Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2009, 23:02   #61
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Po ucieczce z posiadłości Valerii, półwampir w dzikim szale poszukiwał jakiejś łatwej ofiary. Biegnąc przez zaułki miasta, na swoje szczęście natrafił na samotną, młodą czarodziejkę wygrzebującą coś z szamba. Agromannar nie lubił bliskich spotkań z kobietami ale w szale było mu wszystko jedno. Rzucił się na ładną czarnowłosą kobietę i przyssał się do jej szyi. Co dziwne kobieta mimo zdziwienia nie krzyczała, a nawet oddała się napastnikowi. Gdy pił z niej krew zaczęła obejmować go i ocierać się o niego, przez co uwierał go jego zakrzywiony miecz. Odpiął go i pił dalej. Kiedy się nasycił, trzeźwo spojrzał na całą sytuację. Z przerażeniem odtrącił najwyraźniej zadowoloną czarodziejkę, która zaczęła podwijać już swoją szatę.

- Pieprzona nimfomanka - wykrzyczał osłabionej dziewczynie w twarz. Teraz dopiero trafiło do niego co zrobił Valerii i reszcie drużyny. Biegiem pomknął do willi zapominając o mieczu. Po jakimś czasie w biegu przypomniał sobie o kamieniu teleportacji. Przeniósł się. Nikogo nie było przed budynkiem. Z zakrwawioną twarzą ruszył do środka, bojąc się tego co zobaczy.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 03-11-2009, 09:03   #62
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Po powstaniu które nastąpiło po 3 minutach , otrzepał się. Na szczęście był tylko potłuczony. Na niebie zauważył lecącego do niego Anioła. Machnął mu w intencji , że jest cały. Powoli zaczął iść w kierunku umarłego towarzysza. Kuśtykając i trzymając się za bark musiał przemierzyć całą odległość. Gdy doszedł popatrzył jeszcze raz na ciało i krąg który wcześniej narysował. Był jakby wypalony.
O co tu chodzi...
Zastanawiał się przez jakąś chwilę. Nagle zauważył młot , którym walczył jego towarzysz. Podszedł do niego i przyjrzał się. Nie było wątpliwości , że jest jego. Kucnął i podniósł go. Był ciężki. Ale teraz był jego. Zaopiekuje się młotem.

Dopiero po chwili zorientował się , że jest grupa nowych aniołów. Nie miał chęci na żarty. Jednak to co nastąpiło potem zaciekawiło go bardziej - przy pomocy rytuałów odnowili dom.
Przyglądał się całemu zajściu. Gdy skończyli Tezze tylko mruknął.
Wział młot.
Udał się bokiem , omijając całe towarzystwo do swojego pokoju.
Wniósł ciężki młot po schodach i położył go przy łóżku. Sam z wykończenia padł , zamykając drzwi wcześniej alchemią.
Teraz zanurzył się w głębokim śnie regeneracyjnym.
 
