|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-04-2007, 19:06 | #21 |
Reputacja: 1 | Julia Lisiecka "Wiem co robię" powtórzyła w myślach. Gdyby to była prawda... Dopiero teraz uświadomiła sobie jak mało interesował ją otaczający świat. Nie wiedziała czym zajmował się jej mąż. I co gorsze nie wiedziała czy to co robił było dobre. Zanim stąd wyjedzie musi chociaż przejrzeć lokalną prasę. Obejrzeć telewizję. Może usłyszy jakieś nazwisko, które widziała w notatkach męża. A notatki schowa... tam skąd je wzięła. Tylko kluczyk zabierze. Wróciła ze spaceru chyba zbyt szybko, bowiem w drzwiach minęła zdumioną Zofię, która najwyraźniej czekała na jej powrót, choć zdecydowanie nie spodziewała się jej tak szybko. Gdy Julia poprosiła o dostarczenie gazet z ostatniego miesiąca zdumienie Zofii było tak wielkie, że przez dłuższą chwilę stała w całkowitym bezruchu zanim poszła spełnić polecenie. W międzyczasie Julia rozebrała się i usiadła w salonie, w którym stał też telewizor. Włączyła go i zaczęła szukać jakichkolwiek bieżących wiadomości.
__________________ "Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć". Mark Twain |
01-04-2007, 20:42 | #22 |
Reputacja: 1 | Kraków, 11 czerwca 2007, ok. 10.45 Julia Lisiecka Już 30 minut później zastanawiaÅ‚a siÄ™, czy cokolwiek sensownego znajdzie w przykurzonym nieco stosie gazet. W telewizji zresztÄ… też. O tej godzinie leciaÅ‚a powtórka z niedzielnej mszy w katedrze, a wiadomoÅ›ci, to znaczy WieÅ›ci Katolika, miaÅ‚y być dopiero o 12.00. Zazwyczaj i tak oglÄ…daÅ‚a „WierzÄ™”, kanaÅ‚ na którym puszczali seriale i teleturnieje (Parafianin czy Wymodlone proÅ›by). Raz jeszcze spojrzaÅ‚a na dzienniki prasowe: „BÅ‚ogosÅ‚awiona Rzeczpospolita”, „ÅšwiÄ™ty DzieÅ„”, „Przedmurze” czy „Wiara Nadzieja MiÅ‚ość”. Sama nie wiedziaÅ‚a czy Ryszard czytaÅ‚ to z zamiÅ‚owania, czy dlatego, że mężczyzna o jego pozycji powinien czytać te pisma z obowiÄ…zku? OtworzyÅ‚a pierwsze z brzegu: Liga Ekologiczna „Pro Atomica” za zgodÄ… Naczelnika i Prymasa rozpoczęła prace nad otwarciem kolejnej atomowej elektrowni. ByÅ‚aby to kolejna, po elektrowni żarnowieckiej, instalacja dostarczajÄ…ca energii naszemu paÅ„stwu. Jak wiadomo, energia atomowa jest czysta i wÅ‚aÅ›ciwa, bliska niebiaÅ„skiej czystoÅ›ci, w odróżnieniu od elektrowni wÄ™glowych. Å»artobliwie rzec można, iż czarny dym sugeruje proweniencjÄ™ przeciwnÄ… niźli Boska. OczywiÅ›cie ktoÅ› nikÅ‚ej wiary mógÅ‚by powiedzieć, że Opad to dziecko atomistyki, ale jak mówiÅ‚ Prymas kara to byÅ‚a dla bezbożnego Imperium ZÅ‚a, dla szataÅ„skich sowietów… No tak, o Opadzie mówili wciąż, mimo iż od katastrofy w Czarnobylu upÅ‚ynęło ponad dwadzieÅ›cia lat. Ale czy to dziwne, tylu martwych, chorych… A potem ta straszna wojna… OtrzÄ…snęła siÄ™ ze zÅ‚ych myÅ›li i rzuciÅ‚a okiem na inny artykuÅ‚: Zatrzymano kolejny transport zakazanych Å›rodków farmakologicznych, których celem jest uniemożliwienie poczÄ™cia dziecka w kobiecie. Przez poÅ‚udniowÄ… granicÄ™ agenci sowieccy próbowali wwieść ogromny Å‚adunek farmaceutyków, by sabotować program prorodzinny RzÄ…du BÅ‚ogosÅ‚awionej Rzeczypospolitej. Winni oczekujÄ… na egzekucjÄ™ w krakowskim wiÄ™zieniu Diakonatu… Sowieci nie ustajÄ… w wysiÅ‚kach, granica