Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2008, 14:48   #171
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

Towarzysz Smoka i Skorpiona, widząc ich zgodne milczenie oraz cofnięcie się, które pozostawiło go na czele, lekko się uśmiechnął.

"Bez słów dają znak, że to ja mam mówić, eh?"


Zbliżający się patrol liczył sobie może sześć osób, zatem Akito spodziewał się kogoś w randze nikutai. Nie mylił się. Niewiele mniejszy od niego samego mężczyzna, który na Manjiego i Fukurou dosłownie patrzył z góry, spojrzał nań i zatrzymał się przed nimi. Jeden z wołów przy drugim wozie smutno zaryczał.

- Hida Akito-desu, kurier Klanu Kraba.

Akito na moment zamilkł, trawiąc tę nową formę. Dotąd przedstawiał się jako hohei z Kamisori sano Yoake Shiro, lub szóstkowy stamtąd. Teraz ten kurier zabrzmiał dziwnie w jego uszach. Krab jednak poświęcił temu może chwilę refleksji, nim kontynuował:

- Oraz moi towarzysze z mej ostatniej szóstki, Mirumoto Fukurou oraz Bayushi Manji.

Akito celowo zaznaczył, że jego towarzysze walczyli razem z nim na Murze. Wiedział, jak niektórzy z jego ziomków patrzą na samurajów innych klanów i chociaż wątpił, by Skorpionowi czy Smokowi zależało szczególnie na opinii spotkanego nikutai, uważał, że jego przyjaciołom należy się odpowiednie traktowanie. Ukłon, jaki jego rozmówca złożył wszystkim trzem utwierdził go w słuszności czynu.

- Hida Daikenji Sanate, oddziały zaopatrzenia i zwiadu, w randze nikutai. - Formułka wyraźnie była na użytek Skorpiona i Smoka, bo Akito dawno odczytał już insygnia rangi na ramieniu tamtego, a karawana niosła sztandar Hida Sukune-sama, najmłodszego z dzieci czempiona, któremu powierzono dbanie o całość zaopatrzenia. Sanate jednak z racji obecności obu gości zza granicy przedstawił się bardziej oficjalnie, niż zrobiłby to tylko przy Akito.

- Właśnie jedziemy do Twierdzy Ostrza Blasku z żywnością i bronią. Jak tam sprawy?

Akito zasępił się, zastanawiając się jak rzecz ująć w słowa. Poruszył się niekomfortowo w siodle. Syn Wiatru wyczuwając okazję natychmiast zatańczył nerwowo, ale czujny Manji przysunął się na czas z koniem i pochyliwszy się mocno chwycił uzdę ogiera. W jego wykonaniu wyglądało to na proste, ale Akito widział jak nabrzmiały żyły na pochylonej skroni Skorpiona a znał konia na tyle już, by rozpoznać wściekłość w prychaniu, jakie się rozległo.

- Hida Sago-chui nie żyje. Obecnie zamkiem dowodzi taisa Hiruma Hideyori. Oni no Kyoso imieniem Zaberu poprowadziła ofensywę, chui biorąc Kaiu Ti Shina oraz jeden guntai odciągnęła uwagę wroga jakieś naście ri od twierdzy, by powracający z Ziem Cienia oddział taisa-dono mógł się przedostać.
- Kuso! Sago-sama? Sago-sama naprawdę nie żyje!?
- Hai - skinął powoli głową Akito, uzmysławiając sobie własne zżycie się z nowiną, która dla tamtych była tak drastyczna. Korzystając z chwili przerwy w rozmowie Akito odebrał wodze od podającego mu je Skorpiona, dziękując mu poważnie.
- Jak to się stało? - nowy głos z boku należał do wyraźnie poruszonego mężczyzny, młodego, choć starszego od trójki towarzyszy o dobre kilka lat. Jego włosy barwione były na modłę Lwa na żółty i pomarańczowy kolor, dobrze zgrywając się ze okalającą hełm grzywą i nadarzając go aurą majestatu.
- Ti Shin. Kaiu ją pewnie spowolnił. - Do rozmowy włączył się trzeci ze strażników, wzrostu Manjiego barczysty mężczyzna z yari, o krótko ściętych włosach. Fryzura na ziemiach innego klanu oznaczałaby jakąś hańbę, u Kraba mogła być po prostu wyrazem praktycyzmu. Pozostali strażnicy zatrzymali karawanę i choć wyraźnie też chcieliby posłuchać nowin, jedynie przesunęli się tak, by móc słyszeć, nadal pozostając na posterunkach.

Fukurou słysząc tą uwagę, gwałtownie wciągnął powietrze. Obarczanie winą Ti Shina, który wpierw harował przy katapultach, potem mistrzowskim prowadzeniem ognia wywalczył grupce straceńców drogę do ogrów, a potem pozwolił im na stoczenie walki z samą Zaberu, dokonując rzeczy jaka w oczach Fukurou wtedy zdawała się niemożliwa; tak jawne, niesprawiedliwe oskarżenie wypowiedziane tak lekko było jak policzek. Wymierzony zmarłemu, który pozostał tam, by inni mogli uciec. Ti Shin, który napluł Zaberu w twarz i przechytrzył ją własną śmiercią, zasługiwał na więcej! Na dworach taka uwaga spotkałaby się z wyzwaniem na pojedynek, lub gwałtowną i hańbiącą mówiącego reprymendą udzieloną przez kogoś wyżej od niego znajdującego się w Niebiańskim Porządku. Natychmiast. Możliwe nawet, że z jednym i drugim. Ale nie byli na dworze i syn Yomei bez problemu dostrzegł, że dowódca prostaka zastanawia się nad tymi słowami! Fukurou rozumiał bezpośredniość, cenił praktycyzm Krabów i ich bezceremonialność, ale znieważenie pamięci zmarłego to było dlań coś zupełnie nowego.

Akito lekko zesztywniał na tę uwagę. Wychowanie jakie odebrał mówiło mu, do czego pije ten człowiek - maszyny oblężnicze były wolne. Ale obowiązkiem było je chronić, a jeśli miały wpaść w ręce wroga - zniszczyć. Mało co na ziemiach Cienia nadawało się na konstrukcję maszyn oblężniczych i Kaiu nie widzieli powodu, by takie maszyny dostarczać wrogom. Nie raz zatem, wracające oddziały, ścigane przez przeważające siły wroga, zostawiały rannych weteranów, którzy ginęli rozbrajając maszyny. Nie raz też marsz z maszynami należało okupić stratami, z racji jego wolniejszego tempa. Jedno ze złośliwych powiedzeń w Sunda Mizu Mura dojo mówiło, że jeśli idziesz z Kaiu, to nie ważne jak szybko umiesz iść, ale czy jest was wystarczająco wielu by dojść. Matka młodziana jednak była Żurawiem. Nawet pochodząc z rodziny Daidoji, nadal chowana była na żonę, nie na bushi. Jej Akito zawdzięczał nieco inne spojrzenie na świat niż to, które posiadało wielu jego rówieśników. Akito posiadał rzadką wśród Krabów wrażliwość na pewne niuanse, co czasem obracało się przeciw niemu, jak choćby wtedy w szkole. Czy teraz. Nawet domyślając się, co tamten miał na myśli, Akito nie umiał powściągnąć niechęci jaka go ogarnęła do tego człowieka. Mógł ją co najwyżej ukryć.

