Jace znalazł Kharricka szykującego się do drogi w pieczarze obok. Podszedł spokojnie, nie starając się nawet być cicho.
- Cześć, ja w sumie tylko na chwilę. - zaczął podchodząc bliżej. Oparł się o zimną skałę przyglądając się ruchom łotrzyka.
- Jeśli dobrze zrozumiałem, to chcesz przebrać się za tego zwiadowcę i wrócić do obozu, tak? - spytał.
-
Ano. Taki mam plan teraz… ale nie wiem jeszcze czy tak od frontu będzie najlepiej. Może się po prostu przekradnę. - Kharrick przerwał pakowanie i zawiesił wzrok na ścianie. Był zmartwiony.
- Wiesz chociaż jak nazywał się ten zwiadowca? - Jace nie był pewien, czy pominął pewne szczegóły walki i przesłuchania, czy być może Kharrick miał inne zdolności, którymi się jeszcze nie pochwalił.
-
Nie mam zielonego pojęcia. Chyba się nie przedstawił. Szkoda.
Sulim dołączył do nich po chwili.
- Czy Em.. Kharrick chce wyruszyć już teraz? Zaraz noc - zapytał, widząc pakującego się złodzieja.
- Tak, to też - mruknął Jace -
chociaż nie ma w tym większego problemu. Powiedz mi jednak co im powiesz jak zapytają kto idzie? Czy masz wystarczająco dużo informacji, żeby się skutecznie podszyć pod tego zwyrola? Jest nas mało, będziemy potrzebować każdego, a nie chciałbym, żebyś śladem Rathana ruszył za hobgoblinami i nie wrócił. - w głosie psionika słychać było autentyczną troskę.
Złodziej spojrzał w końcu na Jace’a. W jego oczach czaiła się niepewność.
-
Nie ułatwiasz mi, wiesz? No dobrze, po pierwsze nie idę sam. Po drugie akurat to konkretne pytanie można spróbować obejść odzywkami typu: Ja kurwa, albo nie widzisz kto ty zjebany pomiocie… eee no albo cokolwiek co akurat mi przyjdzie do głowy. Po trzecie… mam tendencje do podejmowania idiotycznych decyzji. Jeśli się spietram to po prostu postaram się tam zakraść - jęknął Kharrick.
-
W porządku - przytaknął Jace. -
Nie daj się złapać, bo to rozwali morale wszystkich. - dodał uśmiechając się nieznacznie. -
Ja z kolei zajmę się przygotowaniem ludzi tu i postaram się zapanować nad Mikelem. -
-
Daj mu się trochę wyżyć. Bo inaczej znowu dojdzie do kłótni. On chce dobrze. Mimo wszystko. - Złodziej uśmiechnął się miarkowo. -
Powodzenia duchowy przewodniku Phaendar.
-
Ryzykujemy życiem naszych rodzin, to nie ma miejsca na „daj mu się trochę wyżyć”. - odpowiedział.
Złodziej nie wyglądał na przekonanego.
-
No, po części. Zorganizowanie obrony nie sprawi, że od razu przybędą tutaj hordy hobosów. Póki co to ja najbardziej ryzykuje. Ale to już wiemy.
-
Ty ryzykujesz swoim życiem, a on cudzym. - Jace wzrusył ramionami.
- Ale zostawmy to, wiecie doskonale co macie do zrobienia. Sulimie, będę oczekiwać wiadomości od Twoich posłańców najszybciej jak to możliwe. - - Oczywiście, Sulim będzie przesyłał wiadomości, jak tylko dowie się czegoś nowego. Pierwszych ptaków wypatrujcie drugiego dnia o świcie - odparł krasnolud.
-
Jakby było bardzo źle to spróbuję wysłać tego ptasiego posłańca co mi dałeś Sulimie. To chyba tyle co teraz możemy założyć - złodziej głośno westchnął i na nowo zabrał się do przepakowywania. Tym razem wyglądało na to, że będzie się długo zastanawiał co tak naprawdę zamierza ze sobą wziąć.
- Sulim chętnie pomoże E.. Kharrickowi - zaoferował się druid.
-
Tak, jak najbardziej…. jak najbardziej przyjacielu - na ustach złodzieja pojawił się słaby uśmiech i już wraz z krasnoludem zaczęli przeglądać rynsztunek hobosa.