nie tylko jest scenÄ… przemytu na wielkÄ… skalÄ™, ale i walk: Lotne oddziaÅ‚y specjalne Lubelskiej Brygady Pogranicznej „Ojczyzna” rozbiÅ‚y dziÅ› kolejnÄ… grupÄ™ prosowieckich sabotażystów, którzy próbowali skazić ujÄ™cia wody w okolicach Hrubieszowa. W zażartych walkach zlikwidowano 25ciu agentów sowieckich… Co dalej?: Do Domu Reedukacyjnego Milicji Bożej w Krakowie skierowano dziÅ› ponad stu obywateli, którzy nadużyli zaufania BÅ‚ogosÅ‚awionej Rzeczypospolitej. W ciÄ…gu najbliższego roku bÄ™dÄ… mogli odpokutować swoje grzechy. To raczej niczego nie wnosi, chyba że Ryszard miaÅ‚ z tym coÅ› wspólnego. MÅ‚odzież z Narodowo-Katolickiej Sztafety zÅ‚apaÅ‚a dziÅ› kolejnego heretyka, który próbowaÅ‚ zerwać plakat z Prymasem. Jak siÄ™ okazaÅ‚o byÅ‚ to bezbożny anarchista z organizacji SABO, niechybnie popieranej przez sowietów. Dla takiego nie ma miejsca nawet w obozie Eliasz. Dla takiego tylko ostateczna kara i pokuta! O! Jest coÅ› o armii! Nasza armia otrzymaÅ‚a kolejnÄ… broÅ„, która pozwoli nam zachować przewagÄ™ nad sowietami. ÅšmigÅ‚owiec szturmowy „ArchanioÅ‚” wyposażony w pociski rakietowe „Jerycho” i 30milimetrowe dziaÅ‚ko rewolwerowe… Nuda. A może tu? JesteÅ›my duszÄ… przy dzielnych powstaÅ„cach z Ukrainy…. Unia Europejska, za podszeptami szatana, wprowadziÅ‚a w życie kolejne ustawy eutanazyjne… W GdaÅ„sku rozbito grupÄ™ szturmowÄ… Komunistycznych Komórek Podziemia. Miecz PaÅ„ski pokaraÅ‚ bezbożników Å›mierciÄ…… Oddolna inicjatywa Dzielnicowych Kółek RóżaÅ„cowych skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ peÅ‚nym sukcesem. Od dziÅ› każdy ma prawo i obowiÄ…zek przerwać pracÄ™ co 4 godziny i odmówić modlitwÄ™ za Prymasa Narodu… Od dziÅ› w naszym mieÅ›cie z ekranów videobillboard’ów wita i żegna nas twarz Prymasa Narodu w trzech wymiarach. Ten raptowny skok technologiczny zawdziÄ™czamy… Znużona rzuciÅ‚a „WiarÄ™” na stos gazet. CzekaÅ‚a na powrót syna. Ostatnio edytowane przez kitsune : 01-04-2007 o 20:44. |
04-04-2007, 17:45 | #23 |
Reputacja: 1 | Antoni Dyszak No tak, pewnie wzywają posiłki, boją się tutaj wchodzić. Niech ich kurwie matki psy z Rosji wyjebią! Dyszak był wściekły i przerażony, znowu- cała pewność siebie uciekła z niego- wiedział, w jakiej jest sytuacji. I wiedział, jak ważne jest to, co teraz zrobi- jeżeli dobrze rozegra początek, jeżeli dorzuci parę fałszywych tropów... Nie wytropią go szybko. A on ucieknie- może gdzieś daleko w Rosję, kto wie. Kto by nie chciał podkupić diakona z Błogosławionej RP? Zamknął oczy, uspokoił oddech. Tego uczyli go na samym początku jego kariery, i robił to za każdym razem. Koncentracja. Miał w swoich żyłach pełno specyfików, które tą koncentracje potrafiły uczynić czymś naprawdę ważnym. Skupiony był szybszy, silniejszy i sprytniejszy od innych. Tylko się skupić... Poszedł do łazienki, przemył twarz. Nie wyglądał źle- dzięki Bogu ogolił się w nocy, chyba z nudów. Zwilżył włosy, zaczesał do tyłu, przetarł twarz. Dezodorant, dużo dezodorantu, "Miętówka Mocna dwukrotnie święcona" do ust... Nie mógł wyglądać jak zdrajca. A zdrajca był zawsze spocony i zdenerwowany... Jak Judasz. Czy on był Judaszem!? Nie. Dopiero teraz Dyszak poczuł, kim właśnie się stał. Fałszywie osądzony przez