Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-04-2017, 01:52   #111
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 2/3

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



Sypialne rozmowy





- Ale to nie tak. - Dawid odezwał się po chwili milczenia wpatrzony w swoje dłonie trzymające dłoń kolorowłosej gdy wysłuchał kolejnych rewelacji Yurin. Widocznie jakoś umiała czytać wspomnienia Summer podczas tego połączenia bo mówiła jak ktoś kto był przy rozmowie jego i Summer a może nawet więcej. Nie był pewny. W sumie nie było to aż tak istotne w tej chwili. Ważne było… W sumie miał w tej chwili mętlik w głowie. Tyle się działo! Tyle było nowych zdarzeń, odczuć, wiedzy, emocji, relacji, twarzy, że wydarzenia z wczoraj wydawały się stare, nieaktualne jak z jakiejś poprzedniej ery.


- Znaczy tak, tak, żeśmy rozmawiali z Summer. Ale to było wczoraj. Wczoraj wieczorem. Wieki temu. - powiedział wyjaśniająco i spojrzał na białogłową. - Tak mówiłem i tak chciałem zrobić. Taki miałem plan. Ale teraz… - wzruszył ramionami i trzymana dłoń Summer znów przykuła jego uwagę. Przesuwał po niej machinalnie palcami od nadgarstków do koniuszków palców.


- Rany Yurin. Wszystko się zmienia. Co chwila dowiadujemy się czegoś co wywraca wszystko do góry nogami. Jak się obudziłem sądziłem, że jesteśmy u nas i ktoś nam zrobił głupi kawał. Summer i reszta wydawała mi się ot jakąś tam laską i ofiara tego samego kawału. Potem okazało się, że jesteśmy wilkami i czekamy na przemianę. Jakoś tak wczoraj rano. Wieczorem okazało się, że jednak nie musimy czekać i razem z Summer możemy się zmieniać w wilki i nadal być sobą w środku a nie zwykłymi zwierzętami. Dziś rano wydostaliśmy się z domeny Taminy albo to ona nam dała odejść. Teraz okazało się, że mamy jeszcze trzecią formę pośrednią. A Tamina? Najpierw myślałem, że jakaś tam zwykła dziewczyna w lesie. Potem wyszło, że to demon i królowa magii a za siostrę ma rudą Morgi znaną z naszych legend. I to dokładnie ta sama laska co z tych legend a to, że to coś u nas z półtorej tysiąca czy tysiąc lat pewnie temu no ot, tak sobie na razie zostawię na boczku. Teraz okazało się, że to tyran i manipulator co własną siostrę potrafi poświęcić dla swoich celów i toczy wojnę ze swoim elfim ex czy jak to tam oni mają. Kumasz? - spojrzał znowu na rozmówczynię przerywając na chwilę swoją litanię. - Wy tu jesteście na stałe, ogarniacie milion rzeczy na sekundę więcej niż my odkąd się obudzilismy wczoraj rano w tutejszym Stonhenge. A my nie. Dla nas wszystko się zmienia w ciągłym kołowrocie. My się nawet zmieniamy. Nasza wiedza o nas samych. To i zmienia się nasz punkt widzenia, plany i decyzje. Teraz już nie jestem wcale taki pewny tego wszystkiego. Nie tak jak wczoraj. A co będzie jutro to w ogóle kosmos. - w końcu umilkł na dłuższą chwilę. Nie było takie proste zaplanować cokolwiek zwłaszcza na dłuższą metę. A wymienił dość skromną część tego co dotąd tu przeżyli i się dowiedzieli. Nawet licząc od wczorajszej rozmowy to była tego masa.


- Nie wiem Yurin. Dużo tego. Wszystkiego. Tyle się dzieje. Tyle nowych twarzy, pojawiają się i znikają. Coś mówią, coś robią potem tego nie ma. Jak Nasza. Spotkaliśmy się, walczyliśmy razem, w sumie przyprowadziła nas tutaj więc właściwie zawdzięczamy jej chyba życie a nawet nie zdążyliśmy pogadać i gdzieś śmigła. I tak ze wszystkim. Dużo tego. Trzeba było ściągnąć tu jakiegoś bystrzaka co to ogarnie ja to w sumie gary zmywam na zmywaku to wiesz… - Nowakowski znowu wzruszył ramionami. Podniósł głowę i chwilę błądził wzrokiem po ścianie. Drewniana. Całkiem inna niż standard w ich świecie do jakiego był przyzwyczajony. Sam nie wiedział czemu mu to przyszło do głowy.


- Nie wiem jak to się skończy Yurin. Ani dla mnie ani dla Summer. Nie wiem ile tu pociągniemy jak jesteśmy tak niedostosowani a tu widzę bardzo ciekawy moment dziejów nastał. Akurat by przemielić tego czy tamtego. - wzruszył tym razem głową wciąż wpatrzony we wzory w jakie układały się słoje drewna. Czuł w dłoniach dłoń kolorowłosej nawet jak na nią nie patrzył. Wiedział jaka jest. Zdążył ja poznać. Miałby ją zostawić? On chciał wrócić, ona nie. Tak było. Wczoraj. Jak jeszcze nie byli w pełni wilkami, jak nie jarzyli właściwie o co chodzi z tymi alfami, odkryli dopiero tą więź co jakoś się między nimi wykluła, nie walczyli razem w strumieniu z trującymi i magicznymi wodniakami ani tutaj na podwórzu Brana i skazanej na małość siostry Taminy. Teraz patrzył na sprawę inaczej. Zniknął jeden z głównych powodów do obaw jakie nim kierowały jeszcze wczoraj: zezwierzęcenie. Okazało się, że mogą być wilkami i ludźmi jednocześnie. Mogą się kontrolować, nie staną się potworami. Czy na długo? Nie był pewny. Ale jeśli Dan był jakimś sensownym przykładem to była nadzieja, że na stałe.


Zostawało pytanie wracać do dawnego świata czy nie. Odciąć się od poprzedniego życia czy nie. Jego świat nie był mu obojętny. Chciał wrócić. Rozumiał powody Summer, niewiele wiedział, może nawet mniej niż Kostur. Ale to co wiedział i się domyślał pozwalało się domyślać, że ma powody by nie chcieć wracać. Tu się różnili. Sporo. Ale jednak poznał i ją i te wilczenie. To było coś nowego. Wcale nierzadko było to całkiem fascynujące, nie przypominał sobie takiej euforii jaką odczuwał wczoraj w nocy gdy razem z białą wilczycą biegli przez las i pola do tamtej rzeki. Może wygrana walka z trudnym przeciwnikiem na macie? A może nie. No i jeszcze była sama Summer. Ona i on. To co ich łączyło. Połączyło. Splotło. Oplotło. Coś co się rozwijało i zmieniało prawie z godziny na godzinę. A wczoraj wieczorem było niejako nieśmiałym pierwszym sygnałem. Wczoraj nawet nie przypuszczał, że cokolwiek z wydarzeń z ostatnich kwadransów czy tej scenerii będzie miało miejsce. Skąd miał wiedzieć kim będą i gdzie będą za następne dwanaście cy dwadzieścia cztery godziny? I weź tu zaplanuj czy umów się na coś z kimś.


Spojrzał w dół na twarz śpiącej już chyba Summer. Miałby ją zostawić? Nie uśmiechało mu się to. Nie chciał. Trochę z powodu obietnicy dorwania tego czegoś co rozszarpało jej przyjaciół jeszcze w ich świecie. A trochę po prostu nie chciał jej zostawiać. Teraz to co mówiła bladowłosa blondyna znaczyło no nie był pewny co. Ale nie brzmiało zbyt pogodnie to, że on by wrócił i zapomniał a ona tu została i pamiętała. Czuł, że to nie byłoby ok. Nie jeśli byli partnerami. Wczoraj sam mówił, że są ale teraz te samo słowo miało jakoś kompletnie inny wydźwięk i barwę niż wczoraj. W ogóle inna kategorię wagową. Przesunął z wolna palcami po policzku śpiącej kobiety. Zdecydował się w końcu. - Nie wiem jak będzie Yurin. Nie wiem czy wrócimy do naszego świata czy nie. Czy będziemy się zmieniać w coś jeszcze bardziej czy nie. Ale jesteśmy partnerami. Ja i Summer. Póki sie da to spróbujemy to przejść razem. - powiedział w końcu cofając dłoń od twarzy śpiącej alfy. Miał coś obiecać? Jak nie wiedział czy dożyją zmroku? Mieli być tacy silni, potężni i wyjątkowi. A tu jednak nie mieli na to monoplu. Tylko czekać kiedy coś ich tu zeżre, rozdepcze czy użre jak te wodniaki. Nie będzie takiej Naszy i Iresin pod ręką i się skończy rumakowanie. Zostawało szyć z tego co było na miejscu i jak zwykle. Liczyć, że jakoś to będzie.


- Znaczy sorry, mam mętlik w głowie. Dużo się dzieje. Ciężko to sobie poukładać. - powiedział przepraszającym tonem podszytym irytacją gdy uświadomił sobie ile mu zeszło na tym gadaniu. I pewnie jeszcze wyszło, że się mazgai. Super.


- A ten. Mówiłaś trzynaście części tak? - spojrzał na nią by jakoś zmienić temat. - No to u nas był król Artur i jego dwunastu rycerzy to w sumie razem też trzynaście. Choć nie wiem czy to ważne i coś zmienia. - podrapał się po głowie sam się nad tym zastanawiając. W sumie po co to mówił? Pewnie i tak to wiedziała skoro chyba mogła współtworzyć te legendy. - A słuchaj a jak to się połączycie? Jak to działa? Bo ty się zmieniasz w kostur, Teris w miecz a reszta? I ktoś jeszcze się gdzieś obudził? I no jak się wszystkie przebudzicie i zmienicie to kto będzie w takim razie władał tym mieczem? I te zło. Chodzi o takie coś jak w tej chmurze? Tą ciemność? I te słabnące bariery tego świata? Można to jakoś zatrzymać? Znaczy sorry, że tyle pytam ale no ja słabo ogarniam co tu się dzieje i co ma się stać. Ale coś nie wygląda mi za dobrze na to co się dowiedziałem dotąd. - zapytał i przesunął się nieco na łóżku. Usiadł w pobliżu wezgłowia by oprzeć się plecami o ścianę. Sam trzymał na kolanach ramię i dłoń Summer i spoglądał to na nie, na pokój czy na rozmówczynię w zależności na jakim etapie dyskusji się znajdował akurat w danej chwili.


Yurin milczała, pozwalając Dawidowi na zrzucenie tego, co mu na sercu i w myślach leżało. Słuchałą przy tym uważnie i z dozą zaciekawienia pozwalającą przypuszczać iż faktycznie jest ona zainteresowana informacjami, których jej dostarczał.

- Powinniście zatem porozmawiać - odparła, gdy ten umilkł, zadając ostatnie pytanie. - Ona wciąż myśli, że dla ciebie powrót jest ważny, że z tego powodu przesz dalej. To z kolei tamuje jej siły i moc. Niedomówienia nigdy nie były i nie są dobre dla związków. Szczególnie tak silnych i tak burzliwych jak wasz. Szczególnie dla alfy i jego partnerki.

Udzieliwszy mu tej porady, milczała przez czas jakiś, spoglądając promienie słońca, wesoło igrające z drobinkami kurzu w pokoju. Nad czym myślała, ciężko było powiedzieć. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji, będąc maską wykutą w kamieniu. W końcu jednak przeniosła wzrok na Dawida i przemówiła.


- Aby się połączyć musimy zebrać się wszystkie razem, tam, przy świętych kamieniach - wskazała dłonią kierunek, który mniej więcej zgadzał się z położeniem Stonehenge. - Gdy zostanie odprawiony rytuał, staniemy się mieczem i pochwą, mniej więcej odpowiadającą broni z waszych legend.