Manji miał ochotę pokręcić głową. Był na tych ziemiach już parę miesięcy, ale bezpośredniość w wypowiadaniu swoich myśli była dlań nadal zaskakująca. Wychowany w świecie szczerości, masek oraz dwuznaczności Skorpion doskonale pamiętał pierwszą pobraną tu naukę, kiedy stawił się u Kuni Satsumaty. Shugenja wprost powiedział mu, by wszystko, co tu usłyszy, przyjmował za prawdę powiedzianą bez ogródek. Każdy następny dzień był właśnie pełen takich szokujących, bez ogródek powiedzianych prawd. Manji wciąż pamiętał kilka zdarzeń, które tak go zaskoczyły, że nie zdołał wykrztusić jakiejkolwiek odpowiedzi, niezdolny zrozumieć, że ktoś może tak ot zagaić rozmowę w TAKI SPOSÓB! To był niemal inny świat. Oczywiście, zapewne młody Krab miał na myśli tylko to, że maszyny oblężnicze spowolniły guntai, a Sago zdecydowała się iść w tylnej straży i zginęła. Pewnie nie zdawał sobie nawet sprawy, jak urąga to jego stwierdzenie pamięci Ti Shina. Ti Shina, który w ocenie Manjiego był rzetelnym człowiekiem. A jak mawiał sensei: jeśli Wasze plany mogą przynieść zgubę rzetelnemu człowiekowi, spróbujcie je zmienić. W końcu Klan Skorpiona miał niszczyć nieprawych...
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 20-04-2008, 21:31   #172
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji


Całą drogę Manji myślał o tym co niedawno się wydarzyło. Był bardzo zasmucony całym sporem. Dopiero teraz dopuścił emocje, które zyskiwały z każdą chwilą na sile. Skorpion jednak był nauczony jak radzić sobie z emocjami. Rozluźnił swe ciało, wyregulował oddech podjechał do Akito-san jednocześnie dając wiele swobody Rinoko, która nabierała pewności w pobliżu Syna Wiatru. Choć pozostawał czujnym to jednak umysł kalkulował.

"Więc jednak przez Shinomen Mori, baka Fukurou. Twoje zachowanie ostatnio jest takie ...dziwne. Prze na ślepo przez puszczę, czyżby ta przypadłość, ta ślepota to miłość? Chyba tak i po trosze go rozumiem. Noriko-san, co się z Tobą stało, czy jeszcze żyjesz. Czy Karma pozwoli nam się spotkać... Czy bym też tak Jak Fukurou-san podążył ślepo na ratunek..." - przez chwilę kreował wygląd Norkiko-san, wyobrażał sobie jej włosy, smukłą twarz, jedwabiście gładką skórę i wielkie sarnie oczy pełne blasku, jej delikatne dłonie, smukłe palce. Po chwili musiał przywołać się do porządku, aby znów nie zrobić czegoś nie na miejscu.

"Wracając do ostatnich zachowań Smoka. Rozumiem, Jego chęć bycia dowódcą jak Mirumoto Yomei-sama ale dostrzegam w Jego zachowaniu oznaki żądzy typowej dla tyranów. Nic nie mogę więcej zrobić jak tylko dalej obserwować. Mam nadzieję, że ten wybuch złości to wpływ emocji do porwanej panny Akodo-ko. Ale zarozumialec z niego to jest już na pewno. Ja przeprosiłem za miejsce manewrów, bo na pewno nie za cel. Jednak manewry okazały się całkowitą klęską, mój błąd wywołał serię błędów doprowadzających do katastrofy, a spodziewałem się zgranej akcji. Będę musiał trzymać się na tyłach aby korygować błędy, szkoda że obaj moi towarzysze nie posiadają tej umiejętności. Choć gdy walczyliśmy z Zaberu to współpracowaliśmy, co się z nami stało, gdzie jest przyczyna... Czyżby aż tak bardzo wszyscy nienawidzili Skorpionów? Akito-san też przeprosił, choć i on także odsłonił rąbka tajemnicy o sobie. Masz przyjacielu ogromną szansę przynieść chwałę Krabom i tak długo jak będziesz podążał bushido tak długo będę cię wspierał. Można by o Akito-san powiedzieć wiele ale na pewno nieliczni dostrzegą silny wpływ krwi Żurawi. Sztukę dyplomacji wyssał z mlekiem matki, a niebawem będzie trzeba troszeczkę oszlifować diament i w wolnej chwili poćwiczymy dyplomację i etykietę tak jak ćwiczy się kata."

Następnie w myślach przeszukiwał wszystkie zasłyszane opowieści dotyczące szybkiego przekraczania Shinomen Mori, jednak w pewnym momencie skupił swoją uwagę na słowach Akito-san rozmawiającego z Sanate-san.

- Hida Akito-desu, kurier Klanu Kraba.

- Oraz moi towarzysze z mej ostatniej szóstki, Mirumoto Fukurou oraz Bayushi Manji.

- Hida Daikenji Sanate, oddziały zaopatrzenia i zwiadu, w randze nikutai.

- Właśnie jedziemy do Twierdzy Ostrza Blasku z żywnością i bronią. Jak tam sprawy?

- Hida Sago-chui nie żyje. Obecnie zamkiem dowodzi taisa Hiruma Hideyori. Oni no Kyoso imieniem Zaberu poprowadziła ofensywę, chui biorąc Kaiu Ti Shina oraz jeden guntai odciągnęła uwagę wroga jakieś naście ri od twierdzy, by powracający z Ziem Cienia oddział taisa-dono mógł się przedostać.
- Kuso! Sago-sama? Sago-sama naprawdę nie żyje!?
- Hai
- skinął powoli głową Akito. Korzystając z chwili przerwy w rozmowie Akito odebrał wodze od podającego mu je Skorpiona, dziękując mu poważnie.
- Jak to się stało? - nowy głos z boku należał do wyraźnie poruszonego mężczyzny, młodego, choć starszego od trójki towarzyszy o dobre kilka lat. Jego włosy barwione były na modłę Lwa na żółty i pomarańczowy kolor, dobrze zgrywając się ze okalającą hełm grzywą i nadarzając go aurą majestatu.
- Ti Shin. Kaiu ją pewnie spowolnił. - Do rozmowy włączył się trzeci ze strażników, wzrostu Manjiego barczysty mężczyzna z yari, o krótko ściętych włosach.

Manji spojrzał na barczystego krótko włosego yari-samurai.

- Słyszałem o tym, że Klan Kraba nie przywiązuje zbytniej uwagi do etykiety, lecz nie myślałem, że ma również sobie za nic szacunek do zmarłych, a szczególnie do szlachetnych bushi. Miałem ogromny zaszczyt służyć i walczyć u boku Kaiu Ti Shin-sama, który nie spowolnił nikogo, trwaliśmy na posterunku, za cenę naszych żywotów kupowaliśmy czas dla setek poranionych i wyczerpanych bushi, prowadzonych przez taisa Hiruma Hideyori-dono, którzy maszerowali do Twierdzy Ostrza Blasku. Nasz guntai miał odwracać uwagę. Kaiu Ti Shin-sama i jego maszyny osłaniały heroiczny rajd Hida Sago-chui wraz z przybocznymi na Oni no Kyoso i towarzyszące jej ogry, to pod jego komendą nie dopuszczaliśmy hordy do pani Hida Sago-chui, a po jej śmierci my wciąż trwaliśmy na posterunku, wciąż musieliśmy płacić krwią za czas. Wystrzelaliśmy wszystkie pociski, skupiliśmy na sobie całą wściekłość ogrów i samej Oni no Kyoso. Kuni Ti Shin-sama wyzwał na pojedynek Zaberu wydając nam ostatni rozkaz, którym ją przechytrzył. Po jego śmierci wszyscy co pozostali przy życiu musieli kupić czas dla taisy Hiruma Hideyori-dono. Nasza szóstka dzięki genialnemu posunięciu Kuni Ti Shin-sama uśmierciła Oni ale trzech z nas straciło życie, teraz jedziemy oddać daisho ich rodzinom. - Skorpion przemawiał jednolitym głosem pozbawionym emocji, wpatrując się prosto w oczy samuraja, który urągał honorowi Ti Shin.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
Stary 21-04-2008, 00:15   #173
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Zejście z Shiro Togashi, terytorium Klanu Smoka; 3 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna roku 1114.

