Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2008, 13:57   #131
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Twe życzenie jest dla mnie cenniejsze, niż cokolwiek z tego co mam, lub mieć będę. Prośbę Twą ze wszystkich sił wypełnić się postaram. Już wkrótce będę miał w swych dłoniach łuskę czarnego smoka.
.

Tymczasem działania orka, zaczynały przyjmować zadziwiająco ciekawy obrót. Niestety. Ludzie mieli to do siebie, że wystarczyło krzyknąć im coś na temat alkoholu i panienek i już w zasadzie byli w posiadaniu krzyczącego. Teraz robili to na czym orkowi zależało. Pili! Barbak widział jak coraz to większa ilość zamtuzowych klientów staje się co najmniej podchmielona. Teraz pozostała tylko i wyłącznie kwestia ochrony no i efekt finalny jego dzieła. Ale wszystko po kolei. Barbaku, działaj tak jak powinieneś działać, nie emocje, nie to co dyktuje serce. Spokojnie, na zimno. Tak! Z zimną kalkulacją. Tak będzie jeszcze lepiej... dla kogo? Dla Veriona oczywiście... Oj będziesz mi Waść coś winien.

Barbak starał się odczekać możliwie długo, starał się doczekać chwili, gdy możliwie dużo osób uda się z panienkami do pokoi. Odczekać, gdy kasa baru będzie możliwie pełna. A przy barze będzie możliwie dużo alkoholu.

Fungrimm, miał to do siebie, że w kluczowych momentach był nieprzewidywalny. Nie, nie chodziło tu o to, że był Zabójcą. On po prostu taki już był. W chwilach zagrożenia zawsze zachowywał się w sposób, który zdaniem orka był co najmniej dziwny. Gdy po raz pierwszy atakowali demona, karzeł zatrzymał się, ukląkł i zaczął coś tam mamrotać pod nosem. Gdy walczyli z Rithem, zaatakował Drow’a , gdy biegli do palącej się kuźni... no właśnie... Ork rozmasował łydkę, która wciąż potrafiła zapulsować bólem. Krasnolud w tym przypadku zachował się dokładnie tak samo... gdy w zielonej głowie układała się iście szatańska intryga, krasnolud rozpłynął się w powietrzu. Na całe szczęście, gdy zielony plan zaczynał wkraczać w decydującą fazę, na horyzoncie, gdzieś po drugiej stronie lokalu, oczywiście w okolicy baru zamigotał kolorowy wachlarz włosów. Barbak starał się złapać wzrok przyjaciela. Miał nadzieje, że to o co został poproszony dotyczy też karła. Miał nadzieje, że były kapłan nie będzie miał niepotrzebnych tej chwili skrupułów, przynajmniej nie większych niż on sam.

W lokalu powoli zaczynało się uspokajać, godzina późna, morze wypitego alkoholu oraz uroki panienek zadziałały odpowiednio. Ci, którzy mieli wyjść, już wyszli co którzy mieli iść na górę i pochędożyć byli już na górze lub właśnie się na nią wybierali. Na dole pozostało niewiele ludzi, no i oczywiście ochrona. I tu jak to mówią zaczynały się schody. Tu także niezbędny Barbakowi był Fungrimm.

Dość już wahania, dość zastanawiania się, czas działać.
YouTube - Linkin Park - Crawling

Ork szybkim krokiem ruszył w kierunku przyjaciela. Wszystko już było jasne, teraz pozostało tylko i wyłącznie działać, szybko, pewnie, no i oczywiście modlić się. Barbak mijając Fungrimm’a, rzucił szybkie i w miarę możliwości ciche:
- Zajmij barmana i ochroniarzy. Jeśli będzie trzeba zajmij ich skutecznie i definitywnie.

Kolejnym przystankiem było palenisko. Z tego Ork wydobył niewielkie tlące się polano. Nie chciał żeby paliło się w pełni bo wzbudzało by powszechne zainteresowanie, nie chciał też aby zgasło przed wypełnieniem swego zadania. Dla niepoznaki Ork podłożył do ognia, zabrany kawałek drzewa natomiast, Barbak ujął tak aby zwisał wzdłuż nogi. Następnie niespiesznym, acz też i nie wolnym krokiem Ork skierował do piwniczki. Do miejsca, w którym to miał być składowany spirytus. Zielonoskóry dbał o to, aby wszystkie pozostawione za nim drzwi pozostały otwarte. Kilkukrotnie oglądał się przez ramie mając nadzieje iż nie zostanie zauważony.
Każda gorzelnia ma jedną charakterystyczną cechę. Zapach. Ork zatem pokładając nadzieje w swym węchu, oraz oczywiście w Panu stanął przed drzwiami.

Palladine dopomóż !

Drzwi do piwniczki jak mniemał będą zamknięte. Cóż wypada wtedy urzuć swej wrodzonej delikatności. Ork weźmie delikatny rozbieg i postara się wejść do piwniczki z drzwiami. Zanim to jednak nastąpi w lewej dłoni orka pojawi się ponownie sztylet.
Od tego momentu wszystko jakby zaczyna zwalniać, a działania orka stają się szybkie, zdawać by się też mogło automatyczne. To oczywiście jedynie wrażenie, jednak po wejściu z drzwiami Barbak dobiegnie szybko do pierwszej beczki z alkoholem. Rozbije ją w drobny mak. W drugą wbije sztylet, wyciągnie go po chwili pozwalając, aby alkohol (na nos coś co zawiera dość dużo procentów) wylewał się na podłogę pewnym strumieniem. Z rozlewającym się naczyniem Barbak cofnie się kilka kroków po czym ciśnie beczką na powrót do piwniczki. Wydezynfekowany, czysty zatem sztylet pewnym cięciem przejedzie po lewym policzku swego właściciela. Ork odczekując chwilę, aby krew napłynęła na twarz jednocześnie delikatnie podsyci tlące się polano (delikatnie na nie dmuchając).

