Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2008, 17:20   #201
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Wyszedł wraz z innymi z jaskini, czekał cierpliwe aż wszyscy skończą. Gdy przeminęło żądanie mrocznego elfa ślepiec dał krok przed resztę. Skłonił się przed Palladinem okazując tym samym szacunek.
-Wybacz Panie ale to muszę to zrobić tu przy wszystkich. Teraz. Potem byłbym wdzięczny jakbyś mnie zaszczycił chwilą rozmowy. jednak są rzeczy, których nie można odłożyć. Jeszcze raz proszę o wybaczenie.
Podszedł do elfa i położył mu lewą dłoń na ramieniu i...
uderzył go prawą pięścią w nos.
-Masz pięć minut aby wzbudzić we mnie poczucie winy. Nie przeszkadza mi podróż z demonem a podróż z drowem można znieść ale nie będę podróżował z zdrajcą. Wytłumacz się, czemu modliłeś się do Almeny. Myślę, że Funghrimma też to zainteresuje.
Dał dwa kroki w tył i czekał na odpowiedź elfa. Chciał wiedzieć z kim podróżuje. Wiedział już, że krasnolud, ork, chimerka a nawet demon (no ten ostatni zazwyczaj) nie wbiją mu noża w plecy. Wiedział też, że Ray'gi nie będzie miał przed tym skrupułów. A elf z podwójną osobowością? Najpierw gardził wszystkim co fioletowe a potem wznosił modły to "głównej złej".
"Stajesz się brutalny, to przez orła."
"Orła?"
"Demona, jest tak niebezpieczny jak orzeł."
"Nie przez niego. Najpierw zrobiłem to na prośbę Almankh, teraz, żeby się dowiedzieć."
"I tak skłamie."
"Nie zrobi tego, zbyt dużo ryzykuje. Krasnolud jest mądrą istotą i starą, pozna kłamstwo. Widziałeś jaki jest?"
"Jak pies rzucający się na tygrysa."
"A elf jest małym kotem."
"Nie przelicz się bracie."
"Nie przeliczę."
"Pewność kiedyś Cię zgubi."
"Kiedyś każdego coś zgubi."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 01-08-2008, 18:54   #202
 
Josonosimiti's Avatar
 
Reputacja: 1 Josonosimiti nie jest za bardzo znany
- Wybacz Panie ale to muszę to zrobić tu przy wszystkich. Teraz. Potem byłbym wdzięczny jakbyś mnie zaszczycił chwilą rozmowy. jednak są rzeczy, których nie można odłożyć. Jeszcze raz proszę o wybaczenie. -
Levin zbliżył się do elfa. Dotknął jego ramienia.
"O co mu chodzi?!"
Bam!
Zdecydoawnie celny jak na ślepca cios pięścią, odrzucił w tył Estreiche.
"Co u diabła?!"
Nos przeszył dreszcz rozchodzący się po całej twarzy. Chwilę potem tylko pulsujący ból.
- Masz pięć minut aby wzbudzić we mnie poczucie winy. Nie przeszkadza mi podróż z demonem a podróż z drowem można znieść ale nie będę podróżował z zdrajcą. Wytłumacz się, czemu modliłeś się do Almeny.
Myślę, że Funghrimma też to zainteresuje. -


"A więc o to chodzi."
- Ale ja w cale... - Zaczął bezranie Estre i zdał sobie sprawę ze swojego położenia. Wszyscy słyszeli jak stał na moście i krzyczał. Nie chciał żeby to tak wyglądało.

- Kiedy ja nie wiem... Coś mie ogłupiło. Nie zdawałem sobie sprawy z tego co robię. Cała ta sytuacja mnie przytłoczyła. Nie wiecie, że w sercu mam żal. Nie powiedziałem wam kim jestem... bo sam nie wiem...
Żyłem będąc cieniem, powłoką zbudowaną z ludzkich zachowań i warstwą elfiego ja, które z czasem ztarło się jak kurz. Nie wiedziałem po co jakiś wyższy byt dał mi życie. Po co... Po co zaistaniałem... Odkryć prawdę! Ha... Kiedy nie ma się żadnych wskazówek, żadnych śladów, niczego co mogłoby doprowadzić do przeszłości, zaczyna się tracić wiarę. Kiedy zostałem tutaj przysłany też nie wiedziałem w jakim celu. Myślałem, że coś się wyjaśni. Szalałem walcząc w swojej głowie. Jedna myśl niszczyła drugą, przypuszczenia i rozważania możliwości plątały się ze sobą. W końcu nie wiedzieć czemu zwróciłem się w innym kierunku. Zwątpiłem w swoje powiązanie z bielą. Liczyło się już tylko jedno odkryć prawdę.
Teraz kiedy dowiedziałem się choć odrobinkę, zrozumiałem jak bardzo zboczyłem z drogi. Myślałem, że urywek wiedzy będzie wystarczający. Myliłem się. To tylko podsyciło mój apetyt. Chce wiedzieć wszystko. Myślę że teraz to już pewnie nie ma znaczenia... Teraz, uświadomiłem sobie... Zrozumiałem wreszczie, że nie jestem Taki jak wy... -


Stał ze spuszczoną głową myśląc o tym co właśnie powiedział. Chciał odejść. Wstydził się... Znowu zagmatwał, znowu nie wyjaśnił wszystkiego. Nie miał już na to sił. Czekał... Czekał na to co nastąpi. Zawsze coś musi nastąpić...
 
Josonosimiti jest offline  
Stary 02-08-2008, 12:01   #203
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
[*obrazy nieważne, puść se samą muzyczkę]
[media]http://www.youtube.com/watch?v=nCo4ngyQT0s[/media]

