnoma licząc na jego magię.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 12-12-2016 o 11:16.
Eliasz jest offline  
Stary 11-12-2016, 20:49   #143
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Lu spojrzała na pół orka
- najlepiej dobijmy tego tu, Thalgorze myślę że Ty jako jedyny dasz sobie z tym radę - to mówiąc uśmiechnęła się do pół orka - i idźmy dalej.

to mówiąc schyliła się w stronę Rathana próbując go delikatnie obudzić.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 14-12-2016 o 06:34.
Wisienki jest offline  
Stary 11-12-2016, 21:06   #144
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Robiło się gorąco. I to nie tylko dlatego, że zostali właśnie oskarżeni o kazirodczy, pedofilski związek, ale również dlatego, że Oskar miał złe przeczucia. Ile patroli jeszcze uda się nabrać? Kiedy ich mały fortel wyjdzie na jaw, znajdą się sami w samym centrum koszarów nieprzyjaciela.
Może lepiej było jednak iść z innymi? Czarodziej pokiwał przecząco głową. Nigdy! To ich wina, że nie poszli na górę, tak jak radził. Pewnie zdychają teraz w jakiejś mrocznej norze, lub zostali zakatowani przez strażników na dole.

Bezszelestnie dał bratu linę pokazując kibel. Jako bliźniaki gromu, rozumieli się bez słów. Anbar nachylił się przywiązując solidnie linę, by mogli opuścić to miejsce, zaś Oskar odsunął się nieco starając się kupić im czas.

- Jużci, jużci - odezwał się do strażników. Szybko przeanalizował to co dowiedział się od mijanych strażników i wyszło mu, że dostali kiełbasę, po której połowa garnizonu się potruła. Siedzą biedaczyska na klopach i dają ulgę kiszkom. Tą stroną, lub inną. - Trzymam mu brodę i włosy, by się nie zarzygał biedaczysko. Kto by w takiej chwili miał chęć do swawolenia, co? - Miał nadzieję, że to wystarczy i strażnicy wrócą do swojej nudnej warty.
 
psionik jest offline  
Stary 11-12-2016, 21:31   #145
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Anbar w pierwszej chwili słysząc strażników sięgnął po broń, ale kiedy brat podał mu linę, skinął mu głową i zaczął ją zawiązywać. Nie podobało mu się ukrywanie jak szczur w wychodku, uwłaczało to jego godności, ale w tej sytuacji nie mieli przecież wyboru, nie mogli walczyć z całą wieżą. Przypomniał sobie nudną i żmudną służbę w korytarzach Hardlening, nie spodziewał się, że ich przygoda na powierzchni tak się potoczy. Na przyszłość będą musieli wyciągnąć wnioski i nie nadstawiać karków za obcych, którzy okazują się być niegodni ich pomocy - pomyślał wściekle. Ale dzięki jego sile i śmiałości oraz sprytowi i mocy jego brata byli już tak blisko wyrwania się z tej nory, należało tylko przyłożyć się do tego skoku.... miał nadzieję, że gadanina Oskara kupi im trochę czasu...
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 11-12-2016 o 21:34.
Lord Melkor jest offline  
Stary 12-12-2016, 16:41   #146
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
- Ta wieża zdaje się być opuszczona... chociaż nie wiadomo jakie gadziny mogły się w niej zalęgnąć - Griger czuł się w podziemiach całkiem dobrze. Lata spędzone w kopalni ojca dodatkowo wyostrzyły mu wzrok w ciemności. Potrafił też zwykle poprawnie przewidzieć, w których miejscach mogły czaić się podziemne stwory. Ta wieża niestety wyglądała na takie miejsce. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to nic większego od nietoperza. - Dobrze byłoby odpocząć w tej budowli ale uważam, że musimy ją najpierw przeszukać. Trudno mi ocenić dokąd prowadzi ten system jaskiń, niemniej jednak obawiam się, że zapuszczając się dalej możemy trafić nawet do podmroku. A wtedy jedyna nadzieja, że natkniemy się na jakąś wioskę svirfnebli, w przeciwnym wypadku marny będzie nasz los."
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
Stary 12-12-2016, 21:30   #147
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Pozbywszy się natrętnej, mrocznej płaszczki mieszaniec odetchnął z ulgą. Rozejrzał się, a jego wzrok spoczął na sterczącym samotnie drzewcu włóczni... Strata kompanki zabolała orkowe serce. Mężna kobieta nie zasłużyła na ten los, ale wojownik był jej coś winien. Zdecydowanym ruchem wyrwał broń spomiędzy desek pomostu. Jeden ze stworów właśnie w tej chwili bezwładnie opadał na kładkę, po czym legł niczym ośmiornica. Cromthalgor dał upust swemu gniewowi, dziko kalecząc włócznią nieruchome ciało, rozdzierając je na oślizgłe strzępy...