***
-
Kiedy wyruszasz? - Mikel zaczepił Kharricka w jednej z pieczar kiedy przymierzał pakunki na niedźwiadka. Złodziej zastanawiał się czy jeszcze ktoś go odwiedzi.
-
Rano. Sulim poleci przodem, a ja z Psotnikiem pójdziemy lasem. Załaduję część sprzętu na niedźwiedzia. W ten sposób będę mógł więcej zabrać. Już ustaliliście jak zamierzacie się zabrać do obrony jaskiń?
-
Jest kilka pomysłów. Mamy pewnie kilka dni. Nawet jak wyruszą armią jutro, w co wątpię to większe siły mogą potrzebować więcej czasu na dotarcie. Myślę, że mamy trzy, może cztery. Jeśli najpierw wyślą jakiegoś posłańca, żeby sprawdził co się stało to nawet więcej. - chłopak wydawał się widzieć w tym pewna nadzieję. -
Martwi mnie, że jak Ciebie tu nie będzie to będzie nam trudniej oszukać ewentualnego zwiadowcę i odsunąć groźbę ataku.
-
Nie wyłaźcie z jaskini i odpowiedzcie w goblińskim, że się zgadzacie na ich warunki. Ten nowy, Rori, on umie się zmieniać. Zawsze możecie go namówić do podszywania się pod… eee… kogoś. Zabicie kolejnego posłańca też może być opcją. Poradzicie sobie. Postarajcie sobie tylko nie skakać do gardeł co? Wszyscy macie ochotę pomóc rodzinom, tylko w inny sposób. Postarajcie się o tym pamiętać - Kharrick powiedział z przekąsem.
-
Ze skakaniem do gardeł chodzi Ci o sytuację z jeńcem czy może o coś innego? - widać było, że chłopak chce zapytać o coś jeszcze. Mimo to milczał i czekał na odpowiedź.
-
Ciebie i Jace’a… ale to mogą być moje czcze prośby - złodziej zaś z całą premedytacją postanowił olać wzmiankę o jeńcu.
-
A co ja mu znowu zrobiłem? - wojownik był całkowicie zbity z tropu.
Kharrick wyszeptał pod nosem przekleństwo.
-
Jak powiedziałem macie różne podejście do tego jak chcecie chronić swoich bliskich. Nie chciałbym aby jak mnie nie będzie te różnice was znów pokłóciły. Właśnie dlatego, że macie te same intencje. Po prostu o tym pamiętajcie.
-
Kharricku… To Jace nie wytrzymał i musiał po raz kolejny publicznie pokazać swoją wyższość i potraktować mnie jak dziecko. Myślę, że jemu powinieneś przekazać tą radę. Moja rodzina mniej ucierpiała w tej wojnie. Jego emocje i chęć zemsty mogą wpływać na osąd. Pamiętam o co walczymy, ale nie straciłem nikogo bliskiego tak jak on. Współczuję mu, ale wbrew temu, co sam uważa, nie zna się na wszystkim. - słowa były szczere pomimo trudnych relacji między mężczyznami.
Złodziej może i by zgodził się z wojownikiem… ale się nie zgadzał.
-
Tia… powiedziałbym, że masz podobnie. Znajomość strategii wojskowych z opowiadań nie jest równoznaczne z ich wprowadzeniem w życie. Swoje już jednak na ten temat powiedziałem i powtarzać mi się nie chce - mruknął z rozczarowaniem w głosie.
-
To nie opowiadania tylko wiedzą przekazana uczniowi przez mistrza. Poza tym nie chodzi o to, kto ma rację tylko kto skacze komu do oczu. Nie ważne. Nie o tym chciałem rozmawiać tylko o tym co stało się wcześniej. Jest mi przykro, że na Ciebie naskoczyłem. - chciał powiedzieć więcej, ale nie wiedział jak.
~
”Liznąłem trochę taktyki, rozmawiałem z żołnierzami, którzy walczyli w większych wojnach niż ta” nie brzmi jak mistrz uczący ucznia, ale co ja się tam znam.~ pomyślał złodziej. Zmierzył wzrokiem krytycznie chłopaka. Założył ręce na piersi.