Pozwoliła sobie tylko na kilka głębszych oddechów i z głośnym jęknięciem wypuszczanego powietrza wstała. Mięśnie po takim wysiłku nie mogły stać bezczynnie i konieczne było ich rozruszanie. Ruszyła dalej korzystając z utorowanej przez lawinę trasy. Śnieg ulegał jej stopą, jednak był wystarczająco zbity by zapewnić stabilne podłoże i zapełnić wykroty, które normalnie stanęły by jej na drodze. Podróżowała sama starając się nie myśleć o minionych chwilach. "Przecież to niedorzeczne by coś mu się stało." Mówiła sobie jednocześnie ganiąc się, że przecież miała już o tym nie myśleć. Ostrożność była ważniejsza. Pod chrzęszczącą powierzchnią śniegu kryły się miejscami kawałki stoku gdyby w ramach oszczędności sił próbowała powłóczyć nogami. Każdy krok był tratującym nerwy oczekiwaniem czy trzeszczenie białej masy i tym razem ucichnie dając noce pewne podparcie, czy też pod niewielką podróżniczką otworzy się zaraz bezdenna wyrwa odbierająca niepewne zwycięstwo nad przeszkodami pokonanymi uprzednio. Jednak mimo tych przeciwności, a nawet konieczności nadłożenia drogi by minąć nie dającej nadziei na bezpieczne pokonanie zapaści śnieżnej posuwała się dalej a dystans od Shiro Togashi zwiększył się o kolejne ri.

Dzień powoli kończył się i po raz kolejny należało wybrać miejsce na nocleg. W końcu wybrała niewielki skrawek wiosennej zieleni odsłonięty od wiatru z jednej strony zboczem, z drugiej dość pokaźnym głazem. Będzie musiał wystarczyć.
Czuła się pusta niczym przewrócone naczynie. Mimo, że ciało zdolne było do dalszej podróży mała Togashi wiedziała, że nie zareaguje ono właściwie na żadne zagrożenie. Powinna odzyskać równowagę między duchem i ciałem, lecz próba medytacji skończyła by się niechybnym uśnięciem wśród niegościnnego krajobrazu. Sen. Sen mógłby pomóc, choć usypiając teraz była by niewrażliwa na świat niczym kamień. Czy kamień wie, że spada w przepaść? Dzisiejszego dnia widziała zbyt wiele spadających w niebyt kamieni. Przymknęła oczy. Przedwieczny chłód rozchodził się skomplikowanym labiryntem swych macek od jej kręgosłupa wzbudzając dreszcz. Uniwersalnie zimny. Uniwersalnie niegościnny życiu. Zapraszający. Czuła przytłaczającą masę chłodu czekającą tuż nad nią na ten jeden jedyny moment słabości. Opadała w dół. Słońce, niewyraźna plamka gdzieś hen wysoko oddalało się z ponurą jednostajnością. Wyciągnęła rękę by je pochwycić... Daremnie. Chłód wbijał kolana w jej żebra każąc trwać na bezdechu. Głębiej. Słońce było wspomnieniem. Byłą sama wśród lodowatej ciemności. Ona. Ciemność. I niewielkie iskierki umykające spojrzeniu za każdym razem gdy miała nadzieję je dostrzec. Nie wolno szukać. Po prostu sięgnąć i znaleźć.
Mimo, ze Amaterasu nie schowała się jeszcze całkiem za górskim szczytem Kyoko zwinęła się w upatrzonym miejscu. Sen był czujny. Spokojny. W końcu zawsze jest gdzie sięgnąć.
 
carn jest offline  
Stary 21-04-2008, 19:44   #174
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

- Ti Shin. Kaiu ją pewnie spowolnił. - Słowa Kraba wznieciły ogień gniewu w sercu Smoka. Zacisnął ręce na cuglach Subayai...starał się skupić myśli na czymś innym. Dzisiaj, już raz pozwolił sobie by gniew zatriumfował nad rozsądkiem. I jakie efekty to przyniosło?...Omal się nie pobili. Spojrzał na bushi, który wyrzekł te słowa. Samuraj zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Fukurou nie dostrzegł złych intencji w twarzy Kraba. Widać wyrzekł swoją opinię nie znając faktów, ani tego co te słowa znaczą dla trójki bushi. Zawinił ignorancją. Ale nie było jego intencją obrażać Kaiu Ti Shina. Fukurou zastanawiał się jakimi słowami przekazać prawdę o śmierci Ti Shina i uświadomić błąd krótkowłosemu samurajowi nie wywołując kolejnej okazji do niepotrzebnego pojedynku.
Ale Skorpion ubiegł Fukurou.
- Słyszałem o tym, że Klan Kraba nie przywiązuje zbytniej uwagi do etykiety, lecz nie myślałem, że ma również sobie za nic szacunek do zmarłych, a szczególnie do szlachetnych bushi. Miałem ogromny zaszczyt służyć i walczyć u boku Kaiu Ti Shin-sama, który nie spowolnił nikogo, trwaliśmy na posterunku, za cenę naszych żywotów kupowaliśmy czas dla setek poranionych i wyczerpanych bushi, prowadzonych przez taisa Hiruma Hideyori-dono, którzy maszerowali do Twierdzy Ostrza Blasku. Nasz guntai miał odwracać uwagę. Kaiu Ti Shin-sama i jego maszyny osłaniały heroiczny rajd Hida Sago-chui wraz z przybocznymi na Oni no Kyoso i towarzyszące jej ogry, to pod jego komendą nie dopuszczaliśmy hordy do pani Hida Sago-chui, a po jej śmierci my wciąż trwaliśmy na posterunku, wciąż musieliśmy płacić krwią za czas. Wystrzelaliśmy wszystkie pociski, skupiliśmy na sobie całą wściekłość ogrów i samej Oni no Kyoso. Kuni Ti Shin-sama wyzwał na pojedynek Zaberu wydając nam ostatni rozkaz, którym ją przechytrzył. Po jego śmierci wszyscy co pozostali przy życiu musieli kupić czas dla taisy Hiruma Hideyori-dono. Nasza szóstka dzięki genialnemu posunięciu Kuni Ti Shin-sama uśmierciła Oni ale trzech z nas straciło życie, teraz jedziemy oddać daisho ich rodzinom. - Skorpion przemawiał jednolitym głosem pozbawionym emocji, wpatrując się prosto w oczy samuraja, który urągał honorowi Ti Shin.
„-Brawo Manji-san...Miejmy nadzieję , że ci bushi dostrzegą prawdę w twych słowach. W innym przypadku mogą uznać, że przypisałeś całemu Klanowi Krabowi brak szacunku dla zmarłych.”- westchnął w myślach Smok.- „ I mogą zechcieć zmazać ową obelgę, twoją krwią.”
Smok wtrącił się więc w rozmowę mając nadzieję, że jego słowa załagodzą sytuację.- Kaiu Ti Shin-sama walczył jak bushi Kraba i zginął jak bushi Kraba...Zaszczytną, honorowa śmiercią, śmiejąc się wrogowi prosto w twarz. Czego my byliśmy świadkami...Przed śmiercią dokonał wielu bohaterskich czynów i po stokroć zasłużył by jego imię zostało wpisane pomiędzy innych wielkich bohaterów Klanu Kraba...Rodzina Kaiu może być dumna z Kaiu Ti Shina, i zapewne nie chciałaby, żeby ktokolwiek podważał jego honor. Rozumiem jednak, że niewiedza o sytuacji stoi za tymi pochopnie wypowiedzianymi słowami.
Tu Smok przerwał na moment po czym kontynuował.- Są jednak pilniejsze wieści od losów ostatniej wyprawy Hida Sago-sama. Hida Akito-san nie zdążył bowiem wspomnieć, o tym że po drodze natknęliśmy się na pozostałości po uczcie jaką na wieśniaku urządziły sobie pennagolany. Zapewne kilka, a może nawet kilkanaście tych stworów czai się w okolicy. I trzeba o tym jak najszybciej powiadomić Hiruma Hideyori-sama.
Fukurou liczył, że ów temat odciągnie uwagę od gaf jakie popełnili zarówno bushi Kraba z patrolu jak i Skorpion.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-04-2008, 15:46   #175
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji


