Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2012, 19:01   #121
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Dobrze więc - podjął Mortis, spoglądając poważnie na swoje duchy. - Zatem zacznijmy od czegoś prostego. Skoro ich znacie, to znaczy że tak jak wy muszą pochodzić z Otchłani. Więc czy jest ich tylko trójka, czy należą oni do jakiejś liczniejszej grupy, i czy wiecie gdzie znajduje się ich siedziba?
- Nie pochodzą z otchłani, a właściwie nie do końca. -zaczęła Gorgona, po czym wątek przejął Cerberus. - Przybyli tu kiedyś, piątka, nikt nie wie skąd się wzięli i jak tu wleźli. No i przede wszystkim czym są. Ani to demony ani negatywne duchy, nikt nie chciał ich przyjąć do siebie. Byli podejrzani, za wszelką cenę próbowali zdobyć informację o zawieraniu kontaktów oraz osobach które z nami współpracują. -stwierdził demoniczny pies a Inkkub dokończył.- Z tego co wiemy rezydują gdzieś na pograniczu światów, naszego i demonów, nie łatwo się tam dostać. Trzech już poznałeś, nazywamy ich : Pijawka,Szczur, Nietoperz... oraz dwóch jeszcze Ci nieznanych, czyli Orzeł i ON.
- Więc wiecie o nich całkiem sporo - zauważył Edgardo. - Jednakże czy domyślacie się dlaczego tu są? Zostali wygnani z innego planu, czy też przybyli tu z własnej woli? Skoro interesują ich kontrakty z magami przywołań to być może chcą po prostu wrócić do swojego wymiaru, albo też przenieść się na stałe gdzie indziej, na przykład do świata ludzi.
- Raczej z własnej woli...gdyby byli wygnani nie panoszyli by się tak. Jednak pytaniem jest jak zdobyli moc i skąd się tu wzięli. -stwierdził Inkub zakładając na siebie ramiona. - Co do kontraktu, nam wydaje się, że planują coś o wiele gorszego... na przykład wykorzystać osobę z którą zawrą kontakt do przywołania czegoś gorszego niż oni, albo do zwiększenia swej mocy.- dodała gorgona wpadając inkubowi w słowo.
- Cóż, w takim razie nie dowiemy się tego dopóki ich nie odwiedzimy i nie pogadamy z nimi osobiście, czyż nie? - stwierdził szlachcic wzruszając ramionami. - Więc, skoro sprowadziliście mnie na tą naradę, to jak mniemam planujecie tą sprawę jakoś rozwiązać? Rozumiem iż nie macie tutaj żadnego króla ani innego możnowładcy, który byłby skłonny uporać się z tego typu zagrożeniem, gdyż w innym razie nie bylibyście zmuszeni sami nad tym debatować.
- Nie można ich odwiedzić... nie tak łatwo wejść do wymiaru między światami. -burknęła Gorgona... a Suukubica przejęła wątek. - Chcemy Cię przede wszystkim przed nimi ostrzec, nasz słodki mistrzu. -powiedziała jak zwykle ponętnym głosem. - To nie są jacyś tam przypadkowi zbójcy. Jeżeli czegoś od Ciebie chcą... to zrobią wszystko by to zyskać, a na to pozwolić nie możemy.-powiedziała uśmiechając się, a Inkub dodał już mniej słodko.
- Dlatego musisz trenować, a nie lenić szlacheckiego dupska.
- To rozumie się samo przez się, ale jak sami wiecie obecnie jestem w trakcie podróży do jednego z najtrudniej dostępnych i zarazem najbardziej poszukiwanych miejsc w moim świecie, które każdy uczony człowiek chciałby odwiedzić przynajmniej raz w swoim życiu - to powiedziawszy popatrzył po wszystkich zebranych z wielką powagą. - Druga taka okazja się nie powtórzy i nie pozwolę by ktokolwiek, czy to człowiek czy demon, stanął mi na drodze. Być może tam dowiem się czegoś więcej o istotach które nas nawiedziły, ale do tego czasu zmuszony jestem polegać na waszej sile. Co rzecz jasna nie oznacza że nie będę dawał z siebie wszystkiego w nadchodzących dniach. Obawiam się wszakże że będę poddany jeszcze wielu próbom nim ta wyprawa dobiegnie końca.
- Jesteśmy od tego byś na nas polegał. -powiedziała siostra białowłosego i zalotnie zatrzepotała rzęsami, zaś Cerber zmienił temat. - Jest jeszcze coś... mamy trochę informacji na temat tego całego Ryo.- mówiąc to spojrzał znacząco na Edgardo sprawdzając czy ten jest zainteresowany.
- Zatem przekażcie mi je czym prędzej - ponaglił Cerbera Edgardo, jednocześnie uderzając rękami w stół. - Jako najemnik muszę również dbać o swoją reputację, a skoro nie byłem nawet w stanie ochronić swojego pracodawcy i zarazem dowódcy, honor nakazuje mi przynajmniej go pomścić. Dopóki tego nie zrobię moja misja pozostanie niewypełniona, a na to nie mogę sobie pozwolić.
- A więc tak, dowiedzieliśmy się, że Ryo był demonem, bardzo starym, wnukiem jednego z lordów jeżeli można tak to nazwać. -zaczął psi demon po czym potarł skronie i mówił dalej. - Jednak zaczął układać się z ludźmi, związał swoją dusze, z dusza jakiegoś człeka, nie wiemy jednak po co. Wiadomo tylko tyle, że parę set lat temu, któryś demon się wkurzył i rzucił nań klątwę. Rozbił obie dusze, tak. że zaczęły one wędrować między różnymi ciałami, po śmierci zawsze trafiały w inną skorupę, miało to uniemożliwić kolejne połączenie. Ale jak widać to nie było idealne rozwiązanie, bo dusze w końcu się odnalazły, a magia babilonu przełamała klątwę i teraz ponownie połączyły się w jedno. -zakończył swój wywód Cerber.
- A dusza śmiertelnika z którą związał się demon była w Komatsu - chłopak jeszcze raz walnął pięścią w stół, tym razem jednak nie ze zniecierpliwienia, ale z bezsilnej złości. - Gdybym tylko wiedział o tym wcześniej... Ale to nie wasza wina. Wiem, że tego rodzaju prastare demony skrzętnie ukrywają swoją tożsamość, zwłaszcza jeśli nie są w pełni sił.
Edgardo odchylił do tyłu głowę i przyłożył dłoń do czoła, rozważając to czego się dowiedział i zastanawiając się co powinien dalej począć.
- Wiecie może czy istnieje sposób na ponowne rozdzielenie ich dusz? - zapytał w końcu, widząc że być może wciąż istnieje nadzieja na uratowanie jego dowódcy. - Z tego co widzieliśmy na pierwszej wyspie Komatsu z pewnością nie połączył się z nim dobrowolnie, ale nawet jeśli nie uda nam się przywrócić jego ciała, to po ich rozdzieleniu Ognik mógłby przynajmniej odprowadzić jego duszę do zaświatów, a to znacznie osłabiłoby Ryo i ułatwiło nam jego pokonanie.
- Z tego co wiemy dusza połączyła się dobrowolnie, a dokładniej gdyby wiedziała że może się łączyć zrobiła by to. Widzisz klątwa z tego co wiemy wymazała pamięć śmiertelnej części duszy, demoniczna zachowała wspomnienia. Nie wiemy tylko czy w Komatsu siedziały dwie dusze... czy tylko jedna z amnezją. -westchnął demoniczny pies.
- Tak - zastanowił się Mortis - to może stanowić pewien problem. Jednakże musi istnieć jakiś sposób. Może ten demon który pierwotnie rzucił klątwę na Ryo byłby skłonny nam pomóc?
- Ten demon został już dawno unicestwiony. -skomentował krótko Cerber.
- No to może jakiś jakiś inny demon. Z tego co wiem demoniczni lordowie nie lubią się dzielić władzą, a powrót takiego wygnańca jak Ryo po kilkuset latach może wprowadzić spore zamieszanie w waszym świecie. Nie dalibyście rady któregoś z nich przekonać, żeby pomógł nam się go pozbyć?
- Demoniczni lordowie to już przeszłość chłopcze. -westchnął Cerber, a Inkub dosadnie wytłumaczył. - Większość z nich dawno już jest martwa, a inni to stare ramole. Ludzie po prostu wolą w nich wierzyć, niż czasem pomyśleć że i demony się starzeją. Ale fakt powrót Ryo może namieszać o ile odzyska całą moc... bowiem z tego co wiemy wciąż czegoś szuka.
- Interesująca nowinka - zauważył Mortis. - Chyba rzeczywiście po jakimś czasie ludzkie legendy i przesądy zaczynają żyć własnym życiem, nawet jeśli przyczyna ich powstania zniknęła wieki temu. Z drugiej strony również niewielu ludziom udaje się przekroczyć bramy do negatywnych planów i powrócić stamtąd żywym, więc większość informacji zawartych w naszych podręcznikach o demonologii może być już nieaktualna - zastanowił się moment nad tym stwierdzeniem, jednak chwilę później postanowił wrócić do tematu. - A czegóż to może szukać demon który dopiero co odzyskał pełnię sił? Czyżby miało to coś wspólnego z tymi dziwnymi kulami, które rzekomo są składnikami jakiejś legendarnej Pradawnej Rękawicy?
- Kto powiedział że odzyskał pełnie sił? -prychnął ironicznie cerber.
- Więc potrzebuje czegoś jeszcze poza duszą tamtego śmiertelnika? Cóż, w takim razie być może uda nam się to wykorzystać by zyskać nad nim przewagę. Czy wiecie co to za rzecz której poszukuje?
- Niestety nic więcej o nim nie wiemy. -westchnął psi demon i pokiwał głową.- I tak ciężko było zdobyć te informacje.
- Nic nie szkodzi - westchnął Mortis nieco zawiedziony - jestem naprawdę wdzięczny za waszą pomoc. Więc macie mi coś jeszcze do powiedzenia na zakończenie, czy mogę już wracać do pociągu i chwilę odpocząć nim dotrzemy na miejsce, póki trwa jeszcze noc?
- Możesz już wracać... ale minęło trochę więcej czasu niż Ci się zdaje, tutaj czas płynie szybciej. -odparł Cerber.
- W takim razie żegnam was uroczyście i jeszcze raz dziękuję za wasze wsparcie, a także zaproszenie mnie na to zebranie - rzekł Edgardo wstając od stołu i trzymając w ręku uprzednio zdjęty kapelusz ukłonił się nisko swoim duchom. - Naprawdę doceniam waszą lojalność i poświęcenie dla mej skromnej osoby. Wszyscy razem i każde z osobna jesteście najlepszymi towarzyszami i zarazem przyjaciółmi o jakich śmiałem kiedykolwiek marzyć. Oby nasze kontrakty nigdy nie zostały zerwane dopóty dopóki nie będę w stanie przekazać waszych kluczy kolejnemu pokoleniu rodziny Mortis. A teraz żegnam was i oczekuję naszego rychłego spotkania w Planie Materialnym.
Chłopak nałożył z powrotem kapelusz, zasunął za sobą krzesło i odwrócił się, czekając aż pojawi się przed nim portal przez który bez wahania przeszedł.
 
Tropby jest offline  
Stary 18-09-2012, 13:55   #122
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Monotonna podróż pociągiem,względnie przyjemna dla jednych, a całkiem nieprzyjemna dla niektórych zakończyła się niezwykłym wydarzeniem. Korosenai... zabójca dżentelmen zaatakował ujawniając swoją obecność. Zaatakował w miejscu najmniej do tego odpowiednim.
Zaatakował w ciasnym wagonie pociągu w którym szybkość Aryuki nie była zbyt użyteczna, podobnie jak jego własna prędkość. Co udowodnił przebijając się do sąsiedniego przedziału.