Dalsze działanie musi być jeszcze szybsze. Ork opuści palące się już polano na rozlany alkohol. Zanim drzewo spadnie Ork będzie już biegł w kierunku skąd przybył.

Jeśli zdąży dobiec do sali:
- UWAGA!!! WSZYSCY NA ZIEMIE!!!

Zielony padnie na klepki w oczekiwaniu wielkiego BOOOOM.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 23-06-2008, 14:24   #132
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
***
Krasnolud pokiwał głową w geście podziękowania za rozmowę. Doskonale sobie zdawał sprawę z tego jak Kowal ciężko jest doświadczony przez los. Najgorsze było zwątpienie na, które nie było lekarstwo. Fungrihmm obiecał sobie w duchu że dołoży starań by ulżyć mu w cierpieniach. Gdy już rozwiążą najważniejszy problem. W uszach pamiętał Imię...Azmaer.

***
Całą drogę zachodził w głowę czy to jest ten wytwór Astarotha. Jeżeli tak to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności. Z tego co wiedział to ten przybytek był w Jego władzy od pewnego czasu. To oraz przedziwne nawrócenia na Chaos powiedziały wprost co się tu działo. Interes należał do „znajomych rodziny”. Fungrihmm’a niewiele obchodziły konwenanse ale nie chciałpsuć dobrych stosunków z Astarothem. Sam Azmaer nie obchodził go więcej niż łajno jakie przykleiło się do jego butów. Nie znał go osobiście albo też raczej nie zdążył go do tej pory bliżej poznać. Wyglądało na to że ich odwiedziny w tym lokalu będą burzliwe.
Lokal wyglądał dokładnie tak jak sobie to wyobraził. Klientela różna, napoje pewnie też nie najlepsze. Zabójca nie miał najlepszego mniemania o takich miejscach ale skoro już tu był...
-Funghrimm, złodziejaszek kochający cenne książki. Pamiętasz mnie?
-Aye, człeczyno. Wiem kim jesteś lokajem Astha. Ostatni, który mnie nazwał złodziejaszkiem teraz użyźnia pola uprawowe w skalnych jaskiniach..
-Widzę że się nie źle urządziłeś. Nie, nie odpowiadaj to taka gra słów była.
Dwarf wziął się pod boki i uśmiechnął się do siebie jakby opowiedział jakiś kawał. Wrócił do siebie i popatrzył jak On grozi Barbakowi. Nie wzbudziło to żadnych reakcji w dwarfie prócz bacznego zlustrowania wykidajły o którym była mowa. Mruknął pod nosem
-To się jeszcze zobaczy.
Impreza się rozkręcała w czym walnie pomagał Ork. Fungrihmmowi dwa razy tego nie trzeba powtarzać i też ruszył w poszukiwaniu darmowego trunku a może i jakieś mordy do obicia. Oczywiście cały czas słuchał co ktoś chlapnie ciekawego. Wszakże alkohol rozwiązywał języki a ludzie nie mieli aż tak dużej odporności na spiryt jak on.
Przy barze postanowił trochę dłużej pogadać jeżeli Barman uzyska choć chwilkę wolnego czasu.
-Możesz mi coś opowiedzieć o Kirhanie czu Kurhanie nie pamiętam jak ona miała na imię. Podobno tu pracowała kiedyś?

-Pamiętasz zajście z gwałtem na lasce. Byli w to zamieszani jacyś tubylcy. Gdzie mogę ich znajść?


Kątem oka cały czas Fungrihmm patrzył gdzie się znajduje Barbak. Jakoś w takich miejscach jak tu dziwnie łatwo można był znaleźć kłopoty. A te ich nigdy nie omijały. I jeszcze ta wizja. Zielony wydawał się że dostał wiatru w żagle gdy tylko powierzono mu misję rozkręcenia impry. Karzeł popijał jakieś napoje (??) i słuchał plotek. Potrzebny mu był punkt zaczepienia w tej mieścinie. Nie, nie chciał tu budować domu. On potrzebował kasy i przysług. No i jak zawsze śmierci w chwalebnej służbie.
Ciągle miał w uszach słowa Azmaera, brzmiały jak zaczepka. Był pewien że to podpucha. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wpuszcza dwóch Białasów do miejsca gdzie (za przeproszeniem) „chaos kręci lody”. Te choroby, nienaturalne zmiany charakteru coś tu nie grało. Co więcej za to był odpowiedzialny ich druh z którymi razem walczyli przeciw Bladolicemu demonowi.

Usłyszał tylko...
- UWAGA!!! WSZYSCY NA ZIEMIE!!!

