Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-07-2008, 23:52   #191
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Dzień odszedł już, gwiazd jasnych kiść
Na niebie lśni, nie szumi liść,
Więc z bólu drwij i z wrogów kpij,
Mrocznych krew bezpieczna dziś

Utracił syna mroczny lud,
W zbolałych sercach zaległ chłód,
Lesz minął strach i płomień zgasł,
Znalazł przywódcę, stał się cud!

Wzlecimy wysoko ponad las,
Pieśń zemsty rozbrzmi pośród nas,
Prawicy moc wnet przegrana noc,
By zabić wroga nastał czas!

O!
Wiatr ucichł już i rzeka śpi,
Na drzewach ptaki śnią, a my
Wśród bólu drwin i z wroga kpin,
Radość ogłaszamy dni!!!


Ray’gi miarowo kiwał głową w rytm hymnu. Hymnu swych ciemiężonych braci. Hymnu zepchniętych w otchłanie ciemności. Och…! Cóż za wspaniały dzień. Powodów do radości Ray’giego, rzeczywiście, było co nie miara. Drużyna nie sprawiała kłopotów, gdyż jej nie było, a on mógł relaksować się ciszą tzw. „planu kapelusza”. Kontemplować w ciszy i czekać na dogodny moment. Każdy był dogodny. Więc na razie obserwował. I czekał.

Valgaav. Przeszukując wszystkie wspomnienia swych poprzedników, Morcruchusa i Von Armeshplausta, no cóż, Ray’gi nie natknął się na nic, co mogłoby dostarczyć mu zadowalających informacji na temat tej fascynującej postaci. Kilka wzmianek o czarnym smoku, kiharze Gaava i na tym kończyły się skromne przesłanki. Nie...! Jeszcze konflikt z Verionem. To było ciekawe.

Jednak najciekawsze działo się gdzie indziej. Otóż przez chwilę los drużyny wydawał się być przesądzony. Valgaav, obiekt niedawnych rozmyślań drowa zamierzał właśnie rozszarpać „towarzyszy” mrocznego. Wydawał się. Psionik nauczył się patrzeć inaczej niż inny, był wystarczająco długowieczny i mądry, że opanował tą oraz wiele innych sztuk. Wiedział, że ta drużyna skończy, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze miała coś do wykonania. Jej czas się nie wypalił. Przeznaczenie z reguły było bardziej przewidywalne od losu, lecz tutaj Ray’gi niczego nie czuł. Może ta grupa naprawdę jest inna ? Może jest... taka jak ty ?

Absurd… ! Ray’gi potrząsnął głową i przewrócił oczami. Co skłoniło go do takich refleksji ? Drow powstał i spojrzał w widmowy obraz. Udało im się. – lekki, prawie niezauważalny grymas niesmaku, lecz też podziwu przebiegł przez lica drowa – Po raz kolejny.

Czas się kończył. Eteryczna strefa zaczynała się powoli rozmywać. Czas był najwyższy wrócić do „towarzyszy”. Uśmieszek pojawił się na twarzy mrocznego elfa. Ale plan mógł jeszcze poczekać. Nie byli gotowi. Ona nie była gotowa. Drow podniósł białe brwi i spojrzał się na Kejsi, która rzuciła się w ramiona Valgaava i wybełkotała coś o odłączeniu się od drużyny. Tutaj mroczny pogrążył się w konsternacji, która wywiała jego dobry humor. Planu B nie przewidywał. Ale plan B istniał. Jak na przenikliwego mrocznego przystało, Ray’gi zawsze miał plany awaryjne. Rozejrzał się po innych. Zielonoskóry klęczał przed dziwnie uśmiechającym się nieznajomym i męczeńskim głosem prosił o pokutę. Jego kompan wybuchnął nader nieprzyjemnym, ogłuszającym rechotem, przy którym lawina była zaledwie niewinnym szmerem. Istny lupanar. Jedyny normalny – ślepiec. Po prostu stał.

Interesujące jednak wydało mu się co innego. Widział jednego z tych, którzy igraszki i zabawy w bogów uważają za codzienność. Lavandera. Zanotował również z ulgą, że nie będzie zmuszony wprowadzać w życie żadnego innego planu oprócz tego, który objął na samym początku swej podróży. Valgaav nie przyjął towarzystwa Kejsi.

Lavander przemówił. Z całym chłodem jakim Ray’gi darzył Wojownika Światła, mroczny słuchał go bardzo uważnie, gdyż był to jeden z tych, którzy decydowali o przyszłości. Jeden z tak zwanych „graczy”.

Stało się. Po słowach wypowiedzianych, przez Lavandera, każdy z obecnych został wytknięty, każdemu Lavander wygłosił wyrok. Teraz ona, Kejsi miała zostać Wojowniczką Światła. Niedorzeczność. Czy plan znów wydaje się być przekreślony ? Wydaje się. Wszystko było dalej na swoim miejscu. Oprócz poprzeczki. Ją, ta jedna osoba, nazywająca się szumnie Wojownikiem Światła wzniosła wysoko w górę. Ray’gi ozdobił twarz uśmiechem. Pełniejsze zwycięstwo.

… teraz, nadchodzi Wielka Wojna..

Na te słowa liczył. Słów tych oczekiwał przez całą przemowę Lavandera.

PUFF…!