Aryuki spojrzała na mackowatego zabójcę z politowaniem w oczach. I trzymając lewą ręką nadal owiniętą w materiał katanę. Sięgnęła prawą dłonią do plecaka i po chwili grzebania w nim wyjęła niebieski okrągły przedmiot. Ową kulę.
Widząc zbliżające się macki, Aryuki szepnęła cicho. -Soulspeed..
Przyspieszyła ruchy swego ciała, by uniknąć ataku mackami i cisnąć kulą z całej siły prosto w okno wagonu, krzycząc.- Wolę ją zgubić niż oddać Białemu Królowi!
Kątem okna zerknęła na Gajeela, swego na pół zemdlonego obrońcę. Ech, nie robią już takich rycerzy jak kiedyś.
Ishir z zaskoczeniem przyjął „gościa” w przedziale oraz widok Gajeela. Leniwie podniósł się z miejsca. Już raz walczył w pociągu. Później przez to dostał łomot na arenie... Miał nadzieje, że teraz nie będzie tak samo. Kierując się słowami wróżki i uznając, że sprzymierzeniec przeszkodą być nie powinien, mag z Fairy Tail za cel wybrał ośmiornicopodobne coś. Wolał nie używać na razie elektryczności. Przy takiej liczbie osób i ilości metalu mogło się to źle skończyć.
„No nowy koniec leniuchowania, pora powalczyć”
„Taa, już. Wersja jednoręczna czy dwu?” – zapytała broń a białowłosy miał pewność, że gdyby miała twarz to z pewnością by ziewała między kolejnymi słowami.
„Jednoręczna”
Z lekkim ociągnięciem Młot Błyskawic powrócił do swoich pierwotnych rozmiarów. Ishir licząc na zaskoczenie przeciwnika zamachnął się celując w głowę osobnika z mackami.
Gdy tylko kula opuściła dłoń Aryuki, jedna z macek zmieniła tor lotu i bez trudu owinęła się dookoła przedmiotu, przechwytując go.
- Dziękuje bardzo. -odparł uprzejmie zabójca, a wtedy zza jego plecami Ishir wziął potężny zamach. Młot z całej siły uderzył w okrągłą głowę... a przynajmniej tak mogło się wydawać, bowiem sylwetka osobnika zamigotała i po chwili rozwiała się jak miraż, a on stał kilka centymetrów obok atakującego maga. Aryuki znała ta technikę, a przynajmniej podobną do niej -shade, przeciwnik był na tyle szybki, że potrafił zostawić za sobą swój własny obraz w momencie gdy był już gdzie indziej.
- To nie było uprzejme. -zauważył Korosenai, a dwie macki znienacka owinęły się dookoła szyi Ishira, dusząc go z niezwykłą siłą i unosząc w górę.
- Pomóżcie mu! -krzyknął przerażony sytuacją Joghurt podrywając swe ciało z miejsca.
Aryuki spodziewała się, że mackowaty chwyci kulę. Nawet na to liczyła. Wojowniczka uznała, bowiem że stworek mimo swej szybkości, nie będzie mógł reagować na kilka wydarzeń na raz. Najwidoczniej się myliła. Ruszyła na Korosenai, sięgając wolną od kuli dłonią do podstawy swych pleców, by wyciągnąć ukryte tam świeżo nabyte sai. Było tu wszak zbyt ciasno i zbyt wiele osób, by wymachiwać czymś większym. A celem jej ataku były macki trzymające Ishira, choć z początku wydawało się, że rusza po kulę.
Ishir puścił Młot i chwycił duszące go macki. Co prawda nie posiadał takiej siły jak ośmiornica, lecz jego elektryczność powinna umożliwić mu uwolnienie się. Włosy i oczy chłopaka przybrały czerwoną barwę, a energia magiczna zaczęła spływać do dłoni gdzie uwolniła się pod postacią wyładowań. Mag miał nadzieję, że jego przeciwnik ma mniejszą odporność na ból niż on zapasu powietrza w płucach.

Kerei spędził cały dzień nudząc się na mieście. Nie zdołał znaleźć ani jednej osoby z miejskiego gangu, czego nieco żałował. Najpewniej będzie musiał wspomnieć o tym przełożonym.
Takie były jego rozmyślania przed snem. Spokojnie zasnął w wagonie dłuższy czas temu przegapiając nawet zniknięcie Edgardo.
Ciężko się jednak nie obudzić, gdy dzieje się tyle hałasu a księża krzyczą o potrzebie pomocy.
Chłopak podniósł się i podszedł do całego zamieszania reagując raczej instynktownie.
Na początku chciał wyładować kopniak w nieznaną mu kobietę, ale stwierdził, że ośmiornica wygląda dużo groźniej z racji posiadania szyi Ishira między swoimi mackami.
Chłopak podniósł kosę i szybko stworzył dwa portale.
Jeden między ośmiornicą a Ishirem oraz drugi przed sobą.
Miał zamiar przenieść postać wraz z mackami prosto pod kosę i odciąć narzędzia walki dziwnego stwora.
Agarth w tym czasie usiadł na ziemi, pocierając tył głowy.
- A myślałem że to będzie normalna, spokojna podróż. - westchnął ciężko - Głupi ja.
Wstał i na szybko ocenił sytuację. Jakaś ośmiorniczka dusiła jednego z jego towarzyszy, drugi z kosą pędził mu na pomoc. Plus bliżej nieznana mu dziewczyna, również ruszająca na ośmiorniczkę.
- No, nie można ich zostawić samych. - wymamrotał pod nosem - Zaczęliby gadać że jestem nieprzydatny.
Rozważył swoje opcje. I zaatakował.
Rzucił się w stronę potworka z mackami. W biegu, przywołał w rozbłysku szmaragdowego światła dwa długie i bardzo ostre noże. W chwili dobiegnięcia do przeciwnika, planował zadać jednocześnie dwa uderzenia: Cięcie w kierunku krtani oraz pchnięcie w miejsce, gdzie u normalnego człowieka znajdowałoby się serce. Jeśli zaś przeciwnik uniknie tych dwóch ataków, będzie kontynuować natarcie, celując w punkty witalne.
Współpraca... tego brakowało walczącym w przedziale, każdy bowiem zaczął realizować własny plan. Ishir chwycił za macki stwora, a wyładowania elektryczne popłynęły z jego palców, skutecznie zadając ból przeciwnikowi,który cały aż się nastroszył od elektryczności i wypuścił maga... a dokładniej odrzucił go z niezwykłą siłą na ścianę przedziału.
Wtedy to z jednej strony wyskoczyła Aryuki, a z drugiej Agarth, oboje uzbrojeni, szybcy i groźni... jednak nie dane im było zaatakować zabójcy bowiem zniknął on w portalu otworzonym przez Kereiego. Aryuki i Agrth zaś zderzyli się w powietrzu, na szczęście nie robiąc sobie nawzajem zbytniej krzywdy.
Kosiarz zaś stwierdził, że przyciąganie stwora do siebie nie było najlepszym pomysłem. Korosenai bowiem, pochwycił mackami trzon kosy nim ta doń dotarła i zatrzymał atak, po czym rozkręcił Kereiego i cisnął nim w Alicję, która już napinała swoją kuszę.
- Tu jest za mało miejsca! -krzyknął Grum który ze swym toporem stał w wywalonej przez zabójcę dziurze w ścianie.- Będziemy sobie bardziej przeszkadzać niż pomagać! - krasnal miał w tym sporo racji, bowiem mimo że Krio, Grum i Jun jeszcze nie włączyli się do walki to już w przedziale było mało miejsca by się poruszać i walczyć.
-Więc zabierz Gajeela i Juna stąd. Nie ma co się narażać bez potrzeby. A i miejsca będzie więcej dla reszty!- krzyknęła Aryuki, zmieniwszy położenie sai w dłoni. Skierowała je ostrzem ku podłodze i cofnąwszy się nieco w tył rzekła cicho.-Soulsense: Defense stance..
Czekała. Chętnych do walki było tu sporo, zbyt wielu jak na taką niewielką przestrzeń.
Postanowiła się przyczaić i obserwować wroga... i wybrać najlepszą okazję do ataku. Poza tym... już uzyskała przewagę. Wystarczy wszak, że Korosenai ucieknie. W końcu wierzył, że zdobył to, co chciał.
Ishirowi trochę szumiało w głowie. Ośmiornicowaty widać nie specjalnie przepadał za elektrycznością, lecz jego szybkość i siła nie robiły z niego łatwego przeciwnika. Jednak przewagę szybkości można było lekko zniwelować. Chłopak zamknął oczy skupiając się na biciu własnego serca. Gdy je otworzył jego tęczówki były krwistoczerwone. Jeszcze bardziej niż w czasie użycia elektryczności. Serce mogło być tylko w jednym miejscu na raz. Nerwy nóg z resztą tak samo. To właśnie w nie Ishir miał zamiar uderzyć swoim najnowszym czarem spowalniając ruchy przeciwnika. Na czubkach palców wskazujących zatańczyła czerwona elektryczność.
- Kerei portal – zwrócił się do kosiarza wskazując za okno, po czym ruszył do ataku.
Agarth cofnął się znacząco od walczących i starał się ocenić sytuację oraz wybrać najlepsze opcje. Wyglądało na to że dziewczyna ma dokładnie ten sam plan, czym od razu zaskarbiła sobie nieco szacunku od najemnika. Rzucił okiem z ciekawością na zabójcę smoków, który najwyraźniej leżał i nie nadawał się do niczego. Nie poświęcając mu drugiej myśli zwrócił się w stronę ośmiorniczki. Ishir najwyraźniej miał jakiś plan. Chwilowo można go było obserwować. A w między czasie...
- Warrior’s Dawn - powiedział spokojnie, odsyłając noże i przywołując długi miecz do dłoni. Wysunął przed siebie lewą dłoń, cofając jednocześnie prawą, trzymającą miecz. Przez moment wydawało się że powietrze zawirowało dookoła niego. Skoncentrował się, i czekał na jakiekolwiek otwarcie w obronie przeciwnika. Koncentrując się na mocy miecza, wykorzystywał swoją energię by zwielokrotnić jego właściwości. Miał tylko jedną szansę i musiał ją wykorzystać. Jeśli tylko jego przeciwnik się odsłoni, uderzy w jeden z jego punktów witalnych.
Kerei przytaknął ruchem głowy.
Nie mógł zbytnio sam dojść do ataku i musiał się zgodzić z czyimś komentarzem, który przed chwilą padł. Nie tylko nie miał jak walczyć wraz z innymi, co nawet jego kosa była zbyt długa, aby zrobić swobodny wymach w poziomie.
Spojrzał czy Ishir jest gotowy i szybkim ruchem otworzył portal za plecami Ośmiornicy, kończący się za oknem.
Był gotowy, aby cały czas wspierać kompana portalami. Tylko na tyle się zdawał w obecnej sytuacji.
Ośmiornica została okrążona przez cztery postacie, ale niezbyt się chyba tym przejmowałam, bowiem stała spokojnie obserwując sytuację.
- Tylko ta dziewczyna jest moim celem nie musicie walczyć, wiecie? -zapytał zabójca z uśmiechem wskazując Aryuki.
Ishir ruszył jednak do boju, jako jedyny wystartował z miejsca, tym razem miał pełne pole do popisu.
Chłopak doskoczył do ośmiornicy a jego palce zaczęły błyskawicznie uderzać po ciele oponenta, niczym elektryczne igły, które chciały unieszkodliwić wszystkie nerwy przeciwnika. Czerwone wyładowania skakały, po ciele stwora, a ten pod naporem ataków przesunął się kawałek po podłodze a potem... uśmiechnął się w lekko dziwny sposób...


.. po czym zachichotał.
- Wybacz chłopcze ale to nie zadziała. -powiedział wciąż cicho się śmiejąc. - Żadna odmiana akupunktury na mnie nie działa, tylko straszliwie łaskocze. -dodał, a macka owinęła się dookoła kostki elektrycznego maga i cisnęła nim prosto do portalu który wychodził za oknem.
- Mam nadzieje że nic mu się nie stanie... -westchnął zabójca i powoli zaczął iść w stronę Aryuki. - Możemy to zakończyć szybko i sprawnie panienko?
-Zawsze... możesz spróbować.- uśmiechnęła się ironicznie Aryuki, w prawej dłoni trzymając sai o strzu skierowanym w dół, zaś w lewej coś długiego owiniętego materiałem.-Nie byłbyś pierwszy... i zapewniam, że nie będziesz ostatni.-
- Mam to traktować jak wyzwanie? -zapytał zabójca mierząc dziewczynę spojrzeniem swych paciorkowatych oczu.
- Oj tam, wyzwanie. Kulkę już masz, więc jeśli tu nadal jesteś to znaczy, że chcesz mnie życia pozbawić.- zachichotała Aryuki i rzuciła cicho pod nosem.-Soulsense:sweetspot.
A jej słowa zmieniły jej wzrok na bardziej...