Kiedy dotarli do wieży usłuchał prośby niziołka, który w tej chwili poprawiał mu humor. Złodziejaszek budził sympatię i chociaż momentami zdawał się być nieco tchórzliwy, to Thalgor dostrzegał w nim hart ducha. Podsadził Tupika jak najwyżej sięgał ramionami. Dodatkowo halfing mógł oprzeć stopy na wyprostowanych rękach pół-orka. To, że przydeptał mu ucho, spowodowało głuche warknięcie.
- Dalej, przyjacielu, wspinaj się i przywiąż linę. - motywował kompana równocześnie zaś wytężał słuch, czy nie złowi złowieszczego trzepotu nietoperzowych skrzydeł, które zabrały już jedną ofiarę...
 
Deszatie jest offline  
Stary 12-12-2016, 22:18   #148
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rathan o mały włos walnąłby na oślep w to coś, co usiłowało wyrwać go ze snu. Na szczęście w ostatniej chwili zorientował się, że to delikatne dłonie, należące do Lucildy, a nie macki jakiegoś potwora...
Usiadł i rozejrzał się. Na szczęście walka była skończona.
- Dziękuję - powiedział do bardki, po czym chwycił za miecz i wstał. Ruszył przed siebie, by jak najszybciej zejść z mostu.

- Wejdziemy przez okno, a potem zobaczymy, co ciekawego kryje ta wieża - powiedział, gdy znalazł się u podnóża wieży. - Odpoczniemy, a potem powinniśmy ruszyć dalej.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-12-2016, 15:17   #149
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Strażnik obok stracił najwyraźniej zainteresowanie krasnoludami. Pobrzękując niedopitym pasem wyszedł z wychodka. Przez szpary w deskach Oskar widział jego ogorzałą od wiatru twarz, poznaczoną bliznami i rytualnymi tatuażami, czarny, bujny zarost i ogromne bary, dorównujące muskulaturze chyba tylko jego bratu. Strażnik ściągnął z kołka swoją broń po czym uderzył pięścią w drzwi za którymi przycupnął Oskar. -Srać, nie gadać! – rzucił od niechcenia po czym stukając obcasami wyszedł na korytarz w stronę patrolu, witając się z jednym z nadchodzących strażników. Smród fekaliów dotarł do nozdrzy krasnoluda, wywołując mdłości, i przynaglając ich do działania. Anbar zamocował linę na drewnianej, solidnie wyglądającej ławie, po czym opuścił się prosto w ciemną czeluść.

Lina trzeszczała cicho pod ciężarem wojownika w miarę jak schodził po linie w dół. Wóz, ledwie widoczny z wysokiej wieży teraz wydawał się zbyt odległy. Wilgoć atakowała twarz i ręce krasnoluda, ale rześkie powietrze stanowiło przyjemną odmianę od smrodu cel, niedomytego ciała współwięźniów, wilgoci lochu czy smrodu ekskrementów wychodka. Lina skończyła się jednak szybko, kołysząc się lekko na wysokości niemal czterdziestu stóp. Mgła, która otuliła miasto powodowała, że określanie dystansu z wysokości nie miało wielkiego sensu, a światło i cienie, rozrzedzone i zamazane spłatały wojownikowi być może śmiertelnego figla. Nie było jednak czasu na powrót. Odbijając się od ściany wieży, Anbar rozbujał linę, aby w odpowiedniej według jego mniemaniu chwili skoczyć prosto na stojący w oddali wóz….

