Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2009, 23:02   #281
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Na początku szedł na końcu. Dziwne stwierdzenie, to prawa ale oddaje całość sytuacji. Kall'eh wlókł się za reszta. Ciągnąc nogami i masując głowę. No bolała go, ale jakoś inaczej niż na kaca. Tak, stanowczo inaczej. Jak by z butelki dostał, albo z krzesła. Ciekawe...

Natomiast mniej ciekawa była chata, którą teraz mieli przed sobą. Co prawda wyglądała interesująco ale nie w takim stanie, jakim był Karzeł. Dla wilkołaka i Barbaka... Wilkołaka? Przetarł oczy. Zamrugał. Wilkołak? Co to za wilkołak. Co on Tu robił?

- Cło to za wilczysko? He? - Zapytał się otwarcie. - Czy żebym przespał cóś?

Trzeba przyznać, dwarf był w niezłym szoku. Więcej nie pije z tym Orkiem. Ale musieli dać w tanu. Nie to, że dużo spał, czuł się teraz okropnie. (dobrze, że wcale tak dużo nie jadł) to jeszcze ma jakieś majaki. Najgorsze jest to, że ten zwid otworzył se drzwi do tej chaty. No ładnie.

Po chwilach paru, które Kall'eh spędził oparty o drzewo nieopodal wejścia obserwując sytuację, Barbak wszedł do chaty i zachęcił do tego Nizzre. Ta, trzeba przyznać bardzo bohatersko, o tak bardzo, wepchała pierwszego Fufiego. Smród po tym wszystkim był niemiłosierny.
- Uuuuuu - skrzywił się Krasnolud podchodząc powoli do drzwi.

Pająk zaczął rozrabiać w hacjendzie. No i pal licho z cichym i dyskretnym dostaniem się na górę. Wiedzą o nas nawet martwi. Ale czego można było się spodziewać po blisko tonowym robalu w chacie? Czy to nie ma takiego przysłowia nawet - Poruszasz się jak Fufi w składzie porcelany? No jakoś tak.

Kall'eh powoli zbliżył się do drzwi z chęcią przekroczenia ich, lecz zamiast zrobić to co zamierzał, wyrżnął się jak długi. W izbie rozległ się odgłos jakby klaśnięcia ręką o blat stołu. Tylko duuuużżą ręką. Jak dobrze, że jednak karzeł ma trochę brzucha. Przynajmniej tak nie bolało. Nie zdążył się nawet podeprzeć rękoma. Wygląda teraz jakby się po prostu położył z opuszczonymi rękoma wzdłuż ciała. Ciekawy widok, nieprawdaż?

- Cholera by to... - wymamrotał. Wstał powoli. Po czym podszedł do reszty i wyciągnął topór. Plama nie wyglądała ciekawie. Że bogowie musieli ich zesłać odrazu w wir wydarzeń.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 19-05-2009, 17:00   #282
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Sathem bez najmniejszych oporów sprostał przeszkodę która była przed nimi, a mianowicie drzwi. Wyglądał komicznie... Ten jego strój, to futerkowe ciało i... fireballe? O co tu biega?! Tak czy owak, tak czy siak wlazł do środka. Zaraz za nim w drzwiach już stał ork który ironicznie zagadnął długouchych.

Odpowiedź jaką udzieliła Nizzre zadziałała na Isa jak widok dwarfa, jak wygląd wilkołaka, jak różowe stringi. Rozmieszała dogłębnie. Is mimowolnie powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem. Nikły uśmiech zagościł na jego twarzy.

Gdy elfka weszła do chaty, przeciskając po drodze pająka który pozostawił po sobie trujące gazy, Is ruszył zaraz za nią. Przed nim był jednak nie kto inny a zaprawiony w biesiadach i spaniu pod stołem, drużynowy brodacz. Jednak on nie cieszył się tak jak elf tym, że są na świeżym powietrzu. Życie nie każdego mogło nagradzać chociaż żal aż brał gdy Is patrzył na dwarfa. Żal ten pogłębił się gdy tamten wywinął orła i padł na ziemię jak długi. Szybko jednak wstał i przelazł przez próg. Isendir cały obładowany sprzętem podróżnym także w końcu stał po wśród reszty.

Kurz, brud, nędza... Chociaż nie, nędza nie! Żarcia tu było od groma! Sprzęt też niczego sobie. Chociaż brudno tu było jak w chlewie, kurzu tyle co na poddaszu wiejskiej chałupy. I do tego tam czerwona plama na środku podłogi. Tfuuu...

