Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-01-2015, 10:55   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie dało się ukryć, że wieści o poprzednikach nie były zbyt optymistyczne. Tamta grupka, przynajmniej jeśli chodziło o wykonywane profesje, wyglądała na dość... sprawną. Czy równie doświadczoną, to trudno było ocenić, ale skoro oni nie zdołali dotrzeć na miejsce, to trzeba się było poważnie zastanowić nad tym, jakie środki bezpieczeństwa przedsięwziąć. Bo że coś było nie tak, to było jasne. No ale skoro już się zgodził, nie wypadało się wycofywać. Nie mówiąc już o tym, że pozostali również wyglądali na zdecydowanych.

Dokończywszy piwo Elianar poszedł spać.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-01-2015, 13:27   #22
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gamuudge na słowa Urdaka zrobił filozoficzną minę i zaczął drapać się po brodzie.

- Gamuudge nie wie. Mosze dlatego, że Hanto to biedna wioska. Żarcie dla sześciu chłopa to dużo jak na biednych ludzi. Pewno nie chciał żebyście ich ogołocili z jedzenia. Gamuudge wie, Gamuudge sam z biednej wioski. Praca od świtu do zmierzchu na polu, dzień w dzień to samo. Każdy młody dawca imion myśli tylko jak by się wyrwać. Gamuudge i Kwamm - przyjaciel Gamuudge, też chcieli się wyrwać. Potem jak "Ponury Legion" przybył do wioski Kwamm wstąpić do Legionu. Legion to głupcy, którzy wszędzie widzą horrory. Gamuudge śmiać się z Kwamma i my się pobić. Ja dostać straszne lanie, ale na koniec rozkwasić mu nos.

Tu ork wstał gwałtownie chcąc zaprezentować jak wyprowadził zwycięski cios, niestety zawadził ręką o kufel piwa wylewając zawartość na Urdaka.
Wyraźnie skruszony zaczął przepraszać.

- Gamuudge niezdara. Ja przepraszać. Nie gniewać się na Gamuudge.

Incydent z rozlanym piwem rozzłościł Urdaka tak, że z trudem się powstrzymywał z odpłaceniem Gamuudgowi. Ostatecznie jednak wszyscy, jedni w lepszych humorach, drudzy w gorszych rozeszli się do łóżek biorąc przykład z Elianara.

***


Rano obudził wszystkich Hrug, którego wcześniej obudzili stajenni. Stary ork nie mógł się doczekać wyruszenia na szlak. Ciężko znosił rozstanie z sawanną, jak to nomada.

- Wstawać lenie, wstawać! - wydzierał się po otwarciu drzwi pokoju.
- Ty wietrzniaku tesz, twoje szpargały już są na mule.

Mimo entuzjazmu orka reszta jego towarzyszy kategorycznie odmówiła wyruszenia w trasę bez śniadania. Zeszli na dół gdzie spotkali zmęczonego, ale zadowolonego Gellada. Elf już siedział przy śniadaniu. Gdy zjedli i uregulowali rachunki, powoli zaczęli wychodzić z karczmy. Hrug już czekał z mułem prowadzonym na postronku. Po opuszczeniu murów miejskich z twarzy szamana nie schodził uśmiech, był niemal równie radosny co Złoty Bluszcz. Kierowali się na wschód jak pokazywała otrzymana od Charboyyi mapa. Sawanna prażyła się w promieniach słońca, wyschnięte trawy chrzęściły po stopami i kopytami muła. W koło ani żywej duszy. Tak minął im pierwszy dzień. Na pierwszą wioskę natrafili dopiero dnia następnego po dość spokojnie spędzonej nocy. Niestety mieszkańcy powitali ich widłami i motykami i kazali się wynosić. Podróżnicy przyjęli to ze smutkiem ale i zrozumieniem. Wszak każdy mógł być naznaczony przez horrora. Ostrożność była jedyną bronią tych ludzi. Napełnić bukłaki i napoić muła pozwolono im dopiero w trzeciej z rzędu napotkanej wiosce. Ale nawet tam mógł wejść tylko jeden ze śmiałków.

Przez pierwsze kilka dni jedyne z czym się mierzyli była nieufność a czasem wrogość wieśniaków. odmiana przyszła czwartej nocy na sawannie. Na pół godziny przed świtem, podczas warty Hruga jego uszy wychwyciły dziwne pochrząkiwanie i szuranie.

- Budźta się coś idzie! - krzyknął do towarzyszy.

Wkrótce ujrzał sprawców nocnych hałasów. To była grupa pięciu ghuli szukających żeru.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 13-01-2015 o 21:26.
Ulli jest offline  
Stary 17-01-2015, 14:36   #23
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Szermierz wstał, przecierając oczy.
- Czego się drzesz? - burknął pod nosem. Nie był zadowolony, że go budzą. Na widok ghuli zmarszczył brwi, jakby nie do końca ufał swoim zmysłom. - Co za paskudy - wyjął miecz z pochwy, założył kapelusz i ruszył naprzód.