Ponieważ sam wiele nie odstawał od ziemi niezbyt się przejął tym i patrzył co robią ochroniarze. Skoro jego przyjaciel wpakował się w jakieś kłopoty on sam nie pozwoli mu zabrać całej zabawy dla Siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Vireless : 23-06-2008 o 14:24. Powód: tagi
Vireless jest offline  
Stary 24-06-2008, 13:00   #133
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Almanakh...?
- Jestem tutaj.
Verion leżał wciąż na łóżku, w tej samej pozycji, na plecach, z głową na poduszce. Miał zamknięte oczy.
- Czy on śpi?
- Demony nie śpią.
- Widzi nas?
- Nie wiem.
- Chciałam cię spytać... czy go kochasz?
Almanakh uśmiechnęła się słabo.
- Nasza miłość jest zakazana, wiesz o tym. Mimo wszystko, pamiętam chwile, kiedy go ujrzałam, kiedy jest przy mnie chce żyć tylko dlatego, by móc dalej być przy nim, a kiedy go nie ma, żyje wspomnieniami o nim. Wiesz, co mówią Tacy Jak Wy? – mrugnęła. – Jeśli mężczyzna cię nie fascynuje, nigdy nie zacznie. Jeśli fascynuje – nigdy nie przestanie.
- To musi boleć, to, że on... – zasmuciła się.
- Jest z tym dobrze – przerwała.
- Mnie nigdy nie lubił. Nikogo nie lubił, poza tobą. Tylko z tobą rozmawiał. Tylko tobie patrzył w oczy. Tylko do ciebie się uśmiechał!
Verion poruszył się lekko i szepnął:
- I`m waiting...
Kejsi podkradła się ostrożnie do jego łóżka. Tak się go bała!
- ...forthewar... – szeptał, majacząc.
Kejsi zatrzymała się nad nim zdumiona.
- ...world...willfalland... I`m waitingfortheworldtodieand...
Wyciągnęła łapkę.
- …ibędziemyrazem – Verion uśmiechnął się lekko, nieprzytomnie.
Kejsi zacisnęła powieki i chwyciła go gwałtownie za rękę.
- Almanakh?
- Tak, Kejsi?
- Umiesz czytać w jego myślach! Czy możesz sprawić, abym zobaczyła to, o czym on teraz śni, co on teraz widzi?

[media]http://www.youtube.com/watch?v=ncddKdI-n9A&feature=related[/media]

- A tamten?
- To Kanzeliv.
- I Mistress! On śni! Jeśli demony nie śnią, nie płaczą, czy to znaczy...!? Czy on... umiera...!? Verion, nie! Nie... umieraj! Przecież ją kochasz! Przecież ona ciebie potrzebuje! Nie śnij o niej, otwórz oczy, ona jest tutaj!
Demon jednak nie otworzył oczu! Kejsi poczuła się taka bezradna, nie wiedziała co powiedzieć alamankh, jak ją pocieszyć! Zebrało się jej na płacz.
- W porządku – Alamankh otuliła ją i Veriona swoimi białymi skrzydłami. – Jest bardzo ciężko ranny, potrzebuje trochę czasu. To, co mu dałaś, to dla niego stanowczo za mało, ale dziękuje ci. Nie podda się, wiem, że nie – pogładziła go policzku. – Nie bój się. Jeśli nie zdołasz wstać, podniosę cię. Jeśli nie zdołam, upadnę wraz z tobą.

* * *
Wybrzeże.
Ray`gi, Akrenthal, Tev, Kejsi, Estre;

Troll zerka na elfa i po chwili cichnie, ufniej na niego spoglądając. Ray`gi wyciąga do niego rękę, troll fuknął pod nosem, odsunął się, ale po chwili przydreptał do niego, obwąchując jego szatę.

- Oto jestem i słucham ciebie. Chciałeś mi coś powiedzieć, Ray`gi, dear?

Ray`gi: Odwracasz się powoli.

http://www.freehomepages.com/santanada/Silvestris1.jpg

Wilki, cała wataha, olbrzymie, nastroszone, czarne, o płonących ślepiach, krążyły wokół niej.
- Chaos, w przeciwieństwie do Bieli, Ray`gi, jest samoodtwarzalny – uśmiechnęła się ciepło. – Nieważne, czy będą Wojny, czy nie, nieważne co będzie. I`m the whisper of the violet mysts. I am eternal, Ray`gi, dear. Mów, don`t be shy – zachęciła.
Nie... podoba... ci się... jej wzrok... Ona... pożera... cię wzrokiem!!! I... dlaczego... się tak... wystroiła...?!

Artesen. Burdelik.

Funghrimm
- Możesz mi coś opowiedzieć o Kirhanie czu Kurhanie nie pamiętam jak ona miała na imię. Podobno tu pracowała kiedyś?
- Kirenna? Sprzątaczka i pomywaczka? Co tu gadać. Dziewczę ładne, zgrabne, ale cnotliwe i zastrachane. Chciała zarobić, nie miała z czego żyć. Azmaer pozwolił jej tu pracować, ale czasem więcej przeszkadzała niż pomagała. Faceci do niej lgnęli, a ta się miotłą opędzała.
- Pamiętasz zajście z gwałtem na lasce. Byli w to zamieszani jacyś tubylcy. Gdzie mogę ich znajść?
- A tak, to był niezły numer. Mówiłem, że jak będzie tak kręcić tyłkiem zamiatając, to któryś nie wytrzyma w końcu. Poszła do tego swojego lasu po zioła czy grzyby, nie pamiętam. Jeden jest bednarzem, jełop straszny. Drugi ponoć uczony, ale wszyscy wiedzą, że od tatusia ma i pieniądze, i nazwisko, i dobre [splunięcie] imię. No i dwaj rybacy, kręcili się tu chyba nawet wczoraj czy przedwczoraj.
Po krótkiej pogawędce dowiadujesz się, gdzie znaleźć wszystkich czterech. Bednarz mieszka w Artesen, koło świątyni Khemetry. Uczony mieszka przy wieży przy placu głównym. Rybacy zaś w wiosce na obrzeżach Artesen.
Dialog przerywa wrzask orka, który parodyjnie wręcz wyskoczył jakby spod ziemi/z piwnicy. Karczmarz zniknął w niewytłumaczalny sposób – podejrzewasz, że po prostu padł plackiem za ladę. Resztki imprezy [czyli nieliczni podpici bywalcy, podśpiewujący, chrapiący pod stołami itp.], próbowały zerknąć w kierunku Barbaka i ujrzeć coś poza barwną mieszaniną kształtów.
Rozległ się huk i tuż za plecami Barbaka huknęła fontanna ogni piekielnych. Snop ognia strzelił zza otwartych drzwi piwniczki, i cofnął się.
W sali rozległ się śmiech. Śmiech Azmaera. Niedobrze. Palenisko zabłysło fioletem, strzeliły z niego dwie wijące się fale fioletowego, niematerialnego ognia, jedna w lewo, druga w prawo – okalały pomieszczenie, i złączyły się, zamykając was we wnętrzu płonącego kręgu.
- Zziębliście? – mruknął Azmaer.
Gdzie on jest?
- Rozruszam was trochę, od razu poczujecie, że żyjecie.
Dwaj ochroniarze, leniwie, niby otępiali zupełnie, ruszyli się w końcu; jeden wstał od niechcenia, drugi odstąpił od ściany, którą dotąd podpierał.
- Noga – rozkazał Azmaer.
Obaj ochroniarze z głośnym tupnięciem padli na czworaka. Jednocześnie ich ciała spowiły fioletowe płomienie, rośli w oczach, nabierali zwierzęcych kształtów!
- HHHHHRAWR!!!
SHUT UUUUUUUUUUUPPPPP by *VanillaKitsune on deviantART