Dawid miał przy tych jej słowach wrażenie, iż owo mniej więcej oznacza bardziej mniej niż więcej, przy czym więcej oznaczało w tym wypadku mniej. Bez wątpienia bowiem broń złożona z trzynastu części podobnych tym, których przedstawicielki spotkał tego dnia, musiała być o wiele potężniejsza od tej, o której mówiły arturiańskie legendy.


- Gdy się połączymy - kontynuowała - wybrany zostanie ten, który będzie nami władał. Osoba ta, sama władać będzie niezwykle potężną mocą, stąd pozwolę sobie wysnuć przypuszczenie, że Tamina dąży do tego by stać się nas godną. Jej poprzedniczka dostąpiła bowiem tego zaszczytu, zwano ją Panią Jeziora. Z jej to woli na krótką chwilę przeszłyśmy do waszego świata, a po wykonaniu misji, którą nam wyznaczyła, rozdzieliliśmy się by czekać na kolejne wezwanie, które właśnie nadeszło. Moc, jaka naciska na bramy naszego świata nie może zostać pokonana przez moc, która z niego pochodzi. By wzmocnić bariery i stanąć do walki potrzebni jesteście wy, przybysze z jeszcze innego wymiaru. Podróżnicy, którzy w swych wątłych ciałach kryją skumulowaną potęgę mocy. Ty - wysunęła w jego stronę otwartą, obróconą wnętrzem ku górze dłoń. - Ona - przesunęła ją w stronę Summer i położyła dłoń na jej czole. - Tamci - zatoczyła tą samą dłonią krąg, zapewne mający oznaczać pozostałych, którzy obudzili się w Stonehenge. - Wasze przemiany nie były przypadkowe. Naprawdę sądziłeś, że ktoś taki jak Tamina i Vellandrill pozwoliliby by na ich ziemiach działy się takie rzeczy bez ich wiedzy? Walczą ze sobą - tak, jednak wciąż zależy im na dobru Avalonu. To, że pojmują je nieco inaczej nie zmieni tego faktu. Są jednak siły w tej krainie, które zrobią wszystko by im przeszkodzić. Są też i takie, które działając poza głównym nurtem, utrzymują ten świat we względnej harmonii. Wy z kolei jesteście katalizatorem. Od was zależeć będzie przyszłość tego i równoległych światów. Czy przyszłością tą będzie pokój i dobrobyt, czy też zagłada… - Uśmiechnęła się lekko, pozwalając Dawidowi domyślić się reszty.


Niedomówienia złe są dla związków. Pewnie. Pewnie tak. Tyle, że dla niego sprawa podpadała pod ten sam paragraf co właśnie wspomniał. Rozmawiali z Summer wczoraj wieczorem, w nocy pierwszy raz biegali jako wilki, rano opuścili domenę Taminy zaliczając spotkanie z Fae, pobiegli do Stonehenge, odnaleźli tropy, jednym z nich ruszyli, natrafili na trójkę przy strumieniu, ruszyli im na pomoc, potem Nasza zaprowadziła ich tu, gdzie znów się wydarzyło parę rzeczy. Sporo tego. Nie miał jak i kiedy się sam nad tym zastanowić. Dopiero teraz jak tu siedział obok śpiącej alfy i rozmawiał z Yurin sam sobie zdołał co nieco poukładać. No ale tak. Chyba musieli pogadać z Summer co i jak.


No a poza tym spoko. Byli z Summer katalizatorami. Reszta ich grupy pewnie też. No i mogli doprowadzić do zagłady i tego i ich świata i grzyb wie co jeszcze. Super. No ale dobrze wiedzieć na czym się stoi. Coś ten detal jakoś umknął w rozmowie Tam jak u niej gościli. Ciekawe czy dlatego była dla nich taka miła i grzeczna i jej zależało na dobrych relacjach czy znowu chodziło o coś jeszcze.


- A wy… No te Fragmenty… Przeżyjecie tą przemianę? Będziecie mogli wrócić do swojej postaci? - Nowakowski zapytał zaciekawiony i trochę zaniepokojony tym detalem. Ciężko było mu przypisać siostry do jakiegoś gatunku. Wyglądały bardziej ludzko niż wilkołaki w innej niż ludzkiej formie choć rzuciło mu się w oczy te pomnikowe zawiechy u Yresin. Pewnie nie były zwykłymi śmiertelnikami co widział i po reakcji Iresin na ich przybycie no i jak zmieniały się w broń i mogły się transformować w superbroń i jeszcze trwały w czasie mierzonym stuleciami to pewnie co nieco zawyżały uliczną średnią. Chyba. Ale miał nadzieję, że taka przemiana w ten supermiecz nie będzie dla nich śmiertelna.


- O Pani Jeziora słyszałem. Też właśnie z tych samych legend co o tym mieczu. A co się z nią stało? - zapytał gdy okazało się, że kolejny element z legend również i tu odcisnął swój ślad. Coś od nazwy świata począwszy na tych wszystkich legendarnych nazwach i postaciach skończywszy całkiem sporo było nawiązaj między ich światami. - A Król Artur? Też tu był? - zaciekawił się czy główna postać z legend z jego świata też ma jakieś odbicie i w tym.


- I właśnie te nasze przemiany. Kto je zaprojektował i przeprowadził? Nie możemy się z Summer doliczyć dwóch tygodni odkąd byliśmy w naszym świecie do momentu gdy przebudziliśmy się tutaj. Patrząc po tej trójce co spotkaliśmy nad strumieniem nas pewnie też przyniesiono do kamiennego kręgu. Zmieniono nas. Ukąszenie było jeszcze w naszym świecie ale mam wrażenie, że coś z nami robiono przez te dwa tygodnie. Nie wiem kto. Przypuszczam, że wilkołaki. Z tego co mówisz teraz pewnie nie związane ani z Taminą ani z Vellandrillem. To jest ta trzecia strona? - Dawid próbował powiązać wcześniej zdobyte informacje, własne domysły, pomysły Summer z tym co mówiła teraz Kostur. Trochę mu to pasowało. Bo już wcześniej sądził, że gdyby to królowa magii czy elfy zmieniali ich przez te dwa tygodnie to nie widział sensu po co mieliby ściemniać i matać samemu sobie sprawę z tym podrzucaniem do kręgu. No chyba, że tam jednak był jakiś końcowy etap czegoś czy chodziło o nieznany mu jeszcze element układanki.


Próbował sobie poukładać jak wygląda zestaw układów na tym świecie. Więc Tamina z elfami napinali się ze sobą w mniej lub bardziej zimnej wojnie. Układ pewnie był równy albo szachowali się jakoś nawzajem czy coś ich szachowało dzięki czemu konflikt nie wybuchał. Walczyli więc za pomocą szpiegów i innych pośrednich sił jak właśnie takie ogłupione kulturszokiem katalizatory z innych światów dzięki którym mogły zdobyć przewagę. No i była ta trzecia siła o której w tej chwili wiedział najmniej. Były słabnące bariery i groźba zalewu czarną magią. Tamina wydawała się despotą rządnym skupienia maksymalnej władzy i sił by chronić ten świat albo swoje ziemie. Bran wcześniej też mówił o wyssaniu mocy z Iresin dla wzmocnienia tych barier. Teraz miała szukać tego supermiecza czyli pewnie też i choćby obecnej rozmówczyni Dawida. Wedle niedźwiedziołaka ten elfi król miał podobnie. No i byli oni. On, Summer no i reszta. Byli ważni bo w końcu byli tymi katalizatorami. Jak mieli możliwość wpłynąć na los tego i może innych światów no to byli w chuj istotni. Więc nie będą mieć spokoju. Może jakby się gdzieś zaszyli jak Bran i Iresin. Tylko bardziej. Nie był pewny czy to możliwe. Ale pewnie ważniaki tego świata nie spoczną póki ich nie pozyskaja w ten czy inny sposób dla siebie. Co więcej obawiał się, że mogliby nawet dążyć do ich likwidacji jeśli mieliby przejść na stronę przeciwnika. Dlatego tym bardziej dziwne było teraz, że Tamina ich ot, tak wypuściła. Jakby była pewna, że przejdą na jej stronę i tak albo chociaż nie sprzeciwią jej się.


- Nie chcę by ten świat zginął. Ani by bariery pękły i zalało nasz świat. Nie chcę by pętały się tu czy u nas takie szakale i chmury. Ale w tej chwili może i jesteśmy tymi katalizatorami ale wiemy z Summer zbyt mało by jakoś zareagować. By coś zaplanować. Reagujemy tylko na to co się nam przydarza. - Polak powiedział po chwili gdy przemyślał sprawę. Spojrzał na białogłową. Zdawała się być nieźle zorientowana w temacie. Zresztą jak większość tubylców.


Yurin ponownie odczekała w bezruchu aż skończył mówić i dopiero gdy wszystko zostało powiedziane, przemówiła.

- Pani Jeziora odeszła - odparła. - Jej moc rozlała się po krainie i tkwi w każdej żywej istocie. Tak dzieje się z każdą istotą, która dzierży Serce Magii. Ten zaś, którego zwiesz królem Arturem, stał się jednym z duchów Avalonu. Można je niekiedy spotkać w miejscach szczególnie nasyconych magią. Kto wie, może na swej drodze natkniesz się na niego - dodała, uśmiechając się delikatnie, samymi tylko kącikami warg.

- Za waszą przemianą stoją siły tej krainy. Zarówno elfi król, jak i królowa magii. Stoi za nimi także Piseria, trzecia strona, ta która dba o to by równowaga była zachowana. Jednak to tylko ci, którzy po stronie dobra stoją. Nie myśl bowiem, że to iż się tu znaleźliście w takich, a nie innych formach, sprawką jest jedynie tych, którzy pragną dobra Avalonu. Wasza moc bowiem wykorzystana może być zarówno w dobrych, jak i złych celach. Wystarczy spojrzeć co stało się z tym, którego zwiesz szakalem. On także był wybranym, a skończył jako narzędzie plugawej mocy. To co w was tkwi, także może się w nią przerodzić jeżeli na to pozwolicie.

Umilkła i wstała, a następnie podeszła do okna by je otworzyć i wpuścić do środka świeży powiew niosący ze sobą ożywczą woń lasu.

- Waszym kolejnym krokiem powinno być dotarcie do Vellandrilla - rzekła po dłuższej przerwie. - Poznaliście wszak tylko jedną stronę medalu. Tu, w tej chacie spotkaliście przedstawicieli tej pośredniej, tych którzy pragną jedynie spokoju. Poznaliście także z czym przyjdzie się wam zmierzyć. Vellandrill z kolei ukaże wam kolejną stronę. Tam zyskacie informacje, które pozwolą wam podjąć decyzję co do tego, po której się opowiedzieć - dodała, odwracając się by na niego spojrzeć. - Nie mogę wam tego nakazać, chociaż jestem w stanie przejąć ciało twojej partnerki i ją do tego zmusić, podobnie jak moja siostra może zrobić z twoim. Stoimy jednak po stronie światła, wierzymy że wolna wola jest taką samą potęgą jak magia czy armia zbrojnych. Jesteśmy też tutaj po to, by stać przy was, by was wspierać i pomóc w osiągnięciu waszych celów. W zamian oczekujemy jedynie byście doprowadzili do naszego połączenia. Nie można zaś tego dokonać, bez wolnej woli tych, którzy są za nie odpowiedzialni. Przyjmij jednak moją radę, Dawidzie, wybrańcu Excalibura.

Co powiedziawszy ruszyła w stronę drzwi które po chwili zamknęły się za nią. Zostawiła po sobie delikatną woń cytrusów i mięty, która zmieszała się z zapachem lasu, tworząc przyjemną dla zmysłów mieszankę. Dopiero po chwili Dawid zdał sobie sprawę, że nie odpowiedziała na pytanie o los, który czekał Fragmenty po tym, jak połączą się w całość.



