Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2011, 15:26   #31
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Bełty cięły powietrze z niezwykłą szybkością. Wszystko szło po myśli Hansa, całkiem dobrze. I nagle stało się to, czego łowca się nie spodziewał. Tarcza demona pomknęła ku niemu, zrzucając go z konia. Najwyraźniej wróg uznał go za najniebezpieczniejszego przeciwnika. Ból był straszliwy. Hans wypluł sporą ilość krwi. ~Więc tak to się skończy ?~ myśl krążyła powoli, sekunda zdawała się godziną. Ostatnią. Przeżył tyle, że powinien zginąć już dawno. Wreszcie nadszedł jego czas. Ha! To było dobre życie. Było ...

Oczy zamykały się same, mgła zachodziła zamiast powiek, przesuwała widok. Ból, tak paniczny w pierwszej minucie ... a może sekundzie ? ... teraz ustawał, miejsce jego zajmowała ciemność, nicość. I już wiedział, że to koniec. Myśl zatrzymała się, przestała krążyć tak jak krew w żyłach. Mózg odmówił współpracy, ręka nie miała siły trzymać kuszy.

"A śmierć podeszła po cichu,
Niczym lekki wiatr,
I ujęła mą dłoń z uczuciem,
A nim się spostrzegłem, podążałem za nią,
Milczący lecz szczęśliwy,
W ramię w ramię jak starzy przyjaciele.
Odeszliśmy w dal, w lepszy świat..."


Nagle stało się coś, coś .. coś dziwnego. Ból powrócił, powietrze znowu wypełniło płuca Hansa. Krew krążyła powoli, coraz szybciej i szybciej. Mgła ustępowała miejsca obrazowi, który stawał się coraz ostrzejszy. Po kolejnym splunięciu krwią, łowca widział klęczącego nad sobą jaszczura. Pierwszą reakcją było skierowanie ręki za pasek, w poszukiwaniu sztyletu, lecz okropny ból nie pozwolił mu na to.

- Leż spokojnie - Jaszczuroczłek szepnął do niego i Hans już wiedział gdzie jest, z kim i co się stało.

Wzrok łowcy skierował się na ranę. Wyglądała paskudnie, jęki bólu mieszał się z szeptem ratującego. Mimo iż krwawienie ustawało, ból nie mijał. Dopiero kiedy rana zamknęła się, Hans złapał jaszczura za rękę i nim jeszcze stracił przytomność rzucił do niego

- Zabij skurwiela ... bo jak ja go dorwę nic z niego nie zostanie - kiedy skończył osunął się na ziemię.

Ból powoli ustawał, lecz nim ustąpi całkowicie minie jeszcze trochę czasu.Dopiero po chwili ... a może po godzinie, chwycił kuszę i opierając się o nią zaczął wstawać. Rozejrzał się, Kolba już przy nim była.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 10-02-2011, 17:55   #32
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Starając się jak najlepiej wykorzystać swoje umiejętności do pomocy drużynie ostrzeliwała demona nieustającym deszczem strzał, celowała dokładnie, ależ jakie było jej zdziwienie, gdy zdała sobie sprawę, że jej działanie nie odnosi większych skutków oprócz tego, iż rozjuszają z każdą sekundą bardziej demona. Zaklęła szpetnie pod nosem, cóż, pewnym było, że walka z taką bestią łatwa nie będzie, ale czy da radę w starciu bezpośrednim? Kątem oka spojrzała na towarzyszy, szło im raczej lepiej niż jej, na to przynajmniej wyglądało. Zatrzymała wzrok na Hansie, nagle do jej uszu dotarł świst przecinanego przez cos powietrza, łowca jęknął cicho
- Hans! – krzyknęła i rzuciła się w jego stronę, jednak zauważyła wtedy, że Dantus też ma kłopoty
Demon zadawszy mu cios zaczął wzbijać się w powietrze. Vivien popatrzyła szybko w stronę rannego, wiedziała, że choćby nawet chciała to nie pomoże mu, a w walce teraz liczyła się każda para rąk i każdy oręż. Zdała sobie sprawę, że musi powstrzymać demona nim ucieknie, ogarnęła ją wściekłość, furia, której do tej pory jeszcze nigdy nie czuła, zrozumiała, że to palące uczucie motywujące ją do walki, ogarniające każda część ciała mogło być tylko jednym – chęcią zemsty. Złapała łuk mocno w dłoń i wycelowała w demona, klnąc z każdą wysyłaną strzałą szpetniej, jedyne o czym teraz myślała to sprawić mu ból, zabić go, ale tak okrutnie, by skamlał, wił się w agonii, żałował, że kiedykolwiek się urodził. Nagle wszystko jakby w jednej chwili przyspieszyło, Vivien widziała, jak towarzysze zasypują demona ciosami, udało im się chyba nawet złamać mu skrzydło. Nie mogła im teraz pomóc, strzały na wiele się nie zdawały, nie były w stanie zadać jakichkolwiek obrażeń, a jeśli dołączy się do walki wręcz będzie tylko przeszkadzała… tak przynajmniej starała sobie wszystko tłumaczyć, bowiem nie potrafiła skupić się na walce, martwiła się o Hansa. Westchnęła ciężko i podbiegła do leżącego łowcy. Jego rana wyglądała już znacznie lepiej, jednak wciąż jej widok sprawiał, że po plecach dziewczyny przebiegał dziwny dreszcz
- Dasz radę mu pomóc, prawda? – zwróciła się do jaszczura – Musisz dać… - głos jej się załamał
Ogarniał ją dziwny chłód, bała się, nie znała go długo, ale zżyła się z nim na tyle by mieć świadomość, że jego śmierć… Nie! Nie mogła teraz tak myśleć! Poczuła wzbierający w sobie żal
- Hans? – położyła mu dłoń na czole, przejechała po policzku – Trzymaj się – szepnęła
Jeszcze nigdy nie czuła się tak bezradna i choć oddałaby wszystko… nie mogła zrobić nic. Nagle zobaczyła, że oczy przyjaciela otwierają się, smutek ustąpił radości, wielkiej, zalewającej całe ciało, rozgrzewającej. Łowca zaczął się szamotać, szukając broni
- Leż spokojnie – powiedziała dziewczyna niemal równocześnie z jaszczurem, dziękowała bogom, że był z nimi, inaczej wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej i niekoniecznie lepiej…