… demoniczny. Źrenice zwęziły się pionowych szparek, a tęczówki stały ciemno-purprowe. Paradoksalnie, widziała teraz znacznie lepiej.
- Takie miałem wytyczne. Zabić Ciebie oraz twoich towarzyszy, z którymi walczyłaś przeciwko Królowi.-odparł spokojnie zabójca. Jej czar zaś pozwolił określić jej, iż większość narządów osobnik ma... w głowie- jak to bywa u ośmiornic. Ponadto (co dziewczynę zdziwiło) kanapka której nie dojadł Grum świeciła tak, jak gdyby była słabym punktem oponenta.
-Acha... cóż... to cię czeka trochę czeka biegania po świecie. Bo się rozeszliśmy. Uprzedzam jednak, że nie zagadasz mnie na śmierć, jeśli taki jest twój plan ubicia mnie.- Aryuki rzekła wesołym tonem głosu nie przejmując się sytuacją. Prowokowała go zamierzając błyskawicznie przyspieszyć, gdy on się na nią rzuci. I dopaść owej kanapki, lub też sięgnąć po nią, gdy któryś z przypadkowych sojuszników odciągnie uwagę pana ośmiorniczki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-09-2012 o 13:56. Powód: poprawki
abishai jest offline  
Stary 20-09-2012, 10:10   #123
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Agarth spokojnie przysłuchiwał się rozmowie. Uśmiechał się delikatnie cały czas. Jasnym dla niego było, że ośmiorniczka nie zostawi żadnego z nich w spokoju. Zabójcy nie mają w zwyczaju zostawiać świadków. A jeśli nawet, to ich pracodawcy z pewnością nie. Wliczając w to samych zabójców. Był także pewien, że zabójca ukrywał coś jeszcze. Sama szybkość i siła nie wystarczą w świecie pełnym magów i magicznej broni. Ta, z braku lepszego określenia, ośmiorniczka była stanowczo zbyt pewna siebie.
- Strike - Powietrze zawirowało dookoła niego -[i] of the Morning Star. [i/]
Już kończąc to zdanie uderzył z niewiarygodną prędkością. Celował w głowę, oczywisty, duży okrągły cel. Najlepiej byłoby uderzyć miedzy oczy, ale każde trafienie w tę dużą kulę powinno mu dać to czego oczekiwał. A mianowicie zmusić przeciwnika do ujawnienia swojego prawdziwego potencjału.
Dzielenie umysłu ze swoim przeciwieństwem i posiadanie myślącej broni (szczególnie takiej, do której jest się przywiązanym... i to dosłownie) mają czasami niewątpliwe plusy. Gdy Ishir znalazł się poza pociągiem był zbyt zaskoczony by cokolwiek zrobić, jego towarzysze niedoli zareagowali zamiast niego. Czarny korzystając ze swoich zdolności kontroli mocy maga użył Levitation, dzięki czemu mag z Fairy Tail uratował się, przed co najmniej bolesnym spotkaniem z ziemią. W tym samym momencie Młot używając swej elektryczności zmusił rękę chłopaka by rzuciła nim w stronę okna jednego z przedziałów.
Agarth rozpoczął natarcie niemal znikając i od razu pojawiając się przy stworze, z szerokim zamachem celując w jego głowę. W swej analizie wojownik nie pomylił się... zmusił stwora by ten pokazał swój potencjał, jednak nie była to żadna zaskakująca umiejętność. Zabójca bowiem zniknął, a został po nim tylko osmalony ślad, miecz wojownika przeciął zaś powietrze.
Aryuki zaś skoczyła do przodu, bowiem dzięki swej umiejętności defensywnej wyczuła niebezpieczeństwo. Okazało się że ośmiorniczka... jest jeszcze szybsza niż wszyscy myśleli. Pojawiła się bowiem nad głową dziewczyny wypuszczając macki, które jednak uderzyły w podłogę, łamiąc drewno. Aryuki pędziła w stronę kanapki, którą zdołała nabić na swoje ostrze, jednak wtedy zabójca pojawił się za nią (mimo że jego obraz wisiał jeszcze w powietrzu) i uderzyć z niebywałą siłą w brzuch, posyłając dziewczynę przez ścianę na korytarz między przedziałami. Nie pomogła nawet jej obrona, bowiem mimo że spodziewała się ataku, jej reakcje były po prostu zbyt wolne.
Agarth pomylił się w swej analizie, w świecie pełnym magów, nie trzeba było posiadać wielu sztuczek, Kurosenai był po prostu szybki, zabójczo szybki, zostawił bowiem już za sobą trzy migoczące obrazy samego siebie, a jego realne ciało pojawiło się za brodatym najemnikiem, a zwinięte w “pięść” macki uderzyły w tył jego pleców posyłając go do przedziału gdzie wcześniej siedziała złota mieczniczka.
- Był Pan bardzo szybki. -przyznała ośmiornica, a jej migoczące sylwetki rozsiane po przedziale powoli zaczęły znikać. - Jednak nie znam istoty szybszej ode mnie. Musicie mi wybaczyć że zapomniałem o tym uprzedzić. -powiedział spuszczając głowę niczym dziecko które kaja się przed nauczycielem. Po czym dodał zerkając na podnoszącą się z ziemi Aryuki. - Chociaż myślałem że wyczujesz, że też potrafię korzystać z mocy swej duszy. Twój Soulspeed jednak wciąż odbiega od mojego, droga Aryuki. -stwierdziła ośmiorniczka jedną z macek poprawiając przechyloną nauczycielską czapeczkę.
-Pochlebiasz sobie, aż za bardzo. Widzisz... Same sztuczki nie czynią jeszcze nikogo wojownikiem.- rzekła dziewczyna grzebiąc w plecaku. Upuściła na ziemię owiniętą w materiał katanę. I spoglądała -A skoro korzystasz z podobnych do moich trików, to mógłbyś przynajmniej nauczyć się o nich czegoś więcej... na przykład, jak je właściwie zastosować.- Kątem oka przyglądała się kanapce próbując odgadnąć jej skład. Zaś palcami wymacała znajomy kształt.-Bowiem... olbrzymia prędkość ma swoją wadę. Nie sprawdza się w ciasnych pomieszczeniach. Nie ma znaczenia, jak szybko uciekasz... jeśli po prostu nie ma dokąd uciec.
Triumfalnie wyjęła z plecaka niebieską “puszkę” z napisem: “Granat klejowy, zrób kawał znajomym”.- A ty nie masz...
Cisnęła puszkę zrywając blokadę, wybuch lepiącej substancji powinien unieruchomić wszystkich w ciasnym przedziale pociągu. Bo jak wspomniała dziewczyna... Nie bardzo było dokąd uciekać.
Agarth, lecąc w powietrzu przez przedział, wbił miecz w podłogę wagonu, zatrzymując się i lądując na ugiętych nogach. Zaśmiał się głośno.
- Więc, jednak stanowisz wyzwanie! - Twarz najemnika ozdobił szeroki uśmiech. Widział również kątem oka że dziewczyna, nazywana przez ośmiorniczkę Aryuki, miała najwyraźniej jakiś plan. Równie dobrze mógł jej kupić nieco czasu. Miecz trzymany w jego dłoni zniknął w rozbłysku szmaragdowego światła. Błysnęło ponownie, i w rękach Ensisa pojawiła się włócznia.

- Thunder’s Wrath. - Powiedział najemnik spokojnie. Włócznię otoczyły błyskawice. Agarth obrócił ją parę razy w dłoniach.
- Wrath of Heaven! - wykrzyknął, poczym, otoczony błyskawicami, wystrzelił niczym pocisk w kierunku ośmiorniczki. Jeśli zaś trafiłby, planował kontynuować atak serią szybkich pchnięć.
Pierwszy zaatakował Agarth, który strzelił do przodu, otoczony tarczą błyskawic przyspieszając do niezwykłej prędkości. Wyładowania skakały po przedziale, gdy ten wykonał pchnięcie...które rozdarło ubranie jak i skórę na boku ośmiornicy. Ta nie zdołała w pełni uniknąć ataku zbyt zajęta obserwowaniem lecącej puszki, i w momencie gdy wojownik chciał kontynuować atak, zabójca zniknął a puszka wybuchła w powietrzu, zalewając cały przedział kleista mazią. Joghurt, najemnicy jak i magowie, zostali ochlapani klejowym deszczem, który przytwierdził ich do podłoża jak i do ścian.
Korosenai jednak w przedziale się już nie znajdował... aczkolwiek rozbite okno przedziału, wskazywało na to że zabójca obrał te drogę ucieczki, tylko czy zamierzał jeszcze wrócić?
Przyklejona do podłoża Aryuki ugryzła ze spokojem kawałek kanapki nabitej na sai. Klej co prawda nie był dość silny, by na stale przyczepić do ziemi, ale spowalniał wszystkich.
Dziewczyna nie przejęła się specjalnie ucieczką ośmiorniczki, bowiem jeśli ta zamierzała wrócić na pole walki, to... ryzykowała ponowne wdepnięcie w kleiste “pole minowe.”
Po posmakowaniu kanapki Gruma, Aryuki w milczeniu pozbyła się jej ostrza i schowała oręż. Potem kucnęła i wydobyła z tkaniny owinięty w nią oręż. Wysunęła katanę z pochwy i...
-Soulblade: Element Ice Frost .-Ostrze katany pod wpływem słów zabłysło na moment zimnym niebieskim blaskiem, by potem pogrążyć się białej mgiełce powstającej w wyniku gwałtownego skraplania się pary wodnej.
Przesunęła tak zmienionym ostrzem w pobliżu ciała zamrażając kleistą papkę na ubraniu w wyjątkowo łatwe do wykruszenia kawałki. A oczyszczając tak ubranie i włosy mruknęła do współuczestników walki.-No to... chyba chwilowo osiągnęliśmy przewagę w tej bitwie?
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 20-09-2012, 12:19   #124
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Kerei zmrużył oczy do poziomu, w którym wyglądało jakby był równie senny, zirytowany, co i ogłupiony całą sceną.
Przypadkiem posłał Ishira won z pociągu, został oblany klejem, którego biel dziwnie mu się kojarzyła. Zwłaszcza, gdy oglądał swoje półprzeźroczyste odbicie w oknie.
Teleportująca ośmiornica poszła w diabli, a dziwny najemnik mało nie porżnął ścian kręcąc włócznią w wąskim przedziale.
- Dobra, to co się dzieje? - zapytał ostatecznie decydując się na wykazanie jakiejś aktywności i śladów życia. - Kim jesteś i czemu atakują cię płatni mordercy właśnie, gdy nasza grupa próbuje się wyspać? - dopytał strzepując z siebie co mógł z jeszcze nie do końca zaschniętej kleistej mazi. - Jeżeli chcesz coś wyjaśnić, to lepiej szybko zanim nasz obiad z kuchni orientalnej wpadnie innym oknem. - zaproponował po czym zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
Jego kosa była za długa a przeciwnik za szybki, aby ryzykować użycie śniącego ostrza. Nie chciał przypadkiem samemu się na nie nadziać. Mógłby użyć pięści, ale z drugiej strony tak istotnego dla niego artefaktu nie chciał wyrzucać na ziemię. Nigdy nie wiadomo, kto by go podniósł.
-To niech wpada... teraz ten przedział jest jedną wielką pułapką na niego.- Aryuki wzruszyła ramionami nie przejmując się bynajmniej groźbą, jaką było ponowne pojawienie się ośmiornicy.-Ja mam po prostu to, co jego mocodawca, Biały Król, chce odzyskać. No i pewnie popsuliśmy mu nieco humor, okradając i piorąc na kwaśne jabłko jego minionków.
Po czym uśmiechnęła się kwaśno.-Przepraszam, że przeszkodziłam wam we śnie. Nie sądziłam, że rycerskość tak bardzo już upadła w obecnych czasach. Dobre maniery raczej wymagają przedstawienia się samemu, zanim zacznie się wypytywać kogoś innego o tożsamość.
- Przepraszam. - odparł po czym wyciągnął pieczęć spod kurtki.
- Kerei, członek armii runicznych rycerzy z specjalnego zespołu badawczego od spraw wypadków magicznych. - spojrzał na nią ostro. Lekko go drażniło, że osoba, która wyrywa go ze snu potrzebą ratowania życia zaczyna narzekać na maniery...Których i tak do końca nie znał. Większość się zmieniła, innych nigdy nie wysłuchał. Jego wina, ale przecież nie będzie zaraz narzekał na siebie. Zwłaszcza że określenie rycerskości właśnie ironicznie trafiło w dziesiątkę.
- A więc kim jest biały rycerz, co mu ukradłaś i do jakiej gildii należysz?
Zarzucił z góry pytaniami. Może dowie się czegoś istotnego jest szansa, że będzie mógł jej pomóc i narobić sobie forów u przełożonej. Cokolwiek.
-Wreszcie się jakiś runiczny pojawił ! Ale jak Dark Scar rozrabiała w Lasthope to nie było żadnego z was !- skoro już nadarzyła się okazja, to Aryuki postanowiła wylać żale.-Demony ganiają na wolności, a gdzie są ci którzy mają się nimi zająć... Nie ma, gdy są najbradziej potrzebni.
Podeszła bliżej Kerei’a i spytała bez ogródek.-To gdzie się pisze skargi na was i zażalenia?-
Oparła dłonie o katanę stojącą w pionie.-Niczego nie ukradłam. Tylko Crona mu wzięła, zresztą kula nie była własnością Białego Króla, tylko częścią jakiejś tam pradawnej rękawicy. I została zabrana z opuszczonej kopalni, do której ten lunatyk nie miał żadnych praw własności.
Co mu nie przeszkadzało porwać mieszkańca Lasthope. Nie należę do żadnej gildii, współpracuję z Alchemikami. Jestem łowczynią nagród na pół etatu. I miejscowym konstablem Lasthope. I miko... mam trochę zawodów.

