Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-01-2017, 10:49   #161
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Żebrak który czmychnął do swojej kryjówki zdziwił się ogromnie, widząc wpychających się do środka krasnoludów. Po chwili stało się jasne i oczywiste, że trzech mężczyzn, nawet niewysokich nie zmieści się do rozklekotanej skrzyni będącej schronieniem żebraka. Człowiek, zdesperowany, słysząc coraz głośniejsze kroki i nawoływania straży, czmychnął więc w stronę w którą chciał posłać krasnoludy – w stronę najciemniejszych miejsc i zaułków Blackmoor, znanych w okolicy jako niebezpiecznych i zdradzieckich, a jednak oferujących schronienie wszystkim, którzy w jakiś sposób mogli narazić się srogiej władczyni.


Zimny dotyk mgły przenikał ubrania, niemal docierając do myśli awanturników przemykających wąskie ulice Blackmoor. Niczym trzy zmizerowane cienie, szepczące w ciemnościach brnęli głębiej w mroki miasta, krok za krokiem zbliżając się do serca dzielnicy, miejsca znanego powszechnie wśród okolicznych zbrojnych jako Dziura.

Krasnoludy mogłyby przysiąc, że w miarę jak zbliżali się do ciemnej karczmy, ich poczynania były obserwowane. Gdzieniegdzie czujne oko wojownika dostrzegło sylwetki czające się pod niskimi strzechami okolicznych domów, a w zaułkach gdzieniegdzie błysnęło wilgotne od mgły ostrze. Żebrak jednak wydawał się tego nie dostrzegać, a jeśli nawet, to wydawał się być wręcz spokojniejszy, i bardziej opanowany. I kiedy wyszli już na wspomniany wcześniej przez żebraka plac, z ruiną studni wokół której piętrzyły się wręcz drewniane beczki, gliniane skorupy i inne naczynia na wodę, oświetlone przez światło rzucane z wąskich okien dużego, drewnianego budynku. Żebrak wyprostował się, wychodząc z mroku, a cienie, które śledziły ich od pewnego czasu zniknęły, jak jakaś senna mara.
-Jesteśmy na miejscu. Bezpieczni. – mruknął cicho do krasnoludów wskazując im brudnym, pokrzywionym paluchem drzwi, zza których dolatywał zapach jedzenia, i harmider brzękających kufli, stukot kości i monet toczących się po beczkach.


W środku śmierdziało chlebowym kwasem, piwem i przypaloną kaszą, którą towarzystwo w karczmie zajadało z drewnianych misek, okraszając pienistym piwem. Krasnoludy nie podziwiały długo kolejnej speluny w której przyszło im się schronić. Karczma miała dwie zalety – nie było w niej ani jednego strażnika z czerwoną kitą na hełmie, a w dodatku było tu ciepło. Nikt też specjalnie nie zwrócił uwagi na wchodzących do karczmy, zziębniętych awanturników, może poza odzianym w łachmany kmiotkiem, który siedząc plecami do drzwi zaklął siarczyście kiedy zimne, wilgotne powietrze połechtało mu odkryte gdzieniegdzie plecy. swój kufel, parujący jakąś ziołową cieczą, smarknął głośno i wrócił do kontemplowania palącego się w kominku ognia. Klientelę karczmy stanowił zadziwiający koloryt ludzi. Surowi i zamyśleni łowcy i traperzy z okolicznych wiosek, krępi i spracowani rzemieślnicy, hultajstwo z okolicznych ulic, głośno bawiące się przy swoich stolikach oraz rozparci na ławach i krzesłach barczyści wojownicy, niczym wycięci ze starożytnych sag północy. Pomiędzy nimi niczym płynące po falach okręty chodziły kurwy, odziane w czerwone spódnice których jeden kraniec podkasane miały aż za pas aby ukazać nagie udo i luźno rozchełstane koszule, odsłaniające wylewające się z nich piersi. Co rusz to któryś z miejscowych hultajów łapał jedną z nich, ta zaś piszcząc w udawanym sprzeciwie odgrywała swoją część roli, badając jednocześnie grubość sakiewki swojego klienta.


