Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-03-2008, 08:13   #61
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Anna „Andzia” Jeziorkowska


Pomroczność jasna

Crux Christianitas

Andzia celnie zadała Jaśce trzy podchwytliwe pytania. Przez chwilę było widać, że się zastanawia, co wydawało się Andzi dziwne. Przecież kto, jak kto, ale Jaśka to z pewnością wiedziałaby jak się nazywał kot o Heniu nie wspominając... Wątpliwości dodatkowo wzmocniło odczucie ciepła bijącego z amuletu. Andzia czując ciepło i przyjemne mrowienie poczuła się lepiej:
- Jaśka? A u kogo siedzieliśmy ostatnio przy bimberku? I kogo znalazłam,?
Jaśka nadal nie odpowiadała ... Amulet zrobił się wręcz gorący.

Andzia całkiem mimo woli popatrzyła na swoją rękę ściskającą amulet. Spomiędzy jej palców prześwitywały dziwne promienie, jasne niczym promienie słońca wpadające przez okno. Chwilę później jeden z tych promieni padł na Jaśkę. Ku zdziwieniu Andzi to co było Jaśką skrzywiło się niemiłosiernie:
- Amuuuulet! Oooddaj! zawyło. Zamiast Jaśki na polanie stało dziwne coś.


Nie wyglądało jak Jaśka. Dziwnie suche ciało obleczone całunem (niewątpliwie śmiertelnym), zamiast głowy czaszka bez oczodołów. Jakby tego było mało głowę istoty otaczały płomienie. Co dziwniejsze Andzia wyczuwała zimno, przeraźliwą pustkę i zło.

Kolejny promień amuletu padł na ową istotę, demona?. W ciągu chwili rozwiała się w wirze ciemnego, smolistego dymu. Amulet zgasł, przestał być ciepły. Andzia pomyślała sobie, że ma już całkiem dość. To o ciut za wiele jak na jedną osobę. Demony, potwory i cholera co jeszcze. Ciekawe, gdzie siedzi teraz Jaśka? pomyślała w duchu.

Tymczasem świat ruszył i to z kopyta. Potwory, które dotychczas stały nieruchomo naprzeciw ludzi ryknęły i ruszyły biegiem w ich stronę. Ani Adalbert ani Rastsław nie musieli wydawać rozkazów. Widać było, że ich oddziały są nieźle wyszkolone. Łucznicy od razu ostrzelali atakujących, włócznicy obrzucili ich oszczepami. Do wojów Rastsława i rycerzy Adalberta dotarł ledwie połowa potworów. Widać było, że próbują się wycofać, ale ludzie Rastsława i Adalberta zgodnie i wspólnie otoczyli je i wybili. Oczywiście nie obyło się bez ofiar. Dwóch ludzi zginęło, jeden z rycerzy był ciężko ranny, a wielu ludzi po stronie wojów i rycerzy rannych. Sam Rastsław miał na ramieniu nieciekawie wyglądającą szramę.
- Pan był z nami. Zwycięstwo! zachrypiał Adalbert.
- Perun i Ladija z nami, Rod przeciw wrogom naszym. odezwał się Rastsław.
Częstogoj pomagał wszystkim jak umiał, bez wyjątku. Adalbert patrzył mu na ręce cokolwiek podejrzliwie, ale nie odezwał się ani słowem. Adalbert po chwili podszedł do Rastsława.
- Miecz i chleb Słowianinie? odezwał się ni stąd ni zowąd Adalbert wyciągając rękę w stronę Rastsława.
- Miecz i chleb, odejdź w pokoju i zabierz ten wasz znak. Rastsław uścisnął wyciągniętą rękę mnicha.

Mimo, że chwilę wcześniej Andzia mogłaby przysiąc, że nagłe spotkanie chrześcijan i Słowian nie obędzie się bez wzajemnego przelewu krwi, to teraz obie drużyny bez słowa wstały pomogły swoim rannym i odeszły w pokoju.
- Bene valae Rastsławie. Oby w lepszych czasach ... rzucił na odchodnym mnich.
- Oby Rod i Rodzienice były dla was łaskawe Adalbercie. Oby w lepszych czasach... odpowiedział Rastsław.

Drużyna wojów schodziła powoli ze szczytu pomagając w drodze rannym. Andzia szła powoli za nimi. Była dumna z siebie, pomogła Ladji, nie dała się oszukać. Mimo tego w głowie miała niezły mętlik i nie wiedziała tak do końca co o tym wszystkim sądzić. Po chwili nagle koło Andzi pojawiła się Ladija.
- Dziękuję Ci. Twoja wiara we mnie i siła pomogły im wygrać. Mam nadzieję, że będzie teraz pokój ... Wiem, że się zastanawiasz co tu zaszło, ale nie martw się, wszystko się wyjaśni ... A teraz śpij ...