Zamachnął się od lewej na jednego z ghuli. Trafił... No jeśli trafieniem można nazwać ledwie widoczne draśnięcie skóry potwora. Natychmiast wyprowadził kolejny cios. Ostrze nie dosięgnęło celu. Jednak atak potwora również nie należał do udanych. Następny atak był największym błędem fechmistrza. Nie dość, że nie trafił, to naraził się w ten sposób na kontratak przeciwnika. Uderzenie nie było silne, ale jeszcze kilka takich ciosów mogłoby uniemożliwić mu dalszą walkę.

Rana zadana przez ghula chyba rozbudziła Savro, bo wyprowadził dwa szybkie ciosy, jednocześnie unikając ataków wroga. Pierwszy cios zranił go w ramię, a następne pchnięcie przebiło brzuch. Ostatni atak miał na celu odrąbanie głowy ghula, ale chybił. Na szczęście stary ork, jak i rozgadany wietrznika pomogli i zanim Savro zaatakował po raz kolejny, strzała przebiła gardło potwora. Walka wyglądała na skończoną. Wprawdzie obrażenia, których doznał był zbędne, ale ważne, że nikt nie doznał poważnych ran.

- Niezły poranny trening
- rzucił beztrosko, chowając miecz do pochwy. Nie chciał dać po sobie poznać, że walka sprawiła mu pewne problemy Na szczęście wszyscy byli zajęci walką, więc zapewne nie skupiali się na działaniach pozostałych w stopniu na tyle dużym, by ocenić ich zdolności. Do tego dostrzegł dym, więc szybko mógł zakończyć temat walki. - Widzicie? - wskazał na północ. - Ciekawe, co się tam dzieje?
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Saverock jest offline  
Stary 17-01-2015, 15:31   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Nawet nie dadzą się wyspać - mruknął pod nosem Elianar.
Ewentualne pretensje miał oczywiście nie do Hruga, tylko do ghuli, które zachowywały się tak, jakby nie wiedziały, że niektórzy chcieliby po prostu się wyspać. Całkowity brak wychowania.

Gość nie w porę gorszy od... czegoś tam.
Nieproszonych gości czasami można było przyjąć chlebem, solą i wodą, ale nie takich, którzy mieli najwyraźniej złe zamiary.

Cóż... okazało się, że ghule nie były zbyt łatwymi celami do eliminacji. Dwie strzały wpakowane w paskudę nie wystarczyły, by ją wykończyć. Co z tego, że potwór padł, skoro wnet się podniósł, ponownie gotowy do zapolowania na któregoś z obozowiczów.
Dopiero trzecia definitywnie pozbawiła ghule dziwacznego życia i posłała go na ziemię.

Trochę szczęścia, trochę umiejętności...
Z sześciu strzał pięć było celnych, jeden ghul został definitywnie unicestwiony, co w sumie dało wynik może nie dobry, ale znośny.

Oby następnym razem było lepiej, pomyślał. No i trzeba znów uzupełnić zapas strzał.

- Musimy to sprawdzić - powiedział, odrywając wzrok od pokonanych potworów. - Ale lepiej by było zrobić to ostrożnie.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-01-2015, 21:58   #25
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Drżenie całej podwały dachu rozkołysało hamak wietrzniaka na tyle mocno by od razu wyrwać go z przyjemnego snu o cieple słońca, słodkości miodu i bzyczeniu pszczół. Źródłem drgań była noga Hruga kopiąca zdecydowanie o belkę do której mały Dawca Imion przymocował posłanie.

- … szpargały są na mule – usłyszał tylko Bluszcz gdyż jego zmysł słuchu dopiero się budził.

Najwyraźniej sowi budzik się nie sprawdził. A raczej, nawet tak rozcieńczone wino poprzedniego wieczoru sprawiło, że Zwiadowca przekręcił się na drugi bok gdy gospodyni gniazda wróciła do domu. Za to niezadowolone pohukiwania wybudzonej z zasłużonego snu myśliwej połączone z kopaniem w słup zdało egzamin pobudkowy iście wyśmienicie.
W końcu przetarł oczy i zwinął ziewając swój hamak. Uniknął radośnie uderzenia ptasim skrzydłem i zleciał na dół sporadycznie zmieniając wysokość lotu w pionie z uwagi na pulsujące kleszcze kaca oplecione dookoła jego głowy. Zapach świeżo wypieczonego chleba i dopiero co zmielonych ziarn do trunku znanego jako kawa uderzyło go przyjemnie w wyczulony na wonie nos.
Taaaaaak, dzień zapowiadał się cudownie i przede wszystkim, nie padało! Pozwoliło to wietrzniakowi skupić się na otoczeniu i chłonąć docierające zewsząd bodźce aniżeli na dokuczaniu zaspanym i w pojedynczych przypadkach zarumienionym towarzyszom.

