20-02-2012, 21:54 | #441 |
Reputacja: 1 | - Bierzcie krasnoluda i chodu! - wrzasnęła Virana częstując grotem szkielety by odciążyć najbliższych Fungiego kompanów. - Gratuluję pomysłowości, bo po zabiciu czarnotrupa byśmy nie mieli co robić - znalazła czas by warknąć do inkwizytorki. |
21-02-2012, 18:49 | #442 |
Reputacja: 1 | -Kurwa, kurwa, kurwiszon!- zawył Creap, niezwykle poetycko określając swoje emocje względem zaszłej sytuacji. Wszystko waliło się w pizdu, żadnych skarbów nie znaleźli, hegomonki już ni cholery nie miał szans odratować. No i Fungi się wypieprzył, z nogą przygniecioną kamieniem. Czemu te cholerne krasnoludy zawsze musiały się przewracać. Nogi za krótkie, czy co? Wiking obrócił się na pięcie i podbiegł do towarzysza. Mniej więcej w połowie drogi rzucił się na brzuch, by ostatnich kilka metrów przejechać na wysmarowanym tłuszczem napierśniku. -Jebane kamulce!- warknął przez zęby, wygrzebując nogę krasnoluda. Następnie jazda brodacza na plecy i spieprzać z tego pieprzonego rumowiska.
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
21-02-2012, 20:26 | #443 |
Reputacja: 1 | ~ Sama se go bierz ~ pomyślał Fergus, słysząc krzyk wiedźmy. Nie jego, tej drugiej, wolfowej. Ale zachował tę myśl dla siebie i udał, że w chaosie, jaki zapanował w rozpadającej się komnacie nie usłyszał. W końcu krasnolud mógł jeszcze przeżyć, a wtedy mógłby mieć do Fergusa żal. Raburitter nie wypowiedział więc także drugiej myśli, która mu przyszła do głowy ~ Skurwiel stracił mój topór... ~ Gdy głowa była zajęta tymi głębokimi i pełnymi altruizmu oraz miłości do bliźniego myślami, ciało automatycznie robiło swoje, to znaczy ratowało głowę. Fergus skulił się, czując i słysząc, jak od jego kolczugi odbija się z brzękiem deszcz odłamków skalnych i pomknął do wyjścia niczym hart w pogoni za zwierzyną. W biegu rozwalił stojącego mu na drodze szkieleta i pognał dalej, nie odwracając się. - Khe, khe - zakasłał, odcharknął i splunął, po czym otarł z twarzy pył. - Dokąd właściwie mamy teraz iść? - zapytał Wolfa, który obrał podobną taktykę jak on. - Mówiliście, że oba korytarze są ślepe, komanata ponoć też. Jak mamy iść dalej? Znowu jakieś gusła będą potrzebne, by znaleźć drogę? - to pytanie skierował już do obu kobiet.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
22-02-2012, 19:43 | #444 |
Reputacja: 1 | Sala Wielkich Wrót Pomieszczenie widocznie zadrżało, ale jak oceniła Virana nie miało się zawalić. Z sufitu posypało się co prawda parę odłamków skał i pomniejszych kamulców, ale na tym koniec. Jeden z nich niegroźnie odbił się od świetlistej aury czarodziejki i rozprysnął na gładkiej podłodze. Z kolei w sanktuarium nadal obłupywały się elementy budowli stworzonych rękami sług Yrrhedesa. Kamienna płyta rzeźbionego sufitu pękała coraz bardziej. - Szybciej patałachy! - zawołała zeźlona egzorcystka. W sali zostali jedynie zmierzający ku żelaznym drzwiom Creap z Fungim i zabezpieczający niemrawo tyły Draugdin. Wolf Larson na pytanie raubrittera przecząco pokręcił tylko głową. Nie patrzył na rycerza lustrując wydarzenia wewnątrz sanktuarium Biesa z Otchłani: - Teraz Ci nie odpowiem Fergusie. Stąd musi być jakieś wyjście w głębsze lochy. Zawsze jest. Trzeba je tylko odnaleźć