Andzia chciała o coś zapytać, porozmawiać. Jak to śpij? Nie była śpiąca!
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 04-03-2008, 08:29   #62
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Janina „Jaśka" Gąbczewska


Pomroczność jasna

Kiedy Słońce było Bogiem



Ladija słuchała słowotoku Jaśki patrząc na nią dość uważnie. Nie odezwała się słowem na widok piersiówki.
- Co będzie z tymi światami, nie wiem. Pewnie tak jak mówisz, te dwa światy już będą zawsze obok siebie ... Ladija przez moment zdawała się zastanawiać nad wszystkim co usłyszała od Jaśki.
- To, że wyszliśmy z tego ciemnego miejsca to i dobrze. Frustrujące było czekanie w niebycie na nie wiadomo co. Mam do Ciebie prośbę.
Jaska domyślała się o co Ladiji może chodzić, ale powiedziała
- Mów mała... ee znaczy się ... Proszę mów. odruchowo nazwała boginię "małą", ale ta nie wydawała się zezłoszczona takim faktem. Wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się pogodnie.
- Musicie dowiedzieć się kto spowodował ten cały bałagan i zmusić czy przekonać go aby przestał. Nie wiem czy będzie w stanie odwrócić to całe zamieszanie, być może tak, a być może, że nie. To czy odwrócicie to wszystko i przywrócicie dawny stan rzeczy zależy tylko od was, od Ciebie. Nie mogę nic tu Tobie nakazać. Chociaż wolałabym, aby wszystko toczyło się tak jak teraz. Ważniejsze jest, że ten który spowodował to wszystko może jeszcze gorzej namieszać. Spowodować inne problemy. Rozmawiałam długo z Rodem - powiedział, że jest to bardzo niebezpieczne. Myślę, że on jako pan losu wie o czym mówi.
- Andzia jest w tych czasach, w moim świecie. Ale nie tutaj, ma nieco inne zadanie. Pomaga ... pomaga mi. Alojza niestety nie mogłam przenieść do tego miejsca, nie wiem dlaczego. Być może to ta jego dziwna moc? Nie wiem.
- Ladija !! Czas ! tubalny głos, który zdawał się pochodzić z samego wnętrza ziemi i niebios ryknął tak nagle, że Jaśka pobladła ze strachu.
Ladija popatrzyła na Jaśkę badawczo i szybko dodała:
- Nie mamy już wiele czasu. Niestety musisz wracać do swoich czasów, a ja do swoich. Dziewczynka zniknie z chatki Alojza. Kot zostanie, ale już jako zwykły kot. Niestety nie mogę więcej Ci pomóc... A teraz śpij...

Jaśka oprócz kompletnego skołowacenia poczuła ogromną senność...
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 04-03-2008, 08:45   #63
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Janina „Jaśka" Gąbczewska i Anna „Andzia” Jeziorkowska


Chatka Alojza

Kac morderca

Andzia otworzyła jedno oko, później drugie. Jeszcze szybciej zamknęła oczy. Leżała przy stole w chacie Alojza. Przez nieco przybrudzone szyby wpadało słońce ... jaskrawe. Zbyt ostre dla delikatnych oczu Andzi. A do tego to uczucie ... W ustach "jak w trampku", ból głowy i wszystkich kości jakie znała i tych o których pojęcia nie miała. Zdawało jej się, że wszystko co widziała było jedynie snem lub co gorsza delirką. Po chwili zdała sobie sprawę, że ściska coś w ręku - medalion. Medalion od Ladji. Andzia poczyniła drugą próbę otwarcia oczu - było nieco lepiej. Widziała Jaśkę śpiącą niedaleko na stoje z głową odwróconą od niej, Alojza zwiniętego jak kot na podłodze. W chacie brakowało tylko Ladji, znaczy tej małej dziewczynki. Smiergieł i jej kundelek spali zgodnie na barłogu Alojza. Po chwili Andzia usłyszała, że coś się dzieje przy stole na którym śpi Janina.

Jaśka wpierw poczuła dziwny posmak w ustach ... pić, pić! Wołała każda z komórek jej ciała z osoba i wszystkie zgodnym chórem. Próbowała otworzyć oko ... przynajmniej jedno, ale czuła jakby było z ołowiu. Za Chiny ludowe nie chciało się otworzyć. Walczyła mężnie przez dłuższą chwilę. W końcu się udało ... ostry niczym brzytwa promień porannego słońca wpadł wprost w biedne oko Jaśki. Zdołała jedynie zauważyć, że znów jest w chacie Alozja i leży z głową w stronę okna. Później oko zamknęła ... Próbowała przewrócić głowę od okna, tak aby dokładniej obejrzeć chatę Alojza. Sprawa okazała się trudniejsza niż przypuszczała ... Ale po dłuższej próbie udało się.

Ponownie otworzyła oko. Niedaleko od siebie zauważyła Andzię, Alojz zwinięty niczym kot leżał na podłodze. Na barłogu, znaczy łóżku, Alojza leżały zgodnie Smiergieł i burek. Ladji nie było.

Andzia i Jaśka wodziły mętnym wzrokiem po chacie. Nagle z popielnika Alozjowego pieca wyjrzała ...


