Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-01-2011, 21:40   #21
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Współpraca z Feataurem

Shirase zerwał się z miejsca na dźwięk eksplozji. Więc już nas znaleźli, zdążył pomyśleć, a kiedy usłyszał rozkaz Seishina, skinął tylko głową i rzucił jeszcze do Uchikatsu
- Chodź ze mną, Tokoyogi-kun!
Wypadł z pagody, widząc, jak ktoś atakuje Seishina, a ten zaś odpiera go przy użyciu swoich zdolności. Mimowolnie uśmiechnął się na ten widok.
- Tsukashi! - krzyknął w powietrze, a po chwili dało się usłyszeć głośne “KRA!”, po czym ptak usiadł na ramieniu Kenbatsu. Widać było, iż był zdenerwowany - Prowadź do Yasuke-tennou!
Póki co, Kenbatsu nie wyciągał ani miecza, ani łuku - dawnego podarunku od Tokoyogiego. Był kuchiyosesha, w dodatku władający maho ognia. To mu wystarczało. Upewnił się, że Uchikatsu podąża za nim i ruszył za krukiem, zmierzając w stronę mostu łączącego wyspę, na której znajdowała się pagoda, z centralną. W międzyczasie sięgnął do jednej z sakiewek. Wysypał odrobinę sproszkowanego ogonu salamandry i wtarł go w dłonie, mrucząć przy tym zaklęcie. Momentalnie w jednej chwili temperatura wokół Shirase podniosła się o kilka stopni. Hi no Kaze zaczęło działać.Biegnąc, schował jedną dłoń pod szaty kimona, mając na wyciągnięcie dłoni składniki do zaklęć, drugą zaś pozostawił wolną, by móc bronić się przed napastnikami.
Dotarcie do centralnej wysepki odbyło się bez problemów. Dopiero jednak tam można było zauważyć, że sytuacja jest poważniejsza, niż Kenbatsu z początku zakładał.
Subtelne muśnięcia maho dawały się odczuć, stąd Shirase mógł przypuszczać, że płonące teraz budynki nie zostały podpalone zwyczajnymi metodami. Niepokoiła go również ilość napastników. Ktoś bardzo dobrze zadbał o każdy szczegół tej akcji. Warknął przekleństwo, kierując się nieco na prawo, tak aby ominąć płonący pawilon. Chciał jak najszybciej znaleźć młodego Cesarza. Atak zamierzał przypuścić zaraz po tym, gdy będzie pewny, że Boski Potomek jest bezpieczny.

Na pierwszy odgłos eksplozji Uchikatsu już dopadł obydwu swoich mieczy, jednocześnie popychając stojak tak, by ten znalazł się bliżej pozostałych, by każdy mógł sięgnąć po swoją broń. - Hai - rzucił krótko do Kenbatsu, ruszając za nim. Wierzył, że Shouri sobie poradzi. - Misute-sama, Yuusha-sama, proszę upewnijcie się, że nikt nie uprowadzi Cesarza za pomocą sztuki Shinobu czy magii kami! Zostawcie stal mnie!

Wyszedłszy na zewnątrz Tokoyogi spojrzał na wojownika tam stojącego. Młody samuraj spojrzał nań z błyskiem w oku. Sankaku był gotów walczyć. Tokoyogi sięgnął po dwie bronie, jakie wziął ze sobą tutaj, lecz nie wniósł do pagody. Młot przewiesił przez plecy, zaś łuk napiął. Ruchy miał tak naturalne i szybkie, że było jasnym, iż czynił to wiele razy. W zamęcie walki mogło ujść uwagi, lecz łuk mężczyzny nie był zwykłym łukiem. Był to sannin-bari, do napięcia którego zwykle potrzeba było trzech ludzi.

Uchikatsu nie zasłaniał tym razem oczu opaską. Liczył na to, że ci, z którymi się zmierzy, spojrzą w jego oczy i zwątpią. Nie sądził, by każdy samuraj Wa bez problemu podniósł rękę na kogoś jego krwi. A chciał patrzeć na nich, by wiedzieć, kogo przysłano za nimi w pierwszej kolejności. Tych, którzy wiedzieli i uczestniczyli w perfidii uderzającej w kraj, czy tych, którym skłamano.

Kiedy szedł za Kenbatsu dzierżył w dłoni łuk, za nim jak cień szedł jego ‘yojimbo’ - samuraj, który miał zachować jego życie dla siebie, by zwyciężyć z nim w walce i pomścić swojego wuja. Sankaku Shigahara był młody, lecz uparty i Tokoyogi nawet nie próbował perswadować mu tej wyprawy ani ‘roli’.