Pokój




- Ładny zapach - usłyszał po chwili. Cichy głos Summer świadczył o tym, że kobieta się obudziła. Świadczyły też o tym jej otwarte oczy, które spoczęły na nim z troską.

- Jesteś cały?


- Jasne. - Dawid uśmiechnął się promiennie gdy usłyszał a potem zobaczył twarz Summer. Wychodząca Yurin trochę go skołowała. Po nieco wcześniejszych słowach Brana na dole jakoś nie czuł parcia by poznać króla elfów. A teraz? Teraz po jednej rozmowie znów się wszystko przemaglowało i nie był tego taki pewny. Ale teraz obudziła się Summer więc resztę zepchnął na dalszy tor. - Jasne, że jestem cały. - powtórzył zbliżając twarz do pocałunku. Pocałował ją ostrożnie i czule tak jak czuł tą troskę i radość z tego, że znów jest przytomna i mogą się właśnie choćby podzielić tą całuśną radością.


- Ten zapach to zostawiła Yurin. Ten kij. Kostur. Zmieniają się w dwie dziewczyny. Ten miecz to Teris. Yurin ci pomogła uleczyła cię jakoś. Stąd ten zapach. Jej albo jej mocy, nie jestem pewny. Też mi się podoba. Z resztą jest w porządku. Pozbyliśmy się tej chmury i szakala więc teraz jak się obudziłaś jesteśmy w komplecie. Jak się czujesz? - Dawid schylił się do pocałunku ale teraz gdy skrócił chyba ten fragment co mógł umknąć Summer położył się obok niej podpierając głowę łokciem.


- Dobrze że nic ci się nie stało - odparła, wyciągając dłoń w stronę jego twarzy i kładąc ją delikatnie na jego policzku. - Bałam się, że nie zajęłam tego czegoś wystarczająco.

W jej spojrzeniu pojawił się niepokój gdy dostrzegła pozostałości po krwi na jego uchu i szyi, jednak ta przestała już płynąć co wyraźnie kobietę uspokoiło.

- Kostur zmienił się w dziewczynę? - zapytała zdziwiona, także obracając się nieco na bok, chociaż jej ruchy były zdecydowanie wolniejsze niż jego. - Wiem, że miała na imię Yurin, słyszała ją w swojej głowie. Pomogła mi pokierować mocą, chociaż chyba trochę przesadziłyśmy. Wciąż jednak mam wrażenie, że nie sięgnęłam wszystkiego, co we mnie tkwiło. Jednak przemiana… Ta siła, która z nią przyszła. Nie sądziłam że coś takiego jest w ogóle możliwe.

Summer mówiła nieco wolniej niż zwykle, jakby musiała skupić się na każdym słowie by brzmiało tak, jak powinno. Od całej jej postaci promieniowało zmęczenie, jednak… Promieniowała też siła, co dawało nieco sprzeczne sygnały.

- Z ich pomocą na pewno znajdziemy sposób by wrócić - uśmiechnęła się, po czym przez chwilę nic nie mówiła, leżąc z zamkniętymi oczami, jakby ponownie zasnęła. - Czuję się zmęczona. I… dziwnie. Mam wrażenie, że jestem teraz silniejsza. I wszystko mnie boli - dodała, uchylając powieki i obdarzając go nieco niepewnym, ale bez wątpienia szczerym uśmiechem. Jej kciuk, ten który spoczywał na jego twarzy, muskał delikatnie skórę jego policzka, podczas gdy pozostałe palce wniknęły delikatnie we włosy. Była to czuła pieszczota, chociaż niekoniecznie świadoma.


- Nie no dziewczyno no co ty mówisz?! - Dawid rozłożył ramiona a właściwie lewe wyrzucił w bok czyli w górę ale miał nadzieję, że mimo zmiany pozycji na horyzontalną gest rozkładania ramion będzie dla jego partnerki czytelny. Głos pobrzmiewał mu naganą i dezaprobatą choć tak samo jak wczoraj przy ognisku w lesie bardzo przerysowaną, że musiał z tego wyjść kabaret. Dłoń opadła z góry na pościel między nimi i przesunęła się w kierunku policzka dziewczyny. - Daj spokój Summer. - powiedział łagodnie i łagodnie przesunął palcami po jej policzku. - Stałaś tam murem jak jakaś twierdza. Przyjęłaś na siebie większość ataków tej chmury. To przykuło jej uwagę i dlatego odsłoniła się na mój atak. Może i mój cios to posłał w cholerę ale nie dałbym rady bez ciebie. Widzisz? Na serio jesteśmy partnerami. - uśmiechnął się łagodnie i zbliżył wargi do jej ust by delikatnie i czule ją pocałować. Spojrzał na jej twarz okalaną blond włosami z tą kolorową plamką w środku.


- No tak, chyba was poniosło. Yurin też mówiła coś podobnego. Ale pierwszy raz walczyliśy w tych formach i używając mocy. Więc myślę, że trochę treningu i doświadczenia i powinno byc lepiej następnym razem. - uśmiechnął się łagodnie wodząc palcami dłoni po jej dłoni. Przymnął powieki czerpiąc przyjemność z pieszczoty jej dłoni na swojej twarzy i włosach. Było w tym coś pierwotnie kojącego i uspakająjącego czemu aż szkoda było rezygnować i przerywac taką przyjemność.


- Coś się w tobie zmieniło. Wygladasz na zmęczoną, wycieńczoną może nawet. A jednak jakbyś była znacznie silniejsza niż wcześniej. Ale nie wiem dlaczego. - podzielił się z kobietą swoimi spostrzeżeniami o jej stanie.


- A z tym powrotem. - pokiwał głową i po chwili otworzył oczy. No tak. Musieli o tym pogadać. Póki była okazja. - Okey, pogadałem tu trochę i teraz z Yurin i wcześniej z Branem no i no dowiedziałem się paru rzeczy. Musimy przemyśleć co i jak tu jest grane by wiedzieć co dalej. - pokiwał głową i przesunął językiem po wargach. Postanowił nieco przemeblować zawartość łóżka. Dokładniej sam wziął poduszkę i podłożył sobie pod plecy już tak na wpół siedząc na w pół leżąc opadł z powrotem na łóżko. Gestem zachęcił Summer by spoczęła na jego torsie a sam objął ją opiekuńczym gestem.


- Nie jestem już taki pewny czy powinniśmy wracać. Czy ja chcę wracać. Sporo się zmieniło od naszej wczorajszej rozmowy przy ognisku Summer. Nie wiem jeszcze wszystkiego. Ale już co nieco mi sę klaruje. A co nieco się domyślam. Ale nie wiem czy to ma ręce i nogi to posłuchaj może dobrze? Ty miewasz takie domyślne te pomysły, że może coś skumasz więcej niż zwykły mięśniak od zmywaniagarów na zmywaku. - uśmiechnął się na koniec do niej biorąc w dłoń jej brodę i unosząc lekko po czym mugnął do niej psikuśnie oczkiem.


- Okey więc tak. Jesteśmy Wybrańcami Exalibura. Tego samego miecza co my znamy z naszych legend. Choć tutaj w tym świecie no to jest jakaś broń ostateczna. Do ocalenia albo zagłady tego świata. I chyba naszego też. Dlatego to takie ważne czy będziemy tutaj czy wrócimy na Ziemię. - zaczął od najważniejszego i tego co na pewno wiedział. Machinalnie głaskał palcami dłoni jej ramię i choć ledwo odczuwał ten ruch to jakoś dziwnie dodawał mu otuchy i wiary, że jakoś to będzie.


- Ale tą broń tu podzielono. Na Fragmenty. Są w jakimś uśpieniu czy co. Fragmentów jest trzynaście. Tak jak rycerzy króla Artura no i sam Artur. - zawahał się na chwilę. W sumie nie był pewny czy do tych rycerzy zaliczano samego króla czy nie. Jak nie to ok ale jak tak to by się nieco ta zbieżność numerków rozjeżdżała. Ale w sumie to nieważne.


- Fragmenty czekają na epicki moment aż wyczują Wybrańców czyli nas. Albo podobnie. Fragmenty mają dwie formy, jedną to jako broń a drugą jako ludzie. Tymi Fragmentami są obie siostry i Teris i Yurin. Jedna zmienia się w miecz druga w kostur. Dlatego nas wyczuły i przybyły a teraz będą gotowe nam towarzyszyć. - wskazał na drzwi przez które niedawno wyszła Kostur. Popatrzył na twarz wilczycy w ludzkiej formie kiwając głową w nawiązaniu do jej niedawnego pytania o zmianę dziewczyny w kostur.


- Wybrańcy muszą się chyba zebrać z Fragmentami w przy tym tutejszym Stonehenge co się obudziliśmy. Tam jakoś mogą się transformować w ten Exalibur. No i pewnie zacznie się Sajgon. - brwi podskoczyły mu do góry a wargi nieco przygryzły gdy pomyślał o sytuacji jaka mogła temu towarzyszyć. Spojrzenie kolorowłosej skłoniło go do dokończenia swoich przypuszczeń.


- Bo widzisz Tamina nam naściemniała z tym, że jesteśmy szaraczkami. Teraz to wiem na pewno. Jesteśmy wyjątkowi. Unikalni nawet na tą krainę cudów i tej bajkowej menażerii. Jesteśmy wybrańcami Exalibura czyli tutejszej wunderwaffe ostatecznej. Bez nas chyba nie da się tego zrobić. Mamy kluczowe znaczenie. I oni chcą tego miecza. Tamina, Valendrill i kto wie kto jeszcze z tutejszych ważniaków. Myślę, że dlatego Tamina nas puściła. To jest jej na rękę. Byśmy sobie połazili, skompletowali ten miecz i zanieśli jej tam o rzut beretem od jej dzielni. Tam pewnie sobie na nas poczeka i ten elf też. My pewnie będziemy najbliżej tej uberbroni więc pewnie liczą, że przekażemy go właśnie im. To jest nasz quest tutaj Summer, póki go robimy pewnie ta dwójka będzie nam sprzyjać. - znów pokiwał głową wdzięczny, że pozwala mu na głos wyrazić to co dopiero co zdążyło mu się poukładać ale sam jeszcze nie miał okazji się przyjżeć całościowo jak to wygląda.


- I teraz zobacz. Nas było przy tych kamieniach jak się obudziliśmy ile? Ta laska co ją samochód trzepnął, ta wkurzająca trójka, tych dwóch co ich ledwo poznałem u Taminy, ty i ja to osiem osób. Ta dziewczyna w lenonkach to dziewięć. Ta trójka ze strumienia to dwanaście. Brakuje mi do kompletu trzynastej osoby. Każdej z nas jest Przypisany Fragment. I każda z nas jakoś przeniosła się od nas z “Pełni” pewnie w tym samym czasie. Ktoś to pewnie poplanował nie wiem ile czasu i jak długo ale to w tym klubie to już były konkrety. Zaczęły się tam konkrety i jazda po równi pochyłej. Nasze przybycie tutaj to znak dla ważniaków stąd, że zaczęło się odliczanie do powrotu Excalibura. - spojrzał na widok za oknem i zastanawiał się ile jeszcze im zostało czasu. Tak tu wszystko w tym lesie spokojnie a przecież niedawno walczyli tutaj z tym szakalem.


- Każdy z nas ma jakiś dar. Chyba każde jest wilkołakiem. Chodź nie wiem jak z odkrywaniem tego. Ty masz moc druida a ja nie jestem pewny jaką. Każdy z nas ma przypisany jakiś Fragment Exalibura. Ale nie wiem czy my nie możemy zebrać innych Fragmentów. Bo zobacz Mark zginął a chyba nie odnalazł swojego Fragmentu więc pewnie nadal gdzieś on tam jest. Albo tamta dziewczyna co ją przeniosło do naszego świata. Też pewnie jej Fragment został w tym świecie. - znów uniósł brew i pokiwał głową. No tak chyba powinien być jakiś sposób by namierzyć pozostałe nieodnalezione Fragmenty. Może sam rytuał w tych blokach skalnych je przyzwie?