BoYos jest offline  
Stary 03-11-2009, 19:03   #63
 
Erthon's Avatar
 
Reputacja: 1 Erthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znany
Sataner obudził się a przed oczami miał pole bitwy...Jego miecz był wbity w ziemie lecz nie wiedział czemu. Wyciągnął go z łatwością (Był zdziwniony że tak łatwo wyszedł) i wytarł jego koniec o szate w którą był odziany.
Sataner dopiero teraz odczuł prawdziwie piekący ból na klatce piersiowej. Jego stopiona na wpół szata rozlatywała się w rekach. Wogóle nie pamiętał co się stało...dlaczego leżał na ziemi. Na górnej wardzę miał zaschniętą krew.
Bolały go wszystkie mięśnie. Przypominał sobie strzępy informacji, lecz nawet najmniejsza i najmniej ważna powodowała ogromny ból głowy. Czuł się fatalnie.
Stał tak chwile spoglądając jeszcze raz na to wszystko.
-Kurwa...jak mnie napierdala głowa...Co tu się wogóle stało?- krzykną patrząc się pytająco na towarzyszy. W ręce trzymał miecz, który, jak Moran sądził, stważał mu wielki ciężar. Łucznik podszedł do kompana i lekko klepną go po ramieniu. - Wszystko w porządku, stary ? - powiedział dość cicho, lecz wystarczająco, żęby towarzysz to usłyszał.
Sataner przyjrzał się Nieskończonemu, widział jak jego ręka niczym w zwolnionym tempie dotyka spalonej szaty Satanera.
-Ta...wporządku.-Powiedział Sataner wstając z ziemi.- Co tu kurwa się stało? i czego wszyscy są tacy przerażeni?- Zapytał łucznika
Moran wyraźnie zdziwiony niewiedzą kompana obkręcił się w koło, po czym popatrzył się na Santera.
-Nic nie pamiętasz ? No więc Valeria obudziła nas w nocy i chwilę po tym przyszedł jej brat - Upadły. Probował nas zabić, lecz jakoś go odeprzyliśmy. W dobrym momencie weszli strażnicy, tamci, co stoją obok Valerii, którzy nam pomogli, lecz nieprzyjacielowi udało się uciec. Wszyscy zostali poranieni, nie wiem, gdzie się podziewa połowa towarzyszy. Wiem tylko, że Gelidius poleciał szukać Argromannar'a, Valeria i Lilianne są przy strażnikach, a Khann... niestety poległ. Nie podoba mi się ta sytuacja, Upadły napewno wróci, mam nadzieję, że szybko się zbierzemy i zmienimy kryjówkę.
-Aha...Czyli jesteśmy po uszy w gównie? Z kąd ja to znam...-powiedział.
Sataner spojrzał na ziemie z której wyciągnął miecz. Wszystko było spękane, miecz był w prawdzie cały nie licząc zadrapań.
-Jednego nie mogę jednak zrozumieć...co ja tutaj robie? Pamiętam jak leżałem w pokoju na swym posłaniu aż raptem budze się obolały i z zakrwawionym ryjem!- Powiedział jakby urażony słowami Łucznika. Po chwili dodał- Ale nic...życie. Sataner Warnom.-Przedstawił się wyciągając zakrwawioną reke w strone Łucznika.
-Moran- odpowiedział Nieskończony również wyciągając rękę. -A teraz chodźmy do Valerii. Jeśli już wyzdrowiała, powie, co mamy robić.- powiedział do Satanera nieco lżejszym tonem. Sataner o własnych siłach starał dojść do pokoju Valerii, nie obyło się obtłuczeń kolan, ponieważ Sataner potykał się o coś upadając raz to na jedno a raz na drugie kolano. Zataczał się od ściany do ściany niczym po paru godzinach pobytu w barze. Lecz tym razem był niemal cały we krwi. Z jego pieczęci ciekła lepka krew spływając mu po brzuchu. Wyglądał paskudnie. Miał poparzoną skóre do okoła znaku pieczęci na klatce piersiowej oraz zakrwawiony nos. Gdy w końcu znalazł Drzwi do pokoju Valerii Otworzył je zostawiając na nich odciśniętą dłoń. Ujrzał Valerie która właśnie się obudziła i kilka osób wokół niej.
 

Ostatnio edytowane przez Erthon : 09-11-2009 o 16:20.
Erthon jest offline  
Stary 06-11-2009, 17:34   #64
 
Cerber's Avatar
 
Reputacja: 1 Cerber nie jest za bardzo znany
Gelidus odprowadził wzrokiem Tezzego ciągnącego wielki młot do domu Valerii. Stanął nad ciałem Khanna. Przyklęknął i wyciągnął rękę. Zwłoki pokryły się warstwą lodu. Od stóp do głowy poległy Khann zamarzł. „To do czasu aż ktoś zorganizuje godziwy pogrzeb” - nakreślił w powietrzu znak jakim Nieskończeni oddają hołd zmarłym.Wstał i poszedł zobaczyć co z rannymi.

Gdy Valeria otworzyła oczy Gelidus zapytał:
- Jak się czujesz?
- Jestem słaba... ale się wyliżę – odpowiedziała. Kapłanka Lilianne przytaknęła jej.
W tym momencie do pokoju weszli również Sataner i Moran.
- A więc zaatakował nas twój brat? Czego chciał? - kontynuuował Gelidus.
Wzrok kobiety w jednej chwili stał się jakby nieobecny,pusty.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co się stało - wymamrotała osłabionym głosem.
- Hmm... na pewno nie przyszedłby bezcelowo. Ale skąd wiedział o naszej misji? Może mamy przeciek - Gelidus spojrzał poważnie na Valerię - Ta sprawa robi się coraz brudniejsza i zagadkowa - zamyślił się.
- Tak, masz rację... - odpowiedziała, wciąż wpatrując się tępo w swoje dłonie - Tak czy inaczej, powinniśmy kontynuować nasze zadanie. Pojawienie się... tej przeszkody - skrzywiła się - owszem było nieoczekiwane, ale czas nam ucieka. Im szybciej znajdziemy trop księżniczki, tym lepiej. - powiedziała ze stanowczością, która powróciła do jej głosu.
- Racja,nie możemy tracić gruntu pod nogami. Musimy być czujni. Zaskoczył nas zbyt łatwo - Gelidus usiadł na krześle,czekając na zdanie reszty osób zebranych w pokoju.
 