Niechęć, która wzbierała się w Akito po uwadze dotyczącej Ti Shina została przyhamowana przez reprymendę Manjego. Pod maską warga Akito gwałtownie drgnęła, z czego ani on ani nikt inny nie zdawał sobie sprawy. Przez moment wnikliwi obserwatorzy dostrzegli jednak, że Krab siłą woli powstrzymuje swój język przed przemową. Gdyby nie nauki matki wywodzącej się przecież z rodu dyplomatów, Akito wypowiedziałby o kilka słów za dużo i nie tak jak należy. Chwila przez którą się powstrzymywał nie trwała jednak długo, gdyż z odsieczą – świadomie lub nie – przybył mu Manji.


- Słyszałem o tym, że Klan Kraba nie przywiązuje zbytniej uwagi do etykiety, lecz nie myślałem, że ma również sobie za nic szacunek do zmarłych, a szczególnie do szlachetnych bushi.(…) Nasza szóstka dzięki genialnemu posunięciu Kuni Ti Shin-sama uśmierciła Oni, ale trzech z nas straciło życie, teraz jedziemy oddać daisho ich rodzinom. - Skorpion przemawiał jednolitym głosem pozbawionym emocji, wpatrując się prosto w oczy samuraja, który urągał honorowi Ti Shin.


Pomimo, że w słowach Skorpiona można było odczytać obrazę całego Klanu Kraba, Akito wiedział, że w ustach Manjego to tylko ukryta forma obrażenia rozmówcy, który urąga honorowi Ti Shina. Najwyraźniej przyjaciel nie chciał się zwracać wprost, choć może byłoby to właściwsze, gdyż nie ryzykowałby tym złości pozostałych Krabów. Nie mógł być jednak na to zły, gdyż gdyby to jemu przypadło wyprostować sytuację, być może w gniewie sam powiedziałby o kilka słów za dużo.

Dyplomatyczny Fukurou szybko zawęził możliwości interpretacyjne przytaczając własną wykładnię słów Manjego. Miał do tego talent, aż dziw brał, że tak łatwo wyszedł z równowagi chwilę wcześniej. „Może to przez tak długą znajomość? Zupełnie inaczej rozmawiamy z obcymi a inaczej we własnym kręgu, łączy nas zaufanie, wspólne przeżycia, ale dzielą klany z których każdy ma własne cele i ambicje. Chyba po prostu jeszcze nie wiemy jak mamy z sobą współdziałać, na zewnątrz łatwo określić obowiązki i powinności po stopniach, rangach, czy innych wyznacznikach. Wśród przyjaciół ta granica jest zbyt płynna by można było na niej wytyczyć powinności.”

Akito sam się złapał na tym ,że zastanawia się nad łączącymi ich więzami. Krab rzadko myślał o tego rodzaju sprawach, były za mało przyziemne i konkretne by nad nimi się rozwodzić, jednak coś w głębi duszy co jakiś czas kazało mu się zastanowić nad przyjaciółmi i łączącymi ich więzami. Może z powodu ostatniej sytuacji, do której myślał, że nigdy nie dojdzie? Jedno było pewne, potrzebował czasu, spokoju i świeżego spojrzenia by zrozumieć całą tą zawikłaną sytuację.

Smok postanowił zmienić temat, co i Akito przyjął z ulgą, nie miał już właściwie nic do dodania, miał tylko nadzieję, że jego brak reakcji na słowa Manjego, oraz dyplomatyczne słowa Fukurou wystarczą, by patrol odjechał w spokoju zajmując się własnymi sprawami a nie doszukiwaniem ujmy na honorze. Choć gdyby i tak się miało stać, Akito wcale nie byłby zrozpaczony dając nauczkę strażnikowi za jego słowa. Pomimo tego, iż wiedział, że tamten znając całokształt sytuacji nigdy by takich słów nie użył, nie zmniejszało to jednak znacząco chęci zmazania tych słów krwią. Na szczęście przemowa Manjego była wystarczająco ostra by ostudzić zapał Akito, a gdy przemówił Smok to całkowicie uznał, że sprawa jest już załatwiona.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-06-2008 o 14:32.
Eliasz jest offline  
Stary 25-04-2008, 08:32   #176
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

Nieokrzesany Krab roześmiał się serdecznie słysząc słowa Bayushi.

- Skorpion gani mnie za uchybienie poległemu Krabowi! Na Osano-Wo, tegom się nie spodziewał! Brawo, Bayushi-san! Dobrze powiedziane.

Sięgnąwszy do juków, krótkowłosy dobył rzetelnych rozmiarów butelkę, potrząsnął nią. Dał się słyszeć chlupot.

- Me imię Hida Kannou Sesshun. Dobrze poznać Skorpiona, który wie kiedy użyć miecza i kiedy języka. - Przepiwszy do Manjiego, mężczyzna podał mu baniak, glinianą butlę oprawioną w wiklinę, nawet z wiklinowym uchem dla lepszego chwytu.

W tym samym czasie, nikutai Daikenji odezwał się do Akito i Fukurou:

- Pennagolany? Powiedzcie co więcej. Nie zajmiemy się sprawą sami, ale zaniesiemy wieści gdzie trzeba. Przed wami droga spokojna, chyba, żebyście zamierzali z drogi zjechać. Choć, miejsce docelowe macie nieciekawe.