- Wracaj do walki – zwróciła się do towarzysza, gdy skończył leczyć Hansa – Wracaj, pomóż im, ja przy nim zostanę – powiedziała
Wiedziała, że na wiele im się nie przyda, a przy chorym musiał ktoś czuwać, tak przynajmniej znowu sobie wszystko tłumaczyła. Oszukiwała sama siebie kierując się impulsem, chęcią pomocy, troską? Możliwe…
 
Erissa jest offline  
Stary 10-02-2011, 19:02   #33
 
Ataman's Avatar
 
Reputacja: 1 Ataman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodze
Przez tego cholernego demona stracił ulubiony nóż. Teraz będzie go musiał szukać po całym polu... O ile przeżyje.

Kątem oka zobaczył Hansa z krwawym strzępem zamiast brzucha. Nie żałował go jako człowieka, w końcu śmierć jest ostatnimi czasy tak naturalna, jak chociażby burza po upalnym dniu. Wiedział natomiast, że śmierć kompana oznacza jedno: mniejsza szansa na wykonanie zadania. A więc i na zarobek... Zaklął cicho. Najpierw nóż, teraz kompan. Nie będzie się hamować. Zresztą, martwemu i tak już nie pomoże.

Widział szarżującego demona, mimo to stał jak głupi, czekając na atak. W ostatniej chwili wyciągnął miecze i odskoczył w bok, zrzucając kapelusz z głowy. Teraz by mu tylko przeszkadzał, więc wolał walczyć bez niego, niż umrzeć z nakryciem głowy.
- Zatańczymy, brzydalu. - powiedział z paskudnym uśmiechem na twarzy, jednocześnie kręcąc młynki mieczami. Zrównał się z Dantusem, by minąć go po lewej stronie. Widział, że ten chce rozwalić broń przeciwnika, więc to wykorzysta. Egzaun'em chciał przejechać po lewym udzie i rozciąć tętnicę, natomiast Uriaoth wbić w brzuch stwora. Po sam sztych.
 
__________________
Somebody owes me some money, Bob. Somebody whose name rhymes with... What rhymes with 'Norman Osborn? - Deadpool
Ataman jest offline  
Stary 11-02-2011, 21:00   #34
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Teraz z demonem bezpośrednio walczył tylko Ethan i Dantus. Amadi odbiegł od Hansa, który wracał do stanu używalności, Vivien zdawała się tego nie dostrzegać, mimo to po jakimś czasie ponownie zaczęła strzelać w potępieńca.
Ten zaś radził sobie świetnie. Młota zgrabnie unikał, tak samo jak mieczy łowcy nagród, jednak te czasami zdarzało mu się odbić. Jednak to topór jaszczuroczłeka przechylał szalę na korzyść humanoidów. W końcu młot inkwizytora uderzył w miecz demona, który to wypadł mu z dłoni. Topór jaszczura rozciął demonowi bok, a miecze Ethana wbiły się w brzuch potwora aż po sztych. Wszystko tak jak planowali. Łowca trzymał tak demona, nie pozwalając mu na ruch, strzała Vivien wbiła się w głowę demona, ale ten nie specjalnie się przejął, tak samo jak mieczami. Młot inkwizytora i topór zealota już spadały na demona by go dobić, wtedy w kulminacyjnym momencie, ten walnął pięścią Ethana, który wiercił mieczami w brzuchu demona, łamiac mu nos i powalając go na ziemię. Skoczył w tył. Topór i młot zderzyły się, zealotowi broń wypadła z rąk, demon dostał kolejną strzałę w głowę, ta już go zamroczyła.