zanim ubiegnie nas kto inny. Sprytniejszy. Wedle mych wiadomości tu musi być jakieś podziemne jezioro. Ale... uważaj! W tym momencie bowiem do sali z rannym, ale żywym Fungim na plecach wyskoczył zziajany wiking. Za nim zaś dwa szkielety uparcie uczepione stóp barbarzyńcy. Wolf z Fergusem zadziałali instynktownie i dosłownie rozkruszyli martwiaki o posadzkę. - Aleśmy się sprawili - palnął z głupia frant Finn, nadal ściskając kurczowo sztylet w dłoni. - Myśmy się kurwa sprawili? Palcem chociaż ruszyłeś mnichu? - zapytał zjadliwie var Airem. - No... nie - bąknął speszony mnich. - No... właśnie kurwa, Finn! - odparował rycerz. Aep' Crack w tym czasie z ulgą ułożył niskiego acz krępego przewodnika na podłodze. Poruszył z lubością ramionami. Gwidon, mając wreszcie coś do roboty, zaraz uklęknął i przyłożył mu do ust manierkę z wodą. - Ja pierniczę, ogranicz posiłki krasnoludzie! - wyspał zdyszany Creap spoglądając z góry na rannego - ważysz chyba z tonę. Czym tak karmią w klasztorze, hę? - Wal się - odciął się obolały Zigildun - ale... dzięki aep'Crack. Mam dług do spłacenia. Szkoda tylko tej Twojej szabli. - Mowa - smętnie kiwnął głową wiking spoglądając w głąb sali. - Gdzie ten Draugdin? - Wlecze się - mruknęła czarodziejka beznamiętnie niszcząc kolejnego kościotrupa na drodze najemnika. Draugdin był prawie pięć kroków od drzwi i dzielnie odganiał się od ostatnich dwóch ożywieńców swem wysłużonym brzeszczotem. Wtem dał się słyszeć ogromny hurgot i z sufitu posypały odłamki gruzu, skał i tynku. To z hukiem pękł wreszcie masywny sufit i rymnął o podłogę sanktuarium. Wprost na jej środek. Wzbiły się tumany pyłu i kurzu, które dosłownie w mgnieniu oka wyleciały z sali przez szeroko rozwarte odrzwia pokrywając wszystko i wszystkich grubą warstwą bieli. Zaraz potem rozległy się wszędzie kasłania i okrzyki członków drużyny. * To samo miejsce, po dłuższej chwili Sala Wielkich Wrót tonęła we wszechogarniającej bieli, ale na pewno nie we wszechogarniającej ciszy. - O, kurwa! Co to było? - Nic nie widzę! - Spokojnie to tylko kurzawa. Sufit się zawalił, dzięki egzorcystce... - Jasne... - Żyjecie wszyscy? - Nie... - Tak, tfu, tfu! - Khy, khy, mam wszędzie pył. W każdym otworze. - Pfff... To jest robota dla górników, kurwa jego... - Stul pysk Finn! - Dostałem odłamkiem w kostkę. - Wyliżesz się, nie becz, wojowniku. - Gdzie jest Draugi? === Draugdin proszony o kontakt z MG. |
24-02-2012, 12:24 | #445 |
Reputacja: 1 | -Drauding, kurwa! Wyłaź! Nie czas na pieprzone zabawy!- wiking klepnął krasnoluda w głowę i ruszył przez mgłę, ręką wodząc dookoła. Nic nie widział, nie był pewien gdzie jest reszta a pył dławił go i zmuszał do kasłania. -Hej! Ludzie! Żyjecie!?- ryknął i zamarł, czując jak jego dłoń trafia na coś miękkiego. Ze zdziwieniem poklepał owy tajemniczy przedmiot i zmrużył oczy. Podskoczył jak oparzony, widząc stężałą twarz Pe'lan, inkwizytorki. To za co ją trzymał, znajdowało się mniej więcej 40 centymetrów poniżej jej wściekłej buźki. Creap cofnął dłoń i chwycił się za nią, jakby wcześniej trzymał w niej rozgrzany pręt. -Em... Zapytać chciałem... Co teraz... ?- wymamrotał, nie będąc pewnym czy nie zacząć uciekać. Wściekła baba jest gorsza od rozjuszonego niedźwiedzia polarnego.