Po śniadaniu wytłoczyli się w końcu przed gospodę prosto w objęcia inicjatywy Hruga. Korzystając z radosnego humoru, oraz udostępnionej nawet takiemu osobnikowi balii z wodą, Bluszcz przysiadł na śmiesznym nakryciu głowy szamana relaksując się wschodzącym słońcem rozgrzewającym każdy odsłonięty kawałek skóry. Depresanci mogliby nazwać ich parą głupków ale wietrzniak podejrzewał że ork jako szaman o wiele bliżej niż inni duzi Dawcy Imion odbiera energię natury. Zastanawiał się więc, machając czasem radośnie nogami, a gdy znudziło mu się ogłowie szamana przesiadając się na muła (i na zmianę), czy Hrug tak jak on widzi życie.
Wystarczyło nieco skupić wzrok i spirale, węzły oraz zawijasy przenikające każdą żywą istotę mieniły się w różnych barwach. Bluszcz już za młodu odkrył że większość barw odpowiada nastrojom. Na przykład takie kwiaty na sawannie, młode dopiero co rosnące miały żywą intensywną barwę zawijasów, a stare które niedaleko mają do zwiędnięcia oplątane są wyblakłymi, a często noszącymi ślady „dziur” kolorami.

Wybudziło go nagłe zatrzymanie się muła. Widocznie przespał pół dnia bo słońce chyliło się już ku widnokręgowi, a poza Hrugiem i tym drugim poważnym orkiem nikogo nie było dookoła. Nim wietrzniak zaczął się martwić, co nie przychodziło szybko, wróciła pozostała dwójka oznajmiając że znaleźli miejsce na nocleg. Na miejscu okazało się że liczba podróżnych poza mułem wynosi sześć. Po prostu jeden (Bluszcz nie pamiętał imienia) został i rozpalał ognisko wyklinając na Pasje i Horrory gdyż z suchej trawy niewiele było pożytku jeśli chodzi o długość trzymania ognia. Hrug jednak był na tyle przezorny, a nie wyglądał, zabierając z Targu drewno na opał.
Po półciepłej kolacji i spokojnej nocy nastał dzień, który w żółtodziobim pod kątem przygód umyśle wietrzniaka zapisał się jako dzień wielkich porażek.

Wielkich ponieważ to Duzi po kolei wyrzucali ich z nieufnością z napotkanych wiosek. Bluszcz znów podróżował na mule co jakiś czas, a nawet często, wzbijając się do lotu bo przecież nie można bezczynnie siedzieć gdy krajobraz poza wioskami stawał się nudny. Wrodzona nadpobudliwość rasy sprawiała, że oczy i nozdrza małego Zwiadowcy wywracały się na drugą stronę poszukując tematu zaczepienia. Co ciekawe, żaden z podróżnych nie był na tyle rozmowny by wytrzymać wodospad tematów, który produkowały jego usta więc po kilku...
...dziesięciu próbach młodziak dał sobie spokój. Nie, nie było ciszej. Po prostu rozmawiał i komentował wszystko co naokoło. Albo sam ze sobą albo z owadami, których obecność dostrzegalna była wokół skupisk ochrzczonych mianem wiosek. Radość zaiskrzyła i szybko zgasła gdy okazało się, że bukłaki i muła napełnią w siole na tyle przychylnym by wpuścić najładniejszego z całej „paczki”. Bo co? Bo tak. Złoty Bluszcz pomimo ładnego imienia nie był brany pod uwagę bo toto za małe by unieść napełnione wodą worki oraz zmusić do posłuszeństwa muła.
Ghyr by to, jak mawiał troll który kumplował się z jego ojczulkiem.

Pierwsze ciekawe, no nie licząc melodycznego pierdzenia Hruga który to swą umiejętność przedstawił Bluszczowi i by przy okazji podnieść humor w kolejnym naprędce rozpostartym obozie, zdarzenie stało się tuż przed świtem.
Dnia... dnia... dnia następnego gdy Hrug trzymał ostatnią wartę.