ludzi, którzy za rzecz w zupełności nie ważną chcą go zabić. Pozornie nie ważną... To był znak. To był znak od Boga! Dyszak nie był Judaszem- on był samym Jezusem, zbawicielem. Zamknął oczy. Pójdę tam, gdzie rozkaże mi Bóg... Ale te psie chujce mnie nie ukrzyżują. Z tą myślą, która zresztą wyjątkowo spodobała się Antoniemu, ruszył w kierunku szafy. Paralizator, jeszcze dwa granaty gazowe, przenośna maska, lornetka i nóż, zajebiście ostry nóż. Wszystko, co pozwolono mu zatrzymać w domu, żeby czuł się pewniej. Niby niewiele, ale gdy wiadomo jak tego używać... Wpakował to do jednej torby, położył ją przy drzwiach. Komputer. Ten zawsze mu się przyda, szczególnie w takiej sytuacji. W końcu to na takim sprzęcie ze swoim oddziałem zaplanował niejedną akcje. Wziął swojego własnego laptopa "Izydor 300", czyli nazwaną tak na cześć, jak niektórzy go określają, patrona internetu, będąca tak naprawdę polską wersją kolejnej Toshiby. Wepchnął go do specjalnie do tego przygotowanego plecaka i ustawił go także obok drzwi. Płaszcz, do kieszeni włożył broń, założył torbę i plecak. Założył ciemne okulary, w duszy przeklinał, że nie ma niczego cięższego. Ale karabinów nie wydają do domu, nawet paranoikom, jak te ruskie kurwy go określają. Szczególnie paranoikom, zazwyczaj dodają. Wyszedł, zamknął dokładnie drzwi. Raczej żaden z sąsiadów nie domyśli się, że Dyszak zostawił w domu cztery trupy diakonów, przez co najmniej dwa tygodnie będą pewni, że szanowny pan diakon jest na wakacjach. Wakacjach, dobre sobie... Szedł do samochodu. Wyglądał całkiem swobodnie, a przynajmniej tak mu się wydawało. Wejdzie do wozu, włączy przyciemnienie szyb, uruchomi autopilota i dopiero wtedy spokojnie pomyśli. Ba, teraz nawet czuł się całkiem swobodnie- przeszkadzała mu tylko ręka zaciśnięta na broni... Tak powinieneś postąpić, Panie Jezu. Nie dać się ukrzyżować, a połamać skurwielom karki i wsiąść do wozu..., pomyślał Dyszak wychodząc z bloku.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
06-04-2007, 15:29 | #24 |
Banned Reputacja: 1 | Jacek Kryczyński Nie odpowiedział, wzruszając tylko ramionami. Nie chciał przy "Raiderze" otwierać zbyt często ust jeśli nie musiał. Chłopak zacząłby znowu przymawiać mu o picie, a poprostu dziś na pewno nie miał na to ochoty, ani sił. Zaczął natomiast rozglądać sie dyskretnie po obecnych, żaden z nich nie miał jednak na czole napisu "DIAKON". Zresztą donosicielem mógł być każdy, a jeśli są śledzeni to i tak już po nich, cokolwiek by zrobili. Z Błogosławionej RP nie było praktycznie dla więzniów ucieczki. Ponownie spojrzał na stojącego obok chłopaka. |
06-04-2007, 23:02 | #25 |
Reputacja: 1 | Kraków, 11 czerwca 2007, ok. 11.00 Jacek KryczyÅ„ski „Raider” odwróciÅ‚ wzrok od Jacka: - NadszedÅ‚ czas. DziÅ›. Wieczorem. Atakujemy. W kilku miejscach. Msza toczyÅ‚a siÄ™ swoim zwykÅ‚ym rytmem, ksiÄ…dz uniósÅ‚ dÅ‚onie, a tÅ‚um posÅ‚usznie odpowiedziaÅ‚. KryczyÅ„ski i „Raider” wraz z nim. Wszyscy wstali a potem uklÄ™kli i przez kwadrans klepali zdrowaÅ›ki. W gÅ‚owie Jacka kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ myÅ›li. Nie pierwszy raz byÅ‚y w walce, ale w ten sposób? Bomba? Skrytobójstwo? Ukradkiem spojrzaÅ‚ na „Raidera”. ChÅ‚opak