Dantus podnosił młot, jaszczuroczłek schylał się po topór, Ehtna walczył z bólem, masą krwi i utratą mieczy. Wtedy też demon ruszył na jaszczura. Wbił mu kolce hełmu głęboko w mózg, zabijając go na miejscu. Vivien trafiła kolejną strzałą, już w korpus, demon przez to dostał skurczu, znieruchomiał. Był wygięty w koci grzbiet, stojąc, złączony z zealotem. Młot inkwizytora uderzył w kręgosłup demona, całkowicie go łamiąc.

Gdy jego ciało już całkiem zesztywniało, upadł na ziemię, leżąc na zealocie, który już miał nigdy nie powstać. Ethan rozłączył demona i jaszczura od siebie, z niemałym strachem, bo demon mógł nagle ożyć. Mimo to jednak udało się go zabić. Łowca zabrał swoje miecze.

***

Gnomy zostały przy pogrzebie zealota. Ściemniało się więc podróżnicy rozbili obóz. Musieli postanowić co zrobić z bramą. I z truchłem demona, które leżało tam gdzie wcześniej. Nie wystawało poza niską, rzadką mgłę, ale dało się go ujrzeć. W końcu młody, ślepy gnom podszedł do niego gdy nikt nie patrzył. Wyjął swój mały sztylecik zza buta i wbił go w wciąż świecącą się pomarańczową rzecz, pod klatką piersiową demona. Był to zdecydowanie zły pomysł.

Brama zaczęła się otwierać. Towarzyszył temu krzyk. Krzyk tysiąca osób, cierpiących, zabijanych, torturowanych. Zza wrót było widać jedynie mgłę, tak gęsto, że dało by się ją ciąć mieczem. Krzyki nasilały się. Gdzieś pomiędzy nimi dało się słyszeć szepty. Było ich zbyt wiele by dało się określić kto przemawia cichym tonem. Drzwi same w sobie nie wydawały żadnego dźwięku.

Wtedy zaczął wiać wiatr. Z początku lekki wietrzyk, jakby pukanie jesieni do drzwi ciepłego lata. Potem wichura która nieraz towarzyszyła huraganom. Nikt nie mógł zostać przy ziemi. Hans, Ethan, Vivien i Dantus leciali prosto w stronę krzyków bólu, które zamienił się w śmiech, szepty stały się krzykami nienawiści. Gnomy miały większe szczęście, walnęły w głazy i zmarły na miejscu, skręcając sobie karki.

***

Kartis wstał. Wyjął sztylet ze swojego brzucha. Wrota stały zamknięte. Dwa gnomy leżały w bagnie i mgle, obok nich była kałuża krwi. Uśmiechnął się sam do siebie. Udało mu się wejść w umysł małego po śmierci i zmusić go do zrobienia tego co uczynił. Inni byli zbyt odporni i nie mieli w sobie takiej magii. Nie widział ciał pozostałej czwórki. Jaszczur miał swój grób, tam gdzie było trochę twardej ziemi. To musiało oznaczać, że to na nich pułapka zadziałała doskonale.

***


Nikt z nich nie czuł jak się porusza. Jednak mimo to tunel wirował i wydawał się przerzucać ich dalej, w głąb, w dół. W stronę złowrogich śmiechów i wrogich, ssyczących krzyków nienawiści. Nikt nie widział swoich towarzyszy.

W końcu podróż się skończyła. Może trwała minutę, może rok. Nikt nie był w stanie tego określić. Mimo to, gdy wszyscy znaleźli się razem, leżeli na ziemię i walczyli z bólem fizycznym i psychicznym by wstać.

Krzyki, szepty, śmiechy ustały. A gdy wszyscy powstali ich otoczenie nie było zbyt pokrzepiające. Zapach siarki nie był prawdą o tym miejscu. Wszędzie czuło się smród gnijących ciał. Zapach krwi, zmieszanej z bebachami i zapewne łajnem. I najgorszy z możliwych zapachów, odór demonów. Nie widzieli ich w zasięgu oka, ale słyszeli je. Jak się darły, dawały sobie znać, że pojawiło się mięso. Wróg, którego trzeba zabić. Były też jęki tych demonów pożeranych przez swoich braci.

Sama okolica nie była zbyt bogata. Skały, brązowe lub beżowe, wszystkie nosił ślady pazurów, zębów, krwi, na niektórych wisiały ciała demonów. Poza tym to po czym stąpali żyło. Było miękkie, fioletowe i nieco mokre. Zdecydowanie żyło, czuło się krew pulsującą pod nogami. Jednak uderzanie tego mogło być niezbyt rozsądne. Prócz skał był też teren zbudowany z właśnie czegoś takiego jak same podłoże Otchłani. Miało różne kształty.
Mimo to ukszatałtowanie terenu było raczej normalne. Wzgórza, równiny, depresje, w oddali widać było kotliny.