Andzia i Jaśka wyraźnie to ujrzały, a co gorsza zjawa nie chciała zniknąć ...
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 04-03-2008, 09:27   #64
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Andzia była rozbita, zagubiona a w pamięci miała ciągle to " coś" co chciało jej odebrać amulet...Otwieranie oczu było procesem bolesnym ale ...warto było. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to,że wróciła do siebie.Był Alojz, Jaśka- o ile to Jaśka, pies, kot i koza???
Andzia zamknęła oczy.Kac morderca dawał się nieźle we znaki. W gębie jak w śmietniku, każda kosteczka boli, bolą nawet takie co ich zdecydowanie nie ma.
Andzia postanowiła jeszcze chwilę zostać w krainie niebytu.
W głowie miała " niezły burdel".Myśli kotłowały się jak świąteczne karpie w supermarkecie.Zdrowy rozsądek podpowiadał,że to nie mogła być prawda ale... był amulet!! Amulet był od Ladiji, amulet był nietutejszy zdecydowanie, bez 2 zdań.
Andzia otworzyła oczy jeszcze raz, koza nie znikła, była zdecydowanie realna i rzeczywista...Andzia rozejrzała się uważniej ...bimberek na pewno by pomógł oj tak, nic tak nie pomaga na skołatane nerwy jak solidny łyk porządnego samogonu.Andzia spróbowała skoncentrować wzrok na kozie ...nie było to łatwe ale ..koza jak koza biała, oczy wyłupiaste, różowa mordka ...
-Tak, Jaśka??? Jaśka- to naprawdę ty??? O matko jak ja się ciesze, chociaż ty mi tu odpowiadaj zaraz -kiedyś ostatnio Heniusia widziała co????Poczynaniami Andzi ciągle kierował jeszcze irracjonalny lęk.
-Jaśka, ja nie wiem jak ty ale ja to ...normalnie o matko...Alojz - żyjesz???
Czuję, że się dopiero zaczyna nie ma co ...
Andzia miała ochotę wypeplać wszystko jak leci, wygadać się, podzielić swoimi przeżyciami, upewnić się,że nie zwariowała...ale, "tamta strona" dała jej popalić nie ma co.Spoglądała na Jaśkę i Alojza zdecydowanie podejrzliwie i niepewni.Na kozę też ...w sumie pojawiła się z nikąd
 
Xawante jest offline  
Stary 14-04-2008, 07:12   #65
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Janina „Jaśka" Gąbczewska i Anna „Andzia” Jeziorkowska


Chatka Alojza

Zarówno Jaśka jak i Andzia popatrzyły niepewnie na kozę, później na siebie i znów na brodate zwierzę. Delirium tremens przeleciało przez myśl obu kobietom. Ale żeby od razu koza? No myszki to może i jeszcze, ale koza?
- A kysz! Paszła won! wychrypiała po pijacku Andzia
- A kysz! Nie życzę sobie białej kozy! dodała Jaśka
Po chwili koza zniknęła – „to tylko zwidy”, taka pocieszająca myśl przemknęła chyłkiem przez zmęczone głowy Andzi i Jaśki.

-Tak, Jaśka??? Jaśka- to naprawdę ty??? O matko jak ja się ciesze, chociaż ty mi tu odpowiadaj zaraz -kiedyś ostatnio Heniusia widziała co????
-Jaśka, ja nie wiem jak ty ale ja to ...normalnie o matko...Alojz - żyjesz??? w Andzi wciąż kołatały się resztki irracjonalnego lęku i obawy przed tym czymś co chciało jej zabrać amulet, a może i nie tylko…
- Spokojnie Andzia, to ja . Heniusia dawno już żywego nie widziałam, ten kot tam to Smiergieł, była tu jeszcze dziewczynka Ładija, ale jej nie ma…. Jaśka skupiwszy się mocno zdołała jakoś przekonać Andzię, że ona to ona.
Po chwili obie przyjaciółki doszły do wniosku, że one to one i że chata Alojza to chata Alojza, no i że tam gdzie były było dość dziwnie. Ruszając się niczym muchy w smole sprawdziły stan Alojza – spał jak suseł. Kilka sprzedanych liści (plus jeden mały kop od Andzi – trochę biedaczkę nerwy poniosły) i Alojz również powrócił do świata żywych.

Jaśka popatrzyła na kota i psa. Pies kręcił się przy drzwiach – wyraźnie chciał wyjść, zapewne załatwić się.
- Alojz? Masz Ty co na kaca? zapytała nieco nieśmiało i wciąż chrypiąc niemiłosiernie Andzia
- No własnie! Zróbże coś! dodała stanowczo Jaśka, na koniec dorzuciła bo inaczej Ci nie opowiem co się działo, gdy spałeś! A sprawa, że hej!.
Alojz popatrzył dziwnie na Jaśkę i Andzię. Nie odezwał się ni słowem, przy wydatnej pomocy obu pań wstał i poczłapał w tył domku – do kanciapy. Nie dalej jak za minutę wrócił z niewielką kanką i kilkoma musztardówkami. Rozlał płyn z kanki do szklanek i podał im mówiąc:
- In vino veritas in aquae vitae sanitas. Pijcie to nam pomoże. sam duszkiem wypił zawartość i rzeczywiście wydawał się stać pewniej i wzrok miał jakby mniej mętny.

