|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-10-2006, 18:36 | #11 |
Reputacja: 1 | Jak ja nienawidzę małych przestrzeni, takich jak ten transportowiec. Chętnie bym już wszedł do tego kompleksu. Podobno jest ogromny. W sposobie wypowiedzi Mike'a można było wyczuć radość, choć tego nie pokazywał na twarzy. Co do śmierci, to nie jest ona mi pisana w tym kompleksie. Zaśmiał się, gasząc nogą papierosa na podłodze. Ciekawe co z tymi pozostałymi grupami. Nie chciałbym ich spotkać, tylko zabiorą mi frajdę z zabijania potencjalnych wrogów. Mike odwrócił się raz w jedną, raz w drugą stronę, wyraźnie czegoś szukając. Czemu nie ma z nami Medyka? Jak jednemu z was coś się stanie to by się przydał taki jeden. Szyderczo się uśmiechnął i znów wrócił do czytania swojej biblii. |
03-10-2006, 19:22 | #12 |
Reputacja: 1 | Jack "Ten Kaznodzieja ma nierówno pod sufitem" pomyślał, w sumie to już od dawna to wiedział. Tyle wspólnych misji, zadań, ale co by nie powiedzieć już kilka razy tez świrnięty prorok uratował mu życie, a Jack jemu. Tak to jest.. snajper bez wsparcia nie pożyje długo.. tak samo Marine bez snajpera. Spojrzał na Link'a. Znacząco pokiwał głową. Z tym kolesiem też już niejedno przeżyli. Jeden z najlepszych zwiadowców jakich dane mu było poznać. Przynajmniej tak się ośmielił o nim myśleć. -Fajki burknął do Mike'a. Nie dość, że morderczy ksiądz to jeszcze kleptoman Wyszczerzył żeby, co miało przypominać uśmiech, ale coś mu nie wyszło.
__________________ Give me your soul, give me your black wings I'm the Devil, I love metal !! I'm the Devil I can do what I want !! |
03-10-2006, 23:25 | #13 |
Reputacja: 1 | Harvey "No tak, wszyscy tylko myślą o śmierci.." Pomyślał Harvey patrząc na twarze kompanów jeszcze raz. Jak zawsze przed misją. On nie lubił zabijać, on tylko cenił życie kompanów i swoje bardziej. Nie był szaleńcem, przynajmniej tak sobie mówił. Zabijał bez uczucia, był to dla niego tylko środek, który był konieczny. Zmienił pozycję, rozruszał się trochę, wyłamał kościste palce. W końcu wziął do ręki swoją broń, karabin szturmowy. Sprawdził zamek, sprawdził jak chodzi spust. Od pewnego czasu nie miał w rękach broni, ale nie od tak dawna, aby jego ręce się odzwyczaiły. Sprawnym, wystudiowanym ruchem wyciągnął magazynek, wsadził go do kieszeni na klapie munduru i sięgnął, aby wziąć następny, którego nie było. Potem ćwiczył szybkie odbezpieczanie, przyzwyczajał palce do czynności bitewnych, możnaby powiedzieć. Od niego będzie zależało jeszcze wiele żyć, więc nie mógł sobie pozwolić na porażkę. Przeleciał jeszcze raz wzrokiem po twarzach towarzyszy. Czas się rozliczyć z nimi w sumieniu. Stwierdził w myślach "Ten kaznodzieja naczytał się chyba zbyt wielu komiksów, on wyznaje swoją religię. Ale jest efektywny, żeby nie powiedzieć - wydajny. Boję się go trochę. Link to trochę pajac, ale jego niestandardowe zachowanie jest bardzo przydatne, podobnie jak jego nieskończone pokłady humoru. Bez niego ten oddział wygladałby zupełnie inaczej. Niech tylko jego odpowiedzi będą poważniejsze, to będzie dobrym rozpoznaniem. Jack jest w sumie najnormalniejszy. Nieźle było, gdy zerglingi go oblazły, a ten dalej stał i pruł w hydraliski. Naprawiali mu później pancerz przez tydzień, a w końcu i tak dali mu nowy. Sagara kilka razy ocalił mnie przed wpakowaniem się w zasadzkę. Spokojny, wzorowy żołnierz." Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, cieszył się z kolejnej okazji do utwierdzenia ich więzi.
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
04-10-2006, 08:48 | #14 |
Reputacja: 1 | Link Link rozejrzał się po cwaniakowatych twarzach. Taak, jak tu do cholery można być poważnym jak to właśnie jego wysyłali by kupił te fajki od zergów. Człowiek nabawia się różnych odruchów obronnych przed tym całym bagnem. A kiedyś było całkowicie inaczej... Pamiętał czasy gdy od potworkach jeszcze nie słyszeli, to były czasy. Składali tylko te cholerne baraki, dochodzili do takich spraw, kto tu tak naprawdę rządzi. Było przyjemnie, interesująco. Teraz też jest przyjemnie. Ale tak bardziej śmiertelnie. Rozbawił go gest Harvey'a, gdy ten sięgnął po drugi magazynek. On dostawał normalny przydział amunicji, Link nie. Ci wyżej nazywali to zwiększeniem mobilności; Link-kurewskim skąpstwem. To znaczy nazywał, ale po cichu.