Acrobatic check DC 15 failed. 30ft -11dmg



…..którego jednak chybił, lądując twardo na ziemi dobry jard od niego. Na szczęście chodnik nie istniał w mieście położonym z dala od cywilizacji, i był jedynie błotnistą breją z której należało się jedynie wygramolić. Zimno odbierało zręczność w palcach, a przemoczone ubranie niemal natychmiast przykleiło się do ciała wojownika. Tymczasem za bratem podążał już czarodziej, dla którego zabawy z liną nie były czymś normalnym. Anbar obserwował z niepokojem, jak Oskar próbuje rozbujać linę. Skoczył….

Acrobatic check DC 15 failed. -13dmg, 1 level Exhaustion



….w niemal najgorszym możliwym momencie. Skok, jakkolwiek bardzo malowniczy okazał się całkowicie nieudany. Krasnolud chybił pudła wozu, omal nie posyłając się do fosy, w której biedak mógłby nawet się utopić. Woda wlała się z chlupotem do butów czarodzieja, a mokry, błotnisty chodnik przylgnął do jego ubrania i ciała niczym zimny kompres. Anbar aż zmrużył oczy słysząc bolesne lądowanie swojego brata, który cicho jęcząc wygrzebywał się z błotnistego chodnika, równie przemoczony i przemarznięty. Obolałe mięśnie i poobijane kończyny były jednak niewielką zapłatą za wolność, której w tej chwili odzyskali. Obaj mogli też dziękować bogom za odwilż, która zamiast siarczystego przymrozka zesłał im mgłę, w której mogli zniknąć niczym senna mara. Utytłani błotem i zziębnięci, stali na szerokiej ulicy prowadzącej wzdłuż ogromnej wieży, której kontury niknęły gdzieś wysoko. Krasnoludy przez chwilę podziwiali wolno poruszające się punkty światła, ukryte we mgle, będące pochodniami niesionymi przez strażników patrolujących mur, po czym zwróciły się ku ciemnym zaułkom Blackmoor, z których dobiegał przyciszony gwar nocnego życia, a do nozdrzy dotarł zapach korzennego piwa, ciemnego chleba, oraz pieczystego. Pomimo mgły widać było w oddali poblask rozświetlonego pochodniami i lampami rynku, który nawet poźną nocą tętnił życiem. Błysk pochodni i chlapanie kroków doszedł do uszu krasnoludów, które szybko przypadły do drewnianej ściany ogromnej wozowni…aby chwilę później wtopić się w mrok jednej z licznych ulic Blackmoor.

Za udaną ucieczkę z więzienia oba krasnoludy otrzymują po 1000XP(dodane już do XP) oraz awansują na poziom 3ci.