Bezgłośnie pojawił się w pobliżu zebranych i pozwolił Lavanderowi dokończyć. Jednak zaraz potem zaczął mówić, tak, by wszyscy dopiero wtedy wyczuli jego obecność:

- Tak moi drodzy ! – powiedział wysokim głosem – Wielka Wojna…! Jak zauważył Lavander, wybacz, że nie padnę przed tobą na twarz, zbliża się Wielka Wojna. I ja i wy, jesteśmy z dwóch całkowicie odmiennych obozów, lecz teraz, gdy wybiła godzina sprawdzianu dla, przecież każdego z nas, nasze interesy się pokrywają. – zaśmiał się pod nosem krocząc pośród obecnych – Moje słowa brzmią obłudnie ? Zwodniczo ? Nie oszukujmy, przecież zawsze tak brzmiały. I tak brzmieć będą, ale cokolwiek bym nie powiedział tym razem ruszycie ze mną. Dlaczego ? Ha…! – krzyknął z błyskiem w oku Ray’gi – Uprzedzę wasze pytanie. Bo nie macie wyboru. Przeciwko komu będziemy walczyć ? Nowemu Shabranido. Astarothowi. Przyłączenie się do niego złamałoby jedynie Wasze, nie moje dogmaty i o ile Światło istnieje, rzeknie tak samo, zaręczam wam moi drodzy. Jeżeli go pokonacie pozbędziecie się zła raz, na zawsze. Jeśli nie, on pozbędzie się Was. Nie, nie, nie – machnął ręką jakby odpędzał jakiś błahy kontrargument – Równowaga nie ma tu nic do rzeczy, Biel jest naturalnie stworzona do zwalczania Fioletu i na odwrót. Równowaga istniała do tej pory, gdyż żadna ze stron nie zdobywała przewagi ! Jeżeli zatryumfuje Biel, już nikt nigdy nie będzie musiał patrzeć jak jego przyjaciele giną w bitwie, a ich ukochani cierpią. Już nikt nigdy nie będzie musiał trzymać na rękach umierających, niewinnych dzieci, zakończmy to, zakończmy, a jedynie w Waszym interesie jest posłuchanie się mnie.

Spojrzał się na wszystkich przez ramię i powiedział, lecz jego ton był niższy;
- Jednak to nie mnie pytano o decyzję, a was. Ja nie chce wybierać za was. Nie chce nawet pokazać wam jak macie wybierać. Chce wam tylko pokazać jak macie nie wybierać i konsekwencje złego wyboru. A te będą straszne. Straszne.

Jeszcze raz przeczesał długie, białe włosy i zanucił po cichu, sobie tylko znaną piosenkę:

– Witajcie w tych szalonych czasach… Witajcie w tych szalonych czasach…
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 29-07-2008 o 23:55.
Mijikai jest offline  
Stary 30-07-2008, 00:18   #192
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Levin mógł to wszystko komentować, mógł rzucać zabawne uwagi jakie by z pewnością robił drow. nie robił tego stał i patrzył oczami kruka. Owszem interesowała go przemowa Lavedera, jednak uwagę skupiał na czymś innym. Czarny smok i krew w kącikach jego ust, on umierał. Owszem Levin był gotowy go zabić a przynajmniej tak myślał, myślał błędnie.
-Levinie, zbłądziłeś. Ujrzałeś to, co chaos pragnął ci ukazać. Uwierzyłeś mu. Uwierzyłeś najbardziej niestałemu bytowi, jaki tylko istnieje. Ład i porządek nie mogą opierać się na mgłach fioletu.
Ślepiec się wzdrygnął.
"Jakie mgły fioletu, chodzi o pomoc Verionowi?"
"Nie, przecież prosiła Ciebie o to Alamanakh."
"I robiła to też Kejsi i Barbark."
"Zwróciłeś uwagę na elfa?"
"Nie..."
"On ma szanse zostać Takim Jak Oni!"
"Przecież jest zdrajcą! Modlił się do Almeny!"
"Światło przebacza."
"Ale nie to!"
Dalszą telepatyczna rozmowę przerwał drow. Ray'gi w bardzo efektownym stylu pojawił się, pojawił i zaczął namawiać do wojny z Astem.
"Nie rób tego."
Levin po raz kolejny nie posłuchał się Avadriela. Skłonił się przed Wojownikiem Światła okazując mu tym samym szacunek i odezwał się do mrocznego elfa.
-Już jeden namawiał nas do wojny z Astarothem. Nie wiem, może i mnie mami, może chce nas zabić ale wiem jedno. On uratował Funghrimma, który leciał na tu obecnym smoku. On pomógł Kejsi się wydostać na górę. On uratował Barabarka i elfa. Owszem gdy zapanuje Biel nie będzie nieszczęścia, nie będzie śmierci ale kto doceni szczęście bez doświadczenia nieszczęścia? I tak prędzej czy później dojdzie do tego, że zjawi się nowa Alemna i wszystko będzie od początku.
Odetchnął i zwrócił się do chimerki i orka, tylko te dwie osoby z całej drużyny mógł tak nazwać.
-Wybierajcie przyjaciela, ja Wam też nie doradzę.
"A Ty co byś wybrał?"
Levin milczał i mentalnie i fizycznie. Po długiej chwili odpowiedział
"Życie, nie chciałbym, żeby moi przyjaciele umierali na moich oczach, nie zerwałbym naszej więzi dla wzroku czy nieśmiertelności. Wolę być śmiertelnikiem zwodzonym przez fiolet."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 30-07-2008, 11:42   #193
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
YouTube - Gregorian - My Immortal Music Video - Evanescence
Palladine. Nie Bóg, przyjaciel, ktoś jakby starszy brat? Nie postać do której wznosił modły, a kompan stający ramię w ramię do wspólnej walki. To coś co zielony umysł musiał ogarnąć, coś co musiało zaakceptować zielone serce. To co działo się w przeciągu ostatnich dni, tygodni było nie do pojęcia. A to co działo się w ciągu ostatnich kilku minut... czy to sen? Jeśli tak to ktoś tu ze mnie strasznie żartuje. Czy gotów jestem poświęcić się dla innych. Tak. Czy jestem gotów przyjąć wolę światła? Bezwarunkowo! Czy poniosę ofiarę? Żadna ofiara nie jest wystarczająca dla światła! Czy gotów jestem przyjąć nieśmiertelność? Patrzeć jak wszystko przemija? A czymże jest nieśmiertelność? Życie Barbaka do tej pory aż za często odwiedzała śmierć. W zasadzie każdego dnia była gdzieś w jego okolicy. Codziennie zaglądała mu przez ramie czekając tylko na jakieś potknięcie. Dosięgając innych wokoło. Wpisana była w cykl życia. Była czymś naturalnym, końcem tak samo oczywistym jak oczywisty był początek. Była czymś tak pewnym jak wszystko co otacza go dookoła. Czy jest gotów wyzbyć się tego. Tak, choć nie do końca rozumie co to oznacza. Łatwo powiedzieć, że gotów jest patrzeć jak wszystko przemija, łatwo to powiedzieć, ciężko natomiast ogarnąć wszelkie następstwa tego wyboru. Czy się waha? W żadnym wypadku. Czy jest gotów wyzbyć się zemsty. Tak, bo w zasadzie nigdy nie myślał o niej na poważnie. Zawsze raczej oczekiwał tego co przyniesie mu los. Czy gotów jest wyzbyć się myśli o samym sobie? A czymże on jest wobec potęgi światła? Czy gotów jest wyzbyć się uciech? Czy gotów jest poświęcić libacje z Fungrimm’em? No cóż… jeśli to naprawdę konieczne, to tak, choć niechętnie. To co połączyło go z resztą drużyny, wspólny cel, wspólne zmagania, wspólny ból I krew. Było to czymś z czym ciężko porównywać cokolwiek innego. Czymś z czego czerpał swą siłę. W to wszystko wkomponowana była ta odrobina uciechy, ten bukłak przechodzący z ręki do ręki przy wieczornym ognisku. To co pozwalało odreagować stres, w odrobienie złośliwości, uszczypliwości, odrobinie pijackiego zapomnienia. Obcując na co dzień z tym, z czym dane mu było obcować ciężko jest zachować zdrowy rozsądek, ciężko jest nie zwariować. A przyjaciele, ich złośliwości I właśnie ten bukłaczek bardzo w tym pomagają. Czy zrezygnuje z tego. Tak, bez zastanowienia, choć ze smutkiem. Ale czy aby nie posuwa się za daleko? Przyjmując propozycje zapewne skarze się na śmierć. Zapewne tak czy inaczej gdzieś poniesie najwyższą ofiarę. Wiec tak na dobrą sprawę w tej kwestii niewiele się zmienia. Niewiele i wszystko zarazem, bowiem stawka jest teraz dużo większa. Ale przecież jego kompania dalej pozostaje razem. Więc może nie trzeba będzie rezygnować ze wszystkiego.

- Innym daję nadzieje, sobie nie pozostawiam żadnej. Z dumą stanę u Waszego boku.

To, choć brzmiące patetycznie stwierdzenie, było jedynym które przyszło na myśl orkowi. Mógłby rozwodzić się nad tym, czy jest godzien czy nie. Ale czy miało to jakiś sens? Palladine go wybrał. Przecież chciał tego przez całe życie. Valgaav go poparł. Sprawdził go pierwej okrutnie. Kazał mu z sobą walczyć, kazał patrzeć na to jak cierpią jego przyjaciele. Sprawdzał go. Okrutnie, ale chyba było to konieczne. KAZAŁ MU SKAKAĆ W PRZEPAŚĆ. Ork westchną ciężko. Chyba musiał to zrobić. Ale wybaczył mu to. Wybaczył zanim jeszcze musiał to zrobić.

