Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2019, 14:09   #341
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace zadziałał błyskawicznie miażdżąc wolę zwierzęcia, który wierzgnął się próbując zrzucić jeźdźca. Hobgoblin mimo zaskoczenia jakie wymalowało się na jego paskudnej twarzy zdołał utrzymać się w siodle. Wokół żelaznego kła pojawiła się pajęczyna oplątując wilka. Widząc to przeciwnik zeskoczył z siodła wkładając cały pęd w uderzenie, które rozorało łuskowatą pierś Emi. Dziewczyna syknęła robiąc mimowolnie pół kroku w tył jak krew i łuski trysnęły obryzgując hobgoblina, którego drugi cios minął głowę dziewczyny.
Doplerka zamknęła w myślach strwożona: Czy ona zawsze musi sobie samej szykować grób? Miała jeszcze czas na wycofanie się, które wyglądało jak dobry pomysł. Czuła jak ręce zbyt wolno i niepewnie chwytają zimną stal sztyletów. Przełknęła ślinę czując się niczym obserwator pola walki. Całość przewijała się przed jej oczami w zwolnionym tępie, głosy przytłumione ledwie docierały. Gdzieś z krzaków wystrzeliły pojedyncze strzały i nagle cały zgiełk wrócił na swoje miejsce. Dziewczyna zwinnie zeszła z linii ataku ustawiając się w dogodnej pozycji, jednak jej partner Rori nie zorientował się i w efekcie atak dziewczyny prowadzony trzesącymi się rękoma odbił się od pancerza goblina.
Kulas w zamian wyszeptał krótką modlitwę błogosławiąc towarzyszy i korzystając z kłów i żebów zmienionej postaci zaatakował. W pobliżu momentalnie znalazł się wierny Lugh, a zaraz za nim szarżujący Mikel.
Drużyna otoczyła zwiadowcę, jednak ten zaskakująco dobrze bronił się przed atakami.
ZDRAJCY! - krzyknął gdy wokół pojawiła się mrożąca krew w żyłach ciemność. Zamachnął się toporem odsuwając napastników cofnął się nie dając się zajść z boków. Widząc to czarci wilk z rykiem triumfu wyrwał się zarówno spod kontroli Jace'a, jak i magicznej sieci wiedźmy i ruszył na pomoc swojemu panu zachodząc Miekla z boku jednak zanim zaatakował zgiął się w pół wyjąc przeraźliwie z bólu, gdy Jace ponowił atak na jego umysł.
Emi nie mogąc zbliżyć się zaczęła zmieniać się z powrotem w Kharricka uśmiechając się złowieszczo.
- Poddaj się, a ujdziesz z życiem - zawołał Rori atakując morgenszternem uderzając pod bok. Lugh z drugiej strony wgryzł się w nogę.
Wilk wcale ne był w lepszej sytuacji. Zwijając się z bólu po mentalnym ataku nie był w stanie bronić się przed szybkimi cięciami Mikela, którego ostrza poważnie rozcięły mięśnie grzbietu.

Sytuacja wydawała się być opanowana, jednak hobgoblin nie zamierzał walczyć do końca. Odepchnął swoich przeciwników i jednym susem mijając kulę ciemności wskoczył na wilka. Jego dłoń zapłonęła mroczną poświatą. Spiął wilka do ucieczki i z pogardą złapał atakującego go Mikela, którego ręka momentalnie zaczęła gnić powodując niewypowiedziany ból.
Jace zareagował momentalnie
~ NIE MOŻNA POZWOLIĆ MU UCIEC! ~ krzyknął mentalnie szturmując umysł wilka, który po raz ostatni spróbował zrzucić jeźdźca zanim wyrwał się z obławy.

- On nie może uciec! - warknął Kharrick biegnąc za wilkiem. Czuł, że nie ma szans ich dogonić, ale nie mógł się poddać. Rori wyskandował zaklęcie przywołując żywiołaka powietrza by odciąć drogę przeciwnikowi.

Sytaucja wydawała się być beznadziejna. Wilk był zdecydowanie szybszy niż każdy z goniących go obrońców. Jace stęknął widząc oddalającego się zwiadowcę. Zamiast sterować osłabionym wilkiem, mógł próbować zrzucić jeźdźcę. Laura jednak nie poddawała się. Sięgając w głąb swojej magicznej mocy wyłuksała odpowiednie zaklęcie, które dokończyła błyskawicznie posyłając ciemną kulę, która wybuchła gęstą i lepką pajęczą siecią przed wilkiem. Nie było szans ominąć lepkiej substancji, która momentalnie oplotła wilka.

- TAK! - krzyknął Jace i ruszył biegiem w kierunku walki czując euforię z kolejnej szansy. Może jeszcze nie wszystko stracone!

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 05-05-2019 o 17:38.
psionik jest offline  
Stary 05-05-2019, 23:41   #342
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick biegł wraz z Mikelem i resztą czując jak słabnie. Nie poddawał się, wiedząc jak poważne mogą być konsekwencje, jeśli im się nie uda. Chłopak tak jak wcześniej wykazał się lepsza kondycją i pierwszy dopadł do jeźdźca. Hobos znów użył tej dziwnej mocy łapiąc chłopaka za ramię. Wyglądało to jakby wysysał z niego wszystkie siły witalne. Tych na szczęście wojownik miał jeszcze na tyle dużo, aby się wyrwać.

Złodziejowi serce stanęło na moment, kiedy rozwścieczony wilk zerwał pajęczynę.
~ Nie, nie, nie!~ pomyślał wykonując desperacki ruch. Wyskakując do góry rzucił się na hobgoblina zakleszczając go w uścisku. Zaczęła się szaleńcza szamotanina, w której posłaniec próbował zabić swojego napastnika. Kharrick zaczynał już widzieć mroczki przed oczyma, kiedy coś jego jak i hobosa wyrwało z wilczego siodła. Mignął mu Jace z rozjarzonymi oczami mocą i wyciągniętymi rękoma przed siebie. Potem znów dostał obuchem w twarz i poszła mu krew z nosa. Zawył z wściekłości zapominając o tym co robi reszta i z pełnym wysiłkiem wykręcił hobosowi ręce unieruchamiając go zupełnie.

- Linę! Niech ktoś rzuci linę! - krzyknął czując jak jego samego magiczna pajęczyna przytrzymuje w miejscu.

Podniósł głowę akurat, aby zobaczyć jak pozostali wspólnymi siłami przewracają wilka. Tezzeret chwycił tylną łapę i nadludzkim wysiłkiem pociągnął ją do siebie. Yan z Klarą niczym zgrany duet uderzyli mieczami w drugą łapę tnąc pod kolanem i nisko w pęciny. Lung rzucił się i wgryzł w przednią łapę unieruchamiając ją. Na to wszystko wparował Mikel z żywiołakiem. Chłopak i przyzwaniec zaszarżowali w bok zwierzaka wytrącając go z równowagi i przygwożdżając do ziemi. Chwilę potem wilk został zadźgany przez bliźniaków i Mikela.

Przyzwyczajony do samotnego życia Kharrick musiał przyznać, że widok takiej współpracy był niesamowity. Nie zapomniał jednak o swoim jeńcu, który ciągle starał się wyrwać z uścisku. Aby go nieco “uspokoić” złodziej wymierzył mu cios w tchawicę. Zaowocowało to chwilową przerwą w charczeniu, Być może nadeszło by i kolejne uderzenie, gdyby nie nagła ulga. Rudowłosy wielkolud dotarł do złodzieja i szepcząc słowa modlitwy zesłał łaskę uzdrowienia. Odzyskując rezon Kharrick posłał wdzięczne spojrzenie i właśnie wtedy hobos wykorzystał okazję i zrzucił z siebie rozproszonego złodzieja. Chaos nastał na nowo. Wszyscy w przerażeniu ponownej próby ucieczki rzucili się na posłańca. Strzały świsnęły obok niego i choć żadna nie trafiła zaczął wrzeszczeć z bólu. Rori skrzywił się nie chcąc pozwolić już szaremu plugastwu poczynić więcej szkody i celnym uderzeniem morgerszterna pozbawił hobosa przytomności.

Potrzeba było chwili, aby walczący zrozumieli, że udało się. Laura zdołała się w końcu wyplątać z pajęczyny, w którą wpadła chcąc pomóc Kharrickowi. Tak samo Tezzeret. Sam złodziej powoli zaczął się pozbywać strzępków białych lepkich nici. Związali hobosa i upewnili się, że im nie zejdzie przedwcześnie.
 