Barbak; Holly...!!!
Bestia wyrwała z miejsca, wyrywając w podłodze dziury od swoich pazurów, i w błyskawicznym skoku wparowała prosto na ciebie! Zbity z nóg, rąbnąłeś plecami na stół i krzesła, a bestia z gromkim rykiem przeorała pazurami twoją pierś. Brzdęk! – amulet z trzema smokami od Lavendera, uwolniony z zerwanego łańcuszka, poturlał się po podłodze. Bestia odskoczyła, wróciła błyskawicznie, pazury jak haki przebiły twoją lewą łydkę, a niezmiernie silna łapa podcięła ci nogi. Padłeś, rozbijając tył głowy o jakieś krzesło. Huk w myślach, szum w uszach, krew w ustach. Stwór złapał zębami za drugą nogę, wrzasnąłeś, wierzgnąłeś, gdzie tam, nie puścił! Ciągnie, na miłość Paladine`a...!!! Ciągnie cię, z zatrważającą łatwością, zamiata tobą podłogę! Poczułeś żar ognia i otrzeźwiony dźwignąłeś się, kopnąwszy stwora w mordę. Rzucił się ku tobie z dzikim ujadaniem, wbił hakowate pazury przednich łap w twoje barki, i stojąc na dwóch tylnych nogach pchnął cię ku płonących drzwiczkom piwnicy.

Barbak, Funghrimm;
Nagle, na zewnątrz, gdzieś pod oknem, rozległo się przenikliwe, gromkie wycie.
- UUUUUUUUUUUUUUuuuuuuuuuuuuuuuuuułn!!! VE-UUUUUuuuuuuuuuuuuuuuuułn!!!
Poprzez zasłonę z fioletowego ognia, dostrzegliście kątem oka, za oknem, czarnego warga.



Funghrimm; oszsz....!!! Strażnik-bestia, wyższy od ciebie w kłębie o dobre pół metra, runął na ciebie jak grom z jasnego nieba. Odbił się i skoczył, niczym lew na swą ofiarę. Zasłoniłeś się wiernym toporem, pazury szczęknęły o trzon, ociekające śliną kły wbiły się zaciekle w ostrze topora!... Ten ryk...! Ej...! Te kły...!!! On... rysuje stal, wygina ją, normalnie, na Moradina, zżera twój topór! Próbowałeś temu zaradzić, ale zwierzę wczepione łapami i kłami w twą bron nie dało się ani strzepnąć, ani odepchnąć, ani odpędzić. Rozpaczliwie kręciłeś się w kółko, a bestia, wżarta w twój topór, kręciła się wraz z tobą, przebierając łapami, tupiąc głośno pazurami po rysowanej podlodze.
- HMRRR! – stwór wydał z siebie pogardliwy, rozbawiony pomruk, i gwałtownie szarpnął z całych sił.
Szlag by...! Nie chciałeś puścić, padłeś plackiem, i bestia, szarpiąc za trzon topora, który i ty wciąż trzymałeś, ciągała cię wokół, w tę i z powrotem, po całej knajpie, aż zerwała się do szalonego biegu. Tratowała wszystko – krzesła, stoły, pijacy, jakaś zalana dziwka – rzucał tobą na lewo i prawo, uderzałeś o meble, ściany, kontuar, o schody, o ludzi, jedna wielka masakra, pełna bolesnych stęknięć, siniaków i guzów. Wreszcie nie przeżyłeś spotkania z poręczą schodów, zostałeś w jej objęciach, po tym jak znokautowała cię ciosem między oczy i poczęstowała ogromną śliwą na środku czoła, bestia zaś ze swym łupem, twoim toporem, odbiegła kawałek. Puściła łup, przydepnęła, i z wściekłym rykiem rozłupała w szczękach trzon topora na pół!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 24-06-2008 o 13:13.
Almena jest offline  
Stary 24-06-2008, 16:01   #134
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Wszystko poszło dokładnie nie tak jak sobie to wyobraził Fungrihmm. Zadyma a i owszem się rozkręciła ale za szybko. Nie zdołał się ani zbytnio rozejrzeć ani podchmielić. Co więcej teraz spoczywał wewnątrz schodów. Po obijany oraz bez jego ukochanego topora.
-HollyMoonray, nnnniiiieeeeeeeeeee
Po lokalu rozległ się cieżki i chropowaty krzyk. Pełen nienawiści i oddania.
-Barakk khazuud tbego auni. –Krasnolud wprost podskoczył na miejscu i był już gotowy do działania. Rzut oka na to co się dzieje wokół

//Czy ogień się rozprzestrzenia? Ilu zostało ludzi(gości). Czy widać gdzieś jakieś porzucone uzbrojenie( topory, młoty ewentualnie ława)//

Ork wyraźnie miał problemy. Ale Dwarf wiedział że da sobie radę. Nie na darmo został spamiętywaczem. Miał przeżyć by opowiedzieć o jego śmierci. Jakie były perspektywy? W końcu właśnie rozwalili burdel Azmaera. Pana tutejszego żywiołu ziemi? Nie ważne. Skoro rzucił się na nich musi zapłacić. W pamięci Dwarfa nadal było widzenie Veriona. Potrzebował ich pomoc. Mimo że pewnie i tak się później wykręci to tym razem Fungrihmm postanowił mu pomóc. W przeciwnym wypadku poszedłby starą drogą poszukiwania haków na Azmaera i jego kramik. Postanowili wspólnie z Orkiem że zafundują dość dużą porcję chaosu. Inna sprawa czy teraz uda mu się wyjść cało z tego bajzelu. Niezbyt go to zajmowało ale pamiętał przysięgę wobec Astha. Tego by nie chciał zrujnować....