Valgaav wydawał się nieobecny myślami przez dłuższą chwilę.
„Verion. Zazdroszczę ci. Łatwego życia, łatwej śmierci. Masz matkę, która cię kochała, którą kochałeś. Masz kogoś, kto cię opłakuje.
Przyjemnie było z tobą walczyć. Zadawać ci ból, którego i tak nie czułeś. Mieć sens egzystencji, wierzyć, że istnieje się w jakimkolwiek celu. Przyjemnie było zadawać ci ból wierząc, że moja rodzina i bracia to widzą, że słyszą twoje wrzaski, że wiedzą... że robiłem to dla nich. Nienawidzili mnie, wiem o tym, byłem po części demonem. Tylko wtedy, wtedy kiedy ze wszystkich sił próbowałem ich pomścić, pięścią zetrzeć uśmiech z twojej twarzy, wtedy... miałem nadzieję... że pamiętają... kim byłem, jaki byłem... że tęsknią za mną... potrafią wypowiedzieć moje imię bez odrazy... że go jeszcze nie zapomnieli...
Miałem nadzieję, że tego właśnie chcieli. Krwi złotych smoków. Zagłady demonów. Nie mogłem ich dosłyszeć poprzez szepty mgieł chaosu. Nie mogłem ich ujrzeć. Nie jako półdemon.
Ciekawe, czy zauważyli, że mnie nie ma... Ciekawe, czy tam, w Wymiarze Chaosu... czy zastanawiają się, gdzie jestem, i co się ze mną dzieje...? Martwią się o mnie...? Tęsknią...?
Czekają na mnie...? Kiedykolwiek czekali...?
Wciąż pamiętam twoją twarz, mamo. Twoje oczy. Twój głos. Dotyk twoich rąk. Pamiętam jak spałem pod twoimi miękkimi skrzydłami. Nie zapomniałem, przysięgam, do dziś pamiętam...
Jak mógłbym stanąć przed wami teraz? Matko, ojcze... Ujrzelibyście demona i cień swojego syna, zmorę opętaną szaleństwem i nienawiścią do całego świata. Nie przeżyłbym blasku żalu w waszych oczach.
Właściwie... chyba lepiej, że jestem tutaj... że nie możecie mnie zobaczyć...
Nawet... byście mnie nie rozpoznali...
Verion...? Słyszysz mnie? Pewnie cię to bawi. Jestem bardziej związany z tobą, niż z... Jestem bardziej Taki Jak Ty niż...

Barbak;
- Valgaavie, jest jeszcze jedno rozwiązanie. Chciałbym Ci je zaproponować. Możemy Cię uwolnić, z mgieł chaosu, możemy spowodować że będziesz wolny. A ty będąc wolnym możesz dalej prowadzić walkę. Ramię w ramię z nami.
- Nie zrozumiałeś mnie – odparł spokojnie Valgaav, wzdychając. – Nie chcę dłużej walczyć. Moja wojna skończyła się. Wraz ze śmiercią ostatniego złotego smoka, wraz ze śmiercią Veriona.
- Czy może nie do końca ramię w ramię. To o czym mówię może wydać Ci się odrażające, ale zastanów się dobrze zanim odpowiesz. W tradycji orkowskiej istnieje rytuał umożliwiający zamknięcie czyjejś duszy, czyjejś energii życiowej w przedmiocie, broni, tarczy czy choćby i w zwykłej wykałaczce.
Valgaav zamknął oczy, uśmiechnął się krzywo. Oj, znów ten niebezpieczny, psycho-uśmieszek.
- Daruj, Wojowniku Światła, ale pomimo całego szacunku, jakim darzę twoje poszanowanie Bieli, nie będę niczyim mieczem, ani tarczą, ani tym bardziej wykałaczką. Dzielą nas tysiące lat, odmienne kultury, odmienne wychowanie, poglądy, inne postrzeganie otaczającego nas świata.
- Przedmiot ten staje się dzięki temu przedmiotem świadomym, obdarzonym własną wolą i inteligencją.
Valgaav zrobił to, co bardzo lubił robić - buchnął krótkim psycho-śmiechem.
- Tak chcesz spełnić prośbę, z którą zwróciłem się do ciebie? – rozłożył pytająco ramiona. – Chcesz stworzyć ze mnie artefakt? Drugi Żywy Ogień, Wiatr Lodu? Daruj, nawet tych nie potrafiliście upilnować; trafiły w ręce demonów, pamiętacie o nich w ogóle? Z kogoś, kto nie może decydować o własnym życiu i śmierci, mam stać się przedmiotem, narzędziem, nie mogąc nawet przewidzieć, w czyje trafi ręce? To ma być lepsze od tego, co spotkało mnie teraz? – fuknął.
- Obdarzony Twoją wolą, Twoją inteligencją, Twoim bezcennym doświadczeniem i Twoją Wolną Wolą Walki.
- Przysięgałem, spełniłem przysięgę. Póki starczyło mi sił, póki miałem dla kogo i za co walczyć. Mój czas przeminął. Stary ład przemija.
- Przedmiot ten staje się bezcennym artefaktem, dzięki któremu można niekiedy zdziałać cuda.
- Walka i stwarzanie cudów, będzie odtąd twoim obowiązkiem, Wojowniku Światła – zaznaczył poważnie.
- Założę się że albo Ty albo Palladine na pewno potraficie. A jeśli nie potraficie na pewno znacie kogoś kto potrafi.
- Zabawne. Zatem twierdzisz, że jestem zbyt głupi, aby samemu wpaść na pomysł zamknięcia swej duszy w artefakcie i przez te wszystkie lata cierpienia potrzebowałem jedynie kogoś, kto podsunąłby mi ten koncept?
- Jeśli nie chcesz zatem, aby zastępy fioletu korzystały z twojej energii, pozwól nam wykorzystać choć jej cząstkę w czasie walki przeciwko nim samym.
- Nie! – uciął ostro Valgaav.
Oj. Trochę go poniosło.
- Żywy Ogień, Wiatr Lodu... Choćby wszystkie starożytne smoki poświęciły się zamykając swe dusze w artefaktach... Tacy Jak Wy... nie potrafią z nich korzystać – zakończył dobitnie. – Ast i Aroth stworzył nowy plan mgieł w tym wymiarze. Tworzy nowe demony, na swoje podobieństwo. Będą Takie Jak On. Jemu posłuszne. Z kim chcesz walczyć? Z nimi? Przed... sekundą... uścisnąłeś... mu dłoń!!! – zaśmiał się drwiąco.

Milczy chwilę, spoglądając na Kejsi.
- Może niepotrzebnie nabrałem dobrych manier? – uśmiechnął się podejrzanie. – Może od razu powinienem... żądać... – znacząco zacisnął szponiastą pięść, aż chrupnęło - ...zamiast prosić...? Wierz mi, tysiąclecia bycia koszmarem znienawidzonym przez samego siebie, tysiąclecia upokarzających błagań o unicestwienie i ostatnia rzecz, jakiej chcesz, to dobre rady od kogoś, kto w rękach trzyma narzędzie twojej błogiej ulgi i wiecznego spokoju.

