Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2008, 00:12   #241
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor ociężałym krokiem, z uginającymi się kolanami, powoli podszedł do hrabiego.
- Nie ma Panie co radzić, wracać do obozu, uzupełnić siły i ostrzec naszych braci w wierze, że zło jest straszniejsze niż się tego spodziewaliśmy. Muszą podwoić straże, ziemie w obozie co noc święcić, a część braci rycerzy na wartach w modlitwie wystawić by odmawiali ojcze nasz od zmierzchu do świtu.

Ugięła się noga pod wykończonym Niemcem, w wyniku czego padł na jedno kolano.
- Doprawdy nie wiem czy wracać za dnia, czy też odpoczywać przed podróżą.

Rozejrzał się dookoła.
- Konie spłoszone, niewielu nas, ale i koni zdaje się, że mniej. - splunął chrupki piasek z resztkami śliny - wody nam potrzeba, można by jej zaczerpnąć z tej dziury gdzie stwór czyhał. Przydałoby się rozesłać też tych mniej zmęczonych za poszukiwaniem koni. Tymczasem reszta najlepiej w tej małej twierdzy powinna się schować i odpocząć w cieniu.

Zamilkł czekając na polecenia.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 04-10-2008 o 00:14.
sante jest offline  
Stary 04-10-2008, 18:31   #242
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Szkot podszedł do swojego dowódcy spokojnym krokiem. Słowa rycerza Hektora, wcale go nie uradowały. Po pierwsze nie przechodził takiej odległości, aby teraz zawrócić z niczym. Nie dość, że główne siły krucjaty mogły być obecnie dość daleko ... i co ważniejsze jej uczestnicy, mogli coś przynajmniej zdobyć, a nie tylko zostać rannym. To dodatkowo powrót nie musiał wcale okazać się takim prostym, jak Hektorowi się wydawało.

Poza tym jeżeli opowiedzieliby o tym to część osób mogłaby im nie uwierzyć, oczywiście wszyscy słyszeli różne opowieści, ale w końcu wiele z nich okazywało się nieprawdziwych. Jak do tej pory Angus nie zobaczył ani jednego magicznego stworzenia i chociaż teraz miał nadmiar tych widoków na całe życie, to jednak gdyby usłyszał opowiedziane przez kogoś słowo, to zrzuciłby je na karb, za mocno grzejącego słońca, zbyt młodego wina, albo złego wpływu klimatu, tego przeklętego państwa.

- Hektorze - zwrócił się bezpośrednio do wypowiadającego wcześniej słowa Niemca - Nie wydaje mi się aby roztrząsanie takich spraw, na oczach prostych żołnierzy, mogło przynieść pożądany skutek. Słowa swojej rady powinieneś zachować do momentu, w którym ci prości ludzie, nie będą nas mogli usłyszeć. Nie możemy przed nimi okazać słabości, gdyż oni patrzą na nas i z naszej siły czerpią ... - tymczasowo młody przedstawiciel klanu McKay zakończył swoją wypowiedź skierowaną do rycerza i odwrócił się do dowódcy tej wyprawy.

-Uważam, że mamy jednak o czym rozmawiać panie, a jak to stare szkockie przysłowie mówi: Co dwie głowy to nie jedna. Wspólnymi siłami, możemy dojść do najlepszego możliwego rozwiązania - zwrócił się do Reinfrida. Nie miał zamiaru zresztą dłużej rozwodzić się na ten temat w tym miejscu ... po prawdzie wszystko to przyprawiało o ciarki przechodzące po plecach, ale skoro ostatecznie sobie poradzili, to chyba nie może być dużo gorzej?
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 06-10-2008, 20:04   #243
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Edward milczał z pogardą przysłuchując się biadoleniu germańskiego rycerza. "Kto Ci dał ostrogi, durniu. Przed pospólstwem rozlewasz swe troski, zamiast prostych knechtów w rezonie i rozsądku umacniać". Angielski rycerz, stał wyprostowany, najwyższy prawie spośród pasowanych, oparty o swój wielki topór, a jego twarz zacięta była jak kamień.

