|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-09-2017, 14:38 | #131 |
Reputacja: 1 | - Niechaj i tak będzie - kiwnął głową rycerz - Ruszajmy zatem i poślijmy kogoś po panienkę Lunę, niech znajdzie nas już w drodze. |
29-09-2017, 19:04 | #132 |
Reputacja: 1 | - Ja… nie mam pojęcia czy to dobry pomysł - Mirko głośno przełknął ślinę na deklarację Luny. - Nie wiem co się wtedy stanie. Zanim odpowiedział na pytania, nabił swoją fajkę. Nie podpalał jej jednak - albo ze względu na zamknięte pomieszczenie, albo przez brak choćby krzesiwa. - Zamek jest na północy, otoczony gęstym lasem. Widać wieże w pogodny dzień, kiedy wejdzie się na najwyższe wzgórze w okolicy. Nigdy nie byłem tam blisko. I nie, duch nic nie mówił. On… jakby coś chciał. Teraz mam ciągle wrażenie, że czegoś chce. Niewiele widziałem, ale to była jakaś postać. Mojej wielkości. Więcej o tym zdarzeniu nie pamiętam - westchnął, stukając ustnikiem fajki o wargę. - Grobowiec znalazłem przypadkiem. Kilka dni temu w nocy wszystkich obudziło drżenie ziemi, ale tylko mi się chciało szukać. Inni nazywają mnie nierobem i pewnie mają rację. Zibko i ci młodzi poszli ze mną pewnie tylko dlatego, żeby potem mieć co zmyślać pozostałym - wzruszył ramionami. |
01-10-2017, 21:08 | #133 |
Reputacja: 1 | Wreszcie udało im się wyruszyć. Nic to, że było już popołudnie, zaginiony krasnolud nie mógł czekać! Zbroja została naprawiona, Yetar wymierzony pod nowy strój, Luna wygadana, a Girlaen zaopatrzona przez karczmarza w prowiant. Okazało się, że niziołki nie znają pojęcia wolno psującej się, wysuszonej żywności, ale i tak przecież nie planowali wyprawy na nie wiadomo ile. Zamek, a raczej dwie z jego wież, rzeczywiście było widać ze wzgórza. Wyrocznia postarała się nawet o identyfikacje ich zdobyczy. Tropicielka ani myślała oddać zbroi, ale sztylet mógł przydać się zarówno Yetarowi jak i Lunie, dla której był niemal jak krótki miecz. Półelfka bez większego problemu odnalazła porzucony wcześniej trop i wkrótce wkroczyli do lasu. Zwyczajnego, liściasto-iglastego lasu jakich wiele każde z nich widziało już w swoim życiu. Początkowo także Girlaen potrafiła iść dokładnie za zaginionym brodaczem, wybierając tę samą ścieżkę co on. Nie był ostrożny, można rzec, że poruszał się niczym osoba nigdy wcześniej nie chodząca po lesie. Mnóstwo śladów, połamanych gałązek, przetrąconego mchu i grzybów… Aż trop się urwał. Zaskoczona tropicielka wracała się dwa razy i dwa razy poniosła porażkę w ponownym odnalezieniu śladów. Otoczenie wokół nich również się zmieniło. Drzewa stały się wyższe i szersze, a co więcej - powykręcane we wszystkich kierunkach. Poruszanie się do przodu sprawiało problemy i stawało się ślamazarne w co trudniejszych fragmentach. Olbrzymie korzenie wystające nad ziemię tworzyły istny labirynt. Pochylone pnie wymuszały okrężną drogę, gęste krzaki nie pozwalały łatwo przedostać się na drugą stronę. Półelfka uważała, że zbliżają się powoli do zamku. Mógł im zostać dzwon, może dwa. Problem w tym, że robiło się ciemno. Ciągle znajdowali się w górach, a tu noc przychodziła szybko. Ostatnie promienie słońca z trudem przebijały się do nich i wyglądało na to, że ostatnią część drogi musieliby przebyć w ciemnościach. Girlaen zgubiła trop, ale ciągle wiedziała mniej więcej gdzie się znajduje. Co jednak będzie w zupełnych ciemnościach? Gdzieś z oddali dotarł do ich uszu wilczy skowyt. |
01-10-2017, 21:53 | #134 |