Cerber jest offline  
Stary 08-11-2009, 23:44   #65
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Arnth długi czas leżał nieprzytomny. Albo przynajmniej wydawało mu się, że minęły wieki odkąd tu leżał. Lilianne się nim zajęła, dlatego nie odczuwał tak bardzo skutków urazu, którego doznał.

Nieskończony obudził się i otworzył oczy. Światło raziło go, a w ustach czuł coś w rodzaju piasku. Przełknął ślinę i wypluł to, co zalegało mu pod językiem. Pewnie jakiś środek leczniczy.

Spróbował wstać. Przypomniał sobie o minionej walce, o Upadłym.
Niech go, Eclipseon. Czego on chciał, i skąd u niego taka siła? Zawsze był potężny jako Nieskończony, widocznie teraz gdy upadł zyskał dodatkową moc. Faktem było, że uciekł, a właściwie pozwoliliśmy mu uciec. To niedobrze, bardzo niedobrze.

Rana zagoiła się, a przy skrzydle pozostała niewielka blizna. Fachowa robota Lilianne.Arnthaniel obejrzał się w lustrze, które wisiało przy drzwiach prowadzących na korytarz. Miał na sobie białą wełnianą koszulę i czuł uwierający go bandaż. Wolnym krokiem podszedł do stolika, by sięgnąć po szklankę i napić się wody. Z pokoju obok dobiegły go głosy. Postanowił zajrzeć, kto się w nim znajduje. Podpierając się ręką o ścianę, wyszedł z pokoju. Zobaczył Valerię leżącą na łóżku. Była ranna, a przy jej łóżku stał Geldius. Arnthaniel stał w milczeniu przez kilka sekund po czym po cichu wyszedł z pomieszczenia. Ktoś go minął i przekazał smutną wieść dotyczącą Khanna. Arnthaniel wzniósł prawą rękę ku górze i przyłożył ją do prawej skroni. Zakreślił palcem wskazującym okrąg i zacisnął pięść, by potem podnieść rękę znów ku górze. Tradycyjny sposób oddania czci poległym w walce, który stosowali Ogniści Nieskończeni i który był często stosowany przez strażników. Nie każdy dbał o tradycje i nie każdy ją rozumiał. Siła Khanna na zawsze pozostanie w zakreślonym okręgu, który uniesie się ku górze, by wracać za każdym razem, gdy o nim wspomnimy.

Nieskończony zszedł schodami na dół. Chciał udać się do ogrodu. Ku jego zdziwieniu wszystko było posprzątane, jak gdyby nie wydarzyła się tu żadna walka. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Usiadł pod wielką jabłonią w głębi ogrodu i spoglądał na rezydencję. Nie pierwsza to i nie ostatnia potyczka, a śmierć dotyka nas wszystkich. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy po nas przyjdzie, ale nie warto się do tego przygotowywać. Najgorsze jest jednak to, że każdy wojownik to przeczuwa i te przeczucia bywają zawsze trafne. Arnthaniel póki co nie przeczuwał niczego.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline  
Stary 09-11-2009, 19:18   #66
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Agromannar nie zauważył Arnthaniela siedzącego w głębi ogrodu. Na około było czysto, tak jakby nic się tu nie wydarzyło. Jedyne co zwróciło jego uwagę to duża, lodowa bryła, nie miał jednak czasu przyjrzeć się jej z bliska.
Wszedł jak najszybciej do pałacyku i skierował się do swojego pokoju. Gdy stwierdził w apartamencie że nikt nie widział go na korytarzu, z pośpiechem zaczął pakować swoje rzeczy.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 11-11-2009, 15:36   #67
 