Pochwalił słowa młodego Szkota:

- Angus, słusznie radzi. Wszak obiecaliśmy naszemu suwerenowi, nie tylko zbrojne auxilium, ale także w consilium go wspierać, a nie płakać jak przekupy piorące przy brodzie. Myślałby, kto, że germańska ziemia lepszych i mężniejszych rycerzy rodzi, ale widać łeż to okrutna. Na radę panowie!!! - ostatnie słowa wypowiedział dobitnie i ruszył za Hrabią w kierunku forteczki.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 07-10-2008, 15:57   #244
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Podczas wymiany poglądów między Hektorem, a Edwardem i mało znanym, obcym rycerzem, Rothais wymknęła się po cichu i podążyła do swych juków i bagaży. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu i niewiele ucierpiało. Zajrzała do wnętrza sakiew i toreb i szukała miejsca do ukrycia swoich skarbów. Wierna Sigurda zadbała, by panienka miała przy sobie bieliznę i ubranie na zmianę. Wzięła też puzdra ze specyfikami, którymi nacierała swą panią po kąpieli oraz przybory do mycia. Do tej pory Rothais nie zwracała uwagi na to co dźwiga jej służba i jak wiele rzeczy potrzebnych jest jej do życia. Po krótkim zastanowieniu postanowiła pozbyć się puzder, zostawiając jedynie najpotrzebniejsze przybory do mycia. Pozbyła się też dwóch sukien, które nie wiadomo skąd znalazły się wśród jej garderoby (ach ta Sigurda! Gdyby żyła jeszcze, to Rothais powiedziałaby jej co myśli o takim marnotrawstwie miejsca! Wszak ojciec powiedział jej, że ma brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy). Po szybkim przepakowaniu się w jej sakwach pozostała tylko bielizna oraz męskie szaty na zmianę. A między nimi dużo miejsca na ukrycie skarbu. Nagle wpadło jej do głowy, że tej cudownej księdze może być tu niewygodnie. Że tak dobrze jest trzymać ją w ramionach, że tak niebezpiecznie jest się z nią rozstawać! Przez chwilę walczyła z ogromną ochotą zabrania jej ze sobą, ale to przecież mogło przynieść na nie obie zgubę. Gdy ojciec, albo ktokolwiek, odkryją fakt istnienia tak potężnego artefaktu, to będą go chcieli zachować dla siebie. NIGDY! Nigdy na to nie pozwoli! Nigdy nikomu nie odda swojego skarbu... To jej księga... Jej jedyny skarb, jedyny przyjaciel, który pozwoli jej osiągnąć jej marzenia, pozwoli jej zostać wielką, budzącą grozę i pożądanie CZAROWNICĄ!


Rothais w swoich wyobrażeniach jako
potężna i groźna czarownica

Wreszcie zdecydowała się rozedrzeć jedną ze swych wyrzuconych z bagażu sukni i zawinąć ukochaną księgę w kawał płótna. W ten sposób mniej rzucałaby się w oczy, gdyby ktoś zechciał otworzyć jej sakwy. Lecz biada temu, kto to zrobi!

Wróciła na naradę nim ktokolwiek zorientował się, że gdzieś zniknęła. Zdaje się zresztą, że i tak nikt za bardzo nie zwracał na nią uwagi. Rycerze byli wzburzeni i zastanawiali się czy zawrócić, czy też iść naprzód. Rothais usadowiła się tuż obok ojca i przysłuchiwała się przez chwilę tym rozmowom, zapoczątkowanym jeszcze przed naradą. Jej szczególną uwagę zwrócił rycerz, który do tej pory nie rzucał się w oczy. Obcokrajowiec o melodyjnym akcencie. Jego wzrost, muskulatura i pociągająca twarz dopiero teraz przyciągnęły jej wzrok. Gdzież on się podziewał wcześniej, że go nie dostrzegła? Jak go zwą? Angus? Podobno jest Szkotem. Słyszała, jak niektórzy w obozie naśmiewają się z niego, gdyż on i jego krajanie chodzą w specjalnych, krótkich spódniczkach, zupełnie jak kobiety. Jednak była pewna, że męskością i siłą przewyższają niejednego wojownika w gaciach. Och, ileż by dała, by zobaczyć go w walce! A co najciekawsze... podobno pod tymi krótkimi kieckami nic więcej nie noszą! Twarz dziewczyny oblała się mimowolnym rumieńcem, gdy jej myśli zaczęły krążyć wokół tego tematu, zaś jej wzrok powędrował z ciekawością i nadzieją w tamtym kierunku.

Wreszcie zdecydowała się przerwać bezsensowne spory i poczuła, że musi się wypowiedzieć. Donośnym głosem, godnym szlacheckiej córki i osoby despotycznej, zwróciła się do ojca, lecz tak by wszyscy musieli zamilknąć i jej wysłuchać.

