Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-12-2010, 21:13   #81
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Wioska przerosła jego oczekiwania zarówno wielkością jak i swoim rozmachem. Królestwo Pięciu Miast po raz kolejny go zadziwiło. Jeszcze nie wiedział czy na plus czy na minus. Ot taka sobie elfia wioseczka. Całe szczęście Helfdan nie należał do tych mężczyzn co to się podniecali fasadą czy gzymsem tak samo jak nie depilował sobie klaty. Oczywiście płacił za to znikomym talentem artystycznym i niewielkim zainteresowaniem ładnych chłopców jednak coś za coś. Nad sztukę przedkładał funkcjonalność. Magia też nigdy do końca go nie przekonywała... dlatego sam tak niechętnie używał zaklęć. Jednak oprócz budzących szacunek konstrukcji i zgrabnych elfich laseczek osada dawała też możliwości jakiegoś małego handelku. A to w jego sytuacji nie pozostawało tak zupełnie bez znaczenia. Niezależnie jak pójdą rozmowy będzie mógł skompletować sprzęt bardziej adekwatny do jego aktualnych potrzeb.

Półelf miał sporo czasu na przemyślenie tego czego oczekiwał po tym spotkaniu i jak to miał zamiar osiągnąć. Przynajmniej tak sądził. Całą dzisiejszą podróż bił się z myślami czy rzeczywiście chce poznać skrywaną dotychczas prawdę. Gdyby nie siły i czas jaki poświęcił na dotarcie do tego miejsca być może by się wycofał. Teraz jednak odwrót byłby już bezsensowną rejteradą dlatego czekał cierpliwie na sędziwych elfów znających odpowiedzi na nurtujące go pytania. Coś czuł w kościach, że gadka nie będzie należała do tych łatwych i przyjemnych. Jednakże jak to w życiu Helfdana bywało wszystko było kwestią motywacji… ze zdobywaniem wiedzy było tak samo. Tropiciel jak chciał to znał różne metody na pozyskiwanie informacji, a kukri na jajkach był tylko jednym z wielu na to sposobów. Niestety podobnie jak przekupstwo czy szeptanie czułych słówek do niewieściego uszka mogło się tu najzwyczajniej w świecie nie sprawdzić. Cóż nie zawsze można było chodzić na łatwiznę. Całe więc szczęście, że to nie było jedyne czym dysponował brodacz.

Po sytym posiłku zakropionym grzańcem wyszedł z kolejnym pucharem na ganek i tam się rozlokował. Nabił fajeczkę, przykrył się wilczą skórą i tak z przymrużonymi oczyma delektował się wiśniowym tytoniem w zadumie.. Jedynie od czasu do czasu zwracając uwagę na jakiś szczegół w osadzie lub ruch w niej panujący. Miał czas, nigdzie mu się teraz nie spieszyło. Mógł tutaj poczekać godzinę lub dwie, a nawet dzień albo i tydzień. No chyba, że go w końcu szlag trafi. Oczywiście była taka możliwość jednak aktualnie był zdecydowany usłyszeć odpowiedzi na mnożące się od lat pytania. A po ich wysłuchaniu zastanowić się co dalej.

Fajka dopaliła się akurat, gdy jeden ze strażników przywołał Helfdana i poprowadził drogą na lewo, potem przez most i znów w lewo, aż doszli do wysokiego budynku, który - ku rozczarowaniu tropiciela - jednak okazał się biblioteką. Na szczęście zamiast stosu ksiąg Helfdanowi zaprezentowano odzianego w biel i błękit elfa. Po kolejnej nużącej serii pytań i powitań tropiciel mógł wreszcie przejść do rzeczy. Elf, który przedstawił się jako Velie’l Frose’, zaplótł dłonie i uważnie spojrzał na półelfa.
- Ród Elten’vel to stary, praktycznie wymarły ród; bardzo szanowany iceniony zarówno za swe liczne przymioty, jak i zwyczaje, które pielęgnował przez wieki. Nie chcę cię obrazić, drogi gościu, skąd mam jednak wiedzieć, iż mówisz prawdę? Z całym szacunkiem dla twego pochodzenia - Elten’velczycy nie mieli skłonności do łączenia się z innymi rasami.
Helfdan nie był zaskoczony takim obrotem spraw. Wręcz przeciwnie, cieszył się, że pytanie o jego szczerość padło na samym początku. – Nie obrażasz mnie. Skoro nie łączyli się z ludźmi to może ja zostałem wprowadzony w błąd. Być może jesteś wstanie zweryfikować mą szczerość w magiczny sposób, jak kapłan z którym podróżowałem. Myślę, że to by mogło dowieść mojej prawdomówności. Wzruszył spokojnie ramionami, być może takie rozwiązanie byłby dla niego znacznie prostsze. Zwykła pomyłka. Żadna stara krew, żadne przepowiednie, żadne zobowiązania. Zwykłe zrządzenie losu i przypadek. Jednak ta jego chutliwość sugerowała, że jakaś czarna owieczka z dużymi apetytami mogłaby się skusić na ludzką niewiastę. – Kiedyś otrzymałem pierścień pochodzący rzekomo od mojego ojca. Ojca, którego nigdy nie poznałem. Nie wiem jednak jak on wszedł w jego posiadanie. Ja też zresztą go straciłem. Na nim był symbol tego rodu i jak twierdzono zaklęta została potężna magia.
Mówił spokojnie, krótkimi zdaniami w elfim języku. Dawno go nie używał stąd raczej posługiwał się prostymi konstrukcjami. – Jednak, niektórzy twierdzili, iż przypominam im ojca lub że moja krew jest starsza i szlachetniejsza niż powłoka w której teraz krąży.
- Doceniam twój gest, lecz nie musisz się męczyć - wspólnym władam biegle, a i łatwiej nam będzie w ten sposób uniknąć nieporozumień - machnął ręką Velie’l. - Magia zaś nic nie da, skoro ty sam w swą prawdomówność wierzysz. Od każdej zasady zaś są wyjątki... zazwyczaj... - zamyslił się na dłużej, po czym rzekł. - Pierścień powiadasz; opisz go proszę - kiedy go otrzymałeś, czy korzystałeś z jego mocy, oraz jak go straciłeś.
Pokrótce opowiedział o tym jak go miał zawsze przy sobie, że ostatnio dopiero zdecydował się na jego identyfikację. O korzystaniu z jego mocy raczej nie było mowy... a Alehandra była dość świeżym wspomnieniem więc mu je przybliżył. Oszczędzając jednak okazywania blizn.
- Samo to, że na twym palcu bezpiecznie siedział dobrze wróży... - powoli rzekł elf, po czym sięgnął ku jednej z ksiąg i pokazał tropicielowi kilkanaście herbów, z których półelf bezbłędnie wyłowił swój. - Owa Alehandra najwyraźniej śmierci ci nie życzyła, za to jedynie klejnotu chciała, najwyraźniej znając zbyt dobrze jego wartość. Czemu go nie oddałeś od razu, skoro przez tyle lat nie przywiązywałeś do niego większej wagi? Skąd teraz akurat zainteresowanie swym rodem i jego mocą?
Wbrew wszelkim pozorom stwierdzenie, że “dobrze wróży” nie napawało półelfa optymizmem. - Chyba można to tłumaczyć wrodzoną niechęcią do gwałtu. A jeżeli ktoś zadaje go wiąże się to z moją reakcją. Raczej nie leżącą po myśli tej osoby. - Uśmiechnął się i wzruszył ramionami już po raz kolejny. Jakby to co powiedział było oczywiste jak to, że po nocy przychodzi dzień. – Tym bardziej jeżeli gwałtu dopuszcza się zdrajca próbujący ograbić mnie z cennej rzeczy. Inną sprawą było to, iż czarownica sprawiała wrażenie jakby nie za bardzo mogła mnie skrzywdzić. A to, że przez te wszystkie lata go nie sprzedałem chyba jednak o czymś świadczy. Może jego waga nie leżała dla mnie w jego mocy, lub wadze w złocie.
W oczach Veile’la pojawił się lekki błysk, jak gdyby odpowiedź półelfa go usatysfakcjonowała, po czym rzekł. Elten’vel jest... a raczej był jednym z pięciu najstarszych rodów Levelionu. Dumny i okrutny w sposób typowy dla słonecznych elfów. Specjalizował się - o ile pamiętam - w wyrobie inteligentnej broni. Cóż... mógłbym opowiadać przez dekadzień, lecz wewnętrzne intrygi, koligacje, sojusze i animozne z innymi rodami zapewne niezbyt cię interesują. A może jednak? - zawiesił głos, po czym kontynuował. - Każdy z rodów, włączając Elten’vel, miał w swoim skarbcu specjalne przedmioty. Były to miecze, pierścienie, płaszcze, naszyjniki... wedle uznania. Przekazywano je z pokolenia na pokolenie, a każdy ze spadkobierców dodawał do owego przedmiotu kolejną właściwość - a w zasadzie przedmiot sam wchłaniał jakąś jego cechę. Równocześnie jednak przedmiot musiał zaakceptować nowego właściciela by być użytym. Inaczej... - elf zawiesił głos, po czym wzruszył ramionami - …zależy od przedmiotu. Naszyjnik mógł udusić, a miecz odciąć rękę, jeśli mu się nie spodobał. Albo zapaść w sen i żaden z niego był pożytek. Tym dziwniejsza kradzież twojego pierścienia; w rękach postronnej osoby jest praktycznie bezużyteczny, a obejście wiążącej go magii - prawie niemożliwe. Chyba że znajdzie dla niego inne zastosowanie...
W każdym razie większość rodu zginęła w wojnie z Urgulem, a reszta rozpierzchła się po Królestwie. Nie mam pojęcia kto mógłby być twoim ojcem - zakończył. - Musiał być kimś znaczniejszym, skoro go posiadał... lub wręcz przeciwnie - złodziejskim wyrzutkiem. Niezależnie od tego dziwnym jest, że zostawił swe dziedzictwo synowi, którego powinien przeżyć o wiele setek lat.
Helfdan z uwagą przysłuchał się tego co mu powiedziano. Dumni i okrutni… może to nie to samo co uparty i jurny, ale już coś. - W sumie to sporo czasu zajęło mi dostanie się tutaj, a i trochę już krwi straciłem tytułem tego nazwiska. Dlatego te intrygi i animozje są dla mnie dość istotne. Więc jeżeli nie byłby to dla ciebie kłopot, to chętnie wysłucham co wiesz…
- Cóż... Nie wiem jak biegły jesteś w elfiej historii, pozwolisz więc, że zacznę od początku. Słoneczne elfy są wyniosłą rasą, nawet w stosunku do innych elfów, uważając je za pośledniejsze, toteż z większością rodów ich stosunku były... delikatne. Nie wiem co trzymało ich w Królestwie, skoro tak gardzili większością swoich tu pobratymców. - do tej pory elf zdawał się ostrożnie dobierać słowa, jednak złote elfy wyraźnie nie cieszyły się uznaniem ksieżycowych i vice versa. - Niechętnie dzieliły się zarówno wiedzą jak i władzą, i to był główny powód animozji z większą częścią rodów innych ras, którym marzyło się demokratyczne miasto na miarę Evermeet. Osobną kwestią były sprawy dziedziczenia i zawierania małżeństw, zwłaszcza że młodsze pokolenia znacznie chętniej mieszały krew, co doprowadzało starszych do... drastycznych kroków. Rodowe klejnoty były w tym wypadku narzędziem wymierzania kary - niezwykle rzadko przedmiot akceptował mieszańca czy nawet jego rodziciela, a “próby” przekazania dziedzictwa kończyły się śmiercią potomka. - Velie’l zamilkł na dłużej, po czym uniósł spojrzał półelfowi w oczy. - Nie zdziwiłbym się, gdyby część klejnotów przejęła “w darze” moc eliminowania “niegodnych” członków rodu, choć takie okrucieństwo jest dla mnie niepojęte. Od tamtych czasów wiele się jednak zmieniło, nawet podród elfów.

Słuchając o magicznych przedmiotach przypomniało mu się, że elf stracił też coś na rzecz Alehandry. – Pierścień był jednym z dwóch przedmiotów był jeszcze miecz, ale nosił znak innego rodu. Elf, z którym podróżowałem chyba zakupił go na Jarmarku w Uran. Czyli raczej komuś chodzi o to by zbierać przedmioty tych rodów. Do czego mogą być razem wykorzystane i kto mógłby być na tyle potężny by je wykorzystać? Bo ta lodowa wiedźma na moje oko była dość biegła w tym co robiła.
- Zakupił? To niemożliwe! - zdumiał się Velie’l. - Chyba że na czarnym rynku. Takie skarby nie są przedmiotem handlu; najwyżej kradzieży. Co do twego drugiego pytania - przyznam, że nie wiem. Nie jestem magiem i takie sprawy są mi obce, a jedyny wystarczająco potężny czarodziej w Królestwie to Elethiena. Ona jednak nigdy nie podjęłaby się tak perfidnego czynu. Z drugiej strony nikt nie powiedział, że wróg należy do naszych rodaków - zaczął głośno myśleć elf. - Mimo że żyjemy na dalekiej północy, mocą i tradycją nie ustępujemy elfom z Evermeet. - zamyślił się na dłużej. - Mogą służyć otwarciu przejść do rodowych tajemnic, lub same je zawierać. Niemniej jednak równoczesne uwolnienie mocy wszystkich rodowych broni... skutki takiego czynu mogły by być nieobliczalne!

Nie roztrząsał tego skąd elf miał miecz, nie było to jego sprawą. Raczej nie podejrzewał Złotego Flecika o kradzież. On przecież gardził każdym występkiem, co okazywał dobitnie w kontaktach z rzezimieszkami, więc raczej by się nie posunął do takiego czynu. Nie zniżyłby się do ich poziomu. Miał swoje ideały, a cel nie uświęcał środków... chociaż już pokazał, że podwójna moralność nie jest mu zupełnie obca. Jednak żarł go tam pies. Moralność to nie problem tropiciela. Elfa, paladyna czy tropiciela. Moralność zostawiał kapłanom. Uwolnienie mocy! To było istotne i to bardziej pasowałoby mu do drowów bo to chyba właśnie im by zależało na chaosie na powierzchni. Jednak Alehandra na usługach mrocznych elfów hmmmm raczej nie. Chyba przeplatało się tutaj kilka wątków nie związanych ze sobą. Po chwili milczenia półelf dodał, a właściwie zapytał. To go znacznie bardziej interesowało… Alehandra mogła by być też źródłem informacji gdziekolwiek była. Na gust Helfdana Pyły były ostatnim miejscem gdzie by się jej spodziewał. Jednak teraz musiał się dowiedzieć ile się tylko da od elfów z tej osady. Na jego twarzy zaczynały rysować się emocje. Widać było, iż to czego się dowiaduje nie spływa po nim jak to było w zwyczaju. – Znając moją matkę, to jurność odziedziczyłem po ojcu. Do ułomków nie należał, podobnie jak ja. Być może jakieś pogłoski o jakimś wojowniku z tego rodu do was docierały po zagładzie miasta. Jeżeli zostawił mi ten pierścień to jak mniemam nie miał innego potomka. Być może jest ktoś w osadzie, który znał ich osobiście i mógłby coś więcej w tym temacie powiedzieć. Czy słyszeliście o jakimś Elten’vel żyjącym w Królestwach?

- Problemem słonecznych elfów jest ich pycha - pokręcił głową Velie’l. - Po przejęciu Levelionu przez Urgula niedobitki mieszkańców ukryły dziatwę i połączyły się z wojskami Królestwa, by walczyć dalej. Po wojnie zaś... Część z nich rozpoczęła własne życie, głównie w Marathiel. Część zaś, zwłaszcza słoneczne, odcięła się od świata, nie mogąc znieść hańby porażki. W końcu klejnot Królestwa, Levelion - Gwiezdne Miasto Corellona, zostało zamienione w gniazdo nekromanty - elf niemal wypluł ostatnie słowo. - Wielu szlachetnych elfów zginęło również z rąk zamachowców, przez te wszystkie dekady nie udało nam się odkryć nie tylko zbrodniarza, ani nawet jego motywów. Może jakiś szaleniec mścił się za śmierć jego bliskich na tych, którzy powinni ich byli chronić? Któż wie...

- Zamachowców? Ktoś eliminował elfy? Te które ocalały po klęsce Pyłów? Dopytywał zdziwiony. Trochę to wszystko schodziło na tor inny niż się spodziewał. Chyba jednak nie obeszłoby się bez tej całej otoczki. Do tej pory Helfdan miał w głębokim poważaniu historię pobratymców jego ojca... powoli dochodził do wniosku, że nie bez powodu. Wyglądało na to, niezłe z nich pojebusy. A niby to drowy są tymi złymi. - Kto kogo miał chronić?