-
No cóż powiedziałeś w emocjach co powiedziałeś. Jakoś specjalnie nie jest mi smutno. To twoja ocena, a mnie nic do niej.
Mikel nie mógł już dłużej dusić w sobie pytania, z którym tu przyszedł, mimo że Kharrick zręcznie unikał tematu.
-
Czy Emi i Kharrick… Eee… Myślą to samo, tak samo?- wyrzucił w końcu z siebie.
Złodziej zamrugał zaskoczony.
-
...co?.
-
Czy tylko wygląd się zmienia czy coś jeszcze? - dodał szeptem.
Złodziej ewidentnie procesował pytanie jakie dostał. Tym razem on był zupełnie zbity z pantałyku.
-
Eee… znaczy… Cała masa rzeczy? Chyba. Znaczy tak. Może. W ogóle co to za pytanie?
-
Dla mnie dosyć istotne. Czyli umysł też się zmienia tak? - upewniał się.
Kharrick zmarszczył mocno brwi. Pokręcił kilkukrotnie głową.
-
Do czego ty pijesz? Jak chcesz mi coś jeszcze nawrzucać, to wal prosto z mostu - pytania o zmiany w umyśle mocno zdenerwowały mężczyznę.
-
Nie ważne. Może dokończymy to innym razem. - Mikel był tak zaskoczony reakcją złodzieja, że przestraszył się, do czego może doprowadzić kontynuowanie tematu.
-
Słuchaj no, mogę zrozumieć, że nie lubisz jak ktoś dręczy inną istotę, ale nawet mi nie dałeś szansy zobaczyć na co on zareaguje. To raz. A dwa, więcej mi się nie wtrącaj do przesłuchania jasne? Popełniliśmy tak karygodny błąd w ocenie tego co potrafił ten posłaniec i jeszcze do tego przestaliśmy zwracać na niego uwagę. Te wszystkie zwiady mogłby być niepotrzebne albo tylko potwierdzające informacje od niego. Tak muszę iść zupełnie w ciemno.
-
Nie będę z Tobą o tym dyskutować. W kwestii tortur znasz już moje zdanie, a ja znam zdanie KHARRICKA. - kryło się w tym jakieś niedopowiedzenie, tak jakby po imieniu złodzieja miało być coś jeszcze.
-
Aaa, więc o to ci chodziło. Przykro mi, ale cię zasmucę. W tej kwestii mamy jedno zdanie. - Podły uśmiech na moment zawitał na twarz złodzieja. -
Czy też ja mam.
-
Teraz już wiem. Pogadamy później. Muszę jeszcze złapać Laurę. - chłopak wydawał się być zawiedziony.
-
Idź - złodziej powiedział w ślad za odchodzącym chłopakiem.
-
Idź, może ona naleje ci nieco oleju do głowy… - dodał już do siebie.
Odchodzący Mikel również miał swoje przemyślenia. Dominującą nutą, brzmiącą w jego duszy był smutek. Chyba do samego końca miał nadzieję, że skłonność do, jego zdaniem niepotrzebnego, okrucieństwa Kharricka nie dotyczy Emi. Chyba chciał postrzegać ją i Kharricka jako osobne byty. Byłoby mu łatwiej. Nadzieja, że tak jest, okazała się niestety być fałszywa. Kolejną rzeczą, która nie dawała mu spokoju, było stwierdzenie o skakaniu sobie do gardeł z Jace’m. Nie uważał, że zrobił cokolwiek Belerenowi, ale zaczynał się zastanawiać, czy złodziej nie miał bardziej na myśli tego, co dopiero może mu zrobić? Postanowił, że postara się nie dać sprowokować do kolejnego wybuchu przy psioniku, ale sam nie był pewny, czy to mu się uda. Miał nadzieję, że tak. Teraz liczyła się jedność. Nie powinni skakać sobie do oczu przy pozostałych, a ewentualne wzajemne niesnaski powinni załatwiać na osobności. Mimo tego, niewiele brakło, a Mikel wyciągnąłby temat nieudanego planu zasadzki publicznie. W duchu cieszył się, że chociaż w tej sprawie się kontrolował. Nikomu by nie pomogło, gdyby zaczęli atakować się nawzajem. Podziały były teraz ostatnim, czego potrzebowali.