Wilkołak i ork, którego zaczął darzyć coraz większą sympatią, przygotowywali się do desantu na drzwi u szczytu schód. Isendir zaś oparł się o stół i zaczął się przyglądać to różnym przedmiotom, to poczynaniom orka i wilkołaka, to znowu całej reszcie w szczególności zatrzymując swój wzrok na Szamilu i Kall'ehu. Ten pierwszy miał coś w sobie co potrafiło przerazić. Wypadało na niego uważać, zawsze i wszędzie. Ten drugi zaś... no cóż, Is nie chciałby by sobie czy im samym coś zrobił. Kac nie jest przyjemną rzeczą. Elf przekonał się o tym w życiu tylko raz i o raz za dużo.

Elir stojąc obok niego obnażył lekko kły patrząc na Iskre. Tamto wilczysko, nie wiedzieć czemu, nie przypadło mu do gustu. Za to z miłą chęcią poznał by się bliżej z Rodrigezem.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 19-05-2009, 18:11   #283
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Jego odpowiedź była najwyraźniej nietaktowna, gdyż ork dobył broni. Początkowo Uzjel sądził, że zostanie zaatakowany i czujnie oczekiwał na moment wypuszczenia strzały. Nie miał ochoty walczyć z Barbakiem, jednak gdyby było to konieczne dokończyłby z nim to, co zaczęli na bagnach. Jednak do żadnego ataku nie doszło, a ork najwyraźniej walcząc z bolesnymi wspomnieniami dał mu rady, jakich rycerz nigdy nie spodziewałby się z ust przedstawiciela orczej rasy. Barbak mówił mu o odrzuceniu chęci zemsty i wejrzeniu we własne serce. Choć Uzjel starał się jak mógł nie potrafił pojąć słów orka. Miał odrzucić walkę i opór, przyjąć postawę bierności i pozwolić innym dokonywać wyborów za siebie? Przecież to była prosta droga do klęski. Musiał przecież odnaleźć w sobie siłę wystarczającą, by mierzyć się z demonem. Jak mógł pozbywać się jedynej rzeczy utrzymującej go przy życiu? Zbliżył się do Barbaka, by tylko on usłyszał jego odpowiedź.

- A co jeżeli pozostało tylko pragnienie zemsty i jego śmierci? Co jeśli śmierć pochłonęła ciało, ale wola uszła cało? Co jeśli życie zmienia się w jedno ożywione pragnienie, a porzucenie go oznacza ostateczny koniec? Dziękuję Ci jednak za radę, nawet jeśli nie mam siły by za nią podążyć

Chciałby odrzucić wpływ demona i po prostu wrócić do domu. Najwyraźniej Astaroth zdołał to przewidzieć i odebrał mu ostatnią możliwość, stawiając go na drodze bez odwrotu. Jeżeli jednak demon sądził, że to go załamie to poważnie się mylił. Skoro była przed nim tylko jedna droga nie będzie tracił sił na wybory i błądzenie w przypadku złych decyzji. Będzie zmierzał do swojego jedynego celu, nawet jeśli na końcu drogi nie ma nic poza zatraceniem się w nienawiści. Gdy ponownie spotka się z demonem będzie gotowy by okazać mu całą furię, nawet jeśli nie będzie miał z nim żadnych szans. Czy zdoła go zniszczyć czy sam polegnie nie miało większego znaczenia. Zrobi to, co będzie musiał

Co jednak jeśli ktoś spróbuje stanąć mu na drodze? Czy zdoła odebrać mu życie z zimną krwią, a jednocześnie nie zatracić w sobie człowieczeństwa? Doskonale pamiętał ostatnie słowa, jakie usłyszał od swojego ojca ,,Ten kto walczy z demonami musi uważać, by samemu nie stać się jak jeden z nich. Nie zapomnij nigdy kim jesteś, bądź tak rozsądny jak Waldorff, a do końca pozostaniesz człowiekiem". Teraz, gdy zastanawiał się nad tym jak w jego umyśle kształtował się plan oszukania drużyny i odniesienia nad nimi zwycięstwa na bagnach nie był już taki pewien, czy uda mu się za tymi słowami podążać. Choć wiedział że to nie właściwe nie potrafił pozbyć się myśli, że gdyby to było konieczne to zabiłby ich wtedy bez wahania. Może nie sztyletem w plecy tylko w uczciwej walce, ale jednak. Liczyło się tylko zwycięstwo. Mógł tłumaczyć się demonicznym wpływem, zdawał sobie jednak sprawę że to była jego własna Wolna Wola. Nie był w stanie zagwarantować, że powstrzyma się gdy podobna sytuacja będzie miała miejsce