- Drogi ojcze! Dziękuję ci wielce, że pozwoliłeś mi towarzyszyć sobie na tej męskiej naradzie, lecz nie mogę już słuchać tych przekrzykiwań i biadoleń. Dziwi mnie, że mężczyźni, zacni rycerze, zachowują się jak przekupy na targu! - hrabianka wstała i postąpiła kilka kroków pośród wojowników, tak by każdy siedzący musiał zadzierać głowę, by na nią spojrzeć (niezwykle jej się to podobało!). Kontynuowała niemal natchnionym głosem:

- Żaden z was! Powtarzam: żaden z was nie powinien mieć najmniejszej wątpliwości, że nasza wyprawa jest uświęcona przez samego Boga! W waszych sercach nie powinno być cienia strachu i niepewności! Czy nie widzieliście tego cudu, który pozwolił nam osiągnąć zwycięstwo? Słońce w środku nocy?! Światło Boga wśród piekielnych ogarów! Czy jeszcze mało wam znaków na niebie i ziemi, że to właśnie my jesteśmy Bożymi wybrańcami? Przeżyli tylko ci, którzy byli tego godni. Co z tego, że nasz oddział się zmniejszył? To najwyraźniej było miłe naszemu Panu. Odesłał do piekła tych, którzy zwątpili, którzy nie mieli czystego serca i świętej duszy! A jeśli teraz zaczniecie wątpić czeka was to samo! Myśleliście, że wyprawa po święty artefakt będzie niedzielną przejażdżką do kościoła? Więc wracajcie do swoich bab i do swych dobrze strzeżonych zameczków! Bo nie macie pojęcia o poświęceniu i cenie za łaskę Bożą. Z pewnością czeka nas jeszcze nie jedno niebezpieczeństwo i spotkanie ze sługami szatana. Lecz gdy ruszymy dalej, ze słowami Pana na ustach, z ufnymi sercami, to pokonamy nawet samego diabła! I zdobędziemy relikwię! I będziemy rycerzami Pana! A jeśli stchórzycie i uciekniecie z podkulonymi ogonami, będziecie tylko pośmiewiskiem. Jeśli będzie trzeba, sama jedna ruszę na spotkanie przeznaczenia! DEUS LE VOLT!

Rothais
mówiła z natchnieniem, pasją i taką żarliwością, że nie sposób było nie zachwycić się jej słowami, lub nie pomyśleć, że zwariowała. Ona sama zaskoczona była kształtem swojej przemowy i reakcją otoczenia. Gdy zaczynała mówić, nie tak miało to wyglądać. Zupełnie tak, jakby ktoś podszepnął jej potrzebne słowa, by chwycić rycerzy za serce, wlać w nich ochotę do dalszej walki i poczucie niezwykle ważnej misji. Długo jednak nie zastanawiała się nad tym. Wszak zależało jej na tym, by ruszyć dalej. Ale czy było to z pewnością jej pragnienie? Nigdy wcześniej aż tak bardzo jej na tym nie zależało. Cokolwiek jednak przez nią przemawiało, była dumna z siebie, że przedstawiła przed wszystkimi najzacniejszymi rycerzami i swoim ojcem, tak kwiecistą mowę! Nade wszystko lubiła robić wrażenie i być w centrum uwagi.
 
Milly jest offline  
Stary 08-10-2008, 22:29   #245
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Przemowa Rothais, mimo, że nie do końca zrozumiała wywarła na giermku spore wrażenie. Bić pomiot Szatana to przystojne zajęcie i uchodzi świętobliwemu pretendentowi na rycerza, ale z ubiegłych doświadczeń wiedział, że to nie bułka z masłem. Mimo to na okrzyk "Deus le volt!" podniósł posiniaczone ramię do góry i zakrzyknął jeszcze "le volt!" jako, że zrobił to z pewnym opóźnieniem wszyscy odruchowo odwrócili się w jego stronę, co Torwaldo błędnie odczytał jako wyczekiwanie na zabranie przez niego głosu w sprawie. Przemówił więc:

- Ja to tam nie znam się na wielkich, ale tak na chłopski rozum to idziemy po relikwie, albo nie idziemy. - Szybko porzucił skrepowanie i zaczął się rozkręcać - I tak sobie dalej główkuję. Jakby Bóg Wszechmocny zechciał byśmy dostali bez trudu najmniejszego artefakt to by ot, tak pstryknął, - tu zademonstrował jak Pan Bóg by pstryknął, - a od razu anioł skrzydlaty by nam go przyniósł. Ale widocznie, musimy sobie nań zasłużyć dobrymi uczynkami i walką z diabłami. Jak Pan Bóg zobaczy, że się tak natrudziliśmy i w słusznej sprawie wszystko robimy, a nie dla interesów własnych to i przychylnym okiem na naszą wyprawę spojrzy. To tak jak z robieniem sera... - urwał na chwilę i zastanowił się - No nie, to jednak nie tak jak z serem...
 