Atakowały ich stwory. Dziwne, wychudzone. Miały takie iskrzące się oczy. I strasznie śmierdziały, znaczy, trupem ale rozsądek podpowiadał że trupy nie poruszają się. Tak. Zapach nie wyjaśniał dlaczego to coś zmierza w ich stronę. Nim wietrzniak rozważył wszystkie nasuwające się pytania wywiązała się walka. Cóż. Mógł chociaż zrewanżować swój brak siły umiejętnościami przemykania i pomagania tym co potrzebują.
Tak na dobrą sprawę to igiełki jak nazwał je łuczarz na Targu szyte z wietrzniackiego łuku nie robiły wrażenia na tych stworach. W zasadzie strzały i rany również nie. Jakby za cel obrały sobie wydrapanie każdej nieprzytwierdzonej bezpośrednio i na stałe do szkieletu, części z ich ciał.
W trakcie męczącej walki, dla niektórych bo wietrzniak radośnie śmigał bzycząc i czerpiąc uciechę z każdej strzały trafionej w istoty, Bluszcz stracił kilka strzał. Nie ważne było czy to jego czy czyjaś z drżeniem wwierciła się w śmierdzące mięcho. Coś co nie zgadzało się z naturalnym porządkiem wpajanym mu przez całą klanową społeczność nie mogło być dobre. Zwłaszcza, że te „cosie” chciały wyraźnie zrobić wszystkim krzywdę. Na szczęście nim pierwsze promienie słońca przebiły widnokręg ostatni z ghuli, jak je nazwał ktoś wyzywając bo spudłował, padł po strzale Zwiadowcy trafionym się w sumie przypadkowo w oko przez co ostatecznie mózg przestał funkcjonować. O ile takie stwory używały głowy do życia.

Gdy każdy chwilę odsapnął łapiąc oddech, poprawiając ubranie, czyszcząc oręż, słońce na dobre zadomowiło się wśród traw. Nos Bluszcza znów wymagał przewietrzenia więc im szybciej odejdą z tego pobojowiska tym lepiej.

Chociaż...

Mały zwiadowca nigdy nie widział tego typu stworów, o pająki, wielkie mrówki, skorpiony, szerszenie większe niczym połowa niego to tak, ale to? To było coś nowego, odrzucającego i zarazem interesującego. Teraz, gdy słońce odkryło wychudzone ciała w sposób który pozwalał policzyć kości żeber i nie tylko, ku zdziwieniu towarzyszy małą postać skakała z jednego trupa na drugiego.
Wsadzając przy tym palce w szczęki, dziwiąc się spiczastym zębom (dwa były nawet złote więc na pamiątkę/trofeum Bluszcz wziął sobie jeden bo i tak się ruszał), pazurom zamiast zwykłych palców u każdej ręki, wystającym z rozprutego brzucha flakom, a także poszarpanym kawałkom ubrania które sporadycznie wisiały na nagich ciałach.
Jednak nawet Bluszcz pomimo „wietrzenia się” krótkimi podlatywaniami szybko spasował nie mogąc wytrzymać smrodu zwiększonego z powodu wyprutych bebechów jednego ghula.

-Musimy to sprawdzić – słowa elfa dały okazję dla powietrznego zwiadowcy by wzniósł się wysoko w powietrze i rozpoczął „zwiad”. Polegający na uprzednim wietrzeniu nosa wykorzystując chwilową ułomność do wpatrywania się w dal.

Bezwietrzna pogoda niestety nie pozwoliła określić zapachów dochodzących z takiej dali (jak dla wietrzniaka), jednak plusem było to, że łatwiej było mu przeprowadzić rytuał. Zaciągnął się powietrzem z każdej strony świata i poza trawą i wilgocią ziemi (oraz odorem ghuli i potem kompanów) rozpoznał jeszcze kilka poznanych wczoraj kwiatów którym wymyślał własne nazwy. Gorzki płatek, Cierpiętnik, Polny rubin, Gryzinos. Do tego z radością powitał zapach jakiegoś gryzonia na południu.

- „Każdy gryzoń ma temat zapachowy, który jasno oznajmia że to co wąchasz to gryzoń. Po prostu. Wiesz to i tyle” jak mawia mamuśka, a ile myszy się nawąchałem, szkoda liczyć – mruknął rozpoznając swąd odchodów naziemnego gniazdownika, a potem zlatując nieco dalej niż śmierdzące i zatykające nos opary trupów.

Do czekających już na nową „przygodę” towarzyszy.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Smirrnov : 17-01-2015 o 23:21.
Smirrnov jest offline  
Stary 18-01-2015, 23:42   #26
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Alarm wyrwał Gellada z czegoś pomiędzy drzemką i snem. Elf już kilka lat temu nauczył się spędzać noc w takim stanie. Co prawda nie równało się to z prawdziwym odpoczynkiem, ale dawało sporą szansę na usłyszenie niebezpieczeństwa, zanim będzie za późno. W miarę sprawnie wydostał się z posłania i namiotu.