Sięgnąwszy do kołczanu, Tokoyogi powiódł palcami po lotkach, zastanawiając się przez moment jaki los spotkał jego uczniów, których pozostawił niedaleko wioski.

“Najpewniej nie żyją”, powiedział sobie ponuro i zacisnął usta.

Kiedy przekroczyli most, dało się dostrzec garstkę Himaru, okrążonych przez oddział dziesięciu, może trzynastu napastników. Drugie tyle maszerowało w kierunku kwater, gdzie był Młody Cesarz. Niestety, nie było widać żadnych śladów, które sugerowały, że bushi Himaru wyprowadzili władcę poza zasięg walk. Naturalna czy nie, eksplozja miała zasięg wystarczający by teraz pożar z niej powstały trawił największą świątynię na wyspie. Odbudowa będzie trwała latami, odruchowo zanotował Tokoyogi, wskazując maszerujących w stronę kwater Yasuke-tennou ludzi teściowi.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 25-01-2011, 16:48   #22
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Shirase skinął głową, na znak, iż widzi bushi. Jednak po chwili pokręcił głową, wskazując na miejsce, gdzie powinny znajdować się kwatery.
- Najpierw Yasuke-sama - powiedział krótko - On jest najważniejszy.

Uchikatsu nawet nie potwierdzał, to było oczywiste. Żałował Himaru, lecz jedyne co mogli zrobić, to zadbać by ich śmierć nie poszła na marne. Uratować młodego władcę. Tokoyogi przyspieszył tempa.

- Na mój znak - odwrócił się do Tokoyogi - chwyć mnie za szatę i nie puszczaj dopóki ci nie pozwolę. Inaczej możesz mieć kłopoty.
Nie czekając na reakcję Uchikatsu ruszył w stronę grupki żołnierzy. Jego dłoń schowana w kimonie szybko wybrała potrzebne składniki - prochy człowieka i zastygłą smoła.
- Tsukashi! - krzyknął do ptaka, a ten natychmiast zjawił się przy swym właścicielu. Kenbatsu wyrwał jedno z piór ptaka i dołożył je do reszty składników. Tsukashi, widząc co się święci, wzbił się nieco w powietrze unosząc się przed magiem.

Tokoyogi nie spierał się z Shirase. Nie, kiedy w grę wchodziły czary. Wiedział z doświadczenia, że to niedobry pomysł.
- Sankaku-san, broń Yuusha. Poproś ich o wsparcie dla bushi Himaru, oni trzymają naszą drogę ucieczki. Onegai shimasu - rzucił pospiesznie, gotując się do wykonania nietypowej instrukcji teścia.

- Teraz! - krzyknął do zięcia, jednocześnie podpalając zebraną na dłoni mieszaninę składników. W jednej chwili z dłoni maga zaczął wydobywać się nieprzenikniony dym. Rósł potężnie, rozprzestrzeniając się na kilkanaście metrów dookoła biegnącego maga. W tej samej chwili wpadli między wrogich bushi, a wszystko otoczyła ciemność. Shirase uśmiechnął się, czując, że Tokoyogi posłuchał jego rady. W tym momencie jedynym punktem odniesienia był Tsukashi. Kruk zaś, jakby nigdy nic, ruszył przed siebie, wskazując drogę do kwater.

Tokoyogi nadal koncentrował się na otoczeniu, nie rezygnując z zamiaru ochrony teścia. Mężczyzna był gotów przesunąć lub zastawić Shirase w razie potrzeby, jednocześnie wciąż nie tracąc z nim kontaktu. Lata poruszania się i treningu z zawiązanymi oczyma czyniły to zadanie nie takim trudnym.

Shakuryuu przyglądała się wszystkiemu stojąc na moście nieopodal. Dzięki jego kształtowi, miała na wszystko widok z góry. “Dobrze, oddział zmierza do pawilonów mieszkalnych... Trzeba oczyścić pole tutaj...” podwinęła ponownie rękawy kimona, ukazując wytatuowane przedramiona. W tym samym momencie jej uwagę przykuła wielka chmura czarnego, gęstego dymu. W ostatniej chwili zdołała dostrzec Shirase wbiegającego wraz z kompanami prosto w jej wnętrze...
- Ho, ho... czyż to nie Shirase Kenbatsu? Nawet z tej odległości poznam ten zakazany pysk... - uśmiechnęła się pod nosem. Umi, stojący obok i wyczekujący rozkazów dla służb specjalnych skrzywił się przy tym lekko. Jego nowa taichou wywoływała u niego... dziwne dreszcze i niechęć. “Szalona kobieta...” pomyślał cofając się o krok w tył.
- Hora! - ryknęła niczym prawdziwy smok - Odsunąć się!
Walczący najbliżej pani taichou bushi z klanu Shinobu, w popłochu odskakiwali na boki, wiedząc jakie piekło rozpęta się tutaj za kilka sekund...
Ponownie dwie iskry zatańczyły przed dłonią Shakuryuu, a po upływie kilku sekund w kierunku chmury dymu wystrzeliły dwa potężne słupy ognia. Jeden z bushi Shinobu, znalazł się zbyt blisko. Język ognia stopił skórę na jego twarzy. Wojownik padł na ziemię skulony, krzycząc ogarnięty bólem...
Potężna, ognista kula wydobyła się ze słupa ognia sięgającego aż do wysuniętych ramion Shinobu-taichou, po czym wpadła w chmurę czarnego dymu.
Tokoyogi jak i Kenbatsu natychmiast skierowali swoje oblicza w kierunku nadchodzącego źródła energii... O ile nie łatwiej było im dostrzec potężną, bijącą światłem i gorącem kulę, zmierzającą prosto w nich.