***
Wdrapanie na wieżę nie sprawiło nikomu najmniejszych trudności. Kamienna ściana, nierówna i popękana posiadała tyle szczelin, że można się było zastanawiać jak spełniała swoje zadanie. Tupik z łatwością dotarł do okienka budowli, i po chwili przerzucił stopy przez parapet. Coś nieprzyjemnie chrupnęło, jakby posadzka pokryta była jakimiś drobinami pyłu, lub zasuszonymi patykami. Za nim podążała reszta, po kolei wdrapując się do środka, asekurowani liną. Wspinaczka przebiegła bardzo sprawnie, i w porównaniu do poprzedniego wysiłku awanturników, stanowiła niemalże rutynowe ćwiczenie. Jedynie gnomowi lekko zakręciło się w głowie i zdał sobie sprawę, że poprzednie starcia i wysiłek jaki włożył w wykrzesanie swoich mistycznych mocy bardzo go wyczerpał.
Piętro wieży, początkowo tonące w mroku, oświetlone pochodnią Rathana odkryło scenę rzezi, a wilgotne od ściekającej z góry wody ściany odbijały promienie światła, rzucane przez pochodnię. Porozrzucane, porozbijane meble, zgniłe od wilgoci leżały na podłodze w wielkim nieładzie, i nie trzeba było wielkiej wiedzy aby domyślić się, że kiedyś .
Halling spojrzał pod nogi i zamarł, stojąc na trupie najdziwniejszego stworzenia jakie kiedykolwiek widział. Drobne, delikatne kosteczki, które zachrobotały mu pod nogami należały do istoty dużych rozmiarów. Rathan podniósł jedna z kości, która przypominała zarówno kości ptaka, lekkie i sprężyste, a jednak ostre i spiczaste niczym ości wielkiej ryby. Szkielet był rozrzucony i roztrzaskany a kości przemieszane z innymi. Ludzkimi, na których to szczątkach każdy mógł dostrzec ślady uczty znajomych już stworzeń.
Duży, drewniany kołowrót, najpewniej otwierający rozbitą bronę poniżej wychodził z kamiennej posadzki wieży. Krótkie schodki w dół, kończące się zatarasowanymi żelazną sztabą drzwiami prowadziły do korytarza pod wieżą i rozbitej brony. Rozbite stojaki z bronią były puste, ale broń leżała porozrzucana w nieładzie. Pod jedną ze ścian, której część zawaliła się, tworząc szeroką na kilka stóp szczelinę, widać było większy stos kości, który okazał się trzema ludzkimi szkieletami, i pociętym i kolejnym, równie pokruszonym jak ten przy oknie szkieletem tej przedziwnej istoty. Jeden z ludzkich szkieletów, wciąż trzymał krótki, zardzewiały już miecz, na którego ostrze nadziana była resztka żeber i fragment kręgosłupa potwora. Czaszka stworzenia, przypominająca ludzką miała jednak imponujący garnitur zębów, przypominających nieco zęby rekina. Ogon potwora, długi i zakończony kościanym kolcem zwisał przez wybitą w ścianie szczelinę, kołysząc się lekko na delikatnym wietrze w jaskini. Rathan zobaczył rumowisko kamieni i kopczyk czarnego pyłu w pobliżu kołowrotu po czym podniósł pochodnię, odsłaniając okrągły otwór w kamiennym suficie. ,Z krawędzi owego otworu zwisały sople zastygłej, białawej substancji, obecnie pokryte wilgocią przypominającą rosę na leśnych pajęczynach. Substancji jakże znajomej z poprzedniej wieży, gdzie nieprzyjemnie kojarzyła się z paraliżującym bólem, i długimi na kilka stóp potworami. Łowca wyczuł jednak powiew powietrza z tego ciemnego i złowrogiego tunelu, od którego niesiona pochodnia zamigotała, rzucając upiorne cienie na ściany wieży. Płomień pochodni, porwany niczym oddechem jakiegoś ogromnego potwora przygiął się w stronę jednej ze ścian. Łowca zbliżył się do ciemnej ściany i potwierdził swoje przypuszczenia, widząc szarpany wściekle przeciągiem płomień pochodni. Lucinda dostrzegła, że wszystkie ściany są osmalone i okopcone, jednak nie znalazła żadnych śladów pożaru na porozrzucanych dokoła meblach. Jej wyczulone na dźwięki ucho wyławiało istną kakofonię cichych dźwięków. Odgłosy kapiącej wody, gdzieś poniżej wieży, jakby szemranie strumyka, jednostajny chrobot powyżej sufitu, nieprzyjemnie kojarzący się ze obrzydliwymi, podobnymi do tłustych robaków stworami, oraz ten dziwny skrzek, który wszyscy słyszeli opuszczając poprzednią wieżę. Całość komponowała się z cichutkim zawodzeniem wiatru, okraszonemu skwierczeniem pochodni, na którą kapały od czasu do czasu krople wody z sufitu.
Thalgor widział w swoim życiu niejedną walkę, umiał więc dostrzec jej ślady. Siedmiu ludzi stoczyło tu swoją ostatnią walkę, zabierając dwa stworzenia ze sobą. Patrzył na dziurę w ścianie i domyślał się jak pokonano ludzi w wieży. Wróg wtargnął z zewnątrz, wprost przez ścianę i musiał dysponować siłą równą mitycznym gigantom z dawnych opowieści przodków. Gnom dostrzegł, że jeden ze szkieletów sięgał ręką do drewnianej dźwigni, w niewielkiej kamiennej niszy znajdującej się nisko w ścianie. Nisza, ukryta była za resztką rozbitego stołu, ciśniętego pomiędzy pokruszone i porozbijane, gliniane naczynia, obecnie jednak nic nie broniło już do niej dostępu. Zaciśnięta ręka trupa wciąż na niej spoczywała a szkielet zdawał się przytulony do kamiennej niszy, jakby próbował schronić się w niej przed niebezpieczeństwem. Jego kręgosłup był przełamany na pół i zmiażdżony, co wprawne oko gnoma zauważyło niemal od razu. Jego wzrok przyciągnęła jednak pękata, brunatna od zaschniętej krwi torba z której wystawał skórzany tubus na zwoje. Szkielet, obleczony w podarte i okrwawione, acz delikatne w dotyku szaty oraz resztki skórzanych butów z pogiętymi, acz wciąż błyszczącymi ostrogami nie pozostawiał złudzeń odnośnie tego, kto leżał przed gnomem na podłodze. Błysk złota przyciągnął uwagę Tupika. Porozrzucane wśród szczątków mebli monety podpowiadały, że nie wszyscy grabieżcy zebrali tu swoje żniwo…..
Thalgor, pochylając się w pobliżu szczeliny w ścianie dostrzegł w oddali jakby płomień świecy, czy może pochodni. Nie wiadomo było, czy to wzrok płatał mu figle, jednak wydawało mu się, że płomień ten.....porusza się.
7 sakiewek a w nich w sumie – 2 platynowe monety krasnoludzkie, 8 złotych Dhimów, 25 srebrnych monet z północy - monety w sakiewkach i te, co są rozrzucone na podłodze