- Ehehe - zaśmiał się lekko Kerei zastanawiając się jak dobrać słowa.
- Cóż, jakieś dwa dni temu lider Dark Scar skopał mi tyłek. A skargi proszę składać bezpośrednio do rady, można pocztą, choć nie zawsze dochodzi.
Rozejrzał się po pomieszczeniu aż wreszcie znalazł postać księdza Joghurta upewniając się że temu nic poważnego się nie stało.
- Jeżeli masz coś związanego z pradawną rękawicą to możliwe że będziemy potrzebowali twojego wsparcia.
-Dziwne... Ci od Dark Scar nie wydawali mi się specjalnie groźni.-rozważała głośno Aryuki.-Trochę pyszałkowaci, ale... hmmm... a jaki jest ten ich lider, jak mu było... Stein ?
Agarth wytarł dłoń o niewielki kawałek płaszcza, a następnie wyjął z kieszeni fajkę. Powoli, z pietyzmem, nabił ją tytoniem i zapalił.
- Niektórzy z Dark Scar są zaskakująco kompetentni. I wątpię by ujawnili wszystkie swoje atuty tak wcześnie w grze. Nawiasem mówiąc, nazywam się Agarth. I jestem najemnikiem oraz wojownikiem. Nie tak imponująca lista zawodów jak twoja - zaśmiał się cicho - ale da się wyżyć. Mogę natomiast zapytać kimże jest ten Biały Król? Myślałem że znam większość okolicznych władców, i tym podobnych, ale o nim nigdy nie słyszałem. A, jak widać na załączonym obrazku, - wskazał na cały wagon dookoła niego - ma całkiem imponujących pracowników.
-Aryuki Marai. Miło was poznać.- rzekła w odpowiedzi dziewczyna kłaniając się nisko zebranym. Po czym potarła podbródek kciukiem w zastanowieniu.-Hmmm... Królem całego świata ? Nie wiem. Zachowywał się tak jakby.... rozum zostawił w innej głowie. A może pod inną maską ?- wzruszyła ramionami.-Nie mam pojęcia kim jest, natomiast niewątpliwie sprawdza się jako zabójca magów i nietykalny... choć.... i on ma swoje słabe strony. Aaaaa.... i kradnie dusze z ciał żywych istot.-
Wszystkie te informacje dziewczyna przekazywała zaskakująco spokojnym tonem głosu.
Wtedy to też pociąg stanął gwałtowni, tak że wszyscy niemal znowu poupadali na ziemię, widać konduktor zdał sobie sprawę, że coś się działo w wagonach.
- Milo poznać. - powiedział do Aryuki stary ksiądz... który o dziwo bardzo podobny był do burmistrza Lasthope. - Jestem ksiądz Joghurt i faktycznie jeżeli wiesz coś o rękawicy warto by... NAD TOBĄ! -krzyknął nagle wskazując drżącym palcem sufit nad dziewczyną na którym to...

[

...przyklejony niczym guma wisiał morderca-gentelmen. Jego macki niczym węże wystrzeliły w stronę dziewczyny chwytając ją za szyję i unosząc do góry w morderczym uścisku.
 
Fiath jest offline  
Stary 20-09-2012, 13:32   #125
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ishir w tym czasie chwycił za okno jednego z przedziałów, po czym z trudem zaczął gramolić się do środka, pęd powietrza w tym jednak nie pomagał. Może warto było potem pobiec do maszynowni by zatrzymać pociąg i przenieść walkę na bardziej dogodne tereny?
Wspinaczka w takich warunkach do najlżejszych nie należała. Jednak wspomagając się swoimi elektrycznymi szponami Ishir w końcu powrócił do pociągu. Nie przejmując się pretensjami aktualnie siedzących w przedziale pasażerów ruszył w stronę lokomotywy.
Jesteś kompletnym kretynem idioto jeden. Wylecieć z pociągu przez własny plan. ” – Gniew nie był specjalnie zachwycony postępowaniem chłopaka.
Nie moja wina, że ta cholerna ośmiornica jest taka szybka.
Tak samo jak to, że jesteś taki głupi… Chociaż nie, to jest twoja wina gamoniu.
Taa, niech ci będzie. Dzięki za ratunek.
Nawet nie myśl, że ratowałem ciebie.” – po tych słowach Gniew już się nie odzywał pozostawiając maga samemu sobie.
Ten nie zamierzał próżnować. Włosy z czerwonych stały się żółte, całe jego ciało pokryło się elektrycznością w tym kolorze.
- Electric Skin: Speed

Ruchy chłopaka wyraźnie przyspieszyły gdy biegł korytarzem pociągu.
Co zamierzasz zrobić?” – tym razem odezwał się Młot.
No jak to co. Zatrzymam pociąg a później wrócę do walki z tą ośmiornicą.
To mi się podoba. Możesz na nas liczyć.” – przemówiło Ostrze.

Elektryczny mag dotarł do maszynowni bez najmniejszych problemów. No znaczy się z jednym małym problemem, który stał przed nim i celował z lufy dość sporego karabinu prosto w twarz chłopaka.
-Czego tutaj? – zapytał uzbrojony skrzekliwym głosem - Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
-Musicie zatrzymać pociąg. W przeciwnym razie pasażerom może grozić niebezpieczeństwo. – wyjaśnił grzecznie Ishir starając się odsunąć od siebie broń.
Ta jednak nie chciała ruszyć się nawet o milimetr. Tak samo z resztą jak jej właściciel.
-Pociąg ma jechać. Pociągu się nie zatrzyma. Dopiero na stacji.
-Słuchaj no koleś. Już raz wypadłem z tego ustrojstwa. Gdybym nie umiał latać teraz pewnie bym leżał gdzieś w postaci czerwonej plamy, więc przestań mi chrzanić tylko zatrzymaj ten pociąg, bo jak nie to ja to zrobię. - Słowom chłopaka towarzyszyło powiększenie się Młota Błyskawic do rozmiarów dwuręcznych. – I radzę do mnie nie strzelać, bo sprawię, że ta broń wybuchnie. A później, jeśli wybuch cię nie zabije to ja to zrobię. To, co wybierasz?
Przemowa poskutkowała. Człowiek z bronią zniknął w maszynowni, a po chwili pociąg powoli zaczął zwalniać. Teraz jedynie pozostało wrócić do swojego przedziału i zemścić się na ośmiornicy za zepsucie podróży.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 20-09-2012, 13:45   #126
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Aryuki się zaczęła dusić, dopóki nie pochwyciła wolną ręką za mackę, która ją trzymała. To pozwalało na możliwość działania drugą ręką i uniknięcie powieszenia. Ale nie zmniejszało zagrożenia jej życia. Ot, oddalało zgon na później. Na szczęście sytuacja taktyczna była nieco lepsza. Korosenai nie mógł być tak błyskawicznie się poruszać, a Marai nie była sama w wagonie. Dziewczyna upuściła katanę na ziemię i znów sięgnęła po zakupione sai wbijając je w gumowatą mackę i z trudem wypowiadając słowa. -Shadow fang
Z sai przy wbiciu ostrza w mackę wynurzyła się półmaterialna żmija i również wbiła kiełki w gumowatą skórę przeciwnika. Co prawda owych ranek Korosenai pewnie nawet nie poczuł, ale magiczna toksyna wniknęła w jego ciało spowalniając ośmiorniczkę.
Kerei zareagował z lekkim opóźnieniem. Rozlana wszędzie sugestywna biała maź okazała się być dosyć skuteczna w swoim zadaniu zmniejszania tempa.
Nie mogąc się rozpędzić Kerei stworzył przed sobą portal i wskoczył w niego, aby przedostać się do ośmiornicy i wyprowadzić w nią cios pięścią.
- Mana Strike!
Widząc że ośmiorniczka w dalszym ciągu jest w pociągu, Agarth westchnął ciężko. Wyglądało na to że powinien zacząć brać przeciwnika na poważnie. Ciągle pykając fajkę, odesłał włócznię do innego wymiaru. Jednocześnie zaś w jego dłoni pojawiło się nodachi, z ciemnoszarym ostrzem.
- Ten'nō no yūgure. - ocenił szybkim spojrzeniem dystans i położenie wroga.
- Yūgure no ha! - Ryknął, wyprowadzając potężne, pionowe cięcie od dołu w kierunku ośmiorniczki.

Agarth machnął mieczem tworząc potężne cięcie, które leciało w stronę przyklejonego do sufitu przeciwnika. Ten jednak zamiast unikać ataku... po prostu podniósł trzymaną Aryuki używając jej jako tarczy. Atak rozbił się o dziewczynę rozrywając sporą część ubrania (na co akurat narzekać nie można było) oraz skórę, tworząc długą acz płytką raną przebiegającą od lewego ramienia aż do pępka. Aryuki nie krzyknęła tylko dla tego, że wciąż nie łatwo było jej nabierać powietrza, ale cios zabolał i to bardzo.
Sytuacje na szczęście uratował Kerei, który pojawiając się przy zabójcy totalnie go zaskoczył, a wzmocniony magią cios oderwał ośmiornice od sufitu i sprawił że Aryuki opadła na ziemię. Przeciwnik poszybował zaś korytarzem... wprost na rozsierdzonego Ishira, który stworzył szybko wyładowanie, którym uderzył w oponenta.
Korosenai został osmolony i odrzucony na okno o które oparł się z typowym dla siebie uśmiechem.
- Z racji waszej przewagi liczebnej... jestem zmuszony tym razem zrezygnować. -mówiąc to uchylił jedną z macek okiennicę i niczym plastyczna substancja przecisnął się przez nią ze słowami.- Panienko Aryuki jeszcze się spotkamy, obiecuję, słowny ze mnie gość. - i to mówiąc wyskoczył z pociągu i zniknął w ciemnym lesie.
Agarth spojrzał na miejsce którym ośmiorniczka opuściła pociąg. Nie wyglądało by miała wrócić.