Złodziej niezaznajomiony z jakimikolwiek zasadami uczciwej walki (z resztą kto by takowe stosował w starciu z ghulami) okrążył całe zbiegowisko, ukrywając się przy kępce trawy w pobliżu walczących. Dobył jeden z wielu sztyletów poukrywanych w jego stroju i cisnął w stronę przeciwnika. Brak prawdziwego snu musiał spowodować, że broń świsnęła koło twarzy zjadacza zwłok, nawet nie zwracając na siebie jego uwagi. Gellad spodziewał się głupoty, ale nie aż takiej.

Drugi sztylet trafił w cel. Cios był na tyle mocny, że ghul zwalił się z nóg. Elf dla pewności przemknął do innego krzaka jednak i tym razem reakcji ze strony przeciwnika nie było. Kolejny rzut oznaczał kolejne trafienie, jednak nijak mające się do tego wcześniejszego. Teraz już nie bawiąc się w podchody, wyszedł z kryjówki i ruszył na stwora. Swą zbyt dużą pewność siebie przypłacił posłaniem sztyletu znów tuż obok głowy ghula.

Leahner uznał, że więcej noży szukać mu się nie będzie chciało i dobył jeden ze swych krótkich mieczy. Trupojad zajęty walką z kim innym nawet nie zauważył, gdy dopadł go cios. Może nie silny, ale z pewnością ostateczny.

– Naszą misją jest dostarczenie tych listów. Trzymajmy się tego. Po co samemu szukać sobie kłopotów? – powiedział elf po podniesieniu ostatniego ze swych sztyletów. Może i był kleptomanem, ale nie idiotą. Nie zamierzał ryzykować życiem dla jakiejś nędznej wioski, z której i tak nie będzie czego wynieść.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 20-01-2015, 14:19   #27
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Tereny miejskie były bezpieczne, przynajmniej w miarę, dawały takie poczucie, bezpieczeństwo, ład, prawa ustanowione przez Dawców Imion. Ludzie schowani za murami, za bramami, jak tylko wystawiali nosa poza nie, od razu się zmieniali, gaduły stawały się cichsze, milczki jeszcze bardziej, każdy się rozglądał czy nic na niego nie czyha. Ponieważ miejsca dzikie, te poza miastami, to już zupełnie inny świat, bestie mogące kryć się za każdym krzakiem, bandy nomadów lub rabusiów, nic dziwnego że sporo wiosek jest nie ufnych, wolą trzymać się swoich, których znają niż wpuszczać obcych. Ale na szczęście nie wszystkie takie są.
Na początku Urdak pilnował swoich rzeczy, “Złodziej to złodziej, przydatni, ale nigdy z nimi nic nie wiadomo.” tak uważał, ale po kilku dniach spędzonych z Gelladam trochę się rozluźnił, skoro do tej pory nic nie wywinął to raczej nie powinien, poza tym, gdzie by uciekł z fantami? Pozostawała jeszcze tylko kwestia nie zamykającej się, wypluwającej z siebie słowa, jadaczki Bluszcza. Te jego docinki, kawały które wylatywały z niego jakby nie rodziły się w głowię tylko od razu na języku, co prawda te jego zaciekawienie światem, nie pohamowana radość życia…… Tak, tego ostatniego Ork mu zazdrościł, jeśli jakaś rasa potrafiła wycisnąć życie jak cytrynę, to na pewno byli to wietrzniacy.
Podczas wędrówki zdążył przyzwyczaić się do członków ich grupy, do jednych bardziej, do innych mniej. Dzielił się swoimi przygodami, wyprawami łupieżczymi, i oczywiście wspominaniem karczemnych “przygód”. W tych momentach Łupieżca był bardziej rozluźniony wydawać by się mogło, ale tak na prawdę to on, jak to mówi Złoty Bluszcz, wcale nie jest zbyt poważny, jest po prostu dumnym przedstawicielem swej dyscypliny, który też potrafi się zabawić. Gdyby spędzili razem trochę więcej czasu…..

Ostatniej nocy trafiła mu się warta jako pierwszemu, gdy wszyscy udawali się na spoczynek, on wyjął kawałek drewna, i zaczął w nim dłubać swoimi narzędziami, robił tak co wieczór na swojej warcie.
- Ki diabeł. - skomentował krótko przed wczesną pobudkę.