Uchikatsu-sensei poruszał się w absolutnym skupieniu, skoncentrowany na tym, by ochronić czarownika przy nim. Kiedy zrozumiał naturę ataku, naparł całą mocą do przodu. Kenbatsu poleciał w przód. Tokoyogi zanurkował, by się przeturlać, w próbie uniku...

Shirase również wyczuł nadchodzące niebezpieczeństwo. Poczuł, jak dłoń Uchikatsu popycha go do przodu. Wykorzystał to i skoczył przed siebie.

Kula uderzyła o ziemię, niecały metr od czołgającego się niemal w tym momencie Uchikatsu. Potężna eksplozja wyrzuciła jego ciało w górę, ciskając nim ostatecznie pod jeden z pawilonów, stojących nieopodal. Jednak gorsze skutkach mogły okazać się same efekty tak bliskiej eksplozji - niesamowity, dezorientujący huk w uszach, i przeraźliwy ból w całym ciele.
Siła eksplozji rozwiała cała chmurę, pozostawiając Kenbatsu bez osłony. Skrawek jego szaty zajął się ogniem, jednak Shirase zdołał wydostać się z centrum trwającej w pobliżu mostu potyczki.
 
Feataur jest offline  
Stary 26-01-2011, 10:28   #23
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z udziałem Tammo.
Gdy wszyscy wypadali z pagody, Mizunoko tylko pochylił głowę, zamknął oczy i złożył ręce na piersi. Z jego ust dobywał się ledwie słyszalny, melodyjny śpiew, ale trudno było wychwycić słowa. Brzmiał jakoś tęsknie, przyzywająco. Jakby wołał kogoś kto odszedł. Powiało chłodem. Zrazu zdawało się, że to jedynie wrażenie, wywołane smutną pieśnią, ale tak nie było. Dopiero wtedy shugenja wstał i otworzył oczy, dziwnie jaśniejące błękitem. Podszedł do stojaka i przypasał swoje wakizashi. Jeszcze nim opuścił pagodę dobył miecza. Gdy wyszedł na zewnątrz na jego głowę i odsłonięte ramiona spadły pierwsze płatki śniegu. Z każdą chwilą opady się nasilały i niedługo poważnie ograniczały widoczność.

Jakiś bushi przysłany przez Uchikatsu prosił o wspomożenie dla Himaru broniących łodzi. Mizunoko kiwnął głową, że zrozumiał. Wolałby chronić Cesarza, ale tym wojownikom też należała się pomoc.
- Yukihiro-kun, biegnij po Torriego. Sprowadźcie tu konie i moją broń. - rzucił do swojego pomocnika, który wiernie stał u wejścia do pagody.
- Hai, wakatta.
Obaj pobiegli w różnych kierunkach: Yukihiro w stronę pawilonów mieszkalnych, a Mizunoko w stronę mostu, na którym toczyła się walka.
Z boku doskoczył doń młody bushi w barwach Sankaku, w którym Mizunoko rozpoznał jednego z dwu bushi strażujących przed Pagodą Porannej Rosy, kiedy przybywał na spotkanie.
- Yuusha-dono - rzekł ten spokojnie wśród pożaru i walki - Uchikatsu-sensei pyta, czy nie potrzebujecie yojimbo. Jestem Sankaku Shigahara.
Mizunoko skinął głową.
- Chodź zatem ze mną, Sankaku-san.
Dłuższe rozmowy nie były w tym momencie na miejscu. Obaj skoncentrowali się na swoim celu. Shugenja mruczał pod nosem:
- Sui, mój wybawco, który władasz i śniegiem, i wodą, strzeż tego klasztoru, który w Twej domenie utworzono. Chroń jego mieszkańców i obrońców, a tych, którzy odważyli się sprowadzić tu ogień i miecz racz wytępić bez litości. Niech żaden z nich nie bezcześci Twego przybytku
Nim skończył jeden ze zdrajców, cofając się przed ciosem Himaru pośliznął się, upadł i stoczył do wody. Nikt go nigdy więcej nie widział.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 26-01-2011, 22:43   #24
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Współpraca z Feataurem, Fielusem i MG

Gorąc. Zwiększający się z każdą chwilą żar ogarnął Tokoyogiego, ciepło przeszło falą całe jego ciało, po zbroi, po policzkach i nawet włosach.