- Jak rzekłem - nie udało się tego ustalić. Może pretendentów do głowy rodu? Zwykle szło to w parze z posiadaniem głównego klejnotu; choć nie zawsze. Pragnienie mocy i wladzy nierzadko zniekształca nawet najszlachetniejsze umysły. Jako że większośc klejnotów zaginęła w czasie wojny, ciężko sprawdzić tę tezę.

No tak trochę to się układało w całość. Półelf obnosił się z pierścieniem próbując dojść do zamachowców a informacja o jego obecności w Uran dotarła do tych co szukali klejnotów. No to ma już dwóch wrogów... i jeszcze ten pędrak od Urgula za którym trochę Królestwa już zjeździł. Robiło się coraz milej jednak do niczego go to nie przybliżało. - A kto z mojego rodu mógł pretendować do przywództwa w rodzinie? Są jakieś zapiski na ten temat, a może jakieś opisy tych przyjemniaczków? Bo jeżeli miałem pierścień to albo ta krew jest bardzo dobra albo złodziejska. Sam nie wiem co bym wolał.
- Musiałbym poszukać w zachowanych tu księgach, a to może trochę zająć - odparł elf, wskazując na wypełnione wolumianmi półki.- Niemniej jednak nie nam sądzić cię za czyny twoich przodków, a w tym akurat wypadku niewiedza może być błogosławieństwem - mężczyzna uśmiechnął sie blado. W zamierzeniu miał to być chyba pocieszający uśmiech.

- Mam czas. - Odparł spokojnie tropiciel. Nie wiedział czy miała to być jakaś ukryta groźba cz coś, jednak zignorował ją. Nie raz i nie dwa poddawano go już jakimś sądom więc i tego się nie bał. - Jeżeli się przelewa moją krew to lubię wiedzieć dlaczego. A póki co nie mam lepszego pomysłu żeby się dowiedzieć jak znaleźć poprzedniego właściciela pierścienia jak zaglądnąć do tych ksiąg. No chyba, że znajdę tutaj jakiś sędziwych elfów, którzy to naocznie mogą pamiętać.

- Niestety - mężczyzna pokręcił głową. - Większość elfów w moim wieku i starszych zginęła w czasie wojny, a ocaleni z pogromu nigdy nie chcieli zamieszkać w pobliżu miejsca swej klęski; nie po tym, jak magia nekromanty skaziła je na zawsze. Część słonecznych elfów wysłano na Evermeet, jednak głównie dzieci, więc na nic ci one. Zrobię jednak co w mej mocy, by znaleźć potrzebne ci informacje - przyznam, że mnie samego zaciekawiła twa historia.

- Dziękuję. Helfdan skłonił się na znak podziękowania. - Czy jest ktoś w waszej osadzie kto mógłby mi pomóc w tych poszukiwaniach? Albo gdzie poza tą osadą mogę poszukać informacji. Pomimo tygodni spędzonych w Królestwie nie jest łatwo znaleźć cokolwiek w tej kwestii.

- Hm... - zamyślił się Velie’l. - Tu na pewno nie; a Atmeeil nie mieszka nikt spokrewniony z tamtejszymi rodami. W teorii w Marathiel, ale - szczerze mówiąc - nawet jeśli cię tam wpuszczą, to bardzo wątpię by chcieli rozmawiac. Akceptacja faktu, że ktoś z rodu Elten’vel połączył się z człowiekiem i zostawił mu swe dziedzictwo będzie dla nich jedynie kolejnym powodem do hańby.
W każdym razie przejrzę księgi i wieczorem dam ci znać, czy coś znalazłem. Mam pewne podejrzenia... - dalsze słowa elfa przeszły w mamrotanie, gdy odwrócił się w stronę regału, poszukując właściwych tomów.

- Jeżeli coś znajdziesz to mnie wezwij. Będę w waszej karczmie. Rzucił mu na odchodne... do pleców elfa. Przynajmniej w teorii tam się będzie znajdował. Wcześniej czy później tam jednak wróci więc zostawiona informacja na pewno do niego dotrze. Stary gdzieś przepadł. Tropiciel dany mu czas wykorzystał na przeglądnięcie tutejszych map. Parę godzin zajęło mu przestudiowanie drogi do Pyłów oraz w drugą. Dorwał też jakiegoś elfa kręcącego się po bibliotece i pogłębił wiedzę odnośnie flory i fauny jak również kolejnych osad. Czas wlekł się jak krew z nosa a Velie’l Frose’ jak nie było tak nie ma.

Kurz, zwoje, książki i ta cisza działała na niego usypiająco. Takie miejsca pasowały do niego jak żoneczka i gromada dzieci. Zwinął mapę oddał ją komu trzeba i polazł w osadę. Naoglądać się figlarnych panien co to nie mają do czynienia z takimi poszukiwaczami jakim był Helf. Poprzyglądał się kramom i sklepikom. Czas mijał na nic nie robieniu, aż wreszcie tropiciel odnalazł przybytek w którym mógł nieco nabrać sił. Niestety elfia cywilizacja była na tyle zacofana, iż na płatną miłość nie miał raczej co tutaj liczyć… a na darmową czasu brak. Była jednak łaźnia. Tak Helfdan wymoczył się, wyszorował aż mu się skóra pomarszczyła a na twarz wrócił uśmiech. Przy pralni jakieś praczki się znalazły to i posłał po swoje ubrania aby wykorzystać do końca sytuację w jakiej się znalazł. To, że był dziki i nieokrzesany nie znaczy że musiał śmierdzieć i być pożywieniem dla wszy.

Gdy wracał do gospody informacja o nowych, starych podróżnych dotarła do jego uszu.
 
baltazar jest offline  
Stary 15-12-2010, 20:57   #82
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Aesdil pierwszy przyznałby że jest pod wrażeniem. I mocno musiał się trzymać w ryzach by nie dać poznać po sobie ekscytacji. Gdy przejrzał w pamięci swe doświadczenia zdał sobie sprawę że pierwszy raz znalazł się w typowo elfim mieście! I bardzo mu się podobało to co ujrzał. Ukłonił się gdy Starsi przywitali się z nimi, zmilczał jednak wyczuwając że nie nadeszła jeszcze stosowna chwila na przemowy. I faktycznie - elfia niewiasta skierowała swe spojrzenie i słowa do dziewcząt, a konkretniej - zaklinaczki. O co mogło jej chodzić - nie wiedział, ale że żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo zdawało się nie zagrażać Maeve - poczekał na swoją kolej. Tak więc się stało że troje elfów zasiadło wreszcie i nic nie stało na przeszkodzie by rozpocząć rozmowę. Wstał więc i ukłonił się ponownie.
- Pani, panowie - powiedział z uśmiechem i nadzwyczaj uprzejmie - Zwany jestem Aesdilem Złocistym, pochodzę zaś z gwarnego, kupieckiego Scornubel w Zachodnich Ziemiach Centralnych. Obecni tu moi towarzysze to szacowny, waleczny i odważny kapłan Tyra, Iulus Manorian ze Srebrnych Marchii, ten zaś mąż to paladyn Raydgast Silvercrossbow, być może Wam znany, jako że pochodzi z Królestwa - wskazał mężczyzn odpowiednio - Pani Maeve Talaudrym zdaje się wyczekiwaliście, nie znana jest Wam za to zapewne pani Tua Meravel, nader zdolna adeptka magii - powiedział trochę mniej pewnie, bowiem nie obgadał z czarodziejką jak ją przedstawiać, rychło jednak wzruszył w duchu ramionami - w końcu przybyli do Atmeeilu również w poszukiwaniu materiałów na zwoje, więc... - Obecny jest również waleczny i zaprawiony w boju mości Herso - skinął ku najemnikowi, gestem ani głosem nie zdradzając niezadowolenia że paladyn przywlókł opryszka ze sobą.
Odwrócił się ku elfom.
- Jestem zaszczycony mogąc ujrzeć Atmeeil, tak … młode, pełne wigoru i … po prostu piękne miasto! - powiedział z szerokim uśmiechem i entuzjazmem, zaraz jednak opanował nieco uśmiech - Nie chcę jednak zabierać i Wam i moim towarzyszom czasu swoimi zachwytami, zamiast tego przejdziemy do celu naszego przybycia, bowiem sprawy ważne zmusiły nas do podróży, a, jak wynikło z rozmowy ze wspomnianą driadą Salyi - ukłonił się uprzejmie pani Nailon a jego uśmiech gasł - wiążą się one częściowo z wyprawą którą do Pyłów odbyli Wasi bliscy i przyjaciele... Znana jest Wam na pewno postać Elethieny Froren i ona właśnie udzieliła błogosławieństwa podróży pani Meravel, pani Talaudrym oraz ich towarzyszom.
Aesdil przerwał na chwilę zastanawiając się czy wspomnieć o celach Raydgasta i Iulusa, rychło jednak doszedł do wniosku że żaden z nich nie zdradzał takiego entuzjazmu jak dziewczęta i Kalel by odwiedzić Atmeeil. Z drugiej strony nie oponowali, więc jeśli będą chcieli przedstawić swe racje zapewne odezwą się. Dlatego też uśmiechnął się pokrzepiająco do Tui i usiadł czekając na reakcję innych osób, bowiem bogiem a prawdą był tutaj jedynie na przyczepkę...

Siadają przy stole kapłan ściągnął z głowy hełm i ułożył go na blacie przed sobą. Następnie wysłuchał powitania i odczekał chwile by elfy załatwiły swoje z Meavą sprawy. Gdy elfia dama powróciła a Laure rozpoczął swe peany, Iulus milczał. Ukłonił się lekko przedstawiony i czekał aż bard skończy swój występ. Gdy ten siadł, Manorian chrząknął i powielając gest barda, bardziej zapewne obeznanego z elfimi rytuałami, ale też i by starszym oddać honor - uniósł się z krzesła i ukłonił ponownie kładąc rękę na sercu
- Nobliwi Państwo, jako i sami stwierdziliście jesteśmy tymi którzy odpowiedzi szukają. Choć nie wiem, czy to o nas konkretnie Ci Pani chodzi; ale najwyraźniej z woli i łaski bogów oraz za wstawiennictwem Pani Froren do Levelonu podążamy. O informacje wszelkie, pomocne w naszej podróży prosimy - dziwiło go iż bard lekko w zawieszeniu wstęp swój pozostawił nie ujawniając właściwie po cóż ze starszymi się spotkać mają. A tym bardziej ich pytanie bez odpowiedzi, w jego mniemaniu zostawiają.
- Chętnie też bym usłyszał od Was cóż Waszych ziomków pchnęło do podróży w Pyły? Co wiedzieli i z czym pojechali? Lękamy się mroku, który nad starożytnym miastem się budzi i chcielibyśmy przygotowani w jego domenę wjechać, choć obawiam się, iż w pełni gotowi na to co tam spotkamy nigdy nie będziemy. - Gdy skończył pokłonił głowę i usiadł zaplatając ręce na stole obok swego hełmu. Śledził w skupieniu twarze rozmówców.
Tua była onieśmielona obecnością pięknych elfów i olśniona wspaniałą okolicą. Przez cały czas trzymała się blisko pewniejszej siebie Meave, ale gdy wywołała ją elfka spochmurniała nieco i odprowadziła przyjaciółkę zaciekawionym spojrzeniem. Wzorem innych dygnęła spuszczając wzrok, gdy Laure ją przedstawiał. Pocieszający uśmiech barda przyjęła z wdzięcznością, ale wciąż niepewnie i cicho siedziała na swoim miejscu uważnie przysłuchując się rozmowie.
Paladyn skłonił się gdy Laure o nim wspomniał i póki co siedział milczący. Nie uważał bowiem za stosowne zasypywać gospodarzy pytaniami, nie dając im okazji do odpowiedzi. Zabrał ze sobą mapę Levelionu, którą zakupił wcześniej. Miał bowiem kilka pytań z nią związanych.

- Od dekad nikt z nas w Levelionie nie był, nie mamy więc informacji aktualniejszych niż wojsko - elfka skinęła głową w stronę Raydgasta. - O samym mieście, jego dawny zaletach a obecnych wadach można by rozprawiać godzinami. Jeśli chodzi zaś o grupę, która wyruszyła ku przeklętemu miastu - ich los nie jest waszym, na cóż wam więc to wiedzieć?
“Ale cóż nam bardziej nie pomoże w wypełnieniu naszego przeznaczenia jeśli nie te wszystkie informacje?” pomyślała Tua, lecz wciąż jeszcze czuła się zbyt skrępowana by tak otwarcie przemówić. Spojrzała niepewnie po towarzyszących jej mężczyznach.
- Zdaje się że przyjaciel pani Maeve wyruszył do Pyłów - chociażby z tego względu warto byłoby się dowiedzieć coś więcej. Powiedz, pani, kiedy Wasi pobratymcy wyruszyli tam? I co ich do tego skłoniło? - zapytał cicho Laure - To może mieć znaczenie.
- Skoro ten... przyjaciel zdał się wyruszyć do Levelionu -elfka podjęła słowną gierkę barda - czyż nie lepiej nie wiedzieć jak okrutny był jego koniec? Czemu zaś mamy zdradzać wam motywy naszych ludzi, skoro nawet waszych nie znamy?
- W Pyłach są prawdopodobnie dwie podejrzane osoby, bard o imieniu Stick i czarodziejka Alehandra. Wyruszamy tam po części z ich powodu. - paladyn rozłożył mapę i rzekł.- Dlatego byłbym wdzięczny, gdybyście oznaczyli na tej mapie, miejsca związane z magią, bądź dotyczące historii. Wieże magiczne, biblioteki, miejsca które mogą przyciągać osoby pragnące magii lub potęgi. Ułatwiłoby nam to poszukiwanie tych osób.
- Po części, tak? - westchnęła Amakia, a przez twarz Tyriona przebiegł krótki, nieprzyjemny grymas. - Skoro szukacie przestępców, nawet magicznych, zapewne już nie żyją. Levelion zaś w całości wypełniony był magią, zarówno w centralnej części, jak i w domach poszczególnych rodów. Skoro nie szukacie niczego konkretnego, psucie mapy nie ma większego sensu - wyprostowała się na krześle i splotła ręce. - Coś jeszcze?
Laure spojrzał na Tuę. Dziwił się dlaczego milczała. A nie chciał się wyrywać przed osoby które miały większe prawo przedstawiać swoje powody.
-Nie mówimy tu o drobnych magicznych zabawkach. Czy nawet o magicznej broni.- odparł spokojnie paladyn.- Te osoby nie są bowiem, zwykłymi łasymi na skarby poszukiwaczami przygód. Przybyły do Levelionu w określonym celu... i na pewno przygotowane na “atrakcje” jakie można spotkać w Pyłach.- Raydgast spojrzał na starszyznę elfów.- Z tego co nam wiadomo, Stick szczególnie był zainteresowany Urgulem. Więc, zacznijmy od tego, jakie miejsca w Levelionie, były z nim szczególnie powiązane?
- Wierzymy że człowiek o imieniu Stick, bard, zmierzał do Pyłów by wskrzesić ducha Urgula - powiedział wprost Aesdil, bowiem impas wyraźnie malował się na horyzoncie - Tua Meravel zapewne powie na ten temat więcej, gdy będzie gotowa - rzekł odgadując wreszcie po części powody milczenia dziewczyny - Ona, Maeve Talaudrym i ich towarzysze wyruszyli w podróż pod wpływem Elethieny Froren, wierzącej że są oni w stanie powstrzymać to co rodzi się w Pyłach.
- Jak? - spytał milczący dotąd Tyrion, wyprzedzając Amakię, która nareszcie zdawała się usatysfakcjonowana.