- I jeszcze jest ta zła magia. Nie wiem co to jest. Może jak ta chmura. Wokół tego świata. Chronią przed nią bariery ale one słabną. W końcu ta ciemność je przełamie. A potem przeniknie także i do naszego świata. I stworzenia takie jak dotąd widzieliśmy czy choćby my sami. Wyobrażasz sobie takiego megawilka przy Victoria Station? - spojżał na nią koso uśmiechając się lekko. - No i dlatego Summer uważam, powinnismy sie wstrzymać z powrotem do nas. Powinniśmy spróbować odnaleźć te Fragmenty i przyzwać Exalibur. No chyba, że znów coś pojawi się co przewali ten pomysł do góry nogami. - wzruszył ramionami. Liczył się z tym choć miał nadzieję, że wreszcie chociaż z grubsza rozwikłał o co tu chodzi. Z drugiej strony czasem jeden detal mógł całkiem zmienić światopogląd co w ciągu ostatniej doby sam parę razy doświadczył.


- To mi wygląda na coś poważniejszego niż tylko znalezienie i pokonanie alfy, od którego zaczynaliśmy - odpowiedziała, chociaż powagi tej nie widać było na jej twarzy, na której wciąż gościł uśmiech.

- Wydaje mi się, że póki mamy taką pozycję, powinniśmy skorzystać z okazji i dowiedzieć się kim jest ten elfi władca - dodała, przesuwając dłoń wyżej, przez co palce wniknęły głębiej we włosy Dawida. - Wiemy już mniej więcej do czego zdolna jest Tamina, wiemy jakim zagrożeniem może się stać ta cała czarna magia. Znamy swoje możliwości, a przynajmniej ich część. Nic jednak na dobrą sprawę nie wiemy o tym całym elfie. Nie lubię gdy ktoś próbuje narzucić mi opinię o drugiej osobie. Skoro on też pożąda mocy, którą mamy i tych całych Fragmentów, to mamy nad nim przewagę, którą można wykorzystać. No i może on powie nam gdzie znajduje się alfa, który odpowiedzialny jest za naszą przemianę. Skoro poprzedni pochodził, przynajmniej wedle słów Scarlet, z jego domeny. Nie podoba mi się myśl, że ktoś lub coś mogłoby zaburzyć tą więź którą mamy, chociaż mam też pewne wątpliwości co do tego, że jest to możliwe. Nie znamy jednak tego świata i wciąż coś nowego się pojawia. Może Fragmenty będą znały odpowiedź? - Zasugerowała, przyciągając jego twarz do swojej i przez dłuższą chwilę smakując jego usta swoimi. Dłoń, która spoczywała na jego głowie, przesunęła się do tyłu i zjechała nieco niżej, na kark. Dawid poczuł jak palce podwijają się, chwytając jego włosy.

- Tak, zdecydowanie czuję się inaczej - poinformowała go konspiracyjnym szeptem. - I chyba zaczyna mi się to podobać.


- Noo. Mi w sumie też. - zmarszczył brwi i uśmiechnął się przybierając podobnie szelmowski wyraz twarzy jak ona. Zamknął na chwilę oczy i lewa dłoń wylądowała na jej policzku. Czerpał przyjemność z dotyku jej dłoni na karku i nasady włosów. Czuł jak coś tam w potylicy budzi się do kosmatego życia i powoli rozlewa się pulsującą energią wzdłuż czaszki do skroni a potem gdzieś tam w dół do piersi i niżej. Z lewej ręki nieco wysunął kciuk i nieśpiesznie wodził opuszkiem tego palca sunąc po skórze kobiety. Po jej policzku, linii szczęki, tuż pod dolną wargą a potem nawrót ciut wyżej na samą wargę. Czuł przyjemną, gładkość, jej ciepłej skóry a przy ustach jej gorący, wilgotny oddech i te małe, nierówności ust które trzeba było się skupić by w ogóle wyczuć. Otworzył oczy.


- Wiesz, w sumie bycie tym wilkiem nie jest takie straszne jak jeszcze wczoraj mi się wydawało. - przyznał i zjechał kciukiem z jej ust przesuwając dotyk niżej po brodzie i potem delikatnie przejeżdżając po jej podbródku. - Myślałem, że będzie gorzej. A jednak idzie z tym przeżyć. A czasem jest całkiem kozacko być wilkiem. - pokiwał głową jakby po czasie przyznając jej rację w porównaniu do tego co i ona i on rozmawiali wczoraj. Kciuk zawędrował mu zjeżdżając niżej do boku jej szyi. Tu zmienił kierunek przechodząc w ruch mniej więcej poziomy i przesuwając się ku tyłowi jej szyi. Gdy doszedł do połowy drogi kciuk został zastąpiony przez resztę palców które zaczęły muskać kark kobiety skryty jej długimi, jasnymi włosami. - W sumie mógłbym chyba zrozumieć Dana dlaczego podoba mu się bycie wilkiem. Też mi się coraz bardziej podoba. Więc jak znaleźlibyśmy alfę no trzeba by z nim pogadać jak wybrnąć z matni bo też nie uśmiecha mi się jakaś odgórna dominacja czy stadny umysł ale samo bycie wilkiem w sumie jest ok. - pokiwał głową wciąż podrażniając, pieszcząc i bawiąc się karkiem i włosami kobiety.


- A ten elf… - zaczął nowy wątek i palce zaczęły sunąć z powrotem w bok i ku frontowi kobiecej szyi. - Po rozmowie z Branem byłem skłonny go unikać. Przekonał mnie, że to taki sam ważniak i despota jak Tamina. - wzruszył nieco ramionami a, że szkoda mu było odrywać dłoni od szyi Summer rozłożył w geście drugą dłoń która oderwała się na moment a potem wróciła do pleców dziewczyny. To mu jakoś dziwnie uświadomiło, ze w sumie taka niewykorzystana ta jego ręka i jej plecy są. A taka szkoda przecież.


- Ale teraz, po tym wszystkim… - głową wykonał ruch w strone drzwi pokoju. Kciuk na szyi wrócił do nasady. Tam dłoń mężczyzny rozdzieliła się z powrotem na pojedyncze palce i zaczęły badać podłużne linie obojczyków kobiety. Drugim kciukiem zaczął sunąć wzdłuż kręgosłupa zbliżając się powoli do jej karku. - Teraz myślę, że niezbyt mamy wyjście. Powinniśmy tam dotrzeć. Ale i spróbować zebrać pozostałych Wybrańców i Fragmenty. A ten elf myślę spróbuje nas wmanewrować w swoje gierki tak samo jak Tamina. - kciuk na plecach doszedł do gęstwy jej blond włosów. Na moment Dawid musiał użyć dłoni na płask by wśliznąć się pod jej rozpuszczone włosy. To na moment spowolniło lewą dłoń która skończyła akurat pełną obojczykową trasę.


- Ale nie sądzę byśmy mieli nad nim przewagę nawet jako Wybrańcy. - uśmiechnął się do leżącej na jego piersiach kobiety. - Raczej atut który mamy szansę rozegrać na naszą korzyść w jednym rozdaniu. No chyba, że coś niesamowicie się zmieni co patrząc na tempo wydarzeń nie jest wykluczone. - lekko parsknął nieco ironicznie a jego dłonie wznowiły swoją pracę. Kciuk lewej ręki zaczął sunąc znów po linii jej szyi ku górze. A drugiej w dół jej kręgosłupa. W sumie to w tej drugiej dłoni znacznie sprawę utrudniało ubranie Summer. Ale zamierzał coś spróbować temu zaradzić gdy dłoń zjedzie tam na dół i powinno dać się wjechać pod ten sweter.


Działania dłoni Dawida spotkały się z chętną odpowiedzią Summer. Spod na wpół przymkniętych powiek, spoglądały na niego oczy w których nie było już śladów zmęczenia, za to było coś innego. Blask, który je rozjaśniał był nie tylko radością ale i pożądaniem, przy czym to drugie powoli przejmowało władzę. Oddech wilczycy przyspieszył wyraźnie i zanim się zorientował, Dawid wylądował na swoich plecach. Należało przyznać, ze Summer uczyła się szybko, a może po prostu już wcześniej posiadała wiedzę o tym co należy zrobić, by mężczyzna znalazł się pod nią. Sądząc po uśmiechu, który zdobił jej twarz, chodziło bardziej o to drugie.

Uda kobiety ciasno przywarły do ud mężczyzny, a dłonie opadły na jego tors. Palce powoli zaczęły zajmować się wydobywaniem kolejnych fragmentów ciała spod ochrony materiału.

- Moim zdaniem mamy przewagę - nie zgodziła się z nim, wsuwając dłonie pod materiał jego koszuli i badając nimi nagą skórę mężczyzny. - Moim zdaniem mamy przewagę nad nimi wszystkimi. To by posiadamy Fragmenty więc losy tej krainy i każdej, która bierze udział w tym szaleństwie, zależą od naszych decyzji. Nie chodziło mi też o wtargnięcie do pałacu i ogłoszenie wszem i wobec kim jesteśmy i czego żądamy - roześmiała się na wyobrażenie takiej sceny. - Nie, my powinniśmy się tam zakraść, korzystając z wiedzy i doświadczenia naszych przewodniczek. Przeprowadzić wpierw misję szpiegowską, a dopiero później wyłożyć karty na stół.

Dłonie powróciły do rozpinania koszuli, okazjonalnie zahaczając skórę paznokciami. Wzrok Summer skupił się na odsłanianym ciele, a język zwilżył jej usta. Biodra, jakby żyjąc własnym życiem, zaczęły wykonywać powolne, miarowe ruchy. Nagle jednak kobieta zamarła, a jej wzrok uniósł się by spojrzeć w oczy mężczyźnie.

- Czuję się dziwnie - wyszeptała. - Ta przemiana coś zmieniła. Czuję zespolenie ze swoim wilkiem, którego wcześniej nie było.

Urwała i odwróciła głowę by spojrzeć za siebie, pociągając za sobą wzrok Dawida. To, co ją zainteresowało znajdowało się za jej plecami. Było długie, białe i merdało sobie radośnie.
- Mam ogon - oświadczyła nader odkrywczo, odwracając spojrzenie i wbijając je w oczy Dawida. - Mam ogon i kompletnie mnie to nie szokuje - dodała, uśmiechając się. - Chyba zaczynam lubić tą krainę - dodała, pochylając się i wbijając usta w jego wargi. Pachniała nader przyjemnie i tak samo smakowała. Jak miód.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 04-04-2017, 02:01   #112
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 3/3

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



Zwilczenie





- Zakraść się? A o tym nie pomyślałem. - przyznał Nowakowski i na chwilę znieruchomiał pod ciałem kobiety. Psikus Summer z zamianą pozycji zaskoczył go tak samo jak pomysł ale na pewno od razu przypadł mu bardziej do gustu. Teraz miał ją w całkiem wygodnej pozycji od frontu, i miał jej wdzięki tuż przed oczami i na wyciągnięcie ręki. I to tak jak najdosłowniej. Więc fantazja i pomysłowość kolorowłosej dziewczyny spodobała mu się. Tak samo jak jej bardzo przyjemna i przyjazna reakcja na jego manewry. No i ta finezyjna aktywność wilczycy też budziła w nim pożądanie i satysfakcję. Ale ten ogon to jednak go zaskoczył kompletnie.


- O rany. - powiedział gdy po reakcji kobiety dostrzegł dyndający u nasady pleców ogon. Ogon wydał mu się znajomy jak ten jaki Summer miała w wilczej postaci ale jednak teraz taki “doklejony” do kobiecego ciała na moment go zaskoczył i stropił. - Wow. Niesamowite. Ciekawe co jeszcze potrafimy. - pokiwał głową wciąż wpatrzony w dyndający wilczy ogon.