Almanakch wydaje mi się że tu macie wystarczająco dużo CHAOSU by uratować pyskatego demona. Może i go nie lubię ale dla Ciebie mogę to zrobić. Przybywajcie i ucztujcie....

//Dalsze działanie w kolejnym poście po opisie tego jak wygląda płonący burdel //
 
Vireless jest offline  
Stary 24-06-2008, 16:10   #135
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
YouTube - Within Temptation - What Have You Done (feat. Keith Caputo)

Wyskoczył z piwnicy, udało mu się. Zaraz potem jego bębenki zaatakował odgłos eksplozji. Potężnej eksplozji, która zdawać by się mogło powinna zatrząść fundamentami świata. Prawda jednak była taka, że eksplozja w cale nie okazała się aż tak wielka, a tendencja do zielonego przesadzania wynikała raczej z odległości w jakiej Ork znajdował się od wybuchu i faktu, że nie specjalnie znał się na wybuchach. Ten był bodajże pierwszym w jego dotychczasowym żywocie i wypadało by stwierdzić, ze najprawdopodobniej ostatnim. W karczmie z fioletowego płomienia, fioletowego kominka wyłonił się Azmaera. Z miejsca z którego przed kilkoma chwilami Ork zakosił palące się polano. Polano, eksplozja... jestem ugotowany, pomyślał Barbak. Na myślenie nie miał jednak wiele czasu. Strażnicy, którzy jeszcze przed chwilą zdawali się być opieszałymi półgłówkami... teraz przybrali swe prawdziwe cerberze skóry. No cóż. To nie wyglądało dobrze.

Azmaer mówił coś na temat marźnięcia i ruszania, Ork nie był w stanie tego wysłuchiwać, bowiem ku niemy odrazy rzucił jeden z czarcich pomiotów. Rzucił się cholernie skutecznie. Był szybki, bardzo szybki. Zanim zielone dłonie zdążyły zareagować, reszta ciała była już w parterze, w uszach szumiało od uderzenia w coś twardego, w ustach dało się czuć bardzo wyraźny smak krwi. Noga napromieniowała niesamowicie ostrym bólem. Ostrym tak bardzo, że jego przyczyną mogły być jedynie zęby. Następnie był ruch, czy może raczej efekt wleczenia. Uwłaczające. Jakiś piekielny kundel robi sobie ze mnie zabawkę. Żar palącej się piwnicy i myśl, która uderzyła z siłą pędzącego byka. Zrobić cokolwiek bo on mnie zabije. To nie jest jakiś tam kundel, to stworzenie wie co robi i robi to zaskakująco dobrze. Szybki wymach nogą, trafienie i chwilowe poczucie oswobodzenia. Taaaak niech wie, że ja też potrafię kąsać. Gdy tylko Barbak odczepił się od cerbera w jego dłoniach od razu pojawiły się sztylety z bandoliera z piersi o rzesz...nie ma medalionu.

Palladine!!! We have a problem!!!

Ork podźwignął się na nogi i od razu zrozumiał, że popełnił błąd. Który to już w ten wieczór? Na jego barkach spoczęły dwie potężne łapy, ich pazury boleśnie wgryzły się w ciało, przed oczyma zamajaczyły wielkie i potężne zęby wraz z demonicznymi, a zarazem pustymi ślepiami. Ciężar stworzenia cofnął orka. Cofnął w kierunku z którego wojownik przed kilkoma chwilami przybył, a w którym w tej chwili szalało już ogniste piekło. Nie było czasu na myślenie, nie było czasu na nic. Ruchem w zasadzie bardziej automatycznym niż zamierzonym Ork wbił ostrza sztyletów po same rękojeści w boki przeciwnika. I zamarł w uścisku na chwil parę. Ciężar oraz pęd jednak jakiego nabrał cerber w żaden sposób nie zostały jednak zatrzymane przez dwa niewielkie ostrza. Ogień się zbliżał i nic nie można było na to poradzić. Płomienie prawie już lizały plecy orka. Prawie. W umyśle Orka pojawiła się krótka myśl, światełko w tunelu. W jednej sekundzie Ork przestał równoważyć siłę nacisku przeciwnika, przestał się z nim siłować. Padł na plecy ciągnąc kundla za sobą. Zanim jednak jego plecy dotknęły ziemi zielone stopy już zaparły się na kudłatym brzuchu. Ból promieniował w całym ciele. Ork spiął się w sobie i wszystkimi siłami oraz całą siłą swej woli poruszył rękoma i stopami zapartymi o cerbera za siebie. Miał nadzieje że pęd zwierzęcia, oraz nagła zmiana, zachwianie równowagi spowoduje że kudłata bestia po prostu przeleci nad nim. Prosto do płonącego piekła. Czy płonące piekło będzie mu w stanie zaszkodzić to już zupełnie inna sprawa, ale warto spróbować.
Jeśli wilk przeleci nad orkiem, Barbak w miarę możliwości najszybciej postara się powstać. Jego przyjaciel zapewne potrzebuje pomocy. Fungrimm zawsze miał tendencje do pakowania się w niepotrzebne kłopoty. Zielonoskóry nigdy tego nie rozumiał. Szybkim ruchem zlustruje podłogę i postara się zlokalizować z podnieść swój medalion.