Uwagę krasnoludów zwrócił krąg skupionych na środku mężczyzn, a szczęk oręża i szczekliwy krzyk przyjmującego zakłady człowieka podpowiadał, że w lokalu organizowano również walki, a jedna z nich właśnie się zaczynała. Barman, barczysty i nieco przy kości brodaty jegomość miażdżył w moździerzu jakieś przyprawy, od których Oskarowi zakręciło się w nosie.
Ukradkowe spojrzenia, śledzące krasnoludów po pewnym czasie zajmowały się czym innym. Karczma tętniła swoim życiem zbyt prędkim, by zajmować się kolejnymi obcymi, przybyłymi by ogrzać się i rozerwać. Jednak jeden człowiek nie zdejmował z krasnoludów wzroku. Jego świecące w ciemności oczy, pochylone nad kuflem ciemnego ale taksowały dwóch bliźniaków. Szczęście się do niego uśmiechnęło - choć po pierwszych informacjach od miejscowych stracił już wszelką nadzieję. Niewielu wychodziło z wież D`himis, a ci którym się to udawało kończyli na arenie, ogromnym dole pośrodku placu pałacowego, przy którym kobieca arystokracja królowej bawiła się ostatnimi chwilami skazańców, zaspokajając swe sadystyczne żądze. Tym bardziej zdziwił się widząc dwóch, niewątpliwie żywych i niewątpliwie wolnych krasnoludów.

Eoghan nie był tej nocy jedyny, który również na dłużej zainteresował się krasnoludami. Jego nóż wprawnie podrzynał gardła, a o jego zręczne palce umiał docenić zarówno jego szef, Garred, jak i większość dziewek karczemnych na całym podgrodziu Blackmoor. Widząc dobrze utrzymane kolczugi i broń krasnoludów, i widząc wypełnione łupem torby i sakiewki przy otępiałych i zziębniętych krasnoludach, postanowił spróbować szczęścia.....
Typowa spelunka. Barman nazywa się Szpotawy Jorge Rognarrsson. Ceny niewygórowane - takie jak w PHB za pokój i wyżywienie.
Krasnoludy przegrały przeciwstawny test pasywnej percepcji przeciwko sleight of hand, jednak całą sytuację widzi nowa postać Komtura.

 
Asmodian jest offline  
Stary 12-01-2017, 15:34   #162
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Gnom zareagował instynktownie. Ściskając swoje, dopiero co znalezione skarby, rzucił się w kierunku dziury w ścianie jednocześnie mamrocząc pod nosem swoje ostatnio ulubione zaklęcie aby w chwili gdy będzie już w bezpiecznej odległości od spadających gruzów ale jeszcze przed zderzeniem z ziemią, dokończyć je ostatnim słowem.
Feather Fall

Griger był już mocno zmęczony kłopotami. Chwila radości z odpoczynku i pięknej kolekcji nowych czarów musiała zostać brutalnie zmącona przez jakiegoś cholernego drania, który postanowił, że akurat teraz zrzuci mu na głowę sufit! "Bodaj cię co zeżarło!" - złorzeczył w myślach. "Bodaj cię jakie choróbsko zmogło, bodajś się jakiej trucizny nażarł parchu!... Chociaż w sumie to chciałbym wiedzieć kim albo może raczej czym jesteś..." - Mimo, że cała ucieczka trwała co najwyżej kilka sekund, umysł małego iluzjonisty przeszedł od zdziwienia, przez strach i złość do ciekawości. A przy okazji usta gnoma zdołały poprawnie wyrecytować zaklęcie. No tak mu się przynajmniej zdawało...
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
Stary 12-01-2017, 22:59   #163
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Lu skoczyła jako ostania kierując się za pół orkiem, wierząc że w jego towarzystwie będzie bezpieczna, no dobrze bezpieczniejsza. Cały czas jednak ściskała w ręku kartę zapisanym drobnym damskim pismem. Zastanawiała się czy ucieczka była na pewno dobrym pomysłem. Śmierć na arenie jest niewątpliwie bardziej szlachetna niż zgon w żołądku jakiegoś podziemnego potwora, ręce trzęsące się z zimna, głodu aż do końca, czy rozgniecenie spadającymi kamieniami, jak jakaś pluskwa. Nawet nie wiedziała kiedy zaczęła nucić.