Fukurou nie był do końca pewien, co tamten ma na myśli, słyszał co prawda pewne plotki, ale nic konkretnego. Akito jednak owszem. Droga, którą podążali, zmierzała do Strażnicy Wschodu. O ile Kraby stacjonujące w Strażnicy Zachodu, na Półwyspie Stwardniałych Wód, były weteranami o chwalebnej przeszłości, o tyle samuraje w Strażnicy Wschodu byli ich przeciwieństwem. Wynikało to z samej twierdzy zresztą. Ta wieża strażnicza starsza była od Muru Cieśli i z jego powstaniem utraciła rację bytu. Służąc tylko jako punkt zborny dla wojska oraz koszary dla garnizonu, szybko stała się miejscem, w którym nie było po co oddelegowywać jakiegokolwiek przydatnego samuraja. Praktyczne Kraby więc takich tam nie oddelegowywały. Dlatego Strażnica Wschodu stała się miejscem, w którym stacjonowali nieudacznicy, słabeusze, lub ciężko ranni, którzy przeżyli leczenie ale mieli przed sobą długą rekonwalescencję. Tych ostatnich zaś było najmniej, bo dla każdego lepszym miejscem do rekonwalescencji był własny dom, a jeśli mogli służyć, zwykle prosili o służbę gdzie indziej.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 26-04-2008, 19:20   #177
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

W tym samym czasie, nikutai Daikenji odezwał się do Akito i Fukurou:

- Pennagolany? Powiedzcie co więcej. Nie zajmiemy się sprawą sami, ale zaniesiemy wieści gdzie trzeba. Przed wami droga spokojna, chyba, żebyście zamierzali z drogi zjechać. Choć, miejsce docelowe macie nieciekawe.

Fukurou z ulga przyjął to, że cała sprawa z Kaiu Ti Shinem rozeszła się po kościach. Nie cierpiał toczyć za bezsensownych i niepotrzebnych bojów. A walkę z powodu zwykłego nieporozumienia, do takich zaliczał.
Smok przez chwilę milczał, dając Krabowi okazję do opowiedzenia o znalezionych zwłokach. Fukurou bowiem uznał, że Krab przekaże patrolowi więcej informacji niż on sam. W końcu to Akito przyglądał się zwłokom i to on jest znawcą tych ziem i zagrożeń jakie na nich występują. Smok uznał, że Akito-san jest osobą najbardziej nadającą się do zdania raportu o pennagolanach patrolowi Krabów.
Gdy jednak Akito skończył mówić, Fukurou.- Co ostatnio zdarzyło się w Strażnicy Wschodu ? Chyba okolica wokół niej, nie stała się bardziej niebezpieczna niż zazwyczaj.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-04-2008, 23:01   #178
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

Nieokrzesany Krab roześmiał się serdecznie słysząc słowa Bayushi.

- Skorpion gani mnie za uchybienie poległemu Krabowi! Na Osano-Wo, tegom się nie spodziewał! Brawo, Bayushi-san! Dobrze powiedziane.
Sięgnąwszy do juków, krótkowłosy dobył rzetelnych rozmiarów butelkę, potrząsnął nią. Dał się słyszeć chlupot.

- Me imię Hida Kannou Sesshun. Dobrze poznać Skorpiona, który wie kiedy użyć miecza i kiedy języka. - Przepiwszy do Manjiego, mężczyzna podał mu baniak, glinianą butlę oprawioną w wiklinę, nawet z wiklinowym uchem dla lepszego chwytu.

Skorpion zeskoczył z konia jednym płynnym ruchem, wciąż przewiercając wzrokiem Hida Kannou Sesshun. Z za pleców sterczał łuk bojowy wraz z kołczanem, z nad drugiego ramienia wystawała rękojeść Ai no Atae, który wyglądem przypominał boken, bardzo ładny boken.
"Żądło Skorpiona zawsze pozostaje ukryte." Pod maską uśmiechnął się do swoich myśli.
Przez chwilę stał nieruchomo nie wyciągając nawet ręki po podawany baniak.

" Wiele się nauczyłem na ziemiach Kraba, domo arigato Kraby. Przypuszczam, że czas najwyższy nałożyć Smoczą maskę od Togashi Gorojutsu-sensei." Nie miał czasu na emocje, działo się to niemal odruchowo, przy obcych nakładał 'maskę obojętności'.

Po chwili Manji przyjął podawany mu baniak.

- Miło mi cię poznać Hida Kannou Sesshun. Przyjmuję Twe przeprosiny, ale nie wiem czy Kaiu Ti Shin-sama je przyjmie, choć zapewne by złagodniał jego gniew gdybyś przyniósł na jego grób coś naprawdę cennego z Krain Przeklętego. - upił łyk.

Powoli odejmując baniak od ust, obrócił się do Akito by mu go podać. Drugą ręką przetarł twarz, a kciukiem dał znak aby Akito nie mówił nic.

- Czy jechaliście przez prowincje Jime i Doman? Czy drogi już są zatłoczone przez kupieckie karawany? Śpieszy nam się, a przed nami jeszcze prowincja Oga, potem Klany Wróbla, Lisa aż wreszcie na tereny Klanu Żurawia. - Wypowiadając te słowa okręcał tułów z powrotem do wyjściowej pozycji, znów będąc obrócony frontem do rozmówcy tym razem spojrzenie Skorpiona było łagodne. - Chcielibyśmy dojechać jak najdalej zanim rozpocznie się tłok na drogach i w zajazdach - pochylając się nieznacznie do Nieokrzesanego Kraba, konspiracyjnie szepnął - i w domach trzcin, ach te gejsze z terenów Żurawia. Miał nadzieję dokuczyć Krabowi, który w Twierdzy Ostrza Blasku nie znajdzie nawet ładnej gejszy.

"No dobrze skoro mam okazję to niech narodzi się plotka, że zmieniliśmy plany i nie jedziemy przez Shinomen Mori. Jeśli ktoś na nas się czai to nawet i lepiej, bo pewnie mógł mnie podejrzewać o to, że rozsiewam celowo wieść o tym gdzie się udajemy. Jeśli tak to skoncentruje się na drodze albo... ach."
- Powiedz mi, proszę, Hida Kannou Sesshun-san, jaka droga będzie nam najszybsza, a zarazem nie szybko się zapełni karawanami.
Przez chwilę wahał się aby spytać o świątynie, jednak postanowił zapytać się o to pierwszego napotkanego mnicha.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 19-05-2008 o 00:06.
Manji jest offline  
Stary 07-05-2008, 16:26   #179
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Doji

Krab wzruszył ramionami zbywając słowa Skorpiona:

- Się zrobi. Odwiedzę Koshin w następnym miesiącu, to coś opowiem. Tylko, musiałbym wiedzieć co dokładnie mam opowiedzieć. Jak najlepsza opowieść być to powinna. - Popatrzywszy na Skorpiona poważnie, rzucił - Więc?

W tym samym czasie, nikutai Daikenji odezwał się do Akito i Fukurou:

- Pennagolany? Powiedzcie co więcej. Nie zajmiemy się sprawą sami, ale zaniesiemy wieści gdzie trzeba. Przed wami droga spokojna, chyba, żebyście zamierzali z drogi zjechać. Choć, miejsce docelowe macie nieciekawe.

Akito nie owijał w bawełnę relacjonując sprawę rozszarpanych zwłok, truchełka dziecka, dziwnie nietkniętych pleców i kartki, którą okazał, wreszcie wyraźnego na miejscu zapachu octu. W miarę jak mówił, Krabom posępniały twarze, zwężały się oczy. Atmosfera, jaką rozluźnił przekazywany z rąk do rąk baniak, który nie ominął ani Akito, ani Fukurou, zagęściła się wyraźnie. Dwu strażników otwarło kołczany, ukazując dziryty podobne do tych, w jakich posiadanie niedawno wszedł Akito.