Kejsi;
- Valgaav... Chciałabym jakoś ci pomóc...
- Zabij mnie.
- Co!? Nie, nie mogę!
- Zbyt wiele. Zbyt wiele dni, zbyt wiele słów, czynów. Chcę odejść. Proszę. Jako demon nie mogę się samounicestwić. Nie chcę, aby mgły chaosu żywiły się moja duszą, karmiąc demony. Proszę. Pragnę odejść. Nie cierpieć dłużej.
- Valgaav, możemy to jakoś... naprawić...!
- Nie. Proszę. Jestem taki zmęczony. Moim przeznaczeniem było odejść dawno temu, tam, na pustyni, gdzie Gaav przemienił mnie w swojego Kiharę. Niczego nie żałuję poza tym, że wciąż egzystuję. Proszę. Uwolnij mnie.
- Skąd... wiesz, że jesteś ostatnim? Ostatnim Czarnym Smokiem!?
- Proszę...
- Możesz przecież...!
- Chcę umrzeć!!! – wrzasnął, zniecierpliwiony. - Błagam!!!
Przypadł do ciebie, z piskiem odskoczyłaś najdalej jak mogłaś, pod ścianę groty. Przyparł cię do niej, upadł na kolana obok ciebie.
- Co mam zrobić, aby zaznać wreszcie spokoju?! – wycedził przez zęby.
Podniósł drżącą rękę, gwałtownie chwycił cię za gardło. Struchlałaś. Zimno...!
Spojrzał ci w oczy, kręcąc przecząco głową. W złotych smoczych oczach błyszczały łzy.
- Proszę, nie... nie zmuszaj mnie! Proszę, nie chcę tego!
Jego dłoń drżała, lodowaty uścisk na szyi nie sprawiał ci bólu... jeszcze... ale był zatrważającym dyskomfortem.
- Proszę, nie chcę tego...! – szeptał ze spuszczoną głową.
Łzy kapały na skalną podłogę.
Pogłaskałaś go po policzku. Rozluźnił chwyt, opuścił ramię. Przygarnęłaś go do siebie, przytulił się do ciebie, zimny, drżący.
Zamknęłaś oczy. On także.
“Don`t be afraid. Close your eyes, my child…”
Znieruchomiał. Stał się bardzo ciężki i bezwładny, nie mogłaś go utrzymać. Z uśmiechem na twarzy osunął się na podłogę, jego ciało zamieniło się naraz w górę świetlistych iskierek, które zniknęły, jakby rozwiane gwałtownym podmuchem lodowatych, fioletowych mgieł.

* * *
Wszyscy; Stojąc przed wejściem do groty, czekając na powrót Kejsi i Barbaka, poczuliście nagły powiew chłodu.
Ivjidia-hapsen-hapsen-sijovna... ivjithiahaps….enth enth…
Lavender, wyraźnie zaniepokojony, spojrzał gwałtownie w górę. Na ułamek sekundy, ponad górami, na czarnym niebie pojawił się mglisty, biały smok.

Estre; Lavender zerka na ciebie.
- Twoi rodzice mieli przodków wśród elfów, które wieki temu walczyły u boku Almanakh w Wielkiej Wojnie z Shabranido – powiedział. – Demony o tym pamiętały. Dlatego przybyły zniszczyć wioskę, w której przebywałeś, szukały ciebie. Nie obawiaj się. Tamtych już nie ma, nie ma dzieci Ritha.
Milczał chwilę.
- Twoi rodzice wciąż żyją – rzucił nagle. – Nie porzucili cię. Nie mogli dłużej z tobą być. Nie znajdziesz ich na Wolf Pack Island. Musisz stąd odejść, by do nich powrócić.
A by stąd odejść, musicie wybudować świątynie. Świetnie...

* * *
Wszyscy;
Barbak i Kejsi wracają. Hmmm... wyglądają... tak jak dawniej! Nic się nie zmieniło!
Kejsi ociera zapłakana oczy. Barbak jest jakiś markotny.
- Bywajcie zatem. Idźcie dalej ścieżką, która dla was jest stworzona, którą tylko Tacy Jak Wy mogą dostrzec.
Jego ciało znika jak mgła w podmuchu wiatru.
Czujecie silne podmuchy... wiatru? Oglądacie się za siebie. Nadlatuje biały smok! Ląduje na skałach przed wami i z przyjaznym pomrukiem rozkłada na ziemi skrzydło, abyście weszli po nim na jego grzbiet.



- Zatoka. Tam gdzie znaleźliśmy porywaczy.
Smok warknął przyjaźnie, i kiedy wszyscy już wsiedli, uderzył mocno skrzydłami, wzbijając się ponad mroczne góry.
- HARV-AKH!!! HARv-HARV!
Zerkacie ze zdumieniem w dół. Na skałach stoi wielki czarny warg o świecących ślepiach, nastroszony. Zerka w górę merdając ogonem i szczeka ukazując białe kły.
Smok waletuje ponad lasy i mknie po ciemnym bezgwiezdnym niebie. To jest to! Wiatr, szybkość, gracja, potęga! Bez błotka, bez pożarów, które jaśnieją w dole!
Nie mija kwadrans, a jesteście na miejscu! Gładki bezkres oceanu. Smok ląduje w zatoce. Czeka, aż zsiądziecie, i odlatuje.
Zatoka się nie zmieniła. Tak, wciąż tu są. W okolicznych zaroślach błyszczy wiele wilczych ślepiów.
- Harv-Aaaaaarkkkhhh!... – głośne, wściekłe warczenie.
Jeden z wilków w mroku kieruje się ku wam.



* * *
Astaroth; Powracasz do domu Kirenny. Cisza, spokój. Azmaer wita cię ukłonem, chimerka przylatuje i siada ci na ramieniu. Kirenna siedzi w pentagramie ze spuszczoną głową. Jakoś nienaturalnie wykręconą, spuszczoną głową. Podnosi na ciebie wzrok, kiedy podchodzisz.
- Panie! – odezwała się. – Wreszcie wracasz po mnie!
Wygląda na to, że się udało.
* * *
Stały naprzeciwko siebie, we wnętrzu wielkiego kręgu wypalonego w ziemi przez błyskawice. Almanakh spoglądała na siostrę z rozżaleniem i z rozpaczą, nie strachem czy gniewem. Kiedy tu przybyła, owszem, była wściekła, oszalała z gniewu i smutku. Ale teraz...
Almena była cicha i spokojna. Czarna Zorza, twórczyni całego chaosu. Zawsze była niesamowicie spokojna, opanowana, cicha, małomówna, jakby nieobecna. Delikatna fioletowa mgiełka snuła się leniwie wokół jej postaci, kobiety o długich rozpuszczonych włosach. Miała zamknięte oczy i kamienny wyraz twarzy. Była zła, gniew namacalnie promieniował od niej.