Kamienny dom, kamienny dom
w nim rychły zgon, w nim rychły zgon
komnaty dwie zawalą się
zostanie dach i będzie strach

Kamienny dom, kamienny dom
w nim rychły zgon, w nim rychły zgon
to zginie wróg, nie będzie trwóg
lecz będzie czas obronię nas
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 13-01-2017, 18:17   #164
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gdy krasnoludy pojawiły się w karczmie, jeden z jej klientów od razu na nich zwrócił uwagę. Był to Eoghan, średniego wzrostu młodzian z lekko wydatnym nosem. Nie wyróżniał się zbytnio z pośród bywalców lokalu, choć łatwo było sklasyfikować go do grupy tak zwanych łowców lub myśliwych. Chłopak od kilku dni szukał sposobu na nawiązanie kontaktu i uwolnienie głównych sprawców zamieszek w Velders. Znał dobrze ich opis, gdyż wśród mieszkańców nieszczęsnego miasta, wywołali niezłe poruszenie. Takich kompanów było mu trzeba, by wreszcie wziąć odwet na dziwkach D'himis. Gdy zobaczył krasnoludzkich bliźniaków na wolności, to jeszcze bardziej utwierdził się w swym przekonaniu, bo czyż nie są to prawdziwi bohaterowi, którzy potrafili uciec z najmroczniejszego więzienia w okolicy?

W tej karczmie trzeba jednak było uważać i nawet bohater mógł stracić swe złoto gdy nie był uważny. Eoghan jednak od kilku lat nie mógł sobie pozwolić na brak czujności i w mgnieniu oka zauważył kręcące się wokół krasnoludzkich sakiewek łotrowskie nasienie.
Łowca szybko przemknął między stolikami i pojawił się tuż koło złodziejaszka.
- Przyjacielu lepiej oddaj sakiewkę zanim komuś stanie się krzywda! - to mówiąc położył dłoń na ramieniu łotrzyka. Ton głosu, choć wskazujący na młodą osobę, to nie znosił sprzeciwu.
 
Komtur jest offline  
Stary 14-01-2017, 10:26   #165
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Anbar z radością rozsiadł się przy ławie, przybytek był parszywy ale po pobycie w więzieniu wydawał się niemal luksusowy. Najważniejsze, że nie było strażników. Zamówili wraz z bratem coś na ząb i przepłukanie gardła. Wzrok Anbara przyciągnęła grupa organizująca walki.
-Mógłbym się zmierzyć na rękę albo w zapasach, zarobiłbym trochę... - Odezwał się pewnie do Oskara, ściskając pięści wielkie jak bochenki chleba.
Wtem zobaczył jak jakiś obcy złapał miejscowego obwiesia i mówi coś o oddaniu sakiewki. Skoczył na równe nogi, pomacał stwierdziwszy brak sakiewki i również rzucił się by złapać złodzieja.
Okradłeś nas? Łapy połamię!
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 17-01-2017, 10:24   #166
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ściana, pchana jakaś ogromną siłą runęła prosto na podłogę piętra wieży.Rathan rzucił się w stronę okna, zgrabnym susem przesadzając parapet i lądując pewnie koło podstawy wieży, na wąskim chodniku. Podeszwy jego butów zazgrzytały na żwirze, który pokrywał skalną półkę obok wiszącego mostu którym tu przybyli. Truchło tajemniczej, podobnej do ośmiornicy istoty zniknęło z mostu, który kołysał się pod wpływem drgań.....a może coś go po prostu poruszyło? Huk walącej się za nim ściany wstrząsnął wieżą, a kurzawa pyłu i dymu wystrzeliła z ogna, sypiąc drobnymi, kamiennymi odłamkami. Pochodnia zamigotała, targana podmuchem powietrza, rzucając dokoła wariackie cienie.