Krzyki nie ustawały. Demony zawodziły czując ich obecność. Nie mogły tego przegapić. Jednak gdzieś, gdzieś daleko słychać było ludzki głos. Nie było to wołanie o pomoc, tylko rozkazy bitewne wydawane dla wojska. Dochodziły zza wzgórza otoczonego skałami i żywym murem z którego wystawały ostre szpikulce fioletowej materii. Po ogrodzeniu spływała krew, a na niektóre kolce nabite były ciała. Mimo to dało się przejść.

Jednak czy naprawdę warto było jeszcze walczyć?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 12-02-2011, 11:24   #35
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Demon nareszcie padł, ale za jaką cenę. Stracili w tej walce najlepszego wojownika. Dobrze chociaż, że zdążył on uratować Hansa, bo gdyby nie to, misja byłaby już na całkiem straconej pozycji. Po pogrzebie, Dantus przez kilka minut modlił się za zealota. Zginął on dzielnie, ale gdyby tylko walka trwała trochę krócej, to nadal by żył. Jednak nie można ciągle o tym myśleć. Trzeba było zdecydować co zrobić dalej. Brama była bardzo blisko, ale nie było wiadomo, jak mieli ja zniszczyć. Niestety okazało się, że to nie był teraz ich największy problem. Młody gnom podszedł do truchła demona. W następnej chwili już brama się otwarła i cała drużyna została do niej wciągnięta. Podróż tym dziwnym tunelem nie należała do przyjemnych. Te krzyki i ciągłe wirowanie. Chociaż i tak to było lepsze od miejsca w którym w końcu się znaleźli. Nawet nie było sensu, aby odetchnąć z ulgą, że tunel się skończył. Tu było zdecydowanie gorzej. Inkwizytor podniósł się po chwili i rozejrzał dokładnie. Jeden plus, że wszyscy byli razem, więc w razie czego będzie można sobie nawzajem pomagać. No, a po tych dźwiękach, które dochodzą z daleka, łatwo wywnioskować, że będzie trzeba walczyć.
- Dobrze się czujecie? - Zapytał od razu Samotny, patrząc po kolei na każdego z towarzyszy. Jeśli Hans utrzyma się przy tym co mówił przy spotkaniu z gnomami, to teraz Dantus będzie musiał decydować co zrobić dalej. Tylko jaki on miał wybór? Jednego był pewien, nie miał zamiaru poddać się bez walki. Może jeszcze była szansa, aby wyjść z tego cało. Nagle usłyszał ludzki głos. Czy było możliwe, aby ktoś tu jeszcze żył i do tego walczył? I na pewno nie była to jedna osoba, bo głos wydawał jakieś rozkazy. Dla inkwizytora, znalezienie tych, którzy gdzieś walczyli, było jedyną szansą na przeżycie. W końcu im więcej ich będzie, tym łatwiej będzie sobie poradzić.
- Słyszycie? - Zapytał inkwizytor i poczekał chwilę, aby jego towarzysze mogli usłyszeć ten ludzki głos.
- Musimy ich znaleźć i połączyć z nimi siły. Wtedy będzie jeszcze szansa na przeżycie. Jednak zanim cokolwiek zrobimy, muszę poznać wasze zdanie na ten temat. - Kontynuował po chwili. Jeśli już miał podejmować jakiekolwiek decyzję, to nie miał zamiaru tego robić bez uzgodnienia wszystkiego z resztą. Może i nienawidził pracować w grupie, ale sytuacja teraz go to tego zmuszała i musiał na bok odrzucić swoja niechęć do innych. Poza tym już częściowo mu się to udało, w czasie pierwszej wyprawy, ale przez miesiąc normalnego życia, to minęło.
 