uÅ›miechaÅ‚ siÄ™. MaÅ‚y kutas, taki pewny siebie. Jak wszyscy gówniarze w tym wieku. Wierni usiedli w Å‚awkach. Znów mogli rozmawiać: - „Raider”, dziÅ›? Jak? - Później, po mszy. Na Plantach, pod FloriaÅ„skÄ…. Facet w zielonej koszulce „Naród modli siÄ™ za swych diakonów” – mrugnÄ…Å‚ szelmowsko okiem. *** Antoni Dyszak Dopiero teraz zrozumiaÅ‚, jak mÄ…drze uczyniÅ‚, nie wdajÄ…c siÄ™ w zbÄ™dne pogawÄ™dki z Rygulskim. Ledwie wyszedÅ‚, rzuciÅ‚ siÄ™ biegiem w stronÄ™ samochodu. Tak, biegiem, kluczÄ…c i zygzakujÄ…c. Nie szedÅ‚ swobodnie, nie rzucaÅ‚ na luzie spojrzeniami zza lustrzanek, nie pisnÄ…Å‚ zawadiackÄ… brelokiem od samochodu. ZapierdalaÅ‚ jak gÅ‚upi. Może dlatego, że nie bardzo wierzyÅ‚ w ten pozorny spokój? A może dlatego, iż obawiaÅ‚ siÄ™, że z samochodów wyjdÄ… inni diakoni? A może wreszcie dlatego, że zza najbliższego bloku wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ sÅ‚użbowy Å›migÅ‚owiec Milicji Bożej, z podwieszonym pod kadÅ‚ubem zrobotyzowanym moduÅ‚em ofensywno-inwigilacyjnym!? Może dlatego, że ktoÅ› zaczÄ…Å‚ strzelać zza pobliskiego samochodu i do tego nie żaÅ‚owaÅ‚ amunicji?! I wreszcie dlatego, że to wszystko Å›mierdziaÅ‚o na kilometr, a sam Dyszak za żadne skarby nie mógÅ‚ sobie wyobrazić, w co wdepnÄ…Å‚, że Å›ciÄ…gniÄ™to specjalnie dla niego ten caÅ‚y bajzel z krzyżykiem i Chrystusem w godle?! Dyszak pochyliÅ‚ siÄ™ i runÄ…Å‚ w stronÄ™ wozu. PrzeliczaÅ‚ szanse. MógÅ‚ wpaść do wozu, ale jeÅ›li pod Å›migÅ‚owcem podwieszono kaem, to rozmieni go na drobne. MógÅ‚ też wpaść miÄ™dzy bloki i pewnie umknąć poÅ›cigowi, ale na jak dÅ‚ugo. Bez samochodu bÄ™dzie zbyt wolny. ZorganizujÄ… obÅ‚awÄ™ i bÄ™dzie po niebiaÅ„skich zawodach. Wreszcie mógÅ‚ wziąć zakÅ‚adnika. W sumie dobre rozwiÄ…zanie, o ile nie zechcÄ… strzelać do swojego. Co robić!? |
07-04-2007, 16:44 | #26 |
Reputacja: 1 | Antoni Dyszak Był w dupie, w dupie, w dupie! Helikopter, strzały... Pewnie na dachu stoi drugi, przez klapy do klatki schodowej już wchodzą diakoni... Na innych blokach na pewno czyhają już snajperzy, w uliczkach pełno ciężkiego sprzętu... Za co!? Za jedną łapówkę!? Chciał już zacząć strzelać, to zawsze dawało parę sekund przewagi, ale przypomniał sobie o śmigłowcu. Przecież rozpierdoli go na miliony kawałków! Zostanie z niego taka mielonka, że nikt nawet nie rozpozna, czy to ten Dyszak bez badań DNA... Musiał działać. Parę sekund które poświęcił na myślenie i stanie jak głupi na środku chodnika mogły zaważyć na jego życiu. Pilotem odblokował drzwi swojego samochodu i popędził w jego kierunku. Biegł, nie zważając na strzały i otoczenie, po drodze wpadając na jakiegoś czarnego, pokracznego psa. W ostatniej chwili odzyskał równowagę, podpierając się na masce starego citroena. Wskoczył do swojego Mercedesa, lecz nie był na tyle głupi, by siadać za kierownicą. "Kocmyrzów, czternastka. Do Józefa" powiedział, uruchamiając równocześnie autopilota. Uruchomił jeszcze przyciemnienie szyb, niezbędne w samochodzie każdego diakona, i przecisnął się między przednimi fotelami na tył. Tam położył się na podłodze, między tylną kanapą a fotelami z przodu. Jeżeli gdzieś miał zacząć ucieczkę, to tylko na złomowisku Oleksego...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