Sorix's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorix nie jest za bardzo znany
Moran wraz z Satanerem wszedł do pokoju, w którym położona razem Valeria. Byli tam już Gelidius i Lilianne.
-A więc zaatakował nas twój brat? Czego chciał? - rzedł Gelidius do Valerii. Moran dopiero teraz sobie uświadomił, że kobieta już jest w pełni przytomna.
Wzrok Nieskończonej w jednej chwili stał się jakby nieobecny,pusty.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co się stało - wymamrotała osłabionym głosem.
- Hmm... na pewno nie przyszedłby bezcelowo. Ale skąd wiedział o naszej misji? Może mamy przeciek - Gelidus spojrzał poważnie na Valerię - Ta sprawa robi się coraz brudniejsza i zagadkowa - zamyślił się.
- Tak, masz rację... - odpowiedziała, wciąż wpatrując się tępo w swoje dłonie - Tak czy inaczej, powinniśmy kontynuować nasze zadanie. Pojawienie się... tej przeszkody - skrzywiła się - owszem było nieoczekiwane, ale czas nam ucieka. Im szybciej znajdziemy trop księżniczki, tym lepiej. - powiedziała ze stanowczością, która powróciła do jej głosu.
- Racja,nie możemy tracić gruntu pod nogami. Musimy być czujni. Zaskoczył nas zbyt łatwo - Gelidus usiadł na krześle,czekając na zdanie reszty osób zebranych w pokoju.
-Myslę, że pierwsze, co powinniśmy zrobić to zmienić kryjówkę i dojść do tego, kto nas sypną. Jak wyeliminujemy zdrajcę trzeba będzie niestety wejść głębiej, najprawdopodobniej do Upadłych, tam powinniśmy znaleźć odpowiedź - powiedział Moran poważnym głosem. Czuł spojrzenia wszystkich Nieskończonych na sobie.-Tak, wiem, że nie wygląda to najlepiej, lecz chyba będziemy musieli.
Moran spoczął na pobliskim krześle. Minuty zdawały się godzinami. Niebo powoli się rozjaśniało. Siedział tak dłuższą chwilę wpatrując się na wszystkich towarzyszy, lecz nikomu nie przyszło do głowy przerwać tą niezręczną ciszę.
-A teraz najlepiej będzie, jak wszyscy pójdziemy spać - rzekł Moran przerywając zlą atmosferę. -O trzeźwym umyśle lepiej się myśli, a wszystkim nam sen jest wskazany.
 
Sorix jest offline  
Stary 11-11-2009, 19:07   #68
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
- Myslę, że pierwsze, co powinniśmy zrobić to zmienić kryjówkę i dojść do tego, kto nas sypną. Jak wyeliminujemy zdrajcę trzeba będzie niestety wejść głębiej, najprawdopodobniej do Upadłych, tam powinniśmy znaleźć odpowiedź - powiedział Moran poważnym głosem. Czuł spojrzenia wszystkich Nieskończonych na sobie.- Tak, wiem, że nie wygląda to najlepiej, lecz chyba będziemy musieli.
Moran spoczął na pobliskim krześle. Minuty zdawały się godzinami. Niebo powoli się rozjaśniało. Siedział tak dłuższą chwilę wpatrując się na wszystkich towarzyszy, lecz nikomu nie przyszło do głowy przerwać tą niezręczną ciszę.
Lilianne wstała z krzesła na którym siedziała i wyszła z komnaty. Cichym krokiem ruszyła do swojego pokoju, kiedy usłyszała jakiś odgłos. Zatrzymała się przy uchylonych drzwiach komnaty Argromannara i przez szczelinę ujrzała mężczyznę, który pospiesznie pakował swoje rzeczy.
- I tak to się skończy? Uciekniesz? - powiedziała, wchodząc do pokoju.
Półwampir podskoczył gdy usłyszał jej głos. Odwrócił do niej swoją zakrwawioną twarz.
- Nie ucieknę, odejdę.
- Odejdziesz??- prawie krzyknęła. No cóż, to takie typowe dla mężczyzn. Może powiedziałbyś mi chociaż dlaczego?
- Gówno wierze w wasze przeznaczenie! Nawet nie wiedzieliście że jestem półwampirem! - wrzasnął.
- Tylko poraniłem towarzyszy, nie potrzebujecie mnie. - dodał po chwili.
- Kto do cholery powiedział, że nie potrzebujemy ciebie?! - tym razem wrzasnęła... głośno.
Zapewne nikt nie spodziewał się podobnego wybuchu złości w tej niepozornej kobiecie. Zapadła niezręczna cisza.
- Dobrze wiesz, że kiedy zaatakowałeś Valerię, nie byłeś sobą. Obwinianie siebie za coś, co zrobił ten cholerny Upadły jest ostatnią rzeczą, którą powinieneś w tej chwili zrobić!
- Nie obchodzi mnie to, a tym bardziej nie obchodzi mnie Valeria.
- Heh! - westchnęła i złożyła ręce na piersiach.
- Powiem ci jedno, chłoptasiu. Powiem ci o tym, co czuję w tobie. Uważasz, że nikt nie potrzebuje takiego "potwora" jak ty. - Zaczęła mówić, mrużąc przy tym oczy. Obwiniasz o to swoją wampirzą naturę, i dla własnego dobra unikasz więzi z innymi istotami... Ale wiesz co ja myślę? Że tak naprawdę to TY uciekasz od ludzi. To TY boisz się samego siebie. W tym świecie dano ci szansę na zmianę, ale ją odrzucasz. Na siłę! I powiem ci jedno - rób co chcesz!
Kapłanka wyszła z pokoju mocno trzaskając drzwiami. Agromannar dokończył pakowanie...