Angrod jest offline  
Stary 17-10-2008, 19:30   #246
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Forteczka

Reinfrid
podniósł zmęczone powieki, widać było że i on odczuwa trudy potyczki.

- I ja sądzę, że za małe siły prowadzimy i nie wiadomo jakie czekają nas trudy i niebezpieczeństwa.
Ale jam jest Reinfrid de Ramercourt hrabia Graviny kuzyn Roberta Guiscarda nie chce i nie mogę się cofnąć. Gdy tylko napoimy konie ruszamy dalej. Jeśli ta przekleta relikwia znajduje się w tych górach znajdę ją.

Taki rozkaz nie pozwalał już na dyskusję.

Nie minął i mały czas, gdy oddział wyruszył w stronę gór, by wkrótce zagłębić się miedzy strome ściany. Na czele jechał na osiołku Piotr Pustelnik zapewniając ich, że wkrótce ukaże się im wymarzony płaskowyż.




Płaskowyż był niezbyt szeroką równiną, raczej niecką, długości i szerokości może 200 kroków. Na jego końcu znajdowały się trzy małe wejścia ozdobione jedynie napisami nad ich wejściem.
Piotr Pustelnik je przetłumaczył.

ROZPACZ - STRACH - BEZNADZIEJA
 
Arango jest offline  
Stary 23-10-2008, 17:38   #247
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor pokręcił głową z niezadowoleniem gdy tylko usłyszał pierwsze sprzeciwy wobec jego pomysłu. Pogardę w słowach którą usłyszał od innych puścił płazem, nie miał sił już tłuc tyłki rycerzom co dopiero spod maminej sukni wyszli.
Zniechęcony począł rozglądać sie za jakimś koniem, niestety jego własnego już tu nie było. Po krótkiej, jednostronnej wymianie zdań, odebrał konia turko-polowi i czekał dalszego marszu.
Orszak w końcu ruszył przez płaskowyż. Na jego szarym końcu natrafili na trzy wejścia i napis. Gdy Piotr skończył tłumaczyć co ów napis oznacza, Hektor pokręcił głową, spojrzał na hrabiego i z nutą stanowczości w głosie rzekł.
- Panie głupotą jest pchać się tam, gdzie nie ma nic innego niż śmierć. - nie widząc oznak skruchy dodał szybko - jeśli jednak tak chcesz czynić, jak ci serce każe, to przynajmniej poczekaj na posiłki. Można by wysłać jakiego chłystka, tfu nie, co ja mówię, jeszcze by taki uciekł. Muszę ja sam pojechać do naszego obozu, gdzie setki zacnego i mężnego rycerstwa czeka. Zbiorę grupę ochotników i wrócę tu z nimi, a jak Cie nie zastaniemy to podążymy za twoim śladem, by w końcowym efekcie silną i zwartą grupą stawić czoła złu.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 24-10-2008, 10:46   #248
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Wszystkie wydarzenia, przez które przeszli aby tutaj dotrzeć, może faktycznie, ktoś chciał ich sprawdzić? A może po prostu siły zła ... lub czegokolwiek innego, nie chciały ich dopuścić do ... nagrody. Angus wiedział z doświadczenie, że im więcej niebezpieczeństw, tym cel był cenniejszy.

Oceniając tylko po takim stwierdzeniu te mieli dotrzeć do naprawdę potężnych relikwii, tym samym do wiecznej sławy, majątku ... i może nawet tytułów. Oczy Szkota zaświeciły się na myśl o tym. Może faktycznie gdzieś niedaleko znajdowało się spełnienie jego marzeń? Nie zostało ich zbyt wiele, ale czy właśnie teraz opowieści o nich nie będą się rozchodzić szybciej? W końcu legendy musiały się gdzieś rodzić, rycerze o których wiele mówiono .. i to nie koniecznie tylko z pieśni bardów, ale prawdziwi ... tacy którzy wzbudzali wielki szacunek, musieli go gdzieś zdobyć. A jak mogli tego dokonać? Tylko mieczem i siłą ramienia.

Musiał jednak porzucić te rozmyślania. W końcu znaleźli się na rozdrożu i trzeba było zdecydować, którą drogą się udać. Chociaż sądząc po napisach nad nimi się znajdujących, żadna nie wydawał się idealna. "Szkoda, że nie ma drogi nazwanej przyjaźń".