- Niechaj się stanie Światło. I stała się Światłość. Widząc, że Światłość jest dobra, oddzieliłam ją od Chaosu. I nazwałam ją Almankh, a swą duszę Czarną Zorzą. A Biel w mgłach świeciła, a Mgły jej nie ogarnęły.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=F8FvOuM1FbY&feature=related[/media]

- Dlaczego? – szepnęła Almanakh. - Słyszysz to, prawda? Dlaczego nie zgładziłaś mnie wtedy, kiedy mnie stworzyłaś, kiedy wyzbyłaś się Bieli stając się czystym chaosem?! Wyzbyłaś się uczuć, ale nie po to, aby je zniszczyć raz na zawsze!, Wiedziałaś, prawda? Wiedziałaś, że będziesz tęsknić za Bielą! Nawet ty nie chciałaś wiecznie egzystować bez uczuć!
- My power is my mind. My feelings caused me great pain.
- Nie znasz lęku, nie znasz miłości, nie znasz nawet... nienawiści! Nie znasz żadnego uczucia... Ale tęsknisz za...!
- You are my weakness and guardian of my forsaken nature.
- Na to właśnie czekałaś... Wolna wola zrodziła się nie z ich rozumu, a z uczuć!
- Jestem mrokiem niepoznanym
Mrokiem odrzucanym
Sama ze sobą
Ciemność z ciemności
Chaos dla chaosu

- Almeno...!
Była tym, co odrzucali. Tym, czego nie rozumieli. Tym, czego nigdy nie poznają, gdyż ona im na to nie pozwoli.
- Rest in peace.
Otworzyła oczy. Niesamowite, bezdenne, fioletowe oczy. W mroku nocy, w ciemności nieba, na którym zgasły gwiazdy, cienie pękły, rozdarte fioletowymi szponami. Setki fioletowych nitek, lśniących, wijących się jak robaki. Kłębiły się, nicość wewnątrz koła zasysała, zdało się, nieboskłon.

http://fc03.deviantart.com/fs15/f/20..._by_XSindy.jpg

Almanakh cofnęła się, zdumiona i zaniepokojona poważnie tak śmiałym aktem agresji ze strony Mistress. Odruchowo uniosła łuk. Almena, niewzruszona, nieobecna, nieruchoma, wpatrując się w oczy Wojowniczki Światła, czekała.
Rozległ się śpiew. Melodyjny, piękny ryk.
Zaskoczona Almanach spojrzała w niebo – świetlisty cień uderzał raźno smoczymi skrzydłami, mknąc po nieboskłonie, ciągnąc za sobą skrzący się ogon, niczym kometa. Kierował się prosto ku fioletowej wyrwie w nieboskłonie.
Almanakh jęknęła aż ze zdumienia i z zagubieniem spojrzała pytająco na kamienną twarz Mistress. Almena przymknęła znacząco oczy i skinęła porozumiewawczo głową. Almakah długo się w nią wpatrywała, w niemym szoku.
...they...
...they`re in heven now...
…in he…
…somewhere…
…youyoul…. You`ll never…
Opuściła łuk, zamknęła oczy i uśmiechnęła się poprzez łzy.
- Dziękuję – szepnęła z wielką wdzięcznością.
Almena uśmiechnęła się lekko, spojrzała w górę. Wojowniczka Światła uniosła dłonie, wokół fioletowej kuli zajaśniał biały blask. Wir wewnątrz kuli rozgrzeszył się i sypnął białymi smugami.

Violet by ~LogitechAdrian on deviantART

Brama uchylona. Idź. Idź, wolny!
Pod niebiosami zadudnił radosny, pełen euforii ryk smoka. Smoczy cień okrążył kulę energii kilka razy, zawisł w miejscu, zatrzepotał skrzydłami, zawył znów, krótko, z podziękowaniami, i wleciał w sam środek wiru.

Violet Miasma by ~Lyn713 on deviantART

Fiolet i Biel zafalowały, wir skurczył się gwałtownie i zniknął.
- Spoczywaj w pokoju, Valgaav – szepnęła Almanakh. – Wracaj do domu, do swych braci, którzy czekają na ciebie!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 02-08-2008, 14:24   #204
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kejsi poczuła, ze czegoś jej brakuje. Valgaav naprawdę mógł zostać ocalony z jej punktu widzenia. Ale to przecież jego życie, jego śmierć, jego wolna wola której tak pragnął! Chciał walczyć, chciał być wiernym bieli chociaż polową swej smoczej duszy i był! Ale mijające tysiąclecia odbierały mu siły aż nie mógł już ciągnąć tego dalej. Zasłużył na spoczynek i Kejsi miała nadzieję, że teraz będzie wreszcie szczęśliwy.
Czuła się dziwnie, ale nie źle. Nie czuła się jak zabójczyni, czuła, że mu pomogła. Na swój sposób będzie za nim tęsknić. Chciała zobaczyć go jeszcze kiedyś i upewnić się, że ma się dobrze, gdzieś tam, w zaświatach, czy gdziekolwiek się udał. Chciałaby jeszcze kiedyś z nim porozmawiać, ale wiedziała, że zawsze będzie zbyt głupia, aby pojąć to, co on czuje.
Jego słowa które skierował do Barbaka napełniły ją wstydem, wstydem, wstydem! Starfire, legendarny biały smok, zabójca Shabrnaido, który ofiarował swą dusze pod postacią Wiatru Lodu Takim Jak Ona... Zapomniany, trafił w ręce Pana Mgieł! Na miejscu valgaava Kejsi również odmówiłaby tego co proponował Barbak. Sami jesteśmy sobie winni, ale wstyd, wstyd, wstyd!

Siedziała cicho aż wsiedli na białego smoka.
- Jak dobrze! – ucieszyła się. – Jak dobrze z nie musimy tam sami schodzić, jak dobrze, jak dobrze!
Delektowała się lotem i wiatrem.
Kiedy wylądowali, pojawiły się znów wilki.
- Te wilki interesują się Barbakiem! – zauważyła. – Może dlatego że wtedy pomógł temu czarnemu na farmie!? To ten sam!? Był na górze a teraz jest już tu!? To chyba znowu ten sam!