To było jednak dopiero pierwsze doznanie. Kiedy zrobił już co mógł, by jego towarzysz wyszedł z tego cało, rzucił się ku ziemi, szukając tam ochrony.

Ryk, grzmot i ogień targnęły nawet - jak się zdawało Uchikatsu - samym żywiołem. Uderzył o ziemię (“jeszcze raz?”) i przeturlał się, klnąc cicho lecz zawzięcie.

Po początkowym huku przyszła głucha, równie przejmująca cisza. Uszy Tokoyogiemu płonęły, mrowiły i cierpły jednocześnie. Mężczyzna opanował odruch potrząśnięcia głową, wiedząc, że to nie tylko nie pomoże, ale pogorszy sprawę. Miast tego począł szacować sytuację. Ciepło w uszach sugerowało, że krwawił. Zbroja najpewniej nadawała się teraz do solidnej renowacji, jeśli nie całkowitej naprawy.

Nie obchodziło go, czy to była magia Yuusha, maho ognia, czy diabli wiedzą do czego zdolne tatuaże Shinobu, karmione krwią oni. Starcie tego typu napełniało go niesmakiem. Co nie znaczyło, że miał zamiar teraz ubolewać nad brakiem honoru napastników, którzy od początku walki bezlitośnie rzezali kami ducha winnych mnichów. Nie spodziewał się tu zastać honorowych przeciwników. Istotne jednak było, by z tego starcia wyjść z honorem. Powstał i rozglądnął się. Odgłosy walki były przytłumione, więc pociągnął nosem by wzrokiem i węchem kompensować (miał nadzieję) chwilowo zmaltretowany słuch.

“Przeszybowałem kilka metrów”, ocenił, patrząc na wyrwę i naciągając cięciwę. Na tle płomieni był ciężką do odróżnienia postacią - jego czerwona zbroja dorobiła się czarnych smug.

Biorąc głęboki oddech, naciągnął łuk. To był świetny strzał. Morderczo długi pocisk o haczykowatym grocie poleciał w stronę rudowłosej kobiety w myśl zasad sztuki wojny: wyeliminować dowódcę wroga.

* * *

Uniknąwszy głównej eksplozji, Shirase wydostał się spod własnego czaru. Zdezorientowany Tskuashi przed chwilę krakał potępieńczo, lecz w kilka sekund zdołał się opanować. Kenbatsu rozejrzał się, szukając Uchikatsu. Zauważył, iż jego zięć poświęcił się dość mocno, aby on sam mógł obejść się bez większych obrażeń. Na szczęście bushi już się ruszał, co kuchiyosesha przyjął z ulgą. Następną osobą, którą zauważył, była rudowłosa kobieta na jednym z mostów. Spoglądała na nich, a Kenbatsu zdołał w niej rozpoznać członka Shinobu. Skrzywił się, wiedząc, że ci “agenci” potrafią używać swoich tatuaży do różnych psót. Najwidoczniej to ona uzyła swoich, aby zniweczyć plan Shirase.
Kenbatsu zdjął z pleców podarowany mu przez Uchikatsu łuk. Skupił się przez moment, wyczuwając krążącą wokół pola esencję śmierci. Tyle, ile było trupów, dało mu potężną broń. Shirase naciągnął cięciwę łuku, a wokół jego palców zaczęła się tworzyć czarna niczym bezgwiezdna noc strzała.
- Widmowa strzała - mruknął nazwę zaklęcia, wypuszczając pocisk w kierunku Shukuryuu. Odwiesił na plecy łuk i dla pewności wysłał dwie płonące strzały Hakuzo w ślad za czarnym pociskiem. Następnie, nie czekając na rezultat popędził w stronę kwater. Na szczęście, Hi no Kaze wciąż działało. Choć, jak zauważył z przekąsem mag, nie chroniło go to przed czarami. "Będę musiał to dopracować", obiecał sobie, mknąc w stronę mostu.