Ghule, przeklęte ścierwa, pozostałości po hulance Horrorów. Walka nie należała do zbyt trudnych, chociaż też mogła by być i łatwiejsza. Pierwszy atak miał za zadanie wybadać przeciwnika, o ile taki stwór miał jakiś styl walki, dlatego skończyła się remisem. Przy drugim podejściu Urdak stwierdził że nie ma zamiaru bawić się z tym w ciuciubabkę, natarł szybko na stwora tnąc mieczem z prawej do lewej, poza poważniejszym zadrapaniem atak jednak nie odniósł większego skutku, ale to wystarczyło żeby stwór nie sięgnął go swoją łapą zakończoną szponami. I znów idąc za ciosem ork postanowił przeć do przodu, obrócił swój miecz w rękach i dźgnął udanie w nogę, skutek był natychmiastowy a cios na tyle silny że potwór nie był w stanie utrzymać równowagi i legł na ziemię. Łupieżca chciał to wykorzystać, i nadziać przeciwnika, lecz tym razem to on był szybszy, udało mu się podnieść, przez to miecz wbił się tylko w ziemię, ale chociaż strzała wypuszczona przez Łucznika go drasnęła. Tego było już za wiele, takie byle chuchro stawiało taki zacięty opór? Nie wyjmując miecza z ziemi, Urdak zmienił tylko chwyt, i ciął Ghula od dołu, z prawej do lewej, ten nie zdążył uniknąć ciosu, i skończył przepołowiony. Obie części upadając na ziemię rozdzieliły się a smród z jego truchła od razu uderzył orka w nozdrza.
- Ścierwa. - splunął na truchło.
Spojrzał za pozostałymi w stronę dymu.
- Nie wygląda na zbyt daleko. Co prawda raczej nie po drodze…. - podszedł do swojego plecaka i wyciągnął mapę - .... ale przydało by się to sprawdzić.
Nie interesowały go łupy, już najprawdopodobniej i tak zostały zrabowane.
- Nie wiem jak wy ale ja nie chciał bym mieć za plecami coś co mogło by nas najechać tylko dla tego że wcześniej tego nie sprawdziliśmy. Zrobimy tak. - zawołał gestem wszystkich do siebie, rozłożył mapę na ziemi i pokazywał - Jesteśmy gdzieś tu, wioska wydaje się być tutaj, mniej więcej ze dwa, może mniej, kilometry. Pójdziemy tędy, trochę na około, na północny zachód. Ty Bluszcz… - tu zrobił krótką pauzę, nie podobało mu się zlecać takiemu podrostkowi tak odpowiedzialnego zadania, w szczególności że ten podrostek był z takiej a nie innej rasy - … masz zadanie, odpowiedzialne więc nie schrzań go bo wszyscy możemy dołączyć do tych trupów. Polecisz do wioski na zwiad, ponoć jesteś Zwiadowcą, tylko tak żeby ewentualni napastnik cię nie zauważył. Wybadasz co i jak, kto napadł, kto przeżył, i czy kierują się w naszą stronę. Potem wracasz szybko do nas i opowiadasz. Zrozumiałeś? - kiedy wietrzniak z zadowoleniem że dostał ważne zadanie, i zapałem pokiwał głową, Urdak skierował znów wzrok na mapę - Spotkamy się tutaj, na zachód od wioski, około kilometra od niej.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 20-01-2015 o 14:23. Powód: literówka
Raist2 jest offline  
Stary 22-01-2015, 17:55   #28
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Bluszcz spojrzał na wyciągnięty w jego stronę paluch. Pod paznokciem zebrała się już spora warstwa piachu z podróży. Mina która temu jednak towarzyszyła od razu odganiała myśli od tak drobnych spraw.

-...masz zadanie, odpowiedzialne więc nie schrzań go bo wszyscy możemy dołączyć do tych trupów. Polecisz do wioski na zwiad …- reszta utonęła w wodospadzie myśli na temat powierzonego zadania.

Ma zadanie! On! W końcu ktoś docenił talent do bycia nielokalizowalnym nie tylko podczas rozmowy, ale również walki! Czuł jak adrenalina znów dzwoni mu w uszach. Poprawił gogle na oczach, wypiął dumnie pierś i nim Urdak dokończył zdanie o miejscu spotkania Bluszcz wystrzelił jak z procy w stronę niknącego już słupa dymu. Ot. I tyle go widzieli.

Po drodze jednak obudziła się jego mniej beztroska strona duszy. Wszakże odległość, błaha dla kogoś rozmiarów orka, gdyby miał skrzydła, dla Zwiadowcy była cóż. Problematyczna.
Owszem, potrafił błyskawicznie się przemieszczać wszak ścigał się nie jeden raz z owadami, ale długodystansowy sprint powietrzny strasznie męczył. W połowie drogi, dla postronnego obserwatora, wietrzniak zatrzymał się na krótki odpoczynek.
Dysząc po wysiłku przysiadł na wystającym polnym kamieniu, a korzystając z wiejącego już od kilku chwil wietrzyku wybadał węchem co się dzieje przed nim. Swąd spalenizny czuć było wyraźnie, tak samo jak zapach spalonego mięsa i włosów. Spojrzał jeszcze na bezchmurne niebo i trawy skąpane w słońcu poranka. Lekki chłód już znikł, a nocny przymrozek, częsty na takich otwartych terenach, ustąpił zamieniając drobne kryształki lodu na krople rosy. Młody wietrzniak wyszczerzył się do świata i krzyknął z zadowoleniem. Odpoczął i mógł ruszać znów w drogę.