 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 15-12-2010, 20:58   #83
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- Magią, mieczem... - cicho i niepewnie odpowiedziała młoda czarodziejka.Wciąż jeszcze była speszona, ale gdy Laure o niej wspomniał nie mogła dłużej milczeć - Wierzę, że przeznaczeniem moim jest walka z tym co złego rodzi się w Levelionie. Ja i Meave miałyśmy sny... I może nie jesteśmy w stanie same sprostać temu co tam czeka, ale podążyć tam musimy. I dlatego szukamy też wszelkich informacji i pomocy.
- List, pokaż list od Elethieny - powiedział Aesdil spokojnie, by nie skruszyć resztek pewności siebie Tui.
- Sorg ma - mruknęła w odpowiedzi dziewczyna - Nasza towarzyszka, która została w karczmie - wyjaśniła Starszyźnie.
- Biedne dziecko - westchnęła Amakia, choć nie było wiadomo, czy ma na myśli Tuę, czy Maevę. - Musicie wybaczyć nam naszą rezerwę, jednak nie znając waszych motywów i celów, cóż mogliśmy rzec? Jeśli zaś sami błądzicie jak we mgle, dalsze zaś informacje tylko powiększyłyby wasz zamęt.
Paladyn miał na języku inne określenie “waszą nieprzydatność”...ale nie odezwał się.Starszyzna nie chciała, lub nie mogła wskazać prawdopodobnego miejsca pobytu Sticka lub Alehandry. Nie chciała lub nie mogła powiedzieć, o celu wcześniejszej wyprawy ukrywając ten fakt za gładkimi słowami. Spytał po chwili spokojnym tonem głosu.- Czy w ostatnich miesiącach pojawił się w osadzie jakiś podróżny, wypytujący na temat Pyłów?

- Dlaczego właściwie wtedy przyjaciel Meave i reszta podróżnych wyruszyła do Pyłów? Miałam sen... widziałam ich wszystkich wkraczających do Pyłów nim jeszcze spotkaliśmy na drodze driadę Salyę.... - nieśmiało powiedziała dziewczyna.
- I kiedy miało to miejsce? - rzucił Laure.
- Nie mieliście od nich żadnej wiadomości? - zapytała Tua.
Tyrion zmarszczył brwi, lecz Amakia położyła mu dłoń na ramieniu.
- Jesteś więc obdarzona, dziecko, skoro widzisz tak wiele - rzekła elfka. - Hourun ze swoją grupą wyruszyli późną wiosną i od tej pory nie mieliśmy wieści, co nas zresztą nie dziwi... - urwała, zerkając na towarzysza, po czym kontynuowała - Mogłabyś powiedzieć nam co widziałaś? Chcielibyśmy wiedzieć co stało się z naszymi towarzyszami i przyjaciółmi. Jesteście zaś pierwszymi od dawien dawna, którzy interesują się Levelionem - położyła nacisk na ostatnie słowo. - Złodzieje nie zadają pytań, rycerze zaś wiedzą co potrzeba i jedynie uzupełniają tu zapasy.
Dziewczyna zaczęła szczegółowo opisywać swój sen. Powoli skrępowanie mijało. Na końcu swojej opowieści dodała:
- I nie był to pierwszy ze snów, które prowadzą mnie i przyjaciół moich do Levelionu. Lecz dlaczego do Pyłów oni wszyscy wyruszyli? My o złu w tym mieście powstającym z moich i Meave, wciąż nam śniących się snów wiemy. Elethiena Froren twierdziła, że to nawet snami nazwać nie można, że nasze umysły rzeczywiście po ruinach miasta wędrowały.
- Bo w nie swoje sprawy się wtrącili, człowieka słuchając - warknął Tyrion, lecz ponownie został uciszony.
- Na domiar złego, niezależnie od tego czy same dziewczęta błądzą jak we mgle, czy my wszyscy, zdaniem Elethieny Froren za jakieś … cztery miesiące? - Aesdil spojrzał na Tuę szukając potwierdzenia i jednocześnie przepraszając za wtręt - rosnące tam zło zmaterializuje się na tyle by stanowić zagrożenie dla Królestwa. Więc jeśli możecie udzielić nam odpowiedzi, zróbcie to, prosimy. Bowiem dziewczęta nie zawrócą z drogi, Iulus i mości Raydgast również nie odwrócą się od Pyłów plecami.
- Nasza mądrość wynika z wieku doświadczeń, mości Laure, nie z rzeczowej wiedzy - rzekła Amakia. - Sam powinieneś wiedzieć to najlepiej. Nie możemy udzielić odpowiedzi na pytania, których sami nie znacie, ani radami uchronić przed widmowym wrogiem. Wiemy jednak, iż wskrzeszenie przeklętego czarodzieja bez obecności kamieni dusz jest zwyczajnie niemożliwe - czy to duszą, czy ciałem. Magia Elethieny jest starożytną magią, której nie można przełamać na odległość, nawet znając jej położenie - w co wątpię.
- Może nie chodzi o samego Urgula, lecz na przykład o wskrzeszenie któregoś z jego pomocników czy generałów z czasów jego świetności - Aesdil potrząsnął głową - Kogoś kto byłby w stanie dopiero zgromadzić te kamienie. Lub o cokolwiek innego - wywołanie zarazy, na przykład.
- Urgul z nikim nie dzielił się swą władzą i wiedzą. Nawet najpotężniejsi jego magowie byli zaklętymi duchami. Było ich wielu, lecz żaden nie mógł mu zagrozić - odpowiedziała Amakia.
- Nie. To musi chodzić o samego Urgula - wtrąciła się Tua - tak wynika z tych listów coście znaleźli.
Złocistyponownie potrząsnął głową.
- “Triumf Pana” różnie można interpretować. I na pewno nie dojdziemy do prawdy próbując odgadnąć ją na odległość. A jeśli o same kamienie chodzi to z listów wynika że jakiś “skrawek duszy Urgula” jednak dostał się w ręce tych którzy … no, wynajęli Sticka.
Dziewczyna w duchu po części zgodziła się z elfem, ale nie była przekonana. Czuła, że to musi o Urgula chodzić, a słowa Amakii potwierdzały jej przypuszczenia.
- A i jeden z tych kamieni w ręce mojego przyjaciela przez zupełny przypadek się znalazł. Teraz już u Elethieny się znajduje - dodała czarodziejka.
Aesdil zupełnie już odwrócił się do Tui.
- I chwała Corellonowi Larethianowi za to - powiedział, a jego oczy błyszczały gdy wpatrywał się w dziewczynę - Co jednak jeśli do obudzenia “jakiegoś upiora”, bo tak zapisała Elethiena w liście Wam powierzonym, wystarczy na przykład jeden z tych kilku kamieni? Albo da się to osiągnąć w inny sposób? - zreflektował się jednak i odwrócił do Starszyzny z przepraszającym ukłonem - Co sprawiło, jakie wieści, że Hourun i Wasi współmieszkańcy wyruszyli do Pyłów?
- Możliwe, że fragment starczyłby na początek - a świadoma cząstka Urgula mogłaby pomóc w dotarciu do reszty - ozwał się naraz Ymiel, który do tej pory z wyraźnym zaciekawieniem śledził dyskusję. Tyrion posłał mu zabójcze spojrzenie i warknął:
- Oczywiście, daj wrogom broń do ręki.
- My jesteśmy wrogami? - czarodziejkę zaskoczyły słowa elfa. Pewnie by wybuchnęła, gdyby nie szok. To ona, siedemnastoletnia dziewczyna jedzie wysłana przez bogów do elfiego miasta by walczyć z do końca nieokreślonym Złem, a oni ją nazywają wrogiem? Słowa Tyriona tak w nią gwałtownie ugodziły, że uleciały z niej resztki niepewności i nieśmiałości.
- Nie - rzucił szybko Aesdil zanim złe emocje doszły do głosu - Ale gdyby nam się nie udało, gdybyśmy zostali pokonani i ktoś … wyciągnąłby z nas tą informację, byłoby to dla niego nadzwyczaj przydatne. Mam rację? - to ostatnie powiedział spoglądając na Tyriona.
Tua spojrzała zaskoczona na Laure. Nie pomyślała o tym, a ton głosu Tyriona wybitnie nie wskazywał na to, że ma właśnie takie intencje.
- Ludzie od miesięcy, a może nawet i lat planujący obudzenie Urgula z pewnością mieli wystarczająco już czasu by dowiedzieć się tego, jak i innych rzeczy, które nam by się mogły okazać przydatne - powiedziała chłodno próbując opanować złość.
- Skoro tak, to jako nasi obrońcy wykazujecie błogosławioną wręcz ignorancję, oczekując gotowych odpowiedzi, a nie dając nic w zamian - syknął Tyrion, po czym podniósł się z krzesła, skłonił sztywno i opuścił salę, rzucając ostatnie ponure spojrzenie w stronę, gdzie zniknęła Maeve. Przez chwilę panowała krępująca cisza przerwana wreszcie przez Amakię.
- Wybaczcie, proszę, Tyrionowi. Tristiil był jego siostrzeńcem i Tyrion od początku sprzeciwiał się jego udziale w wyprawie. Jako kapłan doskonale znał wagę boskiej woli i cenę, jaką płaci się za próby ingerencji w nią.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 15-12-2010, 21:48   #84
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Czarodziejka oburzona słowami Tyriona niemal już coś odpowiedziała, ale zamknęła usta czując się obrażona. Ich wyprawa do Pyłów, do martwego miasta to nic? Ich rodzina pojechała tam zginąc i ją byc może czeka ten sam los, i to jest nic?!
- Tyrion ma poniekąd rację - powiedział naraz Aesdil łagodnie - jeśli chcecie coś wiedzieć - pytajcie. Dziewczęta czerpią wiedzę o zagrożeniu ze snów i rozmowy z Elethieną, my z kolei odkryliśmy jakąś odrobinę prawdy w toku własnej wyprawy. Elethiena Froren podsunęła Tui i jej towarzyszom sposób na poradzenie sobie z zagrożeniem … być może w Pyłach, choć to też nie do końca jest pewne - popatrzył na Tuę szukając potwierdzenia - Jeśli czujecie że zagrożenie jest realne - zwróćcie się do niej, skoro sami wierzycie w potęgę jej magii. Po wzmiance o Bibliotece i rycerzach wnioskuję że nie jesteście tak odcięci od świata jak sugerowano nam to w Twierdzy Topora. I powiedzcie wreszcie dlaczego Hourun i jego towarzysze wyruszyli do Pyłów? Co ich do tego skłoniło?

- Elethiena - choć potężna - nie może nam już w tej materii pomóc. Zresztą kolejne pokolenia muszą nauczyć się radzić sobie w trudnych czasach, inaczej po naszej śmierci pozostaną bezbronne - z powagą rzekła Amakia.- Osobiście jestem pełna podziwu dla waszej wiary i odwagi - zwróciła się do Tui. - Może jeden człek na stu uwierzyłby w moc i prawdę, jaką niesie wspólne śnienie, jednak wy bez wahania podążyłyście wyznaczoną wam drogą i zdołałyście przekonać do tego innych - wskazała na resztę, po czym westchnęła. - Szczerze powiedziawszy miałam nadzieję, że bogowie obdarzyli was większą wiedzą niźli tylko ten jeden sen... Miałam nadzieję, iż uda nam się scalić posiadane wskazówki. Skoro jednak nic ponadto nie wiecie... - na jej twarzy odbiło się lekkie rozczarowanie, po czym kontynuowała.
Hourun przybył do nas szukając pomocy dla siebie i swojej... przyjaciółki.
Czarodziejka zarumieniła się słysząc słowa podziwu dla niej. Zapomniała na chwilę o złości i spuszczając głowę nieśmiało odpowiedziała:
- Bogowie wiele nam wskazówek nam ostawiali, trudno by było je zignorowac. A nie sprawdzając czy rzeczywiście to wszystko coś wspólnego z mym przeznaczeniem ma... - podniosła twarz i spojrzała na Amakię - przez całe życie bym się zastanawiała.
- Mówisz pani o Maeve, jak mniemam? - zapytał Złocisty, bowiem powoli zaczęły mu się mieszać osoby - A na co cierpieli? - wypalił jakoś nie myśląc że pyta o sprawy osobiste.
- Na podagrę - cicho parsknął Herso.
Laure obrócił się niby ku Tui, która jawnie bombardowała najemnika wzrokiem za jego ostatnie słowa, jednak jego wzrok dyskretnie pobiegł ku Herso - obserwował go przez chwilę, w momentach gdy najemnik nie spoglądał na niego, poszukując uczuć na jego twarzy. Ten jednak siedział z kamienną twarzą - nie na darmo najemnicy wybrali go na swego reprezentanta; prócz krótkiego rozbawienia nic nie zdawało się go ruszać.
- Tak, dla Maeve Talaudrym - odrzekła Amakia. - Jednak nie chciałbym podejmować tego tematu pod jej nieobecność.

- I te sny wcale nie są jedynym o czym wiemy! - zaprotestowała naraz Tua udobruchana słowami Amakii i nieobecnością Tyriona - nasza wiedza może i jest skromna, ale mam wrażenie, że bogowie nas kierowali zostawiając nam znaki... Mamy sporo podejrzeń i może łącząc naszą wiedzę uda nam się dojść do tego jaki jest plan naszych wrogów - nieświadomie nacisnęła na ostatnie słowo - Ze snów to mieliśmy jeszcze jeden, który pokazywał nam naszych kolejnych towarzyszy - wskazała ręką na sąsiadujących z nią mężczyzn - i w nim też ujrzeliśmy pewien symbol, który w całej naszej podróży przewinął się kilka razy... Czy mogłabym wam go narysować? Może znacie jego znaczenie? Potrzebuję tylko skrawka pergaminu.
- A więc wreszcie raczyliście łaskawie rzec coś od siebie, zamiast próbować nas wykorzystać - z lekką pogardą w głosie rzekł Tyrion, który nie wiadomo kiedy pojawił się w sali, a teraz zasiadł spowrotem na swoim miejscu.
Tua śledziła elfa wzrokiem czując jak zgubiona przed chwilą złość znów wraca do niej ogromną falą.
- Tak jak powiedziałem - jeśli chcecie coś wiedzieć - pytajcie: jeśli nie wiemy jakie macie pytania, nie będziemy w stanie odpowiedzieć - chłopak spokojnie odwrócił ostrze ataku.
- Powiedzcie nam wszystko co wiecie, co może nam pomóc i poratować - szyderczo rzekł Tyrion. - Tak to się u was załatwia, prawda?
- Daj spokój - łagodnie rzekła Amakia. - Zmuszanie ich do mówienia nie pomoże Tristiilowi, skoro mówić nie chcą, a rozwiązanie ich problemów mu nie zaszkodzi.
- Zdawało mi się, że my do Levelionu walczyc jedziemy i pomocy nam trzeba, by byc może przed powstaniem Urgula całe Królestwo uratować! - nie wytrzymała już czarodziejka. Ostatnie słowa powiedziała już nieco bardziej podniesionym głosem.
- Wystarczy - powiedział Aesdil stanowczo - zadajcie pytania, proszę, to odpowiemy, nie kryjąc szczegółów. Wiemy że w spisek zaangażowały się w jakiś sposób drowy - ze zdobytych na nich listów dowiedzieliśmy się że Stick wybrał się do Pyłów. Może to Wam coś mówi? Jeśli chcecie przytoczę treść tych listów. Nie omijając nawet fragmentu o wróżu, choć takowi mieszkający w Królestwie nie sprawiają na mnie najlepszego wrażenia - Laure spróbował żartu, zapewne marnego.

- Widzisz - starczyło ich po ludzku sprowokować i PATRZ, ile mają do powiedzenia - triumfalnie rzekł do Amakii meżczyzna. - A twoją dyplomację zwyczajnie ignorowali. - po czym odwrócił się do Laurego, marszcząc brwi. - Nie wiem na kogo trafiłeś, mości smoku, ale nasi wróżbici są najwyższej próby i tylko potężna magia, jak - przykładowo - ta chroniąca Elethienę, świątynie Corellona lub Levelion jest w stanie zakłócić ich zdolności.
- Cieszę się panie że potwierdziłem Twoją znajomość ludzkiej natury - powiedział szybko Laure próbując powstrzymać spodziewany wybuch Tui - i wybuch gorąca na policzkach - Szkoda że nie zapytałeś o to co Cię interesuje wcześniej, szczególnie że niespecjalnie wierzyłeś w nasze szanse od początku rozmowy. Tym niemniej, tak jak powiedziałem - pytaj. A co do zdolności wróżbitów - znakomicie się składa że są tak dobrzy i jeśli pozwolicie będę miał prywatną sprawę po zakończeniu spotkania - ucieszył się i skinął głową Tyrionowi, wskazując że trzyma go za słowo.
Tyrion zgrzytnął zębami, bardziej niż chętny przytoczyć wymijające odpowiedzi ludzi - bez związku niemal z ostatnimi słowami Tui i Laure - oraz ich “szczegółowe” pytania, sprowadzające się do “mówcie co wiecie o czymkolwiek co się przyda”, na szczęście wyprzedziła go Amakia, dzwoniąc niewielkim dzwonkiem, który nagle pojawił się w jej dłoni. Na ten dźwięk w sali pojawiła się młoda elfka, która na polecenie Starszej przyniosła Tui papier, pióro i atrament, oraz grzane wino dla wszystkich, ponieważ w dużej sali było dość chłodno.
Czarodziejka bez słowa wzięła przybory piśmiennicze. Wciąż się w niej gotowało, ale starała się opanować i nie odpowiadać na prowokacje Tyriona. W końcu to oni szukali informacji i pomocy. Cóż z tego, że robią to by uratować całe Królestwo? To ich przeznaczenie, a gdy zginął podczas jego wypełniania... nie będzie to już ich sprawa. Zaczęła z pamięci rysować śniący im się symbol, gdy skończyła, pokazała kartkę Starszyźnie.Amakia przyjrzała się symbolowi i z westchnieniem podała towarzyszom.