Saverock jest offline  
Stary 12-02-2011, 19:46   #36
 
Ataman's Avatar
 
Reputacja: 1 Ataman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodze
Z dziką furią grzebał ostrzami w brzuchu demona, rozrywając mu organy. Wiedział, że jeśli to go nie zabije, to na pewno będzie bardzo bolesnym doświadczeniem. Czuł ciepłą posokę na swojej twarzy, nienawiść do potwora przysłaniała mu świat. Teraz chciał tylko jednego: rozszarpać czarcie gardło. W momencie jego oczy zabiegły krwią i przyjęły bursztynową barwę. Docisnął mocniej miecze, tak jakby chciał je przecisnąć na drugą stronę i nie zdążył uchylić się przed ciosem. Chrupnęło coś w jego twarzy. Z rozkwaszonym nosem poleciał kilka kroków do tyłu i upadł na ziemię. Uderzenie przywróciło mu nieco zmysły, ból przeszył go na wylot, jednak w końcu udało mu się wstać. Akurat, by zobaczyć śmierć potępionego. I jaszczuroludzia. Ostrożnie podszedł i równie ostrożnie odczepił towarzysza od demona, przy okazji upewniając się, że obaj zginęli. Na odchodne, kopnął jeszcze przeciwnika w podbródek, łamiąc mu kark; teraz był pewien. Wyszarpnął z truchła miecze i odłożył je na swoje miejsca. Powoli zbliżył się do przestraszonej klaczy i ostrożnie wyciągnął z juków butelkę spirytusu i woreczek ze sproszkowanym wilczym zielem. Zmieszał je ze spirytusem i otrzymawszy zgniłozieloną ciecz, wypił połowę. Skrzywił się i wrócił do towarzyszy.
- Żyjesz, Hans? - zapytał, puszczając oczko(już normalne) do Vivien.

---

Przez cały pogrzeb nie powiedział ani słowa. Nie miał żadnego pretekstu, by się odzywać. Na temat jaszczuroczłeka nie wiedział nic, nie mógł więc wygłosić żadnej przemowy, zresztą i tak by tego nie zrobił. W głowie narodziło się pytanie - czy on teraz wstanie i czy zasili armię Gabriela... Już chciał zapytać "obytego" ikwizytora, gry wydarzyła się rzecz, której się nie spodziewał - Brama samoistnie zaczęła się otwierać... Setki, jeśli nie tysiące głosów uderzyło w jego uszy. Stanowczo nie było to najprzyjemniejszym przeżyciem w jego życiu. Po chwili pojawił się wiatr, który w końcu uniemożliwił mu dalszych kontaktów z podłożem, podrywając go w stronę portalu. W ostatniej chwili złapał za kapelusz i wciągnął go na drugą stronę.

---

Zamknął oczy. Nie chciał patrzeć.

---

W końcu wylądował na ziemi. A raczej na czymś dziwnym, co sprawiło, że czuł się jak mysz chodząca po tłustym brzuchu niedźwiedzia. Ból był nie do wytrzymania, w porównaniu z tym, ból nosa był tylko niewinnym smyraniem. Oddał ostatni posiłek, po czym powolutku, powolutku wzniósł się do pozycji klęczącej, by jeszcze wolniej wstać. Zwymiotował jeszcze raz i zasłonił usta i nos rękawem, bo smród by niemożliwy.
- Cholera, co jest? - Zapytał ni to siebie, ni to obecnych, tak jak już miał to w zwyczaju. Nie czekał na pocieszającą odpowiedź, ponieważ usłyszał jakieś głosy. Ludzkie. A wiedział, że to nie był przyjaciel. - Nie idziemy tam. To może być nawet Gabriel. W końcu nie wiemy, gdzie jesteśmy, nie? - powiedział do ciężkozbrojnego, wpatrując się gdzieś w dal.

Nagle odwrócił się gwałtownie w stronę towarzyszy z przerażeniem wypisanym na twarzy. Uświadomił sobie straszną prawdę: wilcze zioło, jedyna przeszkoda dla jego wilczej natury, została po drugiej stronie.

A to oznaczało kłopoty.
 
__________________
Somebody owes me some money, Bob. Somebody whose name rhymes with... What rhymes with 'Norman Osborn? - Deadpool

Ostatnio edytowane przez Ataman : 14-02-2011 o 19:28.
Ataman jest offline  
Stary 13-02-2011, 16:57   #37
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Walka była ciężka, nadzieja tląca się w Vivien zaczynała już gasnąć, widziała brak powodzenia jakichkolwiek działań i zręczność demona w unikaniu ciosów, była niemal pewna, że ze starcia tego nie wyjdą cało, lecz nie poddawała się „Może to nasza ostatnia walka, ale tobie bez tej pięknej buzi też nie będzie łatwo dalej żyć pomiocie chędożony” pomyślała celując w głowę przeciwnika, strzała efektownie wbiła się, lecz demon zbytnio się tym nie przejął, dziewczyna wymamrotała tylko serię gniewnych słów pod nosem i strzelała dalej. Z ulgą jednak stwierdziła, że szala zwycięstwa wydaje się przechylać na ich stronę, wstąpił w nią świeży duch walki i nowy zapał. Nagle zauważyła iż dość silny cios został zadany Ethanowi, musiał mieć złamany nos, bo zalał się krwią. Viv wciągnęła tylko powietrze ze świstem
- Już tylko chwila, damy radę, trzymajcie się – powiedziała jakby sama do siebie
Sięgnęła do kołczanu po kolejną strzałę, od dłuższego czasu wiedziała, że ostrzeliwanie demona masą pocisków nie jest dobrym sposobem, celowała powoli, lecz dokładnie starając się trafiać w miejsca, które mogły wywołać u przeciwnika nagłe eksplozje bólu zajmując na chwilę uwagę i umożliwiając atak pozostałym, tym razem taktyka ta okazała się wyjątkowo skuteczna bowiem strzała wbiła się z impetem w korpus sprawiając iż przeciwnik znieruchomiał na chwilę targany bólem niespodziewanego skurczu
- I co teraz przystojniaku? – zaśmiała się z satysfakcją
Jej towarzysze doskonale wykorzystali sytuację zsyłając ostateczną burzę ciosów, które zakończyły walkę, niepokój w dziewczynie wzbudził tylko jeden fakt: jaszczur, chyba nie było z nim najlepiej…