Podjechał jednak do Reinfrida.
-Panie, nie będzie dobrego wyboru, nie ważne z której z tych dróg skorzystamy - powiedział na wstępie rycerz chcąc zwrócić na siebie uwagę
- Rozpacz i beznadzieja nie brzmią zachęcają ... natomiast jeśli chodzi o strach. Wszyscy jesteśmy tu rycerzami. Odwaga powinna być jedną z naszych cnót. Jeżeli mamy to udowodnić powinniśmy wjechać w tą drogę i podążyć nią do samego końca. Jestem przekonany, że łatwiej przyjdzie nam stawić czoła temu co nas na niej czeka, niż na tych trzech pozostałych -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 24-10-2008, 21:48   #249
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

Anatolijski krajobraz otaczał ich zewsząd. Strome zbocza wrastały wysoko, strzelając w niebo bezdrzewnymi szczytami. Wszędzie w powietrzu unosił się suchy, drobny pył, wpełzający w każdą szczelinę ich pancerzy. Ich kolczugi ze stalowoszarych stały się miedziane, koloru zakrzepłej krwi. Promienie palącego słońca nagrzewały stal szłomów, tarcz i kaftanów kolczych. Niewielka kawalkada jeźdźców wjechała na płaskowyż. Z rzadka porośnięta karłowatymi krzewami równina wydawała się Reinfridowi wyjątkowo wrogim i niegościnnym miejscem. Choć skąpana w słońcu, światło było dziwnie przydymione, a upał choć dotkliwy nie przeszkadzał ciarkom, które z niewiadomego powodu przebiegły hrabiemu w te i nazad po plecach.

Daleko przed sobą ujrzeli trzy małe wyjścia z płaskowyżu. Bramy, straszące czernią wnętrz. Kilka pacierzy później zeszli z koni i podeszli do nich. Nad każdą z nich pysznił się dziwnie cyzelowany napis w niewiadomym języku, który znany był tylko Piotrowi Pustelnikowi. A przynajmniej tak ów twierdził, co nie do końca przekonywało Reinfrida – urodzonego pragmatyka, dla którego fanatycy byli tylko najzwyklejszymi wariatami.

- Strach, rozpacz, beznadzieja… - powtórzył pod nosem za pustelnikiem. Wydawał się być zbyt zatopionym w myślach, by usłyszeć słowa Hektora, jednakże odrzekł:

- Pojedziesz panie po posiłki? Prawisz, byśmy czekali? A co jeśli kolejnej nocy przylezie inny koszmar i tym razem najzwyklej w świecie nas zeżre? Szlag z ciałęm, ale co z naszymi nieśmiertelnymi duszami? Li święty Piotr wpuści je tak nadgryzione do raju? Nie ma mowy, idziemy dalej. Czas nie działa na naszą korzyść. Nas czas zabija. Mości Angusie, faktycznie strach powinien pokonać każden rycerz, ale co ze strachem nadprzyrodzonym, którego boimy się, bowiem jeno ludźmi jesteśmy? Nie widzi mi się tez dobrym wyborem pójście szlakiem rozpaczy. Rozpacz odbiera siłę i najmężniejszym. Ale co z beznadzieją? Mo że to nasza droga? Beznadzieja tkwi w ludzkich duszach, a sądzę, że Pan nie opuści nas w potrzebie i natchnie nasze serca siłą, a wiara w Niego uchroni nas od utraty nadziei.

Przerwał na chwilę i głęboko odetchnął rozpalonym azjatyckim powietrzem:

- Przejdźmy bramę nazwaną Beznadzieja. Przynajmniej ja tak uważam.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 26-10-2008, 11:53   #250
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Beznadzieja, Panie. Jeśli wolno mi rzecz... beznadzieja to symbol niemocy, gnuśności i lenistwa. Wszak rycerzami jesteśmy, to Strach powinniśmy przełamywać, Rozpacz odpędzać... Beznadzieja nie jest dobrą drogą Hrabio. Nie dla tak wielkiego wojennika jak Ty. Chodźmy drogą Strachu... przed którym nas wiara święta uchroni i miecze nasze żelazne.

- Przed lenistwem i gnuśnością polec możemy... znużeni, zostawimy szczytny cel jaki sobie wyznaczyliśmy. Polegniemy tutaj... a piasek odrze nasze ciała i zostawi tylko kości. Chodźmy drogą Strachu... bo żaden z nas nie ma nic do stracenia... bo cóż mamy za wybór? Każdy z nas wiedział, że w Świętej Ziemi każdemu Śmierć może być pisana... Ale zrobisz jak zechcesz Hrabio... jako twój wasal, podążę ścieżką, przez Ciebie wybraną...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172