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... Ostatnio edytowane przez Makotto : 24-02-2012 o 16:17. |
27-02-2012, 11:22 | #446 |
Reputacja: 1 | - Naruszyłeś moją sferę intymną – wyjaśniła Pe’lan Crepowi, sekundę po tym, jak spory kawałek ostrej skały, pojawił się znikąd, aby rozbić nos Wikinga. Krew pociekła mu na brodę szerokim strumieniem, kości nie zostały jednak naruszone. – Nie możemy nazwać tego zdarzenia molestowaniem, bo, technicznie rzecz biorąc, stoisz w hierarchii niżej niż ja. Uznam więc, że była to prosta pomyłka. Jeśli zrobisz to jeszcze raz, narazisz się na poważne konsekwencje – wyjaśniła mu z lodowatym uśmiechem. Odwróciła się do reszty. - Dobrze, zabieramy się do pracy. Szukajcie innego wyjścia. Znacie te podziemia, byliście tu już. Znaleźliście jakieś napisy, plany? Mogę przywołać jakiegoś umarłego, żeby nam wskazał drogę ale do tego potrzeba krwi. Chociaż Jestem pewna, że Creap nam chętnie pomoże... Inną opcją jest przekopanie się przez te skały – wskazała rumowisko. – Ktoś się zgłasza na ochotnika?
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
27-02-2012, 11:55 | #447 |
Reputacja: 1 | Creap gwałtownie szarpnął głową do tyłu. Coraz bardziej zaczynało go to wszystko irytować. Przy południowcach już dawno nauczył się że prędzej ktoś go wyzwie od "barbarzyńskiego kretyna" albo "pojebańca z rogami" ale w tym wypadku przebrała się miarka. Najpierw wielkie niezadowolenie z tego że oczyścili im drogę kosztem życia kilku towarzyszy, potem te utarczki między kobietami, a teraz jeszcze to! Na dodatek Creap stracił swoją hegemonkę, a Draudinga ani widu, ani słychu. -Kurwa mać! Mam w dupie hierarchie, twoje mniemanie o sobie i to co tępisz! Dla mnie możesz być nawet szczurołapką! Najpierw się kurwa spóźniacie, a teraz jeszcze rzucać kamieniami się zachciało!? Banda pieprzonych południowców!- ze złością ruszył przez salę, szukając Drauga.-A konsekwencje możesz sobie w dupę wsadzić! Ścigają mnie listem gończym w porcie Skuld, na szlaku wzdłuż wybrzeża Białych kości na terenie połowy Cestarstwa Centralnego! Drauding! Kurwa, gdzie jesteś idioto! Dobrze że Creap był jednak spokojny na wikinga. Wujek już dawno wpadły w szał bojowy...