Podbiegła szybko do miejsca gdzie poległ zealot, widząc splecione ze sobą ciała zakryła twarz dłonią i westchnęła głęboko „Więc już się zaczęło, kto będzie następny?” nie potrafiła zatrzymać biegnących przez głowę myśli. Trwała tak przez chwilę, gdy do rzeczywistości przywrócił ją znajomy głos
- Żyjesz, Hans? – Ethan puścił do niej oko
- Szanowny Hans van Gretting dopiero się rozgrzewa – zaśmiała się w odpowiedzi, jej troski nagle zniknęły – Ale ty.. – podeszła do niego – Twój nos nie wygląda najlepiej, usiądź, postaram się tym jakoś, w miarę możliwości, zająć – powiedziała ciepło
Zmoczyła chustkę wodą z bukłaka i pochyliła się nad siedzącym Ethanem przecierając mu twarz
- Niedługo będziesz jak nowy, kilka razy miałam do czynienia z takimi obrażeniami, ludzie mojego ojca uwielbiali wystawiać swoje nosy na próbę – zaśmiała się wesoło – Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła – zażartowała widząc uśmiech na twarzy mężczyzny

***
Pogrzeb towarzysza nie był dla dziewczyny łatwym przeżyciem, stała na uboczu mając nadzieję, że nikt nie zauważy płynących z jej oczu łez, zginął bohaterską śmiercią w znacznej mierze przyczyniając się do ich zwycięstwa, więc jeśli wypełnią misję będzie to także jego zasługa, bez wątpienia… Rozmyślanie przerwało jej dziwne uczucie, którego choćby chciała nie potrafiła opisać słowami, nie było jednak wątpliwości; ktoś otworzył bramę i nie wróżyło to nic dobrego.

***
Świat wirował przed oczami dziewczyny, dziwne odgłosy wydawały się ogarniać ją ze wszystkich stron, a ostatni posiłek zdawał się o sobie w natrętny sposób przypominać. Vivien zacisnęła mocno powieki modląc się o to, by cała podróż skończyła się jak najszybciej.

***
Leżała na ziemi obok swoich towarzyszy, nie wiedziała czy przyczyną było uderzenie o podłoże czy też cała sytuacja towarzysząca przeniesieniu ich tutaj, ale czuła szarpiący ból w każdej części ciała. Starając się walczyć ze zrezygnowaniem i rwaniem odzywającym się przy każdym ruchu wstała i rozejrzała się; nigdy wcześniej nie widziała niczego tak okropnego, przerażającego i zabijającego wszelka nadzieję, miejsce to było odzwierciedleniem wszystkich koszmarów, a unoszące się w powietrzu zapachy i odgłosy tylko potęgowały to wrażenie.
- Słyszycie? – Dantus wyłapał coś w całym otaczającym ich chaosie
Faktycznie, gdzieś było słychać głos ludzi, ktoś tam walczył!
- W większej grupie nasze szanse na przeżycie rosną, ale nie wiemy jaka jest sytuacja, zgadzam się z Ethanem, powinniśmy najpierw wybadać co i jak, dopiero wtedy zastanawiać się dalej – powiedziała po chwili namysłu
Popatrzyła na łowcę, a gdy ich spojrzenia spotkały się zauważyła w jego oczach przeszywający strach, dreszcz mimowolnie przebiegł jej po plecach
- Ethan…Co się stało…? – zapytała niepewnie
 
Erissa jest offline  
Stary 17-02-2011, 23:55   #38
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Uczucie śmierci, a tym bardziej przebicia tarczą nie było miłe. Nigdy i dla nikogo. Kiedy towarzysz zapytał się go czy żyje, odpowiedział mu krótko i wrócił do cierpienia.

- Poniekąd - rzucił i usiadł na chwilę, ledwie łapiąc oddech.

***

Hansa najbardziej zasmuciła wieść o śmierci Jaszczuroczłeka. Polubił go, i to bynajmniej nie tylko ze względu na to, że zawdzięczał mu życie. Teraz siedział przy ognisku i przypominał sobie jak dzielnie jego poległy bohatersko towarzysz walczył. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, teraz najchętniej zabił by każdego kto stał koło niego.