Korzystając z chwili przerwy Aesdil uśmiechnął się rozbrajająco do Tyriona:
- Zapewne tę rozmowę należało rozpocząć inaczej. Ale zrozumcie i nas - nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać przybywając tutaj. Będąc przybyszem spoza Królestwa widzę jaki lęk wzbudza sama nazwa Pyłów. Nie wiedzieliśmy czy słysząc wzmiankę o celu naszej wyprawy nie wyślecie nas na przykład do Fetha, stąd i nasza rezerwa. Z Waszej strony istnieje chęć pomocy - powiedział być może na wyrost, ale zdeterminowany by spotkanie nie skończyło się na słownych przepychankach czy wręcz kłótni - ostatnio takowych zaznał wystarczająco dużo - a nam przyda się każdy strzęp informacji, takich chociażby o jakie pyta mości Silvercrossbow. A i Wasze trzeźwe spojrzenie może wyłuskać z tego co wiemy coś na co do tej pory nie zwróciliśmy uwagi.
- Amakia rzekła przecież wyraźnie: póki nie wiemy z czym przybywacie, dalsze informacje wprowadzą wam jedynie zamęt. - rzekł Ymiel. - Z pierwszych słów sir Raydgasta zaś mogliśmy wnosić, iż ścigacie przestępców, co nijak się ma przecież do wieszczych snów pani Tui. Rzeczesz o zaufaniu - skąd my więc mieliśmy wiedzieć, że nie podążacie do Levelionu w zdrożnym, grabieżczym celu? Słowa kapłana mądre były, lecz równocześnie na tyle ogólne, byśmy nic z nich wybrać nie mogli - odsunął się na oparcie krzesła. - Myślicie, że jesteście pierwszymi, którzy mrok i zło przesycające Levelion chcą rozpędzić? Przed dekady przez nasze miasto przechodziło wiele oddziałów magów, paladynów, najemników czy kapłanów, wszyscy z pieśnią na ustach, mieczem w ręku i wiarą w sercu. Póki jednak właściwy czas nie nadszedł, nic nie mogli uczynić - rzekł ze smutkiem. - A gdybyśmy zachęcali do tego, jeno współwinni byśmy byli porażki. Dopiero gdy bogowie dali znak - skinął w stronę Tui. - jest szansa na zwycięstwo.

- Bo ja ścigam przestępców z Iulusem, kapłanem Tyra, a oni jadą tropem swych wizji.- odparł paladyn krótko i spokojnym tonem głosu. Przez chwilę spoglądał na Tuę, nim rzekł.- Połączył nas ten sam kierunek podróży... a i być może przeznaczenie.
Uśmiechnął się kwaśno.- Nie zamierzam rzucać się z motyką na słońce. Mroku z Pyłów nie chcę przepędzać i pewnikiem nie potrafię. Chcę się jeno upewnić, że ten mrok nie rozprzestrzeni się dalej, za sprawą głupców żądnych potęgi, którzy udali się tam przede mną.
- Tak się składa że osoba przestępcy ściganego przez tych dwóch mężów jest najpewniej tą samą która odpowiedzialna jest - mniej lub bardziej bezpośrednio - za obudzenie upiora czy … czegokolwiek w Pyłach - powiedział Laure nieco niepewnie, jak zawsze gdy rozmowa schodziła na tematy przeznaczenia i wyroków boskich. Nie dla niego to było. Wyciąganie wniosków z listów było dla niego jak najbardziej w porządku, no, nawet jakaś interpretacja snów również. Bogom nie zamierzał zawracać głowy i miał nadzieję, że zwrócą tą uprzejmość. Zamiast wdawać się w dalsze dywagacje przysiadł nad pergaminem i pisał w pośpiechu.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 15-12-2010, 23:12   #85
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Kapłan spojrzał na Tyriona i powiedział
- Panie, żądasz czego w zamian nie dajesz. Od początku niechęcią się wykazujesz potępiając praktycznie naszą tu rozmowę. Tak jak i wy chcieliście nas sprawdzić, tako i my chcieliśmy najpierw o ogólniki spytać nie wiedząc czy z Waszą wrogością się nie spotkamy. Jak widać słusznie po Twej postawie, która zaskakuje jak na tak światłego męża starożytnej i spokojnej rasy. Podkreślacie iż z doświadczenia Wasza wiedza płynie, a i Ty ponoć siostrzeńcowi spokój zalecałeś. Nijak się to ma do Twych słów Panie. Czy więc opowiedzenie czegokolwiek punkt po punkcie dało by Ci większą satysfakcję czy wtedy byś nam naiwność i popędliwość zarzucał już nie wiem. Prowokacja jeno do napięcia prowadzi, gdzie miała być spokojna rozmowa w przyjaznym duchu utrzymana. Zmilcz więc już lepiej i pozwól jeśli, także dla spokoju Twojej dumy opowiem po kolei.
Tyrion aż zatchnął się na tak bezczelną - zawoalowaną, ale jednak - sugestię, by się zamknął i nie rzekł ni słowa. Amakia i Ymiel stłumili uśmiechy.

- Ja przybyłem z daleka Sticka ścigając - Iulus spojrzał na Amakię zupełnie już ignorując drugiego elfa - za rozkazem starszego kapłana, który miał podejrzenia o jego konszachty ze złem wielkim i udział w większym planie zagłady. Bogowie jednak szczegółów mu nie zdradzili. Podobnie jak sny dziewcząt. W królestwie już z przedstawicielem zakonu Thorma zaczęliśmy pościg za Stickiem, ale też początkowo z podejrzeń raczej niż wini jego jawnej poczynion. W trakcie poszukiwań, po starciu z Mrocznymi Elfami wyszło na jaw jakoby prawdopodobnie część wysoko postawionych person w Królestwie mogła być opłacona by oczy przymknąć na Sticka zapędy do złą przebudzenia. Szczęściem Thormici w miarę na przestępstwie się wyznali i nas do Pyłów za nim wysłali. Jeśli zaś dobrze rozumiem Pani Froren Dziewczętom pomoc zaoferowała listy pisząc ze swym poleceniem, jak i przedmiot magiczny jakowyś, do zamknięcia upiora darując. W trakcie jednak podróży mojej, paladyna i Mości Laurego zostaliśmy w pole przez czarodziejkę Alehandre wyprowadzeni, która miecz i pierścień o Leveliońskich symbolach zabrała. Pierścień ponoć dziedzictwem Helfdana tropiciela byłże wskazując jego przodków pochodzenie na Pyły. Wiele więcej nie wiemy i Was o rade prosimy. Gdzie Sticka szukać, Alehandry może? Gdzież oni mogą zło przebudzić, czy w Pyłach miejsce konkretne po temu potrzebne i na cóż im miecz i pierścień potrzebny? Gdzie pozostałe kamienie dusz znaleźć by można lub jak zapobiec wskrzeszeniu zła ostatecznie?
To wszystko chyba z czym przybywamy i co wiemy.
- I nie można było tak od razu? - wycedził przez zęby Tyrion. - Macie listy, sny, wskazówki, symbole, tylko z powiązaniem ich kłopot - to zamiast rzec wprost gdzie problem leży, wyłożyć co przynosicie, to z powietrza oczekujecie od nas cudownych rad i rozwiązań.
- Daj już pokój, Tyrionie - łagodnie rzekła Amakia. - Zapominasz, że długowieczność wymusza na nas inną perspektywę. My z wielu drobnych skrawków możemy zszyć jedną całość, jednak oni nie mają na to czasu. Dla nas boskie objawienia są wiarygodne, gdyż przez lata możemy obserwować jak się wypełniają, a wszystko układa się w większy plan. Jeśli zaś ktoś żyje lat sześćdziesiąt miast sześćset, widzi jedynie to co przed nim i tak samo szybkich odpowiedzi oczekuje. Nie chcę tu umniejszać waszej rasie - zwróciła się do gości - jednak wiek sprawia, że nieco inaczej podchodzimy do pewnych spraw. Dlatego też podziwiam obie panie, które - z dziecięctwa waszego nawet nieledwie wyrósłszy - z taką ufnością i wiarą wykorzystują to, co zostało im dane.
Zacznijmy więc od końca - podjęła elfka, ściskając mocno doń Tyriona, by już milczał. - O miejscu położenia kamieni nic wam nie powiemy; raz, że tylko Elethiena i zaufani jej ludzie znają miejsce ich ukrycia; dwa zaś - sami uważamy, iż im mnie osób wie o tym, tym lepiej. Ich rozdzielenie jest najlepszym zabezpieczeniem wskrzeszenia, choć i jeden uwolniony skrawek może poczynić wiele złego, gdyż Urgul z pewnością posiada stosowną wiedzę, by się samemu móc dotrzeć do reszty.
Co do miejsca w Levelionie: najlepsze byłoby zapewne laboratorium nekromanty w centrum miasta, to żadna tajemnica. Lub... - Amakia zawiesiła głos, przysuwając sobie mapę i stukając palcem w jedno z miejsc - świątynia Mystry, którą Urgul zbezcześcił w świątynię...
- Shar - splunął Tyrion. - Może to ona przyciągnęła uwagę twojego przełożonego - rzucił do Manoriana. Iulus też nabrał ochoty, by splunąć, lecz tylko wykrzywił się w nieprzyjemnym grymasie. Jednak z radością stwierdził, że znaleźli z elfem wspólny język...

- Shar - potwierdziła Amakia, wracając do głównego wątku. - Oficjalnie w Królestwie nie wyznaje się Pieśniarki Nocy, wyjątki jednak zawsze się znajdą. Imiona waszych wrogów nic nam nie mówią, zaś co do symbolu - wskazała na kartkę, na której Tua z pamięci wyrysowała Księżyc - wygląda podobnie do herbu... jak oni się zwali?
- Elten’vel. To był stary ród słonecznych elfów, zamieszkujących północną część Levelionu - Ymiel wskazał właściwą część mapy. - Trudnili się wyrobem magicznej, często inteligentnej broni i sygnowali ją swoim herbem. Każdy z ich wyrobów jest wystarczająco potężny, by pokusić się o kradzież; jeśli jednak herb był głównym motywem znaczy to, że pierścień był klejnotem rodowym, co czyni go niemal bezcennym. Jednakże - mężczyzna uniósł do góry palec - takiego przedmiotu może używać tylko potomek rodu, a i to nie jedyny warunek. W obcych rękach jest praktycznie bezużyteczny. Takie przedmioty mogą służyć otwarciu przejść do rodowych sekretów, lub też same je zawierać. Jeśli zaś sugerujesz gromadzenie owych klejnotów - jeśli ktoś znalazłby sposób, by uwolnić moc wszystkich rodowych broni... nie potrafię nawet przewidzieć skutków takiego czynu. - zasępił się. - Jeśli wasz nieobecny tu towarzysz faktycznie jest potomkiem Elten’vel, może mu grozić wielkie niebezpieczeństwo. Wiele lat temu w Królestwie grasował zabójca, mordujący członków wysokich rodów Levelionu i nigdy go nie ujęto. Ktoś może również zechcieć go wykorzystać do aktywacji przedmiotów jego rodu... a jeśli te nie zaakceptują go jako potomka - zginie próbując.
- Pięknie - mruknął pod nosem kapłan. - Więc teraz musimy odnaleźć Helfdana i albo namówić go do współpracy, albo położyć trupem.

Paladyn uśmiechnął się kwaśno. Sytuacja się gmatwała i motała coraz bardziej. Potarł brodę przez chwilę nad czymś rozmyślając. Po czym rzekł.- Na razie... o pierścieniu wie tylko Alehandra, a skoro zabrała jeno pierścień, to i ona nie podejrzewa tropiciela o tak szlachetne dziedzictwo. Albo sama jest daleką krewną półelfa, albo wie jak oszukać magiczny przedmiot.
- Ale dlaczego ktoś chciał wymordować ten ród? I czemu te przedmioty mogłyby go nie zaakceptować skoro byłby on tym potomkiem? - zapytała Tua.

Laure słuchał uważnie notując - pod koniec opowieści zaś wziął osobną kartę pergaminu i naszkicował kolejny symbol, tym razem ze zdobytego Przerażacza. Przesunął go przed Ymiela.
- Lapeli. Słoneczne elfy. Kronikarze i wiedzący - krótko rzekł elf. - Co do twojego pytania, panienko, sprawa jest bardziej skomplikowana. W skrócie, rodowa broń wyznacza... hm... dziedzica godnego broni i nazwiska. Sama krew nie wystarcza, a klejnoty są dość... wybredne i szybko rozprawiają się z “niegodnymi”. Aczkolwiek jeśli długo nie posiadają właściciela popadają w stan uśpienia i wtedy czasami można je bezkarnie dotykać. Mordercy zaś nigdy nie ujęto, podobnie jak nie przejrzano jego motywów. Zabijał nie tylko potomków Elten’vel a wszystkich wysokich rodów Levelionu.
Paladyn tylko pokiwał głową. Alehandra jednak miała swoje zdanie na ten temat, skoro zabrała przedmioty, ale nie ich właścicieli. Magią wszak można oszukać inną magię.

- Pieśniarka Nocy? - zapytał Laure bowiem nazwa utkwiła mu w pamięci - We śnie Tui Wasi pobratymcy wjeżdżali do Levelionu przy dźwiękach magicznej melodii...
- Tak - potwierdziła dziewczyna - Podejrzewałam, że to może byc Stick, ale nie widziałam kto tworzył melodię ani skąd dokładnie się wydobywała.
- Czy to mogło być coś w rodzaju wabienia? - dodał bard.
Tua się zastanowiła i po chwili odrzekła:
- Nie wiem. Nie mogę byc tego pewna, ale tak, to mogło byc to.
- Pani Nocy, Pieśniarka Nocy, to wszystko przydomki Shar - uściślił Ymiel - tak samo jak Selune zwana jest Srebrną lub Księżycową Dziewicą. Słudzy Shar potrafią opętywać żywych, dlatego zapewne Urgul ją sobie upodobał. Czczą ją głównie cieniści magowie i zabójcy, ale i każdy, kto w jej dogmatach znajduje swoje upodobanie.
- Mówiąc o bogach, panno Meravel - wtrącił Tyrion, pochylając się w stronę dziewczyny. - powiedziałaś, że zostawili wam wiele wskazówek. Jakie one były i jak je interpretujesz?
 