Palladine! HELP!!!

- Fungrimm! Zatraceńcu! Co sobie nie radzisz? Zabij go! Zagryź! Zagadaj! Rozśmiesz na śmierć! Sparaliżuj wzrokiem! Obojętne, ale nie guzdraj się tak! Może potrzebujesz pomocy?

Ork wiedział że to ostatnie stwierdzenie powinno wywołać największą złość w przyjacielu. A ta złość, te reakcje bazujące na zwierzęcych instynktach były im teraz najbardziej potrzebne. Jeśli okaże się, że krasnolud nie będzie sobie radził, a jakimś sposobem zielony będzie jeszcze stał, przemówi Maleństwo.
Łuk w bardzo szybki bardzo dobrze wyuczonym ruchu pewnie znajdzie się w dłoniach właściciela. Strzała osadzona na cięciwie, piórkami na ułamek sekundy oprze się o policzek, po czym poszybuje w kierunku bestii. Poszybuje dokładnie w sam środek paszczy, aby to zaprzeczenie wszelkiego w co wierzył Ork na zawsze zakończyło swój żywot.

Gdy Barbak uczył się władać Maleństwem jego ówczesny mentor, podstarzały i uzależniony od mocnych trunków elf nauczył go pewnej techniki władania łukiem. Opierała się ona na prostych zasadach. Zasady te miały więcej wspólnego z zagadnieniami praktycznymi związanymi z całą otoczką łucznictwa, niż nim samym. Otóż zasada bazowała na tym, że w każdym kołczanie jest określona ilość strzał (oczywiście za wyjątkiem kołczanów magicznych). Każda ze strzał zatem jest dla łucznika bardzo cenna bowiem, jest to jego główny oręż. Bez strzał łucznik staje się w zasadzie bezbronny. W związku z tym elfia filozofia mówiła o jednym trupie na każdy pocisk posiadany w kołczanie. Innymi słowy: One shot, one Kill.

Zanim strzała dotrze do celu, na cięciwie pojawi się kolejna, jednak Babrak powstrzyma się od strzału. Z napiętą Cięciwą zwróci się w kierunku Azmaera, jeśli ten w jakikolwiek sposób zacznie coś kombinować strzała zostanie zwolniona.

- Mogę widzieć o co Ci chodzi? I dlaczego do ciężkiej cholery posyłasz na mnie te swoje kundle? Ktoś podpala ten burdel! A ja przed chwilą wybiegając z piwnicy darłem się żebyście uważali. Oprócz tego co zrobiły ze mną Twoje burki ktoś mi jeszcze rozorał policzek! Bądź więc tak dobry i nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków. A więc zacząłem tworzyć w sobie fiolet. Tak czy inaczej będę miał coś dal Veriona.

- Verion! Nie wystarczy Ci już tego? Może byś tu sobie przyszedł i nacieszył się tym co się tu dzieje. No i może pomógł byś w ramach „dziękuję”.

Jeśli natomiast Dwarf poradzi sobie z przeciwnikiem, Babrak również z łukiem gotowym do strzału od razu zwróci się do tworu Astarotha.


//Pytanie do MG: Czy ogień się rozprzestrzenia? Czy zaczyna ogarniać w jakiejś części budynek, czy zatrzymał się jedynie na piwnicy?//
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 24-06-2008, 17:30   #136
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
- Chaos, w przeciwieństwie do Bieli, Ray`gi, jest samoodtwarzalny – uśmiechnęła się ciepło. – Nieważne, czy będą Wojny, czy nie, nieważne co będzie. I`m the whisper of the violet mysts. I am eternal, Ray`gi, dear.

W około niej biegały wilki. Wilki demoniczne, których ślepia płonęły żywym ogniem. Żywą furią. Mistress była pięknie przyodziana. Wataha krążąca na około tylko dodawała jej dostojeństwa. Mroczny elf stał niewzruszony mierząc się wzrokiem z nią, z tajemniczą Almeną.

- Choćbyś nie wiem ile kamieni do wody wrzucała, choćbyś nie wiem jak próbowała cień zdeptać… To i tak nie ruszysz, ani wody ani cienia, bo ja przerwany bieg rzeki będę odwracał w nieskończoność, dokładnie, upór to moja specjalność. – mroczny otworzył szeroko oczy i poczęstował Mistress jednym z szerokiego arsenału swoich najbardziej szalonych grymasów - Bo niby skąd niepokonani i najpotężniejsi przeciwnicy ? Skąd jest ta twoja „wieczność” ? To wszystko jest stekiem bzdur. Życie i śmierć to i tak jeden wielki szwindel.

W materialnym świecie drow jedynie wyciągał nieobecnie rękę w stronę troll’a, który obwąchiwał jego szatę, lecz wszystko to działo się gdzie indziej. Ray’gi spojrzał prosto w ten pożerający go wzrok.

Nonszalancja i cynizm zawsze doprowadzały wrogów drow’a do szaleństwa. Nie tym razem. Tym razem konfrontacja była inna. Przeciwnik potężniejszy. Lecz… kiedy umierali, kiedy niknęli, wszyscy już wydawali się Ray’giemu tacy sami. W istocie Ray’gi przeciwników z powierzchni nigdy nie traktował na poważnie. Teraz jednak mierzył się z przeciwnikiem z innego planu. Przeciwnikiem złożonym z czystego zła. Dziwne było jedno. Też nie brał go na poważnie.