Miała oko na wilki, ale postanowiła zająć się inną sprawą. Oddaliła się nieco od reszty drużyny i spojrzała w niebo, krzycząc:
- ASTAROOOOTH!!! Wiem, że mnie słyszysz!!! Przybądź, proszę, wróć do nas na chwilę!!! Panie Mgieł!!! Przybadź, Wojowniczka Światła żąda pojedynku z tobą!!!

Właściwie, w swoim dziwnych marzeniach zawsze zastanawiała się, jakby to było... zmierzyć się z Astarothem. Z Astarothem, który wydawał się niepokonany. Miał w sobie coś charyzmatycznego, coś kuszącego.
Dawniej nie przeszkadzało jej to, że po jej przegranej z Rithem Astaroth zabrał Wiatr Lodu. Ale słowa Valgaava i Barbaka obudziły w niej coś z Wojowniczki Światła. Dusza Starfire w rękach demona! Chodziło o coś więcej niż poszanowanie woli samego Starfire, hołdu dla jego poświęcenia, poszanowania jego szczątków.

- Astaroth! Dusza Starfire, wielkiego wojownika Bieli, czcigodnego białego smoka, który złożył swe życie w ofierze w walce z chaosem, nie może pozostać w rękach Pana Mgieł! Żywy Ogień i Wiatr były ci potrzebne do walki z Rithem, z Rithem, Rithem! Rith nie żyje, zabiłeś go! Pozwól Starfire zaznać spokoju, pozwól mu wrócić do dzieci Bieli, za które się poświęcił, za które walczył i oddał życie!



Czekała na odzew.
- Nie chcę stawać przeciwko tobie, nie chcę cię zgładzić, nie! Jesteś kimś więcej niż demonem, kimś więcej niż panem Mgieł! Na swój sposób podziwiam cię i cenię! Ale nie pozwolę ci zatrzymać Wiatru Lodu! Chcę stoczyć o niego uczciwy, przyjacielski pojedynek, i niezależnie od jego wyniku, przysięgam, że nadal nie będę widzieć w tobie wroga! Chcę tylko odzyskać duszę Starfire i jestem gotowa o nią walczyć!!! Przybądź, proszę!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-08-2008, 16:39   #205
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Levin chciał zarzucić elfowi kłam, chciał ale tego nie zrobił. Nie chodzi o to, że był zagorzałym przeciwnikiem chaosu w końcu gotów był zginąć w walce za Veriona. Irytowało go co innego, to, że elf nie przyznał się do Almeny otwarcie. Tchórz. On przyznał się do sympatyzowania z demonem przed smokiem mimo, że mógł zginąć. Barabark i Kejsi wiedzieli doskonale, że gotów jest walczyć za Astarotha i Veriona. Oczywiście nie z Bielą.
Jednak nie to go ubodło, to Lavender, ten zadufany w sobie dupek inaczej nie mógł zostać nazwany. Nie dość, że nie zgodził się na rozmowę to go po prostu zignorował! Bo nie można przebaczyć człowiekowi, który chce pomóc demonowi a można elfowi, który służy Czarnej Zorzy. Czy to wina Levina, że jego rodzice uprawiali role a nie walczyli u boku Almankh? Dupek.

Druid lot zniósł zaskakująco dobrze, może to dlatego, że dzieli umysł z krukiem. Gdy wylądowali zobaczyli wilki, no on może nie zobaczył. W każdym razie wokół nich była masa wielkich, kudłatych maszyn do zabijania. Chimerka jak na złość zamiast je wszystkie utopić jak poprzednio odeszła na bok.
"Co robić?"
"Pamiętasz co mówił Verion? Wilki zostały opętane przez Fiolet. Może Biel im pomorze."
Avadriel jako zwierze bardzo rzadko używał imion, mówił przydomkami. Astaroth był orłem, ponieważ był niebezpiecznym drapieżnikiem. A dwie siostry wzięły swój przydomek od stron, które reprezentowały.
Levin sięgnął do sakwy z której wyciągnął swoją ostatnią broń. Białe piórko należało wcześniej do Almankh. Złapał każdy koniec piórka między kciuk i palec wskazujący.
"Teraz przytknąć. To będzie problem."
"Ja to zrobię."
Kruk się wyraźnie bał, podobnie jak jego partner. Mimo to miał szanse na wykonanie zadania, podczas gdy ślepiec miał tylko szanse na zostanie pokarmem. Nim Avadriel złapał pióro Levin zaczął się modlić.
"Pani, wiem, że jesteś zajęta ale proszę wspomóż nas w walce z wilkami. Pomóż nam oczyścić ich dusze z fioletu niech powrócą na łono bieli. Pani proszę pomóż nam i błagam powiedz jeżeli ja mogę Tobie pomóc. Zrobię wszystko co w mojej mocy."
Wzniósł ręce z piórkiem do góry, gdzie Avadriel złapał je w pazury.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 02-08-2008, 17:57   #206
 
Josonosimiti's Avatar
 
Reputacja: 1 Josonosimiti nie jest za bardzo znany
Gdy Estre usłyszał słowa Lavewndera przebiegła go fala podniecenia. Radość. Tego nie dało się opisać.
W kilka chwil posmutniała twarz elfa nabrała koloru i zagościł na niej uśmiech.
"A więc jednak! Nigdy bym nie przypuszczał, że to o czym zawsze marzyłem może okazać się prawdą. Walczyli za biel, za światło! Teraz wszystko się zmieniło. Moi rodzice... Oni nadal żyją... Teraz kiedy nastanie nowy ład nie muszą się niczego obawiać. Chciałbym ich zobaczyć. Ale najpierw, wypełnie przeznaczenie i stanę po stronie światłości."
- Dzięki ci panie za tą wiadomość. Mógłbym przysiąc, że w moim życiu nie usłyszałem czegoś równie uszczęśliwiającego. Przysięgam iść za moim powołaniem. Tak jak i moi przodkowie, będę walczył po stronie bieli. -

Lot na smoku okazał się bardzo przyjemny. Uczucie bezwładności sprawiało dużo rozkoszy i relaksowało ciało i umysł. Nawet z pozoru twarde smocze łuski nie stanowiły przeszkody w oddaniu się powiewom wiatru i podziwianiem świata z zupełnie innego punktu widzenia. Rozmyślał na]d pięknem życia którego dotąd nie dostrzegał i cieszył się w duchu.