Tupik rzucił się w stronę klatki schodowej, czując zbliżający się podmuch powietrza zwiastujący rychłą śmierć. Maszyna śmierci jak lubił się nazywać nie był jednak w stanie walczyć z kamienną ścianą. Kiedy uderzyła o posadzkę, huk omal nie zniszczył mu bębenków. Ogłuszony, kulił się pod schodami, zasypany przez szary pył wciskający się do nosa, uszu i oczu. Jednostajny szum był jedynym co docierało przez uszy małego wojownika, który skulony na klatce schodowej, uwięziony był między ogromnym zwałem cegieł, kamienną podłogą i grubymi, drzwiami prowadzącymi pod wieżę.



Lucilda, Thalgor i Grieger nie mieli wielkiego wyboru. Ruszyli naprzód niemal jednocześnie, mając nadzieję na uniknięcie ściany i zeskok z wieży.
Thalgor silnie wybił się, ufając surowej sile fizycznej i długim nogom. Z łatwością przesadził wyrwę w ścianie chwilę lecąc w powietrzu. Po chwili zdał sobie sprawę, że nie był to najlepszy pomysł, przypominając sobie o wąskim chodniku na dole i beskresnej ciemności, niechybnie oznaczającej ogromną jamę dokoła wieży, wręcz czekającą na nieostrożnych śmiałków. Wyciągnął w dół nogi, próbując skrócić skok jednak nieporęczna włócznia, którą trzymał i zbroja, w którą się odział ściągnęła go niemal głową na dół. Młócąc ramionami, runął w dół boleśnie kalecząc się o żwirowy chodnik.

Lucilda starannie wybrała miejsce do wybicia się. Wpierw zwinnie uniknęła spadającej ściany po czym zgrabnym fikołkiem w powietrzu wyleciała za krawędź wieży z gracją której nie powstydziłby się cyrkowy akrobata. Spadła miękko niczym kot, tuż obok upadającego ciężko pół-orka, wzbijając lekki tuman kurzu i kamieni. Nad jej głową ściana załomotała o podłogę wieży, a ogromna chmura dymu wyleciała ze szczeliny, sypiąc odłamkami.

Grieger rzucił się do przodu, jednak noga uwiązła mu między kościami trupa którego rabował z magicznych skarbów. Mógł tylko bezsilnie patrzeć na lecącą na niego ogromną ścianę. Huk zagłuszył przedśmiertny krzyk małego czarodzieja.

Zapadła ciemność, przerywana tylko niespokojnym oddechem awanturników. Thalgor, gramoląc się ze ścieżki dostrzegł kątem oka jakiś ruch, po czym pęd powietrza rzucił go pod ścianę wieży.
Istota była duża, wielkości sporej krowy, o skrzydłach wielkich niczym żagiel statku. Gdyby nie wzrok nawykły do ciemności, pół-ork widziałby jedynie bladą, szarą głowę potwora, szkaradną niczym czerep trupa, z zębiskami zakrzywionymi niczym u rekina. Istota zgrabnie szybowała, prosto w stronę nieświadomej niczego Lucildy.....

.....

....aby po chwili zawisnąć w przestrzeni pomiędzy mostem a kobietą. Charkotliwy głos, niczym u chorego na kaszel człowieka doszedł do uszu awanturników.....z jednym małym, skulonym na klatce schodowym wyjątkiem.

-Ahh, widzę, że mam gości. Czy mogę wiedzieć, kto śmie przeszkadzać moim braciom w ich mrocznym odpoczynku? Któż to bezcześci ich grób, i nachodzi mnie w moim własnym domu? - ohydna, blada twarz wystająca z ogromnego cielska istoty błysnęła zębiskami.