Ale gdy się schyliła by się z nim całować właściwie reszta jakoś zeszła na dalszy plan. Pobudzone wcześniej wzajemnymi manewrami ciała na chwilę zastopowane ogonowym odkryciem teraz domagały się koncentracji uwagi na sobie. Polak z satysfakcją i wzajemnością oddał Angielce pocałunek. Nie chciał już dłużej czekać. Najpierw oplótł dłońmi i ramionami szyję, głowę i ramiona Summer ale szybko przypomniał sobie jak bardzo przecież przeszkadza im ten jej sweter. Posłał więc swoje dłonie i ramiona w jej dół, przez jej boki i plecy by sięgnąć za dolny rant jej okrycia i ściągnąć go z niej.


W czym mu aktywnie pomogła. Widocznie owa wilcza część kobiety pochłonęła wcześniejsze wahania, pozostawiając tylko samą przyjemność. I pragnienie, które lśniło w oczach i zmusiło Summer to przejechania językiem po ustach. Nie czekając na Dawida, sięgnęła dłońmi do tyłu, do zapięcia stanika, który to w chwilę później wylądował tam gdzie sweter, czyli na podłodze.

- Wiem co ja potrafię - wyznała, ponownie się pochylając i wbijając usta w jego szyję, na której to poczuł nie tylko wargi ale i język wilczycy. Jej uda ciasno oplatały jego, a ogon wesoło merdał nad jej ramieniem. To, że przy okazji podwijał spódnicę, było w tej chwili bardziej ułatwieniem, niż przeszkodą.


Dawid ucieszył się, że tym razem dziewczyna jest tak samo napalona i chętna jak i on. Jej aktywna i zachłanna postawa ocierająca się o drapieżną agresję pobudzała go jeszcze bardziej. Ale gdy wspólnie pozbyli się jej swetra a ona w tri - mi - ga wyswobodziła swoje śliczne, przednie wdzięki ze stanikowego więzienia na chwilę zatrzymał się celebrując tą chwilę. Lubił kobiece piersi. I zawsze go fascynowały. Nie potrafił nie zwrócić na nie uwagi. A jak już zauważył wcześniej nawet przez bezkształtny sweter a teraz właśnie widział z bliska i bardzo detalicznie u Summer było na co zwracać uwagę. Więc zwrócił.


Najpierw sycił przez moment swoje oczy podziwiając te dwie drgające półkule. Ale szybko do głosu doszła gorąca krew więc zbliżył swoje dłonie do tych dwóch cudeniek i mruknął z przyjemności gdy do zmysłu wzroku doszedł zmysł dotyku tych dwóch, przyjemnie ugniatających się jędrności. - Zajebiście Summer, po prostu zajebiście… - mruknął wodząc palcami i dłońmi po jej piersiach z góry, i na dół, i wokół i dopiero gdy nasycił pierwszy głód i chciwość jakby dotarło do niego to co często w takich momentach czyli, że partnerka nie składa się z samych piersi, choćby najfajniejszych i poza tym też ma sporo ciekawych miejsc do zabawy, zbadania i spenetrowania.


Czuł, że pożądanie w nim rośnie i zaczyna kierować jego ruchami. Znów jego usta zajęły się ustami Summer a dłonie błądziły po jej już częściowo odkrytym ciele. Zjeżdżały na jej wygięte plecy, napięte łopatki, przysuwały do siebie jej kark, zagłębiały się w jej włosach i zjeżdżały w bok, po żebrach by przesunąć się znów na jej brzuch i piersi. Było mu zarąbiście! Ale mogło być jeszcze bardziej bo w tej pozycji miał swobodę w operowaniu tylko górą jej ciała. A przecież miała jeszcze tyle ciekawych rzeczy tam poniżej. - Zmiana warty. - mruknął do niej chrapliwie puszczając z bliska oczko i przesuwając kciukiem po jej policzku. A potem podważył ją tak, że fiknęła na dół i teraz on się znalazł na niej.


Summer roześmiała się w odpowiedzi, nie sprawiając wcale wrażenia osoby, której taka zmiana by w jakikolwiek sposób przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, skorzystała z okazji i zabrała się do rozpinania paska, a następnie spodni, które Dawid miał na sobie. Ogon gdzieś zniknął, pozostawiając wilkowi swobodę w dostępie do krągłości bioder partnerki, które to w pełnej krasie ukazały się gdy ta uniosła kolana dając mu swobodny dostęp do siebie. Oczy Summer lśniły radością i oczekiwaniem. Nie były jednak do końca ludzkie. Czuć w nich było i widać, zwierzę, które się w niej czaiło. Zdawało się być tuż, tuż i czekać, napędzając ruchy wilczycy i wyrywając z jej gardła zduszone warknięcia.


Teraz Dawid miał ją pod sobą. Czyli i miał dostęp do czegoś więcej niz tylko usta i twarz Summer. Chciał więc spróbować tego czegoś więcej. Zaczął całować blondynę z plamką kolorowych włosów w usta ale już się niecierpliwił więc szybko zjechał wargami i językiem po jej szyi chłonąc jej smak i zapach. Potem jeszcze niżej na obojczyki i jeszcze niżej na te dwa, jędrne i zachęcające rozedrgane skarby kobiecej anatomii które zawsze tak go kusiły. Pomagał sobie palcami i dłońmi co w połączeniu z ustami i językiem pozwalało nasycić tak długo tłumione pragnienie by je poznać. No Wreszcie! Jednak nie droczyła się z nim wczoraj przy ognisku.


Nasycił się jednak w końcu na tyle, że niecierpliwość pognała go dalej. Dłonie, usta i język przesunęły się niżej na spazmatycznie dyszący brzuch kobiety i jego przyjemne ciepło aż doszły do granicy jaką wyznaczał rant spódnicy. Zbyt długo. Podniósł na chwilę twarz by spojrzeć na nią i psikuśnie do niej mrugnął. Potem podniósł się co nieco by mógł swobodnie z niej ściągnąć spódnicę.


Ona zaś zdjęła dłonie z jego głowy, które to pospieszyły by mu w tych działaniach pomóc. Także i uda uniosły się nieco w górę dzięki czemu już po chwili owa przeszkoda w postaci spódnicy spoczywała sobie radośnie na podłodze, obok swetra. Summer przyglądała się mu z pożądaniem lśniącym w oczach. Oddychała szybko, jak po biegu. Jej usta wygięte były w lekkim, nieco zadziornym uśmiechu. Podniosła się nieco by dokończyć rozpinanie jego spodni, po czym rzuciła mu nader wymowne i ponaglające spojrzenie.


- No, no Summer… Ślicznie wyglądasz bez niczego. - Dawid przygryzł nieco dolną wargę udając, że nie zauważa spojrzenia partnerki i pozwolił sobie na chwilę nasycić się widokiem jej nagiego ciała. Przesunął się wzrokiem po jej gładkich nogach, zapraszającym udom i ich zwieńczeniu, żwawo oddychającym brzuchu, rozedrganym piersiom, uśmiechniętym ustom i zadziornemu spojrzeniu okolonemu jasnymi włosami. Spojrzenie. A tak. Spodnie. No tak.


Zaczął w pośpiechu ściągać z siebie dolne części swojej garderoby po czym gdzieś tam rzucił je niezbyt dbając właściwie gdzie. Wrócił spojrzeniem i dotykiem do Summer. Zaczął tym razem od bliższego mu kolana. Przesunął dłonią po nim a potem przekierował je w dół golenia sunąc samymi palcami po nagiej skórze. Doszedł do kostki i pozwolił i sobie i swojej dłoni przejść na druga stronę. Dłoń zawędrowała mu na spód nogi Summer, na jej łydkę doszła pod kolanem zmieniła kierunek na wewnętrzną stronę jej uda. Ale gdzieś tu trochę stracił ochotę na tak subtelne zabawy więc do zabawy z udami do dłoni i palców dołączył usta i język. Przeszedł tak cały szlak od dołu ud aż do ich zwieńczenia gdzie zajęło mu to ciekawe miejsce trochę więcej czasu i uwagi.


Uwagi, która została przywitana z warkotem zadowolenia, które opuściło usta Summer. Jej dłonie wylądowały na jego głowie, palcami wnikając we włosy i gładząc skórę. Następnie, w miarę postępu prac które Dawid podjął w owym wrażliwym miejscu, jej dłonie zsunęły się niżej, na kark, a następnie powróciły w górę by ponownie skupić się na głowie. Kolana kobiety uniosły się wyżej, a uda rozszerzyły mocniej, dając mężczyźnie łatwiejszy dostęp. Zaraz jednak poczuł ich dotyk na swoich barkach. Oddech Summer unosił jej piersi w niekontrolowanych spazmach, gdy na przemian warczała i łapała hausty powietrza. Jej ciało wiło się na łóżku, pobudzane coraz bardziej przez zręczne manewry, którym oddawał się język.

- Przestań się bawić i chodź tu to mnie - usłyszał w pewnej chwili, a wraz z głosem przyszło wyraźnie pociągnięcie za włosy, nakłaniające do pospiesznego spełnienia jej prośby. O ile chciał zachować swoją fryzurę.


Mężczyzna z satysfakcją obserwował jak reaguje kochanka i jej ciało. Była tak samo rozgrzana jak i on. Czuł jej namiętność, przyzwolenie i zachętę gdy tak zapraszająco nicowała mu włosy na głowie, przyciskała ją zapraszająco do siebie, gdy widział i czuł jak jej brzuch, piersi i usta drgają w rytm szybkiego oddechu. Też więc miał już dosyć tych wstępnych zabaw i miał ochotę przejść do sedna. Zwłaszcza jak prosiła, żądała i pożądała coś na co i on też miał właśnie największa ochotę.


Odczuł pełnej satysfakcji ulgę gdy znalazł się na niej, widział pod sobą jej twarz i jednocześnie wreszcie znalazł się także w niej w tym najciekawszym i najcenniejszym miejscu. Przez moment nasycił się w bezruchu tym cudownym momentem ale pożerany przez niecierpliwość i żądze szybko przeszedł do aktywniejszych działań. Gdzieś w mimochodem rejestrował jak zawilgły jej włosy przy skórze na skroniach, jak na jej obojczykach zabłyszczał się pot, jak coś tam zgrzyta wewnątrz łóżka, jak wezgłowie skrzypi cichutko regularnym, szybkim rytmem i jak dłonie Summer wodzą po jego torsie i plecach.


I nie tylko dłonie bo także i paznokcie wodziły po jego skórze, których to dotyk czuł nad wyraz dokładnie. Wyraźnie czuł także zapach jej potu i podniecenia, który drażnił jego nos, pobudzając do życia tkwiące w nim zwierzę. Czuł je bardzo wyraźnie, tuż pod skórą. Czuł jak jego własne mięśnie, które znał od urodzenia, zmieniają się i naprężają kierowane instynktami, które tylko w części były jego. A jednak czuł się z tym zwierzęciem dobrze. Akceptowało go, tak jak akceptowało jego partnerkę. Tą samą akceptację czuł także od Summer i jej wilczycy. W miarę pogłębiania się ich wzajemnego połączenia, czuł ją coraz głębiej w sobie, w swoim umyśle. Nie tylko bowiem ich ciała się ze sobą łączyły ale i myśli. Czuł to co ona odczuwała. Czuł rozkosz napływającą falami w odpowiedzi na jego ruchy. Czuł jej szybkie bicie serca. Wraz z nią nabierał powietrza przez na wpół uchylone usta i razem z nią smakował pot roszący jej wargi, gdy przesuwała po nich językiem. Wrażenia nabierały na intensywności i widział w oczach swojej kochanki, że i ona dzieli z nim ową intensywność doznań. Jej oczy wbite były w jego, źrenice rozszerzone, a z ich głębiny, z miejsca które podobno miało być wrotami do duszy, wyzierał wilk. Czy ona widziała to samo? Odpowiedź napłynęła bez zadawania pytania. Tak.