A więc wracamy. Zatoka i początek. Estre nie twierdził, że ich wyprawa była długa. Wręcz przeciwnie. Była jednak ona czyś niezwykłym w jego życiu i powrót do miejsca startu obudził w nim dość niedawne wspomnienia.
Zeskoczył ze smoka i skłaniając się nisko podziękował.
- Dziękuje za twą pomoc. -
Teraz miał chwilę na rozejżenie się do okoła. Levin...
Nie czuł do niego złości. Miał prawo zachować się w ten sposób. Tylko co on wyprawia? Piórko Almanakh!
Widział podobne u Kejsi.
"Co się dzieje, że po nie sięga ??"
Teraz zobaczył. Zgraja wilków opętanych przez fiolet czaiła się i gotowała do ataku.
"Teraz jest odpowiedni moment, aby rozwiać wszelkie wątpliwości!"

Estreiche pobiegł w stronę wilków i dotknął ziemi jakieś półmetra przed pierwszym z nich. Wyobraził sobie jak oblepia nogi wilków piachem a potem go ściska i tworzy jednolitą skałę.
- Przemiana! -

Jeśli uda mu się pochwycić wilki za nogi ułatwi życie Levinowi. Jeśli nie odskoczy w tył i będzie się bronił.
 

Ostatnio edytowane przez Josonosimiti : 02-08-2008 o 18:00.
Josonosimiti jest offline  
Stary 02-08-2008, 21:41   #207
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Nie miał już nic do załatwienia z Lavenderem i Valgaavem, więc postanowił się wynieść. Obawiał się że mógłby stracić nad soba panowanie i zaatakować demismoka, gdyż żądza zemsty za Feanima wzbierała w nim falami, w każdej chwili będąc gotowa na wybuch. Skoro wspomógł swoich sojuszników mógł wrócić do swoich prywatnych spraw, zwłaszcza że minęło już wystarczająco czasu. Wrócił więc do domu Kirreny, zastając ją dalej w pentagramie oraz stróżującego Azmaera

Najpierw podszedł do Azmaera i położył mu prawą rękę na ramieniu

- Dziękuję ci przyjacielu, że mnie zastąpiłeś. Nie chciałbym Cię fatygować, ale jest jeszcze jedna sprawa której nie powierzyłbym nikomu innemu tylko tobie, którego lojalności jestem pewien. Upadły anioł Thomas już dłuższy czas się nie pokazuje. To jego sprawa co robi, jednak posiada on coś cennego. Weź od niego Żywy Ogień i przechowaj go, dobrze?

Następnie, gdy Azmaer znikł Astaroth zbliżył się do pentagramu i podał Kirrenie rękę pomagając jej wstać. Gdy tylko wstała uśmiechnął się i powiedział

- Witaj wśród nas, twórców nowego ładu. Teraz już jesteś bezpieczna i obecuję, że zadbam by nikt nigdy więcej Cię nie skrzywdził. Możesz bezpiecznie żyć w mgłach fioletu, gdzie nie trafi żaden śmiertelnik. Fiolet jest bowiem najbezpieczniejszym z miejsc, gdzie nikomu nie dzieje się krzywda. Teraz w tym świecie nie ma obcych demonów, więc będziesz tam mogła spotkać jedynie ,,swoich". Jeżeli jednak zechcesz zemścić się na tych, którzy kiedykolwiek Cię skrzywdzili dam Ci siłę i możliwości. Dzięki mocy fioletu możesz też zadbać, by nikogo nie spotkało to samo co Ciebie. Innymi słowy, masz całkowicie Wolną Wolę w swoich poczynaniach. Jeżeli czegoś zapragniesz powiedz, a dam ci to.

Astaroth mógł sam sobie w duchu pogratulować. Spełnianie czyichś zachcianek nie leżało w jego naturze, niezależnie czy były to rozkazy Ritha gdy jeszcze był opętany czy prośby Mistress. Mógł zrobić coś dla innej osoby tylko wtedy, gdy leżało to w jego interesie, lub gdy dażył ją szacunkiem. W tym przypadku również zignorowałby to zadanie gdyby nie fakt, że mógł na nim zyskać. Kirrena bowiem była idealnym kandydatem na przedstawiciela fioletu, niezależnie do czego użyje jego mocy. Nawet jeżeli będzie chciała czynić dobro pozwoli jej na to. Każdy bowiem wie, że nieumiejętnie czynione dobro staje się gorsze od zła

Całe jego podchody, zbieranie informacji okazało się skuteczne. Droga do zwycięstwa wiodąca przez brutalną siłę nie dawała jego satysfakcji. Jego sekretem, dzięki któremu doszedł tak daleko było ignorowanie prostych, wydeptanych śgróg i dążenie własnymi, wytyczonymi przez siebie ścieżkami do celu. Choć nie raz wydawałoby się to głupie bądź niebezpiecznie, to najprostszym dowodem jego racji była jego aktualna pozycja. Natomiast ci, którzy go pouczali już dawno nie żyją lub są nikim. Tak to już było w świecie starego ładu, gdzie szansa dawana była tylko nielicznym. On swoją szansę dostał i wykorzystał ją, a teraz miał zamiar zrównać w tych szansach wszystkich. Tym właśnie dla niego była Wolna Wola

Dodatkowo, najwyraźniej ktoś wzywał go, by stanąć z nim do pojedynku. Początkowo miał wrażenie że się przesłyszał, jednak żądanie zostało powtórzone. Cóż miał robić - gdy ktoś rzuca wyzwanie przywykł je przyjmować. Astaroth przeniósł się do miejsca, skąd wołanie dobiegało

- Któż mnie tak tęsknie wzywa - powiedział zjawiając się, a na widok Kejsi uśmiechnął się ironicznie - To ty chcesz ze mną walczyć o pierścień?

Chimera najwyraźniej nie żartowała i wyraźnie zależało jej na odzyskaniu pierścienia. Gdyby nie pewne okoliczności mógłby go śmiało oddać, jednak teraz nie było to takie proste. Postawnowił przybliżyć jej całą sytuację

- Chcesz odzyskać pierścień, ponieważ zamknięta jest w nim dusza smoka, tak? Widzisz... Ja wcale nie mam się ochoty z nim rozstawać. Artefakty były mi potrzebne nie tyle do pokonania Ritha, co mocy amuletu który on posiadał. TEGO amuletu - powiedział, rozpinając najwyższy guzik płaszcza i ukazując Kejsi amulet - Rithowi nie był on już potrzebny w nowej egzystencji więc pomyślałem, że go sobie przywłaszczę. Tak się składa, że teraz ja posiadam ten amulet, więc te artefakty mogłyby posłużyć do zniszczenia mnie. Oczywiście nie mówię o tobie choć różnie może się zdażyć, ale ostatnio straciłaś pierścień tak łatwo, że obawiam się by się to nie powtórzyło. Teraz posiadam dwa artefakty i amulet, więc nie mam zbytniej ochoty tracić któregoś z nich. Poza tym - urwał, spoglądając na pierścień - to jest mój ssssskarb. Jeżeli chcesz o niego walczyć postępujmy uczciwie. Jeżeli wygrasz zyskasz pierścień. A co zyskam ja w razie zwycięstwa?