Chata urządzona była skromnie, większość sprzętów wykonana była z drewna lub gliny. Kurz świadczył, że najpewniej od jakiegoś czasu nikt tutaj nie gościł. Barbak ruszył na górę po schodach, zmierzając w stronę drewnianych drzwi. Uzjel ustawił się na skraju schodów z halabardą w ręku, gotowy by w razie zagrożenia ruszyć mu na odsiecz. Flafie stała przed chatą, gotowa pomóc gdyby ork ucierpiał jakieś obrażenia (Uzjel był pewien, że świadomość takiej pomocy medycznej zdopinguje orka by żadnej rany nie odniósł).
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 19-05-2009, 19:53   #284
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
-Potrzebujecie specjalnego zaproszenia?
-Tak. Może przeniesiesz mnie przez próg?

Szamil powoli, cichym krokiem podszedł do Nizz. Stanął obok.
-Ja mogę ale obawiam się, że Isendir może mieć mi to za złe.
Ton głosu elfa miał ewidentnie charakter żartobliwy, mrugnięcie do elfki to jeszcze potęgowało.
Elf znów oparł się o drzewo gdy reszta zaczęła się posuwać/przesuwać przez drzwi.
Szamil odprowadził ich beznamiętnym wzrokiem, obserwując plecy ostatniego. Został na dworze gdy wszyscy już byli w środku. To zachowanie wynosiło go zapewnie do szczytu listy kandydatów na zdrajcę.
"Taka karma."
Elf niespiesznie sięgnął do torby i wyjął eliksiry. Przyjrzał się czy na pewno są to eliksiry a nie fiolki z gazem i czy są takie same. Potrząsnął jedną i sprawdził czy powierzchnia się nie burzy. Dopiero wtedy ostrożnie odkorkował flaszkę i z ostrożnością powąchał eliksir. Jakby na podstawie tych badań nie udało mu się zindendyfikować eliksiru, zatka wylot opuszkiem palca i przechyli flaszkę. Wtedy delikatnie spróbuje kropelkę, która zostanie mu na opuszku.

***

Szamil wszedł do chatki zdecydowanym krokiem, nie wchodził jednak głęboko, tak jak inni, zatrzymał się tylko w drzwiach. Gdy się odezwał jego głos brzmiał donośnie, tak by każdy go usłyszał.
-Zastanawialiście się, że jedzenie w tej chatce może być zatrute? Albo jakikolwiek napój? Np. wódka. Zastanawialiście się, że miejsce w którym byliśmy, karczma, mogło być czyimś miejscem. Np. drugiego teamu? I że zawaliliśmy bo komuś nie chciało się ruszyć tyłka i pogłowić się nad przesyłką i sprawdzić czyje to były krzyki w lesie. Zastanawialiście się, że miejsce w którym obecnie jesteśmy może należeć do drugiego teamu? Dlatego Kruk nie podał nam jeszcze celu wizyty? Bo czy wzięliście pod uwagę moją kandydaturę na twórcę tego miejsca nie pytam... To jest oczywiste.
Po tych słowach Szamil z miną pokerzysty oparł się o framugę i utkwił wzrok w lesie.
"Gdzie jesteś kompanio? Gdzie jesteś ojcze? Spotkamy się w tym miejscu."
Po sekundzie rzucił jakby od niechcenia.
-Gdy drugi team mnie przetrzymywał dowiedziałem się, że na rękę jest im współpraca z zdrajcą. Szczegółów nie znam z oczywistych przyczyn...
 
Szarlej jest offline  
Stary 20-05-2009, 13:32   #285
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- A co jeżeli pozostało tylko pragnienie zemsty i jego śmierci? Co jeśli śmierć pochłonęła ciało, ale wola uszła cało? Co jeśli życie zmienia się w jedno ożywione pragnienie, a porzucenie go oznacza ostateczny koniec? Dziękuję Ci jednak za radę, nawet jeśli nie mam siły by za nią podążyć.
- Oznacza, to że jedyne co zostało z ciebie jako człowieka to kształt tej zbroi, przyjacielu. Czasem najmniejsza cząstka Ciebie, może być nazywana istnieniem... A czasem co jest bardzo smutne... nie warto istnieć... Ale Ty masz jak rozumiem szanse. Walcz, a będziesz miał mnie u swego boku. Walcz a osiągniesz cel. I pokładaj nadzieję w Jasności.