Nikutai powoli zapytał:

- Pewniście zapachu? Wszyscyście go czuli?

Akito w milczeniu skinął głową. Kapral Hida przeniósł wzrok na Smoka i Skorpiona, czekając ich odpowiedzi. Gdy obaj potwierdzili, westchnął:

- Psiakrew. Mają kryjówkę niedaleko, nie ma co mówić. - Potrząsnąwszy z rezygnacją głową, wziął powietrza w płuca i rzucił dość głośno - Drużyna, marsz pod bronią! Czujki chcę widzieć z łukami w dłoniach! Dziś wieczorem staniemy w Kamisori Yoake, razem z ładunkiem, rozumiecie mnie samuraje?!

- Hai!! - odkrzyknęli strażnicy.

Rozmowy się skończyły. Nikutai spojrzał ubolewająco na trójkę towarzyszy i rzekł przepraszającym tonem:

- Przykro mi, lecz ładunek mus dowieźć. Jak krwiopijce mają skrytkę i w kilkanaście wyszły, to można liczyć, że i kilkadziesiąt ich tam będzie. Zwlekać nie mogę. W Strażnicy niby nic się nie dzieje, ale rozzuchwalili się ostatnio. Wiadomo - wiosna. Ci, co przeżyli zimę, czują się weteranami. A to przecie pomiot z Pochodu Wstydu jest głównie. Drogi - mężczyzna spojrzał na Skorpiona - spokojne i mało uczęszczane. O więcej w samej Strażnicy pytajcie, najlepiej którego z dowódców wart, to sensowni ludzie.


Dwa ri na południe od Inari Mura, terytorium klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna roku 1114, godzina Bayushi.

Z początku Keiko chciała spokojnie przeczekać z boku egzekucję, jednak gdy wymieniła ukłony z samurajami, okazało się, że gunso akurat skończył przemowę i teraz w milczeniu przypatrywał się ostatnim przygotowaniom do egzekucji. Przywiązała konia do niewielkiego, skarłowaciałego drzewka i szybkim krokiem podeszła do sztandarowego. Gdy spojrzał na nią skłoniła się sztywno.

- Panie, czy zechcesz poświęcić mi kilka chwil?
- Słucham.
- Wybacz, że zabieram ci czas Lew-san, wybacz także brak kurtuazyjnych ozdobników... - samuraj-ko zawahała się lekko. Nie chciała zrazić do siebie tego człowieka, lecz okoliczności spotkania były na tyle osobliwe, że nie była pewna jak powinna się zachować w tej sytuacji. - Czy mógłbyś mi powiedzieć, panie, jak wygląda sytuacja na granicy? Nie pytam się z pustej ciekawości - im bliżej zbrojnych konfliktów, tym zboże cenniejsze, im cenniejsze zboże tym sroższe kary dla podpalaczy i złodziei. A moje obowiązki kierują mnie ku ziemiom Skorpiona i Żurawia.
- Nader spokojnie, pani - odrzekł tamten przyjemnym dla ucha barytonem - na obu granicach, tej z Żurawiem i tej ze Skorpionem. Choć u Żurawia 'ćwiczenia' Daidoji lada moment mogą okazać się czymś więcej.

Pierwszy heimin zawisł na drzewie. Charcząc i kopiąc próbował przez moment wywalczyć sobie oddech. Bezskutecznie.

Egzekucja przyciągała jej spojrzenie - jednocześnie zaniepokojone i pełne skrywanego zainteresowania. Tak jak sztandarowy obserwowała płaczących heiminów i samurajów egzekwujących wykonywanie kolejnych poleceń - on z twarzą doskonale obojętną i spokojną, ona z lekko zmarszczonymi brwiami.

- Ćwiczenia, tak? - lekko skrzywiła usta. - Zwyczajowe niewielkie, rozproszone grupki czy tym razem coś większego?
- Nie wiem, pani - sztandarowy spojrzał na nią z lekkim zaciekawieniem - ale twoi przełożeni w Shiro Matsu zapewne będą wiedzieli.
- Gdybym kierowała się bezpośrednio do Shiro Matsu, z pewnością skorzystałabym z ich wiedzy i rad. Niestety wcześniej najprawdopodobniej będę musiała skręcić na wschód. Zeszłoroczny konflikt przypominał kurtuazyjne nohgaku*, tyle tylko, że artyści i publiczność ciągle zamieniali się miejscami. – w wąskich oczach Keiko błysnęło rozbawienie. - Ciekawe co będzie w tym roku. Może sarugaku** dla odmiany?

Zaskoczony mężczyzna szeroko się uśmiechnął, po czym buchnął głośnym śmiechem, waląc się dwa razy po udach. W jego brązowych oczach Keiko mogła przez moment dostrzec aprobatę dla swego zjadliwego pytania, wraz z żywą inteligencją i skrzętnie skrywaną ciekawością. Uśmiech przeobraził sztandarowego w kogoś, kogo chętnie miałoby się za przyjaciela. Z kim przyjemnie byłoby wypróbować swoje umiejętności aż do momentu, gdy mięśnie odmówią posłuszeństwa, lub wypić czarkę sake delektując się widokiem opadających płatków wiśni czy kwiecia jabłoni.

Uśmiech tego samuraja przywiódł Keiko na myśl jej ojca, sprzed wielu lat. Z czasów, kiedy Zamek Osy należał do Klanu Tajemnic, a Klan Osy nie istniał nawet w ludzkich zamysłach.

Kolejni dwaj heimini przedśmiertnym charkotem i makabrycznymi podrygami na linie wyrwali Keiko z zamyślenia. Lew odezwał się:

- Być może, pani. Jeśli pytasz mnie, to odpowiedziałbym, że Daidoji przygotowują sztukę zgoła nowatorską i należy mieć oczy szeroko otwarte, by nie przegapić żadnego jej elementu. Ale jako skromny gunso nie zwykłem oferować moich opinii na tematy, na których się nie znam, a do takich właśnie należy sztuka. Zatem, Szmaragdowa o ciętym języku, osądź sama, jak blisko sceny chcesz się znaleźć.

* przedstawienia, w których aktorzy tańczyli za pomocą powolnych i dystyngowanych ruchów do muzyki bębnów, fletów i melorecytacji pieśniarzy. Ich kostiumy były bogato zdobione złotym brokatem, a dla podkreślenia swoich ról nakładali drewniane maski wzorowane na maskach gigaku.

** przedstawienia, złożone z komicznych scenek, specyficznych skeczy, popisów żonglerskich i trików akrobatycznych, pojedynków siłaczy, a także epickich pieśni o bogach i herosach wykonywanych przy akompaniamencie biwa.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro

Ostatnio edytowane przez Tammo : 21-05-2008 o 11:55. Powód: Dodałem brakujący nagłówek
Tammo jest offline  
Stary 13-05-2008, 23:27   #180
 
Wellin's Avatar
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Kosaten Shiro, Zamek Rozdroży, terytorium Klanu Żurawia; zima, rok 1113, 13 dzień miesiąca Psa

- Saakuuraaa! Niech na ja cię dorwę kitune-tsuki, to pożałujesz że się urodziłaś!
– przenikliwy, nosowy głos handlującej sandałami heiminki bez trudu przebijał się przez gwarny zamęt tłocznej ulicy. Po chwili przebiło się przezeń także odgłos drewnianych chodaków pośpiesznie klapiących o bruk oraz sam biegnący – roześmiana od ucha do ucha dziewczynka w wieku może siedmiu - ośmiu lat pędząca bez tchu i nieco na oślep, wymachująca chudymi ramionami aby uniknąć potrącenia przechodniów. Klapanie pochodziło od sandałów pasujących na stopę dorosłego mężczyzny i mniej więcej trzy razy za dużych na nią.