* * *

Umi szybko ocenił sytuację. Shakuryuu zdawała się stracić zainteresowanie poprzednim celem. Swoje spojrzenie skierowała ku zgromadzonym przy moście osobom. Jeden z nich bez wątpienie był magiem z klanu Yuusha. “Ten może być problematyczny...” rozmyślania przerwało jej uderzenie. Umi rzucił się na nią całym ciężarem, ostatecznie powalając na ziemie. Tym samym uratował jej życie. Strzały poszybowały tuż nad ich głowami.
- Do jasnej cholery! Co Ty wyprawiasz Umi?!
- Wycelowali łukami, Shakuryuu-taichou...
- Złaź ze mnie!
Jednym, pewnym pchnięciem zepchnęła z siebie młodzieńca, po czym wstała. Jej spojrzenie natychmiast powędrowało ku stojącemu nieopodal pawilonu Tokoyogi’emu.
- Wszędzie pleni się to przeklęte robactwo... - warknęła pod nosem. - Umi, weź ludzi i ścigajcie Shirase. Shirase Kumo-san zapewne sowicie nagrodzi tych, którzy odeślą go w Pustkę. To Twoje zadanie.
Przykucnęła, kryjąc się nieco za barierkami starego mostu. Sytuacja wyglądała dobrze, Czterech spośród sześciu Himaru leżało trupem. Jej największym problemem stał się teraz mężczyzna z łukiem, stojący po drugiej stronie pola bitwy. Pochłonięta planowaniem zerknęła w swoją lewą stronę. Inute przepłynął właśnie przez zalew, dostając się na wyspę, na której znajdował się cmentarz.
Kobieta uśmiechnęła się ponuro pod nosem, po czym jakby całkowicie pominęła ten fakt. Wyciągnęła ramię, wymierzając w stronę pawilonu stojącego tuż za plecami Uchikatsu.
- Posmakuj smoczych płomieni... - Dwie iskry ponownie zatańczyły przed jej dłonią, a potężny język ognia poszybował nad głowami walczących bushi. Kolejna eksplozja wstrząsnęła pawilonem, rozrywając go tym razem na strzępy. Płonące drewniane odłamki poszybowały we wszystkich kierunkach, jednak żaden z nich nie uderzył w stojącego nieopodal Uchikatsu. Co innego kolejna fala uderzeniowa, która powaliła bushi na ziemię, zapewne dodatkowo drażniąc jego i tak już dotkliwie porażone zmysły.
Shakuryuu przymknęła oczy, przyciskając jednocześnie dłoń do niewielkiego tatuażu na karku... Spod dłoni dało się widzieć słabe, zielone światło...

* * *

Wybory jakie miał, pomyślał kiedy jeszcze raz upadł na ziemię, były złe albo fatalne. Mógł pobiec za Kenbatsu, próbując dogonić maga śmierci. Mógł dalej strzelać do kobiety, aż ogarną go ostrza, które już wytracały Himaru. Mógł również pobiec ku Himaru i pomóc im wygrać i wystawić się na kolejną kulę ognia.

Ni stąd ni zowąd przy Tokoyogim zmaterializował się Misute. Kapelusz ponownie naciągnął na główę, w dłoni błyszczała jego kusarigama. Oko agenta nie było jednak zwrócone na samuraja - patrzył w zupełnie inną stronę.
- Tokoyogi-san... - Zaszeptał wreszcie, po dłuższej chwili. - Ruszaj dalej. Cesarz Yasuke jest w niebezpieczeństwie. Moją kuzynką zajmę się ja.

Słowa Misute stanowiły potrzebny bodziec by podjąć decyzję.
- Hai! - rzekł nieco zbyt głośno Uchikatsu, nieświadom podniesienia głosu wskutek ran uszu. - Oczyszczę Ci drogę - dodał, kiedy Misute już odbiegał, raz jeszcze naciągając łuk.

Wśród łuków, sannin-bari to łuk morderca. Siła, z jaką wystrzeliwuje on pociski jest niewiarygodna, jeśli nie uświadczyło się jej na własne oczy. Jak zawsze, Tokoyogi zmienił sposób oddychania - nie dało się inaczej przy tej potężnej broni.

Pierwsza strzała poszybowała ku walczącym Himaru i Shinobu. Zamaskowany człowiek, który właśnie z impetem wybił się w skoku na Himaru Setai został przeszyty w powietrzu, przez cały brzuch, z boku na bok. Krótki wrzask mężczyzny przeszedł w bulgot kiedy haczykowaty grot z impetem rozszarpał jego wnętrzności, a jego zwiotczałe ciało nie opadło jeszcze na ziemię, kiedy jego kamrat stracił życie, gdy tył głowy przeszyła mu ta sama strzała. Ten umarł bezgłośnie, nie mając szans na zorientowanie się skąd przyszła śmierć.

Jeden z bardziej spostrzegawczych Shinobu jednak dostrzegł co przestrzeliło żywoty dwu jego kompanów. Mężczyzna zaczął się rozglądać i w chwilę później wykrzyczał ostrzeżenie wskazując palcem miejsce gdzie dostrzec można było łucznika.