*****

Gdy Barbak wraz z wilkołakiem dotarli do połowy schodów, przez cały dom przewalił się istny armageddon. Koniec świata nadchodził? W końcu zstąpiła Mistress?? Nie to drużyna wpakowała się do chatynki. Karzeł przewracał się o własne nogi, fufi pierdział, Samael perorował w najodpowiedniejszym momencie. Ork wzniósł wzrok ku niebu.
- Panie spraw aby ma śmierć była szybka. Jeśli taką nie będzie zaraz własnoręcznie poskręcam im karki.

Skupił się na zadaniu. Kątem oka zauważył Uzjela czającego się na dole schodów. Wdzięczny była za to, że rycerz mimo swych uprzedzeń kooperował. W końcu mieli wspólny cel. Postąpił ponownie dwa kroki do przodu i uchwycił wzrok Nizzre. Poczuł się tak, jakby już ktoś kiedyś tak na niego patrzył, jednak zignorował to uczucie. Patrząc elfce prosto w oko, wskazał dwoma palcami swoje oczy, po czym palcem wskazującym powiódł w około. "Uważaj"
Elfka zdawała się być personą działającą na troszeczkę innych zasadach niż on i choćby synek. Jej pomoc w razie gorącej sytuacji mogła okazać się bezcenna.
Komodo - All 4 U - Onet.pl Teledyski

Poczuł znajome uczucie. Krew zaczynała mieszać się z adrenaliną. Pulsowała w żyłach. W rytmie jaki dyktowało serce, w rytmie jakim było jego życie. W rytmie, który nie jednokrotnie wyznaczał czas śmierci.
- It's all for you... Wyszeptał po czym z całej siły kopnął w zamek drzwi.
Następnie wirując, znalazł się na wysokości framugi mając w pełnej gotowości broń i dając jednocześnie sposobność wilkołakowi do rozpętania piekła (jeśli zaszła by taka potrzeba).
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 20-05-2009, 18:14   #286
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiedy weszła do karczmy, oberżysta nerwowo spuścił wzrok, wycierając ladę. Goście przy stoliku powiedli wzrokiem za krągłymi udami i kiwającym się na boki w rytm kroków kocim ogonem. Vari oparła się o ladę, wystawiając celowo na widok swoje duże to i owo
- Coś podać...?
- Nie. Czy ktoś zostawił dla mnie przesyłkę?
Karczmarz zmieszał się wyraźnie, szukał odpowiedzi, zbyt długo. Mężczyźni stojący przy drzwiach obserwowali czujnie, zwłaszcza jeden, w drogich, zdobionych szatach.
- Em... przesyłkę...? – karczmarz nieudolnie udając, że szuka, zajrzał pod ladę. - Emmm... obawiam się, że... nie...
- Nie? – zdziwiła się i przeraziła Vari.
Gatenowhere zbyt dobrze usłyszał oburzenie w jej głosie i powolnym krokiem ruszył w kierunku kontuaru.
- Szanowna pani... panie... – karczmarz podniósł wzrok na nadchodzącego mężczyznę.
- Tak? – zmrużył oczy Gatenowhere.
- Był tu ktoś... a-ale Berithi...
- Berithi? – pisnęła Vari.
- Co z Berithim? – nalegał Gatenowhere.
- Ją zabrał...! Przesyłkę... chyba... – znów nieudolnie szukał pod ladą. – Wybaczcie...! Tak, panie! K-kazał przekazać, że...
- To twoja wina! – krzyknęła Vari, odwracając się. – Berithi nas prześladuje przez ciebie!
- Nie uczyniłem nic, co mogłoby...! – Rin urwał, kiedy Gatenowhere uniósł dłoń.
- Jak wyglądał? – spytał zimno karczmarza mężczyzna w drogich szatach.
- Kto, panie?
- Berithi.
- M-miał srebrne włosy i nosił...
- Wynośmy się stąd - syknął Deen. – Berithi będzie nas szukał!
- To jego syn – mruknął Gatenowhere. – Ten półelf. Berithi nie będzie go bronił, on chce go zabić.
- Najwyraźniej chce zabić nas także! – warknął Deen.
- Więc oddałeś temu srebrnowłosemu naszą przesyłkę? – spytał Gatenowhere i nie czekając na odpowiedź zacisnął w pięść uniesioną dłoń.
Jego rękę pokryły płomienie, karczmarz wrzasnął, stając nagle w ogniu. Rzucił się do rozpaczliwej ucieczki i biegał po kuchni, wymachując rękami, tarzając się po ziemi, wylewając na siebie każdą znalezioną ciecz z garnków i mis; wodę, zupy, gulasz.... ale płomienie nie gasły. Goście zerwali się od stolika, powoli i czujnie usuwając się do kąta z bronią w ręku.
Zwabiony krzykami mały chłopiec, posługacz, zszedł ze schodów. Gatenowhere ucapił go błyskawicznie na ubranie i uniósł do góry, przyciskając piszczące dziecko plecami do ściany.
- Dokąd udali się ci, którzy byli ze srebrnowłosym elfem?
- Którym elfem?!
Potrząsnął dzieckiem i uderzył nim znów o ścianę.
- Poszli do Fangorn!!! – wypłakał chłopiec.
Przy kontuarze zwalił się z hukiem skwierczący, płonący trup karczmarza. Gatenowhere puścił dziecko i ruszył ku drzwiom.
- Fangorn – mruknął. – Zostawiłem tam coś...
- Idziemy za nimi? – spytał z wahaniem Deen.
- Mają Oko Abazigala – odparł bezdusznie Gatenowhere. – Moje Oko Abazigala! Skoro ten półelf wziął przesyłkę, mają też Pióro Avadriela. Nie możemy tu zostać jeśli Berihi na nas poluje.
- To jakaś różnica? Demon może dopaść nas wszędzie!
- Zobaczymy.
* * *
Drow podniósł się i wyprostował. Przycupnąwszy na dachu, doskonale słyszał wszystko przez otwarte okna. Widział mężczyzn i chimerę kotkę wychodzących z tawerny, czuł swąd palonego mięsa, słyszał krzyki dziecka. Fangorn. A więc udała się tam razem z resztą. A Ray`gi?
* * *
Szamil; Liznąłeś eliksiru. Hm, dobre. Słodkie, orzeźwiające takie.