Wysnuwszy to stwierdzenie, rzucił się z niezwykłą prędkością w kierunku Aryuki. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to na śmiertelną ranę, ale nie należało ryzykować.
- Coś by zatamować krwawienie. Już. - warknął w kierunku reszty osób w wagonie. Użyłby swojego płaszcza, ale ten niestety był wykonany ze skóry, i jako taki nieprzydatny. Starał się jednocześnie zbadać czy cięcie nie naruszyło którejś z ważnych arterii, gdyż nie było dość głębokie by uszkodzić narządy wewnętrzne.
Przyspieszony elektrycznością Ishir podbiegł do swojego plecaka, z którego wyjął swoją zapasową bluzę. Oderwał z niej spory kawał i podał Agarthowi. Następnie skierował się do okna, przez które wyjrzał rozglądając się swoimi czerwonymi oczami po okolicy. Gdy jego głowa ponownie znalazła się w pociągu chłopak zaprezentował wszystkim swoje białe włosy. Tęczówki w dalszym ciągu jednak pozostały czerwone.
- Wygląda, że na prawdę zrezygnował. - powiedział ni to sam do siebie ni to do innych - Swoją drogą kto... co to było?
-Dziękuję, ale nie trzeba. Poradzę sobie bez tego...- rzekła Aryuki przykładając dłonie do krwawiącej rany.-Soulheal .-
A ta zaczęła się natychmiast goić, choć był to najwyraźniej proces męczący nieco dziewczynę. I pochłaniający dość dużo energii duchowej. Niemniej skuteczność tej techniki była spora, bo po chwili po ranie nie pozostała nawet blizna. Rozejrzawszy się dookoła wzdychając.- Jak na tyle zachodu, efekty akcji mizerne. Drugim razem łatwiej nie będzie. A przy okazji... dlaczego stoimy w szczerym polu ?
- Bo grzecznie poprosiłem maszynistę by się zatrzymał - sposób w jaki białowłosy wymawiał poszczególne słowa świadczył, że nie do końca mówi prawdę - Wyrzucenie ze stojącego pociągu jest mniej śmiertelne niż z jadącego. Szczególnie jak się nie umie latać.
-Acha... Ale skoro wyleciałeś najpierw, a potem zatrzymałeś... A zresztą... nieważne.- po chwili dziewczyna zrezygnowała dalszego ciągnięcia tego tematu. I zdjąwszy plecak zaczęła w nim grzebać, by po chwili narzucić na siebie jakiś płaszcz. Bowiem na przebieranie się teraz nie było miejsca.
Agarth zaciągnął się głęboko dymem z fajki.
-Magia lecząca... Imponujące. - Wymamrotał pod nosem. Głośno zaś powiedział - Przeciwnik miał przewagę w postaci elementu zaskoczenia, terenu walki oraz braku współpracy z naszej strony. Za drugim razem może być łatwiej, jeśli uda nam się przełamać te wady. - Zaciągnął się po raz kolejny. - Jestem ci również coś winien. - zwrócił się do Aryuki - Zostałaś ranna w wyniku moich akcji, jestem więc odpowiedzialny. Spłacę ten dług, obojętnie jakiej formy spłaty zażądasz. Przysięgam na krew mojego rodu. - Skłonił się głęboko - I proszę o wybaczenie
-Byłam ranna już wiele razy, czasem i gorzej.-zaprzeczyła ruchem głowy dziewczyna. - Przywykłam. To ryzyko zawodowe i nic więcej. Nie ma co się przejmować.
Potarła się po karku.-A następnym razem. Nie będzie łatwiej. On nie miał przewagi zaskoczenia, teren był mu niesprzyjający... Źle się stało, że uciekł. Następnym razem, pójdzie mu łatwiej. Chyba że znowu zaatakuje w pomieszczeniu.

Agarth uśmiechnął się delikatnie.
- Jeśli sojusznik zostaje ranny w wyniku walki z potężnym przeciwnikiem winien jest on sam. Nie wykazał się bowiem odpowiednimi umiejętnościami. Jeśli zaś rani go jeden z towarzyszy, jest to wina towarzysza i jego braku umiejętności. - Przybrał bardziej poważny wyraz twarzy. - Taki czyn stanowi plamę na honorze, jaki posiadam jako wojownik. A także obrazę mych zdolności. Gdybym uderzył z pełnią mocy, jak początkowo zamierzałem, straciłabyś przytomność... lub życie. I nie martwiłbym się o następną konfrontację. Pozostał mi więcej niż jeden as w rękawie. Tobie zapewne również. - dokończył z delikatnie uniesioną brwią.
-No tak... honor wojownika... zapomniałam, że coś takiego jeszcze istnieje.- mruknęła do siebie Aryuki, po czym zmieniła temat.-To znaczy, że masz już taktykę na kolejny bój ? Bo stworek jest dość szybki i karty w rękawie mogą się okazać blotkami.
Sięgnęła po leżącą na ziemi katanę i przesunęła palcem po jej ostrzu.-Dispel .-
Lodowata mgiełka ustąpiła, a oręż znów wydawał się zwyczajny.
Agarth zastanowił się przez moment.
- Jego głównym atutem jest bez wątpienia prędkość. Wiele zależy od tego gdzie zaatakuje. Paradoksalnie, najlepszą lokacją byłoby pomieszczenie takie jak to. Mniejsza liczba osób, nie więcej niż cztery. I to. - Błysnęło szmaragdowe światło, i w rękach najemnika pojawił się długi, zaostrzony i cienki łańcuch, zakończony ostrzem kształtem przypominającym harpun. - Mam takich więcej. Mogę spokojnie rozwiesić dokoła kilkanaście takich, i napiąć je. Jeśli wtedy spróbuje robić te swoje sztuczki z szybkością, skończy w kawałkach. I by odpowiedzieć na nie zadane pytanie, nie mogłem zrobić tego tu. Zbyt duży tłok, zbyt wiele niewiadomych.
-I jeśli znowu zaatakuje w pomieszczeniach. Bo jeśli wybierze otwarty teren do walki, to co wtedy?-Aryuki poprawiła okulary dodając.-A tam gdzie idę, jest dużo otwartego terenu, ale mogą też być i lasy... No cóż... jest jeden atut, którego nie było okazji wykorzystać. Otóż, ośmiorniczka nie lubi przypraw. Albo ma alergię na sól, albo na pieprz. I to naprawdę mocną alergię... Lub coś w tym rodzaju.
- Jeśli chodzi o walkę na otwartej przestrzeni najlepiej chyba będzie użyć ataków samonaprowadzających. – wtrącił się do rozmowy Ishir. – Chociaż i one mogą sobie nie poradzić z szybkością. Ale jakby nie patrzeć Gajeel będzie mógł wtedy walczyć, a on nawet silny jest… jeśli podłoże się nie rusza oczywiście.
Agarth spojrzał na Ishira znad okularów.
- Wolałbym nie polegać na cudzej sile, dziękuję bardzo. - Milczał przez moment, a następnie westchnął ciężko. - Jeśli zaatakuje na otwartym terenie, posiadam broń zdolną go zabić. Nie wiem jednakże czy wy przeżyjecie taką konfrontację.
-W takim razie, przy następnym spotkaniu, ty zostajesz... Reszta daje dyla. I będziesz mógł się wyszaleć.-Aryuki swą deklarację skwitowała uśmiechem. Jakoś nie bardzo wierzyła w ostateczne bronie i niezwyciężone ataki. Doświadczenie nauczyło ją, że nie ma czegoś takiego jak idealna obrona i atak nie do przetrwania. Według niej wszystko miało swe słabe punkty... absolutnie wszystko.
- Zakładając, że będziemy wtedy w pobliżu, jeśli w ogóle dożyjemy kolejnego spotkania – mruknął Ishir – W porcie miałem spotkanie z „miłą” staruszką, która ostrzegła mnie przed czarnym jaszczurem oraz uśmiechniętą ośmiornicą. Znaczy się powiedziała, że się z nimi spotkam zanim dotrzemy do Biblioteki. A skoro ośmiornicę mamy za sobą to spodziewałbym się w najbliższym czasie wizyty jaszczura. Pod jakąkolwiek postacią.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 20-09-2012, 15:42   #127
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
W tym momencie w przedziale w którym wcześniej siedziała grupa księdza Joghurta otworzył się portal przez który delikatnym krokiem przestąpił Edgardo, rozsiewając dookoła zapach siarki - pozostałości z pobytu w świecie swoich duchów.
- Hoho, a cóż tutaj się stało? - zapytał unosząc jednocześnie kapelusz i brwi, po czym uważając gdzie stawia kroki aby nie wdepnąć w kleistą maź, przesunął się bliżej swoich towarzyszy i dziewczyny w okularach, oczekując od nich wyjaśnień.
- Jak mniemam przednie się tu zabawialiście gdy ja załatwiałem swoje sprawy w planach negatywnych - stwierdził szlachcic, a następnie ściągając z głowy kapelusz przedstawił się dziewczynie z lekkim ukłonem i typową dla siebie nonszalancją. - Jestem Edgardo z rodu Mortis, znany również jako Demoniczny Łowca. A panna jest...?
-Marai. Panna Aryuki Marai znana jako... jeszcze jedna osoba w pociągu.- odparła w odpowiedzi dziewczyna uśmiechając się promiennie. I próbując sobie przypomnieć, gdzie już słyszała to nazwisko. I ignorując prychnięcie Głosu, marudzącego coś o braku prawdziwych demonów w obecnym świecie.
- Też się chyba nie przedstawiłem. – przemówił elektryczny mag kłaniając się nisko – Ishir Razebur, mag elektryczności należący podobnie jak twój znajomy do gildii Fairy Tail. Chociaż pewnie już tam o mnie zapomnieli. Dawno nie byłem w domu.
-Ooooo właśnie. A gdzie twoja kulka?- przypomniała sobie Aryuki kojarząc to imię z tym z rozmowy przeprowadzonej w gildii.
- Yyyyyy.... Jaka kulka? - zapytał lekko zaskoczony Ishir.
-Okrągła, mniej więcej takiej wielkości. Ponoć niemagiczna.- rzekła w odpowiedzi dziewczyna demonstrując wielkość za pomocą dłoni.-Znaleziona w Brem. Ponoć w twoim posiadaniu. Podobna do tej, którą... dałam ośmiorniczce.
- A tak kulka. - białowłosy zastanowił się chwilę - No miałem ją rok temu, ale później miał ją Fluffy... a później chyba Rei, a później... chyba zaginęła, lub ją ktoś ukradł. Nie wiem dokładnie.
-Cudnie. No cóż... lepsze byłbyby dwie przynęty, niż jedna. Ale nie ma co się przejmować. Jedna też wystarczy.- dziewczyna przyjęła ten fakt ze zaskakującym stoicyzmem.
Mortis odchrząknął nieco poirytowany.
- Czy któreś z was byłoby łaskaw wyjaśnić mi o jakich to kulkach i ośmiornicach mówicie i dlaczego tamte przedziały i korytarz wyglądają jakby ktoś stoczył tu właśnie małą batalię?
-W zasadzie toooo... odbyła się tu mała batalia. Z zabójcą na zlecenie. I o taką kulkę.- Aryuki sięgnęła do plecaka wyjmując kolejną niebieską kulę. Identyczną z tą którą przejął Korosenai.
Łowca z uwagą przyjrzał się kuli, nie chcąc popełnić pomyłki.
- Podczas naszej ostatniej misji na której to poznałem się z obecnymi tutaj członkami Fairy Tail oraz pozostałymi, podobna kula trafiła w ręce niejakiej mrocznej gildii Dark Scar. Niestety nie byliśmy w stanie temu zapobiec, ale dowiedzieliśmy się za to że była ona składnikiem potężnego artefaktu o nazwie Pradawna Rękawica. Wiem też że w tamtej kuli były uwięzione ludzkie dusze. Czy byłabyś skłonna wyjawić nam gdzie zdobyłaś swoją i co o niej wiesz?
-Tak... wspomniano mi o tym. Ta kula rzeczywiście jest jej częścią. Choć niekoniecznie ta akurat kula.- uśmiechnęła się lisio dziewczyna podrzucając ją lekko.-Tę kule zdobyła Crona, wykradając ją Białemu Królowi, sojusznikowi owej gidli Dark Scar i powierzyła mi ją do pilnowania. I nie sądzę by były w niej jakieś dusze. Prędzej woda... choć... nie znam się na tym na tyle, by wydawać fachowe opinie.
- Cóż, mogę to później sprawdzić jeśli nie masz nic przeciwko. Zastanwia mnie jednak ten Biały Król o którym wspomniałaś... Nie słyszałem nigdy o kimś takim, a studiowałem między innymi stare kroniki i heraldykę. Musi więc być samozwańcem, którego nie uznają pozostałe kraje, co dobrze się dla nas składa, gdyż za samowolne wypowiedzenie wojny obcemu mocarstwu w najlepszym razie zawiślibyśmy na stryczkach za zdradę Królestwa Fiore, a w najgorszym zostalibyśmy uprzednio zesłani na tortury jako potencjalni członkowie grupy rewolucjonistów - tłumaczył chłopak, gdy nagle tuż pod sufitem pociągu otworzył się przed nim portal przez który przeszedł półmetrowy skrzat.
- Eh, nie lubię tych oficjalnych zebrań. Zawsze się na nich potwornie nu... - przerwał niespodziewanie Imp, gdy w końcu zauważył że pod jego stopami nic nie ma i spadając odruchowo chwycił się osoby która była najbliżej, a osobą tą była Aryuki.
- Fiuu - odetchnął z ulgą demon. - Było blisko. Ostatni raz coś takiego zdarzyło mi się gdy wracałem do domu z popijawy w karczmie. Z drugiej strony ciężko prawidłowo wykalkulować otwarcie bramy w poruszającym się... co to jest takie duże i mięciutkie?
W jednej chwili na skroni Edgarda pojawiła się pulsująca żyłka. Następnie szlachcic jednym błyskawicznym ruchem zerwał skrzata z dziewczyny, cisnął o ziemię i zaczął po nim deptać.
- Ten... niewychowany... zidiociały... śmierdzący... mały... karzeł... to... mój... chowaniec - przedstawił Mortis swojego ducha. - Ale w obecnej chwili rozważam jego wygnanie.
- Też cię kocham, Ed... - jęknął z ziemi obolały Imp.
- W zasadzie... Biały Król to szaleniec z manią wielkooo...- pojawienie się impa, jakoś nie wprawiło Aryuki w zachwyt. Wprost przeciwnie, wyglądała jakby połknęła kawałek zjełczałego masła.
-”Demoniszczę... cudownie.”-pomyślała ironicznie.Otuliła się mocniej płaszczem dodając.-Jeśli się chce ubić władcę to nie wypowiada się wojny, tylko ubija go... najlepiej skrytobójczo. Ciężko wypowiadać wojnę nie mając własnego państwa, lub co najmniej armii... I głupio.
- Niemniej jako głowa szlacheckiego rodu posiadającego własne włości mógłbym to zrobić gdyby zaszła taka potrzeba. A tak w ogóle mógłbym zapytać dokąd podróżujesz?
- Może też do tej bibliote... - zaskrzaczał Imp, by po chwili jęknąć mocniej przyciśnięty butem.
-Też do biblioteki w Brem.- odparła Aryuki nie wyjaśniając nic więcej. Za to spytała.-To co właściwie zamierzacie zrobić w sprawie tej pradawnej rękawiczki ?
- Rozumiem - stwierdził badawczo Edgardo - Cóż, o to ostatnie lepiej zapytaj księdza Joghurta lub Kereia, naszego runicznego rycerza. Oni wiedzą na ten temat więcej. Mnie póki co bardziej interesuje sama biblioteka. Właśnie tam mamy zamiar znaleźć dalsze informacje o tym artefakcie. Jednakże skoro podróżujemy do tego samego miejsca i najprawdpodobniej spotkamy na naszej drodze tych samych wrogów, to być może zgodziłabyś się połączyć z nami siły? Nie wyglądasz na złą osobę, a ponadto nie darowałbym sobie gdybym zostawił samotną damę na pastwę mrocznej gildii.
-O ile mój ochroniarz pozwoli.- rzekła wskazując kciukiem na mdlejącego Gajeela. Pociąg bowiem ponownie ruszył w trasę.Poprawiła okulary pytając.-A co ty szukasz w tej bibliotece, jeśli ta cała sprawa z rękawiczką cię nie interesuje ?
- Powiedzmy, że są to raczej prywatne sprawy. Wiesz, złe demony z innego wymiaru które chcą cię porwać by przeprowadzić rytuał z twoim udziałem, i takie tam - szlachcic wzruszył lekko ramionami. - Normalka dla kogoś kto posługuje się magią przywołań, ale wy nie musicie sobie tym zawracać głowy.
Dziewczyna skinęła w odpowiedzi głową nie wykazując, żadnego zdziwienia dość zaskakującą deklaracją Edgardo.-A podobno klucze miały być bezpieczne. Nie bawiłeś się chyba w całe te kręgi magiczne, przelewanie krwi i.. podobne sprawy ?
Szlachcic pokręcił głową.
- Na szczęście nie. Chociaż moja rodzina przez wieki studiowała demonologię i wielu jej członków nauczyło się jak bezpiecznie podróżować do planów negatywnych. Co wszak nie znaczy, że moi krewni nie narobili tam sobie również wielu wrogów w postaci krwiożerczych demonów i złych duchów.
-Nie można bawić się zapałkami i się nie sparzyć.- rzekła mentorskim tonem Aryuki, a Głos w jej głowie zachichotał złośliwie.-”Ty coś o tym wiesz, prawda?
- Na to wygląda - westchnął smutno chłopak. - Ale jak już mówiłem, to są moje prywatne sprawy i na pewno jakoś sobie z nimi w końcu poradzę.
 