Rathan: Uniknięcie pułapki -Acrobatic check 430339(22vs DC10) zdany. Zeskok z wysokości - Acrobatic check 430340 (18 vs DC10) zdany
Tupik - uniknięcie pułapki i schowanie się pod schodami - Acrobatic check 430341(20 vs DC 15) – blinded,deafened. Efekt blinded minie po wykonaniu akcji(oczyszczenie twarzy z pyłu i odczekanie chwili aż chmura dymu opadnie. Głuchy będzie przez kilka minut, potem słuch będzie sukcesywnie wracać – kara do testów słuchu. W pełni wróci po short lub longrest). Schowany.
Cromthalgor - Uniknięcie pułapki - Athletic check 430342 (22 vs DC15)
Zeskok – Acrobatic check 430348 (8vs DC10) 9dmg. Prone(obalony)

Lucilda - Uniknięcie pułapki - Acrobatic check 430343 (16 vs 15)
Zeskok - Acrobatic check 430347 (12vs 10)
Grieger - Uniknięcie pułapki - Acrobatic check 430344 (11 vs 15) failed 34dmg. Instant death.
Za uniknięcie pułapki 200XP każdy.

Mapa


 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 17-01-2017 o 10:26.
Asmodian jest offline  
Stary 17-01-2017, 12:33   #167
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Ekeh , ekeh – odkrztusił mimowolnie wciągniętą w płuca chmurę pyłu starając się to zrobić jak najciszej osłaniając usta ręką. Delikatnie – zwłaszcza w okolicach oczu próbował je przetrzeć, najpierw odczekując jednak chwilę czy dwie by pył zdążył nieco opaść i nie zepsuł jego pracy z czyszczeniem twarzy. Nic nie słyszał, nic nie widział, czuł się niczym pochowany żywcem halfling. Kto wie, może to właśnie nastąpiło?

Może głazy które przysypały jego małą kryjówkę , były zbyt wielkie by dał radę je odsunąć a wszyscy inni zginęli? Nikogo nie słyszał – czyżby więc zginęli, czy może to dzwonienie w uszach nie pozwalało ich usłyszeć? Nie wiedział i nieco bał się poznać odpowiedź która mogła być straszna Skupił się na tym by nie panikować, był dobrze schowany, jeśli dobrze to rozegra to wydostanie się z kryjówki choćby mozolnie się przez nią przebijając. Póki co – przypuszczalnie nad nim – był pewnie wciąż ten stwór który zawalił wieżę, Tupik tłumił wszelkie odgłosy starając się pozostać ukrytym możliwie długo i próbując rozeznać się w sytuacji – na ile tylko ( i kiedy ) wzrok i słuch mu pozwoli...
 
Eliasz jest offline  
Stary 17-01-2017, 22:22   #168
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację

Lucilda na pierwszy odgłos zwiastujący niebezpieczeństwo odwróciła się lekko na na pięcie z gracją baletnicy. Następnie skłoniła się z wdziękiem przed zbliżającym się stworem, okazując mu tym samym pełny szacunek
- Witaj szlachetny gospodarzu, wybacz że przyszliśmy tu nie proszeni, jesteśmy jedynie podróżnymi w twej krainie i nie jest naszym celem przeszkadzać Ci w odpoczynku czy też naruszyć spokój ducha Twoich braci. Naszym jedynym pragnieniem jest opuszczenie tego miejsca, by nie wrócić tu już nigdy. Na powierzchni czeka nas zaś walka z D'himis, która o ile dobrze odczytałam ślady w tym miejscu - wskazała wzrokiem ruiny - może być również twoim wrogiem, gdyż sądząc z informacji to ona w przeszłości wysłała tu zbrojne oddziały... - to mówiąc wyciągnęła znaleziony list w stronę gospodarza - ot co znaleźliśmy.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 17-01-2017 o 22:29.
Wisienki jest offline  
Stary 21-01-2017, 13:34   #169
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny udało się ujść śmierci... tylko po to, by stanąć oko w oko z jakimś latającym koszmarem, uważającym się za gospodarza tych koszmarnych podziemi.