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 17-12-2010 o 08:14.
Nightcrawler jest offline  
Stary 15-12-2010, 23:14   #86
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
- Hm... - Tua się lekko zmieszała. Ona czuła, że całe jej życie było kierowane przez bogów, ale to było tylko jej poczucie, nic konkretnego... Jak o tym opowiedzieć elfom by jej nie wyśmiali? - Myślę, że bogowie wskazywali mi drogę od samego niemal początku, gdy tylko podjęłam decyzję by wyruszyć z domu. Oni zesłali nieuczciwego kupca, który ograbił mnie i zostawił na pustkowi, dzięki czemu natknęłam się na moich przyszłych przyjaciół i Pankracego Hallusa, który, jak się potem z listów dowiedzieliśmy, również jakiś związek z sprawą obudzenia Urgula miał. Przez jego śmierć z nowymi towarzyszami musiałam wypełnić
pewną misję, przez którą zaś magii zaczęłam się uczyć, a i między mną a innymi przyjaźń zaczęła się tworzyć. To, że Kalel natknął się na skrawek duszy Urgula również nie mogło być przypadkiem. Przez cała podróż bogowie też jawniej dawali znać o sobie. Przez mój i Meave sen, przez sen, który śniłam wraz z wszystkimi moimi towarzyszami, przez wróżby znanego wam chyba wróża Henryczka, przez to, co powiedziała nam wieszczka Meyaia z Uran. Może to brzmi dufnie lub głupio, ale trudno uwierzyć w taką ilośc przypadków. Jestem pewna, że bogowie mają jakiś plan ze mną i z moimi przyjaciółmi związany, a ja sprzeciwic się losowi nie zamierzam, nawet gdybym sama, bez niczyjej pomocy do Levelionu jechać miała. - zakończyła pewnie patrząc twardo na Tyriona. Ku jej zdumieniu jednak oczy starego elfa spoglądały na nią przyjaźnie, a pozostała dwójka uśmiechała się wprost, pokrzepiającymi uśmiechami. Dziewczynie zaświtało, że Amakia przedstawiła Tyriona jako kapłana, musiał mieć on więc podejście do tych spraw podobne do Iulusa.
- Wróżby są - po rozmowie lub samym spotkaniu z boskim avatarem - najbliższym kontaktem z bogami. Nie należy ich więc lekceważyć, jakkolwiek abstrakcyjne by się nie zdawały - poważnie rzekł Tyrion. - Bogowie zresztą nie odbierają nam wolnej woli, jedynie dają w ten sposób wskazówki bądź rady. Wspierają jednak tych, którzy decydują się za nimi podążać. Musisz bowiem wiedzieć, dziecko, że wypełniając swój los tu, na ziemi, pomagamy równocześnie naszym opiekunom walczyć z ich boskimi przeciwnikami - w ten zaś sposób z kolei, zapewniamy naszym duszom bezpieczne miejsce po śmierci. Wszystko ma swoją przyczynę i cel. Powiedz więc jakie wskazówki dali wam wasi bogowie - kogokolwiek wyznajecie - tu głos elfa zawisł w niemym pytaniu - i jak je intepretujesz?

- Wieszczka Meyaia mówiła w swojej przepowiedni częściowo tylko do mojej przyjaciółki, bardki Sorg, która jednak razem z nami podąża do Pyłów. A mówiła tak - Tua wytężyła pamięć chcąc jak najdokładniej oddać treść wróżby.
Cytat:
"Twój los związany z losem wielu i los wielu zależy od twego. Bardem będąc gonisz opowieści, lecz teraz to opowieść cię dogania, wplatając w swoje strofy twe imię i życie twoich bliskich. Zapłata terminu zbliża się wielkimi krokami, każdy zaś unurzany jest w krwi i magii. Gwiazda połączy się z księżycem, słońce i gwiazdy zetrą się z czarnym blaskiem odwróconej nocy, zaś pancerna rękawica chwyci wagę ślepego boga, by wymierzyć sprawiedliwość, która od dawna czeka na wymierzenie... Pięć mrocznych pieśni w pięć stron świata śpiewają uwięzione dusze, choć to nie ich głos rozbije w proch czarne kamienie... Pięć piecz... "

- pieczęci? Na tym się urwało.
Po chwili danej elfom na zastanowienie sama zaczęła wyjaśniać co ona sądzi o tej przepowiedni:
- Nie wiem co bogowie mieli na myśli mówiąc o zapłacie i unurzaniu w krwi i magii... Magii zaczęłam się uczyć, ale nie mam na rękach krwi ludzi innych od tych co na mnie napadli - powiedziała nieco drżącym głosem - Gwiazda... Sorg ma wytatuowaną gwiazdę na policzku - po tym łatwo ją rozpoznać, a księżyc? Może ma coś wspólnego z tym symbolem z herbu przodków Helfdana? Może są sobie przeznaczeni - skrzywiła się na tą myśl. Nie życzyłaby tego bardce - ale może to chodzi tylko o to, ze wspólnie walczyć będą. Słońce i gwiazdy... Czarny blask odwróconej nocy... Nie wiem co to ma być. Może my i ci pragnący powrotu Urgula? Dalsza część to chyba o Iulusie Manorianie, a końcówka... Skoro tych dusz jest więcej to nie chodzi o duszę nekromaty, wiec może były one jakoś zapieczętowane jeszcze przez niego i uwięzione na ziemi cierpią? Wiadomo coś o czymś takim? - zapytała kończąc swoją interpretację tej przepowiedni. Zaraz jednak dodała - Ale to ja tak tylko ją odczytuję, może inni moi towarzysze inaczej, może widzą w tym więcej, nie wiem...
- Hm... skoro to była wróżba owej Sorg, możliwe że “zapłata terminu” odnosi się właśnie do jej osoby. Krew i magia... może chodzi o złożenie ofiary? ... - zaczęła głośno zastanawiać się Amakia, gdy nagle Tyrion zerwał się ze swego miejsca, a po chwili wrócił z gruba księgą w dłoni. Otworzywszy ją na jednej z pierwszych stron odwrócił ją do gości. Pokrywały ją misterne, barwne ilustracje boskich symboli.

- Skoro część o bogach jest dla Ciebie najjaśniejsza zacznijmy od niej. Ta droga wydaje się słuszna - rzekł elf. - Wagę Ślepego Boga i pancerną rękawicę już macie - wskazał na Iulusa i Raydgasta, potem zaś na znaki ich bogów.



Rękawica może się również odnosić do Helma... ale waga na pewno nie do Kelemvora, bo to Torm jest zwany Ślepym Bogiem - dumał dalej Tyrion. - Idąc tym tropem słońce to Lathander, księżyc - Corellon Larethian - położył dłoń na piersiach, zapewne dotykając ukrytego pod szatą symbolu stwórcy elfów. - Problemem stają się gwiazdy... mogą odnosić się do Selune lub Mystry. - wskazywał kolejne symbole.



Nie ma to, moim zdaniem, wielkiego znaczenia, gdyż Mystra jest dzieckiem Selune. Natomiast w takim układzie odwrócona noc... - spochmurniał - jednoznacznie wskazuje siostrę Księżycowej Dziewicy... Shar - odwrócił kartkę na symbole złych bóstw.



To tylko jedna z interpretacji. Przepowiednie zawsze są wieloznaczne i warto wziąć pod uwagę wszystkie możliwości, zwłaszcza jeśli się na siebie nakładają - zatrzasnął z hukiem księgę. - Odniesienie gwiazd i księżyca do bardki i rodu Elten’vel może być równie słuszne, a połączenie rękawicy i wagi - bardziej dosłowne, jak wymierzenie przez was kary owemu Stickowi i wspólna walka. Odwrócona noc... - tu wyraźnie się zaciął.
- Zaćmienie księżyca? - podsunął Ymiel.
- Możliwe... Levelion pełen jest zaś spętanych magią dusz.
- Co jednak z pięcioma stronami świata? Macie jakieś sugestie? - Amakia zwróciła się do gości.

Tua pokręciła głową: Może to ma mieć coś wspólnego z pięcioma miastami Królestwa? - powiedziała jedyne co przyszło jej na myśl. Spojrzała z nadzieją na towarzyszy. Może im coś więcej mówi ten fragment przepowiedni?

Tymczasem paladyn wziął jedno z piór które przyniesiono dla Tui i w milczeniu zaczął rysować linie na mapie. Kreska po kresce łączył siedziby pięciu najważniejszych elfich rodów Levielionu, tworząc pięcioramienną gwiazdę, pentagramem też zwaną. Nieciekawy to symbol i złowieszczy, zwłaszcza w Pyłach. Centrum tej gwiazdy stanowił centralny plac miasta. Raydgast spojrzał na mapę mówiąc cicho.- No to mamy kolejne miejsca do sprawdzenia.
Czarodziejka z zaciekawieniem spoglądała na to, co z mapą wyrabiał paladyn. To chyba tu w moim śnie znajduje się stos elfich czaszek, stos, który nas przywoływał, który patrzył na nas... - powiedziała wskazując na główny plac miasta.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 17-12-2010 o 08:25.
Nightcrawler jest offline  
Stary 16-12-2010, 12:12   #87
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Milczący do tej pory Laure odchrząknął, a gdy elfowie spojrzeli na niego powiedział:
- Może oprócz przepowiedni przytoczymy to czego dowiedzieliśmy się ze zdobytych przez nas listów. Jeden z nich odnaleźliśmy w Zapomnianej Fortecy, dawnej siedzibie Hardana zwanego Szalonym - przerwał na chwilę przyglądając się czy Starszyźnie nazwa coś mówi. Ci wzruszyli tylko ramionami - każdemu znane były imiona bohaterów wojny. - miejscu które z jakiegoś powodu upodobały sobie drowy - być może jako punkt kontaktowy; choć coś mi mówi że nie tylko, bowiem dla kilku osób każdy inny zakątek w tak słabo zaludnionym kraju byłby równie dobrym miejscem do ukrycia. Chyba że mrok tam się gnieżdżący ich tak przyciągał - złe nutki zagrały w jego głosie.

Cytat:
“Sprawy nasze wszelkie pomyślnie się układają, co przekazuję ci ku twemu i swemu ukontentowaniu.
Orły na skale w spadającą gwiazdę się wpatrują, jej światłem zmamieni, a topór stępiony okryty jest płaszczem Pana Nocy. Ostrzeżeniom starszych nikt wiary nie da. Zadbamy by nadal śnili swój sen o pokoju, dufni w swą siłę i mądrość, a mali jak robactwo leśne w obliczu niezwyciężonego Pana.
Do rudej wiewiórki czarne już posłałem, by jej orzech skradły, lecz na wieści poczekać musim. Powodzenia nie wróżę, lecz i z porażki korzyść wyciągnąć możemy.
Klejnot naszego Pana na Jarmarku się pojawił i na północ podąża. Opieszałych ukarano, rysopis rozesłano. Wróż mój powiada, że sam na swe miejsce dotrze, więc troskać się nie trzeba.
Pieśniarz na wschód ruszył, orły zestrzelił, raporty regularnie przysyła, potrzebne nuty zdobył. W pyle i znoju odnajdzie klucz do księżycowych wrót, a miejsce pierwszego zwycięstwa Potężnego ponownie będzie świadkiem jego wiecznej mocy i chwały.”
- Skoro to drowi list, Pan Nocy odnosi się zapewne do Vhareauna, boga który lubuje się w posyłaniu swoich wyznawców na powierzchnię. Aczkolwiek nie wiem jaki mógłby mieć interes we wskrzeszeniu Urgula - chyba tylko wybicie nas wszystkich - rzekł Tyrion.
- A ten płaszcz? To tylko jakaś przenośnia czy może faktycznie wiadomo o czymś takim? – spytała Tua.
- Raczej przenośnia... lub jakiś czar, który wpływa na ludzi i odwraca uwagę rycerstwa od Levelionu - odparł elf.
- Albo też podstęp, zmyłka... tak jak ta “spadająca gwiazda”, to przecież w jednym zdaniu jest - dodał Ymiel.
- No a te orły... i ten topór schowany pod płaszczem... - dziewczyna głośno myślała - Może te orły na skale to Torma paladyni? W końcu mają ten swój Fort na Skale, prawda? A ten topór to byliby helmici z Twierdzą Topora! A jeśli tak to tormici zajęci są gwiazdą... może Sorg ściganiem? Topór stępiony... czyli helmici skłóceni może? Okryci płaszczem... To może tym właśnie zaklęciem zwiedzeni - wskazała na Tyriona nawiązując do jego tłumaczenia listu - albo podstępem zmamieni - drugą rękę zwróciła na Ymiela - jakoby drowy z podziemi wychodziły i atak na nas wszystkich planowały. Prawdopodobne to? - spytała na koniec zaskoczona tym, że układanka powoli zaczyna się rozwiązywać.
- “Spadająca gwiazda”? - zapytał ostrożnie Laure - czy w Królestwie nie spostrzeżono ostatnio problemów z magią? Bo nie sądzę by jedna Sorg była powodem dla którego zakon Torma miałby zostać “zmamiony”, szczególnie w świetle uwagi jaką poświęca sprawie Sticka. No i właśnie też “świecenie gwiazdy” podpowiada coś innego... “Potrzebne nuty zdobył” sugerowałyby znalezienie jakiegoś rozwiązania, może to wiąże się z tą pieśnią rozlegającą się z Levelionu? “W pyle i znoju” - czegokolwiek pieśniarz musiał lub będzie musiał się podjąć jest to zadanie niewdzięczne i mozolne - a zapewne nie dojdziemy co by to mogło być...
Zmarszczył brwi przypominając sobie coś jeszcze.
- To wyznawców Vhareauna - Aesdil spojrzał na Iulusa, który skinął mu głową w potwierdzeniu - znaleźliśmy w Fortecy, a tamtejsze miejsce nosi ślady wypaczającej żywe stworzenia magii. Może i tam udałoby się łatwiej rzucić taki mamiący czar, szczególnie że od dawna niesie się za Zapomnianą Fortecą odium miejsca przeklętego.
- Tormici mają w tej chwili dość problemów z orkami, nie potrzebują więcej zmartwień - skrzywił się Tyrion - Co do problemów z magią - nie mam pojęcia o czym mówisz. - spojrzał po towarzyszach, ci również pokręcili głowami.
- Zamek Haradana leży prawie pośrodku między obydwoma twierdzami, może coś w tym jest... - zadumał się Ymiel. - Choć drowom łatwiej byłoby to zrobić z własnych górskich kryjówek - i Podmrok ich tam wspomaga, i własne światynie.

- Czym są księżycowe wrota? - zapytał Aesdil - Z wymowy listu wynika że odnalezienie jakiegoś rodzaju “klucza” do tych wrót i najpewniej otwarcie ich będzie ...
- We śnie - wtrąciła się czarodziejka - którego pierwsza część już prorocza się okazała widzieliśmy jedne drzwi. Nie wiem czy to te księżycowe, ale symbol tego rody właśnie tam był, a księżyc przecież to przypomina... I dziwne to było nieco, ale... - Tua zastanowiła się czy powinna w ogóle wspominać taki szczegół, ale w końcu, w tych sprawach ważny może być każdy drobiazg - bo przyśniło nam się to w ogóle u wróża Henryczka i on był wtedy z nami w tym śnie i zdawało się, jakby nie chciał żebyśmy tam byli...
- Może więc należy odszukać siedzibę tego rodu w Levelionie i tam szukać tego upiora? - kombinował młodzik.
- Zło, które jakby mnie i Meave w naszym widzeniu przyciągało - odpowiedziała dziewczyna - to jednak na tym rynku było. Ale co innego ważnego za tymi drzwiami być może.
- Może. A może chodzi o to że to co przebywa … ma przebywać na tym głównym placu - poprawił się Aesdil - tam zostało uwolnione. Albo ten wróż który ukazał Wam drzwi chciał zwrócić Waszą uwagę na jakiś sekret, może … zaraz, dlaczego Urgul zaatakował Levelion jako pierwszy cel?
- Dla wiedzy i magii. Nie było w Królestwie bardziej zasobnego w nią miejsca, a elfy były jego najgroźniejszym oponentem. Tylko atak z zaskoczenia umożliwił mu zwycięstwo - ponuro odparła Amakia.
- Drzwi zaś mogą być symbolem - tajemnicy czy wiedzy; ale mogą istnieć realnie w posiadłości Elten’vel... a raczej w jej ruinach - dodał Ymiel.
- Nie ma możliwości by jakoś dowiedzieć się o tym czegoś więcej? Może jakieś ich zapiski...? - czarodziejka co prawda nie miała na to większych nadziei, ale spytać zawsze warto.
- Wszystko spłonęło w czasie wojny - rozłożył ręce Ymiel. - Ale do tego potrzeba by nam nie zapisków, a planu posiadłości i tyle. Natomiast istnienie w posiadłości ukrytego przejścia czy zaplombowanej komnaty jest całkiem prawdopodobne, zwłaszcza w przypadku tak bogatego rodu.
- Ale co wtedy? Wróż, z tego co Tuo mówisz, nie był spokojny w pobliżu tego miejsca... - elf odwrócił się do Tui po potwierdzenie, która skinęła głową w odpowiedzi.
- Kto wie... Może znajdować się tam zarówno broń przeciw Urgulowi, jak i wspomagająca go... lub po prostu coś, co pragnie zostać odnalezione. W przypadku rodowych broni wysyłanie magicznych sygnałów nie było by niezwykłe - odparł Ymiel.
- Broń wspomagająca Urgula chyba nie wysyłałaby sygnałów do nas? Chyba, że... Będzie mogła nas... unieszkodliwić, kiedy już ją odnajdziemy, prawda? – dopytywała dziewczyna.
- I vice versa - uśmiechnął się Ymiel. - Masz jednak rację, bardziej prawdopodobne jest wezwanie od sprzymierzeńca niż wroga. Z drugiej strony jednak jesli jesteście tymi, którzy staną w opozycji do nekromanty lepiej zniszczyć was jak najwcześniej. Albo wykorzystać jako katalizatory jego zmartwychwstania. Może to była by owa “zapłąta terminu krwią i magią”? - elf najwyraźniej lubił zagadki i szukanie odpowiedzi z każdej możliwej strony.
- Miałoby to większy sens gdyby Sorg lub ktoś inny z nas był po stronie nekromanty czy też upiora - potrząsnął głową chłopak - Powiedziałbym raczej że postać Sorg jest ważna z poszukiwaniach Sticka - tego który miał za zadanie obudzić upiora - i kto wie czy jeszcze żyje - dodał Laure po namyśle - zaś powstrzymanie go będzie … niebezpieczne, tak jakby same Pyły nie były wyzwaniem...