Tropby jest offline  
Stary 22-09-2012, 12:09   #128
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Pociąg pędził przed siebie, a nowo powstała grupa pochłonięta rozmowa nie zauważyła nawet jak czas szybko umknął im między palcami. Nim się obejrzeli, byli już w Brem, a Gajeel westchnięciem ulgi wytoczył się z pociągu by szybko otoczyć się ramionami. Było tu zimno, naprawdę mroźno, dokładnie tak jak pamiętał to Ishir ze swej pierwszej wyprawy. Gdy cała grupa wylała się na peron, większość zaszczękała zębami, tylko kilka osób pomyślało o ciepłych ubraniach. Kerei natomiast który zawsze, chodził w kurtce tutaj i tak trząsł się jak osika. Klimat mu nie służył, zbyt wiele lat życia spędził na pustyni by tu byle kurteczka mogła coś pomóc.
W oddali majaczyło małe miasteczko, którym był Brem, spokojna osada o dość geriatrycznej społeczności.

Jednak z obecnej tu grupy jedynie Ishir niegdyś odwiedził to miejsce. Było to dla elektrycznego maga w pewnym sensie nostalgiczne przeżycie, właśnie wrócił do miejsca gdzie zaczął swoja przygodę. Jako jedyny dotrwał tak daleko, ale co bardziej go smuciło niemal nie miał pojęcia gdzie jest reszta jego dawnych towarzyszy, jedynie położenie Anette znane mu było z rozmowy z nowopoznaną wojowniczką. Oczywiście drużyna mogła sobie pozwolić na odwiedziny w miasteczku, ale nie na długie tam posiedzenie, czas grał bowiem na ich niekorzyść.

~*~

Droga w góry według mapy Joghurta była dość prosta, w tutejszych lasach było wiele ścieżek tak więc o zgubieniu się nie było mowy, zaś gdy przyszło do wspinaczki, magia oraz kilka cięższych bojówka sobą sprawiło że była ona nawet relaksująca. Do maga elektryczności zaś znowu wróciły wspomnienia gdy mijali oni lodową grotę, w której to odbył on swoją pierwszą ważną bitwę. Pamiętał Pana Uuk jak i Czarnobiałą damę którzy sprawili im wtedy tyle kłopotów, teraz zaś wydawali się jedynie cieniami przeszłości.

Grupa w końcu dotarła do miejsca które wskazywała mapa, do przeniesienia biblioteki zostało jeszcze trochę ponad 24 godziny… tak więc mieli czas. Budynek faktycznie był ukryty idealnie, bowiem przed magami i najemnikami rozciągała się jedynie śnieżna pustynia, nic nie wskazywało na to by coś tu było zbudowane. Jednak gdy Joghurt wyciągnął klucz (Aryuki zaś w ślad za nim), przekręcił nim w powietrzu jak gdyby wetknął go w zamek… i nagle wszystko zafalowało. Przed magami pojawił się ogromny budynek bardziej przypominający zamek niż bibliotekę.



Pokryty śniegiem i lodem wyglądał na dość zapuszczony, jednak światło paliło się w kilku oknach, co było dowodem jasnym i pewnym – ktoś bibliotekę wciąż zamieszkiwał. Joghurt uśmiechnął się na widok budynku, jak na spotkanie dawnego przyjaciela po czym rzekł.
- Idziemy bo zaraz znowu zrobi się niewidzialny! – po czy truchtem podbiegł do potężnych drzwi w które załomotał ciężką metalową kołatką.
Przez chwile nic się nie działo, jednak ksiądz wyglądał na niezrażonego, no i miał rację bowiem po krótkiej chwili drzwi zostały otworzone ukazując przestronną salę wejściową.


Książki leżały na wypastowanych kafelkach jak gdyby ktoś dopiero co wyrzucił je na ziemię szukając czegoś zawzięcie, zaś regały ciągnęły się daleko, daleko ginąc gdzieś za zakrętem. Ba nawet dookoła schodów prowadzących na wyższe poziomy znajdowały się półki z książkami, wręcz dało się słyszeć wszechogarniający szelest kartek. Tak, przedsionek biblioteki robił wrażenie.

Drzwi zaś otworzył grupie młody chłopak…


… o białych włosach, eleganckim garniturze tej samej barwy oraz o oczach w kolorze też zbliżonej do bieli. W dłoniach trzymał książkę opatrzoną jakimś starożytnym tytułem, którego nikt z obecnych nie był wstanie odczytać.
- Pan Joghurt? Cóż za zaskoczenie! –powiedział wyraźnie zdziwionym tonem wpuszczając całą grupę do środka. – Rozumiem, że stało się coś naprawdę niezwykłego skoro nas Pan tu odwiedził. – dodał jeszcze odbierając od niektórych członków grupy, przemoczone od śniegu płaszcze.
- Dużo by mówić. –westchnął staruszek. – Zaprowadzisz nas do głównej Sali Malkolmie?
- Oczywiście proszę Pana. –odparł chłopak i odwrócił się na pięcie prowadząc was po schodach w górę starego zamku. W czasie drogi było trochę czasu na rozmowę oraz pomęczenie Malkolma wszystkimi możliwymi pytaniami, i trzeba było przyznać że chłopak posiada naprawdę sporą wiedzę w każdej dziedzinie.

Gdy bibliotekarz prowadził was przez długi korytarz na trzecim piętrze niemal każdy z grupy zobaczył coś co bardzo go zainteresowało. Przejście okazało się bowiem „Salami Pamięci” czyli miejscem gdzie składowano antyki z dawnych czasów.
Pierwszy zainteresowanie jednym z eksponatów wyraził Edgardo, bowiem pod szklaną kopułą, obarczoną wieloma dziwacznymi zamkami znajdował się kluczyk.



- To stary demoniczny klucz. –wyjaśnił Malkolm widząc zainteresowanie na twarzy szlachcica. – Nie wiemy jak otworzyć skrytkę w której go umieszczono, ponoć tylko ten kto temu podoła będzie wstanie uwolnić moc tego starego artefaktu.
Trzeba było powiedzieć – brzmiało to kusząco, kto wie co za kontrakt skrywał stary złoty klucz.
Drugim zainteresowanym inwentarzem korytarza był… głos w głowie Aryuki.
„- Ej, przecież to moje!” –warknął oburzony widząc, że pod jedną z licznych szklanych kopuł znajduje się…


… demoniczny róg o dość pokaźnych rozmiarach. Aryuki zaś wiedziała o czym jej wewnętrzny gość mówi, sama ucięła mu wszak ten element podczas ich ostatniej batalii. Co ciekawe, jej skryty towarzysz nie posiadał tak naprawdę rogów, ten był wynikiem poliformowania, jednego z pazurów demona, ale jak widać magia była na tyle potężną, iż po wypadku wiele lat temu pazur pozostał rogiem.
„- Że też go wygrzebali, to faktycznie stare miejsce.” – burknął jeszcze głosik a Aryuki poczuła jak pragnie odzyskać swoją własność.

Ishir i Kerei też nie mogli przejść obojętnie przez korytarz, bowiem dwie sąsiadujące gabloty przyciągnęły ich spojrzenia niczym magnesy. Jednym eksponatem była metalowa kula z malutką szybką pozwalająca zajrzeć do środka. W środku szalała zaś fioletowa elektryczność, skacząc i odbijając się wesoło od ścian. Gdy mag władający tym żywiołem zbliżył się do niej, Malkolm położył delikatnie dłoń na jego ramieniu.
- Proszę nie dotykać, to stara magia. Trudno było ją zamknąć, a ta klatka wciąż nie należy do najwytrzymalszych, nie chciałbym y wydostała się na wolność.- no cóż lepiej się nie kłócić z kimś pracującym w takim miejscu, więc póki co mag musiał obejść się smakiem.
Kerei natomiast przypatrywał się zbroi, ciężkiemu pancerzowi wykonanemu z dziwnego materiału, który zdawał się mienić setką kolorów. Zbroja babilońskich władców, ostatni egzemplarz zaginął podobno około 10 000 lat temu, ale jak widać biblioteka umiała dobrze szukać.
Jedynie Agarth nie znalazł tu nic ciekawego, ale przecież on całą kolekcje swych skarbów ukrytą miał przy sobie!

