Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2008, 21:56   #371
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Zakręt tu, zakręt tam. Też im odstrzeliło tworzyć takie labirynty. No ale to nie moja sprawa, jestem tu po coś całkiem innego, jak łażenie i zwiedzanie Gildii - pomyślał Krdik, gdy tylko prowadzący ich młody adept magii, po raz kolejny postanowił skręcić.

Właśnie, "Prowadzący ich", jego i dwójkę nowych towarzyszy. Oboje byli ludźmi, kobieta i mężczyzna. Kapłan dawno nie podróżował
z przedstawicielami tej rasy. Kto to w ogóle był ostatni ? A tak, czarodziej.
Dziwne było, że będą podróżować tylko we trójkę, ale chyba Magowie wiedzą co robią, wynajmując ich. W końcu specjalnie na tę misję Ungart założył na zbroję swoją najlepszą, błękitną, szatę kapłana, która według niego, przesuwała na dalszy plan nawet jego wspaniałą, splecioną w dwa warkocze brodę. Krasnolud nie chciał więc, żeby ta misja okazała się jakąś zwykłą robótką. Chociaż nie, czarodzieje nie zawracali by sobie takimi pierdołami głowy. Ten Kamień Dusz musi być naprawdę sporo warty i to nie tylko w przeliczeniu na pieniądze. - rzucił w myślach.

Ci ludzie to naprawdę nie powinni niczemu nadawać nazw.- przemknęło mu przez myśl, gdy tylko weszli do wielkiego pomieszczenia. W końcu udało im się dotrzeć do Auli Mniejszej i Kapłan musiał przerwać swoje przemyślenia.
Jakiś mag siedział za biurkiem na środku komnaty. Krdik skrzywił się na jego widok. Wcale nie chodziło mu o profesję, przecież sam trochę zajmował się tą dziedziną, ale raczej o pychę jaką sobą prezentował. W ogóle Ungart nie przepadał za ludźmi parającymi się magią, według niego byli za bardzo aroganccy. Oczywiście nie mógł powiedzieć tego o wszystkich, ale niestety nie było wiele wyjątków, przynajmniej on ich bardzo mało spotkał. Chociaż może po tej misji zmieni zdanie. Kto wie. Czarodziej odprawił chłopaka, który ich tu przyprowadził, a sam zaczął przedstawiać całą sprawę.

Nazywał się Calanis Redcliff i był wyższym magiem oraz od teraz ich Głównym Przełożonym. Krasnolud nie miał nic przeciwko temu, chociaż wysokość rangi Czarodzieja nieco go zaskoczyła, ale przecież w końcu nie organizowano by tak dużej "rekrutacji", po to tylko, żeby przekazać wszystko w ręce jakiegoś młodzika. Ungart słuchał jednak dalej.

Oho, większość członków nie zdołała ujść z życiem - powtórzył w myślach Krdik, gdy tylko Calanis przeszedł do rzeczy. - Chyba nie będę się nudzić.
Konrad Whitestone, prawie martwy czarodziej, półelfka Venefica My'fern i czarny elf Nassair.
Niezła gromadka im została, a ten czarny elf, o stanowczo nie będę się nudzić.

- Ty, Hektorze - Redcliff zwrócił się do nowego towarzysza Ungarta. Czyli on będzie pewnie wiedział coś więcej na temat tego artefaktu. Trzeba będzie zaciągnąć u niego języka. W końcu muszę wiedzieć czego tak naprawdę szukam.

Teraz tylko portalem do Mergott, później do karczmy "Pod lunetą" -
w ogóle, karczma może być miłym akcentem - następnie będzie trzeba się zająć ciałem czarodzieja, no ale je tylko przekazujemy uczniom czarodzieja, a później dać list półelfce.
- Skwitował w myślach krasnolud, gdy przemowa została skończona, a następnie przyjął pismo czarodzieja i schował szybko do wewnętrznej kieszeni błękitnych szat. Nie mógł przecież ryzykować, że je zgubi.
- Za wszelką cenę chrońcie nowego przywódcę, gdyż bez niego nigdzie nie zajdziecie... - powiedział jeszcze Calanis Redcliff, a te słowa Krdik postanowił wziąć do siebie. W końcu zależało mu na powodzeniu misji.