Reputacja: 1 | - Dosłownie wygląda to tak jakby w tym miejscu wyparował, albo dostał skrzydeł i odleciał. - Westchnęła wyraźnie zirytowana tropicielka starając się zorientować czy przypadkiem kupiec nie spróbował w tym miejscu wspiąć się na drzewa, albo zejść pod ziemię. W sumie w przypadku krasnoluda, jeśli takiej właśnie rasy był odwiedzający niziołki handlarz, druga opcja wydawała się zdecydowanie bardziej prawdopodobna. - Może jest tutaj gdzieś jakieś ukryte wejście do podziemi? - Dziewczyna nie dawała za wygraną, próbując zrozumieć co mogło stać się z zaginionym. - Już niedługo zacznie zmierzchać. Raczej nie mamy szans by przed zmrokiem wrócić do wioski. Nie dotrzemy też do zamku, choć jest już całkiem blisko. Zważywszy na paranoję niziołków nawet jeśli wrócimy tam teraz, mogą nas nie wpuścić do swoich domów, skoro tak boją się duchów. Proponuję więc jeśli nic tutaj nie znajdziemy, albo przygotować w miarę bezpieczny obóz, albo spróbować dostać się do zamku. Jeśli jednak zamek otaczają ciernie, jak mówiły niziołki, ciężko będzie się tam dostać w nocy. Może więc warto pozostały nam czas wykorzystać na przygotowanie schronienia. Popatrzyła na splątane gałęzie drzew ponad ich głowami. - Tam w górze powinniśmy być przynajmniej zabezpieczeni przed atakami ze strony wilków. Możemy się przywiązać do konarów linami i spróbować tak przetrwać do świtu. |
02-10-2017, 12:44 | #135 |
Reputacja: 1 | Yetar zastanowił się nad słowami Girlaen, porównując z tym, co mu było wiadomo o krasnoludach, którym najprawdopodobniej był kupiec. - A może też zdecydował się wejść na gałęzie? Może tam na górze jest droga do zamku, nad cierniami, skoro są tak pozarastane. Tyle że nikt tu zdaje się nie był naprawdę, od dość dawna, więc może to żadne ciernie, tylko splątane krzewy, z pozarastaną drogą. - Złodziej czasu wsłuchał się w wycie wilków w oddali i przypomniało mu się spotkanie ze śnieżnymi kotami. - Wiesz, poszukanie schronienia na górze, brzmi jakoś całkiem rozsądnie muszę powiedzieć. Na pewno lepiej, niż wilki podgryzające mi tyłek w nocy. - Stwierdził zdecydowanie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
03-10-2017, 10:54 | #136 |
Reputacja: 1 | Luna raźno wyruszyła z kompanami w drogę, relacjonując w czasie marszu to, czego dowiedziała się od Mirko. Nie było tego wiele, ale lepszy rydz niż nic. Szkoda, że nie był jeszcze sezon, zjadłaby takiego marynowanego rydza albo dwa... W każdym razie ubrana w czysty i naprawiony strój, wyszorowana, uczesana i wypoczęta wyrocznia prezentowała właściwy sobie entuzjazm do nowej przygody paplając ile wlezie. Nawet przekonała samą siebie, że faktycznie szuka kupca a nie idzie zwiedzać zamek, a ślady krasnoluda tylko całkiem przypadkiem biegły w zbieżną stronę! Niestety wieczór nadszedł szybciej niż oni doszli do zamku... kupca znaczy. Luna sapnęła z rozczarowania (choć tak na prawdę bolały ją już nogi, a rozbestwiony oryginalnymi niziołkowymi potrawami żołądek domagał się kolacji) i wzleciała nad drzewa by ostatni raz przed zmrokiem rozejrzeć się po okolicy, zachowując oczywiście ciutkę latania na poszukiwanie dobrego konara na nocleg. Uważała pomysł Yetara za bardzo dobry. Oddała fetchlingowi znaleźny sztyletomiecz, więc chłopak musiał być w dobrym humorze. Miała nadzieję, że w zamku da się namówić na jakieś pokątne buszowanie. Albo powrót do grobowca. Rankiem, oczywiście. Ostatnio edytowane przez Sayane : 08-10-2017 o 14:23. |
03-10-2017, 12:51 | #137 |
Reputacja: 1 | - Wilki! Niestraszne nam owe bestie, alem skłonny raczej bezpiecznego noclegu szukać niż wyciągać miecz na dzikie stworzenia. Nie raz jeszcze krwi utoczy nim skończą się nasze wojaże, więc nie ma co kusić losu - sir Elvin na wycie wilków rzeczywiście mało lękliwie reagował - Jeżeli nasz zaginiony nie siedzi na drzewie, zaiste znów królewska magia musi tu być w użyciu, bo nie może być by elf trop krasnoluda w lesie zgubił. Może niewidzialne zaklęte wrota? Panno Luno, zobaczyłbym czy czar jakowyś nie padł na okolicę. Luna nie dała się długo namawiać i po chwili rzuciła czar, który miał ujawnić wszelkie drzemiące w okolicy czary... prawdopodobnie. Zostało czekać. Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 03-10-2017 o 12:55. |
03-10-2017, 22:59 | #138 |