Andzia i Jaśka powąchały ostrożnie płyn – pewnikiem bimber. Popatrzyły na siebie nieco zdziwione, ale widząc działanie zawartości musztardówki na Alojza również wypiły duszkiem zawartość musztardówek. O dziwo płyn nie był palący czy piekący – jak to zwykle z bimbrem bywa – ale łagodny, balsamiczny i lekki. Po krótkiej chwili obie panie odzyskały nieco przytomności umysłu, w głowach przestała przetaczać się ciężka husaria, a z ust zniknął posmak starego trampka.

- Alojz to rzeczywiście Ty! ze łzami w oczach odpowiedziała Andzia, która zwykle nie była byle mazgajem i płaczką. Ale przez to całe napięcie już nie wytrzymała.
- Na alkoholix demonix! A kogo się spodziewałaś? Kozy, a może ducha jakiego? przywołana przez Alojza na głos koza spowodowała, że Andzia i Jaśka popatrzyły niepewnie na siebie, a później na Alojzowy piec. Kozy nie było.

- Musimy chyba pogadać. Bo inaczej zwariuję! powiedziała na głos Jaśka.
- Zupełnie się z Tobą zgadzam. Tylko Alojz – proszę żadnego bimbru, może być woda albo cokolwiek byle bez procentów dodała Andzia.
- Ooooo właśnie poparła stanowisko koleżanki Janina.
Alojz wzruszył ramionami i udał się z powrotem do kanciapy. Za chwilkę wrócił z wielkim słojem i sporą butlą, niósł również nieco jedzenia - boczek, ser i salceson. Zawartość słoja okazała się kompotem z wiśni – całkiem niesfermentowanym. W butli była woda. Alojz szybko i sprawnie przygotował kompot i pokroił nieco jedzenia.

- No dobra, to po kolei … Która z nas najpierw? zapytała Jaśka.
- Może ja? odparła Andzia.
- Dobra, gadaj… tylko po kolei i dokładnie. odpowiedziała Jaśka, a Alojz poparł ją kiwnięciem głowy.
- Coś czuję, że działo się tu co ważnego. Inaczej na alkolohix demonic niech więcej bimberku nie pijam! dorzucił na koniec Alojz.
Andzia zaczęła swoją opowieść
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas

Ostatnio edytowane przez Toho : 14-04-2008 o 10:55.
Toho jest offline  
Stary 14-04-2008, 10:12   #66
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Andzia z miejsca przeszła do rzeczy. W końcu była ciekawa co Alojz- mądra głowa, wymyśli.
-Widzisz Alojz, było tak. Posnęliśmy tu wszyscy jak jeden mąż i ci powiem, że jak się obudziłam to byłam gotowa wszystko na Twój bimberek zrzucić, ale szybko wyszło na to, że Twój bimberek nic a nic nie zawinił.
Jak otworzyłam oczy to świat jakiś dziwny był. Szary, rozmazany a i ludzie jakoś tak dziwacznie poubierani. Zresztą gorsze było to, że oni mnie nie widzieli!! A jak mnie już jeden wyczuł to od złych duchów zwyzywał i iść precz kazał.No ale ja czułam, że za nimi muszę bo wiesz coś jakby mi kazało, oni o Ladiji jak o jakiej bogini mówili, jakiś Perun do tego i taki bożek z kilkoma twarzami tez był. Polazłam za nimi a oni weszli do takiej drewnianej...wioski. Ja coś takiego na wycieczce szkolnej widziałam.

Andzia pociągnęła łyka kompotu próbując przypomnieć sobie nazwę rzeczonej osady ale kompletnie jej to nie szło.
- Wiecie tam o chrześcijan chodziło, no bo przyleźli i zaczęli krzyże stawiać a Ldija I Perun - oni chcieli żeby po staremu zostało. Ladija mi amulet dała o ten i kazała tych zbrojnych nie opuszczać. Jaśka a właściwie jakiś stwór co to na końcu jak szkielet wyglądał, kusił mnie i namawiał cobym wbrew woli Ladiji postąpiła.Potem to ci co ja z nimi szłam i chrześcijanie, normalnie, razem walczyli z takimi monstrami...jak te pokraki w tych kolorowych gazetkach dla młodzieży wiecie ...i ja tam stałam jak kołek z tym medalionem. Potem to mi sie jeszcze Ladija pokazał i podziękował. Powiedziała,ze się wszystko w końcu wyjaśni i znowu zasnęłam. Obudziłam się z wami tutaj i ta koza się na mnie gapiła ...tyle.

Andzia spokojnie rozejrzała się po obecnych. Opowieść może i była wariacka ale prawdziwa i coś jej mówiło, że i Alojz i Jaśka nie będą mieli specjalnych problemów z akceptacją tego co usłyszeli.Medalionu od Ladiji nie wypuszczała z ręki, pokazała go Alojzowi,ale nie odłożyła w końcu skąd mogła wiedzieć, że już jej wolno??
 