W komplemencie oraz wyraźnej przestrodze “nie podnoś na mnie ręki, za słabyś”, Uchikatsu kolejną strzałą przeszył mu dłoń, przedramię i ramię. Grot jakiego użył był wąskim grotem, doskonałym do przebijania pancerzy. Yanagi-ba, wierzbowy liść. Długi, starannie kuty grot, doskonały dla torowania drogi. Przeszywał mięśnie i kości, które potem rozpychało dalej drzewce strzały. Dla patrzących wyglądało to tak, jakby ręka eksplodowała od wewnątrz zaraz po tym, jak wskazała łucznika.

Rzut oka ujawnił sensei, że Shinobu dotarł już na most.
“Szybki jest. Zdążyłem oddać zaledwie dwa strzały.”

Należało zatem pobiec za Shirase. Himaru byli dobrymi samurajami. Lecz wszyscy, nawet on sam, Shirase czy Shinobu mogli tu umrzeć, jeśli miało to kupić życie młodego władcy.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 27-01-2011, 10:41   #25
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Z głową nisko przy ziemi Misute popędził w kierunku mostku, na którym ulokowała się Shakuryuu i Umi. W pewnej odległości wyhamował ostro, przyklęknął, podwinął prawą nogawkę i dotknął delikatnie tatuaży wokół kostki. W jednej chwili odczuł przypływ sił witalnych, pozwalający mu biec z niespotykaną prędkością. Ruszył. Nie obawiał się teraz, że przeciwnicy dostrzegą go czy trafią - poruszał się zbyt szybko. Na brzegu, tuż przy moście odbił się od powierzchni ziemi, chwycił mocno balustradę i użył jej, by wylądować tuż za Shinobu na moście. Nie zablokował jednak swojej szybkości - w takiej sytuacji, w jakiej się znalazł przewagę łatwo mogła uzyskać Shakuryuu - Misute nie chciał dawać jej możliwości postawienia jego odartej z maski głowy przed daimyo.
- Niezbyt finezyjnie rozegrane, Shaku-chan, pozwolę sobie zauważyć... - Szepnął, stojąc tuż za nią.
Kobieta dalej kucała w pobliżu barierki, nie odwróciła się jednak w kierunku zamaskowanego mężczyzny.
- Proszę, proszę... Czy to nie nasz słynny “cień”? Pan uciekinierek? - zaśmiała się wrednie pod nosem, dalej nie zmieniając pozycji.- Norę zalało? Czy w końcu odnalazłeś dawno zagubiony honor, a?
- Nie przeceniaj swoich umiejętności, siostro ma. To przypadek, że znalazłaś mnie tutaj... a raczej że pozwoliłem ci tutaj rozmawiać ze mną. Niewiele ma wspólnego z twoimi marnymi talentami. -
Misute zaśmiał się sucho.
- Ależ oczywiście Misute-ani. Gdzie mi tam do Twoich umiejętności tropiciela... czy też umykającej ofiary. - Odwróciła twarz nieznacznie w jego kierunku, powolnym ruchem ściągając dłoń z karku. Wtedy też Misute mógł zobaczyć potworną przemianę, jaka zaszła w Shakuryuu. Jej twarz, dłonie, ramiona... Całe ciało pokryte były przez zieloną, grubą łuskę.
- Jednak tym razem, sam się wepchnąłeś w smocze szpony, Nii-sama. - chwyciła za rękojeść katany.
- Jeszcze mi daleko, do tego. - Dzięki uprzedniej przezorności Misute umknął na drugi koniec mostu.- Dobrze wiesz, że nie schwytasz mnie od tak. Ta “ofiara” zabiła w swoim życiu więcej “myśliwych”, niż ty takich “ofiar”. -
W duchu Misute wyrzucał sobie, że nie postarał się przed przybyciem do klasztoru o łuk. Strzał kilkoma strzałami - kolejną z jego umiejętności - z tej odległości mógłby wykluczyć Shaku z gry, a przynajmniej ją osłabić.
Kobieta zmierzyła odległość między nimi z szyderczym uśmiechem na ustach.
- Czemu więc uciekasz ? Czyżbyś się czegoś obawiał z mojej strony ? A może już żałujesz, że nie postąpiłeś wedle swojego starego zwyczaju i nie wbiłeś mi ostrza w plecy, kiedy była ku temu okazja? - powolnym ruchem, cały czas mówiąc wydobyła miecz z saya. - Chcesz się bawić czy walczyć, braciszku?
- I pozbawiłbym się rozkoszy ponownego oglądania cię? Tak mógłbym postąpić w stosunku do Umiego. - W ciągu kilkunastu uderzeń serca Misute znalazł się za swoją siostrą. - Jestem pewien, że Shirase-san i pozostali zapewnią mu rozrywkę. -