Gdy czarodziej odsłonił portal, kapłana przeszły dreszcze. Bynajmniej nie z powodu strachu, w końcu magia nie była mu całkiem obca, ale raczej z podniecenia. Nie zawsze przecież ma się okazje w tak szybkim tempie przebyć tak wielkie odległości. Gdy Ungart przeszedł przez portal, znalazł się w dużym pomieszczeniu wypełnionym młodymi magami. Czuł się lekko oszołomiony, a w ustach miał nieprzyjemny smak, jednak adepci magii szybko wzięli się do pracy i po chwili czwórka z nich wyprowadziła Kapłana
i jego dwójkę nowych towarzyszy na ulicę Mergott. Krdik odruchowo chwycił za swój młot, na szczęście ten był na swoim miejscu, tak samo zresztą jak drewniana tarcza wisząca na jego plecach. Gdy tylko doszli do karczmy, krasnolud przejechał palcami po swojej łysej czaszce i zaczął się rozglądać po sali. Co prawda, nikt nie powiedział im jak osoby których szukają mają wyglądać, ale chyba rozpoznałby czarnego elfa, półelfkę
i bezwładne ciało czarodzieja. A tych nie zauważył.
- Chyba ich tu nie ma. Trzeba zapytać karczmarza czy tu byli. - Zwrócił się do dwójki towarzyszących mu ludzi - Ale ja raczej nie jestem zbyt mocny w wyciąganiu informacji, więc wolałbym, żebyście to wy się tym zajęli - tu uśmiechał się, a następnie podszedł do człowieka za ladą.
- Szefie, podaj mi piwo - gdy pienisty napój został przed nim postawiony, Ungart szybko go wypił i poprosił o następny kufel.
 
Van jest offline  
Stary 08-01-2008, 22:01   #372
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor wkroczył do monumentalnej sali. Wkraczał w nowe życie: przygody i trudu. Nie bał się, że nie podoła, bo był pewien, że życie jego już z góry ustalone ma się teraz tylko i wyłącznie spełnić. On był pionkiem, narzędziem, które miało sprowadzić łaskę Aion na świat. Zaprowadzono go przed oblicze potężnego maga, którego imię w wielu księgach sławiono. Hektor przyjrzał się uważnie swojemu „pracodawcy”, nie miał wątpliwości, co do tego, że stał przed kimś ważnym w historii ówczesnego świata. Magowie byli w większości neutralni, jeśli pytać o panujące religie, ale co do tego, że mieszali w polityce państw tego kontynentu, a tym bardziej w polityce wolnych miast nikt nie miał wątpliwości. Każdy władca szanować słowo Gildi Magów musiał w mniejszym czy większym stopniu. Natomiast wolne miasta typu Mergott były wręcz podległe słowu Gildii.
Na wiadomość o oryginałach map sprzed tysięcy lat nogi Hektora ugięły się, a on sam lekko się zachwiał. Myśl o takim skarbie, takiej wiedzy była czymś dla niego nie do ogarnięcia. Pierwszym jego celem wędrówki w zamyśle miała być biblioteka Nawatachan, gdzie pewnie przez tygodnie, czy też miesiące by szukał wzmianek o krysztale, ale teraz można było tego zaniechać. Wystarczyło pójść tam gdzie mapa wskazuje. Tak pogrążony w swych myślach nawet nie zauważył, gdy łysy krasnolud coś do niego zagadał. Jednak gdy niesamowity portal został przed nim odkryty, widok ten wywarł przed nim nie mniejsze wrażenie niż poprzednio usłyszane słowa o mapie i rozbudziły Hektora na nowo. Przeczytał kiedyś wzmiankę o tego rodzaju urządzeniach. Nie musiały być to wcale lustra, ale funkcje pełniły tą samą, przenosiły obiekt na drugą stronę portalu. Podobno jeden z byłych członków Rady Czarodziei starał się otworzyć portal do świata ciemności, wymiaru chaosu i zamętu, domu boga Beletha, jednego z uczestników napaści na Aion.

Jedna z wielu legend mówi o tym, że portal powstał i nie udało się go już zamknąć, więc go pogrzebano w jednej z jam Smoczej Góry. Portal działa i w druga stronę, toteż niewyobrażalne zło przekroczyło próg wymiaru i trafiło do naszego świata, by teraz zamieszkiwać owe góry. Jedni mówią, ze to bajka, inni, że to dopiero początek, przyczółek do napaści zła na ten świat.
Hektor przekroczył nieprzyjemną tafle i nim trafił na drugą stronę ujrzał jedną z swoich wizji, którą później zapisał tak: „Dwóch ludzi kłóciło się, słów nie szło zrozumieć, bo tak jakby wszystko było wytłumione. Oboje byli najwyraźniej magami, bo jednemu i drugiemu iskry i przeróżnej barwy smugi światła oplatały dłonie. Już nie tylko słowa i gestykulacja, ale i potężna magia wkroczyła między waśń tych dwóch ludzi. Jeden z nich uderzył czymś jaskrawym, potężnym, gdyż ten drugi mimo chęci zaparowania ciosu, został odrzucony z potężną siłą i wleciał prosto na kotarę zasłaniającą lustro, wraz z nią zniknął za taflą.” Hektor znał twarz poszkodowanego, bynajmniej z widzenia, bo ilekroć bywał w pobliżu Wielkiego Dębu, obiektu miejscowego kultu, tylekroć ukazywała mu się krótka, mało wyrazista wizja, w której zawsze główną postacią był ów człowiek.