- No i jesteśmy! –oznajmił w końcu Malkolm otwierając ciężkie drewniane drzwi, które prowadziły do…



…pomieszczenia którego stropu nie było widać, zaś wszędzie znajdowały się książki. Setki, tysiące może i miliony tomiszczy, zebranych w jednym miejscu. Zbiór wiedzy z minionych Wików, najbogatszy zbiór w historii świata rozpościerał się przed magami.
- Ułożone są zazwyczaj alfabetycznie… więc szukajcie czego chcecie, zawsze możecie poprosić starego Atosa o pomoc. –powiedział z uśmiechem Malkolm i wskazał na staruszka śpiącego za biurkiem.
Nadszedł czas by poznać odpowiedzi.
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 28-09-2012 o 20:59.
Ajas jest offline  
Stary 26-09-2012, 20:15   #129
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Lustrzana sala w której przyjdzie mu zmierzyć się z najgroźniejszym możliwym przeciwnikiem czyli samym sobą, czy może raczej przyszłoby, gdyby niczym głupiec bezmyślnie parł do przodu licząc że uda mu się z marszu pokonać każdą przeszkodę, wyglądała interesująco. Kapelusznika jednak od początku zastanawiało czy konieczna będzie walka z duplikatem który w tej chwili tylko stał i go obserwował. Iluzja była najsubtelniejszą ze sztuk i jeśli miał ambicję kiedykolwiek zdobyć władzę nad ludzkimi snami kierując je przeciwko swoim przeciwnikom musiał być cierpliwy i ostrożny. Uwadze Andhera nie umknęło że szklany człowiek przybrał jego formę w momencie gdy obraz cienistego odbił się w lustrach składających się na jego postać. Sala zbudowana była tak że niezależnie od tego gdzie stanął jego zwielokrotnione odbicie obecne było w każdym z luster, w jednym tylko miejscu zamiast szklanej tafli znajdowała się zwykła ściana. Być może później przyjdzie mu wykorzystać tą wiedzę, teraz jednak musiał nieco poeksperymentować by zebrać więcej informacji. W pierwszej kolejności sprawdził czy kopia powtarza jego ruchy, robiąc krok w prawo a później w lewo. Pierwszy test zakończył się zgodnie z oczekiwaniem, kopia robiła dokładnie to co Andher, powtarzała każdy krok i ruch, tak że ciągle stał naprzeciwko niej. Ponadto nie spuszczała z niego swego szklanego wzroku. Przed podjęciem kolejnych kroków Kapelusznik musiał upewnić się jeszcze co do jednej rzeczy - wykonał kilka kroków do przodu wyciągając przed siebie rękę tak, by zetknęła się z wyciągniętą ręką kopii. Chciał sprawdzić czy w momencie dotknięcia nie poczuje ubytku mocy lub lustrzany nie zacznie się zachowywać wrogo. Na szczęście nic się nie stało, Andher poczuł jedynie zimne szkło, ale nic po za tym. Czuł się jedynie lekko dziwnie... ale nie z powodu dotyku w wzroku klona. Był on w pewnym sensie przerażający i przeszywający, a co gorsze w szklanych oczach dostrzegł swe odbicie... które poruszało się wedle własnej woli, teraz na przykład chodziło po sali i rozglądało się uważnie. Choć kapelusznik czuł się wyjątkowo niepewnie wpatrując się w szklane oko to kontynuował obserwację widocznego w nim swojego odbicia. Mogło to być co prawda kompletnie bezcelowe jednak lepiej było zebrać jak najwięcej informacji przed ewentualną konfrontacją ze szklanym golemem.Odbicie zaś jak gdyby zobaczyło Andhera... bowiem zaczęło machać w jego stronę, a następnie zaczęło pokazywać mu wszystkie lustra dookoła, niczym przewodnik jakiejś wycieczki. Kapelusznik skinął głową jakby w ten sposób próbując odpowiedzieć swojemu niezależnemu odbiciu po czym podszedł do jednego ze ściennych luster by się w nim przejrzeć. Być może i tamtejsze jego odbicia będą zachowywać się nieco inaczej?

Magowi nie udało sie podejść bezpośrednio do lustra, jego kopia bowiem przestała wykonywać jego ruchy... a ustawiła się tak, by Andher miał ją bezpośrednio przed sobą, by mógł odbijać się tylko w niej, a nie w lustrze naściennym. Odbicie w oczach zaczęło zaś dalej z zaciekawieniem oglądać salę. Nie zniechęciło to jednak kapelusznika który zaczął się cofać do lustra, które miał za plecami dając kopii prosty wybór - albo podejmie jakieś bardziej zdecydowane działania albo dopuści go do któregoś lustra, sama bowiem nie mogła ograniczyć mu dostępu do całej sali.
I w rzeczy samej, jedna kopia nie mogła tego zrobić, jednak gdy Andher zastosował swoją sztuczkę, lustro za jego plecami, rozsypało się i uformowało drugiego klona. Szklane kopie wyraźnie starały się powstrzymać go przed przejrzeniem się w lustrze, nie licząc więc na wiele kapelusznik zajrzał w oczy nowopowstałej kopii by sprawdzić co robi w nich jego odbicie. Tamta wersja cienistego robiła to samo co w oczach poprzedniej kopi, czyli wzięła solidny zamach, rozbiło jedno z luster i przeszła przez ścianę znikając zupełnie z sali. Interesujące... Czyżby miało to znaczyć, że za jednym z luster znajduje się ukryte wyjście z tej sali? Jeśli tak, to oznaczało to konieczność rozbicia pewnie jeszcze kilku z nich co doprowadzi do powstania kolejnych uciążliwych kopii. W umyśle kapelusznika powoli pojawiał się już plan dzięki któremu być może uda mu się zwyciężyć i w tym teście - do tego celu musiał jednak najpierw sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Korzystając z mocy iluzji stworzył sztylet którym następnie rzucił w jedno z luster. Jego kopie zaś zrobiły to samo, tworząc szklane sztylety i ciskając je w losowych kierunkach, jedno zaś rozbiło lustro z którego powstał kolejny klon, który podszedł do Andhera jeszcze bardziej ograniczając jego przestrzeń życiową. Wniosek był prosty: tym razem jego iluzje nie stawały się materialne, jednak lustrzane kopie potrafiły tworzyć idealne ich odwzorowania ze szkła. Było to dość interesujące, otwierając przed kapelusznikiem całą gamę nowych możliwości... Wpierw jednak planował nieco się pobawić sprawdzając jeszcze jedną możliwość. Tym razem stworzył swoją iluzorystyczną kopię i to jej kazał zaatakować lustro
Szklane klony Andhera jednak podzielił się na dwie grupy, jedna z nich otoczyła jego kopie, druga została przy nim, uniemożliwiając nowemu Andherowi atak czy nawet podejście do luster.
Czyżby oznaczało to, że szklane kopie nie potrafiły odróżnić iluzji od orginału? Jeśli tak wyglądała sprawa to znacznie zwiększało limit jego możliwości, choć bezpieczniej było się teraz o tym upewnić niż później zostać niemile zaskoczonym. Utworzył więc kolejne dwie iluzorystyczne kopie wydając im taki sam rozkaz jak poprzedniej. Sztuczka jednak nie zadziałała, szklane klony bowiem jak gdyby zwęszyły podstęp, po czym wykonując takie same gesty jak Andher, stworzyły własne szklane iluzje, które otoczyły iluzje wyprodukowane przez kapelusznika. W sali powoli robiło się dość tłoczno, a to, że twarz czarnego maga odbijała się z każdej strony wprowadzała go w stan lekkiej migreny. Kapelusznik uśmiechnął się nieśmiało. Najwyraźniej zagadki powoli dostosowywały się do niego, jednak nie wyciągnął jeszcze prawdziwego asa z rękawa. Od początku planował użyć tej umiejętności jako najbardziej oczywistego wyjścia jednak stwierdził że najpierw powinien zebrać maksimum informacji by później w razie komplikacji być bezpieczniejszym. Teraz natomiast złożył obie ręce przytykając je do ust

- Ryk czarnego smoka!

I właśnie to zaklęcie rozpętało piekło, klony użyły tego samego czaru, jednak stworzonego ze szkła. Odłamki latały po całej sali tłukąc lustra z których formowały się nowi kapelusznicy. Sam Andher rzucił się na ziemię by uniknąć obrażeń od szklanych odłamków, a gdy się podniósł w komnacie panowała cisza. Wszystkie lustra były stłuczone, zaś kopie rozsypały się w szklany proszek. W jedne ze ścian zaś znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia.
Kapelusznik zdał próbę, nie starał się walczyć z samym sobą, co było by najgorszym błędem, wykorzystał zaś moc komnaty przeciwko niej samej, a o to właśnie chodziło. Z uśmiechem ruszył w stronę drzwi zastanawiając się jakie jeszcze próby czekają go na drodze do potęgi
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 28-09-2012, 18:17   #130
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Z pociągu Aryuki wyszła bardziej przypominając ruchomego bałwana niż człowieka. Gruby kożuch okrywał ją aż do stóp, założony na głowę futrzany kaptur sprawiał, że twarz dziewczyny tonęła w jego cieniu. Widoczny był tylko czubek nosa, okulary i dwa czarne końskie ogony wysunięte z kaptura.
Było zimno i w dodatku czekał ich spory kawałek drogi na otwartej przestrzeni. Było więc groźnie.
Niemniej miała swojego ochroniarza i przebywała w dużej grupie, więc optymizm wręcz z niej tryskał.
Gdy z pociągu wytoczył się wreszcie Gajeel rzekła do niego.- Widzisz ? Był wróg do pokonania i to bardzo groźny. Nie moja, że nie mogłeś porachować kości. Ale jeszcze będziesz miał okazję, tylko się blisko.
Potem zaś zwróciła do alchemików.-No to... podążamy razem z nimi. Bo naszym celem jest też ta biblioteka. Czas chyba zrobić sobie listę pytań, na które odpowiedź chcecie znaleźć prawda?
- Dawałem mu po prostu fory. -burknął w odpowiedzi Gajeel po czym strząsnął ze swego nosa spory lodowy sopel. Alchemicy zaś opatuleni w ciepłe kożuchy, zerknęli na dziewczynę, zaś Grum wesoło odparł. - Spokojnie, my już wiemy czego będziemy tam szukać.
-Cieszy mnie to. Ale w następnej walce nie ma co dawać mu forów, prawda?-rzekła uśmiechając się ironicznie Aryuki i wskazała ręką kierunek wyprawy.-Za nimi!
Bo skoro szli w tym samym kierunku, to nie ma się co fatygować z wyciąganiem mapy.
- A ty tak właściwie, o co chcesz zapytać? -zainteresował się żelazny ochroniarz dziewczyny.
-Hmm...Dobre pytanie.- Aryuki zatrzymała zastanawiając się przez chwilę.- Zapewne o naturę sztuczek Białego Króla. I o parę innych spraw z nim związanych.
- Sztuczek? Nie ma żadnych sztuczek, których porządna dawka magii by nie pokonała. - prychnął smoczy pogromca wypuszczając zimną parę z nosa. - Nie dziwota że potrzeba Ci ochroniarza.
Aryuki zachichotała słysząc te słowa i poprawiła okulary.-Skoro tak twierdzisz, to... pewnie na Białego Króla też się wybierzesz? Bo ja jestem pewna, że nie magii, która bezpośrednio by mu zagroziła.
- Zobaczymy co czas pokaże, ale jak będzie trzeba to przetrzepie mu białe dupsko. -warknął żelazny smok.
-Zgoda... Najpierw wszak musisz przetrzepać coś... tam.. tej ośmiorniczce.- rzekła z uśmiechem dziewczyna.
Miło było bowiem wiedzieć, że jej „ochroniarz” nie stracił zapału do walki. Wszak niebezpieczeństwo nadal im zagrażało. Wędrówka przez zimne pustkowia, była trudna i monotonna, ale też i... zaskakująco pozbawiona zagrożeń. Czyżby Korosenai nie lubił zimna?
Bo wszak na jego miejscu zaatakowałaby teraz. Przy jego szybkości, przewaga liczebna przeciwników byłaby bez znaczenia.
A jednak nie zaatakował. I ta całkiem liczna grupka, pod wodzą księdza Joghurta dotarła do Tajemniczej Biblioteki.
Wędrując jej korytarzami i podążając za Malkolem, Aryuki rozglądała się dookoła z ciekawością.
Wnętrze budowli wydawało się być skrzyżowaniem rupieciarni z antykwariatem. Dużo książek i jeszcze do tego różne eksponaty, które dziewczyny zbiorczo określiła jednym mianem. Szmelc.