Emocje ciężko opanować, zwłaszcza tak skrajne, dynamiczne. W jednej chwili łowca chce się śmiać, w drugiej iść i zniknąć we mgle na zawsze. Trzeba było jednak działać, by śmierć towarzysza nie poszła na marne. Wpatrując się w skaczące dziko płomyki ogniska, otulony kocem z juków czekał na rozwój wydarzeń.

Kiedy oczy Hansa zaczynały się powoli zamykać, powieki były ociężałe i umysł zwalniał obroty z tego dość przyjemnego stanu wyrwał go wrzask. Przeraźliwy krzyk, jakby ktoś zarzynał kogoś zaraz obok. W półśnie zobaczył karawanę rozrywaną na strzępy przez umarłych, zupełnie tak jak kilka miesięcy temu, gdy przebiegły mag-krasnolud zdradził ich i pokazał swoje prawdziwe oblicze.

Brama powoli otwierała się, wiał z niej wiatr. Setki głosów przeszły przez głowę łowcy, który nigdy nie miał do czynienia z taką mocą. Straszna, demoniczna, przebiegła. Tak ją widział. Nie zdziwiłby się, gdyby była to brama do samego piekła. Krzyki dochodził z niej, jakby torturowano tam tysiące, może dziesiątki, a nawet setki tysięcy ludzi. Hans zaklął przypominając sobie, że kiedy był nieprzytomny chyba nikt nie spopielił ciała demona. Straszne uchybienie. Zapomniał wspomnieć Vivien o rzeczy tak oczywistej. ZAWSZE należy palić demoniczne truchła ...

Potężna wichura jaka zerwała się, wciągnęła wszystkich w tajemniczy wir magii. Nie przypominał on tunelu jakim kiedyś podróżowali. Bliżej mu było do drogi prowadzącej ku ogniom piekielnym. Taki miał ich czekać los ? Do końca wszechświata mieli poniewierać się w szaleństwie, pełni obłędu i strachu, przemierzać czeluści i pustkę kręgów piekła ?

Niestety, chyba właśnie taki los miał ich czekać. Przeraźliwy, demoralizujący i ohydny smród demonów przebijał się przez zapach siarki, rozkładających się ciał i wnętrzności. To wszystko było niczym w porównaniu do odoru demonów. Piekielne bestie były u siebie, a oni wpadli w zasadzkę najgorszą z możliwych. Jeżeli Hans z tego wyjdzie, chyba każe obwołać się świętym. W końcu, kto do jasnej cholery da radę wyjść z piekła ?

Podłoże po jakim stąpali śmiertelnicy było żywe. Kolejny dowód na to, że są w piekle. Wszędobylska krew, ponabijane na pale ciała i wnętrzności, o które można było się potykać nie budowały miłej atmosfery. Hans miał nadzieję, że bełty kuszy będą w stanie w jakimś stopniu, chociaż niewielkim, razić tutejsze istoty. Jednak zważywszy na niewątpliwą obecność legionów demonów, może nawet samego Gabriela, na niewiele by się zdała. Teraz najbardziej przydatna była by armia ciężkozbrojnych Templariuszy, albo chociaż kilku magów dobrze wyposażonych w zaklęcia destrukcyjne. Niestety, na taką pomoc nie mogli sobie pozwolić.

- Musimy ich znaleźć i połączyć z nimi siły. Wtedy będzie jeszcze szansa na przeżycie. Jednak zanim cokolwiek zrobimy, muszę poznać wasze zdanie na ten temat.

Hans z początku nic nie słyszał, lecz po chwili może nawet wychwycił ludzkie zawodzenie. Najpewniej było ono pułapką, lecz nie mieli innego wyjścia. Kiedy już miał powiedzieć Ethan stanowczo zaprzeczył. Łowca nie spodziewał się tego po nim, bo przecież Gabriel był by teraz pewnie najlepszą z możliwych rzeczy jaka by ich spotkała. Polegli by chociaż w chwale. Zapomnianej, ale zawsze. Tymczasem w perspektywie mieli tylko rozerwanie na strzępy przez dzikie, niewyżyte demony z piekła rodem.

Vivien podzieliła zdanie Ethana. Hansowi zdawało się to mało roztropne. Pewnie gdyby byli gdzieś indziej, na twardej ziemi, zgodziłby się na to. Teraz jednak nie było takiej opcji

- Jesteśmy tu nie przypadkowo. Nie możemy się zatrzymywać i odwlekać nieuniknionego. W obecność Gabriela śmiem wątpić, on zajęty jest teraz tropieniem swych byłych sług. Fakt, że jest to pułapka jest pewny. Jedyne co możemy zrobić to iść przed siebie za radą Dantusa i pod jego przewodnictwem. Demony, piekło i inne takie chore rzeczy to jego domena, on zapewne wie co robi i co mówi. Nie może być inaczej.