Po drugiej stornie czekali na nich już ludzie gildii. Zostali zaprowadzeni wprost do gospody „Pod Lunetą”, którą Hektor znał, bo tu bywał co jakiś czas na posiłku. Tym razem jednak nie zasiadł do stołu.
- Chyba ich tu nie ma. Trzeba zapytać karczmarza czy tu byli. - Ungart zagadała do pozostałych - Ale ja raczej nie jestem zbyt mocny w wyciąganiu informacji, więc wolałbym, żebyście to wy się tym zajęli - tu uśmiechał się, a następnie podszedł do człowieka za ladą. - Szefie, podaj mi piwo.
Hektor zdążył już pożegnać się dnia poprzedniego z gospodarzem, toteż teraz udał się po schodach na wyższe piętro, gdzie spodziewał się zastać szukanych ludzi, którzy jako wędrowcy pewnie wynajęli tu pokoje. Na schodach był jednak zator. Po korytarzu u góry szła jakaś rudowłosa elfka, a do góry dziewczyna z gorącą wodą. Hektor przyjrzał się napotkanym postacią, dziewuchę znał, elfki nie. Instynkt mówił mu, że to do niej zmierzają. Gdy elfka przeszła dalej, przepuszczając tym dziewuchę, Hektor podszedł do niej.
- Venefica My'fern jak mniemam ? - Hektor ukłonił grzecznościowo głowę - na dole czeka na Ciebie w błękitnej szacie krasnolud, ma list od gildii.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 12-01-2008 o 20:48.
sante jest offline  
Stary 09-01-2008, 21:22   #373
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
„Ale sztywniaki... I krasnolud i ten mroczny typ. Tacy to zawsze chłepcą tylko piwo w kącie i nie dają napiwków...”

Serafin
bez zbędnego skrępowania łypała wzrokiem to na jednego, to na drugiego towarzysza podróży. Nie wyglądali specjalnie. Mniemać jednak należało, że skoro czarodzieje nie zatrudnili zbyt wielu najemników, to prawdopodobnie poszli w jakość... zresztą świadczyła o tym chociażby jej własna obecność.

Długonoga piekność, która zdążyła już poznać swoją moc oraz tego, który w niej drzemał (nawet czasami się z nim przekomarzała, ale anioł od razu się obrażał. Miał zerowe poczucie humoru!), tylko przyspieszyła kroku. Jej białe włosy powiewały, a pokrywający połowę ciała tatuaż lśnił w blasku magicznej lampy. O dziwo jednak, nikt na to nie baczył, gdy kroczyli ciemnymi korytarzami. Tylko przy bramie Młodszy Mag zmierzył ją karcącym wzrokiem. Chyba uznał, że biała tunika, sięgająca ledwo kolana nie jest najlepszym strojem na wyprawę... Cóż, mylił się.

Gdy wreszcie, dotarli do właściwej sali, nastąpiło to, czego Serafin nie lubiła najbardziej: patetyczna gadka. Siłą woli starała się zapanować nad ziewaniem, usilnie próbując skupić uwagę na elementach wystroju sali. Niestety, ten czarodziej - Calanis Redcliff – również był ponurakiem. Jeden tylko aspekt jego przemowy zainteresował jednak białowłosą i pobudził myślenie.

„Półelfka... takie cizie bywają niebezpiecznie ładne i nadto zarozumiałe” – pomyślała, jakby jej ta „zasada” nie dotyczyła – „Nic, utrzemy nosa pannie, jak go będzie za wysoko nosić, prawda Rasielku?”

Osoba elfki zajęła Serafin na tyle mocno, że kiedy skończyła swe rozważania, akurat przypadła jej kolej przekroczenia portalu i co gorsza, była ostatnia! Jej towarzysze nawet nie raczyli przepuścić „damy”.

„Buraki, już ja im wpoję zasady zachowania...”

- Panno Serafin, boi się pani? – zapytał mężczyzna przy portalu, po czym zamilkł, gdy rozjarzone, żółte oczy spojrzały nań.

- Tylko trochę. - odpowiedziała odruchwo, po czym zreflektowała chłodno - Szykuj kiesę ze złotem i nie licz, że zabłądzę, by ją odebrać.

Wolnym, majestatycznym krokiem Serafin przekroczyła portal, by... znaleźć się znów na bruku. Postanowiła jednak ten fakt, podobnie jak kolejne wydarzenia, pozostawić bez komentarza. Obrzuciła jedynie towarzyszy wyprawy obojetnym wzrokiem i ruszyła wraz z nimi na miejsce spotkania z resztą drużyny.

„Jak im zależy, niech sami się starają o moje względy!”

Niestety, nie zależało im. Z każdym krokiem, nastrój białowłosej był coraz podlejszy, aż... przekroczyła próg gospody „Pod Lunetą”. Zawsze lubiła takie miejsca pełne gwaru i życia. Mimowolnie uśmiechnęła się, słysząc rechoty i pogwizdywania mężczyzn w kącie na jej widok. Posławszy im powłóczyste spojrzenie, ruszyła jednak za krasnoludem i człowiekiem. Grunt to pieniądze... tzn. misja!