Niespodziewanie pojawił się Drow. Zaczął przemawiać i wzywać wszystkich do przeciwstawienia się Astaroth’owi. Używał swych talentów demagoga, był w tym dobry. Przemawiać umiał zawsze, jednak nie miał racji. Barbak cierpliwie wysłuchał go, wszakże miał prawo do wyrażenia swoich myśli, miał prawo do kierowania się swą własną Wolną Wolą. Następnie przemówił.
– Nigdy nie zdradziłeś mi swego imienia. Podróżujemy już ze sobą wiele, przeszliśmy niejedno a Ty dalej pozostajesz na uboczu. Tajemniczy i zamknięty w sobie. Knujesz coś zawsze pod nosem, prowadzisz jakąś sobie tylko znaną grę. Nie komentowałem tego, nie spierałem się z Tobą. W wielu kwestiach się nie zgadzamy, czasem Twa postawa irytowała mnie. Bywały chwilę gdy zastanawiałem się o co Ci tak na dobrą sprawę chodzi. Wiem co zaraz powiesz, że głupi Ork nie jest w stanie pojąć planów tak doskonałej istoty jaką jest Mroczny Elf. Odrzućmy na bok na chwilę nasze rasy. Bowiem przed nami sprawa dużo ważniejsza od nas samych. Sprawa, w której to Ty nie widzisz naszego położenia. Zawiązując tę drużynę, zrobiliśmy to z Wolnej Woli. Mów co chcesz. Każdy z nas miał ku temu jakieś powody. Ty możesz mówić, że nasze interesy się pokrywają, ja powiem że tak chciało przeznaczenie. W tej chwili nie stajemy po żadnej ze stron, w tej chwili jesteśmy trzecią siłą w tym sporze. Nie stajemy ani po stronie Bieli, ani po stronie Fioletu. W ten sposób tworzymy coś nowego, coś czego podstawą jest Wolna Wola. Kieruj się nią Przyjacielu. Masz do tego prawo. Czyń co chcesz i ponoś konsekwencje własnych wyborów. Jednak wiedz, że do mnie twe słowa nie przemawiają. Nie ruszę przeciw Astaroth’owi. Jest kimś zupełnie innym niż ja, a jednak jest mi podobny, jest mi bratem. Dlaczego? Bowiem również dostrzega potęgę Wolnej Woli. Również zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie na niej powinien zostać pobudowany nowy ład. Porządek w którym ani biel, ani fiolet nie muszą ze sobą walczyć, w którym tak jedno i jak i drugie będą koegzystować. Nie stworzy to świata mlekiem i miodem płynącego, ale stworzy to świat prawdziwy. Świat w którym każdy jest sobie sterem i okrętem, w którym każdy sam decyduje za siebie.

Ork zdecydowanym korkiem podszedł do demona, wyciągnął do niego prawicę.

- On my live, or death I shell protect our alliance. And I will.

- Levinie, nie będę wybierał pomiędzy jednym przyjacielem a drugim. Nie ma takiej potrzeby. Bez względu na to by się działo. Zawsze możesz liczyć na moje ramię, na Maleństwo lub na mą radę jeśli będzie Ci ona potrzebna. Na tym w mym mniemaniu polega właśnie największa potęga bieli. Miłość, Honor, Braterstwo, ale nade wszystko Wolna Wola każdego z Nas.

- Palladine. Ork stanął pewnie na powrót przed smokiem. Jestem gotów.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 30-07-2008, 15:10   #194
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Gdy skończył się śmiać zobaczył że inni nie pojeli jego toku myślenia. Nie można ich było za to winić. Za dużo czasu spędzali z demonami, orkami albo co gorsza z elfami! Poczuł się trochę samotny. Stopień samotności zwiększył się i to niesamowicie gdy przypomniał sobie o swym uzbrojeniu. Nadal ściskał stylisko aż ono trzeszczało a jego kłykcie pobielały...
Zdecydowanie był samotny, coraz częściej zły, samotny a teraz jeszcze obudziła się karłowska natura.
-Pry strzeliłem gafę Barbaku? - Półgłosem spytał przyjaciela. Zobaczył czy raczej rozpoznał kim jest zacz. Skwitował to solidną plwociną którą poleciała gdzieś za plecy. Jeszcze chwil parę tam nie było nikogo.....

.... Walczcie za nich. Gińcie za nich –Jego ucho wyłapało szczątek z rad jakie im Levander udzielił. Potem gładkolicy zwrócił się do niego. Dwarf przysłuchał się z uwagą i pokiwał głową.
-Tylko głupiec nie dziękuje za rad. Przeto i dziękuje ale nie zgodzę się z tobą. Moja zagłada ma nie tylko przynieść moją zgubę i odkupienie win. Zabójca w pełni wypełni swą misją tylko wtedy gdy ta śmierć nie będzie bezcelowa. Całe moje życie byłem kapłanem i mędrcem. Wszystko do tej pory musiałem obmyślić i na chłodno skonsumować. Teraz się to zmieniło. Tylko Ci, którzy biorą świat za pysk i go kreują mogą potem usiąść przy karczemnym ognisku zapylić fajkę i pociągnąć dobre Ale!
Wojna?! To dobrze będzie więcej szans by coś zrobić dla siebie i dla innych. Nie mówiąc już o złocie, diamentach i dziewicach.

Levander przypomniał że nominalnie są wojownikami bieli. Może nie światła ale częściej stoją po „tej” stronie a nie „tamtej”. Na koniec przypomniał o nowym Shabranido.
-A czy to nie dziwne że ostatnio tyle się o nim mówi a go tu nie ma? Nie ważne
-Lavender, masz rację. Niech światło wskaże nam drogę
– uśmiechnął się pod nosem
-do skarbu.

To jak zareagują inni było dla niego punktem odniesienia do podjęcia następnej decyzji. Gdy już wszyscy przed nim skończyli Dwarf spojrzał na Orka. Kiwnął mu głową. Zrozumieli się w lot. Odkręcił się w stronę Drowa i z pełnym uśmiechem starych i psujących zębów rzekł.
-To chyba nie ładnie tak psioczyć przeciw komuś kogo tu nie ma? A was moi drodzy nie mierzi fakt że ta czarna stonka znów chce zdradzić DRUŻYNĘ? Asth jest jej częścią. Może sam tego do końca nie wie ale tak jest. Co więcej ma nasze poparcie. Nie będę już wiecęj z tobą gadał ale kolejnym razem gdy znów się odezwiesz to najnormalniej w świecie ci dołożę!
-Lavander, jestem po stronie światła i wolnej woli ale nie przeciw drużynie. Tak bo oto chodzi. Od samego początku naszego pobytu mieliśmy budować zespół. By go później wykorzystać. Ale nie Tego oczekiwałeś. Ze zjednoczymy się pod własnym sztandarem?
 