W dłoni trzymał łańcuch, kołysał ciężarkiem kusarigamy, gotów do walki, przygotowany na różne typy ataku ze strony Shakuryuu.
- Och, nie martw się, Misute-ani... Też zapewnię Ci wspaniałą zabawę… - Błyskawicznie zamachnęła się, jednocześnie odwracając na pięcie. Ostrze katany odbiło światło bijące od płomieni trawiących właśnie świątynie. Cięcie , które wyprowadziła było bardzo zamaszyste , kobieta musiała włożyć w nie niezwykle dużo siły.
Misute złapał łańcuch drugą ręką i przyjął na niego większą część siły cięcia. Jednak nie cała energię mógł sparować - siła kobiety przesunęła go nieco po deskach mostu.
- Widzę, że dużo trenowałaś, podczas mojej nieobecności. - Zaszeptał. Szybkim ruchem ręki rzucił ciężarkiem w nadgarstek Shakuryuu.
Ramię kobiety odskoczyło nieco, zwalniając nacisk na łańcuch. Poza tym próżno było jednak doszukiwać się jakiegokolwiek innego efektu. Twarda, smocza łuska nie nosiła nawet śladu zadrapania. Shakuryuu wykorzystała jednak ułamek sekundy i zapewne zaskoczenie. Wysunęła wolne ramię nad klingą, zatrzymując dłoń tuż przed twarzą Misute. Jedynym co mógł teraz ujrzeć agent, były dwie iskry...
Mężczyzna rzucił się w dół. Położył na deskach obie dłonie i szybkim ruchem obrócił się wokół osi umiejscowionej między nimi. Cel tego czynu był jasny - podciąć kobietę, sprowadzić ją możliwie jak najbliżej parteru, przy odrobinie szczęścia sięgnąć ostrzem do jej karku, gdzie była tatuowana. Misute wierzył, że w ostateczności jest w stanie umknąć w dowolnym, nieprzewidzianym przez nikogo kierunku, jednak wolał zakończyć sprawę ze swoją siostrą w tym miejscu i w tym czasie.
Potężny płomień buchnął tuż nad ciałem Misute, ostatecznie wznosząc się gdzieś nad głowami walczących dalej bushi i opadając w czarne wody otaczające wysepkę. Ostrze agenta uderzyło w kark kobiety... I tak pozostało. Atak ponownie nie odniósł żadnego efektu, Shakuryuu zaś cięła niemal natychmiast swoją kataną w dół krzycząc przy tym wściekle.
Misute wyślizgnął się spod kobiety i pognał na brzeg. Jedną z jego szans na pokonanie Shakuryuu było znalezienie łuku, który w jego rękach mógł być zaiste morderczy. Zwłaszcza przy tej szybkości ruchów...
I, wreszcie, jakby szczęśliwą łaską Kami, agent prawie potknął się o cel swoich poszukiwań. W pobliżu walało się też kilka, może kilkanaście zdatnych do użycia strzał. Misute zebrał to wszystko i pędem wrócił w zasięg wzroku Shakuryuu.
Kobieta rozmasowała kark, przyglądając się niemal z politowaniem na ruchy Misute.
- Hontou ka? Myslisz, ze tym coś mi zrobisz, Misute-kun? Chwyć za miecz jak samuraj …- warknęła pod nosem. - Koi! - ugięła lekko nogi, wysuwając miecz przed siebie.
- Wierzyłem, że znasz mnie lepiej, Shaku-chan. Nigdy nie nosiłem miecza... Nigdy też nie myślałem - mam raczej w zwyczaju wiedzieć o pewnych rzeczach.- Bandaże rozsunęły się lekko, pod wpływem uśmiechu osoby pod nimi. Misute odsunął lewy rękaw i dotknął tatuaży okalających przedramię. Jego palce zaczęły lśnić turkusowym blaskiem. Sięgnął po strzałę i łuk, prędko naciągnął cięciwę i wystrzelił, celując ku głowie kobiety. Powietrze przecięło jednak, zamiast jednej, dziesięć spowitych turkusowym blaskiem strzał. W ślad za nimi pomknęły kolejne... i jeszcze jedne... A przecież Misute oparł na cięciwie tylko trzy.
Shakuryuu stanęła w miejscu, przesłaniając jedynie twarz ramieniem. Strzały odbijały się od jej skóry, nie robiąc żadnej krzywdy. Pierwsza partia była jej obojętna, druga lekko ją podirytowała … Trzecia zaś znudziła.