- Jak nazwać tę przerażającą dolinę strachu ? – zaczął, hipnotycznie intonując każdą głoskę – Poluje w niej myśliwy, demoniczny łowca… - mrugnął zalotnie, to ty nim jesteś, Mistress Kto słyszy jego dźwięk, biec zaczyna na oślep w ucieczce. Demon, który jest myśliwym. Co jego serce strachem przepełnia ? – pytanie postawione rozpoczęło pauzę, która trwała nie wiadomo, sekundę, czy minutę, godzinę, czy dwie – Pojawiam się wraz z głębią czerni nocy. Nie ma dla mnie czegoś, co strachem zwą…! Nawet gdy dąb gnie się pod wichury mocą i nawet gdy ptactwo w niebogłosy kwili… Zamartwiam się… Zamartwiam się… Oh, zamartwiam się… Nie idź tam, nie idź tam… Nie wyraźne jest księżyca światło, jego blask zdaje się nie świecić już pełnią… Wkrótce zaniknie… - szeroki, lecz spokojny uśmiech pojawił się na twarzy mrocznego elfa – Głos, zdający się mnie przywoływać, stamtąd dobiega głos. Wkrótce i słońca światło stracimy…! Pchnął Cię los. Żegnaj…! Żegnaj…! – mroczny elf, przebrał powietrze palcami w leniwym geście machnięcia ręką –Ach, jak smutno, że żywot myśliwego jeno tak wyglądał. Moje serce drży. I cóż teraz poczniesz, o myśliwy z demonicznymi nabojami ?

- Mistress – Ray’gi stał do niej odwrócony plecami – Czy wiesz jak wygląda ostatnia scena „Myśliwego” ? Otóż ów demoniczny strzelec, który igrał z istotami, których nie rozumiał, który myślał, że włada niewyczerpanymi pokładami swych piekielnych mocy zostaje zabrany do piekieł i zrzucony w przepaść pełną czaszek, bez szansy powrotu. Bo kto dla psoty za ducha się przebiera, ten sam w ducha się przemieni. Więc lepiej zacznij się przyzwyczajać do czaszek Mistress. Ty, która bawi się w bóstwo, pamiętaj, że jesteś jedynie nędznym myśliwym.
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 24-06-2008 o 17:34.
Mijikai jest offline  
Stary 25-06-2008, 00:41   #137
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tev czuł, że dzieje się coś złego. Coś, co nie powinno się dziać, a działo się w środku niego. Za często wyłączał się. Niepokojące. Być może miało to coś wspólnego z pracami Ravista.

~Mnie się to nie podoba i z pewnością powodem nie są moje prace. Zastanawiające. Podejrzewam, iż może to być spowodowane kawitacją pewnej części nas, jako ciała, ponieważ trzymasz w sobie kontrolę mocy powietrza. Być może jest połączona z implozją psychiczną połączoną z kondensacją fizyczności. Katalizatorem tych przemian mógł być właśnie ten świat, lecz równie dobrze mógł być sprawcą owych stanów. Jeżeli moja diagnoza jest prawidłowa, należy natychmiastowo odizolować się od świata na płaszczyźnie psychofizycznej, jednakże wątpię, żeby fizyczność zdołała się od niego odłączyć. Można jednak uczynić to w sferze mentalnej-wyjaśnił Ravist. Przynajmniej próbował.
~Tak. Zgadzam się. A teraz można to przełożyć na nasz język?-zapytał Tev, ziewając ze znudzenia.
~Trzeba odciąć się od tego świata na jakiś czas. Mnie również się to nie podoba, jednakże są priorytety, których nikt nie potrafi ominąć. Sztuką jednak jest wykorzystanie każdej sytuacji na swoją korzyść, co też zamierzam zrobić-rzekł Ravist z tajemniczym uśmieszkiem.

Tev zobaczył, że jest w grocie i stoi przed Trollem. Zdecydowanie trzeba było coś z tym zrobić i to natychmiast. Podszedł, więc do Kejsi.
-Muszę zniknąć na jakiś czas, ale wrócę. Powiedz Waldorffowi, że trzeba zabić kogoś, żeby żyć mógł ktoś. Niech zajmie miejsce złego inkwizytora-powiedział cicho, po czym wyszedł, chcąc stopić się z powietrzem, stać się nim, znikając. Potrzebował izolacji.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 25-06-2008, 17:32   #138
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X Ray`gi; Odwracanie się plecami do Almeny było złym pomysłem!

Wrzuta.pl - Benassi Bros feat Dhany - Make me feel

Szybka jak wiatr, cichsza od wiatru. Przylgnęła przymilnie do twoich pleców, jej ramiona objęły cię, jej dłonie zaczęły błądzić po twojej klatce piersiowej, delikatnie, chciwie, nieustępliwie.
- Przecież ty sam nie wiesz czego chcesz, mój rozkoszny poeto – szepnęła ci do ucha. - Dlaczego nadaremnie wzywasz moje imię? Dlaczego nadaremnie udajesz nieczuły głaz drwiący z fal rozbijających się o niego? Moje zauroczenia są krótkie, a moje fascynacje płomienne i śmiertelne. Mam całą wieczność, nie mam sumienia, nie znam lęku ani smutku, nie śpię, nie bywam zmęczona, i nigdy się nie poddaję. And you? What do you have, Ray`gi, dear? How long will you stay free? Bo kto dla psoty drażni demona, sam się w demona zamieni – gwałtownym ruchem pełnym gracji trąciła odpędzająco twój kapelusz; jeden z wilków z wściekłym warknięciem złapał spadający kapelusz w zęby.
Almena stanęła u twego boku, delikatnie przeczesała długimi palcami – oż w mordę, ale szpony! – twoje srebrne włosy, pogładziła cię po policzku.
Ależ... ona... jest... piękna...!
Obezwładniające ciepło i uczucie bezgranicznej błogości spłynęło na ciebie, otumaniając, zaślepiając.
Czubkiem ostrego, acz subtelnego pazura, nacisnęła lekko na twój podbródek, odwracając ku sobie twoją twarz.
Jej... oczy...!
- Bo niby skąd niepokonani i najpotężniejsi przeciwnicy? Skąd jest ta twoja „wieczność”?
- Nie ma niepokonanych. Wieczność jest pojęciem względnym, abstrakcyjnym. Chwila może trwać wiecznie, wieczność chwilę. Are you afraid of me, Ray`gi, or will you stay with me? – zmrużyła oczy, uśmiechnęła się niepokojąco. – Will you? – szepnęła, prowokacyjnie zbliżając rozchylone nieznacznie usta do twoich.