Reputacja: 1 | Poszukiwacze przygód zabrali się za poszukiwania. Może nie przygód, nie swoich w każdym razie, lecz na pewno ważnych w życiu pewnego krasnoluda. Ten przepadł bez śladu, ale przecież nie zamierzali ustąpić tak łatwo! Luna pofrunęła do góry, łapiąc ostatnie promienie słońca już schowanego za górami. Wokół siebie zobaczyła las, oraz zamek. Z tej perspektywy wydawał się być tuż tuż, jakby wystarczyło chwycić dłonią. Niestety, obliczenia Girlaen były bliższe prawdy i nawet nie umiejąca przeliczać odległości wyrocznia musiała przyznać, że dzwon drogi po lesie to minimum. Dwie rzeczy jeszcze rzuciły się jej w oczy: kamienna budowla nie wyglądała na uszkodzoną, to raz. Dwa: porośnięta była bluszczem i tylko najwyżej sięgające dwie wieże pozbawione były tej zielonej ozdoby, komponującej się pięknie z resztą otoczenia. Tymczasem na dole, pozostała trójka znalazła dogodne miejsce na nocleg. Zaledwie dwa metry nad ziemią, z drzewa wyrastały wyjątkowo grube i pokręcone konary, na których mógł się bezpiecznie położyć nawet Elvin. Mając już zabezpieczoną noc, rozglądali się dalej. Girlaen uważała, że dało się przejść po gałęziach. Ona dałaby radę. Ale już Elvin, który był co prawda dość sprawny, za to strasznie ciężki - już prawdopodobnie miałby bardzo duży z tym problem. Krasnoludów wielu nie znała, ale niska rasa nie była znana z popisów akrobatyki. Więc o ile nie przeniosło go coś wielkiego niczym goryl, to mało prawdopodobne, że przeszedł górą. Półelfka wskazała pozostałym ostatni ślad, jaki zostawił po sobie brodacz. Tuż przed jednym z wielkich, pokręconych drzew o olbrzymich korzeniach. Te jednakże nie wyglądały na ruszone w żaden sposób, nie znaleźli także ani jednej dziury w ziemi. Luna przywołała magię. W pierwszej chwili nie zobaczyła nic. A następnie cały las zamigotał niesamowitą, pełną barw poświatą. Była niczym mieniąca się tęcza. Mech, drzewa, liście, kwiaty, krzewy i leżące na ziemi igły. Wszystko wydzielało magiczną aurę. I jednocześnie po dotknięciu nie miało się wrażenia, że jest oszukane czy niezwykłe. Zrobiło się już ciemno. I zupełnie cicho. Wilki zamilkły. Owady także. Szum wiatru nad koronami drzew docierał do nich niczym przytłumiony szept z oddali. Gdzieś między drzewami, ciągle daleko, Yetar wyłowił światełko. Pojawiało się i znikało w rytm poruszania się wzdłuż drzew co chwilę zasłaniający widok na nie. Fetchling po kilku chwilach uznał, że nie idzie prosto ku nim, raczej przetnie wybrane przez nich miejsce na nocleg w pewnej odległości. Zmierzało od strony wioski w kierunku zamku. |
04-10-2017, 11:35 | #139 |
Reputacja: 1 | Luna popodziwiała zamek przez kilkanaście sekund, potem zaś zleciała na ziemię, by spełnić prośbę Elvina. Poczarowała... i zamarła. Las wyglądał... po prostu jak z bajki! [MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/f6/37/7a/f6377ad49c97f37ba2e4f7d0e089356a.jpg[/MEDIA] - Tu wszędzie jest magia, wszystko jest magiczne! - krzyknęła mała wyrocznia i zaczęła tańczyć i wirować wśród drzew, z trudem zachowując koncentrację by jak najdłużej móc podziwiać ten wspaniały spektakl. Z jej szczęściem nie trwało to długo szybko potknęła się o jakiś korzeń i wizja zniknęła. - Wszystko jest magiczne - i drzewa, i kwiaty, i owady... - wyjaśniła zdumionym kompanom, choć tak na prawdę nie wyjaśniało to wiele. Choć pasowało do epickiej magii, jaką władał zapomniany już królewski ród. Miała nadzieję, że niziołki też nie są wyczarowane; szkoda by było... No i że to nie znika w nocy; nie chciała spaść w czasie snu na zimną, twardą ziemię. |
04-10-2017, 12:41 | #140 |
Reputacja: 1 | - Musi to być moc dawnych królów! Jestem pewien że na dobrej drodze do dziedzica jesteśmy. Oby tylko zaczarowane drzewa nas nie pochwyciły, bom niejednej opowieści o zaklętych gajach słuchał i jako żyw pamiętam, że w co drugiej drzewa chodziły i łapały intruzów - wesoło odparł sir Elvin, ale rosochate drzewo spojrzał z respektem, szacując potencjalne zagrożenie. Gdyby ożyło, stanowczo nie chciałby mieć z nim do czynienia, nawet z zaklętym mieczem w ręku. |