- Chyba ich tu nie ma. Trzeba zapytać karczmarza czy tu byli. – odezwał się doń Krdik Ungart - Ale ja raczej nie jestem zbyt mocny w wyciąganiu informacji, więc wolałbym, żebyście to wy się tym zajęli.

Serafin już poprawiła włosy, by wziąć się za wyciąganie informacji od gospodarza, jednakże uprzedził ją towarzyszący im mężczyzna - Hektor, kierując się od razu na piętro. Wobec tego kobieta wzruszyła ramionami i przysiadła się do krasnoluda.

- Chyba trzeba się poznać, spędzimy razem sporo czasu – uśmiechnęła się do niego zmysłowo, a jej oczy mówiły:

„No dalej, postaw mi coś do picia, jestem tego warta.”
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 10-01-2008, 15:19   #374
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Mag poczuł kilka dreszczy przebiegających po jego karku.-„Oho jacyś goście” – spojrzał w kierunku, z którego przybyła przyszła trójka nieznajomych.

Na słowa Johanna starzec machnął chaotycznie ręką w powietrzu jakby chciał odpędzić swoje myśli. „Cały plan szlak trafił cholera” – Nic, zostawiam Cię samego ze swoimi problemami, może gorąca kąpiel otrzeźwi Ci umysł. Ja idę skosztować tutejszych lekarstw na mój męczący kaszel...- Teatralnie zakaszlał i zostawił towarzysza samego.

- Tylko ciekawie jak mocne mają tutaj trunki znaczy się lekarstwa hmm- Do uszu Johanna doleciało jeszcze jedno zdanie czarodzieja, który czasami zdawał się prowadzić dialog z samym sobą.


Wyszemir musiał coś wykombinować był już tak blisko znalezienia przeklętego kamienia, ale najpierw musiał zdecydowanie….napić się czegoś mocniejszego. Po drodze na parter zobaczył jak Venefice zaczepił jakiś człowiek, już chciał przysłuchać się rozmowie, lecz jego pragnienie było tym razem silniejsze niż chytra natura staruszka.

W głównej sali karczmy stan gości niewiele się zmienił. – Co by tu zamówić…osz przeklęte pieniądze. – czarodziej z przykrością uświadomił sobie, że jego majątek nie wynosił wiele, a w zasadzie to bardzo niewiele. To, co mu zostało nie wystarczy nawet by dostać potrzebne zioła. Zamawianie wszystkiego na koszt Nassaira było niezłym pomysłem, ale wysoki milczek mógłby się obrazić prawdopodobnie a mag nie zamierzał jeszcze nadwerężać jego gościnności.

Czarodziej rozglądnął się po sali a jego wzrok zatrzymał się na kobiecie o włosach białych niczym płatki śniegu i niespotykanej urodzie ściągającej tym samym uwagę połowy gości a druga połowa nieźle się z tym kryła. Siedziała z jakimś kurduplem żłopiącym kolejne piwo. –„ He he zdecydowanie ta piękna pani warta jest tego żeby... ją oskubać”


Wolnym krokiem podszedł do dwójki nieznajomych uśmiechając się od ucha do ucha pokazując przy tym wszystkie swoje ubytki – uśmiech zarezerwowany na specjalne okazje.
Z przykrością stwierdził, że niska postać to niestety nie karzełek jak sądził tylko krasnolud a czarodziej lubił ich tak bardzo jak bogacz myśli o pustej sakiewce.

-Ekhm witam Ciebie o piękna pani jak i twego towarzysza hojnego krasnoluda. – ukłonił się przed kobietą do samego pasa, po czym bezczelnie nie zważając na żadne maniery dosiadł się do stolika. – Nazywam się Albert Drakar miejscowy malarz i myśliciel, który został oślepiony twą urodą Pani i ze zdziwieniem dopuszczam do siebie myśl, że takie istoty chodzą jeszcze po naszym marnym padole. – jego wzrok przez moment wyostrzył się i spojrzał głęboko w oczy Serafiny jakby studiując jej myśli. Sekundę później znów podjął przemowę wymawiając każde kolejne słowo z coraz to większym podnieceniem w głosie, nie zapominając przy tym o gestykulacji, która stała się prawie niebezpieczna dla otoczenia.

Byłbym skończonym głupcem gdybym przepuścił swoją życiową okazję gdyż czuje, że to przeznaczenie nas ze sobą złączyło. Zostań proszę moją muzą żebym mógł uwiecznić twe piękno na płótnie. – Pstryknął pacami na karczmarza, który momentalnie postawił trzy kufle na stole.

Wyszemir uniósł kufel i uśmiechając się wzniósł toast. – Za nieziemskiej urody damę i niezwykle hojnego krasnoluda, który gości nas w tej karczmie. – O ile niemy elf dogoniłby staruszka bez problemu tak tej piwosz będzie miał z tym spore problemu. Na tą myśl o mało nie parsknął śmiechem, ale zamiast tego pił łapczywie w końcu nie wiadomo, kiedy skończy się chwilowa dobroć zaskoczonego krasnoluda.
 
mataichi jest offline  
Stary 11-01-2008, 18:34   #375
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

-
A tego gdzie powiało ? - zapytał sam siebie krasnolud, patrząc jak nowy towarzysz udaje się na piętro.