* * *
Funghrimm; Dziwnym trafem po tym, jak Barbak podpalił lokal, a ochroniarze zrobili swoje, uważasz, ze to azmaer „rzucił się na was” .
Ogień buchający z piwnicy póki co nie przedostał się do sali. Okrąg z niematerialnych, fioletowych płomieni odcina go od holu parteru. Po całym zamieszaniu, w pomieszczeniu zostało trzech gości, sami mężczyźni, zapici, jeden leży w kącie, drugi klnąc krąży zygzakiem pod ścianą, szukając wyjścia, trzeci leży pod schodami, ogłuszony chyba. Reszta czmychnęła. Nikt nie zostawił swojej broni w okolicy, a trzej panowie którzy zostali, nie mają przy sobie żadnej broni, z tego co widzisz.
Bestia, rozprawiwszy się z twoim toporem, nie tracąc czasu pomknęła ku tobie, odbijając zwinnymi skokami to na lewo, to na prawo.
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 25-06-2008, 19:36   #139
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Hmm…! Zmienia taktykę. Cóż mam już dość jej żałosnych prób wywinięcia się z tej sytuacji. Mówiłem, że jeżeli myślisz, że zrozumiałeś drow’a jesteś w błędzie, lecz jeżeli myślisz, że zrozumiałeś psionika… Jesteś bliski zguby. Gdyby ona tylko wiedziała kim my jesteśmy.

- Sam nie wiem czego chcę, Almeno ? – źrenica w jego prawym oku rozszerzyła się, kiedy Mistress strąciła mu kapelusz – Pewien mędrzec powiedział: „Nie przebieraj w celach, kiedy dysponujesz środkami.” To byłem ja.

Mistress zbliżyła się do niego. Niebezpiecznie. Blisko. Otumaniająco i powoli, subtelnie. Rozchyliła wargi. Nie trudno było się domyślić do czego zmierza. Śmiertelnikowi wywróciłaby w głowie. Jemu nie. Przecież był psionikiem. Odsunął się krok do tyłu. Dwa. Zmrużył oczy.

- No proszę, czyżbym miał poznać bliżej myśliwego…? Mistress, nie zakręcisz mnie wokół swojego palca. Czy… - odwrócił się od niej na pięcie – Czy ty wiesz do kogo mówisz ? – odwrócił się z powrotem w jej stronę, lecz teraz to on zbliżał się szybko i nacierająco – Mówisz do drowa z wojsk pajęczych czaszek, egzekwującego wolę Lolth tu, nawet w twoim świecie, mówisz do mrocznego elfa, który oddycha wojną i agresją. Ktoś nazwał mnie szalonym… Ha…! Te słowa padają dwa wieki za późno !

Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Mistress. Puścił jej „oko”.

- Nie przeczę Almeno, że smak twoich ust jest słodki, ale pomyśl, o ile będzie słodszy, kiedy wezmę go sobie nie jako jałmużnę, ale jako własność ? – zatrzepotał rzęsami – Nie bój się moja droga. Wszyscy ujrzą twoją porażkę. Bo chociaż kurtyna jest już w górze, musimy jeszcze zwrócić głowy publiczności we właściwym kierunku. – wyszeptał będąc równie blisko, co ona przed chwilą.

Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Urocza rywalka. Ale jakoś nie będzie mi jej szkoda się pozbyć. Jest irytująca. Prawie tak jak ty, Morcruchusie. Właściwie, Ciebie również będę musiał się pozbyć.

- Almeno, Almeno, kończąc już: zapamiętaj, że nie wszystko ulegnie twoim „myśliwskim” kulom. Schowaj już te drżące piąstki i przerwij wreszcie tamę na rzece zwanej wojną. Już wiem dlaczego Astaroth jest do Ciebie taki przywiązany. Ma wspaniałą panią. Do zobaczenia na linii frontu, beiberon…!
 
Mijikai jest offline  
Stary 25-06-2008, 20:21   #140
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Tev zignorował jej prośby, Akrenthal nie spieszył się z uwolnieniem trolla. Speszona Kesji stwierdziła, z e ostatnio wykonuje męską robotę! Nie miała nic przeciwko pomaganiu, ale może wreszcie panowie zajęliby się brudną robota, zamiast kazać trzynastoletniej kotce rozbijać stalowy łańcuch!?
Kejsi spuściła z wyrzutem ogon, złapała jakiś większy kamień i tłukła nim z całych sił w łańcuch, majstrowała pazurem w zamku kłódki.

Nagle zjawiła się Mistress i jej wilki!
Nim Kejsi zdążyła powyzywać ją od baklażanic, uwagę Mistress przyciągnął Ray`gi! Drow zawsze gadał dziwne rzeczy, dziwne, dziwne, on jeden wie, czy miały sens, ale teraz pobił sam siebie! Sztuczka z poezją zadziałała na Mistress jak magnes.

RUN, RAYGI, RUUUUUUN !!! – chciała zakrzyknąć na cały głos Kejsi.

Powstrzymała się jednak i czujnie obserwowała całą sytuację.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172