Barbak
, Sathem; Czaicie się na schodach. W końcu Barbak daje sygnał i z gracją, orkowym kopem wywala drzwi, z hukiem otwierając je na oścież.

Wszyscy; Z góry dobiegł przerażony głos starszej kobiety!
- Łojoj!!! Synku!!!

Barbak, Sathem; Zdębieliście, kiedy na mrocznym i zagraconym poddaszu ujrzeliście sędziwą babuszkę, stojącą tuż przed wami i w szoku wpatrującą się w was. Stała z uniesioną ręką, jakby chciała otworzyć drzwi nim ork je kopnął!



- Łojoj, goście, dzieci kochane, aleście mnie przestraszyły! – wyznała zakłopotana babuszka. – Nie usłyszałam was jak weszliście, skarby, łojoj, się wystraszyłam! – uśmiechnęła się dobrotliwie, ukazują resztki zębów.
Ruszyła ku wam, zapraszająco wyciągając ramiona, jakby do uścisku. Zdezorientowani totalnie zaczęli schodzić tyłem po wąskich schodach, z zakłopotaniem i głupimi minami uciekając przed nacierającą babcią, która koniecznie chciała was uściskać na powitanie. Nie zdążyliście wobec całej sytuacji dostrzec zbyt dobrze co było na ciemnym i zagraconym poddaszu. Zeszliście na dół, babuszka zeszła za wami.

Wszyscy; Babuszka przykuła na moment wasza uwagę. Gdy po chwili w szoku zerknęliście odruchowo na sufit i podłogę, czerwonych plam już tam nie było!