Xawante jest offline  
Stary 04-07-2008, 12:21   #67
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Janina „Jaśka" Gąbczewska i Anna „Andzia” Jeziorkowska

Chatka Alojza

Alojz wysłuchał uważnie opowieści Andzi. Co jakiś czas kiwał mądrze głową zdając się potwierdzać jej wnioski. Nie przerywał jej - może nie tyle z wychowania, ile z ciekawości. Na dzwięk imienia Ladiji zdziwił się całkiem jakby słyszał je po raz pierwszy - mimo, że przed "pomrocznością jasną" mówiła mu o niej Jaśka.
- Ladija? A jesteś pewna, że nie Lada lub Łada ... ? zapytał Alojz Andzię i czekał na odpowiedź przekrzywiwszy nieco głowę, przez co wyglądał nieco dziwacznie. Jaśka milczała - widać było że coś ją gryzie. Andzia chciała zapytać co to takiego, ale Alojzy wyczuł jej zamiar i stanowczym ruchem głowy zakazał póki co pytać Jaśki.
- Lada czy Łada na pewno nie? Z całą pewnością Ladija! Sama się tak przedstawiła pod postacią kobiety - pięknej, typowo słowiańskiej i pełnej aury władzy i siły. Jaśka może coś powie więcej - ona z nią wcześniej miała do czynienia...
- Historia dziwną jest lelum polelum ... wymamrotał Alojzy i po chwili dodał głośno
- Pytałem o imię, ponieważ Lada tudzież zwana Ładą znana jest jako: z jednej strony jako Lada męski bóg wojny, wódz, utożsamiany z Marsem, ale z drugiej strony jako Łada znana jest jako żeńska bogini miłości i wegetacji roślinnej. A prawda zapewne leży po środku ... A imię ... przez wieki mogło zostać pomylone lub celowo zmienione z Ladija na Lada lub Łada.
Zarówno Jaśce jak i Andzi owo wytłumaczenie pasowało do postaci Ladiji. Z jednej strony wojowniczka, zagrzewająca do walki amazonka, ale z drugiej strony pełna kobiecości bogini.
- No dobra Jaśka, a Ty? Co się działo z Tobą ... ? Widzę, że coś Cię męczy i na alkoholix demonix niech więcej bimberku od Ciebie nie kosztujem jak Ty nie wiesz o co w tym chodzi!...
Andzia sama była ciekawa co się działo z Jaśką no i gdzie podziała się ta mała dziewczynka ....
Janina westchnęła nieco żałośnie i z widocznym smutkiem opowiedziała co się działo. Opowiadała o pięknym grodzie, ludziach pełnych szczęścia i radości. No i w końcu o spotkaniu z samą Ladiją i o tym co się dowiedziała od niej. Że przebywała zapomniana wraz z innymi bóstwami w dziwnym miejscu - ciemnym, zimnym i pustym, o zapomnieniu i samotności. Najważniejsze było to, że ktoś z czasów współczesnych rzucił jakiś urok czy czar przez który nastąpiło rozdzielenie się czasów i zachwianie równowagi. Ladija mówiła, że należy powstrzymać tego kogoś nim więcej namiesza w świecie obecnym i czasach Ladiji.
- A najgorsze, że ona odeszła... i nie wróci ... razem ze Smiergiełem .. on jest teraz zwykłym kotem... dodała ze łzami w oczach.
- Dziwne, nad wyraz, gdybym Jaśki nie znał rzekł bym, że bajdurzy w pomroczności jasnej... Ale ją znam i wiem, że mówi trzeźwo i dobrze. Na alkoholix demonix! Czułem aurę dziwną i mocną i miast sprawdzić olałem....
Alojz zakończył wywód mówiąc bardzo głośno.
- Zaraz coś sprawdzę ... poczekajcie dodał i poszedł do komórki. Po chwili wrócił taszcząc po jedną pachą wielką szklaną kulę w rękach niósł kilka słoików oraz kawałek drewna.
- Może uda mi się przy pomocy tejże kuli i kapki magii coś sprawdzić. powiedział Alojz rozkładając przybory na stole. Oprócz kuli postawił słoje, w których znajdowały się dziwne ciecze, tuż obok kuli postawił niewielki patyk – gałązkę. Andzia rozpoznała w niej gałązkę bzu.
– Na alkoholix demonie. Per sumptio Azazul, Bael! Zaklinam Cię ukaż, co było, pokaż zaklinacza. Na moce powietrza, ziemi i wody wskaż mi! zaklęcia i dziwne słowa płynęły zmiennym rytmem. Jednakże kula była głucha na wezwania Alojza – pozostawała matowym kawałkiem szkła. Alojz sięgnął po słoje – pootwierał je. Zapachniało mocno bzem, różą, piołunem i alkoholem. Alojz wylewał po kolei po kilka kropel na kulę i mamrotał coś nie wyraźnie. Na koniec wziął gałązkę bzu i wycelował nią w kulę…
[i] – Bo Cię rozwalę jak nie zadziałasz … [ /i] wycedził nerwowo
– Już !!! ryknął Alojz głośno, tak że zarówno Andzia jak i Jaśka mało z miejsca nie spadły, a kot z głośnym fuknięciem zaszył się pod ławą.
Kula zdawała się ściemnieć – później rozjaśniła się niczym włączany telewizor. Po chwili ukazała się w niej twarz obcego faceta.