Vireless jest offline  
Stary 30-07-2008, 19:46   #195
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy Valgaav ją odrzucił, Kejsi poczuła się zupełnie przegrana i bezużyteczna. Chciała pomóc, ale nie wiedziała jak! Słowa Valgaava przeraziły ją. Wielkimi złotymi kocimi oczami spojrzała mu w twarz, chciała krzyczeć, chciała załapać go za rękę i nie puścić, nigdy, nigdy, nigdy!
- Wciąż jest nadzieja, przecież wciąż jest nadzieja! – wykrztusiła z żalem.
On jednak zdecydował.
Podeszła do Lavendera, półprzytomna, wciąż wpatrując się w Valgaava. Słowa Lavendera były jak kubeł zimnej wody!
- CO!?
Serce biło jej jak oszalałe. Wojowniczka Światła!?
- Czy to znaczy że Almanakh nie żyje!? – jęknęła z rozpaczą. – Mitress ją zabiła!?
Kejsi osunęła się na kolana. Wyglądała, jakby lunatykowała, albo zemdlała, ale nadal miała otwarte oczy.
- Jeśli dane mi będzie ją pomścić... – szepnęła, wstając. – Jeśli dane mi będzie pomścić wszystkich, których skrzywdził chaos... zrobię to – spojrzała bojowo na Lavendera. – Jeśli z nowym ładem nadejdzie nowy Shabranido i nowy chaos, z wolną wolą, chaos jakiego nie znamy, chaos nie krzywdzący niewinnych istot, nie stanę przeciwko Astarothowi. Mam nadzieję, że najświętsze Światło ukaże mi prawdziwe oblicze nowych mgieł chaosu. Nie możemy przymykać oczu na niecne czyny, gdyby Astaroth się ich dopuścił, tylko dlatego, że podróżował z nami i był nam przyjacielem! – powiedziała stanowczo do Barbaka. – Będziemy obrońcami wielu, nie możemy ze względu na siebie skazywać ich na cierpienie! Chaos się zmienia. Zmienia się bardzo szybko, bardzo, bardzo! Mam nadzieję, że Astaroth rzeczywiście będzie „nowym”! Jeśli takie jest moje przeznaczenie, będę dozgonnie szczęśliwa mogąc służyć Bieli i jej wyznawcom, póki nie zginę w walce za nich.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 30-07-2008, 20:00   #196
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc.
- A zatem przyjmijcie Światło i nie opuszczajcie go już nigdy – szepnął z dumą Lavender.
Zerknął na resztę drużyny.
- Pozwólcie ze mną, na zewnątrz jaskini. Ich przemiana mogłaby niektórym z was zaszkodzić – zerknął na Astarotha i Ray`giego.
Wychodzicie wraz z nim.
- Pytajcie, jeśli macie wątpliwości, teraz jest na to czas. Kiedy tylko Kejsi i Barbak skończą przemianę, poproszę jednego ze smoków, aby zabrał was do elfickiej wioski, gdzie się udawaliście.
Spojrzał na chmury dymu unoszące się nad górami, płonące torfowiska i lasy rozświetlały nieboskłon.
- Sami raczej nie znajdziecie drogi – dodał. – A może wolelibyście udać się w inne miejsce na smoczych skrzydłach?

X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-07-2008, 21:19   #197
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Całe szczęście, że gdy jeszcze towarzyszył mu upadły anioł Thomas dokładnie przyjrzał się budowie jego skrzydeł i na ich podstawie stworzył z chaosu ich wierne kopie. Wcześniej mógł bez ograniczeń korzystać z teleportacji, jednak coś kazało mu stworzyć sobie skrzydła. I jak zawsze jego decyzja okazała się przesunięta o krok do przodu, dzięki czemu nawet teraz, gdy osłabiony nie mógł teleportować się tak często skrzydła okazywały się świetnym środkiem transportu. Mogły doskonale służyć do ataku, jednak nie miał wystarczającej wprawy w lataniu by dogonić Valgaava. Natomiast znalazły całkiem inne zadanie, które dla większości z jego rasy wydawałoby się absurdalne. Ratowanie swoich towarzyszy przed śmiercią

W największym niebezpieczeństwie wydawał mu się Barbak, który z niebezpieczną prędkością mknął na spotkanie z rzeką. Być może ork przetrwałby skok do wody z takiej wysokości, jednak demon obawiał się zdradzieckich podwodnych skał, przez które upadek mógłby się skończyć tragicznie. Trochę obawiał się ciężaru towarzysza, gdyż nigdy wcześniej nie latał, jednak skrzydła były silne, dzięki czemu mógł jeszcze wyłowić z wody Kejsi. Odstawił tą dwójkę w bezpieczne miejsce, po czym ruszył do wspinającego się po skałach elfa. Teoretycznie wspinaczka szła mu dość sprawnie, jednak niewiadomym było czy Valgaav ponownie nie uderzy. Jego także odstawił w to samo miejsce. Pozostawała jeszcze jedna osoba w niebezpieczeństwie, Funghrimm uprawiający nietypowe rodeo. Nawet on nie zdołał długo utrzymać się na smoku, jako jedyne podparcie mając własny topór. Na szczęście Astaroth był wystarczająco blisko by złapać go w locie. Gdy dwarf rozpoczął narzekania w powietrzu demon odpowiedział mu krótko