Asderuki jest offline  
Stary 11-05-2019, 09:47   #343
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick czuł się beznadziejnie. Był zły. Nie chcąc jednak ukatrupić jeńca kopnął ze wściekłością pajęczynę. Dłonią przetarł twarz tylko przypominając sobie, że ma ją całą we krwi. Tym razem własnej. Poczuł dłoń na swoim ramieniu.
- Dobra robota. - usłyszał za sobą głos psionika. Mężczyzna uśmiechał się smutno wykazując autentyczną troskę. - Nie muszę czytać w myślach, żeby powtórzyć za Tobą, że musisz bardziej uważać na siebie. -
- Zabierzcie hobosa do pieczary. Jest w tamtym kierunku - rozkazał złodziej kiwając głową na słowa psionika. Skierował się do głównej jaskini. Minął Vitalego i Ericka kierując się najprostszą drogą do sadzawki. Było mu obojętne kto go zobaczy. Przyklękując nad krawędzią wody umył twarz klnąc po krasnoludzku na ból. Wiedząc czym będzie się zajmował za chwilę zamknął oczy i powoli wygasił gniew i strach. Musiał mieć czyste myśli, jeśli zamierzał złamać ten kawał zadufanego drania. Na pewno nie będzie to tak proste jak przy okazji zwiadowcy. Wracając na zewnątrz złodziej odrzucił iluzję magicznych rękawów powracając do swojego znoszonego ubrania. Po drodze zabrał też swój plecak. Uznał, że może być mu potrzebny.
- Hej! - usłyszał z plecami głos Aubrin - Co tam się do chuja stało?! - stara tropicielka kuśtykała w jego stronę. Dopiero wtedy rozejrzał się po twarzach tych, którzy czekali w jaskiniach. Ciekawość walczyła na nich z przerażeniem i zaciętością, przynajmniej połowa trzymała zdobyczną broń w dłoniach. Widać było, że o ile zgodnie z poleceniem nie wyszli na zewnątrz, byli gotowi bronić swoich rodzin, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Był hobos na wilku, teraz jest hobos bez wilka. Zamierzam sobie z nim uciąć pogawędkę. - odparł beznamiętnie złodziej. Wiodąc wzrokiem po uciekinierach natrafił na Rhynę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że raczej nie powinien dać jej się zobaczyć. Odwrócił spojrzenie.
- A nasi? Wszyscy cali? - dopytywała Aubrin - Coś jest nie tak? - dodała, widząc minę Kharricka.
- Nasi cali. Jest w porządku. Jak mówiłem idę sobie uciąć pogawędkę z hobosem. Ja i w sumie ktokolwiek inny ma ochotę. - odparł zostawiając Aubrin. Wolał aby hobos nie obudził się zanim się nie przygotuje.
- Poczekajcie tu na nas, zajmijcie się czymś - rzuciła nieznoszącym sprzeciwu tonem tropicielka i ruszyła wolno za nim - A ty na mnie poczekaj, chyba Ci nie ucieknie -
W tym momencie Laura ubabrana w pajęczynie podeszła do złodzieja. Dopiero teraz sobie przypomniała, że może rozpraszać swoją magię. Reszki lepkiej plątaniny zniknęły a Laura rzuciła czar leczenia na Emi. Raz zwyczajnie a raz używając wiedźmich sztuczek.
- Lepiej? - Zapytała oceniając swoje starania. Magiczne leczenie wychodziło jej coraz lepiej - po ranach Kharricka nie zostały żadne ślady.
Kiedy ból zniknął złodziej aż odetchnął. Spojrzał na wiedźmę i zamiast odpowiadać po prostu pocałował ją w dłoń jak to miał w zwyczaju.
Laura pokręciła głową, ale uśmiechnęła się lekko i poszła sprawdzić co z jej bliźniakiem.

***

Wchodząc do pieczary Kharrick odłożył swój plecak na ziemię i zaczął z niego wyciągać przedmioty jakimi zamierzał nastraszyć hobosa. Także te którymi mógł coś faktycznie zrobić. Na podłodze, na kocu, znalazły się cztery buteleczki trucizny, narzędzia złodziejskie, zestaw wspinaczkowy, hak, łom, lusterko, pochodnia i kamień grzmotu. Do tego wylądował tam jeszcze sztylet oraz buława. Hobosa złodziej usadził tak aby pierwszą rzeczą jaką zobaczył były te przedmioty. Przeglądanie ekwipunku posłańca spadło na Mikela, który ewidentnie był z tego bardzo zadowolony. Nieco mniej odpowiadał mu już widok narzędzi przygotowanych przez zmiennokształtną. Chłopak rozumiał sens i potrzebę przesłuchania więźnia, ale tortury uważał za coś złego. Spojrzał krytycznym okiem na złodieja i pokręcił stanowczo głową, wyrażając swoją opinię. Postanowił, że zostanie i będzie się przyglądał sytuacji, by móc w odpowiedniej chwili zareagować.
Aubrin opierała się o ścianę przy wejściu, przyglądając się więźniowi na tyle, na ile pozwalały jej niedowidzące oczy. Posłaniec Kłów póki co nie odzyskał jeszcze przytomności i nie wyglądało na to, by miało to się samo z siebie zmienić przez najbliższe parę godzin.
Laura weszła do pomieszczenia rzucając wykrycie magii. Na zwiadowcy i w jego rzeczach mieniły się magiczne przedmioty. - Nie mam nic w czym mogłabym wam pomóc teraz. Mogę zabrać jego magiczne przedmioty i określić jak działają. Wychodząc mogę go podleczyć jeśli nie chcecie czekać aż sam się obudzi. - Zaproponowała zbierając chwilowo tylko rzeczy które emitowały magię.
Mikel, widząc że do rozpoczęcia przesłuchania ma jednak chwilę, postanowił zagadać Aubrin.
-Zanim pojawił się ten posłaniec, chciałaś ze mną porozmawiać. Wydaje mi się, że pytałaś czy wiem jaki dziś jest dzień. O co chodzi?
- Przeliczyłam dni od Święta Targu, mamy dzisiaj Pierwsze Warzenie - rzuciła półgębkiem Aubrin, skupiona bardziej na ich więźniu.
-Ha! Idealnie się złożyło. Ludzie potrzebują chwili wytchnienia. Porozmawiam z Laurą i pewnie coś zorganizujemy na wieczór. Może nie będą to takie obchody jak zwykle, ale na pewno będą pamiętne. - chłopak był wyraźnie zadowolony i wyglądał, jakby już coś planował.
- Taa, wątpię, żeby ktokolwiek zapomniał, co się ostatnio działo - mruknęła tropicielka - Ale jak zdobędziesz skądś jakieś trunki, to Cię wyściskam - dodała, po czym kontynuowała szeptem - Czy Kharrick ma zamiar użyć tego wszystkiego? -
-Na pewno będzie chciał go postraszyć. Na więcej nie pozwolę. - wcześniejsze zadowolenie momentalnie zniknęło z twarzy wojownika. - Co do trunków, to coś na pewno znajdziemy. Sulim zapewne pomoże.
- Pierwsze warzenie? Ha! To oznacza, że może w końcu spiję się w trupa i będę mógł spokojnie sczeznąć w jakimś ciemnym zakątku tych jaskiń nie musząc utrzymywać się w stanie świadomości. - ponury uśmiech zawitał na twarzy złodzieja. Wyglądało, że taka wizja bardzo mu odpowiada.
 