- Długo masz zamiar ciągnąć tą dziecinadę ? - skryła klingę w saya, i przyłożyła zwolnioną dłoń do klatki piersiowej. Kontury tatuażu w kształcie płomienia wypełniło błękitne światło. Z nozdrzy kobiety naglę wydobył się ciemny, gęsty dym. Kiedy uchyliła lekko usta, kolejna chmura otoczyła jej ciało, całkowicie przesłaniając widok Misute.
- Powiedziała dziewczyna, kryjąca przed mężczyznami swoje lalki w moim opuszczonym pokoju. - Zaśmiał się piskliwie Misute. - Wierzę w swoje zwycięstwo, Shaku-chan... A ty w swoje?-
Shakuryuu milczała, dalej osłonięta przez czarny dym. Gęstniał z każdą chwilą, w końcu zamieniając się w duszący pył. Chmura ogarnęła już większą część mostu, zbliżając się do Misute.
Misute wskoczył w chmurę pyłu bez lęku, ufny w ochronę jaką daje mu jego maska. Łuk odrzucił za siebie, w jego dłoni ponownie znalazła się kusarigama. Z obserwacji wiedział, że Shakuryuu, podobnie jak on, postrzega świat jednym tylko okiem - jedyną różnicą jest to, że on praktykuje to z wyboru, ona zaś z konieczności. Agent złapał kosę oburącz, dostrzegając zarysy swojej przeciwniczki i całą swoją siłą uderzył szpicem ostrza w jej prawe oko. Liczył, szczerze liczył, że ostrze wejdzie w nią jak najgłębiej, rozrywając jej miękkie tkanki od środka.
Shakuryuu nie poruszyła się aż do ostatniej chwili. Wtedy to jej dłoń chwyciła w żelazny uścisk ramię Misute. Na cóż innego mogła czekać, niż podstępny atak w oko? Swoją taktykę zdradził jej sam, wymierzając wszystkie strzały w twarz. Uśmiechnęła się do własnych myśli, wbijając paznokcie przemienione teraz w szpony, głęboko w skórę na przedramieniu Misute.
- Misute-kun, słyszałeś kiedyś o wybuchowym, czarnym proszku z Zao ? - uśmiechnęła się wrednie - Stoimy w jego chmurze... Mam nadzieję, że zabrałeś smocze łuski ? - Drugą dłoń uniosła nieco do góry, tak by mógł podziwiać dwie iskry, które miały zaraz nad nią zatańczyć, zamieniając wszystko dookoła w piekło...
- Moja droga Shakuryuu-onee-chan... Nie zasługiwałbym na swoją sławę, gdybym nie miał planu awaryjnego. Chyba pamiętasz, że moje umiejętności nie ograniczają się tylko do powielania strzał i nadludzkiej szybkości. Dobrze pamiętasz, co jeszcze potrafię zrobić.- Misute wypuścił z palców broń, rozluźnił wszystkie napięte dotąd mięśnie, oczyścił swój umysł. Zaraz po tym nadeszło ogromne skupienie, sięgające aż do granic możliwości. Doskonale wiedział, że nie wyjdzie z eksplozji bez szwanku, ale nie zginie w niej też, jak chce tego Shakuryuu. Wolną dłonią rozerwał swoją skórzaną zbroję. Na klatce piersiowej linie tatuażu zbiegały się w trzeci krąg. Misute dotknął go teraz. Jego ciało owionęła delikatna, niemal niedostrzegalna czerwona aura - przy maksymalnym skupieniu dająca moc leczenia siebie szybko i z nawet najgorszych obrażeń.
Shakuryuu uśmiechnęła się szeroko, przez chwilę jej twarz przypominała pysk wściekłego Oni.
- Jesteś naprawdę zabawny, Misute-kun... Już prawie zapomniałam, jak wspaniale można się z Tobą bawić, Nii-san.
- Ktoś w końcu zabrał z mojego pokoju te lalki, prawda?
- Kilka lat temu zaczęłam je bandażować i palić w ogrodzie …
Potężna eksplozja wstrząsnęła całą okolicą. Wszyscy na chwilę przerwali swoje działania, nawet walczący bushi. Słup ognia zdawał się sięgać aż do gwiazd. Most zamienił się w grad drobnych drzazg, które zasypały wszystko dookoła. Po moście nie pozostał żaden ślad...
Shakuryuu po chwili, jakby nigdy nic wyszła z wody, dalej pokryta smoczą łuską jednak całkowicie roznegliżowana. Omiotła spojrzeniem powierzchnię wody wypatrując resztek Misute.
- Szlag, wiedziałam , że trochę przesadziłam z ilością... Ale byłeś godzien takiego pokazu, Nii-san. - wykrzywiła usta we wrednym grymasie. Następnie sięgnęła po leżącą nieopodal katanę, która należała do jednego z Himaru.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172