Mówiąc to cały czas rozglądał się. Przecież zostawanie tutaj było zupełnie nie racjonalne. Czekanie w miejscu takim jak to na pewno nie mogło przynieść nic innego niż atak demonów. Ten nastąpi niewątpliwie prędzej niż się spodziewają. Rzuciło ich tu, a fakt że nie czekała na nich horda przeciwników był pewnie przypadkiem, albo uśmiechem losu.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 18-02-2011, 19:11   #39
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Ciekawą kwestią Otchłani było niebo, bo takowe było. Czerwień zmieszana z czernią. Wysoko w górze, latały Lizardy. Demony z tysiącem małych skrzydełek i wielkim kolcem zamiast tułowia i głowy zarazem. Ich główną siłą była szybkość i liczebność. Nie wiadomo czemu nie widywano ich na powierzchni, tylko magowie mogli by je skutecznie zabijać. Tymczasem tysiące ich krążyły nad głowami żywych śmiertelników. Jednak albo były za wysoko by ich dostrzec, lub miały pełnić inną rolę niż zabójców.

Mur przez który mieli przejść do ludzkich głosów był naprawdę niepokojący. Ciała nabite na żywe kolce były całkowicie nie do zidentyfikowania. Na same ogrodzenie dało się wspiąć, ale budziło to spore obrzydzenie. Pierwszy inicjatywę przejścia przez ogrodzenie wykazał Ethan, jako najbardziej zwinny. Z rozbiegu skoczył na mur i chwycił się rękami zaokrąglonej krawędzi. Zaczął się podciągać, zaraz pomógł mu Dantus. Nagle coś pociągnęło Ethana w dół na drugą stronę. Znikł w ciągu sekundy.

Kiedy Hans, Vivien i Dantus starali przejść przez mur (co dla inkwizytora wymagało ogromnego wysiłku, wspinał się po kolcach) Ethan miał ogromne problemy. Wciąż nie widział końca wzgórza zza którego dobiegały odgłosy walki w której niewątpliwie brali udział ludzie, ale widział tuż przed sobą całe mnóstwo problemów. Fioletowe kryształy wystające z żywego podłoża zaczęły nieciekawie przyłączać się do dosyć specyficznego kamienia. Kamienna kula oblepiona kryształami zaczęła się... prostować. Chwyciła... chwycił młot w dłoń.


Niedaleko stał chochlik, to zapewne on ściągnął Ethana na dół, teraz śmiał się i lekko unosił się w powietrzu na swoich skrzydełkach. Hans i Erissa już prawie przeszli przez mur, ale demon wyprowadzał pierwsze udeżenie w najemnika. Był od niego trzy razy większy i zapewne sześć, lub siedem razy cięższy. Nie znana była moc kryształów których w pobliżu było naprawdę sporo, tak jak kamiennych kul.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 19-02-2011, 11:14   #40
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Niedobrze, że drużyna się nie dogadywała. W takim miejscu musieli oni działać razem i najlepiej mieć podobne zdania na te same tematy. Gdy Ethan wspomniał o tym, że tam, gdzie chciał iść inkwizytor, mógł być Gabriel, Dantus westchnął cicho. Może i miał rację, ale to na pewno było jedna z tych lepszych możliwości. Lepiej zginąć próbując zabić Gabriela niż zginąć w walce z jakimiś demonami. Co do tego nie było wątpliwości. Jednak jeszcze lepiej jakoś się stąd wydostać i kontynuować misję. Najgorsze było, że teraz Samotny był za wszystko odpowiedzialny. Musiał podejmować decyzję dotyczącego tego, co mają zrobić. Wystarczy jedna zła decyzja i z jego winy może ktoś zginąć. Idąc w kierunku głosów, szedł on pierwszy. Podjął decyzję, aby tam iść, więc jeśli ktoś miał zostać zaatakowany, powinien być zaatakowany pierwszy. Inkwizytor był bardzo zaskoczony, gdy coś pociągnęło Ethana na drugą stronę. Razem zresztą zaczął przechodzić przez ten mur. Właśnie w tej chwili pierwszy raz w życiu żałował, że miał na sobie taki ciężki pancerz. Hans i Viven byli już po drugiej stronie, a on nadal się wspinał. W momencie, gdy głową był ponad ogrodzeniem, zobaczył jakiegoś demona, który zaatakował Ethana. Dantus zmobilizował się, aby szybko być na drugiej stronie i móc walczyć. Niestety trochę czasu mu to zajęło. Gdy tylko znalazł się na drugiej stronie, wziął do ręki młot i zaatakował demona, kierując w jego stronę silne uderzenie. Skoro przeciwnika był stworzony z kamienia, to młot powinien się sprawdzić, ale niestety nie można być pewnym, czy te kryształy nie zapewniają mu jakieś dodatkowej, magicznej ochrony.
- Uważajcie, bo nie wiadomo, co on potrafi. - powiedział Samotny tuż przed ruszeniem do ataku.
 
Saverock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172