- Nie gadaj, bo robisz się cięższy! Jeszcze go dorwiemy, obiecuje

Niestety, Valgaav już umknął. Nikt z obecnych nie mógł wiedzieć, ale do Valgaava czuł szczerą nienawiść i choć dobrze ją ukrywał to ona nie dawała o sobie zapomnieć. To właśnie z winy demismoka zginął Feanim, pierwszy przyjaciel jakiego miał od czasów stania się demonem. Była to rana z gatunku tych co nie zarastają się z czasem, ale ciągle ropieją i otwierają się na nowo. Nigdy mu tego nie zapomni i jeżeli tylko nadarzy się okazja zabije go z przyjemnością. Zwłaszcza że próbował pozbawić go przyjaciół po raz kolejny, czego ledwo udało mu się uniknąć. Najlepszą metodą by to się nie powtórzyła byłą właśnie smocza śmierć

Ruszył dalej wraz z drużyną, aż dotarli do groty. Osobiście od czasów groty życia nie przepadał za wszelkiego typu jaskiniami, jednak skoro pozstali wchodzili do środka nie wypadało mu pozostawać w tyle. W środku natknęli się na Valgaava wraz z... nietypowym mężczyzną, który okazał się być Lavenderem. Cóż to za czasy, że umarli zamiast spoczywać w grobach żywych ludzi nachodzą... Widać w tym dziwnym świecie tak było. Skoro tutaj trafił po przejściu przez portal i skoro tutaj dostał swoją szansę to widać musiał się przyzwyczaić by nie uznawać nikogo za martwego zanim jego głowa nie zawiśnie nad kominkiem w burdelu.

Lavender wygłosił tyradę, w trakcie której twarz demona przechodziła stopniowo ze stanu zdziwienia aż po rozbawienie. Światło poszukuje nowych Wojowników... musi być wyjątkowo zdesperowane, skoro robi to w jego obecności. Astaroth uśmiechnął się kpiąco i odparł Lavenderowi

- Mylisz się twierdząc, że nie można budować ładu w oparciu o mgły fioletu. Ty również jesteś ograniczony dogmatami bieli, tymi samymi które nieodparcie dążą do wielkich wojen. To właśnie przez Takich jak ty te wojny wybuchają. Natomiast Tacy jak ja, którzy wiedzą że ład trzeba budować zarówno dzięki bieli i chaosu są nadzieją dla tego świata. Być może moje i ich cele są różne, lecz do ich osiągnięcia wiedzie nas wspólna droga. Jeżeli mam stworzyć silny chaos w tym świecie, wystarczająco potężny by pokonać fiolet innych światów potrzebuję by cały świat był silny. Uważasz, że chaos nie może tworzyć... A wyobraź sobie ile dobrego mógłby dokonać wynalazca który nie musiałby obawiać się że zabraknie mu życia na dokończenie dzieła, gdyby otrzymał długowieczność fioletu? Co by było, gdyby największe umysły świata mogły połączyć się mimo dzielących je przepaści czasu?

Gdy Astaroth skończył wypowiedź pojawił się drow, który usiłował nakłonić jego sprzymierzeńców by stanęli z nim do walki. Był gotowy na taką ewentualność, jednak byłoby to najsmutniejsze wyjście z możliwych. Nie miał zamiaru osiągać swojego celu po trupach, przynajmniej nie po trupach tych z którymi podróżował. Na szczęście wykazali się mądrością, nie dając się zwieść mrocznemu. Gdy Barbak wysunął prawicę do Astarotha, demon uścisnął ją mówiąc

- Arm by arm, creating new world of free will.

Na słowa Funghrimma skinął głową odpowiadając krótko ,,dziękuję". Od pewnego czasu mierził go jednak pewien fakt. Wszyscy mówili o nim Nowy Shabranigdo... Na początku mu to nie przeszkadzało, jednak teraz stwierdził, że musi im wszystkim udowodnić że w porównaniu do niego Shabranigdo był nikim, skoro stowrzył tak ograniczony fiolet. Nie będzie już Nowego Shabranigdo, a zamiast tego rubinooki będzie nazywany ,,Starym Astarothem". Taaak... To by mu odpowiadało!

Gdy Barbak i Kejsi udali się na stronę by przemienić się w Wojowników Światła Astaroth zwrócił się do pozostałych

- Wybaczcie mi, jednak nie będę wam towarzyszył w locie na smoku. Dołączę do was gdy tylko dolecicie do celu, jednak szkoda mi czasu gdy mogę skorzystać z teleportu

Najwyższy czas sprawdzić jak postępują prace nad Kirreną
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 30-07-2008, 22:26   #198
 
Josonosimiti's Avatar
 
Reputacja: 1 Josonosimiti nie jest za bardzo znany
"Udało się!!!"
Estreiche z radością wbiegał po schodach własnej produkcji.
Gdy był już w połowie drogi coś jakby chwyciło go za ubranie i pociągnęło w górę.
- Ej! Puszczaj!!! -
Chwilę później wszystko było jasne. To tylko niezawodne i szybkie linie lotnicze Pana Astarotha.
- Dzięki ... Nie trzeba było. -

Dopiero teraz Estre rozejżał się dookoła i skwitował całą sytuację w prostych słowach.
- No i po ptokach! Eeee... To znaczy po smokach! -

Dotarli do jaskini zwabieni ciekawością, wewnętrzną misją, wyznaniem czy czym tam.
Estre jak zwykle bez głębszego zastanowienia i protestu, podążał za drużyną. Czasami zachowywał się jak pies.
No może jak zagubiony w świecie elf.