Astaroth zrobił krok w stronę Kejsi

- Jednak zastanów się zanim odpowiesz i rozpoczniemy walkę. Szabla dla każdego jest sprawiedliwa, gdyż tak samo tnie przyjaciół jak i wrogów. Każdy cios boli tak samo, niezależnie od stosunków jakie łączą walczących. Jak według ciebie ma wyglądać przyjacielska walka? W ferworze walki być może ktoś z nas nie zdoła wychamować ciosu, lub odezwą się w kimś naturalne odruchy i dojdzie do tragedii. Chcesz ryzykować swoje i moje życie?
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 02-08-2008, 22:26   #208
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Astaroth zjawił się, zjawił!
Wejście jak zwykle miał niezapowiedziane i całkiem niezłe. O ile Kejsi była przekonana co do słuszności sprawy jeszcze przed momentem, o tle na widok demon straciła ponad połowę pewności siebie. Astaroth był groźnym przeciwnikiem, ale nie dlatego, że miał szable, amulet Kaihi-ri, nie! Jego gadki i sztuczki potrafiły rzucić przeciwnika na kolana zanim jeszcze walka się zaczęła! Morcruchus... czy on też...?
- Tak się składa, że teraz ja posiadam ten amulet, więc te artefakty mogłyby posłużyć do zniszczenia mnie.
- Potrzebowalibyśmy wszystkich trzech, Żywego Ognia, Wiatru Lodu i Oka Światła, a przecież i tak zatrzymasz Żywy Ogień! Jesteś nieśmiertelny, Tak Jak Ja teraz! Możesz mnie zabić, ja ciebie również! Nie chcę tego! Skoro jak twierdzisz jesteś Nowym... Astarothem...? Demonem mającym zaprowadzić Nowy Ład, skoro uścisnąłeś dłoń Wojwonikowi Światla Barbakowi, zawiązałeś sojusz pokoju z Waldorffem i Estre, skoro nie chcesz być Taki jak Rith, taki jak Mistress, tylko inny, lepszy, dobry, dlaczego boisz się, ze któreś z nas chciałoby cię zniszczyć? Jak Biel i Chaos mają żyć w pokoju i współpracy, skoro każesz nam sobie zaufać, ale gromadzisz siły i potężną broń, którą na dodatek zabrałeś nam!? – Kejsi była bardziej rozżalona niż rozgniewana. – Pamiętasz co mówił Valgaav!? Pamiętasz dlaczego złote smoki zaatakowały jego rasę!? Ponieważ uważały ją za potężniejszą, za groźną z powodu ich wielkiej mocy! Jesteś Panem Mgieł, masz sługi wśród demonów, władasz mocą amuletu Kaihi-ri... Nikt nie powie tego głośno, ale na pewno to słyszysz! Nadejdzie dzień, w którym Światło, na które padnie twój cień, poczuje się zagrożone, i wielka wojna znów wybuchnie!
Westchnęła głośno.
- Valgaav ofiarował Żywy Ogień Thomasowi. Opętałeś go, zabrałeś miecz! Trudno. Niech Thomas odpowiada za to swoją duszą przed najświętszym Światłem! Ja otrzymałam Wiatr Lodu, być może to właśnie ja miałam go strzec... Nie chcę odejść tak jak Thomas, z poczuciem winy, pozbawiona honoru, nie chcę być zagubiona tak jak on! Wybrałam, zostałam Wojowniczką Światła i przysięgałam chronić wyznawców Bieli! Nawet po śmierci! Dusza Starfire pragnie wyjść z cienia chaosu, słyszę ją, słyszę jej wołanie!
- Chcesz ryzykować swoje i moje życie?
- Mogłabym cię zgładzić... a ty mnie... Nie chcę cię ranić ani zabijać, ale wiem, że nie przekonam cię do oddania mi Wiatru Lodu! Może... może zmierzymy się nie w walce a...? W jakimś innym pojedynku?
W sumie dlaczego nie... Chociaż Astaroth na pewno wołałby walkę jeden na jednego!
- Może...!? – zająknęła się. – Może jakieś zawody? Na pewno... umiesz coś jeszcze, poza walką...? – rzuciła zaczepnie. – Może kto pierwszy ubije jakiegoś potwora...? Na przykład tę bestię z Artesen!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-08-2008, 23:58   #209
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Przed jaskinią trwały drobne sprzeczki pomiędzy Levinem, a Estre o charakterze ideologicznym, rozpoczęte strzałem prosto w elfi pysk autorstwa tego pierwszego. Mroczny elf skomentował incydent krótkim gwizdnięciem, jednak nie z powodu rękoczynów, a utwierdzenia w przekonaniu o telepatyczno – wizualnej więzi łączącej ślepca, a jego kruka. Żaden ślepiec nie zadał nigdy tak celnego uderzenia. Przynajmniej nie na oczach mrocznego.