08-04-2007, 10:53 | #27 |
Banned Reputacja: 1 | Jacek Do końca mszy nie zamienili już słowa, ot dwójka wiernych takich jak wielu innych. Na Jacka patrzył z łyku głównej nawy Ukrzyżowany smutnym wzrokiem. Ciekawe ile razy trzeba by Cię jeszcze zabić by w końcu przyszło Twoje Królestwo ? - przyszło mu na myśl. W końcu msza dobiegła końca. Porwał ich ze sobą strumień wychodzących, rozdzielił, poniósł w różne strony. Zmrużył nienawykłe teraz do jaskrawych promieni oczy. Przez chwilę mrugał po czym dyskretnie rozglądnął się wokół. Nawyk choć może pożyteczny, to jednak zupełnie niepraktyczny. I tak wśród tłumu na Rynku nie miał cienia szansy na wypatrzenie szpicla. Ulica Floriańska kiedyś tętniąca różnokolorowym tłumem turystów, gdzie słyszało się wszystkie języki świata, pełna sklepów teraz cicha, martwa, brudna... Wraz z szarym tłumem dotarł do Bramy, tu po lewej stronie straszył swym wypalonym wnętrzem Mc Donalds. Ktoś w Stanach uwierzył w demokrację w BRP, ale słuszny gniew Narodu przeciw obcemu kapitałowi i żydomasonerii chyba już rozwiał jego złudzenia. Przeszedł Bramą na Planty. Tu pysznił się Barbakan, jeden z niewielu odrestaurowanych budynków. To tutaj w hetman Zamojski odparł wojska arcyksięcia Maksymiliana Austriackiego chcącego zagarnąć dla siebie koronę Jagiellonów. Obecnie Kaplica Główna Milicji Bożej i Służby Diakonalnej. Jacek bał się tylko, że jeśli dziś zapowiedziana jest jakaś manifestacja poparcia nie odnajdzie chłopaka z napisem na koszulce wśród tłumu innych. Ale nie, był, choć miał twarz skrytą w cieniu to napis był całkiem widoczny i co najważniejsze był tylko jeden. Choć serce nieco mu trzepotało w piersi w miarę równym krokiem podszedł do młodzieńca i prawie nie ruszając ustami rzucił : - Jestem od "Raidera" Barbakan Ostatnio edytowane przez Arango : 08-04-2007 o 10:57. |
08-04-2007, 23:29 | #28 |
Reputacja: 1 | Julia Lisiecka Czas wlókł się niemiłosiernie. Przeglądane gazety spowodowały jeszcze większy zamęt w jej głowie. Nie była w stanie siedzieć spokojnie i czekać. Ponownie wyjęła adres do Jadwigi. Przecież nie mogła do obcej osoby zabrać syna. Nawet jeśli ta osoba miała to samo nazwisko co jej mąż. Ale jakoś powinna sprawdzić kto to jest. Było dopiero po jedenastej. Syn miał wrócić około piętnastej. Nie może tyle czekać. Przecież w gabinecie była kamera. W dodatku jej zachowanie wzbudziło już niewątpliwe zdumienie Zofii w stopniu, który był niebezpieczny. Nawet jeśli jej ufała. Podjęła decyzję. Pojedzie taksówką. Miała poczucie, jakby wybierała się na jakąś daleką wyprawę. Była parę razy zmuszona skorzystać z takiego środka transportu. Zazwyczaj jednak wszędzie jeździła z mężem. Wzięła głęboki wdech i podeszła do telefonu. Zofii nie było w pobliżu. Pewnie zajęta przygotowaniem obiadu. Wykręciła numer TAXI i spokojnym tonem, jakby robiła to tysiące razy, zamówiła taksówkę. Następnie przeliczyła drobne ze swojej portmonetki - niewiele tego było, ale mąż zostawiał jej zawsze parę groszy aby mogła zamówić niezbędne artykuły gdyby nagle musieli przyjąć gości. Julia była oszczędna i parę groszy odłożyła na czarną godzinę. Spokojna już wyszła przed dom na taras. W myślach powtarzała Prusy 17, Prusy 17...