"Lavender !"
Estreiche rzucił się na kolana i schylił nisko głowę - w połowie w celu ukazania pokory w połowie w celu ukrycia grymasu powstałego z przyczyny rzucania się kolanami na skały.

- Panie jestem niezmiernie wdzięczny za twoje przybycie. Przysięgam walczyć po stronie prawdy i życia. Kierować się miłością i mieć litość nawet do największych wrogów. Pragnę wyznawać biel jako najwyższą wartość i odzwierciedlenie ideałów. Spełnić się w świetle duszą, ciałem, rozumem i czasem. Jeśli tak się nie stanie, ja Estreiche odejdę w zapomnienie i przepadnę w cieniu wojny. -
Słowa przysięgi wypłyneły z serca elfa. Nigdy ich nie układał ani nie powtarzał. To było dla niego oczywiste.

Zdenerwowała go postawa Drowa. Jak zwykle myślał, że ma doczynienia z bandą głupców.
- Drwisz z nas, przyjacielu cienia... Za późno na twe zmiany i intrygi. Jedyne co ci pozostało to przyłączyć się do nas i tworzyć wizję nowego porządku. Jeśli nie, łam nasze pakty, niszcz nasze inwencje i rób co możesz aby nam przeszkodzić. Przynajmniej spróbój. A gdy nadejdzie na ciebie czas przypomnij sobie na czym polegało twe życie. I PLUJ SOBIE W BRODĘ! I KRZYCZ JAKI BYŁEŚ GŁUPI I EGOCENTRYCZNY! I WIEDZ, ŻE I TAK NIKT DO CIEBIE NIE PRZYJDZIE, NIE ZAPALI SIĘ JUŻ PŁOMYK PAMIĘCI... -
Kończąc, zwrócił się w stronę Astarotha i Barbaka, podchodząc nieco niepewnie, położył dłoń na sercu i schylił się w ich stronę.
- I ja z wami jestem towarzysze... Bracia. -

Lavender wyprowadził ich z jaskini. Estre wykożystał sytuację.
- Panie... Wiem, że wiedza co do mojej historii, którą mi przekazałeś powinna mi wystarczyć, lecz wolałbym zginąć w imię dobra wiedząc kim jestem i dlaczego tutaj jestem. Dotychczas traktowałem życie jak coś naturalnego, lekkiego i nie zobowiązującego, lecz zrozumiałem, że przeszłość nas zobowiązuje do pewnych poczynań. Budzi w nas honor i odwagę, pozwala zrozumieć nieustanne dążenie do celu. Proszę Cię panie, czy mógłbyś wyjawić mi prawdę? To co wiesz na ten temat... Jeśli nie zechcesz, jestem gotowy przyjąć ten cios. -

Dopiero do niego dotarło...
To było szokujące jak walnięcie młotem, jak przywalenie czołem w parapet, jak wsadzenie naraz głowy w kubeł zimnej wody i ręki w ognień, jak... jak drastyczne zmiany...

Kejsi, Barbak... Spadło na nich brzemię o którym niejeden marzy i którego niejeden nie potrafi unieść.
Teraz już nic nie będzie jak dawniej. Świat zawsze się zmieniał. Właśnie niedawno zatoczył koło i wypiął nagi tyłek w stronę teraźniejszości. Będzie jak dawniej. Dużo dawniej.
Nadchodzi wojna i nowe życie.
Jak się do tego przystosować? Jak się w tym odnaleźć?
Jak to...
przetrewać?
 
Josonosimiti jest offline  
Stary 30-07-2008, 23:07   #199
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Wybraliście.

***

Jak zwykle mam do czynienia z bandą głupców. Ten mój niedorobiony odpowiednik z powierzchni jest szczególnie irytujący.

Ray'gi na chwilę zacisnął oczy, a potem otworzył powoli i szepnął do siebie:

- Skoro chcecie nowego porządku... - uśmiechnął się do siebie - ...to będziecie go mieli.

Wyszedł z jaskini za Lavanderem. Zmrużył oczy i przyjrzał się "towarzyszom". Banda ibilithów z za wysokim mniemaniem o sobie. Ale są użyteczni. Będą. Tutaj, w tym obozie nie miał sojuszników. I nie będzie ich miał póki takie autorytety wśród nich jak dwumetrowy zielonoskóry dalej będą donosić swych racji hucznym głosem. Swoją drogą absurdalne było, jak wynikało z psychologii tłumu, by ten szedł za kimś pokroju orka. Trzoda z powierzchnii była wyjątkowo ograniczona jeżeli pozwoliła dopuścić do tego. Na pytanie Lavandera, gdzie chcą by zabrały ich smoki, powiedział z ledwo widocznym uśmiechem:

- Zatoka. - by sprecyzować dodał jeszcze - Tam gdzie znaleźliśmy porywaczy.