Głowa Summer uniosła się, a usta złączyły z jego. Wśród głośnych oddechów rozległo się warczenie, brzmiące tuż przy jego wargach, na które odpowiedział tkwiący w nim wilk. Wilk, który nakazywał mu by go uwolnił, by zlał się z nim w jedną całość i w pełni posiadł swoją partnerkę. By stali się tym czym pisane im było się stać.


Czuł. Tak wiele, tak mocno, tak głęboko, tak wielotorowo, tak odmiennie. Czuł. Wszystko działo się na raz i działo się tak wiele. Czuł, się przytłoczony i oszołomiony jakością i ilością nowych doznań. Smak, zapach, dotyk, ciepło, wilgoć, oddech, pot, skóra, jego, jej. Umysł! Czuł nawet umysł drugiej istoty! W sobie, u siebie, jakby mógł oglądać jakiś film ale o wspomnieniach, emocjach i uczuciach jakie odczuwała druga osoba. I nie kiedyś tam tylko teraz, na bieżąco! To było… Niesamowite! Niepowtarzalne! Tak inne!


Czuł się jak surfer na fali. Zbyt potężnej by ją kontrolować, zbyt silnej by ją okiełznać ale wciąż jednak dającej się ujeżdżać na desce. Teraz też czuł to co czuje Summer, patrzył w jej oczy, już wilcze, czuł to co czuje kobieta na której był i wewnątrz której był. Czuł jej przyjemność odnajdywał echa przyjemności jaką ona odczuwała. Że tak silna i wszechstronna będzie ich więź to się nie spodziewał. Dotąd traktował ja bardziej jako odpowiednik telefonu choć bardzo wygodnego zwłaszcza w wilczej formie gdy nie mogli mówić. A tu jednak miało to jeszcze kompletnie inny, nowy wymiar.


I wilk. I wilczyca. Jego wilk w nim i jej wilczyca w niej. To też czuł. Zupełnie jakby gdzieś tam pod skórą, w trzewiach umysłu kotłowało i czaiło się jakieś inne stworzenie. Wahał się. Dopuścić je do władzy? Nie był pewny co się stanie. Ale. Ale przecież byli wilkami. I on i ona. Mieli w sobie te wilki. Musieli jakoś z nimi współgrać by przetrwać. Postanowił zaryzykować.


Zbliżył swoje usta łącząc je z ustami Summer. Czuł jej zapach przesycony świeżym potem, czuł gorąc wilgoć jej oddechu, ślinę i jej i swoją jaka mieszała się między ich ustami, na nich, w nich i ściekała kroplami na brodę i policzki, czuł nacisk jej warg i twarzy na swoje wargi, ruch jej zębów, gorącą wilgoć jaka błyszczała na skórze, jej skroni, mokre kosmyki włosów. Smak. Tak słony, tak wabiący, tak gładki jak skóra Summer na jej policzkach, lekko pofałdowany jak nierówności na jej wargach. I oddech, tak szybki i tak głęboki, wprawiający w drgania te jej cudne, tak przyjemne w dotyku, smaku i widoku półkule. Oderwał się na chwilę od jej twarzy i ust, przesunął zębami, ustami i językiem po jej szyi kosztując nagromadzonego tam wilgotnego smaku i zapachu, tak przenikniętego rozkoszą i jednotorowo drylującego mózg pod tym kątem. Wreszcie zawędrował z powrotem do jej piersi poznając je na nowo i czując przyjemność jaką jej to też sprawiało. Sycił się ich jędrnym smakiem, uginającą się gładkością, ostrym zapachem świeżego potu i śliskiej już skórze reagującej na wspólny wysiłek i przyjemność. Wciąż czuł też jak wspólne dzielenie i pompowanie przyjemności łączy ich bardziej niż cokolwiek i kiedykolwiek wcześniej. Bardziej niż kiedykolwiek odczuwał z jakąkolwiek kobietą wcześniej w podobnej sytuacji. No i ten wilk. Czuł jak go szarpie i rozrywa od środka upominając się o swoją dolę. Nie był pewny co się stanie. Ale postanowił spuścić go ze smyczy.


Wilk podziękował mu wyciem, które rozległo się w nim samym, w jego wnętrzu, w umyśle. Rezonowało, wypełniając całe ciało i łacząc się z podobnym wyciem, które zbudziło się w jego partnerce. Widać Summer poszła za jego przykładem i także dopuściła wilczycę do steru. Efekt zaś…


Poczuł pod łapami śliską od rosy ziemię. Biegł wraz ze swoim stadem, mając przy boku swoją wilczycę. Czuł jej umysł w swoim, jej zapach wypełniał jego nozdrza. Uniósł łeb i zawył do lśniącego na czarnym niebie księżyca. Był to zew, na który odpowiedziała reszta wilków. Zew wzywający do odwiecznych zmagań. Do tańca życia, które wypełniało ich piersi, rozpalało trzewia i nakazywało łączyć się w pary by przetrwać.


Jego nos dotykał jej ucha. Czuł wilgotną od potu skórę, skrytą mokrą sierścią. Był na niej i w niej. Czuł ją wszystkimi zmysłami gdy oddawali się pierwotnym instynktom. Pachniała wolnością, siłą i podnieceniem. Z jej gardła wydobywały się pomruki, odwróciła pysk i klapnęła szczęką tuż przy jego nosie, na co odpowiedział warknięciem. Mocniej naparł na jej ciało, łapiąc zębami odsłoniętą szyję. Delikatnie, by jej nie zranić. Poczuł jak jej gardło drży, jak drży jej ciało, które mu oddała. Byli jednością, a gdzieś tam, w mroku nocy, temu samemu rytuałowi oddawali się członkowie ich watahy. Ich szczątkowe doznania docierały do nich niczym w formie echa, które brzmiało gdzieś na obrzeżach ich własnych doznań.


Ponownie widział jej ślepia, jak lśnią w twarzy okolonej burzą jasnych włosów. Widział w nich rozpoznanie, radość z ponownego połączenia. Ich dusze ponownie znalazły do siebie drogę i połączyły ze sobą. Dawid nie czuł już siebie i wilka, nie czuł Summer i jej wilczycy. Czuł siebie i ją. Jego przyjemność i jej. Byli jednością ze sobą i tym co zostało w nich przebudzone, co tkwiło wewnątrz czekając na owe ugryzienia, które były im pisane. Czas i miejsce przestały mieć znaczenie. Równie dobrze ta chwila mogła być tu i teraz jak tam i kiedyś. Czuł wieki, które przesuwały się przed jego oczami. Widział nieskończone noce spędzone przy jej ciepłym ciele, czy to pokrytym futrem czy gładkim i kobiecym. Widział setki stoczonych walk, widział radość gdy młode po raz pierwszy stawiały samodzielne kroki i czuł smutek gdy nie wszystkie dożywały wieku dorosłego. Przede wszystkim jednak dominowała radość, na chwilę tłumiąc pożądanie. Radość tą widział także w jej oczach, gdy leżała pod nim, oddając mu się. Był to najcenniejszy dar jaki wilczyca mogła ofiarować wilkowi. Zaufanie. Wszystko to co szło wraz z nim było tylko dodatkiem. Przyjemnym dodatkiem o czym przypomniał sobie gdy poruszyła biodrami. Czuł jej pragnienie, płonący ogień, który domagał się ugaszenia. Pamięć podsunęła mu obraz białej wilczycy kłapiącej niecierpliwie zębami, poganiającej go by porzucili watahę i znaleźli sobie własne leże. Zdał sobie sprawę, że nigdy nie należała do cierpliwych, w żadnej formie czy wcieleniu. Znał ją teraz tak dobrze jak znał siebie. Nie tą ludzką formę z jej zależnościami, znajomościami i historią wiążącą ją z tamtym światem. Nie, on znał ją głębiej, na poziomie o którym nigdy nie sądził że jest możliwy. Czy jednak była to odpowiednia chwila na takie rozważania? Odpowiedzi udzieliła mu Summer, łapiąc go za włosy i przyciągając do swoich zachłannych ust.


Obrazy, zapachy, smaki, emocje. Wspomnienia? Nie, nie przeżył tego. Nie on, nie Dawid Nowakowski z Polski, szukający swojego miejsca po całej Europie. Nie, on nie. Ale ten wilk. Coś co stało się jego częścią, coś co stało się nim. I Summer! Summer też tak miała! Też tam była! Czuł się trochę oszołomiony tą gonitwą myśli nie do końca własnych a jednak już teraz…


Dłonie i usta Summer wyrwały go z chwilowego zmieszania. Przylgnął do jej ust i ciała chętnie i mocno. Była taka jak on! Byli tacy sami! To co ich połączyło… Nie wiedział co to jest. Ta więź. Wątpił by nawet mądre głowy z ich świata umiały to nazwać. Ale wiedział, że tak było, połączyło ich coś wyjątkowego. Przestali się całować ale jeszcze leżał na niej patrząc w jej twarz. Odgarnął jakiś kosmyk włosów z jej twarzy. - O rany. Summer. To było. O rany. - tak samo jak brakowało mu w myślach jak tego nazwać tak i teraz brakowało mu słów by to nazwać, nadać jakąś formę. Ale wiedział, że przecież ona też tak ma. Przeżyła to co i on, była tam z nim. Też ją czuł, biegał, pożerał, kopulował, zajmował się szczeniętami jednym słowem byli wilkami. Oboje. Te wilki w nich. Czy te w które się zmienili. Jednak było inaczej niż sądził.


Sądził, że po prostu zmieniają się w wilki jak u nich ludzie z likantropią zmieniali się w wilkołaki i tyle. A jednak nie do końca. Te wilki jakoś miały własną pamięć. Gatunkową czy inną. Nie był pewny jaką. Ale zaskoczyło go to i oszołomiło. Ale było niesamowite. Zupełnie jakby mógł na chwilę wcielić się w skórę, uczucia i myśli innej istoty, żyć jej życiem i wspomnieniami. To było… No niesamowite właśnie. I cieszył, się, że nie jest w tym sam, i że kobieta która leżała pod nim też tam była. Chyba by zwariował jakby sam musiał się z tym mierzyć. Uśmiechnął się więc i znów ją pocałował. Ale tym razem czulej, wolniej i delikatniej. Położył się wreszcie na plecy leżąc obok niej. Łapał oddech wpatrując się chwile w sufit nad nimi. Chyba zawiesił się na chwilę ale spojrzał na leżącą obok kobietę. - Dobrze, że jesteś Summer. - powiedział uśmiechając się do niej.


Ona także zmieniła pozycję, obracając się na bok. Na jej ustach malował się delikatny uśmiech. Usta miała nabrzmiałe, policzki wciąż zaróżowione, a u nasady włosów nadal perlił się pot. Sprawiała wrażenie szczęśliwej, a przynajmniej na to wskazywał blask jej oczu.

- Chyba byłam od dawna - odpowiedziała miękko, kładąc mu dłoń na piersi. - Kim my właściwie teraz jesteśmy? - Zapytała po krótkiej chwili milczenia. - Nie czuję się już człowiekiem, ani wilkiem. Czuję się inna, nowa i stara jednocześnie. Jakbym posiadła wspomnienia wieków i jednocześnie miała też te swoje, z naszego świata.

Pokręciła głową, jakby próbując tym ruchem poukładać panujący tam mętlik.

Uśmiechnął się do niej. Podobała mu się. Tak teraz właśnie taka jak była teraz po tym co właśnie przeżyli wspólnie. Przełożył ramię pod jej ramieniem i przyciągnął ją do siebie tak, że częściowo opadła na jego bok a częściowo na jego pierś. Chwilę znów po prostu sycił się tym przyjemnie jędrnym kobiecym ciężarem na sobie, i przy sobie tak przyjemnie miękkim, jędrnym i chętnym. Przejechał kciukiem po jej skroni ścierając błyszczącą linię potu. Drugą dłonią zaczął się bawić jej długimi, jasnymi włosami opadającymi na jej plecy i samymi plecami. Ale jej pytanie jednak zaskoczyło go. Kim jesteśmy?