Asderuki jest offline  
Stary 13-05-2019, 08:43   #344
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Minęło kilka chwil nim Kharrick był ostatecznie zadowolony z pierwszego wrażenia jakie może uzyskać hobos. Informacje z jego notatnika okazały się dość przydatne. Dzięki nim było o czym porozmawiać.
- No dobrze, moi drodzy, wolałbym abyście jednak byli dalej niż bliżej -spojrzał na gromadkę jaka mu się uzbierała. Czemu nie powiedział, aby byli w okolicy zamiast tuż obok? Znów czuł się jakby musiał obnażać się przed nieznajomymi z czymś wysoce intymnym.
- Wybudź go -powiedział Roriemu. Samemu podpalając pochodnie. Gestem ręki pokazał, aby wielkolud się odsunął jak tylko skończył. Złodziej kucnął obok hobgoblina oświetlając ogniem swoją twarz. Kiedy tylko jeniec się obudził dał mu chwilę aby zorientował się w tym gdzie jest i w jakim stanie się znajduje.
- Witaj przyjacielu - zacharczał w goblińskim - Porozmawiajmy.
Hobgoblin rozejrzał się po pieczarze - opuchnięte oko nie ułatwiało mu tego. Słysząc słowa Kharricka, splunął mu mieszanką krwi i śliny pod nogi.
- Dobrze walczycie, ludziki. Ale Legion was zmiażdży, jeśli się nie podporządkujecie.
- Komplement? Jestesmy zaszczyceni - złodziejowi nawet nie chciało się ukrywać zaskoczenia i rozbawienia.
- Za radę podziękujemy. Mamy inne plany. Skoro jednak taki miło nam się zaczęło porozmawiać to może podzielisz się z nami informacjami o Krwawej szczęce?.
- Jakie plany? Zginąć gdzieś w tym lesie? Macie szansę to przeżyć.
Kharrick przestał się uśmiechać.
- Siedząc związanym jak świnia na rzeź próbujesz nas przekonać abyśmy potulnie z tobą poszli. Pewnie jeszcze premię byś dostał za złapanie nas żywcem co? Ile jest was w obozie?
- Jeśli poddacie się bez dalszej walki i przysięgniecie lojalność Żelaznym Kłom, wyjdzie wam to na dobre. Wasza zajadłość i umiejętności na pewno zaimponują dowódcom - teraz przeżyjecie, a w nowym imperium będziecie cennymi niewolnikami.
Złodziej wywrócił oczami a potem bezceremonialnie przyłożył pochodnie do boku hobosa, a ten zawył, nie wiadomo, czy z bólu czy wściekłości, próbując wyrwać się z więzów. Mikel zaś usłyszał ciche syknięcie Aubrin i zobaczył, jak gniewnie zaciska pięści.
- Pytałem się o coś.
- Legion was zmiażdży!-
-Kharrick!- warknął wojownik.
- No co? Nie chce odpowiadać - złodziej odezwał się we wspólnym - Trzeba go troszkę zmiękczyć.
-Nie.- padła stanowcza odpowiedź.
Kharrick zrobił kwaśną minę. To nie był moment na takie przepychanki.
- Wyjdź - warknął i złapał hobosa za ucho wracając do goblińskiego. - Ilu was jest w tym obozie?
- Zostanę, żeby znowu Cię nie poniosło. - Mikel starał się panować nad głosem, ale i tak było widać, jak wściekły jest.
Hobgoblin szarpnął się mocno, wyrywając ucho z ręki złodzieja - Poddajcie się, a was oszczędzimy! - krzyknął do Mikela w łamanym wspólnym.
-Zamknij się! Nie z Tobą rozmawiam.- mimo, że nie zgadzał się na tortury, wyraźnie nie pałał sympatią do więźnia.
Kharrick zanotował w pamięci aby nigdy więcej nie zabierać ze sobą Mikela na przesłuchania.
- Ja z tobą też nie. A jeśli chcecie mieć jakiekolwiek inne informacje niż to co jest w notatniku to nikt więcej nie będzie mi przeszkadzać. Wrażliwe sumienia won. - warknął niebezpiecznie.
- Oczywiście mogę wyjść, ale wywlekę Cię ze sobą. - chłopak zrobił krok w stronę złodzieja.
- Ta, zacznijcie się tu jeszcze napierdalać - warknęła cicho Aubrin - Mikel, uspokój się. A Ty Kharrick, w czym będziesz lepszy od tych skurwysynów, znęcając się nad jeńcem? -
- A kto powiedział, że jestem lepszy? - wypalił złodziej.
-Skoro jesteś podobnego sortu, to może powinieneś skorzystać z propozycji i do nich dołączyć co? Jak złapiesz kogoś z nas to będziesz mógł torturować do woli i nikt nie będzie miał nic przeciwko. - Mikel po reakcji Aubrin nieco się uspokoił i zrobił niewielki krok do tyłu. -Jak mamy wygrać stając się nimi, to chyba lepiej, żebyśmy przegrali. - ostatnie zdanie wypowiedział cicho, jakby mówił do siebie.
~ Po co tu przyszedłeś? ~ wojownik usłyszał w swojej głowie pytanie. Stojący na zewnątrz jaskini Jace przysłuchiwał się całej wymianie zdań w wyraźnym, wyczuwalnym w przekazie niesmakiem.
~ Zadbać, żebyśmy nie przekroczyli granicy ~odpowiedział w myślach.
~ Nie kwestionuj metod Kharricka przy więźniu. Masz uwagi, zrób to przed, po lub przerwij przesłuchanie. ~ odpowiedział Jace tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Mamy mapę. Wygląda na to, że ten na niewiele się nam przyda. - Odezwał się nagle we wspólnym oparty o ścianę za plecami hobgoblina Rori. W jego dłoni błysnął sztylet. - Będę… humanitarny, Mikel. Ale możecie stąd wyjść, jeśli chcecie. - Powiedział, patrząc na wojownika pokrzepiająco. - Jesteśmy w stanie wojny. - Przypomniał.
-Mógłby nam jeszcze trochę powiedzieć, ale zanim zdecydujemy się go zabić, może niech Jace jeszcze spróbuje zajrzeć mu do głowy? Rozumiem, że jest wojna i zgadzam się, że zasługuje na śmierć. Nie zgadzam się na bezsensowne okrucieństwo. - chłopak zdawał się akceptować propozycję “nowego”.
Rori kiwnął głową, ale nie odsunął się od hobgoblina. Wydawał się… zawiedziony? Położył dłoń na ramieniu goblinoida i pochylił się odrobinę w jego stronę.
- Już niedługo. - Powiedział cicho w goblińskim. - Przeproś się ze swoimi bogami, wojowniku, zanim trafisz do ich domeny w Otchłani.
- Co? On może go zabić, ale macie wąty, że chce go przesłuchać? A idźcie wszyscy w cholerę! - złodziej się rozgniewał i po prostu wyszedł z pieczary.
Hobgoblin, dotąd ignorowany, warknął, gdy Rori nachylił się do niego.
- Zabiorę cię ze sobą! - wrzasnął, rozrywając więzy i z rykiem rzucając się na mężczyznę. Z jego pokrwawionych nadgarstków zwisały strzępy lin, a nogi wciąż pozostawały związane, lecz wydawał się tym nie przejmować.
- Zobaczymy! - zripostował Rori, tnąc szerokim łukiem, raniąc posłańca. Ten jednak nie zatrzymał się i pchnął go obleczoną ciemną poświatą dłonią, powodując potworny ból. Zaraz potem między nich wpadł Mikel. Jedno cięcie wystarczyło - głowa hobgoblina potoczyła się po dnie pieczary. Z kikuta szyi trysnęła struga krwi, obryzgując obu mężczyzn, a ciało dopiero po sekundzie upadło z głuchym łoskotem na ziemię.
- Kurwa - Aubrin zaklęła - I chuj strzelił przesłuchanie. Mówiliście, że macie już jakieś informacje? - zapytała, próbując zmienić temat. Tym razem jej niedowidzenie okazywało się błogosławieństwem.
- Mamy mapę z obozowiskiem i najczęściej uczęszczane drogi. To wystarczy na zrobienie kilku zasadzek. - odpowiedział Jace. Starał się mówić spokojnie, ale cała sytuacja wytrąciła go z równowagi. Zarówno metody Kharricka, jak i zachowanie Mikela. Szale przelała śmierć hobgoblina. Psionik usilnie walczył o zachowanie spokoju i ostatnio zjedzonego posiłku. Odetchnął głęboko ruszając w kierunku lasu. Nie miał ochoty spędzić ani chwili dłużej w okolicach tej jaskini. Po drodze minął złodzieja, który z głębokim westchnieniem i wyrazem totalnej beznadziei patrzył górę pozwalając aby krople deszczu obmywały jego twarz. Mężczyzna zwrócił uwagę na minę psionika skierował się z powrotem do pieczary.
- Tsk, no i teraz potrzebujemy nekromanty aby czegoś się dowiedzieć, a nie kilku zadrapań - mlasnął Kharrick obchodząc głowę hosoba jakby była kamieniem. Zaczął pakować swoje rzeczy z powrotem do plecaka. Dobrze, że posłaniec się do nich nie dorwał.
- Laura rzyga pająkami, ale pewnie takich sztuczek nie potrafi co? Jak rozumiem ty Rori raczej nie babrasz się w tej sztuce magii prawda?
- Niestety. - Rudowłosy pokręcił przecząco głową, podnosząc truchło hobgoblina i przerzucając je sobie przez ramię. - Wybaczcie bałagan. - Powiedział przepraszająco, chociaż w jego głosie zabrzmiała nutka mściwej satysfakcji. Na jego piersi widniał siny odcisk dłoni hobgoblina, a z miejsca gdzie dotknęły ją czubki palców goblinoida sączyła się leniwym ciurkiem jasna krew. - Gdzie mogę się tego pozbyć? - Spytał, wskazując kciukiem na swój bagaż.
- Niestety? - mruknął złodziej i odwrócił się do wielkoluda. - Wiesz co? Zaprowadzę cię, poczekaj.
Resztę rzeczy zapakował jak leci i porwał hobgoblińską głowę za ucho. Głową wskazał Roriemu na wyjście z pieczary. Przez moment chciał coś jeszcze powiedzieć do Aubrin, ale ostatecznie nie wiedział co więc wyszedł prowadząc wielkoluda.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 13-05-2019, 11:22   #345
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Złodziej poczekał aż się Rori z nim zrówna i od razu zagaił.
- Mam wrażenie, że masz jakieś osobiste zażyłości z hobosami.
Mężczyzna spojrzał na swój bagaż i pokręcił powoli głową.
- Nie, raczej nie. To nic osobistego. - Powiedział. - Nie bardziej niż z każdym innym, kto próbuje ogniem i mieczem potraktować mój dom. - Rori szedł przez chwilę, milcząc. - Spędziłem wiele lat broniąc tego lasu, zanim zrozumiałem, że obrońca to ktoś, kto czeka na atak, i dopiero wtedy reaguje. A wtedy może już być za późno. - Jego głos był zimny, a ton zdeterminowany. - Przestałem czekać. - Dodał.
Złodziej uniósł brwi i pokiwał z aprobatą.
- Też raczej wolę uprzedzić nim to mnie dziabnął. A założyłem, że masz coś do hobosów bo tak na tego patrzyłeś, że wyglądało jakby ci rodzinę zabili… eee khm.
- Nie, moją rodzinę inny szlag trafił. - Uśmiechnął się smutno. - Ale nawet gdyby były to hobgobliny, nie każdy poszedłby tą samą ścieżką, co ja. - Rudowłosy zawiesił wzrok na Kharricku. - Doszło między tobą a Mikelem do sprzeczki ten temat.
- Pfff, jak przesłuchiwałem zwiadowce to był zbyt zajęty kłóceniem się z siostrą aby zauważyć, że Jace skopał drania a ja mu oko w zasadzie zmiażdżyłem… Eem no ale widać wystarczy małe przypalenie aby już się zdenerwował. Nawet nie zacząłem! I w chuj strzeliło wydobywanie informacji - przychnął złodziej podnosząc z niesmakiem głowę hobgoblina. - Ja uważam, że jeśli chce się przetrwać to czasem trzeba zrobić… coś mniej przyjemnego.
- Mimo to podziwiam jego kręgosłup moralny. Życie nie jest może tak czarno-białe jak mu się wydaje, ale gdy to wszystko minie, bardziej będą nam potrzebni tacy jak on, niż tacy, jak my. Ale do tego czasu musi zrozumieć, że jesteśmy na wojnie, a od naszych działań będzie zależeć przyszłość tych dzieci. Heh. - Parsknął wielkolud. - Właśnie uświadomiłem sobie, że takiego samego argumentu mógłby użyć on, tylko przeciwko zniżaniu się do poziomu najeźdźców. Jestem z wami bardzo krótko, nie będę mieszał się w wasze sprawy. Dzięki wam ci ludzie przeżyli dłużej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać - ufam, że składową częścią tej pomyślności są wasze różne charaktery i punkty widzenia, które pozwalają wam znaleźć balans. Jak w naturze. -
Mężczyzna podniósł spojrzenie do góry.
- Nooo… powiedzmy… taaak. A propo natury. Sulim! - zawołał zatrzymując na moment wielkoluda. Po chwili z jaskini wyłonił się krasnolud. Jego uśmiech zgasł spoglądając przenikliwie na rudowłosego. Po krótkiej rozmowie ze złodziejem cała trójka udała się do chaszczy gdzie zrzucili ciało hobosa. Druid potrzebował chwili czasu aby przygotować rytuał, ale rozpuścił miękką tkankę truchła zostawiając tylko kości.
- Chyba właśnie dzięki temu jeszcze nas nie znaleźli… chyba, ale jakoś tak wyszło, że zazwyczaj chowaliśmy ich truchła - mruknął cicho.
- Z prochu powstałeś, i w proch się obrócisz. A skoro mówimy już o znalezieniu nas… Jak szybko wyślą po niego ekipę poszukiwawczą? - Rori szturchnął czaszkę hobgoblina czubkiem protezy. - Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli wiele czasu żeby przygotować atak prewencyjny.
- Ano nie - skwasił się złodziej. - Jak wrócimy trzeba się będzie się naradzić. Mogę być wściekły na Mikela, ale nie będę go pomijać, on najczęściej jest z przodu. Chodźmy.
Rori łypnął na Sulima i kiwnął głową.
 