- A jeszcze jedno... - Tua była skoncentrowana, coś jeszcze jej się przypomniało - u wróża Henryczka dowiedzieliśmy się, że wcześniej, w poprzednim roku byli tam jeszcze inni elfowie i przyjaciel Meave, Hourun... Tylko, że jeden z tych elfów miał podobno pierścień z tym samym symbolem, z herbu tego rodu... To stąd wyruszyli? I... to nie był chyba ten sam pierścień, prawda? - spytała pytająco po starszyźnie i swoich towarzyszach. Czuła się już zdezorientowana. Za dużo niewiadomych.
- Może Helfdan stąd miał ten pierścień? Zabił elfa i ten, tego... - Aesdil nagle zaczerwienił się i urwał wątek. Tyrion i Amakia spojrzeli na niego podejrzliwie, a Ymiel rzekł sarkastycznie.
- Miło wiedzieć, że masz takie zaufanie do swego towarzysza. Niestety musze cię rozczarować - wnuczka Hi’liela widziała pierścień rodu Vel’te’nel, który nosił jeden z towarzyszy Houruna. Są bardzo podobne, bo obydwa rody wywodzą się z jednego przodka i często się koligaciły.
- Ten “mój towarzysz” nie dalej jak wczoraj niespodziewanie postanowił wracać do Twierdzy Topora choć wybierał się do Pyłów - rzekł Aesdil spokojnie - Bogowie jedni wiedzą dlaczego jego droga wiedzie przez Atmeeil, skoro to w przeciwnym kierunku. A na zwykłe pytanie skąd wziął pierścień milczał jak zaklęty. Więc może i moje zaufanie przez to miało prawo ucierpieć.
- Czy to też był jeden z tych pięciu potężnych rodów mieszkających w Levelionie? – zapytała czarodziejka przerywając dyskusję o zaufaniu.
- Tak, drugi co do potęgi po Elten’vel. Przynajmniej sami o sobie tak myśleli. Zdziwiłem się bardzo widząc jego potomka w tych okolicach.
- A czy on również do Levelionu wraz z innymi podążył?
- I dlaczego byli u wróża … Hi’liela? Zwłaszcza że było to w poprzednim roku?
- Szukali odpowiedzi tak jak wy. A raczej Hourun szukał, pozostałych zaś zwerbował już wcześniej, nie wiem w jakich okolicznościach - mruknął Tyrion.
- Chodziło właśnie o Pyły? - spytał Laure - Więc już wcześniej pojawiły się jakieś niepokojące sygnały?
- Niespecjalnie - wymijająco odparł elfi kapłan.

- Był jeszcze jeden list - Laure spojrzał na Tuę - jego treść wydobył z kolei właśnie tropiciel, w Podkosach, wiosce niedaleko Zapomnianej Fortecy - wyjaśnił i zastanowił się czy rozwinąć temat, zrezygnował jednak, zamiast tego powiedział co go swego czasu nurtowało - Przez chwilę zastanawiałem się czy ten list nie miał zostać odnaleziony, bowiem pozostawiono go przy zamordowanym kupcu, jednak oba się uzupełniają, więc chyba można założyć jego prawdziwość. W każdym bądź razie treść brzmiała następująco:

Cytat:
“Do Levelonu najemnik posłany, w pieczęć Potężnego wyposażon. Bać się nie musicie, że samopas poszedł. Pieśń i miecz go prowadzą, a obcy najemny lepszy niż niejeden tutejszy, bo strachu nie zna, jeno chciwość go gna. Mocy jego i wiedzy się nie bójcie, imion naszych nie zna. Usiecze się go potem i tyle. Starym elfom ani śni się swe skarby sprzedawać - załatw złodzieja niegildiowego, co do dworów w Wilczym Lesie włamać się zdolny będzie. W dowód zaufania przekażę ci skrawek duszy Potężnego, jak tylko odzyskać się nam go uda. O księżycowym pierścieniu nadal nie wiem nic. Możnemu nic nie mów, z sobie wiadomych źródeł wiem, że konszachty z Upadłymi ma, co zgubę na nas niechybnie przywiodą.”
- Czym może być ta “pieczęć Potężnego”? Wiadomo, by Urgul zostawił po sobie jakąś pieczęć? - zapytała Tua.
- Pieczęcią może być coś co miało umożliwić Stickowi bezpieczne - mniej lub bardziej - przywołanie upiora, może jakiś symbol odstraszający go by ten nie zabił go z miejsca? A może faktycznie Urgul posługiwał się jakąś specjalną pieczęcią? - Aesdil zwrócił się z pytaniem do Starszyzny - A ostatni fragment sugeruje że istnieją dwie frakcje, spiski czy organizacje - czy przez Upadłych drowy należy rozumieć? Mowa jest też o skrawku duszy … zapewne Urgula. Więc to nie ten miał posłużyć do przywołania upiora.
- Też uważam, że “pieczęć” do przepustka do Levelionu. Może osobisty artefakt nekromanty, który sprawia, że nieumarli rozpoznają go jako swego stwórcę? - zamyślił się Ymiel. - Cóż... gdyby to pisał elf, “upadli” nie pozostawialiby wątpliwości. Bez znajomości nadawcy jednak, może chodzić o jakichkolwiek zdrajców czy wyrzutków.
- Niepokoi mnie, że jeden z kamieni tak łatwo wydostał się z kryjówki - Amakia zabębniła nerwowo palcami po blacie. - Co prawda zawieźliście do do Elethieny... jednak czy był on jedynym...?
- Założyć trzeba że nie. Tak będzie bezpieczniej - powiedział Laure. - Jeszcze jedno - mowa jest o jakimś jasnowidzu: “Wróż mój powiada, że sam na swe miejsce dotrze, więc troskać się nie trzeba.” Za bardzo zwracacie uwagę na przepowiednie by wzmiankę o nim ignorować. Co jeśli jest w stanie wyczuć zagrożenie z naszej strony?
- Będziecie musieli z tym żyć - wzruszył ramionami Ymiel. - Chyba że znacie czary blokujące jasnowidzenie; choć zapewne i tak już na to za późno.

Laure przypomniał sobie o przedmiotach znalezionych w Fortecy. Zastanawiał się przez chwilę nie wiedząc czy to ważne, ale że zbyt często w tej rozmowie padały pojęcia o których wcześniej nie słyszał wzruszył w duchu ramionami i wciągnął z plecaka plik pergaminów z różnymi rysunkami. Przejrzał je i pokazał odrysowaną pieczęć z podziemi Fortecy - i tamtejszej świątyni.
- Czy mówi Wam coś taki symbol? - zapytał. Starszyzna w milczeniu przekazywała sobie rysunek, po czym Ymiel rzekł:
- Wydaje mi się, że... na pewno to drowie... była kiedyś... hm... musiałbym spytać Velie’la... ale... chyba to znak organizacji... szpiegowskiej lub kupieckiej - co zresztą na jedno wychodzi - hm... Jakoś tak.
- Dziękuję. Przydałoby się dowiedzieć więcej o tej organizacji ale może to poczekać.

Paladyn przysłuchiwał się tej rozmowie od dłuższego czasu i spojrzał po zebranych. Następnie wstał i skłonił się starszyźnie elfów mówiąc.- Obawiam się, że w dalszej dyspucie moja osoba nie będzie ni pomocna, ni potrzebna. - Następnie kontynuował.- Kwestie magii, mistyki i wróżb nie są tym w czym obeznani są rycerze Zakonu. Jeżeli pozwolicie, oddalę się by zająć się przygotowaniami do dalszej podróży. Z całego serca dziękuję za udzieloną już pomoc.
Spojrzał na kapłana dodając.- Iulusie, mapę zostawiam twej pieczy. Być może będzie jeszcze potrzebna. Jeśli jeszcze jakieś ważne sprawy ustalicie, to proszę byś mnie poinformował o tym.- spojrzał w kierunku najemnika dodając.- Herso, ty zostajesz czy idziesz?
- Zostaję - po chwili namysłu odparł mężczyzna. Amakia zaś rzekła:
- Myślę, że debatowaliśmy wystarczająco długo. Przerwa przyda się nam wszystkim na odsapnięcie i przemyślenie dotychczasowych wniosków. Zapraszam na obiad, a po południu możemy kontynuować rozmowę.

Tua skinęła głową. Chętnie by teraz odpoczęła. Przez natłok informacji szumiało jej w głowie. Zamiast czuć się uspokojona, ze zagadka zaczyna się rozwiązywać, ona raczej czuła się zdezorientowana.
- Ostatnie pytanie - powiedział spokojnie Aesdil - Wspomniałaś pani o złodziejach. Coś w rodzaju: “Złodzieje nie zadają pytań, rycerze zaś wiedzą co potrzeba i jedynie uzupełniają tu zapasy.” Skradziono Wam coś cennego?
- Nie o to chodziło. Po prostu nikt nie afiszuje się z takimi “wycieczkami” - odparła Amakia.

Laure podszedł do Ymiela i przekazał mu skopiowane listy - w tym również listy w języku drowów jak i tłumaczenie dokonane dzięki Rozumieniu języków, wspominając że nie jest go do końca pewien wobec mnogich wątpliwości co do poszczególnych słów. Na odwrocie każdego zaznaczył okoliczności w których dane pismo zostało zdobyte.
- Dziękuję - stary elf wydawał się lekko zaskoczony osobliwym prezentem. - Widzę, że czeka nas długa noc...

Laure podszedł wreszcie do Tui i uśmiechnął się do niej.
- Czy ja jeden mam wrażenie że pytań nie ubywa, a wręcz mnożą się niczym króliki?
Dziewczyna westchnęła. Czuła się już zmęczona. Potarła skronie:
- Moje pytania póki co wszystkie pouciekały. Za dużo naraz nowości. Muszę to sobie wszystko przemyśleć i poukładać - odpowiedziała z nieco przepraszajacą miną.
Bard pokiwał głową.
- Masz rację - nie tyle pytania się mnożą, co odpowiedzi nie są do końca jasne i pewne, a interpretacji może być tyle ile tylko wymyślimy - skrzywił się niechętnie, ale zaraz uśmiechnął - Byłaś dzielna, zwłaszcza w rozmowie z Tyrionem - powiedział na tyle cicho by elfowie tego nie usłyszeli - A chyba właśnie wzmianka o przepowiedniach była tym co przechyliło szalę na naszą stronę...
Tua się roześmiała na wzmiankę o jej dzielności:
- Nie tyle dzielna co po prostu rozzłoszczona - odpowiedziała równie cicho. Teraz, po tym jak kapłan tak wiele wniósł w ich interpretacji przepowiedni nie czuła już tej samej złości. - Nic dziwnego, że to wieszczenia ich do nas przekonały. Sami mówili, że tylko dzięki łasce bogów można coś w Pyłach zdziałac, a przez jej brak... - zawiesiła głos spoglądając na Tyriona.
- Czasami to jedno i to samo - roześmiał się Aesdil i zaraz spoważniał, słysząc ostatnie słowa Tui. Odwrócił głowę nie komentując ich, nie miał serca powiedzieć dziewczynie że nie podoba mu się to że przeżycie w Pyłach tak bardzo wydaje się uzależnione od przychylności bogów. Osobiście wolał sobie poradzić nie kłopocząc ich prośbami o uwagę. - Ciekawe jak tam będzie... - rzucił.
Zamyślona czarodziejka wzruszyła ramionami. Jasne, że ciekawe, ale z drugiej strony... Chyba jednak nie aż tak by chciec to sprawdzic. A mimo to podążają tam...
- Jeszcze tylko kilka dekadni. - Jej słowa zabrzmiały niemalże jak wyrok.
- Poradzimy sobie, musimy się tylko jak najlepiej przygotować, Tuo - uśmiechnął się - A teraz odpocznijmy i zjedzmy coś. Dalsza rozmowa nie będzie wcale łatwiejsza...
Dziewczyna zgodziła się z elfem. Kiszki zaczynały grac jej marsza...

Starszyzna pożegnała się uprzejmie i zniknęła w głębi budynku. Maeve nadal nie wracała, ale nad odchodnym Amakia zapewniła Tuę, że dopilnuje by młoda kobieta bezpiecznie wróciła do gospody. Cała grupa ruszyła więc w stronę Smoczego Kwiatu i tylko strażnicy, dzięki interwencji Aesdila u bram dyskretnie towarzyszący im po mieście, ujmowali przechadzce nieco uroku.
 
Lynka jest offline  
Stary 16-12-2010, 13:35   #88
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Sorg wjeżdżając do Atmeeil czuła jak zaciska jej się gardło ze wzruszenia. To było elfie miasto. Tyle wspomnień z dzieciństwa jej się nasunęło na myśl, tyle przeżyć, twarze wujostwa i kuzynów przeleciany jej przed oczami, tak jak te które pokazywała im driada. Przesuwała wzrokiem po budowlach, po uliczkach, po twarzach, które przesuwały się wraz z ich posuwaniem się naprzód. Uśmiechnęła się na widok biegnących dzieci, a kiedy przystanęły aby im się przyjrzeć Sorg nieznacznie uniosła dłoń i kiwnęła nią do nich w geście powitania. Rozglądała się po mieście z uwagą. To było elfie miasto, jednak jakże różne od tego w którym ona się wychowała. Nie słuchała uważnie rozmowy ze strażnikami, zagubiona w swoich myślach. Kiedy współtowarzysze ruszyli w kierunku karczmy skierowała tam również kroki Skat. Zsiadła z konia i zanim ruszyła z pozostałymi w kierunku karczmy o dźwięcznej nazwie “Smoczy Kwiat” najpierw rozkulbaczyła Skat i zajęła się jej oporządzeniem. Wyczesała porządnie jej grzywę i boki zgrzebłem, podsypała jej jadła i napoiła ją, jak zwykle przy tym z nią rozmawiając. Zerkała też raz po raz w stronę koni Helfdana myśląc: “Jednak nie pojechał do Twierdzy, jest tutaj. Czyżby na nas czekał? Czy zdecydował się pojechać z nami do Pyłów? Może jest w karczmie, może czeka w środku. Ciekawe czy rozmawiał ze Starszyzną? Ciekawe czy okazał im szacunek, czy tak jak w rozmowie ze mną był butny i arogancki? Czy podzieli się z nami swoją wiedzą, czy tez odjedzie bez słowa? A może jednak przemyślał sprawę i nie zostawi nas.” Dużo było tych pytań, dużo myśli a odpowiedzi żadnej, bo jak na nie znaleźć odpowiedź, kiedy właściciela koni nie było w pobliżu? Kiedy już Skat była oporządzona, napojona i przeżuwała swoje jadło dziewczyna wzięła swój bagaż i ruszyła do karczmy. Wszedłszy do środka rozejrzała się z ciekawością po przytulnym wnętrzu. Tyle karczm ostatnio zwiedziła, tyle dróg przebyła jednak tutaj poczuła się jak w domu, ogarnęło ją wzruszenie i ciepło wnętrza. Skierowała swoje kroki w stronę stołu przy którym rozsiedli się już jej współtowarzysze i zajęła znajdujące się tam puste miejsce. Położyła swój bagaż pod nogami i z uśmiechem poprosiła karczmarza o pajdę chleba z masłem i dzbanek mleka. Nie była głodna, a wzruszenie zaciskało jej gardło, nie chciała więc nic więcej, na razie pomyślała, że tyle jej wystarczy. Popijała świeże mleko zagryzając chlebem i słuchała jednym uchem rozmów toczących się przy stole, większa uwagę skupiając na podziwianiu wnętrza karczmy. Kiedy gospodarz zaproponował im pokoje postanowiła tym razem skorzystać z pojedynczego, bez towarzystwa Tui i Meave a tym bardziej Kalela. Miała zamiar wziąć gorąca kąpiel i już chciała poprosić o balię i wodę do pokoju jak przyszło jej na myśl, że w takim mieście może przecież znajdować się łaźnia. Powstrzymała się więc i postanowiła najpierw rozejrzeć po mieście a potem zdecydować co dalej z kąpielą. Zostawiła swój bagaż w pokoju i zeszła do wspólnej izby, aby czekać wraz z towarzyszami na posłańca. Kiedy ten wreszcie nadszedł i wszyscy oprócz najemników postanowili iść na spotkanie ze starszyzną powiedziała na głos coś co nagle przyszło jej do głowy:
- Jeżeli pozwolicie, ja jednak zostanę w karczmie

Poczuła na sobie zdziwione spojrzenia współtowarzyszy, jednak nikt z nich nie sprzeciwił się jej decyzji, jedynie Kalel postanowił zostać wraz z nią w karczmie. Siedzieli we dwójkę więc przy stoliku i patrzyli na wychodzących. Siedziała obok milczącego chłopaka i zastanawiała się dlaczego właściwie nie poszła z innymi. Jej rozmyślanie przerwał wybuch śmiechu dochodzący z boku, gdzie przy drugim stole siedzieli towarzyszący im najemnicy. Dziewczyna z uwagą zaczęła im się przyglądać próbując sobie przypomnieć jak się nazywają i dopasować imiona do twarzy. Bez problemu rozpoznała starszego od Kalela o jakieś trzy-cztery lata - Kario. “To adorator Tui”, pomyślała uśmiechając się mimowolnie i przypominając sobie ile to nerw kosztował chłopak jej przyjaciółkę. Atoli jak zwykle siedział i ćmił swoją fajkę, tak jakby ona była jego nierozłączną współtowarzyszką podróży. Po niej Sorg skojarzyła sobie imię mężczyzny. Jej wzrok przesunął się na twarz kolejnego najemnika, widząc jego blizny pomyślała: “To Rado, tak chyba nazywali tego mężczyznę z bliznami.” Kiedy jej wzrok przesunął się na Grubego Kerstana, znów uśmiechnęła się mimo woli, nie był on gruby, a wprost przeciwnie był umięśnionym mężczyzną, więc przydomek “Gruby” współtowarzysze pewnie nadali mu złośliwie. Nie zastanawiając się długo nad tym co robi podniosła się i ruszyła w kierunku stołu przy którym siedzieli najemnicy. Za sobą usłyszała jeszcze syk Kalela i jego gwałtowny ruch.