__________________ Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych. Uuuk. |
04-10-2006, 10:29 | #15 |
Reputacja: 1 | Sagara Wreszcie panowie zaczynamy Sagara obserwował swych towarzyszy, to był moment kiedy wszyscy czekali z niecierpliwością na rozpoczęcie misji. Moment kiedy opuszczą transporter i staną na terenie wroga. Wtedy dopiero zaczynali żyć. Wkraczali do dobrze znanego im świata, gdzie Śmierć stawała się najwyższym dowódcą, który mógł w każdej chwili zakończyć ich misje. Już prawie... To był jeden z nielicznych momentów, kiedy można było zobaczyć Sagare uśmiechniętego. |
04-10-2006, 18:44 | #16 |
Reputacja: 1 | Nagle nastała ciemność. To wielki, stalowy obiekt, przysłonił wszystkie możliwe drogi, docierającego światła. Wszyscy bohaterowie, zamilkli, wpatrując się w metalowego kolosa. Pilot przez mikrofon - "No to chłopcy jesteśmy" - przerwał, połykając ślinę z wrażeniem. Nagle na ostry, przygłuszony dźwięk, ocierających się metali, nasi bohaterowie ockneli się. Po chwili wyszedł pilot - młody, czarnoskóry o średnim wzroście mężczyzna. "Tu macie cały sprzęt" - mówił i nosił bagaż. "Macie krótkofalówki, będziemy w stałym kontakcie". Żołnierze milcząc wykonywali polecania pilota - weszli do krótkiego, sprężynowego korytarza. Pilot trzymając framugi wyjścia transportowca, krzyknął z promykiem nadziei - "Powodzenia! - po czym gwałtownie nacisnął guzik, zamykający drzwi. Bohaterowie są teraz w tunelu przejściowym między transportowcem, a kompleksem. Na końcu drogi znajduje się zardzewiałe wejście.
__________________ Piss off cake ;D |
04-10-2006, 19:23 | #17 |
Reputacja: 1 | Na, co czekamy? Chcecie, aby pozostałe oddziały załatwiły sprawę za nas? Ja na to nie pozwolę. Stanowczym i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi, nie zwracając uwagi na to czy pozostali idą za nim czy nie. Swoją broń niósł opartą o prawy bark. W jego oczach było widać fanatyczną satysfakcję, jak dziecko, które czeka na świętego Mikołaja podczas gwiazdki. Nareszcie - pomyślał -będę miał okazję by sobie postrzelać. Na strzelnicy to nie to samo. Tam nie ma krwi, bólu i tego straszliwego krzyku cierpienia, no chyba że strzelę zbyt precyzyjnie i trafię w głowę. Na tą myśl uśmiechnął się wesoło. |
04-10-2006, 20:08 | #18 |
Reputacja: 1 | Harvey Wysoki mężczyzna westchnął, widząc lekkomyślne zachowanie Marka. Złapał go za lewe ramię: -Czekaj, to może być niebezpiecznie, swoją snajperką wiele nie zdziałasz w walce na krótki dystans. Masz rację w tym, że aby uderzenie się powiodło, nie możemy się ociągać. Lepiej ustalmy jakąś formację bojową. Proponuję, aby Link lub Sagara szli przodem, zaraz potem ja, dalej Mark i Jack. Tyły ubezpieczać będzie drugi zwiadowca. Co o tym sądzicie? Musimy szybko zdecydować. Powiedział to, co było w podręczniku taktyki, który czytał wieczorami. Spojrzał pytająco na resztę. Nie chciał, aby ktokolwiek z nich umarł. Są dla niego prawie jak rodzina - dziwna, ale zawsze.
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
04-10-2006, 20:10 | #19 |
Reputacja: 1 | (kurczę, znowu , proszę o wykasowanie, ja już chyba nie mogę)
__________________ Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu. |
04-10-2006, 20:21 | #20 |
Reputacja: 1 | Jack - Spokojnie, mamy czas.- powiedział. W tym samym momencie uklęknął żeby podłączyć gatlinga do taśmy z amunicją, którą nosi na plecach w pancernym plecaku. Po chwili podniósł się, podnosząc broń, naładowaną i gotową do użycia. " Kocham tą zbroję wspomaganą'' - pomyślał. Zbroja była wystarczająco ciężka do noszenia, poruszania się, dlatego też zastosowano w niej elementy wspomagania, żeby człowiek nie czuł już ciężaru broni ani plecaka. Dobre rozwiązanie. I pożyteczne. Spojrzał w dal na oddalającego się Mike'a. - ten snajper prosi się o śmierć - burknął, zbyt cicho żeby ktokolwiek usłyszał w swoich słuchawkach. Każdy dobrze wie, że snajper w zamkniętym pomieszczeniu to martwy snajper, ale on chyba do końca w to nie wierzył. Może chciał się przekonać sam..
__________________ Give me your soul, give me your black wings I'm the Devil, I love metal !! I'm the Devil I can do what I want !! |