Nim Bluszcz zmęczył się po raz drugi dotarł do nieznacznego obniżenia terenu. Rów wyżłobiony prawdopodobnie przez rzekę płynącą tędy jeszcze przed otwarciem kaerów tworzył niewielką kotlinkę. Nie była głęboka jednak sprzyjające warunki pozwoliły rozrosnąć się drzewom w liczbie dużo większej niż zwykle spotyka się na sawannie.
Nosiły one całkiem świeże ślady ścinania i łamania gałęzi. Zwiadowca jednak nie zatrzymywał się cały czas widząc przed oczyma pamięci brudny paluch orka i jego poważną (i przez to idealnie zabawną) minę zlecającą te zadanie. Śpiewny świergot ptaka gniazdującego w mijanych wcześniej drzewkach dobiegł końca gdy Bluszcz natrafił na źródło spalenizny unoszącej się wszem i wobec w powietrzu. Gryzącej nos ale na tyle przewianej by nie tłumiła do końca innych, delikatniejszych zapachów. Był to pas spalonych gałęzi, przy którym krzątali się zmarnowani i zmęczeni ludzie. Młody rozum wydedukował że to pewnie mieszkańcy domów znajdujących się za wypaloną przestrzenią (z perspektywy skrzydlacza). Przemykał chwilę pomiędzy sczerniałymi gałęziami wypatrując najbardziej przyjaznej twarzy do wypytania. Gdy już takową wypatrzył, omijając uprzednio spalony fragment o humanoidalnych kształtach, podleciał i zabzyczał skrzydłami by zwrócić na siebie nieco więcej uwagi.

-EJ! ...
- Eeeeej! - Bluszcz zrozumiał, że dla potrzeb komunikacji lepiej będzie gdy utrzyma się w jednym miejscu co poskutkowało „namierzeniem” go przez meżczyznę. Miał twarz wyglądającą na młodą jednak głębokie zmarszczki nieco postarzały mu czoło i poliki. Mógł mieć nie więcej niż trzydzieści kilka lat

-Ach... wietrzniak. Witaj, zwę się Justius.
- Wystarczy Bluszcz – odruchowo odpowiedział zwiadowca – Co to za miejsce?
- To co widzisz to wieś Dyniowy Padół. A właściwie to co z niej zostało.- jakby pod wpływem impulsu tworzącego lawiny śnieżne następne słowa wypłynęły strumieniem z ust Justiusa - W nocy przyszły te przeklęte ghule. Wiele ich było. Zbyt wiele jak na nas. Gdyby starszy wioski nie miał snu zesłanego przez Pasję, która kazała mu zgromadzić na obrzeżach wioski gałęzie i je podpalić gdy przyjdą potwory, pewnie wszyscy byśmy zginęli. I tak walka trwała całą noc. W końcu potwory przedarły się przez nasze dogasające umocnienia. Ludzie ginęli, ci którym udało się zabarykadować w domach, czekali na cud. I cud nastał. Wzeszło słońce. Ghule zabrały ciała zabitych i odeszły. - po potoku chłop odetchnął jakby wyznanie komuś obcemu pomogło mu uporządkować myśli
- Nas też coś zaatakowało przed jutrzenką, ale wszystko żeśmy powybijaaali! - fikołek wietrzniaka i entuzjazm wygładziły parę zmarszczek na czole Justiusa – To pewnie od was przyszli ale szli tam – Bluszcz pokazał palcem za siebie

- Jak ujawnił nasz myśliwy, który poszedł ich śladami ukryły się w jaskini w niewielkim wąwozie, którą wykorzystywaliśmy jako grobowiec. Czekają na noc. Jakby tego było mało skradły posążek Pasji. Starszy Rylgar twierdzi, że stanowił przedmiot wzorca wioski. Było wplecionych weń wiele wątków. Ja się zresztą na tym nie znam. Jeśli go nie odzyskamy to możemy się stąd zwijać. Sami i tak nie obronimy się gdy nadejdzie wieczór. -chłop wyraźnie posmutniał

-Cóż, część mojego zadania już wykonana, muszę tylko wrócić do reszty. Jest nas więcej ale nikomu nie mów – Zwiadowca puścił konspiracyjne oko do swojego rozmówcy – Nie bój się, może przekonam moich towarzyszy, że wy to też takie same stworzenia jak oni, i że często jedne ptaki pomagają innym dla wspólnej korzyści. Chyba każde z nas chciałoby spać w tej okolicy ze spokojem. Oooo! A może macie czynną studnie? Odświeżenie i inne rzeczy by nam się przydały bo zmierzamy baardzo daleko. Cóż. Muszę wrócić do towarzyszy ale oby do zobaczenia!