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
27-02-2012, 12:19 | #448 |
Reputacja: 1 | Pe'lan pokiwała lekko głową. Prosty barbarzyńca, lekko nadpobudliwy, najpierw działa, potem myśli. W gruncie rzeczy nieszkodliwy, trzeba tylko wiedzieć, jak się z nim obchodzić. Stanowczo i bez lęku. Jasno postawiła granicę i juz podkulił ogon pod siebie, odczekując się z rzadka.. tak, kilka zwyczajowych inwektyw, pieprzenie o spóźnieniu, jakieś niemrawe groźby… - Dobrze, ze mamy już jasność w tej sprawie - powiedziała uśmiechając się - Nie łaź i nie marnuj dobrej krwi, lepiej zbierz trochę do naczynia.. przyda się, jak nic nie znajdziecie. - Ścigają Cię listami, powiadasz.. ja mogę spowodować, ze cię dościgną. Więc nie marudź, tylko zabieraj się za szukanie wyjścia. I nie marnuj krwi – dodała za zniecierpliwieniem, patrząc jak pęta się wokół, a krople spadają na ziemię znacząc pył. Chociaż… nigdzie nie było napisane, że krew musi lać się równym strumyczkiem. Pe’lan lubiła symetrię i uporządkowanie, ale umarłym to raczej wszystko jedno było, czy krew w postaci kałuży, czy rozproszonych kropel będzie. - W sumie, to nie musisz jej zbierać – dodała pojednawczo na koniec, aby wykazać swoją dobra wolę.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
27-02-2012, 13:23 | #449 |
Reputacja: 1 | - Gratuluje podejścia do ludzi. - powiedziała Virana. - Jedyne trupy to te tam - wskazała rumowisko - i tam - pokazał korytarz. Te świeższe to nasi więc mogą wiele nie wiedzieć, te kupy kości to tutejsi. A co do krwi to chyba masz swoją, tak się zachowujesz jakby to były TE dni. - Daj znać jak znajdziesz Draudinga, może się da go jeszcze odratować. - zawołała za barbarzyńcą, choć miała wątpliwości czy przeżył pod stertą skał. |
27-02-2012, 20:14 | #450 |
Reputacja: 1 | Podziemia Larson przysłuchiwał się rozmowie "czarownic". Po chwili zauważył przytomnie: - Virana, ma rację. Tylko, że te podziemia dotknął magiczny kataklizm, którzy wywołali wtedy Czarodzieje z Loży w Axen. Te demony zmarłych, których możesz przywołać Egzorcystko mogły za życia zginąć w wyniku tej katastrofy. A wtedy z wiedzy dostępnej zmarłym nici. Fungi z Finnem ruszyli w ślad za Creapem i przy pomocy latarni poczęli przeszukiwać gruzowisko. Szło im niesporo, skały były ostre. Przy czym każdy krok wzbijał kolejny tuman kurzu. Z palących się wcześniej purpurowych ogni ostał się tylko jeden. Po Draugdinie nie było ani śladu. Wtem barbarzyńca poświecił w szczelinę dokładnie pod swoimi stopami. Ujrzał dłoń najemnika wystającą spod skalnej płyty. - Jasna cholera! Draug! - zaklął Creap. - Byywaj tu! Awanturnicy prędko uprzątnęli stos kamieni wokół. Najgorzej poszło z wywindowaniem skalnej płyty na właściwą wysokość. Była diablo ciężka. Z wysiłkiem Larson z Creap podźwignęli ciężar na wysokość jednej stopy. Virana przykucnęła z gracją i zajrzała pod niegdyś pięknie zdobioną płytę. Płomień z latarni Zigilduna dokładnie oświetlał miejsce ostatniego spoczynku Draugdina. Był dosłownie sprasowany na miazgę. Jedynym nienaruszonym elementem ciała zdawała się właśnie dłoń, którą przypadkowo odkrył wiking. - Opuszczajcie z powrotem - poleciła Pe'lan. - Lepszego grobu nie znajdziemy. Zwłoki są kompletnie zmasakrowane. Nie przetrwają przenosin w inne godniejsze miejsce. Fergus schylił się i podniósł zszarzałą dłoń najemnika. Przyjrzał się jej dokładnie. "Żadnych pierścieni niestety" - pomyślał ze smutkiem raubritter i odrzucił do reszty... Draugdina. - Opuszczajcie - powtórzył na głos za egzorcystką. Z kąta sali dał się słyszeć odłos wymiotów Finna: - O kurwa... - bełkotał mnich. - Co za śmierć... - Bywaj Draugi - powiedział uroczyście Larson. - Żegnaj stary druhu - i bez tych pożegnań wszyscy wiedzieli, że z najemnikiem znał się najdłużej. Gdy wszyscy pogrążeni byli w ciszy Pe'lan rozejrzała się po komnacie. Badała wzrokiem każdą piędź zawalonej komnaty w poszukiwaniu sekretnego wyjścia. Niestety ściany dawnego sanktuarium wydawały się nie skrywać najmniejszych tajemnic. - Stąd naprawdę nie ma wyjścia - oceniła oschle Mistrzyni po chwili ciszy. === Draugdin proszony o nie postowanie. |