Babuszka kręciła się mozolnie po izbie, oglądając was, mrużąc oczy, chyba ledwo widziała i musiała was obejrzeć z bliska.
- Łojoj, siadajcie, proszę, gość w dom bóg w dom... Dzieci drogie… Usiądźcie, zjedzcie coś, tak marnie wyglądacie, skarby!… Może szyneczki, słonko? Kiełbaski byś nie zjadł? Wypijże trochę soku z malin, dziecko, blada jesteś strasznie! – powiedziała do Nizzre. - Łojojoj, dzieci kochane, ależ tu dziś rano huragan przeszedł! Cały bród z lasu wywiał do chaty! Strzepnijcie ino i siadajcie! Skarby moje, nie wiecie, jakie wiatry po tym lesie hulać potrafią, łojojoj! Weź se dziecko szal jakiś, gola jesteś, nerki przeziębisz! – popatrzyła z litością na Nizzre. – Skarbie drogi, bój się boga, gdzieżeś tę rękę wsadził?! – załamała ręce na widok Szamila. – Noooo, tego to mamusia dobrze karmiła! - pokiwała pochwalnie głową na Barbaka. - Weź skarbie trochę maści, zaraz, gdzieś tu była, straszne bąble masz, co to, słońce cię spiekło, czy ognisko?! Gorzej jak spieczony chleb, słonko! A ten znowu kuleje! – zerknęła na Sathema. – może proszku na gangrenę? Co cię ugryzło, dziecko drogie? Niedźwiedź jaki? Łojoj, słonko, z taką nogą daleko nie zajdziesz! Trza ci lekarza jakiegoś, nie po lasach się szwendać! No, dzieci kochane, mówcie, czego wam trzeba, co was przygnało w te strony? Oh-ojojoj! – zaczęła po chwili zawodzić. – Późno już, dzieci kochane, a mąż rugi dzień nie wraca z puszczy! Poszedł ino, stary a głupi, w las, drew narąbać, mówię mu; przecie przychodzą tu młodzi, silni, zdrowi, poproś no którego, ale nie, musiał iść! Lata już nie te, dzieci kochane, nie wrócił pod wieczór, wyglądam, poszłam, ale ino tylko za próg kawałek się wyjdzie, dzieci drogie, bo ja już stara jestem, daleko nie mogę. I nic to wołać, wyglądać! A ja przecie stara w las nie pójdę taki kawał go szukać! Był tu z godzinę temu, z samego świtu, młodzian taki, w płaszczach, diademach na głowie, powiedział, że mąż nie wróci, łojojoj! Ale powiedział, że go poszuka, a ino zjawi się tutaj taki z długimi uszami srebrnymi włosami i coś dla niego zostawił...
Babuszka zaczęła szperać po kątach.
- O, dziecko, to zostawił – babuszka podała małą skórzaną torbę Isendirowi. – Weź, synku, to dla ciebie dał.



Isendir;
Zajrzałeś do niewielkiej skórzanej torby myśliwskiej. Był tam tylko nóż myśliwski w pochwie, stary, o porysowanym mocno ostrzu; widać, że był często używany, miał też ułamany kawałek rękojeści.



Wszyscy;
Babuszka machnęła rękoma, oburzona na widok noża.
- Łoh, dziecko drogie, uważaj, ino się jeszcze potniesz! Jakie to prezenty dzisiaj dają, bój się boga!
Usiadła na stołku, westchnęła.
- Nie idziecie przypadkiem w las, cobyście tędy wracali? Może mojego męża spotkacie?

Szamil;
Czekasz w progu chaty, obserwując las. Kiedy wszyscy zajęci są Babcią, ty nadal sprawdzasz co dzieje się na zewnątrz i nagle...
Coś się poruszyło!...
Jakiś cień! Jakiś...! Mgły...? Poranne mgły w lesie, ale coś tam jest, za drzewem! Skupiasz się, wytężasz wzrok. Po chwili wychwytujesz znów ruch nieopodal, w innym miejscu, i w gąszczu lasu dostrzegasz postać elfki!



Elfka mówi coś do siebie, ale zbyt cicho, nic nie słyszysz! Nagle odwraca głowę w twoim kierunku i zapraszająco wyciąga ku tobie rękę!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 20-05-2009, 19:46   #287
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Wszystko było takie piękne... Gdyby nie krew. Krew która znikła. Krwi przypisuje się wiele właściwości od okultystycznych po lecznicze, Szamil nigdy nie słyszał by ktoś krwi przypisywał iluzje.
Babunia była taka miła... Nawet zleciła im zadanie i poczęstowała ich wszystkich jedzeniem.
-Pamiętajcie co mówiłem o jedzeniu. Tak mi się przypomniało, że drugi team złapał mnie na iluzje...
Nie dokończył, co inteligentniejsi powinni się domyśleć. A to, że Is nie złapie...
-Był tu z godzinę temu, z samego świtu, młodzian taki, w płaszczach, diademach na głowie, powiedział, że mąż nie wróci, łojojoj!
"No to nie wróci."
Szamil spojrzał na Nizz, ciekawe jak zareaguje na wieść o Berithim. Jako jedyna w tym towarzystwie mogła coś o nim wiedzieć.
-O, dziecko, to zostawił. Weź, synku, to dla ciebie dał.
Babuszka faktycznie podała elfowi torbę, ale nie temu co trzeba... Mimo to Szamil postanowił nie upominać się o swoją własność. W końcu kto wie czy ten prezent nie ma go uśmiercić. Isendir wyjął z torby myśliwski nóż. Z daleka było widać, że ktoś go często używał i to intensywnie, broń była prosta i bez zdobień. Taka jaka powinna być broń.
Elf spojrzał jeszcze raz na babcie.
"Czym ty jesteś? Mieszkańcem tego miejsca? Iluzją? Przebranym Berithim? Szlag... wpadam w paranoje! Ale to nie znaczy, że wcale nie chcą mnie dorwać."
Samael przebiegł ostatni raz wzrokiem po chałupie i sprawdził czy nikt nie stara się zakraść i ich okraść/zgwałcić/spalić/wszamać. Na skraju lasu coś się poruszyło. Elfka. Ubranie elfki było bardzo zwiewne, ukazywało wystarczająco wiele nawet z tej odległości. Mimo to Szamil nie ślinił się bezmyślnie.
"Akurat gdy myślałem o iluzji."
Elfka coś powiedziała i zaprosiła go gestem. Szamil ukłonił się długouchej i to ją zaprosił gestem. Do wnętrza chaty wystawił otwartą dłoń, miał nadzieje, ze zrozumieją ten znak.
 