Jednak jeden z owych śmieci, szczególnie ją zainteresował.

Aryuki przyglądała się egzemplarzowi w gablotce. Odcięty “róg” demona, tyle wspomnień się z nim wiązało. Była ciekawa ile tak naprawdę bibliotekarze wiedzą, więc spytała Malkolma.-Przepraszam, a co to jest ?
To mówiąc pokazywała palcem na owo trofeum.
- Róg jednego z demonicznych władców, który znaleźliśmy po słynnej bitwie ze Złotą Mieczniczką. Wiele ciekawych legend jest powiązanych z tym znaleziskiem jak i samym wydarzeniem.- odparł trafnie bibliotekarz.
-A jakież to są legendy ?- spytała zaciekawiona Aryuki, przyglądając się temu znalezisku.-Mówisz, że znaleźliście zaraz po bitwie. To znaczy są relacje bezpośrednio z pobojowiska, tak? Kto wygrał? I co się potem stało?
- To było wiele setek lat temu, nie byłem tam osobiście, wtedy jeszcze nawet historia nie wiedziała, że się narodzę. -zaczął, powoli podchodząc do gabloty.- Ponoć miejsce miał wielki wybuch, w którym zginęła wojowniczka jak i demon. Jest kilka wersji na ten temat. Niektórzy mówią, że to ich nagromadzona moc nie wytrzymała swej wzajemnej tak różnej od siebie obecności. Inni twierdza zaś, że była to intryga uknuta, przez demony jak i popleczników wojowniczki którym zaczęła przeszkadzać. -Malkom westchnął po czym wskazał na gablotę obok w której znajdowały się jakieś zniszczone manuskrypty. - Tutaj jednak mamy relacje jednego z bardów który obserwował walkę z wzgórza nieopodal. Według niego w pewnym momencie na górce z której to obserwował tą wielką bitwę, pojawił się dziwny mężczyzna. W swym dziele nazwał go białowłosym bożyszczem losu. Osobnik ten miał rozstawić jakieś dziwaczne deski, a potem wypowiedzieć zaklęcie, w momencie gdy zakończył inkantacje nastąpił wybuch. Nie wiemy jednak czy to fikcja czy też prawda. -zakończył odpowiedź na pierwszą część pytania Malkolm.
- Co do dalszych losów, wybuch wywołał wielki popłoch, jednak ucierpiały na nim bardziej demony niż słudzy złotej wojowniczki. Mimo wielkich strat odegnali oni armię lorda zapisując się tym samym w historii jako zwycięzcy. - odparł krótko zapatrzony na gabloty.
-Acha... Potrzebujecie tego rogu?- spytała Aryuki przyglądając się przedmiotowi z gabloty, przy wtórze całej kanonady przekleństw Głosu dotyczącego „białowłosego bożyszcza losu”.
Malkolm uniósł brew zdziwiony pytaniem. - Oczywiście że tak! To jedyny namacalny dowód na żywot jednego z lordów! Wiesz ile można się dowiedzieć badając taki róg!- powiedział oburzony pomysłem ze w bibliotece znajdowałoby się coś bezużytecznego.
-Iiii dowiedzieliście się czegoś ?- spytała z powątpiewaniem w głosie dziewczyna. Zdjęła plecak i zaczęła w nim grzebać.-Co takiego dały wam badania nad tym rogiem ?
Malkom zaśmiał się wesoło po czym odparł. - Młoda damo, widać iż niecierpliwa z Ciebie osoba. Spójrz dookoła. -mówiąc to gestem pokazał przestrzeń całego zamku.- Mamy tu tysiące eksponatów, miliony ksiąg... i tylko kilkunastu badaczy. Ten róg ma dopiero kilka setek lat, jeszcze nie nadeszła kolej jego badań. Trzeba badać eksponaty w kolejności, ale kto wie za tysiąc czy dwa tysiące lat ktoś może w końcu zacznie odkrywać jego sekrety.
-Tak, tak...oczywiście.-odparła dziewczyna z wyraźnym sceptycyzmem w głosie, wyciągając deseczkę Takera pokrytą glifami. I machnęła nią Malkolmowi przed nosem.-Ale może się zamienimy, zwłaszcza że to jest pewnie ciekawszy egzemplarz.
- Wybacz mi moja droga. -odparła Malkolm odsuwając deseczkę nawet nań nie zerkając.- Nas nie interesuje czym jest dany przedmiot, my interesujemy się historią, tym co każdy z leżących tu egzemplarzy skrywa. -to mówiąc bibliotekarz pogładził szklaną gablotę.- Ten róg jak zaś już mówiłem to jedyne świadectwo na to, iż demoniczni lordowie walczyli kiedyś z ludźmi, jest on dla nas bezcenny.
-Achaaaa... No tak.- deseczka Takera znów wylądowała w plecaku Aryuki. Dziewczyna zaś mruknęła.-Skoro was nie interesują przykłady magicznego pisma demonów, to cóż... nie mój problem. Lepiej udawać, że róg jaka pochodzi od demonicznego lorda.
Marai była ciekawa jak ów Malkolm zareaguje na jej półprawdy i oszustwa. Poza tym w perspektywie walki z Białym Królem deseczka traciła na wartości w oczach dziewczyny. Glify z niej łatwo mogły być pochłonięte przez jego moce.
- Nie doceniasz nas młoda damo i cechuje Cię wielka arogancja. -zauważył chłopak w ogóle nie tracąc nerwów. - Nasze eksponaty zawsze zostają pobieżnie sprawdzone by ocenić ich autentyczność, jesteśmy pewni, że to róg Demona, ty zresztą też tak uważasz... inaczej nie chciałabyś oddać deski z demonicznym pismem za byle róg zwierzęcia. -odparł z dobitnym uśmiechem. - Ponadto demonicznych ksiąg mamy cały dział, sam znam już kilka piekielnych dialektów. -zauważył jeszcze Malkolm z nutką dumy w głosie.
-Oooo.... to fajnie. - deseczka znów wynurzyła się z plecaczka dziewczyny i została podetknięta przed oblicze Malkolma.-To może to odczytasz. I nie wmawiaj mi przypadkiem, że to jakieś bazgroły, bo sama widziałam jak te glify były w użyciu przeciw magom gildii Fairy Tail,-
Po Aryuki najwyraźniej spływały wszelkie obelgi i obrazy czy porównania, nawet te trafne, spływały niczym woda po kaczce.

Bibliotekarz przejechał palcami pod deseczce, a potem przyjrzał się glifom z bliska. Z sekundy na sekundę uśmiechał się coraz weselej, by na koniec roześmiać się i podrzucić deseczkę do góry. - Śmieszna rzecz! Bardzo pomysłowa! -mówiąc to złapał za jeden z końców spadającego kawałka drewna i ku zdziwieniu dziewczyny wziął szeroki zamach by strzelić Aryuki od góry w głowę, aczkolwiek w jego wzroku wciąż tliły się wesołe ogniki.
Aryuki jednak nie zamierzała oberwać w głowę, nawet jeśli tylko w ramach pokazu i spróbowała zwinnie usunąć się z drogi deseczki, choć bez sięgania po nadnaturalne środki.
A że bibliotekarz szermierzem nie był zrobiła to z łatwością, deseczka zaś uderzyła w podłogę...krusząc miejsce w które uderzyła. - Achh myślałem że będziesz blokować cios, wtedy pokaz byłby lepszy. -zaśmiał się chłopak i odrzucił jej kawałek deski. - Ten przedmiot opatrzony jest utwardzającymi go glifami, jest wytrzymalszy niż stal, spokojnie można parować by nim ciosy miecza. Ponadto ma na sobie glify odpychające, które w czasie potyczki wręcz pozwalają odpychać oponentów i jeden glif absorbujący ciosy, jednak ten ostatni szybko, by wyczerpał magiczne moce tej zabawki. -wyjaśnił wesoło młodzian.
-Acha...no to który, jest który ?-spytała Aryuki odbierając od niego deseczkę i ciekawa jego wyjaśnień.
- Są dość mocno pomieszane, ale już tłumaczę. -po tych słowach wskazał zaś odpowiednie elementy deseczki tłumacząc który glif jest który. - Aczkolwiek nie wiem czy będziesz mogła ich używać, znaczy utwardzenie to moc bierna jednak reszta wymaga wkładu demonicznych sił.
-Ten problem pewnie sam się rozwiąże. Jak znam życie...-mruknęła pod nosem Aryuki. Po czym spojrzała na bibliotekarza mówiąc.-No to po trafisz pokazać, który do czego służy, czy nie?
- Ten. -bibliotekarz wskazał znak wyglądający jak rysowany przez dzieci ślimak, spirala rozwijająca się z jednego punktu. - To znak utwardzający, dla tego jest ich tu najwięcej. Z kolei to. -tym razem palec pokazał na glif który przypominał oznaczenie południowego wiatru z mahjonga.


- To są glify odpychające, co ciekawe te najsłabsze, jeżeli grałaś kiedykolwiek w mahjonga to wiesz ze mamy do wyboru aż cztery wiatry, w glifach istnieje między nimi poszczególna zależność. A co do pochłaniającego ciosy to ten jak łatwo się domyślić. -stwierdził wskazując palcem ostatni znaczek o dość skomplikowanym kształcie.
Aryuki przysłuchiwała się jego wyjaśnieniom z olbrzymim, jak na nią, skupieniem... Zakładała bowiem, że ta wiedza może się przydać przy następnym spotkaniu z Takerem. Kiedyś, gdzieś... Bo teraz pewnie była równie bezużyteczna, jak okazałby się zapewne ten róg.

Potem zostawiono ich samym sobie, jeśli nie liczyć starego Atosa. No, ale Atos był jeden, a ich od groma. Aryuki zerknęła tylko na rozentuzjazmowanych alchemików i podeszła do ksiąg.


Niepewnym ruchem dłoni przesunęła palcami po grzbietach starych książek. To mogło wszak okazać się wyzwaniem, znaleźć cokolwiek wartego uwagi. A co gorsze, to mogła być strata czasu.
Biblioteka była jednym wielkim śmietniskiem historii. Lądowały tu przedmioty i informacje z różnych okresów i o różnej wartości. I te rzeczywiście cenne dla następnych pokoleń i te zupełnie bez znaczenia.
No cóż...
Na podłodze wylądowała katana owinięta tkaniną, potem plecak i skrzynka owinięta materiałem. Na końcu ciężki kożuch.
Nie pozostało jej nic innego tylko szukać wiedzy.
Sięgnęła po pierwsze z brzegu woluminy których nazwy mogły sugerować, iż zawartość będzie obiecująca.


Biały Król, jego królestwo... jeśli istniało, natura jego mocy, znani poplecznicy. Sporo było tego do znalezienia, a to dopiero był początek góry lodowej.
Dark Scar, znani przywódcy, członkowie, im możliwości, siedziba gildii... zgodnie z zasadą „poznaj własnego wroga”.
O Takerze Aryuki nawet nie szukała. Skoro Malkolm nazwał go "białym bożyszczem losu", to znaczy że nic o nim nie wiedzieli.
Korosenai był kolejnym tematem do sprawdzenia. Dzieje Zakonu po jej zniknięciu także ją interesowały. No i pradawna rękawica. Ot w ramach zaspokojenia babskiej ciekawości.
Pomyślała o kulce ukrytej w plecaku. Dobrze było by ją tu zostawić ukrytą, gdzieś w zakamarkach tej biblioteki z adnotacją: „część pradawnej rękawicy, artefaktu Zarefa”. Co by ją przez przypadek nie wyrzucili.
Nie powinno to sprawić problemu.
Ot, wystarczyło przecież użyć „Soulspeed”, by pognać w głąb biblioteki, zostawić kulkę i wrócić zanim ktokolwiek się zorientuje. Dzięki temu pradawna rękawica nie zostanie skompletowana. A ona sama nadal miała wszak kilka fałszywych kul, dzięki którym nadal mogłaby wodzić za nos Białego Króla i resztę jego nawiedzonej bandy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-09-2012 o 18:17. Powód: poprawki
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172