W tym czasie z jaskini wrócili Barbak i Kejsi. Ciekawe co się tam stało. Kiedyś będę się musiał dowiedzieć. – przeszło przez głowę Ray’giego wraz z pomysłem o zaszczepieniu psionicznej sondy. Oto byli wojownicy światła… Nie…! Wojownicy Światła. To brzmiało dumnie. Zobowiązywało. Ray’gi to rozumiał chociaż nigdy nie poświęcił kulturze Bieli zbyt wiele czasu. Lecz kim są Ci, „Wojownicy Światła”…? Kim są w porównaniu do tych, którzy odeszli ? Mroczny zawsze pogardzał wszystkimi z poza swej rasy jednak nie epatował ślepą ignorancją, jaką podzielało wielu jego braci. Wiedział, że ta ignorancja może zgubić. Odrobina respektu należała się Almanakh i Lavanderowi za stopień umiejętności, który sobą reprezentowali w obronie ideologii oraz wiary, którą przysięgali chronić. Nie bez przyczyny byli nazywani Wojownikami Światła. Ta dwójka nie dorasta im do pięt. – Ray’gi uśmiechnął się pobłażliwie. Światło zrobiło marny biznes. Fiolet dostał niezwykłą szansę. Teraz kiedy Panem Mgieł stał się ktoś pokroju Astarotha, a Wojownicy Światła, zostali wymienieni na żałosnych słabeuszy tylko ktoś nie pewny wstrzymałby się od zadania ciosu. Ray’gi Tarayatechi szczerze wątpił, że Fiolet jest niezdecydowany. Dlatego musiało dojść do Wielkiej Wojny. Szkoda, że przedstawiciele Bieli mnie nie posłuchali. Jeszcze będą żałować. Każdy poniesie konsekwencje swojego wyboru. Przyleciał smok, a mroczny jeszcze raz spojrzał na świeżo upieczonych Wojowników Światła. Rubaszny ork, który nadawałby się bardziej do szklanicy niż do walki…? Niewybredny żart Światła. Ale… Ale… Ale… Fanatyzmem dorównuje prawie nie świętej pamięci Von Armeshplaustowi i nadrabia braki w dyscyplinie, w końcu samo Światło uznało go za swego wybrańca… A ona…? A Kejsi ? ... Kejsi …? Kejsi jest… cha, cha, cóż można o niej powiedzieć ? Zasmarkane dziecko, czy może „byt graniczący z cudem” ? Przyniesie mi jeszcze wiele radości, przynajmniej dopóki nie trzeba będzie przejść do ofensywy. Zapewne ona sama się tego nie domyśla… Powiem jedno: oboje są strasznie niedojrzali, powiem – „niepełni”. Jednak doszedłem do wniosku, że należy traktować ich jak Astarotha, czyli jako śmiertelnych wrogów. Słyszysz mnie Morcruchusie…?

Smok wzbił się w powietrze. Dryfowanie w obłokach nie zajęło dużo czasu. Kilka minut i już byli na miejscu. W zatoce, w której tak niedawno złapali porywaczy. Trzeba się wyrobić przed wybuchem Wielkiej Wojny… Gdyby tylko obie strony zorientowały się ile będzie od niej zależeć… Cha… Cha… Cha… Ześlizgnęli się ze smoka. Wilki. Posłańcy Mistress. Czuwają. Zwęszyły wroga. Gdybym miał się z kim założyć, postawiłbym dwór rodowy na to, że z przyjemnością zatopiłyby kły, w którymś z dwójki „Wojowników”. – cynicznie pomyślał Ray’gi.

Jeden z wilków wysunął się z lasu i ruszył w stronę drużyny. Wyglądał podobnie do tych, które krążyły na około Almeny podczas ich spotkania. W wyniku pobudek najprawdopodobniej zrodzonych z wrodzonego bohaterstwa Kejsi wycofała się nad brzeg i zaczęła wołać. Ray’gi już nie słyszał, co takiego. Zauważył, że Estre zaatakował wilka zmierzającego w ich stronę, lecz tylko kątem oka. Już był w lesie. Tym razem nie miało znaczenia ile wilków za nim pobiegnie. Ha…! Co mógł wilk…? Co mógł wilk w porównaniu do niego ?! Cel miał jasno wytyczony. Zmierzał do niego z zawrotną prędkością, a mapę wyrył sobie w pamięci, jeszcze wtedy, gdy prowadził ich Ninjeti. Zamek lorda Glittermore. Ray’gi zaśmiał się szaleńczo i zaczął śpiewać zanim jeszcze, pędząc, wbiegł do lasu.

Zwierzu wszelaki, coś na puszczy
Bydlęta wszystkie, coście na wygonie
Orle, co po pustkach krążysz
Rogu mój, niechaj głos twój wszędzie zabrzmi
Jak najgłębiej roznoś się, po ciemnych halach
Okrzyk zwycięstwa z gardeł naszych się wydrze
Radości ogłaszamy dni…!
 
Mijikai jest offline  
Stary 03-08-2008, 08:03   #210
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Astaroth, wciąż z uśmiechem wysłuchał słów Kejsi. Cóż, widać sporo się nauczyła i zależało jej na odzyskaniu amuletu, jednak nie miał zamiaru pozbywać się czegoś tak cennego jak Wiatr Lodu.

- Mylisz się uważając, że wraz ze śmiercią Ritha nadszedł koniec wojny. Nie... to dopiero jej początek! Wielu nie chce zmian i będą bronić starego porządku rzeczy choćby za cenę własnego życia. Będąc w posiadaniu tych artefaktów mogę śmiało stawić im wszystkim czoła i wlaczyć o spełnienie swoich marzeń. Niekoniecznie wy możecie zechcieć mnie zniszczyć, choć nie wiem jak będzie po tej przemianie, jednak obawiam się że możecie ponownie utracić ten artefakt. A jeżeli wpadnie on w niepowłane ręce... Przecież wiesz dobrze, że nie wykorzystuje jego mocy przeciwko bieli. Zawarłem z wami sojusz i mam nadzieję, że będziemy razem dążyć do nowego ładu, jednak mylisz się uważając, że chcę stać się dobry. Doskonale zdaje sobie sprawę, że według waszych standartów już zawsze będę złem wcielonym. Polowałem na ten przedmiot już dłuższy czas i nie zawahałem się przed zniszczeniem całego miasta, Rasganu byleby wpadł w moje ręce. Mam teraz pozbyć się czegoś, czego zdobycie pochłonęło tak wiele ofiar?

Astaroth przerwał i uśmiechnął się ironicznie. Wszystkie walki i turnieje możnaby posądzić o nieuczciwość, a on postanowił rozegrać całą tą sprawę na czysto, by nie było później nieporozumień. Wpadł jednak na dobry pomysł, więc podjął dalej

- Jednakże, należał on wcześniej do ciebie. Zamiast wszelkich sprawdzianów walki niech ślepy los rozstrzygnie kto z nas ma rację. Wiesz, czym są gry hazardowe, prawda? Mogę z tobą zagrać stawiając pierścień, jeżeli i ty postawisz coś cennego. Przecież musi być ten dreszczyk emocji dla obu stron, prawda? ;>

Gdy tylko skończył wezwał jednego ze swoich psów i wysłał go, by przyniósł mu kości DO GRY. (niech nie wykopuje poczciwego szkieletu żeby przynieść demonowi piszczele)
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172