***

- Nie ma potrzeby, aby zmieniać miejsce. - Valeria powiedziała słabym głosem. Wczorajszy atak... to przez moją głupotę... Nie brałam pod uwagi ataku i widać, że się myliłam. Nie wybaczę sobie śmierci Khana...
Powoli przekręciła się i usiadła na krawędzi łóżka. Miała na sobie białą koszulę nocną, w którą ubrała ją Lilianne. Powoli wstała i ruszyła do wyjścia.
- Chodźcie za mną. - powiedziała.
Towarzysze podążyli za nią do schodów. Valeria odwrócona twarzą do wielkiego obrazu przedstawiającego Nieskończonego o białych, błyszczących skrzydłach, który wisiał w powietrzu, ciskając gromami w bestie na ziemi. Było to istne dzieło sztuki... Obraz rozciągał się na wysokości całej ściany, był wielki. Kobieta uniosła dłoń, a na obrazie rozświetliły się jakieś wzory, układające się w linie i półokręgi. Cały obraz nagle zafalował i stał się przezroczysty, ukazując ukrytą komnatę.
- Na zewnątrz nie sposób zauważyć tego miejsca... jest ukryte w "kieszeni wymiarowej", a obraz jest do niego wejściem. - powiedziała patrząc po zdziwionych twarzach.
Pierwsza weszła do środka, a kiedy przechodziła przez obraz, jego powierzchnia mocno zafalowała, jak jakaś ciecz. W środku było sporo miejsca, aby zmieściła się tam grupa osób i kilka sporych skrzyń. Na środku umieszczono sięgający pasa Valerii słupek, z wgłębieniem o kształcie dłoni. Kobieta położyła na nim dłoń. Nic się nie działo... lecz po chwili, ze słupa wyszła plątanina świecących lin, które po podłodze wspięły się na ściany, i zetknęły się z powrotem na suficie, dokładnie nad słupkiem. Ściany komnaty, zbudowane z jasnych kamieni z umieszczonymi na nich kulami światła zniknęły. Kamienne pomieszczenie zamieniło się w jasnofioletowy kryształ, pulsujący magiczną energią.
- To taki mechanizm obronny. - Valeria odwróciła się do przyjaciół. Otoczył teren posiadłości potężną barierą ochronną, która powstrzyma jakichkolwiek intruzów przed wtargnięciem. Neutralizuje także teleporty i przejścia wymiarowe na całym terenie. Jedyną rzeczą, która może się przez nie przebić jest runa, którą dałam każdemu z was. To oznacza również, że teleport którym przybyliśmy do mojego domu, nie działa. To nie jest problem, używając magii run w pałacu, automatycznie przeniesiemy się na główny plac Minas'Drill. - wyjaśniła w taki sposób, aby każdy mógł zrozumieć, po czym wszyscy opuścili ukryte pomieszczenie.
- Walka wyczerpała wielu z nas. Po odpoczynku, powinniśmy rozpocząć poszukiwania... Jeżeli ktoś będzie miał jakieś pomysły, jestem w swojej komnacie. Jeżeli chcecie, możecie też działać dziś na własną rękę, a o postępach informować mnie. - powiedziała zamykając przejście w obrazie.
Sama udała się do swojej sypialni, skąd wzięła magiczną runę i udała się do komnaty Tezze'go. Okazało się, że jest zamknięta. Wróciła się i usiadła na przy biurku, pisząc na kartce parę słów:
Zapewne zechcesz się rozejrzeć po mieście. Nie powinnam cię tu więzić. Używaj tego rozsądnie.
Wiadomość wraz z runą położyła pod drzwiami człowieka.
Przypomniała sobie także o jeszcze jednej rzeczy... Szybko wróciła do pokoju, ubrała się w błękitną szatę i odnalazła pakunek, który otrzymała od Lorda Ryuukena. Przez ono ujrzała Arnthaniela siedzącego w ogrodzie. Zeszła po schodach i ruszyła ku niemu. Zdążyła odzyskać tyle sił, aby normalnie chodzić, i zdobyć się na stanowczość w swoim głosie. Mężczyznę zastała siedzącego przy drzewie o pachnących liściach koloru lawendy, opartego o korę.
- Zapomniałam o czymś. - przerwała jego rozmyślania zachodząc go od tyłu.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 11-11-2009 o 19:23.
Endless jest offline  
Stary 11-11-2009, 19:30   #69
 