Nowa znajoma, ludzka kobieta o zdumiewająco białych włosach, przysiadła się do Krdika i robiąc dziwne oczy, uśmiechnęła się do niego i powiedziała:
- Chyba trzeba się poznać, spędzimy razem sporo czasu - w ogóle kapłan zastanawiał się, na co będzie ona przydatna podczas misji, przecież raczej na pewno będą z kimś walczyli, a nie uważał żeby białowłosa mogła kogoś powalić, no chyba że urodą. Ungart sto razy bardziej wolał żeby towarzyszyła im jakaś krasnoludzica, o tak, te to potrafiły walczyć co Krdik widział już nie raz, taka na pewno byłaby pomocna. Oj na pewno - mimowolnie się uśmiechnął. Sam przeżył sporo "bliższych" spotkań z przedstawicielkami jego rasy, więc wiedział co mówi.

- No cóź, to w takim razie nazywam się Krdik Ungart i jestem marnym reprezentantem, jakich wielu, na tym nieszczęsnym świecie Wielkiego Boga Moridusa-stwórce. - Krasnolud jeszcze szerzej się uśmiechnął, jednak spostrzegłszy, że jego kufel jest pusty, poprosił karczmarza o kolejny, ale już pełny. Gdy został mu dostarczony, natychmiast wziął się do "pracy" i po kilku chwilach została już mniej więcej jedna czwarta początkowej zawartości. I wtedy spojrzał na siedzącą z nim kobietę, następnie na swój kufel, a później jeszcze raz na białowłosą. Mając wyraźnie nieszczęśliwą minę, podał jej piwo ze słowami:
- Może chcesz się napić ?

Gdy do stolika podszedł jakiś staruch, najwyraźniej zainteresowany kobietą, a nie krasnoludem, Krdik tylko przelotnie na niego zerknął, a nie chcąc za bardzo nadwyrężać swojej sakiewki, nie zamawiał już kolejnego piwa, tylko patrzył w miejsce gdzie zniknął nowo poznany mężczyzna i myślał nad tym, co może go czekać podczas poszukiwania Klejnotu. A staruch, który przedstawił się jako Albert Draka - malarz. Bezczelnie się do nich przysiadł. Oczywiście Krdikowi nie robiło to większej różnicy, w końcu i tak już zaczynało mu się nudzić. Postanowił więc posłuchać, co tamten mówi.

Byłbym skończonym głupcem gdybym przepuścił swoją życiową okazję gdyż czuje, że to przeznaczenie nas ze sobą złączyło. Zostań proszę moją muzą żebym mógł uwiecznić twe piękno na płótnie. - tu malarz pstryknął palcami, a wtedy karczmarz postawił przed nimi trzy pełne kufle. Początkowo Ungart się ucieszył, w końcu miło jest zawalczyć z pragnieniem, ale kiedy Albert Draka wzniósł toast, mówiąc o krasnoludzie "hojny", a następnie wspomniał, iż to właśnie Krdik gości ich w gospodzie, kapłan zrozumiał, że będzie musiał zapłacić za to zamówienie. A to mu się nie spodobało, bardzo nie spodobało. Ale, że miał dobre serce, nie chciał od razu wszczynać awantury.

Ungart uśmiechnął się więc ciepło do malarza, który najwidoczniej przyczepił się do kufla.
- To może jeszcze się czegoś napijemy ? - zapytał najuprzejmiejszym tonem na jaki było go stać. Nie czekając na odpowiedź, spojrzał na białowłosą, a następnie poprosił właściciela gospody o dwa piwa i "napój jąder, najlepiej wieprza"
- Jest już pan Albercie stary, więc lepiej nie przesadzaj z alkoholem, ale napijesz się specjalnego trunku, który ci zamówiłem.Słyszałem, że to dobrze robi na te sprawy - powiedział niby-szeptem do Alberta Draka i wypił natychmiast jedno ze stojących przed nim piw. Postanowił, że tym razem rzuci kuflem w starucha, gdy tylko ten kolejny raz będzie próbował coś zamawiać na jego koszt.
 
Van jest offline  
Stary 12-01-2008, 12:09   #376
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Pukiel białych włosów przysłonił na chwilę jedno oko, by po chwili zostać odgarniętym, przez pełen powabu, acz zniecierpliwiony ruch dłoni.

Serafin przyglądała się starcowi i zanim się jeszcze odezwała, wyraz jej warg wskazywał na niezadowolenie. To było dziwne, zwykle wszak takie pięknotki do końca starały się być milutkimi, licząc na to, że jeśli delikwent okaże się zbyt nachalny, znajdzie się jakiś podpity marynarz, który na te 5 min. lania poczuje się rycerzem.