Śmiejące się dziecko podskoczyło do góry z tryumfalnym wyskokiem tylko po to by zderzyć się z dźwigającym dwa kosze ryb przechodniem i upaść na ziemie. Kosze zaczepione do obu końców nosidła zataczały w powietrzu łuki gdy rybak usiłował się odzyskać równowagę.

Hiroshi patrzył na całą scenę krzywiąc się lekko. Dzieci. Bah.

- eeeee... – przez pierwsze pół sekundy leżąca na ziemi mała nie wiedziała co powiedzieć wodząc okrągłymi ze zdumienia oczami pomiędzy czerwoną twarzą sprzedawcy ryb a samurajskim kokiem na głowie Hiroshi.

- Co to za naginata? To ptak na rękawie? A to to tam to pędzel? Eeeee... gomen, gomen, muszę iść!

Całość zajęła jej mniej więcej dwie sekundy. Po kolejnych dwu widać było już tylko koniec czarnego warkocza znikający w tłumie. Hiroshi słuchał wytrajkotanej na jednym oddechu wypowiedzi w osłupieniu, nie wiedząc jak zareagować. Dziewczynka igrała z ogniem, w dodatku prawdopodobnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

- Saakuraaa, mają być czyste, jak wrócisz do doomuu! Słyyyszysz? – w głosie przekupki tym razem dominowała rezygnacja.


* * *

Szarozielone wody Mizu-Umi no Fuko chlupały cicho o pokryty glonami i fragmentami rybich szczątków brzeg. Pachniało nadchodzącym deszczem. Patrząc z powątpiewaniem na marszczoną delikatnym powiewem taflę wody oraz zaciągnięte chmurami niebo Hiroshi odłożył na nagamaki i usiadł na pobliskim wystającym wody kamieniu.

Pora wziąć w ręce pędzel.

Tak przynajmniej powtarzał sobie idąc szerokimi ulicami Kosaten Shiro, kupując suszone owoce mające w zamyśle osłodzić nieco niełatwe życie bushi, rzucając zamyślone, nieobecne spojrzenia na ruchliwy tłum heiminów - oraz lekko poirytowane na nierozsądne dziecko, które najwyraźniej postanowiło popatrzeć sobie (z bezpiecznej odległości) na samuraja z deseczką do malowania, pędzelkiem i ‘ptakiem’ na kimonie.

Obecnie ptak, pędzelek i kimono wraz z samurajem znajdowały się w niewielkiej zatoczce położonej kilka minut spokojnego marszu od murów twierdzy. Las bambusowych pędów schodzący aż do wody chronił dość dobrze przed wiatrem i ludzkimi spojrzeniami. Odosobnione, ciche miejsce, zdatne do malowania, ćwiczeń lub medytacji i spokojnych rozmyślań. Hiroshi postanowił spróbować swych sił w tym pierwszym.

Otwierając pojemniczek z atramentem Hiroshi popatrzył na rozciągający się przed nim, dość przygnębiający krajobraz nie mogąc powstrzymać ciężkiego westchnienia. Wyglądało na to, że Naritoki-aniki znowu postawił go w trudnej sytuacji.

- Na porannej przejażdżce poznałem od córki naszego gospodarza historię tej sprawy. Po szeregu szczególnie udanych rozmów, jakie Doji-san przeprowadził i które dla Lwa, a zwłaszcza rodziny Matsu były dość kosztowne, w paru walkach przygranicznych zginęło ośmiu jego krewnych i dwu protegowanych. W przeciągu nieledwie miesiąca. Nie wiem, dlaczego Doji-san podjął akurat ten temat, ale byłoby dobrze zatrzeć złe wrażenie. Zajmiesz się tym?

Słoiczek otwarty. Biała gładź papieru czeka na wilgotny dotyk atramentu. Pędzel w ręce. Tylko co teraz zrobi z całym tym zamieszaniem?

Zajmie się tą sprawą. Oczywiście. Szybkie pociągnięcie pędzla przecięło biel gniewną, pofalowaną, pionową linią.

Jakże mógłby się nie zająć? W oczach brata nie było twardości, a w uprzejmym tonie głosu nakazu. Raczej pytanie. Prośba. Ale też brat rzadko prosił o cokolwiek. Niemniej jednak Hiroshi widział powody zadanego pytania obecne nawet w niespodziewanie zakończonej rozmowie z dyplomatą Doji.

Kolejne linie znaczyły niepewnie papier. Zarys majaczących w oddali, na wpół ukrytych za chmurami niewybaczających gór odbijał się w papierze jak w krzywym zwierciadle. Patrząc na swoje dzieło młody bushi mógł tylko pokiwać z rezygnacją głową. Nie chodziło już nawet o technikę – choć niezamierzona chwiejność linii była błędem jakiego nie wybacza się malarzom. Obraz po prostu nie pasował.

Naritoki-aniki po prostu nie pasował.

Młody bushi podniósł głowę nieobecnym wzrokiem obserwował na szare niebo po którym powoli, bezgłośnie przewalały się ciemniejsze, poszarpane kształty chmur. Coraz silniejsze powiewy wiatru kołysały pędami bambusa i usiłował delikatnie zwiać kartę papieru z gładkiej deseczki jakiej Hiroshi używał w formie podpórki. Ciekawska twarz dziecka chowała się za bambusami.

Problem Naritoki nie leżał w umiejętnościach, krwi, honorze czy nawet manierach. Leżał głębiej. W wyborze drogi. Bagażu doświadczeń, wyborów i niespełnionych, poświęconych możliwości, który odróżniających go od dyplomatów żurawia. Fortunom tylko sądzić czy na lepsze, czy gorsze, ale – był inny. Zbyt małomówny, lakonicznie bezpośredni i brutalnie praktyczny w podejściu do świata, konwersacji i uczuć, by bez trudności wpasować się pomiędzy ceniących subtelne dwuznaczności i uprzejme uśmiechy Żurawi. Hiroshi szczerze wątpił, by Naritoki był w stanie prowadzić gładką, pełną komplementów rozmowę o niczym – lub pozornie o niczym, jakich zdążył się nasłuchać od czasu przybycia do Kosaten Shiro.

Przepełniony dumą półuśmiech rozciągnął twarz Hiroshi. Ostatnia rozmowa z bratem, była tego dobrym przykładem. Hiroshi rozumiał sytuację i znał brata, jego silne strony i ograniczenia. Naritoki rozumiał sytuację i znał brata z jego silnymi stronami i ograniczeniami. Jedno pytanie, jedna odpowiedź. Implikacje, motywacje, konwenanse, obawy... o tym nie trzeba było mówić.

Szybkie pociągnięcia pędzla rysowały kontury umieszczonego w wodzie ozdobnego tori świątyni Kaze-no-kami. Hiroshi usiłował oddać sposób w jaki ostre kontury bramy współgrają z łagodnie rysowanymi liniami wody. Proste linie, kilka pociągnięć pędzla. Brak ozdobników.