Szarlej jest offline  
Stary 20-05-2009, 22:04   #288
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc
Szamil;
Elfka pokręciła przecząco głową, sprawiała wrażenie przestraszonej. Kiedy kiwnąłeś ręką, babuszka wyraźnie się tym zainteresowała.
- Co tam jest, dziecko kochane? – poczłapała ku tobie. – Niedźwiedź jaki?
Kiedy tylko zbliżyła się do drzwi, elfka błyskawicznie wniknęła w pień drzewa, znikając, niczym mgła. Babuszka stanęła przy tobie, wyjrzała na zewnątrz.
- Co, skarbie, drzewa i ptaszki pozdrawiasz? – uśmiechnęła się, rozbawiona. – Ah te elfy, prawda, łojojoj, te elfy!...
Zamknęła drzwi i przechodząc obok zaczęła zasłaniać stare, stargane kotary w oknach.
- Oj, dzieci kochane, wiatr chyba się zrywa znowu...
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 21-05-2009, 12:41   #289
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Łojoj!!! Synku!!!
BUhahahahahahahahahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa..... ............
Emanuel zanosił się śmiechem na naramienniku orka.
- Zamkniesz się?
BUhahahahahahahahahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa..... ............
- Stul dziób!
BUhahahahahahahahahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa..... ............
- Co chciałeś jej zrobić? BUhahahahahahahahahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa..... ............
- Skąd miałem wiedzieć że tam będzie babcia?


Stwierdził ork, po czym dołączył do szczerego śmiechu przyjaciela.
Faktycznie wyszli nieźle. Weszli do cudzego domu, zrobili bajzel, przestraszyli... dobrze że jeszcze nie poczęstowali metalem na dzień dobry.
Kobieta opanowała się szybko, zaskakująco szybko. Ten fakt był pierwszym, który podpowiadał orkowi, że coś tu jest nie tak.
Kobieta widząc przed sobą w pełni uzbrojonego orka, wilkołaka nie zrejterowała. Mało że nie, to jeszcze zaczęła rozdawać na prawo i lewo porady i przytyki, jako by Nizz miała przeziębić sobie nerki, Sat miął mieć gan... gen... miał być chory... a jago samego rodzice traktowali niczym brojlera. Nie było to miłe, choć babinka naprawdę się starała. Aż za bardzo zdawać by się mogło.

Zanim Barbak się skapował był już na parterze. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć miał już w ręku kawał kiełbasy i chleba. Zanim poprosił o wyjaśnienia dowiedział się tak na dobrą sprawę wszystkiego. Powody mogły być dwa. Albo kobitka była taką otwartą, albo to faktycznie była jakaś podpucha...
-Pamiętajcie co mówiłem o jedzeniu. Tak mi się przypomniało, że drugi team złapał mnie na iluzje... Samael zdawać by się mogło czytał w jego myślach (co potwierdzało, że był jakimś wybrykiem natury).
Ork skinął mu na zgodę, fakt ten dodatkowo potwierdzało jeszcze zagadkowe zniknięcie posoki z klepiska (fakt iluzji, nie pochodzenia Synka).
Gdy kobiecina perorowała dalej oni musieli zastanowić się co winni dalej zrobić w tej sytuacji. Ork stojąc za babuszką spojrzał na Samaela. Spojrzał mu w oczy zadając nieme pytanie. Przeciągnął kciukiem na wysokości własnego gardła i wskazał na staruszkę. Oczekiwał na odpowiedź. Nie?
Ujął pod pachę stylisko topora, wyciągnął przed siebie przedramię i w charakterystyczny sposób ruszył biodrami... Nie?

Szlag by!