Szkielet nr 1, w pobliżu zejścia do zamkniętych drzwi prowadzących pod wieżę do brony:
Rozpadająca się od wilgoci torba, dwie zgniłe żelazne racje, zardzewiała i podarta kolczuga, zardzewiały miecz krótki i takiż sztylet. Zardzewiała manierka i zmurszałe, drewniane sztućce.Pusty, rozpadający się kołczan i połamany krótki łuk.

Szkielet nr.2, 3 i 4, leżące w rogu pomieszczenia, w pobliżu szczeliny w ścianie wieży, przemieszane ze szkieletem dziwnego stwora:
Rozpadające się torby na ramię i sakiewki. Krótki miecz wbity w szkielet potwora nie przemókł tak bardzo, by do szczętu zardzewieć. Broń pozostałych niemal rozpada się od rdzy, kolczugi bure od rdzy i wręcz prujące się w czasie prób podnoszenia. Krótkie łuki rozklejone od wilgoci, jeden strzaskany. Jeden trup ma dobrze zachowaną manierkę obciągniętą skórzanym pokrowcem - nie ma w niej ani kropli wody. Jedna torba zawiera zgniłą i śmierdzącą maź, będącą niegdyś racjami żywieniowymi.
Szkielet nr 5, leżący w pobliżu drewnianej dźwigni - połamany kij, srebrne ostrogi przy szczątkach butów, zardzewiały sztylet, pocięta i pokrwawiona torba na ramię zawierająca tubus na zwoje i posklejaną, acz czytelną księgę zaklęć:
Zwój 1 - Enlarge/Reduce
Zwój 2 - Grease
Zwój 3 - Stinking Cloud
Księga: Friends, Mage hand, Blade ward, Thunderwave, Disguise self, Silent Image, Witch Bolt, Mage Armour, Magic Missile,
Dwie wyschnięte na wiór, ale nadające się do spożycia żelazne racje.
Przy rozpadającym się pasie: Sakiewka z komponentami, Sakiewka z niewielkimi gemami – 3 kawałki obsydianu, 2 hematyty

Szkielet nr 6 rozrzucony w pobliżu okna, przemieszany z kośćmi potwora przy oknie którym weszliście. Kolczuga rozpruta niemal na pół i zardzewiała. Miecz i sztylet zardzewiały i pogięły się, kołczan dobrej jakości z tuzinem strzał z lekkiego drewna, o ciemnofioletowych piórach i zdobionych grotach.