Nie, tak nie było w przypadku Serafin. Coś miała już powiedzieć zaraz po tym, gdy starzec dosiadł się do niej i krasnoluda, lecz ugryzła się w język, przypatrując jak ów Albert Drakar przechyla kufel i jednocześnie łypie czujnie w stronę „szczodrego” Kordika, a jego palce nawet nie zadrżały, pewnie chwytając naczynie...
Taka obserwacja „obserwacji” wywołała na ustach kobiety uśmiech, który starzec mógł odczytać jako przyzwolenie.

- Jest to jak najbardziej możliwe. – rzekła Serafin, pochylając się konspiracyjnie, a dwie jędrne piersi ukazały się niemal całkiem w jej głębokim dekolcie, ściągając wzrok „Alberta”. – Ty mój panie będziesz genialnym artystą, a ja twoją muzą, która chętnie uraczy cię natchnieniem rozchylając ud... Tak, jest to możliwe, lecz po co udawać? Masz ręce złodzieja, a nie malarza panie Drakar, ja zaś swymi udami prędzej skręcę ci kark, niz dopuszcze do łona.

Złote oczy błysnęły dziwnym blaskiem, a figlarny uśmiech na ustach kobiety tylko budził niepokój.

- Oboje pochodzimy z ulicy mości Albercie i gramy różne role, by przezyć i ukryć to, kim jesteśmy naprawdę. I zwykle nam się to udaje... dopóki nie trafimy na kogoś podobnego sobie, prawda?Serafin puściła zalotne oczko do starca, po czym się odsunęła – Myślę zatem, że winniśmy się teraz rozstać w pokoju i udać, ze nic się nie stało... Oczywiście po tym, jak waść - jakkolwiek nie brzmi twe prawdziwe imię - ureguluje rachunek.

Dając czas swemu rozmówcy, by oswoił się z tą nadzwyczaj otwartą przemową, białowłosa zwróciła się do Pogromcy Ogrów.

- Może powinniśmy sprawdzić, co z tamtym?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-01-2008, 17:11   #377
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Zdecydowanie jego przyszywani towarzysze nie zapałali do starca miłością, mało tego zdawali się być nieco oschli, ale jak wiadomo początki znajomości bywają najtrudniejsze.

„Jest już pan Albercie stary, więc lepiej nie przesadzaj z alkoholem, ale napijesz się specjalnego trunku, który ci zamówiłem.Słyszałem, że to dobrze robi na te sprawy”

- Synku, kiedy dożyjesz mego wieku gorzej wyglądać będziesz, więc nie troszcz się o moje zdrowie, ale sam zastanów się czy Tobie takie specjały nie są potrzebne.- Czarodziej zaczął pocierać energicznie brodę jakby zastanawiał się nad jakimś życiowym problemem- Bo czy to fałszywe plotki do mnie doszły, jakoby z populacją krasnoludów było coraz gorzej i mało bachorów na świat przychodziło? Ja tam się wam nawet nie dziwie, wszak iść po kilku kuflach piwa z brodatą panią do łóżka to raz niehigieniczne i wiele kłaczków można się nałykać a dwa, rano nie wiadomo czy to oby była na pewno kobieta. – Na koniec ze współczuciem poklepał krasnoluda po plecach. Miał nadzieje, że jednak nie przesadził- „ Ale jak wiadomo szczera przyjaźń jest silniejsza od kilku małych pstryczków w nos”. – pomyślał z rozbawieniem, ale z uwagą postanowił obserwować reakcje krasnoluda.


Nie jego słowa jednak go zaintrygowały, ta niewinnie wyglądająca anielica miała bardziej przenikliwy wzrok niż przypuszczał i od razu wyczuła, że jest zwyczajnym pozerem a jej wyzywające zachowanie nie pozostało bez reakcji Wyszemira, który mimowolnie skierował swój wzrok na dekolt nieznajomej.

-Hehehe – zaśmiał się głośno po niemiłych słowach Białowłosej, ale atak suchego kaszlu szybko go uspokoił. – Ależ przecież nic się nie stało, odkąd to zwykła rozmowa jest przestępstwem? Poza tym o ile ciekawiej w taki sposób można razem spędzić te parę chwil przy jednym stoliku niż osobno gapić się na ściany baru. ¬Ale masz rację nie jestem malarzem, choć wiele lat temu, kiedy nie było cię jeszcze młoda damo na świecie i tego fachu spróbowałem i nie chwaląc się byłem w tym całkiem niezły. - po raz kolejny zlustrował wzrokiem rozmówczynie i końcówką języka nawilżył spękane wargi. „Tak, śmierć między udami tej ślicznotki byłaby do zaakceptowania”


- Nie mniej jednak nie będę nalegał żebyście akceptowali dłużej towarzystwo tak starego piernika jak ja, ale coś mi podpowiada, że nasze drogi przetną się szybciej niż wam się wydaję. – Mrugnął jeszcze do kobiety i wstał od stolika. Nie oglądając się za siebie rzucił jeszcze krótko i pomachał ręką na pożegnanie – a co do rachunków to nie bądźmy materialistami.