Asderuki jest offline  
Stary 13-05-2019, 20:48   #346
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Od niefortunnego przesłuchania hobgoblińskiego posłańca nie minęło wiele czasu, słońce dopiero zaczynało chylić się ku zachodowi. Dzięki pomocy Sulim, kupka białawych kości była jedynym śladem, jaki pozostał z ciał jeźdźca i jego wierzchowca - nikt nie zgadłby, że ich posiadacze zginęli tego samego dnia. Oczywiście, najpierw musiałby je odnaleźć, co przy niebie kompletnie zakrytym ciemnymi chmurami, z których rzęsiście padał deszcz, stanowiłoby nie lada wyzwanie.
W centralnej jaskini, osłonięci przed żywiołami, zebrali się wszyscy dorośli phaendarczycy, prawie cztery dziesiątki ocalałych po niespodziewanym ataku, który zniszczył ich dom. Większość zadowoliła się miejscami siedzącymi pod ścianami i na schodach prowadzących do pomieszczenia, pozostawiając wolną przestrzeń w centrum, gdzie płonęło spore ognisko. Dzięki niemu i sprytnie rozmieszczonym świecącym kryształom sala była porządnie oświetlona. Dobra widoczność pozwalała dostrzec zarówno wyrazy twarzy zebranych - ciekawe, przestraszone, zacięte, podekscytowane, pełne nadziei - a także szczegóły mapy znalezionej w jukach posłańca, rozłożonej wraz z częścią jego ekwipunku na niewielkim stoliku, wytrzaśniętym nie wiadomo skąd przez Porvyna.
Nad rozłożonym pergaminem pochylali się Aubrin wraz z Sulimem. Tropicielka wodziła po nim palcem przez chwilę, nachylając się nisko, po czym chrząknęła głośno, zwracając uwagę obecnych.
- Dobra, jak już pewnie wiecie, odwiedził nas dzisiaj posłaniec Kłów, który miał negocjować jakiś układ z poprzednimi lokatorami jaskiń. Raczej nie przekaże żadnych wieści z powrotem - uśmiechnęła się wrednie - My za to wiemy teraz parę rzeczy. Te skurwysyny założyły jakiś obóz w lesie, pewnie żeby wyłapywać nam podobnych. Ich niedoczekanie, kurwa - komentarz Aubrin spotkał się z paroma zgodnymi pomrukami - Znamy ich lokalizację, a do tego oni ciągle myślą, że siedzą tu ich potencjalni sojusznicy, więc się nas nie spodziewają. Mamy dzięki temu okazję, żeby ich uprzedzić i wypierdolić z naszej okolicy. - ponownie spojrzała na mapę, zastanawiając się przez chwilę - Do obozu są jakieś dwa dni drogi, więc posłaniec wcz…
- Sulim myśli -
krasnolud wszedł kobiecie w słowo - Źe jeśli dosiadał tego wilka, dotrze w trochę więcej niż dzień.
- Kurwa… -
mruknęła Aubrin - Myślę, że minie i tak dodatkowy dzień czy dwa, zanim zdecydują się zacząć go szukać. Potem ze dwa, zanim dotrą do nas. Nie jest to wiele, ale daje nam jakieś możliwości do działania. Czy ktoś ma jakieś pomysły, jak do tego podejść? To nasza szansa - zakończyła z naciskiem.
- Sulim może ukryć się w okolicy obozu i przyjrzeć się mu z nieba. Ptasi posłańcy Sulima dolecą tu zaledwie w parę godzin.
 