Zamyślony chłopak nie zauważył jak Sorg przygląda się najemnikom. Jego myśli krążyły w okolicach Pyłów i tego co może go tam czekać. Wcześniej traktował wyprawę do nich niemalże jak wycieczkę - ot takie codzienne zajęcie, coś naturalnego. Teraz ogarnęły go wątpliwości, z jakiegoś powodu zagrożenie stało się namacalne, tak jakby siedziało obok niego przy stoliku. Gdy Sorg wstała aż podskoczył z wrażenia i zdekoncentrowany machnął ręką tak jakby chciał ją powstrzymać. Po chwili dotarło do niego, że przesiada się do sąsiedniego stolika, do najemników. Skrzywił się - nie miał o nich najlepszego zdania, lecz nie ruszył się za nią.
Tymczasem bardka zatrzymała się obok ich stolika i spytała:
- Mogę się przysiąść?
- Jasne, sikoreczko, wskakuj! - Atoli poklepał stołek obok siebie. - Kto by odmówił siedziska tak uroczej pannicy - wyszczerzył się, po czym na znak dobrych manier dmuchnął dymem w przeciwną stronę. - A ty sio, młody, konie oporządzić - machnął na Kalela. Chłopak wzruszył ramionami - zdanie Atolego nie obchodziło go, a na chwilę obecną wszystko było dopięte na ostatni guzik. Przyzwyczaił się już, że się go czepiają, więc nawet nie chciało mu się reagować. Ponownie zatopił się w myślach.

Bardka wsunęła się na wskazane miejsce po czym zerkając po twarzach najemników zwróciła się do Kario: - Spodobała ci się nasza Tua chyba co? - a gdy się zaczerwienił i spuścił głowę, zwróciła twarz w stronę Atolia i rzekła: - Kalel jest ze mną jeżeli nie chcecie aby tu siedział z nami to posiedzi obok.
- Nie bój się, mała, wilce go tu nie zjedzą, nie musisz go tak pilnować
- zaśmiał się Atoli. - Ale jak tam sobie chcesz.
- Ej... wole pilnować, bo jeszcze mi go ktoś porwie - zaśmiała się dziewczyna. - Napijecie się piwa? Ja stawiam - dodała sięgając po monetę.
- Jak stawia to nie odmawiam - zarymował kulawo Atoli i ryknął na właściciela o piwo. Elf skrzywił się nieznacznie, ale po dłuższej chwili postawił na stoliku spory garniec i kubki. Widać nieźle się naszukał przedmiotów, które nie pękły by w mocarnych łapach najemników.
- O widzę, że rymy potrafisz odnaleźć Atoli... prawda? To może i balladę byś umiał ułożyć? Taką na ten przykład by się dziewczynie spodobała? - spytała z ciekawością Sorg zerkając na sąsiada.
- A co, pewnie że bym umieł. Chociaż ja to nić, Ra....eeee...- najemnik zerknął na Rado i zacukał się wyraźnie - ...znaczy się, na mnie to i bez piosnek dziewuchy lecą. Jest na co, nie? - na dowód podwinął koszulę i napiął mięśnie. A bicepsy miał słuszne.
- Mogę dotknąć? - spytała bardka patrząc na prezentowane bicepsy.
- A juści - wyszczerzył się najemnik, podsuwając bardce rękę pod nos.
Podniosła dłoń i pomacała najemnika po bicepsie mówiąc równocześnie: - Siny z ciebie mężczyzna. Chłop na schwał.
- No ba!
- Jesteś najsilniejszy z was wszystkich? Czy któryś z twoich towarzyszy dałby ci radę w siłowaniu na rękę? Tak patrząc na was to myślę, że może Kerstan jest silniejszy od ciebie, pewnie by cię pokonał co?
- dopytywała się dalej bardka z ciekawością.
- Eee... - mina Atolego nieco zrzedła. - Nooo...
- No “eee”, no ‘‘eee’’, powiedz laseczce kto najsilniejszy
- zarechotał tubalnie Kerstan, rozpryskując kropekli piwa po obrusie.
- Wszyscy jesteście silni... pewnie nikt wam nie podskoczy co? Pewnie dlatego jedziecie z nami do Pyłów? Pewnie dlatego was wybrał Raydgast, bo jesteście najsilniejsi - rozważała na głos bardka przesuwając wzrokiem po najemnikach.
- Y, oczywiście, tak, jasne - Atoli spojrzał po kompanach i wszyscy zgodnie ryknęli śmiechem, nawet Kario.
- Ech... wyśmiewacie się ze mnie, a ja chciałam z wami porozmawiać, bo jakoś do tej pory nie miałam okazji.. Nie będę wam przeszkadzać, miłej zabawy... - westchnęła Sorg zrezygnowana i zaczęła się podnosić, po czym zerknęła na Kario - Wiesz dziewczyny lubią ballady, jestem bardką jak ładnie poprosisz mogę ci jakąś ułożyć dla wybranki- nie dodała jakiej wybranki tylko puściła do chłopaka oczko. Ten zaczerwienił się, spojrzał w bok i wymamrotał:
- Wolę sam. Słysząc to Sorg skinęła mu głową, bo jak woli to przecie narzucać mu się nie będzie, a może on zdolny chłopak tylko po prostu nieśmiały.
- No już, już, dzierlatko, nie ma potrzeby humorów robić - dobrodusznie rzekł Atoli. - Śmiejem się, bo nas nie paladyn najmował, a jakaś jego dziesiętniczka. On jeno kasę wypłacił i kierunek wskazał, nie pytając nawet kto my zacz, choć to i dobrze. Widać wielką estymą ową Brittę darzył. Więcej nas było, ale... krrrr! - tu wymownie przejechał ręką po gardle.
Wybiliście się? Jak... krrrr? - dopytywała się bardka siadając spowrotem i powtarzając gest Atoliego.
- E nie no, my swoich śród obcych nie ruszamy - obruszył się Kerstan, a Atoli dodał - To babsko nas do magicznej wieży powiodło a tam było po... poczwar z Otchłani rodem było pare i ubiło Nipa, a trzem naszym z Helfdanem walczyć kazała i ich wszystkich zmógł.
- Aaaaaa... ta lodowata panienka co tak tropiciela w paski pokrajała? Oooo... to tam też jakieś potwory były? Ja myślałam, że tylko z nią walczyliście i zdziwiona byłam, że tylu walecznych i silnych mężczyzn z jedną niewiastą sobie rady nie dało. - rzekła w zamyśleniu Sorg.
- E nie, rozdzieliła nas i zamurowała kur... eee.. kura jedna- zająknął się Atoli. - Ale czy to jej były potwory czy nie, to kto by się tam wyznał. Helfdan i pozostali zostali przy koniach, a co to czterech chłopa na jednego maga jak ich z zaskoczenia weźmie? Póki żelazem nie pomacasz to niewiele poradzisz.

A to wy tylko żelazem machacie? Żaden z was nie umie inaczej się bronić? -dopytywała się dalej bardka zerkając na najemników - Ja trochę czarować umiem, żelazem gorzej władam, no może teraz troszkę lepiej jak mnie paladyn szkoli. Ale się uczę, bo wiecie, nie wiem co w tych Pyłach mi się przyda, a może te lekcje właśnie na dobre mi wyjdą. Jeszcze może poproszę to i strzelać lepiej mnie nauczy. - dziewczyna zerknęła na najemników czekając na ich odpowiedź.
- Każdy trening się przyda - mądrym tonem rzekł Atoli, ku niezadowoleniu właściciela wytrzepując popiół na podłogę i nabijając ponownie fajkę. - My też se na boczku ćwiczymy. A w łuku czy kuszy to cię może Herso podszkolić, jest w tym na prawdę niezły. Wróbla w locie trafia... zazwyczaj. - dokończył ze śmiechem i zaciągnął się głęboko.
-Myślicie, że mnie podszkoli? Nie będzie to dla niego kłopot? Porozmawiacie z nim? Nie każdy przepada za szkoleniem innych, a niektórzy uważają, że jak jestem dziewczyna to nie warto. Wiecie jak to mężczyźni, “sikoreczki”, “baba to do garnków i dzieci pilnować” i takie tam uważają, że tylko do jednego możemy się przydać. Nie to co wy... porozmawiacie, nie obmacujecie, nie obłapiacie, nie ciągniecie w krzaki czy tez do namiotu aby was grzać czy cuś. - rzekła dziewczyna przesuwając wzrokiem po twarzach najemników.
- Wiesz, bardka, my też byśmy woleli baby w garach niźli w walce - mruknał Rado. - Ale jak która już się w świat wybrała, to i o własne cztery nadobne potrafi zadbać. To nie ma co strzępić ozora po próżnicy i do garów pchać. Choć na popasach baba przy kuchni by się przydała - łypnął na nią z wyraźną aluzją w głosie. - A pod pierzynę każda się nada, czy łuk czy patelnię na codzień dzierży. Jeno ta pierwsza więcej hartu ma to siłę ciągnąć nie przystoi, bo potem zamiast plecy chronić w boju, to sztylet w nie wrazi. Zapamiętaj sobie, dziewuszko, na trakcie bardzo nierozważnie jest wrogów sobie robić, a w jednej grupie tym bardziej - zakończył.
- Ja wam chętnie mogę przy tych garach pomóc na postojach... tylko nie wiem czy potem, ktoś z was to zje. Nawet w domu już mnie gonili od tych garów. Jakoś tak, albo przesolę, albo garnek spalę jak nad balladą się zadumam. Ale chrustu mogę nanosić chętnie jak chcecie. No chyba, że któryś z was jest cierpliwy i podszkoli mnie w kucharzeniu. - rzekła Sorg uśmiechając się do mężczyzn.
- Lepiej ty już, panna, przy bardowaniu ostań - wśród śmiechów wywołanych samokrytyką dziewczyny rzekł Kerstan - bo sraczka w podróży to żadna atrakcja, zwłaszcza jak dupa do krzaka przymarza.
- No toć ja wiem, temu się w te gary nie pcham, nie temu, że nie chce pomóc, czy nosa zadzieram czy cuś... Jak będę potrzebna to chętnie pomogę. - rzekła bardka z zapałem.

- Czemu zgodziliście się wziąć udział w tej wyprawie? Nikt podobno z tych Pyłów nie wrócił, nas namawiali, abyśmy zawrócili, bo tam zło. Czemu więc sami dobrowolnie tam podążacie? - spytała bardka z uwagą przyglądając się twarzom mężczyzn siedzących dookoła stołu.
- Wiesz, sikoreczko, bo to było tak. Jak żeśmy się najmowali to było, ze za zbiegiem i szpiegiem jedziemy, jeno się straż cyka. To i łatwe się zdawało - no bo pewnie już trup z niego został - i się obłowić przy okazji, bo łupy dla nas miały być. A jak kto szkodzi Królestwu to i naszym interesom szkodzi - Alto powiał z nienacka patriotyzmem. - A teraz to... - wzruszył ramionami i wypuścił kilka kółek z dymu.
- I nie zostawicie nas jak tam w razie czego do walki dojdzie? Jak myślicie, ten plan paladyna, co przy nim taka wielka kłótnia wybuchła to dobry plan? Nie znam się na strategii, zawsze do tej pory po prostu działaliśmy, jak jakieś niebezpieczeństwo nas spotkało. Wy jesteście bardziej w tym chyba obeznani. - zadawała kolejne pytania dziewczyna.
- A gdzie mielibyśmy niby pójść, hę? - obraził się Atoli. - Toć wiadomo, że w kupie bezpieczniej, a jak się rozleziemy to nas wybiorą jak ryby z saka i tyla. Tego planu to po prawdzie nie pamiętam, tak się darli - podrapał się po głowie i cmoknął fajkę - ale jak się jedzie to wiadomo: wozy do środka, magowie z tyłu albo na wozach, strzelcy po bokach i z zada, zbrojni przód i boki jak starczy. Jak cię kto z zaatakuje to nie ma czasu przestawiać się wte i wewte, żeby se w tyłek strzały, albo miecza nie wrazić. A konno w kupie to już zupełnie z mobilnością dupa. Tak samo jak ci wóz podpalą, gdy się w ogonie wlecze, albo wierzchowce ustrzelą. Jak biją to trza działać, nie myśleć. A jak trza uciekać, to i wozy tarasować drogi nie mogą. Im więcej luda w karawanie tym bardziej każdy znać swoje miejsce musi, co by drugiemu nie zawadzać i swoją robotę robić.
- Czyli wy najlepiej jak jedziecie na przodzie, bo wy zbrojni prawda?-próbowała ogarnąć te informacje bardka. - I nie gniewaj się za to pytanie czy nas nie zostawicie. Tak mi się nasunęło, bo przecież tropiciel mimo iż podróżowaliście razem odszedł -starała się udobruchać Atoliego. Popatrzyła na dzbaniec piwa i spytała - Chcecie jeszcze? Co prawda dużo kasy nie mam, ale na piwo mi jeszcze starczy - dodała z uśmiechem.
- Nie gniewamy, każdy chce żyć, to lepiej zawczasu wiedzieć na czym się stoi. Skubać cię nie będziemy, pośpiewaj nam lepiej - udobruchany Atoli zmierzwił Sorg włosy. - Co do szyku zaś, Herso i Kario do tyłu się jeno nadają, bo z każdej odległości trafią. Paladyn swój chłop jak na paladyna - w walce nas nie zostawił, jak śmieci na żer nie rzucił i sam nie zwiał, jeno w bój poprowadził; dzięki niemu żyjemy, ale na co dzień to dowódca z niego jak z wołowej dupy. Tropiciel lepiej gadał, ale... - wzruszył bezradnie ramionami.
To może ja wam coś zagram... tylko poczekajcie przyniosę instrument, dobrze? spytała podrywając się na równe nogi.
- Pewnie - uśmiechnął się Atoli, a gdy Sorg pobiegła przynieść lutnię, Kerstan wyszczerzył się i trącił kompana w bok.
- Lubi cie, sikorka jedna.
- E, pff
- prychnął Atoli, chowając błyszczące oczy za kłębem dymu. - Podpytać nas jeno chciała.
- Ta, jasne. A gęba to ci się szczerzy jak psu do kiełbasy
- parsknął Kerstan i jął dogadywać kompanowi.