W pierwszej chwili pytanie wydało mu się nieprzyzwoicie proste. No jak?! Przecież był Dawidem Nowakiem, z angielska zwanym Dave, urodzonym w Polsce… No ale gdy ta tak znane obrazy, wspomnienia, związane z nimi twarze, adresy, daty, emocje, nadzieje, rozczarowania które znał przecież tak dobrze, które były nim! Czyniły go tym kim jest, co myśli, co czuje, jaki jest jaki będzie… No ale teraz… Teraz pamiętał co innego. Czuł co innego. Nawet nie jako wilk czy wilkołak tutaj, w tym świecie. Nie pierwszą przemianę, wizytę u Taminy, ucieczkę od niej, scysję z tamtą trójką kenów, nocny bieg i pływanie w strumieniu, spotkanie ze zwykłymi wilkami i ich odwrót, walkę z Ciemnością i spotkanie Fragmentów i z wodnikami i nawet rozmowy w tej chacie a nawet to co właśnie przeżyli w tym pokoju. To było jego. Jego, Dawida wilka, wilkołaka czy wybrańca Excalibura. Ale tamten bieg po trawie? Stado wilków? Bieg i dominacja pary alf? Nie. To nie było jego. Znaczy nie Dawida. Nie człowieka. Ale jakoś to przejął. Od wilka. I Summer też. Czuł ją, jej wspomnienia tak samo jak ona jego.


Co to było? Zmienili się. Odkąd się obudzili dwa czy trzy dni temu tam w kamieniach. Tempo zmian było fenomenalną jak na cokolwiek co do tej przeżyli w dotychczasowym życiu. Kim byli? Kim się staną? Zmieniali się. To koniec tych zmian? Czy jakiś etap? Mieli jakieś limity? Sam się na tym zastanawiał gdy o to zapytała. Zorientował się, że chyba nie odpowiadał dłuższą chwilę. Popatrzył w jej twarz. Czekała co powie. Nie był pewny co odpowiedzieć. Nie znał przecież odpowiedzi. Ale też i nie chciał zmilczeć albo przyznać, że nie wie. I nagle jakoś gdy przypomniał sobie o czym rozmawiał i z nią i z Yurin i z Iresin i z Branem jakoś mu się poukładało. Choć na początek.


- Ze światów wybrani, z tych światów zabrani. - zaczął odgarniając kosmyk jej jasnych włosów z jej twarzy. Od tego się zaczęło. Jakoś niezbyt miał w planach wycieczkę tutaj.


- Niewiedzą skażeni, obcością naznaczeni. -
następna część wydała mu się oczywistą konsekwencją pierwszej. Przecież tyle nie wiedzieli! Byli tak bardzo obcy! Co chwila przecież borykał się z czymś co było pewnie normą dla tubylców a dla nich fenomenem i nieodgadnionym zjawiskiem o ciężkim do oszacowania ryzyku i konsekwencjach.


- Fragmentom przypisani, mocą obdarowani. - na ślinę nawinął mu się kawałek jaki częściowo był odpowiedzią jaką zamierzał udzielić. Byli wybrańcami Exalibura. To czyniło ich wyjątkowymi nawet w tym magicznym świecie.


- Walce z Ciemnością przeznaczeni, przez Ciemność kuszeni. -
po to byli. Tu była ich misja. Wszystkich Wybrańców jacy tu kiedykolwiek trafili czy trafią. Ale i zagrożenia jak mu ewidentnie udowodnił Mark a pośrednio opowieść Brana.


- Przez krew i pot złączeni, chaosem i zwątpieniem otoczeni. - uśmiechnął się przysuwając do siebie jej twarz by ją pocałować. Połączył ich, akurat ich, i pot i krew. A przez ten nowy świat poruszali się przecież jak po polu minowym. Nigdy nie czuł komfortu pewności czy wybierają słusznie. Cały czas obawiał się, że jak wybiorą źle to niebo zaraz zwali im się na głowy.


- Ciekawością i nadzieją pognani, obawą i obcością przytłoczeni. -
był to nowy świat ale mimo zagrożeń jednak był ciekaw tego nowego świata i jego mieszkańców. ba! Nawet samego siebie i swoich nowych możliwości. Taka przygoda! Ale i zagrożenie. Te dwie siły jakby walczyły w nim o prymat prawie przy każdej decyzji i kroku. Iść dalej jak kazała ciekawość? Zatrzymać się jak kazała ostrożność?


- Przeszłością i światów esencją, dla światów i przyszłości nadzieją. - popatrzył prosto w jej oczy. Teraz po tych wizjach czuł, że są jakimś konglomeratem tego wszystkiego. Wielu sił, mocy, ludzi, wilków, mieszkańców obydwu światów ale przede wszystkim są Wybrańcami Excalibura. A ci mieli jedno zadanie: odnaleźć wszystkie Fragmenty i skompletować z powrotem legendarną broń. Po to by pokonać Ciemność, ocalić ten i inne światy w tym ich rodzimy. Nie mogli wrócić. Już nawet nie chodziło o to czy chcą czy nie. Powrót nic nie dawał, był umyciem rąk od sprawy. Prędzej czy później stałoby się. Zagłada tego a potem ich świata a wcześniej globalny chaos, szok i przerażenie rozsadzające społeczeństwa jak i planety. Nawet jak nie teraz, za tydzień, rok czy nawet za ich życia. To teraz była decydująca bitwa. Kto wie. Może i udałoby się komuś to potem odkręcić. Ale wolał tego nie sprawdzać. Był tu i zamierzał tu zostać i walczyć. O ten świat, o ich własny, o bezpieczne miejsce dla siebie i Summer. Ich potomków. O okaleczoną Iresin i miłującego ją Brana. O fikuśną i psikuśną Naszę. O tych wszystkich których jeszcze nawet nie spotkał i nie podejrzewał ich istnienia. A którzy musieli tu być albo kiedyś będą. Jeśli ten świat ocaleje. A ocaleje gdy odeprą Ciemność. A odeprą gdy skompletują Fragmenty. A by je skompletować musieli ich poszukać.


- Jesteśmy nadzieją, ostatnią dla światów jesteśmy nadzieją. - zamilkł przesuwając kciukiem po je policzku, kierując go ku dolnej wardze zapatrzył się w nią zamyślonym wzrokiem. Pocałował ją jeszcze raz.


- Poza tym Summer ja jestem z Polski. Nie będę błagał o swoją wolność. Wywalczę sobie swoją wolność. - uśmiechnął się już raźno i wilczo przypominając sobie slogan z jednej ze swoich koszulek z nadrukiem z czasów II Wojny Światowej. Zamierzał walczyć. Jeszcze nie wiedział jak, kiedy i z kim ale nie zamierzał odpuścić. Musieli zebrać te Fragmenty, skompletować Exalibura i pokonać Ciemność. Nie zamierzał żyć jako to coś co przeniknęło Marka. Nikogo nie powinno dotknąć coś takiego. I o to było jak najbardziej sens walczyć.



---



Oboje czuli się już lepiej niż gdy tu wnosił nieprzytomną Summer jakiś czas temu. Teraz nieśpiesznie ubierali się rozmawiając i zastanawiając się co dalej robić. Fajnie tu było i mieszkali tu kochani ludzie. Ale teraz gdy nad tym się zastanowił to nie mogli tu siedzieć bez końca. Musieli się ruszyć, odnaleźć kolejne Fragmenty i Wybrańców. Skompletować je nim bariery tego świata runął i Ciemność się rozpanoszy na dobre a potem przeniknie i do ich rodzimego świata. No tak. Ścigali się z czasem choć nie był pewny ile im go zostało. Może w ogóle nie było się sensu spieszyć? A może już było za późno? Wolał jednak nie ryzykować i ruszać gdy tylko się ogarnął. Musieli zejść na dół, podziękować za pomoc no ale się pożegnać. Pod wpływem impulsu postanowił spisać tą swoją rymowankę i zostawić gospodarzom. Miał nadzieję, że się zgodzą. Nie miał pojęcia w co się pakują tak naprawdę ale jakiś impuls kazał mu zostawić jakiś ślad po swojej obecności tutaj. Może dla innych co przybędą ich śladem? Jeśli będą jacyś inni i będą mieli jeszcze gdzie tu przybyć.

Ale ruszać dokąd? W sumie nie miał pomysłu. Mogliby spróbować ruszyć znów do kamieni i spróbować tym razem pójść tropem tamtych wilków co ich tu chyba wszystkich przywlekli. Albo te elfy i ex Taminy. Więcej adresów właściwie nie znał. Wahał się. Ale ostatecznie uznał argumenty Summer. W końcu chyba ten elf i Tamina byli stronami tej samej monety. Poznali jedną, była więc okazja poznać i drugą. Gdy więc szykowali się do zejścia na parter mieli już dość jasny obraz sytuacji gdzie chcą się udać. Mimo, że nie mieli zbytnio pojęcia gdzie to właściwie jest. Przynajmniej wiedzieli co powiedzieć Tomowi i Tracey. W końcu wychodziło mu, że też są Wybrańcami Excalibura. Na razie udawał, że nie zdaje sobie sprawy, że “wnerwiające trio” pewnie też więc jego plan mógł w bliższej lub dalszej perspektywie doprowadzić do spotkania z nimi. Choć miał nadzieję tego uniknąć. Musiał pogadać z dziewczynami od Fragmentów czy jakoś dałoby się wezwać inne Fragmenty bez ich właścicieli. Coś nie zapamiętał tamtej trójki zbyt pozytywnie więc oczekiwał po nich samych trudności i kłopotów oraz związanych z tym nerwów. Tym razem nie był pewny czy by zdzierżył tak nie potraktować takiego wkurzającego Kena szczękami zamiast brać go za chabet. Machnął jednak ręką na ten na razie odległy problem licząc, że jakoś to da się po drodze rozwiązać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-04-2017, 23:52   #113
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Coś się kończy i coś się zaczyna. Coś, co może być dobre, lub coś co skończyć się może katastrofą. To jednak miało się dopiero okazać, a tymczasem w chatce otoczonej lasem, nastąpiła chwila pożegnania. Iresin wyraźnie nalegała by odczekać z dzień, nim w dalszą drogę ruszą, a argumenty jej na tyle solidnymi były, że tak też postanowili. Dodatkowe godziny spędzone pod troskliwą opieką skrzydlatej i równie troskliwą, chociaż zdecydowanie bardziej burkliwą, którą ofiarował Bran, pozwoliły w pełni siły odzyskać i ustalić co dalej.
Fragmenty, ku zadowoleniu Dawida, potwierdziły iż te z nich, które przebudzone zostały, przyzwać można było bez ich wybrańców, jednakże dopiero gdy większa ich liczba zebrana zostanie w jednym miejscu. Na pytanie o to ile dokładnie owa większa ilość wynosić by miała, Yourin odparła iż więcej niż połowę, a to łączyło się z koniecznością odszukania co najmniej kolejnych pięciu.
Jako że Tracey, do której w końcu dotarło że już nigdy swego Marka nie ujrzy, musiała zostać spacyfikowana, do czego wykorzystano magię Iresin która pogrążyła kobietę w głębokim śnie, Tom postanowił dłużej w chatce zostać. Decyzja ta bez wątpienia była oznaką inteligencji, bowiem biorąc pod uwagę jego brak wiedzy o świecie w którym się znajdował, a także naturalny talent do działania na nerwy wilkołaczej parze, lepiej było by się od nich z daleka trzymał. Gospodarze obiecali iż zajmą się młodymi wilkami odpowiednio i krzywda ich żadna nie spotka. Bran obiecał także, że już się zwiększaniem ich wiedzy zajmie, co spotkało się z niekoniecznie radosnym odzewem ze strony Tom’a. Kolejne dni w chatce, zapowiadały się zatem całkiem ciekawie. Podobnie jak dni, które czekały Dawida i Summer, o ile owe dni przyjdzie im przeżyć.