Po czym Wyszemir wolnym krokiem skierował się w stronę schodów tak jakby chciał żeby nowo poznaną dwójka jednak go zaczepiła…albo był głupim albo bardzo znudzonym życiem człowiekiem…
 
mataichi jest offline  
Stary 13-01-2008, 15:00   #378
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Nassair siedział w koncie na prostym karle. Nogi miał wyciągnięte wzdłuż ściany, w stronę łóżka, a ręce trzymał na pasie, blisko broni. Nie odzywał się i nie poruszał, wyglądał na całkowicie spokojnego, patrzał na to co robi jego towarzyszka. Przyglądał się, na stawianym przez Nią na stole koło niego, przedmiotom wyciągniętym z szat Konrada.
Z początku Nassair rzeczywiście był spokojny, ale po chwili poczuł to. Ledwo wyczuwalne pod czaszka i skórą mrowienie. Było jak brzęczenie muchy, które słychać cicho, ale samego insekta nigdzie nie widać.
Nadal pozostawał spokojny, choć zdziwił się bardzo. Tego rodzaju "uczucie" nie nawiedzało go juz od bardzo dawna, wieki juz nie czuł takiej obecności. Mimo że ledwo wyczuwalna, wywarła wpływ na Nassaira. Jego własne "drugie Ja" stało się dla niego wyczuwalne. Na razie jeszcze spało, ale normalnie wyczuwalne nie było, jakby zapadało się w niebyt.
Zamyślił się, zganił sam siebie w myślach, wpływ wywarty na nim był większy niż się spodziewał.
Rudowłosa Venefica coś do niego powiedziała, a nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, ruszyła do drzwi pokoju i wyszła. Usłyszał jeszcze:
- Venefica My'fern jak mniemam ? Na dole czeka na Ciebie w błękitnej szacie krasnolud, ma list od gildii.
Zastanawiał się przez chwilę, po czym wpakował wszystko ze stołu do małej przewieszonej przy pasie torby i kilku ukrytych w ubraniu kieszeni. Zakrył i przewiązał ponownie ciało Konrada na prowizorycznych noszach. Położył je na jednym z łóżek w pokoju.
Usiadł znów przy stole i zaczął przeliczać gotówkę która mu jeszcze została. Dziwne mrowienie pod skórą nie opuszczało go ani na moment...
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.
Nassair jest offline  
Stary 15-01-2008, 22:15   #379
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Czworo młodych magów z kamiennymi minami przyjęła poczynania trójki poszukiwaczy Kamienia Dusz. Pominęli milczeniem zarówno zniknięcie Hektora w górnej części karczmy jak i to, że pozostała dwójka rozsiadła się przy barze, racząc się piwem. Usiedli przy najbliższym wolnym stole i spokojnie czekali, obserwowali, konotowali. Ot, tacy już są ci magowie. Nigdy nie wiesz co czai się pod ich czaszkami.

Rudowłosa dziewczyna o spiczastych uszach, ale jednocześnie mocnej budowy i średniego wzrostu, zarówno tak podobna do elfiej rasy jak i zupełnie od niej różna - niewątpliwie półkrwi elfka - przystanęła zdziwiona i lekko przestraszona tym, że ktoś zna jej prawdziwe imię. Przez chwilę badała tajemniczego mężczyznę, próbując przewiercić go soczyście zielonymi oczami. Uśmiechnęła się leciutko, ledwie kącikami ust i skłoniła głową. Poleciła Mishce aby zostawiła balię w jej pokoju i napełniła ją wodą i zamknęła szczelnie drzwi i okna, by wrzątek zbyt szybko nie wystygł. Na samą myśl o kąpieli po okropnych wydarzeniach ostatnich tygodni ogarniała ją ogromna tęsknota. Mimo to postanowiła odłożyć tę chwilę na później i zbadać najpierw tę sprawę. Ruszyła schodami w dół, wdzięczna jednocześnie losowi za to, że w przeciwnym kierunku zmierzał właśnie Wyszemir. Kątem oka uchwyciła przy barze siedzącego krasnoluda w błękitnej szacie. Nieco dalej rozpoznała znajome szaty magów. Wydawało się, że nie ma tu mowy o zasadzce lub jakimś podstępie. Nie chciała jednak ryzykować.

- Wyszemirze - powiedziała do zielarza gdy tylko zbliżyła się do niego - Proszę powiadom Nassaira, że przy barze czekają nas wysłannicy Gildii, niech jak najszybciej tu przyjdzie. Ty i Johann naturalnie możecie do nas dołączyć.