Ray'gi przed nadejściem wojny miał kilka spraw do załatwienia, a jedna znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Coś co prawdopodobnie będzie miało wpływ na nadchodzącą konfrontację.
 
Mijikai jest offline  
Stary 31-07-2008, 13:55   #200
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Chaos się zmienia. Zmienia się bardzo szybko, bardzo, bardzo! Kejsi starała przekonać orka do czegoś, do czego Barbak był przekonany.
- Zgadzam się z Tobą całym sercem. Odpowiedział spokojnie. Właśnie dlatego jestem zdania, że ład, porządek, biel powinny zmieniać się także. Powinny dostosowywać się do nowej sytuacji, adaptować swoje działania do nowego i nieznanego. Zastanów się, jeśli nie zmienimy zasad bieli, a chaos zacznie się zmieniać czy przypadkiem nie stanie się silniejszy? Oczywiście zakładając cały czas że będzie z bielą rywalizował. A co jeśli chaos zmieniając się, ewoluując stanie się bliższy bieli? Co jeśli w jakimś stopniu stanie się jej pokrewny? Czy nie warto spróbować wykorzystać tej szansy? Czy nie warto nawet za cenę własnego istnienia spróbować połączyć chaos z bielą? Zakończyć tę odwieczną wojnę? Ten konflikt, który od zarania dziejów pochłania tak wielkie ilości ofiar, który jest powodem tak wielu łez, tak wielkiego nieszczęścia? Moim zdaniem jest to wielka szansa. Może nasze uczynki będą tym małym kamyczkiem na górskim zboczu. Może właśnie ten kamyczek spowoduje lawinę. Może dzięki tej lawinie na powstałym rumowisku zbudujemy nowy, choć trochę lepszy świat. Wiem, że brzmi to jak utopia, jak majaczenia chorego na umyśle orka. Ale nawet jeśli jest to tylko piękny sen to czy nie warto spróbować zmienić go w rzeczywistość?

Następnie zostali w jaskini sami z Valgaavem.
Sama przemiana nie była niczym nadzwyczajnym. Nie pojawiły się zastępy anielskie, nie zagrały surmy. Przez chwilę medalion zabłysnął najczystszym światłem jakie Ork kiedykolwiek widział... i zaraz potem wszystko wróciło do normalności.
Następnie Valgaav wyraził swą prośbę. Prośbę bardzo nietypową, wyjątkową i niezwykle honorową. To czego oczekiwał od niego i Kejsi było straszne i zarazem było czymś co wymagało olbrzymiej odwagi. Tak od nich jak i od samego smoka.
- Valgaavie, jest jeszcze jedno rozwiązanie. Chciałbym Ci je zaproponować. Możemy Cię uwolnić, z mgieł chaosu, możemy spowodować że będziesz wolny. A ty będąc wolnym możesz dalej prowadzić walkę. Ramię w ramię z nami. Czy może nie do końca ramię w ramię. To o czym mówię może wydać Ci się odrażające, ale zastanów się dobrze zanim odpowiesz. W tradycji orkowskiej istnieje rytuał umożliwiający zamknięcie czyjejś duszy, czyjejś energii życiowej w przedmiocie, broni, tarczy czy choćby i w zwykłej wykałaczce. Przedmiot ten staje się dzięki temu przedmiotem świadomym, obdarzonym własną wolą i inteligencją. Obdarzony Twoją wolą, Twoją inteligencją, Twoim bezcennym doświadczeniem i Twoją Wolną Wolą Walki. Przedmiot ten staje się bezcennym artefaktem, dzięki któremu można niekiedy zdziałać cuda. Jeśli nie chcesz zatem, aby zastępy fioletu korzystały z twojej energii, pozwól nam wykorzystać choć jej cząstkę w czasie walki przeciwko nim samym. Pozwól uwolnić się od fioletu, a będąc już wolnym Walcz z nami. Ork wyciągnął zaciśniętą w pięść rękę w kierunku Valgaava. A zaraz potem obrócił w poziomie na wysokości własnych oczu jej zawartość. To jest Maleństwo. Najcenniejszy przedmiot jaki posiadam, najlepszy przyjaciel zaraz po tych obdarzonych własnym rozumem. Zaraz po tych którzy oprócz słuchania mogą jeszcze odpowiedzieć. Maleństwo bywa kapryśne, ale zasadniczo to doskonała broń. Gdybyś wybrał, życie wewnątrz tej broni, miast być wolnym w nicości, wiedz że będę zaszczycony. Dzięki temu razem bylibyśmy wstanie zdziałać jeszcze niejedno, i dopiec jeszcze nie jednemu demonowi. Byłbyś wolny od fioletu i mógłbyś jednocześnie prowadzić z nim otwartą walkę. Mimo, że nie stał byś na polu chwały osobiście, Twe doświadczenie i wszystko to czego nauczyłeś się przez Twe długie rzycie mogło by być wykorzystane w dalszym boju. Jeśli byś się zdecydował wiedz, że nie potrafię przeprowadzić tego rytuału, ale założę się że albo Ty albo Palladine na pewno potraficie. A jeśli nie potraficie na pewno znacie kogoś kto potrafi.

Barbak miał nadzieje, że jego propozycja nie będzie odebrana jako bezczelna. Nie pragnął obrazić smoka. Zależało mu na wykorzystaniu potencjału jaki do tej pory uzbierał czarny Wyrm. Na tym, aby jego dotychczasowa walka nie poszła na marne.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172