Sorg niczym wicher wpadła do pokoju, chwyciła lutnię w jedną rękę flet w drugą i pędem zbiegła po schodach. Hm... co by tu wam zaśpiewać... może... może... to...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ZdrrrsrsvNM[/MEDIA]

Skończywszy z uśmiechem zapytała: I jak? Podobało wam się?
- Jasna sprawa. Miodny masz głosik - uśmiechnął się Atoli. - Drugi bard by się zdał, to byśmy se wieczorkiem potańcowali, co? - pochylił się w jej stronę.
- No jest drugi... Laure przecie bard. A potańcować czemu by nie? To może być ostatnia okazja kiedy potańcować będziem mogli, więc jak namówisz Złocisztego coby nam przygrał ja chętnie z tobą zatańcuje - odparła dziewczyna z uśmiechem - No chyba, ze ja do grania a jakaś elfia dziewczyna do tańcowania, to też wam zagram
- Jaaa? - mężczyźnie zrzedła mina. - E.... ty go poproś. Tylko grać ma, nie tańcować! A śpiczastych dziewek nam nie trza, wy starczycie. Ta starsza ruda, Maeve - ściszył głos - to Rado ma do niej ciągoty Może byś ten... też ją na tańce namówiła. Tylko niech go nie zagryzie, bo to spokojny chłop.
- Jam też szpiczasta...
- odparła mu Sorg odsłaniając ucho. - A Mevkę mogę poprosić, ale nie wiem czy będzie chciała tańcować. A że temperament ma dziewczyna, to nie jestem pewna czy jak on spokojny to ona dla niego - odparła szeptem bardka
- Tyś spiczasta, ale nasza spiczasta - wykazał się elastycznością Kerstan i na dowód sympatii huknął bardkę w plecy aż zadudniło.
- Te, te, łapy precz! - obruszył się Atoli. - Bo nam sikorkę uszkodzisz - wyjaśnił pośpiesznie, bardziej na użytek Sorg niż towarzysza. - To jesteśmy umówieni- oznajmił radośnie i rzucił okiem na zewnątrz, jakby sprawdzając czy się już przypadkiem nie ciemni.
- Yhmmmmmmmmm - pokiwała głową dziewczyna - Jak Laure zgodzi się nam zagrać.
- A co ma się nie zgodzić, to jego praca
- prychnął Kerstan.
- Ale tu pracować nie przyjechał, więc jak nie będzie chciał to przecież nikt z nas go nie zmusi. Często wam grał w czasie waszej podróży? - spytała z ciekawością.
- Ani raza - burknął Kerstan. - Ale wyjący chłop to żadna atrakcja, ty lepiej śpiewasz. Zresztą ważne, żeby do tańca umiał pobrzdąkać, paszcze może zawarzeć, straty nie będzie.
- No jako bard to przecie umie. Tylko pytanie czy zechce
- zaczęła się zastanawiać Sorg na głos.
Atoli wzruszył ramionami. - Jak nie zechce to sami pośpiewamy do wtóru. Szpiczaste humorzaste nam zabawy psuć nie będą - wydmuchał dym i wyszczerzył się radośnie do Sorg.
- To jesteśmy umówieni, a teraz chyba se po mieście trochę połażę. Pa - pomachała im ręką i odwracając się do Kalela spytała - Idziemy w miasto?
Słowa Sorg wyrwały Kalela z zamyślenia. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na bardkę i najemników. Po chwili dotarł do niego sens pytania, więc kiwnął głową i wstał z ławy. -Jestem gotów. Idziemy.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 16-12-2010, 20:50   #89
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Wałach stąpał ospale brnął w śniegu. Manorian jechał zgodnie z ustanowionym szykiem jednak, opatulony płaszczem, z obliczem skrytym pod kapturem zdawał się nie zwracać na nikogo i nic uwagi. Jakby nagle znalazł się sam na wąskiej ścieżce prowadzącej do elfiego miasta. Zatopiony w myślach jeździec dawał się nieść koniowi, który chyba tylko z lenistwa człapał kopytami równo z innymi wierzchowcami. Gdzieś snuły się wozy wraz z jego własnym.
Kapłan ie miał zbytnio ochoty na rozmowy. Miał do siebie żal. Wierzył, że uda mu się wyjaśnić jego punkt widzenia Helfdanowi, albo zagrać na jego ambicji, tak by półelf wykazał choć trochę więcej inicjatywy. Wyszło jednak zupełnie na odwrót i Iulus czuł się winny. Winny, że drużyna straciła wprawnego tropiciela, a on sam mimo wszystko - towarzysza, z którym podróżował przez to Królestwo.

Starał się odrzucić jednak z myśli obraz tropiciela i na sucho przeanalizować ich ostatnia kłótnie. Spojrzeć na nią z boku. Widział swoje błędy, swoje haniebne uniesienie ale jednocześnie dostrzegał zapalczywość i krótkowzroczność półelfa. Nie mógł już nic na to poradzić. Jedyne co zostawało to nie popełnić już więcej tych samych błędów.
Z tymi przemyśleniami dotarł do elfiego miasta.

Atmeeil było cudowne, misterne i prawie kruche. Przynajmniej dla kapłana było niczym zamarznięta, szklana rzeźba. Dla przywykłego do kamiennych murów twierdz Manoriana było ono swoiście mistyczne i efemeryczne. Dziwiła i fascynowała go niepraktyczność - a może raczej nieludzki pragmatyzm budowli - mimo to jego umysł od razu dostrzegł potencjał obronny szklanych wież i murów obronnych. Co by nie powiedzieć o mieście, mimo swej ulotnej aury przetrwało zapewne wiele wieków, wszak elfy słyneły z długowieczności i na pewno dbały o swój dom. Szczególnie, zważywszy na to jak blisko zdawało się stąd do Pyłów.

Stanął u boku Aesdila i spoglądał w bramę jak urzeczony. Widząc jednak kręcących się w pobliżu strażników, zmartwił się nieznacznie. Nie dość że zapewne wszyscy nie będą mieli swobody w poruszaniu się po mieście, widać jeszcze na wstępie wzbudzili podejrzliwość. Nie było na to rady. Pogodzony z tą myślą ruszył do miasta.

Niestety podejrzliwość wróciła do nich czkawką i znów, o zgrozo, rozsierdziła Iulusa. Dyskusja ze starszyzną, a zwłaszcza butnym ichnim kapłanem sprawiała, że miał dość. Wiedział już, że błędem było stosowanie ludzkich dyplomatycznych konwenansów i nadzieja iż jego święty symbol pomoże w przekonaniu ich o tym, że drużyna ma tylko dobro na uwadze. Rozumiał też poniekąd Tyriona, tak jak poniekąd rozumiał Helfdana. Po swej wypowiedzi zamilkł więc spijając słowa z ust elfów i próbując poukładać sobie to wszystko w głowie. Dużo jednak było wiadomości i pytań nowych. Większość jednak zadawali od razu jego towarzysze, Iulus więc siedział i rozmyślał, nad ich sytuacją. Z marazmu wyrwał go Raydgast, który postanowił opuścić zebranie. Z lekkim zdziwieniem, na ten nietakt i to ze strony dowódcy kompanii, Manorian przyjał mapy i obiecał trzymać nad nimi piecze. Szczęściem elfy również widać dość rozmów na ta chwilę miały i wszyscy na poczęstunek się udali.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 17-12-2010 o 00:09.
Nightcrawler jest offline  
Stary 17-12-2010, 15:27   #90
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Był święcie przekonany, że nigdy się do tego nie przyzwyczai. Codzienne wstawanie skoro świt i wypełnianie obowiązków, zawsze coś do roboty. Bycie giermkiem było żmudne, pełne niekończących się zajęć. Kalel trochę przesadzał, póki co nie było tego aż tak dużo, lecz dla kogoś przyzwyczajonego do wypełniania obowiązków wyłącznie wobec siebie jawiło się jako poważne utrudnienie. Jakoś sobie poradził z trzymaniem języka za zębami i nawet słówko narzekań mu się nie wymsknęło.
Nie wszystko było jednak nie po jego myśli, a plusów było zdecydowanie więcej niż minusów. Z czego wcale nie małym była możliwość treningu walki na miecze. Pierwsze treningi, czyli trenowanie ramion, niekończące się powtarzanie ruchów aż do omdlenia mięśni dały się Kalelowi we znaki. Jednak z czasem, dość nieoczekiwanie dla siebie samego odnalazł w sobie upodobanie do wymachiwania żelastwem, tym bardziej że paladyn okazał się wymagającym lecz dobrym nauczycielem.
Treningi z czasem się komplikowały, Kalel poznawał nowe techniki uderzeń i bloków, tak jak i nowe sposoby wylewania z siebie wiader potu. Nabierał też coraz większego szacunku do paladyna, który nigdy nie wydawał się zmęczony i to pomimo tego, że treningi prowadził również z Sorg. Ten facet był nie do zdarcia.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że giermkowanie, które przynajmniej z początku zdawało się Kalelowi żartem, zaczęło nabierać dla niego sensu. Uporządkowało chaos w jego myślach i pozwoliło skupić się na jednym. Na dodatek zyskiwał nowe umiejętności - coś mu mówiło że walka na miecze bywa przydatna w tych ciężkich czasach.
Dzięki codzienym, nowym mu zajęciom czas szybko minął i w końcu dotarli do zapierającej dech w piersiach osady elfów.

**********

Kalel bardzo się ucieszył z tego, że Sorg wyszła z karczmy i zabrała go ze sobą. Nie znajdował dla siebie ostatnio nigdzie miejsca i możliwość przebywania z bardką sam na sam bardzo mu odpowiadała. Rozglądał się ciekawie dookoła, aż w końcu nie wytrzymał i zapytał. Pochodzisz z takiego miejsca jak to? Coś ci się tutaj przypomina?
- Z podobnego, nie całkiem takiego samego. - rozejrzała się w około i zatoczyła dłonią kółko mówiąc - Mieszkańcy, sam zobacz, mieszkają tu same elfy... no może jak się uważniej przyjrzymy spotkamy też półelfa takiego jak ja jestem. Ale jednak w większości są tu elfy tak jak i tam skąd ja pochodzę. Mój wujo i kuzynostwo są elfami tylko ja byłam półelfką. Wychowywali mnie wujostwo po tym jak matka odeszła. Chodź! Połazimy może coś ciekawego uda mi się ci pokazać! - bardka z uśmiechem pociągnęła Kalela trzymając go za rękę. - Byłeś już kiedyś w elfim mieście?
Kalel pokręcił głową Nigdy wcześniej. Zanim się spotkaliśmy dużo nie podróżowałem, dopiero co opuściłem dom. Później trochę w karawanie handlowej. Niewiele wiem o świecie Chłopak zerkał na przyjaciółkę ciekawie przypominając sobie o jej podróżach ze Stickiem Z tego co mówiłaś, to Ty niezły kawałek świata objechałaś
E... tam od razu świata, po Królestwie się włóczyliśmy. W sumie tam gdzie on chciał i gdzie mogłam skorzystać powiększając swoją wiedzę jako bard. Chciałbyś coś konkretnego zobaczyć tu w tym mieście? - spytała zerkając na idącego koło niej chłopaka.
Nie mam pojęcia roześmiał się Kalel. Ty będziesz najlepiej wiedziała, więc oddaję się w Twoje ręce. Choć gdyby to było połączone ze wspinaczką i obejrzeniem miasta z góry, to byłoby dobrze
- To może na jakieś drzewo się wdrapiemy i stamtąd sobie popatrzysz z góry?
- zerknęła jednak niepewnie na jego rękę.
Kalel pomachał ręką - Zobacz, wszystko w porządku Roześmiał się. - Chodźmy na to drzewo - prowadź
- Wiesz co? To może... może najpierw zaprowadzę cię jeszcze gdzieś. Jest zima... na zewnątrz jest śnieg, ale myślę, że tam gdzie Cię zabiorę będzie... niespodzianka
- roześmiała się i pociągnęła Kalela za sobą rozglądając się z uwagą za miejscem, które chciała mu pokazać. Kiedy była już pewna, że udało jej się odnaleźć to czego szukała, zatrzymała się okrążyła Kalela i zasłoniła mu oczy rękoma - Nie podglądaj dobrze?
Kalel chociaż próbował zobaczyć cokolwiek, niestety nie dał rady. Dłonie Sorg zasłaniały wszystko. W końcu przestał próbować, uśmiechnął się i pozwolił przyjaciółce prowadzić się tam gdzie tylko zechce. Wiedział, że jest w dobrych rękach.
Sorg prowadziła go po woli i kiedy już byli u celu odsłoniła mu oczy mówiąc: - Wiedziałam, że gdzieś tu musi być! Sam zobacz!

[MEDIA]http://www.oczka-wodne.com/ogrody/ogrod_wodny.jpg[/MEDIA]

- I jak? - dopytwyała się rozglądając się po ogrodzie.
Widoki jakie pokazała Kalelowi Sorg były nie dość, że piękne, to podziałały na niego uspokajająco. Spacer wśród zieleni rozluźnił i dał nową energię. Myśli łotrzyka oderwały się w końcu od codziennych trosk i poszybowały ku niebu, ku szybującym na nim obłokom, które układały mu się w kształty... ponętne. Zaczerwienił się zerkając na Sorg ciesząc się jednocześnie, że nie wie o czym myśli. - Ślicznie jest tutaj, bardzo mi się podoba i cieszę się że mi to pokazałaś. Skąd wiedziałaś o tym miejscu? Rozglądał się z zachwytem po ogrodzie.
- U nas były takie ogrody, miałam nadzieję, że i tutaj znajdę. - odpowiedziała bardka ciesząc się, że i Kalelowi podoba się to co oglądali. - Idziemy poszukać tego wielkiego drzewa, z którego będziemy mogli popatrzeć w dół na miasto?
Jasne że tak Kalel już był gotowy by lecieć dalej. W ogrodach mu się bardzo spodobało, ale przecież lepiej będzie szczycie najwyższego drzewa i zobaczyć jak to wszystko wygląda z lotu ptaka. Spojrzał z ciekawością na Sorg i zadał pytanie - Skąd wiesz na które drzewo wejść?
- No nie wiem... poszukamy? -odparła Sorg idąc przed siebie i rozglądając się w około. - Kalel! Może to?! - wyrwał jej sie okrzyk i pokazała chłopakowi palcem o które drzewo jej chodzi.

Kalel ocenił wysokość drzewa - Potężne, ale czy będzie wystarczająco wysokie by ujrzeć z niego całe miasto? Nie czekał jednak na odpowiedź i niecierpliwie zaczął się wspinać. To znaczy spróbował, gdyż niemal natychmiast omsknęła mu się ręka i zleciał z wysokości niemal dwóch metrów. - W porządku, w porządku - nic mi się nie stało! zawołał do Sorg. Niezgrabnie podniósł się z ziemi tylko odrobinę stękając i tym razem uważniej przyjrzał się drodze, która miała poprowadzić go na szczyt. Sorg, twoja kolej, ty prowadź
Bardce mina zrzedła jak usłyszła propozycję Kalela, tym bardziej jak sobie przypomniała, że chwilę wcześniej łomotnął o ziemię. Jednak minęła go i powoli zaczęła wspinać się na drzewo w myślach sobie powtarzając. “Aby tylko nie zlecieć, jeszcze kawałek... abym tylko nie zleciała.” Wspięła się na pierwszy konar na jakim się jej udało usiąść i zerknęła na dół - Ja już! Teraz ty właź!
Kalel z podziwem przyglądał się wspinającej się Sorg Bardzo ładnie! Doskonale Ci idzie! Dopingował nie mogąc oderwać oczu od bardzki. Gdy znalazła się już na bezpiecznym miejscu ruszył za nią. Tym razem szło mu sprawniej, tak że po chwili był już wyżej do przyjaciółki. Nie przestawał się wspinać, aż poczuł, że gałęzie się pod nim uginają. “Chyba za wysoko polazłem” - nagle dotarło do niego. Chwycił się mocniej, zerknął za siebie i widząc, że Sorg zatrzymała się niżej odetchnął. Kiedy wreszcie udało im się ulokować bezpiecznie. Siedzieli koło siebie i pokazywali sobie palcami co ciekawsze widoki. - Spójrz Kalel tam chyba jest łaźnia! Idziemy sprawdzić i skorzystać? - spytała w pewnym momencie dziewczyna pokazując chłopakowi to o czym mówiła.
Kalel po raz ostatni spojrzał w dół, na miasto i kiwnął głową. Po chwili zdał sobie sprawę, że Sorg go nie widzi więc potwierdził - Jestem za! Kąpiel mi się przyda Ostożnie zeszli z drzewa i po chwili skierowali swe kroki w kierunku ogrodu-łaźni.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172