I nim wieśniak rozważył słowa małego wietrzniackiego zwiadowcy jego już nie było.

Te najważniejsze informacje udało się wspólnymi siłami wyciągnąć z roztrzepanego podlotka. Urdak już kipiał od złości i gdyby nie kilkukrotna interwencja Hruga już dawno twarz wietrzniaka spotkałaby się z drżącą pięścią orka.
Gdy już Bluszcz zdążył zagrać na strunach kończącej się cierpliwości towarzyszy oficjalnie przeprosił i dokończył opowieść bez ozdobnych (i dla wszystkich poza nim samym zbędnych) dodatków. Na samym końcu młodzieniec przeprosił Urdaka za doprowadzenie go do nadmiernej irytacji, a zapytany odpowiedział jak znalazł całą paczkę.

- Po zapachu. Hrug śmierdzi najmocniej ale i wam przydałaby się porządna kąpiel. - roześmiał się gdy trafił na dość czułą strunę szermierza. Przecież szarmancki przedstawiciel ludzi nie może być wytropiony po zapachu! Ork, muł, trol tak, ale nie Fechmistrz.
- No ale pozostaje sprawa posążka i tych guli.... no tych stworów. Pomagamy i może dadzą nam odświeżyć się przed dalszą podróżą czy śmierdzicie dalej? No i czy chcemy spać przez te kilka dni spokojnie? - Bluszcz popatrzył na zebranych dookoła niego. Siedział na mule i dostał zakaz latania przy rozmowach ale i tak bycie w centrum uwagi rekompensowało mu trochę tą stratę.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline  
Stary 22-01-2015, 21:15   #29
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Walka jak walka całkiem nieźle rozruszała jego niemłode już kości. Przygotowane w fetyszu zaklęcie całkiem nieźle sprawdzało się na te bezrozumne istoty. Tarcza kupiona za pieniądze Charboyyi także świetnie zdała egzamin parując raz groźny cios ghula. Bardziej niż o siebie, czy innych drużynników bał się o Rufusa, jak zdążył nazwać ich drużynowego muła. Świt przyniósł koniec walki i nowe pytania. Co było źródłem dymu wznoszącego się na północ od nich? Hruga akurat niewiele to obchodziło.

- Jaki zfiad, po co? Idźmy swoją drogą- łapał się za głowę ork. Był pewny, że niezdrowa ciekawość sprowadzi na nich tylko kłopoty. Niestety wietrzniak już poleciał. Czego się można było spodziewać po tak roztrzepanej istocie. Chociaż z drugiej strony wykonywał tylko polecenia Urdaka, a Urdak szef. Hrug musiał się z tym pogodzić.

Aby zabić czas podszedł do muła i wypakował jedną porcję suchego prowiantu. Z zawziętością zaczął przeżuwać porcję suszonego mięsa chcąc zajeść stres. Oczekiwanie ku niezadowoleniu Hruga przeciągało się.

- Co ten pokurcz tam robi tyle czasu? Pewnie go już dawno co zjadło. Toto ma fiu bździu w głowie. To jak idziemy?
Pod surowym spojrzeniem Urdaka zamilkł jednak momentalnie.

W końcu jego czekanie zostało nagrodzone. Wietrzniak wrócił cały i zdrowy co Hrug przyjął z lekkim zaskoczeniem. Jednak gadka Złotego Bluszcza na powrót wyprowadziła go z równowagi.

- Jaki zapaszek?! Że niby nie podoba ci się mój zapach. Pachnę jak menszczyzna nie jak jakaś wypacykowana podfruwajka. Nie potrzebuję wizyty w żadnej wsi a już na pewno nie w takiej atakowanej przez ghule. Do tego ten posążek pasji i magia. To nie skończy siem dobrze, ja wam mówiem.

Założył ręce na piersi i spojrzał krytycznie na swoich towarzyszy.
 
Ulli jest offline  
Stary 25-01-2015, 17:44   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Napadnięta wioska, banda ghuli, posążek Pasji.
Wszystko to brzmiało bardzo ciekawie, ale i dość niepokojąco. I chociaż to zdecydowanie nie zostali wysłani w celu pomagania każdemu, kto po drodze owej pomocy potrzebował, to jednak Elianar doszedł do wniosku, że warto zobaczyć, czy są w stanie jakoś zaradzić problemom mieszkańców Dyniowego Padołu.

- Przestańcie - zwrócił się do kompanów wymieniających poglądy na temat czystości i męskich zapachów.

- Uważan - zmienił temat - że warto tam zajrzeć. Moglibyśmy się zorientować, ile jest tych potworów. No i, być może, moglibyśmy się dowiedzieć, czy nie ma jakichś wieści o naszych poprzednikach. Może i oni odwiedzili tę wioskę.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172