Z pewnością nie był Polakiem. Mamrotał coś pod nosem nad kadzią wypełnioną kleistą cieczą w modrym kolorze. Po chwili obraz zamigotał i wszyscy ujrzeli obrzeża Warszawy i pędzącego przez nie czarnego mercedesa. Kilka minut później doleciał do nich głos
– Ngu jen! No cho ji … i kula zgasła.
– Nasz zaklinacz to jakiś azjata chyba Chińczyk, ale pewny nie jestem … zawyrokował Alojz. Znaleźć go będzie sztuka, a zatrzymać chyba największa…. Ale nie martwcie się, znam kogoś, kto zna kogoś, kto może nam pomóc. Dodał widząc zmartwione miny Andzi i Jaśki.
Udacie się do sklepu Zygmunta na Targówku. Dokładniej znajduje się niedaleko drewnianego budynku Paprockiego przy ul. Biruty 18. Zaraz napiszę kilka słów do niego. Z tego, co wiem, to zna on jednego takiego, który może nam pomóc. Alojz jednocześnie mówił i pisał coś na kartce…
Po chwili podał ją Andzi i powiedział – Andzia, będziesz musiała pojechać chyba sama. Jaśkę coś gryzie, niech idzie do siebie i pozbiera myśli, a przy okazji niech zrobi nieco bimberku – takie sprawy jak wasza kosztują sporo…
Na kartce widniały słowa
Zygmunt. Nadszedł czas, kiedy to ja magister Alojzy Chemik potrzebuję od Ciebie nieco pomocy. Mam nadzieję, że nadal pamiętasz w czym Ci pomogłem … Osoba która przekaże list jest godna zaufania – to Andzia Jeziorkowska. Potrzebuję byś pomógł przekonać Twojego znajomego, który pracował w służbach mundurowych by pomógł mi znaleźć takiego jednego niemilca. Sprawa jest bardzo pilna i wielce poważna. W nagrodę oferuję swoje usługi, bimberek przedniej jakości pędzony przez Jaśkę. Przekonaj go jakoś …. Ajoz.

Andzia popatrzyła na Jaśkę i Alojza
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 06-07-2008, 12:58   #68
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Franek "Siekierka"


Warszawa, Bocheńska 10, opuszczony dom


Dom na Bocheńskiej 10 stał w tym miejscu od wielu, wielu lat. Kiedyś w czasach świetności, nieźle utrzymany i zadbany dzięki staraniom wielopokoleniowej rodziny emigrantów zza Buga. Ale tempus fugi jak mawiali filozofowie i z czasem liczna i wielopokoleniowa rodzina rozeszła się po Polsce i po świecie, wielu odeszło z tego świata. Ostatecznie mieszkała tu para zdziwaczałych staruszków, po których śmierci dom został opuszczony. Oczywiście fak ten nie uszedł uwagi miejscowych złodziejaszków i złomiarzy - z wnętrza szybko poginęły metalowe przedmioty i co ciekawsze fanty. Gdy już nikt nie interesował się tym miejscem zamieszkał nim - choć "zamieszkał" to zbyt wielkie słowo, on tu nocował, popijał, czasem się awanturował - Franek zwany przez znajomych Siekierką.
Franek dość szybko zaadaptował to miejsce do swoich potrzeb – zorganizował wyrzuconą na śmietnik kanapę i fotel, z desek zbił coś na kształt szafy, a ostatnio znalazł ruski telewizorek na baterie. Co prawda maszynka żarła baterie R20 jak wściekła, ale pozwalała pooglądać co ciekawsze programy. Rzecz jasna wychodząc na miasto Franek dobrze chował swój sprzęt przed złodziejami.