Erthon's Avatar
 
Reputacja: 1 Erthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znany
Sataner po "prezentacji" jaką urządziła Valeria udał się do swojego pokoju.
-Zjadł bym coś...- powiedział do siebie.
Pustka jaka panowała w jego czterech ścianach sprawiała że Satener czuł sie nie swojo...
Brakowało mu tutaj czegoś, tylko nie mógł pojąć czego.
Był zmieszany...
Poleżał chwile na łóżku rozmyślając o tylko jemu znanych sprawach.
W końcu wyszedł z pokoju i udał się na dziedziniec. Krzątał się ponim rozmyślając cały czas o tym co siedziało w jego glowie...
 
Erthon jest offline  
Stary 13-11-2009, 23:13   #70
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
- Jeszcze tylko trochę!
Krąg transmutacyjny. Młody chłopak klęczał z rękami położonymi na kręgu który świecił kolorem niebieskim. Pośrodku leżał jego zmarły towarzysz. Tak , Khann był nieprzytomny. Rany na jego szyi w dziwny sposób się goiły.
- Nie ma z czego brać już tkanki! Cholera jasna!
Krzyczał klęczący chłopak. Nagle ziemia na której leżał Khann zaczęła ubywać , a na jego ranach zaczęło pojawiać się dziwne czarne plamki.
Nagle wszystko ucichło. Krąg zanikł. Chłopak podniósł się z klęczek.
- Żyjesz?
Zapytał niepewnie chłopak. Jego towarzysz leżał twarzą do ziemii. Nagle zakasłał. Ale to nie był kaszel podobny do człowieczego. Coś jakby chciał przekazać. Jakąś wiadomość. Nagle Khann zaczął wstawać. Powoli podniósł się. Odwrócił się do Tezzego patrząc na niego jego...
- O kurwa.
Zdążył powiedzieć jedynie powiedzieć...

- Woah!
Tezze zerwał się z łóżka. Leżał okryty kołdrą. Jak zawsze cały spocony. Drugi raz zasnął. I drugi raz przeżył coś nieprawdopodobnego. Taka była jego natura. Natura , która pozwalała mu sięgnąć samego Boga. Był jak stworzyciel. Stworzyciel bez pełni swoich mocy.
Pomału wygramolił się z łóżka. Nagle coś sobie przypomnial. Odwrócił się .
Broń Khanna leżała oparta o ścianę.
Zabawmy się .
Pomyślał. Chwycił broń , otworzył drzwi alchemią i zauważył notatkę z kamieniem. Znaki na tym oznaczały prawdopodobnie runę.
Eh. Pewnie od Valerii. Tylko ciekawe do czego to służy. Mniejsza.
Schował do kieszeni. Młot okazał się być ciężki. Głośnymi tupnięciami udał się na dół. Zaczął się rozglądać. Na pierszy rzut oka zauważył duży regał z książkami. Potem kolejny.
Biblioteka jest jaka jest , lepszej nie znajdę.
Teraz musiał zrobić sobie miejsce pracy. Przesunął duży stół. Nie lubił ogólnie stołów. Zasłaniały mu widok na całe stanowisko. Potem przesunął sofę i kanapę. Młot położył na środku pokoju , pomiędzy kanapą i sofą. Podszedł następnie do pierwszego regału z książkami. Nie znalazł książki która go interesowała. Na drugim regale znalazł "Wędrówki dusz - zbiór tez i teorii na temat uduchowionej broni" , które od razu zabrał. Potem znalazł książki na temat całego świata , na temat oręża i uduchowień . I tematów podobnych. Książki rozłożył na kanapie , sam też na niej usiadł. Po rozłożeniu wyglądało to dość śmiesznie. Każda księga otwarta na innej stronie , zaś sam Tezze przeskakiwał z jednej do drugiej wczytany w lekturę.
 
BoYos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172