Jeśli uda się ‘rozwiać złe wrażenie’ dobrze. Jeśli nie, określi to limit możliwości, wyznaczy kolejne ograniczenie tego kim i czym jest Hiroshi jakie brat będzie brał pod uwagę. Każdy ma swoje ograniczenia. Każdy stara się poszerzać limit tego, co możliwe. Hańba to zawieść z powodu zaniedbania lub pychy. Hańba to nie uczyć się na błędach. Wszystko w rękach Fortun. Nie było właściwie powodów do nerwowości i strachu. Co ma być, będzie. Co ma się zdarzyć, zdarzy się.

Fale na nowo ukończonym ‘arcydziele’ wiele zawdzięczały twórczej sile wzmagającego się wiatru. Hiroshi nie był pewien do czego poszarpane zygzaki ozdobione kilkoma efektownymi kleksami były podobne. Na pewno nie do wody. Czując na twarzy niesione wiatrem krople deszczu młody bushi z rezygnacją schował malunek pod połę kimona. Nie wyschnięty jeszcze atramentu odbijający się nieforemnymi plamami na złożonym papierze z pewnością nie potrafił zaszkodzić jakości malunku.

- Osano-wo... czemu akurat teraz? – skierowanemu w niebiosa pytaniu odpowiedział odległy grzmot i grube krople deszczu zbliżające się falą do brzegu. Mamrocząc krótką modlitwę w ramach przeprosin za impertynencję, młody bushi pospiesznie schował się pod osłonę pochyłego pnia jednego z nielicznych rosnących w pobliżu drzew. Pozostało zastanowić się co dalej.

Deszcz uderzył szarą falą zastępując przygaszone kolory jednolitą szarością i wypełniając las bambusowych pędów szumem spadających kropel. Hiroshi uśmiechnął się zgryźliwie słysząc cichy pisk kryjącej się za zaroślami, do wytrwale do tej pory śledzącej go dziewczynki. Deszcz był rzęsisty, zimny i nieprzyjemny. A Hiroshi zajmował jedyną suchą kryjówkę w okolicy.

Yane yori takai koinobori.
Okii magoi wa otoosan.
Chisai higoi wa kodomotachi.
Omoshiro soni oyideru.

Latawce-karpie ponad dachem
Największy karp to ojciec
Mniejszy karpik to dziecko
Lubią pływać po niebie


Dziecięcy wierszyk recytowany niegdyś przez matkę pojawił się nie wiadomo skąd. Z nostalgicznym uśmiechem Hiroshi zadecydował, że nie będzie mu przeszkadzać odstąpienie kawałka suchego miejsca.

- Chodź tutaj dziecko. - zakomenderował przekrzykując szum deszczu. Dziewczynka która już zbierała się do biegu w stronę twierdzy zamarła, popatrzyła na siedzącą pod pochyłym pniem drzewa sylwetkę ze zgrozą.

- Gomen. Gomen. Samurai-sama. – Klapiąc zbyt wielkimi chodakami Sakura podeszła bliżej, kłaniając się głęboko i przepraszając. Wielokrotnie i niepotrzebnie.

- Siadaj. – wskazał ostrzem nagamaki.

Mijały minuty podczas których Hiroshi obserwował deszcz, a dziewczynka nazbyt wręcz szybko pozbywszy się początkowego strachu zerkała ciekawie na bushi.

Właściwie nie powinien naginać prawdy, nawet jeśli osobą do której się zwraca jest heimin, dziecko i kobieta, nawet jeśli to co powiedział było dosłowną prawdą. Ale po prostu nie mógł się powstrzymać przed zasianiem odrobiny zamętu w głowie dziecka i wlaniem w nią odrobiny respektu.

- Nazywasz się Sakura. – stwierdził nagle, zauważając kontem oka drgnięcie dziecka i jej szeroko otwarte oczy. – Tak, wiem. – rzucił. - Wiem, bo jestem Feniksem. – dodał odpowiadając na pytanie jakie bez wątpienia kołatało się po głowie dziewczynki. – Feniks wie więcej niż inny samuraj.

- H-Hai, Feniks-sama.

Hiroshi ponownie odwrócił twarz w stronę zasnutej strumyczkami wody tafli jeziora ignorując przerażoną twarz robiącego szybki rachunek sumienia dziecka. Spadająca dookoła woda ograniczała widok tworząc trochę nieco nierealne wrażenie izolacji, odcięcia od reszty świata, potęgowanego milczeniem.

Patrząc w deszcz Hiroshi raz jeszcze otworzył słoiczek z atramentem i położył kartę papieru na trzymanej na kolana deseczce malarskiej. To <była> dobra chwila by chwycić w dłoń pędzel, a śmierdząca rybimi szczątkami zatoczka w strumieniach deszczu zmieniła się w miejsce wartego uwiecznienia.

‘Rzeźba czeka na dłuto rzeźbiarza, obraz czeka na pędzel malarza. Nie zmieniaj tego.’ Szept we wspomnieniach Hiroshi należał do Kentaro-sensei. Powtarzał to motto często, potępiając sztukę zaplanowaną, kontrolowną w pełni nie pozostawiającą wolności pomiędzy zamysłem, a realizacją.

- Odpowiedz. Jak można zatrzeć złe wrażenie. – Hiroshi przerwał ciszę.

- Hai Feniks-sama – dziewczynka popatrzyła na samuraja ze strachem. Następnie zaczęła powoli wyliczać, zginając palce.

- Umm.... można przeprosić? – zaczęła niepewnie patrząc z nadzieją na bushi, który zajęty malowaniem i własnymi myślami wydawał się nie zwracać na nią uwagi. – Gomen?

Przeprosić. Ha, pomysł dobry za co tu przepraszać? Za to co można było poczytać jako chwilę słabości starego dyplomaty? Za brutalne okrucieństwo lwów? Za niezręczność niedoświadczonego, ale mającego najlepsze zamiary bushi? Nie da się przepraszać. Przeprosiny same w sobie byłyby brakiem taktu. Byłyby obrazą.

- Można zrobić dobre wrażenie. – Znalezienie drugiej odpowiedzi zajęło kilka minut. Sakura marszczyła nosek myśląc intensywnie, zagryzając z nerwów końcówkę spiętego sznurkiem warkocza. – Na przykład zrobić coś dobrego. Na przykład przynieść wodę za Matsuko-san, żeby powiedziała okasan, że się jest grzecznym! - Hiroshi nie zdołał powstrzymać uśmiechu.

Rysunek powstawał powoli. Szybkie proste pociągnięcia – pędy bambusu, zwężające się w strugach deszczu. Chropawy zarys kamienia ginącego w deszczu. Linia – mokre włosy, zarys warkocza.

- Można dużo mówić i uśmiechać się, żeby zapomnieli! – dziewczynka uśmiechała się promiennie patrząc na samuraja wyczekująco.

Zarys oczu. Wykrój ust. Uśmiech i wyczekujące spojrzenie.

Długa cisza i koniec deszczu. Hiroshi wstał, zamykając pojemniczek z tuszem. Popatrzył na klęczące naprzeciw dziecko i pozostawiony na suchych igłach portret dziewczyny śmiejącej się w strugach deszczu, wśród gaju bambusów.

- Rozmawiać. Okazać mądrość. - skomentował.
 

Ostatnio edytowane przez Wellin : 16-05-2008 o 01:28.
Wellin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172