Tego ranka Franek obudził się na niewielkim kacu, dla kogoś nie nawykłego do mocniejszych trunków byłoby to co najmniej uranie głowy, ale dla Franka to był jedynie lekki szum. Franek zlustrował wnętrze chatki – wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Goście dawno sobie poszli – zostawili nawet flaszkę z wódeczką na „klinika”. Franek zaaplikował sobie repetę i od razu poczuł się jak nowo narodzony. Postanowił wpaść do Zygmunta zobaczyć, co słychać u niego i czy czasem nie ma jakiejś poczty do niego, a i Zygmunt wisiał mu piwko. Franek pomyślał sobie, że przydałoby się nieco gotowizny, więc wziął puste flaszki i zebrane przedwczoraj kartony do pobliskiego skupu. Nie było tego za wiele – raptem pięć zeta dwanaście groszy, ale na piwko styknie pomyślał wesoło Franek. Szedł powoli ulicą w stronę sklepiku Zygmunta pogwizdując pod nosem „wesołą robotę” – jeden ze szlagierów dawnego PRL-u. Ech, to były czasy … rozmarzył się Franek.
- Dokumenty! Obcesowe żądanie, stawiane przez jednego z dwóch policjantów którzy nie wiedzieć skąd wyrośli na drodze, wyrwało Franka z marzeń… Franek patrząc na milusińskich spod łba podał im mocno podniszczony dowód.
- Pan gdzie mieszka? zapytał starszy stopniem. Należy dodać, że Franek nadal posługiwał się milicyjną nomenklaturą stopni i nijak nie pamiętał tych nowych. Według niego zatrzymał go starszy sierżant, a towarzyszył mu szeregowy – inaczej kot, murarz, trepownik, wycieruch…
- Bezdomny, nocuję w Albertinum niedaleko stąd … gładko skłamał Franek. Lata służby nauczyły go wiele – w tym dobrze i sprytnie kłamać.
- Zawód ? kontynuował pytania starszy stopniem, młodszy coś notował w kapowniku. „To tylko rutynowe zatrzymanie … „ pomyślał sobie Franek.
- Bezrobotny, kiedyś resortowy jak wy, ale okazało się, że jestem za stary by mnie zostawili w nowej formacji… na koniec zdania Franek nieco pociągnął nosem jak gdyby faktycznie żałował tego, że nie pracuje w „służbie”. Zresztą żal ten nie był udawany.
Jak zwykle wspomnienie byłej służby w formacjach policyjnych pomogło. Dokumenty zostały zwrócone Frankowi, a on sam udał się do skelpu.


Sklep u Zygmunta stał niczym relikt przeszłości w okolicach nowoczesnych domów. Nikt z okolicznych w nim nie bywał ani się nim nie interesował. „Nowi” mieszkańcy z ładnych bloków woleli markety lub zadbane sklepy w centrum. Do sklepiku zaglądali głównie ludzie pokroju Franka, bezrobotni, często nieprzystosowani do nowego sytemu, tęskniący za dawnym PRL-em. Dowodem na to może być napis na jednej ze ścian Zygmuntowej budy KOMUNO WRÓĆ – NARÓD CZEKA napisał ktoś zdesperowany wściekle czerwoną farbą. Zygmunt jakoś nie kwapił się by to zamalować. Franek stanął przed sklepem i wiedziony dawnym instynktem ZOMOwca rozejrzał się po okolicy.
Przed sklepem stało dwóch innych „bywalców” – Franek wiedział, że to Andrzej i Damian, dawni pracownicy zakładów papierniczych, które znajdowały się pod Kłodzkiem. Innych osób nie było. Franek postanowił wejść i zobaczyć, co ciekawego dzieje się w środku.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 10-07-2008, 08:04   #69
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
-Alojz, sama mam iść???- opcja włóczenia się samotnie z medalionem nie z tego świata w kieszeni jakoś nie była szczególnie zachęcająca.
Andzia spojrzała na Jaśkę. Alojz miał rację Jaśka wyglądała co najmniej jakby zjadła coś wybitnie niestrawnego. Cóż było robić???

Komu w drogę temu czas...i piachem w oczy- zamruczała Andzia. Wstała , jeszcze raz spojrzała na Alojza i Jaśkę i wyszła.
Po drodze parę razy złapała się na tym, że ciągle rozgląda się dookoła jakby jakaś z tych poczwar od Ladijji miała zaraz z za krzaka wyskoczyć i zrobić buuuuuuuuu.
- Tak i tak to jest, ja tylko trupa chciałam pochować i mieć święty spokój. Tak i co mam problemy same, koty, dzieciaki, boginie, kozy...dziada i baby brak.- mruczała pod nosem Andzia. Na takich pogawędkach i poważnych rozważaniach zeszła jej droga.
W końcu wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi stanęła u celu wyprawy. Tak zdecydowanie, to było w stylu Alojza wysłać ją do jakiejś zabitej dechami dziury, gdzie psy dupami szczekają a diabeł mówi dobranoc. Pewnie asfalt też tu na noc zwijają.
- Matko i córko mruknęła Andzia-z niepokojem zauważył, ze gada do siebie jakby więcej niż przed tym ...snem. Poskrobała się po głowie i ruszał w kierunku drzwi.
 
Xawante jest offline  
Stary 14-07-2008, 13:19   #70
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Franek "Siekierka" i Anna „Andzia” Jeziorkowska

Sklep u Zygmunta


Franek nie namyślając się wielce wszedł do sklepu z głośnym "witam szefa" na ustach. W sklepie oprócz Zygmunta, który na widok znajomej gębuli Franka uśmiechnął się promiennie, nie było nikogo.
- Jak tam życie? zagaił po swojemu Zygmunt, który nie wiedzieć czemu zawsze zaczynał w ten sposób gadkę z Frankiem.
- Po staremu. Kopsnij jedno pifko, bo mnie coś suszi. To chyba jakaś japońska zaraza. Nie wiele łykłem wczoraj, a dzisiaj coś mnie męczy. Mówię Ci Zygmuś starzeję się chyba ...
Zygmunt nie od wczoraj znał Franka i wiedział, że owo "niewiele" oznaczało nielichą libację. Z politowaniem pokiwał głową i podał Frankowi jedno piwko marki Racovia.