Sindarin jest offline  
Stary 17-05-2019, 11:15   #347
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

- Jeżeli zakładamy, że po utracie zwiadowcy, ruszą na nas z atakiem to powinniśmy przygotować obronę. Ich na pewno jest więcej i mają raczej nieograniczony dostęp do posiłków. Kilkoro z nas powinno też obserwować ich obóz, a w razie gdyby nic nie robili, powinniśmy sami sprowokować ich do ataku. - milczący od przesłuchania Mikel, podzielił się swoją opinią.
- Nie zakładałbym od razu takiej wrogości, ale na wszelki wypadek nie zaszkodzi się obwarować… aaalbo udać, że nikogo tutaj nie ma. Na dole są dobrze ukryte drzwi. Jeśli jeszcze nad nimi posiedzę po zamknięciu powinny być nie odróżnienia od ściany - zauważył złodziej.
-Mamy kilkukrotnie większe szanse na wygraną, jeżeli to oni zaatakuja nas, a nie my zaatakujemy ich. Możemy oczywiście bawić się kotka i myszkę jeszcze przez jakiś czas i szarpać ich po trochu, ale oni mogą uzupełnić każdą stratę, jaką im zadamy. Potrzebujmy większego starcia, żeby znacząco uszczuplić ich siły i nie możemy dać nikomu uciec.- chłopak był zdecydowanie lepszym taktykiem niż strategiem, ale wydawało się, że wie o czym mówi. Słysząc o pozwoleniu na zaatakowanie jaskiń, na twarzach kilku osób pojawiło się przerażenie.
- Szkoda że pozbyliśmy się ciała. Mogliśmy je porzucić w lesie jako ofiarę ‘Nas -uciekinierów” a nie ‘Nas - mieszkańców jaskiń’. - Odezwała się Laura.
- Siedząc tutaj nie zniszczymy tego obozu. A z ciałem… cóż skoro mam tę różdżkę… może można coś jeszcze zdziałać. Khm ale zostało tylko kilka ładunków - Kharrick mrugnął do wiedźmy.
- Nie zakładałabym, że po zaginięciu zwiadowcy od razu ruszyli by szturmem - stwierdziła Aubrin - Raczej najpierw wyślą kogoś, by zbadał tą sprawę, a nie będą działać pochopnie. A pozwolenie na zaatakowanie jaskiń to już gówniany pomysł, szczególnie że sam stwierdziłeś, że mają nieograniczony dostęp do posiłków. Mogą po prostu zabokować nam wyjście i siedzieć tam. Wtedy zostanie nam albo śmierć z głodu, albo ucieczka przez Podmrok, co w zasadzie też jest samobójstwem -
- Wydawało mi się, że właśnie atak z ich strony sugerujesz. Pewnie faktycznie kogoś wyślą. Tylko co dalej? W końcu tu przyjdą. Nie teraz to za miesiąc. Co wtedy? Dalej uważam, że mamy większe szanse jak oni przyjdą do nas, niż jak my pójdziemy do nich. Nie wiedzą ilu nas jest. Da się to tak zorganizować, żeby wybić wszystkich na naszym terenie i na naszych zasadach. - uparty młodzieniec nie ustępował.
- Jak nie przyjdą teraz to właśnie jest na naszą korzyć. Zdążymy zrobić zwiad i obczaić co należałoby zrobić aby pozbyć się tego obozu, Mikel. Czekając tutaj to jak mieć nadzieję, że nie spłoniesz podczas pożaru bo schowałeś się w klozecie. Nie jest nas piątka aby myśleć, o tym jak o samobójczej misji. Jeśli będziemy mieli informacje o tym co się dzieje w obozie, to będziemy w stanie się do tego dobrze przygotować. Hmm? Nie sądzisz? Tak tylko zauważę, że jak zablokują to wyjście - złodziej wskazał kciukiem kierunek - To jedyną drogą ucieczki jest Podmrok.
- Kharricku? Aubrin? Słuchaliście wcześniej? Przecież mówiłem o zwiadzie. Mówiłem, że to my musimy kontrolować sytuację. Ilu nas tutaj jest? Ponad cztery dziesiątki. Znamy już trochę te jaskinie. Znamy ich rozkład i połączenia między grotami. My wiemy ilu nas jest, ale oni? Oni pomyślą, że znaleźli garstkę wiesniaków, którym cudem udało się zabić zwiadowcę. Przyjdą tu, wejdą do środka, a my zawalimy za nimi wejście, żeby już nie mieli dokąd uciec. Będą w pułapce, w jakiej byli Phaendarczycy. Nawet jak przyjdzie ich tyle samo lub więcej niż nas, to tutaj to my mamy przewagę. Wybijemy jednego po drugim. Bedziemy ich oskrzydlać i kąsać, aż żaden nie będzie stał na nogach. A co do drogi wyjścia przez Podmrok… To jest informacja, którą zapewne możemy kupić. To jest wyjście, które możemy znaleźć. Tam też możemy zgubić pościg. - Mikel mówił głośno. Wcale nie starał się przekonać towarzyszy. Chciał zobaczyć co na to wieśniacy. Czy mają w sobie ikrę by samemu stanąć do walki, czy będą liczyć na to, że wszystko samo się rozwiąże. - Mamy szansę się zemścić na naszym terenie i na naszych zasadach. Możemy to zrobić wszyscy.
Kharrick zasłonił dłońmi twarz.
- Yyych… chłopie, nie wszyscy potrafią walczyć, może dwudziestka wraz z nami.
-To jak chcesz tę dwudziestkę wysłać na w pełni ufortyfikowany obóz, w którym pewnie jest ze dwa lub trzy razy więcej wojowników? - przerwał wojownik.
- A skąd wiesz, jak wygląda ten obóz? I skąd pewność, że dadzą się podpuścić na wejście do jaskiń, zamiast zawalić wejście? - odparowała Aubrin. Pomysł Mikela zdecydowanie nikomu się nie spodobał, słychać było pomruki niedowierzania, że proponował przedostawać się przez Podmrok, znany z niebezpieczeństw, do tego najpierw zawalając jedyne znane im wyjście. - Póki co mamy jeszcze element zaskoczenia po naszej stronie, może to powinniśmy wykorzystać? -
-Co się nam stanie, jak zawalą jaskinię? Będziemy musieli wyjść tunelami w innym miejscu gór? Podmrok to to miejsce, z którego pochodzą Ci straszni troglodyci, którzy mieszkali tu przed nami? To czemu jeszcze nic nie zrobiliśmy z wejściem do tego strasznego podmroku? Powinniśmy je zasypać skoro jest takie niebezpieczne, a zamiast tego handlujemy z jego mieszkańcami. Podsumujmy. Zarzucacie mi ostrożność. Że wolę wydać bitwę przeciwnikowi na znanym sobie terenie, gdzie pod ręka mamy wszystkie nasze siły, a zamiast tego sugerujecie zaatakować tego samego przeciwnika, który wygnał nas z miasta, na jego terenie, w uszczuplonym składzie. Zrobię jak postanowicie. Tylko jeśli tam przegramy to oni przyjdą tu po resztę. Pogwałcą, wezmą część w niewolę. Szczęście będą mieli Ci, którzy zginą w czasie naszego chwalebnego ataku. Nię będą musieli tego oglądać. Oczywiście atak może się udać. Tu mamy po prostu większe szanse. RAZEM mamy większe szanse. Nie będę już nikogo przekonywał. Zrobicie jak chcecie. - chłopak odsunął się pod ścianę i oparł się, by obserwować dalsze obrady. Zdążył dojrzeć urażone spojrzenie Jet, która kilka razy dziennie nakładała na przejście do Podmroku zaklęcie alarmu według ich sugestii. Pozostałym Phaendarczykom jego pomysł także wyraźnie się nie podobał. Chłopak, widząc nieprzyjazne spojrzenia postanowił dodać -Zrozumcie, że to nie muszą być jaskinie. To musi być nasz, przygotowany teren. Możemy znaleźć coś tu w okolicy i nadal będzie to nasz teren. Póki nie wiemy co jest w tamtym obozie to zdecydowanie bezpieczniejsze rozwiązanie.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 19-05-2019, 22:44   #348
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Myślę, że powiem to w imieniu wszystkich nas tutaj, że lepiej jeśli ochłoniesz i przemyślisz jeszcze raz swój plan. - odezwał się Jace, który próbował wtrącić się wcześniej, ale nie miał odpowiedniej okazji. Mówił spokojnie wykorzystując naturalną akustykę pomieszczenia nie musiał podnosić głosu, by być słyszanym.
~ Chyba zdradzasz zbyt dużo szczegółów, o których ci ludzie nie muszą wiedzieć. Dodatkowo, zabierasz im jedyną ostoję bezpieczeństwa jaką mają. ~ odezwał się w myślach, na głos zaś zwrócił się do pozostałych:
- Sulimie, porozmawiaj ze zwierzętami, niech sprawdzą co to za obóz, jaka jest jego liczebność i poziom obwarowania. To podstawowe informacje jakie potrzebujemy do podjęcia decyzji, czy to o ataku, czy o ucieczce. Decydowanie się w tej chwili na zostanie tu to oddawanie inicjatywy wrogom. - Beleren spojrzał na swoich siostrzeńców doskonale rozumiejąc reakcję Phaendarczyków na pomysł Mikela. Walcząc tu byliby super zmotywowani wiedząc, że w pieczarach obok znajdują się ich bliscy, ale byłaby to ostatnia, rozpaczliwa próba obrony zdecydowanie nie na swoich warunkach.
Odwrócił się do uchodźców lustrując ich dokładnie.