Rathan skłonił głowę na powitanie.

- Nie naszym było zamiarem przeszkadzanie komukolwiek i zakłócanie odpoczynku - poparł Lucildę. - Gdyby nie to, że przed śmiercią uciekaliśmy, nie ośmielilibyśmy się wkroczyć, bez zaproszenia, na te tereny.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-01-2017, 19:35   #170
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Złodziej, mający już w ręku sakiewkę Anbara skoczył jak by go kto oparzył, choć mina jego od razu stała się niewinna, niczym kupca z Waterdeep sprzedającego cebulę.
-A…...tak…...sakiewka? Właśnie widziałem, że tu upadła i chciałem tylko podnieść…… - łotrzyk uśmiechnął się bezczelnie i oddał krasnoludowi. Był młody, na oko jakieś kilkanaście lat, nieledwie dziecko. Na jego twarzy widać było jednak poprzeczną bliznę, przechodzącą przez policzek, ciągnącą się od brody, przez oko aż po wysokie czoło.
Oskar aż poczerwieniał z wściekłości. Co za paskudne miasto. Wpierw porywają i wystawiają na bazarze ich towarzyszkę, potem wrzucają ich do więzienia ograbiając ze wszystkiego co zdobyli, a teraz gdy niczym szczury przeciskają się w kanałach ten szczeniak chciał ich obrobić? Czarodziej wyciągnął rękę, w której momentalnie pojawiła się nabijana ćwiekami pałka, jednak zanim zdążył użyć gróźb, odezwał się właściciel przybytku:
- Hendrik! Wynoś się. Nie zaczepiaj klientów!- karczmarz przekrzywił głowę wskazując jednocześnie złodziejaszkowi drzwi.
Oskar pogroził chłopakowi palcem
- Żebym cię tu więcej gnoju nie widział
-Wybaczcie panie. Młody jeszcze a głupi…..kolejka dla was za problemy….
- karczmarz napełnił trzy duże kufle i podsunął krasnoludom i łowcy. W tym czasie młodzik potulnie oddał sakiewkę Anbarowi i zaczął się powoli wycofywać. Jego bezczelny uśmiech nie schodził z jego twarzy, nawet widząc zamierzającego się na niego Anbara.

Gdy sytuacja się uspokoiła i cała trójka rozsiadła się za stołem, pierwszy odezwał się łowca
- Jestem Eoghan i szukałem was. Reszta też wydostała się z lochów, czy tylko wy dwaj?
- Jaka reszta? Jakich lochów? -
spytał niewinnie Oskar. Postanowił nie odsyłać pałki, którą miał wymierzyć krasnoludzką sprawiedliwość złodziejaszkowi. Mogła się jeszcze przydać, a mężczyzna nie chciał się zdradzać ze swoimi umiejętnościami. Krasnoludzki czarodziej to zbyt ekstrawaganckie połączenie, a krasnoludzki czarodziej z bratem bliźniakiem, jest rozpoznawalny wszędzie.
- Panie krasnolud, gdyby bliźniacy rodzili się w waszej rasie jak grzyby po deszczu, to może uwierzyłbym temu zdziwieniu - odpowiedział łowca przyciszając głos - ale tak nie jest. W Velders aż huczy o waszych wyczynach. Tutaj mało kto was kojarzy, lecz wkrótce może się to zmienić. Służki D’himis nie lubią gdy im ktoś ucieka i wkrótce większość łowców nagród w mieście będzie mieć wasz rysopis.
- Zdziwiłbyś się -
uśmiechnął się Oskar - Odkąd łaska Moradina spłynęła na nasz lud bliźniaków możesz spotkać na każdym rogu kopalni -
- Nie wiem czemu mnie powstrzymaliście, nie zabiłbym przecież tego szczura, a ze złamaną ręką albo dwiema trudniej by mu się kradło
- burknął Anbar, zastanawiając się czy dać się udobruchać piwem, które pachniało nieźle.
- A czemu tobie możemy niby ufać? Nie znamy się..
- Czemu? Bo nie poleciałem od razu po straż, a wierz mi nagroda byłaby sowita, gdybym was wydał.
- odrzekł Eoghan - Nie znamy się ale zawsze możemy się poznać, nieprawdaż?
- Więc rozumiem, że masz powody by nienawidzić tej wiedźmy D’himis i suk, które jej służą? - Anbar ściszył pełen zawziętosci głos. - Ja i brat nie szukaliśmy z nią zwady, ale kiedy sprawiedliwości dochodziliśmy kuzyna naszego zamordowali a nas haniebnie...