Należy tu dodać, że ów rarytas pochodzi spod Częstochowy, a Zygmunt zakupuje go z uwagi na cenę, no i fakt, że przedstawicielem handlowym tamtejszego browaru jest jego szwagier. Co prawda siódma woda po kisielu, ale krew nie woda.

Franek spokojnie popijał piwo, za które nawiasem mówiąc zapłacił. Miał co prawda kredycik u kolegi, ale jak miał to płacił. Dzięki temu obaj mieli do siebie wzajemny szacunek.
- A Ty ? zapytał zatroskany Franek podając flaszkę z piwkiem Zygmusiowi.
- Eee tam w pracy jestem. A i później mają mi towar podrzucić to muszę być na chodzie, bo znów mnie oszwabią... odparł Zygmunt.
Później rozmowa zeszła na tematy o dupie maryni, polityce, dupie maryni, cenach, filozofii, dupie maryni - no w końcu Marynia miała dupę, że hej orzechy kokosowe mogła tłuc, Jagienka przy niej wysiada!

W tak zwanym międzyczasie pod sklep dotarła Andzia. Miała w duchu serdecznie dość tego galimatiasu i miała tylko nadzieję, że być może to wszystko się szybko skończy. Ciekawe co się stało Jaśce pomyślała w duchu i niejako odruchem zacisnęła dłoń na schowanym medalioniku otrzymanym od Ladiji.
Sklep u Zygmunta wyglądał jak sto nieszczęść i stał w miejscu gdzie wiatry zawracają, a zły ma młode raz na cztery lata, bo częściej by nie wychował... Andzia filozoficznie stwierdziła, że będzie co ma być i weszła do sklepu mijając jakichś dwóch miejscowych pod sklepem. Nie wiedzieć dlaczego miejscowi na widok Andzi podnieśli się i szybko zmyli się z ławeczki. "Ki diabeł, aż tak źle wyglądam czy jaka cholera ?" pomyślała Andzia i tuż przed wejściem przejrzała się w jednej z witryn - wszystko było w porządku.

Franek i Zygmunt akurat znów gadali o polityce, gdy zamontowany przy drzwiach dzwonek oznajmił, że ktoś wchodzi. Franek całkiem odruchowo schował piwko za siebie i delikatnie postawił za wiaderkiem z kiszoną kapustą.
Do sklepu weszła niezbyt wysoka kobieta w średnim wieku. Jej włosy miały dość nieodgadniony kolor, a w dodatku siwiejący. Cała jej postawa i ubiór zdradzały, że jest bezdomna. Niestety ani Franek ani Zygmunt jej nie znali i postanowili milczeć, w końcu kontrolerzy sanepid-u, policjanci, i tym podobne niemilce miały swoje sposoby.
- Słucham? odezwał się dość obcesowo Zygmunt do nowo przybyłej
- Pan Zygmunt ? zapytała niepewnie Andzia chcąc mieć pewność, że to ten i by nie strzępić języka na darmo
- No słucham, co się stało? Skąd pani jest? Sanepid? Zygmunt nie wytrzymał napięcia i postanowił zapytać w prost. Franek stał z boku i taksował nowo przybyłą. Coś co pozostało z dawnego przeczucia mówiło mu, że owa kobieta nie jest kontrolerem. Myślał nawet, żeby nawiać, ale że przyjaciół w biedzie nie porzuca się, pozostał.
- Nazywam się Andzia i przysyła mnie Magister Alojzy Chemik, zresztą tu mam list od niego do Pana ... odpowiedziała Andzia podając sklepikarzowi Alozjowy list. Czuła na sobie badawczy wzrok obcego faceta, lecz postanowiła go zignorować.
Ha! Franuś do chyba do Ciebie ta pani! odezwał się wesoło Zygmunt. Nazwany Frankiem oderwał się od lustrowania Andzi i podszedł do lady. Zygmunt podał mu list mówiąc Masz, sam oceń ... Franek w miarę czytania zrozumiał o co chodziło Zygmuntowi. Jakiś Alojzy Chemik i do tego magister będący znajomym prosi jego Franka o pomoc w znalezieniu jakiegoś faceta. Ciekawe co mu zrobił ten poszukiwany? Flakon z bimbrem zawinął czy jak? Franek wpierw popatrzył badawczo na Zygmunta
- Bimberek od Jaśki jest prima sorcik, a do tego ofeuję skreślenie Twoich kartek w moim zeszycie, może o czymś jeszcze pomyślę ... szybko i kusząco dodał Zygmunt, widać, że mu zależało, "oj i to bardzo zależy" pomyślał Franek. Musiał coś powiedzieć, zgodzić się czy nie, a może coś wypytać tę Andzię, ona coś wie ... pomyślał przed odpowiedzią
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172