~ Właśnie o to chodzi, żeby było na naszych warunkach. Decyzja o wyborze pola bitwy nie jest oddaniem inicjatywy. ~ pomyślał Mikel kręcąc głową. Nie spodziewał się natychmiastowej odpowiedzi psionika, który zdecydował się poprowadzić tę mentalną rozmowę kontynuując przemowę do reszty.
~ Znajomość terenu to nie to samo, co przejęcie inicjatywy. Teraz mamy przewagę wiedzy, którą możemy przekuć w planowanie, przygotowanie i zaskoczenie. ~
~ Pamiętam Twoje ostatnie planowanie potyczki... Możemy porozmawiać o tym później, jeśli chcesz i zrobić to normalnie. Nie w myślach. ~
Psionik obdarzył wojownika lodowatym spojrzeniem kończąc rozmowę. To był zdecydowanie cios poniżej pasa. Nie przewidział wtedy, że dodatkowy atak Kharricka przesunie ciężar pola do tyłu, ale nie miał ochoty wracać do tamtej sytuacji teraz.



- Będziemy potrzebować każdego, kto potrafi unieść miecz, strzelać z łuku, czy rzucać zaklęcia. Niezależnie od miejsca jakie wybierzemy, to wy zdecydujecie o losach nas wszystkich. - Psionik musiał dobrze dobrać słowa i ton. Nie było miejsca na tryb przypuszczający, ani wahanie w głosie. - Zlikwidujemy to obozowisko, tę zarazę. Najpierw odzyskamy las, a potem Phaendar! - był zdeterminowany i chciał by reszta również ją poczuła. Ponadto, był pewien, że tego właśnie oczekują Phaendarczycy. Spojrzał na Aubrin, na Povryna, Jet jakby chciał uzyskać potwierdzenie, że rozumieją zagrożenie i widzą, że sytuacja nie jest beznadziejna. Patrzył w oczy pozostałych uchodźców, na każdego z osobna z pewnością w spojrzeniu i postawie, oczekując niczego mniej niż pełnego zaangażowania i determinacji. Wyczuł subtelną zmianę w kolektywnej aurze zebranych - niepokój wywołany przez czarne prognozy Mikela powoli ustępował miejsca udzielającej się od niego determinacji. Zobaczył kpiący uśmieszek na twarzy Tezzereta, który wyraźnie mówił “zmieniłeś się, braciszku”. Jace bardzo starał się nie uśmiechnąć mimowolnie. Z kolei Porvyn i Vane wyglądali na zamyślonych, jakby już teraz katalogowali zapasy broni i alchemikaliów, które mogą się przydać. Aubrin z kolei przyglądała mu się podejrzliwie, by na koniec obdarzyć lekkim uśmiechem.
- To mi się bardziej podoba niż czekanie, aż nas otoczą i wybiją. A na pakowanie się w ciemno do Podmroku nawet nie liczcie - powiedziała ostrym tonem.
- Sulim może tam sam zrobić zwiad, nie zwrócą na niego uwagi ani nie znajdą, a lepiej opisze obóz niż ptaszki - dodał krasnolud.
- To ja zgłaszam się na zwiadowcę przy okazji - dodał Kharrick, który poklepał psionika po plecach za dobre słowa. Słysząc to, druid uśmiechnął się szeroko.
~ Sulim pod postacią orła zrobi zwiad jeszcze dzisiaj, ptaki mogą patrolować drogi na bieżąco. ~ psionik odpowiedział mentalnie. Nie chciał, żeby społeczność widziała różnice zdań pomiędzy nimi. Nie po wystąpieniu Mikela.
~ Niech leci, ale jak Aubrin wspomniała możemy nie mieć za wiele czasu aby zareagować. Dwa dni się idzie do obozu. Jeśli nie wyruszę razem z Sulimem nie będę mógł niczego zrobić. A pod postacią posłańca mogę nawet namieszać w ich szeregach.~ odpowiedział na szybko złodziej. Jace kiwnął głową nieznacznie akceptując tok rozumowania Kharricka. ~ Tylko bądź jakoś w kontakcie z nami ~
-Chciałbym coś powiedzieć, jeśli można oczywiście? - Mikel spojrzał na Jace’a ale nie czekał zbyt długo na odpowiedź. - Nie znam się na czarach, sztuce i sporej części rzemiosła czy alchemii. Nie jestem oczytany, nie wiem wielu rzeczy. Niektórzy nazywają mnie idiotą. Może mają rację. Prawda jest taka, że znam się dobrze tylko na dwóch rzeczach. Pierwszą z nich jest kowalstwo, ale to nie ma nic wspólnego z tym o czym gadamy no chyba, że braknie nam uzbrojenia. Przede wszystkim jednak znam się na wygrywaniu walk. Jak podróżowaliśmy z Laurą to nie tylko ona się uczyła. Liznąłem trochę taktyki, rozmawiałem z żołnierzami, którzy walczyli w większych wojnach niż ta. Podstawową rzeczą, którą zawsze powtarzali było to, że dobrze przygotowana obrona może poradzić sobie nawet z wielokrotnie większymi siłami. Dlatego upierałem się, żeby zostać tutaj. To prostsze i bezpieczniejsze rozwiązanie. Możliwe, że Podmrok nie jest dla mnie tak straszny jak powinien i mylę się, że powinniśmy dać radę uciec tunelami jeśli będzie trzeba, ale tego się nie dowiemy, przynajmniej na razie. - chłopak mówił spokojnie, nie chciał, żeby Jace znowu próbował wykorzystać jego wzburzenie. -Kolejną zasadą, którą poznałem jest to, że zawsze warto przygotować się na najgorsze i skoro już zdecydowaliście ruszyć do ataku to musimy zadbać o kilka spraw. Najważniejsze to przygotować to miejsce, żeby było łatwe do obrony i ewakuacji dla tych, którzy tu zostaną. Jeśli nam się nie uda lub podczas naszej nieobecności zapląta się tu jakiś zbłąkany patrol, będą musieli radzić sobie sami. Sam atak również trzeba porządnie przemyśleć. Wolałbym złapać jak najwięcej z tych ścierw kiedy będą poza obozem i nieco uszczuplić ich siły zanim zdecydujemy się na główną ofensywę. Jeśli byłaby szansa zakraść się nocą do środka, zatruć im jedzenie lub zabić dowódcę to to również powinniśmy przemyśleć. Prawdopodobnie zaatakujemy siły większe niż nasze. Skoro już robimy to na ich terenie to zróbmy wszystko, co się da, żeby pozbawić ich tej przewagi. - chłopak umilkł i obserwował zebranych, którzy tym razem nie oponowali tak jak wcześniej, chociaż na kilku twarzach pojawił się lekki niesmak na wzmiankę o morderstwie. Podbudowani wcześniej przez Jace’a, rozważali przez chwilę taki plan, po czym kiwali lekko głowami.
- Brzmi rozsądnie - stwierdziła Aubrin - I tak będzie nam potrzebny do tego zwiad, więc zanim dostaniemy informacje od Sulima i Kharricka, możemy zacząć szykować się do ewentualnej obrony. Jak chcesz to zrobić? A o patrole bym się nie martwiła, wejście jest dobrze ukryte. -
- To zależy czy bardziej chcemy się przygotować na ewakuację czy do obrony. W jednym i drugim przypadku przydałoby się kilka pułapek, które ich spowolnią, zapasy na wypadek, gdyby zostali zamknięci w jaskiniach i być może rozmowa z pewną handlarką, gdyby musieli posunąć się do desperackich kroków. - Mikel celowo unikał słowa Podmrok, żeby nie drażnić już przestraszonych wieśniaków.
- Nie mamy tyle czasu. - wtrącił się zniecierpliwiony gadaniem Mikela Jace. Czuł jak spotkanie traci momentum i trzeba było coś z tym zrobić. Uchodźcy nie powinni być zaprzątani szczegółami. Trzeba ich karmić nadzieją i dawać poczucie bezpieczeństwa. - Dopóki Sulim nie wróci ze zwiadu z informacjami potrzebujemy przygotować się na wszelki możliwy scenariusz. Walka jest oczywiście nieunikniona w każdym przypadku, więc na tym się skupmy. Mając więcej informacji będziemy w stanie podjąć wiążące decyzje i przygotować się na konkretny scenariusz.
- Tak, przygotujcie się do walki. Gnomki możemy nawet nie być w stanie wezwać, więc lepiej aby zrobić wszystko aby nie zostać zamkniętymi w jaskini. Tyle ode mnie idę się przygotować do drogi. A, będę potrzebować rzeczy hobosa, przynajmniej te co nosił. - dodał krótko od siebie złodziej i z lekkim ukłonem opuścił naradę.
Psionik rozejrzał się jeszcze po zebranych zatrzymując wzrok chwilę dłużej na Mikelu jakby zastanawiał się czy dobrze robi zostawiając wszystkich z wojownikiem, po czym pożegnawszy się wyszedł za łotrzykiem, a za nimi pośpieszył Sulim. Phaendarczycy odprowadzili ich spojrzeniem, po czym także skupili się na Mikelu. Ponownie głos zabrała Aubrin:
- Myślę, że powinniśmy skupić się na obronie, a ci, którzy walczyć nie mogą, powinni opuścić jaskinie od razu, kiedy okaże się, że nie udało się zlikwidować obozu, żeby nie stanowić dodatkowego celu - nie musiała tego mówić na głos, ale było zrozumiałe, że obrońcy najpewniej zginęliby, odwracając uwagę od uciekających.
- Jeśli chodzi o pułapki, to mogę porozstawiać kilka na drodze między nami a obozem, trochę ich tam już leży - wtrącił się Erik.
- Zastanowimy się jeszcze nad tym, co możemy zrobić. Liczę tu na naszych rzemieślników, że dorzucą coś od siebie. Niech każdy zastanowi się, co może zrobić dla zostających i dla tych, którzy wyruszają. - Mikel ostatnie zdanie skierował już do zebranych, po czym znów zwrócił się ku Aubrin - A co z naszą drugą sprawą? Chcemy wykorzystać ostatni wolny wieczór?
- A masz jakiś pomysł? Alkoholu mamy niewiele - odpowiedziała konspiracyjnym szeptem.
-Zobaczymy, czy przy takiej okazji mój plecak okaże się łaskawy.- wojownik uśmiechnął się przebiegle -Może uda nam się jeszcze namówić Sulima, żeby zorganizował trochę wina. Zajmę się tym. - wojownik skierował się w stronę, w którą wcześniej udali się Kharrick, Jace i Sulim.
 