Wyruszyli wczesnym rankiem dnia kolejnego, zaopatrzeni w zapas jedzenia, w stroje odpowiednie dla świata, w którym przyszło im się znaleźć, a także wskazówki tyczące się tego w jaki sposób do pałacu elfiego władcy dotrzeć. Fragmenty ponownie skryły się pod postaciami oręży, jakimi to po raz pierwszy się zmaterializowały. Dawid zyskał przy tym całkiem wygodny pokrowiec na miecz, który swobodnie mógł teraz trzymać na plecach.
Na koniec obdarowano ich parą idealnie białych wierzchowców, podobnych do siebie niczym dwie krople wody.


- Bezpiecznej drogi - usłyszeli na pożegnanie, czując przy tym jak spokój otula ich niewidzialną barierą napełniając serca nadzieją.

Żegnani życzeniami, uśmiechami i pogodnymi twarzami, może nie do końca pewnymi powodzenia misji, ale pragnącymi dodać otuchy, opuścili bezpieczną przystań jaką była chata. Przed nimi rozciągał się spowity w wesołym, porannym słońcu, las. Świergotanie ptaków, wyraźna, ciężka woń ziemi i mchu, szelest liści unoszonych delikatnym wiatrem… Wszystko to tworzyło obraz pełen cudów i magii, z którego zwykły człowiek był ograbiany każdego dnia swego istnienia. Jego słabe zmysły nie były w stanie poczuć woni świeżo rozkwitłego pączka kwiatu, usłyszzeć cichego chrupania wiewiórki, która odnalazła swój orzech, ani doświadczyć dotyku promienia słonecznego, który delikatnie musnąwszy skórę niósł ze sobą nie tylko ciepło, ale i słodycz, i energię i ów upajający zapach pochodzący z powietrza, które zdołał ogrzać na swej drodze.
Upojeni wrażeniami, które stały się mocniejsze odkąd w pełni swe zwierzęce formy zaakceptowali, ruszyli przed siebie, kierując się wytycznymi Bran’a. Droga była łatwa do znalezienia i pokonania. Wierzchowce stąpały pewnie, dzięki czemu nawet brak wprawy w jeździe wierzchem nie stanowił problemu. Co prawda znacznie wygodniej by było podróżować na czterech łapach, ale darowanemu koniom w zęby się podobno nie zaglądało.

Nie minęło wiele czasu, a ponownie dotarli do miejsca, w którym las przechodził w łąkę, na której przed wiekami ustawiono kamienne kręgi. Stonehenge zdawało się lśnić w blasku promieni słonecznych, niczym drogocenny klejnot, który ktoś przypadkiem zgubił, spacerując po morzu zieleni. Trawy falowały lekko, poruszane wiatrem, przez co skojarzenie z morzem było niezwykle silne.


Było przyjemnie i sielsko. Leniwie wręcz, rzec by można. Summer westchnęła, po czym uśmiechnęła się tak, że jej twarz na chwile przyćmiła słońce. Widać było gołym okiem że na chwilę zapomniała o troskach i problemach i zwyczajnie rozkoszowała się tymi spokojnymi chwilami.

Długo jednak tak stać na skraju lasu nie mogli. Czas im było w drogę i w drogę ruszyli. Powoli oczywiście, tym bardziej że ich czułe nosy nie wyłapywały zagrożenia, tak jak nie słyszały go uszy czy widziały oczy. Doprawdy przyjemne to było wrażenie. Samotni wędrowcy wśród bezmiaru traw, zmierzający ku swemu przeznaczeniu. Jak nic balladę można było z tego stworzyć lub chociażby krótkie opowiadanie.

Sytuacja taka utrzymała się dość długo bo do popołudnia, kiedy to dotarli do kolejnej, leśnej granicy. Wedle słów Bran’a, las ów był niezbyt szerokim pasem drzew, za którym kryła się granica serca elfiego królestwa, stolicy władzy Verandrilla, Salisberie. Nim jednak tam dotarli do uszu ich dotarło wołanie o pomoc. Nie byle jakie, bo niewieście, pełne przerażenia. Prócz niego usłyszeli inne głosy, wyraźnie męskie, wyraźnie pełne ochoty by krzywdę wyrzadzić.
- Łap ją! Chwytaj! Zabawmy się… - rozbrzmiewało tuż przed wilkołaczą parą, niczym wezwanie do boju, niczym zew jakiś by siłę swą ponownie wypróbować niosąc pomoc tym, którzy sami bronić się nie mogli.
~ Chodźmy - wesoło ponagliła Summer, już z wierzchowca zeskakując zgrabnie i otaczając się mgiełką przemiany.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 08-06-2017, 23:22   #114
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lasciate ogni speranza...Z pewnością taki napis widniał na wejściem, a powodem tego, że Jack w tym momencie go nie widział, był prosty fakt - znajdował się po nieodpowiedniej stronie progu. Niestety, z niezależnych od niego powodów nie mógł tego sprawdzić.
Powody, a było ich kilka, a co gorsza były nie tylko rzeczowe, ale i - nie da się ukryć - bardzo, bardzo ciężkie. Conan Barbarzyńca zapewne rozerwałby okowy, albo wyrwałby łańcuchy ze ściany, ale Jack nie był tym książkowym bohaterem. Nie był również filmowym odtwórcą tegóż bohatera. Ba... nie był.nawet Dave'm, który (chociaż myślał mięśniami), z tymi kajdanami też by sobie nie poradził.
W książkach bohater wyciągnąłby wytrych z obcasa... problem jednak na tym polegał, że nie dość, że Jack butów nie posiadał, to jeszcze kajdany nie posiadały takiego drobiazgu jak dziurka od klucza. A czy można było liczyć na to, że ktoś przemyci w chlebie piłkę albo pilnik do metalu? Kto niby? Kto mógłby wiedzieć, gdzie przebywa w tej chwili Jack? Oczywiście prócz tych, co go tu wpakowali?

Przez moment Jack przypatrywał się porośniętej tu i ówdzie mchem ścianie, zastanawiając się, ilu przed nim nieszczęśników trafiło do tego ponurego miejsca, tudzież za co... i próbując wypatrzyć jakieś ślady ich pobytu. W każdej książce, jaką przeczytał, więźniowie ryli w ścianach swe inicjały lub stawiali kreski, odliczając dni, miesiące i lata.
Po chwili jednak wrócił myślą do kajdan.
Jak go w nie zakuto? Nawet jeśli przywlekli go tu w kajdanach, to jakoś trzeba było przełożyć łańcuch przez to wbite w ścianę kółko. Jak? Zaciągnęli tu kowala, czy zaprzęgli magię do roboty?
Jednak zmysły Jacka były za mało czułe, by wykryć jakiekolwiek ślady magii.
Na dodatek ich rozmiar i jakość zdały mu się zdecydowanie przesadzone. Nie da się ukryć, że wystarczyłyby okowy na ręce - cała reszta była zbędna. Ktoś był bardzo złośliwy, nad wyraz skrupulatny, albo też (co zdało się mało prawdopodobne) Jack tak dał komuś popalić (w przenośni, oczywiście), że uznano go za nad wyraz niebezpiecznego osobnika i zastosowano odpowiednie środki ostrożności. Aby się uwolnić trzeba było wyrwać łańcuch ze ściany, wyważyć drzwi, a potem, ze spętanymi rękami i nogami, odszukać jakiegoś kowala i skłonić go do rozwalenia tego paskudztwa.

Czy mógł liczyć na pomoc z zewnątrz? Barb? Nela? Dan? Któraś z obudzonych? Tamci byli bardzo daleko, zapewne bardzo daleko, a wiadomości z pomocą telepatii Jack jakoś wysyłać nie potrafił. Podobnie jak i nie potrafił zamienić się w mysz czy w chomika. Tym z pewnością nie przeszkadzałyby kajdany, a może i znalazłaby się jakaś mysia dziura, w której można by przeczekać zamieszanie, albo i uciec gdzie pieprz rośnie. No ale on, zamiast zająć się transformacją, zainteresował się magią ognia, która teraz zdała się psu na budę. Bo co niby miałby zrobić z płomyczkiem mogącym zapalić świeczkę?
Porządna kula ognia zamieniłaby w garstką popiołu drzwi, wysłałaby na tamten świat strażnika, gdyby ten zechciał odwiedzić ten skromny przybytek... i na tym by się wszystko skończyło. Znaczy próba ucieczki. Bo jak wyjść, ciągnąć za sobą kamienną ścianę?
Spojrzał na miejsce, gdzie pierścień wbity był w ścianę. Diabelstwo powinno być zżarte przez wilgoć. Powinno, ale nie było. Ani pierścień, ani kajdany nie lśniły nowością, ale niestety - rdzy na nich nie było ani na lekarstwo.
Trup Bellamy'ego sczerniały i suchy,
wisi pod Kingston, aż brzęczą łańcuchy.
Słowa szanty przewinęły się nagle przez pamięć Jacka. Tak miałby skończyć? W kajdanach? Czekać na śmierć, a potem go stąd wyniosą? Tyle tylko, że raczej nie suchy, bo wilgoci w tej norze było aż nadto. Tyle tylko, że nawet gdyby co chwila polewał ten łańcuch wodą, to i tak efektów by się nie doczekał.

Przysunął się do ściany i brzegiem okowów wydrapał w kamieniu pionową kreskę. Pierwszą z ilu? Wyrzezanie swego imienia pozostawił na później. I to bynajmniej nie dlatego, że uważał, że nie należy niszczyć zabytków, ryjąc na ścianach swe inicjały. I może jeszcze datę.
Usiadł na podłodze, nie zważając na to, że może dostać wilka.
Skojarzenia...
Uśmiechnął się krzywo, po czym skupił się i strzelił palcami, chcąc spróbować przywołać ogień. I udało się, na dodatek znacznie lepiej, niż się tego Jack spodziewał. Płomień wcale nie był malutki. Był całkiem okazały i pozwolił Jackowi obejrzeć całe pomieszczenie, razem z mysią norą, znajdującą się w rogu celi.
Zgasił płomień niemal natychmiast, przestraszony myślą, że światło można dojrzeć i na korytarzu. Jeśli ktoś obserwuje cele, to zaraz przylezie by sprawdzić, co się stało.
Zamienił się w słuch, lecz żaden dźwięk nie dotarł do jego uszu. Miał więc czas by się zastanowić, co spotkało poprzedniego lokatora, po którym pozostały na podłodze nie do końca zmyte ślady krwi. Przegryzł sobie żyły, czy strażnik go zatłukł na śmierć? Jedno i drugie było mało optymistyczne...

Ponownie wrócił myślą do krępujących go okowów. Czy gdyby został wilkiem, to zdołałby się wyzwolić? Ręce... Nie ręce. Łapy. To z pewnością by się udało. W końcu inny kształt, inna wielkość. Ale łeb?
A nawet gdyby się udało, to co dalej? Czekać na wizytę strażnika jako wilk, czy spróbować ponownie zamienić się w człowieka i potraktować ogniem pierwszą osobę, która stanie w drzwiach?
Tylko jak, na demony, zamienić się w wilka? Powiedzieć sobie 'chcę!' i koniec? Skupić się i w myślach ujrzeć siebie jako wilka? Nigdy dotąd nie próbował i nie miał pojęcia, jak to zrobić. Do tej pory nie marzył o takiej zamianie - wprost przeciwnie - każda komórka jego ciała wołała głośno 'NIE!' na samą myśl o przekształceniu się w zwierzę, nawet takie wspaniałe.
Zgrzytnął zębami, a potem zamknął oczy i zaczął sobie wyobrażać, jak zamienia się w przedstawiciela Canis lupus.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172