__________________ "Było tak zimno, że gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć". Mark Twain Ostatnio edytowane przez kemuri : 09-04-2007 o 10:42. |
09-04-2007, 00:55 | #29 |
Reputacja: 1 | Kraków, 11 czerwca 2007, ok. 11.15 Antoni Dyszak Merc wystartowaÅ‚ z kopyta tak raptownie, że Dyszaka wbiÅ‚o wpierw w oparcie tylnich siedzeÅ„. Dopiero chwile później udaÅ‚o mu siÄ™ spaść na podÅ‚ogÄ™ wozu. A wokół rozpÄ™taÅ‚o siÄ™ piekÅ‚o. ÅšmigÅ‚owiec Diakonatu jakby dopiero teraz go namierzyÅ‚. GÅ‚owica moduÅ‚u inwigilacyjno-ofensywnego obróciÅ‚a siÄ™ parokrotnie i zalokowaÅ‚a na celu. Kaem pod kadÅ‚ubem rozterkotaÅ‚ siÄ™ na dobre, obramowujÄ…c pociskami samochód Dyszaka. Mercedes sterowany autopilotem bÅ‚yskawicznie rozpÄ™dziÅ‚ siÄ™ do sześćdziesiÄ…tki i sunÄ…Å‚ ulicÄ… wprost na PowstaÅ„ców ÅšlÄ…skich. Diakonów szybko zostawiÅ‚ za sobÄ…, a snajperów szczęśliwie nie byÅ‚o, jednak helikopter nie dawaÅ‚ za wygranÄ…. Dyszak usÅ‚yszaÅ‚ jak parokrotnie kule zrykoszetowaÅ‚y od opancerzonego dachu mercedesa, widocznie padaÅ‚y pod ostrym kÄ…tem. MiaÅ‚ szczęście. Do teraz. Kolejna seria przestrzeliÅ‚a na wylot oraz siedzenie kierowcy i utkwiÅ‚a w podÅ‚odze pokrytej matÄ… przeciwodÅ‚amkowÄ…. Diakon dziÄ™kowaÅ‚ Bogu za przezorność. Autopilot wymijaÅ‚ kolejne samochody, których o tej porze nie byÅ‚o wiele. ZresztÄ… cywilnych pojazdów zawsze byÅ‚o maÅ‚o, odkÄ…d niemal caÅ‚a benzyna szÅ‚a na potrzeby paÅ„stwa i armii. ÅšmignÄ…Å‚ przed wojskowego Jelcza zaÅ‚adowanego wojskiem a potem przyspieszyÅ‚ na Nowohuckiej Å›cigany seriami ze Å›migÅ‚owca. Kilka pocisków przestrzeliÅ‚o maskÄ™ pobliskiego wozu dostawczego, który wpadÅ‚ w poÅ›lizg i wylÄ…dowaÅ‚ w rowie. Dyszak tego nie widziaÅ‚, ale sÅ‚yszaÅ‚ zgrzyt dartego metalu, jazgot kaemu, piski opon. Mercedes wpadÅ‚ na most, który spinaÅ‚ oba brzegi leniwie toczÄ…cej swe wody WisÅ‚y. Na jednej z kaÅ‚uż zarzuciÅ‚o mu tyÅ‚em, lecz komputer pokÅ‚adowy skorygowaÅ‚ pracÄ™ kół i odzyskaÅ‚ kontrolÄ™ nad pojazdem. Kolejna seria roztrzaskaÅ‚a tylniÄ… szybÄ™ i przestrzeliÅ‚a bagażnik. Dyszak przeczuwaÅ‚, że w ten sposób nie zwieje. ÅšmigÅ‚owiec trzymaÅ‚ siÄ™ jego tyÅ‚u niczym wesz ukraiÅ„skiego uchodźcy, a lada chwila do poÅ›cigu przyÅ‚Ä…czÄ… siÄ™ inne jednostki, zablokujÄ… przelotowe arterie, rozeÅ›lÄ… ekipy interwencyjne. MusiaÅ‚ coÅ› zrobić. *** Jacek KryczyÅ„ski MÅ‚odzieniec nawet nie spojrzaÅ‚ na Jacka: - „Cedr”? – wokół byÅ‚o pusto. SÅ‚oÅ„ce w peÅ‚ni, ukrop leje siÄ™ z nieba. Tu na Plantach panowaÅ‚ przyjemny cieÅ„, jak za dawnych czasów, zaraz