psionik jest offline  
Stary 19-05-2019, 23:03   #349
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Jace znalazł Kharricka szykującego się do drogi w pieczarze obok. Podszedł spokojnie, nie starając się nawet być cicho.
- Cześć, ja w sumie tylko na chwilę. - zaczął podchodząc bliżej. Oparł się o zimną skałę przyglądając się ruchom łotrzyka. - Jeśli dobrze zrozumiałem, to chcesz przebrać się za tego zwiadowcę i wrócić do obozu, tak? - spytał.
- Ano. Taki mam plan teraz… ale nie wiem jeszcze czy tak od frontu będzie najlepiej. Może się po prostu przekradnę. - Kharrick przerwał pakowanie i zawiesił wzrok na ścianie. Był zmartwiony.
- Wiesz chociaż jak nazywał się ten zwiadowca? - Jace nie był pewien, czy pominął pewne szczegóły walki i przesłuchania, czy być może Kharrick miał inne zdolności, którymi się jeszcze nie pochwalił.
- Nie mam zielonego pojęcia. Chyba się nie przedstawił. Szkoda.
Sulim dołączył do nich po chwili.
- Czy Em.. Kharrick chce wyruszyć już teraz? Zaraz noc - zapytał, widząc pakującego się złodzieja.
- Tak, to też - mruknął Jace - chociaż nie ma w tym większego problemu. Powiedz mi jednak co im powiesz jak zapytają kto idzie? Czy masz wystarczająco dużo informacji, żeby się skutecznie podszyć pod tego zwyrola? Jest nas mało, będziemy potrzebować każdego, a nie chciałbym, żebyś śladem Rathana ruszył za hobgoblinami i nie wrócił. - w głosie psionika słychać było autentyczną troskę.
Złodziej spojrzał w końcu na Jace’a. W jego oczach czaiła się niepewność.
- Nie ułatwiasz mi, wiesz? No dobrze, po pierwsze nie idę sam. Po drugie akurat to konkretne pytanie można spróbować obejść odzywkami typu: Ja kurwa, albo nie widzisz kto ty zjebany pomiocie… eee no albo cokolwiek co akurat mi przyjdzie do głowy. Po trzecie… mam tendencje do podejmowania idiotycznych decyzji. Jeśli się spietram to po prostu postaram się tam zakraść - jęknął Kharrick.
- W porządku - przytaknął Jace. - Nie daj się złapać, bo to rozwali morale wszystkich. - dodał uśmiechając się nieznacznie. - Ja z kolei zajmę się przygotowaniem ludzi tu i postaram się zapanować nad Mikelem. -
- Daj mu się trochę wyżyć. Bo inaczej znowu dojdzie do kłótni. On chce dobrze. Mimo wszystko. - Złodziej uśmiechnął się miarkowo. - Powodzenia duchowy przewodniku Phaendar.
- Ryzykujemy życiem naszych rodzin, to nie ma miejsca na „daj mu się trochę wyżyć”. - odpowiedział.
Złodziej nie wyglądał na przekonanego.
- No, po części. Zorganizowanie obrony nie sprawi, że od razu przybędą tutaj hordy hobosów. Póki co to ja najbardziej ryzykuje. Ale to już wiemy.
- Ty ryzykujesz swoim życiem, a on cudzym. - Jace wzrusył ramionami. - Ale zostawmy to, wiecie doskonale co macie do zrobienia. Sulimie, będę oczekiwać wiadomości od Twoich posłańców najszybciej jak to możliwe. -
- Oczywiście, Sulim będzie przesyłał wiadomości, jak tylko dowie się czegoś nowego. Pierwszych ptaków wypatrujcie drugiego dnia o świcie - odparł krasnolud.
- Jakby było bardzo źle to spróbuję wysłać tego ptasiego posłańca co mi dałeś Sulimie. To chyba tyle co teraz możemy założyć - złodziej głośno westchnął i na nowo zabrał się do przepakowywania. Tym razem wyglądało na to, że będzie się długo zastanawiał co tak naprawdę zamierza ze sobą wziąć.
- Sulim chętnie pomoże E.. Kharrickowi - zaoferował się druid.
- Tak, jak najbardziej…. jak najbardziej przyjacielu - na ustach złodzieja pojawił się słaby uśmiech i już wraz z krasnoludem zaczęli przeglądać rynsztunek hobosa.