Oskar kopnął brata pod stołem, ale było już za późno. Jego głupkowaty brat zaczął paplać. I to bez pomocy alkoholu.
- Nie znamy się, ale możemy poznać. Nie poleciałem do straży. Co ty jesteś? Miejscowa ciota, czy alfons? A ty bracie lepiej siedź cicho. Nie wiadomo co to za chłystek. Równie dobrze ta cała akcja z kradzieżą mogła być upozorowana, żeby nas podejść. - Z dwójki braci to Oskar przejawiał typową dla krasnoludów nieufność wobec obcych. Niestety, mleko się rozlało i Anbar wygadał już och prawdziwą tożsamość tym samym składając ich los w ręce nieznajomego. Czarodziej zapisał sobie w głowie, by odbyć poważną rozmowę z wojownikiem na temat jego niewyparzonego języka.
- I ustalmy jedno - ta marna próba szantażu bieganiem do straży nie robi na mnie wrażenia. - syknął cicho w kierunku Eoghana. - Nie mamy powodów by obawiać się grupki uzbrojonych ludzi o ile nie jesteśmy po zmroku na zewnątrz bez towarzystwa kobiety. Czarodziej odesłał maczugę leżącą pod stołem przywołując małą ręczną kuszę. Położył ją niedbale na stole grotem skierowanym w swojego rozmówcę. - Źle zaczęliśmy tę rozmowę. Jesteśmy ci wdzięczni za pomoc ze złodziejaszkiem, ale bierzesz nas za kogoś kim nie jesteśmy.
Anbar spojrzał z irytacją na Oskara i schyłlił mu się do ucha.
-Chyba za późno bracie on ma dobre informacje kim jesteśmy musimy albo mu zaufać albo go zabić… - to mówiąc zajął pozycję żeby odciąć Eoghanowi drogę odwrotu.
- Co nie znaczy, że mamy mu padać w otwarte ramiona - odpowiedział po krasnoludzku czarodziej - Lepiej dowiedzieć się czego chce. -
- Myślicie że ktoś w tym mieście bawi się w subtelności i wymyśla fortele z kradzieżą? Pshaw! - prychnął Eoghan - Musielibyście być jakimiś potężnymi czarodziejami, a i tak dziwki D’himis raczej przywitały by was oddziałem wojska niż sprytnym zagraniem. Lepiej chodźmy do mego pokoju zanim ktoś nas podsłucha i ześle nam na kark gwardzistów.
- Nie mówimy tu o obecnie panującej władzy - powiedział Oskar spokojnie.
- Dobrze, chodźmy porozmawiać w ustronnym miejscu, ale mamy cię na oku, więc bez sztuczek, tylko piwo wypijemy
- Odparł Anbar, biorąc głęboki łyk.
Gdy ostatni łyk złocistego trunku został pochłonięty, cała trójka do niezbyt przestronnego pokoiku na górze. Eoghan szedł pierwszy, a nieufne krasnoludy za nim, łypiąc po drodze oczami w poszukiwaniu wyimaginowanej zasadzki. Łowca nie wiedział czy zdoła przekonać do siebie bliźniaki, ale to że szli już z nim stanowiło dobry początek. Gdy dotarli na miejsce młodzieniec przeszedł do rzeczy.
- Moje imię znacie, lepiej by nam się gadało gdybym ja znał i wasze.
 
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172