Powiedziała to na tyle głośno i wyraźnie, żeby idący za nią tajemniczy mężczyzna mógł to usłyszeć. Musi wiedzieć, że nie jest tu sama i za chwilę będą z nią jej towarzysze. W razie kłopotów mogło to wiele wyjaśnić. Dopiero po tym podeszła do krasnoluda siedzącego w towarzystwie pięknej, acz dziwnej kobiety, prowadzona przez czujne i ciekawskie spojrzenie Yurgi. Barman widząc, że pojawienie się najpierw poszukiwaczy przygód, a później tej dziwnej grupy w większości złożonej z magów, przeczuwał albo spory zarobek, albo spore kłopoty. Doświadczenie podpowiadało mu, że prędzej to drugie, toteż mruknął jeszcze:

- Pamiętajcie, że to jest porządna, kupiecka karczma, w której porządni kupcy mogą ubić porządne interesy. Jeśliście przyszli tutaj w porządnych celach, to mogę polać jeszcze piwa, Tobie, panie krasnoludzie i Twoim wszystkim towarzyszom. O suchej gębie szkoda siedzieć. Ale jeśli nie... - zawiesił głos i zaczął bardzo energicznie przecierać swoje kufle, łypiąc czujnym okiem wokoło.

Półelfka podeszła do lady, skinęła przyjacielsko głową w stronę magów, a do siedzącej dwójki powiedziała:

- Nazywam się Venefica My'fern. Ten człowiek - wskazała na Hektora - powiedział mi, że masz dla mnie jakąś wiadomość, panie. Czekam więc na jakieś wyjaśnienia.
 
Milly jest offline  
Stary 16-01-2008, 21:42   #380
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Niestety ani krasnolud ani piękna nieznajoma nie zamierzali kontynuować dopiero, co rozpoczętej znajomości. – Ech a tak się cudowny dzień zapowiadał, nudziarze. – burknął pod nosem i w tym momencie minął się z Veneficą na schodach. –„ Ta młoda dama jest coraz bardziej intrygująca, z ciekawością poznałbym jej historie może kiedyś będę miał tą sposobność.”

-Tak oczywiście powiadomię naszego gadułę i Johanna – mrugnął zawadiacko do półelfki i już żwawszym krokiem ruszył do pokoju gdzie spodziewał się zastać elfa. Zapukał na tyle głośno, iż musiały to usłyszeć osoby przebywające w kilku najbliższych pokojach, a wiedząc, że nie doczeka się żadnej odpowiedzi wszedł nie zwlekając. W środku na szczęście zastał wojownika, przez kilka sekund starzec i Nassair przypatrywali się sobie nawzajem i dopiero pytające spojrzenie towarzysza zadziałało na starca jak impuls do rozpoczęcia rozmowy.

-Przepraszam, że przerywam Twoje rozważania, ale nasza droga Venefica poprosiła mnie żebym Ci przekazał wiadomość, że czekają na was wysłannicy jakiejś gildii na dole. – przez moment nastała minuta niemiłej ciszy i nieco zmieszany starzec wskazał kciukiem korytarz i wychodząc rzucił. – Nie jesteś za bardzo rozmownym typem, wy młodzi to już naprawdę nie macie resztek kultury, żeby ani słowem się nie odezwać do starszego! ech…

Z lekko skrzywioną miną wszedł do kolejnego pomieszczenia.- „Coś dzisiaj nikt nie ma większej ochoty na zamienienie, choć paru słów z drugim człowiekiem, co za totalny upadek kultury”.- Nie mając humoru jedynie uchylił drzwi i zawołał do Johanna chrapliwym głosem.

- Johanie z Veneficą mają się spotkać ludzie z jakiejś gildii a nasza przyjaciółka powiedziała, że chętnie by nas widziała na tym spotkaniu. Nie wiem, o co chodzi, ale nie zamierzam go ominąć i Tobie również to nie zaszkodzi, w końcu najlepszym lekarstwem na własne zmartwienia jest posłuchanie opowieści o cudzych.

Nie czekając na najemnika zamknął za sobą drzwi i zszedł ponownie po schodach rozglądając się w poszukiwaniu rudej półelfki. Gdy dostrzegł ludzi, z którymi rozmawiała od razu paskudny uśmieszek wypełzł mu na usta.

-Ho ho ho, jaki ten świat mały. – Zawołał do zebranej gromadki. – Jak nic przeznaczenie musiało w tym spotkaniu mieszać swoje lepkie palce. Venefico zadziwię Cię, ale już znam przynajmniej część naszych nowych znajomych, można by rzec, że ucięliśmy sobie małą pogawędkę.– Tym razem zwrócił się do Hektora i wyciągnął do niego swoją pomarszczoną prawą dłoń – Nazywam się Wyszemir i jestem skromnym zielarzem.

Gdy czarodziej zobaczył czwórkę magów jego mina wyraźnie zrzedła. – Tylko nie mówcie, że jesteście z nimi, o nie?– Powiedział z wyraźną niechęcią w głosie i wskazał bezczelnie ręką na magów. Jedna z rzeczy, których Wyszemir nie lubił najbardziej w życiu zaraz po kaszy ze skwarkami serwowanej u Starej Belly daleko stąd, były właśnie wszelkie stowarzyszenia magiczne.
 
mataichi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172