***

- Kiedy wyruszasz? - Mikel zaczepił Kharricka w jednej z pieczar kiedy przymierzał pakunki na niedźwiadka. Złodziej zastanawiał się czy jeszcze ktoś go odwiedzi.
- Rano. Sulim poleci przodem, a ja z Psotnikiem pójdziemy lasem. Załaduję część sprzętu na niedźwiedzia. W ten sposób będę mógł więcej zabrać. Już ustaliliście jak zamierzacie się zabrać do obrony jaskiń?
- Jest kilka pomysłów. Mamy pewnie kilka dni. Nawet jak wyruszą armią jutro, w co wątpię to większe siły mogą potrzebować więcej czasu na dotarcie. Myślę, że mamy trzy, może cztery. Jeśli najpierw wyślą jakiegoś posłańca, żeby sprawdził co się stało to nawet więcej. - chłopak wydawał się widzieć w tym pewna nadzieję. - Martwi mnie, że jak Ciebie tu nie będzie to będzie nam trudniej oszukać ewentualnego zwiadowcę i odsunąć groźbę ataku.
- Nie wyłaźcie z jaskini i odpowiedzcie w goblińskim, że się zgadzacie na ich warunki. Ten nowy, Rori, on umie się zmieniać. Zawsze możecie go namówić do podszywania się pod… eee… kogoś. Zabicie kolejnego posłańca też może być opcją. Poradzicie sobie. Postarajcie sobie tylko nie skakać do gardeł co? Wszyscy macie ochotę pomóc rodzinom, tylko w inny sposób. Postarajcie się o tym pamiętać - Kharrick powiedział z przekąsem.
- Ze skakaniem do gardeł chodzi Ci o sytuację z jeńcem czy może o coś innego? - widać było, że chłopak chce zapytać o coś jeszcze. Mimo to milczał i czekał na odpowiedź.
- Ciebie i Jace’a… ale to mogą być moje czcze prośby - złodziej zaś z całą premedytacją postanowił olać wzmiankę o jeńcu.
- A co ja mu znowu zrobiłem? - wojownik był całkowicie zbity z tropu.
Kharrick wyszeptał pod nosem przekleństwo.
- Jak powiedziałem macie różne podejście do tego jak chcecie chronić swoich bliskich. Nie chciałbym aby jak mnie nie będzie te różnice was znów pokłóciły. Właśnie dlatego, że macie te same intencje. Po prostu o tym pamiętajcie.
- Kharricku… To Jace nie wytrzymał i musiał po raz kolejny publicznie pokazać swoją wyższość i potraktować mnie jak dziecko. Myślę, że jemu powinieneś przekazać tą radę. Moja rodzina mniej ucierpiała w tej wojnie. Jego emocje i chęć zemsty mogą wpływać na osąd. Pamiętam o co walczymy, ale nie straciłem nikogo bliskiego tak jak on. Współczuję mu, ale wbrew temu, co sam uważa, nie zna się na wszystkim. - słowa były szczere pomimo trudnych relacji między mężczyznami.
Złodziej może i by zgodził się z wojownikiem… ale się nie zgadzał.
- Tia… powiedziałbym, że masz podobnie. Znajomość strategii wojskowych z opowiadań nie jest równoznaczne z ich wprowadzeniem w życie. Swoje już jednak na ten temat powiedziałem i powtarzać mi się nie chce - mruknął z rozczarowaniem w głosie.
- To nie opowiadania tylko wiedzą przekazana uczniowi przez mistrza. Poza tym nie chodzi o to, kto ma rację tylko kto skacze komu do oczu. Nie ważne. Nie o tym chciałem rozmawiać tylko o tym co stało się wcześniej. Jest mi przykro, że na Ciebie naskoczyłem. - chciał powiedzieć więcej, ale nie wiedział jak.
~”Liznąłem trochę taktyki, rozmawiałem z żołnierzami, którzy walczyli w większych wojnach niż ta” nie brzmi jak mistrz uczący ucznia, ale co ja się tam znam.~ pomyślał złodziej. Zmierzył wzrokiem krytycznie chłopaka. Założył ręce na piersi.
- No cóż powiedziałeś w emocjach co powiedziałeś. Jakoś specjalnie nie jest mi smutno. To twoja ocena, a mnie nic do niej.
Mikel nie mógł już dłużej dusić w sobie pytania, z którym tu przyszedł, mimo że Kharrick zręcznie unikał tematu.
- Czy Emi i Kharrick… Eee… Myślą to samo, tak samo?- wyrzucił w końcu z siebie.
Złodziej zamrugał zaskoczony.
- ...co?.
- Czy tylko wygląd się zmienia czy coś jeszcze? - dodał szeptem.
Złodziej ewidentnie procesował pytanie jakie dostał. Tym razem on był zupełnie zbity z pantałyku.
- Eee… znaczy… Cała masa rzeczy? Chyba. Znaczy tak. Może. W ogóle co to za pytanie?
- Dla mnie dosyć istotne. Czyli umysł też się zmienia tak? - upewniał się.
Kharrick zmarszczył mocno brwi. Pokręcił kilkukrotnie głową.
- Do czego ty pijesz? Jak chcesz mi coś jeszcze nawrzucać, to wal prosto z mostu - pytania o zmiany w umyśle mocno zdenerwowały mężczyznę.
- Nie ważne. Może dokończymy to innym razem. - Mikel był tak zaskoczony reakcją złodzieja, że przestraszył się, do czego może doprowadzić kontynuowanie tematu.
- Słuchaj no, mogę zrozumieć, że nie lubisz jak ktoś dręczy inną istotę, ale nawet mi nie dałeś szansy zobaczyć na co on zareaguje. To raz. A dwa, więcej mi się nie wtrącaj do przesłuchania jasne? Popełniliśmy tak karygodny błąd w ocenie tego co potrafił ten posłaniec i jeszcze do tego przestaliśmy zwracać na niego uwagę. Te wszystkie zwiady mogłby być niepotrzebne albo tylko potwierdzające informacje od niego. Tak muszę iść zupełnie w ciemno.
- Nie będę z Tobą o tym dyskutować. W kwestii tortur znasz już moje zdanie, a ja znam zdanie KHARRICKA. - kryło się w tym jakieś niedopowiedzenie, tak jakby po imieniu złodzieja miało być coś jeszcze.
- Aaa, więc o to ci chodziło. Przykro mi, ale cię zasmucę. W tej kwestii mamy jedno zdanie. - Podły uśmiech na moment zawitał na twarz złodzieja. - Czy też ja mam.
- Teraz już wiem. Pogadamy później. Muszę jeszcze złapać Laurę. - chłopak wydawał się być zawiedziony.
- Idź - złodziej powiedział w ślad za odchodzącym chłopakiem.
- Idź, może ona naleje ci nieco oleju do głowy… - dodał już do siebie.
Odchodzący Mikel również miał swoje przemyślenia. Dominującą nutą, brzmiącą w jego duszy był smutek. Chyba do samego końca miał nadzieję, że skłonność do, jego zdaniem niepotrzebnego, okrucieństwa Kharricka nie dotyczy Emi. Chyba chciał postrzegać ją i Kharricka jako osobne byty. Byłoby mu łatwiej. Nadzieja, że tak jest, okazała się niestety być fałszywa. Kolejną rzeczą, która nie dawała mu spokoju, było stwierdzenie o skakaniu sobie do gardeł z Jace’m. Nie uważał, że zrobił cokolwiek Belerenowi, ale zaczynał się zastanawiać, czy złodziej nie miał bardziej na myśli tego, co dopiero może mu zrobić? Postanowił, że postara się nie dać sprowokować do kolejnego wybuchu przy psioniku, ale sam nie był pewny, czy to mu się uda. Miał nadzieję, że tak. Teraz liczyła się jedność. Nie powinni skakać sobie do oczu przy pozostałych, a ewentualne wzajemne niesnaski powinni załatwiać na osobności. Mimo tego, niewiele brakło, a Mikel wyciągnąłby temat nieudanego planu zasadzki publicznie. W duchu cieszył się, że chociaż w tej sprawie się kontrolował. Nikomu by nie pomogło, gdyby zaczęli atakować się nawzajem. Podziały były teraz ostatnim, czego potrzebowali.
 
Asderuki jest offline  
Stary 21-05-2019, 11:32   #350
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Narada nie trwała długo - uciekinierzy posiadali wciąż zbyt mało informacji, by podjąć bardziej zdecydowane działania. Sulim wraz z Kharrickiem mieli wyruszyć z rana stronę obozu na zwiad, w czasie gdy pozostali będą zajmować się ogólnymi przygotowaniami: zbieraniem dodatkowego prowiantu, rozstawianiem pułapek na drodze do jaskiń, szykowaniem broni.

Jednak ten wieczór nie zapowiadał się tak, jak poprzednie kilka, spokojnych, acz z nutą zmęczenia i niepokoju o to, co wydarzy się następnego dnia. Dzisiaj było Pierwsze Warzenie, jedno z najważniejszych świąt wyznawców Caydena Caileana - boga piwa, odwagi i awanturników. Zaraz po naradzie Aubrin wraz z Mikelem zaczęli gorączkowo kręcić się po jaskiniach, próbując zebrać jak najwięcej osób do zorganizowania prostej biesiady ku czci ich patrona. Nawet mimo niezbyt przychylnych spojrzeń, za jakimi wojownik spotykał się podczas dysput, wszyscy ochoczo przystawali na tą propozycję i ledwie Kharrick skończył pakować się na wyprawę, podziemna kryjówka phaendarczyków aż huczała od aktywności. Ludzi znosili do większych komnat drewno i układali je w spore ogniska, szykowali prowizoryczne, długie ławy do siedzenia pod ścianami, przygotowywali jedzenie, tym razem nie szczędząc najlepszych kąsków i przypraw. A wszystko to z radością na twarzach - widać było, jak bardzo coś takiego było phaendarczykom potrzebne. Chwila odpoczynku, odreagowania i zapomnienia o tragedii, która wydarzyła się ponad miesiąc temu i następujących po nich tygodniach ukrywania się w lesie przed przeważającymi siłami wroga. Było to także przypomnienie o tym, czemu w ogóle jeszcze się nie poddali, i o co warto dalej walczyć - szczególnie, że zbliżał się moment, w którym to oni mogli zadać cios Żelaznym Kłom, zamiast tylko się przed nimi bronić. Brakowało im tylko jednego - porządnego, a tak naprawdę jakiegokolwiek, alkoholu, bez którego żadne święto Pierwszego Warzenia nie mogło się obyć. Tutaj jednak na ratunek przybył Sulim, który uzbierawszy z pomocą towarzyszy wszystkie możliwe naczynia i bukłaki (niestety Jet stanowczo zabroniła mu pożyczać swój kocioł), napełnij je wodą, którą następnie za pomocą swej magii przemienił w całkiem znośnej jakości ale. W porównaniu z nim te kilka znalezionych ostatnio butelek zawierało prawdziwe luksusy, ale nikt nawet nie myślał, by narzekać.
Nie miała to być wielka biesiada, jak te corocznie organizowane w Phaendar, ale nawet coś skromnego było teraz wiele warte. To był ostatni dzień wytchnienia. Kiedy nastanie poranek nowego dnia, mieli zmienić się ze zwierzyny w myśliwych.
 
Sindarin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172