po odzyskaniu niepodlegÅ‚oÅ›ci. Ale potem wybuchÅ‚a wojna, wstrzymano konstytucjÄ™ i zmieniÅ‚a siÄ™ caÅ‚kiem wÅ‚adza. Z czerwonej na czarnÄ…, na czarnÄ… z brunatnym odcieniem. Alejki byÅ‚y puste, oprócz kilku nieÅ›miertelnych meneli. Tak, tych nie brakowaÅ‚o, mimo iż co jakiÅ› czas Sztafety organizowaÅ‚y obÅ‚awy na „pasożytów”, z których wielu później trafiaÅ‚o do Eliasza po tym, jak w pijackim widzie zwyzywaÅ‚o diakonów, Prymasa i ÅšwiÄ™ty KoÅ›ciół od najgorszych. - Tak, „Cedr” – odrzekÅ‚. ChÅ‚opak byÅ‚ krótko ostrzyżony, mÅ‚odzieÅ„cza twarz sugerowaÅ‚a, że jej wÅ‚aÅ›ciciel nie przekroczyÅ‚ jeszcze dwudziestki, a może i osiemnastki. Koszulka za patriotycznym napisem byÅ‚a stara i wyÅ›wiechtana. Być może po starszym bracie, który gorliwie udzielaÅ‚ siÄ™ w Sztafetach lub przynajmniej mÅ‚odzieżówce katolickiej. - Atakujemy, w kilku miejscach. Twoje zadanie jest proste. Spójrz dwie Å‚awki dalej. Jacek od niechcenia rzuciÅ‚ okiem we wskazanym przez chÅ‚opaka kierunku. Pod Å‚awkÄ… leżaÅ‚a stara, brudna reklamówka z logo pielgrzymki czÄ™stochowskiej. - Weź jÄ… i zostaw przed Diakonatem. Dobrze wybierz miejsce. PromieÅ„ kilkanaÅ›cie metrów. Detonator w Å›rodku, nie zapomnij go. Kolejny kontakt na maila. MÅ‚odzieniec wstaÅ‚ i spokojnie oddaliÅ‚ siÄ™ w kierunku Collegium Maius. |
11-04-2007, 23:57 | #30 |
Reputacja: 1 | Wiktor Zakurski Przez chwil kilka czuje na sobie jego wzrok, lecz i to wkrótce mija. ObojÄ™tnie przechodzi do Å‚azienki, stajÄ…c przed maÅ‚ym lustrem. Spryskuje twarz zimnÄ… wodÄ…, spokojnym ruchem przeczesuje wÅ‚osy. Jest zmÄ™czony – przekrwione oczy zdajÄ… siÄ™ ginąć w odbiciu odwróconego Å›wiata. Musi iść. Znów. Kolejny grzesznik czeka na sprawiedliwość. WÄ…skie usta zwężajÄ… siÄ™ nieco, aby po chwili gwizd cichy z siebie wypuÅ›cić. Trzy kroki i jest w przedpokoju – Å»al jak zwykle milczÄ…co oczekuje. Przygniata czarnÄ… sierść dobermana – ten gest starczy za wszystko inne, za wszystkie psie, samotne godziny. Zaopatruje „MyÅ›liwego” w nowe pisklÄ™ta rozpaczy i mówi – Idziemy. Po drodze zgarnia i chowa za pasem technologiczne cudo. Zamyka drzwi lekko, uaktywniajÄ…c pikajÄ…cy alarm i zmierza do samochodu. Nie oglÄ…da siÄ™ – wie, że mÅ‚ody towarzysz nie odstÄ…pi go na krok. Ignoruje chÅ‚odny gÅ‚os automatu, wpuszczajÄ…c czarne stworzenie do Å›rodka. - Anna Winert, Panie...? – zapytuje StwórcÄ™ i przekrÄ™ca kluczyk.
__________________ "...codziennie wszystko z niczego tworzyć i uczyć śpiewu gwiazdy poranne." Ostatnio edytowane przez Nevdring : 12-04-2007 o 00:08. |
| |