Szkielet nr 7 leżący pod ścianą którą badał Rathan. Dobrze zachowana i sucha, a więc nie zardzewiała do szczętu kolczuga. Kości są całe i nie ma na nich śladu zębów ani cięć miecza. Pęknięty na pół i zardzewiały miecz leży w poprzek kolan. Sztylet wbity w czaszkę od strony brody a zardzewiałe ostrze widać w jednym z oczodołów.

Inne: resztki porozbijanych, glinianych naczyń
porozbijane i przegniłe meble
Leżące tu i ówdzie na podłodze resztki ubrań, głównie szczątki wełnianych płaszczy, przemoknięte i pokryte zgnilizną.


 
Asmodian jest offline  
Stary 22-12-2016, 12:14   #150
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik ruszył sprawnie w górę do okienka, zdziwił się widząc że za nim ruszyli pozostali, ale nie komentował. Zamierzał otworzyć im drzwi od środka, jednak nie miał nic przeciwko obstawie gramolącej się tuz za nim. Stąpnięcie nogą w obślizgłe truchło nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy których doświadczył, ale nie było też niczym najgorszym. Nawet przywoływało miłe wspomnienia z czasów gdy włóczył się jeszcze z banda Grabaża. Tamte wydarzenia oswoiły go z widokiem trupów i tych świeżych i tych mających już spore doświadczenie w leżeniu i gniciu...

Gdy tylko pochodnia rozświetliła pomieszczenie Tupik zabrał się za skrupulatne przeszukiwanie wieży, napotykając monety nie dał się prosić i skrzętnie je pozabierał nie ukrywając niczego. Miał nadzieje że kiedyś wyjdą z tych podziemi, a wówczas pieniądz z pewnością im się przyda. Chwilę później zajął się zbieraniem kości, lekkie, sprężyste, ostre do wyboru do koloru, na dodatek łatwe do odpowiedniej obróbki za pomocą posiadanego noża. Nadawały się idealnie na materiał na wytrychy. Co prawda nieco improwizowane, ale jednak. Zebrał ich z trzy garści by mieć możliwie duży wybór i z uwagi na ich potencjalną łamliwość, wiedział że przy używaniu będzie musiał zachować szczególną ostrożność , przyglądać się zamkom, formować klucze nim zdecyduje się na ich użycie... Zakładając że będzie na to dość czasu...


Nie omieszkał tez uzupełnić zapasów kamieni którymi nader skutecznie do pory miotał. Rozglądając się po wieży wzrok padł na soplowata maź , która jak już doświadczyli miała swoje paraliżujące właściwości. „Przyda się na później” - pomyślał po czym ostrożnie urwał kilka sopli i zawinął je w materiał. W takiej postaci była łatwa do transportu przy czym był przekonany że późniejsza obróbka w postaci zwilżenia i ogrzania sprawi, że sople nabiorą z powrotem maziowata postać. Starcie ich na drobiny i dosypanie do jedzenia także mogło przynieść ciekawe efekty... - Swoimi przemyśleniami podzielił się z gnomem który przejawiał pewne zainteresowanie i wiedzę alchemiczną jako jedyny bodajże z całej ekipy.

Przyjrzał się także kościanemu kolcowi który kończył ogon stwora, kilka machnięć kończyną miało w efekcie pokazać mu na ile wygodna i skuteczna będzie to broń, osobiście wolał coś dłuższego niż nożyk, lecz nie tak długiego jak zwykły miecz. Nie można było tez zapominać o poręczności broni – jakże ważnej dla małego łotrzyka który w walce więcej działał swą precyzją i gibkością niż siłą uderzeń.

Tupik chwilo zbyt był zajęty dokładnym przeszukiwaniem pomieszczenia, zbieraniem monet, kości sopli mazi i kamieni oraz szykowaniem wytrychów i badaniem kolca stwora by podjąć jakiekolwiek inne dalsze czynności czy plany. Zdołał burknąć coś o kolejnych pochodniach z resztek mebli jakie tu napotkali, ale sam nie zabrał się do ich konstrukcji. Buszując po wieży zwyczajnie nie miał na to czasu...
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172