- Chyba nie chciałeś jej... Emanuel zawiesił głos.
- Nic mi się od życia nie należ?
- Ale żeby Babcię?
- A co? Jej też się nie należy?
- Jesteś zielony...
- A ona jest stara.

Pchał przewróciła oczyma. Ork uśmiechnął się, brzydko.

Samael kogoś zobaczył. Stojąc przy drzwiach wejściowych najwyraźniej zobaczył kogoś lub coś, co zwróciło jego uwagę. Co gorsza zwróciło to również uwagę babci. Ta podeszła, do drzwi, zamknęła je, a następnie jak gdyby nigdy nic zaczęła zasłaniać okna... jakoby przed wiatrem. Orkowi się to zdecydowanie nie spodobało. Nie to żeby cierpiał na paranoję czy klaustrofobię, po prostu nie podobała mu się ta kobitka.
- Synek, uda Ci się otworzyć te drzwi? Ork wskazał na zamknięte już drzwi wejściowe. Curcia, miej proszę oko na naszą gospodynie. Pewnie jestem paranoikiem, ale coś mi tu nie pasuje. Panowie Galowie... Spojrzał na Uzjela i Sathema... Minifixie... Dodał patrząc na karła... wybaczcie mi na chwilę.

Następnie Barbak sprawnym krokiem podążył ponownie na górę. Do drzwi od których kobieta, tak sprawnie ich starała się odgonić Co kryło się na stryszku?
Topór wraz z młotem przyjemnie ciążyły w dłoniach. Ork raz jeszcze podążył do drzwi, po czym zajrzał do środka.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 21-05-2009, 17:22   #290
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Is zerkał na wilkołaka ze zrozumiałą dezaprobatą. Wilk ubrał się w pasiaste pory, litości... Nizzre pierwszy raz widziała wilkołaka noszącego garderobę. No i kapelusz. Co za groteska.
"Ciekawe czy nosi też koronkowe gacie, sądząc po jego stylu ubierania się, owszem. I to w grochy albo uśmiechnięte buźki"
Elir nie polubił drugiego wilka, czy raczej wilczycy. Nizzre nie miała nic do wilczycy póki ta nie wisiała wbita kłami w jej nogę lub, powiedzmy, wbita w inny członek jej ciała czy członek kogoś z drużyny. To byłoby naprawdę przykre i niewybaczalne.

Fufi chwilowo się uspokoił. Elfka wiedziała, że potrwa to krótko, pająk nie był głupi, doskonale wiedział, że Nizzre nie ma w swym zasięgu laczka, jakim mogłaby go trzasnąć, a była zbyt leniwa by chciało się jej szukać owego. Kiedy tylko odwróciła wzrok Fufi zwinnie ściągnął z haka kiełbasę i wciągnął ją całą
- Co do...?! - Elfka obejrzała się na pająka, gdy ten właśnie przełykał. - Fufi!
- Łik?
- Nie wolno!
Zjawiła się babuszka. Nizzre wybałuszyła swą zieloną gałę. Babuszka, jak żywa!
- Fufi!!! - moment nieuwagi i kolejna kiełbacha znikła tajemniczo.
Samael machał do drzewek. Jednak ma coś z elfa poza długimi uszami i podpieraniem drzew.
"No właśnie, macha do nich, ociera się o nie... Dendrofil jaki?"
- FUFI!!! - wydarła się.
Pająk beknął siarczyście, elfka odsunęła się na wypadek nagłego ataku spawacza. Wypluł metalowy haczyk na którym moment temu wisiał kawał wędzonej szynki.
- Przestaniesz?!
Fufi strzelił słodką, niewinną minę zbitego szczeniaka, błyszcząc wszystkimi swoimi ślepkami.



Nizzre westchnęła z rezygnacją. Babuszka zamknęła drzwi nim elfka zdołała dostrzec do czego machał Samael. Przez zasłonięte okna też nic już nie widziała.
Isendir dostał tymczasem prezent. Nóż myśliwski. Pasował do opisu i wyglądał na myśliwego.
"Berith tu był? Co to za nóż?"
Dyskretnie przyjrzała się broni z daleka.
- Is, lepiej to zatrzymaj - powiedziała do elfa.
Barbak ruszył na górę. Elfka postanowiła rozejrzeć się na zewnątrz.
- Fuu, przepraszam, mój pająk ma gazy! - skrzywiła się, machając ręką. - Ekhu ekhu, ależ, tu się nie da oddychać! Niedobrze mi! Przepraszam, muszę zaczerpnąć powietrza!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172